LeoniaSiła strachu.

Bardzo duże miasto portowe, mające aż trzy porty, w tym dwa handlowe, a jeden z którego odpływają jedynie statki pasażerskie. Znane z bardzo rozwiniętej technologi produkcji statków i łodzi, o raz hodowli rzadkich roślin nadmorskich.
Awatar użytkownika
Titivillus
Szukający drogi
Posty: 48
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Chochlik
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Titivillus »

Chochlik aż otworzył buzię, kiedy perła rozpadła się jak bańka mydlana. Popatrzył na drugą, która jeszcze była w całości, ale i tą spotkał ten sam los pod dotknięciem dłoni anioła. Titi zamrugał i zdumiony wlepił wzrok w swoją piękną panią. Był jej niezmiernie wdzięczny za to, że chciała go mieć blisko siebie. Nie, wcale nie dlatego, że się czegoś bał. On przecież nie bał się niczego! Ale bardzo nie lubił tego dziwnego dreszczu, który czasami czuł na plecach. A teraz właśnie znów go poczuł...
Podfrunął do Bluen i usiadł jej na ramieniu tuż przy szyi. Nie zamierzał nigdzie się oddalać i nie bardzo rozumiał tę przemowę o wątpliwościach. Oczywiście, że Bluen jest prawdziwa! W ogóle nie rozumiał po co ta przemowa. Ale widocznie działo się coś ważnego. Titivillus zresztą nie zamierzał się nigdzie oddalać dobrowolnie. Marzył o tym by być blisko swojego anioła, te marzenia właśnie trwały, a on był najszczęśliwszym chochlikiem w całej Alarni. Pogrążył się w marzeniach, lecz niestety ta piękna chwila nie trwała długo.
Poczuł, że Bluen ruszyła i zaraz usłyszał jej rozmowę z Raną. Zrozumiał tylko tyle, że pani chyba była trochę niezadowolona. No tak, przecież Rana zbierała perły, które rozpadały się pod dotknięciem dłoni. I tu do niego wreszcie coś dotarło: te dziwne kamienie, zwane perłami, rozpadły się dopiero pod dłonią anioła. On sam przecież niósł dwie we własnych łapkach i wtedy były całkiem prawdziwe!...
Właśnie chciał zapytać o co chodzi, gdy usłyszał, że odnalazł się Ilian. Chochlik wydał usta. Sami też daliby sobie radę. Spojrzał w kierunku, z którego nadchodził anioł i zdumiał się, że ten nie jest sam. Chochliki miały całkiem niezły wzrok i dlatego Titi widział, że zamiast jednej postaci, zbliżają się do nich trzy. I wokół tych przybyszów działo się coś dziwnego. Zanim jednak zdoła zorientować się co to takiego, został przedstawiony jako pomocnik. On! Pomocnikiem! Tak!. W dodatku Bluen porównała go do wielkiej bestii, która potrafi ją obronić przed każdym niebezpieczeństwem! Titek napęczniał z dumy, wyprężył się i urósł w swoich oczach do niemal gigantycznych rozmiarów. Dostojnie kiwnął łepkiem do nowo przybyłej kobiety, by dać jej do zrozumienia, że w razie konieczności i ją postara się ocalić przed wszelkim złem.
Prawie nie zauważył ostatniej z pereł, właśnie prezentowanej Ilianowi.
Awatar użytkownika
Anais
Zbłąkana Dusza
Posty: 8
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Anais »

Anais maszerowała za Ilianem w milczeniu. Sama nie potrafiła tego nazwać, ale przy nim poczuła się bezpieczna, jak jeszcze nigdy dotąd. Oczywiście w obecności Vortha też tak się czuła, ale to było coś zupełnie innego. Vorth bronił ją przed wilkami, a ona z koleji jego przed ludźmi, którzy na widok kota bez zastanowienia łapali za widły. Dziewczyna szybko wtedy zrozumiała, że ten duet długo nie przetrwa sam w lesie. Jej towarzysz owszem, ale nie ona. Potrzebowała zbalansowanych posiłków, ciepłej wody i czystej pościeli, a nie jak w przypadku drapieżnika, kilku wiewiórek i mokrej trawy do wytarzania się z uśmiechem na pysku. Dlatego też, gdy anielica musiała prosić o pomoc, kazała przyjacielowi się gdzieś schować i nie wychodzić póki go nie zawoła. I rzeczywiście dawało to efekty, choć różne. Zależało to w głównej mierze od charakteru napotkanych osób. Vorth doskonale wyczuwał zagrożenie, więc kiedy jakiś wędrowny kupiec nie był w rzeczywistości tym, za kogo się uważał, otwarcie atakował, a następnie uciekał wraz z właścicielką. I tak do skutku, aż Anais zrozumiała, że nie każdy jest dobry i że ludzie na widok osamotnionej i zagubionej służebnicy Pana nie zawsze są skorzy do pomocy.
Ale z Ilianem było inaczej. On pomógł jej, nie oczekując nic w zamian, a nawet więcej - zaproponował chwilowy dach nad głową i ciepłe jedzenie. Anais nie widziała powodów, by mu nie zaufać, a fakt, iż ten był aniołem dodatkowo napawał ją nadzieją.
Kiedy zeszli w doliny, okazało się, że jej bohater nie był wcale sam. Towarzyszyły mu dwie kobiety oraz coś na kształt męskiego odpowiednika wróżki, dość ruchliwego, co od razu skojarzyło się dziewczynie z ruchliwą ćmą. Anais nigdy w życiu nie widziała żadnej wróżki, choć ciocia często opowiadała jej bajki z takowymi. Każda zawierała mądrość, iż takim istotom nie sposób nie zaufać ponieważ są dobre i uczynne, z nimi nigdy nic człowiekowi nie grozi.
- Anais - przedstawiła się dziewczyna, dość nieśmiało, kiedy wyższa z kobiet o to poprosiła. - A to Vorth - wskazała na kota, który próbował nadążyć za latającym chochlikiem. W jego głowie wydawał się motylkiem, a on uwielbiał straszyć motylki. - I nie jest pomocnikiem. Raczej łobuzem - sprostowała żartobliwie, głaszcząc kosmaty pysk i ustawiając się bliżej ogona, który podrygiwał lekko na wietrze. Paradoksalnie pod gulą pełną śmiercionośnego jadu, Anais czuła się najbezpieczniej.
- Nic mi nie jest, dziękuję - rzuciła trochę hardo, zagłuszają burczenie w żołądku. Pomoc ze strony Iliana była miła, ale chyba anielica za szybko mu zaufała. W końcu nic o nim nie wiedziała, a tym bardziej o jego towarzyszkach. Z drugiej jednak strony nie znała drogi do miasta, a chciała się tam jak najszybciej znaleźć. Potem pomyśli o tym co dalej.
Bluen
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 53
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje: Uzdrowiciel , Zielarz , Mieszczanin
Kontakt:

Post autor: Bluen »

Zgodnie z przewidywaniami uzdrowicielki, ostatnia z fikcyjnych pereł, ku wielkiej rozpaczy i łzach Rany, również przemieniła się w pył, z tym że w przypadku Iliana proces ten trwał znacznie szybciej, a do jego uruchomienia wystarczyło samo zbliżenie dłoni do przedmiotu owianego zaklęciem. Inaczej niż działo się to w przypadku Bluen, wojownik nawet nie musiał dotykać perły by ta ukazało swoją rzeczywistą postać. Anielica wymownie spojrzała w stronę swojego ukochanego. Oboje nie potrzebowali słów by zrozumieć co się wokół nich dzieje, tym bardziej mogąc darować sobie podniosłe przemowy by zdecydować jak wszystko powinno się zakończyć. Rzecz oczywista Bluen zamierzała protestować, upierając się iż tym razem może stanąć u boku anioła, wspierając go w zbliżającym się wyzwaniu. Martwiła się o Iliana, będąc gotową zrobić wszystko aby mu pomóc, co niestety w jej przypadku oznaczało odsunięcie się na bok i nie rozpraszanie wojownika. Nawet jeśli sama uzdrowicielka potrafią walczyć, a w konfrontacji z siłami zła mogła okazać się przydatna, to biorąc pod uwagę obecność przy niej małego Titka i młodej praczki, obu bardzo podatnych na działanie złowrogich zaklęć, zamiast wspierać Iliana, obciążyłaby go koniecznością nieustannej troski o towarzyszy. Z drugiej strony Bluen nie mogła tak po prostu odesłać parę przyjaciół do Leoni. Zagrożenie wydawało się być zbyt blisko, a niebezpieczeństwo na tyle duże by nie puszczać tej dwójki razem. Chochlik i Rana potrzebowali eskorty, a spojrzenie Iliana jasno sugerowało że ową ochroną powinien być dla nich ten, komu najbardziej ufają. Z kolei młoda anielica i jej chimera same miały zdecydować do której grupy się przyłączą.
- Dopiero co się spotkaliśmy. Nie chcę tego robić. – Bluen postanowiła głośno wyrazić swój sprzeciw choć doskonale wiedziała że podporządkuje się decyzji Iliana. Przez chwilę zastanawiała się czy nie namówić wojownika do wspólnego powrotu. Przecież mogli tą walkę powierzyć komuś innemu. Mogli też spróbować przekonać się wzajemnie, że los jednego pustelnika wcale nie był tak ważny. Niestety ktoś kto nigdy nie kłamał nie był w stanie skorzystać z takich argumentów. Oczywiście że oni muszą działać, nie pozostając w tej kwestii obojętni. – W porządku. Titek! Rana! Wracamy do domu.
- Co? Tak po prostu? Ale przecież mówiłaś… -
- Wiem co mówiłam, a teraz twierdze, że powinniśmy wracać. – Kategorycznym tonem Bluen ucięła protesty dziewczyny.
- No weź… - Rana próbowała wskórać coś jeszcze, desperacko szukając sojusznika dla pomysłu o kontynuowaniu poszukiwań. Wypadło na chochlika. – A ty nic nie powiesz?
Te pierwsze kilka kroków w stronę miasta, okazało się być jednymi z najtrudniejszych jakie w swoim życiu wykonała anielica. Bluen starała się nie oglądać za siebie by spojrzeniem w stronę Iliana dodatkowo wszystkiego nie utrudniać. Powtarzała sobie w myślach, że tak jest lepiej, że przecież wojownik sobie poradzi i niewykluczone że dotrze do Leoni jeszcze przed nimi. Dopiero po jakimś czasie uzdrowicielka zorientowała się, iż prąc przed siebie zupełnie nie panowała nad kierunkiem w jakim prowadzi towarzyszy.
Bluen rzadko podróżowała. Była przyzwyczajona do życia w mieście. Las był dla niej czymś obcym. Choć byłą przekonana że trzymając się utartych dróg, nie może się zgubić, to najwyraźniej tak właśnie się stało. Nagle wszystkie ścieżki zaczęły wyglądać identycznie, a co gorsza, anielica odnosiła wrażenie iż coś sprawia że krajobraz przed jej oczyma celowo się zmienia, utrudniając orientację. Skoro mogły istnieć fałszywe perły do dlaczego nie miałoby fałszywych drzew sprawiających iż dana droga nie wygląda tak jak wcześniej?
- Titku, wiesz gdzie jesteśmy? – Bluen spytała chochlika, który do tej pory pełnił rolę ich przewodnika. Choć wcześniej zwierzątko dostało tą rolę jedynie tytularnie, chociażby po to by wzbudzić w nim odpowiedzialność i zapewnić że mały nie będzie oddalał się od reszty, to teraz nadszedł właściwy moment by wykazać się odpowiednimi umiejętnościami.
Zablokowany

Wróć do „Leonia”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość