Równina Drivii[Farma Kazimierza]

Wielka równina słynąca przede wszystkim z trzech jezior. Legenda głosi, że trzy siostry Cara, Sitrina i Doren - księżniczki Demary, córki króla Filipa miały zostać wydane za książąt Elisji, Fargoth i Serenai by utrzymać pokój pomiędzy krainami. Jednak żadna nie chciała zostać zmuszona do małżeństwa Księżniczki uciekły więc na północ kraju i nigdy już nie wróciły. Legenda głosi, że stały się one Nimfami i każda objęła panowanie nad jednym z jezior.
Awatar użytkownika
Kazimierz
Błądzący na granicy światów
Posty: 11
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Kazimierz »

Wampir zaczął zachowywać się bardzo nienaturalnie, jak gdyby coś miało się zaraz mu przytrafić, nie uzyskując więc od niego odpowiedzi machnął tylko ręką i przerzucił swą uwagę na właśnie przybyłego starca. Wędrowiec wzbudził w rolniku najmniej niepokoju ze wszystkich gości więc bez wahania udzielił mu odpowiedzi:
-Witaj, jesteśmy jakąś godzinę na zachód od Demary...- w trakcie wypowiadania tych słów analizował stan rozmówcy i od razu dodał:
-Proszę wejść wygląda pan bardzo blado...- starcowi wyraźnie coś dolegało, więc ze względu na jego podeszły wiek, Kazimierz poczuł obowiązek ugoszczenia przybysza w swoim młynie. Wpuścił go więc do swojej posiadłości- co swoją drogą zajęło trochę czasu -zupełnie nie zwracając już uwagi na nieobecnego wampira. Przeszedł ze starcem kilka metrów, aby upewnić się czy ten nie upadnie. Wszystko było w porządku więc wrócił się do bramy aby ją zamknąć i wtedy zdarzyła się rzecz, która była wisienką na torcie wydarzeń ów dnia.
Znad rzeki podniosła się niezwykle gęsta, blada niczym lico wąpierza mgła, która szybko zakryła całą farmę, razem z otaczającymi ją terenami. W owej bieli żaden z obecnych nie mógł dostrzec niczego, chociażby własnej ręki, wyciągniętej przed siebie. W końcu jednak mgła opadła, a cała scena powróciła do normy. No, może oprócz jednej małej rzeczy. Lamir wraz ze swoim wierzchowcem zniknęli, razem z nimi wszelki ślad po nich.
Kazimierz stał jak wryty - zakładał, że to jakaś klątwa wampira lub coś z nim związanego, ale równie dobrze mógł przypuszczać, że była to magia niewzbudzającego wcześniej żadnych pozorów starca. Wolał na razie przyjąć pierwszą opcję i jedynie baczniej obserwować swojego gościa. Nie obyło się również bez niemal szeptanego komentarza na temat zaistniałych zdarzeń:
-O jasny gwint!- będącego jedynie ocenzurowaną translacją jego aktualnych myśli.
Po chwili jednak otrząsnął się, zatrzasnął zasuwę bramy i dogonił Biara pytając:
-Wszystko u pana w porządku?- po czym dodał raczej w charakterze retorycznym:
-Co to mogło być?
Dopiero gdy znalazł się pod drzwiami zauważył, że zniknięciu Lamira towarzyszyło coś jeszcze - diametralnej zmianie uległa pogoda - z wilgotnej i zimnej pogody w kilkanaście sekund zostali przeniesieni w klimat niemalże pustynny. Gleba była sucha co po takiej ulewie nie byłoby możliwe przez kilka dni. Jego pies podbiegł ujadając żałośnie z głodu.
Gdy znaleźli się w domu, Kazimierz pomógł starcowi odłożyć bagaże i wskazał mu krzesło, na którym miał spocząć. Garnki na piecyku nie zostały upilnowane przez Vanessę, ale nie było możliwe aby przez kilka minut nieuwagi wyparowała cała woda i cydr, a jedzenie nadawało się jedynie do wyrzucenia. Gospodarz miał serdecznie dość tego dnia, codzienna harmonia została zupełnie zaburzona i pierwszy raz od bardzo długiego czasu przeklinał w duchu. Przegotowane jedzenie dał do zjedzenia psu, a sam udał się żwawo do piwniczki po butelkę cydru i kawał szynki oraz chleba, który podał sobie i gościowi, gdyż pomimo tego że jadł niedawno odczuwał duży głód. Siedział naprzeciwko Biara i gdy zaspokoił pierwsze pragnienie rzucił:
-Nazywam się Kazimierz, witam na mojej farmie- nie mógł się powstrzymać, żeby nie zabarwić wypowiedzi nutą irytacji:
-...i zapewniam pana, że plagi i czarna magia nie są tutaj na porządku dziennym... Nie mam pojęcia co tutaj się dzisiaj dzieje- czekał na wyrozumiałą odpowiedź.
Awatar użytkownika
Biar
Błądzący na granicy światów
Posty: 18
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Biar »

Starzec szybko wsunął podane mu jedzenie, przedtem czuł jakby nie jadł od kilku dni, ale po pojawieniu się tej mgły wydawało mu się że minął już przynajmniej tydzień.
-Jestem Biar, w sprawie plag i im podobnych to los sprowadzana na nas co tylko zapragnie, czasem potrafi być niezwykle zawistny, szczególnie dla ludzi którzy mu czymś podpadli... - Odpowiedział spokojnie, choć głos lekko łamał mu się już z zmęczenia.
-Ale pan nie wydaję mi się być taki człowiekiem. - Szybko dodał.
Czekając na odpowiedź Kazimierza powoli wstał od stołu, podszedł do swojego plecaka i wyciągnął z niego swoją szatę.
-Niemożliwe całkowicie sucha! - Pomyślał z zdziwieniem zakładając ją, postanowił nie ukrywać się pod kapturem, gdyż i tak gospodarz znał już jego twarz, zdobioną teraz przez lekki uśmiech.
Powrócił do stołu czekając na dalsze wydarzenia i licząc na jakieś posłanie z powodu coraz dokuczliwszej senności.
Awatar użytkownika
Vanessa
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 61
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Zielarz , Alchemik , Badacz

Post autor: Vanessa »

Vanessa jechała przez półtora dnia z Mrocznych Dolin, robiąc tylko dwa razy odpoczynek. Była cała spocona i oblepiona kurzem. Odetchnęła z wielką ulgą i pełną piersią, kiedy na dobre wyjechała z tego "piekielnego" i niegościnnego miejsca, jak je w myślach określała. Powieki same zamykały się ze zmęczenia. Marzyła o ciepłej kąpieli, wygodnym łóżku i śnie. Wjechała na obszar Równiny Drivii. Zawsze zachwycała się tutejszą zielenią i pomimo zmęczenia, nie omieszkała i tym razem tego uczynić. "Jak tu malowniczo i pięknie...".

Na chwilę zatrzymała się, zachłannie wdychając zapach kwitnących drzew i roślin... Była zmęczona, ale jak nigdy szczęśliwa. Wspomnienia związane z Maurią oddalały się jak zły sen... Przypomniała sobie legendę związaną z tą krainą, która opowiadała o trzech siostrach: Carze, Sitrinie i Dorenie - księżniczkach Demary, córkach króla Filipa. Miały zostać wydane za mąż, aby utrzymać pokój pomiędzy krainami. Jednak żadna nie chciała tego zrobić i uciekły na północ kraju, stając się Nimfami. Każda z nich panuje nad jednym z jezior. "Zrobiły tak jak ja... na pewno ten przyszły mąż okazał się jakimś staruszkiem markizem"- zachichotała. " Czy ja kiedykolwiek wyjde za mąż...hm... nie wiem" - rozważała przez chwilę.

Wolno zbliżała się w okolice Demary. Z daleka rozpoznała rzekę, złociste żyto i pszenicę.
"Przecież tutaj... niedaleko jest farma Kazimierza" - przypomniała sobie. Wjechała na sobie znaną drogę. Zbliżała się do farmy z młynem i sadami jabłoni. Było już południe jak znalazła się przed bramą. Słońce niemiłosiernie dawało się we znaki. "Pić... jak mi się strasznie chce pić." Niemrawo zsiadła z konia, podeszła do bramy i dwa razy uderzyła w dzwon. Cierpliwie czekała, licząc w duchu na nocleg, była naprawdę zmęczona i ledwo trzymała się na nogach...
Awatar użytkownika
Kazimierz
Błądzący na granicy światów
Posty: 11
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Kazimierz »

Gospodarz uważnie przysłuchiwał się słowom Biara, z początku myślał że ów wędrowiec próbuje go o coś oskarżyć, ale wysłuchał jego wypowiedzi do końca i rozwiał swoje wątpliwości. Posiłek, który szybko sobie przygotował smakował mu wyjątkowo dobrze. Niechęć do chleba uwarunkowana jego codziennym spożywaniem tym razem całkiem znikła. Wytarł swoje usta i gdy miał odpowiedzieć starcowi, w pomieszczeniu znowu rozległ się dźwięk dzwona. "No ja pierdolę" - pomyślał, po czym wstał, przeprosił Biara i wyszedł, zapominając z nerwów o swojej kuszy. Miał wrażenie, że gdy dojdzie do bramy, gołymi rękami zabije kolejnego dowcipnisia chcącego zakłócić jego spokój. Kazimierz poczuł się jak bohater bajki czy przypowieści i przyrównywał w myślach swoją sytuację do jakichś metafor i dzieł sztuki. Widząc w oddali smukłą sylwetkę jakiejś kobiety wykreował dodatkowo baśniową otoczkę "A to rusałkę czy ki frędzla niesie?". Zaskoczyła, ale równocześnie uspokoiła go informacja o tym, że za bramą stoi goszczona już uprzednio Vanessa. Od razu otworzył bramę i wpuścił dziewczynę, a myśląc że od jej odejścia minęło jedynie kilkanaście minut i nie będąc świadomym, że panujący upał wdawał się Vanessie we znaki już od dwóch dni, rzekł:
-Wejdź proszę... Bardzo zmienna dzisiaj pogoda... Co się stało, że tak szybko wróciłaś?
Nie było to zbyt uprzejme, ale Kazimierz był totalnie zdezorientowany. Bardzo prawdopodobne było dla niego stwierdzenie, że to zwykły sen, który zaraz zakończy się czymś jeszcze bardziej zaskakującym niż wszystkie wydarzenia, które miały miejsce tego dnia.
Awatar użytkownika
Pani Losu
Splatający Przeznaczenie
Posty: 637
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Pani Losu »

Biar również usłyszał dzwon i z ciekawością wyszedł za Kazimierzem, chcąc się przekonać, kogo dobre wiatry zagnały aż na farmę. Ujrzał piękną kobietę, trzymającą za uzdę nieco wymęczonego konia. Ona sama zresztą też wcale nie wyglądała lepiej, chyba zmęczenie wdawało jej się we znaki. Wydawało mu się, że jest bardzo bliska Kazimierzowi… Wystarczyło spojrzeć jedynie raz, żeby się przekonał, że czuje się niezręcznie w tej sytuacji. Nie wiedział, jak się ma zachować, więc doszedł do wniosku, że najlepszym rozwiązaniem będzie opuszczenie farmy. Pal licho głód! Nieznana siła ciągnęła go do przodu, więc ostrożnie ominął stojącą w bramie dwójkę (nawet go nie zauważyli) i ruszył dalej, szczelnie owijając się peleryną. Postanowił, że musi poszukać jakieś karczmy albo innego miejsca, w którym będzie mógł się najeść, napić i porządnie wyspać… Nie chciał nadużywać gościny Kazimierza, więc nawet nie obejrzał się za siebie.
Awatar użytkownika
Vanessa
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 61
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Zielarz , Alchemik , Badacz

Post autor: Vanessa »

        Vanessa nie chciała narzucać się Kazimierzowi i postanowiła wyruszyć w dalszą podróż, jak tylko wypocznie. Weszła do młyna. Zdjęła płaszcz, który położyła na stole. Zobaczyła pusty kubek na stole i naczynie z wodą. Napełniła kubek wodą, którą wypiła duszkiem. Oparła głowę o stół i zasnęła. Dziwne miała sny... Napierw śniła jej się Mauria i nieumarli, którzy wtargnęli do miasta. Ledwo uciekła z życiem. Potem znalazła się w rodzinnym domu. Przywitała się z rodzicami. Widziała uśmiech na ustach matki i zdziwienie na twarzy ojca. Następnie brała udział w balu ubrana w piękną błekitną suknię, wykończoną wstążeczkami i koronkami na dekolcie. Nagle się przebudziła. Do izby wszedł Kazimierz.

- Muszę jechać do domu - rzekła poważnie, jakby sama do siebie. Dziękuję za gościnę.

Była jakby nieobecna. Nie zwracała na nic uwagi, myśl o rodzinnym domu ciągle jej towarzyszyła. Wzięła i ubrała płaszcz, cicho wyszła. Wsiadła na konia i pojechała do Demary.

Ciąg dalszy: Vanessa
Zablokowany

Wróć do „Równina Drivii”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 6 gości