LeoniaPod pokładem 'Wilka Morskiego'

Bardzo duże miasto portowe, mające aż trzy porty, w tym dwa handlowe, a jeden z którego odpływają jedynie statki pasażerskie. Znane z bardzo rozwiniętej technologi produkcji statków i łodzi, o raz hodowli rzadkich roślin nadmorskich.
Zablokowany
Awatar użytkownika
Cat
Szukający drogi
Posty: 34
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Wilkołak
Profesje: Zielarz , Uzdrowiciel , Wędrowiec
Kontakt:

Pod pokładem 'Wilka Morskiego'

Post autor: Cat »

Początek przygody: Luna i Cat

        Catherine opuszczała terytorium trytonów z wyraźną ulgą, jednak mimo to w nienajlepszym humorze. Była zmęczona na ciele i umyśle od znacznego użycia magii, a do tego Rathin najpierw rozbudził w niej nadzieję, a później zabił ją jedną nazwą. Klasztor Mrocznych Sekretów, też pomysł. Jakby nie próbowała wcześniej się tam dostać. Poza tym, co to za tekst „spróbuj jeszcze raz”, wydaje mu się, że pomogła jego żonie i nagle zostanie uznana za czystą duszę? Jej ręce są tak skalane krwią, że nawet poświęcając całą resztę życia na pomaganie innym, nie jest w stanie zmyć tej czerwieni.
        Słowa Luny wyrwały ją z zamyślenia i nieco zbiły z tropu. Nie spodziewała się, że kobieta będzie chciała jej dalej towarzyszyć, w końcu nawet na tą przygodę się nie pisała, Cat miała ją po prostu zaprowadzić gdzieś z dala od ludzi, a wpakowała w pomaganie obcym istotom i to bardziej pod groźbą niż z własnej woli. Tym bardziej więc zdziwiła się, że Luna nie tylko chce udać się z nią do wspomnianego przez trytona miejsca, ale też „pomóc”. Jak ona może jej pomóc? I dlaczego miałaby chcieć? Nie zdążyła jednak nawet otworzyć ust, gdy czarodziejka złapała ją za rękę, a wówczas Cat poczuła szarpnięcie w okolicy brzucha, a świat rozmył jej się przed oczami.
        Nabrała głęboko powietrza, gdy krajobraz znów się wyostrzył, z tym że nie znajdowały się już w leśnych gęstwinach, a z powrotem w porcie. Do nowego widoku doszedł więc też nagły gwar i tłum ludzi, wskutek czego zaraz wpadły na kilkoro przechodniów. Wilczyca zderzyła się z młodą kobietą z torbą pełną zakupów, które rozsypały się po ziemi. Przeprosiły się wzajemnie, obie zaskoczone swoim nagłym pojawieniem się, a Cat pomogła dziewczynie pozbierać jej rzeczy z powrotem do torby, przez co nie zwróciła uwagi, co dzieje się z Luną, dopóki nie usłyszała krzyku i ciosów.
        Podniosła gwałtownie głowę, szukając wzrokiem swojej towarzyszki i dosłownie zdębiała, widząc jak ta przemiła dziewczyna, która jeszcze niedawno pomogła jej uratować życie obcej syreny, teraz odrąbuje głowę jakiemuś nieszczęśnikowi.
        - LUNA! – wrzasnęła, zrywając się na równe nogi i biegnąc w stronę dziewczyny.
        Przed nią jednak ludzie upadali z krzykiem na ziemię, łapiąc się za połamane nogi. Otwarte złamania ziały białością kości, a krew spłynęła po brukowanym targowisku. Cat zamarła, na moment zupełnie tracąc panowanie nad sytuacją. Stała jak wmurowana w ziemię, zapominając niemalże o oddychaniu i w szoku wpatrując się w rozgrywający się przed nią kataklizm, jaki powodowała opętana czymś najwyraźniej czarodziejka. Ra zerwał się z jej ramienia i ruszył w stronę uciekających, łapiąc w szpony mniejsze dzieci i wynosząc je poza pole rażenia wariatki. Widziała cierpiących i umierających ludzi, słyszała dźwięki ostrza wbijające się w ciało, trzask łamanych kości i agonalne krzyki ofiar Luny. Jednak nie mogła zrobić nawet kroku, patrzyła jedynie na to wszystko, jakby działo się poza nią. Obrazy zlewały jej się w jedno, teraźniejszość z przeszłością, w której jej wataha dokonywała takich rzeczy każdego nowiu i częściej, a ona była tego nieodłączną częścią.
        Nieproszone łzy popłynęły po jej twarzy, mimo że z jej ust nie wydobył się nawet dźwięk i nawet nie można było tego nazwać płaczem. Otrząsnęła się w końcu, nabierając głębiej powietrza i mrugając szybko, by osuszyć oczy. Nie umiała leczyć, nie na taką skalę. Tutaj nie pomogą jej zioła i napary. Szła jedynie w kierunku szybującej w dół Luny, po drodze rozsiewając swoją magię i kojąc zmysły umierających, zabierając ich ból i niosąc spokój. Krzyki cichły, wykrzywione grymasami cierpienia twarze tych, którzy jeszcze żyli, wygładzały się, a ludzie odchodzili w spokoju.
        Cat słaniała się na nogach, jeszcze nigdy nie była tak wyczerpana. Zużyła dzisiaj tyle magii, że czuła się jak puste naczynie, ledwo żywa. Nie mogła jednak odpocząć, nie miała jak, nie miała prawa. Wyciągnęła bicz i trzasnęła nim w ziemię dla rozgrzewki i rozbudzenia umysłu. Skupiła się na zbliżającej się do niej czarodziejce i strzeliła w nią batem, który oplótł się wokół szyi dziewczyny. Przyciągnęła ją do siebie jednym szarpnięciem mając w dupie to, że ją poddusza, a gdy Luna była wystarczająco blisko, strzeliła jej bez wahania pięścią prosto w twarz, pozbawiając ją przytomności. Niebieska upadła bezwładnie na ziemię, a na wilczycę rzucił się jej nietoperz, jednak ugodziła go szybko magią i odesłała do pilnowania jego towarzyszki.
        Nie wiedziała, co powinna zrobić, miała mętlik w głowie i była w takim szoku, jak dawno jej się nie zdarzyło. Powinna na miejscu zabić opętaną, a samej się ulotnić, jednak z jakiegoś powodu nie mogła tego zrobić, nie ważne ile na siebie klęła w duchu. Zaraz na targowisku zjawią się inni ludzie, władze, ktokolwiek, a wówczas nie powinno jej tutaj być. Nie wiedziała, co nią kierowało, gdy skrępowała dziewczynę własnym biczem i ostatkiem sił zawlokła na jeden ze statków, z dala od targowiska. Właśnie odpływali i nie wiedzieli, co się wydarzyło, a ona nie miała zamiaru im tłumaczyć. Zapłaciła trzy razy tyle, ile powinna, by zabrali je na pokład i natychmiast odbili, a dopiero później zapytała, gdzie się kierują. Leonia. Może być.

        Ulokowano je pod pokładem, jednak wszystkie kajuty były już zajęte i musiały zadowolić się ładownią. Za to również musiała zapłacić. Usadziła związaną i nieprzytomną Lunę na jednej ze skrzyń i usiadła naprzeciwko niej, wpatrując się w dziewczynę i zastanawiając się co z nią począć. Po cholerę w ogóle ją tutaj brała? Czemu jej nie zabiła? Jeszcze ma na to szansę w każdym razie, niech tylko ta przeklęta morderczyni się obudzi. Wilczyca zmarszczyła brwi i uderzyła czarodziejkę magią, przerywając jej sen i przywracając przytomność. Dała dziewczynie chwilę na ogarnięcie się, chociaż przez falę zmęczenia, która ją przykryła już dawno, zaczęła powoli przebijać się surowa, niepohamowana złość. Dawno nikt jej tak nie wyprowadził z równowagi i tylko rozsądek trzymał ją w ryzach. Jeszcze. Gdy dziewczyna się odezwała, Cat zawarczała jak wilk i złapała brzegi skrzyni, na której siedziała, by znów nie przywalić jej w twarz. Ostatnim razem chyba złamała jej nos.
        - Daj mi jeden dobry powód, dla którego nie mam ci w tej chwili poderżnąć gardła.
Awatar użytkownika
Luna
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 81
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Włóczęga
Uwagi administracji: Użytkowniczka ma prawo posiadać w sumie 10 kont, z czego jeden slot, jest slotem dodatkowym, otrzymanym jako nagroda, za długie i sumienne wykonywanie pracy moderatora.
Kontakt:

Post autor: Luna »

Czarodziejka siedziała na skrzyni przygnębiona i zmęczona, najgorsze jednak było to, że dokładnie nie wiedziała jak straszne rzeczy uczyniła, ale sądząc po pytaniu Cat, w której głosie dało się słyszeć złość zrozumiała, iż na pewno nieźle narozrabiała, lekko mówiąc, ponadto ją związano, co wcale nie poprawiało sytuacji. Westchnęła i spuściła głowę w dół.

- Cat… Posłuchaj ja… - zaczęła nie wiedząc, jak się usprawiedliwić i czy w ogóle ma prawo się w tej sytuacji usprawiedliwić – To nie byłam ja… tak jakby – to brzmiało pewnie absurdalnie, dlatego natychmiast dodała – To znaczy, chodzi o klątwę. Tak naprawdę ostatnie co pamiętam to tamten przechodzień, który na mnie wpadł i zaatakował. Odruchowo się obroniłam… I wtedy ciemność. Nic nie pamiętam, aż do tego, jak się tu obudziłam… Może to brzmi głupio takie zwalanie winy na zwykłego człowieka, ale… taka prawda, niestety. Jeśli kogoś skrzywdzę, budzi się we mnie to coś… ten potwór, nie jestem w stanie tego kontrolować, tak było od zawsze… A więc… czy to dostatecznie dobry powód, by nie pozbawić mnie życia? – odważyła się, by spojrzeć przemienionej w oczy.

Czarodziejce szkliły się oczy, czuła się winna, wiedziała, do czego jest zdolna jej druga część. Bała się tych wspomnień z tego dnia, które zapewne zaleją ją w nocy. Nietoperz wyjrzał zza jej włosów i widząc wilczyce, postanowił jednak tam wrócić. Przez chwile panowała niezręczna cisza.

- To… może mnie rozwiążesz? Jestem już sobą…

Tymczasem na pokładzie panował istny ruch, marynarze chodzili tu i tam, rozmawiali głośno i się śmiali. Dobry nastrój nie trwał niestety wiecznie. Zmieniła się pogoda, niebo przysłoniły ciemne burzowe chmury, a do brzegów Leonii był jeszcze kawałek. Sądząc po coraz mocniejszym wietrze, nadchodził sztorm. Fale również zwiększały swą siłę i wielkość. Statek nieprzyjemnie chybotał się na boki, a skrzynie pod pokładem, między innymi ta, na której siedziała Luna, jeździły w jedną i drugą stronę. Na pokładzie mężczyźni dzielnie walczyli, by utrzymać kurs. Jednakże wysokie fale sprawiły, iż coraz więcej wody dostawało się na statek, dziewczyny ukrywające się na dole mogły poczuć, jak woda zaczyna sięgać im do kostek.

- Znowu ta woda… - jęknęła Luna, a jej chęć opuszczenia tego miejsca wzrastała.

Na szczęście mimo okropnych warunków atmosferycznych statek wciąż parł do przodu, by jak najszybciej zagościć w porcie. Z powodu ostrych manewrów jedna ze skrzyń się otworzyła, a z niej wysypały się klejnoty, złote monety i inne kosztowności. Pradawna spojrzała na nie zdziwiona, nie powinny się tu znajdować, przecież ten statek nie wyglądał jakby należał do kogoś zamożnego. Niestety miała ograniczony zakres ruchów, więc jeszcze raz odezwała się do wilczycy.

- Myślisz, że jestem dumna z tego, co zrobiłam? Że nie mam wyrzutów sumienia? W życiu bym tego nie zrobiła, gdyby nie ta klątwa…
Dlatego też chciałam ci pomóc, chce czymś nadrobić to zło, które mimowolnie czynię… Oczywiście nadal chce ci pomóc, aczkolwiek to trochę skomplikowana sytuacja, zważywszy, iż chcesz mnie zabić…
Awatar użytkownika
Cat
Szukający drogi
Posty: 34
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Wilkołak
Profesje: Zielarz , Uzdrowiciel , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Cat »

        Zmrużyła podejrzliwie oczy, widząc potulną postawę Luny, która znów zachowywała się jak wcześniej, sprawiając wrażenie delikatnej i niewinnej, a tego pokrzywdzonej. Zacisnęła usta, z niezadowoleniem wysłuchując niejasnego bełkotu dziewczyny i nie poddając się tym pozorom normalności, które usiłowała sprawiać. Chociaż wzmianka o klątwie odbiła się echem w jej głowie, twarz Cat nawet nie drgnęła, słuchając uważnie słów czarodziejki. Dopiero, gdy ta uznała, że jej wypowiedź była odpowiednim argumentem dla utrzymania jej przy życiu, wilczyca uniosła brwi w zdziwieniu.
        - Zakładając na moment, że w ogóle wierzę, w to co mówisz. Chcesz mi powiedzieć, że ciąży na tobie klątwa, która uaktywnia się w momencie, gdy.. gdy co, popchniesz kogoś? Zrobisz mu krzywdę tak? I co dalej? Zamieniasz się wtedy w tego potwora, którego widziałam w porcie? Latasz wokoło, urywając ludziom kończyny, wybijając oczy i zarzynając dosłownie wszystkich, którzy pojawią się w zasięgu twojego wzroku? Zdajesz sobie sprawę, że to wyjaśnienie wcale nie poprawia twojej sytuacji?
        Łypnęła złowrogo na dziewczynę, a jej szklące się oczy tylko ją zirytowały.
        - Tylko mi się tu nie rozklejaj.. – warknęła i zeszła ze skrzyni, odchodząc kawałek od Luny, by pozbierać myśli, a z pewnością będzie jej łatwiej, gdy nie będzie widziała jej zrozpaczonej buzi.
        Potarła palcami skronie, czując nasilający się ból głowy, co najmniej jakby wcale nie miała na głowie futra. Krążyła po ładowni niczym drapieżnik zamknięty w klatce, usiłując znaleźć rozwiązanie. Niebieska nie była zła do szpiku kości, cały czas zachowywała się normalnie, uprzejma, nieśmiała i pomocna. Razem z Cat wyciągnęła przecież Liz z głębin obłędu. Wilczyca oczyma wyobraźni widziała jej miły uśmiech, gdy cieszyła się na otrzymaną perłową bransoletkę, który po chwili przeradzał się w jej myślach w ten okropny grymas, wyszczerzone w złym uśmiechu zęby, gdy goniła w locie uciekających przed nią ludzi.
        - Szlag by to! - syknęła i znów zawróciła w miejscu, krążąc po ładowni.
        Czy miała w ogóle prawo dziewczynę oceniać? Przecież gdy była młoda to robiła dokładnie to samo, co ona, tylko nie magią, a własnymi pazurami i zębami. Poza tym jej nie trzeba było tego klątwy, ani nawet pełni. Losie, czy ktoś kto ma tyle krwi na rękach co ona, ma w ogóle prawo osądzać innych? Spojrzała na dziewczynę przez ramię i znów parsknęła pod nosem. Co ona ma z nią zrobić? Przecież jej nie może tak po prostu wypuścić, bo znowu ktoś niewinny raptem na nią wpadnie, a ta zaraz dostanie morderczego szału. Jak berserker normalnie.
        Straciła równowagę, łapiąc się szybko drewnianego słupa, podtrzymującego strop w ładowni. Statkiem zaczynało bujać coraz bardziej, a przez szczeliny w deskach, spływała na nie z góry woda, która falami dostała się na statek.
        - Nie jęcz – skarciła dziewczynę, jednak sama również spojrzała krzywo na swoje zalane buty. Weszła na stopień schodów prowadzących na pokład i tam usiadła, zerkając przez szczeble balustrady na Lunę, gdy skrzynia obok niej rozbiła się o ścianę, a ze środka wysypały się kosztowności. Uniosła brwi zaskoczona, a w tym samym momencie klapa nad jej głową otworzyła się gwałtownie, a w świetle otworu stanął jeden z marynarzy. Rzucił szybkim spojrzeniem najpierw w stronę Cat, a później uwiązanej Luny i rozsypanych ze skrzyni bogactw. Skrzywił się widocznie.
        - Nie powinnyście były tego widzieć – mruknął tonem sugerującym groźbę, po czym zaczął schodzić na dół z ręką opartą na rękojeści szabli, przytroczonej do boku.
        Cat najpierw spojrzała na marynarza ze zdziwieniem, a gdy zdała sobie sprawę, że ten mówi poważnie parsknęła szyderczym śmiechem, zbijając nieco mężczyznę z pantałyku. Zatrzymał się w pół kroku, wyraźnie niezadowolony z braku respektu u kobiety. Zaraz jego mina przekształciła się, przedstawiając zgoła odmienną ekspresję. Dziwaczna dziewczyna w niedźwiedziej skórze na jego oczach zamieniła się w sporego, śnieżnobiałego wilka, postępującego kilka kroków po schodach w jego stronę. Z pomiędzy wyszczerzonych kłów dobywał się gardłowy warkot, dudniący w uszach mimo szalejącego sztormu. Wadera postąpiła jeszcze jeden krok po schodach w górę, lecz to wystarczyło, by samozwańczy wojownik wziął nogi za pas. Klapa trzasnęła z hukiem.
        - Nie wyjdziecie stąd do Leoni! – wrzasnął piskliwie, potwierdzając swoje słowa głośnym zasunięciem rygla. Cat wróciła spowrotem do swojej postaci, jak gdyby nigdy nic.
        - Dokładnie taki jest plan – mruknęła jedynie i spojrzała znów na Lunę. Westchnęła cicho i brodząc w wodzie podeszła do dziewczyny. Przyglądała jej się chwilę po czym pochyliła nad nią i rozplotła krępujący jej dłonie bicz, zwijając go zaraz i przywieszając sobie przy pasie.
        - Wiem.. – powiedziała tylko i usiadła z powrotem na swojej skrzyni, by nie moczyć dłużej butów. Przyglądała się wciąż dziewczynie w zamyśleniu, gdy zza innego drewnianego kontenera wyszła płomykówka, wzbijając się na moment w powietrze i lądując na jej ramieniu. Ra zahuczał cicho i wtulił głowę w jej polik.
        - Udamy się do tego przeklętego klasztoru – mruknęła w końcu, głaszcząc bezwiednie sowę i zerknęła znów na dziewczynę. – Może i na twoją dolegliwość coś się znajdzie.
Awatar użytkownika
Luna
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 81
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Włóczęga
Uwagi administracji: Użytkowniczka ma prawo posiadać w sumie 10 kont, z czego jeden slot, jest slotem dodatkowym, otrzymanym jako nagroda, za długie i sumienne wykonywanie pracy moderatora.
Kontakt:

Post autor: Luna »

Czarodziejka westchnęła, właśnie dotarło do niej, że to naprawdę brzmi absurdalnie, musiała jednak jakoś spróbować udowodnić, że mówi prawdę. Tylko jak? Nie miała zamiaru uderzyć wilczycy i znowu stać się tym potworem. Początkowo wręcz bała się w ogóle odezwać, aby nie pogorszyć swej i tak już trudnej sytuacji. Wzięła więc głęboki oddech i przemówiła.

- Tak… ja wiem… To nie brzmi najwiarygodniej… No ale sama powiedz czy wiedząc to, wymyślałabym coś takiego? Wiem, że to może absurdalne… ale to niestety prawda – westchnęła, z trudem nie przywołując w myślach rzeczy, które wymieniła Cat, a które pewnie popełniła podczas działania klątwy.

Miała ochotę płakać, bardzo bolało ją to całe zdarzenie. Jednakże groźne spojrzenie i surowy nakaz wilczycy w jakiś sposób przywołał ją do porządku. Dobrze, że przemieniona zwróciła się w inną stronę. Czarodziejka usilnie próbowała utrzymać w ryzach emocje i szło jej nad wyraz ciężko. Aczkolwiek po pewnym czasie udało jej się to przezwyciężyć. Oczy znów wyglądały normalnie, tylko sama czarodziejka była blada bardziej niż zwykle. Krótki krzyk sprawił, iż lekko podskoczyła. Potem jeszcze to bujanie i woda…
Próba przerwania względnej ciszy był zdecydowanie złym strzałem. Pradawna zamilkła i obserwowała każdy ruch Cat. Tuż po rozsypaniu zawartości jednej ze skrzyń pod pokład wpadł jeden z marynarzy. Jego mina nie wróżyła nic dobrego, a niebieskowłosa domyślała się już, na jakim naprawdę są statku. Luna na razie nic nie mówiła, miała związane ręce, dosłownie. Obserwowała więc z bezpiecznej odległości wszystko. Zrobiła wielkie oczy, widząc przemianę swej towarzyszki.

- Wilkołaczka…? - pomyślała zdziwiona.

Czasem zdarzało jej się natknąć na jakiegoś wilkołaka w Mrocznej Puszczy, ale takiego o białym futrze widziała teraz po raz pierwszy. Oczywiście, nie był to powód do uciechy, zwłaszcza że po owym incydencie zostały zamknięte pod pokładem. Niebieskowłosej średnio pasowało stałe siedzenie tu, wolałaby świeże powietrze, a nie woń mokrego drewna.
W końcu została rozwiązana przynajmniej, odetchnęła z ulgą i rozprostowała ręce oraz skrzydła. Usiadła tuż obok niej, pradawna chciała coś mówić, ale sama nie wiedziała co. Tenebris natomiast słysząc huczenie sowy, wtulił się w kark swej właścicielki, by go nikt nie mógł dostrzec.
Dziewczyna wysłuchała w ciszy Cat, po czym odważyła się wreszcie coś powiedzieć.

- Może być problem ze wpuszczeniem nas tam… Ale co dwie głowy to nie jedna, nie? – uśmiechnęła się słabo i odgarnęła niebieski kosmyk opadający jej na twarz.

Właśnie dotarł do niej niezbyt miły fakt, spojrzała na końcówki swych włosów. Były mokre przez wodę, która się tu wlała. Pradawna widząc to, od razu wstała. Rozejrzała się wokoło. Podeszła do wywróconej skrzyni i przyjrzała się wszystkim kosztownościom, widząc leżący tu niewielki pusty z powodu otwarciam mieszek, wypełniła go ponownie i sobie przywłaszczyła, podobnie ze skórzaną torbą wypchaną diamentami, ale te kamienie już wyrzuciła.
Wzrokiem przeszukiwała to miejsce, nieraz zakołysało tak, że się prawie przewróciła, ale nie zniechęciło ją to, zdecydowanie nie miał ochoty spokojnie siedzieć. Wtem stanęła jak wryta. Z ciemniejszej części podpokładu wydobywał się jakiś cichy głosik. Niestety jego zrozumienie z tej odległości graniczyło z cudem.
Awatar użytkownika
Cat
Szukający drogi
Posty: 34
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Wilkołak
Profesje: Zielarz , Uzdrowiciel , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Cat »

        Cat przyglądała się uważnie dziewczynie, ani specjalnie się z tym nie kryjąc, ani nie pesząc się, gdy jej wzrok został przyłapany. Chociaż ich sytuacja była beznadziejna, delikatnie mówiąc, blondynka była w stanie wyobrazić sobie inne, liczne modyfikacje klątwy, a właściwie tego, co ją napędza, które stawiałyby je w jeszcze gorszym położeniu. Teoretycznie wystarczy pilnować, żeby rogata nikomu nie przywaliła, nie popchnęła, nie potknęła się, przewracając na kogoś, albo na niego nie kichnęła. Wilczyca uśmiechnęła się krzywo, gdy zaczęła zastanawiać się, czy zarażenie przeziębieniem jest traktowane przez klątwę, jako atak na drugą osobę? Bo najwyraźniej to, że nie musi celowo naruszyć czyjejś nietykalności cielesnej już ustaliły. Ale, że w pełni pozbawienia świadomości Lunie totalnie odwala nie ma co testować granic jej przekleństwa, a na pewno nie na statku pośrodku wielkiej wody.
        Przechyliła lekko głowę, śledząc spojrzeniem skrzydła dziewczyny, a gdy Ra zahuczał jej do ucha skinęła głową. Cóż za nieprawdopodobną kreaturę spotkali? Czarodziejka, cała niebieska, razem z włosami, na miłość prasmoka, a do tego skrzydła, róg na czole i klątwa. Catherine zawsze sądziła, że to ona jest dziwna, ale w tym towarzystwie spokojnie mogłaby uchodzić za standardowego przedstawiciela swojego gatunku.
        - Taak.. – odezwała się w końcu, powracając spojrzeniem do twarzy dziewczyny. – Nie ukrywam, że planowałam potraktować ciebie, jako przepustkę do Klasztoru. Wiesz, godna, dobra i tak dalej. Ale po twoim małym przedstawieniu w porcie, po tym co widziałam… - pokręciła głową - prędzej mnie tam wpuszczą niż ciebie, a to nie jest komplement. Ale… tak czy inaczej trzeba coś z tobą zrobić. Albo wyleczyć albo zamknąć, więc miejmy nadzieję, że coś znajdziemy – powiedziała wyginając usta w parodii uśmiechu, która bardziej niepokoiła niż rozpraszała smutki.
        Z jakiegoś powodu nie bała się Luny. To nie tak, że czuła się silniejsza, nie. Zdecydowanie czarodziejka mogłaby ją pokonać w otwartej walce, z tym że atakowała jedynie podczas aktywowania się klątwy, a Cat miała wówczas tą przewagę, że wiedziała co robi. Niebieska za to jak po sznurku latała do każdej żywej istoty, by tego życia ją pozbawić i taktyka raczej nie była jej priorytetem.
        Cat wstała znów, nie mogąc usiedzieć na miejscu. Nie mogła powstrzymać się od przewijania w głowie minionych wydarzeń, obracania ich we wszystkie strony, analizowania, dociekania i stawiania coraz to nowych pytań, na które nie znajdywała odpowiedzi. Irytowała ją jej bezsilność, ból głowy, a powoli i kołysanie tego statku. Dla świętego spokoju nie zwróciła Lunie uwagi za szabrowanie skrzyń, chociaż sama nie ruszyła nic z wysypanych kosztowności. Wołający o pomoc głos, nie głośniejszy jednak niż szept, usłyszała o wiele wcześniej i gdy czarodziejka zwróciła na niego uwagę, Cat już brnęła w głąb ładowni, klnąc na zalane buty i co jakiś czas odpychając z wysiłkiem skrzynie tarasujące jej drogę, aż w końcu…
        - Cholera – szepnęła i westchnęła ciężko.
        - Pomóż mi.. proszę..
        Wilczyca zamruczała pod nosem i pocierając skronie zbliżyła się do uwiązanej syreny. Dziewczyna była drobniutka, wyglądała wręcz jak dziecko. Proste, ciemnobrązowe włosy zwisały jej w kołtunach niemal do pasa, ukrywając nagie piersi i prawdopodobnie skrzela na szyi, a wielkie oczy szkliły się od łez. Zawieszona pod sufitem za spętane ręce, do bioder zanurzona była w beczce z wodą, w której niewiele już zostało. Większość drogocennej zawartości wylała się przy zderzeniu statku z falą, było za to widać jak wyjątkowo ciemny, zielony ogon ledwo mieści się w niewielkim zbiorniku. Cat przez chwilę wahała się jak zdjąć dziewczynę nie robiąc jej krzywdy, ale ostatecznie nie miała wielkiego wyboru. Wyjęła nóż i ignorując strachliwe piski młodziutkiej syrenki odcięła krępujące jej dłonie liny, zrzucając ją tym samym z haka. Zdążyła złapać naturiankę w pasie, nim ta runęła do beczki, co pewnie skończyłoby się rozwaleniem jej na drzazgi.
        - Dziękuję ci, dziękuję..
        - Nie dziękuj, musimy się jeszcze ze statku wydostać. Możesz chodzić? – zapytała, trzymając jeszcze młodą dziewczynę na rękach. Ta spojrzała na nią krótko i poruszyła się w jej uchwycie, a Cat nagle pod jedną z rąk trzymała chude blade nóżki zamiast ogona. Skrzywiła się, widząc, że dziewczyna jest zupełnie naga.
        - Nie mam nic.. zabrali mi…
        - Tak, widzę. Skrzywdzili cię?
        - No przywiązali mnie do..
        - Czy cię skrzywdzili? – Cat wbijała złowrogie spojrzenie w młódkę, która chyba dopiero po chwili zorientowała się, co kobieta ma na myśli. Jej oczy rozszerzyły się w przestrachu, a blade do tej pory policzki zalały rumieńce.
        - Nie! Nie.. oni.. mówili, że na sprzedaż, że na targu mnie sprzedadzą.
        - Dobrze – mruknęła wilczyca, nie dbając o to, jak to zabrzmiało. Gdyby dziewczynie uczyniono coś poza otarciami na nadgarstkach chyba sama aktywowałaby Luny klątwę i wyrzuciła niebieską na pokład, by rozpętała tam piekło w swoim stylu.
        Cat odstawiła syrenkę ostrożnie na ziemię, jakby upewniając się czy te patyczkowate kończyny nie połamią się pod dziewczynką. Sama nie miała na sobie nawet własnego ubrania, a co dopiero dodatkowe szaty by oddać potrzebującej. Zerknęła krótko na czarodziejkę, ale ta też miała na sobie tylko sukienkę. W tym samym momencie jednak statek znów podniósł się tak nagle, że wszystkie trzy dziewczyny runęły na ziemię, na mokre deski. Cat podniosła się, klnąc pod nosem.
        - Dobra, miałam umowę z kapitanem, ale trzeba będzie nieco zmienić plany. Ra, pilnuj młodej. Jak masz na imię? – szatynka podskoczyła wystraszona, orientując się nagle, że to do niej. Cat zmarszczyła lekko brwi, widząc, że dziewczyna jest tak samo przerażona, jak wtedy gdy wisiała pod sufitem. Mruknęła coś pod nosem i pochyliła się do naturianki. – Nic ci nie zrobię, obiecuję. Nie bój się, dobrze? – dziewczynka pokiwała w końcu głową – Jak masz na imię?
        - Arisa.
        - Arisa, to jest Ra. Bardzo mądra sowa, zaopiekuje się tobą – płomykówka zahuczała jak na zawołanie, poderwała się od wilczycy i trzepocząc skrzydłami, wylądowała na skrzyni koło syrenki, gdyż uczepienie się pazurami jej drobnego ramienia mogłoby rozorać dziewczynie mięśnie. Przemieniona odwróciła się w stronę Luny.
        - Możesz nas stąd teleportować? Wszystkich? – zaznaczyła, zerkając niepewnie na czarodziejkę. - Jesteśmy już niedaleko Leonii.
         Wiedziała, że statek jest szemrany, ale póki chodziło jedynie o piractwo, nie wtrącała się w nie swoje sprawy. Handel żywymi istotami zmieniał jednak postać rzeczy, a wyjście głównym trapem raczej nie wchodziło w grę. Czekając na odpowiedź czarodziejki sama już machnęła ręką i zebrała do torby trochę kosztowności z rozbitej skrzyni. Skoro jej umowę szlag trafił to nie będzie się ograniczać.
Awatar użytkownika
Luna
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 81
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Włóczęga
Uwagi administracji: Użytkowniczka ma prawo posiadać w sumie 10 kont, z czego jeden slot, jest slotem dodatkowym, otrzymanym jako nagroda, za długie i sumienne wykonywanie pracy moderatora.
Kontakt:

Post autor: Luna »

- No cóż… Zawsze można coś wykombinować albo liczyć na cud – uśmiechnęła się, próbowała rozluźnić nieco atmosferę. Nie wyszło to najlepiej. Poczucie winy nie pozwalało jej się naprawdę szczerze uśmiechnąć, czy roztoczyć aurę wesołości.

Niebieskowłosa westchnęła w myślach, miała już naprawdę dosyć tej klątwy, gdy tylko zaczyna działać wszyscy mają ją za sadystyczną morderczynię, a to tak naprawdę nie ona, ale kto by chciał słuchać wyjaśnień, czy w ogóle miała prawo tłumaczyć się klątwą?
Wiedziała, iż nie powinna kraść cudzych rzeczy, ale uznała, iż będzie potrzebować tego i owego poza tym to i tak nie było tak wielkie przewinienie, a przynajmniej pozwalało choć trochę odwrócić myśli od wyrządzonej rzezi.
Dopiero po usłyszeniu cudzego głosu sytuacja zaczęła się zmieniać, obie kobiety ruszyły w stronę jego źródła. Luna zdziwiła się nieco, widząc syrenę, ponoć to takie rzadkie płochliwe istoty, a tu proszę, na każdym kroku się na nie natyka. Czarodziejce było szkoda naturianki, na pewno mieli co do niej jakieś okropne plany, a co do żeglarzy, widać nie byli wcale tacy prawi.
Do pomocy Cat przystąpiła praktycznie od razu. Pradawna stała jak słup soli, jakaś taka nieobecna. Nieco wyrwała ją z zamyślenia przemiana syrenki, chcąc zrobić coś, co mogłoby jej nieco pomóc, czy też poczuć się lepiej stworzyła dla niej iluzję błękitnej, błyszczącej sukienki, która wprawdzie niewyczuwalna, to zasłaniała to, co zasłaniać miała. Uśmiechnęła się do przerażonej dziewczyny by dodać jej otuchy, ale biedna chyba, zamiast się uspokoić mogła wystraszyć się bardziej, że coś z nią nie tak skoro widzi tak dziwną istotkę, jak pradawna. Zresztą ton głosu wilczycy i początkowe niezrozumienie również nie zapowiadało spokoju. Ponadto nagły i niespodziewany ruch statkiem sprawił, iż się wszystkie powywracały.
Luna wstała chwiejnie i spojrzała na mówiącą do niej Cat.

- Jasne – wyciągnęła ręce do przodu, czekając aż syrenka i przemieniona ją chwycą.
Jednakże naturianka chyba nie wiedziała, o co chodzi, patrzyła przerażona i zdezorientowana.
- Tele… ? – spytała niepewnie, najwyraźniej nigdy o czymś takim nie słyszała.
- Teleportować, czyli w taki magiczny i niezwykle szybko sposób przenieść z jednego miejsca w drugie. Chwyć mnie za rękę, to zobaczysz jak to wygląda.

Dziewczyna skinęła głową i podeszła do niebieskowłosej ostrożnie spoglądając na iluzje sukienki nieufnie i ukradkiem próbowała ją dotknąć, choć jej palce przez nią przenikały.
Nietoperz tymczasem wyjrzał zza włosów czarodziejki i wymownie patrzył na sowę, jakby próbował zawołać ptaka, by również tu podleciał i nie został całkiem sam.

- No dobra… Mam nadzieję, że tym razem nie wyrzucę nas gdzieś na środek oceanu – westchnęła w myślach pradawna i skupiła się na Leonii, jak tylko mogła.

Nikt nie mógł tego usłyszeć ani zauważyć, niewielki błysk błękitnego światła i dziewczyn już nie było na statku, ci na górze pewnie jeszcze się długo nie zorientują.

Ciąg dalszy (Luna i Cat)
Zablokowany

Wróć do „Leonia”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości