Czarna PuszczaSpotkanie po latach

Nocne zwierzęta, pumy, nietoperze, wilkołaki, niedźwiedzie. Pułapki, mroczne jaskinie, burze, wycie wilków, istoty przerażające i potwory... to tylko przedsmak tego co spotka Cię w Czarnej Puszczy, krainie znajdującej się na północny zachód od Doliny Umarłych, świecie, którego nigdy nie pozna przeciętne stworzenie.
Awatar użytkownika
Wiladye
Szukający drogi
Posty: 33
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Centaur
Profesje: Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Wiladye »

Wiladye z jeszcze większym zachwytem spojrzała na halabardę słysząc, że posiada w sobie jakieś magiczne właściwości. Momentalnie ostrze zabłysło w jej oczach niczym rasowe złoto czy diamenty, a może nawet cała kopalnia tychże drogocennych surowców!
- Jeeeejku… - zachłysnęła się widokiem, nie ukrywając w żaden sposób swoich uczuć. – A to co takiego magicznego robi? Ej, chwila! A ty skąd wiesz, że taka magiczna?! – spytała Nadeyę, nim jeszcze dostała ataku szaleństwa, chociaż wcale nie oczekiwała odpowiedzi. Dłonie aż świerzbiły ją do przechwycenia cudownej „zabawki” Nessusa, ale też nie śmiała ubrudzić broni swoimi średnio czystymi palcami i pomachać nią na boki.
Chwilę później stało się coś dosyć… dziwnego. Bynajmniej młódka nie spodziewała się takiego postradania zmysłów ze strony, niedawno co, nadmiernie łagodnej owieczki, która to chowała się w totalnej panice w wierzbowym drzewcu. Z drugiej strony to właśnie najczęściej po takich osobach można spodziewać się podatnej na szaleństwa psychiki. Z resztą skąd ona mogła wiedzieć, że jej lud został wymordowany?! Brzmi to co najmniej absurdalnie patrząc na fakt, że obie pochodzą z tego samego stada, aczkolwiek teraz przybrała nową postać lepszej siebie – Tatiel, która miała siostrę i to było jej właśnie stado.
Piorun trzasnął gdzieś w tle i Wiladye odruchowo skryła się pod swoimi rękoma, delikatnie się przy tym pochylając. Korri zawsze uczyła ją, by w razie burzy leżeć jak najniżej, ale też mieć możliwość pogalopowania na przód. W razie oczywiście, gdyby ów błyskawica trafiła drzewo i miało runąć spaść wprost na nią. Najwidoczniej Nadeya nie miała takiego doświadczenia z burzami. Wiladye nawet nie wpadła na pomysł, że samą przyczyną mogła być rzucająca czarami jej prawdziwa, kopytna siostra. No bo od kiedy to centaury rzucają tak czarami na prawo i lewo? Od tego są elfy albo czarodzieje!
Niemniej jednak wybałuszyła oczy, widząc, jak jasnowłosa centaurzca została powalona przez zgraję gałęzi. Wiladye westchnęła w szoku zakrywając usta. Z początku ją na tyle zamurowało, że tylko rzuciła krótkie spojrzenie w stronę samca i tak przeskakiwała oczami to na niego, to na nią, by w końcu zatrzymać się na nieprzytomnej uszatej.
Nie wtrącała się, gdy Nessus zbliżył się do Nadeyi. Trwała w napięciu, oczekując odpowiedzi. Co jak co, ale nie miała zamiaru doprowadzać jej do śmierci! Przez jedno pytanie!
- Oooo… Na Prasmoka! Skąd ja miałam wiedzieć?! – wzburzyła się ciemnowłosa, gdy ten sprawdzał jej przytomność. Na całe szczęście żyła.
WIladye zakręciła wokół własnej osi, obejmując rękoma ludzką część sylwetki. Wyglądało, jakby myślała i nad czymś się zastanawiała.
- Nie moja wina, że zamordowali jej klan… I nie moja wina tej głupiej gałęzi… - burknęła pod nosem, próbując się jakoś obronić.
Na ostatnie pytanie Nessusa brunetka jakby zwątpiła. Targała się ze swoimi emocjami przez dłuższy moment, aż w końcu wybuchnęła.
- No na koński zad! Ale ona jest nieprzytomna! Jak…jak… No, jak ja mam tutaj rozmawiać, jak ona taka wyłożona i prawie że zdechła?! Weź, ją chyba ocknąć trzeba, nie? – mówiła nerwowo kopytna, zbliżając się do swojej siostry. Położyła się swoim końskim ciałem tuż przy Nadeyi, tak by móc się do niej pochylić i zbliżyć twarz. Obejrzała dokładnie jej głowę, czy nie było żadnej krwi. Jedynie kilka zadrapań i niezły guz na przyszłość.
Wiladye wyciągnęła dłoń w stronę uszatej i potargała po babcinemu jej policzek.
- Hej… Nadye… - próbowała mówić na tyle troskliwe, na ile umiała, a… prawie nie umiała. – Weź się obudź, ocknij albo chociaż mruknij…- Nieco mocniej przycisnęła kciuki z palcem wskazującym na jagodach jasnowłosej. – Kurczę! Zobacz, co się z nią stało! Nietomna jak nabrzdykany elf w karczmie…
Wiladye jakoś wewnątrz serca naprawdę była zmartwiona o te nową. W końcu to była jedyna kopytna samica, jaką spotkała w swoim życiu, a teraz leży powalona przez gałęzie. Może to jakąś ta energia, wracająca za złe słowa i odbiło się to akurat na biednej Nadeyi? Wiladye mogłaby obiecać poprawę swego zachowania, ale doskonale wiedziała, że nijak jej to się uda. Jest zbyt porywcza!
- Myślisz, że się obudzi?... – spytała niepewnie, spoglądając na Nessusa.
Awatar użytkownika
Nadeya
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 57
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Centaur
Profesje: Włóczęga
Uwagi administracji: Użytkowniczka ma prawo posiadać w sumie 10 kont, z czego jeden slot, jest slotem dodatkowym, otrzymanym jako nagroda, za długie i sumienne wykonywanie pracy moderatora.
Kontakt:

Post autor: Nadeya »

Nadeya nie odpowiedziała na słowa Nessusa.
- Nie miałeś zamiaru pytać, ale widziałam twoje spojrzenie na nich kilka razy… - pomyślała.

Później jednak postanowiła się odezwać.

- Nie sądzę, bym miała jakąś niezwykle silną wolę… - Zamyśliła się, czy istnieje coś, co mogłoby ją chronić przed zaklęciami kontrolującymi umysł

Następnie centaur i Tatiel coś tam gadali. Po głowie Nadeyi przechodziły myśli, które ją samą przerażały. Na szczęście Wiladye zadała jakieś pytanie, dzięki któremu jasnowłosa zdołała wyrwać się, choć na chwilę z sali tortur, jaką stawał się jej umysł.

- Ja… wyczuwam po prostu takie coś, poczułam magię emanującą od halabardy.

Po pytaniu naturianki Nadeyę zalała fala wspomnień i niefizycznego bólu, skutkującego nagłym wybuchem szaleństwa. Dziewczyna nie potrafiła zapanować nad sobą, miała wrażenie, jakby opętało ją czyste zło. Chciała niszczyć dosłownie wszystko, co stanie na jej drodze. Miała nawet ochotę zabić swoich niedawno spotkanych towarzyszy. I to nie byle jak, w myślach kłębiło się jej tyle obrazów z przeszłości z najróżniejszymi bestialskimi i makabrycznymi sposobami morderstw na niewinnych naturianach. Z jednej strony coś w środku niej krzyczało, by się opamiętała, ale nie mogła, musiała się jakoś wyżyć i pewnie zrobiłaby to, gdyby nie gałąź…
Dziewczyna w jednej chwili straciła przytomność. Dzięki czemu nic się nie stało Nessusowi i Tatiel. W sumie samej poszkodowanej również nie groziło niebezpieczeństwo związane z uderzeniem. Aczkolwiek nie reagowała w żaden sposób na próby obudzenia jej przez ciemnowłosą.

Tymczasem burza, szalejąca nad Mroczną Puszczą, zaczęła przeradzać się w coś znacznie gorszego. Wiatr przyspieszył na tyle, że zdołał solidnie poruszać bardzo grubymi, wiekowymi drzewami. Nie wróżyło to nic dobrego. Dodatkowo nadal z oddali dochodziły głosy ludzi. I lekko mówiąc, nie brzmiały pozytywnie, a nawet neutralnie.
Niespodziewanie nieprzytomna centaurzyca poruszyła się, nieświadomie wyciągnęła ręce do przodu i zacisnęła je, jakby na niewidzialnych kratach. Szarpała, z całych swoich sił, jednocześnie wciąż miała zamknięte oczy. W każdym razie jej zachowanie sugerowało sen, mogła w każdej chwili wrócić do rzeczywistości.

Wtem zjawił się młody mężczyzna, trzymający w jednej ręce bat, a drugą naszykowaną i ułożoną w taki sposób, jakby za chwilę miał rzucić jakieś zaklęcie. Uśmiechnął się nieprzyjemnie, gołym okiem dało się dostrzec, iż ma złe zamiary.

- No, proszę, jest i nasza zguba… z cennym dodatkiem – zaśmiał się niczym istny diabeł, spoglądając na Wiladye oraz Nessusa.

Do wrażliwych uszu Nadeyi doszedł jego głos, znała go dobrze. To wystarczyło, by postawić ją na równe nogi. Przerażona rozejrzała się dookoła, chcąc ocenić sytuację. Niestety, wzmagający się stale wiatr zarzucał jej włosami, skutecznie utrudniając widzenie.

-… Uciekajmy! – krzyknęła, zachowywała się całkiem normalnie, a po niedawnym szaleństwie ślad jakby zaginął.
Awatar użytkownika
Nessus
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 50
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Centaur
Profesje: Wojownik , Wędrowiec , Łowca
Kontakt:

Post autor: Nessus »

Uśmiechnął się lekko i zarazem tajemniczo do Tetiel, gdy zapytała o magiczne właściwości jego broni.
        - Hmm... Myślę, że tego typu informacje nie należą do tych, którymi dzielę się z nowo poznanymi osobami — odparł, teraz jego uśmiech zmienił się na przepraszający, aby po chwili zniknąć całkowicie. Nie, żeby on sam uważał właściwości halabardy za tajemnicę, której powinien strzec swoim życiem i prędzej umrzeć, niż opowiedzieć komuś o tym, jednak nie mógł też mówić o tym każdemu, kogo spotka na szlaku.

Mogliby rozmawiać dalej, zmieniając tematy, lepiej się poznać przez opowiadanie o sobie i tak dalej, jednak ciemnowłosa naturianka zadała pytanie, które sprawiło, że Nadeya zaczęła zachowywać się, jakby była szalona i coś ją opętało. Do tego dołączyła też burza, która rozpętała się w jednej chwili i całkiem możliwe, iż miała w tym swój udział jakaś magiczna siła, może nawet sama Nadeya nieświadomie stworzyła burzę nad Mroczną Puszczą albo przynajmniej nad miejscem, w którym teraz się znajdują. Zbiegiem okoliczności błyskawica uderzyła w pobliskie drzewo, a gałąź, którą uszkodziła, spadła na dół i uderzyła centaurzycę w głowę, pozbawiając ją przy tym przytomności. Gdyby nie, nie wiadomo, co działoby się dalej i czy jasnowłosa uspokoiłaby się, czy dalej zachowywała, jakby opętało ją jakieś szaleństwo.

Nessus chciał najpierw sprawdzić, czy dziewczyna żyje. Szybko okazało się, że żyła i jedynie straciła przytomność, na szczęście spadająca gałąź nie zabiła jej. Poinformował Tetiel, że jasnowłosa żyje i podszedł do niej, proponując, aby po prostu porozmawiali w oczekiwaniu na to, aż Nadeya odzyska przytomność, jednak ona oburzyła się, a przynajmniej tak mu się wydawało.
        - Poczekalibyśmy na to, aż się ocknie, a żeby nie siedzieć tak w ciszy, moglibyśmy porozmawiać w tym czasie... Jeśli nie chcesz, to nie mam zamiaru cię do tego namawiać — odparł, patrząc, jak naturianka podchodzi do leżącej na ziemi jasnowłosej i próbuje pomóc jej się ocknąć.
        - Obudzi się — odpowiedział po chwili. Skoro jedynie straciła przytomność, powinna obudzić się już niedługo. Gałąź nie uderzyła jej na tyle mocno, aby spowodowała to, że naturianka już się nie obudzi, przynajmniej tak mu się wydawało.

Nessus cały czas obserwował okolicę, czasami też spojrzał w niebo, gdzie burza powoli przybierała na sile. Przez to, że rozglądał się wokół, szybko zauważył mężczyznę, który wyszedł z zarośli. W jednej ręce trzymał bat, a drugą ułożoną miał tak, jakby przygotowywał się do rzucenia jakiegoś zaklęcia. Po chwili okazało się, że człowiek ten należy do bandytów, o których wcześniej mówiła Nadeya.
        - Uciekajcie, jeśli chcecie — rzucił do naturianek, następnie spojrzał w stronę nieznajomego, przy okazji ściągając halabardę z uchwytów i przekładając ją sobie do obu rąk, aby mieć najpewniejszy chwyt. W tej chwili wiadomym było to, że Nessus chce zabić tego człowieka. W dodatku był pewien, że nie stanowi on zagrożenia, którego centaur się nie pozbędzie, więc wiedział, że da radę go zabić, w takim wypadku nie miał zamiaru uciekać.
Zaczął szarżować w jego stronę z halabardą, które teraz potraktował jako przedłużenie swojej ręki, jednak mężczyzna uniknął ciosu i wyminął pędzącego centaura, a teraz zaczął biec w stronę Tetiel i Nadeyi. Nessus odwrócił się szybko i zaczął biec za nim. Przeciwnik uniknął kolejnego ciosu, nawet nie odwrócił się za siebie, aby spojrzeć, gdzie znajduje się centaur, zupełnie jakby miał oczy z tyłu głowy. Naturianin dogonił go ponownie i ciął na odlew, spodziewając się, że to cięcie również nie trafi, tak naprawdę miało ono nie trafić i służyło jedynie do zmylenia przeciwnika, bo Nessus od razu ciął swoją bronią od drugiej strony i niżej, na wysokości brzucha przeciwnika. Nie zawrócił halabardy ostrzem do ciała mężczyzny, po prostu chciał wbić "hak" w jego brzuch... i udało mu się, chociaż rana nie była poważna, nieznajomy stracił rytm biegu i się wywrócił. Centaur tylko na to czekał, zatrzymał się po chwili i wbił grot ostrza broni w klatkę piersiową leżącego na ziemi, jeśli ktoś chciałby być dokładny, grot wbił się dokładnie w serce mężczyzny i od razu sprawił, że przestało ono bić, tym samym prowadząc do śmierci przeciwnika.

Walka dobiegła końca. Naturianin bardziej skupił się na tym, żeby dogonić przeciwnika i skutecznie go unieszkodliwić, więc nie widział, czy i gdzie uciekły Tetiel i Nadeya. Dopiero teraz rozejrzał się wokół siebie, a także spojrzał w niebo, aby sprawdzić, czy burza nasila się, czy może powoli znika.
Awatar użytkownika
Wiladye
Szukający drogi
Posty: 33
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Centaur
Profesje: Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Wiladye »

Wiladye, jak to Wiladye, nie chciała uciekać. Jednak Nadeya wciąż była pełna energii, mimo chwili nieprzytomności. Młódka mogła z wielkim podziwem przyglądać się tej nagłej zmianie charakterów u swej siostry. Widać chaos w tej rodzinie był dziedziczony.
Uszata ruszyła w przeciwną stronę do swojego oprawcy, a że Nesusus z pewnością dałby sobie radę z przeciwnikiem, młoda centaurzyca postanowiła pogonić za jasnowłosą. Co prawda, ugryzła się w język. Na pewno dużo straci w jego oczach przez taki gest! Ale nie mogła pozwolić tamtej uciec… Mogła mieć ku temu milion wytłumaczeń. Na przykład fakt, że Nadeya najwidoczniej słabo radziła sobie z przeciwnikami. Niezbyt pewna siebie i wciąż uciekająca… Jeszcze zostałaby całkiem sama. Wil zacisnęła pięść, klnąc pod nosem, ale nie mogła zostawić jej samej. Po prostu nie mogła…
Zebrała się więc na równe kopyta i ruszyła z impetem w stronę dziewczyny.
Szalejący wiatr, szczypiące swym ostrzem i siłą krople wody przysłaniały całą przestrzeń. Liście wariowały gdzieś w przestrzeni. Unoszące się liany drzew plątały się między kopyta i dłonie dziewczyny.
- NADEYA! – krzyczała wściekle, ale zarazem nadmiernie martwiąc się o swoją towarzyszkę.
Próbowała gdzieś dobiec, ale spadające gałęzie znowu ją przystopowały. Tatiel już sama nie wiedziała, co bardziej doprowadza ją do szału. Ta pogoda, to zmartwienie, czy może nerwowość całej tej sytuacji. W końcu już tak naburmuszona i rozwścieczona zaczęła trzaskać rękoma wszystko, co napotkało ją na drodze – no, chyba że byłaby to uszata centaurzyca!
Podbiegła, nie patrząc na przeciwności losu, i dostrzegła jasny punkt.
- Nadeya! – wrzasnęła drugi raz, zbliżając się niemalże szarżą do swej siostry.
Wtedy dojrzała kogoś jeszcze. Mężczyznę, który złapał uszatą liną na szyję i ciągnął w swoje stronę. Wil na sekundę przystanęła niczym słup soli, ale centaurzyca należała do osób działających, a nie myślących. Jedyne, co przeszkodziło jej w momentalnym ataku na nieznajomego, to przebłysk wspomnień. Jakoby zawiesina jasnego nieba i czarna kreacja dwóch postaci. Połączonych ze sobą włócznią.
Obraz ten jednak szybko zanikł, a w oczach zamiast zarysu wspomnień namalowała się nienawiść. Wiladye, rycząc swym kobiecym głosem, rzuciła się w stronę swojej siostry. Chwyciła za linę, która tańcowała w powietrzu, przeciągała Nadeyę w stronę napastnika. Mężczyzna coś krzyczał, ale młódki to nie obchodziło. Pociągnęła linę do siebie, zaskakując człowieka swoją siłą. Zatoczył się on, niemalże puszczając swoją ofiarę, a brązowowłosa obróciła się na przednich kopytach, by tylne wyrzucić w powietrze, taranując chłopa po głowię i gniotąc jego klatkę piersiową. Napastnik padł od razu, wypluwając bełt krwi ze swoich ust.
Wiladye skierowała wzrok w stronę Nadeyi. Szybko przeciągnęła sznur, uwalniając towarzyszkę, a następnie dłońmi objęła jej twarz.
- Nadeya… Wszystko w porządku? – spytała szeptem, jakby teraz trwały zupełnie gdzie indziej. Nie wśród deszczu ani świstającego wiatru. – Posłuchaj mnie, musimy się trzymać razem. Rozumiesz? Ra…
Nie dokończyła, gdy nagle zza krzaków wyskoczyło jeszcze kilku kolejnych przeciwników. Wil zająknęła, odpychając od siebie uszatą w ramach bezpieczeństwa, bo jeden z mężczyzn już na nią ruszył. Centaurzyca twardo straszyła napastników swymi uniesionymi i wirującymi w powietrzu kopytami. Unikała ataków, ale też starała się ochronić swoją uszatą podróżniczkę. Raz nawet nieźle jednemu przywaliła ze sporej gałęzi, która chwilę później przeciął ostry miecz.
Widać jednak cel skupiony był szczególnie na przestraszonej Nadeyi. Tatiel znowu posłała komuś kopniaka, wciąż krążąc wokół jasnowłosej. Była irytująca dla przeciwnika. Stała się główną ochroną ich cyrkowej wyjątkowości. Kilka więc sznurów powędrowało w stronę Wiladye, których skutecznie unikała, aż do momentu, gdy kolejna grupa mężczyzn uchwyciła ją z całkiem innej strony.
- Aghrr! – warknęła nieświadoma ilości przeciwników młódka.
Poczęła podskakiwać i kopać w powietrzu niczym rasowy byk, tak by nikt nie mógł się do niej zbliżyć. Ciągnęła liny za sobą, przewracała przeciwników. Roześmiałaby się z wielką chęcią, widząc, jak jeden z nich zarył twarzą w pień, ale była zbyt zajęta szaleńczym tańcem kopyt. Nie poddawała się nawet, gdy powoli traciła siły.
Ci ludzie wciąż się przekrzykiwali. Tworzyli jeszcze większa kumulację chaosu w tym jednym miejscu. To tylko potęgowało napięcie w powietrzu, aż do momentu, w którym miecz zranił brzuch Wiladye. Dziewczyna z przedłużającym się jękiem opadła niezdarnie na ziemię, doglądając odruchowo swojej rany. Dłońmi bezskutecznie chciała przytrzymać ranę, zebrać krew, do momentu, gdy nos zetknął się z końcem ostrza. Centaurzyca w ciszy uniosła rozwścieczony wzrok, ale ani przez chwilę się nie bała. Wstrzymała oddech, wlepiając ślepia w swego oprawcę i nie mając możliwości zerknąć, co się stało z jasnowłosą.
Awatar użytkownika
Nadeya
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 57
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Centaur
Profesje: Włóczęga
Uwagi administracji: Użytkowniczka ma prawo posiadać w sumie 10 kont, z czego jeden slot, jest slotem dodatkowym, otrzymanym jako nagroda, za długie i sumienne wykonywanie pracy moderatora.
Kontakt:

Post autor: Nadeya »

- To jest zły pomysł! Walka z nimi nie ma sensu – powiedziała Nadeya, choć w głębi serca nie wiedziała, czy to tylko jej strach przez nią przemawia i po prostu trafiła na nich będąc młodziutką centaurzycą więc zdawali jej się silni, czy też naprawdę tacy byli.

Nessus wprawdzie pokonał mężczyznę, ale coś było nie tak. Ciało poległego zamigotało i po chwili okazało się wyglądać całkiem inaczej, jakby cały ten czas był skryty pod płaszczem iluzji. Złowrogi śmiech echo poniosło we wszystkie strony, przez co lokalizacja jego źródła znacząco się utrudniła.
Wystarczyła chwila, by pojawiło się mnóstwo klonów zabitego, również okrytych iluzją, co skrywała ich prawdziwą twarz. Kilku z nich siedziało na uzbrojonych niedźwiedziach i spoglądało w stronę naturianina z diabelskim uśmieszkiem na twarzy. Reszta z nich po prostu znikła… możliwe, że te czary z iluzją zrobiły ich niewidzialnymi.
Nim Nessus się obejrzał, poczuł jak na jego końskim boku powstaje spora rysa i kilka sekund później zaczyna z niej wypływać szkarłatna ciecz. Czuł nie tyle ból, ile okropne pieczenie. Na jednej szramie miało się nie skończyć, centaur miał nieciekawą sytuację.

Tymczasem dziewczyny uciekały, galopując gdzieś przed siebie. Właściwie to jasnowłosa uciekała, nie chcąc, by ponownie spotkał ją los cyrkowego dziwadła. Tatiel biegła za nią nie tyle ile z obawy, ale zmartwienia o właścicielkę króliczych uszu.
Naturianka biegła co sił w nogach, wpadając w błotniste kałuże, nie zwracając uwagi na krople deszczu spływające jej po całej twarzy, ani na liście lub gałęzie, porywane z drzew przez silny wiatr i ograniczające widoczność. Usłyszała krzyk biegnącej za nią centaurzycy. Mimo to nie mogła się zatrzymać, czuła się jak, wtedy gdy była mała, uciekać i nie oglądać się za siebie. Wiladye znów krzyknęła, Nadeya niepewnie zwolniła. To był błąd, poczuła, jak na jej szyi pojawia się sznur, jasnowłosa zaczęła panikować. Nie wiedziała co się dzieje, pojawiła się Tatiel i chyba chciała jej pomóc, ale to wszystko działo się tak szybko, naturianka nie mogła zrozumieć co się dzieje, ogarnięta strachem była bliska ponownego omdlenia.

Dopiero, wtedy gdy ciemnowłosa ją uwolniła, centaurzyca spojrzała na nią i zrozumiała co właściwie się stało. Królikoucha potwierdzająco skinęła głową na pytanie młodszej siostry. Nie odezwała się jednak. Niestety pojawili się kolejni mężczyźni, z pewnością mieli podobne, albo gorsze zamiary jak ten wcześniejszy. Tatiel walczyła dzielnie, a Nadeya stała sparaliżowana ze strachu, choć naprawdę chciała pomóc.
Dopiero w momencie zranienia Tatiel, naturianke coś tknęło, spojrzała na mężczyznę walczącym z ciemnowłosą i wyobraziła sobie, jak na jego szyi pojawia się niezbyt głęboka rana. Jednak jej umiejscowienie spowodowało niekontrolowany krwotok. Kilku innych skończyło podobnie, ale centaurzycy z każdym kolejnym przeciwnikiem szło gorzej, musiała się dobrze skupić, by dokonać owego czynu z pomocą magii, której przecież za dobrze nie znała. Na szczęście część z nich widząc, jak skończyli tamci, wycofali się, prawdopodobnie po posiłki.

- Uf… - odetchnęła Nadeya i usiadła na ziemi zmęczona.
Awatar użytkownika
Nessus
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 50
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Centaur
Profesje: Wojownik , Wędrowiec , Łowca
Kontakt:

Post autor: Nessus »

Spodziewał się, że zabił przeciwnika, jednak ten okazał się iluzją, co centaur zauważył, gdy jego ciało zamigotało, a jego wygląd się zmienił. Centaur usłyszał złowrogi uśmiech, jednak rozbrzmiał on echem po całym lesie, więc miał trudności z dokładnym zlokalizowaniem jego źródła. Chwilę później na całej polanie pojawiły się inne iluzje, niektóre siedziały nawet na niedźwiedziach i uzbrojone były w długie włócznie. Reszta nie miała żadnych wierzchowców i w dłoniach dzierżyła miecze lub topory, jednak żaden z nich nie miał przy sobie tarczy. Poza tym, na twarzy każdego z przeciwników gościł ten sam wyraz twarzy- diabelski uśmieszek, z którym, jak jeden mąż, patrzyli w stronę naturianina. Nessus zauważył też, że kilku znikło, co mogło oznaczać, że albo czarodziej zaczyna tracić siły, albo objął ich czarem niewidzialności. W sytuacji, w której znajduje się teraz centaur, lepsze byłoby to pierwsze, bo to oznaczałoby, że nie musiałby walczyć ze wszystkimi, gdyż niektórzy znikliby podobnie jak te iluzje, które zrobiły to teraz.
Opamiętał się, gdy poczuł na boku końskiej części ciała ranę, a także krew, która zaczęła stamtąd wypływać. Wiedział już, że jego przeciwnik lubuje się w iluzji, więc, szczerze mówiąc, pewna część jego umysłu podejrzewała, że jest to kolejna iluzja, a nie prawdziwa rana. W każdym razie miał zamiar aktywować Szał, żeby szybciej i łatwiej poradzić sobie ze swoimi przeciwnikami, a także nie zwracać uwagi na ewentualne rany, które mogą powstać w trakcie tego starcia. Ranami zajmie się później. Oczywiście, stworzyciela tych iluzji miał za tchórza, bo osobnik ten ukrywa się i do starcia wysyła swoje iluzje, zamiast stanąć oko w oko z Nessusem i walczyć z nim.

Oczy centaura zaświeciły mieszanką koloru pomarańczowego i brązowego. Była to jedyna widoczna zmiana w jego ciele, bo szał zwiększał też jego siłę, wytrzymałość i odporność, jednak nie oznaczało to, że naturianin nagle urośnie, a jego mięśnie powiększą się w stopniu, w którym da się to zauważyć. Poza tym, w momencie wejścia w Szał, jego ciało, według szamanów, zajmowały dwie dusze- dusza centaura i dusza jednego z przodków jego plemienia.
Nessus w pierwszej kolejności zaatakował iluzje dosiadające niedźwiedzie, bo oni mogą stanowić największe zagrożenie. Uniknął pierwszego cięcia i złapał za drzewce włóczni, pociągnął go z taką siłą, że jeździec spadł z wierzchowca i od razu został stratowany kopytami naturianina. Centaur odwrócił włócznię w dłoni i wbił ją w ciało niedźwiedzia, który, pozbawiony jeźdźca, szykował się do ataku. Na początku wydawało mu się, że wystarczy zabić niedźwiedzia lub osobnika, który na nim siedzi, aby znikli obaj, jednak iluzja była bardziej złożona i każdy niedźwiedzi jeździec był tak naprawdę złożony z dwóch mnie. Nessus odchylił tułów w bok, aby uniknąć kolejnego ciosu włócznią, a swoją halabardą ciął tak, że od razu zniszczył całą iluzję. Boczny zamach toporem poskutkował także tym, że zabił dwóch piechurów, którzy wyszli przed szereg i próbowali go zaatakować. Starał się cały czas być w ruchu, żeby utrudnić przeciwnikom trafienie. Dobrze, że żaden z nich nie był wyposażony w broń dystansową. Grot włóczni prześliznął się po naramienniku centaura, a ten nie czekał ani chwili i wyprowadził kontrę, która zakończyła "życie" kolejnej iluzji jeźdźca i jego wierzchowca, którym był niedźwiedź. Nie wiedział, ile postaci nie posiada wierzchowców, jednak wiedział, że na początku było pięć niedźwiedzi, więc w tym momencie pozostało jeszcze dwóch, którzy zaatakowali jednocześnie. Jeden grot przeszedł mu nad ręką, jednak drugi wbił się w lewe ramię. Nessus zignorował to i złapał za drzewce włóczni, a później złamał go i wbił prosto w głowę niedźwiedzia z taką siłą, że kij przeszedł na wylot. Osobnika siedzącego na nim zabił kopytami, gdy ten spadł ze zwierzęcia. Kawałek włóczni wbity w ramię tamował krwawienie, więc, na razie, centaur nie wyciągał go. Ostatni z jeźdźców został trafiony górnym kolcem halabardy prosto w głowę, a niedźwiedź zginął od kolca znajdującego się na drugim końcu drzewca tej broni.
Udało mu się pozbyć iluzji, które stanowiły większe zagrożenie, z piechurami nie powinno być tyle problemu, chociaż, na pewno, jest ich więcej niż tamtych. Centaur nie zorientował się, że w trakcie jego wcześniejszej walki kilku podeszło zaskakująco blisko, a kolejnych dwóch próbowało go zranić, co poskutkowało raną na tylnej nodze, na szczęście nie była ona poważna i nie utrudniała poruszania się, co mogłoby mieć negatywny wpływ na walkę. Potężny zamach halabardą sprawił, że iluzje cofnęły się, co dało większe pole manewru naturianinowi. Ponownie zamachnął się toporem, jednak tym razem skoczył też do przodu, co poskutkowało tym, że trzy iluzje zostały bez głów i znikły chwilę później. Odskoczył do tyłu, gdy mężczyźni zaatakowali. Jeden z nich rzucił toporem, który wbiłby się w ludzką część ciała centaura, gdyby nie odskoczył do tyłu. Nessus natarł na osobnika, który właśnie stracił broń przez niecelny rzut i nabił go na przedni kolec halabardy. Iluzja rozpłynęła się chwilę później, więc od razu zamachnął się w bok i wyprowadził cięcie, nie musząc martwić się o to, że jakieś ciało obciąża jego broń. Ostrze halabardy sprawiło, że kolejne iluzje straciły życie, tym razem były to dwie- jedna straciła głowę, a druga została przecięta, niemalże, na pół. Mag tracił przewagę liczebną i nie tylko, było to widoczne i centaur był pewien, że czarownik również to dostrzega, chyba że zostawił iluzje i uciekł. Tymczasem, rozpłynęły się jeszcze dwie iluzje- jedna stratowana pod kopytami naturianina, a drugi z kolcem w klatce piersiowej. Zostało trzech, kolejny rzucił toporem i można powiedzieć, że trafił, bo ostrze otarło się o bok Nessusa i zostawiło tam ranę. Centaur wykonał kolejne cięcie i przeciął bezbronnego topornika na pół. Kolejny zamach i jeszcze jeden trup, tym razem ostrze weszło przez bark i wyszło pod ręką z drugiej strony ciała. Naturianin celował w głowę, jednak kolejna rana spowodowała, że ostrze osunęło się w dół. Odwrócił się i wykonał ostatni cios, który zabił ostatnią iluzję.

Oczy mężczyzny przestały świecić. Szał uszedł z niego tak szybko, jak się pojawił. Centaur dopiero teraz zorientował się, że iluzje zadawały mu prawdziwe rany i, że jest ich kilka. Poczuł też zmęczenie, które zawsze ogarnia go po tym, jak staje się normalny. Ruszył lekkim biegiem w stronę, w którą pobiegły Tatiel i Nadeya. Był zmęczony i ranny, nie spodziewał się, że walka z jednym przeciwnikiem przerodzi się w coś takiego. Halabardę nadal trzymał w ręku, nie mógł mieć pewności co do tego, że nie czeka go jeszcze jedna walka, którą będzie musiał stoczyć z ludźmi, którzy mogli dotrzeć do jego "towarzyszek".
Odnalazł je dość szybko, bo gnały prosto przed siebie i nie zmieniły kierunku. Zauważył trupy i ranną Tatiel. Spojrzał na Nadeyę i wyglądało na to, że nic jej nie jest.
        - Żyjecie... Dobrze... - odezwał się do nich, a zmęczenie bijące z jego głosu było, aż za dobrze wyczuwalne.
        - Ten mag... Tchórz... Wysłał do walki iluzje... Dużo iluzji... - dodał po chwili, podchodząc bliżej.
Usiadł w końcu na ziemi, a po chwili przewrócił się na bok, tak żeby ranna noga nie dotykała ziemi. Grot włóczni nadal tkwił w jego ramieniu, a rany na boku krwawiły.
        - Znasz magię... Możesz mi pomóc z ranami? - zapytał, spoglądając na jasnowłosą centaurzycę.
Awatar użytkownika
Wiladye
Szukający drogi
Posty: 33
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Centaur
Profesje: Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Wiladye »

Leżąca Wiladye z zaskoczeniem przyglądała się mężczyźnie, którego gardło przecięte zostało w owalu, niczym naszyjnik z krwi. Strumienie cieczy spływały po jego gardle kierując się w stronę klatki piersiowej, a gałki oczne stały się niemalże białe, gdy tęczówka napastnika skierowała się ku górze. To była szybka i bezbolesna śmierć. Ciemnowłosej było trochę szkoda, że nie cierpiał bardziej, ale widząc jeszcze kilku podobnie poranionych gości jakoś poczuła większe zadowolenie. Ludzie zaczęli uciekać w popłochu, a młódka była w stanie śmiać się wyrażając swoje szczęście, jednak powstrzymała się. Głównie dlatego, że gdy chciała zebrać się gwałtownym ruchem na równe kopyta zapiekła ją rana. Syknęła i dopiero po chwili o wiele ostrożniej wstała.
-No nieźle! Nie spodziewałam się po tobie takich sztuczek! – pochwaliła siostrę Wil. Nawet podeszła i poklepała ją po ramieniu, jakby była jej kompanem podczas wielkiej wojny.
W tedy zauważyła kopytnego, który zdyszany wparował spomiędzy zarośli. Oj, on to się chyba dwa razy bardziej namachał tym halaczymśtam niż nakopała się Wiladye.
-Nessus! – jęknęła podbiegając do rannego i od razu przy nim przyklęknęła. Zacisnęła powieki, bo znowu sama zapomniała o swojej ranie, a łzy bólu nagromadziły się w kącikach jej oczu.
Sama szybko spojrzała na ranę i gdyby trzeba było to z pewnością by się zajęła grotem, o ile by musiała. Jednak Nadeya dysponowała nieco większym doświadczeniem, które mogłby w sposób bezproblematyczny przynieść ukojenie oraz stan błogiego spokoju bez narażania innych tkanek wokół - krótko mówiąc używała magii do leczenia. Dobrze, że właśnie tak było, bo niechaj Prasmok ma w opiece tego kogo chciałaby wyleczyć Wiladye. Czasem zdarzyło się jej pomylić niektóre chwasty i zielsko z innym, albo źle zapamiętać działanie danej rośliny.
Tak więc ciemnowłosa posłusznie oddała centaura w ręce uszatej, a sama Wil tylko przyglądała się mężczyźnie. Co jakiś czas spoglądała także na swoją ranę, którą obmył deszcz. Wiedziała doskonale, że Nadeya mogłaby ją uleczyć, ale wykorzystała zbyt dużo energii na tych atakujących cweli, a Nessus zdecydowanie bardziej potrzebował pomocy.
Tatiel rozglądała się po okolicy słuchając dźwięku natury. Pierwszy raz od bardzo dawna brwi dziewczyny wyrażały zmartwienie. Sytuacja nie była najlepsza. Nie mogą walczyć w nieskończoność, szczególnie, że już teraz niemalże wypluła płuca kopiąc wszystko dookoła. Napastników było więcej i chociaż chciałaby wdać się w dyskusję co, gdzie i jak, to nie było na to czasu. Gdy Nessus zostanie wyleczony oni będą musieli coś zrobić.
- Oni tu wrócą… - szepnęła dosyć słyszalnie, jakby z jednej strony myślała na głos, a z drugiej chciała się podzielić myślą między innymi towarzyszami.
- Nie możemy tutaj zostać. Możemy ich ciachać i ciachać w nieskończoność, ale jeżeli ich jest tak mnóstwo to w końcu nas wykończą. Szkoda, że te stwory z lasu nie mogą ich zeżreć! – zirytowała się centaurzyca, ale na koniec westchnęła strapiona sytuacją.
-Co zrobimy?... –szepnęła opuszczając delikatnie głowę w niepewności.
Awatar użytkownika
Nadeya
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 57
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Centaur
Profesje: Włóczęga
Uwagi administracji: Użytkowniczka ma prawo posiadać w sumie 10 kont, z czego jeden slot, jest slotem dodatkowym, otrzymanym jako nagroda, za długie i sumienne wykonywanie pracy moderatora.
Kontakt:

Post autor: Nadeya »

W czasie gdy Nessus zawzięcie walczył, był także obserwowany z oddali przez sprawcę iluzji, owy czarownik zrobił wszystko by naturianin nie mógł go odnaleźć w tym zamaskowanie aury, obecnie był ciekawy, jakie pokłady sił posiada ten, jego zdaniem, dziwoląg. Dlatego dał mu wycisk, ale nie planował go zabić.

- Hmm… To chyba na tyle… - stwierdził w myślach tajemniczy mężczyzna i rozpoczął odwrót, nie, nie bał się naturianina, po prostu miał swój plan, który zakładał na chwilę obecną wycofanie swojej armii.

Wiedział, że Nessus jest poważnie ranny, ale pamiętał także, jaką magią włada Nadeya i to, że zdoła go uleczyć.

Tymczasem nieco dalej jasnowłosa z pomocą magii mordowała napastników, wzbudzając tym samym podziw u swej młodszej siostry.

- Dzięki… - uśmiechnęła się lekko – Właściwie nie spodziewałam się, że będę używać tej magii to zabijania ludzi… - powiedziała, mając wyrzuty sumienia.

Wcześniej była zmuszona do wywoływania mutacji, by w cyrku było więcej dziwadeł, a przez to przecież cierpieli niewinni, a teraz tylu zabiła i nawet się nie wahała. Dziewczyna skrycie zaczęła się obawiać tego, co z nią się dzieje, wcześniej nawet chciała skrzywdzić jej centaurzych towarzyszy, pamiętała to aczkolwiek tylko jak przez mgłę. Jakby się podzieliła na dwie osoby...
Tymczasem centaur dotarł już do dziewczyn. Uszata zakryła usta dłonią w geście zmartwienia, gdy tylko spostrzegła rany na ciele jej towarzysza. Skutecznie odwróciło to uwagę od jej własnych zmartwień.

- O rety… Co tam się wydarzyło? – spytała troskliwie.

Tatiel klęknęła przy centaurze, Nadeya widziała, iż oboje potrzebują pomocy, ale była taka zmęczona, musiała ocenić, kto jest w gorszej sytuacji. Szybko zdecydowała i skupiła się na ranach Nessusa. Zaczęły się one goić, a ból ustawał. Jasnowłosa była wykończona tak wielokrotnym użyciem magii, pierwszy raz jej się zdarzyło takie coś. No ale może dzięki temu szybciej zdobędzie wprawę.

- Wybacz Tatiel, ale potrzebuje chwili odpoczynku nim będę mogła i ciebie uleczyć… - stwierdziła bezradnie centaurzyca.

Gdy usłyszała jak Wiladye mówi, że wrócą przez głowę królikouchej przebiegł szereg wspomnień z lat spędzonych w niewoli u tych barbarzyńców. W każdym razie to i owo wiedziała, a już na pewno, że pół zwierzęce istoty są dla nich cenne niczym diamenty.

- Wrócą. To jest pewne… I nie będą chcieli odpuścić, jesteśmy dla nich zbyt smakowitym kąskiem a ich przywódca… On jest sprytny, nie jest tchórzem, on teraz… tylko testował jak silni jesteśmy, następnym razem uderzy z podwojoną siłą… - mówiła z niepokojem – Myślę, że powinniśmy się udać poza Mroczną Puszcze, może…a… wiem, że to szalone, ale… Dolina Umarłych. Jeśli będziemy w trójke może uda nam się dojść do Rododendroni, może oni tak łatwo by się nie rzucili w pogoń akurat przez takie miejsce… Co wy na to?
Awatar użytkownika
Nessus
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 50
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Centaur
Profesje: Wojownik , Wędrowiec , Łowca
Kontakt:

Post autor: Nessus »

Nessus dopiero teraz lepiej przyjrzał się zwłokom mężczyzn, którzy zaatakowali Tatiel i Nadeyę. Rany, które mógł dostrzec na ich ciałach z miejsca, w którym się znajdował, nie wyglądały na takie, które mogłaby zadać ciemnowłosa naturianka przy pomocy kija lub podobnej broni. Wyglądały na zadane ostrzem lub magią, a patrząc na to, że Nadeya była magicznie uzdolniona, to ona mogła być sprawczynią śmierci tej grupy.
Kolejną rzeczą, którą zauważył był fakt, że Tatiel również jest ranna. Co prawda, na jego ciele znajdowało się więcej ran, w dodatku był zmęczony po tym, jak skorzystał z mocy Szału, co skutkowało wolniejszą regeneracją, jednak miał nadzieję na to, że jasnowłosa ma w sobie wystarczająco mocy na to, aby uleczyć zarówno jego, jak i ranną centaurzycę.
        - Ten mag, który jest ich przywódcą, zaczął przywoływać iluzje samego siebie, jednak z różnymi uzbrojeniem. Nie wiem, ile ich przyzwał, jednak rany zadawane przez iluzje okazały się jak najbardziej prawdziwe — odpowiedział chwilę po tym, gdy poczuł w swoim ciele magię i to, że jego rany zaczynają się zasklepiać, a ciało regenerować.
        - Wydawało mi się, że mag uciekł, gdy zajął mnie walką ze swoimi tworami magicznymi — dodał po chwili. Naprawdę chciałby stanąć twarzą w twarz tym osobnikiem i stoczyć z nim prawdziwą walkę, jeden na jednego. Co z tego, że jego rany są prawdziwe, skoro i tak walczył z iluzjami, które zranione tak, że normalna osoba zginęłaby albo została poważnie ranna, po prostu znikały.

Naturianin poczuł moment, w którym magia zaczęła opuszczać jego ciało, co oznaczało, że Nadeya wyleczyła go. Dopiero teraz uważniej przyjrzał się Tatiel, która wcześniej uklękła przy nim. Czuł się lepiej i, co prawda, nie znał magii leczniczej, jednak wiedział co nieco na temat medycyny i potrafił opatrzyć ranę, więc postanowił, że zrobi dla ciemnowłosej chociaż tyle.
        - Pozwól mi zając się tą raną. Nie znam magii, którą włada Nadeya, jednak potrafię założyć opatrunek na ranę i mam maść ziołową, która spowoduje, że krwotok szybciej ustanie — powiedział i złapał Tatiel za dłoń, a później uniósł ją ku górze tak, aby jej klatka piersiowa wyprostowała się, a on mógł dobrze przyjrzeć się ranie. Nie spodziewał się sprzeciwów z jej strony.
        - Nie opuszczaj ręki — powiedział do niej i sięgnął do swojej torby, z której wyciągnął bandaż i drewniane, okrągłe pudełeczko, które otwierało się od góry, jak niewielka i okrągła skrzynia.
Deszczowa woda obmyła ranę, więc wystarczyło nałożyć maść i od razu zabandażować. Nessus otworzył pudełeczko i na dwa palce nabrał mazi w kolorze jasnej zieleni, a później rozsmarował ją wokół rany. Zamknął pudełeczko i sięgnął po bandaż, który owinął wokół całego brzucha Tetiel tak, żeby opatrunek zakrył całą ranę i nie przeciekał. Na sam koniec, wzrokowo, sprawdził, jak to wszystko wygląda, przy okazji schował maść z powrotem do torby.
        - Gotowe — oznajmił na sam koniec i uśmiechnął się do niej lekko, krótko i samymi ustami.

Spojrzał na jasnowłosą, gdy zaproponowała udanie się do Doliny Umarłych.
        - Jesteś tego pewna? Dolina Umarłych to naprawdę niegościnne miejsce... Z jednej strony, może tam na nas czyhać wiele niebezpieczeństw, z drugiej... wydaje mi się, że ten mag musiałby być naprawdę głupi, aby kontynuować pościg w takim miejscu — podzielił się swoimi przypuszczeniami z towarzyszkami.
        - Jestem nieco zmęczony walką, jednak nie jestem ranny, w razie czego znowu stanę w waszej obronie — oznajmił na sam koniec, tym samym zgadzając się z pomysłem udania się do tak niegościnnego i niebezpiecznego regionu, którym jest Dolina Umarłych.
Awatar użytkownika
Wiladye
Szukający drogi
Posty: 33
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Centaur
Profesje: Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Wiladye »

-Magia… - prychnęła z pretensją – Magia nie służy tylko do leczenia w momencie, gdy stado uzbrojonych palantów wyskakuje na Ciebie z bronią! Dobrze im tak wszystkim! Chcą mordować więc niech się pogodzą z faktem, że sami są skazani na mordowanie. - Ostro zakończyła Wiladye, bo dla niej rzeczy w większości były proste, jak drut. Nawet w momencie skomplikowania sytuacji, ona niekoniecznie dostrzegłaby jej zawiłości, a wręcz zdołała wszystko naprostować. Oczywiście wedle własnego uznania i odpowiedniego usprawiedliwienia, a tutaj i teraz wcale nie miała się z czego tłumaczyć.
-Zdolna z ciebie kopytna i to się liczy!
Pochwaliła Nadeyę, co nie było typowym zachowaniem u Wil, ale skoro mieli razem przetrwać to ta blondi musiała się zebrać do kupy.
Na całe szczęście uszata nie narzekała, nie jojczyła i, co najważniejsze, nie umierała więc była zdolna uleczyć Nessusa. Młódka oczywiście wlepiała ślepia w niego, jak i w jego rany, które zaczęły tak szybko znikać!
-Woooow… - obserwowała działanie magii z niekrytym zachwytem, ale i też śmiało przyglądała się mięśniom centaura. Była to odrobinę bezczelne ze strony Tatiel, ale po jej charakterze każdy mógł się tego spodziewać, a kto wie, może jej nowe towarzystwo już się do tego przyzwyczaiło?
Idąc więc dalszą częścią domysłów, niełatwo byłoby brązowowłosej odmówić pomocy od tegoż konkretnego samca. Początkowo jednakże była w niemałym szoku, jakby wyświadczył jej przysługę życia. Piwne oczy skupiły się na jego osobie, a brwi wygięły w zaciekawieniu. Automatycznie i posłusznie podała mu rękę, ale dopiero gdy poczuła ścisk jego dłoni wzbudziło się w niej coś… nienaturalnego. Serce dziewczyny zacisnęło się, a gardło momentalnie uschnięte nie pozwoliło jej nic początkowo powiedzieć. Nic więc się nie odzywała, a gdy dotknął kobieco-końskiego ciała wzdrygnęła się.
Wiladye spuściła łeb nerwowo zaczepiając palcami końcówki włosów, gdy ten praktykował jakieś magiczne rzeczy, podobne do tych, które wyprawiała jej przybrana siostra Korri. W centaurzycy szybko zbudziło się poczucie kompleksu na temat swojego zada, chociaż była wśród swoich. Nie chciała wiedzieć co sobie pomyślał ten kopytny wojownik. Ona nie miała hala…czegoś tam, ani zbroi tylko okropną, końską, wielką dupę!
Jeszcze gorsze moment nastał, gdy mężczyzna się do niej uśmiechnął. Zdenerwowana nieprostą sytuacją Tatiel zdołała tylko odburknąć proste „Dzięki” i odwrócić zakłopotany wzrok na las. Na całe szczęście temat się zmienił, a Wiladye na nowo mogła wybuchnąć wulkanem mobilizacji.
- Sądzę, że to genialny pomysł! – zerwała się nagłym głosem cantaurzyca – O ile mag może być na tyle głupi by za nami ruszyć to tak ta banda patałachów będzie srała w portki by tam zajść, hah! – nie oszczędzała się w słowach dziewczyna.
- Hej Nadi, wiem, że padasz z sił… Aczkolwiek też nie możemy zostać w tym samym miejscu. Za łatwo nas znajdą, ale spójrzcie! Zapada już taki zmrok, możemy się skierować, oooo tam! – wskazała drogę palcem – Tam jest tak strasznie ciemno, chyba jakieś wzgórze się zaczyna z drzewami. Może będzie kilka oberwanych drzew, gdzie będzie można się schronić. Odpoczniemy i ruszymy jeszcze przed rankiem dnia następnego. – Zaproponowała.
- A właściwie… to co to ta Dolina Umarłych? Brzmi trochę strasznie! A Rododen…drodonia to też jakoś tak potężnie brzmi! Chyba jakieś królestwo jeżeli dobrze pamiętam? Nigdy jeszcze nie byłam w tych okolicach! - przyznała entuzjastycznie Wil.
Awatar użytkownika
Nadeya
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 57
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Centaur
Profesje: Włóczęga
Uwagi administracji: Użytkowniczka ma prawo posiadać w sumie 10 kont, z czego jeden slot, jest slotem dodatkowym, otrzymanym jako nagroda, za długie i sumienne wykonywanie pracy moderatora.
Kontakt:

Post autor: Nadeya »

Zapał i zawziętość Tatiel nieco rozbawił królikouchą. Nawet lekko się zarumieniła, słysząc pochwałę od ciemnowłosej. Podziękowała nieco speszona. Zaczerwienienie na jej twarzy nasiliło się, gdy tylko usłyszała zachwyt siostry podczas leczenia ich towarzysza. Zaśmiała się w myślach, widząc, iż Wiladye już nie tylko czarom się przygląda, ale samemu mężczyźnie.
Nadeya uśmiechnęła się do Nessusa widząc, iż jej czary pomogły zagoić się ranom, które zadano mu w walce. Tamten mag był sprytny, naturianka to wiedziała, tak jak to, że nie są bezpieczni, dlatego cicho westchnęła. Nie miała zamiaru wracać za kratki. Cenatury to odmienna rasa…ale żeby zaraz dziwadła?

- To magia życia Nessusie – wyjaśniła centaurzyca – Widzę, że się na tym znasz… na tym i na walce… kto cię uczył? Gdyby centaury z mojego klanu tak umiały… - ostatnie zdanie wypowiedziała szeptem. Zacisnęła delikatnie swą drobną dłoń. Tym razem zdołała się powstrzymać od jakiegokolwiek wybuchu emocjonalnego.

Widziała jak centaur chwyta Tatiel za rękę i znów naszły ją wspomnienia, mama i tato. Razem z Wiladye miały wspaniałych rodziców, którzy pewnie teraz już śpią wiecznym snem… Nadeya otrząsnęła się z natłoku myśli, musiała w końcu być czujna. Oni sobie nawet nie zdawali sprawy z powagi sytuacji… Skoro łapali tyle różnych i dość silnych… dziwadeł to trójka centaurów… co to dla nich.

- Co to za maść? – zdziwiła się Nadeya będąca w ciszy uradowana, że może dać myślom zająć się czymś innym, bo te jakby zaczynały żyć własnym życiem, ciągle tylko o jednym. W międzyczasie przyglądała się reakcjom Wiladye na działania centaura. Wydawała się zdenerwowana, może onieśmielona, czyżby pierwszy krok do zauroczenia?

Gdy zaś padło pytanie o dolinę umarłych, nastała chwila ciszy, po namyśle jasnowłosa z całkowicie poważną miną zwróciła się do mężczyzny.

- Tak, wiem, że jest niebezpieczna. Mag też to wie… to nam da nad nim przewagę. Nie chciałabym… byście zostali jego więźniami… wiem… z własnego doświadczenia, że potrafi być okrutny – mimowolnie spojrzała na wciąż nieco widoczne ślady łańcuchów przy swych kopytkach. Ucieszyła się, słysząc, że centaur się zgadza – Będziemy bardzo wdzięczne – na jej twarzy zagościł uśmiech.

Humor Nadeyi polepszył się znacznie, gdy usłyszała w pełni zmobilizowaną do działania Tatiel, cóż za żywiołowa osóbka, strasznie przypominała jasnowłosej młodszą siostrę. Dlatego przypatrywała się jej z czymś w rodzaju tęsknoty wymalowanej na twarzy. Do propozycji ciemnowłosej Nadey podeszła bardzo pozytywnie, czyli mówiąc wprost, zgodziła się.

- Dolina Umarłych… z tego, co wiem i co sama nazwa mówi można tam się natknąć na byty… niezbyt żywe lub do nich dołączyć. O Rododendronii… prócz samej nazwy nie wiem nic – rozłożyła bezradnie ręce.

Tak też cała trójka ruszyła w stronę wskazaną przez ciemnowłosą naturiankę. Co chwile dało się słyszeć chlupnięcia kałuż, w których co chwile lądowały czyjeś kopyta. Zresztą wszędzie znajdowało się mnóstwo błota. Nastała chwila ciszy, przez co Nadey mogła nasłuchiwać, czy przypadkiem nie nadchodzi jakieś zagrożenie. Miała niezwykły słuch, aczkolwiek każdy szelest czy złamanie gałęzi zwracało jej uwagę, co na dłuższą metę okazało się dość męczące. Dodatkowo wędrówka stawała się coraz bardziej nużąca, wszędzie drzewa, drzewa, pies, więcej drzew… Chwileczkę, pies?!

- Spójrzcie! – przy jednym z drzew siedział mały czarnobiały szczeniak, skulony i drżący z zimna, blondynka natychmiast pokłusowała do niego. Wzięła na ręce – Ja go znam! – odwróciła się i teraz jej towarzysze mogli ujrzeć, iż posiadał królicze uszy podobnie jak Nadeya, a także ogon prawie jak u konia, tyle że znacznie krótszy i pomarańczowobiały – Pamiętam, jak nie tak dawno, kazali mi zrobić tego pieska podobnego mi, by ze mną występował… jednak cwaniak po moich czarach zwiał – przytuliła szczeniaczka.
Awatar użytkownika
Nessus
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 50
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Centaur
Profesje: Wojownik , Wędrowiec , Łowca
Kontakt:

Post autor: Nessus »

Spojrzał na Nateyę, gdy zapytała go o osobę, która nauczyła go tego, co umie i wie on teraz.
        - Ojciec i inni wojownicy z mojego klanu. O magii też uczył mnie centaur z mojego klanu, ich nazywamy Szamanami — odpowiedział po chwili. Odsunął wspomnienia na bok, gdy przypomniał sobie, że Wiladye również jest ranna, a Nadeyi nie wystarczyło energii na to, żeby zająć się ranami jego i jej. Postanowił, że w sposób niemagiczny zajmie się raną centaurzycy, w końcu posiada odpowiednią wiedzę, a także bandaże i maści.
        - Ziołowa... Nie wyjawię ci jej konkretnego składu, bo jest to specjalna receptura mojego klanu, którą znają tylko Złotoocy — odparł, nie przerywając opatrywania rany na ciele Tatiel. W jego głosie można było doszukać się czegoś, co mówiło, że gdyby nie to, to możliwe, że zdradziłby jej składniki do stworzenia takiej maści, gdyż była ona naprawdę przydatna, między innymi w sytuacjach, które były zbliżone do tej, w której znajdują się aktualnie. Nie widział twarzy naturianki, więc nie mógł z niej nic odczytać, jednak jej ruchy, które zaobserwował, podpowiadały mu, że Wiladye może być zdenerwowana lub onieśmielona tym wszystkim. Postanowił się tym nie przejmować w żaden sposób i dokończyć to, co zaczął. Na sam koniec oznajmił jej, że opatrunek jest gotowy.
        - Proszę... - odparł, jednak nie zmierzył się z nią wzrokiem, gdyż kobieta od razu odwróciła głowę w stronę lasu i zaczęła się mu przyglądać. Przez chwilę nawet zastanawiał się nad tym, co mogłoby być powodem tego, że tak nagle spojrzała w inną stronę... może miał coś na twarzy? Zaschnięte błoto lub krew z ostatniego starcia z bandytami, które odbyło się jeszcze przed tym, jak spotkał te dwie centaurzyce? Nie wiedział, jednak nie miał też zamiaru pytać, a poza tym wydawało mu się, że jedna z nich uprzedziłaby go, gdyby na jego policzku lub czole zalegała zaschnięta krew.

        - Chcąc nie chcąc, siedzę w tym razem z wami, więc powinniśmy trzymać się razem. Dlatego też wyruszę z wami do Doliny Umarłych — powiedział po chwili i też się uśmiechnął, nie chciał brzmieć zbyt poważnie i tak, jakby ich spotkanie obarczał winą za to, że musiał walczyć z magiem, jego iluzjami i w konsekwencji doznać ran. Chciałby dorwać tego maga i zakończyć jego życie.
        - Dolina Umarłych to naprawdę niebezpieczne i niegościnne miejsce. To prawda, że można tam spotkać byty nieżywe i niematerialne, jednak jakieś istoty żywe również ją zamieszkują... Cóż, w tamte rejony zapuszczają się tylko naprawdę zdesperowani ludzie i tacy, którzy chcą sprawdzić swoje umiejętności przetrwania i swoją wolę — wypowiedział to chwilę po tym, jak na pytanie Tatiel odpowiedziała Nadeya, chociaż wydawało mu się, że pierwsze zdanie powinno w zupełności wystarczyć, żeby opisać miejsce, w którym niebawem się znajdą.
Ruszyli w stronę, którą wskazała ciemnowłosa i prawdopodobnie była to droga, którą dotrą na teren Doliny Umarłych. Nessus zabezpieczył halabardę na specjalnym uchwycie, który znajdował się na boku jego końskiego ciała, jednak lewa dłoń centaura cały czas spoczywała w okolicy rękojeści broni, aby, w razie czego, mógł po nią szybko sięgnąć. Nie rozmawiali ze sobą, a ciszę przerywały chlupnięcia kałuż, w których, co jakiś czas, zanurzało się kopyto jego albo jego towarzyszek. Centaur cały czas nasłuchiwał i rozglądał się, w razie czego chciał dostrzec zagrożenie, zanim będzie za późno. Myślał nawet na tym, żeby się odezwać, a gdy już chciał to zrobić, Nadeya skierowała ich wzrok na jedno z drzew, a dokładniej na zwierzę, które pod nim siedziało. Nie musiała mówić, że zna psiaka, którego tam dostrzegła, bo było to widać w sposobie, w którym do niego pokłusowała i wzięła go na ręce.
        - Wygląda na to, że mały rusza razem z nami — odparł i nawet uśmiechnął się lekko.
        - Nadałaś mu jakieś imię? — zapytał po chwili.
Awatar użytkownika
Wiladye
Szukający drogi
Posty: 33
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Centaur
Profesje: Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Wiladye »

Podczas wędrówki Wiladye, w przeciwieństwie do wszystkich, cały czas myślała o tym by zacząć jakiś temat do rozmów. Nieważne, że dookoła czyhały żywe trupy, błotne stwory, siekające skrzydłami nietoperze, jej w głowie był tylko młodzieńcze fascynacje.
Pragnęła z całych sił zagadać Nessusa, ale jak na złość cały czas brakowało jej odwagi. Kilkukrotnie nabrała wdechu i naburmuszyła policzki, ale z ust wyleciał jedynie świst powietrza. Poza tym, Wil nie była uzdolniona w niesamowity słuch, a co do możliwości Nadeyi nie miała wątpliwości. Dla młódki takowe fakty były po prostu faktami, ba! Wręcz talentem! Skoro ma takie uszy to niech korzysta! A ona? Ona ma tylko wielką, końską dupę.
Mina brązowowłosej zrzedła i już całkowicie straciła chęci na zaczepne teksty w stronę wędrującego z nimi mężczyzny. Nie umiała nawet spojrzeć w jego stronę, to było coś wspaniałego, a zarazem paskudnego. Na zmianę to przechodziły ją dreszcze, a także rzuty gorąca. Była wyjątkowo zdenerwowana, spięta, nie rozumiała co się z nią dzieje, dlaczego Nessus wywołuje w niej tyle skrajnych emocji, a przecież jedyne co robi to idzie. I tak dostojnie wygląda z ta bronią, i tak kroczy zdecydowanie po tym błocie…i…
„O matko naturo!” zająkała się w myślach Wil, gdy uświadomiła sobie jak bardzo zaczynają buzować w niej hormony.
Z tej całej scenerii „dramaturgii” wyrwała ją krzycząca Nadeya. Młódka przeniosła wzrok we wskazane miejsce i zobaczyła… coś. Tak, to zasługiwało na takie określenie, bo właściwie nie wiedziała czym to było. Pierwsza myśl jaka jej wpadła do głowy to bagienne stworzenie tego miejsca, ale to by oznaczała, że i Nadi pochodzi z tego samego rejonu, a to akurat było niemożliwością. Ma jakieś dziwne pupile ta dziewczyna.
- O. – zauważyła z naciąganym zadowolenie Tatiel.
- A co to właściwie jest? – spytała drapiąc się po głowie, ale odpowiedź szybko uzyskała od pisku i szczeknięcia szalenie szczęśliwego szczeniaczka.
- A…. piesek! No heja mały mutancie! – pogłaskała pupila przy wcześniejszym zbliżeniu się do jasnowłosej. – Jesteś przesłodki wiesz? Tak słodki jak miodek! Normalnie aż chce się ciebie polizać! – aż nadmiernie pieściła szczenię za uszkiem, po mordce i wszędzie gdzie miała tylko dostęp, a porównanie była dla Wiladye bardzo trafne. Kto się nie pokusił kiedyś na dotknięcie takiego świeżego, spływającego po korze miodu? Sama pychota!
-Ej chwila, skoro on tu jest… to może jest tu więcej twoich towarzyszy co? Właściwie…jak to się stało, że się tu znalazłaś? Uciekłaś tylko ty, czy cała wasza zgraja?
Awatar użytkownika
Nadeya
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 57
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Centaur
Profesje: Włóczęga
Uwagi administracji: Użytkowniczka ma prawo posiadać w sumie 10 kont, z czego jeden slot, jest slotem dodatkowym, otrzymanym jako nagroda, za długie i sumienne wykonywanie pracy moderatora.
Kontakt:

Post autor: Nadeya »

Nadeya nieco posmutniała słysząc słowa Nessusa. Wspomnienia wracały na każdym kroku, w cyrku myślała głównie o tym, jak uciec a teraz ból tamtych lat nie był przyćmiewany przez inne sprawy. Westchnęła.

- Mój tato był szamanem… trochę mnie uczył magii… - powiedziała z trudem. Wiedziała, że teraz z pewnością nie żyje i już go nigdy nie zobaczy – Rozumiem – stwierdziła, gdy centaur postanowił jej nie wyjawiać składu tej leczniczej maści, najważniejsze przecież byłoby działała.

Całą trójką ruszyli ku Dolinie Umarłych. Naturianka cieszyła się w głębi duszy, że nie jest sama, jak przez te ostatnie kilka lat, mogła normalnie rozmawiać nie bojąc się, że za jak nie ugryzie się w język to dostanie jakąś bolesną kare. I jeszcze nagle pojawił się ten piesek, centaurzyca bardzo się ucieszyła, w sumie zawsze chciała mieć zwierzątko.

- No pewnie, nie zostawiłabym go tu samego… Biedak pewnie jest głodny… - westchnęła, bo sama była trochę głodna a kompletnie nic nie miała – Imię? Uhm… W sumie żadnego nie ma… - zamyśliła się – Może nazwę go… Łatek? –powiedziała pierwsze, co jej przyszło do głowy.

Naturianka nie zdążyła odpowiedzieć Tatiel czym jest owo stworzonko, ponieważ samosię zdradziło wesołym szczekaniem. Piesek merdał ogonem, piszczał i lizał każde ręce w jego otoczeniu, zarówno te głaszczące, jak i te trzymające. Jasnowłosa zachichotała, widząc zachowanie szczeniaka, podobnie jak Wiladye nie mogła się powstrzymać od głaskania takiego uroczego malucha.

- No…uciekłam tylko ja, a to, że on się tu dostał, to był czysty przypadek, zobaczył królika i za nim pogonił, uciekając tym samym przed życiem w niewoli… To było dwa, trzy dni przed moją ucieczką… Więcej takich stworków ani moich znajomych raczej tu nie będzie… pewnie poprawili zabezpieczenia po mojej ucieczce, znając życie…

Przed nimi coraz lepiej widoczne było dość mrocznie wyglądające wzgórze. Piesek siedział wygodnie na grzbiecie Nadeyi. Wszystko było w porządku, ale niespodziewanie zrobiło się nieprzyjemnie zimno. Wszystkich ogarnęło niepokojące uczucie czyjejś obecności.

- Też to czujecie? Może powinniśmy przyśpieszyć?

Szczeniaczek dotychczas wesoły zaczął popiskiwać i chować ogon pod siebie wtulając się w plecy Nadeyi i kryjąc między jej długimi włosami. Gdy szli dalej, wszystko to się nasilało, dodatkowo ciągle słychać było trzask łamanych gałęzi. I z pewnością odpowiedzialności za owe hałasy nie ponosił żadna osoba z trójki naturian, ponieważ dźwięki dobiegały jakby bardziej tak z tyłu lub gdzieś z boku.
Na szczęście w oddali malowała się jakaś grota przy wzgórzu, można się w niej ukryć, byle tylko nikt jej nie zamieszkiwał, a w tych terenach lepiej wystrzegać się jakichkolwiek mieszkańców.
Awatar użytkownika
Nessus
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 50
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Centaur
Profesje: Wojownik , Wędrowiec , Łowca
Kontakt:

Post autor: Nessus »

Nie powinni się zatrzymywać, a nawet jeśli już, to jak najkrócej stać w miejscu. Nie chodziło wyłącznie o to, że istniała możliwość, iż są ścigani, chodziło o to, że sam rejon Mrocznej Puszczy nie jest przyjaznym miejscem dla kogokolwiek, nie licząc stworzeń, które żyją na tych terenach. Oczywiście, jeśli uda im się znaleźć jakieś schronienie, najlepiej w postaci jaskini, to będą mogli się zatrzymać i odpocząć, jednak centaur uważał, że nawet wtedy powinni ustalić system wart, aby nie dać się zaskoczyć żadnemu, nawet najmniejszemu, zagrożeniu. Na razie, nie miał zamiaru poruszać tego tematu, jednak zrobi to, gdy już znajdą schronienie, o ile w ogóle jakieś znajdą.
Centaurzyce swą uwagę przykuły do czworonoga z długimi uszami, podobnymi do tych, które ma Nadaya, Nessus tylko spojrzał na zwierzę, uśmiechnął się lekko i zaczął obserwować okolicę. Nie chciał, żeby ktoś lub coś ich zaskoczyło, wolał być gotowy do obrony. Nie odpowiedział nic na propozycję imienia dla pieska, którą podała jasnowłosa, w końcu to ona będzie opiekowała się tym stworzeniem, więc może mu nadać imię, które wydaje jej się dla niego dobre.

        - Chyba dobrze, że na niego trafiliśmy... Mógłby sobie nie poradzić w tym miejscu — odezwał się po chwili. Nie przeszkadzało mu towarzystwo uszatego pieska w ich grupie, tylko żeby potrafił zachować się cicho, gdy sytuacja będzie tego wymagać, bo inaczej mógłby zdradzić ich położenie albo miejsce, w którym się ukrywają.
Centaur miał też nadzieję, że piesek nie ucieknie przestraszony, gdy w końcu dotrą do Dolny Umarłych, bo podejrzewał, że Nadeya nie będzie chciała iść dalej bez niego i wtedy będą musieli go poszukać, zanim wyruszą dalej.
Poczuł falę zimna, na początku wydawało mu się, że był to wiatr, jednak nie słyszał żadnego szumu, a roślinność nie poruszała się, co zawsze miało miejsce, gdy wiał wiatr, nawet najlżejszy.
        - Tak... Myślę, że powinniśmy przyspieszyć — zgodził się z propozycją jasnowłosej naturianki.
Nieprzyjemne rzeczy zaczęły się nasilać i, oprócz uczucia zimna, trójce centaurów towarzyszył też odgłos łamanych gałęzi, a lokalizacja dźwięku sprawiała, że wszyscy mogli mieć wrażenie, iż ktoś lub coś podąża ich śladem. Mógł to być jeden z ludzi czarownika, któremu uciekła Nadeya, mógł to być jakiś mieszkaniec Mrocznej Puszczy, Nessus musiałby się zatrzymać, aby się tego dowiedzieć, a wolał tego nie robić.

        - Możemy ukryć się w tej grocie i chwilę odpocząć... Mam przeczucie, że jest pusta — powiedział, dłonią wskazując na otwór w zboczu wzgórza, do którego cały czas się zbliżali.
        - Powinienem mieć też trochę zapasów, więc będziemy mogli też coś zjeść — dodał po chwili. Zawsze nosił ze sobą jedzenie, zwłaszcza gdy wiedział, że czeka go dłuższa podróż, a ta, w którą wyruszył ostatnio i w jej trakcie natknął się na swoje towarzyszki, zdecydowanie należała do tych długich.
        - Dobrym pomysłem może być też rozpalenie ogniska — rzucił na sam koniec. Wyszedł na przód, a naturianki zostawił kilka kroków za sobą, jeśli coś zamieszkiwało jaskinię i ich wyczuje, to najpierw rzuci się na niego, a nie na nie.
Awatar użytkownika
Wiladye
Szukający drogi
Posty: 33
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Centaur
Profesje: Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Wiladye »

Jeżeli coś miało zamiar zamieszkiwać tę jaskinię to Wiladye nie miała zamiaru tego zabijać. Były ku temu dwa powody. Pierwszy był taki, że nie chciało się jej znowu walczyć. Trochę piekła ją rana, trochę bolały nogi, ale najbardziej nie chciała ruszyć do boju z powodu najzwyczajniejszego lenistwa. Drugi aspekt był nieco bardziej moralny. Skoro mieszkał sobie tutaj jakiś potwór to znaczy, że to był jego dom, a zakłócanie takiego porządku jest po prostu nie fair. Później się dziwią, że ktoś ginie w niby to bohaterskiej walce. Zupełnie jak rycerze, którzy pragną wykurzyć smoka z jego terenu. Fakt faktem, czasem te przerośnięte godziny same sobie na to zasłużą, bo… bo przylecą i zajmą teren, ale są też takie żyjące wiele lat w błogim spokoju, a wojownicy ubijają je z powodu mody oraz prestiżu jaki się osiągnie niosąc smoczy ząb bądź łuskę. Fanty fantami, ale każdemu należy się szacunek! W tym także stworowi z jaskini.
Z niej jednak wyleciało tylko piskliwe stado nietoperzy. Wielką chmarą, niczym chrabąszcze, objęły górną część jaskini, a że była ona stosunkowo niska to biednej Wiladye jeden wplątał się we włosy. Trzepotał skrzydełkami jak oszalały, a młódka tylko na niego krzyczała by się uspokoił. To oczywiście nic nie pomagało, ale kiedy w końcu latający wyrwał się z jej czupryny wraz z kilkoma pamiątkami, ona naburmuszyła policzki w niezadowoleniu. Teraz to już w ogóle wyglądała bardzo dostojnie. Bandaż, na którym przebiły się cienkie smugi krwi, twarz i ciało w pełni okazałości błota tego wszak ich otaczającego i istny chaos na łbie w postaci kołtunów brązowych włosów. Próbowała jako tako odratować swoje włosy mocnym głaskaniem oraz od nowa na szybko splotła warkocz co tylko prowizorycznie przykryło jej kołtuny, ale lepsze to niż nic. Musiała w końcu chociaż trochę wyglądać przy Nessusie! Jednak czy on w ogóle zwracał na to uwagę?
- Ja! Ja umiem rozpalić ognisko! – zgłosiła się Tatiel od razu do zorganizowania miejscówki.
- Tylko… Tylko gdzie znajdziemy jakieś suche gałęzie by to mogło się palić?... – Rozejrzała się dookoła doszukując się kilku gałęzi w jaskini.
Było ich tutaj nawet sporo, co wzbudziło pewne wątpliwości w młódce, ale… Ale jakie to miało znaczenie? Ważne, że ma czym rozpalić ogień i mogą utrzymać go nawet przez całą noc. Trochę jej zajęło rozpalanie ogniska, bo samo zorganizowanie go trwało o wiele krócej, ale Wil chciała zabłysnąć przed mężczyzną więc się nie poddawała ani przez moment. Gdy wreszcie udało się jej wykonać zadanie ona palcami przeczesała część tych niesplątanych włosów jako akt dumy.
Jakże błogą chwilą było wreszcie przysiąść przy źródle ciepła i coś przekąsić. Nie sądziła, że taka chwila jest w stanie przynieść tyle radości. Szkoda, że wcześniej tego tak nie doceniała.
- Podzielimy się na warty no nie? – zagaiła. – Nie chcę być pierwsza, wolę na chwilę przymknąć oczy. Gdy będę najedzona, ogrzana i nieco odpocznę to będę w pełni sił do pilnowania! – zapewniała jak zawsze z nadmierną pewnością siebie.
- Swoją drogą, chyba jutro będzie nieco ładniejsza pogoda, a z pewnością nie będzie burzy. Burzę zawsze czuć w powietrzu, a poza tym gdy już się nabłyskało i runęła woda to jedyne, co nas morze jutro spotkać to tylko ewentualnie deszcz. Na całe szczęście! To był dosyć ciężki dzień…
Zablokowany

Wróć do „Czarna Puszcza”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości