Równina Drivii[Główny trakt] Podróż z ładunkiem

Wielka równina słynąca przede wszystkim z trzech jezior. Legenda głosi, że trzy siostry Cara, Sitrina i Doren - księżniczki Demary, córki króla Filipa miały zostać wydane za książąt Elisji, Fargoth i Serenai by utrzymać pokój pomiędzy krainami. Jednak żadna nie chciała zostać zmuszona do małżeństwa Księżniczki uciekły więc na północ kraju i nigdy już nie wróciły. Legenda głosi, że stały się one Nimfami i każda objęła panowanie nad jednym z jezior.
Awatar użytkownika
Lolarian
Szukający drogi
Posty: 38
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Pradawny
Profesje:

Post autor: Lolarian »

- Charmaine – powtórzył cicho. Rzeczywiście. Imię miała równie egzotyczne jak sama się wydawała.
- Cóż, trudno do końca nazwać mnie i Szayela rodzeństwem – odparł wpatrując się nieobecnym wzrokiem w taflę wody, pod którą miał ukryte dłonie – On ma tysiąc lat, a ja ledwo trzydzieści. W ogóle się nie znamy – Uśmiechnął się pod nosem – Jesteśmy jak ogień i woda…tak przynajmniej mówił mój ojciec, gdy jeszcze żył…
Zacisnął usta i spiął brwi. Gniew, smutek i żal mieszały się z konsternacją. Czy aby rzeczywiście Mateus był jego ojcem? Co prawda nigdy nie czuł się przez niego jakoś odtrącony, ale ta „klątwa” - brak daru magii nie dawała mu spokoju. Czy to był tylko przypadek? A może zaczynał już popadać w paranoję i doszukiwać się problemów tam, gdzie ich nie było?
- Wychowywałaś się w zamkniętej społeczności i nie żałujesz? – zapytał nie kryjąc zdumienia, samemu przypominając swoje własne wczesne lata dzieciństwa. Otoczony przez armię sług, zamknięty w czterech ścianach rodowej posiadłości. Też był odseparowany od zwykłych ludzi, co zmieniło się dopiero po wysłaniu go do szkoły wojskowej. Jednak mimo to nawet tam czuł się obco…jak wszędzie zresztą – Ja też, ale wiele bym oddał, by móc dorastać pośród zwykłych ludzi. Chodzić jak normalne dziecko do szkoły bez obstawy strażników – zaśmiał się – nawet się bić. Byłem dość wybuchowym dzieciakiem, przez co zawsze miałem ochotę do bójki. Nikt jednak nigdy nie chciał się ze mną bić. Nie przez to, że byłem silniejszy, nie, nawet silniejsze dzieciaki wolały potulnie przyjmować moje ciosy niż mi oddać. Wszystko przez to, że byłem synem Pelagiusów.
Przerwał, gdy kobieta wskazała mu rankę i zadała pytanie, czy jest widoczna.
- Jestem pewien, że Czarodziej ma coś, co natychmiast by usunęło rankę, a o zakażenie się nie martw – wskazał swoje ubrania, wśród których leżał pasek, a do niego przymocowany woreczek z ziołami – Przetrzyj zielonym liściem. Nie jest to poważna rana, więc nic ci się nie stanie.
- Nie, nie przeszkadzasz mi – odpowiedział zgodnie z prawdą – Sądzę, że nie mam się czego wstydzić, droga Pani – dodał z uśmiechem.
Awatar użytkownika
Veril
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 58
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Naturianin, Maie podmuchu
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Veril »

Veril był zatopiony w swoich przemyśleniach. Jak zwykle zresztą nieco go poniosło, gra bardzo odprężała i pozwalała zapomnieć o tym co się stało. Jakoś łatwiej się z tym wszystkim zmierzyć. Zamknął oczy i zagrał nieco głośniej. Nie wiedział, że zaraz coś mu przerwie w najmniej spodziewanym momencie.

Poderwał się na dźwięk słowa: "bandyta". - Co? Gdzie?! Jak?! - dogłębniejsza analiza sytuacji pozwoliła mu stwierdzić, że to tylko jeden ze strażników karawany kpi z niego w żywe oczy. Veril w odpowiedzi zmarszczył brwi. Jeszcze trochę i ulotni się stamtąd, był już lekko podburzony ilością podejrzanych osobników i szydzących z niego strażników. Ha! Sam się sobie dziwił, że jeszcze nie doprowadził do burdy, miałby zapewne spore szanse wygrać! Jedynym zagrożeniem był czarodziej, który - o zgrozo - zapraszał go teraz do siebie. Albo może by być bardziej precyzyjnym, żądał jego obecności u siebie. W normalnych warunkach takie zaproszenie oznaczało kłopoty, w dodatku poważne, ale chyba było coś silniejszego niż rozsądek... To znaczy ciekawość.
- Prowadź. - rzucił krótko starając się puścić mimo uszu cały jego wywód. W tym momencie Veril zastanawiał się nad zmianą wyglądu na jakiś groźniejszy. Parę kilo mięśni więcej, skórzane wdzianko, miecz... I od razu miałby większy respekt!
Podreptał do namiotu Metatrona za mężczyzną. Był zły, ale nie dawał tego po sobie poznać. Na twarzy miał wyraz skupienia, a w dłoni nadal trzymał flet, który aż prosił się by dokończyć piosenkę.
Skłonił się czarodziejowi starając się nie szukać z nim na siłę powodów do zwady. Ta drobna uprzejmość niewiele go kosztowała, a mogła oszczędzić dalszych nerwów.
- Wzywałeś, panie. - rzekł.
Awatar użytkownika
Metatron
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 88
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Pradawny - Czarodziej
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Metatron »

Metatron uśmiechnął się. Nawet serdecznie. Wbrew pozorom niewiele trzeba było aby go zadowolić. Kiwnął głową. Wiedział, że jego rozmowa to maie. Po pierwsze, aura. Należała do istoty natury, a mało było takich które przybierały taką postać. Po drugie, co w zasadzie samo by wystarczyło, jego rozmówca był istotą energetyczną, a to pradawny widział doskonale.
-Witaj. Jesteś maie, prawda? - Zapytał retorycznie. Nie chciał dalszych wątpliwości, nie chciał gry. Był naukowcem, dlań najlepiej wszystko powinno być jasno wystawione na stole jeśli nie chce kogoś się oszukać. Nie oszukiwało się istot bez powodu. Dobrego powodu.
-Lubię wasz lud.. - Przerwał. Znowu duszności dały o sobie znać. Oddychał kilka długich chwil starając się oswoić z nawrotem bólu w klatce piersiowej. - ..jesteście uczciwi i uzdolnieni. Tylko nie wiem... - ponownie jego twarz ściął grymas bólu. Zielarka już zapalona inhalujące kadziło. - ...czego możecie pragnąc gdybym chciał wasz pomocy.
Nie wspomniał o zatrudnieniu. Nawet jego świtę wiązał honor i przyjaźń, pieniądze były ale nigdy nie mogły gwarantować wierności. Temu nie ufał straży karawany, temu zawsze podróżował z trzema osobami swej świty, temu tak mało miał współpracowników. Zielarka pomogła mu nachylić głowę. Powoli wdychał siwy dym. W płucach ustępował ścisk.
-Nie wymagam niczego niestosownego – wolał zaznaczyć chociaż sposób w jaki to zrobił, ledwo mówiąc, gdy płuca dopiero odzyskiwały chwilo straconą sprawność, z grymasem bólu i zniekształconym głosem nie dodawał mu rezonu mocarnego pracodawcy.
Awatar użytkownika
Cecilia
Szukający Snów
Posty: 191
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek - Szpieg
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Cecilia »

-Czy tysiącletni mężczyzna nie powinien przypominać... Metatrona? - wzruszyła ramionami niepewna, czy pytanie jest na miejscu.
-Nie, nie żałuje. - potwierdziła kolejne słowa towarzysza dodatkowym kiwnięciem głowy. - W przeciwieństwie do Ciebie, bogatego, uroczego chłopca, którym zapewne byłeś, wychowywał mnie tuzin, może więcej dziwkarzy, naciągaczy i złodziei. - mówiła spokojnie, zerkając to na wodę, to na otaczające ich drzewa, zupełnie jakby podana właśnie informacja była naturalna, jakby co trzecie dziecko dorastało pośród pijaków, przestępców czy łotrów. - Miałam dużo luzu, jako jedyny maluch w grupie, w dodatku dziewczynka. A rówieśnicy... - zawiesiła dramatycznie głos. - ...cóż, zapewne obawiali się mojego "wujostwa". Może nie nauczono mnie manier, jednak znam wiele innych przydatnych umiejętności. - zerknęła na Lolariana unosząc brew, krótka pauza. Dziewczyna niechętnie podniosła się ruszając w stronę stosu ubrań.
-Przetrzeć liściem, tak? - przetrząsnęła kupkę w poszukiwaniu swojego celu, na prawo poleciały spodnie, na lewo koszula, wreszcie znalazła pas. Zajrzała do sakiewki. - Ja...-zanurzyła rękę w woreczku unosząc kilka zielonych listów w różnych kształtach. - ...doprawdy, nie jestem zielarką. - ostatecznie zdecydowała się wziąć całą sakwę, wróciła na swoje miejsce mocząc nogi w wodzie. - Lepiej ty to zrób. - mruknęła rzucając mu zapakowane ziółka. Sama założyła nogę na nogę, tak, aby blondyn miał lepszy dostęp do zadrapania.
-Niektórzy mają się czego wstydzić. - burknęła pod nosem, przypominając sobie pewnego wysoko postawionego urzędnika, który zwlekał z zapłatą haraczu Fargothańskim Widmom. Mężczyzna miał naprawdę "niewielki" problem.
Uśmiechnęła się zachęcająco w stronę rycerza.
-Do dzieła. - zamruczała uwodzicielsko.
Awatar użytkownika
Lolarian
Szukający drogi
Posty: 38
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Pradawny
Profesje:

Post autor: Lolarian »

Zaśmiał się słysząc uwagę kobiety odnośnie Szayela, jego wieku i tego, jak powinien wedle niej wyglądać. Szybko jednak stracił swój humor przypominając sobie widok pomieszczeń, w których Szayel przeprowadzał swoje nieludzkie eksperymenty na żywych, świadomych istotach. Szczególnie ludziach i dzieciach. Wysokie słoje, w których znajdowały się ludzkie organy…zdeformowane zwłoki. Krwawe glify i plugawe zaklęcia. Co było gorsze. Fakt, że zrobił to jego brat, czy też świadomość, że nie jedynym i na świecie wciąż było pełno takich jak on.
- Szayel to…wyjątek – zawahał się, przyjmując woreczek z ziołami i zerkając to na liść, to na drobne skaleczenie kobiety z niepewnością, czy powinien to zrobić. W końcu jednak odważył się i przyłożył listek do ranki, mówiąc cały czas – Dopuścił się takich rzeczy, że na samą myśl o nich można zostać przeklętym. Znalazł sposób na zapewnienie sobie nieśmiertelności… - Uśmiechnął się blado jakby na pocieszenie samego siebie - Oczywiście nie kompletnej, ale czas przestał mieć dla niego znaczenie. Stał się wiecznie młody.
Wbił puste spojrzenie w listek.
- Czas…nie potrafię sobie nawet wyobrazić żyć tak długo. Lata zamienione na wieki, a wieki na tysiąclecia. Jaki jest sens w nieśmiertelności? Życie jest warte przeżycia, bo nigdy się już nie powtórzy. Żyć by żyć? – potrząsł głową – To musi być bardzo smutne patrzeć jak wszystkie bliskie ci osoby umierają, a ich groby murszeją i nikną pod piaskami czasu. Tyle cierpienia – Przetarł ranę ponownie, ale tym razem delikatniej, jakby nieświadomie, kierowany emocjami – Może się w tym wszystkim po prostu zagubił? – szepnął, ale bardziej do siebie niż kobiety.
Skończył, unosząc głowę i spoglądając uważnie na twarz kobiety.
- Zapewniam cię, że nie byłem taki uroczy, za jakiego mnie uważasz.
I nie jestem, ani nigdy nie będę – dodał w myślach.
Dalsze słowa nieco go zbiły z tropu. Wychowana przez dziwkarzy?
- Straciłaś rodziców, że musiały cię wychowywać takie paskudne typy? – zapytał ze współczuciem – Musiało ci być ciężko oraz twojej siostrze. Ten złodziejaszek powinien zapłacić za cierpienie, którego doznałaś z jego powodu.
Awatar użytkownika
Veril
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 58
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Naturianin, Maie podmuchu
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Veril »

Verila przeszedł dreszcz. Domyślał się, że czarodziej może coś podejrzewać, ale nie sądził, że to wyjdzie poza podejrzenia. A teraz proszę! Ten schorowany mężczyzna zdarł mu z twarzy maskę i rzucił pod stopy, jednocześnie grzecznie zapewniając, że nie zamierza jej deptać. Ha! I tak był już zdemaskowany. Sam się niczym nie zdradził, a przynajmniej nie przed Metatronem. Charmaine wiedziała zbyt mało by zdać tak szczegółowy raport magowi, zresztą chyba go nawet nie znosiła. Zmrużył oczy zrezygnowany.
- Przez grzeczność nie zaprzeczę... Widać nie doceniłem cię panie. - odparł z niechęcią. Nie chciał mówić niczego co mogłoby wpłynąć na starca negatywnie, to znaczy zdenerwować go. Maie widział, że jego rozmówca już ma problemy z oddychaniem, nie chciał pogarszać jego stanu.
- Tak, jestem tym za kogo mnie uważasz, choć przez cały dzień uparcie starałem się to ukryć... Nie każdy czarodziej traktuje nas jako inteligentne istoty. Dla sporej części jesteśmy tylko królikami doświadczalnymi. Dlatego ja staram się nie afiszować swoją przynależnością. - mówił spokojnie chociaż dało się w jego głosie wyczuć nutkę zrezygnowania. Był zły na siebie, był zły, że tak łatwo dał się podejść. Gdy czarodziej odkrył kim jest naprawdę, poczuł się obdarty ze wszystkiego. Chował się za ludzką powłoką przed wszystkim co niebezpieczne. Teraz mu to odebrano. W dodatku ta propozycja... Sam nie wiedział co o tym myśleć.

Skorzystał z faktu, że czarodziej odpoczywa i kontynuował dalej. Starał się odpowiadać wyczerpująco i w miarę na temat, wszystko po to by Metatron nie przemęczał się dodatkowymi pytaniami.
- Czego możemy chcieć... Ciężko powiedzieć, nie potrzebujemy wiele... - celowo nie wspomniał tu o pieniądzach, domyślił się, że to może urazić jego rozmówcę. - Może najpierw nakreślisz panie jaki wymiar ma mieć ta wspomniana pomoc? Jeśli jest to coś drobnego to nie będę cię naciągał na koszta.
Nadal był w szoku, ale po raz kolejny ciekawość zwyciężyła. Nie chciał póki co rozmawiać o zapłacie, w sumie była jedna rzecz, której pragnął, ale wolał to zostawić na potem.
Awatar użytkownika
Metatron
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 88
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Pradawny - Czarodziej
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Metatron »

Metatron przysłuchiwał się słowom maie. Właśnie, przesłuchiwał. Oczy zamknął, ciało całkowicie rozluźnił. Podczas całej odpowiedzi Verila mogło wydawać się, że czarodziej pod wpływem naparu usnął. Oddychał płytko i miarowo. Tymczasem Zohara uśmiechnęła się sympatyczne do naturianina, mrugnęła okiem.
-Praca na odległość. Przedstawicielstwo. Reprezentacja. - Mówił krótko, treściwie jakby oszczędzając się. - Nigdy: morderstwo, kradzież. Czasem: podsłuch. Zwykle – cisza. Chyba przerwał z przyczajenia. - Reprezentowanie. Nie wszędzie chodzić... Lubię.
Oddech przyśpieszył, łapał dech jak ryba coraz szybciej i szybciej, niemal było słychać kryształ szorujący o żebra podczas rozrostu, trący o nie, wyginający. Pradawny jęknął. Pobladł... Potem dopiero potem oddech się wyrównał, czadziej... Oddychał swobodnie.
-Wybacz niedyspozycje. - Stwierdził już żwawiej. - Możesz podać ogólną cenę. Potem... Możemy dalej rozmawiać.
Awatar użytkownika
Cecilia
Szukający Snów
Posty: 191
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek - Szpieg
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Cecilia »

Kurtyzana słuchała z uwagą wyznań chłopaka, czując się coraz gorzej i gorzej. On naprawdę był szczery, czysty, pewny tego co jest dobre, a co złe. Możliwym było, iż blondyn widział życie w czarno-białych kolorach. Z pewnością nie zasługiwał na kłamstwa. Być może nigdy jej nie wybaczy, tych nagięć prawdy, których się dopuściła.
-Wieczna młodość...sama nie wiem. - westchnęła dziewczyna z lekkim smutkiem, obserwując poczynania przy swojej nodze. Zasyczała delikatnie, czując szczypanie po zetknięciu skóry z rośliną. - Nieśmiertelność byłaby jednak nudna. W życiu cudowna jest niepowtarzalność chwil. - uśmiechnęła się gorzko. - Nikt nie jest zły do szpiku kości. - mężczyzna uniósł głowę spoglądając na twarz Cecilii. Białowłosa wpatrywała się w jego złote oczy. Jej usta drżały, to spojrzenie niemal ją przerażało. Pełne dobra, niewinności, chęci pomocy, ale także zagubienia i smutku. Ręka dziewczyny popłynęła do jego włosów delikatnie je przeczesując. Kobieta szybko jednak odwróciła wzrok, układając dłoń na ziemi.
Nawet nie wiesz, jak uroczy jesteś.
Po prostu nie była w stanie mu tego zrobić. Nie mogła zdeprawować, omamić chłopca o tak cudownym spojrzeniu. Miała tylko nadzieję, że gdy prawda wyjdzie na jaw, nie przyjmie jej zbyt...dosłownie. Zrozumie. Z drugiej strony, rzeczywistość mogła pozostać taka jaką jest do końca ich znajomości.
-Ja...moi rodzice żyją. - zamrugała szybko oczyma. - Nie zrozumiałeś mnie. Jestem córką najemnika i złodziejki, czy to czyni ze mnie kogoś złego? Istotę niższego poziomu?
Kolejną wzmiankę - tym razem o Verilu puściła mimo uszu, udając zainteresowanie zadrapaniem.
-Chyba już wystarczy. - odsunęła się nieznacznie, marszcząc brwi. - Kiedy Ty miałeś wszystko na zawołanie, inni... - zastanawiała się, jak najlepiej wyłożyć kompanowi sprawę. Nie, najlepiej wcale jej nie wykładać. Rozluźniła mięśnie twarzy, uśmiechając się uwodzicielsko, z nutką fałszu. - Nie zastanawiaj się nade mną zbytnio. Jestem dużą dziewczynką i potrafię o siebie zadbać, a Ty chyba masz już nadmiar zmartwień. - odepchnęła się gwałtownie od ziemi, wstała i zataczając się podeszła do porozrzucanych ubrań. Poczęła zakładać na nogi buty, delikatnie wsuwając botki na stopy.
-Masz właściwie jakiś cel? Mógłbyś podróżować ze mną do Efne lub Meot. Chyba ,że boisz się towarzystwa osoby z takich kręgów .Łatwo jest oceniać ludzi, czyż nie? - prychnęła jak dzika kotka.
Awatar użytkownika
Veril
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 58
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Naturianin, Maie podmuchu
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Veril »

Nie mógł odmówić czarodziejowi przemyślności. Faktycznie niejeden chciałby mieć na swoich usługach kogoś takiego jak on. Nie miał państwa, a więc nie posiadał poglądów, nie był człowiekiem i był wolny od większości ludzkich ograniczeń. W dodatku zdolność przemiany mogła się okazać co najmniej przydatna. Był wymarzonym szpiegiem, w dodatku potrafił szybko i cicho podróżować. Przez chwilę aż go to zabolało. Czuł, że Metatron chce go sobie użyć, wykorzystać z uwagi na jego zdolności. W sumie niewątpliwym plusem było to, że w ogóle dawał jakiś wybór Verilowi, a przynajmniej takie stwarzał pozory. Maie widząc służącą patrzącą na niego ciepło zakłopotał się jeszcze bardziej. Wiedział, że jest właśnie o krok od podjęcia istotnej decyzji. Próbował stać prosto, ale nagle obecność wszystkich tych osób naokoło stałą się dla niego bardzo krępująca. W jego głowie na moment pojawiła się krótka myśl by w tym momencie przemienić się i dać drapaka najdalej jak się da. Właśnie wtedy przypomniał sobie o czym myślał przy ognisku. Denerwowało go to, że na nic nie miał wpływu, żył już tyle lat, a nadal niczego nie osiągnął.
Przypomniał sobie postać Szayela. Dumny i potężny mag sprawiał wrażenie niepokonanego. Zdobył moc, a przecież krzywdził nią innych, nie o to chyba chodziło w tym wszystkim, prawda? Cel nie uświęca środków, a pyrrusowe zwycięstwo, to żadne zwycięstwo. Niemniej było to niepokojące. Tacy ludzie faktycznie chodzą po ziemi. Myśl, a może Metatron chce powstrzymać jakoś złego maga?

Veril zacisnął zęby jakby coś go zabolało. Cecilia, Lolarian, Metatron... Wszyscy mieli cel, wszyscy oprócz tego nędznego grajka, który zawsze wykręcał się tym, że sprawy ludzi go nie dotyczą. Miał przeczucie, że chyba odnalazł swój cel, albo chociaż drogę do niego.
- Dobrze... Normalnie nie wtrącam się w sprawy ludzi, ale na tę propozycję mogę przystać. - powiedział wciąż nie do końca pewien czy chce swój los związać z losem czarodzieja. - Co do ceny... Pieniądze na niewiele mi się zdadzą, ale... Tak, powiedzmy, że to na razie wystarczy.
Ugryzł się w język zanim powiedział, że chce czegoś jeszcze. Pieniądze też mogą mu się przydać, choć totalnie nie znał ich wartości, ale jakoś mniej głupio było mu prosić o nie niż o nauczenie jak zostać magiem. Aż zrobiło mu się głupio na samą myśl. Wszak te wszystkie zaklęcia rzucane przez czarodziejów były widowiskowe i bardzo potężne. Jego sztuczki nijak się miało do magii używanej przez pradawnych.
Nadal czuł się nieswojo z myślą, że będzie dla kogoś pracował, ale może to właśnie było wyjście? Zaangażować się. Miał nadzieję, że Metatron wymyśli dla niego jakieś zadanie, które pozwoli mu się wykazać. Tymczasem czekał cierpliwie aż mag opanuje do końca oddech.
Awatar użytkownika
Metatron
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 88
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Pradawny - Czarodziej
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Metatron »

Czarodziej mógł stwierdzić teraz z całą stanowczością, iż nie mylił się co do Verila. W duchu się uśmiechnął, próbował na twarzy lecz nie wyszło. Miast tego jego oblicze niespodziewanie przybrało surowy wyraz. Trwało to kilka dobrych chwil nim twarz Metatrona wyraziła do dawnego, beznamiętnego stanu. Tymczasem do namiotu weszło dwóch braci, tragarzy lektyki. Mieli ze sobą gorący, parujący smakowicie garnek wypełniony jakąś odmianą gulaszu. Postawili go przed zielarką, a ta ruszyła szukać w kufrze przy lektyce talerzy.
-Zjesz z nami? - zaproponował pradawny samemu łykając ślinę. Doskonale wiedział że maie nie musi. Nie znaczyło to oczywiście, iż sprawiałoby mu to jakiejkolwiek przyjemności. Szukanie talerzy przeciągało się. Nurkująca w kufrze zielarka, lekko przytłumionym głosem przez skrzynie mówiła.
-Dobrze ci będzie z nami. Pan Metatron to wynalazca... Gdzieś wy się... - i ponownie głos uwięzi w stertach przerwanych przedmiotów. Dwaj wojownicy, tagarze czy jakikolwiek ich można było nazwać przyglądali się kompletnie bez emocji maie. Zajęli swoje miejsce z boku i zaczęli odpinać pancerze.
-W rzeczy samej. Może słyszałeś o mich dokonaniach. - Mały sukces wypowiedzenia całego zdania nawet ucieszył pradawnego. - Opowiesz coś o sobie?
Awatar użytkownika
Veril
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 58
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Naturianin, Maie podmuchu
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Veril »

Veril poczuł się nieco rozluźniony. Wydawało mu się nawet, że starzec próbuje się uśmiechnąć co dodatkowo podniosło Maie na duchu. Wyglądało na to, że zrobił na czarodzieju dobre wrażenie, zniknęło nawet poczucie niebezpieczeństwa spowodowane początkowo nagłą demaskacją. Westchnął uśmiechając się szczerze. Myśl o tym, że znalazł dla odmiany przychylnych sobie ludzi podziałała na niego uspokajająco. Kto wie, może to była jednak dobra decyzja? W nagłym przypływie ufności powiedział:
- Bardzo chętnie. - odparł na pierwsze pytanie.

Verilowi było nieco niezręcznie mówić dalej. nie chciał wyjść na nietaktownego choć już sama życzliwość zielarki wprawiła go w zakłopotanie. Skurczył się nieco czerwieniąc na policzkach. Faktycznie, obiło mu się o uszy nazwisko Metatrona. Zdecydowanie był kimś sławnym, ale Eletainen nie wiedział wiele na jego temat. Dla zachowani pozorów zdecydował się nieco skłamać.
- Słyszałem, że jesteś panie zasłużonym magiem i widzę, że pogłoski były prawdziwe. Po raz pierwszy zostałem zdemaskowany. - uśmiechnął się cierpko ze swojej własnej porażki. - Co się zaś tyczy mnie to nie robiłem wiele ciekawego, sporo podróżowałem i znam się co nieco na magii, ale to w większości nic takiego... Przez większość mojego życia próbowałem uczyć się magii życia by pomagać ludziom, ale... Ekhm, nie bardzo wyszło. dlatego też zaproponowałem ci panie moją pomoc. Jesteś pewien, że nie mogę ci choć trochę ulżyć?
W ostatnim pytaniu dało się wyczuć prawdziwą troskę. Nie, to nie była litość. Wiedział, że obraził by czarodzieja gdyby okazał litość, ale może dałby radę choć trochę ulżyć jego cierpieniom.
Awatar użytkownika
Metatron
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 88
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Pradawny - Czarodziej
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Metatron »

Jedli. Każdy na swój sposób. Dwaj rośli wojownicy w milczeniu trochę na uboczu. Nawet cwańszy z braci nie należał do gaduł. Zielarka zapewne posilałaby się żwawiej gdyby nie musiała karmić Metatrona, a dodatkowo ścierać resztki jedzenia brody.
-Mówiłem już ci głupcze, to niewykonalne. - Uciął cierpko, nad wyraz ostro. Nie lubił się powtarzać. Może kiedy indziej nie miałby nic przeciwko. Kiedy indziej leżało kiedyś, kiedy mówił więcej i lżej. Przeżuł kawałek mięska.
-Szanuje uzdrowicieli, łamaczy klątw i tym podobnych... Ale kto nie idzie na przód, ten się cofa. Tak się składa, że wy tylko bronicie, tak czy inaczej. - Czknął. Łzy stanęly mu w oczach, chyba kryształy oderwały się z płuc i wbiły w gardło. Zapobiegliwa opiekunka natychmiast go napoiła.
-Ja widzę nadzieje świata w wynalazku, magnum opus który zmieni oblicze świata. Wyobraź pan sobie... - przerwał, nie z bólu, a z łyżki z jedzeniem. Oczami dał znać opiekunce aby też się chwilę powieliła póki on będzie mówić. -...magię powszechną. Magiczne sady, kliniki. Wszystko nie wymagające magów, nie wymagające... Pieniędzy. -Westchnął. Zjadł jeszcze trochę, a nastąpcie kał znać, że więcej nie chce. Przez dzisiejszy upał, który na szczęście już minął, jeść kompletnie się mu nie chciało. Westchnął.
-To co mam w ciele to właśnie owo magnum opus plus wypadek.
Awatar użytkownika
Veril
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 58
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Naturianin, Maie podmuchu
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Veril »

Veril skrzywił się słysząc ostrą ripostę starca. Mimo swojego wieku i stanu zdrowia wciąż był wybuchowy i niewątpliwie budził respekt. Maie wiedział, że nie powinien poruszać tego tematu i zapewne już nigdy więcej tego nie zrobi chyba, że znajdzie jakieś rozwiązanie. W milczeniu przyjął to co opowiadał Metatron. Zdziwiła go wylewność pradawnego i pasja z jaką to mówił. Z pewnością był czarodziejem niebywałego talentu i silnego charakteru. Słowem, człowiek sukcesu. Ale coś w jego słowach było niepokojącego, dzieło życia? Nie możliwe...

A jednak coś w tym było. Magia, która doprowadziła do tego stanu pradawnego musiała być niezwykle potężna, ale czy potrafiła również zrobić to wszystko o czym mówił Metatron? Powszechna magia... Wszędzie tam gdzie jest potrzebna, dla każdego, za darmo... Veril podróżował po świecie i nie jedno widział. Faktycznie było co naprawiać. Ludzie często umierali na jego oczach. Z głodu, z powodu ran, z wycieńczenia... Czy był jedynym stworzeniem, które przejmowało się ich losem? No, jeszcze oprócz Metatrona. Czyż to nie jest domeną aniołów nieść pomoc ludziom? Hah! Niebo, Piekło, Natura... Wszyscy mają gdzieś los ludzi. Są tylko kolejnym gatunkiem walczącym o przetrwanie. Zresztą nie tylko oni. Również elfy, krasnale i inne fizyczne byty. Maie nie należeli do tego świata. Chyba żaden z nich nie wiedział tak naprawdę po co zostają powołani do życia.
- Rozumiem. - powiedział zniżając głowę. Nadal było mu przykro z powodu stanu zdrowia swojego nowego pracodawcy. - Już nie poruszę tego tematu. Tak w ogóle... Nie jestem chyba pierwszym Maie jakiego spotykasz, prawda panie?
Zapytał po czym wziął do ust trochę strawy. Robił to troszkę nieumiejętnie wyraźnie pokazując, że faktycznie nie ma wprawy w... jedzeniu. Służba Metatrona chyba tylko ze względu na przyzwoitość powstrzymywała się od śmiechu. Niemniej jedzenie smakowało... Chyba dobrze. Nie wiedział jakie są standardy jeżeli chodzi o to coś co miał na talerzu, a czego nie potrafił nazwać.
Awatar użytkownika
Metatron
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 88
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Pradawny - Czarodziej
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Metatron »

-Tylko z jednym z waszego ludu miałem dłuższą przyjemność. - Zjadł zawartość ostatniej łyżki, już trochę na siłę. Tymczasem świta Metatrona trochę się obruszyła. Chyba przytej okazji uznali, że im również wypada się przywitać. Honory czyniła zielarka
-Jestem Zohara, a te dwa mruki w koncie to Douma i Harriet, dźwigają lektyk, no i... Ten...
-Wojownicy. Jestem Douma. - Poprawił ją z uśmiechem brat o złotych zębach.
-Więc moją świtę pan już zna. - Stwierdził fakty pradawny. - Zdążyłem się już przekonać do twego ludu, żeście solidni i sumienni. Powiesz... Słyszałeś kiedyś o czarnoksiężniku maie – rześkie, wieczorne powietrze widać dobrze robiło Metatronowi. - Albo abyście mordowali ludzi nękających święte miejsca? - Zamknął oczy. Milczał kilka chwil – Według mnie to wasza cecha rasowa. Poczciwość. Albo zło dobrze się maskuje – spróbował się uśmiechnąć ale zamiast tego dopadł go straszny napad kaszlu, który nie skończył się szybko. Trwał długo, nieprzyjemnie wyciskając łzy z oczu czarodzieja, szarpiąc ciałem, sprawiać ból. Ciągle i ciągle...
Awatar użytkownika
Veril
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 58
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Naturianin, Maie podmuchu
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Veril »

Czarnoksiężnik maie... To zabrzmiało co najmniej głupio. Chociaż Veril nie mógł powiedzieć, że sam nie chciałby być czarodziejem. Ale faktycznie, coś było w tym co mówił Metatron. Maie nie wszczynali wojen, nie mieli obowiązku bronienia czegokolwiek. Nie mieli wiary, którą można by obrazić, ani celu dla którego mieliby żyć. Byli ewenementem na tle ras.

Pokiwał głową, ciężko mu będzie zapamiętać te wszystkie imiona, ale spróbuje. Niemniej cała świta czarodzieja zrobiła na nim bardzo pozytywne wrażenie.
- Miło mi poznać. - powiedział jeszcze przed napadem kaszlu czarodzieja. Gdy temu zrobiło się nieco lepiej odezwał się ponownie:
- W sumie też nie słyszałem by maie czyniły kiedykolwiek coś złego... Z drugiej strony jest nas naprawdę mało. Podczas swoich podróży nie spotkałem ani jednego, a podróżuję już naprawdę sporo czasu. Choć możliwe, że coś przeoczyłem. Potrafimy się dość dobrze maskować, a żadnemu z nas nie zależy na rozgłosie.
Awatar użytkownika
Lolarian
Szukający drogi
Posty: 38
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Pradawny
Profesje:

Post autor: Lolarian »

Po plecach przeszły go przyjemne dreszcze, gdy kobieta przeczesała mu włosy swoją dłonią.
- Nie chciałem cię urazić – odparł pośpiesznie jakby na usprawiedliwienie – Po prostu… - zamilkł, spuszczając głowę u uciekając wzrokiem w bok jak spłoszone zwierzę.
Nie patrzył na nią jak na kogoś gorszego, ale wyznanie, że jej matka była złodziejką, a ociec najemnikiem…to go zaskoczyło. Chociaż bardziej niż to swoboda, z jaką to powiedziała. Czy nie było w tym nic złego? Zabijać i okradać dla pieniędzy? Oczywiście, to było złe. To prawda, że wielu ma trudne życie, lecz nie ważne jak trudne ono jest, nigdy nie powinno uciekać się do zbrodni. Zbrodnia jest zbrodnią – bez względu na okoliczności. Przyzwolenie na kradzież i zabójstwo było sprzeczne ze wszystkimi regułami i kodeksem rycerskim.
Przyglądał się jak odchodzi i zakłada buty.
- Nie chciałabyś tego zmienić? – spytał nieco niepewny jak to dobierze – Znaczy chodzi mi o życie. Być córką złodziejki i najemnika…wiem, że nie jesteś taką osobą, ale nie powinno się usprawiedliwiać występku, prawda? – W jego głosie zabrzmiała nutka pasji i zapału kogoś, kto głęboko wierzy w swoje słowa – Postaw się na miejscu ofiar twoich rodziców. Nie uważam cię za gorszą, gdyż to nie są twoje błędy, a błędy twoich rodziców. Wiem, że ich kochasz, ale miłość nie może przysłaniać powinności.
Na pytanie odnośnie podróży zawahał się. Nie miał po co iść do Kryształowego Miasta. Wrócić do domu zaś nie miał zaś ochoty. I tak by im wszystkim wadził. Czarodzieje będą załatwiać swoje sprawy i spierać się o kontrolę nad rodem, a on…on będzie tylko stał z boku.
- W sumie – zaczął z przerwami – Nie mam nic przeciwko. Ale co z tym Czarodziejem? Mielibyśmy go tak po prostu opuścić?
Zablokowany

Wróć do „Równina Drivii”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości