Równina Drivii[Kal Idrion] Duchy przeszłości

Wielka równina słynąca przede wszystkim z trzech jezior. Legenda głosi, że trzy siostry Cara, Sitrina i Doren - księżniczki Demary, córki króla Filipa miały zostać wydane za książąt Elisji, Fargoth i Serenai by utrzymać pokój pomiędzy krainami. Jednak żadna nie chciała zostać zmuszona do małżeństwa Księżniczki uciekły więc na północ kraju i nigdy już nie wróciły. Legenda głosi, że stały się one Nimfami i każda objęła panowanie nad jednym z jezior.
Awatar użytkownika
Galanoth
Zsyłający Sny
Posty: 328
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Lodowy Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Galanoth »

Zanurzał się w jej łonie aż do samego końca. Unosił biodra wysoko w górę, lecz posuwał się nimi w przód i w tył. Lewą zgiętą nogę Galanoth podparł udo Aphrael, teraz kochanie jej stało się o wiele łatwiejsze, więc przyjemniejsze i mocniejsze w swych doznaniach. Twarze kochanków zamieniały się bowiem w wyraźne słowa miłości. Ich czułe spojrzenia, westchnienia i rozmarzony wzrok błądził po nagich ciałach. Tańczyli znów razem, połączeni ze sobą czymś więcej, niż tylko fizyczną więzią. Cielesna forma stosunku już dawno przestała być tylko seksem. Przed nimi otwierała się nowa możliwość: doznawania duchowego uwolnienia, wzmacniania miłości, serca, zaufania i uczucia, jakie obudziło się w bohaterach tuż po zakończonej bitwie.
To było bowiem jak iskierka, która zapaliła cały las. Drobny ślad ognia, najmniejszy ułamek ognistego żywiołu, stał przyczyną bycia tutaj, właśnie teraz. Ich zbliżenie nie stało się nad jeziorem Doren... gdzie czerwona tafla umilała im spacer po brzegu i wspólny posiłek pod rozgwieżdżonym niebem... Ich pierwsze zbliżenie nie odbyło się w Meot po owocnej walce z Drakoliszem-Nekromantą. Namiętna miłość przezeń uprawiana stała się właśnie pod Kal Idrion. Twierdza pełna śmierci, która zamienia się w życie, na zawsze zapisze się w pamięci Galanotha. Jej symbolika, przemiana z czegoś złego w dobro, od dziś przemawiać będzie do rycerza pod względem osobistym. Za każdym razem, kiedy tylko przypomni sobie jej nazwę, uświadomi sobie, że własnie tam, nigdzie indziej, serce Aphrael stopniało. Nareszcie stała się skora do kochania... odkryła, że Thelas kocha ją nad własne życie. Obietnica, którą jej złożył wiele tygodni temu, była preludium do dalszych romansów... Tylko z nią. Galanoth obiecał jej wierność.
Unosił się wraz z Czarodziejką. Zatapiając męskość w jej ciepłym, wilgotnym owocu, nie przypuszczał, że tak subtelny i delikatny kontakt wzbudzi w nim pożądanie. Elf złapał Aphrael za włosy, delikatnie pociągnął w dół, aby móc drapieżnie całować namiętne wargi Aphrael i jej boską smukłą szyję. Dłonią masował jej piersi, naciskał. Jędrny biust pełen werwy w swej świeżości i smaku chował się tuż pod ramionami mężczyzny oraz dłońmi.
Obydwoje milczeli przez cały czas. Ich Ars Armandi, doświadczające czegoś zgoła innego niż w nocy, szczytowało. Rajki koniec, finisz połączony z najmocniejszym pocałunkiem, zatrzymał w powietrzu nogi kochanków. Obrońca wlał swe dziedzictwo w łono Aphrael, uśmiechając się szczęśliwie. Nie wyjmował jednak członka. Poruszał nim powoli, kończąc przyjemność.
- Mógłbym robić to z tobą przez całe życie... - wyszeptał, wcale nie kłamiąc - Gdyby tylko Alarania była zupełnie inna... Stalibyśmy się bóstwami wiecznie ze sobą spleceni... podtrzymujący nagie ciała na łożu stworzonym z gwiazd.
Głęboko nad czymś myślał. Kosmyki włosów Galanotha opadały w dół, łaskotały figlarne piersi kobiety oddychające regularnie ciepłym od ruchu powietrzem.
- Musimy już wyruszać, kochanie. Kiedy zbudzą się obozowicze, wtedy nie dadzą nam spokoju.
Awatar użytkownika
Aphrael
Szukający Snów
Posty: 183
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Aphrael »

        Wszystko odbywało się w milczeniu, w magicznej wręcz ciszy. Nie było tu miejsca na gwałtowność, wszystkie ich ruchy były niezwykle delikatne, ale nie mniej przyjemne. Dla Aphrael rozkosz była jeszcze większa, choć on o tym nie wiedział. W pewnym momencie, nie wiedziała w którym, użyła magii emocji i doświadczyła wszystkich jego uczuć. Poczuła ogrom jego miłości i przywiązania oraz to, jak bardzo jest szczęśliwy. Jej działania były zbyt dyskretne, by mógł sobie zdawać z nich sprawy. Nie wiedział, że odczuwała to samo, co on. To było niesamowite - jeszcze nigdy nie dzieliła emocji kogoś tak przepełnionego ciepłymi uczuciami. To było wyjątkowe, niezapomniane doznanie, które jedynie potęgowało fizyczną rozkosz, którą jej dawał i piękno owej chwili
        Zamruczała w odpowiedzi na jego cichy szept.
- Gdyby tak chwila mogła trwać wiecznie... - odparła równie cicho rozmarzonym głosem. Westchnęła.
- Masz rację - powiedziała. Jednak... jakoś trudno jej było się podnieść, przerwać to, co przeżywali. To było zbyt piękne. Uznała, że to on musi to zrobić. Czekała ich podróż, musieli dotrzeć do Zakonu Runicznego Przymierza na czas. Wędrówka na pewno nie będzie ciężka - nie w takim towarzystwie. Aphrael uśmiechnęła się na myśl o tym, że będzie towarzyszyć Galanothowi w tej wielodniowej wyprawie.
"Piękne rzeczy wypracować można dzięki długiej i uciążliwej nauce, złe natomiast owocują same bez trudu." Demokryt z Abdery
Awatar użytkownika
Galanoth
Zsyłający Sny
Posty: 328
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Lodowy Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Galanoth »

Uśmiechnęła się błogo. To był dla Galanotha znak, że naprawdę jest szczęśliwa. Przy nim. Elf spróbował uśmiechnąć się tak samo jak ona, lecz nic z tego - mimiki Aphrael nie udało się powtórzyć, zwłaszcza, kiedy ta przeżywała coś więcej, niż tylko miłość. Mnożyła emocje, a to wymaga naprawdę pojętnego umysłu zdolnego wytrzymać ogromny nacisk magicznej energii. Galanoth nie zna się dokładnie na wykonywaniu czarów, lecz z własnego doświadczenia i autopsji poznał i tak zaskakująco wiele jak na zwykłego Rycerza o czystym sercu i umyśle. Ach, gdyby tylko wiedział z czego korzystała jego kochanka... Gdyby tylko mógł dowiedzieć się, że cały swój piękny uśmiech spełnienia miłości zabrała z jego własnych emocji i uczuć, które buzując w środku Elfa, próbowały wyjść na zewnątrz. Aphrael umożliwiła im ucieczkę. Zabrała je. Zaopiekowała się nimi. Takie myśli zadowoliły Thelasa.
Powoli zsunął się z łóżka. Ruchem pełnym gracji i łabędziego wdzięku uderzył pośladkami o drewnianą podłogę. Srebrno-platynowe włosy przypominały taflę wzburzonej wody; nieułożone mogły wzbudzać albo większą agresję i pożądanie, albo znudzenie i lekkie zakłopotanie. Galanoth nigdy nie wyglądał jak niedospana ofiara grupowego gwałtu, lecz wraz z minioną nocą wiele się zmieniło. Zmienił się jego status cywilny, zmienił się jego pogląd na niektóre sprawy... zmieniła się przede wszystkim Aphrael. Zmiany te uczcili razem i wydaje się, że nie raz powtórzą to dość często i w wielu rejonach Alaranii. W wielu pozycjach i na wielu płaszczyznach. Sprawa jest jeszcze do omówienia, o czym Galanoth informować nie chciał. Zawsze polegał na kobiecej intuicji; dzięki niej wie jaki krawat będzie pasować do łososiowej koszuli z seledynowymi wzorkami o ciemniejszej barwie lub jakie uczucie drażni psa: czy jest zawstydzony, a może rumieni się? Dziwne, ale kobiety potrafiły takie rzeczy wyczuwać lepiej od facetów. Niektórzy naukowcy nazywają to "różnicą rozwoju płci".
Czyżby taka była cena za posiadanie męskości?
Obrońca uciśnionych nie ukrywał jej przed rozbieganymi oczyma Czarodziejki. Zbierając po pokoju wszystkie porozrzucane ubrania, w tym także bieliznę Pradawnej, paradował nago wcale się nie wstydząc. Jeśli są już razem, jeżeli przeżywali coś wulgarnie namiętnego, to powinni przyzwyczaić się do takich widoków. Zwłaszcza, że również Aphrael nie uchylała ni rąbka intymnej tajemnicy. Widok ten spodobał się Galanothowi. I spojrzał on na łono i uznał, że jest ono dobre.
- Może i mam... ale to nie decyduje o tym, byś leżała tak beze mnie i oczekiwała, że wrócę cię ponownie zdominować. - przyznał jakże słodko, podając Aphrael stertę ubrań definitywnie należących do niej - Ubierzmy się i odjedźmy, zanim jeszcze imprezowicze wpadną na pomysł wypicia za nasze zdrowie. - przestrzegł, siadając na krańcu łóżka i zaczynając powolną walkę z kolejnymi częściami zbroi. Lekko się pochylając prezentował przed Aphrael plecy i tatuaż w runicznym języku. Od razu odczytała wyraz jako jego nazwisko.
Awatar użytkownika
Aphrael
Szukający Snów
Posty: 183
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Aphrael »

        Spojrzała na położone obok ubrania. Do niczego się nie nadawały, ubrudzone czy podarte. Pod jej groźnym spojrzeniem od razu obróciły się w Pustkę. Ziewnęła. Zwlokła się z wygodnego łóżka. Szybko zlokalizowała balię wciśniętą w kąt. Przeszła leniwym krokiem przez pokój i położyła ją na ziemi, znajdując przy okazji czysty ręcznik. Wpatrzyła się w balię i ta posłusznie wypełniła się parującą wodą. Czarodziejka szybko się umyła, co dało jej niesamowite poczucie świeżości. Wytarła się do sucha, zawinęła mokre włosy w ręcznik. Odkładając balię na jej miejsce i rozglądając się po pokoju wyczarowała sobie nowe ubranie, skórzany uniform o śnieżnobiałym kolorze. Był wyjątkowo obcisły, jak druga skóra, jednak w pewien sposób nadawał jej groźniejszy wygląd. W kącie pokoju znalazła swoje torby, które ktoś musiał przynieść od koni poprzedniego dnia. Wybrała tę właściwą i wygrzebała z niej szczotkę. Odrzuciła na bok ręcznik i zaczęła szczotkować, nagle suche, włosy. Wciągnęła brązowy pas, przytwierdzając doń miecz i dwa sztylety i uzupełniając różnorakie proszki w małych kieszonkach. Kiedy skończyła, zebrała wszystkie swoje rzeczy i wyprostowała się. Przez chwilę wpatrywała się czułym wzrokiem w Galanotha, ale wiedziała, że czas gonił.

- Można powiedzieć, że jestem gotowa - rzekła z uśmiechem, zarzucając niezliczoną ilość toreb na ramiona. Niebywałe, że tak drobna, można by pomyśleć, kobieta może udźwignąć ich ciężar. - Możemy ruszać.

        Rozejrzała się po pokoju, czy nic nie zostawiła i dostrzegła błysk obok łóżka. Podeszła i zobaczyła swój naszyjnik, ciśnięty w nocy byle dalej przez czyjeś rozpalone namiętnością ręce. Podniosła czerwono-czarny liść i ucałowała go delikatnie, po czym zawiązała rzemyk na szyi. Wyprostowała się, nagle bardziej pewna siebie.

- Idziemy? - zniknęła za drzwiami, nie czekając na odpowiedź.
Ostatnio edytowane przez Aphrael 13 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
"Piękne rzeczy wypracować można dzięki długiej i uciążliwej nauce, złe natomiast owocują same bez trudu." Demokryt z Abdery
Awatar użytkownika
Galanoth
Zsyłający Sny
Posty: 328
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Lodowy Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Galanoth »

Zupełnie tego nie zauważył. Zafascynowany magią wieczoru, otulony pragnieniem spędzenia nocy z wyjątkową, jedyną mu pisaną kobietą, kompletnie nie dostrzegł zniszczeń na ubrań. Nawet teraz, gdy ich namiętna przyjemność dawno przeminęła, wzrok Galanotha jak i jego umysł nie działał poprawnie. W jego głowie panował zamęt i popłoch. I to nie wina męczeńskiego zakładania zbroi, ani też pitej wody ze źródełka w okolicznym lesie. Była całkiem smaczna, słodka. Pachniała trochę młodą sarenką i jelenim rogiem. Sęk w tym jednak, że wszystkie myśli, jakie kiedykolwiek powstały w tak zwanym mózgu Galanotha, obecnie koncentrowały się na postaci leżącej kusząco na łóżku. Włoski łonowe skąpo ułożone zbito, mokre uda po których spływał pot i nasienie... wilgotne łono niejednokrotnie doświadczające tejże nocy uciechy i cudowności orgazmu... zdecydowanie Aphrael należała się odprężająca kąpiel. Wytrzymała naprawdę wiele - upojne godziny spędzane sam na sam w ciemnościach osamotnionego domku... przy nim, potem pobudkę w romantycznych uniesieniach.
Galanoth obejrzał się za siebie, a gdy spostrzegł, że Czarodziejka kręci się po pokoju, zamruczał cicho, pokornie. Prawą dłonią zaczął namaszczać podbródek, jakby faktycznie ciężko nad czymś rozprawkował, po chwili natomiast odezwał się:
- Wiesz, to jest całkiem miłe uczucie. Siedzę sobie na łóżku i patrzę, jak moja miłość nie dość, że obsuwa mi się po oczach raz po raz, to i kąpiel bierze. Coś niesamowitego. Honorują za to jakoś takie Czarodziejki jak ty, czy sam muszę postarać się o nagrodę? Choćby dyplom...?
Uśmiechnął się szeroko wcale nie będąc zawstydzonym sytuacją. Kiedy tylko Aphrael opuściła balię, mężczyzna złapał ją za dwa drewniane chwytaki i całą zawartość wylał za okno na suchą od skwaru ziemię. Pienista woda pełna świadectw udanej nocy rozbryzgała się po drewnie daszku od wejścia i trawie. Wszystko bowiem musieli pozostawić tak, jak było wcześniej. Każdy element pokoju powinien pasować do siebie, nawet jeden z nokturnów, lekko przekrzywiony, nie mógł zostać pozbawiony swojej krzywizny. Krasnoludy są drobiazgowe. Od razu wyczują, że coś jest nie tak.
Rycerz dołączył do swej ukochanej. Idąc spokojnie przez uśpiony obóz, ziewnął cicho zasłaniając usta dłonią. Widok naszyjnika zwisającego u piersi Aphrael poprawił mu humor. Przypomniał niejako, że istnieje coś, o co warto walczyć. Alarania, rodzina... miłość. Oddałby wszystko, aby uchronić swoją kobietę. Tylko... czy oddałby siebie? Na razie nie chciał o tym w ogóle myśleć.
- Obieramy kurs na Łzy Rapsodii. - rzekł ujmującym tonem, wyciągając prawą dłoń. Volatil rozgościł się na niej, szybko jednak przeszedł z jednego końca na drugi. Kruk zawsze wolał siadać na barku swego właściciela.
- W ciągu czterech dni powinniśmy tam dotrzeć... w międzyczasie zatrzymamy się parokrotnie. Co ty na to, kochanie? - spytał, nadal nie mogąc uwierzyć, że wypowiada to jakże piękne, miodne słowo.
Awatar użytkownika
Aphrael
Szukający Snów
Posty: 183
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Aphrael »

        Szła szybkim krokiem przez uśpiony obóz. Musieli odejść z stąd zanim ludzie zaczną się budzić, w przeciwnym razie ich podróż opóźni się dobre kilka dni, jeśli nie tygodni. Wędrówka zapowiadała się nadzwyczaj przyjemnie. Wstawał cudowny dzień - niebo na wschodzie zaróżowiło się, słońce zerkało na parę znad linii horyzontu. Białe baranki płynęły po niesamowicie błękitnym niebie. Ranne ptaszki zaczęły swoją codzienną pieśń. Powietrze, które napełniało płuca Aphrael, było wyjątkowo świeże, acz niosło ze sobą lekki odór po wydarzeniach dnia poprzedniego. Starała się nie zwracać nań uwagi i rozkoszować pięknem wschodu słońca nad zniszczonym Kal Idrion. Widok twierdzy napełniał Czarodziejkę sprzecznymi uczuciami - z jednej strony kojarzyła jej się z okropną wizją, z drugiej zaś z odkryciem jej uczuć do Galanotha. Spojrzała czule na idącego obok Elfa, skąpanego w ciepłym blasku.

- Cztery dni? - powtórzyła. Niezbyt dużo. - Krótka podróż. Zwłaszcza w dobrym towarzystwie - uśmiechnęła się ujmująco.

        Jej palce zawędrowały na czubek laski przypiętej do pasa. Zimna. Nie było żadnego zagrożenia - żadnego! Czarodziejka nie zdziwiłaby się, gdyby laska parzyła poprzedniego wieczoru. Ciekawiło ją, czy wyczuła niebezpieczeństwo nawet wtedy, kiedy była w pewnej odległości od Czarodziejki. Zaiste, ciekawostka sprawdzająca siłę artefaktu.
"Piękne rzeczy wypracować można dzięki długiej i uciążliwej nauce, złe natomiast owocują same bez trudu." Demokryt z Abdery
Awatar użytkownika
Galanoth
Zsyłający Sny
Posty: 328
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Lodowy Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Galanoth »

Chwycił lejce Konia. Właściwie nigdy nie usłyszał jego imienia. Koń był koniem, nieznanym mu i jak na razie bezimiennym. Choć szkapa wiele już przeszła - nie tylko drogi - i należała do wiernych oraz ufnych, nikt z zakochanej w sobie parze nie zdecydował się ochrzcić zwierzaka. Galanoth zrobił to w myślach, polubownie. Dla niego konik ten, piękny i smukły o wspaniałej budowie ciała i wyrzeźbionej fizjonomii godnej dzikich mustangów, nadawał się do tego, by nazwany został "Strzałą".
Trzymał zatem Strzałę i prowadził ją przez sterty śpiących najemników, kurtyzan, kupców. Wszędzie walały się puste butelki po alkoholu, niewypróżnione do końca beczułki z piwem, raz po raz na ziemi leżały brudne staniki i pończochy. Przy jednym z namiotów gruby, wręcz opasły człowiek leżał w miedzianym kotle upudrowany na różowo i z workiem po ziemniakach zamiast ubrania. Jego odzież natomiast gryzł średniej wielkości pies, kundel. Najwidoczniej i on zbuntował się przeciwko swemu panu.
Trzeba jednak przyznać, że poranek dodawał energii. Jego urok i moc działał na Galanotha jak i Aphrael. Obydwoje czuli się wyspani i gotowi do życia, choć w ciągu tych 24 godzin uczynili naprawdę wiele. Wchodząc po raz pierwszy na płaskowyż, mieli wrażenie, że trafią do piekła. Nie wskazywała na to wyłącznie pogoda. Burza, gromkie wiatry i deszcze towarzyszyły im podczas ataku na mury twierdzy. Aura groźby wisiała w powietrzu, a atmosferę tą dało się kroić nożem i jeść jak tort. Wszystko minęło. A po nocy przychodzi dzień, a po burzy spokój...
- Tak przynajmniej sądzę, że cztery dni. Mamy takie szczęście, moja droga, że zawsze przyciągamy niebezpieczeństwo i przygody. Pamiętasz Meot...? Nawet nie dokończyliśmy wspólnego posiłku w karczmie, a już wzywał nas obowiązek. Od tego się zaczęło...
Elf uśmiechnął się radośnie. W końcu po ominięciu ostatniego namiotu, kiedy trakt prowadzący z Kal Idrion zamieniał się w równinną ścieżkę, rycerz pozwolił sobie złapać Aphrael za uda i wysoko podsadzić ją na konia. Zdjął z niej część bagażu, by włożyć do tobołków niesionych przez Strzałę. Schodząc powoli z płaskowyżu, mężczyzna zamruczał.
- Hm... Myślisz, że gdyby znów powołano Radę Czarodziejów... to mógłbym wziąć w niej udział? Słyszałem wiele o waszych zgromadzeniach. Chciałbym w nich uczestniczyć.

Rozmawiając tak... opuścili to miejsce. Czyżby na zawsze?
Kontynuacja
Zablokowany

Wróć do „Równina Drivii”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 5 gości