Równina Drivii[Dwór Moria] Przybysz.

Wielka równina słynąca przede wszystkim z trzech jezior. Legenda głosi, że trzy siostry Cara, Sitrina i Doren - księżniczki Demary, córki króla Filipa miały zostać wydane za książąt Elisji, Fargoth i Serenai by utrzymać pokój pomiędzy krainami. Jednak żadna nie chciała zostać zmuszona do małżeństwa Księżniczki uciekły więc na północ kraju i nigdy już nie wróciły. Legenda głosi, że stały się one Nimfami i każda objęła panowanie nad jednym z jezior.
Onyxia
Rasa:
Profesje:

Post autor: Onyxia »

Przyglądała się Villemo z powściągliwym, ale szczerym uśmiechem. Dostrzegała jej niepewność i współczuła jej zagubienia, które malowało się na licu nemorianki.
„Sprawia wrażenie jakby myślała, że to tylko sen” pomyślała obserwując jak bratowa tuli do siebie dziecko, a potem z niepewnością powierza je mężowi.
Onyxję tknęło niespokojne przeczucie, gdy Vesper powiedział, że pragnie o czymś zapomnieć. Znała brata i wyczuwała w jego tonie nutkę bólu. Odprowadziła mężczyznę wzrokiem, a jej uśmiech przygasł. Zdała sobie sprawę, że nie powiedział jej wszystkiego. Zaraz potem upomniała sama siebie, że przecież małżonkowie mają prawo mieć swoje tajemnice.

W odpowiedzi na pytanie Villemo znów uśmiechnęła się, by dodać jej otuchy. Przysiadła na skraju łóżka i założyła nogę na nogę. Czuła się swobodnie w swoim domu.
- Jestem siostrą Vespera – odpowiedziała krótko. - Nie musisz mi nic mówić, jeśli to coś, co powinno zostać pomiędzy wami. Zapytałam z ciekawości. Musisz nam wybaczyć, że ściągnęliśmy cię tutaj bez twoich bagaży. Vesper przygotował cały dom na twój powrót. Starałam się mu doradzać jako kobieta, ale nie obrażę się jeśli nie spodobają ci się moje zakupy…
Zawiesiła głos i zatopiła wzrok w szmaragdowych oczach Villemo. Westchnęła cicho.
- Już widzę, że w doborze strojów zdecydowanie zbyt mały nacisk położyłam na zieleń. Pięknie będzie ci także w fiolecie. Wybacz… - zaśmiała się swobodnie. – Jestem śmiała, ale traktuję cie jak siostrę. Nie było dnia, byśmy nie rozmyślali i nie rozmawiali o tobie. Nie mogę się doczekać wspólnego wyjazdu na zakupy do Demary.
Awatar użytkownika
Villemo
Kroczący pośród cudzych Marzeń
Posty: 432
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Nemorianin
Profesje: Arystokrata , Mag
Kontakt:

Post autor: Villemo »

Villemo, mimo radości, czuła się zagubiona, w ciągu ostatnich godziny wydarzyło się więcej, niż przez kilka miesięcy. Wiedziała, że musi się pozbierać. Vesper wyszedł... chyba nie chciał słuchać jej historii... zapewne wiedział, co się wydarzyło. Zastanawiała się, czy chowa do niej urazę, czy boli go to co zrobiła, czy czuje się zdradzony. Starała się usprawiedliwić samą siebie. Spojrzała na Onyxję, byłą tak podobna do Vespera, teraz, kiedy się przedstawiła, widziała to jeszcze wyraźniej. Przez umysł przepływały jej tysiące myśli.

- Nie mogę dojść do siebie - rzekła, pocierając dłonią twarz.
- Wiem, że jestem w domu, że Raia jest bezpieczna, że cała moja rodzina jest bezpieczna, a jednak nie jestem spokojna. Dzisiejszy dzień to pasmo tak dziwnych i zaskakujących wydarzeń. Nie potrafię poukładać myśli ani uczuć. Jedno co we mnie dominuje, to zagubienie. Jeszcze kilka godzin temu byłam, tak daleko, z zupełnie kimś innym. Przekonana, że Vesper nie żyje, że muszę ułożyć sobie życie na nowo, że Raia potrzebuje ojca. A teraz jestem tutaj, gdzie powinno być obco, a jednak nie jest, jakby nie było czasu cierpienia. Nie wiem, czy mam się cieszyć, czy płakać. Jestem zdezorientowana... Naprawdę, nic już nie wiem - dodała, przegarniając czarne włosy do tyłu i odsłaniając tym samym bliznę na skroni.
Onyxia
Rasa:
Profesje:

Post autor: Onyxia »

Onyxia nie czuła się najlepiej w roli osoby pocieszającej. Wolałaby zdecydowanie odciąć kilka kończyn w obronie rodziny, niż pokrzepiać bratową słowami. Była przekonana, że to poszłoby jej łatwiej. Mimo to miała najszczersze intencje żeby pomóc.
Podrapała się po karku z zakłopotaniem. Powiodła wzrokiem po ścianie, a potem zerknęła na Villemo nieśmiało.
Zdawała sobie sprawę z tego co to znaczy, że była z kimś innym. Trudno jej było stłumić w sobie ukłucie urazy. "Zdradziła Vespera. A on przecież tak bardzo ją kocha i szukał jej nieustannie."
Miała ochotę powiedzieć, że Vesper nie tracił nadziei i nie szukał pocieszenia w ramienia innej, ale była dość taktowna, by się powstrzymać. Potem pomyślała, czy sama nie poddałaby się rozpaczy i zwątpieniu na miejscu Villemo. Nie umiała sobie odpowiedzieć. Nie doświadczyła jeszcze miłości. Westchnęła.
- Nie umiem sobie wyobrazić co czujesz, ale rozumiem, że to trudna sytuacja. To... przykre, że nie jesteś pewna, czy cieszy cię powrót do domu.
Energia i radość Onyxii przygasły. Ją to mniej bolało, ale Vesper... teraz już rozumiała, czemu wyszedł z taką miną.
- Jesteś tu kochana, tego możesz być pewna. Wszystkie wysiłki wkładaliśmy w to, żeby cię odzyskać. Czy ten ktoś kto ci towarzyszył zanim się tu znalazłaś... czy on zrobił dla ciebie tak wiele? Powiedz mi szczerze, jak kobieta kobiecie. Czy to było tylko zauroczenie? Może po prostu sposób na ukojenie smutku? Domyślam się, że czułaś się osamotniona...
Przygryzła wargę i odwróciła wzrok.
- Przepraszam, że cię tak wypytuję. Martwię się o Vespera - nagle jej głos nabrał twardszego tonu. - Jeżeli go nie kochasz, odejdź jak najszybciej. A jeżeli kochasz, nie wahaj się ani chwili wyrzucić z pamięci tamtą osobę. I nie wspominaj o niej więcej w tym domu.
Wstała i odruchowo położyła dłoń na rękojeści, jakby spodziewała się zaraz ujrzeć rywala swojego brata przed sobą.
Vesper
Rasa:
Profesje:

Post autor: Vesper »

Usłyszał szczekanie, które całe szczęście dało mu wymówkę, aby przestać rozmyślać. Choć obawy nie zniknęły, odeszły na dalszy plan.
Zamknął okiennice i na krótką chwilę spojrzał na mała istotę, która smacznie drzemała w kołysce. W jego oczach odbiła się czułość i troska. Nikt nie pomyliłby spojrzenie rodzica, którym obdarza każde swoje dziecko. Niestety musiał zając się obowiązkami, a siedzenie tutaj nie pomagało mu w tym.

Wyszedł naprzeciw dwóm mężczyznom na koniach. Po parze buchającej z nozdrzy zwierząt wnioskował, że drogę do jego domu przebyli galopem. Mężczyźni wyglądali na przejętych, ale radosnych.
- Panie, niedaleko wioski znaleziono ślady należące do dzika. Wielkie bydle musi być - powiedział i nie w porę przypomniał sobie z kim ma do czynienia, więc trud dalszej rozmowy przejął jego kompan.
- Ze śladów można powiedzieć, że wielka sztuka musi to być. Do tego z paroma młodymi - skończył i więcej mówić nie musiał. Vesper złapał w lot o co chodzi. Musiała to być to matka ze swoimi młodymi, zapewne będzie bronić swoich młodych, więc same łuki nie starczą. Zresztą wątpił, aby dysponowali tak dobrze wyszkolonym strzelcem, który trafi jej w serce. Potrzebny był sprzęt i kilku rosłych mężczyzn. Sprzęt on miał, a mężczyźni znajdą się w wiosce.
- Zgłoście się do zarządcy po dziesięć sztuk oszczepów. Potem zbierzcie ludzi i urządźcie sobie polowanie - powiedział i machnął ręką, kończąc dalszą rozmowę, gdyż jeden z nich chciał już zaprotestować. Jako pan tych ziem miał przywilej, a może nawet i obowiązek, przewodniczyć całemu zajściu. Jednak polowania nigdy nie były czymś, co lubił. Już bez słowa odwrócił się i odszedł.
- Decyzję, co zrobić z mięsem, zostawiam wam - powiedział, dając do zrozumienia, żeby zrobili ucztę dla całej wioski. Może i on się tam zjawi.
Dwójka mężczyzn czym prędzej ruszyła do stajni przywiązać konie, a on ruszył z powrotem do pokoju swojej córki. Znowu na jej widok na jego twarzy pojawił się uśmiech.
- Będziemy mieć ucztę - powiedział szeptem do niej, choć spała i usłyszeć go nie mogła.
Awatar użytkownika
Villemo
Kroczący pośród cudzych Marzeń
Posty: 432
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Nemorianin
Profesje: Arystokrata , Mag
Kontakt:

Post autor: Villemo »

        Rycerz był zimny, może i go kochała, ale bała się jego bractwa i tego lodowatego spojrzenia. Bała się, że pewnego dnia zakon odbierze jej Raię, a on nie będzie mógł na to nic poradzić. Może i ją kochał, ale bardziej cenił sobie rozkazy zakonu. Czy zrobiłby dla niej tyle co Vesper… nie miała pojęcia, chciała w to wierzyć, ale po tym jak wrócił i przywitał ją bez żadnych emocji zaczynała w to wątpić. Tyle lat była samotna, przekonana o śmierci męża… a teraz, czuła się winna zdrady. Przełknęła ślinę. Sama nie wiedziała co powinna czuć, przecież nie żył, widziała jego śmierć na własne oczy… zacisnęła dłonie na kołdrze. Może po prostu nie powinna o tym rozmyślać, może powinna poprosić go o wymazanie tych lat z pamięci, to było najprostsze rozwiązanie, ale czy najlepsze? Westchnęła po raz kolejny tego wieczoru.

        Onyxia nie była kimś, kto nadawał się do pocieszania zagubionej kobiety, mimo to była jej wdzięczna za to co powiedziała, w pewnym sensie miała rację i dała jej do myślenia. Villemo spojrzała za wychodzącą kobietą. Kochała Vespera, odkąd się poznali do teraz, nieprzerwanie, może w rycerzu widziała jakąś część jego, a może był po prostu pocieszeniem i ukojeniem jej samotności. Cokolwiek do niego czuła, pragnęła tylko jednego zapomnieć. Wróciła przecież do domu, do domu, którego nie mogła mieć tam w Otchłani. Matka nie żyła, nie żyli też wszyscy prześladowcy małej Rai i jej. Vesper był znów potężny, jak dawniej, a ona miała przy sobie i jego, i córkę. Czego mogła chcieć więcej? Zapomnieć. Nie wiedziała tylko jak to z robić, z jednej strony chciałaby powiedzieć mu wszystko, wyrzucić z siebie cały ból po tym jak go straciła, po tym jak straciła i odzyskała Raię, ale czy mogła? Czy powinna, czy Vesper był w stanie znieść myśl, że była z innym?

        Onyxia wyszła z pokoju. Villemo zapatrzyła się w tańczące w kominku płomienie, wsłuchała się w trzask ognia i szum palonego drewna, a z jej oczu popłynęły słone łzy. Co miała robić, co czuć? W całej tej mieszaninie uczuć pewna była tylko jednego, że ponad swoje życia kocha Raię i nigdy jej nie opuści. Już nigdy. Komnata bez córki, męża i szwagierki wydawała się całkiem opustoszeć, a Villemo nagle poczuła się bezgranicznie samotna. W jej sercu powstała wielka wyrwa, która wypełnić mogła tylko rodzina. Rodzina, którą miała tak krótko, a od teraz miała mieć ją na zawsze. Taką przynajmniej miała nadzieję. Minęło kilka minut, nim łzy przestały spływać po jej policzkach, nim zdążyła się uspokoić, ale kiedy dotarło do niej czego brakuje jej w tym momencie najbardziej, wiedziała, że łzy na nic się zdadzą. Wzięła głęboki oddech i wstała z łóżka.

        Na oparciu głębokiego fotela obitego czarnym pluszem Villemo dostrzegła coś, co ze zdwojoną siłą przypomniało jej o przeszłości. Czarny, atłasowy szlafrok, z ciemnozielonym haftem w kształcie drobnych listków. Podeszła do fotela i wzięła w dłonie miękką tkaninę. Wyglądał dokładnie tak samo jak ten, który dostała od Vespera, nie miała pojęcia czy to faktycznie ten sam, czy też mąż postarał się by wyglądał identycznie. To było nieistotne. Był prezentem z przeszłości, prezentem dla niej, dostała go tego dnia, kiedy dowiedziała się, że jest w ciąży z Raią. Dokładnie pamiętała słowa Vespera z tamtego wieczoru, bardziej szczęśliwego widziała go tylko po narodzinach małej. Pamiętała jak śmiał się, że nie wypuści jej z łóżka i od dziś będzie chodzić tylko w nim. Wszystko by chronić ją i ich dziecko. Villemo nawet po narodzinach małej nie rozstała się z prezentem, przypomniał jej o tym, jak bardzo kocha Raię i Vespera.
        Stojąc tak i pieszcząc w dłoniach delikatny materiał jeszcze bardziej zapragnęła zobaczyć córkę. Powoli, jakby bała się, że zniszczy ślady przeszłości, założyła szlafrok i związała go w pasie długim paskiem, który spłynął po ubraniu prawie do samej ziemi. Był taki sam jak kiedyś, te same szerokie rękawy, sięgający prawie do samej ziemi, te same zdobienia, wielkość… tak by schronić pod nim i ją, i Raię noszoną pod sercem. Poczuła, że łzy napływają jej do oczu, a serce jakby rozdzierało się na dwoje z tęsknoty i wzruszenia. Dłużej nie zastanawiając się ruszyła w stronę drzwi.

        Nie miała pojęcia, gdzie Vesper umiejscowił sypialnię Rai, była jednak pewna, że ojciec nie pozwolił by aby jego córka znajdowała się z dala od jego sypialni. Villemo otworzyła więc pierwsze drzwi jakie ujrzała i… nie myliła się. Pokój Rai był na tyle blisko, by dotrzeć do niego w minutę i na tyle daleko, by ich sypialnia pozostawała małą enklawą. W pokoju był jednak ktoś jeszcze oprócz małej Rai… Vesper. Villemo zatrzymała się w pół kroku, Vesper od zawsze przybierał władcza postawę i czasem nawet w niej budził respekt, zwłaszcza teraz, kiedy czuła, że może czuć się zdradzony. Mimo to miała ochotę poczuć na sobie jego ramiona, zapomnieć o wszystkim co było i zająć się tym co jest i będzie. Stał odwrócony tyłem, ale była pewna, że jego wyczulone zmysły już dawno zauważyły, że weszła do pokoju. Stała przez chwilę, wpatrując się w pochylonego nad kołyską ojca, po czym zaczęła iść w jego stronę, ale kiedy znalazła się tuż przy nim, on nadal się nie odwrócił, jakby oczekiwał na ruch z jej strony. Villemo z wahaniem postąpiła jeszcze krok do przodu i zmęczona ostatnimi wydarzeniami oparła głowę o jego plecy.
Vesper
Rasa:
Profesje:

Post autor: Vesper »

Nic nie wymagało już jego uwagi, więc nie mógł uciec od swoich myśli. Był najszczęśliwszą istotą w promieniu kilku najbliższych królestw, ale czuł cierń. Choćby nawet przyjął najwygodniejszą pozycję, cierń dalej go uwierał. Ciągle zaburzał jego szczęście. Odzyskał swoje dziecko i kobietę, którą kochał ponad swoje życie. I tylko fakt, że zdążyła związać się z innym, dręczył go. Rozumiał, że uznała go za zmarłego, to było oczywiste. Nie był zły na nią, ale jak pomyślał, że była w ramionach innego, miał ochotę niszczyć wszystko w zasięgu jego wzroku.
Mocniej zacisnął ręce na poręczy kołyski. "Na pewno nie był lepszy ode mnie" - próbował się pocieszyć, choć nie wychodziło mu to. Wybaczył jej to, mimo to nie osądzał jej. Tylko zastanawiał się, czy da radę zapomnieć.

Jego wyczulone zmysły wyczuły już ją, zanim nawet otworzyła drzwi. Skąd wiedział, że to ona? Kto inni ośmieliłby się wejść do pokoju jego dziecka bez jego zgody? Na pewno nikt ze służby. Zbyt cenili sobie pracę na zamku.
Czekał na jej ruch, gdyż sam walczył ze swoimi myślami i nie wiedział co uczynić powinien, a co uczynić chciałby.
Wątpliwości zniknęły w tej samej chwili, w której Villemo oparło głowę o jego plecy. Był pewien, że każdy po spotkaniu tej wymarzonej kobiety nie będzie chciał wypuścić jej z objęć. On właśnie ze wszystkiego na świecie pragnął tej dwójki, więc reszta nie miała już znaczenia. Gdyby pozwolił odejść tym kobietom z powodu swojej dumy, uczyniłby się nieszczęśliwym. Także ta mała kruszynka leżąca w kołysce znaczyła dla Villemo tyle samo co dla niego. Nie miał serca ich rozdzielać. Już był pewien co należy uczynić i co uczynić chce.
Podniósł rękę, zapraszając Villemo pod swoje ramię.
- Którą jej minę lubisz najbardziej? - spytał spokojnym głosem. Celowo nie wspomniał o sprawie, która oboje ich trapiła, dając do zrozumienia, że dla niego nie ma ona już znaczenia. On chce spróbować ponownie.
- Ja tę kiedy śpi, zaraz po jej uśmiechu - dodał ściszonym tonem, aby nie obudzić swojej córeczki.
Awatar użytkownika
Villemo
Kroczący pośród cudzych Marzeń
Posty: 432
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Nemorianin
Profesje: Arystokrata , Mag
Kontakt:

Post autor: Villemo »

        Z wdzięcznością wsunęła się pod jego rękę. Nie warto było myśleć po przeszłości. Wszystko miało zacząć się od nowa, a ta chwila miała to rozpocząć. Raia spała słodko jak mały aniołek, cóż, może było to nieco ironiczne, ale faktycznie wyglądała teraz niewinnie, niczym anioł i nie przypominała w żadnym stopniu zwykle zgorzkniałych i egoistycznych demonów. Była jej promieniem w najgorsze dni, nawet wtedy gdy była daleko. Już samo jej istnienie sprawiało, że Villemo chciała żyć, nawet wtedy gdy myślała, że nigdy więcej nie zobaczy Vespera. Westchnęła z nieukrywana ulgą, jakby pozbyła się nagle wszelkich wątpliwości. Villemo nie należała do niskich kobiet, ale Vesper i tak był od niej dużo wyższy, oparła więc głowę o jego tors i spojrzała na maleńką istotkę śpiącą w kołysce. Znów poczuła się jakby świat nie istniał, jakby byli tylko oni, ona, Vesper i mała Raia. Nagle zapomniała o latach bólu, poszukiwań, o dniu w którym straciła ich oboje, liczyło się tylko to, że ich odzyskała.

- Najbardziej lubię, kiedy wygląda jak ty. Zawsze kiedy coś ją zafascynuje, jej oczy aż się świecą, by to poznać. Uwielbiam jej każdą minę, każdą część ciała, każdy włos, każdą rzęsę. Boje się ją zostawiać na chwilę samą, bo mam wrażenie, że zniknie, albo ktoś mi ją odbierze. Wiem, że to niemożliwe, nie kiedy ty jesteś w pobliżu, ale mimo to boję się, że pewnego dnia po prostu zniknie. Nie przeżyłabym, gdybym straciła was po raz drugi.
Vesper
Rasa:
Profesje:

Post autor: Vesper »

Słuchał jej słów i czuł jakby czas ich rozłąki w ogóle nie miał miejsca. Jakby nieprzerwanie, dzień po dniu oglądał tę śpiącą twarzyczkę.
- Wiesz, ona kiedyś pokocha kogoś i odejdzie. Choć będę próbował zabić każdego, któremuś w końcu się powiedzie - powiedział nieco żartobliwie, choć i jego myśl, że jego córeczka mogłaby opuścić jego dom, gdzie była bezpieczna, napawała go lękiem, niepokojem i smutkiem. Pocieszał się tylko myślą, że nie nastąpi to już lada dzień.
Skierował jej twarz ku sobie ujmując jej podbródek.
- I nie przejmuj już się. Nie stracisz już ani mnie, ani jej. Ja już tego dopilnuję - powiedział poważnie patrząc jej w oczy, po czym złożył na jej czole czuły pocałunek. Był tego pewny, na pewno nie dopuści, aby ktokolwiek rozdzielił jego rodzinę. I nie kosztem swojego życia, bez jego ta rodzina też nie była kompletna. Zrobi wszystko, aby nic nie zakłóciło ponownie ich szczęścia.
- Co powiesz na spacer po ogrodzie? Księżyc tak pięknie świeci - powiedział. I choć bliskość jej ciała wzbudzała w nim pożądanie, którego już tak dawno nie czuł, nad bliskością cielesną przedkładał bliskość ich dusz. Przynajmniej tak było w tym momencie. W związku z tym wolał swoje kroki skierować w stronę ogrodu, nie sypialni.
- No nie daj się prosić, kto wie, może ujrzymy jakiegoś spadającego anioła - dodał prowadząc już ją do drzwi.
- Zresztą, co powie Raia, gdy się obudzi i ujrzy nas gapiących się na nią? - spytał żartobliwie, mocniej obejmując swoją kobietę. Tak, to była już tylko jego pani, nikogo innego. Był tego pewien. Ale tym prostym gestem chciał się upewnić, że to wszystko mu się nie śni.
Awatar użytkownika
Villemo
Kroczący pośród cudzych Marzeń
Posty: 432
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Nemorianin
Profesje: Arystokrata , Mag
Kontakt:

Post autor: Villemo »

        Villemo nie zdążyła odpowiedzieć, a on już prowadził ją w stronę korytarza. Zaiste noc była piękna i spokojna, a ona z niecierpliwością oczekiwała zobaczenia ogrodu, który został zbudowany dla jej rodziny. Kiedy jednak wyszli na korytarz, Villemo zdała sobie sprawę, że ma na sobie jedynie cienką koszulę nocną i aksamitny szlafrok. Tak raczej nie mogła wybrać się do ogrodu, miała jednak lepszy pomysł. Vesper z pewnością nie omieszkał wybudowania na piętrze balkonu lub tarasu.

- Vesper… - zaczęła – chyba będzie mi trochę chłodno, jeśli wyjdziemy na dłuższy spacer. Nie mamy może balkonu? – zapytała nieco zaczepnie. To oczywiste, że chciała pobyć z nim sam na sam. Nie bała się, że będzie na nią naciskał, ani w kwestii bliskości, ani zwierzeń. Tyle chciała od niego usłyszeć, tyle zobaczyć, poznać, poczynając od dworu, jego pracowników, a skończywszy na całej okolicy. W końcu to miał być jej dom, jej nowy dom, w lepszym świecie, bez matki, ojczyma, bez strachu o utratę jego i Rai. Wiedziała, że jej awers do obcych nie zniknie jeszcze przez długi czas, że nadal nocami będzie bała się o Raię, ale wiedziała też, że w końcu to minie.

        W korytarzu na ścianach zawieszono kinkiety w których paliły się świece. Villemo stała odwrócona twarzą do Vespera, a jej długie, czarne włosy nadal odgarnięte były do tyłu, odsłaniając całą bliznę. Jej jasna niczym zimowy poranek cera rozświetlona była teraz złotym blaskiem świec, a w ciemnozielonych oczach, zmrużonych jak u polującego kota, odbijały się falujące płomienie. Zdawało się, że nie ma na świecie drugiej, tak kochającej się pary. Villemo, będąc przy mężu, ani przez chwilę nie pomyślała o rycerzu i jego lodowatych oczach. Jedyne co widziała, to ciepły wzrok mężczyzny, którego kochała.
Vesper
Rasa:
Profesje:

Post autor: Vesper »

Wyrzucił sobie w myślach swoje niedopatrzenie. Dnie mogły być i ciepłe, ale noce były też chłodne, a Villemo była zbyt cienko ubrana. Co zdążył teraz zauważyć, na ten widok część jego samego zapragnęła zaborczo uczynić ją swoją, jeszcze raz. Vesper nigdy nie należał do istot, które folgują swoim zachciankom i działają pod wpływem impulsów. Potrafił zapanować nad sobą samym.

- Noce są zbyt piękne, abym mógł odpuścić wybudowania przy naszej sypialni balkonu - odpowiedział poważnie. W rzeczywistości nad budową balkonu zastanawiał się dość długo. Balkon zwiększał niebezpieczeństwo związane z wtargnięciem do ich sypialni nieproszonych gości. Jednak ich sypialnia znajdowała się dość wysoko nad gruntem, ponadto balkon nie miał żadnego oparcia, a on zatroszczył się, aby kamienie w tej części zamku dokładnie wyszlifować, aby było jak najmniej potencjalnego oparcia dla stóp i dłoni. W czasie deszczu wspinaczka po tej części zamku była prawie niemożliwa. Przeżycia dodatkowo sprawiły, że miał płytki i czujny sen, a jego wąż miał pewną dozę samodzielności jeśli chodzi o pojawianie się bez jego wiedzy. Podsumowując wszystko mógł sobie tym razem pofolgować, a bezpieczeństwo nie było zaniedbane.

Gdy dotarli już do ich sypialni Vesper podszedł do szafy i wyjął jeden ze swoich płaszczy po czym zarzucił go na ramiona Villemo. Delikatnie przejechał po jej bliźnie na skroni. Tak wiele uczuć kłębiło się w nim na widok tej kobiety. Tylko nigdy nie był wylewny, także i teraz nie rzekł ani słowa, tylko dalej swoją dłonią pieścił jej twarz. Tak jakby dotykiem chciał zapamiętać każdą jej część.
Po chwili uśmiechnął się lekko i obejmując ją ramieniem poprowadził do drzwi. Po ich otwarciu ich oczom ukazał się balkon w kształcie półokręgu o promieniu około pięciu kroków. Po poręczy ślizgały się dwa srebrne węże, które rozchodziły się od środka przechodząc przez ścianę aż do momentu umiejscowionego nad drzwiami, gdzie ich głowy się splatały ze sobą. Pełniły one kilka funkcji, oprócz najbardziej oczywistej, czyli ozdobnej, po barierę magiczną, po alarm zsynchronizowany z nim. Jeśli komukolwiek uda się prześlizgnąć przez barierę, on będzie o tym wiedział. Nauczony przez swoją przeszłość wolał nie szczędzić starań, które miały ich chronić.

- Masz pewnie wiele pytań, teraz możesz je zadać. Później nie będzie na to czasu - powiedział a światło księżyca rozświetlało jego oczy, które starały się prześwietlić jej ubrania.
Awatar użytkownika
Villemo
Kroczący pośród cudzych Marzeń
Posty: 432
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Nemorianin
Profesje: Arystokrata , Mag
Kontakt:

Post autor: Villemo »

Świat nigdy nie zdawał się tak mały, zawsze był aż nazbyt rozległy, dla Villemo w tej chwili liczyło się tak niewiele, a właściwie tak wiele. Całym jej światem był Vesper i Raia. Od bardzo dawna nie czuła takiej ulgi i szczęścia. Ostatnie lata jej życia były jak nieprzerwana burza, a teraz, w końcu nastać miało słońce. Wydawało jej się, że całe lata które spędziła na poszukiwaniach i oczekiwaniu minęły i już nigdy nie wrócą. Uświadomiła sobie, że dopiero teraz czuje się spokojna i szczęśliwa. Sypialnia tonęła w blasku płomieni palącego się w kominku ognia. Villemo lubiła półmrok, czuła się w nim bezpiecznie, otoczona światłem księżyca, czy blaskiem ognia czuła się sobą. Nigdy nie czuła się demonem, ale w umiłowaniu półmroku przejawiała się jej nemoriańska natura.

Odchyliła głowę do tyłu, kiedy zakładał jej na ramiona płaszcz, jego dotyk był tak delikatny, jak muśnięcie skrzydeł motyla, przypominał jej o wszystkim co łączyło ich kiedyś. Po jej plecach przebiegł przyjemny dreszcz. Westchnęła cicho, jakby przez to westchnięcie chciała pokazać jak wielką czuje ulgę i spokój. To prawda, Vesper nigdy nie był nazbyt wylewny, a mimo to Villemo znała i czuła jego nastroje, wiedziała, kiedy jego dotyk, słowa, gesty chcą przekazać jej wszystkie jego uczucia.

Widok z ich balkonu był przepiękny. Ogród skąpany w promieniach księżyca sprawiał wrażenie magicznego, wokół nich rozniósł się słodki zapach kwitnących lip, które posadzono niedaleko domu. Villemo oparła się o barierkę spoglądając na księżyc.

- Muszę poznać ten dom, okolicę, ludzi... - rzekła cicho, wpatrując się w niebo.
- Muszę zacząć żyć na nowo. Od ucieczki z Otchłani żyłam jakby w ciągłym biegu, nawet po odzyskaniu Rai, nie miałam pojęcia co będzie dalej. Mój dom nie istniał, to co zostawiłam w Otchłani to tylko miejsce, nie dom. Myślałam, że będę musiała sama go zbudować, tymczasem... nigdy go nie straciłam - odwróciła się twarzą w stronę męża.

- Vesper... Jak to się stało, że Ty... że Ty... żyjesz? Onyxia próbowała mi to wyjaśnić, ale chyba nie do końca ją zrozumiałam. Poza tym... nie wiedziałam, że masz siostrę. Chciałabym wiedzieć, jak to się stało, że wróciłeś? Jak mnie odnalazłeś? Jak udało Ci się wybudować dla nas dom. Skąd wiedziałeś gdzie jestem? - Villemo nasuwało się jeszcze jedno pytanie, ale uznała, że zadanie go nie ma sensu, ponieważ zdała sobie sprawę, że potrafi sama na nie odpowiedzieć. Nie bał się jej sprowadzić tutaj, wiedział, że cokolwiek się stało ona nadal go kochała.
Vesper
Rasa:
Profesje:

Post autor: Vesper »

Rozumiał ją, też chciałby wiedzieć jak najwięcej o miejscu, które jest jego domem oraz o kimś kogo zaliczyło się do zmarłych. Tak wiele do powiedzenia.
- Na początek powiem, że na zamku dużo ludzi nie pracuje, czasem tylko ktoś zagości przejazdem, np. baron. Ludzie którym oferuję pracę są z reguły życzliwi. Tylko dalej są to prości ludzie, więc radzę za bardzo nie wdawać się w rozmowę, ponieważ wyniosą własne wnioski i zaczną roznosić plotki - powiedział szczerze.

- Oczywiście samo twoje pojawienie się szybko rozniesie się, jeśli już tego nie zrobiło. Ludzie stworzą własne historyjki jak to się stało - powiedział, po czym lekko się roześmiał.
- Może nawet ktoś romantyczny wymyśli, że wyrwałem cię z rąk tyrana okrutnika, który się znęcał nad każdym, a ty byłaś jego przymusową oblubienicą. Jak myślisz, będzie taka wersja? Jestem dość lubiany, więc ktoś z wyobraźnią może przedstawić mnie jako dobrego rycerza - powiedział, choć na rycerza się nie czuł. Było w nim wiele ciemności. A tylko jego rodzina te mroki mogła rozjaśnić i zepchnąć w głąb niego. Rozłożył ręce.

- To co widzisz zacząłem budować kiedy miałem sposobność i środki, czyli przed zdradą. Zdawałem sobie sprawę, że w końcu i mnie zechcą się pozbyć, sama wiesz, jacy są nemorianie. Tak więc, w tajemnicy zacząłem wić nam gniazdo, azyl, gdzie będziemy bezpieczni. Jednak zanim zdążyłem ci o tym powiedzieć, zdarzyło się to, co wydarzyć się musiało - powiedział, a jego dłonie zacisnęły się w pięści. Dalej nie mógł sobie tego wybaczyć. Gdyby tylko był szybszy, nic złego nie wydarzyłoby się. Jego rodzina by nie ucierpiała. Jednak starał się, aby jego plany nie ujrzały świata dziennego. Na pewno znalazłby się ktoś w ich dawnym domu, kto chciałby to wszystko zniszczyć. A tylko będąc ostrożnym mógł to uczynić tajnym, więc potrzebny majątek musiał gromadzić po trochu. "Dość tego" - pomyślał i westchnął, aby się uspokoić.

- Uratować się mogłem tylko za pomocą magii. Tylko, że po tym trafiłem do Pustki. I dopiero jak byłem wystarczająco silny i z pomocą mojej siostry mogłem się wydostać. A to jak zawsze potrzebowało czasu. A znalezienie ciebie to sprawa magii i utworzonej sieci wywiadowczej. W końcu natrafiłem na twój ślad. A dalej poszło już łatwo - powiedział z poważną twarzą, ale jego oczy były pełne czułości.
Mówiły: "W końcu znowu jesteście przy mnie".
Przyciągnął ją do siebie jeszcze mocniej i zamknął jej szczupłe ramiona w uścisku. Nie musiał nic mówić, wiedział, że Villemo zrozumie to co wypowiedziane nie zostało.

- Już wszystko będzie dobrze - powiedział, wiedział, że jego partnerka potrzebuje czasu aby zaadoptować się w nowym otoczeniu, ale wiedział, że to się w końcu stanie. Miała jego, ich wspaniałą córeczkę i dom, w którym są bezpieczni.
Awatar użytkownika
Villemo
Kroczący pośród cudzych Marzeń
Posty: 432
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Nemorianin
Profesje: Arystokrata , Mag
Kontakt:

Post autor: Villemo »

- Oj, przesadzasz - zaśmiała się cicho Villemo.
- Przecież wiesz jaki jest mój stosunek do ludzi prostych, to dzięki nim jestem jaka jestem. A historie... zawsze były, są i będą, ludzie lubią dopowiadać sobie romantyczne zakończenia, budować bohaterów, zarówno tych dobrych, jak i złych. Zapewne, gdzieś w tym co sobie wymyślą będzie miejsce dla okrutnego tyrana, jak księcia z bajki. Wolę ich historie, wymyślane dla urozmaicenia szarego życia, niż intrygi mojej matki i całej tej społeczności. Ludzie nie są źli, wiesz o tym.

Villemo zignorowała w głowie pytania, jak udało mu się przedostać przez barierę magiczną bractwa, w gruncie rzeczy było to po prostu nieistotne. Liczyło się to, że jest, że nie zginął tamtego dnia, że teraz wszystko mogło wrócić do normy. Dom, rodzina, spokój, przecież tego właśnie zawsze chciała. Oparła głowę o jego pierś. "Ja ciebie też" - pomyślała, czując na sobie jego objęcia. Wiedziała, że Vesper nie zrobi niczego bez jej zgody, ale w gruncie rzeczy pragnęła by ją pocałował. Uśmiechając się lekko do siebie odsunęła się na moment od mężczyzny, by spojrzeć mu w oczy i zadać jeszcze jedno pytanie.

- Kto opiekuje się Raią? Najchętniej sama czuwałabym przy niej całą dobę, ale dobrze wiem, że to niemożliwe. - Posmutniała, nie tyle przez fakt, że nie mogła być przy córce cały czas, a przez to, co sobie właśnie uświadomiła. Jej oczy przybrały wyraz zmartwienia.

- Tinweriel... - wyrzekła cicho, spuszczając wzrok, wcześniej zupełnie nie pomyślała, co stanie się z dziewczyną po jej zniknięciu... a co, jeśli oskarżą ją o coś, jeśli będą chcieli ją skrzywdzić?
- Vesper... kiedy przez jakiś czas mieszkałam nad Jadeitowym Wybrzeżem, znalazłam kogoś, kto pomagał mi przy Rai. Dziewczynę, była razem ze mną w obozie, ale teraz... kiedy zniknęłam ja i Raia... Nie mam pojęcia, co mogą jej zrobić, obóz chroniły bariery magiczne, co jeśli oskarżą ją o złamanie ich? Była... to znaczy jest człowiekiem, nie wiem nic o tym, żeby miała jakieś zdolności magiczne, ale jeden z nich, chyba kapitan, jest nieobliczalny... Wcześniej, kiedy tam byłam, ona była pod ochroną, razem ze mną, ale teraz? Zwłaszcza, że złamałeś wszystkie ich zabezpieczenie porywając mnie...
Vesper
Rasa:
Profesje:

Post autor: Vesper »

- Prawda, nie wszyscy są źli, ale i wśród nich nie brakuje osobników niegodziwych - sprostował tylko. Możliwe, że nie żył na tym świecie długo i jego wiedza na jego temat i jego mieszkańców była mała, ale był pewien, że na tym świecie całkiem pokaźny procent istot było złych.

Tak jak i on, Villemo nie potrzebowała słów, aby przekazać mu to co chciała. Wystarczyło, że oparła głowę o jego pierś, a wiedział wszystko, czego potrzebował.
- Uwierz mi, tutaj nic naszej córeczce nie zabraknie. Zresztą, z tego co słyszałem, już zdążyła podbić serca służbie, założę się, że na wszelkie sposoby będą ją rozpuszczać - powiedział i przyrzekł sobie, że do tego nie dopuści. Za nic na świecie nie chciał mieć aroganckiej i rozpuszczonej dziewuchy za córkę. Będzie musiał dopilnować tych spraw.

Uważnie słuchał słów swojej partnerki i zastanowił się. Będąc szczerym, sprowadzenie tutaj Villemo i Rai nie było niczym trudnym, gdy wiedziało się, gdzie konkretnie się znajdują. A z tego co wiedział, skoro ona miała jakąś wyróżnioną pozycję wśród kobiet, uprowadzenie dziewczyny nie będzie znowu niczym, czego zrobić się nie da.
- Skoro jej bezpieczeństwo martwi cię, sprowadzę do tego zamku i ową Tinweriel. Ponadto z twoich słów wynika, że będzie doskonałą pomocą przy wychowywaniu Rai. Jestem pewien, że nie odrzuci szansy na normalne życie. Zaraz napiszę odpowiedni list do Onyxi. Z całą pewnością można tę sprawę zostawić w jej rękach. Zrobi to równie sprawnie jak ja - powiedział, po czym lekko pocałował w usta Villemo.
- Najlepiej zająć się tym najszybciej jak się da - powiedział, po czym wypuścił z objęć nemoriankę i skierował się do wnętrza swojej sypialni. Szybkimi ruchami podszedł do biurka, z jednej szuflady wyjął czystą kartkę papieru, kałamarz oraz pióro. Po czym zapisał odpowiednie polecenia na kartce i informacje dotyczące kobiety. Jednak zorientował się, że wie zbyt mało.
- Możesz mi przybliżyć wygląd tej kobiety? W końcu nie chcemy, aby nastąpiła pomyłka. Po tym drugim razie będą na pewno bardziej ostrożni, a skoro obydwie porwane były kobietami, założę się, że straże staną się dużo lepsze - powiedział.
Awatar użytkownika
Villemo
Kroczący pośród cudzych Marzeń
Posty: 432
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Nemorianin
Profesje: Arystokrata , Mag
Kontakt:

Post autor: Villemo »

Ten pocałunek nie był tym o czym marzyła, daleko mu było do ideału, ale... był taki zwyczajny, normalny, jakby nie było lat rozłąki, jakby był to ich kolejny pocałunek, w zwyczajnym dniu. Wbrew temu, czego oczekiwała, wbrew temu, że nie było w tym wielkiego uniesienia, Villemo nie poczuła się zawiedziona, wręcz przeciwnie, uśmiechnęła się w duchu, że tak naprawdę nic się nie zmieniło.

Zamykając za sobą drzwi balkonu, Villemo weszła do środka. Zsunęła z ramion płaszcz Vespera i przewiesiła go przez oparcie jednego z foteli, zostając w samym szlafroku. Villemo podeszła bliżej męża i usiadła na fotelu stojącym najbliżej niego. Przez chwilę musiała zastanowić się, by odpowiedzieć na jego pytanie, nie chciała zmylić Onyxii przy poszukiwaniach.
- Tinweriel jest spokojną, nieśmiałą osóbką o czarnych włosach, ma niebieskie oczy, jasną cerę i podłużną twarz. Nie sądzę, by można było ją pomylić z kimś innym. Z tego co wiem w obozie były tylko dwie kobiety, ja i ona. I Raia dopowiedziała w myślach po chwili. Cała reszta to mężczyźni, przynajmniej tylko ich widywałam, może mają tam jakieś kapłanki, ale tylko Tinweiel była ze mną.

Villemo uznała, że nie warto wspominać o Arormie, cała historia z nim była dość zawiła, a nemorianka jakoś specjalnie nie troszczyła się o jego bezpieczeństwo, poza tym była pewna, że on cało wyjdzie z tej sytuacji. Inaczej miała się sprawa z Tinweriel, jeśli zostałby oskarżona o podstęp i pomoc w uzyskaniu dostępu do obozu, jej życiu z pewnością groziłoby niebezpieczeństwo.
- Naprawdę się o nią martwię. Jeżeli uznali, że miała coś wspólnego z moim zniknięciem, to rzeczywiście grozi jej niebezpieczeństwo. Mam nadzieję, że Onyxii uda się ją odnaleźć, nie chciałabym, żeby z mojej winy stało się jej coś złego.
Vesper
Rasa:
Profesje:

Post autor: Vesper »

- Prawdopodobnie są tam jakieś kapłanki, jednak ponadto muszą tam przewijać się jakieś kobiety. Wątpię, aby dało się zapanować nad tyloma facetami, gdyby od czasu do czasu nie mieli okazji spółkować - powiedział. Był pewien, że nad większą grupą mężczyzn nie można byłoby zapanować, gdyby każdy z nich chodził podirytowany i niezaspokojony. Pomiędzy tymi najbardziej władczymi dochodziłoby do spięć i walk, a nie tak później takie incydenty byłyby normą.

- Możliwe, że niektórzy mogliby wyciągnąć takie wnioski, ale szczerze wątpię, aby znaleźli jakieś wiarygodne dowody na to. Inaczej sprawa się ma, gdyby takie dowody stworzyli sami. Z tego co wiem, twój ówczesny partner jest wysoko postawiony w tamtejszej hierarchii, więc musi mieć pewne przymioty charakteru. W razie gdy jest władczy, musimy się pośpieszyć. Choć pospiech jest wskazany, na pewno zniknięcie jego oblubienicy wyprowadziło go z równowagi - powiedział, choć słowa jak "ówczesny partner" i "oblubienica" ciężko przechodziły mu przez gardło. Modlił się, aby przez pewien dłuższy okres czasu jego psychika okazała się silna, gdyż może ulec pokusie zlecenia zabójstwa tego mężczyzny. Nie miał nic do jego osoby, ale nikt na jego miejscu nie żywiłby sympatii. Choć w pewnym stopniu rozumiał go, przecież nie był ślepy i doskonale wiedział o atrakcyjności Villemo.

Aby nie rozwodzić się nad ponętnością ciała kobiety, która była tak blisko niego, skupił się na uzupełnianiu informacji o Tinweriel. To pomogło utrzymać jego myśli w ryzach. Gdy skończył, zgrabnym ruchem odłożył pióro do kałamarza, a w tej samej chwili na jego ręce pokazała się Umbra, jak zawsze gotowa spełniać jego rozkazy.
- Przykro mi, przyjaciółko, ale tym razem musisz zanieść tylko ten list Onyxi - powiedział, po czym przymocował za pomocą wstążki do jej ciała list. Żmija nie czekając ani chwili dłużej zsunęła się z jego ręki na podłogę. Wstał i uchylił dla niej drzwi. Wątpliwe, aby spotkała jakiegoś mieszkańca zamku o tej porze, mogłaby kogoś wystraszyć, nawet jeśli wiedzieli, że to towarzysz ich pana.

- No to skoro to mamy za sobą, to może powiesz mi przy kieliszku wina, jak się czujesz w roli Pani tych ziem? - powiedział pochodząc do niewielkiego barku i nalewając im po lampce wina.
Zablokowany

Wróć do „Równina Drivii”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 8 gości