Leonia[Uliczki Leonii]Pozory

Bardzo duże miasto portowe, mające aż trzy porty, w tym dwa handlowe, a jeden z którego odpływają jedynie statki pasażerskie. Znane z bardzo rozwiniętej technologi produkcji statków i łodzi, o raz hodowli rzadkich roślin nadmorskich.
Seiran
Szukający drogi
Posty: 29
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: człowiek
Profesje:
Kontakt:

[Uliczki Leonii]Pozory

Post autor: Seiran »

Słońce zachodziło powoli, kiedy niepozornie wyglądający wojownik oparł się biodrem o murek otaczający dość starą i zaniedbaną fontannę. Dookoła niego rozstawionych było kilka pakunków, a sama mina wyrażała znudzenie i prawdopodobnie zmęczenie. Trudno powiedzieć, gdyż wyraźnie starał się utrzymywać na twarzy maskę kamiennej obojętności. Niespecjalnie. Taki nawyk, ot co.
- Obiecał zaraz wrócić... - marudziła pod nosem, palcami skubiąc rąbek niezbyt sprawnie wykończonego rękawa w kolorze bursztynu.
Przybyli do miasteczka razem z Iliahą i standardowo sługa ruszył na poszukiwanie miejsca na nocleg. Powinien już jednak wrócić, prawda? Chyba tak. Nie posiadała przy sobie zegarka i bardzo tego w owej chwili żałowała - zapomniała spojrzeć na słońce, by z jego pomocą teraz określić w przybliżeniu upływ czasu.
A teraz czuła po prostu, że musiało się coś stać. Być może owo czarnowidztwo spowodowane było wieloma dniami ciężkiej podroży i tęsknotą za jakąkolwiek formą wygody, tak czy inaczej jednak Iliahy nie było. Ona natomiast została sama wraz z ich sakwami, które przecież sługa miał dla niej ponieść jak już będą mieć pewne miejsce do spania.
Spojrzała na torby. To chyba nie będzie takie ciężkie, prawda? Ujęła jeden z plecaków i zarzuciła sobie na ramiona. Podjęła się kolejnego. Przy trzecim zdała sobie sprawę, że oddech jej się rozregulował i zipie jakby tu właśnie jaką górę usiłowała przenieść. Ze zgrozą spojrzała na czwartą torbę, która wciąż leżała przy fontannie i zdecydowanie nie mogła być pozostawiona na pastwę szczęśliwego z pewnością znalazcy.
- Niech to pegaz ogonem zamiecie! - syknęła, mimo wszystko elegancko, jak to ona.
Jak wyglądała? Ano nieporadny, roztrzepany paniczyk. Idealne zaprzeczenie tego, czym tak naprawdę była.
Solve
Błądzący na granicy światów
Posty: 20
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Tygrysołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Solve »

Solve od dłuższego czasu wędrował. Wreszcie zdecydował się zatrzymać w mieście. Zapasy powoli się już kończyły, a surowe mięso mu zbrzydło. Kusząca także wydawała mu się perspektywa spania w ciepłym łóżku, gdy obok w kominku wesoło trzaska kominek. Wybór padł na Leonię, ponieważ przebywał akurat niedaleko.

Po nocy w karczmie obudził się z bólem czaszki. Po co ja wczoraj piłem…przemknęło mu przez głowę. Usiadł na łóżku. Po około dziesięciu minutach, po których wreszcie ocknął się z otępienia wstał i ubrał się. Wychodząc z pokoju chwycił płaszcz i w biegu założył go na siebie. Zdecydował nie zakładać na siebie kaptura, jeszcze by go wzięli za ulicznego rzezimieszka. Zapłacił w kasie i wyszedł na zewnątrz, na gwarne ulice miasta. Gwizdnął, a po chwili na jego ramieniu wylądował czarny orzeł i kłapnął dziobem. Solve wydobył z torby kawałek mięsa i podsunął go ptakowi, który podziękował za śniadanie ocierając się o chłopaka.

Pierwszą rzeczą, którą zrobił , było skierowanie się na targ. Tam kupił najpotrzebniejsze rzeczy; między innymi owoce, suszone mięso, oraz butelkę wina ( oczywiście, że to niezbędna rzecz!)… Następnie skierował się do księgarni, gdzie kupił książkę o Alarańskich stworzeniach. Nie mając co robić po prostu włóczył się po ulicach miasta przyglądając się ludziom, budynkom, oraz kolorowym straganom, w których ludzie głośno chwalili swoje towary.

Gdy słońce powoli chyliło się ku zachodowi, Solve dotarł na plac, na którym była fontanna. Wolnymi krokami skierował się tam, by na chwilę przysiąść na otaczającym ją murku. Koło niego zauważył drobnego chłopaka. Przyglądał mu się, gdy zauważył, że najwyraźniej ma problem. Oczywiste wydało mu się zaproponowanie mu pomocy. Podszedł kilka kroków do nieznajomego.
- Może panu pomóc?- spytał uśmiechając się. Nie wiedział za bardzo co powiedzieć. Na początku miał ochotę zwrócić się do niego na „Ty”, stwierdził jednak, ze mogło to by być cokolwiek niegrzeczne.
Seiran
Szukający drogi
Posty: 29
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Seiran »

Zastanawiała się właśnie, jak poradzić sobie ze wszystkimi tobołami, kiedy dostrzegła spojrzenia podejrzanych mężczyzn, stojących kawałek dalej. W przeciwieństwie do większości mieszkańców ci nie spieszyli się w żadną stronę, niczego nie kupowali ani też specjalnie nawet nie rozmawiali między sobą. Instynkt podpowiadał wyraźnie, że dziewczyna znalazła się w niebezpieczeństwie.
Wszak była teraz idealną ofiarą rabunku, nie będąc w stanie nawet utrzymać wszystkich sakw przy sobie. Zacisnęła palce na skórzanej sakwie, nakazując sobie spokój. Iliaha na pewno zaraz się pojawi i nie będzie żadnego problemu. Specjalnie jednak w to nie wierzyła, dlatego zaczęła się rozglądać za jakimś przedstawicielem straży miejskiej.
Chyba to dostrzegli, bo uśmiechnęli się szeroko. A strażnika żadnego ani widu...
Prawdopodobnie jednak była bezpieczna dopóki słońce całkiem nie zaszło, bo dopiero wtedy plac do końca opustoszeje. Gorączkowo zastanawiała się, jak z tym sobie poradzić. Przecież nie da rady sama jedna pokonać piątki prawdopodobnie uzbrojonych mężczyzn. No zgoda, istniała szansa powodzenia, ale zbyt niepewna by była księżniczka się na nią zdecydowała.
I wtedy podszedł do niej nieznajomy mężczyzna, oferując pomoc. Seiran zamrugała ze zdumienia, omal nie wchodząc w rolę damy w opałach, która spotkała swojego rycerza. No bo zaraz, zaraz. Teraz to i ona jest rycerzem. Nie ma co ulegać emocjom. Wepchnęła nieznajomemu jedną z toreb w ręce, zanim jeszcze zdecydowała się cokolwiek odpowiedzieć.
- Tak, tak, bardzo to szlachetne - już podnosił z ziemi ostatni z plecaków, chyba najcięższy ze wszystkich bagaży, oczywiście by zaraz zarzucić go na ramiona mężczyzny - Jestem panu dozgonnie wdzięczny. Może mnie waść zaprowadzić gdzieś, gdzie będzie nieco mniej osób zainteresowanych zawartością mej sakiewki?
Nawet jeśli nadal czuła strach, panowała nad sobą niesamowicie.
Solve
Błądzący na granicy światów
Posty: 20
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Tygrysołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Solve »

On także zauważył kilkoro podejrzanych mężczyzn. Jeden wyglądał na prawdę paskudnie, reszta zdawała się nie być zbyt niebezpieczna. Przyglądał im się przez chwilę kątem oka. Znów spojrzał na chłopaka. Nie ma to jak delikatność i nie nadużywanie pomocy innych. Westchnął i przyjął od niego kolejny pakunek. Uśmiechnął się delikatnie. Zważył go dyskretnie w rękach. Nie był taki ciężki, chociaż z drugiej strony on miał więcej siły niż zwykły człowiek. Zefir poruszył się niespokojnie na jego ramieniu i zamachał skrzydłami. Włosy Solvego -o ile to możliwe- zostały jeszcze bardziej wzburzone. Musiał wyglądać dość idiotycznie z ptakiem na ramieniu, potrząsnął ramieniem, a orzeł zleciał na ziemie i popatrzył na niego urażony. Solve uśmiechnął się przepraszająco.

Zastanawiał się chwilę nad odpowiedzią.
-Tej nocy spałem w całkiem przyjemnej karczmie, możemy się tam udać.- powiedział. Zlustrował nieznajomego wzrokiem. Tamto miejsca nie było stworzone dla możnych paniczów. Nie, on chyba nie jest aż taki delikatny... Tygrysołak wskazał ręką w stronę południowej części miasta- tą, w której mieszkali średnio bogaci mieszczanie. Popatrzył na nią pytającym wzrokiem, po czym ruszył we wskazanym przez siebie kierunku.

Gdy ruszyli, Solve dostrzegł kątem oka, że jeden z mężczyzn- właśnie ten, który wyglądał na dość niebezpiecznego. Chłopak ponaglił swojego towarzysza. Nie chciał się wdawać w bójki, jeszcze wszyscy zwalą na niego. Obejrzał się na siebie. Mężczyzna zniknął, Solve odetchnął z ulgą. Nagle, gdy doszli do jednej z bocznej uliczek zza zakrętu wyłonił się opryszek. Solve przystanął. No super, tylko tego mi było trzeba... pomyślał.
-E! Dawać mi pieniążki!- mężczyzna śmiał się paskudnie, pokazując im zęby, którym przydałoby się porządne szorowanie, oraz które błagały już właściciela, o odstawienie gorzałki. Z gardła chłopaka wydobyło się głuche warczenie. Odstawił pakunki i przyczaił się do skoku.
Seiran
Szukający drogi
Posty: 29
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Seiran »

Cóż, najgrzeczniej to się może i nie zachowywała, ale czego oczekiwać od osoby, której całe życie wszyscy usługiwali? Niespecjalnie widziała jakiekolwiek nadużycie w swoim zachowaniu, podejrzewała jedynie że powinna odezwać się do mężczyzny nieco uprzejmiej. Wszak jednak nie było czasu! Wychodziła także z założenia, że nie wszyscy ludzie są dla siebie tak absolutnie poprawnie na każdym kroku, oraz że później z pewnością zdąży mu to wynagrodzić.
Zauważyła jego krótkie, lustrujące spojrzenie. Nie znosiła tego nawet ze świadomością, że tak naprawdę bransoletka na jej ręce uniemożliwiała innym rozpoznanie w niej kobiety. I bardzo dobrze.
- Brzmi doskonale, ruszajmy - zgodziła się od razu, niespecjalnie przejmując się samą karczmą.
Wydawało jej się, że mężczyzna także dostrzegł zainteresowanie rabusiów jej osobą. Miała nadzieję, że przynajmniej nie będzie musiała go pospieszać dzięki temu.
Przyglądała się w pośpiechu mijanym uliczkom, bo przecież musiała być w stanie wrócić na ten plac. No i nie była na tyle naiwna by z miejsca i absolutnie ufać nieznajomemu. Wolała jednak jego niż tamtego mężczyznę, który tak groźnie na nią spoglądał... Zatrzymała się gwałtownie, gdy ten sam mężczyzna wyskoczył na nich z zupełnie innej uliczki. Jej dłoń momentalnie wyszarpnęła niesamowicie ozdobną szablę która spoczywała przy jej boku. Nie miała jednak pojęcia, jak ma walczyć objuczona torbami. Napastnik miał w końcu pełną swobodę ruchu, i średniej wielkości ostrze w dłoni. Jego jakość zdawała się jednak pozostawiać sporo do życzenia i jasnowłosa miała nadzieję, że po skrzyżowaniu ostrzy zwyczajnie pęknie.
Ale momentalnie zapomniała o tych myślach, gdyż dane jej było jeden z najbardziej przerażających widoków w życiu Seiran. Czyli jego zęby. Omal się nie zachwiała, tak jej się słabo zrobiło.
- Co za prostak! - na jej twarzy odraza walczyła o miejsce z oburzeniem.
Zanim jednak zdążyła cokolwiek zrobić, usłyszała obok dziwne warczenie. Nie było jednak czasu się rozglądać, bo łotrzyk już wyprowadził szybki wypad w jej stronę, bardzo sprawnie atakując ostrzem na jej brzuch. Zaskoczona, zbiła jego miecz w ostatniej chwili i skoczyła parę kroków do tyłu, po to jednak by zdecydować się na walkę. W końcu miała najlepszych nauczycieli, nie było mowy o porażce na tym polu. Na razie jednak tylko podniosła nieco swoją szablę, przyglądając się przeciwnikowi. Śmiał się.
- Drugi raz nie spudłuję. Dawać mi sakiewki, albo was zaszlachtuję! - zawołał, zupełnie nie zrażony chwilowym niepowodzeniem.
Solve
Błądzący na granicy światów
Posty: 20
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Tygrysołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Solve »

Zaśmiał się gardłowo, gdy usłyszał jego stwierdzenia. To chyba był jednak jakiś paniczyk..., przemknęło mu przez myśli. Zaraz potem zorientował się, że jego warknięcie mogło kogoś przestraszyć. No trudno, nie będzie się bawił, gdy ktoś chce go (a raczej tego drugiego, chłopak o tym jednak zapomniał) obrabować, a na dodatek zabić. Co to to nie.

Przyglądał się ze zdziwieniem, jak chłopak zaatakował rzezimieszka. Cóż za wyborny styl walki! Solve obserwował z podziwem jego płynne ruchy. Chyba się jednak co do niego pomylił. Zaraz jednak wrócił do rzeczywistości. Zdawało się, że groźba mężczyzny to nie tylko słówka rzucone na wiatr.

Skoczył. W locie przemienił się w tygrysa. Zaraz potem wylądował na rzezimieszku. Przytrzymywał go tak mocno, że tamten zaczął się dusić. Został w tej pozycji jeszcze przez chwilę, czekając aż straci przytomność. Wreszcie odskoczył od leżącego i mruknął z niesmakiem. W chwilę potem, gdzie przed sekundą było dzikie zwierzę stał już normalny chłopak, który otrzepywał ubraniem.
- Nie chciałem go zabić...-powiedział skrępowany. Nie lubił, gdy musiał się w obecności innych. Czuł się wtedy niezwykle zażenowany. Zwykle ludzie się od niego odsuwali. Uważali go za obrzydliwe stworzenie (nawet nie człowieka), które nie powinno chodzić po ziemi. Spotkał się także z przypadkami, gdy ludzie chcieli go na miejscu ukatrupić. Ale przecież to nie jego wina! Czy on sobie wybierał taką zdolność? Nie! O wiele bardziej wolałby być normalny... Skrępowany spuścił wzrok, nic nie mówiąc. Czekał na reakcję młodzieńca.
Seiran
Szukający drogi
Posty: 29
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Seiran »

Płynne ruchy płynnymi ruchami. Problem polegał na tym, że Seiran nie była przyzwyczajona do tego, by walczyć o swoje życie. Od tego miała przecież kompana, który w chwili obecnej gdzieś się zapodział. Nawet jeśli od roku już niemal podróżowali po Alaranii, księżniczka nie miała zbyt wielu okazji do skrzyżowania ostrza z kimś, kto życzyłby sobie jej krzywdy.
Na treningach radziła sobie doskonale i technikę miała świetną, brakowało jej jednak doświadczenia z realnym przeciwnikiem. Dlatego też teraz zawahała się na chwilę. Mogłoby to nie skończyć się dla niej najlepiej, ten jednak moment wykorzystał Solve. Czy raczej kudłata bestia, którą się teraz stał. Łotr wrzasnął, padając pod naporem jego łap.
Seiran nie miała pojęcia, jak ma to rozumieć. Na widok wielkiego kota jej umysł jakby dotknięty został paraliżem. Nie połączyła jego pojawienia się z Solvem, bo przecież zmiennokształtni nie zdarzali się za każdym rogiem.
Wiedziała jedynie, że może być następna.
Naturalnie więc zaczęła się wycofywać. Nie była pewna, co rozdrażni bestię mniej - powolny odwrót czy zerwanie się do ucieczki i zniknięcie po chwili. Zdecydowała się na to drugie z nadzieją, że pręgowany potwór będzie zbyt zajęty swoją ofiarą, by zwrócić na nią uwagę. W tej jednak chwili zauważyła, jak przemienia się z powrotem w znajomą jej już nieco sylwetkę.
Z wrażenia upuściła torbę, szabla jednak pozostała w jej dłoni. Naprawdę miała dobrych nauczycieli.
- Ty...
Chwila zawahania, po czym zebrała się w sobie. Była twarda, mimo wszystko. Gdy jeszcze usłyszała słowa swojego wybawcy, wsunęła szablę z powrotem do ozdobnej pochwy i podeszła zdecydowanym krokiem. Była więcej niż zaskoczona bo wyglądało na to, że naprawdę chciał jej po prostu pomóc. Zazwyczaj nie spotykało się takiej dobroci.
- Dziękuję - odezwała się, wyciągając w jego stronę rękę - Otrzymałem od ciebie więcej pomocy, niż mogłem oczekiwać. Czy mogę ci się jakoś odwdzięczyć?
Uśmiechnęła się lekko. Pomimo udawania faceta, miała przecież trochę pozostałości z kobiecej natury.
- Mogę spytać o twe imię? Mnie zwą Seiran.
Solve
Błądzący na granicy światów
Posty: 20
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Tygrysołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Solve »

Odetchnął głęboko. Zauważył wcześniej, jak chłopak chce uciekać. Gdy jednak przybrał ludzką postać ten został. No no, nieźle. Spodziewał się, że wycofa się z krzykiem. Z uniesionymi brwiami Solve patrzył, jak ten podchodzi do niego i wyciąga rękę. Niepewnie ujął jego dłoń i uścisnął.
Spojrzał na niego niebieskoszarymi oczami.
-Ja nie potrzebuję wynagrodzeń za czyny.- uśmiechnął się. Czy nie brzmi to trochę tak, jakby był próżny i zarozumiały? Jakby chwalił się tym, że jest rycerski? Nie no, to chyba jednak błędne rozumowanie.

Uśmiechnął się, słysząc pytanie. A co jeśli to tylko kamuflaż, a on chce podać jego imię strażom? Chyba zaryzykuje...
- Me imię brzmi Solve- powiedział- Solve de Exodar...-dokończył.

Odsunął się od niego kawałek, po czym ruszył do nieprzytomnego mężczyzny. Wyjął z torby linę i związał mu ręce i nogi. Trzeba go oddać straży. Gdyby trafił na bezbronnego przechodnia, kto wie... Zaciągnął go pod najbliższą bramę.
-Zdaje się, że jest poszukiwany. Myślę, że straże się nim zajmą.- ani przez chwilę nie pomyślał, o nagrodzie, jaką mógłby dostać za złapanie tego rzezimieszka. Znów podszedł do chłopaka i wziął pakunki, które wcześniej pozostawił na ziemi.
- To... idziemy do tej karczmy?- spytał nieśmiało. Nagle gdzieś z góry nadleciał czarny orzeł. Okrążając chłopaka wylądował tuż przy ciele mężczyzny, który już powoli zaczął odzyskiwać świadomość. Solve gwizdnął i orzeł znów podleciał do niego. Razem z Seiranem ruszyli w kierunku karczmy.
Seiran
Szukający drogi
Posty: 29
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Seiran »

Odniosła przez moment wrażenie, że jej nowy "przyjaciel" wydaje się bardziej przestraszony niż ona. Albo po prostu lepiej nad sobą panowała, wszak przywykła do tego, że ludzie na nią spoglądają i oceniają każdy gest, każdy grymas. Że nie człowiek? Co z tego, kiedy ewidentnie nie planował się na nią rzucić. Przynajmniej na razie.
- Rycersko - lekki uśmiech wykwitł na jej ustach, ale zaraz zniknął.
Osobiście uważała, że powinni upomnieć się o nagrodę za bandziora. Gdy jednak mężczyzna zdecydowanie zaznaczył iż ani mu to w głowie, jasnowłosa także porzuciła ten pomysł. Przecież to on powalił przeciwnika, i on miał prawo decydować. Nie zamierzała korzystać z cudzych dokonań, nawet jeśli od pewnego czasu żyła za to, co sama zarobiła.
Poczekała cierpliwie, aż Solve skończy wiązać nieprzytomnego mężczyznę. Pomyślała o Iliasze, który powinien jej teraz szukać. Wiedziała jednak, że sługa ma własne sposoby na odnalezienie jej, i nie będzie z tego powodu większych problemów. Podniosła torby, porzucone wcześniej z wrażenia po ujrzeniu przemiany tymczasowego towarzysza.
Do karczmy dotarli niemal w całkowitym milczeniu, bo oboje prawdopodobnie musieli przemyśleć pewne kwestie. Dziewczyna dopiero po przekroczeniu progu poczuła, jak bardzo była zmęczona. Od razu wskazała dłonią na jeden z nielicznych o tej porze, wolnych jeszcze stołów. Był prawie całkowicie czysty i chwilowo nikt się wokół niego nie kręcił. Seiran zbliżyła się tam szybko i zrzuciła torby na szeroką ławę.
- Mogę zapytać cię o to, co tam się stało, czy wolałbyś abym o tym zapomniał? - zapytała, spoglądając na niego po chwili milczenia.
Goście śmiali się głośno dookoła, piwo się lało, jakieś kobiety chichotały, w kącie brzdąkał niezbyt uzdolniony muzycznie bard. Wieczór jak wieczór. Było ciepło i całkiem przyjemnie.
Solve
Błądzący na granicy światów
Posty: 20
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Tygrysołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Solve »

Solve wszedł do karczmy razem z Seiranem. Uśmiechnął się do karczmarza, który rozpoznał go i machnął mu na powitanie ręką. Usiedli przy ostatnim wolnym stoliku. Chłopak usiadł wygodnie i oparł się łokciami o stół. Może nie było to zgodne z zasadami etyki, ale co tam... Nie jest przecież na zamku, a siedzący przed nim to nie książę.

Podniósł wzrok, gdy tamten o coś spytał.
-Co się stało? No cóż, po prostu jestem, jaki jestem.- zaśmiał się cierpko- To nie ja wybierałem sobie taką przypadłość...- spojrzał mu w oczy, często to robił, zdawało się, że w oczach znajduje się odbicie ludzkiej duszy. Wyciągnął się i położył ręce na piersiach. Nie chciał za dużo o sobie mówić, nie lubił, gdy ktoś wiedział o nim za dużo.
-A ty?- spytał- Kim jesteś? -uśmiechnął się zachęcająco, nie było w tym jednak nachalności. Solve właśnie tak oddziaływał na ludzi, był wiernym słuchaczem. Inni zwierzali mu się ze swych problemów, opowiadali o sobie. Budził zaufanie, o ile oczywiście ktoś nie wiedział o jego... tajemnicy. Po czymś takim ludzie rzadko w ogóle chcieli z nim rozmawiać. Spokojnie czekał, aż Seiran coś powie, jak nie będzie chciał, to nie będzie go do niczego zmuszał.
Seiran
Szukający drogi
Posty: 29
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Seiran »

Widząc spojrzenie karczmarza uznała, że należy jednak coś zamówić. Poprosiła o gorącą kolację, zerkając przy okazji pytająco na towarzysza. Podwójnie, jeśli wyraził takie pragnienie. Do tego antałek najlepszego wina, jakie mogli wydobyć. Zapłaciła za to sporo jak na głupią kolację w średniej popularności karczmie, jednak nie wydawała się specjalnie niezadowolona. Seiran nie miała specjalnego przywiązania do luksusów, jednak wino musiało być winem.
Dopiero po tym wszystkim usiadła aby wysłuchać Solvego. Specjalnie się jednak nie rozgadywał. Cóż, ona sama też wszak nie lubiła mówić o swojej osobie. Każdy ma własne demony, które go ścigają przez życie.
- Na takich jak ty mówi się zmiennokształtni, prawda? - chociaż starała się maskować, naprawdę była ciekawa - To znaczy, że możecie przemieniać się dowolnie, czy w jakiś określony sposób?
Pytanie o nią wywołało lekkie wzruszenie ramion. Oczywiście miała już na użytek takich sytuację pełną, bardzo szczegółową historyjkę. Zwykle też nie miała oporów przed wciskaniem jej na lewo i prawo. Problem polegał na tym, że była bardzo honorową osobą. Wstyd jej było okłamać kogoś, kto tyle dla niej zrobił, i kto sam odpowiadał na jej pytania, chociaż nie miał na to specjalnej ochoty. Spuściła wzrok.
- Nikim ważnym. Jak wiele osób pewnego dnia zdecydowałem, że wyruszę na poszukiwanie przygód. I tak się błąkam - stwierdziła, podnosząc spojrzenie błękitnoszarych oczu - Nie mam żadnych nadprzyrodzonych mocy, więc raczej dość nudna ze mnie osoba. Zazwyczaj polegam na moim towarzyszu, ale coś musiało go zatrzymać. Prawdopodobnie do rana się pojawi - dodała, na wypadek gdyby miał się zainteresować.
Jej ochroniarz nigdy nie miał takich problemów, by już nie wrócić. Czasami sama podejrzewała, że nie jest on do końca człowiekiem. Cóż, nie było to takie ważne. Po chwili spoczęły przed nimi parujące talerze z gulaszem. Trochę tłustawym, ale dziewczyna zdążyła się przyzwyczaić.
- Skoro mieszkasz w karczmie, to prawdopodobnie nie jesteś stąd. Podróżujesz? - zapytała jeszcze, czekając aż posiłek nieco ostygnie.
Solve
Błądzący na granicy światów
Posty: 20
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Tygrysołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Solve »

Znów uważnie mu się przyglądnął. Widać nie on jeden nie lubił o sobie opowiadać, za to tamten wygląda na ciekawego. Cóż... w ostateczności może mu coś powiedzieć.
-Tak... zmiennokształtni.- powiedział cicho- Dowolnie, jeśli tak bardzo cię ciekawi. Mogę być albo człowiekiem, albo... zwierzęciem, albo-odchrząknął-hybrydę.-nie lubił się w nią przemieniać. Zawsze uważał, że to obrzydliwe. Ludzie uciekliby z krzykiem, gdyby kiedyś zrobił coś takiego. Nie lubił, gdy ludzie się go bali.

Podziękował kelnerowi, za gulasz. Nalał sobie wina i pociągnął zdrowy łyk. Och, jak miło znów mieć alkohol w ustach... Musi uważać, bo niedługo wpadnie w alkoholizm.
-Nikt nie jest nikim ważnym.- powiedział po dłuższej chwili zamyślenia- Jesteś tak samo ważny, jak ja, czy tamten karczmarz.- wskazał głową na mężczyznę energicznie myjącego brudną szmatą kieliszki. Solve spojrzał gdzieś w bok.
-Uwierz mi, powinieneś być wdzięczny losowi, że nie masz nadprzyrodzonych zdolności...- uśmiechnął się, po czym wziął do ust kawałek mięsa. Był cokolwiek mdły, chłopak jednak tego nie skomentował.
- Tak, podróżuję.- powiedział- Szukam czegoś ciekawego, moje życie jest dość mdłe. Niemalże jak ten gulasz.- powiedział i znów się uśmiechnął. Chociaż, czy życie może być mdłe, jak jesteś taką osobą? Nie można się obyć od niemiłych przygód. Nie zadał kolejnego pytania, nie chciał być nieuprzejmy i nachalny. Czekał, aż tamten poprowadzi konwersację.
Seiran
Szukający drogi
Posty: 29
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Seiran »

Słuchała go uważnie, zainteresowana. Jednocześnie łyżką dzieliła mięso na mniejsze kąski, coby nie pakować sobie przesadnych ilości do ust. Tęskniła za bardziej precyzyjnymi sztućcami, ale to nie była silna tęsknota. Do większości rzeczy można przywyknąć.
- Ale przemieniasz się w dowolne zwierzę?
W głowie prawie jej się zakręciło. Przecież coś takiego dawało tak niesamowite możliwości! Ona sama nie rozumiała, co okropnego jest w nadnaturalnych zdolnościach. Czasami zdarzało jej się nawet zastanawiać, czy nie żyłoby jej się w ten sposób łatwiej.
Gdy zaczął jej tłumaczyć o równowartości wszystkich ludzi, uśmiechnęła się tylko nieco, wyraźnie mając w tym temacie inne zdanie. Kiedy zaś jeszcze dodatkowo porównał jej wartość do karczmarza, naprawdę z trudem panowała nad śmiechem.
- Przepraszam cie, nie powinienem się śmiać. Po prostu zaskoczyła mnie pasja w twoich słowach - odpowiedziała z nieco przepraszającym uśmiechem - Ale w takim razie, co sądzisz o władcach? Nie są w żaden sposób ważniejsi?
Oczywiście życie jak życie, tylko nadal czasy były takie, że ludzie byli wartościowani. Barmana dało się zastąpić innym barmanem. Król był odpowiedzialny za wielką politykę, i jakakolwiek zmiana związana z osobą władcy niosłaby ze sobą zmiany. Może nawet zagrożenie dla kraju. Zdaniem Seiran, naiwne było stwierdzenie, że nie ma osób ważnych i ważniejszych. Elity istniały zawsze.
- Wdzięczny? Sam nie wiem - mruknęła, wzruszając ramionami - Ale prawdopodobnie działa powiedzenie dawnych filozofów, iż to czego nie mamy, zawsze wydaje nam się bardziej atrakcyjne.
Potrząsnęła lekko głową. Cóż, taka prawda, była tego jak najbardziej świadoma. Dlatego też nie ciągnęło jej specjalnie do poszukiwania metod na porzucenie człowieczeństwa, nawet jeśli teoretycznie byłoby to możliwe. No i Iliaha zapewne by jej nie pozwolił. Gdy szło o jej bezpieczeństwo potrafił być nieugięty.
- W takim razie podróżujemy z dość podobnych powodów. Ja byłem ciekaw, ile jestem w stanie osiągnąć swoją własną siłą... - mruknęła, spoglądając na swoje dłonie - Poza tym, chyba tylko na szlaku można poczuć wolność. Dla czegoś takiego warto zmienić całe swoje życie, nie sądzisz?
Solve
Błądzący na granicy światów
Posty: 20
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Tygrysołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Solve »

Roześmiał się, choć prawdziwym, szczerym śmiechem nie można było tego nazwać.
- Nie, jestem tygrysołakiem.- uśmiechnął się. Gdy zaczęła się śmiać z jego wypowiedzi o dziwo nie odwrócił wzroku. Teraz był pewny swej racji.
- Dla mnie życie jest życiem.- stwierdził- Elita będzie istniała zawsze i zawsze istnieć będzie.- nie do końca podobało mu się jego rozumowanie. Może to jednak wada wychowania... A może to jemu zostały wpojone błędne idee przez rodziców.

-Prawdopodobnie, a nawet pewne jest, że działa. - powiedział, znów zamyślony- Co jeśli tak naprawdę życie normalnego człowieka jest gorsze? Możliwe, choć naprawdę w to wątpię...- dodał gorzko. Ciekawe, jakby to było być normalnym...
-Podróże, no nie wiem. Czasami marzę o tym, żeby się ustatkować.- uśmiechnął się.
Seiran
Szukający drogi
Posty: 29
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Seiran »

Z pewnym podziwem podniosła brwi. Wraz z ojcem odbyła kiedyś podróż na dwór jednego z książąt orientalnego kraju, i tam trzymali kilka tygrysów jako maskotki. Do tej pory była pod wrażeniem ich piękna. Zresztą, sama później chciała ściągnąć dla siebie jedno z takich zwierząt, ostatecznie jednak wkrótce potem postanowiła opuścić zamek. Gdyby tego nie zrobiła, zapewne miałaby teraz własnego pręgowanego pupila, na złotym łańcuchu.
Sama w końcu też była tam takim pięknym zwierzątkiem do oglądania, tyle tylko, że jej łańcuchy nie były fizyczne.
- Moim zdaniem, twoje poglądy są bardzo szlachetne, ale raczej nie mają odbicia w rzeczywistości. Chociaż oczywiście, nie mówię że są złe - zapewniła, w końcu jego światopogląd to nie jej sprawa.
Rzadko się spotykało osoby, które odważyły się myśleć w ten sposób. A co do życia normalnego człowieka, to ona sama też specjalnie nie miała kiedy go poznać. Dopiero od czasu opuszczenia zamku dane jej było zasmakować jako takiej normalności. I chyba jeszcze nie do końca przeszła ze wszystkim do porządku dziennego.
- Normalny człowiek jest bardziej delikatny, mniej sprawny fizycznie. Łatwiej pada ofiarą różnych ataków - wymieniła mu pierwsze rzeczy, które przyszły jej do głowy - Poza tym, z ludźmi tak naprawdę niewiele istot się liczy. Czy sam nie uważasz, że w razie czego mógłbyś mnie pozbawić życia lub przytomności w każdej chwili...?
W tej chwili drzwi do karczmy otworzyły się, a w nich stanął młody mężczyzna o ciemnych włosach. Odziany w prostą tunikę i ciemne spodnie, przepasany był dwoma niezbyt długimi mieczami. Od razu wypatrzył stolik przy którym siedzieli Seiran i Solve, po czym podszedł energicznym krokiem. Stanął po prawej stronie udawanego mężczyzny. Chciał coś powiedzieć, ale na widok towarzyszącego swej pani osobnika wyraźnie się zawahał.
- Spotkałem ludzi Eyna. Sądzę, że opuszczę miasteczko na kilka dni, powinni wyruszyć za mną - mówił dość cicho, co przy ogólnym zamieszaniu w karczmie pozwalało pozostać w miarę niesłyszalnym - Kiedy się uspokoi, wrócę do ciebie.
Seiran otworzyła usta, ale ostatecznie kiwnęła ponuro głową. To nie był pierwszy raz, gdy natykali się na poszukujących ich ludzi. O ile jeszcze ona raczej nie była rozpoznawana przez nikogo, to Iliaha już był dość charakterystyczny. Sługa złapał za dwie z toreb które przywlekli wraz z Solvem, po czym zarzucając je na ramiona zwrócił się do tygrysołaka.
- Jeśli mogę prosić, zaopiekuj się nim pod moją nieobecność. Wyglądasz na silnego - dodał, przyglądając się zwierzołakowi - Z pewnością możesz zadbać o jego bezpieczeństwo. Tylko na kilka dni.
Na jego twarzy widać było, że wcale nie pozostawia Seiran pod opieką nieznajomego z przyjemnością. Najwyraźniej jednak nie miał innego wyjścia. Niemal od razu potem obrócił się na pięcie i odmaszerował do wyjścia, znikając za drzwiami. Seiran posłała towarzyszowi nieco nieprzytomne spojrzenie.
- Wybacz, to mój... to mój kuzyn. Jest trochę nadopiekuńczy - dodała, popijając obficie winem - Zawsze się mną opiekował, dlatego wydaje mu się, że jestem nieporadny. Nie musisz wcale brać do siebie jego słów, już mi dość pomogłeś.
Zdobyła się na niepewny uśmiech. Cała sytuacja trochę ją zaskoczyła. Co teraz? Cóż, nie miałaby nic przeciwko temu, by mimo wszystko towarzyszyć Solvemu w ciągu najbliższych dni. Nie lubiła być sama w obcym mieście.
Solve
Błądzący na granicy światów
Posty: 20
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Tygrysołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Solve »

Zaśmiał się. Temat wartości człowieka postanowił już zostawić. Można by o tym dyskutować godzinami, a teraz akurat Solve miał ochotę iść spać. Ziewnął, zasłaniając ręką twarz. Znów krytycznie spojrzał na gulasz.
-Reszta twoja- powiedział do Zefira w języku zwierząt. Orzeł wyraźnie uradowany zeskoczył z jego ramienia i zabrał się do jedzenia kawałków mięsa. Przez chwilę słychać było przy ich stoliku tylko kłapnięcia dziobem. Solve uśmiechnął się do przyjaciela i pogładził go po głowie, co orzeł zaaprobował głośnym piskiem.

Uniósł brwi.
-Pozbawić cię życia? Nie mam takiego zamiaru...- uśmiechnął się- Ale chyba dałbym radę, gdyby zaszła taka potrzeba.- powiedział cicho. Wyobraził sobie, że nagle przemienia się w zwierze. Cóż to byłby za popłoch... Zanim zdążyłby dopaść jakiegoś człowieka, wszyscy już by uciekli z krzykiem. Chociaż... jednego czy dwóch by dorwał. Po jego ciele przebiegł dreszcz. Nigdy nie atakował innych bez powodu, tylko w ostateczności. Nie lubił przemocy, uważał to za całkowicie bezsensowne. Czyż dyplomacja nie jest skuteczniejsza? Jednym z kilku jego mott było : "Słowa mogą przekonać bardziej niż miecze..."

Chłopak odwrócił głowę ku drzwiom. Do karczmy wszedł słusznej postury mężczyzna. Ku zdziwieniu tygrysołaka zatrzymał się przy ich stoliku. Zaczął coś mówić do Seirana, a potem zwrócił się z prośbą to Solvego. Ten był dość zdziwiony. Po chwili zastanowienia skinął głową, wyrażając swą zgodę.
-Dobrze, ochronię twego przyjaciela…-powiedział, po czym wstał. Orzeł podleciał do niego na ramię. Solve zwrócił się do chłopaka, którego teraz miał pilnować.
-Zdaje się, że powinniśmy się udać na spoczynek.-powiedział, po czym podszedł do karczmarza.
-Pokój dla dwojga proszę.- poprosił, po czym położył pieniądze na ladzie. Mężczyzna za ladą skinął głową i podał mu numerek pokoju. Solve ruszył na górę, tam, gdzie znajdowały się pokoje do wynajęcia.
-Chodźmy już.- uśmiechnął się i pospieszył gestem ręki młodzieńca.
Zablokowany

Wróć do „Leonia”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 5 gości