Strona 1 z 1

[Karczma "Nad Anibią"]

: Nie Maj 27, 2012 3:01 pm
autor: Teanella
Wnętrz prezentowało się raczej przeciętnie. Po lewej stronie sali znajdował się kontuar, a za nim, tradycyjnie, drzwi prowadzące na zaplecze. Po prawej widniały schody na piętro, gdzie zapewne znajdowały się sypialnie do wynajęcia. W całej sali poustawiane były stoliki różnej maści. Krzesła także różniły się od siebie znacznie. Wydawało się, że właściciel skompletował wyposażenie bardzo chaotycznie, a meble pochodziły z różnych źródeł. Jednak w półmroku, jaki panował w pomieszczeniu, nie robiło to dużej różnicy.
We wnętrzu przebywało kilka osób, ale widać było, że ruch jest nieduży. Stojący za ladą karczmarz spojrzał na wchodzące kobiety znudzonym wzrokiem, po czym w mgnieniu oka wyraz jego twarzy zmienił się w przestrach i podejrzliwość.
-To porządna karczma- odezwał się głośno, siląc się na stanowczy ton. Nie wyszło mu to bardzo przekonująco, bo zbladł wyraźnie zaniepokojony sytuacją. Mimo to, głos mu nie drżał, a na twarzy pojawił się pewien rodzaj determinacji. –Jeśli szukacie zwady, idźcie gdzie indziej.
Tea spojrzała na niego niemal z politowaniem. Być może wygląd Ti zbił go nieco z tropu i wystraszył, w końcu sama nemorianka nie czułą się pewnie w jej obecności, ale żeby tak od razu wypraszać je z lokalu, gdy tylko stanęły w progu? Poza tym- jak niby miała „szukać zwady” ze złamaną nogą? Karczmarz nie grzeszył widocznie bystrością, ani tolerancją. W innych okolicznościach, Tea być może odwróciłaby się na pięcie i poszukała bardziej gościnnego miejsca, ale teraz nie zamierzała dać się wyrzucić.
-Doskonale- odezwała się równie donośnie, za to z pełnym spokojem i nutą wyższości w głosie. –Właśnie porządnej karczmy szukamy.
Położyła nacisk na słowo „porządnej” i jeszcze raz omiotła wzrokiem wnętrze. Goście, jak i meble stanowili ciekawą zbieraninę, ale z pewnością nie byli przykładnymi obywatelami, o ile nemorianka mogła coś na ten temat powiedzieć.
-Jeśli jednak nie jesteśmy tu mile widziane…- kontynuowała spokojnie. Zręcznie wyciągnęła z sakiewki złota monetę i podrzuciła ją lekko do góry. Karczmarzowi oczy zaświeciły się na widok złota i natychmiast przyjął inną postawę. Najwidoczniej jego chciwość przewyższała obawę przez ewentualnym zamieszaniem.
-Ależ nie, nie. Przepraszam, za moje zachowanie- zawołał wychodząc zza lady uprzejmym gestem, niemal kłaniając się wskazał w kierunku stolików. Tea spojrzała na niego chłodno, ale ruszyła we wskazanym kierunku. –Co podać? Coś do picia? Mamy piwo, wino, krasnoludzki miód…
Nemorianka zignorowała jego pytanie i usiadła, gdy tylko dotarła do najbliższego stolika. Westchnęła cicho, przymykając oczy. Już czuła, że niespecjalnie jej się tu podoba, a gospodarza nie lubi, ale zdecydowała się zostać tu przynajmniej jedną noc. Jutro z jej nogą powinno już być znacznie lepiej, może uda jej się więc przenieś w jakieś przyjemniejsze miejsce.
-Co za nagła przemiana- mruknęła cicho pod nosem i otworzyła oczy. –Podaj najlepszy trunek, jaki masz i coś do jedzenia.
Może i nie powinna szastać tak pieniędzmi, ale chwilowo nie narzekała na ich brak, nie sądziła też, żeby miała duże problemy z zarobieniem czegoś, gdyby zaszła taka potrzeba. Sama wprawdzie nie musiała jeść, ani pić, ale chciała zachowywać się możliwie najnormalniej, a może i jej towarzyszka na coś się skusi. Popatrzyła za gospodarzem, który oddalił się na zaplecze niemal w podskokach, a potem przeniosła wzrok na pozostałych gościa. Wyraźnie czuła, że gapili się w ich stronę, szybko jednak odwrócili wzrok i pospuszczali głowy. „Znudzi im się” pomyślała, ale nie była do końca zadowolona z tego zainteresowania. Trochę pożałowała, że nie posłużyła się pieniędzmi nieco dyskretniej. W takim towarzystwie to chyba nie było najmądrzejsza posunięcie, ale nie przemyślała tego. Odwróciła się od nich, z kolejnym cichy westchnieniem. Zastanawiała się ile czasu musi minąć, nim nauczy się nie ściągać na siebie kłopotów.
Sięgnęła do swojej torby i wyciągnęła z niej oprawiony w czerwoną skórę dziennik i cienki, podłużny kawałek węgla. Przewróciła kilka kartek, znajdując ostatnią zapisaną i popatrzyła na kilka ostatnich zdań. Uśmiechnęła się z nostalgią. To było dwa dni temu, a wydawało jej się jakby minęły miesiące i była teraz dużo mądrzejsza. Nie miała teraz ochoty opisywać wszystkiego, co przeżyła, była zbyt zmęczona, ale chciała wykonać kilka rysunków, zanim zapomni szczegóły. W pierwszej kolejności zabrała się za pierwsza napotkaną osobę. Wyobraziła sobie Camelie, zbierającą się z wściekłością z valladońskiego bruku i zabrała za rysunek, uśmiechając z rozbawieniem.

Re: [Karczma "Nad Anibią"]

: Nie Maj 27, 2012 10:47 pm
autor: Tuahall
Zmęczenie. Przede wszystkim właśnie to towarzyszyło demonicy. Była niezwykle wytrwała, ale ostatnio miała okazję odpocząć... Och, kiedy właściwie? Do Leonii przybyła zaledwie wczoraj, po całonocnej podróży. Ostatnie duże miasto, jakie pamiętała, zwało się Turmalią. Czy to właśnie tam Tuahall zatrzymała się na ostatni dłuższy postój?
Tymczasem karczmarzowi najwyraźniej nie spodobali się nowi goście. W przypływie agresji Przemieniona wyobraziła sobie, jak jej miecz otwiera gardło mężczyzny. Czerwona fontanna barwi swoimi strugami deski podłogi, kontuar, odzież najbliżej siedzących... Ktoś krzyczy, ktoś inny zrywa się, sięgając po broń. Zwabiona wołaniem "Morderstwo!", zagląda do wnętrza para patrolujących uliczki miasta strażników. Kojarzą białowłosą, z którą już wcześniej były kłopoty. Ruszają w jej kierunku w chwili, gdy ona rzuca się do wyjścia. Ktoś o szlachetnych pobudkach próbuje ją zatrzymać; rodzi się ogólne zamieszanie, ktoś przewraca stojącą na ladzie lampę, rozlewa się płonąca oliwa...
Ogień.
Tuahall odemknęła powieki. Teanella już ułagodziła oberżystę. Nic się nie stało. Naprawdę, nic się nie stało.
Usiadła razem z Teą, a spojrzenia pozostałych klientów nie umknęły jej uwadze. Wypełniał ją ponury gniew. Jeśli któryś gość spróbuje teraz zaczepić dwie "panienki"... Gorzko tego pożałuje.
Pozostawała jeszcze kwestia, co albinoska powinna uczynić teraz. Póki co, postanowiła pozostać tutaj. Z chęcią zmrużyłaby oczy - ach, oko - choć na kilka chwil, a poza tym zdawała sobie sprawę, że pozostawienie czarnowłosej z tą łasą na jej złoto ciżbą mogłoby przysporzyć młodej dziewczynie kłopotów. I zmierzchało się już. Oczywiście, należało wyruszyć w dalszą drogę - ale to jutro.
Był jeszcze problem zapłaty za nocleg. Ti nie miała ani grosza.

Re: [Karczma "Nad Anibią"]

: Czw Maj 31, 2012 1:55 am
autor: Teanella
Karczmarz nie śpieszył się specjalnie w wykonaniem zamówienia. Czy też może inaczej – starał się, ale nie wychodziło. Tea dwukrotnie słyszała nieco niepokojące hałasy dobiegająco zza drzwi na zaplecze. Za pierwszym razem głośmy, metaliczny łoskot spowodował, że dziewczyna (jak i wielu innych gości) aż podskoczyła na krześle. Przez krótki moment, zaledwie uderzenie serca, ogarnął ja jakiś nieuzasadniony strach, po czym w przebłysku inteligenci skojarzyła odgłos ze spadającymi garnkami, tudzież innym kuchennym wyposażeniem. Uspokojona demonica odprężyła się, wracając do przerwanego zajęcia. W chwilę potem dało się słyszeć dźwięk tłuczonego szkła, a tuż potem siarczyste przekleństwo. Tym razem dziewczyna nie okazała zainteresowania, choć przez jej myśli przemknęła obawa, że może lepiej byłoby zrezygnować z tej farsy. Jeszcze potruje się tym, co jej poda i będzie miała tylko dodatkowe kłopoty.
Tuż przed tym zanim skończyła rysowań Camelie, pojawił się gospodarz. Minę miał nietęgą, ale w oczach chytre błyski i determinację, a w rękach dzierżył sporą drewnianą tacę, a na niej różnorakie naczynia, Tea domyśliła się więc, że udało mu się jednak skompletować zamówienie. Nie znała się na potrawach, kuchnia Alaranii akurat nieszczególnie ją fascynowała, jako, że nie mając zmysłu smaku, degustacją zająć się nie mogła. Miała jednak przeciętny węch, a zapach, który unosił się znad półmisków był całkiem przyjemny. Mężczyźni siedzący przy sąsiednim stoliku byli akurat w miarę trzeźwi i z wielką uwagą śledzili poczynania karczmarza, a następnie wpatrywali się w posiłek intensywnie. Demonica domyśliła się, że gospodarz wywiązał się z powierzonego mu zadania i przygotował coś naprawdę smacznego. Oprócz dwóch półmisków przyniósł też dzban jakiegoś trunku i kieliszki. Tea odprawiła go skinieniem głowy, na co uśmiechnął się nieco wymuszenie, ukazując pożółkłe, niekompletne uzębienie. I jak tu można kwestionować potęgę złota? Gdy oddalił się na swoje miejsce, dziewczyna przysunęła swój posiłek bliżej siebie, a dziennik odłożyła na bok. Przyjrzała się potrawie z zainteresowaniem. Nie mając wielkiego pojęcia w kwestii kulinarnej, zadowoliła się spostrzeżeniem, że danie jest kolorowe, z przewagą żółci i ciepłe. Zjadła kilka łyżek, trochę na pokaz, przypominając sobie, że ludzie zwykle nie zaczynają rozmowy zanim nie zaspokoją największego głodu. Potem już bardziej bawiła się jedzeniem, grzebiąc w talerzu i od czasu do czasu odruchowo podnosząc łyżkę do ust.
W międzyczasie postanowiła natomiast dowiedzieć się czegoś o białowłosej kobiecie. Zdawała sobie sprawę, że zbyt dużo się nie dowie, ale mogła przecież próbować. Zaczęła od czegoś oczywistego i naturalnego w tej sytuacji.
-Zatrzymałaś się tu już w jakiejś karczmie? – zapytała, opierając podbródek na dłoni. Pytanie niosło ze sobą nieco głębszy przekaz, a mianowicie, jak długo Ti zamierza z nią zostać. Jeśli zatrzyma się w tej samej karczmie, to przynajmniej do rana. Tea nie miałaby nic przeciwko. Otaczający kobiety ludzie wątpliwej moralności, starali się nawet nie spoglądać w ich stronę lub czynili to szybko i bojaźliwie, a wokół panowała cisza i spokój, które zupełnie nie przypominały tego, co nemorianka czytała w księgach. Pytanie miało też nawiązać „rozmowę”, by Tea mogła przejść do innych pytań. Jednym z ważniejszych wydawało jej się ustalenie, gdzie dokładnie wylądowała.

Re: [Karczma "Nad Anibią"]

: Pon Cze 04, 2012 7:59 pm
autor: Tuahall
Hałasy dobiegające z zaplecza drażniły Ti. Demonica dwukrotnie odruchowo zaciskała dłoń na rękojeści sztyletu, borykając się z wykształconymi przez lata odruchami. Przebywanie wśród ludzi wciąż sprawiało jej dużo, dużo trudności. Byli zbyt głośni, na zbyt wiele sobie pozwalali. Podsycali złość białowłosej na każdym kroku. Teraz, gdy odpychająco wyszczerzony karczmarz podszedł do ich stolika, Tuahall znów poczuła, jak krew uderza jej do głowy. Rzadko odczuwała do kogoś tak silną niechęć od pierwszego wejrzenia. Teraz jednak, gdyby mężczyźnie omsknęła się ręka i przypadkiem dotknąłby albinoski, byłaby gotowa niemal mu tę rękę obciąć. Nie miała pojęcia czemu, ale wzbudzał w niej agresję. Straszną agresję.
Gdy odszedł, coś w środku kobiety odetchnęło z ulgą. Mimo to, bladoczerwone oko wciąż nieufnie śledziło ruchy oberżysty, jakby Przemieniona podejrzewała, że spiskuje on przeciwko niej i Teanelli. Później okaże się, że nie były to bezpodstawne podejrzenia, ale wtedy... wtedy będzie już za późno.
Zatrzymałaś się tu już w jakiejś karczmie? Słowa przywróciły Ti do rzeczywistości. Jednocześnie zorientowała się ona, jak często ostatnimi czasy zamyśla się nad czymś. Niepokoiło ją to. Kiedyś była bardziej czujna. Czyżby jej zmysły ulegały przytępieniu? Potrząsnęła głową, udzielając odpowiedzi dziewczynie. Spostrzegawczość podpowiadała. Coś jest nie w porządku.

Re: [Karczma "Nad Anibią"]

: Czw Cze 07, 2012 5:27 pm
autor: Teanella
Tei wydawało się, że jej towarzyszka jest zdenerwowana. Jakby coś budziło w niej niepokój. Podążyła za jej wzrokiem, ale zobaczyła tylko oddalającego się oberżystę. Wykonała nieznaczny ruch, jakby chciała wzruszyć ramionami, ale się powstrzymała i zignorowała to. Najwyraźniej białowłosa była po prostu nieufna. Tea nie należała do osób naiwnych, ale nie węszyła spisków i niebezpieczeństw na każdym kroku. Przynajmniej, jeśli nie chodziło o jej ojca. Na tym akurat punkcie była zdecydowanie przewrażliwiona i sama zdawała sobie z tego sprawę.
Kobieta potrząsnęła głową, odpowiadając na jej pytanie. Nemorianka zastanawiała się przez chwilę jak zadać następne pytanie i czy w ogóle powinna to robić.
-Więc może zostaniesz tu? Ja zapłacę. Chciałabym ci podziękować za pomoc.
Była to prawda, choć nie cała. Tea rzeczywiście była jej wdzięczna, a Ti nie wyglądała, jakby dysponowała nadmiarem pieniędzy, w przeciwieństwie do niej samej w obecnej chwili. Ale były tez inne, mniej szlachetne powody złożenia tej propozycji. Demonica, nie czuła się szczególnie pewnie wśród gości tego przybytku i nadal żałowała tak jawnego obnoszenia się z zawartością swojej sakiewki zaraz po przybyciu. A z ukradkowych spojrzeń, jakie rzucali mężczyźni przy sąsiednich stolikach, wnioskowała, że nie chcą się zbytnio zbliżać do białowłosej. Była też wrodzona ciekawość. Tea od zawsze była wręcz wścibska, a Alarania ją fascynowała. Jednak nawet najgrubsze, najciekawsze księgi, jakie znalazła w Otchłani, nie opisywały wiernie tego świata. Czuła się jakby była tu od dłuższego czasu, na pewno nie zaledwie kilku dni i uważała, że radzi sobie całkiem nieźle. Jak dotąd nikt nie wziął jej za wariatkę, ani nie wzywał straży miejskich, by pojmać demona, co podobno zdarzało się wcale nie tak rzadko. Mimo to wiele rzeczy wydawało się tajemniczych i ciekawych, a wiele nie była przygotowana. Żałowała trochę, że tak szybko uciekła z tamtego budynku, przypominającego zrujnowany szpital. Była ciekawa, co też się tam stało, ale nie aż tak bardzo, by chcieć tam wracać. Interesowało ją tez wiele innych rzeczy, które mogła zbadać bez narażania się na „niepotrzebne niebezpieczeństwo”, tak, jak prosił ją Merkan, żegnając się z nią w domu. Nie byłby chyba dumny z jej dotychczasowych osiągnięć na polu nie pakowania się w kłopoty, ale posiadała jakieś resztki zdrowego rozsądku. W chwili obecnej bardzo chciała się dowiedzieć, gdzie pojawiła się po teleportacji. Intrygowała ją też białowłosa kobieta. Nie umiała określić, do jakiej rasy należy. Jasnym było, że spotkała ją w życiu jakaś tragedia. Poza tym Tea nie pogardziłaby odpowiedzią na pytania, co tu robi, co planuje, albo jakimś historiami z jej, niewątpliwie ciekawego życia. Nie miała jednak szczęścia. Jak dotąd wszyscy, z którymi rozmawiała znikali, zanim mogła zacząć zamęczać ich pytaniami, a gdy akurat pojawił się dogodny moment – była z istotą, niemogącą mówić. Irytowało ją to odrobinę, ale też nie miała śmiałości, by pytać Ti o takie rzeczy. Miała nadzieję, że jeśli spędzi z nią jeszcze trochę czasu, to znajdzie jakiś sposób, by się z nią porozumieć, albo dowie kilku rzeczy po prostu w biegu wydarzeń.
Rozmyślała tak przez chwilę, przypatrując się kobiecie trochę nieobecnym wzrokiem. Drgnęła, lekko, wracając do rzeczywistości i poczuła potrzebę podjęcia jakiś działań. Jakichkolwiek. Po prostu nie chciała dalej bezcelowo siedzieć przy stole. Podniosła się energicznie, odsuwając krzesło, przeprosiła na chwilę Ti i podeszła do kontuaru. Oparła się o niego i przez chwilę bębniła palcami o blat, czekając na pojawienie się karczmarza. Po chwili wyłonił się z zaplecza i drgnął nerwowo na jej widok, otwierając szerzej oczy. Potem zbliżył szybko i wykonał jakiś grymas, który chyba miał być uśmiechem. Powiedziała mu, że chciałaby dowiedzieć się kilku rzeczy, na co on przystała gorliwie. Chodziło jej głównie o nazwę i położenie miasta, ale nie chciał robić z siebie idiotki i pytać o to wprost, zadawała więc różne pytania, starając się dojść do tego okrężną drogą.
Dowiedziała się mnóstwa rzeczy. Karczmarz był całkiem nieźle poinformowany pod względem plotek. Okazało się, że warto odwiedzić miejscowa kaplicę z pięknym posągiem bogini. Że jeśli lubi miejscową kuchnię to w pobliżu portu znajdzie najświeższe produkty. Że najlepsza piekarnia znajduje się nie na rynku miejskim, ale przy wschodniej bramie miasta. Że handel na traktach idzie ostatnio kiepsko, natomiast morski ma się wciąż doskonale. Także tego, że król podniósł ostatnio podatki, być może po to by zaspokoić wydatki dworu. Sugerowałby to ostatni, wystawny bal, na którym królewna pokazała się w bardzo ekstrawaganckiej fryzurze.
Tea słuchała tej paplaniny, niejako na własne życzenie. Starała się być skupiona i wychwycić interesująca ją wiadomość, ale nic takiego nie padło. Mogłaby ciągnąć to znacznie dłużej. Mężczyzna widocznie lubił mówić i to, że ktoś go słuchał (i to z uwagą) sprawiało mu przyjemność. Tea natomiast nie miała ochoty na dłuższą rozmowę. Styl wypowiedzi mężczyzny, jego sposób mówienia, drażniły ją. W dodatku popełniał oczywiste błędy, więc z pewnością nie był człowiekiem wykształconym. Powtarzał tylko zasłyszane plotki, a nie mogło być tego dużo i zapewnie zawierało niewiele prawdy. Zadała jeszcze dwa podchwytliwe pytania, ale i tym razem nie dał się sprowokować i nie zdradził interesujących ją faktów. Można było niemal uwierzyć, że robi to celowo. Zirytowana niepowodzeniem wróciła do stolika i opadła na swoje krzesło z nieszczęśliwą miną.

Re: [Karczma "Nad Anibią"]

: Nie Cze 17, 2012 12:41 pm
autor: Tuahall
Ti spojrzała na dziewczynę niemal ze zdumieniem. Nie miała pojęcia, ile Teanella może mieć lat, ale wnioskowała, że to osoba bardzo młoda. Ogólnie, ten dzień odcinał się od szarej monotonii ostatnich przewędrowanych przez demonicę lat. Tea, a wcześniej prawdopodobnie również Solve, okazali się kierować czymś innym niż okrucieństwem i żądzą pieniędzy - bo takie motywy ludzkich działań wydawały się albinosce najczęstsze. Natomiast czarnowłosa proponowała Tuahall, że zapłaci za jej nocleg, i jeszcze jej dziękowała. Było to dziwne dla Przemienionej; większość istot bała się jej choćby z powodu samego jej wyglądu, a jej sposób bycia tylko ich w tym utwierdzał. Natomiast ta tutaj zastosowała pewien "chwyt", którego Ti doświadczyła tylko raz. Potraktowała Ti uprzejmie, jak równą sobie.
Tuahall skinęła głową, a w jej wzroku dało się dostrzec prawie niepewność. Jakby... Jak to, tak po prostu?
Dziewczyna natomiast wstała i ruszyła do kontuaru. Kobieta słuchała jej rozmowy z karczmarzem jednym uchem. Raczej nie poruszali jakichś szczególnie ważnych kwestii, natomiast z uporu, z jakim Tea zadawała kolejne pytania, wnioskowała, że wciąż nie padła satysfakcjonująca dziewczyny odpowiedź. Najwyraźniej chciała wyciągnąć od oberżysty coś jeszcze, ale nie udało jej się, bo po chwili wróciła zniechęcona do stolika. Demonica, nawet gdyby wiedziała, o co chodzi, raczej nie mogłaby pomóc - owszem, pamiętała, że miasto nazywa się Leonia, ale nawet jeśli udałoby się jej w jakiś sposób zapisać to runami, wątpliwe, by Teanella mogła to odczytać.
Tuahall patrzyła na swoją towarzyszkę i właśnie runy przyszły jej do głowy. Od tego, co się teraz stanie, zależało bardzo wiele. Bo jeśli czarnowłosa rozpozna te znaki...
Przemieniona położyła przed dziewczyną sztylet, wskazując na wyryte w rękojeści imię. W jej spojrzeniu widać było niezadane pytanie.

Re: [Karczma "Nad Anibią"]

: Sob Cze 23, 2012 3:47 pm
autor: Teanella
Wróciła do stolika rozczarowana niepowodzeniem, ale starała się myśleć pozytywnie. Ti zgodziła się tu nocować, choć wyraźnie się zastanawiała, więc może uda się dowiedzieć czegoś przynajmniej w jej kwestii. Postanowiła tymczasem, dokończy robienie szkiców w dzienniku, co przerwała, by zjeść kolację. Otworzyła zeszyt w odpowiednim miejscu. Miała już pomysł na portret Saitavera. Wydawało jej się zabawne skopiowanie listu gończego, wystawionego za nim w Valladonie, tyle, że znacznie wierniej oddającego wygląd mężczyzny. Tamten dość poważnie odbiegał od rzeczywistości. Zabrała się do pracy, jednocześnie zerkając życzliwie na białowłosą, bo wcale nie zamierzała jej ignorować. Rysowanie nie wymagało od niej wielkiego skupienia, zwykle zresztą potrafiła robić kilka rzeczy na raz. Zastanawiała się jak teraz powrócić do rozmowy, o co zapytać, albo, co powiedzieć, tak, by Ti dała radę na to łatwo odpowiedzieć. Kobieta jednak zaskoczyła ją. Wyjęła sztylet i położyła przed nią na stole. Wskazała na rękojeść, pokrytą znakami. Tea spojrzała na broń, przerywając rysunek. Co białowłosa miała na myśli? Chyba raczej nie chciała pochwalić się orężem. Nemorianka przyjrzała się znakom uważniej.
-To pismo runiczne, tak? –zapytała, rozpoznając je nagle. Czytała trochę o tym. Mieszkańcy Alaranii w większości zarzucili już ten sposób pisma, ale gdzieniegdzie było wciąż używane. Ti pewnie chciała jej coś przekazać, ale tu był pewien problem. Tea przygotowywała się do podróży wszechstronnie. Nauczyła się kilku użytecznych zwrotów w językach używanych w niektórych regionach, by móc się w razie potrzeby jakoś komunikować. Znała też kilka podstawowych run, ale nie mogła powiedzieć, że zna tamte języki, ani, że umie przeczytać napis runami. Przekrzywiła lekko głowę, przyglądając się w dalszym ciągu rękojeści. Zidentyfikowała dwie litery, ale to było chyba wszystko, na co było ją stać w tych okolicznościach.
-Nie umiem tego odczytać- przyznała. –Nie w całości.
Spojrzała jeszcze raz na sztylet. Kobieta na pewno nie pokazała go jej bez powodu. Tea pożałowała, że nie przyłożyła się bardziej, ale nie sądziła, że to rzeczywiście jej się do czegoś przyda. Gdyby tak sadziła, zapisałaby sobie gdzieś przynajmniej podstawy. Może mogłaby teraz porozmawiać z Ti w trochę sensowniejszy sposób, za pomocą pisma.
-Jeśli to coś ważnego, mogę przerysować znaki, a jutro znajdę jakiś sposób, żeby to odczytać –zaproponowała. Wydawało się, że są w dużym mieście, w dodatku porcie handlowym. Musieli się tu kręcić różni osobnicy, tacy, którzy posługują się runami, też. Być może była tez jakaś biblioteka, z której mogłaby skorzystać. I tym razem na pewno zapisze sobie wszystko, co uzna za potencjalnie użyteczne.

Re: [Karczma "Nad Anibią"]

: Czw Lip 12, 2012 10:07 am
autor: Tuahall
Ti siedziała w napięciu, uważnie spoglądając na Teanellę. Gdy młoda dziewczyna starała się odczytać znaki - wyryte tak dawno temu - Przemieniona nie mogła stłumić bardzo w swoim przypadku rzadkiego uczucia. Nadziei. Nadziei dość bezpodstawnej, bo jakim cudem taka młódka(wygląd Tei był bardzo mylący) mogłaby znać pismo runiczne?
Ale wiedziała, że to właśnie ono, i najwyraźniej próbowała je odcyfrować. Albinoska niemalże nieświadomie nachyliła się do przodu, czekając na następne słowa towarzyszki.
Nie umiem tego odczytać.
Tuahall skinęła głową, wyprostowała się i zgarnęła swoją własność z powrotem. Przez chwilę martwym wzrokiem wpatrywała się w przestrzeń. Zadręczanie się, czy gdyby Teanella przeczytałaby imię, rozpoznałaby je, nie miało sensu. Gdy nagle...
Nowy pomysł czarnowłosej niewątpliwe wymagał dużo zaangażowania, a jeśli pod koniec okazałoby się, że miano "Gerben" nic jej nie mówi... Nie! Ti błądziła już tak długo. Nie wolno jej było zmarnować żadnej, najmniejszej szansy na dopadnięcie tego potwora. Pokiwała głową, uważnie patrząc w zielone oczy siedzącej naprzeciwko. To coś ważnego. Bardzo, bardzo ważnego.

Re: [Karczma "Nad Anibią"]

: Pon Lip 16, 2012 11:25 pm
autor: Teanella
Ti wpatrywała się w nią z napięciem i wyczekiwaniem, co trochę peszyło Teanellę, gdy próbowała odczytać znaki. Jednak wynik raczej od tego nie zależał. Po prostu nie uważała, by mogło jej się to przydać. Jak widać- błędnie.
Białowłosa wydawała się też przybita, tym, że jej się nie udało. Nemoriance zrobiło się aż głupio. Natychmiast pojawiły się lekkie wyrzuty sumienia. Zresztą nagle zrozumiała, że zawsze myślała o wyprawie na ziemie Alaranii bardzo egoistycznie i jednostronnie, co w sumie nie powinno nikogo dziwić, zwarzywszy na jej pochodzenie. Przygotowywała się tylko i wyłącznie dla siebie, zadbała o swoje potrzeby, zebrała to, co- jak uważała- będzie jej potrzebne. Teraz uświadomiła sobie, że przecież żyją tu też inne istoty. Całe mnóstwo. I jeśli naprawdę chciała poznać Alaranię to musi zdobywać ich zaufanie, zaprzyjaźnić się z nimi, zdobyć ich zaufanie, pomagać im. A o tym nigdy wcześniej nie pomyślała.
Ta myśl trochę zbiła ją z tropu, więc widząc jak czerwono oka z powagą kiwa głową w jej kierunku, w pierwszej chwili nie zrozumiała, o co chodzi. Ale zaraz przywołała się do porządku.
-Więc to ważne, tak?- upewniła się. –Spokojnie. To duże miasto, na pewno coś znajdę.
Ułożyła już sobie wstępnie plan dnia na jutro. Zadowolona stwierdziła, że nareszcie może coś planować. Wcześniej nie miała za dużej kontroli nad tym, co się działo i czuła się bezradna.
-To może zaczekać do rana, prawda?- zapytała jeszcze zaniepokojona. Postanowiła sobie, że pomoże Ti, choćby musiała przeszukać całe miast w poszukiwaniu odpowiednich materiałów, ale naprawdę wolałaby zrobić to na spokojnie, jak należy. Może i była demonem, ale spać czasem musiała i nawet bardzo lubiła.
Spojrzała na swój zeszyt i nieskończony szkic portretu, a potem zatrzasnęła go i wrzuciła do torby.
-Proponuję udanie się na spoczynek- oświadczyła pogodnie, tym razem zupełnie nie przejmując się ludźmi przy sąsiednich stolikach. –Jutro na pewno załatwimy twoją sprawę.
Podniosła się z krzesła i, po raz kolejny tego wieczoru, podreptała w kierunku kontuaru. Ty razem nie musiała czekać na karczmarza i bez trudu załatwiła dwa pokoje. Nie spodziewała się po nich za wiele. Miała nadzieję na brak karaluchów i nieproszonych gości w środku nocy. Przechodząc obok stolika, rzuciła Ti jeden z kluczy i zabrała swoje rzeczy spod krzesła.
-Dobrej nocy- powiedziała, posyłając towarzyszce niepewny uśmiech i udała się na górę, gdzie spodziewała się znaleźć pokoje.

Pomieszczenie, które ukazało się jej oczom po przekroczeniu progu, nie wyglądało szczególnie zachęcająco. Głównym wyposażeniem było przykryte narzutą nieokreślonego koloru łóżko. Wyraźnie dwuosobowe, ale Tei wydawało się okropnie wąskie. Mimo to zajmowało niemal całą wolną przestrzeń. Dodajmy do tego niewielką, starą komódkę, na której stała pusta miednica, a przejście na druga stronę pokoju stanowiło już pewne wyzwanie. Tea nie bawiła się w takie rzeczy. Rzuciła swoją torbę na łóżko, z zadowoleniem stwierdzając, że w powietrze nie wzbił się obłok kurzu, więc nie było tak źle. Zamknęła za sobą drzwi. Na klucz. Potem przeszła po materacu na drugą stronę i zajęła zaciąganiem ciemnozielonych zasłon. W przeciwieństwie do narzuty, były zakurzone, aczkolwiek nie jakoś tragicznie, i zacinały się. Nemorianka pomocowała się z nimi chwilę, odhaczając, co mogła, bez zbytniego kombinowania. Spojrzała na swoje dzieło, czyli zasłonięte w połowie okna, westchnęła, wzruszyła ramionami i usiadła na łóżku, przeglądając zawartość torby. Zrobiła tam lekkie porządki, bo podczas podróży wszystko jej się poprzemieszczało. Potem przebrała się w koszulę nocną i zakopała w pościeli. Początkowo czuła się wyjątkowo dziwnie. Właściwie nie była to pierwsza jej noc poza Otchłanią, ale pierwsza, którą miała szansę pamiętać. W dodatku, łóżko nie zachęcało do wygodnego umoszczenia się i zaśnięcia. Po chwili jednak udało jej się odprężyć, zamknęła oczy i zaczęła głębiej oddychać.

Nie zauważyła nawet, w którym momencie zasnęła. Obudziła się przez chwilę jeszcze nie wiedząc, co dokładnie jest jawą, a co, snem, w którym zamiast do Alaranii trafiła w Piekielne Czeluści. Po chwili stwierdziła, gdzie pasują kotły ze smołą i szydercze śmiechy, a gdzie szary, nieszczególnie czysty pokój.
Usiadła na łóżku, przetarła dłonią oczy i przeciągnęła się. Przez okno wpadały do środka promienie. Nie umiała ocenić na tej podstawie pory dnia, ale intuicja podpowiadała jej, że to późne godziny poranka. Ubrała się, trochę niezadowolona, że nie może liczyć na takie warunki jak w domu. Tam czekałaby już na nią gorąca kąpiel. Tu miała tylko pusta miednicę, z która nie za bardzo wiedziała, co począć. Miała sama załatwić sobie wodę? Nie widziała nigdzie żadnej służby prócz właściciela. Pokręciła głową z niezadowoleniem i wróciła do zapinania i wiązania odpowiednich części garderoby. Miała dziś w planach wycieczkę po bibliotekach i księgarniach, o ile takowe znajdzie w mieście, wiec ubrała ciemnoszara sukienkę, która według niej dodawała jej powagi.
Cały czas czuła się trochę niezręcznie, niepewna, jak ludzie ją postrzegają. Wiedziała, że jak na ludzkie standardy wygląda młodo, a jest w wieku staruszki, u niej w domu jednak było to zupełnie normalne i wcale nie opuściła rodzinnego zamku zbyt późno. Wydawało jej się, ze w Alaranii to też nie jest jakimś ewenementem. Chociażby elfy też były długowieczne. Ona jednak nie miała charakterystycznych uszu. Właściwie nie miała żadnych charakterystycznych znaków, o ile ktoś nie potrafił czytać aur.
Zeszła na dół, zabierając ze sobą wszystkie rzeczy. Raczej nie miała zamiaru spędzać tu kolejnej nocy. Poszuka czegoś innego. Na dole oddała karczmarzowi klucz do pokoju i ku jego rozczarowaniu, podziękowała chłodno za śniadanie. Tym razem nie miała zamiaru bawić się w jakieś gierki. Zastanawiała się, czy Ti jest jeszcze u siebie i czy w takim wypadku powinna ją obudzić, czy może już wstała i gdzie powinna jej szukać. Jakoś nie wpadła na genialny pomysł zapytania oberżysty, więc tylko rozsiadła się przy stoliku w niemalże pustej sali (w kącie siedział jakiś chudy osobnik spożywający nieapetyczną breję) i spokojnie zajęła rysowaniem. Białowłosa na pewno ją znajdzie, jeśli będzie chciała, jeśli nie pojawi się przez dłuższy czas, dziewczyna wybierze się na miasto sama, choć wolałaby się nie rozdzielać. Zawsze to trochę mniej kłopotów z ponownym odnalezieniem się.

Re: [Karczma "Nad Anibią"]

: Pią Sie 17, 2012 9:14 pm
autor: Tuahall
To może zaczekać do rana, prawda?
Ti skinęła głową. Czekało już tyle lat, że jeden poranek więcej nie stanowił zbytniej różnicy. Obserwowała Teanellę, gdy ta zebrała się, poszła do lady po klucze i poszła na górę, rzucając Przemienionej jeden z nich. Wydała z siebie cichy pomruk w odpowiedzi na życzenie dobrej nocy. Została w sali jeszcze jakiś czas, obracając w palcach mały przedmiocik, ignorując spojrzenia niekiedy bardzo natrętne. Myślała. Myślała o czarnowłosej Teanelli, w jakiś sposób odcinającej się od wszystkich osób napotkanych przez nią do tej pory.
Jednakże, nie mogła tak siedzieć w nieskończoność.
Ruszyła na górę, pchnęła drzwi od swojego pokoju. Nie zwracała szczególnej uwagi na komfort pomieszczenia; mnóstwo razy spała przecież pod gołym niebem. Przekręciła klucz w zamku, przezornie go tam zostawiając, by nawet ktoś posiadający drugi nie mógł się dostać do środka, wyjrzała przez okno na szarą, brukowaną uliczkę. Potem zaciągnęła zasłony, położyła miecz koło łóżka i na owym łóżku nieco się skuliła - było za małe, by mogła spać wyprostowana. Choć powtarzała sobie, że musi w końcu naprawdę odpocząć, zapadła w sen bardzo płytki i niespokojny, nie potrafiąc zaufać temu miejscu.
Obudziła się wcześnie, zdrętwiała od niewygodnej pozycji. Nawyki z minionych lat wciąż brały górę - nim poruszyła się czy choćby otworzyła oko, przez dłuższą chwilę nasłuchiwała niepokojących odgłosów. Na zewnątrz świat zalewało mleczne światło świtu, miasto jeszcze nawet nie budziło się do życia. Tuahall usiadła na skrzypiącym łóżku, przeciągnęła się. Do snu w skórzanej kurtce dało się przyzwyczaić. Opłukała twarz i dłonie odrobiną wody z bukłaka, przez kilka chwil polerowała nóż i sztylet kawałkiem sukna, ale potem już zaczęła się zastanawiać. Teanella jeszcze spała, bez wątpienia. Przechadzka ulicami miasta raczej nie wchodziła w grę; Ti nie należała do osób znajdujących upodobanie w spokojnych spacerach. Wiecznie podróżująca, nie miała pojęcia, co teraz zrobić, w końcu nigdy wcześniej nie musiała na nikogo czekać. Zaczęła niemalże miotać się po pokoju - dwa kroki tam i dwa z powrotem, przygarbiona, by nie zawadzać głową o niski sufit, w tę i z powrotem, jak zwierzę w klatce.
Nie miała pojęcia, ile czasu na tym spędziła, w końcu jednak nie mogła już wytrzymać. Związała włosy kawałkiem rzemyka nisko nad karkiem, rzecz jasna nie usuwając sztywnej grzywki, i poszła na dół. Widok dziewczyny po prostu sprawił jej ulgę. Prawie podbiegła do stolika, przy którym ta siedziała.