Czarna Puszcza[Ostatni przystanek przed Doliną Umarłych]

Nocne zwierzęta, pumy, nietoperze, wilkołaki, niedźwiedzie. Pułapki, mroczne jaskinie, burze, wycie wilków, istoty przerażające i potwory... to tylko przedsmak tego co spotka Cię w Czarnej Puszczy, krainie znajdującej się na północny zachód od Doliny Umarłych, świecie, którego nigdy nie pozna przeciętne stworzenie.
Zablokowany
Awatar użytkownika
Gardenia
Zsyłający Sny
Posty: 348
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Maie
Profesje: Mag , Szpieg , Badacz
Kontakt:

[Ostatni przystanek przed Doliną Umarłych]

Post autor: Gardenia »

Ostatni przystanek przed Doliną Umarłych

Zapadła ciemna noc. Gardenia wyczarowała iskrę i posłała ją na zebrany wcześniej stos drewna oraz suchych liści. Kilka chwil później ognisko hajcowało się aż miło było popatrzeć. I posłuchać. Z tym większym żalem maie podniosła się z miejsca i ruszyła w kierunku mrocznej, tajemniczej czeluści lasu. Cóż, nie ma mocnych, gdy natura wzywa.
- Idę poszukać jagódek. - rzuciła przez ramię do dwójki swoich towarzyszy podróży.

*        *        *


Pół godziny później.

W zamyśleniu podrapała się za uchem i raz jeszcze spojrzała na rozpościerające się przed nią jezioro. Spokojna, sporadycznie tylko mącona powiewem wiatru tafla migotała zachęcająco. A nawet bardzo. Podeszła do brzegu i przykucnęła. Zanurzył dłoń, majtnęła nią kilka razy, tworząc fale.
- Hmm. Chyba nic się nie stanie jak posiedzą jakiś czas beze mnie.
Nie tracąc czasu na dalsze rozmyślania wskoczyła do wody.

*        *        *


W tym samym czasie w obozie, gdzie przebywali Akkarin oraz Aishele, rozległ się głośny szelest liści oraz trzask łamanych gałęzi, jakby ktoś przedzierał się przez chaszcze. Zaraz potem dołączył do nich odgłos zwalnianej cięciwy. Strzała wbiła się w miejscu gdzie topielica podpierała się ręką. Cienki grot wszedł dokładnie między palec wskazujący a środkowy, nie dotykając nawet skóry dłoni.
- Trzeba mieć niezłe oko, żeby tak spudłować. – nieznajomy wojownik wyszedł z mroku i stanął w oświetlonej przez ognisko przestrzeni. – Następna strzała trafi cię prosto w serce, chyba, że teraz nałożysz je na nadgarstki. Niczego nie próbuj. - Rzucił przed dziewczynę parę żelaznych kajdan. - Gdzie jest maie płomienia? Wiemy, że ci towarzyszyła.
Mężczyzna ubrany był w skórzany, nabijany ćwiekami kubrak, nosił też ochraniacze na golenie oraz przedramiona. Całość dopełniał płaszcz podróżny z głębokim kapturem. Przy pasie miał dwa miecze o wąskim ostrzu, przy czym jeden był widocznie krótszy od drugiego. Jego aura była bardzo giętka i ostra. Słychać w niej też było charakterystyczny rumor spadających głazów, właściwy dla dziedziny ziemi. Jego towarzysz, który według zapewnień celował teraz z łuku do topielicy, wciąż był ukryty w mroku.
- A ty kim jesteś? – wojownik chyba dopiero teraz dostrzegł Nemorianina. – Wywiad nic nie mówił o człowieku… - przez chwilę mamrotał coś pod nosem, po czym wyprostował się i odkrył głowę. Jedyne zdrowe oko skierowane było prosto na twarzy demona. Drugie zasłaniała szara przepaska. – Jestem oficer Fandalg Roi, służę w oddziałach Złotego Świtu. Wyjątkowo źle dobrałeś sobie towarzyszy podróży, panie. Ta wiedźma... - wskazał palcem Aishele. - ...jest jednym z plugawców służących Megdarowi, podłemu liczowi, terroryzującemu te tereny i gnębiącemu ich mieszkańców. - wyćwiczonym ruchem wyjął miecz i położył go płaską częścią na ramieniu. - Wiem co sobie myślisz, panie, ale nie daj się zwieść tej niewinnej buźce. - opuścił ostrze do gardła topielicy. - Ta dziewczyna ma na rękach krew niewinnych! - zawarczał gniewnie. - Dla własnego bezpieczeństwa radzę jak najszybciej się stąd oddalić. My zajmiemy się resztą. - ponownie przeniósł spojrzenie na Aishele. - Zakładaj kajdany, wiedźmo. Ale już.
Jakaż to otchłań nieb odległa. Ogień w źrenicach twych zażegła?
Czyje to skrzydła, czyje dłonie. Wznieciły to, co w tobie płonie?
(X)
Awatar użytkownika
Akkarin
Poszukujący Marzeń
Posty: 415
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Nemorianin
Profesje:

Post autor: Akkarin »

Nieznajomy musiał należeć do tej samej grupy co martwy elf. Demon czul, że w walce wręcz z tym przeciwnikiem mógłby nie wygrać. Będąc sam, nie miałby większych problemów z pozbyciem się, zapewne dwóch, przeciwników. Musiał jednak brać pod uwagę Aishele, nie mógł jej narażać. Chwilowo postanowił grać na czas, oraz powiadomić Gardenię o tym małym incydencie. Akkarin podniósł wzrok na nieznajomego, w jego oczach błyskały iskierki rozbawienia. W końcu ta podrzędna istota porywała się na kogoś takiego ja Nemorianin...
- Jestem Akkarin Derathé, skoro pytasz. Wydajesz się, znać maniery, panie - położył nacisk na ostatnie słowo - Lecz, czy wypada atakować podróżnych, obrażając ich bezpodstawnie, oraz grożąc śmiercią? Równocześnie, każesz mi odejść bezpiecznie, nie biorąc pod uwagę, że tereny które nas otaczają, nie sprzyjają raczej samotnej wędrówce, nie sądzisz panie? Czy też może gwarantujesz mi własna głową, że na swojej drodze nie spotkam żadnego niebezpieczeństwa?

Demon w międzyczasie nawiązał połączenie mentalne z Gardenią - Mamy towarzystwo. To Świt, prawdopodobnie dwóch, jeden na pewno zna magię ziemi. Powiedzieli coś o wywiadzie. Nie wykończ ich od razu, może czegoś się dowiem. Nie zrywam połączenia. - Zachował więź między nimi, gdyby mai, chciała z nim coś uzgadniać jeszcze. Ponownie wrócił do rozmowy z człowiekiem. - Twierdzisz, że należysz do jakiegoś Świtu, może opowiesz mi o nim coś więcej, gdyż nazwa ta mi niewiele mówi.
Arkad
Siedziba rodu Derathé

Naszym największym strachem nie jest to, że jesteśmy zbyt słabi tylko zbyt silni. Nasz blask nas przeraża, nie ciemność. Umniejszanie swojego znaczenia nie służy światu. Nie bój się tylko po to żeby inni czuli się przy tobie bezpiecznie. Przyszliśmy na świat by świecić. Ten blask jest w każdym z nas. Kiedy widać nasz blask, pozwalamy innym robić to samo. Uwalniając się od własnego strachu, wyzwalamy od niego innych.
Awatar użytkownika
Gardenia
Zsyłający Sny
Posty: 348
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Maie
Profesje: Mag , Szpieg , Badacz
Kontakt:

Post autor: Gardenia »

Gardenia zadarła głowę do góry, słysząc komunikat mentalny.
- No dobrze. Zaraz tam będę. Nie pozwól im zabrać Aishele i zwłok. – odpowiedziała w myślach Akkarinowi, chociaż nie była do końca pewna, czy to działa w ten sposób. Następnie zanurzyła się w wodzie po czubek głowy. Mogła się teleportować do obozowiska w każdej chwili ale nie spieszyła się z tym. Głównie z tego powodu, że była ubrana jedynie w mydliny, ale również dlatego, że wiedziała, że Świt nie zrobi krzywdy topielicy. Potrzebowali jej żywej, żeby wydobyć od niej te informacje, które niedługo miała przekazać Megdarowi. Poza tym maie miała nadzieję, ze jeden z napastników zdoła sprowokować demona do bójki i tym sposobem zdoła się czegoś dowiedzieć o zdolnościach, jakimi dysponował. Nemorianin był potwornie tajemniczy i dozował informacje o sobie z co najmniej podejrzaną ostrożnością.
Wynurzyła się i podpłynęła do brzegu. Rzuciła kostkę mydła na rosnącą tam trawę. Podpierając się o kamienie wdrapała się na górę. Roznieciła w powietrzu niewielki płomień. W jego blasku szybko odnalazła stosik z ubraniami.

***


Oficer Złotego Świtu popatrzył na Nemorianina.
- Jestem żołnierzem, panie Akkarin. Chronię zamieszkującą te okolice ludność przed zagrożeniem, nie wywołuję go.– stanowczo odpowiedział jednooki wojownik. – Zadaniem mojego oddziału było przechwycenie posłańca Megdara... – ruchem głowy wskazał topielicę. - ...zanim ten zdoła dotrzeć do swojego pana. Potem, gdy już wykonam swój rozkaz, możesz towarzyszyć mojemu oddziałowi do czasu aż dotrzemy w bardziej bezpieczne tereny. Wtedy też postaram się odpowiedzieć na pozostałe twoje pytania. Teraz wybacz… - zdecydowanym ruchem wbił miecz w ziemię. Sięgnął ręką po lezące na ziemi kajdany, a drugą złapał za nadgarstek Aishele. - …ale mam tu zadanie do wykonania.

***


- „…jestem dzbanuszkiem do herbaty
oto moja rączka i dzióbek pękaty,
gdy buchnę parą i wydam krzyk
napij się herbaty łyk…”
Zaśpiewała magini dawno usłyszaną piosenkę, narzucając jednocześnie na siebie kolejne części garderoby. Kąpiel tak ją orzeźwiła, że uwinęła się z tym w trymiga. Gdy już była gotowa do powrotu coś przykuło jej uwagę.
- Hmm?
Cień, który rzucała jej postać, był jakiś dziwny. Zamrugała. Był jakby grubszy, migotał i ruszał się. Oczy magini rozszerzyły się ze zdumienia. Zrobiła krok w tył. Cień ruszył za nią.
- Oh, cholera. – odskoczyła do tyłu. Poczuła jak uderza w coś plecami. Od głowy do stóp zaczęła otaczać ją i pochłaniać masa lepka i gęsta, niczym syrop. Jedna po drugiej jej myśli zaczęły rwać się w strzępy a świadomość dryfować gdzieś, gdzie było cicho, ciemno i ciepło…
Gwałtownie otwarła oczy. Ogień zawirował wokół niej, tworząc barierę między nią a zgromadzonymi dookoła cieniami. Maie potrząsnęła głową. Wciąż była trochę nieprzytomna. Czarna, bezkształtna substancja, złożona z wielu, pojedynczych istot, zawirowała. Zaczęła pęcznieć i nakładać się jedną warstwą na drugą, coraz ciaśniej otaczając płomienną osłonę Gardenii szczelnym pierścieniem.
- Obrzydlistwo.. – pomyślała, szybko kumulując moc płomienia.

***


- Co to jest? – spojrzenie jednookiego wojownika spoczęło na owiniętych dwoma płaszczami zwłokach elfa. Oficer Świtu zbliżył się do nich i jednym mocnym szarpnięciem zerwał materiał osłaniający twarz swojego zmarłego towarzysza. Zapanowała grobowa cisza.
- Zapłacisz za to życiem. – wysyczał przez zaciśnięte zęby. Wstał i odwrócił się przodem do skutej w kajdany Aishele. Sądząc po wyrazie jego twarzy ze wcześniejszego spokoju i zrównoważenia nic w nim nie zostało. Zrobił krok do przodu. Wyjął miecz.
- Dowódco. – uzbrojona w łuk refleksyjny kobieta zmaterializowała się nagle na drodze wojownika. Zdecydowanym ruchem położyła mu rękę na ramieniu. – Rozumiem twój gniew ale mamy rozkaz, żeby pojmać ją żywą.
Silny cios posłał ją na ziemię.
- Od rozkazów jestem tu ja! – jednooki spojrzał gdzieś między drzewa, za swoimi plecami. – Ty też zamierzasz przeciwstawić się swojemu dowódcy, Jun?! Co?! – odpowiedziała mu cisza.
- Dobrze. – mężczyzna uniósł broń do ciosu.
Głośne tąpnięcie, pochodzące gdzieś z głębi lasu, wstrząsnęło ziemią. Jednocześnie niebo nad koronami drzew rozjaśniła czerwona, ognista łuna. Członkowie Świtu, jak jeden mąż, podnieśli głowy do góry.
- Co to? – zapytała uderzona łuczniczka, zbierająca się właśnie z ziemi.
- Druga wiedźma. – wolno wycedził jej dowódca, rozciągając usta w morderczym uśmiechu.

***


Portal Gardenii otworzył się w centrum obozowiska. W rękach kobiety wciąż jeszcze tańczyły wiązki płomieni. Szeroko otwartymi oczami popatrzyła najpierw na członków Świtu, potem na zakutą w kajdany Aishele, na końcu na Akkarina.
- Musimy stąd zaraz uciekać. – wychrypała na bezdechu. – Tu jest gniazdo… czegoś…To pochłania zaklęcia i dostaje się do głowy. – zaplątała się, pokręcił głową. – Zaraz tu będzie. Musimy…!
- Zabić! – wrzasnął jednooki. Zwolniona cięciwa zaśpiewała dźwięcznie.
- Hrk! – trafiona w brzuch Gardenia zgięła się w pół.

***


Tymczasem fala żywej, migotającej czerni zbliżała się do obozowiska ze wszystkich strony, pochłaniając każdą roślinę i każde zwierzę, która znalazło się na jej drodze.
Jakaż to otchłań nieb odległa. Ogień w źrenicach twych zażegła?
Czyje to skrzydła, czyje dłonie. Wznieciły to, co w tobie płonie?
(X)
Awatar użytkownika
Akkarin
Poszukujący Marzeń
Posty: 415
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Nemorianin
Profesje:

Post autor: Akkarin »

Demon początkowo spokojnie znosił zachowanie człowieka. Chciał dowiedzieć się możliwie najwięcej, a atakowanie go, na pewno nie pomoże. Gdy między nimi pojawiła się mai, wszystko zaczęło się dziać zdecydowanie za szybko jak dla niego...

Skuta Aishele, ranna Gardenia. Dziwne stworzenie, chcące ich zabić. Do tego ten przeklęty Świt. Demon nie miał czasu na myślenie, musiał działać. - Arkad! Szybko! - Koń wiedział, co jego przyjaciel ma na myśli. Roztrącając dwójkę ludzi, podbiegł do Nemorianina, pociągając za sobą drugiego wielotarczowca. W tym samym czasie Akkarin wyszarpnął zza pasa nóż, którym przeciął linę łączącą oba konie, gdy te odpowiednio się zbliżyły. Czarne stworzenie było zdecydowanie za blisko. Demon musiał ratować ile się da. Ci ze Świtu niech sobie radzą. W końcu twierdzili, ze umieją pozbywać się niebezpieczeństw. On i tak nie da rady ich ocalić. Chyba nawet nie bardzo zwracali teraz uwagę na Ich trójkę, zajęci próbami pozbycia się napastnika. Niestety nie szło im nawet spowolnienie go.

Demon zaciągnął ciało elfa z konia, i przerzucił na Arkada. Następnie, rzucił się w stronę topielicy oraz mai. Porwał ich rzeczy, następnie złapał za dłonie kobiet i prawie że zaciągnął je do Arkada. Pamiętał, że Gardenia wcześniej wspominała, w którą stronę znajduje się siedziba Medgara. Wątpił, żeby udało mu się przenieść ich, aż tak daleko, lecz musiał spróbować uciec przynajmniej od tego Czegoś. Arkad dotknął głową, karku swojego jeźdźca, Akkarin, dalej trzymał mocno nadgarstki obu kobiet. - Trzymajcie się! - Zaczerpnął mocy, zarówno ze swojego ciała, jak i z pierścienia, tworząc portal, którym objął wszystkich swoich towarzyszy, łącznie ze zwłokami elfa.

Nemorianin wykorzystał, prawie całą moc, jaką zdołał zgromadzić, oraz wzmocnił swoją naturalną zdolność teleportacji magią przestrzeni, co pozwoliło im przenieść im się dostatecznie daleko, od ich poprzedniego obozu. Demon gdy tylko się zmaterializowali, musiał oprzeć się o Arkada, żeby nie upaść. Nigdy jeszcze nie przenosił tak wielu osób na raz, równocześnie starając się pokonać możliwie największą odległość. Szczęście, że nie wylądowali częściowo w jakimś obiekcie, lecz na względnie pustym obszarze. Wokół panowała względna cisza, nie licząc, głośnego odechu Akkarina, oraz Gardenii, lekko charczącej, ze strzałą w trzewiach. - Musimy iść... To coś... Może próbować... Nas ścigać... - wypowiadał na wydechu urywane zdania, równocześnie próbując się wyprostować. Niehc to Otchłań pochłonie! Zaklęcie zbyt mocno go wyczerpało, czuł, że pilnie potrzebuje dawki magii...
Arkad
Siedziba rodu Derathé

Naszym największym strachem nie jest to, że jesteśmy zbyt słabi tylko zbyt silni. Nasz blask nas przeraża, nie ciemność. Umniejszanie swojego znaczenia nie służy światu. Nie bój się tylko po to żeby inni czuli się przy tobie bezpiecznie. Przyszliśmy na świat by świecić. Ten blask jest w każdym z nas. Kiedy widać nasz blask, pozwalamy innym robić to samo. Uwalniając się od własnego strachu, wyzwalamy od niego innych.
Awatar użytkownika
Gardenia
Zsyłający Sny
Posty: 348
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Maie
Profesje: Mag , Szpieg , Badacz
Kontakt:

Post autor: Gardenia »

Wstrzymała oddech i złapała obiema rękami za drzewiec strzały, zabezpieczając ją przed dalszym, bolesnym przemieszczaniem się. Zacisnęła mocno zęby. Strzała zapłonęła krótkim, jasnym płomieniem, po czym zmieniła się w garść pyłu. Odetchnęła z ulgą i przycisnęła dłoń do bolącego miejsca, przepuszczając przez nie szerokim strumieniem leczniczą energię. Pozostała w tym stanie przez parę chwil. Dopiero, gdy brzegi rany zasklepiły się, maie pozwoliła sobie na uważniejsze przyjrzenie się temu, co działo się dookoła niej.
Znajdowali się w zupełnie innych obszarze lasu. "Świt" i cienie znikli. Aishele nadal miała kajdany na przegubach a twarz nemorianina właśnie przechodziła w kolejne, jeszcze bardziej intensywne poziomy bladości.
Gardenia siadła ciężko na ziemi. Rzeczywiście, dla własnego bezpieczeństwa musieli się stąd szybko oddalić, ale magini nie miała już na to sił. Wtedy przypomniała sobie o ekwipunku, w który zaopatrzył ją Megdar przed wyruszeniem do Maurii. Zdrętwiałą, ubabraną we własnej posoce ręką sięgnęła do wnętrza sakwy i wyszukała tam niewielki, kanciasty obiekt. Trzymając kryształ górski w dwóch palcach podniosła go do twarzy. Przyjrzała mu się kontrolnie. Wyglądał dość niepozornie.
- Raz kozie śmierć. - zacisnęła na nim dłoń i sięgnęła po zgromadzoną w nim moc. Energia kamienia, początkowo leniwie ale po kilku chwilach już silnym nurtem, rozpłynęła się po całym organizmie, znacznie przyśpieszając proces regeneracji.
- Uu-aa. - podniosłą się chwiejnie, czując jak nieznana moc buzuje jej w głowie, niczym kieliszek rubidiańskiej czystej. Chrząknęła, oczyszczając gardło, po czym nachyliła się do topielicy, by roztopić jej kajdany.
- To był ładny odwrót, Akkarinie. Dziękuję. - przeniosła spojrzenie na ciemnowłosego. - Dobrze się czujesz?
Jakaż to otchłań nieb odległa. Ogień w źrenicach twych zażegła?
Czyje to skrzydła, czyje dłonie. Wznieciły to, co w tobie płonie?
(X)
Awatar użytkownika
Akkarin
Poszukujący Marzeń
Posty: 415
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Nemorianin
Profesje:

Post autor: Akkarin »

Demon starał się zapanować nad własnym organizmem, który ewidentnie odmawiał w tej chwili posłuszeństwa. Ledwo byłby w stanie się iść, choć chwilę wcześniej twierdził, że jest to konieczne. -Zaraz mi przejdzie. - Sam nie wierzył w to co mówi. Chyba, że zaczerpnąłby z jakiegoś źródła esencji magicznej. - Wiedziałem, że ta podróż będzie męcząca, ale nie że aż tak - Próbował żartować oraz się uśmiechnąć, żeby ukryć zmęczenie. Rozejrzał się po okolicy, próbując wyczuć czy jakakolwiek roślina posiada choćby drobinę magii. Niestety nic nie wyczuł. - Na otchłań, co za przeklęte miejsce.

- Lepiej ruszajmy, tutaj zapewne nie jest bezpiecznie. - Spojrzał na Gardenię, mając nadzieję, że przynajmniej ona wie, gdzie się przenieśli, ponieważ on sam celował na ślepo. Zdziwiło go trochę, że wygląda ona o wiele lepiej niż chwilę temu. Musiał przegapić, jej regenerację, gdy był niezdolny do zebrania myśli. - Dasz radę zorientować się w naszym położeniu? Mam nadzieję, że do licza już blisko...
Arkad
Siedziba rodu Derathé

Naszym największym strachem nie jest to, że jesteśmy zbyt słabi tylko zbyt silni. Nasz blask nas przeraża, nie ciemność. Umniejszanie swojego znaczenia nie służy światu. Nie bój się tylko po to żeby inni czuli się przy tobie bezpiecznie. Przyszliśmy na świat by świecić. Ten blask jest w każdym z nas. Kiedy widać nasz blask, pozwalamy innym robić to samo. Uwalniając się od własnego strachu, wyzwalamy od niego innych.
Awatar użytkownika
Gardenia
Zsyłający Sny
Posty: 348
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Maie
Profesje: Mag , Szpieg , Badacz
Kontakt:

Post autor: Gardenia »

Sprawdziła, czy Aishele nie odniosła jakichś ran podczas starcia. Nie doczekała się jednak od dziewczyny żadnej wypowiedzi na ten temat. Topielica od czasu opuszczenia miasta pozostawała dziwnie milcząca. Widocznie spotkanie z nieumarłymi władcami Maurii wywarło na niej silniejsze wrażenie niż można to było przewidzieć. Gardenia postanowiła zostawić ją w spokoju i nie naciskać. Kiedy skończyła ocenę stanu zdrowia małej posłanki licza podeszła do nemorianina. Jakoś trudno jej było przyjąć jego odpowiedz na wiarę.
- Akkarinie, wyglądasz jakbyś właśnie przebiegł czterdzieści kilometrów, i to pod górkę. Bez urazy ale śmierć na chorągwi prezentuje się lepiej. Chyba mi tu nie zejdziesz przed samą Doliną, co? – zmrużyła lekko powieki. Przyłożyła dłoń do jego czoła i przytrzymała. – Spróbuj się odprężyć. To ci pomoże. - chwilę potem dobroczynna moc zaczęła płynąć w stronę demona, przyśpieszając powrót wyczerpanego organizmu do stanu równowagi. W końcu, kiedy twarz ciemnowłosego przestała przypominać te, które nosili strzegący Fortu ożywieńcy, cofnęła rękę i podparła się pod boki.
- Jeśli naprawdę chcesz pracować dla Megdara, to lepiej przywyknij do podobnych atrakcji. Zdarzają się dość często. - uśmiechnęła się swobodnie.
- Polecę teraz obejrzeć okolicę z góry i sprawdzić gdzie dokładnie się znajdujemy. - to powiedziawszy rozpostarła skrzydła i uderzając nimi miarowo wzbiła się wysoko, hen, ponad czubki drzew i jeszcze wyżej.

***


Wróciła po kilku minutach i zawisła w powietrzu, tuż nad parą wierzchowców. Wskazała palcem na prawo.
- Mamy szczęście. Niedaleko od miejsca, gdzie nas przeniosłeś, przebiega Ścieżka Dusz. Musimy tylko do niej dotrzeć a stamtąd już prosta droga do Doliny Umarłych. Ruszajmy. - machnęła ręką. - Pokarzę kierunek.
Jakaż to otchłań nieb odległa. Ogień w źrenicach twych zażegła?
Czyje to skrzydła, czyje dłonie. Wznieciły to, co w tobie płonie?
(X)
Awatar użytkownika
Akkarin
Poszukujący Marzeń
Posty: 415
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Nemorianin
Profesje:

Post autor: Akkarin »

Gdy tylko poczuł ożywiająca moc, płynącą od Gardenii, demon był w stanie zacząć działać. Gdy kobieta odleciała, zabrał się za przygotowywanie wszystkiego do wyruszenia. Miał trochę czasu, więc gdy ta pojawiła się ponownie, wszystko było gotowe. Akkarin siedział na Arkadzie, z topielicą przed sobą, zaś zwłoki, dobrze przymocowane do siodła drugiego wierzchowca. Nemorianin przechylił się do przodu, zbliżając swoją twarz do głowy konia. - Ruszamy, Arkad. Licz się trochę zdziwi na nasz widok. - wierzchowiec machnął lekko uszami, dając tym znak, że zrozumiał. Jechali dość szybko, coraz bardziej zbliżając się do świata wypełnionego nieumarłymi. Demon dopiero teraz zaczynał się zastanawiać, czy podjął słuszną decyzję, choć wątpił, żeby ci ze Świtu chcieli kogoś takiego jak on w swoich szeregach. Pozostawał mu tylko Medgar. Taak.. Zamierzał zyskać ile się tylko da, a potem? Potem się zobaczy, czy będzie to dalej opłacalne...

Niedługo mieli się zagłębić w Ścieżkę dusz. - Urocza nazwa. - Gdyby wypowiedziałby to na głos, brzmiałaby w tym nieskrywana ironia z nutą odrazy. - Niech to Otchłań pochłonie, czemu ja się tutaj pcham? No tak. Dla zysku.


Ciąg dalszy
Arkad
Siedziba rodu Derathé

Naszym największym strachem nie jest to, że jesteśmy zbyt słabi tylko zbyt silni. Nasz blask nas przeraża, nie ciemność. Umniejszanie swojego znaczenia nie służy światu. Nie bój się tylko po to żeby inni czuli się przy tobie bezpiecznie. Przyszliśmy na świat by świecić. Ten blask jest w każdym z nas. Kiedy widać nasz blask, pozwalamy innym robić to samo. Uwalniając się od własnego strachu, wyzwalamy od niego innych.
Zablokowany

Wróć do „Czarna Puszcza”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 5 gości