Leonia[Miasto i jego okolice] W poszukiwaniu wróża

Bardzo duże miasto portowe, mające aż trzy porty, w tym dwa handlowe, a jeden z którego odpływają jedynie statki pasażerskie. Znane z bardzo rozwiniętej technologi produkcji statków i łodzi, o raz hodowli rzadkich roślin nadmorskich.
Zablokowany
Awatar użytkownika
Dérigéntirh
Senna Zjawa
Posty: 260
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Mag , Mędrzec , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Dérigéntirh »

Dérigéntirh niezbyt zdziwiła reakcja melmaro na jego pojawienie się. Jeżeli pojawiający się znikąd człowiek mógł ich przestraszyć (może i było to jedynie zaskoczenie, ale jednak), to co dopiero zmaterializowanie się smoka w pełnej okazałości przy kimś o o wiele słabych nerwach. Były już przypadki, w których Dérigéntirh musiał tak zrobić. I choć zazwyczaj nie lubił wykorzystywać takich metod, to w niektórych sytuacjach nie było wyjścia. A przynajmniej nie takiego, którego można by szybko użyć. ”Już sam smok jest wielce przekonywający, a co jeżeli dodać do tego element zaskoczenia. Chyba tylko jedna osoba rzuciła się na mnie z krzykiem, ale to był paladyn. Mam nadzieję, że Weihlonder nie zna tej sztuczki.”
        Słysząc słowa Loringa, uśmiechnął się pod nosem.
- Nie powinno to was dziwić, Weihlonder w pewien sposób zapamiętuje każde stworzenie, jakie zje. Potem jest w stanie odtworzyć je i przybrać jego ciało. W moim przypadku jest trochę inaczej, ludzie ciekawie rozwinęli naukę o anatomii, dzięki czemu mogę się przemieniać, nie zjadając żadnego człowieka. Albo jakiekolwiek innego stworzenia.
        Gdy Loring opowiadał o Kerranie, Dérigéntirh przysłuchiwał się temu o wiele uważniej niż czemukolwiek innemu. Smok był zaintrygowany. Rzadko zdarzały się pojawiać rzeczy, o których nie miał większej wiedzy. Melmaro byli wyjątkiem, bo pochodzili spoza Alaranii, ale pożeracz? Dérigéntirh mógł przysiąc, że gdzieś już to słyszał, ale nie mógł sobie przypomnieć, kiedy. Kolejna zadziwiająca rzecz, jego pamięć zwykle była całkowicie niezawodna.
- Nie potrafię sobie zbyt dużo przypomnieć, ale nazwa „pożeracz” coś mi mówi. Z tego jednak, co mówisz wynika, że to wielce interesująca rasa, choć jak widać niebezpieczna. Potężnym osobom często się wydaje, że mogą wszystko. Cóż, czasami odrobina sprytu może pokonać każdego. Nikt nie jest odporny na wszystko i nikt nie może wszystkiego przewidzieć. Nie wiedzie tak w ogóle, co się z nim stało? Bo nie widzę go tu nigdzie.
        Skinął głową, gdy Loring zadecydował o wycofaniu się z turnieju. Jednak rzecz jasna nie mógł tego pozostawić bez swojego słowa.
- Wiehlonder nie jest aż tak niepokonany, jak mogłoby się zdawać. - Smok szeroko się uśmiechnął. - Nigdy nie liczyłem, ale wygranych walk było chyba tak pół na pół. Kiedy żyje się z kimś przez tysiąc lat, to zaczyna być straszliwie przewidywalny. Pamiętam, jak bardzo go to irytowało. W sumie może i lepiej, że nie dojdzie do tej walki. Gdyby tutaj się tak zdenerwował...
        Nieco zaskoczyło go to, że melmaro tak dobrze przewidział jego następne słowa. Cóż, może i on sam zaczynał się mimo wszystko robić przewidywalny.
- Cóż, wolałbym raczej mieć oko na brata. Z doświadczenia wiem, że lepiej nie zostawiać go samego w takich miejscach. Możemy iść na trybuny, ale gdzie są pozostali?
        Smoka cieszyło to, że znowu nie będzie musiał przechodzić przez wejście jak jakiś złodziej. Ruszył w jej stronę, przez cały czas zwracając uwagę na towarzyszy.
Awatar użytkownika
Loring
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 134
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Loring »

- Twój brat zmienia cielesną formę na istotę którą uprzednio zjadł? Czyli ten osobnik którym jest jako człowiek… Najpierw został przez Weihlondera zjedzony? – Loring zmarszczył brwi, zdziwiony tym co usłyszał. Do tej chwili sądził, że jest to zwykła przemiana poprzez magię, którą to istoty tak potężne jak smoki z pewnością władały, ale teraz okazało się, że to nie było takie proste, a przynajmniej w przypadku starszego z rodzeństwa. A może smok po prostu wolał taki sposób, nie patrząc nawet na to, że można to zrobić bez ofiary? W sumie, to byłoby całkiem realne, biorąc pod uwagę charakter Weihlondera.
- Szczerze powiedziawszy to niespecjalnie dziwi mnie różnica między waszymi sposobami. On wie, że można robić to bez zbędnego przelewu krwi? A jeżeli tak, to dlaczego nie korzysta? Nie chce mu się tego uczyć, czy po prostu woli po swojemu, co by do niego całkiem pasowało?
Melmaro w spokoju wysłuchali dopowiedzenia wysnutego przez Dara, a kiedy ten napomniał o Kerranie, głos zabrał Urgoth.
- Nie wiemy nic więcej od ciebie. Nie wiem w sumie ile widziałeś, w każdym bądź razie po całym tym harmidrze który spowodował, kiedy sytuacja się trochę uspokoiła, jeden z magów dopchał się wreszcie do balustrady, po czym przeniósł pożeracza. Myślałem, że do pokoju zwycięzców, tak jak po chwili nas, ale nigdzie go nie ma. Mogę się domyślać jedynie, że dziwny huk ma coś z nim wspólnego. Może się go pozbyli? Nie wiem, w każdym bądź razie narobił już wystarczająco dużo problemów. Za bardzo eksponował swoją siłę, ale prawda też jest taka, że walczył ze zwykłymi płotkami, nie trafił na prawdziwego twardziela. Myślisz, że twój brat dałby mu radę?
Po zakończeniu tego tematu, mężczyźni ruszyli ku wyjściu, by udać się na trybuny, po drodze dochodząc do wniosku, że najprawdopodobniej właśnie tam będą znajdować się przegrani. Nie pomylili się, bo kiedy tylko stanęli na drewnianej kondygnacji, usłyszeli nawoływania z góry trybun, a po spojrzeniu w tamto miejsce dostrzegli pozostałych melmaro, którzy machali im i wskazywali na wolne miejsca obok siebie.
- No to mamy już dobre miejsce – odezwał się spokojnie Loring i pewnie ruszył do towarzyszy, docierając tam po chwili.
- Wy też odpadliście? – na twarzy Vernary’ego pojawił się grymas zadowolenia wskazujący jednoznacznie na to, że nie jest zadowolony z tego, że przegrał. – My trafiliśmy na trójkę przypominającą połączenie magów z wojownikami, każdy miał dziwną zbroję i zaklętą broń. Nie wiem czy w ogóle powinni być dopuszczeni z takim wyposażeniem, ale w każdym bądź razie polegliśmy.
- Nie, u nas inaczej wygląda sytuacja. Zostaliśmy bez Kerrana, więc stwierdziliśmy, że nie ma sensu dłużej walczyć. Dar oferował nam zastępstwo, ale nie jest to konieczne.
Gotlandczycy wraz ze smokiem zajęli miejsca na jednej z trybun, po czym dwójka melmaro dokładnie opowiedziała reszcie o tym co się wydarzyło, a przez co zrezygnowali z dalszego uczestnictwa w turnieju.
Awatar użytkownika
Dérigéntirh
Senna Zjawa
Posty: 260
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Mag , Mędrzec , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Dérigéntirh »

Dérigéntirh musiał się przez chwilę zastanowić, w jaki sposób odpowiedzieć na pytania melmaro. Szczerze powiedziawszy, to dla niego nie było nic dziwnego, że jego brat nie przejmuje się zbytnio rozlewem krwi, ale nie wiedział, jak mógłby wytłumaczyć to melmaro. Dzieliło ich kilkanaście setek lat różnicy, w dodatku należeli do różnych ras.
- Cóż, jakby to powiedzieć... - powiedział w końcu. - Nie, on najpewniej nie ma pojęcia, że coś takiego można zrobić. Rybie nigdy nie przyjdzie do głowy, że istnieje coś poza wodą, z nim w pewien sposób jest podobnie. Nigdy nie miałem okazji mu o tym powiedzieć, zresztą wątpię, aby marnował czas na coś takiego, jak poznawanie waszej natury. I tak, na pewno go zjadł. Chociaż wątpię, aby zrobił to namyślnie. Pewnie działał w samoobronie, jakkolwiek śmiesznie by to nie zabrzmiało, albo ten człowiek po prostu go sprowokował. Ponoć wasze mięso jest strasznie żylaste, Weihlonder nie polowałby ot tak sobie na ludzi. Zawsze jest w okolicy coś lepszego, nie trzeba się posuwać do tak drastycznych środków.
        Gdy melmaro powiedzieli mu o Kerranie, smok zamyślił się. Tak, zdecydowanie miał okazję obejrzeć pokaz sił pożeracza. Mały człowieczek wyglądał zdecydowanie zbyt niepozornie jak na tak kruche ciało, za czymś takim musiała stać magia. Wyglądał na kogoś, kto przywykł do tego, że może robić wszystko, co tylko chce, że nikt nie może mu zagrozić. ”Wygląda jednak na to, że magowie się już nim zajęli. Tylko pozostaje pytanie, co tak właściwie z nim zrobili. Ten wstrząs rzeczywiście mógł przestraszyć.”
        Czy jego brat poradziłby sobie z pożeraczem? Tutaj smok musiał się zastanowić dłuższą chwilę. Zdecydowanie Weihlonder był bardzo silny, nawet jak na smoka. Całe tysiąc lat przeznaczył na ćwiczenie się w walce, przez drugie tyle pewnie też nie próżnował. Jego instynkt wymuszał od niego ciągłą walkę o siłę, walkę o pozycję. Nigdy mu się to najpewniej nie nudziło, ale kto to wie? Nawet smok nie zawsze wie, co drugiemu smokowi chodzi po głowie.
- Być może. Weihlonder zdecydowanie nie jest łatwym przeciwnikiem, w dodatku potrafi naprawdę zaskoczyć na starcie. Jest to stara taktyka drapieżników polegająca na tym, aby zasiać strach w umyśle ofiary. Mój brat bardzo dobrze to opanował, czasami wydaje się, że jest jeszcze silniejszy niż w rzeczywistości, a to często zbywa zgubne. Nie wiem, czy w przypadku waszego pożeracza by to zadziałało, miał dosyć wysoką samoocenę. No i jeszcze Weihlonder zadziwiająco dobrze porozumiewa się z tym wilkołakiem, jakby znali się od lat. Różnie mogłoby być.
        Strażnicy przy wyjściu przepuścili ich bez żadnych komplikacji, Dérigéntirh uśmiechnął się, gdy po raz drugi przechodził przez wrota. Było mu trochę żal biednych strażników. Gdyby był kimś o groźniejszych zamiarach, nie mogliby nic zrobić, a odpowiedzialność za wszystko pewnie spadłaby na nich. Cokolwiek by ten ktoś nie zrobił.
        Szybko okazało się, że pozostali melmaro znajdują się na trybunach. Dérigéntirh zdziwił się, widząc wolne miejsca. Wydawało mu się, że wszystkie zostały już zajęte. Może po prostu zaczynał niedowidzieć na starość? Tak czy owak usiedli, a Loring i Urgoth opowiedzieli towarzyszom o tym, co się stało. Dérigéntirh tymczasem spojrzał na arenę. Kolejne dwie trójki toczyły walkę.
- Chyba powoli zbliżamy się do końca – powiedział do melmaro. - Nie ma przecież tych wojowników aż tak dużo.
        Miał nadzieję, że Weihlonderowi uda się wygrać. Bardzo nie chciał uspokajać wściekłego brata, zwłaszcza na oczach tylu ludzi.
Awatar użytkownika
Loring
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 134
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Loring »

Charakterystyczny chlupot wody oznajmił, że ktoś wyłonił się z morskiej tafli i wyszedł właśnie na brzeg. Ktoś, a tak dokładniej Kerran, który po stanięciu na piasku potrząsnął głową i poprawił leżący na sobie strój, wraz z zamontowanym na plecach mieczem. „Już nie pamiętam kiedy ostatni raz byłem zmuszony do pływania. Dobrze, że woda nie zaszkodzi mojemu ostrzu, które jest odporne na tak prymitywne rzeczy jak mgła. Oj kiedy tylko dorwę tych magów to pożałują swojej decyzji. Chociaż w sumie… Świetnie się bawię, miła odmiana, coś nie zależące ode mnie. Najwyżej w nagrodę zakończę ich żywota szybko.” Pożeracz zaśmiał się głośno i postąpił kilka kroków naprzód i już miał postawić kolejny, kiedy błyskawicznie dobył ostrza i się odwrócił. Powietrze przeciął głośny, czysty dźwięk zderzenia się dwóch kling, a Kerran dostrzegł czarną szatę, która odskoczyła od niego na kilka kroków. Bardzo szybko usłyszał odgłosy stąpania, a kiedy się rozejrzał, dostrzegł, że jest otoczony przez kilka identycznie wyglądających postaci.
- Niełatwo cię zaskoczyć, co? – jedna z zamaskowanych postaci zmrużyła oczy i dokładnie zaczęła się przyglądać Kerranowi. – Kim ty w ogóle jesteś?
- Poznaję, to jednego z was zobaczyłem w swojej głowie – pożeracz obejrzał się dookoła i zmarszczył brwi. Wyczuwał w tych istotach coś innego. Nie miał wątpliwości, że nie są to Alarańczycy, więc kto? – Nie wiem jak to zrobiliście, ale nikomu innemu nie udało się włamać do mojego środka i przez to mnie namierzyć. Musicie być naprawdę nieźli, gratulacje. A teraz czego chcecie?
Zamaskowani nie odpowiedzieli, a jedynie każdy ruszył na pożeracza, unosząc miecz i szykując się do zadania ciosu, na ten przyjął pozycję i ruszył w jedną stronę do przodu.
- W porządku, więc zginiecie bez gadania.


- Czyli mówisz, że Weihlonder bardzo dobrze dogaduje się z wilkołakiem? Smoki mają to w naturze, czy może kiedyś mieli okazję się już poznać, jak myślisz? – Loring zwrócił twarz w stronę Dara, od czasu do czasu jedynie zerkając na rozgrywające się walki. Szczerze powiedziawszy niezbyt go interesowały wydarzenia rozgrywające się na arenie. No, może z chęcią obejrzy jedynie dwie drużyny – Weihlondera i tą która pokonała jego towarzyszy.
- Ciekawe jak tam radzi sobie Ilever, czy już cokolwiek znalazł? Już dawno powinniśmy byli wrócić do klanu z głową Setiana, starszyzna z pewnością nas ukarze i wcale im się nie dziwię, sam na ich miejscu zrobiłbym to samo – odezwał się z przekąsem w głosie Urgoth, który uważnie przypatrywał się wszystkiemu co działo się na arenie. – Chcę już mieć to za sobą, odszukać tego zdrajcę i wreszcie wrócić do domu. Alarania może i ma swój klimat, jednak nie ma co ukrywać, lepiej mi w ojczystych stronach.
- Mógłbyś nas w sumie kiedyś odwiedzić – Pequris zerknął wesoło na Dara, nie wiedząc czemu, rozbawiony. – Z pewnością zainteresowałaby cię nasza architektura, nasze społeczeństwo oraz fauna, znacznie poszerzyłbyś swoją wiedzę oraz stałbyś się pierwszym alarańskim smokiem, który przekroczył naszą granicę.
Awatar użytkownika
Dérigéntirh
Senna Zjawa
Posty: 260
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Mag , Mędrzec , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Dérigéntirh »

- Wydaje mi się, że to przez zbieżność ich charakterów – odpowiedział Dérigéntirh w odpowiedzi na pytanie Loringa. - Ja na przykład wątpię, abym zdołał go naprawdę polubić, jest zbyt... drapieżny. Zresztą pewnie dlatego tak dobrze się dogadują. Ja tam nigdy nie byłem jakimś szczególnie groźnym drapieżnikiem.
        Melmaro zaczęli rozmawiać o swoich ojczystych stronach, więc smok wsłuchał się uważniej. Zwiedził niemal każdy fragment Alaranii, przyzwyczaił się już do wszystkiego, co może w niej znaleźć, natomiast zupełnie nowa kraina... tak, to zdecydowanie było kuszące. Ale na pewno w najbliższym czasie nie zdoła tam się udać. Pozostawała kwestia jego brata i tych czarnych smoków, które ich zaatakowały.
- Chętnie bym odwiedził waszą krainę – powiedział. - Tak, z przyjemnością obserwowałbym wszystko, co mógłbym tam zobaczyć. Choć wątpię, abym w najbliższym czasie miał na to chwilę, ale przecież jeszcze dużo, dużo życia przede mną, na pewno znajdę kiedyś wolny czas. I nie będę czasami nie tylko pierwszym smokiem, ale i osobą z Alaranii, która ujrzała wasz dom?
        Może po prostu wyszczególnili go jako smoka, ale może ktoś z kontynentu już wcześniej udał się do ich krainy? Taka sytuacja bardzo zainteresowałaby smoka
        Tymczasem na arenę wkroczył Weihlonder wraz z wilkołakiem oraz mężczyzną z nożem, który jak dotąd nie miał nawet najmniejszej okazji się wykazać. Teraz nawet nie liczył na to, że cokolwiek zrobi, oparł się o ścianę i przyglądał swoim towarzyszom. Naprzeciwko nim stanęli ci zbrojni, którzy pokonali melmaro. Pewnie ruszyli na swoich wrogów. Weihlonder spojrzał na wilkołaka, ten skinął głową. Dérigéntirhowi wydawało się, że usłyszał jak jego brat mówi „biorę dwóch”, ale nie był pewien. Hałas był zbyt duży.
        Smok i wilkołak dobyli bronie i poczekali, aż przeciwnicy do nich dotrą. Potem nie trwało to długo. Zbrojni atakowali ich we trzech naraz, jeden był po prawej, drugi po lewej, trzeci na środku. Dwaj wojownicy zaatakowali tych bocznych zbrojnych i uporali się z nimi, zanim ich towarzysz zdołał im pomóc. Wilkołak cofnął się i schował topór, a smok ruszył na ostatniego przeciwnika. Ten pewniej chwycił broń i ciął, ale Weihlonder bez większego problemu zdołał zablokować cios, po czym równie łatwo wyrwał broń z ręki przeciwnika. Ten natychmiast zniknął, podobnie jak jego towarzysze oraz zwycięska drużyna. Rozległy się brawa.
- Coś mi się zdaje, że bez problemu zdoła to wygrać – mruknął Dérigéntirh na tyle głośno, aby melmaro mogli bez problemu go usłyszeć i zrozumieć.
Awatar użytkownika
Loring
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 134
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Loring »

Kwintesencją odbywającego się w Leonii turnieju była walka finałowa, pojedynek w którym jedną ze stron był Weihlonder wraz z wilkołakiem oraz człowiekiem. Odkąd zniknął Kerran nie było już żadnych incydentów ani gwałtownych emocji tłumu, może za wyjątkiem tych pozytywnych, kiedy dane im było oglądać fascynujące widowisko, a smok na swej drodze nie spotkał nikogo na tyle mocnego, by mógł on być pretendentem finału. Mimo, iż ostatnia walka wymusiła na pradawnym odrobinę wysiłku i poświęcenia, to jednak już przed jej rozpoczęciem nie było żadnych złudzeń co do tego kto ową walkę zwycięży. Jak trafnie przewidział Dar, jego starszy brat wraz z wilkiem bez problemu uporali się z przeciwnikami, zdobywając pieniądze i podziw, podziw którego Weihlonder, na co wskazywała jego mina, tak bardzo pragnął.
Same walki zajęły znacznie więcej czasu niż wszyscy przypuszczali, dlatego po powrocie do wróżbity nie obyło się bez srogiej reprymendy. Ilever sobie tylko znanymi sposobami odkrył, iż Setian przebywa w Valladonie, mieście oddalonym od Leonii na tyle, by wymagane było natychmiastowe wyruszenie w drogę. No, co innego fakt, iż podróż na smoczym grzbiecie redukuje czas podróży znacznie bardziej niż jazda na koniu, choćby był on najszybszym rumakiem.
Pewność co do słuszności obranego kierunku podróży i decyzji o zaufaniu wróżbicie nadały Gotlandczykom spotkania z ludźmi raczej drugiej klasy, którzy na widok znaków malujących się na leśnych pelerynach opowiadali im o niepokonanym zabójcy z Valladonu, który pojawił się z nikąd i pokonał ówcześnie panującego mistrza. To co było rozpoznawalne, poza jego niezwykłym okrucieństwem, to tatuaż na piersi identyczny do tych które posiadali melmaro. Symbol piętna na wieki, symbol zniewolenia. I symbol-wabik, wabik dobrze użyty przez szatyna, wabik który spełnił swoje zadanie w stu procentach.
Mimo niezwykłego tempa przemieszczania się, dotarcie do celu zajęło im kilka dni, chociaż najprawdopodobniej bez różnych postojów byłoby trochę krócej. Po dotarciu już przed miasto nie pozostało nic innego jak wkroczyć do środka, odszukać uciekiniera i wreszcie wymierzyć mu sprawiedliwość. Sprawiedliwość bezwzględną, bez jakiejkolwiek możliwości przebaczenia.

- Niebo przewiduje to co się niedługo wydarzy – odezwał się spokojnie i po części tak jakby był nieobecny, Loring. Swój wzrok utkwił w bezkresie nieboskłonu, a wyraz jego twarzy przedstawiał głębokie zamyślenie, powagę i gotowość. – Będzie padać…
- Ruszajmy, musimy dostać się do środka zanim zamkną bramy miasta na noc, byśmy nie musieli spędzić jej poza – stanowczy ton Urgotha pokazywał, że ten nie przejmuje się czymś takim jak rzekome znaki dawane przez pogodę, a myśli jego skupiają się wyłącznie na rzeczach przyziemnych, na tym co tu i teraz.
Melmaro spokojnymi krokami ruszyli do przodu, a Pequris spojrzał na towarzyszącego im smoka
- Jak sobie wyobrażasz nasze spotkanie, Dar? Co będziesz wtedy robił? Jak się zachowywał? Stał z boku? Oglądał? Słuchał? Czy może zamierzasz interweniować?
Awatar użytkownika
Dérigéntirh
Senna Zjawa
Posty: 260
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Mag , Mędrzec , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Dérigéntirh »

Kiedy okazało się, że Weihlonder dojdzie do finału, jego brat nie miał już żadnych złudzeń, kto wygra ten turniej. Zwłaszcza, że doszedł razem z wilkołakiem, z którym tak dobrze się dogadywał. Po zakończeniu walk starszy brat czym prędzej czmychnął z areny, wyraźnie nie chciał przyjąć ustalonej nagrody, to jest spotkać się z włodarzem miasta. Smoki miały to do siebie, że władców traktowali w inny sposób niż zwykli ludzie. Pewnie chodziło o złoto. A dokładniej o dość sporą jego ilość zgromadzoną przez nich. Może chodziło tu o zwykłą zazdrość? Kto to wiedział?
        Ilever nie wyglądał na zadowolonego ich spóźnieniem, ale Dérigéntirh wiedział, że wróżbita tak naprawdę był zachwycony tym, iż nie przyszli wcześniej. Gdyby weszli do pomieszczenia w samym środku wróżby... wtedy dopiero mężczyzna byłby wściekły. Smok podejrzewał, że w jego mieszkaniu zapanowałby o wiele większy bałagan, niż był teraz. W dodatku już teraz zdawał się taki być, wyglądało na to, że wróżbita z frustracji rzucał kilkoma przedmiotami. Ale najważniejsze było, że podał im miejsce przebywania Setiana.
        Podczas podróży do Valladonu w pewnym momencie odłączył się od nich Weihlonder. Po rozmowie z Dérigéntirhem odleciał w stronę Szepczącego Lasu, obiecując też, że będzie na niego czekać w Kryształowym Królestwie. Młodszy brat nie był pewien, na ile może być tego pewny, ale nie widział sposobu, aby zatrzymać niecierpliwego smoka. Był on o wiele od niego większy, zresztą i tak nie zamierzał przekonywać go w ten sposób. Najgorszą konsekwencją tego było to, że Dérigéntirh musiał teraz mieć na grzbiecie wszystkich melmaro, co stanowczo wydłużyło całą drogę.

        Dérigéntirh spojrzał na zachmurzone niebo i musiał przyznać rację Loringowi. Ale skoro nieboskłon ma płakać, to nie może się wydarzyć nic dobrego. Smok spojrzał na melmaro, który zadał mu pytanie nurtujące go od dobrej chwili. Zdecydował się pomóc odnaleźć im zabójcę, ale nie zamierzał go osądzać. Nie znał się na ich świecie, ich kulturze. Była to jedna z niewielu spraw, o których Dérigéntirh nie miał zbytniego pojęcia.
- Podejrzewam, że będę przyglądał się temu z boku – odpowiedział w końcu. - Wadą długowieczności jest to, że ma się aż nazbyt wiele czasu na rozpatrywanie błędów. Wy życie przebiegacie, nie musicie się zbytnio martwić na przyszłość. A my? Jeżeli zrobimy coś źle, będzie nas to męczyć przez tysiąclecia. Więc wolę raczej się nie mieszać, zbyt mało wiem o tej sprawie.
Zablokowany

Wróć do „Leonia”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości