Demara[Brama kupiecka] Gdzie jest wielbrąd?

Warowne miasto położone na granicy Równiny Drivii i Równiny Maurat. Słynące z produkcji bardzo drogich i delikatnych tkanin, takich jak aksamit czy jedwab oraz produkcji wyrafinowanych ozdób. Utrzymujące się głównie z handlu owymi produktami.
Awatar użytkownika
Medard
Splatający Przeznaczenie
Posty: 725
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Władca , Mag , Badacz
Kontakt:

Post autor: Medard »

- A jakże inaczej miałyby się kończyć? Drapieżnik to nie kiciuś, którego można bezkarnie tarmosić za wąsy... - odpowiedział z przekąsem na zaczepki Rishann. Towarzyszka nie pozostawała dłużna i doszło do ciekawej wymiany zdań na różne tematy. W końcu trafiło na dziwaczne zachowania różnych ras, zwłaszcza śmiertelnych, którzy mnożą się niczym króliki. Odparł szybciutko:
- Każdy wuj ma swój strój, a przekonania są niczym rzyć - dobrze jest ją mieć, ale po co każdemu naokoło pokazywać, tego już nie wiem. Oni nigdy się nie zmienią, w przeciwieństwie do ich fetyszy, które bywają całkiem cudaczne i pokręcone. Głupców nie sieją, a pozbycie się jednego skutkuje wypączkowaniem kilku kolejnych - to jak kopanie się z koniem - szkoda czasu na takie jednostki.
Tabun centaurów zbliżał się coraz bardziej, wędrowcy teoretycznie mogli jeszcze czmychnąć niepostrzeżenie -jak to na wampiry przystało-, ale nie mieli takiej potrzeby. W końcu nie stanowili zagrożenia dla liczącego kilkaset łuków oddziału wojowników. Medard odpowiedział towarzyszce:
- Inaczej nie byłby Wielkim Chanem. Co do smoka zaś, powiadają, że gadzina nażarła się padliny i mocno osłabła z tego powodu, dlatego centaurowi udało się usiec ją z łuku z pomocą swej hordy, naturalnie. Istnieją też wersje, że strzała centaura przypadkowo trafiła w serce przelatującego na niemałym rauszu łuskonośnego. Tak czy owak - chan miał wielkie szczęście! - zaśmiał się, po czym znów obadał sytuację dookoła, po czym kontynuował podróż.
Mniej więcej w połowie odległości dzielącej jeźdźców od tabunu, Medard otrzymał przekaz. Niezwłoczne nań odpowiedział taką samą drogą:
- Oczywiście. Od czasu potyczki na szlaku handlowym Ci stepowcy mają Karnstein za wybawiciela spod presji Demary.
Gdy obie drużyny, o ile można tak nazwać dwójkę wędrowców, zbliżyły się na tyle, by można było przeprowadzić konwersację, Rishann przywitała koczowników, po czym udzieliła głosu Medardowi.
- Witam w imieniu sił Karnsteinu i całego księstwa. Chylę także czoła widząc Wasz sukces i łupy wojenne, Wielki Chanie, którego kunszt bitewny dotarł nawet do uszów bardów w Arturonie. Czy Demarczycy nadal dają się we znaki? - zapytał zaciekawiony, lecz po tym, co udało mu się zaobserwować tym razem było odwrotnie.
Rishann
Szukający Snów
Posty: 174
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Wampir (Czysta krew)
Profesje:
Uwagi administracji: Konto Raena, jest prezentem urodzinowym dla użytkowniczki od administracji (z dnia 3.10.2013) i liczy się jako dodatkowy slot na postać. Raena (konto) jest postacią dodatkową, z czego wynika, że użytkowniczka może posiadać 7+1+1postaci na normalnych zasadach + 1 dodatkowych slotów, jeden jako prezent. Zatem użytkowniczka ma prawo posiadać razem 10 kont.
Kontakt:

Post autor: Rishann »

Rishann spokojnie siedziała na grzbiecie swojego wierzchowca, obserwując niektórych z obecnych tutaj wojowników, przyglądając się im ciekawie. Czasem uśmiechała się, czasem jej spojrzenie było zupełnie inne niż zazwyczaj, ale to dlatego, że teraz nadarzyła się okazja do drobnej zabawy.
- Ho ho... widzę, że ty to naprawdę lubisz witać się tak, że druga strona aż puszczy się z dumy.... - rzuciła do Medarda, z trudem powstrzymując śmiech. Zamiast parsknięcia rozpromieniła się delikatnie, chcąc zatuszować to i owo.
Jeden z centaurów wlepiał w nią swoje ciekawskie spojrzenie, choć oprócz ciekawości było tam coś o wiele gorętszego. Lekko otwarte usta wojownika zdradzały o czym ten myśli. Rish nie krepując się, posłała mu zaczepny uśmiech i puściła oczko. Cóż... Robiła się głodna i Medard na pewno też. Wypadałoby zadbać o porządną kolację.
- Doprawdy, imponujący łup. - rzuciła od niechcenia, lekko zerkając na Meda i posyłając mu miły uśmiech. Niektórzy po prostu nie mają wielkich potrzeb i wymagań jeśli chodzi o egzystencję. Tym tu wystarczy zabijać i łupić, żeby tryskali radością i nie tylko.

- Kogo to do nas sprowadza? Witajcie. - odpowiedział Centaur, który zadźgał smoka strzałą.
- Demarczycy jak Demarczycy, czasem trzeba im pokazać gdzie ich miejsce, bo inaczej rozpanoszy się to i da się we znaki jeszcze mocniej. - roześmiał się najwyraźniej dumny ze swojego poczucia humoru. Niektórzy z wojowników poszli za jego przykładem i również zaczęli się śmiać, bo przecież tak wypada, a niektórzy rozmawiali między sobą, inni przeglądali łupy, a kolejni patrzyli na dwójkę przybyszów.
- Interesujące. - Rish odezwała się po chwili i odrzuciła włosy na plecy.
- Ciekawe czy on wie jak sobie radzić z wampirami. - rzuciła do Meda, nieco rozbawionym tonem.
Awatar użytkownika
Medard
Splatający Przeznaczenie
Posty: 725
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Władca , Mag , Badacz
Kontakt:

Post autor: Medard »

Medard w lot odebrał komunikat Rishann i wielce to połechtało jego arystokratyczne ego. Odpowiedział niezwłocznie zaraz po otrzymaniu wiadomości:
- Lata praktyki, ale dziękuję za docenienie moich umiejętności. Odpowiednie przywitanie rozmówcy gwarantuje jego przychylniejsze nastawienie do przemawiającego. Centaury lubią, gdy są doceniane...
Wąpierz zauważył, iże jego mowa skierowana do Wielkiego Chana wywołała rozbawienie towarzyszki. Centaur napuszył się niczym paw, widząc, że jego sława sięga dalej, niżby śmiał przypuszczać. Medard uśmiechnął się ukradkiem tak, by tylko wampirzyca dostrzegła ów nieznaczny gest.
Jeden koniokształtny jak widać myślał nie używając do tego celu mózgu. Wyolbrzymione libido ogiera dało o sobie znać potężnym wytryskiem, który ochlapał nie tylko owego biedaka, ale także i kilku najbliższych sąsiadów. Wszyscy galopem oddalili się z miejsca wypadku, że aż się za nimi kurzyło.
- Właśnie mieliśmy wątpliwa przyjemność zobaczyć na własne oczy owo "nie tylko" - zaśmiał się. Nomadom do szczęścia potrzeba naprawdę niewiele, ot bodziec wzrokowy, a ten już opryskuje glebę swoimi sokami. Cóż za minimalistyczne podejście do życia, zaiste godne największych pustelników i myślicieli!
W końcu przemówił i Chan, potężny centaur, ktory powalił smoka z łuku. Jak na nomadę i centaura, w retoryce radził sobie niezgorzej. Medard odpowiedział zaraz, gdy ów skończył wypowiedź:
- Są jak zaraza, a rozprzestrzeniaja sie niczym szczury. Niszczą wszystko, co zastaną na swej drodze, a w zamian na zajętych terenach wznoszą swoje brudne, pełne syfu mieściny. Zdobyłes może jakichś jeńców czy tylko te bezcenne przedmioty i zapasy żywności? Demara szczyci się bujną populacją zdrowych śmiertelnych, będących świetnym materiałem na niewolników.
Centaury z hordy były żywo zainteresowane tymi, którzy rozmawiali z ich władcą. Nie wyglądali na zwyczajnych ludzi, o ile w ogóle nimi byli. Medard posłała Rish kolejny komunikat:
- Wątpie w to, może Wielki Chan miał do czynienia z wąpierzami, natomikast ta hałastra zesrałaby się ze strachu i uciekła w popłochu widząc atakującego krwiopijcę. Zupełnie jak ten lowelas i jego kompani...
Rishann
Szukający Snów
Posty: 174
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Wampir (Czysta krew)
Profesje:
Uwagi administracji: Konto Raena, jest prezentem urodzinowym dla użytkowniczki od administracji (z dnia 3.10.2013) i liczy się jako dodatkowy slot na postać. Raena (konto) jest postacią dodatkową, z czego wynika, że użytkowniczka może posiadać 7+1+1postaci na normalnych zasadach + 1 dodatkowych slotów, jeden jako prezent. Zatem użytkowniczka ma prawo posiadać razem 10 kont.
Kontakt:

Post autor: Rishann »

Rish spojrzała kątem oka na Medarda i dostrzegła jego lekki uśmiech. Sama prawie roześmiała się widząc to, ale jednak resztą sił zachowała powagę na tyle, na ile mogła.
- Powinieneś częściej korzystać z uśmiechu. - rzuciła do niego, patrząc na dumnego centaura, z którym witał się Med.
Wampirzyca spojrzała w stronę centaura, który wgapiał się w nią od dłuższej chwili, co było dość częstym zachowaniem samców w stosunku do niej. Nie przewidziała jedynie tej eksplozji, z którą w takim wydaniu, miała do czynienia pierwszy raz. Nieco zniesmaczona, ale i rozbawiona pokręciła głową i przewróciła oczami, zastanawiając się gdzie ten lud zgubił dobre maniery.
- Takiej radości na swój widok jeszcze nie widziałam... - spojrzała na swojego towarzysza.
- Czy oni naprawdę nie mają taktu i jako takiego wychowania? - dodała zrezygnowana i zerknęła na spłoszonych towarzyszy delikwenta. Później jej wzrok powędrował do Chana, który nadal stał dumnie, najwyraźniej nie przejmując się zamieszaniem za jego plecami. Cóż wojownicy najwyraźniej mieli bardzo niewiele w głowach... Tak jak sam Chan...
- Wśród waszych szeregów dochodzi zapewne nie tylko do rozlewu krwi.. - nie powstrzymała się przed komentarzem i spojrzała na Medarda.
- wiec jesteśmy na wygranej pozycji. Zapewne masz rację sądząc po tamtych... - prychnęła cicho.
- Zapewne przeszkadzamy w świętowaniu? - odezwała się do Chana z całkiem miłym uśmiechem.
- Bo jeśli nie przeszkadzamy, może być ciekawie... - zaśmiała się w myślach, zerkając przy tym trochę zaczepnie na Meda.
Awatar użytkownika
Medard
Splatający Przeznaczenie
Posty: 725
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Władca , Mag , Badacz
Kontakt:

Post autor: Medard »

Medard niemal od razu odpowiedział towarzyszce:
- Nie mam do tego zbyt wielu powodów u siebie, a wesołkowanie na eskapadach bardziej podobnym jest do trefnisia, za którego nie chciałbym, aby mnie brano. Ktoś taki winien mieć poważanie, a nie być powodem podśmiechujek czy obiektem kpin prostaków, o, takich jak ten tu szybkostrzelny. Swoją drogą centaury to dziwnie spontaniczny ludek. Nie spodziewasz się, w jaki sposób okażą ci wdzięczność lub radość z powodu spotkania. - zamruczał w zadumie, jednocześnie wysyłając przekaz telepatyczny.
Centaur nie skończył jeszcze, gdy wąpierz ryknął śmiechem. Nie tyle spowodowanym zachowaniem lowelasa, co reakcją Rishann na jego końskie zaloty. Kiwał się ze śmiechu to wprzód, to znów nazad, czasem na boki, dziwnym jest, że utrzymał się w kulbace.
- Dobre! Gość ma ewidentny problem z czasem i to nie żeby cierpiał na tak zwany niedoczas. Ciekawe, czy na widok każdej reaguje tak spontanicznie... - zastanawiał się, po czym odpowiedział Rish:
- To teraz już zobaczyłaś konia, który przemówił swoją chucią w sposób niekoniecznie akceptowalny przez ogół. Nasz Minutnik powinien się pozbyć swoich problemów u jakiegoś medyka czy szamana, a nie ostentacyjnie wylewać tu i tam. Z pewnością mógłby służyć za odmierzacz czasu potrzebnego do upichcenia jajka na miękko, tylko kto takie coś nabędzie? Zatem Jajkownika pomijam, natomiast reszta ordy zachowuje się -jak na centaury ze stepów- w miarę kulturalnie. Sąsiedzi gagatka zareagowali tak, jak każdy, kto zostałby oblany czymkolwiek bądź, a nie ma natury drapieżnika tudzież cholerycznego usposobienia.
Tymczasem Chan pozostawał niewzruszony na wieść o tym, co takiego stało się w jego szeregach -ot, zawsze znajdzie się jakiś czarny baran, który zakłóci wizytę gości. Zapytany przez wampirzycę,udzielił odpowiedzi:
- Niestety, ordyniec, o którym wspominacie, ma pewien dość wstydliwy problem. Nie może go usunąć dostępnymi metodami, gdyż ten z uporem maniaka wraca. Takie życie. Na przyszłość dopilnujemy, by ów osobnik trzymał się z dala od gości i przepraszamy w imieniu całej naszej społeczności. Nikt nie chce, by wybryk jednego członka ordy zaważył na postrzeganiu całości przez pryzmat delikwenta, nieprawdaż?
Medard szybko odczytał kolejny komunikat wysłany przez Rish i niezwłocznie odpowiedział:
- Zapewne jest jak mówisz. Tamci uciekli jak te zające i dla mnie nie przedstawiają żadnej wartości bojowej, chyba że byłoby nią wywołanie u przeciwnika salw śmiechu... - zasępił się nieco.
Chan zaś nie miał nic przeciwko nowo spotkanym wędrowcom, w mig zaprosił ich do świętowania jego zwycięstwa nad odwiecznym wrogiem. Rzucił tylko:
- Ależ skądże znowu. Czujcie się naszymi gośćmi.
Kolejny przekaz, choć nie wprost, nie uszedł uwadze Medarda, gdy ten dokonywał wstępnej oceny skali konfliktu miedzi dzikimi a Demarą. W trakcie przemyśliwań odparł podobnym zaczepnym gestem. Każdemu się coś od życia należy...
Rishann
Szukający Snów
Posty: 174
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Wampir (Czysta krew)
Profesje:
Uwagi administracji: Konto Raena, jest prezentem urodzinowym dla użytkowniczki od administracji (z dnia 3.10.2013) i liczy się jako dodatkowy slot na postać. Raena (konto) jest postacią dodatkową, z czego wynika, że użytkowniczka może posiadać 7+1+1postaci na normalnych zasadach + 1 dodatkowych slotów, jeden jako prezent. Zatem użytkowniczka ma prawo posiadać razem 10 kont.
Kontakt:

Post autor: Rishann »

Rish nie potrafiła powstrzymać swojego śmiechu, kiedy zobaczyła reakcję Meda. Swoją drogą - pierwszy raz widziała Wampira, który wybuchnął takim przyjemnym śmiechem. Wampirzyca schowała twarz za włosami, śmiejąc się pod nosem. Chan spojrzał na podróżnych, nie wiedząc co się dzieje, ale wiedział, że to nie byle kto, więc sam zaczął się śmiać uznając, że inaczej nie wypada.

Rish westchnęła i odrzuciła oczy, a potem spojrzała na Meda i pokręciła głową, uśmiechając się do niego.
- Wiesz, może po prostu nie miał nigdy kobiety i tak na działa każda? Choć ja szczerze nie wyobrażam sobie tego aktu. - odezwała się do towarzysza, wciąż rozbawiona sytuacją.
- Tak, jestem niezwykle szczęśliwa, że mogłam tak wylewnego centaura. - spojrzała na Chana, który również się uspokoił, ale jej przekaz powędrował do kogoś innego.
- Naprawdę mu współczuję, bo nawet nie zazna przyjemności, a będzie po. - przyznała szczerze, choć nadal była zniesmaczona takim zachowaniem.
- Może mu zaproponuj taką nową fuchę? - zaśmiała się wysłuchując tego, co mówił Medard. Miał sporo racji, ale dla samego centaura to był wstyd, a przynajmniej tak sądziła Rish.
Chan najwyraźniej postanowił pospieszyć z obroną centaura z nadmiarem życia, więc wyjaśnił dwojgu co dolega wojownikowi.
- Nie myśleliście by zabrać go do druidów? Czy innych magów? Zieloni zajmują się różnymi dolegliwościami, może i tę potrafiliby naprawić. - odezwała się z miłym uśmiechem. Kiedyś sama skorzystała z pomocy jednego z zielonych, ale to było bardzo dawno temu.
- To prawda, często jednostka potrafi zadecydować sposobie postrzegania całej grupy. Ten incydent jednak nie należał do tego typu wydarzeń. - wyjaśniła Rish, lekko naciągając prawdę.
- I w tym momencie nie możemy odmówić. Kto wie co nas tutaj czeka. Zawsze możemy odjechać wcześniej, mało to wymówek? - zaśmiała się w myślach do Meda.
- Z przyjemnością zostaniemy. Przyda nam się nieco odpoczynku. - Rish odezwała się po chwili, spojrzała na Medarda, będąc pewną, że on również się zgodzi.
- Prawda? - puściła oczko.
Rish zastanawiała się jak potrafią świętować. Nigdy nie miała okazji przyjrzeć się temu gatunkowi, choć z pewnych przyczyn wydawał się on niezwykle ciekawy. Oczywiście, miała do czynienia z wieloma rasami, niektóre okazywały się bardzo dobre, ale koniokształtne? Pomimo lat, które ma już za sobą, wszystko wskazywało na to, że jeszcze wiele przed nią.
Awatar użytkownika
Medard
Splatający Przeznaczenie
Posty: 725
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Władca , Mag , Badacz
Kontakt:

Post autor: Medard »

Step jak sama nazwa wskazuje to miejsce, gdzie lasy można zobaczyć w księgach uczonych mędrców tudzież na szkicach podróżników odwiedzających te tereny. Takie akurat środowisko podpasowało pewnemu plemieniu centaurów, których potomkiem był między innymi Wielki Chan. Nieszczęśnik, który po raz kolejny już dał plamę, dawno zmył się w otoczeniu ochlapanych kompanów - tym także nie było do śmiechu, a na paziolubów to oni nie wyglądali. Biedny delikwent stracił chyba wszelką nadzieję na poprawę stanu rzeczy, jaki dlań nastał - wystarczy lekki bodziec wzrokowy i już nasz wojownik osiąga apogeum swych możliwości, zraszając podłoże (niekiedy także partnerkę), co pomniejsza jego rangę u płci przeciwnej w sposób natychmiastowy i niepodlegający dyskusji.
Właśnie ów nieszczęśnik stał się powodem kpin i podśmiechujek ze strony dwojga dzieci nocy. Medard otrzymał komunikat Rishann i w mig nań odpowiedział:
- Znając zwyczaje koniokształtnych, kobiety mógł zaznać tylko w postaci branki z wyprawy wojennej, a tych mają pod dostatkiem. Co do klaczy natomiast - z pewnością miał już co najmniej ze dwie w historii swego żywota. Taki fach wojownika, a Chan dba o swoich ludzi... Skoro ma taki nadmiar wigoru, mogą zawsze spróbować po fakcie zacząć raz jeszcze. - rzucił przez szyderczy śmiech.
- Hahahaha! Bardzo wylewny zeń osobnik, na kogo wypadnie, na tego bęc! -rżał ze śmiechu. Przyjemności może i zazna, ale nie takiej, jakby chciał. Zapewne w ciasnym wnętrzu po dwóch - trzech ruchach nastąpiłby efektywny, choć nie efektowny koniec. Źrebak ulągłby się i tak, tylko dziewczyny szkoda.
- Nie chciałbym takiego jajkownika, nie kręci mnie bycie oblewanym - też mi zabawa. Może jakiś paziolub by go najął do takich rozrywek, kto wie. - dodał.
Stało się, iże sam Chan wstawił się za nieszczęśnikiem z poważnym problemem, na co natychmiast zareagowała Rish. Dystyngowany centaur odpowiedział:
- A gdzie ja znajdę druida na stepie? A co do znachorów - ani okoliczni, ani z pobliskich wzniesień nie mogli pomóc biedakowi. Może elfy obozujące nieopodal Demary będą mogły coś poradzić - ich medyk pono odwiedza dwór królewski, więc postanowione.
Na wzmianki odpowiedzialności zbiorowej i stereotypów władca nie udzielił odpowiedzi, tylko przytaknął, bowiem wszystko zostało już wyjaśnione.
Medard zaś przysłuchiwał się ich wymianie zdań, a potem znów popłynęły komunikaty. Rzucił zdawkowe:
- Z centaurami nigdy nic nie wiadomo. Może chan ma więcej takich szybkostrzelnych zawodników? - zaśmiał się cichcem. Tak czy srak - zostajemy.
- Oczywiście, że zostaniemy. Będzie to dla nas zaszczyt i prawdziwa przygoda wśród monotonii stepów - odpowiedział Medard
Chociaż z centaurami miał już wiele do czynienia, to każdy ich tabun przedstawia nieco inną kulturę, odmienne spojrzenie na otaczający ich świat. Właśnie owa różnorodność w potencjalnie jednolitym -dla ludzi i elfów- zlepku była spoiwem przyciągającym coraz to nowych odkrywców czy poszukiwaczy przygód. Treaz padło na Medarda i Rish. Co przyniesie jutro?
Awatar użytkownika
Broer
Zbłąkana Dusza
Posty: 6
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Krasnolud
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Broer »

"Na pradawnych, co ja robię pośród tych stepów, gdzie nie uświadczysz ni pożądnej góry ni nawet wzgórza większego" zastanawiał się Broer leżąc w jakimś wykorcie i obserwując obozowisko nomadów. Od dłuższego już czasu tak czatował, bynajmniej nie dlatego że bał się, ale odsyć miał rozumu by nie pokazywać się rozochoconym niedawnym zwycięstwem centaurom. Dodatkowo były to najwyraźniej pijane centaury, więc pierwej strzelać by zaczęły zapewne a później dopiero pytania chciałby zadawać. Leżał tedy pośród traw obserwując a samemu starając się nie być zauważonym. Serdecznie dosyć miał tej krainy, w której nie było nawet porządnego miejsca by ukradkiem obserwację prowadzić. Znów zatęsknił za górami. "Barzul" zaklął w myślach setny już raz, utyskując nad losem który w ten zapomniany przez bogów kraj go przywiódł. Podążał za szczęściem, poszukując to zarobku, to skarbów czy wreszcie szwędając się pomiędzy miastami i krainami póki w mieszku brzęczało złoto lub najmując się do każdej parszywej roboty jaką znaleźć potrafił czy szabrując napotkane, a z dawna już porosłe patyną zapomnienia ruiny, grobowce, kurhany i inne takie.
Już myślał że nic ciekawego nie wydarzy się, i będzie zmuszony spędzić paskudnie nudną noc na czekaniu aż centaury zwiną obóz i udadzą w dalszą drogę, co jemu pozwoliłoby udać się w kierunku przeciwnym. Jednak bogowie ulitowali się nad khazadem zsyłając tę parę. Natychmiast też otrzeźwił go ów widok, a spodziewana rozrywka uprzyjemnić miała długą noc. Pewien był, że nieostrożni podróżni przypłacą swą zuchwałość natychmiastową śmiercią w męczarni dodatkowo, toteż widząc rozwijającą się na oczach jego sytuację zdziwiony był niezmiernie. Pierwej sądził, że to niespełna rozumu para jakaś, nie obeznana ze zwyczajami nomadów, a do tego całkowicie pozbawiona instynktu samozachwawczego pcha się śmierci w łapska. Jednakże widząc jak przyjęci zostali, zrewidował swój pogląd i obserwować tym baczniej począł.
- No zobaczymy co z tego wyniknie - mruknął w brodę postanawiając zaczekać do brzasku, lub do chwili gdy nieznajomi opuszczą watachę i bądź dołączyć do nich w podróży, bądź też udać się przynajmniej ich tropem. Oczywiście o ile noc tę przeżyją, czego pewien do końca nie był.
Rishann
Szukający Snów
Posty: 174
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Wampir (Czysta krew)
Profesje:
Uwagi administracji: Konto Raena, jest prezentem urodzinowym dla użytkowniczki od administracji (z dnia 3.10.2013) i liczy się jako dodatkowy slot na postać. Raena (konto) jest postacią dodatkową, z czego wynika, że użytkowniczka może posiadać 7+1+1postaci na normalnych zasadach + 1 dodatkowych slotów, jeden jako prezent. Zatem użytkowniczka ma prawo posiadać razem 10 kont.
Kontakt:

Post autor: Rishann »

- Na miejscu tamtego wojownika, sama zaczęłabym szukać pomocy. To co się z nim dzieje, nie jest szczególnie przydatne przy zdobywaniu kobiet. - Rish odezwała się na głos, ale bardziej do siebie, wciąż mając przed oczami tamto wydarzenie, które zapewne prędko z jej głowy nie zniknie.
Po tych słowach, skupiła się na przekazie od Meda, ale nie pospieszyła z odpowiedzią, jedyne na co się zdobyła póki co, to uśmiech, nieco bardziej tajemniczy niż zazwyczaj. Dwójka podróżujących, ruszyła za Chanem, by móc zobaczyć jak wygląda świętowanie wśród tej rasy. Wampirzyca nie miała okazji by przyglądać się tym przedstawicielom Naturian, ale co najbardziej ją interesowało to smak krwi. Otóż to.. Krew... Rish westchnęła cicho czując, że robi się coraz bardziej głodna, a to wcale nie wróżyło miłego świętowania jeśli chodzi o koniokształtnych.
Wojownicy Chana rozproszyli się, korzystając z dłuższej chwili odpoczynku. Niektórzy zaczęli wyciągać jakieś bukłaki, co na oko Rish wcale nie wyglądało na coś słabego, sądząc po zadowolonych minach wojowników.
Rayweth spojrzała na Medarda, który szedł obok niej.
- Dziwny gatunek. Ty zapewne też nie narzekasz na brak kobiet, ale na pewno z wylewnością nie jest u Ciebie tak fatalnie. - zaśmiała się w myślach, a w jej spojrzeniu pojawił się zaczepny błysk.
- A co do samej szybkostrzelności... Mam nadzieję, że nie objawia się inaczej. - dodała nieco poważniej. Kobieta raz jeszcze rozejrzała się wokół siebie, spoglądając na wojowników, potem zerknęła gdzieś dalej, rozmyślając o tym co czeka ich tym razem.
- Ostatnie balowanie nie skończyło się zbyt dobrze. - powiedziała spoglądając przed siebie i wspominając ostatnie wydarzenia.
- Musimy być ostrożni tak czy siak... - zerknęła na Meda, wiedząc, że ten zrozumie o co chodzi.
Rishann zaśmiała się sama do siebie, bo odkąd spotkała Wampira, ciągle przytrafiają się jej dziwne przygody, czego tak bardzo jej brakowało. W pewnej chwili zamilkła na dłuższą chwilę, wyraźnie skupiając się na czymś.
- Medard.. - szepnęła w myślach. - Mam wrażenie, że nie jesteśmy sami. - dodała od razu, czując coś dziwnego, ale nie potrafiła tego zdefiniować.
- Czujesz coś?
Awatar użytkownika
Medard
Splatający Przeznaczenie
Posty: 725
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Władca , Mag , Badacz
Kontakt:

Post autor: Medard »

- No cóż - jak nie urok, to przemarsz wojsk! - rzucił chan, po czym rozejrzał się w poszukiwaniu delikwenta, który popsuł przyjęcie niecodziennych gości. Niestety, a może stety nasz szybkostrzelny zawodnik schował się w tłumie świętujących pobratymców tak dobrze, że wprawne nawet oko tropiciela nie było w stanie go zlokalizować. Może ta przygoda czegoś go nauczyła...
- Dokładnie to samo nasunęło mi się na myśl. Takie wpadki nie przynoszą sukcesów u płci przeciwnej, czasem budzą wręcz odrazę. - dodał.
Med obserwował otoczenie i coś wydało mu się podejrzane. Wyglądało na to, iż poza nimi i centaurami ktoś jeszcze znajduje się na stepie. Wiatr przywiał dziwną woń niepasującą do tego, czego można było się spodziewać na rozległych obszarach trawiastych. Krasnoludy! Ciekawe, co przywiało Khazadów na tak niegościnne dla nich miejsce? Trudne pytanie, na które nikt chyba nie poznał odpowiedzi.
Tymczasem podróżnicy powędrowali za Chanem wgłąb obozowiska koniokształtnych. Tańcom i pijackim wybrykom nie było końca, co i rusz zza najbliższego węgła wychylał się wojownik w stanie upojenia winem. Chyba nikt nie potrafi się bawić tak głośno jak centaury ze stepów! Medard i Rish rozprawiali między sobą o problemie młodego wojownika. Wąpierz odpowiedział:
- Uwierz mi, są jeszcze dziwniejsze ludy na tym świecie. Masz rację, tego problemu nie mam i mieć nie będę. Biedny wojownik, trochę mi go żal. - uśmiechnął się zaczepnie, a zarazem nieco tajemniczo.
- Dobre, naprawdę dobre. Tym lepiej dla niego - inaczej chyba dawno popełniłby samobójstwo. Co zaś do balowania - pasowałoby wreszcie wziąć coś na ząb, bo mi kiszki marsza grają. - odparł.
Na ostatni komunikat Medard tylko skinął leciutko głową, pamiętał bowiem owe zdarzenia, które do przyjemnych nie należały.
- Tak, mamy gości. Wydaje mi się, że to woń krasnoludów. Tylko jedno mnie zastanawia - co Khazad robiłby na tym pustkowiu?

Tymczasem grupka centaurów zwęszyła krasnoluda przyczajonego nieopodal obozowiska. Niemal natychmiast wszczęli larum i jęli przeczesywać okolicę. Khazad na razie był bezpieczny, ale wszystko do czasu.
Awatar użytkownika
Broer
Zbłąkana Dusza
Posty: 6
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Krasnolud
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Broer »

Zaczął wygodniej mościć się w swym legowisku, pewien że do świtu nic ciekawego się nie wydarzy. No, przynajmniej nic co z tej odległości mógłby dostrzec. Krasnoludy mają co prawda dobry wzrok, ale nawet one nie potrafią poprzez namioty widzieć, tedy nie spodziewał się żadnych dla niego atrakcji. Pewien swej kryjówki nie zwrócił uwagi początkowo na rejwach, jaki dziać się począł w obozie. Przypisał go przybyciu pary nieznajomych, toteż dopiero po chwili uświadomił sobie, że to nie oni są jego przyczyną. Z obozowiska wyruszyły centaury i zaczęły metodycznie przeczesywać step. W jego głowie zrodził się paskudny pomysł... Jego szukają, ale jakim cudem? Skąd dowiedziałyby się o jego obecności. Zachowywał się cicho jak przystało na tropiciela, miał dobrą kryjówkę, nie zdradził się ni błyskiem, ni hałasem... Wtem zrozumiał, pominął jeden ze zmysłów, u niego co prawda niezbyt wyostrzony, ale te konie napewno miały dobry... węch. "Szlag" mruknął zastanawiając się gorączkowo jak wybrnąć z opresji. Co prawda chwilowo był jeszcze bezpieczny, bo zwiadowcy szukali z dala od niego, ale jeżeli się ruszy dostrzegą go. Co robić? Jeżeli przyłapią go na obserwowaniu z ukradka, nie pomogą żadne wyjaśnienia. Lepiej już będzie pokazać się, udając podróżnego, którego noc na trakcie zastała. Nie zastanawiając się dłużej, podniósł na nogi i wspierając na potężnym toporze ruszył niby nic ku obozowisku. "Co ma być to będzie" powiedział w duchu dodając "w ostateczności, te kobyły poznają co oznacza walka z kranoludem i na honor, nim padnę nie jeden przypłaci do życiem"
Rishann
Szukający Snów
Posty: 174
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Wampir (Czysta krew)
Profesje:
Uwagi administracji: Konto Raena, jest prezentem urodzinowym dla użytkowniczki od administracji (z dnia 3.10.2013) i liczy się jako dodatkowy slot na postać. Raena (konto) jest postacią dodatkową, z czego wynika, że użytkowniczka może posiadać 7+1+1postaci na normalnych zasadach + 1 dodatkowych slotów, jeden jako prezent. Zatem użytkowniczka ma prawo posiadać razem 10 kont.
Kontakt:

Post autor: Rishann »

Medard potwierdził podejrzenia Rishann i przyznał rację jej domysłom. Mimo to oboje siedzieli w obozowisku centaurów, gdzie w najlepsze rozpoczęło się biesiadowanie. Wampirzyca dostrzegła, że jeżeli idzie o alkohol, koniokształtni niewiele różnią się od innych ras.Tutaj trunek lał się z beczek strumieniami, a tańce? To dopiero był niecodzienny widok. Rish nigdy wcześniej nie widziała, by ktoś poruszał się w ten sposób, aż przez myśl przebiegł jej obraz tańczącej samicy, co rozbawiło ją niemiłosiernie.
Wampirzyca westchnęła czując, że robi się głodna, a to w przypadku wampira nie było zbyt wygodne zjawisko. Do tego przyszła ochota na dobre, czerwone wino, skoro już tutaj wszyscy świętują, to i oni powinni mieć coś konkretnego do biesiadowania, a nie jakieś słabe trunki.

Rishann wyłapała komunikat Medarda i odruchowo zerknęła na swojego towarzysza, zastanawiając się jak długo ukryty, w ukryciu pozostanie.
- Widok centaurów był dla mnie zaskakujący, ale krasnolud? Tutaj? - dziewczyna zrobiła zaskoczoną minę.
- Mamy tutaj zaiste piękną mieszankę ras, a wszystkich wykończyć możemy my... - prychnęła rozbawiona, choć wcale nie uważała, że tak łatwo daliby wszystkim radę, ale zabawa byłaby przednia.

Biesiadnicy podchwycili obecność kogoś i szybko wszczęli alarm.
- No to Khazad ma nieciekawą sytuację. - Rish odrzuciła swoje długie włosy i westchnęła patrząc na centaurów, mając w głowie moment, jak koniokształtni pozbywają się intruza.
- Mam wrażenie, że powinniśmy mu pomóc, wiesz? - nachyliła się do towarzysza, żeby szepnąć mu do ucha.
- O, mam pomysł! - zachichotała.

Magia emocji bywa całkiem przydatna. Dziewczyna zaczęła przechadzać się śród poszukujących i lekko rozprzestrzeniała zaklęcie odpowiadające za uspokojenie. Nie potrafiła objąć swoją mocą całego terenu, stojąc w jednym miejscu, dlatego zrobiła co mogła.
- Cóż, warto było spróbować. - zaśmiała się do Medarda, oczekując efektu czaru. Niektórzy z centaurów odpuszczali poszukiwani i wracali do biesiadowania, uznając, że to znacznie ciekawsze zajęcie, szczególnie, że nie ma żadnego zagrożenia.
Awatar użytkownika
Medard
Splatający Przeznaczenie
Posty: 725
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Władca , Mag , Badacz
Kontakt:

Post autor: Medard »

Część z centaurów rzeczywiście odeszła w poszukiwaniu wina, dziewek i okazji do prawdziwej -ich zdaniem- zabawy, więc szybciutko zrezygnowała z dalszych poszukiwań intruza, który ośmielił się bezmyślnie wtargnąć na ich tereny łowieckie. Kilku wojowników jednak oparło się pokusom hulaszczego życia jak również działającej magii emocji - dziwnym trafem pośród tej hałastry znalazło się parę odpornych jednostek -wot swołocz!-, które z chęcią przeczesywały poprzetykany pagórkami step w poszukiwaniu szpiega. Coś nie dawało kuniom spokoju...
Tymczasem w obozowisku Chana wąpierze ucztowały razem z ordyńcami wielkiego watażki. Łupy zdobyte w czasie ostatniej wyprawy na Demarę były zaiste pokaźne. Wozy aż uginały się pod ciężarem dobytku, który zabrano ciemięzcom i wrogom spokojnego życia na stepie. Jeden z biesiadujących kuni zbyt szybko doprowadził się do stanu wskazującego na spożycie sporej -nawet jak na prawie tonowego ogiera- ilości wińska i wesoło śledził niewidzialne węże. Medard chyłkiem wykorzystał okazję zaspokojenia głodu i użarł nieświadomego pijaczka. Krew z prądem wartkim strumieniem płynęła przez gardło upira, sycąc drapieżcę na jakiś czas. Po skończonej uczcie, choć mecyje to to nie były, wąpierz wytarł zbrukane posoką kły i jak gdyby nigdy nic oddalił się z miejsca zdarzenia. Tuż po udanych łowach, do Medarda dotarła odpowiedź Rish, tycząca się reakcji na obecność khazada w pobliżu. Wąpierz odpowiedział tylko:
- Może wypił za dużo ciemnego ale i za bardzo oddalił się od karawany? - zasępił się, by po chwili dodać:
- W rzeczy samej. Pamiętaj tylko, iże gdy ludu kupa i drakolicz dupa.
Kuniokształtne od razu połapały się, że ktoś je obserwuje i to z ukrycia, jednakże część z wysłanych zwiadowców wróciła do zabawy niedługo po wyruszeniu. Rish chyba była tym zaciekawiona, gdyż niemal zaraz potem wysunęła ciekawą propozycję, na co Med przystał - inne opcje wydały mu się nudne i mało interesujące.
- Wpadł jak śliwka w kompot. Zawsze można trochę dopomóc wybrnąć takiemu z nieciekawej sytuacji, jak mniemam. Ciekaw jestem min centaurów...
- Zamieniam się w słuch, aczkolwiek chyba wiem, co zamierzasz zrobić... To będzie niezły numer... - odparł.
Magia emocji zrobiła swoje, Med był pod wrażeniem, nie testował bowiem jeszcze czarów na centaurach i podobnych im stworzeniach. Rzeczywiście część centaurów poszła w tany, mając gdzieś szukanie potencjalnego zagrożenia ze strony krasnoludzkiego piwożłopa. Jeden z tych zaś, którzy oparli się czarom, zwietrzył obcą woń i jął biec w kierunku, z którego dochodziła. Za nim ruszyło czterech kompanów, każdy dobył łuku, naprężył go i wsadził weń śmiercionośną strzałę...
Łucznicy otoczyli schronienie khazada, a zaraz potem dowódca wrzasnął:
- Wyłaź, demarski psie! Nie masz drogi odwrotu, a jeśli chcesz, by życie twe nie skończyło się równie nagle jak się zaczęło, chyżo opuść norę, w której żeś się schował, a może nic ci się nie stanie!
Sytuacja krasnoluda z chwili na chwilę ulegała znacznemu pogorszeniu. Na stepach nie ma gorszej zarazy od rozwścieczonego, podpitego centaura. Czas mijał.
Awatar użytkownika
Hagmomir
Zbłąkana Dusza
Posty: 6
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Krasnolud
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Hagmomir »

Przeciągnął palcami po ziemi, a potem powąchał, no udało mu się. Jego kolacja udała się w tym kierunku. Dźwignął topór z ziemi i skrzypiąc cicho podążył truchtem w kierunku przesieki, gdzie prawdopodobnie zwiała mu jego zdobycz. Przeszedł przez krzaki i przystanął, otwierając szerzej oczy ze zdziwienia.
- Co do... - przed nim stał koń, z jeźdźcem, ale bez głowy. Znaczy, z głową, ale nie konia, tylko torsem, ludzkim, a na nim była nawet głowa. Nieco dziwna, bowiem akurat spod postawionego na sztorc ogona sypały się dorodne kasztany, a właściciel sypiącego dobrobytem zadu pogwizdywał głośno i radośnie, po chwili zdając sobie sprawę z jego obecności. Włócznia skierowała się w jego stronę.
Burknął pod nosem i zacisnął dłoń na toporze, a widząc agresywny ruch ruszył do przodu, słysząc jak centaur zajazgotał bojowo. Uśmiechnął się i nagle przystanął, tupiąc mocno nogą, a potem podrzucił topór w górę, prosto w ramiona centaura, który co najmniej zdziwiony puścił włócznie i niezdarnie złapał ciężkie żelaziwo, próbując go nie wypuścić.
Krasnolud skoczył ślizgiem pomiędzy nogi centaura w pośpiechu chwytając kozik a potem podnosząc wzrok prosto na... naprawdę olbrzymich rozmiarów worek. Niewiele myśląc chwycił je pancerną rękawicą i ścisnął, ciągnąc je mocarnie w dól a potem wbijając kozik prosto w jego podstawę, jednym mocnym ruchem pozbawiając centaura po chwili i przytomności i szans na potomstwo.
Ten krzyknął boleśnie, ruszył chwiejnie kilka kroków w bok, próbując w jakikolwiek sposób cokolwiek zrobić a potem zwalił się na ziemię.
Krasnolud splunął i rzucił zawartość dłoni za siebie, ocierając kozik o szmatę zatkniętą za pasem a potem podniósł swój topór, sięgnął po hełm i nałożył go sobie na głowę, dopasowując zatrzaski do siebie. Rwetes jaki słyszał upewnił go, że nie był tutaj jeden centaur, było więcej, i właśnie do niego idą. Swoją drogą, dawno niczego nie przetrzepał porządnie.
Stanął w rozkroku i podrzucił topór w dłoni, widząc jak zza drzewa wysunął się drugi centaur uzbrojony w pałkę z dużym metalowym kolcem.
- Jednego mniej, zostało 20 - burknął i chwycił topór, ustawiając sobie ostrze nad ramieniem, gotowe do zamachu a potem runął z rykiem na centaura, który widząc niską istotę, hałasującą jak wóz z mieczami i w dodatku ryczącą i klnącą szpetnie, obrażając wszystkich jego przodków do 7 pokolenia wstecz, jego matkę i jego zdolności manualne, zwyczajnie cofnął się za drzewo, jakby miało mu jakkolwiek pomóc, dąb nic z tego sobie nie robił, przecież w końcu będzie tutaj stał i następne 400 lat.
Rishann
Szukający Snów
Posty: 174
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Wampir (Czysta krew)
Profesje:
Uwagi administracji: Konto Raena, jest prezentem urodzinowym dla użytkowniczki od administracji (z dnia 3.10.2013) i liczy się jako dodatkowy slot na postać. Raena (konto) jest postacią dodatkową, z czego wynika, że użytkowniczka może posiadać 7+1+1postaci na normalnych zasadach + 1 dodatkowych slotów, jeden jako prezent. Zatem użytkowniczka ma prawo posiadać razem 10 kont.
Kontakt:

Post autor: Rishann »

Rishann skupiła się na sobie. Cała ta sytuacja stawała się nieco niepotrzebna i tylko psuła wszystkie jej plany. Cóż miała zrobić? Wycofała się nieco i dotarła do swojego ogiera, który niespokojnie oczekiwał na swoją właścicielkę. Nieco magii odwróciło od niej uwagę wszystkich, więc ze spokojem mogła pozostawić czworonogów i innych na pastwę losu i skupić się na tym, co dla niej było najważniejsze.
Zbliżał się czas kolacji, a tutaj nie było nikogo, kto mógłby dostarczyć jej jakiejkolwiek frajdy.
- Spotkamy się w najbliższym mieście byle nie tym tu... Nie ściągaj ich uwagi na siebie. Ja zapewniłam sobie spokój. Trzeba się pozbyć tego towarzystwa. Czekam na Ciebie wampirze. - przesłała Medardowi swoją wiadomość, po czym wskoczyła na grzbiet konia i ruszyła dalej od tego miejsca.

Ciąg dalszy: Rishann i reszta, która ma ochotę.
Awatar użytkownika
Medard
Splatający Przeznaczenie
Posty: 725
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Władca , Mag , Badacz
Kontakt:

Post autor: Medard »

Jak nie urok, to przemarsz centaurów! Wiwatom na cześć wielkiego chana nie było końca. Imprezie nie przeszkodziło nawet zamieszanie spowodowane przez zabłąkane krasnoludy. Wino, miód i specyficzny rodzaj kumysu lały się całymi rzekami, dawno już przekroczyły powierzchnię typowego strumienia, wliczając największego z uedów spotykanych na pustyni Nanher.
Demarskie licho jednak nie spało i podczas świętowania oddział ladnsknechtów JKM Króla Jegomości, a może byli to obwiesie któregoś królewięcia, czyżby właściciela miasta ograbionego przez koniokształtnych? Dla nomadycznych ludów Pogranicza oznaczało to jedno - wielka wojnę przeciw odwiecznemu grabieżcy i ciemiężycielowi, et coetera, et coetera. Niespokojne czasy na Rubieżach nastały, co dało się zauważyć po ilości fortów granicznych okalających strefę wpływów Karnsteinu. Kolejne cztery właśnie ukończone, były dozbrajane w błyskawicznym niemal tempie. Wojna wisiała na włosku, choć nie było jeszcze wiadomo, która stronę wspomoże Księstwo.
Czarnopióry ptak przelatywał nad zbiegowiskiem walczących wojów. Demarczycy, początkowo pewni siebie, zostali odparci dzięki zatrważającej wręcz przewadze w ludziach. Kruk widział niedbale pierzchających landsknechtów i nieliczne oddziały konnicy oddalające się w kierunku rodzimych stron.
W międzyczasie Medard, korzystając z zamieszania wokół krasnoludów, postanowił opuścić miejsce dzikich swawoli nomadów i oddalić się w bliżej nieznanym kierunku. Przywołał wielbrąda, wskoczył na jego grzbiet, chyłkiem odczytał przekaz towarzyszki i pognał na spotkanie nowej przygody.
- Gdzie Śmierć nie może, tam centaura pośle! Tutaj mieliśmy ich całe mrowie.Zero z n ich pożytku, a towarzystwo nie należy do takich, z którymi należałoby się zadawać... Do zobaczenia w Fargoth, o ile te dzikusy i tam nie dolezą. - odparł w komunikacie, który niczym tuman kurzu popędził przez theryjski step i pogranicze z Doliną Maurat. Książę był już daleko poza zasięgiem wzroku koniokształtnych. Zmierzał ku nowym ziemiom, tym razem bez nomadycznego kłopotu. W oddali upiorny wilk dał wataże znać o sobie. Dobry omen.

Ciąg dalszy
Zablokowany

Wróć do „Demara”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 8 gości