Strona 3 z 4

Re: [miasto i okolice] Źli ojcowie i gadające ryby

: Wto Wrz 11, 2012 10:16 pm
autor: Rahim
- Taniec? - Czemu nie. - Rahim uśmiechnął się. Wstał, objął Regolę w pasie i zaczęli tańczyć. - Nie przejmuj się wiekiem, - mówił do niej po cichu.- Widziałem młodsze, a mniej urodziwe od Ciebie kobiety. Co do bycia dziwolągiem, nigdy tak o sobie nie mów. To szara masa, cały ten ogół zwykłych, normalnych śmiertelników nazywa tak wyjątkowe osoby, żeby bronić się w ten sposób. Ukrywają swoje wady i kompleksy wytykając palcami innych, niezwykłych... Ludzi i nie tylko. - Uśmiechnął się. Przytulił do siebie czarodziejkę. - Tym razem miałem szczęście. Poznałem ciekawą, piękną i niezwykłą kobietę. Teraz tańczę z nią na plaży i popijam wino. - Lekka bryza, rzuciła kosmyk włosów na twarz Regoli. Złodziej delikatnie go poprawił. Czuł nieodpartą chęć pocałowania, czarodziejki. Zbliżył swoje usta do jej twarzy i lekko musnął jej wargi swoimi. Niepewnie oczekiwał co się dalej wydarzy. Zwykle po takim akcie śmiałości, obrywał po pysku... Większość kobiet, które dotychczas spotykał, nie przepadała za pocałunkami przy pierwszej, lepszej okazji.

Re: [miasto i okolice] Źli ojcowie i gadające ryby

: Czw Wrz 13, 2012 5:57 pm
autor: Regola
Miała wyjechać w drogę powrotną do Menaos wieczorem, ale kiedy wreszcie dotarła z chłopcem do stajni trwała w najlepsze czarna noc. Regola pomyślała, że to nawet lepiej iż ominie ich jazda w gorącym słońcu. Co prawda względy techniczne nie były powodem tego "lekkiego" opóźnienia. Czarodziejka była zajęta... pewną rzeczą na plaży z Rahimem. Mężczyzna okazał się niezłym kochankiem, więc doskonale poprawił jej humor. Niektórzy mogliby powiedzieć, że takie zachowanie nie przystoi kobiecie i wyzwać ją od najgorszych, ale Reg nie była dziewczyną, która odmówiłaby sobie chwil przyjemności ze względów moralnych. Bardzo nie chciała wracać. Dzieciak wręcz przeciwnie, nie mógł się doczekać spotkania z mamą. Nie obyło się bez prezentu od pani Gertrudy, właścicielki pensjonatu. Czarodziejka miała na sobię teraz wrzosową sukienkę z rękawami za łokieć wykończonymi delikatną koronką i lekkie czarne trzewiki. Nawet spodobał jej się ten strój, chociaż nie nadawał się do szybkiej jazdy konno. Postanowiła, że z chłopcem i tak nie będzie pędzić na złamanie karku. Zakładała siodło zastanawiając się czy towarzysze przyjdą się pożegnać. "A może już śpią"?

Re: [miasto i okolice] Źli ojcowie i gadające ryby

: Czw Wrz 13, 2012 8:17 pm
autor: Acora
Acora obudziła się, kiedy Regola zaczęła się pakować. Towarzyszka nie miała co prawda zbyt wielu rzeczy, ale najemniczka po prostu wyczuła obecność innej osoby w pokoju. Momentalnie uchyliła oczy, by lepiej rozeznać się w sytuacji. Kiedy czarodziejka zeszła na dół, by przymierzyć otrzymaną sukienkę, skrytobójczynie przeciągnęła się i ziewnęła głęboko.
No, czas ruszyć dupsko.
Dziewczyna sprawnie spakowała manatki i cicho zeszła po schodach do głównego "saloniku klubu szwaczek". Właścicielka rozłożyła ręce na widok jej włosów i ogółu. No, trzeba przyznać, że nie wyglądała wyjściowo. Ale po co miała się męczyć? Jest noc, nikt nie zauważy. A poza tym nie miała komu się przypodobać, wiec nie przejmowała się tym nadto.
Gospodyni chwiejnym krokiem, no ma już swoje latka babina, podeszła do kredensu i wyciągnęła kolejną sukienkę. Tym razem zrobioną dla Acory. Jasnokremowa, prosta w kroju, bez dodatkowych ozdóbek. W zasadzie była ładna. Szkoda tylko, że najemniczka obiecała sobie i ludzkości już nigdy nie pokazywać się w sukienkach. Kobieta jakby czytała w jej myślach, bo ściągnęła brwi i spojrzała groźnie na dziewczynę.
-Chociaż raz.- skwitowała krótko i bez zbędnych ceregieli podała Acorze prezent. Ta uśmiechnęła się niepewnie.
-Dziękuję.- burknęła i zalała się rumieńcem. Właściwie to czego się wstydzi? Głupia małpa...
Skrytobójczyni zapłaciła za nocleg, uprzejmie podziękowała za gościnę, po czym opuściła przybytek firanek i koronek. Szybko dotarła do stajni, gdzie dziewczyny zostawiły rumaki.
-Już idziesz?- rzuciła w stronę Regoli i uśmiechnęła się szeroko, ukazując piękne, białe ząbki. -Zdajesz sobie sprawę, że nie pozbędziesz się mnie tak łatwo? Muszę w końcu skończyć robotę.- machnęła głowa w stronę chłopca. Niezbyt rozbudzony nie nadawał się do jazdy. Ej, zaraz! Jak one właściwie chcą go przetransportować? Na Karini daleko nie zajedzie, chyba że jest naprawdę dobrym jeźdźcem.

Re: [miasto i okolice] Źli ojcowie i gadające ryby

: Czw Wrz 13, 2012 9:33 pm
autor: Rahim
Cudowna noc na plaży, przywróciła złodziejowi dobry humor. Przygnębiał go jednak fakt, iż czarodziejka wyjeżdża. Polubił ją bardzo. Jej dziarską towarzyszkę również, choć język miała równie ostry jak i klingę. Długo włóczył się bez celu, pod swoją kwaterą. Przygryzał wargi myśląc, co dalej robić. Nawet gdyby chciał pojechać z Regolą i Acorą, nie miał konia. Czyżbym się zakochał?. - Pytał siebie w myślach. Raczej nie należał do wylewnych w uczuciach typów. Ta dziewczyna budziła w nim poczucie, spokoju i odprężenia. Zgłupiałem. - Stwierdził i ruszył w stronę stajni. Noc zalewała uliczki Leoni. Rahim dotarł na miejsce. Widział jak dziewczyny pakują swoje rzeczy. Przytraczały różne sakwy i torby do okulbaczonych już koni. Złodziej podszedł cicho. Acora wystraszyła się Rahima, który wyrósł jak z pod ziemi za jej plecami. Już trzymała dłoń na rękojeści swojej szatańsko skutecznej broni.
- Spokojnie. - Rzekł po cichu złodziej. - Zawsze będziesz mnie tak witać? - Uniósł brwi. - Przyszedłem... Pożegnać się. - Spojrzał ze smutkiem na Regolę.

Re: [miasto i okolice] Źli ojcowie i gadające ryby

: Pią Wrz 14, 2012 5:29 pm
autor: Regola
Czarodziejka uśmiechnęła się i przytuliła najpierw Acorę, a potem Rahima. Nie znosiła pożegnań, ale umiała okiełznać swoje emocje.
- Miło było spędzić z wami trochę czasu, ale tu nasza wspólna podróż się kończy. Acora, wiem, że nie mogę ci rozkazywać i zrobisz co zechcesz, ale nie musisz jechać za mną. Dostałaś swoją część działki więc twoja robota tutaj jest skończona. Ja też nie zamierzam zostawać w Menaos na dłużej niż dzień.
To mówiąc wsiadła na Interpido trzymając chłopca przed sobą. Przewiązała ich razem pasem materiału podwędzonym z pensjonatu, szwaczki nawet nie zauważą, a jej bardzo się przyda w drodze.
- No to... do zobaczenia kiedyś tam - rzuciła wyjeżdżając powoli ze stajni.
Przypomniało jej się pożegnanie z Lil i resztą przyjaciół kiedy opuszczała Kryształowe Miasto. Tamto bolało bardziej. Nie zdążyła przywiązać się tak do towarzyszy jak do elfów, z którymi spędziła aż sto lat. Wtedy płakała nocami, miała ochotę zawrócić i za każdym razem słysząc szelest liści miała nadzieję ujrzeć znajomą twarz. Potem jednak tęsknotę i uczucie pustki zastąpiła ekscytacja związana z przygodą. Teraz czuła ją ponownie. Żadnych obowiązków do wypełnienia, pełna sakiewka, mogła jechać gdzie miała ochotę. Przeszedł ją przyjemny dreszczyk.