Demara[Miasto i okolice]Kolejny rozkaz

Warowne miasto położone na granicy Równiny Drivii i Równiny Maurat. Słynące z produkcji bardzo drogich i delikatnych tkanin, takich jak aksamit czy jedwab oraz produkcji wyrafinowanych ozdób. Utrzymujące się głównie z handlu owymi produktami.
Awatar użytkownika
Gersen
Kroczący w Snach
Posty: 247
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Czlowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Gersen »

Łup, a właściwie podarunek z dalekiej północy- miecz, który Gersen dźwigał ze sobą dosłownie wszędzie, pulsował fioletowym światłem, przy objawach magii i istot... mniej zwyczajnych. I gdyby tylko nie fakt, że przez większość czasu podróżował z wampirzym księciem, z pewnością zwróciłby uwagę na światło klejnotu. Tym razem jednak było inaczej, kobieta, która jeszcze przed momentem miała czarne futro i pazury, mogła spokojnie przejść obok pirata bez zwracania na siebie uwagi. Ten z kolei, szedł beztrosko przed siebie, pogwizdując wesołe melodie i ciekawym wzrokiem przyglądał się towarzyszowi czarodziejki. Czworonóg prowadził panią dumnie pomiędzy korytarzami, aż do wyjścia z zatłoczonej karczmy. Pies musiał być bardzo oddany swej pani, gdyż zapach alkoholu i tytoniu, a przede wszystkim widok takiej liczby podłych gęb nie mógł wyprowadzić go ze swej roli przewodnika. W uznaniu charakteru Norda, Gersen wychylił dzban i wypił resztę pozostałego w nim napoju. Puste naczynie położył grzecznie na pobliskim stole, bez obaw o jakiekolwiek problemy. Większość osób była przerażona ogromnym psiskiem i stała nieruchomo.Pirat dojrzał nawet staruszka, który chwycił się za klatkę piersiową, zapewne przy ogromnym bólu serca, lecz ciągle próbował ustać w miejscu, byle tylko nie narazić się na gniew pani z psem. Następnie Arhe rozglądał się w poszukiwaniu Medarda, a gdy wreszcie dojrzał kompana, wyrównał z nim krok. Miał jeszcze do niego wiele pytań.
- Zastanawia mnie... czy w każdym większym mieście twój dziad zwykł kupować pałace, czy tylko mamy szczęście trafić na taki w Demarze? Interesuje mnie to ze względów czysto... finansowych. Kiedyś w końcu przyjdzie mi osiąść w miejscu i cieszyć się wygodami, prawda?
That is not dead which can eternal lie, and with strange aeons even death may die.
Awatar użytkownika
Medard
Splatający Przeznaczenie
Posty: 725
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Władca , Mag , Badacz
Kontakt:

Post autor: Medard »

Postanowione. Całe towarzystwo, choć nieco wstawione, jęło rączymi krokami wyłazić ze skisłej od dymu tytoniowego, potu, rzygów i rozlanego alkoholu oberży. Adria szła pierwsza, puszczając rosłe psisko przodem, coby drogę torowało. Zwierz wyczuł zapach kota i zaczął się wyrywać - jak to psowate mają w zwyczaju.
- Czyżby nasz piesek wyniuchał Pimpusia, którego koniecznie musi zagonić na drzewo, bo chyba nie pijacy są powodem tego zachowania Norda? Demara słynęła ongiś z hodowli długowłosej rasy kotów, z których sierści wyrabiano luksusowe materiały. Ciekaw jestem, czy ta cudaczna tradycja jeszcze jest kultywowana. Ponoć w okolicznych wiochach niejeden Mruczek lądował jako przystawka na stołach tak szaraczkowej szlachty jak i burżujów. Miau.
Lecz co to? Po Mruczusiu nie było śladu, a zamiast niego w karczmie pojawiła się dziewczyna dość nietypowej jak na Demarczyków urody. Intensywna woń świeżo upuszczonej krwi otaczająca nietypową gościnę upewniła Medarda, że nawet w niezupełnie sprzyjających warunkach jakieś wąpierze egzystują i zmieniają się, by móc atakować ludzi i się nimi żywić. Książę postanowił porozmawiać z nowo przybyłą, dając wpierw znak kompanom, coby odwlekli nieco taktyczny odwrót z karczmy.
- Widzieliście tego kota za rogiem? Mogę się założyć, iże nie jest on tym, na co zdaje się wyglądać. Czas uważniej mu się przyjrzeć... - szepnął towarzyszom.
I jak się okazało, dobrze mieć wyostrzone zmysłu na podorędziu. Oczywiście można także korzystać z nabuzowanego magią miecza, szklanej kuli, wisiora czy innego barachła, lecz przedmioty martwe czasami bywają złośliwe, a właściciel takowych nierzadko podróżuje z istotami, na które wyczulono owe artefakty. I przewagę nad potencjalnym przeciwnikiem szlag jasny trafił. Lepiej zainwestować w mniej zawodne środki.
Wtedy pirat włączył się w tok rozmowy, pytając o dosyć przyziemne sprawy. Medard odpowiedział:
- Z tego, co mi wiadomo, poza Demarą i posiadłością w Arturonie większych posiadłości za granicą nie mamy, ale to i tak nic przy zamczysku w Anperii, które tylko z zewnątrz wygląda strasznie i ponuro. Wyjście z tego przybytku rozpaczy odłożymy jeszcze, gdyż mam tu coś do załatwienia, a wiadomo, koty szybko uciekają...
I tyle go widzieli; kilkoma susami bowiem znalazł się przy Rishann, czekającej na leniwego krasnoluda z zamówionym drinkiem. Natychmiast rozpoczął rozmowę:
- Witam. Plaga jakaś z tymi khazadami, nawet żółw łaciaty potrafiłby być bardziej chyży. Tego ludu chyba nic nie nauczy ogarnięcia się, a podejrzewam, iże wielu już próbowało z mikrym -jak widać- skutkiem. Zastanawia mnie, co aśćka robi w tak obskurnym miejscu, czyżby futro z demarczyków było jeszcze w cenie?
So I bless you with my curse
And encourage your endeavour
You’ll be better when you’re worse
You must die to live forever
Jim Steinman

Every night, and every morn,
Some to misery are born.
Every morn, and every night,
Some are born to sweet delight.
Some are born to sweet delight.
Some are born to endless night.
William Blake

Pies patrzy na człowieka z szacunkiem, kot z pogardą, a świnia jak równy z równym. porzekadło Vaerreńczyków
Adria
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 64
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Adria »

Owszem, towarzystwo znajdujące się w pijackim przybytku było bardzo zaskoczone czarnym diabłem, jakby to określili niektórzy jej pupila. Cóż, Nord był nowofunlandem, potężnym psiskiem o czarnej jak smoła sierść, wielkich łapach i ogromnej posturze, która na pewno była pomocna w przypadku tak drobnej osoby jaką była czarodziejka. Ponadto, jak domyślił się pirat, bestia była bardzo wierna Adrii i w zasadzie słuchała jej poleceń, rozkazów. Zwykle posłusznie, czasem zdarzało się jednak pewne nieposłuszeństwo. Także i w tym przypadku musiało być podobnie. Zwierzę w najlepsze przeciskało się między ludźmi torując drogę całej trójce. W pewnym momencie Nord poczuł jednak coś. A w zasadzie kogoś, dokładniej mówiąc zwierzę, gdyż bestia jak szalona szarpnęła smycz na której trzymała go Adria. Czarodziejka niebezpiecznie się zachwiała, ale z trudem udało się zatrzymać psa. Za drugim razem ta sztuka nie udała się jej. Pupil wyrywał się mocno ze smyczy, patrząc w kierunku baru. Na dodatek zaczął szczekać dość głośno. Spowodowało to niemały rozgardiasz i ruszenie się masy tłuszczy. Niektórzy z znajdujących się obok Norda próbowali uciekać przed czarnym diabłem. Inni zaś zaczęli się mu wygrażać, krzyczeć w jego stronę, straszyć kułakami. To było za wiele jak na zwierzę. Nord w jednej chwili urwał się i pognał w stronę najbliżej znajdujących się ludzi z zębami. Na nic pomogły zaklęcia, prośby a w końcu złorzeczenia czarodziejki. Adria nie dość nie utrzymała psa do tego o mało nie upadła. W sumie mała czarodziejka chwiała się dość znacznie, starając się rozpaczliwie obronić przed upadkiem. Ale czy to się jej uda? Może jak ktoś znajdujący się blisko niej złapie ją.
Nord tymczasem szalał w najlepsze w tłuszczy awanturników, gryząc, szczekając i powarkując na wszystkich. Sciągnął tym samym nie małą uwagę wszystkich biesiadników.
Rishann
Szukający Snów
Posty: 174
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Wampir (Czysta krew)
Profesje:
Uwagi administracji: Konto Raena, jest prezentem urodzinowym dla użytkowniczki od administracji (z dnia 3.10.2013) i liczy się jako dodatkowy slot na postać. Raena (konto) jest postacią dodatkową, z czego wynika, że użytkowniczka może posiadać 7+1+1postaci na normalnych zasadach + 1 dodatkowych slotów, jeden jako prezent. Zatem użytkowniczka ma prawo posiadać razem 10 kont.
Kontakt:

Post autor: Rishann »

         Rishann zajęła miejsce przy barze i zamówiła sobie czerwone wino, jeśli będzie dobre, przemyśli zaopatrzenie się w całą butelkę tego trunku. Nie było najmniejszego sensu by się ograniczać, a zapowiadała się bardzo ciekawa noc. Widząc niesłychany zapał i szybkość obsługi, Rish przewróciła oczami i zaczęła rozglądać się po biesiadnikach, nie mając lepszego zajęcia, a tak, to może nawet wypatrzy swoją dzisiejszą zdobycz. Rozglądając się wkoło doszła do wniosku, że w tym przybytku ciekawych osób raczej nie znajdzie. Największą uwagę przykuł szalejący czworonóg, który nie przypadł jej do gustu. Aczkolwiek właścicielka wyglądała dość zabawnie, starając się zapanować nad pupilem. Wampirzyca przeniosła wzrok na kolejnych gości karczmy, niektórzy wpatrywali się w czarnowłosą dziewczynę, co było stałym elementem jej wizyt w miejscach publicznych. Posyłając niektórym przelotne, niewinnie słodkie spojrzenie, Rish odwróciła się tyłem do całego tego rozgardiaszu, chcąc dorwać obsługę i upomnieć się o swoje zamówienie, ale nawet na to jej nie pozwolono.

Wysoki mężczyzna pojawił się na tyle szybko, że dziewczyna nie zdążyła wypowiedzieć ani słowa, gdy ten tak brutalnie przerwał jej plan. Swoją drogą nieznajomy nie wyglądał jak cała reszta motłochu znajdującego się w karczmie.
- Witaj. - Rish spojrzała na niego dość znudzonym i niechętnym wzrokiem. - Jeśli te słowa, słyszy kobieta samotnie siedząca przy barze, nie sądzę by uznała to za odpowiedni podryw. - zmrużyła lekko oczy i zwróciła się w stronę karczmarza, który w końcu raczył ruszyć swoje zacne cztery litery, by podać to czego chciała. Dziewczyna zabrała kielich z winem i zamieszała lekko zawartością, po czym upiła łyk.
- Skąd oni to biorą... - westchnęła rozczarowana i odsunęła kielich. - Powiedzmy, że szukam kogoś. - zerknęła na mężczyznę, który nadal był przy niej.
Awatar użytkownika
Gersen
Kroczący w Snach
Posty: 247
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Czlowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Gersen »

Chaos rodzący się w względnie dotychczas spokojnej karczmie zaczął nawet przerastać pirata. Dźwięk tłuczonego szkła, krzyki i bójki teoretycznie powinny wpasować się idealnie do właśnie takiego miejsca. Ludzie tłumnie znikali z karczmy, pozostawiając za sobą tylko opojów przyklejonych do drewnianych lad. Pirat uznał taką taktykę za najmądrzejszą i miał już skierować się ku wyjściu, kiedy walcząca ze swym pupilem czarodziejka straciła równowagę i runęłaby prosto na ziemię. W odruchu wyciągnął obie ręce, obejmując dziewczynę w pasie i powstrzymując ją od upadku na zalaną piwem podłogę lokalu. Sam już wstawiony, miał niemałe problemy w podtrzymaniu czarodziejki, lecz po krótkiej walce z grawitacją, oboje mogli już spokojnie stać. Odpuszczając sobie jakikolwiek komentarz, zwrócił uwagę ku parze rozmawiającej przy barowej ladzie. Medard znów zabłądził w drodze na zewnątrz, racząc nieznajomą swoimi- czego pewien był Gersen- przemądrzałymi komentarzami. Zachowanie czarnowłosej także od razu sugerowało charakter osoby wywyższającej się i przekonanej o własnej wyjątkowości. Wśród ostałych na sali bywalców, częstujących się pozostawionymi przez innych, darmowymi trunkami, to właśnie oni ze wszystkich zwracali na siebie największą uwagę, w ogóle nie wpasowując się w krajobraz gospody. Jakkolwiek rozmowa tej dwójki mogła być zabawna, Gersen zatęsknił za spokojem i świeżym powietrzem. Poza tym jego obecność przy tej rozmowie jest całkowicie zbędna. Wzrok mężczyzny skierował się jeszcze raz w stronę nowo poznanej dziewczyny, upewniając się, czy ta czuje się dobrze. Tuż po tym, bez słowa odwrócił się i szybkimi krokami oddalił z karczmy, ciesząc oczy czerwienią zachodzącego na horyzoncie słońca. Już na zewnątrz, oparł się o trzeszczący płot, który wyglądał jak gdyby zbudowany był przez dawno wymarłe cywilizacje. Z kieszeni wygrzebał drewnianą fajkę, którą nabił tytoniem. Zebrane gdzieś po drodze krzesiwo pozwoliło mu ją podpalić. Pozostało już tylko rozkoszowanie się chwilą aż do czasu powrotu wampira.
That is not dead which can eternal lie, and with strange aeons even death may die.
Adria
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 64
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Adria »

Czarodziejka znalazła się w opresji. Małej, bo małej, ale niekomfortowej sytuacji. O mało nie zaliczyła by spotkania z brudna połogą szanowną rzycią, ale w pewnej chwili poczuła jak ktoś łapie ją dość mocno w pasie. To uchroniło ją przed upadkiem. Kątem oka spojrzała kto był jej wybawca. W sumie nie musiała patrzeć, po zapachu alkoholu, wyzierającego od mężczyzny poznała że ma do czynienia z niedawnym biesiadnikiem, kamratem z dalekich wypraw wąpierza. Czarodziejka skrzywiła się nieco, gdyż pijany pirat nie był dystyngowanym i eleganckim księciem z zamku. O stanie nieważkości jej wybawiciela świadczył fakt, że po złapaniu czarodziejki mężczyzna o mało sam nie padł na podłogę. Na całe szczęście udało im się jakoś utrzymać. Chwyt Gersena był mocny. Utrzymał on bez trudu czarodziejkę i postawił na ziemi. Ale zaraz po tym wszystkim zaczął kierować się do wyjścia z karczmy. Adria w ferworze wszystkich wydarzeń nawet tego nie zauważyła.
- Dziękuję waćpanu - chciała powiedzieć Gersenowi, ale jego nie było. Zdezorientowana jasnowłosa zaczęła rozglądać się w poszukiwaniu mężczyzny. Zauważyła jego kaptur niknący za drzwiami karczmy. Nie tracąc chwili, złapała smycz na której końcu znajdował się Nord i pełna determinacji zaczęła kierować się do wyjście. Pies stawiał opory, szczekał na innych, próbował ich ugryźć. Czarodziejka musiała dość mocno się natrudzić żeby przywołać bestię do porządku. Dopiero po wysłaniu pupilowi kilku przekazów telepatycznych pies stał się wreszcie posłuszny i poszedł za nią do wyjścia z karczmy.
Czarodziejka jednak była niepocieszona. Straciła z oczów mężczyznę. Tak więc postanowiła wyjść czym prędzej na zewnątrz aby mu podziękować, a przede wszystkim poszukać. Na powietrzu w pierwszej chwili niestety nie zauważyła dlatego też zawołała.
- Waćpanie, waćpanie gdzie pan jest?
W pierwszej chwili odpowiedziała jej cisza. Po dwóch minutach usłyszała pijacki śmiech i czkawkę i dość niewybredne słownictwo. Nord stanął blisko przy Adri, zjeżył się i zaczął szczekać. Z ciemności zaś dało się słyszeć pijacki bełkot. Głos jednak nie należał do Gersena.
- Słyszysz, chyba coś tam warczy. To może ten chędożony kundel, który ugryzł Starka w rękę. Belau, chodź zobaczymy - po czym czarodziejka usłyszała nierówne oddechy i tupot nóg zmierzających w jej stronę.
Dziewczyna oblała się zimnym potem. Sytuacja pogarszała się z minuty na minutę. Najlepiej będzie wrócić do karczmy i tam wmieszać się w tłum. Także zaczęła małymi kroczkami kierować się tam. Coś jednak jej przeszkodziło. Czarodziejka w trakcie odwrotu padła na człowieka. Większego od niej o dwie głowy i postawnego. Zionęło od niego piwem dość znacznie.
- A panienka gdzie się wybiera - zapytał pijanym głosem - Takiej damie może coś się stać kiedy podróżuje się samej. Chętnie odprowadzę na nocleg- po czym nie czekając na reakcję Adrii złapał ją i zakrył jej usta. Jasnowłosa próbowała się wyrwać, ale mężczyzna był silniejszy. Jedynie zjadliwe szczekanie Norda dało znać, że coś się dzieje. Biegnące pijaczki również znajdowały się coraz bliżej męzczyzny trzymającego w kleszczach Adrię i dużego czarnego psa.
A Gersen? Gdzie znajdował się w tym momencie?
Awatar użytkownika
Medard
Splatający Przeznaczenie
Posty: 725
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Władca , Mag , Badacz
Kontakt:

Post autor: Medard »

Psy -obwołane przez niezliczone tłumy wielbicieli najlepszymi przyjaciółmi człowieka- nierzadko także obnażają ostre kły. Tak było i tym razem w cuchnącej potem, brudem i resztkami jadła oraz napitków wszelakiej maści karczmie. Nord znowuż dał o sobie znać. Ujadanie czarnego diabła rozzłościło pijaczków tym bardziej, iże bydlę dało się poznać od prawdziwie czarciej strony gryząc jednego z nich dotkliwie. Moczymordy już planowały zemstę...
Medard z początku ignorował zachowanie pupila niedawno poznanej czarodziejki. Był bowiem zajęty innymi, ważniejszymi sprawami. Cóż może go obchodzić jakiś nieułożony pies?! Takie zwierzę nie winno być warte nawet funta kłaków.
Tymczasem w oberży czas wlókł się niczym żółw cierpiący na artretyzm. Dobrze, że wśród tej całej zbieraniny szumowin znalazła się osoba, która kompletnie nie pasowała do scenerii. W takim stroju raczej wybiera się lokale z wyższym poziomem usług jak również otoczenia. Po interwencji Medarda leniwy brodacz w końcu raczył przynieść zamówione przez nieznajomą dania - opieszałość tego chama, nawet jak na khazadów, najwidoczniej nie miała sobie równych...
Wąpierz odpowiedział niezwłocznie, gdy tylko nadarzyła się po temu okazja:
- W takim miejscu człowiek szybko dostosowuje się do otoczenia. Maniery swe musiałem bowiem zostawić przed progiem karczmy, by jakkolwiek dopasować się do tego szemranego świata grubiaństwa, wieśniaczych zagrywek, ciemnogrodu i zabobonów. Obszaru, gdzie panuje prawo dżungli, a najsilniejszy bądź ten, kto najdłużej utrzyma się na nogach, zgarnia wszystko. Nie za bardzo mi się to podoba, lecz na bezrybiu i rak ryba. Obawiam się, iże Demara całkiem zeszła na psy...
Medard skłonił się, przedstawił, po czym wykonał charakterystyczny gest kapeluszem, by w końcu wrócić do rozmowy:
- Podryw? Miejsce takie, jak ta obsrana karczma nie za bardzo nadaje się, by kogokolwiek sensownego nim uwodzić. Zostawmy wieśniakom ich wyszynki, sami zaś udajmy się w bardziej odpowiednie miejsce. Hmmmm, a któż to taki, jeśli dane mi będzie wiedzieć? Co do wina, przed karczmą w jukach wierzchowca zostawiłem najprzedniejszy wytwór wprost z Kryształowego Królestwa. Niestety, tutaj zostało już niewiele. Może choć to osłodzi aśćce pobyt w tym obskurnym lokalu.
Medard wyjął cudem uchowaną butelczynę, szybko pozbył się pozostałości korka, by następnie rozlać zawartość do imitujących kieliszki stakanów. Kto by pomyślał?!
Psisko głośno ujadało przed karczmą, a kilku pijaczków zmierzało w tym samym kierunku. Szykowało się coś większego. Zwykle psy
- Ten czarny pies jest jakiś niespokojny. Nie wygląda mi to na zwyczajną reakcję na zaczepki pijaczków... Może sprawdzimy, co tam się dzieje? W oberży nie ma żadnych szans na jakąkolwiek rozrywkę poza pijackim bełkotem.
So I bless you with my curse
And encourage your endeavour
You’ll be better when you’re worse
You must die to live forever
Jim Steinman

Every night, and every morn,
Some to misery are born.
Every morn, and every night,
Some are born to sweet delight.
Some are born to sweet delight.
Some are born to endless night.
William Blake

Pies patrzy na człowieka z szacunkiem, kot z pogardą, a świnia jak równy z równym. porzekadło Vaerreńczyków
Rishann
Szukający Snów
Posty: 174
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Wampir (Czysta krew)
Profesje:
Uwagi administracji: Konto Raena, jest prezentem urodzinowym dla użytkowniczki od administracji (z dnia 3.10.2013) i liczy się jako dodatkowy slot na postać. Raena (konto) jest postacią dodatkową, z czego wynika, że użytkowniczka może posiadać 7+1+1postaci na normalnych zasadach + 1 dodatkowych slotów, jeden jako prezent. Zatem użytkowniczka ma prawo posiadać razem 10 kont.
Kontakt:

Post autor: Rishann »

         Rishann siedziała spokojnie, zupełnie niewzruszona tym co działo się w karczmie. Tyle razy widziała takie sytuacje, że kolejny raz był dla niej niesłychaną nudą. Lecz czego mogła wymagać od zwykłych śmiertelników, którzy byli po prostu elementem łańcucha pokarmowego.
- W takim razie, jeśli swe maniery zostawiłeś przed wejściem, a dostosowałeś się do tych tu. - Rishann skinęła głową w stronę biesiadników. - Powinieneś więc rozmawiać z kimś ich pokroju. - dziewczyna wzruszyła ramionami i spojrzała na kielich z winem. Coraz więcej działo się nie tak jak sobie tego życzyła, a tak być nie mogło, nie dla niej.
- Jestem Rishann. - przedstawiła się i wysiliła na uśmiech, ponieważ jej głowę zaprzątały myśli o tym, jakby tu urozmaicić ten wieczór, by nie skończył się jakimś marnym pasmem niepowodzeń. Wampirzyca rozejrzała się raz jeszcze po gościach tego przybytku i jedynie upewniła się w tym, ze polowanie dziś byłoby zdecydowanie marne.
Jasne oczy znowu skierowały się na Medarda.
- Zbyt dużo chciałbyś wiedzieć jak na początek. Ale powiem Ci, że ten, na którego czekam, zapewne wystawił mnie do wiatru. - dziewczyna udała oburzenie tym faktem.
Wtedy mężczyzna zaproponował wino. Ile już słyszała, że proponowane wino to jakiś cudowny specjał? Zbyt wiele. Dość sceptycznie zerknęła na kieliszek z czerwonym trunkiem, po czym spojrzała na Medarda.
- Zaraz przekonam się, czy jest tak przedni jak mówisz. - dziewczyna wypiła nieco trunku, po czym uśmiechnęła się całkiem uroczo.
- No proszę, na winach jednak się znasz. - pochwaliła gust mężczyzny, mówiąc to całkiem szczerze. Tak właśnie myślała, że ten wyróżniający się z tłumu osobnik, jeszcze ją miło zaskoczy, choć zapewne to nie koniec.
Czarny czworonóg, tak jak powiedział Medard, faktycznie dawał o sobie znać. Nie było to zwyczajne zachowanie zwierzęcia, w tym ujadaniu można było usłyszeć coś, co przykuwało uwagę i zachęcało do wyjścia. Dziewczyna dopiła więc resztę wina.
- Masz rację.Powinniśmy zobaczyć co tam się dzieje - powiedziała całkiem poważnie, zerkając na wyjście z karczmy, do którego zmierzali już niektórzy z biesiadników. Rish wstała więc i ruszyła powoli w stronę drzwi.
- Może nawet poleje się krew? - zaśmiała się niewinnie, zerkając na Medarda.
Awatar użytkownika
Gersen
Kroczący w Snach
Posty: 247
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Czlowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Gersen »

Spoglądając na chowające się za murami Demary słońce, Gersen grał spokojne melodie, bujając się na skrzypiącym płocie. Kilkanaście metrów dalej, głos znany z karczmy wyraźnie kogoś poszukiwał, lecz on, delektując się chwilami samotności, zignorował Adrię. Pośrednio pozwoliło to lokalnym brutalom na wyładowanie emocji nagromadzonych jeszcze wewnątrz, ale on nie mógł o tym przecież wiedzieć. Wykorzystując kolejny moment samotności, oderwał się od płotu szybkim ruchem bioder i nawet nie rozglądając się dookoła, ściągnął spodnie, bezczelnie oddając mocz zaraz przed budynkiem gospody. Uśmiechnął się do siebie zupełnie bez powodu, obrócił na pięcie i ruszył w kierunku drzwi, w pretekście poszukiwań Medarda, na którego oczekiwanie znacznie się dłużyło. Drugim powodem nagłego zmartwienia o jego towarzysza był zapewne nieprzyjemny zapach pozostawionych przez niego szczyn.
Wewnątrz znacznie się uspokoiło. Karczma znacznie opustoszała, co czyniło z niej teraz miejsce dużo bardziej przyjemne. Znajdując wampira dokładnie w tym samym miejscu, które zajmował przed wyjściem, znalazł sobie miejsce tuż przy wyjściu. Rozsiadł się wygodnie na ławie, a nogi ułożył na przeciwległym stole, hałaśliwie rozsuwając przedtem zastawiające ją naczynia. Natychmiast zyskał spojrzenia niedobitków z karczmy. Zważając jednak na wcześniejsze wydarzenia, ci postanowili zignorować zachowanie przybyłego dzikusa. Rozmowa dwójki wampirów ciągnęła się dostatecznie długo, by Gersen mógł zacząć domyślać się, że Medard trafił na równą sobie przeciwniczkę w dziedzinie ignorancji. Nie mógł powiedzieć, by rozmowa tej dwójki egocentryków w ogóle go nie ciekawiła, lecz włączenie się teraz do dyskusji sprowadziłoby na niego gromy z każdej strony. Gdyby tylko ktoś z zewnątrz mógł przeczytać myśli Gersena, z pewnością skarciłby go za tak bezpodstawne ocenianie nieznajomych, lecz on i tak doskonale wiedział, że ma rację.
That is not dead which can eternal lie, and with strange aeons even death may die.
Adria
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 64
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Adria »

Tak więc Gersen nie zwrócił zbyt wielkiej uwagi na to co działo się z Adrią. Mężczyzna wypróżnił się i ponownie wrócił do karczmy, nawet nie zwracając zbyt wielkiej uwagi na to co działo się na zewnątrz. A zapowiadała się mała bitka. Tym bardziej, że pies czarodziejki ujadał wściekle i tylko ktoś bardzo zachlany nie mógł zwrócić na to uwagi. Nawet wampiry znajdujące się w środku usłyszały ujadanie czworonoga i postanowiły udać się na zewnątrz. Jednak nim Rishan i Medard wyszli drogę zagrodzili im dwaj mężczyźni. Byli oni bladzi, odziani w ciemne kaptury zasłaniające ich twarz, szczelnie opatulające ich ciało, choć w pomieszczeniu wesoło buchał ogień u paleniska. Widać było jednak spod odzienia, że spadały na piersi jasne włosy, bardzo jasne,w ręcz białe. Obaj mężczyźni stanęli tak ciasno, że wampiry nie mogły ich ominąć.
- Bracie i siostro - powiedział jeden, ten znajdujący się naprzeciw Medarda - Jesteśmy kontent, że w tak obskurnym przybytku znajdujemy tak szlachetnych przedstawicieli naszej rasy. Blask bijący od waszej dwójki dało się wyczuć już od samego wejścia do karczmy. Musimy razem powieczerzać. Ale dalej od miasta. Tutaj niektórzy mogliby krzywo patrzeć na nasze nocne harce. Dlatego też zapraszamy waćpaństwa do nasz, naszej przystani znajdującą się niecałą milę za miastem. W pięknym lasku mamy swoja kryjówkę gdzie żyją podobni nam. niedługo odbędzie się tutaj coroczny targ, więc coraz więcej śmiertelników zbiera się w Demarze - wampir mówiący przemowę zamilkł na chwilę i oblizał swoje wargi. Pokazał także innym krwiopijcom swoje oblicze. Oczom Meda i Rish ukazały się oczy jasne i zimne. A także przepełnione brutalnością i wyrachowaniem. Mężczyzna wyglądał na około 30 wiosen. A ile miał w rzeczywistości? Tego nie wiedział nikt.
Drugi wąpierz, stojący obok niego skłonił się nisko przez Rish, pragnąć ując ją za rękę i przytknąć do swoich zimnych ust. Skłonił się przy tym dość nisko w ukłonie. Obaj panowie czekali na reakcję wampirów.

Gersen tymczasem znowu przyszedł do karczmy. Musiał zrobić to w momencie kiedy dwaj mężczyźni zatrzymali Rishan i Medarda. Człowiek rozsiadł się przy wolnym stole. Zaraz obok niego zaś pojawiła się dziewka służebna, zapewne jedna z wielu, które usługiwały tutaj wespół z krasnalami i przynosiły biesiadnikom jadło i napitki.
- Co dla pana? Piwo, a może coś do zjedzenia? Mamy wspaniały udziec barani w ziołach. Prawdziwy rarytas - dziewczyna, wyglądająca na podlotka, z pryszczatą twarzą, płowymi włoskami i rybimi oczkami. Do tego jej głos był piskliwy niczym przekupy na bazarze. Przynajmniej tak dziewczę wyglądało w rzeczywistości.
Gersen zaś zobaczył coś innego. Przed nim stanęła piękna kobieta o bardzo kobiecych kształtach. Wzrok można było uwiesić na pełnych piersiach próbujących wyskoczyć z niego obcisłej czerwonej sukni z odkrytymi ramionami. Szczupła talia i krągłe biodra podkreślały płodność niewiasty. Kobieta miała długie czarne włosy, które spływały rozpuszczone na ramiona. Cera dość blada, jednak nie była oznaką choroby. Twarz posiadała regularne rysy, nieco zadarty nos, czerwone pełne usta, muśnięte barwiczką (stanowiące idealne uzupełnienie karminowej sukni), duże migdałowe zielone oczy z małymi źrenicami, iście nieprzyzwoicie długie i gęste rzęsy oraz regularne ciemne brwi. Ta zjawiskowa piękność znalazła się właśnie przy Gersenie i pytała się o to co by zamówił. Ponadto po wypowiedzeniu tych słów kobieta usiadła sobie. I zupełnie przypadkowo jej suknia ukazała jedną z jej nóżek. Bardzo zgrabnych nóżek, nawiasem mówiąc.
- Czy życzy sobie zacny pan coś jeszcze do tego - kobieta miała piękny, niski i bardzo seksowny głos. Roztaczała ponadto wokół siebie aurę tajemniczości i .. pożądania. Przynajmniej Gersen powinien poczuć coś takiego w trakcie przebywania obok niewiasty.

A pies na zewnątrz szczekał coraz bardziej zajadliwie.


Kolejność: Medard- Rishan-Gersen.
Awatar użytkownika
Medard
Splatający Przeznaczenie
Posty: 725
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Władca , Mag , Badacz
Kontakt:

Post autor: Medard »

Medard już zebrał się, by opuścić ten ohydny przybytek, wyciągając zeń nowo poznaną Rishann, jednak znów coś przeszkodziło mu w realizacji planu. Oto pirat zaciekawiony zapewne opieszałością kompana zjawił się, by ponaglaniem swym zmusić towarzysza do kontynuacji realizowania obranego wcześniej schematu tudzież czegoś w ten deseń. Dziwne było, iże Gers tym razem powstrzymał się od sarkastycznych komentarzy cynika, szydzącego ze wszystkich i całego otoczenia. Takie cechy powinno się nagradzać.
Jednak to nie wilk morski stanowił największy problem - z oddali wyłoniło się dwóch zakapturzonych mężczyzn. Krwawa aura otaczała ich dostojne, lecz nieco zdziadziałe sylwetki. Ani chybi miejscowy satrapa, bogowie wiedzą, czemu nazywany księciem, raczył pofatygować szanowną sempiternę, by powitać nowe dusze na jego terenie. Jak nie urok, to przemarsz wojsk. No cóż.
- Na pewno i to nie nasza. Myślę, że ten pies także sobie poradzi, Rish. Komu w drogę, temu strzemiennego! - rzucił, wstając od stolika, szybkim krokiem kierując się ku drzwiom i dwójce krwiopijców przed nimi.
Rzeczywiście. Mowę powitalną odstawili taką, że sam grabarz na cmentarzu królów lepszej by nie wymyślił. Nuda, marazm, brakuje tylko obucha przez łeb. Ta drętwota kiedyś ich zgubi - nawet nie będą się spodziewali. Medard odpowiedział nieznajomym:
- Także was witamy i dziękujemy za ten jakże niezwykły sposób przyjmowania gości, lecz przejdźmy do rzeczy. Primo: tak się składa, iże zagradzacie nam przejście, waszmościowie, jeślibyście raczyli się zeń usunąć, byłoby bardzo miło. Nie wszyscy z moich ludzi znajdują się w tej spelunie, a ten czarny diabeł na zewnątrz niechybnie należy do jednego z nich. Jeśli natychmiast czegoś nie zrobimy, będzie źle. Secundo: zaproszenie przyjmiemy, jak tylko kolejny raz wyciągniemy ich z tarapatów. Tak to jest, jak się usilnie che integrować z hołotą. moi drodzy. W Karnsteinie mawiano: "pogłaszcz chama, a ten cię kopnie. Obij mu ryj - będzie darzył szacunkiem." Dotychczas się sprawdzało.
Schronienie Wasze z przyjemnością odwiedzimy, w ten zabitej dechami norze dłużej siedzieć nie mamy zamiaru. Co do targu zaś -
brzmi apetycznie. Aż na mdłości wzbiera, gdy widzi się tych ochlapusów...
Psisko ujadało niemiłosiernie, na dodatek coś większego szykowało się do ataku na pijaczków. Zostawiony przed oberżą baktrian cwałował właśnie w kierunku najbliższego osobnika. Jegomość był tak zamroczony, że ledwie chwiał się na nogach...
So I bless you with my curse
And encourage your endeavour
You’ll be better when you’re worse
You must die to live forever
Jim Steinman

Every night, and every morn,
Some to misery are born.
Every morn, and every night,
Some are born to sweet delight.
Some are born to sweet delight.
Some are born to endless night.
William Blake

Pies patrzy na człowieka z szacunkiem, kot z pogardą, a świnia jak równy z równym. porzekadło Vaerreńczyków
Awatar użytkownika
Yasmerin
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 98
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: człowiek
Profesje:
Ranga: Gwiazdooka
Kontakt:

Post autor: Yasmerin »

Niech szlag trafi wszystkie królestwa i całą politykę tego jałowego świata! Nawet bogowie nie byliby w stanie zliczyć, jak często młoda alchemiczka urągała wielkim panom i ich kaprysom. Oczywiście wszystko rozważnie, we własnej głowie - wszak była do niej bardzo przywiązana, a nie zamierzała sprawdzać, jak dalece sięga jej osobista nietykalność. Wszystko to sprawiało jednak, że wraz z dotarciem do Demary nie marzyła o niczym więcej, jak wmieszanie się w anonimowy tłum i byciu nikim. Spędziła długie tygodnie na dworze jednego fircyka, a zebranie odpowiednich akt wymagało od niej pięknej mowy, pięknego stroju i oczywiście doskonałych manier.
Dziewczyna chyba nigdy tak bardzo się nie cieszyła, kiedy mogła nareszcie wbić się z powrotem w przetarty skórzany kaftanik i nieco wypłowiałe spodnie. Zdawało jej się też, że lata upłynęły od kiedy miała możliwość posłuchać zwykłego, codziennego gwaru miasta. Z przyjemnością stawiała wciąż kolejne kroki, nie spiesząc się w swej podróży, nie zważając też bardzo na samą trasę. Łasica przemykała się przodem, bez problemu wytyczając kierunek - a już niedługo potem dostrzegła tak znajome wielbłądy i lamy, które znajdywały się przy wejściu do karczemnej stajni. Najwyraźniej nie wszystkie pomieściły się w środku i kilka osób wciąż dość głośno uradzało się, co też w tej sytuacji należy z nimi zrobić. Zignorowała ich, podeszła tylko na chwilę by poklepać jedno ze zwierząt po chrapach, i poczęstować z wdzięcznością przyjętym sucharem. Dawno nie widziała tych egzotycznych tu przecież stworzeń, a dzięki ich obecności czuła się jakby bliżej domu.
- Panienko - ktoś ze świty Medarda rozpoznał ją niemal od razu, i złożył niezbyt składny ukłon - Książę jest w gospodzie.
Jasnowłosa skinęła głową, uśmiechając się do niego sympatycznie w podzięce. Nie znosiła być nazywana panienką, tak jak i nie cierpiała gdy ludzie przed nią chylili czoła, jednak była to ofiara na swój sposób konieczna.
Ruszyła do budynku, krzywiąc się gdy do jej uszu dobiegło ujadanie psa. Nie lubiła psów - głównie dlatego, że ich szczekanie zazwyczaj działało jej na nerwy. Zerknęła w tamtą stronę i miała wrażenie, że widzi znikające za ścianą sylwetki, z czego jedna wyraźnie nie po własnej woli. Cóż, Yasmerin daleka była od wtykania noska w nie swoje problemy. Własnych już i tak miała dostateczną ilość.
Otworzyła drzwi, kiedy w karczmie było jeszcze spokojnie, Medard kontynuował rozmowę z czarnowłosą, a Gersen radośnie oddawał się swojemu chamstwu. Posłała w jego stronę tęskne spojrzenie, bo tego jej właśnie w tym momencie najbardziej było trzeba - nie była dumna z faktu, że jest w stanie wykonać nawet skomplikowany dworski ukłon, a nie pamięta już smaku podłego piwa. Obiecała też sobie, że za moment dołączy do pirata, teraz jednak należało doprowadzić do końca to, co ostatnio przysporzyło jej tak wiele frustracji. Podeszła do stolika przy którym spoczywał wilk morski i położyła na stoliku wysupłaną zza paska monetę.
- Muszę zamienić parę słów z panem ważnym - zwróciła się do niego z wesołym uśmiechem - Mógłbyś w tym czasie zdobyć nam dzban najprzedniejszego trunku? Warto wszak wypić, kiedy nadarza się taka okazja.
Nie miała wątpliwości, że pirat właściwe zrozumie jej aluzję i wcale nie będzie szukał wykwintnego alkoholu dla delikatnych, pańskich podniebień. Yasmerin tymczasem obróciła się zręcznie i już lawirowała pomiędzy kolejnymi gośćmi, by po chwili znaleźć się u boku Medarda - po przeciwnej stronie niż Rishann. Nie wiedziała, kim jest owa kobieta ani jakie interesy wiążą ją z jej księciem, stąd też planowała ograniczyć swoją obecność przy nich do minimum koniecznego. Przepraszająco skinęła w stronę Rishann - nie chciała obrazić towarzyszki księcia takim nietaktownym przerwaniem ich dysputy.
- Panie, masz tu wszystko o co prosiłeś. Jakbyś miał dodatkowe pytania, bez proble...
Jednocześnie wydobyła niewielką tubę z jednej ze swych wielu kieszeni, chcąc wsunąć ją w dłoń wampira. W tej chwili jednak Lisiczka ostrzegła ją o gościach, na których raczej wypadałoby uważać. Yasmerin momentalnie wycofała się wraz ze zdobytymi aktami, bez problemu mieszając pośród niezbyt majętnych gości oberży. Atmosfera jak dla niej momentalnie zgęstniała, w dodatku we wnętrzu zaczęło zwyczajnie śmierdzieć - śmierdziało niebezpieczeństwem. Chociaż Havvok zbyt wiele razy była już świadkiem tego typu sytuacji, by się przestraszyć. Wszak księciunio to nie byle śmiertelnik.
- Znowu będę musiała się zająć sprzątaniem, kiedy on pomorduje i pójdzie dalej... - westchnęła, krzywiąc się nieco.
Oczywiście, istniała szansa, że wszystko zostanie dogadane i rozejdzie się po kościach, jednak jasnowłosa specjalnie na to nie liczyła. Póki co jednak po prostu obserwowała i słuchała, doskonale udając zainteresowanie jakimś mężczyzną, któremu z rozpędem usiadła na kolanach. Dzięki temu była na tyle blisko, by móc doskonale orientować się w sytuacji, a jednocześnie nie wydawała się podejrzana. Mężczyzna zaś był dość opity tutejszymi trunkami by zaprotestować, ale też i bez problemu dało się przytrzymać jego ręce przy nim samym.
I choć była wciąż jeszcze młodziutka, po raz kolejny pomyślała o przejściu na emeryturę.
Zło nas oślepia i fałszywy nasz blask...
Pogardzać nadzieją, nie wstydzić się kłamstw...
Kochać nienawiść to być jednym z nas...


Yas: tradiszynal | didżital
Rishann
Szukający Snów
Posty: 174
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Wampir (Czysta krew)
Profesje:
Uwagi administracji: Konto Raena, jest prezentem urodzinowym dla użytkowniczki od administracji (z dnia 3.10.2013) i liczy się jako dodatkowy slot na postać. Raena (konto) jest postacią dodatkową, z czego wynika, że użytkowniczka może posiadać 7+1+1postaci na normalnych zasadach + 1 dodatkowych slotów, jeden jako prezent. Zatem użytkowniczka ma prawo posiadać razem 10 kont.
Kontakt:

Post autor: Rishann »

         Idąc do wyjścia, kobieta spostrzegła, że do środka wszedł kompan Medarda. Mężczyzna przyglądał się dwójce wampirów, zapewne myśląc zbyt wiele, co mogło się skończyć dla niego niezbyt przyjemnie. Dziewczyna posłała mu jeden ze swoich złośliwych, ale poniekąd sympatycznych uśmiechów. Wtem jej wzrok przykuło co innego...

Byli to dwaj mężczyźni, którzy swoim wyglądem mogliby przerazić niejednego, zwykłego gościa karczmy. Rishann spojrzała na Medarda, zanim oboje znaleźli się przy owych nieznajomych, którzy uraczyli ich przydługim powitaniem. Dziewczyna nie przerywała Medowi, odpowiedzi na ich słowa, ale podała swoją dłoń jednemu z obecnych, by mógł złożyć na niej gest przywitania, tak jak należy. Wampirzyca przyglądała się obu mężczyznom, zastanawiając się co tak naprawdę knują. Wcale nie podobało jej się to spotkanie, ale cóż mogła zrobić.
- Pewnie nazywają się Lizus i Przesada. - słowa te mógł usłyszeć jedynie Med. - Nie podoba mi się to.- dziewczyna zerknęła na swojego towarzysza i posłała mu uśmiech.
Zanim cokolwiek powiedziała do dwójki wampirów, podeszła jakaś młoda, drobna kobieta, na oko Rish, całkiem ładna, ale całe szczęście nie była wampirem, których w tym momencie było za dużo w jednym miejscu. Nie przyglądała się jej zbyt długo, ponieważ skupiła się na przybyszach, którzy nie zaskarbili sobie jej zaufania. Rishann przez chwilę miała ogromną ochotę po prostu obejść dziwaków i pójść w swoją stronę, mając w głębokim poważaniu złożone propozycje, ale jednak pozostawiła tę myśl, dochodząc do wniosku, że ten krok mógłby być odrobinę krwawy w skutkach. Postanowiła więc zaczekać na dalszy rozwój wydarzeń.
Awatar użytkownika
Gersen
Kroczący w Snach
Posty: 247
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Czlowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Gersen »

Podróże u boku Medarda i jego podwładnych należały do takich, podczas których przyzwyczaić można się dosłownie do wszelkich udziwnień. Yasmerin, która nie uraczyła ich swoją obecnością od dawien dawna, wpada do gospody jak gdyby była gościem honorowym i od razu kieruje się do Medarda, zapewne złożyć mu stosowny raport. W pewien sposób uradowany był jej nagłym nadejściem, cóż podróże wampirzego księcia bez wątpienia są pouczające i na swój pokręcony sposób fascynujące, lecz naczelna szpieg Karnsteinu znacznie umilała momenty spędzone wśród miłującej konwenanse i tytuły, świty Medarda. Spojrzenie, które podarowała Gersenowi mówiło znacznie więcej niż wszystkie zawiłe traktaty filozoficzne. Machnięciem ręki zbył dwójkę kobiet, które zdecydowanie zbyt nachalnie proponowały swą pomoc piratowi. Lata przebywania wśród złodziei i oszustów nauczyły go nie angażować się w nic, co wydaje mu się choć trochę podejrzane. Być może właśnie dzięki takiemu instynktowi, wciąż mógł przemierzać drogi Alaranii żywy, a co więcej z wszystkimi palcami u dłoni. Jak wiadomo, władze bardzo chętnie pozbywają złodziei ich ukochanych narzędzi pracy. Tak czy inaczej, Arhe doskonale zapamiętał pochwały Yasmerin tyczące się dzieła jego życia, nad którym sumiennie pracował całe dwadzieścia lat. Ostatni dzban jego samogonu spoczywał wygodnie na dnie torby przytroczonej do wierzchowca.
Na zewnątrz nic się nie zmieniło, wściekłe ujadanie psa zza karczmy nieco już irytowało Gersena, lecz ani myślał sprawdzić co może je powodować. Wystarczy mu jego własnych problemów, szczególnie tych z zaległą zapłatą Karnsteinskiego księcia. Arhe zaczynał już wysnuwać teorie o tym, że wampir celowo przedłuża obiecaną zapłatę, by tylko utrzymać pirata dłużej przy sobie. Jednak jakąż to przyjemność mógł mieć arystokrata z towarzystwa pospolitego łotra?
Nikt nie zwrócił uwagi na powrót pirata, ani nawet na jego ostentacyjne zachowanie, gdy ten znów siadając, rozłożył wygodnie nogi na stole. Dzban zręcznie otoczony wiklinowym koszem wyglądał bardzo przyjemnie, szczególnie po ciągłym piciu słodkich miodów, cierpki, kwaskowy smak samogonu wydawał mu się niezmiernie pociągający. Nie czekając na wiele, odkorkował butlę zębami i pociągnął solidny łyk. Po chwili wysunął dzban w stronę Yasmerin, wysyłając jej zaproszenie, które z pewnością mogła zrozumieć.
That is not dead which can eternal lie, and with strange aeons even death may die.
Awatar użytkownika
Yasmerin
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 98
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: człowiek
Profesje:
Ranga: Gwiazdooka
Kontakt:

Post autor: Yasmerin »

/wbijam się w kolejkę po konsultacji z Medardem, któremu nie chciało się ogarnąć sytuacji. Od tej pory wszyscy razem prowadzimy rozwój fabuły, każdy ma prawo pokierować npcami. Ponieważ nie wiemy też kim były wampiry, ustaliliśmy już sobie całą sytuację na nowo/

- Szy ja śie sznam?
Opita morda zwróciła się w kierunku młodej alchemiczki, a w pozbawionych intelektu oczach w pewnej chwili błysnął jakiś ślad zrozumienia. Dziewczyna uznała, że jednak w ten sposób dużo nie osiągnie, sam zaś pijaczyna przeszkadza jej w przysłuchiwaniu się rozmowie księcia. Dyskretnie wlała kilka kropel usypiającego eliksiru do piwa mężczyzny na którym jej się usiadło.
Psuła dobre podłe piwo, to fakt. Ale w tej pracy nie raz zdarzało jej się dokonywać czynów moralnie potępianych.
Kiedy zaś głowa nieznajomego opadła wreszcie na blat stolika, Havvok mogła w spokoju przyjrzeć się dwóm dziwnym przybyszom. Czy nie widziała ich gdzieś…?
Po raz pierwszy pożałowała, że nie może przekazać Medardowi wiadomości telepatycznej. Nawet nasfit odpadał, bo jeśli dobrze podejrzewała i były to wampiry, prawdopodobnie mieli okazję chociaż pobieżnego zapoznania się z tym starym językiem. Jeśli zaś głośno przedstawi ich tożsamość, jednocześnie ujawni przed nimi własną – i nie będzie już nieszkodliwą dwórką Medarda von Karnsteina, którą swobodnie można upchnąć w miejscu które wymaga infiltracji. Bo przecież wampiry które stały przed księciem i jego czarnowłosą towarzyszką były właśnie wysłannikami arystokraty, na którego dowód zdrady posiadała przy sobie papiery dziewczyna.
I kiedy tak rozważała nad dalszym posunięciem, dostrzegła spojrzenie Gersena o którym na moment zdążyła zapomnieć. Ponownie więc postanowiła się przesiąść, obracając się tak by dwa nieznajome wampiry nie mogły dostrzec jej twarzy. Okazało się to jednak niepotrzebne, bo były całkowicie zaabsorbowane Medardem i kobietą, która z nim stała.
- Jeśli macie tu wciąż swoje sprawy do załatwienia, może zezwolicie, abyśmy wam towarzyszyli do czasu ich rozwiązania, kiedy będziecie mogli spokojnie udać się z nami?
Najwyraźniej nie przejęli się specjalnie faktem, że ich plany nie całkiem idą jak powinny. Zresztą, może wystarczyło im to, by mieć na Medarda oko? Yaśka nie była w stanie odgadnąć, jakie są ich intencje.
Zamierzają przeprowadzić zamach na księciu, czy po prostu arystokrata odkrył zniknięcie papierów i wysłał ich, by przejęli kuriera? Chyba wypadało się dowiedzieć.
- To nie wygląda jak tutejszy produkt… - mimowolnie, pomimo całego napięcia niespodziewaną sytuacją i nowych problemów, jasnowłosa uśmiechnęła się szeroko.
Produkt Gersena. No i weź tu teraz pracuj! Opadła na ławę ciężko, przy okazji otulając dłońmi szyjkę dzbana. Przecież nic się nie stanie, jeśli pociągnie łyczka czy dwa… A kiedy to się stało, niespodziewanie w głowie jej się rozjaśniło.
- Potrzebuję w karczmie zadymy. Teraz, szybko, póki ta czwórka wciąż jest w środku. Masz na to jakieś interesujące sztuczki?
Ona sama w sumie była lepsza w nierzucaniu się w oczy. Zastanawiała się nad paroma metodami, była jednak przekonana, że pirat sprawi się w tym lepiej. Nie patrzyła w stronę Medarda, nie chcąc się zdradzić. Jej łasica stanęła jednak słupka przed wejściem, jakby zastępując drogę i miała nadzieję, że książę domyśli się, iż powinni jeszcze chwilę zaczekać w środku.
Zło nas oślepia i fałszywy nasz blask...
Pogardzać nadzieją, nie wstydzić się kłamstw...
Kochać nienawiść to być jednym z nas...


Yas: tradiszynal | didżital
Awatar użytkownika
Medard
Splatający Przeznaczenie
Posty: 725
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Władca , Mag , Badacz
Kontakt:

Post autor: Medard »

Przybysze wydawali się być coraz bardziej namolni przedsiębranych krokach. Nawet proszalny dziad koczujący przed chramem w większości przypadków zna umiar i wie, kiedy powinien się wycofać w bezpieczne miejsce. Poważniejszy, bardziej opanowany wąpierz, określony przez Rishann jakże adekwatnym przydomkiem Przesady odznaczał się cechami, które równie dobrze mógłby posiadać miejski łotrzyk tudzież herszt grupy najemnego żołdactwa czy innych zbirów. Med dopiero teraz dostrzegł, z jakim gagatkiem oboje mają do czynienia - na środkowym palcu obu rąk mieniły się dosyć charakterystyczne sygnety rodu van Tromponów, terrorystów i wichrzycieli, z którymi ciągle wybuchały jakieś mniejsze lub większe sprawy. Książę uśmiechnął się, gdy dotarła doń wiadomość od Rish, po czym zauważył jak gronostaj staje słupka przed wejściem do karczmy. Przysiągłby, iże wcześniej widział podobnego natręta. Taaak, pupil Yasmerin nie zjawił się tu przypadkiem.

Tymczasem przed oberżą psisko ujadało tak, że samo przebywanie w jego otoczeniu stało się bardzo uciążliwe nawet dla podpitych ludzi. Taki wybryk nie uszedł uwadze znudzonych zbrojnych, którzy od jakiegoś już czasu pałętali się w okolicy. Kilku z nich miało nawet szczęście natknąć się na Yasmerin w drodze do tej szemranej karczmy... Teraz miarka się przebrała. Już z oddalenia słychać było tętent kopyt wierzchowców, a i kilku spieszonych dobyło broni, ażeby zlikwidować to, co tak rozjuszyło psinę.
Okazało się, że kilku pijaczków zrobiło sobie z biedaka tarczę strzelniczą, a za rzutki robiły cudem ocalałe butelki po napitkach różnorakiego sortu. Tego bestialstwa było już stanowczo za wiele!
Jeden z odzianych w czerń zbrojnych złapał ochlapusa za gardło i cisnął nim prosto w zewnętrzną fasadę budynku. Pech chciał, iż nieszczęśnik nieco odbił się od glinianych wzmocnień i wylądował w środku karczmy, rozbijając prymitywne okno ze świńskiego pęcherza. W tym momencie reszta oddziału zdążyła już dotrzeć na miejsce. Pijaczkowie, widząc co się dzieje, pierzchali jak zające przed lisem. Przybyłe siły rozdzieliły się i kilku żołnierzy pobiegło zabezpieczyć tylne wyjście. Przed nim zaś jakieś oprychy urządziły sobie turniej kościanego pokera, klnąc przy tym siarczyście i zapijając każdy wulgaryzm pośledniej jakości bimbrem.
Jeden z nich -zapewne trzeźwy, bo stojący na czatach- zauważył zbliżających się rycerzy i wrzasnął, ostrzegając towarzyszy:
- Chodu, dworscy idą! Namierzyli nas!
Niestety dla bandziorów, ich zaangażowanie w grę, a przede wszystkim wypity alkohol przyczyniły się zignorowania sytuacji.
- To karczma, a w takich miejscach grywa się w kości, nie? Zresztą żołnierze równie często tam przesiadują... - zacharczał oprych i ... padł z gardłem przeszytym bełtem na wylot. Wtedy pozostali ocknęli się i ruszyli do boju, ale było to porywanie się z motyką na słońce. Z dzikim wrzaskiem padali jeden po drugim, aż wreszcie przed karczmą żaden nie pozostał przy życiu. Tylko skubaniec na warcie migusiem poddał się, ale i on najpewniej zawiśnie za jakiś czas.
Wojsko zabrało się do przeszukiwania objuczonych koni jak tez i trupów ubitych rzezimieszków.
Oddział szczupakiem rzucił się ku wejściu, które padło pod naporem dobijających się doń. Wewnątrz, nieopodal karczmarza stał kolejny obesraniec, wesoło machając pękiem kluczy na rzemieniu. Więcej sobie nie pobujał. Padł ze sztyletem w gardle, jak tylko
został zauważony, o co nie było trudno zważywszy na jego zachowanie.
W tym samym czasie w pobliżu głównego wejścia ujadanie psa ustało. Jednak nie zaniepokoiło to ani butnego wąpierza w kapturze, ani tym bardziej jego chutliwego kompana. Medard rzucił, po kryjomu sięgając po wyłaniający się z rękawa shuriken:
- Poddaj się, sukinsynu! Jeśli chcesz zachować plugawy żywot, radzę ci złożyć broń. Jesteście otoczeni, nie macie szans.
W karczmie ład przywracało siedmiu żołnierzy, którzy wtargnęli tylnym wejściem. Robiło się coraz ciekawiej...
So I bless you with my curse
And encourage your endeavour
You’ll be better when you’re worse
You must die to live forever
Jim Steinman

Every night, and every morn,
Some to misery are born.
Every morn, and every night,
Some are born to sweet delight.
Some are born to sweet delight.
Some are born to endless night.
William Blake

Pies patrzy na człowieka z szacunkiem, kot z pogardą, a świnia jak równy z równym. porzekadło Vaerreńczyków
Zablokowany

Wróć do „Demara”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości