Demara[Miasto i okolice]Kolejny rozkaz

Warowne miasto położone na granicy Równiny Drivii i Równiny Maurat. Słynące z produkcji bardzo drogich i delikatnych tkanin, takich jak aksamit czy jedwab oraz produkcji wyrafinowanych ozdób. Utrzymujące się głównie z handlu owymi produktami.
Awatar użytkownika
Medard
Splatający Przeznaczenie
Posty: 725
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Władca , Mag , Badacz
Kontakt:

Post autor: Medard »

Przybysze wydawali się być coraz bardziej namolni przedsiębranych krokach. Nawet proszalny dziad koczujący przed chramem w większości przypadków zna umiar i wie, kiedy powinien się wycofać w bezpieczne miejsce. Poważniejszy, bardziej opanowany wąpierz, określony przez Rishann jakże adekwatnym przydomkiem Przesady odznaczał się cechami, które równie dobrze mógłby posiadać miejski łotrzyk tudzież herszt grupy najemnego żołdactwa czy innych zbirów. Med dopiero teraz dostrzegł, z jakim gagatkiem oboje mają do czynienia - na środkowym palcu obu rąk mieniły się dosyć charakterystyczne sygnety rodu van Tromponów, terrorystów i wichrzycieli, z którymi ciągle wybuchały jakieś mniejsze lub większe sprawy. Książę uśmiechnął się, gdy dotarła doń wiadomość od Rish, po czym zauważył jak gronostaj staje słupka przed wejściem do karczmy. Przysiągłby, iże wcześniej widział podobnego natręta. Taaak, pupil Yasmerin nie zjawił się tu przypadkiem.

Tymczasem przed oberżą psisko ujadało tak, że samo przebywanie w jego otoczeniu stało się bardzo uciążliwe nawet dla podpitych ludzi. Taki wybryk nie uszedł uwadze znudzonych zbrojnych, którzy od jakiegoś już czasu pałętali się w okolicy. Kilku z nich miało nawet szczęście natknąć się na Yasmerin w drodze do tej szemranej karczmy... Teraz miarka się przebrała. Już z oddalenia słychać było tętent kopyt wierzchowców, a i kilku spieszonych dobyło broni, ażeby zlikwidować to, co tak rozjuszyło psinę.
Okazało się, że kilku pijaczków zrobiło sobie z biedaka tarczę strzelniczą, a za rzutki robiły cudem ocalałe butelki po napitkach różnorakiego sortu. Tego bestialstwa było już stanowczo za wiele!
Jeden z odzianych w czerń zbrojnych złapał ochlapusa za gardło i cisnął nim prosto w zewnętrzną fasadę budynku. Pech chciał, iż nieszczęśnik nieco odbił się od glinianych wzmocnień i wylądował w środku karczmy, rozbijając prymitywne okno ze świńskiego pęcherza. W tym momencie reszta oddziału zdążyła już dotrzeć na miejsce. Pijaczkowie, widząc co się dzieje, pierzchali jak zające przed lisem. Przybyłe siły rozdzieliły się i kilku żołnierzy pobiegło zabezpieczyć tylne wyjście. Przed nim zaś jakieś oprychy urządziły sobie turniej kościanego pokera, klnąc przy tym siarczyście i zapijając każdy wulgaryzm pośledniej jakości bimbrem.
Jeden z nich -zapewne trzeźwy, bo stojący na czatach- zauważył zbliżających się rycerzy i wrzasnął, ostrzegając towarzyszy:
- Chodu, dworscy idą! Namierzyli nas!
Niestety dla bandziorów, ich zaangażowanie w grę, a przede wszystkim wypity alkohol przyczyniły się zignorowania sytuacji.
- To karczma, a w takich miejscach grywa się w kości, nie? Zresztą żołnierze równie często tam przesiadują... - zacharczał oprych i ... padł z gardłem przeszytym bełtem na wylot. Wtedy pozostali ocknęli się i ruszyli do boju, ale było to porywanie się z motyką na słońce. Z dzikim wrzaskiem padali jeden po drugim, aż wreszcie przed karczmą żaden nie pozostał przy życiu. Tylko skubaniec na warcie migusiem poddał się, ale i on najpewniej zawiśnie za jakiś czas.
Wojsko zabrało się do przeszukiwania objuczonych koni jak tez i trupów ubitych rzezimieszków.
Oddział szczupakiem rzucił się ku wejściu, które padło pod naporem dobijających się doń. Wewnątrz, nieopodal karczmarza stał kolejny obesraniec, wesoło machając pękiem kluczy na rzemieniu. Więcej sobie nie pobujał. Padł ze sztyletem w gardle, jak tylko
został zauważony, o co nie było trudno zważywszy na jego zachowanie.
W tym samym czasie w pobliżu głównego wejścia ujadanie psa ustało. Jednak nie zaniepokoiło to ani butnego wąpierza w kapturze, ani tym bardziej jego chutliwego kompana. Medard rzucił, po kryjomu sięgając po wyłaniający się z rękawa shuriken:
- Poddaj się, sukinsynu! Jeśli chcesz zachować plugawy żywot, radzę ci złożyć broń. Jesteście otoczeni, nie macie szans.
W karczmie ład przywracało siedmiu żołnierzy, którzy wtargnęli tylnym wejściem. Robiło się coraz ciekawiej...
So I bless you with my curse
And encourage your endeavour
You’ll be better when you’re worse
You must die to live forever
Jim Steinman

Every night, and every morn,
Some to misery are born.
Every morn, and every night,
Some are born to sweet delight.
Some are born to sweet delight.
Some are born to endless night.
William Blake

Pies patrzy na człowieka z szacunkiem, kot z pogardą, a świnia jak równy z równym. porzekadło Vaerreńczyków
Awatar użytkownika
Yasmerin
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 98
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: człowiek
Profesje:
Ranga: Gwiazdooka
Kontakt:

Post autor: Yasmerin »

Yasmerin po raz kolejny w sumie doszła do wniosku, że rzeczywistość to chyba jednak ją trochę kocha. No dobrze, zrzuca jej na głowę sytuacje, których drobna mieszczanka za diabła nie miałaby ochoty przeżywać, jednocześnie jednak nie rzucała specjalnych kłód pod nogi, kiedy dziewczyna usiłowała wreszcie wprowadzić w życie jakiś plan.
Zaledwie poprosiła pirata o pomoc w zorganizowaniu zamieszania, jeszcze nawet nie zdążyła przekazać mu dzbana z powrotem, a już czyjaś głowa wbiła się do środka karczmy przez przebite okno. Ciężkie kroki oznajmiły zbliżanie się paru osób od tyłu karczmy, ktoś postanowił wejść od frontu, z impetem uderzając łasicę drzwiami. Zwierzątko poleciało gdzieś na bok, przekazując telepatyczny pisk prosto do głowy alchemiczki.
Skrzywiła się, w dodatku zachwiała jej się dłoń z naczyniem. Upuszczenie mu jednak nie groziło – wszak rzecz to cenniejsza niż klejnoty czy perły. Yaś trzymała dzielnie.
- No chyba nie… - odpowiedział jeden z nieznajomych, nie dając po sobie poznać rozczarowania z powodu nieudanej akcji.
Osobnik, który ujął dłoń Rishann do pocałunku, teraz pociągnął ją do siebie i wydobyty z rękawa malutki sztylecik przytknął do jej gładkiej szyi. Z przodu objął wolną ręką tak, że choć mogła poruszać przedramionami, to same ramiona miała już unieruchomione.
We frontowych drzwiach karczmy nie stali żołnierze, tylko dwie postacie szczelnie przesłonięte kapturami. Zapewne kolejne wampiry. W rękach dzierżyli krótkie kusze, wycelowane teraz w Medarda. Do nich zaczęli się powoli wycofywać dwaj niedoszli towarzysze Medarda i Rish, zasłaniając się tą ostatnią przed atakiem księcia.
- No ładnie… - podsumowała tylko Yasmerin, wszak niebojowa była z niej istota.
Gapiąc się na wszystko, sięgnęła w stronę Gersena, by ponownie się napić. Przecież nie wyskoczy teraz jak głupia i nie zacznie na nich krzyczeć, a skoro już musiała siedzieć, równie dobrze mogła to przeznaczyć na coś przyjemnego. Nikt raczej nie powinien oczekiwać, że jasnowłosa zaangażuje się w jakąkolwiek walkę.
Skoro ciągle jeszcze była żywa przy swoim braku umiejętności, to powinno być dostatecznie wymowne.
Na zewnątrz przed karczmą nie było żołnierzy. Część dawno rozeszła się po innych gospodach, część biegała na tyłach i przeszukiwała juki poskromionych bandytów. Jednostki usiłowały wspomóc księcia, ale zatrzymani zostali przez pijaczków, którzy oburzeni nagłym najściem zbrojnych porwali za szklanice i nogi od krzeseł, z zamiarem obrony ukochanego przybytku. Pozostał więc Medard, sam przeciwko czwórce uzbrojonych wampirów.
- Powiedz mu, żeby stał spokojnie, a wypuścimy cię na skraju miasta – zasugerował czarnowłosej na ucho jeden z nich, uśmiechając się przy tym szeroko.
Chyba jednak miał ochotę na małe zamieszanie.
Zło nas oślepia i fałszywy nasz blask...
Pogardzać nadzieją, nie wstydzić się kłamstw...
Kochać nienawiść to być jednym z nas...


Yas: tradiszynal | didżital
Rishann
Szukający Snów
Posty: 174
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Wampir (Czysta krew)
Profesje:
Uwagi administracji: Konto Raena, jest prezentem urodzinowym dla użytkowniczki od administracji (z dnia 3.10.2013) i liczy się jako dodatkowy slot na postać. Raena (konto) jest postacią dodatkową, z czego wynika, że użytkowniczka może posiadać 7+1+1postaci na normalnych zasadach + 1 dodatkowych slotów, jeden jako prezent. Zatem użytkowniczka ma prawo posiadać razem 10 kont.
Kontakt:

Post autor: Rishann »

         Rishann miała ochotę przesłać oprychowi bardzo miłą wiadomość telepatyczną, a potem zabić go z zupełnie czystej sympatii. Jakże ona nie znosiła takich osób, jednak cóż, gdyby miała tylko wybór jeśli chodzi o obecne towarzystwo, zapewne wszystko wyglądałoby zupełnie inaczej. W chwili, gdy ktoś wpadł przez okno do karczmy, "wielbiciel" wampirzycy chciał mieć ją tak blisko siebie, że zniewolił ją nieco, a przy okazji przyłożył sztylet do jej szyi.
- Teraz już przesadził z tą nadmierną uprzejmością.- kobieta warknęła w myślach, które mógł słyszeć Medard. Takiego obrotu spraw mogła się spodziewać, była zła na siebie, że nie zachowała wystarczającej ostrożności, jednak ten, który postanowił ją wykorzystać, sam popełni błąd, a z kolei błąd ten będzie jego zgubą. A przynajmniej taki plan ułożyła sobie w głowie Rish. Kobieta mimo tego zniewolenia i powagi sytuacji, nie wpadła w panikę, a co więcej, robiła to do czego ją zmuszano. Karczma zapełniała się innymi osobami, zapewne nie będącymi zwykłymi ludźmi. Rayweth spojrzała na Medarda spokojnym wzrokiem, a na jej ustach pojawił się cień uśmiechu.
Wampirzyca usłyszała szept, który był rozkazem, cóż.. rozkazy się wypełnia, a przynajmniej takie stwarza się pozory.
- Wypuszczą mnie na skraju miasta. Nie tykaj ich póki nie będę bezpieczna. - powiedziała spokojnym głosem, patrząc w oczy Medarda.
- Jestem kotem, postaram się uciec później. Chyba, że Twoi towarzysze ruszą zadki i urządzimy małą rzeź.. - przekazała telepatycznie, zaraz po wypowiedzianych słowach, które słyszeli wszyscy.
- Nie tak traktuje się damy. - warknęła na łotra, który nadal trzymał sztylet przy jej szyi. - Zabierz go, przecież i tak mnie trzymasz. - szepnęła trochę słodszym głosem.
Awatar użytkownika
Gersen
Kroczący w Snach
Posty: 247
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Czlowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Gersen »

Przeżywszy już niezliczone ilości karczemnych burd, pirat nie zareagował na toczącą się po podłodze głowę, ani nawet na pojmanie towarzyszki Medarda. Mężczyzna przerzucał wzrok swych brązowych oczu z Yasmerin na wampirzego księcia w oczekiwaniu na jakąkolwiek reakcje. Nie widząc żadnych gwałtownych ruchów z ich strony, sam postanowił się wstrzymać i dokładnie badać zaistniałą sytuację. Medard miał być najwyraźniej doprowadzony do człowieka, który dowodził bandą wampirów, tutaj jego życiu nie groziło wielkie niebezpieczeństwo. Co prawda jego rozmówczyni miała już nóż na gardle, ale to przecież nie ona płaciła piratowi. Priorytetem jest książę.
Część z klientów karczmy poczęła uciekać przez okna, przepychając siebie nawzajem, inni siedzieli na swych miejscach oniemiali ze strachu. Napastnicy wydawali się ich całkowicie ignorować, a co ważniejsze zaliczyli Gersena i Yasmerin do grupy anonimowych opojów. Przynajmniej to dawało im jakąś przewagę. Prawa dłoń mężczyzny zanurkowała pod stół i wymacała jeden z noży przymocowanych do opaski na udzie. Przyjemna w dotyku, chłodna stal aż prosiła się o użycie, co zresztą Gersen z radością by zrobił. Czekając na kolejny gwałtowny zwrot akcji, nie omieszkał poczęstować się przejętym od Yasmerin trunkiem. Koniec końców, w oczach napastników musiał utrzymać status pospolitego pijaka. I gdyby tylko nie ten owinięty w skóry kawał opierający się o blat stołu. Cóż, przy odrobinie szczęścia i ten fakt pominą zaabsorbowani księciem i jego towarzyszką, wysłannicy van Trompona.
That is not dead which can eternal lie, and with strange aeons even death may die.
Awatar użytkownika
Medard
Splatający Przeznaczenie
Posty: 725
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Władca , Mag , Badacz
Kontakt:

Post autor: Medard »

Sytuacja nie przebiegała tak, jak to było zaplanowane w tymczasowym sztabie wojsk Karnsteinu, który nie wiedzieć czemu, znajdował się wówczas przez karczmą. Na wieść o zamieszaniu wewnątrz żołnierze przeszukujący juki bandyckie porzucili szabrowniczy proceder i w try miga zjawili się przed wejściem. Inna grupa, nadciągająca od sąsiedniego domostwa, jęła nawet pojmać jakiegoś zakapturzonego osobnika. Niestety, jego dwaj towarzysze umknęli pościgowi. Tego było już za wiele! Przed karczmę zajechał otoczony kilkoma uzbrojonymi po zęby jeźdźcami z przytroczonymi do pleców czarnopiórymi tworami przypominającymi skrzydła. Nad swoistym orszakiem leciał sobie niewielki, bo osiągający ledwie rozmiary przeciętnego słonia, czarny smok i zaciekawiony postanowił przyjrzeć się sytuacji nieco bliżej. Gad upatrzył sobie pijaczków blokujących przejście do dalszych pomieszczeń karczmy i wydał z siebie przeraźliwy ryk. Ochlapusy pogubili naprędce zbierane bronie i potykając się wo własne nogi, spierdzielali gdzie pieprz rośnie.
Kilku zbrojnych, uwolnionych od zmagań z broniącym miejsca uciech plebsem, rzuciło się na dwóch kapturników, którzy pojawili się w drzwiach.
Tymczasem Medard tracił powoli wrażenie, że polubowne rozwiązanie tej dziwnej sytuacji było w ogóle możliwe. Osobnik udający adoratora ewidentnie przesadził i niechybnie spotka go za to kara. W momencie, gdy ów zaczął bawić się sztylecikiem, w drzwiach pojawiło się dwóch kolejnych zbirów z kuszami, a raczej mini-tworami je przypominającymi. Med wymamrotał coś pod nosem, a kusze przybyszów zmieniły się w kupkę bezużytecznego rdzawego popiołu.
Do karczmy wchodzili kolejni żołnierze, gdyż biesiadnicy wewnątrz uciekli w popłochu przed ciekawskim smokiem. Sam gad radośnie poleciał za tym osobliwym tłumem.
- Jesteś bez szans, psie! - warknął jeden z właśnie wyłaniających się zbrojnych. Łucznicy i strzelcy za nim stali w gotowości do oddania decydujących strzałów. Podobnie kusznicy w okolicach baru. Nawet pirat przedzierał się między stolikami, dzierżąc w dłoni coś podejrzanie obwiniętego w kawał brudnej szmaty albo inny łachman.
Med odpowiedział cynikowi o dziwacznym uśmieszku:
- Niewiele ci to da. - kaszlnął, co oznaczało sygnał do ataku.
Tuż po tym odebrał komunikat Rishann, na co odrzekł w ten sam sposób:
- Zatem zrób użytek z kocich zdolności tu i teraz, bo będzie gorąco.
Drzwi karczmy ledwie trzymały się na przerdzewiałych zawiasach, powodując nieznośne skrzypienie przy bele podmuchu wiatru. Przed budynkiem pozostali żołnierze szykowali się wkroczenia i zrobienia porządku. Kilku wgramoliło się przez wybite okno, natychmiast przystępując do wykonania planu...
So I bless you with my curse
And encourage your endeavour
You’ll be better when you’re worse
You must die to live forever
Jim Steinman

Every night, and every morn,
Some to misery are born.
Every morn, and every night,
Some are born to sweet delight.
Some are born to sweet delight.
Some are born to endless night.
William Blake

Pies patrzy na człowieka z szacunkiem, kot z pogardą, a świnia jak równy z równym. porzekadło Vaerreńczyków
Awatar użytkownika
Yasmerin
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 98
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: człowiek
Profesje:
Ranga: Gwiazdooka
Kontakt:

Post autor: Yasmerin »

Pierwszą rzeczą o jakiej pomyślała jasnowłosa, było danie szybkiego nura pod stół. Nie podobało jej się zamieszanie, a już zwłaszcza kusze dzierżone przez zakapturzoną dwójkę. Potem zaś było jeszcze gorzej. Gdyby nie alkohol, z pewnością nie siedziałaby sobie tak po prostu, gapiąc się na wszystko z przejęciem. Krótkie zerknięcie na Medarda. Wszystko z nim będzie dobrze?
Oczywiście, że będzie dobrze, skarciła się w myślach. Bardziej ją dziwiła czarnowłosa, która wszak zdawała się nie reagować zupełnie. Yaś, nieświadoma telepatycznej wymiany myśli, miała dość niepełną wizję sytuacji. Dostrzegła przynajmniej dyskretny gest pirata, i uśmiechnęła się trochę niepewnie. Nie znosiła widoku krwi, tymczasem zapowiadało się na kolejną jatkę.
Kiedy wreszcie uprowadzona towarzyszka Medarda się odezwała, Yasmerin uniosła nieco brwi. Wycofują się? No wspaniale. Wszystko rozejdzie się po kościach, nie będzie trupów, nie będzie walki ani ryzyka oberwania zabłąkanym bełtem kuszy... wspaniałe rozwiązanie! Szkoda tylko, że nagłe pojawienie się całego zestawu wojsk pokrzyżowało te plany. Skąd się wzięli...? Medard musiał ich wezwać telepatycznie, bo przecież chłopcy o tej porze z pewnością dawno już chlali po karczmach.
Niejeden zresztą chwiał się w swojej zbroi, gdy się mu lepiej przyjrzeć. Szpiegini przepiła do nich z dzbana i pociągnęła duży łyk, po czym wyciągnęła naczynie z powrotem w stronę Gersena.
A potem z góry poniósł się dziwny ryk, połączony z dziwnym trzepotem. Coś fruwało im nad głową i Yasmerin była pewna, że nie jest to żadna nowa siła Karnsteinu. Smok. Czy van Trompon mógł dysponować s m o k i e m?
Blada dziewczyna poderwała się z ławy i podeszła do okna, które wcześniej zostało wbite do środka przez jakiegoś pajaca. Ostrożnie wyjrzała, potwierdzając swoje przypuszczenia. Smoczydło jak nic, jeszcze mu się zachodzące słońce odbijało w błyszczących łuskach. Dziewczynie nie mieściło się to w głowie. Wszak wbrew powszechnemu poglądowi wieśniaków, smoki to inteligentne, świadome istoty. Dlaczego miałby tak otwarcie wlatywać do miasteczka, zamiast pod ludzką postacią zmieszać się z tłumem?
- Dosyć tego zamieszania.
Na ich oczach bestia rzeczywiście się przemieniła. Wszyscy, absolutnie wszyscy patrzyli teraz na urodziwego mężczyznę w kwiecie wieku, którego długie włosy odpowiadały barwą czerni jego smoczych łusek, a złote oczy zachowały pionową źrenicę. Choć odziany w prostą tunikę, było w nim coś dostojnego.
- Proszę was o zaprzestanie walki na terenie Demary. Nie jesteście stąd - tu przeniósł spojrzenie najpierw na Medarda, a potem na czwórkę, która wciąż przetrzymywała Rishann - a nasz pan nie życzy sobie, byście swoje sprawy załatwiali na jego ziemiach, pośród jego ludzi.
Machnął ręką, a wampir przetrzymujący Rishann sam z siebie opuścił broń, jednocześnie wypuszczając kobietę. Jednocześnie czarnowłosa poczuła, że jej ciało zupełnie bez jej woli porusza się, wracając do Medarda i zatrzymując się dopiero przy jego boku. Smok przeniósł spojrzenie na niego spojrzenie, pochylając nieco głowę.
- Książę von Karnstein. Czy mogę liczyć na to, że rozkażesz swym wojskom powrócić do spokojnego wieczerzania? A wy - bez zmiany wyrazu zerknął na czwórkę napastników - znikniecie z tego miasta najszybciej, jak wam na to pozwalają wasze nadludzkie moce? Przygotowujemy się tu do ważnego święta, i nie będziemy tolerować żadnego pogwałcenia spokoju okresu tych przygotowań.
Yasmerin z pewnym zdumieniem doszła do wniosku, że nie wie kim jest ten smok. A nawet nie tyle nie wie, co zwyczajnie... zapomniała? Ciężko jej było w to uwierzyć, pamięć to była wszak chyba jej jedyna zaleta. Spojrzała w złote oczy niepewnie. Czy to on sprawił, że zapomniała?
Zło nas oślepia i fałszywy nasz blask...
Pogardzać nadzieją, nie wstydzić się kłamstw...
Kochać nienawiść to być jednym z nas...


Yas: tradiszynal | didżital
Rishann
Szukający Snów
Posty: 174
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Wampir (Czysta krew)
Profesje:
Uwagi administracji: Konto Raena, jest prezentem urodzinowym dla użytkowniczki od administracji (z dnia 3.10.2013) i liczy się jako dodatkowy slot na postać. Raena (konto) jest postacią dodatkową, z czego wynika, że użytkowniczka może posiadać 7+1+1postaci na normalnych zasadach + 1 dodatkowych slotów, jeden jako prezent. Zatem użytkowniczka ma prawo posiadać razem 10 kont.
Kontakt:

Post autor: Rishann »

         Rishann z wielką radością przyjęła słowa Medarda i już chciała przemienić się w kocicę, by zafundować komuś bardzo przyjemne spotkanie z dziką naturą. Niestety, jak ostatnio często bywało, ten plan również został przerwany. To zaczynało być bardziej irytujące, niż cała ta banda mająca problemy ze sobą. Wampirzyca zanotowała w myślach, aby następnym razem nie wchodzić do jakiejkolwiek karczmy.
To co przerwało przemianę kobiety, było największym zaskoczeniem. Głośny ryk z zewnątrz, zabrzmiał dość przerażająco. Od dawna nie słyszała tego charakterystycznego dźwięku. Niedługo potem do środka karczmy wszedł niczego sobie mężczyzna. Smoki zawsze były tak cudowne... Przez myśli Rish przetoczyły się różne ciekawe sceny, dotyczące jej i tego kogoś.
Smok był potężny, dało się to wyczuć zanim wszedł do budynku pod postacią człowieka. Wampirzyca utwierdziła się w tym przekonaniu, kiedy mężczyzna ot tak po prostu uwolnił ją od bandyty i najzwyczajniej w świecie odstawił obok Medarda.
- Kolejny ciekawy znajomy?- posłała wampirowi pytające spojrzenie. Rayweth przyglądała się wszystkim po kolei, zupełnie nie wnikając w relacje jakie byly między całym tym towarzystwem. Korzystając z chwili wolnego, przyjrzała się towarzyszom Medarda, zapewne będzie miała okazję poznać ich osobiście, ale wolała przygotować się i dowiedzieć się o nich co nieco już teraz.
- Mam wrażenie, że czeka cię wiele tłumaczenia. - posłała kolejną myśl do wampira obok, a potem jej wzrok skierował się do tego, który bawił się sztyletem przy jej szyi. Mężczyzna patrzył na nią, a na jej ustach pojawił się groźny uśmiech.
-Dorwę cię - przesłała mu słodki komunikat i oblizała usta.
Awatar użytkownika
Medard
Splatający Przeznaczenie
Posty: 725
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Władca , Mag , Badacz
Kontakt:

Post autor: Medard »

Plan wydawał się być perfekcyjnie przygotowany. Ściągnięcie posiłków zajęło nieco więcej czasu niż mogłoby się komukolwiek wydawać, lecz opanowanie sytuacji pośród zaprawionych w piciu nawet zwykłych landsknechtów tudzież tancerzów ostrzy przysporzyć może wiele trudu, a co dopiero zmuszenie kruczego pułkownika, by od dzbana miodu oderwan leciał w sukurs pospolitemu żołdactwu. Dopiero kłam o zagrożonym życiu Jedynego Monarchy wzbudziło w wąpierzu odpowiednie uczucia i w try miga pognał pełnić przerwane obowiązki. Zwycięstwo.... Ale co to?
Wielki smok - ten sam, za przyczyną strachu przed którym pijaczkowie pogubili portki i rozeszli się do domostw, okazał się być kimś ważnym w Demarze, być może doradcą samego króla Ildehara. Lepiej uszanować przekaz, jaki ów gad wygłosił. Czterem bandytom od razu zrzedły miny i potulnie niczym owce wykonywali polecenia gościa. Medard rzekł:
- Po co te ceregiele, łuskonośny, tego tu -wskazał na domorosłego herszta bandy- w Karnsteinie czeka śmierć za zdradę stanu i uczestnictwo w zorganizowanej grupie łupieżców. Wolę zatem, by łazęga i jego niewydarzony bawidamek na miejscu odbili zasłużoną karę. Z mojej strony masz gwarancję, iże książęca armia nie będzie przeszkadzać w obchodach uroczystości. Ba, jeśli miasto by potrzebowało pomocy przy organizowaniu całego przedsięwzięcia, chętnie udzielimy takowej. A, w Arturonie jakiś czas temu widziałem twego synalka, nieźle sobie młokos poczynał na królewskim balu, pogratulować.
W tym samym czasie Rish wysłała komunikat, na co Medard równie szybko odpowiedział:
- Jakiego tłumaczenia? Łuskonośny pojawił się nagle, jak to oni mają w zwyczajach... Wszystkiego, co powinnaś wiedzieć, dowiesz się w swoim czasie...
Pirat gdzieś się podział, a żołnierza powędrowali po karczmach w celu dalszego biesiadowania. Na miejscu tylko kilku co znamienitszych pilnowało asasynów, którzy jeszcze nie zdążyli dać drapaka. Po ich dwóch kumotrach nie została nawet smużka sadzy - tak szybko się ulotnili...
So I bless you with my curse
And encourage your endeavour
You’ll be better when you’re worse
You must die to live forever
Jim Steinman

Every night, and every morn,
Some to misery are born.
Every morn, and every night,
Some are born to sweet delight.
Some are born to sweet delight.
Some are born to endless night.
William Blake

Pies patrzy na człowieka z szacunkiem, kot z pogardą, a świnia jak równy z równym. porzekadło Vaerreńczyków
Adria
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 64
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Adria »

A więc czarodziejkę porwano. Zbiry zabrały małą jasnowłosą spod karczmy w sobie tylko znanym kierunku. Porwanie nastąpiło tak szybko, że nikt z biesiadników, których Adria poznała w karczmie nie zauważył tego. Jedynie jej wierny towarzysz Nord ujadał wściekle chcąc w jakiś sposób zaatakować swoich przeciwników. To zainteresowało nieco towarzyszy czarodziejki jednak nie na tyle, aby wyszli z większą inicjatywą pomocy jej. Dziewczyna zaś zniknęła w mroku zabrana przez oprawców. Co do psa - pognał on za nimi, próbując ich ugryźć jednak został odpędzony kamieniami i innymi przedmiotami jakie znalazły się w pobliżu rozbójników. To jednak nie przeszkodziło zwierzęciu na podążanie śladami czarodziejki i osób, które ją zabrały.


Ciąg dalszy - Adria
Awatar użytkownika
Sekiel
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 105
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:

Post autor: Sekiel »

        Zamieszanie przed karczmą nie podobało się Sekielowi ani trochę. Nie chodziło o samą naturę wydarzenia - karczemne burdy były w Demarze na porządku dziennym - ale o jej uczestników. Normalne awantury odbywały się bez udziału zbrojnych. A tym bardziej smoka. Z tego powodu skrytobójca odczekał chwilę, zanim wszedł do środka. Okazało się, że dobrze zrobił, bo głowy przestały już lecieć. Na tą, która leżała spokojnie na podłodze, nie wadząc nikomu nie zwrócił większej uwagi. Następnie zaczął rozglądać się po pomieszczeniu, szukając kogoś wyglądającego na Medarda von Karnstein de Nasfiret. Nie spodziewał się znaleźć tu kogokolwiek znajomego, toteż nieco się zdziwił, kiedy jego spojrzenie padło na czarnowłosego, który przed chwilą był smokiem. Tego, jak się mu zdawało, znał.
        Żaden z zapijaczonych knechtów nie wydawał się być godny tego tytułu. Po chwili odpadły też obecne w karczmie kobiety i niedawna przerośnięta jaszczurka. Wzrok Sekiela padł na upierścienioną dłoń siedzącego niedaleko mężczyzny. Skrytobójca zdecydował, że to właśnie on jest jego zleceniodawcą. Podszedł do niego spokojnym krokiem, ignorując wszystkie pozostałe istoty w karczmie, po czym bezczelnie dosunął krzesło do jego stołu i usiadł na wprost niego.
        - Medard Alaric Ulrich von Karnstein de Nasfiret - stwierdził Sekiel. Nie było to pytanie - skrytobójca musiał przynajmniej sprawiać wrażenie doskonale poinformowanego. Długo pracował na swoją reputację, a teraz musiał ją utrzymywać. - Powiedzcie mi, książę, ile jest warte życie hrabiego?
,,I guarantee you'll not go hungry, because at the end of the day, as long as there are two people left on the planet, someone is gonna want someone dead" ~ Sniper
Awatar użytkownika
Medard
Splatający Przeznaczenie
Posty: 725
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Władca , Mag , Badacz
Kontakt:

Post autor: Medard »

A to ci dopiero - cały ten harmider jakoś zbytniego wrażenia na nowo przybyłym do oberży gościu nie robił. Wyglądało na to, że albo ów osobnik był obeznany z podobnego typu wydarzeniami bądź z niejednego pieca chleb jadał lub też należał do specyficznych ludzi, którzy niczego się nie lękają. Nawet smocza magia nie wzbudziła weń jakiegokolwiek przerażenia.
Medard obserwował, co też takiego ów dziwny człowiek robi w miejscu, które to stało się polem nie tyle zwyczajnej awantury, o jaką w wyszynkach nie trudno, lecz bitwy z prawdziwego zdarzenia. No cóż - bywa i tak...
Nieznajomy ominął łuskonośnego i szybkim krokiem podrałował wgłąb karczmy. Mijał mniej i bardziej wstawionych żołnierzy, pijaczków, lokalną ludność Demary, aż natrafił na stolik zajmowany przez Medarda. Nie owijając w bawełnę, wyłożył karty na stół.
"Życie hrabiego..." - czyżby chodził o sprawcę tego całego bajzlu? Nikt inny bowiem nie wchodził w tych okolicznościach pod jakiekolwiek podejrzenia. Książę już miał odpowiedzieć przybyszowi, lecz wpierw skierował się do Rishann, nieco zawiedzionej tym całym rozgardiaszem. Miast odpowiedniej rozrywki dostała coś, co niewielu by się spodobało...
- Wybacz, że zamiast tego, co zazwyczaj można znaleźć w oberżach, stałaś się uczestniczka tego mordobicia. Nie wiem, co skłoniło te kreatury niespełna rozumu do powyższych zachowań. Przepraszam w imieniu swoim i ogółu.
Przez chwile zamyślił się, a gdy miał zamiar odpowiedzieć, ów niedawno przybyły osobnik pojawił się przy zajmowanym przezeń stole z dziwnym nieco pytaniem.
- Widzisz, Rish - ani chwili spokoju. Zawsze znajdzie się ktoś, kto musi zaburzyć święty spokój. Najpierw te paskudy, a teraz... Wybacz na chwilę. - przeprosił, po czym zwrócił się do nowego gościa:
- To zależy, kto pyta i z czym do mnie przychodzi, bo jeśli to jakiś żart... Okaż mi dowód pozbycia się problemów, a żyć będziesz niczym sam graf do końca dni swoich. Mam nadzieję, iż taki stan rzeczy cię usatysfakcjonuje... Ów malwersant i zdrajca już dosyć namieszał nie tylko tutaj, jeżeli spotkał go zasłużony los, nagroda cię nie minie.
Wygłosiwszy przemowę, Medard chwycił pozostały jakimś cudem w jako takim stanie dzban miodu i wypił zawartość jednym haustem.
Wątpliwe, by przybysz przyglądał się czemukolwiek, chociaż...
Sytuacja w Demarze pomału wracała do normy. Żołnierze rozeszli się po okolicznych wyszynkach, by w spokoju oddawać się orgiom suto zakrapianym alkoholem. Smok, uzyskawszy zapewnienie względnego spokoju, oddalił się niezauważenie, zostawiając siłom Karnsteinu los sprawców zamieszania.
So I bless you with my curse
And encourage your endeavour
You’ll be better when you’re worse
You must die to live forever
Jim Steinman

Every night, and every morn,
Some to misery are born.
Every morn, and every night,
Some are born to sweet delight.
Some are born to sweet delight.
Some are born to endless night.
William Blake

Pies patrzy na człowieka z szacunkiem, kot z pogardą, a świnia jak równy z równym. porzekadło Vaerreńczyków
Rishann
Szukający Snów
Posty: 174
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Wampir (Czysta krew)
Profesje:
Uwagi administracji: Konto Raena, jest prezentem urodzinowym dla użytkowniczki od administracji (z dnia 3.10.2013) i liczy się jako dodatkowy slot na postać. Raena (konto) jest postacią dodatkową, z czego wynika, że użytkowniczka może posiadać 7+1+1postaci na normalnych zasadach + 1 dodatkowych slotów, jeden jako prezent. Zatem użytkowniczka ma prawo posiadać razem 10 kont.
Kontakt:

Post autor: Rishann »

         Wszystkiego dowie się w swoim czasie. Akurat. Gdyby miała wierzyć tak każdemu przedstawicielowi męskiego gatunku, w życiu, za cholerę nie wyszłaby na swoje. Lata, które przyszło jej przeżyć wśród różnego towarzystwa, nauczyły ją, że najlepiej jest dbać o własne interesy po swojemu. Medard był wampirem, ale wciąż jednak należał do męskiego grona... niestety, bo to ani dziewczyna na tym nie skorzysta, ani on. Biedak. To, co działo się w karczmie, może i było czymś nadzwyczajnym, ale jedynie dla tutejszych pijaków i biesiadników. Rishann czuła się wyjątkowo znudzona, a cały wieczór szlag trafił. Wampirzyca nie widziała nadziei na choć małą odrobinkę rozrywki, chyba, że postanowiłaby zadrzeć z Panem Smokiem, który mógłby zaoferować jej, z pewnością, bardzo wiele, ale lepiej nie zadzierać z kimś tej rangi.
         Jako, że kurz po wcześniejszych wydarzeniach zdążył leniwie opaść na podłogi tego przybytku, Rishann spokojnie siedziała w towarzystwie Medarda. Wampir pokusił się na zaskoczenie Rayweth, co przywitała lekkim błyskiem w oku.
- Ależ nie przepraszaj za znudzonych pijaków, którzy postanowili zabawić, nie trafiając zupełnie w mój gust. - odpowiedziała znudzona tamtym zajściem. Medard jako tako, był osobą, przy której nie odczuwała marności tego wieczoru, więc tu miał u niej plusa, ale na tym póki co plusy się skończyły. Tak, zdecydowanie jest zbyt wybredna, ale cóż zrobić? Jakby tego było mało, pojawił się jakiś mężczyzna, który zupełnie zignorował Rishann i bez niczego, bez najmniejszego gestu czy słowa, przysiadł się i od razu zwrócił do Medarda. Ach tak, tak sobie pogrywać z kobietą? Pech chciał, że akurat wampirzycą? Następny dowód na marność męskiego gatunku. Kolejny... biedak.
- Na szczęście to tylko Twój problem Medardzie.. - przekazała wąpierzowi i postanowiła zaczerpnąć świeżego powietrza. Nie pokusiła się na przywitanie i pożegnanie tego dziwnego mężczyzny, ale zaszczyciła go wzrokiem, który mógł sugerować rychłą zabawę, z dość tragicznym skutkiem. To, co mieli do załatwienia, wcale jej nie interesowało, za to przed karczmą mogła znaleźć coś ciekawego. A przynajmniej taką miała nadzieję.
Awatar użytkownika
Sekiel
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 105
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:

Post autor: Sekiel »

        Sekiel odpowiedział na spojrzenie wychodzącej kobiety lekkim uśmiechem. Nie przejął się nim ani trochę, choć wiedział już, że nie była to byle dziewka do towarzystwa. Książę zbyt długo z nią rozmawiał i przedłożył to nad wieść o śmierci van Trompona. To było już co najmniej podejrzane. Musiała być kimś ważnym dla Medarda i mogła być niebezpieczna. Ale on również był niebezpieczny. Niemniej jednak skrytobójca lubił, kiedy ktoś się tak głupio zdradzał się z jakimikolwiek informacjami. Pozwalał mu zaoszczędzić grosza - miały one swoją cenę. Kiedy kobieta wyszła, skupił swoją uwagę z powrotem na pracodawcy.
        - Czy ja wyglądam na błazna - zapytał księcia. - Nie? Tak więc nie jest to żart. Jestem Sekiel, skrytobójca wynajęty przez waszą mość do zlikwidowania van Trompona. Hrabia nie żyje, ale wydaje mi się, że musimy wyjaśnić sobie pewną kwestię. Pomyliłeś, książę, moją profesję z zawodem łowcy głów. Nie dostarczę dowodów na wykonanie zlecenia, bo nie od tego jestem. Jeśli jednak ktoś mnie wynajmuje, to stać go też na szpiegów, którzy sprawdzą prawdziwość plotek krążących po całym Karknsteinie. Którzy potwierdzą to, o czym gadają piorące przy studniach baby. Którzy posłuchają heroldów, wyznaczających nagrody za głowę zabójcy. Van Trompon zginął razem z trzydziestoma swoimi przybocznymi. Jedyny dowód, jaki mogę na to przedstawić, to to.
        Sekiel wydobył spod ubrania spory medalion i rzucił go na stół. Nie był on zbyt cenny. Wykonany z brązu, heksagonalnego kształtu, z herbem rodowym van Trompona rytym na jego powierzchni, stanowiącym jego jedyną ozdobę.
        - Wydało mi się dziwne, że hrabia nosi coś takiego - odezwał się znowu skrytoójca. - Tylko dlatego go zabrałem. A teraz poproszę o moją nagrodę. Dwadzieścia tysięcy ruenów, płacone w gryfach. Uczciwych, nie oberżniętych. Nie interesuje mnie życie grafa, tylko gotówka.
,,I guarantee you'll not go hungry, because at the end of the day, as long as there are two people left on the planet, someone is gonna want someone dead" ~ Sniper
Awatar użytkownika
Medard
Splatający Przeznaczenie
Posty: 725
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Władca , Mag , Badacz
Kontakt:

Post autor: Medard »

Medard rzeczywiście - nie tylko w mniemaniu Rishann - nie powinien barć odpowiedzialności za miejscowych pijaczków i ich wybryki, jednak w bitwie uczestniczyły także nieliczne, bo nieliczne, ale jednak siły Karnsteinu, które zostały mu powierzone. Żołdacy również narobili sporo zamieszania, ale ich przynajmniej można jakoś usprawiedliwić. Mniejsza o większość, Rish, znudzona stanem i poziomem uciech w karczmie, postanowiła wyjść na zewnątrz. Na odchodne Med rzucił:
- Czyny pijaków nie mają ze mną nic wspólnego, lecz niestety niektórzy z moich ludzi zachowywali się nie lepiej od motłochu nadal obecnego w tym przybytku. Co alkohol robi z ludźmi... Może tam znajdziesz to, czego szukasz... Powodzenia. ~Tiaa, cysorz wcale nie ma klawego życia, moja droga.~
Gdy przybysz przedstawił się i rozwinął wypowiedź, dla księcia niemal wszystko od razu stało się tak klarowne jak przedniej jakości białe wino. Szybko odpowiedział Sekielowi:
- Sądząc po fizjonomii - nie za bardzo. W ogóle takiego nie przypominasz - nawet w ubiorze trefnisia. Bardzo dobrze się składa, bo mam dość żartów na dziś. Cieszy mnie jednak wieść o tym, że pozbyłeś się hrabiego. 30 przybocznych? Coś mi się nie chce wierzyć, ale wróble ćwierkają i zające piszczą o braku kłopotów z van Tromponem i jego skretyniałym stadem psów, więc... - w tym momencie na stół wylądowało coś, co przykuło uwag Medarda na dłużej, a mianowicie wisior rodowy Tromponów, który nierzadko zastępował pieczęć, zazwyczaj stosowaną przez szlachtę w sygnecie bądź zdobionym nożu. Odpowiedział:
- To mnie przekonuje. Tromponowie nigdy nie oddawali swego medalionu obcym, ba, nawet majordomus nie miał doń dostępu. Dostaniesz swoje gryfy, a o szpiegów się nie martw - widzą wszystko, wszak po to zostali wyszkoleni. Z tym glejtem udasz się do pobliskiego banku Monteschich - rzucił na stół pergamin zwinięty w rulon - a na miejscu łysy, ogolony Khazad odbierze go od ciebie i wyda ci świeżo bite gryfy, żadnych obtłuczonych szmelców. W razie problemów wiesz, gdzie mnie znaleźć, a jeślibyś potrzebował dodatkowych środków, miałbym pewne zadanie w porcie do niedawna należącym do Arturonu...
Skończył wypowiedź, uważnie przypatrując się skrytobójcy, by móc zareagować w razie nagłego zwrotu sytuacji - z takimi należy postępować ostrożnie. Nie są to co prawda ninja z Dalekich Krain, jednak z braku laku...
So I bless you with my curse
And encourage your endeavour
You’ll be better when you’re worse
You must die to live forever
Jim Steinman

Every night, and every morn,
Some to misery are born.
Every morn, and every night,
Some are born to sweet delight.
Some are born to sweet delight.
Some are born to endless night.
William Blake

Pies patrzy na człowieka z szacunkiem, kot z pogardą, a świnia jak równy z równym. porzekadło Vaerreńczyków
Awatar użytkownika
Sekiel
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 105
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:

Post autor: Sekiel »

        Sekiel dowiadywał się tu ciekawych rzeczy. Nigdy by nie przypuszczał, że medalion znaleziony przy okazji włamywania się do zamku van Trompona i zabrany na wszelki wypadek mógł okazać się tak cennym znaleziskiem. Zapewne nie powinien go oddawać, ale teraz jego uwaga skupiona była na glejcie, leżącym na stole. Skrytobójca szybko wrzucił go do sakwy.
        -Interesy z tobą to czysta przyjemność, książę-powiedział. -W śmierć strażników możesz wierzyć lub nie, wszystko mi jedno. Ci padli przy okazji, nie domagam się za nich zapłaty. Niemniej jednak chciałbym zauważyć, że mam wiele talentów.
Sekiel urwał na chwilę, zastanowił się. Po chwili odezwał się znowu:
        -Co do propozycji dalszej pracy, to rozsądek nakazywałby nie przyjmować tak szybko kolejnego zlecenia. Jednak godziwie wynagradzasz swoich pracowników, książę. Dlatego mogę też chwilowo zapomnieć o rozsądku. Chciałbym usłyszeć szczegóły owego zlecenia w porcie. Kogo tym razem mam zlikwidować, jaką ma ochronę, koneksje... Wszystko, co może być przydatne. Poza tym muszę mieć parę dni na przygotowanie się, zebranie dodatkowych informacji, może dokupienie odpowiedniego ekwipunku.
        Zaznajomienie się z księciem Karnsteinu okazało się nad wyraz opłacalne. Skromnie licząc, skrytobójca już mógł stać się właścicielem kilku wiosek bądź kasztelu. Ale pieniądze przydadzą się zawsze.
,,I guarantee you'll not go hungry, because at the end of the day, as long as there are two people left on the planet, someone is gonna want someone dead" ~ Sniper
Awatar użytkownika
Medard
Splatający Przeznaczenie
Posty: 725
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Władca , Mag , Badacz
Kontakt:

Post autor: Medard »

Wreszcie właściwy człowiek na właściwym miejscu - odpowiedni w razie kryzysowego rozwiązania niejednego problemu z tak zwanymi wrogami publicznymi numer jeden, jak to mówią zwyczajowo karnsteińscy łyczkowie. Ktoś taki jak Sekiel, choć trzeba na niego uważać, by czasem jakiegoś numeru nie wykręcił, spisał się wyśmienicie. - medalion wyglądał na oryginalny, a podrabianie czegoś takiego nawet by się fałszerzowi nie opłacało - szkoda zachodu... Tak czy owak - książę odpowiedział:
- Aż mnie korci, by zapytać, jakież to talenty warte są aż dwadzieścia tysięcy ruenów w gryfach. Opowiedz coś więcej o tych zdolnościach, jeśli nie jest to tajnikiem profesji, naturalnie.
Gdy skrytobójca milczał, Medard sięgnął po pozostały jeszcze miód w dzbanie i przepłukał nim zmęczone gardło. Po tym swoistym rytuale, nieco odświeżony, kontynuował rozmowę:
- Dowiedz się cichcem, co planuje miejscowa loża wampirów - mają oni siedzibę gdzieś w okolicy dzielnicy szlacheckiej miasta stołecznego w Arturonie. Doszły mnie słuchy, iże port owo gremium także obejmuje we władanie, oczywiście podlegały mu ponoć tylko wąpierze tam przebywające. Bladysyny nie chcą pogodzić się z utratą wpływów oraz tym, że wymieniony wyżej teren należy teraz do kogoś innego. Postaraj się załatwić to po cichu, wpierw obadawszy wszelkie możliwości - jak mawiają Grafitołuscy: "w życiu raz jesteś lwem, a raz lisem".
Życie w oberży pomału wracało do zwyczajnego, nieco żółwiemu podobnego, tempa. Nawet krasnolud przy kontuarze wydawał się drzemać znużony całokształtem wszechobecnego wewnątrz budynku marazmu. Kilku pijaczków już sobie smacznie spało pokładając się o stoły...
So I bless you with my curse
And encourage your endeavour
You’ll be better when you’re worse
You must die to live forever
Jim Steinman

Every night, and every morn,
Some to misery are born.
Every morn, and every night,
Some are born to sweet delight.
Some are born to sweet delight.
Some are born to endless night.
William Blake

Pies patrzy na człowieka z szacunkiem, kot z pogardą, a świnia jak równy z równym. porzekadło Vaerreńczyków
Zablokowany

Wróć do „Demara”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości