Równina Drivii[Ukryta pośród leśnych gęstwin polana] Czas Aukcji

Wielka równina słynąca przede wszystkim z trzech jezior. Legenda głosi, że trzy siostry Cara, Sitrina i Doren - księżniczki Demary, córki króla Filipa miały zostać wydane za książąt Elisji, Fargoth i Serenai by utrzymać pokój pomiędzy krainami. Jednak żadna nie chciała zostać zmuszona do małżeństwa Księżniczki uciekły więc na północ kraju i nigdy już nie wróciły. Legenda głosi, że stały się one Nimfami i każda objęła panowanie nad jednym z jezior.
Awatar użytkownika
Lullasy
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 136
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Eugona
Profesje: Służący , Kurtyzana
Kontakt:

Post autor: Lullasy »

        Niby tylko trochę krwi, ale z każdą sekundą patrzenia w szkarłatny płyn, Lullasy traciła wiarę że osoba, której ta krew była przeżyła. Handlarz umarł, jej pan zostawił ją, na pastwę nie wiadomo czego. Bez rozkazów, bez czegokolwiek. Miała być zdana wyłączne na siebie? Nie, to było niemożliwe. Zbyt nierealne dla wężowej kobiety. Jej celem było służenie...Ale komu? “Pan nie żyje. Nie mogę żyć bez pana.” Drżała, jakby zaraz miała upaść
W międzyczasie, gdy na podeście pokusa i czarodziej przekonywali eugone, czemu przyglądał się upadły anioł, ludzie stali murem wokół ściany ognia. Nie mieli odwagi by rzucić się pojedynczo w płomienie, gdzie czeka ich śmierć od uzbrojonej pokusy. Zamiast tego, w ruch poszło wszystko co śmiercionośne lub ciężkie, a czym dało się rzucać. Noże, krzesła, młoty, części zbroi, a nawet żywi ludzie lub ich kończyny. Większość tych rzeczy była rzucona z taką celnością, iż nawet stodoły by nie zadrapała, nie mówiąc o Pokusie, czy kimkolwiek innym na podeście. Jednak zdarzały się wyjątki. Kilka dość sporych kamieni wzleciało w powietrze i z trzaskiem rozłamały się na drobne kawałeczki po spotkaniu z zaklęciem pokusy. Jeden z noży został z niesamowitą siłą został rzucony prosto w nią, ale po zetknięciu się z czarem, zrykoszetował, nadal lecąc ze sporym impetem w prawy bark upadłego anioła, który musiałby wykazać się niesamowitym refleksem, by ocalić się przed uderzeniem.
Co jakiś czas, jeden z mniej śmiertelnych przedmiotów, na przykład noga drewnianego krzesła nieszkodliwie przeleciała obok. A jeśli już o nogach mowa, to nadmienić trzeba iż jedna ludzka, urwana jakiemuś nieszczęśnikowi, uderzyła dosyć mocno w plecy czarodzieja, zachlapując go dosyć sporą ilością krwi. Plama po takim uderzeniu to zarówno na ubraniu, jak i na honorze.

Tymczasem w Lullasy narastało zarówno przerażenie tym, co się dzieje dookoła, jak i bezradność. Zarówno kobieta, jak i mężczyzna mówili do niej. Może jedno z nich to jej nowy właściciel lub właścicielka? Podniosła się z ziemi i stanęła wyprostowana, nadal jednak mając uległą postawę, w której dopatrzyć się mogło strachu, samotności. Jej wężowe włosy przylegały do niej, cichutko. Tylko raz na jakiś czas jeden z krwisto-czerwonych węży wydał z siebie nieśmiały syk. Oczy eugony wpatrywały się to w właścicielke smoka, to w czarodzieja, nad którym teraz coś świeciło. Magia? nie wiedziała i nie chciała wiedzieć w obecnej sytuacji. Co miała zrobić? Dokonać wyboru samodzielnie? Nie potrafiła. Spuściła wzrok, przy tym obejmując się ramionami. Pokryte w posoce Handlarza ręce Lullasy sprawiły, że krew ściekała po jej szorstkiej skórze. Nadal była ciepła, co przyprawiało eugone o ciarki, jednocześnie przypominając jej, że musi wybrać.
Zastanowiła się. To jedyne co jej zostało. Zaczęła przebiegać po swoim umyśle, szukając czegokolwiek. Skupiła się głównie na tym, co do niej mówiła ta dwójka, z której zarówno ona jak i on chcieli, by dokonała tej trudnej decyzji. Mówili dość podobnie, w nieróżniący się zbytnio sposób przekonywali ją. “Nie. Ona nie prosi, ona...każe”. Wężowa kobieta zrozumiała, że ton głosu pokusy był żądny pozytywnej odpowiedzi i nie była by ona zadowolona z sprzeciwu. To było niemal jak rozkaz. Rozkaz, dzięki któremu wiedziała co robić. Uniosła głowę, a jej szkarłatne oczy spoczęły na kobiecie. Jej węże także nieznacznie przechylały łebki, by móc choćby jednym okiem spojrzeć na postać trzymającą smoka.
- Jak sobie...pani życzy. - Głos jej był drżący, jednak pełen szacunku do nowej właścicielki. Pochyliła głowę, węże na owej głowie będące swe drobne główki także pochyliły, na wznak szacunku. Zaczęła pełzać w jej stronę, wdzięcznie i spokojnie, jakby nagle cały ten chaos i latające wokół rzeczy nie miały znaczenia, gdyż w istocie, teraz dla Lullasy liczyło się dołączenie do swej pani u jej boku. Przestała się bać. Jej pani tu była. “Teraz wszystko będzie dobrze”

Lullasy nawet nie zwracała uwagi na to, jak bardzo się myliła. Pośród szlachty i rycerzy znalazło się kilku magów, którzy korzystając ze swych czarów, magią powietrza zdusili ścianę ognia, by ostatecznie zgasić ją magią wody. Teraz nic nie stawało na przeszkodzie między żądnym pieniędzy tłumem, a głową pokusy wartą dość sporo. Zaszarżowali z każdej strony, gotowi zdekapitować zarówno ją, jak i wszystkich innych na podeście lub nawet siebie nawzajem. Rycerze, magowie, czy zwyczajna szlachta. Wszyscy zaślepieni chęcią zarobku.
Ostatnio edytowane przez Lullasy 9 lat temu, edytowano łącznie 2 razy.
Rayla
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 99
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Rayla »

- To może przyjrzyj się z bliska, aniołku - powiedziała po tym, jak wzięła go ręką "za fraki" i przyciągając nieznacznie bliżej siebie. Skoro lubił obserwować z bliska kobiety zakute w zbroję, da mu tę okazję. I tak, doskonale wiedziała, jakiej był rasy, aura prawdę ci powie. Wiedzieć, kto jest kim, jeszcze przed rozmową, bardzo przydatne. Przy okazji, upadli aniołowie byli ciekawą rasą. Najbardziej w nich podobały jej się skrzydła, były w większości przypadków puszyste i mięciutkie, milutkie w dotyku. Ułożyć się na takich było naprawdę miłym uczuciem. Rzecz jasna istniały znacznie ciekawsze sposoby spędzania czasu z takowymi osobnikami, a konkretniej "zacieśnianie stosunków między rasowych." Uwielbiała zwłaszcza "świeże" upadłe, które zawinić nie chciały. Ta ich niewinność i nieporadność, sama słodycz dla pokusy. Jeśli doliczyć do tego dziewictwo, to przyjemność była jeszcze większa. Kwestia odpowiedniego podejścia do kobiet, a te miała doskonałe.
- Mądra decyzja - skomentowała krótko poczynania Eugony. Zdawała sobie sprawę z jej wcześniejszego wahania, ale jej wybór mogła uznać za słuszny. Zawsze to odrobinę mniej rozlewu krwi, choć z tym nigdy nie wiadomo.
- Przygotuj zaklęcie - rzuciła w stronę towarzyszącego jej maga. - Cel, Karnstein, czy jak to się tam zwie. - Ten tylko kiwną głową na znak, że zrozumiał i zabrał się za tworzenie portalu, co mogło troszkę zająć.
- Czy na takich zgromadzeniach zawsze musi znajdować się taka banda idiotów? - rzuciła jak gdyby do siebie, lecz było to doskonale słyszalne i dla reszty z grona stojącego na piedestale. Chciwi głupcy, którzy łudzili się, że zdobędą nagrodę za jej główkę. Żałosne.
Rzuciła kolejne zaklęcie, tym razem bardziej efektowne i efektywne. Krwisto rubinowe kolce, które wyrosły jak gdyby z podziemi, wbijające się w nieszczęśników. Gdy tylko sięgnęły celu, rozrastały się dalej, dziurawiąc ich ciała, przy czym niekoniecznie zabijały na miejscu. Piekielna nie stawiała tu na precyzję, więc wielu z nich spędzi ostatnie godziny życia na konaniu. Oczywiście wszystkich nie trafiła, więc całą gromadkę czekała wesoła walka wręcz.
- To co, kto zabije najwięcej? - spytała z uśmieszkiem na twarzy.
Carnivean
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 60
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Carnivean »

Wysłuchał kolejno słów zarówno mężczyzny jak i kobiety, po czym nawet nie zareagował na wybór Eugony, pomiędzy tą dwójką. Nie spodziewał się po niej innego wyboru, a jeśli takowego by dokonała... No cóż, byłby na prawdę ciekaw dalszego obrotu spraw. Ale mimo wszystko tak się nie stało, więc nie miał co tego roztrząsać w myślach. Kątem oka, bo jakżeby inaczej, zauważył nóż który zrykoszetował w jego stronę. Zamknął oczy, oczekując uczucia wbijającego się noża w bark, ale poczuł szarpnięcie do przodu, na co aż zareagował chwilową utratą równowagi. Ale na szczęście jego wybawicielka była na miejscu, więc mógł spokojnie i bez obaw wykorzystać to do szybkiego wykorzystania jej do pomocy przy odzyskaniu równowagi.
- Wow, dzięki. -Rzucił, stojąc niebezpiecznie blisko niej, po chwili - mimowolnie odsunął się kiedy dosłyszał wrzawę zrobioną przez tych wszystkich rycerzy, magów i pożal się Boże szlachciców. Zaśmiał się, trochę szaleńczo widząc jak Ci ruszyli w ich kierunku, a pokusa zatrzymała część z nich. Przecież oni są tacy bezbronni. Wyciągnął miecz i zlustrował szybkim spojrzeniem wszystkich znajdujących się na piedestale.

Prychnął i wzrokiem wrócił do już niemalże znajdujących się przy nich paru przeciwników.
- Dam wam fory - rzucił te słowa do tyłu, mając na myśli słowa nieznajomej która jak widać, była pewna swoich umiejętności. No cóż... On też był "niezłym" szermierzem, więc mimo wszystko czuł się pewnie, w takiej "konfrontacji" z kobietą. Mimo wszystko, bawiła go ta sytuacja, ale cóż... Od czasu kiedy rozpoczął swoją tułaczkę po świecie, trochę się w nim zmieniło, jego dwie osobowości, zaczęły się bardziej ze sobą łączyć, co nie raz prowadziło do dziwnych sytuacji.

Kiedy jeden z rycerzy znalazł się już w zasięgu ostrza jego miecza, to upadły w ułamku sekundy zbliżył się do niego, odpychając go od siebie, co zaskoczyło przeciwnika, a następnie po efektownym obrocie przebijając jego pancerz i miejsce w którym teoretycznie powinno znajdować się serce. Koniec zabawy, teraz już nie bawiąc się w efektywne, czy jakieś piękne "zagrania"po prostu ciął co się ruszało. W większości przypadków wystarczało sparowanie ciosu i wymierzenie jednego, może dwóch cięć by powalić przeciwnika. Robotę utrudniali mu magowie, jak on ich nie cierpiał... Po powaleniu mniej więcej sześciu przeciwników, przeskoczył nad jakimś szlachcicem który próbował upadłego ciąć w nogi ( czyli trochę się pochylił ) i wbił mu miecz w plecy, tutaj to nie było żadnego problemu, przebicie zdobionej szaty? Ha, jak w masło. A następnie w mgnieniu oka znajdując się w bliskiej odległości do jakiegoś maga, i bezpardonowo odcinając mu głowę. To było za proste. W tej samej chwili stanął przed nim kolejny rycerz, Carnivean zignorował jego postawę, i od razu zaatakował, co skutkowało sparowaniem ciosu i wymierzenie potężnego ciosu opancerzoną pięścią w szczękę. Uderzenie było na tyle silne że anioł aż odleciał odrobinę do tyłu. Nie! Nie na skrzydłach! To z powodu impetu uderzenia. Wstał i potrząsnął głową, marszcząc brwi, tym bardziej poczekał na ruch rycerza, wywiązała się trochę dłuższa walka, bo wyjątkowo, ten rycerz miał jakieś tam zdolności. Po minucie? No mniej więcej, to upadły zwyciężył pojedynek, ale nie obeszło się bez paru ran, ale to było akurat jego najmniejsze zmartwienie, w końcu jak to upadłemu aniołowi - rany szybko mu się regenerują, bardzo szybko wręcz. Rozejrzał się, mógł chwilkę nabrać tchu, większość rzuciła się w stronę pokusy, w końcu to za nią była nagroda.
Awatar użytkownika
Damriel
Błądzący na granicy światów
Posty: 20
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Damriel »

     -Hihihi. Popatrz, wszystko wokół lata, taka mierna opancerzona siła chciała zagrozić NAM? Hihi.
- Nam? Nie ma nas. Jesteś tylko ty, i choć w moim ciele. Tylko ty!
- Damrielku nie podnoś głosu na Twoją kochaną, milutką Riven. Mieszkam tu przecież. ~~Coraz to bliżej ku gwieździe upadającej~~
     Nie obyło się oczywiście bez uników fruwających przedmiotów służących jako broń miotana. Przymknął by na to oko, gdyby nie fakt, że rzeczy te co nie raz były cięższe i powodujące ciężki uszczerbek na zdrowiu, aż w końcu doszło do tego, że jedna z drewnianych nóg poszybowała prosto na jego tył, plamiąc cenną, niebieskią togę. "Dosyć. Rzucajcie teraz, marne stworzonka" - wrzasknął po czym uaktywnił za pomocą magii, Astralną Tarczę. "Do jasnej cholery. Nawet vanishem tego nie spiorę, przeklęte łajdaki, a tfu! Gniew w nim sięgnął zenitu, kiedy usłyszał wybór gadziny, stwierdzający, że to ta kobieta ją zabierze. Nigdy w życiu, prędzej dam się opęta... "Może prastare duchy coś mi powiedzą, jeśli odbęde astralną podróż? Ale tutaj, to ryzykowne..." Po sekundach upływających niczym minuty, wyzwolił silną w sobie emocję. I już go tutaj nie było.
Ciało powinno stać bezczynnie, gapiąc się tępo. Tymczasem w nieznanej bieli otoczenia, dusza Damriela kroczyła beztrosko po miękkich ścieżkach szukając odpowiedzi, które pomogą mu zdobyć wensza. Żaden dźwięk nie dostał się do tego miejsca. No może jednego. Wołania o pomoc, a głos był zniekształcony. Ruszył ku źródłu dźwieku, lecz na próżno, Dookoła była tylko nicość. Przestraszył się, że to nie astralna wędrówka. Nagle, obruciwszy się, zobaczył kobietę zakrytą grubą płachtą, otoczoną sześcioma... diabłami. Stali tak patrząc jedynie w śnieżny grunt, wydając z siebie ciche pomruki. Spróbował podejść nieco bliżej, tak aby wyczuć esencje aury, istoty w kręgu.
- Ri...Riven?
~~ O nie nie nie. Odejdź magu, odejdź. Zło tu trzymane, sześcioma Strażnikami
~~ Krok dalej, a spotka Cię coś gorszego aniżeli Piekło!
- Czemu więzicie ją akurat tutaj? Obok mojej świadomości, przeklęci!
~~ Bersheba Laq Nichto!
- Że co?!

- Ha ha ha. Brać go chłopcy! - odrzekł głos kobiety w stronę piekielnych, po czym rzucili się na Damriela.
- Pa pa, "kochanie"...
Skierowała ducha do głębokiej bieli, gdzie nagle objawił się mrok. Zrobiła to. Była teraz jedyna w ciele Damriela pozostawiając go na zesłanie do piekieł. Oczy czarodzieja przerodziły się w głęboką czerwień, a toga w niektórych miejscach stawała się czarna. Tym razem przemawiała swoim, żeńskim głosem, podniosła Maski fragment i głosem jak anioła powiedziała:
- Chulszi Regerai Flami Sargeras - po tych słowach zaśmiała się szyderczo. Miała jakiś plan, który miał nie doprowadzić do odkrycia pradawnych Maie. Plan, w którym nie obędzię bez krwawej rzezi...
Awatar użytkownika
Lullasy
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 136
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Eugona
Profesje: Służący , Kurtyzana
Kontakt:

Post autor: Lullasy »

To co niedawno było aukcją, teraz było widowiskiem, gdzie krew lała się niczym deszcz. Co chwila w powietrzu rozchodziła się fala świeżej, jeszcze ciepłej posoki. Zarówno pokusa, jak i upadły anioł rozlali do tej pory wiele krwi ludzi żądnych złotych gryfów. Wiele obecnych, widząc ogrom siły kobiety ze smokiem, najzwyczajniej w świecie stchórzyła. Była to głównie szlachta, która z obawy o własne głowy odzyskała utracony rozum i ruszyła pędem do portalu, którym tu wszyscy weszli. W końcu na co komu nagroda, gdy zostanie się brutalnie zamordowanym?
Wokół było co najmniej sto trupów. Wystarczająco, by się o nie dosłownie potykać. Przykładem tego mógł być jeden z ciężko opancerzonych rycerzy, który szarżując na pokusę, poślizgnął się na czyimś ciele i z impetem wleciał prosto na Damriela, czy też raczej na to, co go opętało. Jego ciało przygniotło około sto pięćdziesiąt kilo mięsa i żelaza. Jeśli biedny czarodziej nie zemdlał od zderzenia, to na pewno ciężko będzie mu wstać z podłogi przez najbliższy czas, nie mówiąc już o możliwych urazach jak połamane kości czy zmiażdżone organy wewnętrzne.
Wracając do ogólnej walki, przeciwko Rayli oraz innym ostało się trzydzieści osób, z czego dwóch było najwidoczniej czarodziejami, i to dość potężnymi. Jeden władał dziedziną wody, drugi zaś posługiwał się powietrzem, co zaobserwować można było przedtem, gdy stłumili oni mur ognia. Reszta to rycerze na tyle zdolni lub szczęśliwi, by dotrwać do tego momentu w jednym kawałku. Wszyscy inni zostali zabici albo przez innych ludzi żądnych nagrody albo przez pokusę lub też utracili życie z ręki Carniveana.

Eugona stała tuż przy Rayli, wysłuchując co mówi, a także obserwując jak przemienia swych wrogów w podziurawione, mięsne kukły. Byłą potężna, nieugięta oraz stanowcza. Nawet Handlarz taki nie był, co oznaczało dla Lullasy, że musi się spodziewać niespodziewanego. Przykładowo nazwa, jaką wypowiedziała jej pani do swojego pomocnika, czy kimkolwiek jest ten mag. “Karnsetin. To chyba nazwa jakiegoś zamku”. Chciała nad tym jeszcze porozmyślać, gdy kątem oka zauważyła, jak jeden z zbrojnych od tyłu podąża na jej panią. Chciał ją zranić. Uniósł miecz w górę, chąc rozpołowić jej czaszkę. W końcu głowa to głowa, nie ważne w ilu kawałkach. Lullasy przeleciało przez umysł jedno ze wspomnień. Za dawnych czasów w rodzinie Kareath częsta chroniła swojego pana. Tak ją nauczono. Gdy wilki rzucały się na niego lub jego potomków, ona miała swoim ciałem zablokować niebezpieczeństwo.
- Pani…! - Wężowa kobieta zrobiła to , co za dawnych czasów jej wyuczono. W oka mgnieniu przepełza kilka metrów, po czym stanęła tuż za pokusą i skrzyżowała ręce, by przyjąć na siebie cios. Miecz brutalnie wbił się w ręce eugony, zatrzymując się na kościach. Pewnie przeciąłby je bez trudu za pierwszym razem, gdyby nie to, że nagła reakcja Lullasy zaskoczyła zbrojnego, który przyłożył mniej siły w cios.
Niewolnica wydała z siebie coś na pograniczu syku, a jęku wypełnionego bólem, zaś jej krew tryskała z rany, w której nadal tkwił ciężki oręż. Każda sekunda powstrzymywania ostrza była męczarnią dla eugony. W dodatku, o wiele silniejszy rycerz bez trudu przyparł ją plecami do pokusy, wciąż naciskając na miecz z całych sił. Widać było, jak lada moment ręce Lullasy nie wytrzymają naporu ostrza.

W tym samym czasie pięciu zbrojnych ruszyło na maga, który tworzył portal. Widać chcieli ubezpieczyć się, że nie uciekną im. dwudziestu innych zaś szło na pokusę frontalnie, a pozostała trójka postanowiła skrócić o głowę także uporczywego upadłego anioła. Magowie zaś szykowali swoje czary-mary, chcąc pozbyć się kłopotów raz a dobrze. Teraz zaczęła się prawdziwa walka.
Rayla
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 99
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Rayla »

Dopiero teraz do niej dotarło, że właśnie uratowała skórę upadłemu aniołowi. Była czystej krwi pokusą, bo inne kombinacje były niemożliwe, w dodatku wyszkolona lepiej niż nie jeden diabeł. Charakterem również nie odstawała od swoich męskich odpowiedników, a przez najzwyczajniejszy w świecie przypadek zrobiła dobry uczynek. O ironio losu, jeszcze wyjdzie, że jest dobrą osóbką...
- Nie przyzwyczajaj się - skwitowała krótko. "Jeszcze by tylko tego brakowało, bym musiała i jemu robić za niańkę." Miała smoczą miniaturkę i to wystarczyło. Swoją drogą, Izo dopiero teraz podleciał do maga tworzącego portal. Przez cały ten czas siedział niewzruszony na ramieniu pokusy, jak gdyby nic specjalnego się wokół nie działo. Przyglądała się jeszcze przez chwilę, jak to Upadły odprawiał nacierających idiotów na tamten świat. "W sumie to nie najgorzej walczy."
Chwilę później wzięła się i za swoją "część". Niektórzy, zwłaszcza najbogatsza część tego towarzystwa sięgnęła po rozum do głowy i dała nogę przez portal, który prowadził do tego pomieszczenia. Szkoda tylko, że nie wszyscy byli na tyle rozgarnięci, by postąpić tak samo. Najwidoczniej wcześniejsze zaklęcie nie było nadto dosadne. Wlała nieco magii do swojego ostrza i zaczęła swój taniec śmierci. Nie żeby i tą umiejętnością grzeszyła, chyba że w odpowiednim towarzystwie i chwili, ale z mieczem w ręce szło jej całkiem nieźle. Dowodem były trupy, których ciągle przybywało. Stalowe miecze, tarcze i zbroje nie stawiały żadnego oporu przed magicznym orężem piekielnej. Całość szła by całkiem nieźle, gdyby nie heroiczne, a raczej wybitnie idiotyczne zachowanie Eugony. Ratować dobrze opancerzoną osobę, w dodatku mogąc użyć zaklęć do skontrowania ataku. Po prostu najlepsza decyzja w życiu, zwłaszcza zablokowanie ciosu mieczem gołymi rękoma. Kobieta wykorzystała wężową istotę jako ścianę, "obracając się" po niej, by chwilę później przeszyć rycerza na wylot. Ten padł martwy chwilę później.
- Gratuluję braku umiejętności logicznego myślenia i masochizmu. A teraz jazda przez portal zanim wpadniesz na pomysł nadziania się któremuś na miecz. - Właśnie, portal, którego przygotowania zostały już ukończone, stał gotowy do użytku.
- Idziesz czy zostajesz? - Niemalże uprzejmie spytała anioła. - Masz pięć sekund na decyzję - dodała po chwili. Nie miała zamiaru zwlekać z zamknięciem go, bo jeszcze drugi z licytujących się prześlizgnie. Upadły przynajmniej walczył po "właściwej" stronie, zaś czarodziej przez cały ten czar, mówiąc wprost, opierniczał się. Przy okazji zaliczył bliski kontakt z szarżującym rycerzem, co było tylko i wyłącznie jego zmartwieniem. Ratować go nie zamierzała, nigdy nie wiadomo, co strzeliłoby mu do łba w kwestii węża.
Gdy tylko upewniła się, że jej zwierzaczek, mag oraz eugona przekroczyli portal, zrobiła to samo.

Ciąg dalszy: Rayla, Lullasy, Carnivean
Awatar użytkownika
Damriel
Błądzący na granicy światów
Posty: 20
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Damriel »

Ma za swoje. Kiedy niczym sztorm uderzył na nią uzbrojony rycerz, upadła nieszczęśnie na podłogę. Po takim przygnieceniu przez kilku kilogramowego gwardzista, nie powinna nawet myśleć o powstaniu. Szczególnie, że złamała przy tym nogę i ręke. Ona natomiast jakby nigdy nic odepchneła z siebie jego cielsko i z trudnem staneła na nogach. Nie obchodziło co stanię się z eugoną, tymczasem sama kieruje ciałem swego kochanka a on gnije w ponurej pustce. Jako iż nie chciała dłużej pozostawać w tym obślizłym miejscu, za pomocą magii otworzyła portal prowadzący w nieznane. Była dość słaba, by wyznaczyć jego trasę do określonego miejsca, jakim był Karnstein. Miała choć minimalną nadzieje na to, że będzie bliska zniszczeniu raz na zawsze Damriela.
Zablokowany

Wróć do „Równina Drivii”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 7 gości