Turmalia[Turmalia i okolice] Tak blisko

Malownicze miasto położone na środkowym wybrzeżu jadeitów. Słynące z ogromnego Białego Pałacu królowej i nietypowej architektury. W owym mieście budowle malowane są na kolory bardzo jasne, zazwyczaj białe i niebieskie. Wszelki wzory zdobnicze tutaj kojarzyć się mają z przepięknym oceanem. Rzecz jasna znajduje się tutaj ogromny port handlowy.
Awatar użytkownika
Teus
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 141
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Wojownik
Kontakt:

[Turmalia i okolice] Tak blisko

Post autor: Teus »

Alestar, Falkon i Teus przybywają z [Wschodni brzeg Livaru] "Wszystko się zazębia"

        Drużyna z prędkością wypuszczonej strzały dotarła do bram miasta jadeitów. Udało im się to zaraz przed zajściem słońca i zamknięciem wrót przez miejską straż. Wtargnęli wprost na brukowane drogi białej Turmalii. Ich oczom od razu ukazały się budynki, które pokryte były niebieskimi malowidłami mającymi przypominać oglądającym o pięknie otaczającego miasto oceanu. Teus zatrzymał się na chwilę by móc, choć przez chwilę, podziwiać malarski kunszt mieszkańców, nie cieszył się nim jednak zbyt długo.

        - Konie należy oddać do stajni, obywatele – odezwał się kapitan przechodzącego w pobliżu oddziału straży. Sami strażnicy odziani byli w lekkie tuniki z herbem miasta, cięższe pancerze w tutejszych warunkach stają się gotującą pułapką dla każdego, kto byłby na tyle niemądry, by taki tu nosić. Mimo iż zdecydowana większość sześcioosobowego oddziału była młokosami, którzy widać szukali przygód w straży, kapitan był jednak święcie przekonany o swoim niezłomnym autorytecie i z lekką wyniosłością mierzył wzorkiem nowo przybyłych. – Stajnia to tamten budynek, proszę się tam niezwłocznie udać, zanim zdążą panowie przysporzyć problemu sprzątającym.

        Tousend nie chcąc wplątywać się w niepotrzebne dyskusje, przytaknął tylko dowódcy i ruszył od razu w stronę stajni. Cena za nocleg i wyżywienie dla konia jak dla Teusa była trochę zbyt wygórowana, jednak z braku innych opcji i ze względu na niezłomną obserwację wędrowców przez kapitana strażników, Tousend uiścił opłatę i razem z towarzyszami ruszyli w głąb miasta.

        Zaczęło już zmierzchać, gdy drużyna dotarła do placu głównego. Przedarcie się przez obrzeża miasta było nie lada wyzwaniem, gdyż mimo zbliżającej się nocy mieszkańcy wciąż niczym mrówki przetaczali się ulicami, poważnie spowalniając podróżujących.
        - Potrzebujemy jak najwięcej informacji – rzekł Teus do kompanów. – Musimy się spieszyć, nie ma mamy wiele czasu. Rozdzielmy się i sprawdźmy co da się wyciągnąć z miejscowych – powiedziawszy to Tousend kiwnął Falkonowi i Alestarowi głową i ruszył w głąb ludzkiego kłębowiska.

        Nie silił się na subtelne rozwiązanie tematu, Tousend rozpytywał każdego napotkanego przechodnia czy nie widział w mieście interesujących drużynę person. Każdy kolejny rozmówca zaprzeczał tylko i dalej ruszał w drogę. Coraz bardziej zirytowany Teus zaczął postępować zbyt gwałtownie, by jego działania mogły przynieść jakikolwiek efekt. Zatrzymał się w końcu w miejscu starając się wziąć głęboki oddech. Wtedy właśnie zobaczył dwóch podejrzanych osobników odzianych na czarno, co w tutejszych warunkach, ze względy na upalne południowe słońce, było czystą głupotą. Fakt ten natychmiast zainteresował Teusa. Ruszył w stronę dwóch podejrzanych, a ci, dotychczas zajęci opieraniem się o ścianę, opuścili złożone ręce i ruszyli gdzieś w tłum. Nie zwlekając ani chwili Tousend ruszył biegiem w ich stronę, roztrącając po drodze napotkanych ludzi.

        Pościg nie trwał długo, szybko okazało się, że podejrzani zniknęli w jednym z zaułków. Wściekły Tousend zatrzymał się na środku ulicy i siarczyście zaklął pod nosem.
        - Szuka pan czegoś? Ja pomogę, ja wiem wszystko – rzekł do niego jeden z żebraków siedzących przy głównej ulicy. – Tylko pan się streszcza, bo mnie zaraz stąd zwiną.
        - Myślisz, że możesz mi pomóc? – Spytał zaciekawiony Teus.
Jak się szybko okazało, odrobina błyszczących monet sprawiła, że żebrak stał się niesamowicie pomocnym źródłem informacji. Teus dowiedział się, że tych dwóch czarnych żebrak widział w porcie, razem z osobami podejrzanie podobnymi do tych, na które polował Tousend wraz z kompanami.
        - Trzymaj, to drobny napiwek, wiedz jednak, że jeśli mnie okłamałeś, to znajdę cię i przy Morzu Cienia.
Awatar użytkownika
Falkon
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 145
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Złodziej , Pirat
Kontakt:

Post autor: Falkon »

        Po ostatnich wydarzeniach Falkon miał ochotę jedynie położyć się w prawdziwym, wygodnym łóżku i uciąć długą drzemkę. Wiedział jednak po co tu są. Czas płynął nieubłaganie, trzeba było działać, chociaż tak naprawdę trójka przyjaciół nie wiedziała nawet czy nie jest już za późno.
        — No nic, rozdzielmy się, może się czegoś dowiemy. Spotkajmy się później w tamtej karczmie — wskazał Alestarowi na średniej wielkości budynek znajdujący się po drugiej stronie placu. Kiwnęli sobie porozumiewawczo i rozeszli się w przeciwnych kierunkach.
        Chłopak poczuł się dziwnie. Dotarli wreszcie do Turmalii tak jak zaplanowali, wszystko przebiegło w miarę sprawnie i bez większych uszczerbków na zdrowiu, a on mimo to czuł jednak jakąś pustkę, nie wiedział co dalej, nie potrafił obmyślić sensownego planu działania. Zdał sobie sprawę, że tak naprawdę nie miał dotychczas żadnego konkretnego celu, a jedynie skupiał się na podróżowaniu i zabawach, żyjąc z tego co udało mu się ukraść albo zarobić podczas swoich przygód. A teraz? Lydia... Czemu tak właściwie zainteresował się losem jakiejś obcej dziewczyny, którą znał jedynie z obrazka? Bo była piękna? Bo poczuł potrzebę odnalezienia wreszcie jakiegoś celu w życiu?
        Z zamyślenia wyrwał go zataczający się pijak, który wpadł na niego z impetem. Falkon odepchnął go i otrzepał koszulę, po czym rozejrzał się po okolicy. Znał to miejsce. Może nawet nogi zaprowadziły go tutaj odruchowo...
        — "Dwunastomackownica", że też wcześniej na to nie wpadłem.
        Nawet w najpiękniejszym mieście zawsze znajdzie się jakaś nędzna, odpychająca dzielnica albo przynajmniej zaszyta głęboko w gąszczu zapomnianych budynków brudna knajpa, będąca schronieniem dla wszystkich tych, którzy nigdzie indziej schronienia by nie znaleźli. Nie inaczej było w Turmalii, o czym doskonale wiedział Falkon. Mała, obskurna karczma „Dwunastomackownica”, która znajdowała się w jednej z krętych uliczek była właśnie takim miejscem. Chłopak pamiętał ją dość dobrze, takich rzeczy się nie zapomina. Zdarzyło mu się poznać w niej kilka średnio ciekawych osób, ukraść parę prawie pustych sakw i wypić całkiem sporo ohydnego, starego piwa podawanego w brudnych, drewnianych kuflach.
        Po pchnięciu zawsze otwartych, skrzypiących drzwi, przywitały go pogardliwe spojrzenia brudnych, śmierdzących wszelkimi wydzielinami ludzkiego ciała osobników i podejrzanych typów wyglądających jakby w każdej chwili byli gotowi wbić nóż w plecy pierwszemu lepszemu przechodniowi. Chłopak od razu skierował się do grubego, siwego barmana z masą blizn na twarzy i dłoniach, który od niechcenia czyścił jeden z kufli.
        — Czego tu? — burknął ochrypłym głosem nie podnosząc nawet głowy.
        — Na początek czegoś do picia, potem zobaczymy — odpowiedział Falkon cichym, zuchwałym głosem, co wyraźnie zaintrygowało karczmarza, który przestał wycierać czerwoną maź z kufla (prawdopodobnie krew jakiegoś nieszczęsnego pijaczyny, któremu rozłupano głowę owym naczyniem) i podniósł bystre, szare oczy, spoglądając bez wyrazu na Falkona.
        — Ja cię kojarzę. Niewiele się zmieniłeś odkąd ostatnio cię tu widziałem. — Odstawił kufel i sięgnął po inny, w miarę czysty. Po chwili podał go chłopakowi, rozchlapując trochę mizernej, rzadkiej piany na jego koszulę. — Dwa — mruknął wystawiając pooraną bliznami dłoń.
        Falkon wziął duży łyk, przełknął z lekkim grymasem i odstawił kufel.
        — Potrzebuję informacji — powiedział cicho, po czym wręczył dyskretnie srebrnego orła karczmarzowi. Ten otworzył lekko usta, obracając w dłoni monetę, po czym schował ją szybko do kieszeni i spojrzał chłodno na chłopaka.
        — To i tak niewiele w porównaniu z tym ile jesteś mi winien — wycedził. — No ale niech będzie, pytaj. Może odpowiem — dodał po chwili, opierając łokcie o spróchniałe deski baru i wpatrując się przenikliwie w Falkona. Ten również oparł się o blat, mieszając powoli zawartością kufla.
        — Handlarze niewolników — zaczął, obserwując reakcję swojego rozmówcy. Ten nawet nie drgnął. — Dotarli tu pewnie kilka dni temu. Odpływają okrętem. O ile już nie odpłynęli.
        Karczmarz przez dłuższą chwilę wpatrywał się w Falkona z ledwo zauważalnym grymasem, który mógł sugerować coś w rodzaju uśmiechu.
        — W porcie handluje rybami pewna menda. Zwą go Gabar. Stragan to tylko przykrywka, rozumiesz. Mam gdzieś co mu się stanie, może się utopić albo przez przypadek potknąć i upaść na miecz. Cztery tysiące ruenów to moja własność. Jak coś jeszcze zostanie to możesz zatrzymać, niech stracę. Stoi?
        — A co z...
        — Spokojnie, młody — wycedził karczmarz. — Zrób co mówię, a znajdziesz swoich handlarzy. — Obdarzył chłopaka jeszcze jednym, krótkim, przenikliwym spojrzeniem, po czym odwrócił się i zajął znów brudnym kuflem.
        Falkon powoli dopił piwo. Było wodniste i zajeżdżało stęchlizną, ale nie przeszkadzało mu to. Miał teraz na głowie większe problemy.
Awatar użytkownika
Alestar
Szukający Snów
Posty: 173
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Łowca
Kontakt:

Post autor: Alestar »

         Rozdzielenie się drużyny było najlepszym pomysłem w obecnej sytuacji. Łowca nagród był zadowolony, że jest plan spotkania i wymiany zdobytej wiedzy. Alestar nigdy nie był w Turmalii i chciał zasięgnąć rady bardziej obytego w świecie Falkona, ten jednak szybko zniknął w krętych uliczkach. Na szczęście mimo późnej pory, było wiele osób, których mógł spytać o drogę. A zamierzał udać się do portu. W głowie przyrównywał obecną sytuację do jednego z polowań na potwory. Wtedy próby zdobycia wiedzy od wieśniaków czy leśników spełzły na niczym, a dopiero zbliżenie się do leża potwora zaowocowało bardzo interesującym spotkaniem. „Będę musiał opowiedzieć o tym kompanom, jak będziemy mieli chwilę oddechu… o ile będziemy mieli” – mężczyzna podsumował tak swoje przemyślenia, przy okazji przebijając się przez ludzi, który najpewniej wracali do domu.

        Taka pora była tym bardziej korzystna dla kusznika, gdyż w porcie i najbliższej okolicy kręciło się już nie wiele ludzi. Oczywiście trzydziestolatek nie udał się do głównej części portu gdzie stały ogromne kupieckie galery, a tam, gdzie ludzie w obszarpanych szatach zwijali stoiska ze stęchłymi rybami czy już przygotowywali sieci na wczesnoporanny połów.

        — Tutaj ktoś musi coś wiedzieć — rzucił pod nosem wielkolud i ruszył w stronę rybaków.
        — Panie, potrzebuje coś kupić! — Krzyknął do krzątającego się starszego i siwego jegomościa Zenemar.
Mężczyzna zdzielił go spojrzeniem, wyraźnie zatrzymując wzrok przy mieczu i kuszy oraz zdawał się mierzyć w myślach swojego rozmówcę. Lekko trzęsący się, odrzekł:
        — Możny panie, ryby już wyszły. Z rana posłać sługę, ja zostawię.
        — Chodzi mi o taki, który lepiej sobie radzi na lądzie.
        — Możny pan wybaczy, ale nie rozumiem — odpowiedział dalej trzęsący się staruszek, odganiając od siebie młodzika, który niedawno mu pomagał.
        — Dwie ręce, nogi… - trzydziestolatek nie zdążył dokończyć, a starzec mu przerwał:
        — Nie chcemy żadnych kłopotów, ja porządny biedny rybak jestem. Ja niewiele wiem — mężczyzna trząsł się jeszcze bardziej i zdawał się, że za sekundę równie dobrze może stąd uciekać.
        — Potrzebuje się z takimi mendami rozprawić — powiedział spokojnie brunet, przy okazji potrząsając sakiewką.
        — Mości Panie, słyszałem o dużym statku rybackim, który ryb nie przywozi i że to idzie do kogoś dalej. Jakiś Babar, Gabar czy inny Danar, nie lubię słuchać takich plotek – rybak mówiąc to wyraźnie był spokojniejszy.
        — Dziękuję zacny człowieku, masz tutaj — łowca położył kilka pieniędzy na ręce starca — na coś więcej niż tylko ryby - kończąc rozmowę wielkolud udał się jeszcze na spacer wzdłuż plaży. Zenemar wiedział, że musi wracać w umówione miejsce, ale dodatkowy rekonesans jeszcze nikomu nie zaszkodził.
Awatar użytkownika
Teus
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 141
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Wojownik
Kontakt:

Post autor: Teus »

        Bez zastanowienia ruszył w stronę portu. Musiał się spieszyć, zbliżała się w końcu noc, jednak jeśli zdążyłby zdobyć informacje o lokalizacji swojego celu, zmrok mógłby stać się jego sprzymierzeńcem. Jego siostra zdawała się być już na wyciągnięcie ręki, musiał jednak wiedzieć, w którą stronę tą dłoń wyciągnąć. Przedzierając się przez coraz rzadsze uliczne zbiorowiska, ujrzał w końcu powiewające na wietrze żagle stojących w porcie okrętów. Był tak zdeterminowany, że mógłby przeszukać każdy statek z osobna, jednak deficyt czasu mu na to nie pozwalał. Miał tylko nadzieję, że jego towarzysze zdobyli jakieś przydatne informacje.

        Wbiegł na wybrzeże i bacznie zaczął się rozglądać, szukając podejrzanych według niego ludzi. Nadbrzeże zapełnione było jeszcze tragarzami, rybakami oraz przekupkami handlującymi na swych straganach darami morza. Wzrok Teusa przyciągnęły natomiast widziane w tle szczątki jakieś wielkiej budowli. Zdawała się ona być wręcz wyrwana wraz z ziemią. Tousend zaczął szukać w swej pamięci czegoś, co mogłoby poprowadzić go do rozwiązania zagadki.
        - Turmalia… Turmalia… Co tu się ostatnio wydarzyło? – zaczął mruczeć sam do siebie. – Ach no tak, huragan. Do tej pory nie udało im się po nim podnieść. Przydali by się im tu nasi inżynierowie…

        Z przemyśleń wyrwał Teusa widok Alestara, który wałęsał się wzdłuż straganów. Tousend bez wahania ruszył w stronę towarzysza.
        - Hej wielkoludzie! – Teus gestem podniesionej dłoni przywitał nadchodzącego kusznika. - Znalazłeś coś interesującego?
Awatar użytkownika
Falkon
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 145
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Złodziej , Pirat
Kontakt:

Post autor: Falkon »

        — Myślałem, że spotkamy się wszyscy w karczmie, a tu proszę — krzyknął Falkon, widząc zbliżających się kompanów.
        Stał w cieniu, oparty o puste skrzynie i obserwował już od kilku chwil swoich przyjaciół. Od momentu opuszczenia karczmy, jeśli można tak w ogóle nazwać ów obiekt, ciągle zastanawiał się czy wtajemniczyć ich w sprawę, o której mówił stary barman. Nie był nawet pewien czy sam chce podjąć się czegoś takiego. A co jeśli coś pójdzie nie tak i wszyscy znów wpadną w poważne tarapaty? Tym razem to będzie jego wina...
        Rozmyślania przerwał Falkonowi widok, który od razu rozwiał mu wszelkie wątpliwości. Dwaj ludzie, niosący w rękach jakieś papiery, zbliżali się do siebie uważnie się rozglądając. Byli dość daleko, ale bystry wzrok Falkona pozwolił mu całkiem dobrze się im przyjrzeć. Może nie byłoby w tym wszystkim nic dziwnego, gdyby nie fakt, że jeden z owych mężczyzn zdał się chłopakowi dziwnie znajomy, jakby gdzieś go już widział...
        Zawadiacki uśmieszek wpełzł powoli na dotychczas skupioną i poważną twarz Falkona. Gdy jego towarzysze byli już wystarczająco blisko wskazał im ręką w kierunku rozmawiających już handlarzy niewolników.
        — Mówcie co chcecie, ale założę się, że tamci nie rozmawiają o dzisiejszym braniu — rzekł cicho, jakby bał się, że mężczyźni mogą go usłyszeć. — Obiło mi się o uszy imię Gabar. Możliwe, że to on nakręca cały biznes, ale to niepotwierdzona informacja. Może oni będą coś wiedzieć. Albo przynajmniej jeden z nich.
        Pogładził znacząco swój sztylet i spojrzał na towarzyszy pytającym wzrokiem. O tej porze taka akcja mogłaby się udać...
Awatar użytkownika
Alestar
Szukający Snów
Posty: 173
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Łowca
Kontakt:

Post autor: Alestar »

         — Też słyszałem to imię i podejrzewam, że masz rację co do tych dwóch. Ewentualnie kogoś niepotrzebnie zastraszymy — trzydziestolatek odpowiedział Falkonowi. Trzyosobowa kompania miała spotkać się w innym miejscu, jednak los ich prowadził bliżej rozwiązania sprawy porwanej Lydii.
        — Bo rozumiem, że chcesz ich nastraszyć i wyciągnąć informacje? Na machanie ostrzem przyjdzie czas — Alestar kontynuował swoją wypowiedź skierowaną do złodziejaszka. Łowca nagród zagadany z długowłosym towarzyszem kątem oka zobaczył, że kompan z łukiem już rusza do dwóch podejrzanych mężczyzn.
        — Teusie, wolnego. Mimo tego, że jest noc, to nie znaczy, że nie ściągniemy na siebie kłopotów — Zenemar rzucił szybko do łucznika, w ostatniej chwili powstrzymując jego brawurę.
        — Falkon Ty możesz podejść jednego, a któryś z nas — tu popatrzył na Tousenda — może podejść drugiego. Zaznaczam, że wolę prostą młóckę niż podchody. Potwory i tak by mnie wyczuły — brunet kontynuował.

        Ustalenia skończyły się na tym, że Teus również podkrada się w pobliże nieznajomych, a Alestar jest zbrojnym ubezpieczeniem dwójki kompanów. Teraz wszystko zależało od szczątkowego planu, umiejętności bajarza i łucznika oraz szczęścia, że dwaj podejrzani będą coś wiedzieć. Księżyc był w nowiu, nieliczne gwiazdy jeszcze bardziej podkreślały mrok nocy. To był czas na wykonanie planu.
Awatar użytkownika
Teus
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 141
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Wojownik
Kontakt:

Post autor: Teus »

        Handlarze stali w pobliżu jednego z portowych magazynów. W pełni pochłonięci rozmową na temat interesów nie zauważyli nadchodzącego Teusa i Falkona. Rozmowa odwracała ich uwagę do momentu, gdy prawy sierpowy wepchnął pierwszego z nich do magazynu. Zaraz po nim do środka wleciał drugi z kupców. Teus złapał brodatego handlarza za włosy i cisnął nim w kąt osłonięty stojącymi obok ładunkami. Jego poczynaniom przyglądał się przerażony chłopiec, która najwyraźniej pracował w magazynie.
        - Znikaj stąd – rzekł Teus. – Lepiej żeby Cię tu w najbliższym czasie nie było.

        Ponury ton strzelca natychmiast usunął chłopaka z budynku. W magazynie chwilowo zostali sami.
        - Gdzie jest wasz okręt? – Zapytany handlarz jeszcze zbyt zszokowany błyskawicznym porwaniem, nic nie odpowiedział. Teus wyjął nóż i szybkim cięciem odciął handlarzowi palec. Zanim zdążył on zakrzyknąć z bólu, Tousend zasłonił mu usta dłonią.
        - Jeśli będziesz się teraz drzeć, oderżnę ci dłoń. A teraz ponawiam pytanie, gdzie jest wasz okręt?

        Trzy odcięte palce później drużyna była już we władaniu informacji o miejscu zadokowania interesującego ich okrętu. Handlarze niewolnikami pakowali swój towar, aby udać się z nim drogą morską do kolejnych rynków zbytu.
        - Nie wiem jak wy, ale ja z chęcią zarżnąłbym te świnie – rzekł Teus wpatrując się w dwóch przerażonych kupców.
Awatar użytkownika
Falkon
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 145
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Złodziej , Pirat
Kontakt:

Post autor: Falkon »

        — Który z was to Gabar? — Falkon, ku własnemu zdziwieniu nieco zniesmaczony poczynaniami Teusa, wpatrywał się w rozdygotanych handlarzy. Jeden z nich cicho jęcząc trzymał się za krwawiącą, nieco wybrakowaną dłoń. — Języków wam nie odciął, mówcie.
        Po kilku niewyraźnie wybełkotanych przez mężczyzn zdaniach Falkon doszedł do wniosku, że nie znajdzie tu tego czego szukał. Odwrócił się na pięcie i podszedł do swoich kompanów.
        — Nie będziemy ich zabijać. Dostali nauczkę, Teusie, będą żywym przykładem tego, że nie warto brudzić sobie rąk takimi interesami. Ani zadzierać z takimi ludźmi. — Próba gry na emocjach Teusa zdawała się nie pomagać, więc zrezygnowany Falkon przepchnął się między towarzyszami i wyszedł z magazynu. — Idę się rozejrzeć, wy róbcie co chcecie.
        Zdobyte przez łucznika informacje były dość wiarygodne, głównie dzięki sposobowi wyciągnięcia ich od handlarzy. Wiedzieli już gdzie się udać. Wiedzieli też, że mają niewiele czasu. Falkon jednak zaczął poważnie zastanawiać się nad tym jak odnaleźć człowieka, który prawdopodobnie stoi za tym wszystkim, człowieka, przez którego tyle ostatnio przeszli. Bogatego człowieka.
        — Hej, mały! Nie bój się, podejdź na chwilę. — Chłopiec, który był wcześniej w magazynie, chował się teraz za pudłami stojącymi przy ścianie budynku. Zerkał niepewnie na wyciągniętą rękę Falkona. — Patrz, chcesz to dostać? — Jedna z ulubionych, ozdobnych kości do gry złodziejaszka wyraźnie przyciągnęła uwagę chłopca. — Musisz mi tylko powiedzieć czy znasz człowieka o imieniu Gabar. — Dłoń zacisnęła się na kostce w momencie, gdy dzieciak już szykował się do skoku.
        — Pan Gabar zabronił mi mówić — zaczął niepewnie. — Pan Gabar... — W tym momencie Falkon wyjął drugą kość i zaczął popisywać się swoimi sztuczkami. — Pan Gabar płynie jutro tym dużym statkiem!
        Jedna z kostek wylądowała w wyciągniętych dłoniach chłopca. To mu chyba nie wystarczyło, bo stał jak wryty i wpatrywał się błyszczącymi oczami w Falkona.
        — Rozumiem, że dobrze znasz pana Gabara, prawda? Coś tu trzyma? W magazynie? Pieniądze?
        — Pan Gabar ma pieniądze zawsze przy sobie, czasami daje mi kilka ruenów za pilnowanie jego rzeczy! — Chłopiec był z tego wyraźnie zadowolony. Falkonowi zrobiło się go szkoda.
        — Rzeczy?
        — Pan Gabar trzyma tu kilka swoich skrzyń i jakieś dokumenty... — wyciągniętą dłoń chłopca z niecierpliwością czekała na drugą kostkę. Wreszcie się doczekała, a jej właściciel czmychnął za magazyn, znikając Falkonowi z oczu.
        — No, no... Takiego strażnika tajemnic chciałby mieć każdy! — Falkon wrócił do magazynu śmiejąc się pod nosem. Spojrzał radośnie na kompanów. — Jedni zdobywają informacje tłukąc kogoś po mordzie, inni radzą sobie przekupstwem. Chodźcie, mamy niewiele czasu!
Awatar użytkownika
Alestar
Szukający Snów
Posty: 173
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Łowca
Kontakt:

Post autor: Alestar »

        Informacje zdobyte przemocą i przekupstwem sprowadzały się do jednego: Gabar jest handlarzem niewolników, a jutro odpływa statkiem, więc trzyosobowa kompania miała mało czasu, by uratować Lydię. Alestar zdecydowanie bardziej popierał sposób działania Teusa, sam by tak działał, by dowiedzieć się coś o Vivienne czy Jevanie. Na razie jednak musieli zakończyć jedną pogoń, kolejna zemsta musiała poczekać. Teus szaleńczym wręcz tempem prowadził resztę towarzyszy naprzód by jak najszybciej dostać się do interesującego ich okrętu. Kusznik czuł się niczym jak na polowaniu na jedną z szybkich bestii, tym razem cel czekał jednak zadokowany w bezpiecznym miejscu. Przyjaciele przedzierali się między pustymi uliczkami, alejkami, biegnąc to rusz po piasku plaży i po wybrukowanej kamieniami drodze omijając czy to skrzynki, meneli czy nawet kochanków w miłosnym uścisku. Mimo że cel jeszcze nie uciekał, drużyna pędziła na złamanie karku. W końcu brodaty łucznik wyciągnął dłoń w górę chcąc zatrzymać gonitwę, a Zenemar o mało w niego nie wpadł, zatrzymując się gwałtownie. Trójka mężczyzn ujrzała swój cel: spory statek czekający w porcie. Na pokładzie było widać przemieszczające się światła, a przed kładką prowadzącą na okręt stało dwóch drabów robiących pewnie za ochronę. Mimo mroku można było dojrzeć, że na statek są pakowane jakieś skrzynie czy kufry. Na pierwszy rzut oka, wszystko wyglądało na normalny statek kupiecki i pakowanie się do wypłynięcia. Towarzysze broni jednak wiedzieli, że tak nie jest.

        — Mamy tutaj obstawę, po pokładzie też kręcą się ludzie. Nie możemy wpaść jak gdyby nigdy nic z bronią w ręku i dokonać rzezi — powiedział kusznik.
        Z miny Tousenda można było wyczytać, że ten pomysł nie jest dla niego wcale taki głupi. Na szczęście ciszę przerwał Falkon, ze swoim pomysłem:
        — Przyjdzie czas i na rzeź, teraz musimy działać po cichu. — Po tych słowach bajarz opisywał swój plan.

        Po szybkim rozjaśnieniu, każdy znał swoje miejsce: złodziejaszek wraz Teusem przekradał się między skrzyniami, kryjąc się w mroku, a łowca nagród pilnował ich tyłów z wyciągniętą kuszą. Przekradając się metr za metrem, przesuwając się od skrzyni do skrzyni, przyjaciele przybliżali się do swojego celu, gdy nagle zza jednej zniszczonej chaty wyszedł mężczyzna poprawiający swoje spodnie. Błyskawiczny ruch kusznika i tajemniczy jegomość ze zdziwieniem w oczach padł na ziemię nieprzytomny.

        — No i zdobyliśmy nawet szybciej upragnione przebranie — skwitował Falkon.

        Kilka minut później i jednego ogłuszonego więcej a Teus i złodziejaszek stali w przebraniu tragarzy umorusani jakimś tałatajstwem a Zenemar był w dźwiganej przez nich skrzyni. Minęło znów trochę czasu, a skulony niczym kundel kusznik poczuł, że jego niewygodna podróż się skończyła. Towarzysze dotarli na statek.
Ostatnio edytowane przez Alestar 5 lat temu, edytowano łącznie 2 razy.
Awatar użytkownika
Teus
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 141
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Wojownik
Kontakt:

Post autor: Teus »

        Szeroki uśmiech posłany jednemu ze strażników statku sprawił, że ten przewracając oczami odwrócił wzrok. Sprawdzona metoda. Najczęściej im bardziej człowiek stara się żeby zwrócić na siebie uwagę, tym mniej jej dostaje. Pozostaje oczywiście ten ułamek szans na pozbycie się kilku zębów, jednak napotkani najemnicy mieli już dość całego dnia pracy i najchętniej rzuciliby to wszystko w cholerę.

        Alestar stanowił wyjątkowo ciężki ładunek, Tousend stęknął z ulgi zaraz po odłożeniu skrzyni. Znajdowali się pod pokładem statku, w ładowni, gdzie lądował cały przenoszony ładunek. Co ciekawe, ta część okrętu została odcięta od przedziału niewolników tak, że zwykły tragarz nie miał pojęcia dla kogo pracował. A niewolnicy gdzieś tu byli, musieli być, tego Teus był pewien.

        Pośpiech w planowaniu sprawił, że drużyna nie do końca wyjaśniła sobie przebieg całej operacji gdy już znajdą się na statku, co zresztą nie omieszkali już zrobić. Tousend jednak potrafił improwizować, za to zresztą cenili go w Fargoth. Po odłożeniu skrzyni złapał się rękami za plecy, oparł o pobliską drewnianą belę podtrzymującą sklepienie i wyjął swą nieodłączną fajkę. Zapalając ją kiwnął do jednego z drabów, a ten spojrzał na niego rozdrażniony.
        - Nie ma czasu na przerwy, zróbcie co macie zrobić i spadajcie! – Rzekł niezadowolony.
        - Bracie, daj mi chwilę, przecież widzisz jak tu zapieprzamy. Też jesteśmy ludźmi, a zmęczeni jesteśmy gorzej i od was. Zamiast pieprzyć nie chcesz może zapalić?

        Najemnika najwyraźniej przekonały słowa Teusa, opuścił swoje stanowisko i podszedł do niego by spróbować proponowanego fajkowego ziela. Gdy drab odwrócił się plecami do Falkona, Teus dał towarzyszowi znak. Znak, że czas zaczynać.
Awatar użytkownika
Falkon
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 145
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Złodziej , Pirat
Kontakt:

Post autor: Falkon »

        Nie zastanawiał się długo. Chwycił pewnie sztylet i w mgnieniu oka doskoczył do najemnika. Jedno szybkie, precyzyjne cięcie i krew bryzgnęła bladoczerwonym strumieniem na Teusa i jego fajkę, którą trzymał nadal w wyciągniętej dłoni. Strażnik nie zdołał nawet wydać z siebie żadnego dźwięku, Falkon uniemożliwił mu to, zatykając jego usta dłonią. Poczekał tylko aż szorstki zarost przestanie drapać go w palce, poruszany ostatnimi konwulsjami, po czym powoli zaciągnął ciało w róg ładowni. Otarł sztylet o kawałek szmaty, leżący na pobliskim kufrze. W tym momencie zwrócił uwagę na coś, co wcześniej wydało mu się tylko odblaskiem lamp znajdujących się w ładowni. Runy wyryte na sztylecie żarzyły się mętnym, pomarańczowym światłem. Nie był to ten sam żar, który zdołał podpalić barkę, ale dało się go zauważyć, szczególnie w ciemniejszym kącie.
        "Coś mi się tu nie podoba" - pomyślał, spoglądając odruchowo na Alestara, a raczej na skrzynię, która od kilku chwil zaczęła wydawać odgłosy przypominające mamrotanie Alestara.
        — Dobra, wyciągamy wielkoluda — zarządził Falkon, ukrywając paskudny uśmiech, który usilnie próbował wykrzywić jego i tak niezbyt poważną twarz, gdy Teus z niesmakiem wycierał fajkę o czystszy skrawek koszuli. Wsunął sztylet do pochwy, upewniając się uprzednio, że głownia nie jest gorąca.
        — Chcesz się z nami bawić w przebieranki czy mamy inny plan? — spytał Alestara, gdy ten już wygramolił się ze skrzyni i wyprostował plecy, strzelając kilka razy karkiem. Dopiero po chwili uświadomił sobie, że Teus ma teraz na sobie coś, co wygląda jak ściera, którą sprzątano miejsce zbrodni. — No cóż, chyba musimy zastanowić się nad jakimś lepszym planem...
Awatar użytkownika
Alestar
Szukający Snów
Posty: 173
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Łowca
Kontakt:

Post autor: Alestar »

        Przebywanie w skrzyni nie należało do najwygodniejszych, ale było jednocześnie całkiem niegłupią opcją. Dopiero po rozprostowaniu kości Alestar dojrzał, że przed jego nogami leży zakrwawione ciało, a Teus i Falkon wyglądali jakby wyszli z rzeźni.

        — Po pierwsze, musiałbyś znaleźć coś moich rozmiarów. A po drugie, teraz wasze przebrania to najbardziej pasują do ubojni — odpowiedział trzydziestolatek.
        — Jest nas trzech, wrogów jest więcej. Musimy zdobyć więc sojuszników, a myślę, że niewolnicy, którzy gdzieś tu są, chętnie by pomogli w przypadku walki. Musimy ich tylko odnaleźć. Widzieliście coś po drodze wartego uwagi? — po chwili zastanowienia kusznik kontynuował swoją wypowiedź.

        Odpowiedź towarzyszy niestety nie przyniosła oczekiwanego rozwiązania. Droga do ładowni, jak i sama ładownia wyglądały nadzwyczaj normalnie. Byli więc na niezbadanym terenie, tylko we trzech - genialny plan, wydawał się coraz mniej genialny. Nie mogli jednak tutaj siedzieć, musieli zbadać teren.

        — Znajdźmy jakąś linę, jakieś materiały. Będę prowadził was jako uciekinierów albo ostatnią dostawę niewolników. No, chyba że nikt po drodze nie będzie zadawał pytań — po chwili przemyśleń Zenemar przedstawił szczegóły swojego planu.
Awatar użytkownika
Teus
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 141
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Wojownik
Kontakt:

Post autor: Teus »

        - Nie jestem przekonany Alestarze – odparł Teus. – Jesteśmy ubrani jak dokerzy, a Ty nie jesteś wyposażony tak jak oni, zauważą to natychmiast. Jeśli tylko nabiorą podejrzeń, będziemy zgubieni.

        Tousend patrząc na swoją fajkę z niesmakiem, zaciągnął się w końcu i zastanowił nad dalszym przebiegiem operacji. Gdy otwierał już usta, zamierzając ponarzekać na aktualny stan rzeczy, usłyszał, jak nad ich głowami ktoś zakrzyknął: „To byłoby na tyle! Możemy odpływać!”. Nim wyraz zaskoczenia zniknął z twarzy kompanów, okręt drgnął i zaczął się delikatnie bujać, oznajmiając wszystkim wszem i wobec, że wypływa z portu. Tousend gwałtownie zaciągnął się fajkowym zielem i zaczął się panicznie krztusić, Alestar i Falkon popatrzyli tylko po sobie z rozdziawionymi ustami.

        Opanowując atak kaszlu, Teus wydał polecenia towarzyszom.
        - Musimy przeczekać do nocy i modlić się do bogów, żeby nikt z ochrony nas tutaj nie przyłapał. Tego przyjemniaczka możemy wpakować do skrzyni po Alestarze, a poza tym trzeba pozbyć się tych śladów po jatce.

        Zwłoki zostały schowane, ślady krwi zmyte wszystkimi możliwymi środkami, a cała drużyna wcisnęła się między ładunki zajmujące większą część ładowni. Tousend spoglądając na skrzynie nie mógł powstrzymać się przed zajrzeniem do jednej z nich. Odprowadzany zaciekawionym spojrzeniem towarzyszy, z uśmiechem na ustach wyjął z pakunku butelkę zapieczętowanego wina.
        - Macie może karty? – Spytał podczas siłowania się z korkiem.
Awatar użytkownika
Falkon
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 145
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Złodziej , Pirat
Kontakt:

Post autor: Falkon »

        W tej sytuacji Falkona nie trzeba było długo namawiać. Widok rubinowego płynu, zamkniętego w nienagannie wyglądających butelkach, podziałał lepiej niż lek uspokajający. Po wypiciu duszkiem jakiejś połowy zawartości flaszki wyrwanej z dłoni Teusa chłopak mógł już trzeźwo myśleć. Sprzątnięcie zwłok i kałuży krwi zajęło kilkanaście minut, ale na całe szczęście nikt nie wpadł na pomysł żeby przez ten czas zajrzeć pod pokład.
        — Myślicie, że uda nam się gdzieś tu ukryć? — wybełkotał Falkon, rozglądając się uważnie po ładowni. Rzucił mu się w oczy stos bezładnie poukładanych skrzyń i kufrów, których zawartość stanowiły w znacznej większości towary eksportowe z wybrzeża. — W nocy nikt nie powinien tam szperać. Poczekamy na odpowiednią okazję. — Pomysł Falkona został szybko zaakceptowany przez resztę, głównie z powodu odgłosu zbliżających się kroków.

        — W sumie co za różnica czy teraz czy jutro. I tak miałem już dość tego parszywego miasta — odezwał się gruby, męski głos, dosłownie chwilę po tym, jak trójka pasażerów na gapę schowała się we wnęce tworzonej przez skrzynie towarowe.
        — Myślałem po prostu, że zdążę odwiedzić tu jeszcze jakąś gospodę i chociaż jeden burdel, bo do dziś, cholera, dzień w dzień stałem na straży — wychrypiał drugi głos, wyraźnie młodszy i bardziej arogancki. — Co to w ogóle za ludzie? Nie podoba mi się to. Chciałem sobie tylko dorobić, a coś czuję w kościach, że wszyscy możemy to przepłacić życiem.
        — Nie przesadzaj, kapitan wie co robi. Skoro podjął decyzję o wypłynięciu to musi mieć ważne powody. A tamci... najwyraźniej mają z nim jakiś interes. Nie nasza sprawa. To ta skrzynia. Ale uważaj, bo to ulubione wino kapitana, tylko na specjalne okazje.
        — Widzę, że jakaś specjalna okazja już była — zarechotał młodszy. Falkon spojrzał z głupawym uśmiechem na butelkę trzymaną przez Teusa.
        Po chwili drzwi ładowni trzasnęły głucho, a trójka towarzyszy odetchnęła z ulgą. Brzęk przyrdzewiałego żelaza ogłosił im, że zostali zamknięci w ładowni.
        — No cóż, w odpowiedzi na Twoje pytanie... — wyszeptał Falkon, wyjmując z jednej z torebeczek przy pasie talię kart, które zdawały się mieć za sobą wiele podobnych do tej historii. — Skoro i tak jesteśmy w tak beznadziejnej sytuacji to zapraszam panów na partyjkę. Może to nam rozjaśni umysły — uśmiechnął się ponuro, stawiając na spróchniałych deskach lichtarz z nędznym, dopalającym się ogarkiem.
Awatar użytkownika
Alestar
Szukający Snów
Posty: 173
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Łowca
Kontakt:

Post autor: Alestar »

        Parę godzin wcześniej wydawało się, że przyjaciele wpadną na statek i wyrwą każdą deskę z pokładu, by odnaleźć Lydię, a teraz siedzieli grając w karty i raczyli się winem, będąc zamkniętymi w ładowni na statku, który przemierzał powoli morskie fale. Jaki ten los bywa przewrotny.

        — To ja stawiam, gulp, ten dlogocenny, gulp dyndałek, się ten wisiorek się znaczy. — Wstawiony Alestar położył na skrzyni, która służyła za stół do gry naszyjnik z niebieskim kryształem.
        — A szoto za syrenka w środku? — zapytał Falkon.
        — Nie mówiłem?! — Kusznik ze zdziwieniem spojrzał na towarzyszy.
        — Jest magiczne. To, gulp, wie, kiedy ktoś mówi prawdę, gulp, a kiedy kłamie. — Iluzja syrenki w krysztale, a konkretnie jej łuski, jak na zawołanie przybrały zielony kolor, który symbolizował, że słowa trzydziestolatką są prawdziwe.
        — Oooooo jaka świetna rzecz. Teraz ja. Od zawsze jestem prawo-prawo-prawo, no ten nie robię nic złego. — Na słowa złodziejaszka łuski syrenki z wisiorka rozświetliły się na czerwono, co oznaczało kłamstwo.
        — To może się Ci przydać jeszcze. — Teus, który wyraźniej był trzeźwiejszy niż pozostała dwójka, przerwał zabawy z naszyjnikiem.

        Na szczęście atmosfera nie zamarła, gra w karty trwała bez przeszkód dalej, jednak łowca nagród nie był już tak skory, by stawiać swoje cenne rzeczy na prowizoryczny stół. Czas mijał, kompani byli w zamkniętej ładowni bez planu na dalsze działania, a dziób statku przecinał kolejne morskie fale.

        — A jak wy mnie przynieśliście tutaj to nic, nie rzuciło się wam w oczy po drodze? Jest noc, a my nic nie wiemy. Jakikolwiek rekonesans jest nam potrzebny. — Przyjemną rozgrywkę przerywaną żartami i anegdotami z przygód przerwał Alestar.
        — Wierzę Falkonie, że byś sobie poradził z zamkniętymi drzwiami i cichutko zbadał statek — kontynuował Zenemar.

        Towarzysze przytaknęli głową, nie mogli przecież tutaj wiecznie czekać na cud. Wyjście złodziejaszka z ładowni nie musiało się odbyć akurat w tym momencie. Mogli też udać się na spoczynek, wystawiając warty by nie nie zostać złapanym jako pasażerowie na gapę. Wszyscy wiedzieli jednak, że nocna pora jest najlepszym wyborem na niecne działania. Kolejne zdarzenia były już w rękach Falkona.
Awatar użytkownika
Teus
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 141
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Wojownik
Kontakt:

Post autor: Teus »

        - Też spróbuje siedoczegośprzydaś - odpowiedział lekko podpity Teus. - Falkonie, jeśli łaska, otwórz mi drzwi jak na dżentelmena przystało! - Tousend wpływając na dobre wychowanie Złodzieja sprawił, że ten chwiejnym krokiem dotarł do drzwi ładowni i zaczął majstrować przy zamku.

        Tousend opierając się o pokład, doznał zapomnianego już dawno uczucia. Poczuł spokój. Był pewien, że trafili na właściwy statek. Był pewien, że cel jego wyprawy jest na wyciągnięcie ręki i nic już nie sprawi, że znajdzie się poza nią. Gdy sobie to uświadomił, poczuł jak całe napięcie opuszcza jego umysł i ciało. Głośno odetchnął i szeroko uśmiechnął się do samego siebie.

        Falkon początkowo walcząc na dwóch nogach, siedział teraz oparty o drzwi i mocował się z zamkiem. W końcu jednak żelazne ustrojstwo skapitulowało i poddało drewniane wrota. Pirat otworzył je i dwornie kłaniając się Teusowi, ręką wskazał mu na schody prowadzące na pokład statku.

        "Czas wreszcie znowu zacząć działać jak na profesjonalistę przystało. Dosyć wybuchów, dosyć zachowywania się jak zwykły szczeniak. Trzeba wszystko chłodno przekalkulować, przestać działać bez planu. Działać z chirurgiczną precyzją i zimną krwią" - pomyślał pijany Teus i ledwo trafił między ościeżnicę drzwi. A następnie zawrócił i odebrał butelkę Alestarowi, drugie podejście zrobił dopiero po pociągnięciu potężnego łyka.

        Noc rozświetlało kilka lamp rozwieszonych na pokładzie, jednak wciąż duża część statku skąpana była w ciemnościach. Księżyc znajdował się wysoko na niebie, jednak jego blask był tłumiony przez zachmurzone niebo. Czuć było morską bryzę i powietrze, które kuło nieprzyzwyczajonych w piersi. Świeży podmuch wiatru ocucił kryjącego się wśród cieni Teusa. Po pokładzie krążyły regularne patrole, które wzbudziły jego niepokój. Nie spodziewał się ochrony postawionej w stan gotowości. Najwyraźniej spodziewali się kłopotów. Przybycie Teusa, Alestara i Falkona do miasta nie mogło pozostać niezauważone. Mimo stanu podwyższonej gotowości, najemnicy wątpili jednak w jakiekolwiek zagrożenie, co zdecydowanie działało na korzyść skradającego się Tousenda.

        Przeskakując z kąta w kąt, kryjąc się przed światłem lamp, Teus rozpoczął rekonesans statku. Gdy wsłuchiwał się w otoczenie, czasem zdawało mu się, że spod pokładu dochodzą do niego ciche jęki. Umykając między patrolami znalazł drzwi, które musiały prowadzić do kajuty kapitańskiej. Nie mógł jednak znaleźć niczego, co mogłoby poprowadzić go do uwięzionych na statku niewolników.
        - Skąd w ogóle ten pośpiech przy opuszczeniu miasta? - spytał jeden z najemników, który wraz ze swym towarzyszem stał oparty o burtę. - Dowiedziałeś się czegoś? Ładowanie towarów w nocy, nagłe opuszczenie portu, nie wiem jak tobie, ale mi coś tu śmierdzi.
        - Nie histeryzuj, nie pracujesz w tym zawodzie od wczoraj. Przecież wiesz, że handlarze, a zwłaszcza ci bogaci, mają czasem jakieś dziwne odchyły. Chociaż przechodzą mnie ciarki, gdy widzę tych typów w czarnych szatach. - Rozmowa została przerwana, gdy obok najemników przechodził jeden z lepiej uzbrojonych ludzi, prawdopodobnie człowiek z osobistej obstawy kapitana.

        Uznając, że zobaczył i usłyszał już wystarczająco dużo, Tousend postanowił wrócić do swoich kompanów. Gdy był już przy drzwiach do ładowni, rozejrzał się tylko jeszcze po pokładzie przyglądając się zbrojnym. I wtedy zobaczył jego. Jeden z najemników stojących przy burcie miał na szyi prosty medalion - blaszkę wykonaną ze stali. Błyszczała w świetle księżyca, który postanowił właśnie wychylić się zza chmur. Wojownik natychmiast schował naszyjnik, gdy tylko zobaczył, że wystaje on spod lnianej koszuli. Teus odruchowo złapał za kieszeń, w której trzymał taki sam medalion. Medalion z wyrytą liczbą jedenaście.

        Gdy otwierał drzwi, poczuł, jak znowu gromadzi się w nim napięcie. Spojrzał wtedy na towarzyszy, którzy wciąż wesoło rozgrywali kolejne partie gry. Zaczął się zastanawiać jak to się wszystko skończy. A może dopiero zacznie?
        - No dobrze, słuchajcie obaj. - Teus podsunął sobie jeden z prowizorycznych taboretów i zaczął opowiadać towarzyszom to co zobaczył i usłyszał. - Statek jest dobrze chroniony. Są na nim najemnicy, którzy zdają się nie mieć pojęcia co dokładnie się tu dzieje, lepiej uzbrojeni mięśniacy, którzy pewnie są obstawą samego kapitana, a słyszałem jeszcze o tajemniczych typach w czarnych szatach, którzy wyglądają mi na naszych starych znajomych. Wiem gdzie jest kajuta kapitańska i kwatery załogi, nie wiem jednak jak dostać się do więźniów. Przejście do tej części ładowni musi być gdzieś ukryte. - Tousend opisał Alestarowi i Falkonowi również wygląd pokładu, umieszczenie schodów, barierek, pomieszczeń - wszystkiego, co mogłoby się przydać w nadchodzącym starciu. - Na chwilę obecną potrzebny jest nam albo niesamowicie dobry plan, albo niewielki cud - skwitował Teus.
Zablokowany

Wróć do „Turmalia”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 5 gości