Równina Drivii[Ukryta pośród leśnych gęstwin polana] Czas Aukcji

Wielka równina słynąca przede wszystkim z trzech jezior. Legenda głosi, że trzy siostry Cara, Sitrina i Doren - księżniczki Demary, córki króla Filipa miały zostać wydane za książąt Elisji, Fargoth i Serenai by utrzymać pokój pomiędzy krainami. Jednak żadna nie chciała zostać zmuszona do małżeństwa Księżniczki uciekły więc na północ kraju i nigdy już nie wróciły. Legenda głosi, że stały się one Nimfami i każda objęła panowanie nad jednym z jezior.
Awatar użytkownika
Lullasy
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 136
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Eugona
Profesje: Służący , Kurtyzana
Kontakt:

Post autor: Lullasy »

        W Handlarzu coś pękło, wraz z nadejściem złośliwych słów kobiety. Z tej odległości bez problemu widziała ona, jak jego prawa powieka drga nerwowo pod maską.Widocznie miał on dość duże problemy z kontrolą emocji.
- Mało zasobna, powiadasz? - Próbując ukryć złość przed Raylą, zwrócił swój wzrok prosto w dół, wbijając go w podest. - Pozwól, że wyjaśnię ci, droga damo, czemu jest tak, a nie inaczej na chwilę obecną.
Pierwsze słowa maga w kościanej koronie były przepełnione gniewem, który powoli uciekał z niego, gdy prowadził swój monolog coraz dalej. Jednak, mimo to, przez cały czas utrzymywał oficjalny, dość arystokratyczny ton głosu, co musiało być niezwykłym wyczynem przy tak rozdrażnionych nerwach
- Myślałaś, że jeśli wszędzie rozgłaszam o istnieniu aukcji, to będzie na niej dużo pieniędzy? Mylisz się. Widać że jesteś nowa w tej branży. Nie znasz naszych zasad...

Nim zaczął dalej, na podest, tuż obok obecnej już trójki podszedł czarodziej. Pamiętał go. “Więc to jest kolejna osoba, która tak bardzo żądna jest Eugony…”. Gdy podniósł on stawkę o czterdzieści tysięcy, zaczęło robić się ciekawie. Pod maską czaił się chciwy uśmiech, który rozkoszował się każdym złotym gryfem więcej. Chociaż sam posiadał niewyobrażalne bogactwo, to co tutaj się działo byłoby miłym dociążeniem jego bogactwa.

- Zaraz, na czym to ja… - Z jego głowy całkiem wyleciał wątek jego monologu. Nie mogąc sobie przypomnieć, obrócił wzrok na Lullasy, by odezwać się szorstkim głosem w jej stronę. - O czym mówiłem przed chwilą?
- Tłumaczyłeś kobiecie, iż nie zna zasad panujących tutaj, mój panie. - To była pierwsza chwila, gdy rozległ się głos Lullasy. Nadal patrząc w dół, przemawiała uległym, pokornym głosem. Brzmiało to co najmniej, jakby rozmawiała ona z królem, nie z handlarzem niewolinków. - Mówiłeś jej, że się myli oraz że jest nowa w tej branży.

Każde to słowo było wymówione płynnie i bez chwili zastanowienia. Widocznie zadowolony z tego, jak dobrze wytresowana została niewolnica za jego rządów, Handlarz Życia wrócił do swojej przemowy.
- Tutaj, im o czymś ciszej się mówi, tym ma większą wartość. Im więcej pieniędzy kosztować ma towar, tym ciszej aukcja jest rozgłaśniana wśród zainteresowanych. - Mówił te słowa powoli i wyraźnie, kierując je wszystkie bezpośrednio do właścicielki smoka. Widać chciał osłabić jej pewność siebie lub też odwzajemnić się za chamskie zachowanie względem niego. - Wiesz, to taki wzgląd bezpieczeństwa. Chce mieć pewność, że tam, gdzie mają płynąć wielkie pieniądze, nic nie może pójść źle. Myślisz, że to co tutaj mamy, to wszystko? Moja kolekcja zawiera wiele istot. Niebian, Naturian, Demony. Wszystko. Niektóre okazy są warte miliony złotych gryfów...I wszystkie one są moją własnością.

Przechwalał się. I robił to tak, by osoba, do której kierował słowa, odczuła z jego przechwałek jak wielka potęga stoi przed nią. Chciał tymi słowami napluć jej w twarz, śmiejąc się przy tym. Po skończonym monologu, nerwy całkiem się uspokoiły i mógł głęboko odetchnąć, bez obawy, że zaraz kogoś zamorduje.

Tymczasem Lullasy stała nieruchomo. Pochylona, wpatrzona w podłogę na której stała. Nie była głupia. Potrafiła po głosie rozpoznać, kiedy pan chce, by była potulna. Wiedziała, że jej pan jest wtedy szczęśliwy. A gdy jej pan jest szczęśliwy, ona także jest szczęśliwa. Dla niej, właściciel był wszystkim. Był osobą, którą stawiała nad siebie i innych. Tak jak teraz.
Rayla
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 99
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Rayla »

"O matko, zaczyna się..." - pomyślała pokusa, która za chwilę miała wysłuchać jakże przydatnego w jej życiu wykładu o zasadach panujących na licytacjach prowadzonych przez jakże szlachetnego Handlarza Życia. Coś jej mówiło, że to co on powie, odmieni całe jej doczesne życie. Zapowiadał się przełom stulecia, ale wpierw da mu spokojnie się wygadać, bo zanosiło się na dłuższą przemowę. Kto wie, może nawet się uspokoi? Bo doprowadzić go do wrzenia nie było wcale trudno.
Przy okazji jej oferta została przebita o kolejne czterdzieści tysięcy. Całkiem miło, choć zawsze to większa strata czasu w tym jakże wspaniałym towarzystwie. Szkoda tylko, że grono zainteresowanych było tak małe, z chęcią posłuchałaby sobie osób pokroju poprzedniego, starego szlachcica. Zawsze to lepiej od obecnego bełkotu właściciela tego miejsca.
- Zalecałabym więc na przyszłość ogłaszać tego typu aukcję jeszcze ciszej, bo zainteresowanych coś mało przybyło. - Zgodnie z tym co powiedział, taka była prawda. Skoro Eugonę licytowały dwie osoby, to coś w tym musiało być. Chyba, że jego "ogłoszenie" trafiło nie tam gdzie mógłby tego oczekiwać, pech.
Słysząc, jak chełpił się swoją kolekcją, ledwie stłumiła śmiech. Komu jak komu, ale Raylii to nie imponowało. Najwidoczniej musiał biedak podbudować swoje ego.
- Reszta twojej kolekcji oraz wartość poszczególnego osobnika mnie nie interesują. Imponować bogactwem możesz reszcie swego towarzystwa, bo na mnie nie zrobiłeś żadnego wrażenia - mówiąc to wskazała lewą ręką za siebie. - Zrób mi więc przysługę i daruj sobie historyjki o swoim zniewolonym tałatajstwie. Dwieście tysięcy.
Tymczasem jej smoczek przyglądał się nowemu zjawisku, zwanego przez ogół Eugoną. W swym króciutkim życiu nie miał okazji jej wcześniej obserwować, więc nadrabiał to w tej chwili. Zawsze to lepszy widok aniżeli straszydło w masce stojące przed nim.
Awatar użytkownika
Damriel
Błądzący na granicy światów
Posty: 20
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Damriel »

Potężny ton rozbrzmiewał w jego ucieleśnieniu, nie przestawając rzępolić jakże przerażającego utworu. Uczucia, które obecnie żywił nazywał szczęściem, pomimo tego, że od początków uważał wytwór alter ego za zło. Nasycała go bólem, udręką, niemniej jednak sprzeciw stawić się owej potędze było na chwilę aktualną niemożliwe. Zmierzył wzrokiem "chłoptasia od zabawek", wyczuł w nim zachłanność, która ogarniała jego nędzną duszę. Handlarz tłumaczył damulce normy aukcji "świetnie, słuchanie tego kogoś robi się ciekawsze, mogłem dostrzec obojętność kobieciny, ale nie byłem pewien tego i nie chciałem przejmować się takimi błachostkami". Później kończąc monolog, usłuchał jej z niedowierzaniem, kiedy podbiła stawkę o trzydzieści tysięcy. "Robi się ciekawie, zapewne trwać to będzie tak długo, jak przeciętny żywot smoka" Patrząc i to nań i to na eugone, cichym głosem tak aby usłyszeli wszyscy na podeście, przemówił:
- Dwieście sześćdziesiąt pięć tysięcy, moi drodzy.
Czekał na splot wydarzeń, mając nadzieje, że jednak ją kupi. Ona zamilkła. Ta, która spoczywała w jego umyśle jako samoistniejąca dusza. Zlękła się, a akompaniament ucichł wraz z nią. Nie miał bowiem już żadnego grosza, myśląc, że coś mu się wtrafi. Nie chciał umrzeć, zostawić Ramonkę i cały ten świat. "Gdyby nie ona, nie było mnie by tu, nie musiałbym walczyć o to stworzenie... ale niestety, moja wina" Obwiniając się za przekleństwo własnej duszy, oczekiwał odpowiedzi panny.
Awatar użytkownika
Lullasy
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 136
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Eugona
Profesje: Służący , Kurtyzana
Kontakt:

Post autor: Lullasy »

         Słowa kobiety były niczym przysłowiowy gwóźdź do trumny. Handlarz zamarł na chwilę w milczeniu, nie wykonując ani jednego gestu. Jego prawa powieka zaczęła drgać, jakby miała zaraz odczepić się od jego twarzy i wylecieć przez dziurę w masce. Nigdy nie miał do czynienia z tak upartą klientką. “Jak jeszcze coś powie, to po prostu nie ręczę za siebie!”. Wszyscy na podeście mogli usłyszeć przyśpieszony oddech handlarza. Jeżeli przedtem nie był wściekły, to teraz był na pewno.
- Mam cię serdecznie dość, wiesz? - Tupnął nogą, co było słychać głośno i wyraźnie. Zmysły wyczulone na magię mogły odczuć, jak po powierzchni drewna rozchodzi się magiczny wzór. Handlarz Życia musiał nałożyć czar, zapewne na wypadek nagłego zwrotu akcji
- Powiem ci głośno i wyraźnie jak obecnie sprawa wygląda. Jak piętnaście lat w tej branży jestem, nigdy nie trafiłem na kogoś tak aroganckiego. Tak zuchwałego. To mnie doprawdy...cóż...Wyprowadziło z równowagi.

Rycerze przy ścianach wiedzieli, że może być nieciekawie. Widać było, że ich szefowi nerwy puszczają. Wszyscy jak na zawołanie podnieśli swoje miecze, by każdy z osobna oparł ostrze o prawe ramię. Nawet ludzie, którzy byli zajęci licytacją, widzieli napiętą sytuacje przy Eugonie.
- Przeproś, a będziemy mogli kontynuować jakby nigdy nic się nie stało. Jeśli nie, pożegnasz się zarówno z możliwością kupna wężowej kobiety, jak i ze swoją wolnością. Rozumiesz? - Starał się być śmiertelnie poważny, co mu dość dobrze wychodziło. Czar który teraz znajdował się pod stopami zarówno Pokusy, jak i czarodzieja miał póki co niewiadome właściwości i siłę, jednak czuli, że emanuje magią, gotowy w każdej chwili do użycia. - Jeżeli wybierasz drugą opcję i chcesz nadal zachowywać się w ten obrażający mnie sposób, to powiedz. Będzie miło dołączyć cię do mojej kolekcji.

Rayla z tego miejsca mogła spokojnie przejrzeć na wylot właściciela aukcji, jako że była w centrum jego uwagi. Bez dwóch zdań widziała, że ma do czynienia z kimś, komu kilka złotych gryfów za dużo uderzyło do głowy. Jego ton stracił na uroku. Był teraz zbyt nerwowy, by mówić w piękny, szlachetny sposób.

Pomimo tego co się tutaj działo, Lullasy nie śmiała poruszyć się bez wyraźnego rozkazu. Stała pochylona, czekając na dalszy ciąg wydarzeń. Wiedziała, że może się zrobić nieciekawie. Rozumiała doskonale powagę sytuacji, jak i wściekłość swojego obecnego pana.
Rayla
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 99
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Rayla »

"Dziwna kwota... mógł już zaokrąglić, lepiej brzmiało." - pomyślała, gdy tylko jej oferta została przebita o "skromne" sześćdziesiąt pięć tysięcy. Ciekawiło ją, ileż to monet mógł przeznaczyć na wężową pannę. Widocznie zależało mu na niej równie mocno jak pokusie. Szkoda tylko, że przez to traciła tutaj masę czasu.
Pozostawał jeszcze nadęty handlarz, któremu zdaje się, że nerwy miały puścić na dobre. Oprócz tego miał jej serdecznie dość, sam to przyznał. W tej sprawie mogli osiągnąć konsensus, bo ona też go nie trawiła i to bardziej niż wcześniej. Skoro jednak przechwałki nie pomogły i musiał uciec się do gróźb, to najprawdopodobniej niebawem będzie tu niezły młyn. Chyba oczywistym było, iż Rayla go nie przeprosi, prawda?
- Uwierz mi, męczę się tu razem z tobą, a swoje groźby wsadź głęboko gdzieś. - Zdecydowanie nie miała zamiaru stać się grzeczną i potulną. Przy okazji przygotowała już i swoje czary, bo te najprawdopodobniej pójdą lada chwila w ruch. Wyjątkowo, to nie ona zaczęła w tej kwestii, więc sumienie ma czyste, choć i tak nie ma to znaczenia. - Myślisz, że przestraszę się szczekania takiego kundla? Niedoczekanie. - Miała zamiar do reszty wyprowadzić go z równowagi. "Sprawdźmy, ile warte są twoje groźby." Nie wiedziała, co też za zaklęcie czyhało pod jej nogami, ale z największą przyjemnością porówna je do swojej magii. Była w pełni skupiona, by w ułamku sekundy podgrzać atmosferę i wprowadzić tutaj odrobinę więcej bólu. W jej przypadku rzucanie czarów nie wymagało słów i gestów, ograniczała ją głównie kreatywność.
- Mam lepszą propozycję, doprowadzamy tę licytację do końca lub też zamieniamy to miejsce w krwawe jezioro. Przemyśl to dobrze, bo stracisz nie tylko pieniądze. - Z jego perspektywy, groziła mu zwyczajna kobieta, od której nic magią nie trąciło. Poza tym nie wyglądała na wielce uzbrojoną, ot zdobiony miecz, a przynajmniej na to wskazywała rękojeść oraz dwójka towarzyszy, z czego jedno małe zwierzątko. Jeśli chciał, zawsze mógł się przekonać, jak mocno się myli.
Carnivean
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 60
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Carnivean »

Kiedy tylko pewien znajomy karczmarz z Fargoth, powiedział mu, że w okolicy mają odbyć się aukcje żywego towaru, upadły już był pewien, że w zwiazku z tym wydarzeniem, znajdzie się jakaś robota dla niego. Tym bardziej, że przez tego karczmarza przechodziła większość informacji. Nie wspominając o tym, że często był też pośrednikiem przy poszukiwaniu najemników, jak w tym przypadku. Niewiele później ten sam karczmarz dał mu cynk, że pewien dość zamożny kupiec poszukuje kogoś do eskorty, na właśnie te aukcje.

Łatwo było dobić z kupcem umowę, trochę się dziwił, że sam jeden miał go eskortować, ale stosownymi sposobami go do tego przekonał. I zawsze dwie osoby mniej rzucały się w oczy, niźli pięć takich osób. No nic, uzgodnili co, kiedy i najważniejsze - za ile i się pożegnali.

Już parę dni później upadły na jakimś wierzchowcu towarzyszył kupcowi w drodze na aukcje. Niewiele w trakcie drogi rozmawiali - albo dokładniej, wcale. Droga przebiegła bez jakichkolwiek problemów, więc zadowolony kupiec gdy już byli na polanie na której znajdowało się miejsce w którym miały odbyć się te aukcje, które jak domniemał, już się zaczęły. Jakaś odcięta ręka, śmiałka który najwidoczniej nie dostosował się do panującej w tym miejscu atmosfery, albo po prostu zrobił jakiś błąd.
- Jesteśmy. Nie mieliśmy żadnych problemów, obyłoby się bez Ciebie, zapłacę Ci mniej. - Powiedział kupiec do upadłego, wyciągając sakwę ze złotem. Może opiszę kupca - metr osiemdziesiąt, czterdziestoparoletni, nawet umięśniony. Upadły wykrzywił się, położyl dłoń na rękojeści miecza który miał u pasa, a drugą ręką chwycił za kark kupca i podniósł go do góry, samemu też unosząc się trochę, korzystając ze skrzydeł.
- Umowa to umowa. - Powiedział tonem, nie wykazującym żadnych emocji, ale właśnie ten brak emocji wystraszył kupca najbardziej.
- Ale... - Na prawie że mordercze spojrzenie upadłego zająknął się - A... No dobra, będzie tak jak się umówiliśmy. - Rzucił. - A teraz odstaw mnie na ziemię.
- Jak sobie życzysz - Puścił go, i sam wylądował, wpatrywał się w kupca, czekając aż ten uzbiera dostateczną liczbę monet, ostatecznie wiele tego nie było. - Interesy z Tobą, to czysta przyjemność. - Rzucił kpiąco upadły, ignorując wypowiedź kupca, nawet nie wiedział co powiedział. Ruszył przed siebie, w celu zorientowania się na aukcjach - może jemu też coś się trafi? Wątpił, ale zajść mógł. Zapłacił złotego gryfa przy wejściu i wszedł do środka. Złapał się na przejście przez portal i stanął, obserwując niemalże od początku licytację eugony, będąc ciekaw jak się potoczy spór między kobietą i czarodziejem, tym bardziej, że doczepił się do nich jeszcze prowadzący aukcję. Na prawdę, widząc utarczkę słowną pomiędzy kobietą a prowadzącym, był bardzo ciekaw w rozwoju wypadków. Zważając na to, że z chęcią by się zabawił, z rycerzami który byli na skinięcie głową mężczyzny.
Awatar użytkownika
Damriel
Błądzący na granicy światów
Posty: 20
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Damriel »

- Zrób to. Zrób to. Zrób to!
- Zamknij się w końcu!
- To jedyna szansa. Jeśli Twe oczy nie mylą mego spojrzenia, moze dojśc to walki. Masz świetny wybór, przejmij ducha Eugony, i możemy wychodzić.
- Nie rozumiem, jak mogłem Cię kochać, głupia babo. Myślisz, że nie wiem, że to ty opętasz ją, pozbawiając mnie sposobu na pozbycie się Ciebie?
- Ty idioto! Myślisz, że pozbędziesz się mnie raz na zawsze, prosząc tą wężową istotę o pomoc?! Ha, głupcze, zaklętam w twej duszy, i nie zamierzam się nigdzie wybierać
- Zapomniałaś, że przy sobie noszę ten przedmiot. Nie wiem czemu, ale zamyka twą niematerialną gębe. Mam Cię już dosyć, mam go użyć?
- Nieeeee! *Przeraźliwie głośny lament, który po czasie zamienia się w ciszę*
- Ekstra. Skończmy to szybciej, bo kompletnie oszaleje.
- Nie pozwolę Ci. Zadam ogromny ból twej świadomości, to co poczujesz...
*Czarodziej skina się z bólu, próbujac sięgnąc do kieszonki. Chwyta rzecz tak potężną, tłumiącą głosy i drugą osobowość*
- Ekstra. Skończe lepiej to migiem, zanim ponownie się odezwie. Suka.

Robi się groźnie. "Ryczerzyki" szykowali swe orędzia, gdy wielebny Handlarzyk raczył powiadomić Bogu ducha winnej kobiecie, że jak to ma jej po dziurki w nosie. Jego tupot chuderlawych sprawił, iż na posadzce fale magiczne dotarły do niego. "Ma ją przeprosić? Debil. Patrząc nań mogłem wywnioskować, że w czterech literach miala te jego słówka"
Skończył swą pogawędkę, to dama odpowiedziała mu tak, że za chwil kilka musiałby wprawić w ruch swoje czary. "No i co ja im zrobię? Odżywie? Zniwecze esencje dusz" Słowa jej brzmiały groźnie, widocznie nie tylko mieczyk miała. Smoczęcie i gostek nie wyglądali jak do walki by się nadawali. A może się myli. "Nie dopuszcze do tego, by przez jakąś zuchwałą femm fatale stracić bym miał ten okaz. Pokaż, czy wprowadzisz swe grożby w życie."
Awatar użytkownika
Lullasy
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 136
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Eugona
Profesje: Służący , Kurtyzana
Kontakt:

Post autor: Lullasy »

        Załamanie nerwowe. Tak można opisać stan psychiczny Handlarza na chwilę obecną. Ręce mu drżały, gdy zaciskał pięści z całych sił. Nie należał do osób, które wystawione na wścibskich osobników, stałyby spokojnie i bezczynnie. Momentalnie uniósł prawą dłoń ściśniętą w pięść w stronę pokusy. Nie miał już cierpliwości do niej. Rozwścieczonym głosem, pełnym furii nie do opisania rzucił w jej stronę pierwsze słowa, jakie przyszły mu do głowy.
- Kundla? Jakim prawem śmiesz mnie tak nazywać!
Wraz z narastającymi emocjami człowieka w masce, Magiczny symbol przybierał na sile. Cokolwiek miało się przez tą magie dokonać, miało stać się niedługo. Atmosfera aukcji przycichła. Zarówno licytator, jak i szlachta zamilkli. Patrzyli na Handlarza Życia, niepewni, co się stanie dalej. Cisza była na tyle wyrazista, że można było słyszeć bicie serc co niektórych osób. Wszyscy na podeście w szczególności słyszeli rozszalałe bicie serca wściekłego właściciela aukcji.

Po około minucie tej nieprzeniknionej ciszy, Handlarz głośno i wyraźnie przemówił do wszystkich zgromadzonych.
- Panie i panowie, ze względu, na pewne okoliczności, mam dla was dwa ogłoszenia. - Odetchnął głęboko, by móc bez problemu mówić dalej. - Po pierwsze...Aukcja niestety, ale zostaje zakończona, co oznacza - nic tu po was.
Wszyscy uczestnicy aukcji, a w szczególności ci, którym zależało na kupnie towaru, podnieśli z leksza głos, podirytowani. Jednak donośny głos właściciela przerwał im szemranie.
- Zamiast tego, oferuje wam bardzo łatwą możliwość zarobku. Milion złotych gryfów dla tego, kto jak najbrutalniej zetnie głowę tego ścierwa! - wskazał prawą ręką na Rayle, w czasie gdy gestem drugiej ręki zaczął uaktywniać czar. Czar teleportacyjny. Chciał stąd uciec, niczym tchórz.

Czar zbierał magię, wiec było jakieś 5 sekund czasu, zanim Handlarz ucieknie. Tymczasem wokół zrobiło się zamieszanie. Większa część szlachty rzuciła się w stronę portalu, będącego jedynym wyjściem stąd. Niektórzy zaś, widząc w kobiecie stos drogocennych monet, sięgnęli po miecze, sztylety czy też cokolwiek mieli pod ręką i ruszyli w stronę podestu. Magowie, słudzy Handlarza zaczęli w międzyczasie przenosić resztę niewolników, przywiązanych do słupa. Rycerze zaś ruszyli też w stronę podestu. Im też zależało na tak dużej nagrodzie, za jedną, wścibską głowę. Kto by się nie skusił na tak łatwy zarobek?
Tylko Lullasy została, czekając aż jej pan dokończy czar. Pomimo tego wszystkiego co się działo, wytrwale stała w tej samej pozie co przedtem. Kątem oka patrzyła na kobietę, która teraz była celem większości osób, które zostały tutaj. “Czemu to zrobiła…?”. Myśli wężowej kobiety próbowały złożyć sytuację w całość, ale nie potrafiła logicznie wyjaśnić sama sobie czemu kobieta ze smokiem wciąż upierała się przy swoim. Była ciekawa, lecz zdawało się, że nigdy nie zaspokoi głodu tej wiedzy.
Rayla
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 99
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Rayla »

Miarka się przebrała z chwilą, gdy licytacja została przedwcześnie zakończona, a za jej piekielną główkę została ogłoszona nagroda. W tym przedsięwzięciu był jednak aż trzy zgrzyty, bardzo poważne. Po pierwsze cena była skandalicznie niska. Nie żeby była jakąś księżniczką lub coś w tym rodzaju, lecz ze względu na umiejętności oraz ekwipunek, który przy sobie miała, mógł zaśpiewać więcej. Po drugie, wcale nie była ścierwem! To słowo było wyjątkowo krzywdzące i uniżające godności każdej ułożonej damy. W dodatku obrażające potencjalnego potencjalnego klienta, a raczej klientki. Po trzecie, i zarazem najważniejsze, nie zaoferował nikomu bardzo ładnej możliwości zarobku. W mniemaniu pokusy, głowa powinna zostać tam gdzie jest obecnie i żaden pędrak nie będzie zmieniał tego stanu rzeczy. Logicznym było, że nie da się tak łatwo zabić.
Nie miała zamiaru pozwolić mu na rzucenie czaru, miał okazję pobawić się magią wcześniej. Używała wcześniej przygotowanego zaklęcia, przez co z Handlarza Życia najzwyczajniej w świecie trysnęła krew. Nic dziwnego, w końcu został przedziurawiony w sześciu miejscach czymś na kształt igieł.
- Ostrzegałam - powiedziała krótko. A mogli przecież nadal kontynuować licytację, litościwie dała nawet szansę na to. Ale, że zdecydował inaczej, trudno. Coś jej mówiło, że zasili szeregi potępieńców, zakładała, że jego doczesne życie mu to umożliwi.
Uniosła jeszcze delikatnie lewą dłoń, a tamtejszy obszar stanął w płomieniach, dosłownie. Ściana ognia powinna skutecznie powstrzymać zapędy zbrojnych, przynajmniej na razie. Zbliżyła się do eugony, po czym zabrała głos:
- Jeśli chcesz żyć, chodź ze mną. - Pytanie "jak żyć" było właściwym, lecz nie na tę chwilę. Póki co miała wybór, pójść z nią lub też paść łupem pozostałych tu "szlachciców"... a to nie mogło się dobrze skończyć.
Carnivean
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 60
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Carnivean »

Już w chwili w której handlarz życia zaczął mówić, że koniec aukcji, Carnivean położył dłoń na rękojeści miecza, a kiedy skończył swoją wypowiedź o nagrodzie, wyciągnął go. Był tutaj przez większość czasu, lata, setki lat spędzone już na ziemi na prawdę go zmieniły, a tym bardziej, że na daną chwilę odezwało się jego gorsze "ja". Kiedy usłyszał za sobą szelest wyciąganej broni natychmiastowo się odwrócił i nawet nie widząc, kiedy za nim pojawiła się ściana ognia, wymierzył pięścią potężne uderzenie w głowę jednego z "rycerzy" którzy ruszyli w stronę podestu, dlaczego to zrobił? Sam nie wiedział, po prostu miał taką zachciankę. Rycerz początkowo zachwiał się, ale nie stracił równowagi, upadły przy uderzeniu okaleczył sobie dłoń - ale przecież jego rany szybko się regenerowały, nie był to dla niego problem.
- Tego... - Zaczął rycerz, ale miecz upadłego w mgnieniu oka uniósł się i przeciął szyję rycerza, kompletnie ignorując jego opancerzenie przeszedł jak przez masło, co skutkowało niestety brakiem dokończenia zdania które czarny rycerz chciał wymówić. Co prawda nie było to zbyt finezyjne, ale lepsze to niż nic. Odwrócił się, i zauważając dwóch rycerzy którzy zmierzali w jego kierunku wołając też pozostałych, chociaż CI byli bardziej zainteresowani pokusą, mimo tego, że oddzielała ich od niej ściana ognia. Wykorzystując swoje umiejętności w dziedzinie magii ducha, bezproblemowo namieszał w duszy jednego z dwójki rycerzy który zatrzymał się zdezorientowany, nie czekając wiele, upadły natarł - godząc rękojeścią w głowę przeciwnika z taką siłą, że ten od razu runął do tyłu. Nie przejmował się nim zbytnio i ciął od razu drugiego, który jednak spodziewając się tego zablokował dwa pierwsze ataki, no cóż... Z następnymi nie było tak łatwo, miecz ugodził go w pierś, przebijając go na wylot, co skutkowało całkowitym opuszczeniem sił rycerza. Trzymał tak miecz który przebił przeciwnika i uniósł buta, kładąc go na brzuchu i pchając, a tym samym ciągnąć miecz w swoją stronę. Rycerz upadł, nie mając już najmniejszej możliwości na powstanie. Odwrócił się i zobaczył, już prawie stojącego pierwszego z dwóch rycerzy, tutaj wiele się nie cackał, od razu ciął w jego bok, tak że ten krzyknął z bólu, upuszczając mocno trzymany miecz. Upadły ciął drugi raz, i trzeci, do chwili w której był już pewien braku życia w niedoszłym przeciwniku.
Rozejrzał się, od strony wejścia do tego pomieszczenia nadciągała grupka rycerzy zaalarmowanych krzykami i uciekającymi kupcami. Czyli droga ucieczki zablokowana. Część z rycerzy już wcześniej znajdujących się w pomieszczeniu ruszyla ku upadłemu. Cholera, przecież nie mieli z nim najmniejszych szans, wzruszył ramionami i ruszył biegiem, by po chwili wpaść na podest i przeskoczyć przez ścianę ognia, na szczęście był dość szybki, to przy krótkim pobycie w płomieniach wiele mu się nie stało.
- Te rycerzyki są słabe. - Stwierdził, rzucając do czarodzieja i piekielnej.- Ale przynajmniej się nie nudziłem, a w takich miejscach raczej ciężko o wrażenia. - Zauważył. - Przy czym chciałem wam powiedzieć, że tam - kiwnął głową w stronę płomieni, mając na myśli to co było za płomieniami - roi się od tych pseudo wojowniczek. - Miał tu na myśli tych rycerzy oczywiście. Wbił uważne spojrzenie w twarz czarodzieja, a następnie pokusy, zatrzymując wzrok na tej drugiej, bezwstydnie taksując ją wzrokiem.
Awatar użytkownika
Damriel
Błądzący na granicy światów
Posty: 20
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Damriel »

Rzeczywistość w oka mgnieniu przemieniła się w to czego się obawiał. Przed nim świat zawirował jak ogromny wir, ukazując pełen radości i szczęścia las, zamieszkany przez te stworzenia, których szukał. Walczył wolą o upadej wizji, bo wiedział dobrze, że to jej robota. Kolejna jej sztuczka by zadać cierpienie swemu nosicielowi. Nie miał szans sięgnąć do płaszcza, sparaliżowało go całego.
- A mówiłam, że tak to się skończy. Ta twoja maseczka to wiatr w żagle, nie powstrzymasz mnie!
Miliony obrazów ukazały się przywracając mu szczątkowe wspomnienia. Czeluść. Niebiosa. Dom.
- Nie, nie! Błagam, już dość...
Im bardziej prosił o litość przeklętej, ta nasilała swe obrazenia przeciw niemu. To było dla niej jak ocean ludzkiej krwi dla wampira - podniecałi ją to, sprawiało niewyobrażalną przyjemność z bólu dawnego kochanka.

~~Nie poddawaj się. Nie możesz. To co zaprowadzi Cię przez Twą przygodę, wzmocni twą duszę, a ona zgnije w piekle. Nie możesz odpuścić Eugony, inaczej przegrasz...~~
Ledwo dosłyszał przepiękny anielski głos. Zastanowszy się, że powodem mogł być wpływ udręki, oddalił te tajemne szepty, lecz wziął je sobie do serca.
"Nie wierzę. Pozbawiła go życia. A więc dokonała tego. Zdobycir gada będzie trudniejsze niż się spodziewałem" Na jego szczęście lub nieszczęście był poza płonącą ścianą. Poczuł na sobie stalowy wzrok upadłego anioła "Piekielny... Chociaż to nie dziwiące, w owym miejscu" Słabe rycerzyki, gdybyś ty takich widział co ja widziałem.
Usłyszał ofertę kobiety, którą składała Eugonie. ~~Nie poddawaj się~~...
- Witaj wężowa istoto. Choć kusząca oferta jest tej maginii, moja okazać się może lepsza. Pójdź za mną. Przeżyjesz dzięki mojej magii. A ona, nie wydaje mi się by zapewniła Ci bezpieczeństwo.
W tej chwili Damriel odsłonił kapturzane i zdjął płaszcz, ukazując swą twarz i szaty.
Awatar użytkownika
Lullasy
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 136
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Eugona
Profesje: Służący , Kurtyzana
Kontakt:

Post autor: Lullasy »

        Krótki jęk bólu wydobył się z okaleczonego Handlarza, w czasie, gdy rozbryzg krwi pokrył krwią stojących obok czarodzieja i kobietę. Jednak w szczególności eugona została pokryta czerwienią, gdyż stała najbliżej w czasie, gdy magiczny atak pokusy podziurawił go w kilku miejscach. Ranny człowiek zachwiał się na nogach, by chwilę po tym upaść na kolana. Drżał, czując jak leje się z niego ciągły potok życiodajnego szkarłatu. Przez chwilę patrzył niezrozumiale na kobietę, mając nadzieje że to tylko iluzja lub zły sen.
- Kim ty… - zakaszlał, czując jak jego płuca wypełnia krew. Ze szczeliny między maską a jego twarzą ściekała strużka ciepłej posoki - ...jesteś?
Jego głos z trudem wydobywał się z jego ust. Były to jego ostatnie słowa, nim padł na twarz. Kałuża w kolorze głębokiej czerwieni powiększała się wokół ciała, wraz z upływającym czasem. Jednak nawet, gdy Handlarz już był nieprzytomny, czar nadal działał. Jego martwe ciało zabłysło, po czym znikło w nieznane miejsce, zostawiając po sobie tylko krew.

Na zewnątrz kręgu ognia czekali rycerze oraz szlachta. Pomimo kilku zabitych przez upadłego anioła, nadal skupieni byli na nagrodzie za głowę kobiety. Albo nie wiedzieli, co się stało na podeście albo też wierzyli, że ktoś inny wypłaci im bogatą sumkę za dekapitacje Rayli. Niektórzy poczęli rzucać obelgi w bezimienną dla nich osobę. Inni dość niecelnie rzucali tym, co mieli pod ręką. W ciągu kilku chwil obok jej głowy obojętnie przeleciało kilka kamieni oraz jeden sztylet.

Niespodziewany atak pokusy dość mocno przestraszył Lullasy. Wyprostowała się i odpełzła pół metra do tyłu, omal nie przewracając się. Jeszcze przed chwilą jej pan, Handlarz tu był, cały i zdrowy. Teraz miała na połowie swojego ciała jeszcze ciepłą krew. Drżała delikatnie, zszokowana tak nagłym wydarzeniem.
-Panie? - Patrzyła na kałużę krwi, jakby oczekiwała odpowiedzi. Czegokolwiek. Głos eugony był drżący, wyraźnie przestraszony. Dla niej taka sytuacja zdarzyła się pierwszy raz w życiu, nie wiedziała jak zareagować. Po kilku chwilach, zbliżyła się do miejsca, gdzie jeszcze niedawno leżało ciało i pochyliła się, opierając się rękoma o zabrudzony krwią podest. Wpatrywała się w swoje odbicie, zdezorientowana “Panie, odezwij się! Co mam robić...Odezwij się…”. Nigdy nie była w takiej sytuacji, jak sięgała pamięcią. Nie wiedziała, kogo słuchać, co robić. A wokół tyle się działo. To wszystko przytłaczało wężową kobietę.

Po chwili do jej uszu dotarły słowa zarówno kobiety, jak i czarodzieja. Jednak nie wiedziała jak na nie odpowiedzieć. Przez dłuższą chwilę milczała, wbijając wzrok prosto w dół. W międzyczasie jeden z rycerzy odważył się ruszyć biegiem przez ścianę ognia, próbując sięgnąć swój cel, Raylę, ostrzem miecza.
Rayla
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 99
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Rayla »

- Twoim najgorszym koszmarem - odparła pokusa, choć nie miała pewności, że Handlarz Życiem był w stanie to jeszcze usłyszeć. Najwidoczniej trafił mu się gorszy dzień, bo tym razem transakcja nie poszła tak jak mógł sobie tego życzyć i zamiast zysku, odnotował drobną stratę, a mianowicie swojego żywota. Łatwo mu przychodziło "zarządzanie" żywotem innych, ale zapomniał, że o swój tyłek również powinien zadbać. Nawet jeśli uświadomił sobie to teraz, było już za późno. Kobieta uśmiechnęła się złowrogo, aczkolwiek z nutką satysfakcji. Jedyne czego żałowała, to faktu, iż nie będzie go mogła już torturować. To sprawiało jej wielką radość, czasami wprowadzało w stan euforii, a raczej swego rodzaju podniecenia. Krzyk bólu, rozpaczy oraz błaganie o litość... raj dla uszu piekielnej.
Jedyne co psuło tę chwilę, to latające tu i ówdzie przedmioty, niekoniecznie tępe. Uaktywniła zaklęcie, by w razie czego móc cisnąć nim w przedmiot zagrażający bezpośrednio jej lub smoczkowi.
Dziwiło ją tylko, co też upadły zaczął tu wyczyniać. Tak, wiedziała kim jest, umiała sporo rzeczy wyczytać z aur. Najpierw zaczyna tłuc się z rycerzami, co swoją droga wcale jej nie przeszkadzało, później komentuje ich nieudolność, nadal nic w tym złego. Irytującym było jednak bezczelne wpatrywanie się w jej skromną osobę.
- Co się gapisz? - spytała jak zwykle uprzejmie. Miała również skomentować jakże wspaniałą ofertę czarodzieja, ale rozwiązanie kwestii nacierającego na nią głupca będzie przyjemniejsze. Drobny czar, przez który wojownik niemalże upuścił miecz, bo ból w ręce dzierżącej oręż pojawił się znikąd i był bardzo nieprzyjemny, był tylko początkiem jego egzekucji. Ralya sięgnęła po Piekielne Ostrze, by wbić je prosto w klatkę piersiową przeciwnika. Następnie przekręciła je i dosłownie przecięła biedaka w kierunku serca. Normalnie wykonanie takiego cięcia byłoby bardzo trudne, lecz od czego miała magię? Broń przeszła przez kości niczym nóż przez masło.
- Powiem to raz więc słuchaj uważnie. - Mówiła oczywiście do eugony. - Masz wybór, możesz iść ze mną i żyć, albo pójść z nim, lecz co do twej przyszłości nie byłabym taka pewna. - "Drobna oferta" pokusy... wybór należał do wężowej kobiety, a to, czy całość będzie rozwiązana w miarę pokojowo, zależało od niej.
Ostatnio edytowane przez Rayla 9 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Carnivean
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 60
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Carnivean »

Cóż o Carniveanie można wiele powiedzieć, ale na pewno nie to, że zawsze postępował racjonalnie, czy jak typowy upadły anioł. Z zasady upadłe anioły są niezbyt "dobre" o ile to dobre określenie. A sam w sobie Carnivean nie jest zły, to też nienajlepsze określenie... Ale mimo wszystko w miarę pasuje. Upadły jest... No właśnie nie da się określić, jest zarówno dobry jak i zły. Raz postępuje właściwie, a raz kompletnie przeciwnie, albo tak jak przed chwilą - po prostu by zobaczyć cudzą krew i śmierć...
- Bo lubię. - Ha! Takiej odpowiedzi on sam się nawet po sobie nie spodziewał i nie wiedział co miała na celu w chwili w której powiedział co powiedział. Sam aż zmarszczył brwi odrobinkę zdziwiony lecz szybko z powrotem przyjął obojętną minę.
Z uznaniem wymalowanym na twarzy przyglądał się jak piekielna pozbawiła życia jakiegoś kompletnego desperata nie dając mu żadnej szansy na wygranie tego "pojedynku". Pokręcił sam do siebie głową patrząc na upadające ciało przed chwilą jeszcze atakującego przeciwnika.
Kiedy zbliżył się do nich ten mężczyzna który również chciał "przejąć" eugonę, to upadły złożył ręce na piersi, bacznie przyglądając się dalszemu potokowi wydarzeń. Zarówno chciał coś powiedzieć, przy czym sam nie wiedział co to miało być, więc zamilkł, wkładając miecz do pochwy przytroczonej u jego boku i z powrotem zakładając ręce na piersi.

//przepraszam :x
Awatar użytkownika
Damriel
Błądzący na granicy światów
Posty: 20
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Damriel »

   - Hahahahaha huehuehue!!! - przeraźliwe krzyki i  demoniczny śmiech przeszywały na wylot czarodzieja
   - Oj biednyś, Twa toga w krwi zalana. Hahaha.
Słyszał jak naśmiewała się z niego bez wytchnienia. A taki ubiór trudno wyprać, niestety. Nie tak bardzo się pobrudził jak główny obiekt licytacji po genialnym ataku kobiety, której celem był Handlarz. Po chwili padł na podłogę, tworząc wokół siebie większy obszar krwi, po czym zniknął wszystkim z oczu, zapewne przy pomocy magicznej mocy, którą dysponował. Obserwował, jak wojsko "rycerchskie" wyzywa główną antagonistkę przedśięwźięcia słowami godnymi krasnoludów w tanich karczmach. Musiał nie tylko i tego wysłuchiwać, ale unikać latających obiektów skierowanych na kobietę. Jeszcze trochę, aby oberwał tępym sztyletem. Kiedy spojrzał w oczodoły brawurowej paniusi ze miniaturowym stworzeniem, odczuł przeszywający go dreszcz i niepokój, zarazem uczucie bliżej mu nie znane...
  - Ubtô La Viña! Ty też, prawda? Czujesz głębokie uczucie, skrywane od miesięcy. Gnój! Wiesz, moi przyjaciele, tutaj, hahaha, na dole mówią, że nie tędy droga, bo źle to się dla ciebie skończy.
- Co ty możesz wiedzieć, tyle co powiedzą ci diabły?
  ~~ Nie igraj głupcze, z siłami nieczystytymi, spotka i tak cię śmierć bolesna ~~
- Pfff. Jak piekielni nie tchórze, to się objawią, i do walki staną. No dalej!
    *Głucha cisza*
"Hmmm, dziwne. Czemu rzucane przedmioty w nią nie trafiały? Czyżby ochronna tarcza?" Po sekundzie zastanowień, silny zapach aury dobiegał znów trafił Damriela, z istoty Upadłego Anioła, uprzednio walczącego z militarią parceli. Przysłuchał się mowie maginii, najwyraźniej zirytowanej spojrzeniem czarnych, jego oczu, choć w głosie nie było dane tego zoba
Wyprostowanie patrząc na Eugonę, niemalże łkającą nad gęstwiną czerwonej mazi, stał obserwując bacznie psę, czy i ta zabije i jego, za to, że pragnie gada tak bardzo jak ona. "A może... może nie dla siebie zabiera stworzenie te, ale dla kogoś... bogatszego?" Szczerze, wcale już go to nie obchodziło, bez względu jakie czary będzie musiał zniweczyć, zdobędzie Eugonę w swoje ręce.
- Uważasz, że ją, POSIĄDZIESZ? Potępiony by się uśmiał. Nigdy, nigdy, nigdy...
- A gadaj sobie ile twa przeklęta dusza zapragnie. Druga będzie moja.
- Ona nie istnieje, hahaha, to legenda idioto!
Oglądał z zaintrygowaniem koniec żywota rycerza, kiedy to ta sama kobieta dobyła miecza, i w biegnącego wbiła broń. Po tym zajściu, ponownie odezwała się do węża ze swą "super ofertą. I ten nie omieszkał podejść:
- Chodź ze mną, a dane ci będzie i gwarantowane bezpieczeństwo niż z nia. Sama widzisz, pewnie twoja przyszłość będzie, nie zbyt interesująca z ową oprawczynią Twojego pana. Zagwarantuje Ci coś więcej niż zwykłe czary mary, a potężną magię życia, jak i astralnej esencji.
Wypowiadając słowa te, zza kieszeni wypadł Damrielowi okruch. Schylając się by go podnieść, uniósł się w górę wirując nad wszystkimi na podeście. Zatrzymał się i zaczął się mienić w powietrzu.
Awatar użytkownika
Lullasy
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 136
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Eugona
Profesje: Służący , Kurtyzana
Kontakt:

Post autor: Lullasy »

        Niby tylko trochę krwi, ale z każdą sekundą patrzenia w szkarłatny płyn, Lullasy traciła wiarę że osoba, której ta krew była przeżyła. Handlarz umarł, jej pan zostawił ją, na pastwę nie wiadomo czego. Bez rozkazów, bez czegokolwiek. Miała być zdana wyłączne na siebie? Nie, to było niemożliwe. Zbyt nierealne dla wężowej kobiety. Jej celem było służenie...Ale komu? “Pan nie żyje. Nie mogę żyć bez pana.” Drżała, jakby zaraz miała upaść
W międzyczasie, gdy na podeście pokusa i czarodziej przekonywali eugone, czemu przyglądał się upadły anioł, ludzie stali murem wokół ściany ognia. Nie mieli odwagi by rzucić się pojedynczo w płomienie, gdzie czeka ich śmierć od uzbrojonej pokusy. Zamiast tego, w ruch poszło wszystko co śmiercionośne lub ciężkie, a czym dało się rzucać. Noże, krzesła, młoty, części zbroi, a nawet żywi ludzie lub ich kończyny. Większość tych rzeczy była rzucona z taką celnością, iż nawet stodoły by nie zadrapała, nie mówiąc o Pokusie, czy kimkolwiek innym na podeście. Jednak zdarzały się wyjątki. Kilka dość sporych kamieni wzleciało w powietrze i z trzaskiem rozłamały się na drobne kawałeczki po spotkaniu z zaklęciem pokusy. Jeden z noży został z niesamowitą siłą został rzucony prosto w nią, ale po zetknięciu się z czarem, zrykoszetował, nadal lecąc ze sporym impetem w prawy bark upadłego anioła, który musiałby wykazać się niesamowitym refleksem, by ocalić się przed uderzeniem.
Co jakiś czas, jeden z mniej śmiertelnych przedmiotów, na przykład noga drewnianego krzesła nieszkodliwie przeleciała obok. A jeśli już o nogach mowa, to nadmienić trzeba iż jedna ludzka, urwana jakiemuś nieszczęśnikowi, uderzyła dosyć mocno w plecy czarodzieja, zachlapując go dosyć sporą ilością krwi. Plama po takim uderzeniu to zarówno na ubraniu, jak i na honorze.

Tymczasem w Lullasy narastało zarówno przerażenie tym, co się dzieje dookoła, jak i bezradność. Zarówno kobieta, jak i mężczyzna mówili do niej. Może jedno z nich to jej nowy właściciel lub właścicielka? Podniosła się z ziemi i stanęła wyprostowana, nadal jednak mając uległą postawę, w której dopatrzyć się mogło strachu, samotności. Jej wężowe włosy przylegały do niej, cichutko. Tylko raz na jakiś czas jeden z krwisto-czerwonych węży wydał z siebie nieśmiały syk. Oczy eugony wpatrywały się to w właścicielke smoka, to w czarodzieja, nad którym teraz coś świeciło. Magia? nie wiedziała i nie chciała wiedzieć w obecnej sytuacji. Co miała zrobić? Dokonać wyboru samodzielnie? Nie potrafiła. Spuściła wzrok, przy tym obejmując się ramionami. Pokryte w posoce Handlarza ręce Lullasy sprawiły, że krew ściekała po jej szorstkiej skórze. Nadal była ciepła, co przyprawiało eugone o ciarki, jednocześnie przypominając jej, że musi wybrać.
Zastanowiła się. To jedyne co jej zostało. Zaczęła przebiegać po swoim umyśle, szukając czegokolwiek. Skupiła się głównie na tym, co do niej mówiła ta dwójka, z której zarówno ona jak i on chcieli, by dokonała tej trudnej decyzji. Mówili dość podobnie, w nieróżniący się zbytnio sposób przekonywali ją. “Nie. Ona nie prosi, ona...każe”. Wężowa kobieta zrozumiała, że ton głosu pokusy był żądny pozytywnej odpowiedzi i nie była by ona zadowolona z sprzeciwu. To było niemal jak rozkaz. Rozkaz, dzięki któremu wiedziała co robić. Uniosła głowę, a jej szkarłatne oczy spoczęły na kobiecie. Jej węże także nieznacznie przechylały łebki, by móc choćby jednym okiem spojrzeć na postać trzymającą smoka.
- Jak sobie...pani życzy. - Głos jej był drżący, jednak pełen szacunku do nowej właścicielki. Pochyliła głowę, węże na owej głowie będące swe drobne główki także pochyliły, na wznak szacunku. Zaczęła pełzać w jej stronę, wdzięcznie i spokojnie, jakby nagle cały ten chaos i latające wokół rzeczy nie miały znaczenia, gdyż w istocie, teraz dla Lullasy liczyło się dołączenie do swej pani u jej boku. Przestała się bać. Jej pani tu była. “Teraz wszystko będzie dobrze”

Lullasy nawet nie zwracała uwagi na to, jak bardzo się myliła. Pośród szlachty i rycerzy znalazło się kilku magów, którzy korzystając ze swych czarów, magią powietrza zdusili ścianę ognia, by ostatecznie zgasić ją magią wody. Teraz nic nie stawało na przeszkodzie między żądnym pieniędzy tłumem, a głową pokusy wartą dość sporo. Zaszarżowali z każdej strony, gotowi zdekapitować zarówno ją, jak i wszystkich innych na podeście lub nawet siebie nawzajem. Rycerze, magowie, czy zwyczajna szlachta. Wszyscy zaślepieni chęcią zarobku.
Ostatnio edytowane przez Lullasy 9 lat temu, edytowano łącznie 2 razy.
Zablokowany

Wróć do „Równina Drivii”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości