Turmalia[Turmalia i okolice] Podróż bezślubna

Malownicze miasto położone na środkowym wybrzeżu jadeitów. Słynące z ogromnego Białego Pałacu królowej i nietypowej architektury. W owym mieście budowle malowane są na kolory bardzo jasne, zazwyczaj białe i niebieskie. Wszelki wzory zdobnicze tutaj kojarzyć się mają z przepięknym oceanem. Rzecz jasna znajduje się tutaj ogromny port handlowy.
Awatar użytkownika
Isambre
Kroczący w Snach
Posty: 211
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smoczyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Isambre »

Z każdą kolejną minutą, rany na ciele smoczycy robiły się coraz bardziej znośne, a ona sama przestała się już krzywić przy prostych czynnościach takich jak poruszanie głową czy szyją. Świadczyło to tylko o tym, że wypadek nie należał do straszliwych i dziewczyna szybciej wróci do zdrowia, niż sama zapowiadała. Poprawiając sobie ziemię pod łapami, Isambre podtrzymała ognisko własnymi płomieniami. Setki nowych iskier pofrunęły do nieba, zostawiając na ziemi olbrzymi, ognisty jęzor, który ze wszystkich sił chciał dostać się do gwiazd.

Wsłuchana w słowa Akiego, Isambre co jakiś czas zerkała na swojego kochanka, obserwując wyraz jego twarzy. River najwyraźniej co raz bardziej żałował swoich decyzji, chodził naburmuszony i zły na siebie, za to jaki jest. W gruncie rzeczy to właśnie takiego smoczyca go najpierw polubiła, a potem pokochała, wiążąc z nim swój własny los.

Kiedy berserk skończył i zasnął, Isambre również chciała pójść w jego ślady, ale wybierający się na przechadzkę River wszystko zniweczył. Nie wiedząc co planuje, smoczyca postanowiła go śledzić, zachowując maksimum ostrożności, aby nie zdradziły jej syki, gdyby niefortunnie otarła się otwartymi ranami o pień jakiegoś drzewa. Idąc po śladach, smok wkrótce zaprowadził ją na niedużą i skąpaną w blasku księżyca polanę, gdzie zaczął swój monolog. Dziewczyna nie słyszała nic konkretnego i już miała odchodzić, gdy gad przygryzł swój kikut i wyrwał go wraz z resztą kości ze swojego ciała. Niemal krzyknęła, widząc to, ale szybko zatkała sobie usta łapą i nic z tego nie rozumiejąc, wycofała się do prowizorycznego szałasu, który smok dla niej zbudował.

Czekając na jego powrót, Isambre nie wiedziała co myśleć. Ułomność gada nie przeszkadzała jej w niczym, była detalem, który można było zignorować, ale najwyraźniej River postrzegał go inaczej. Uważał to za słabość i powód do wstydu. Obawiając się zatem, że rozmowa nie przyniesie nic dobrego, dziewczyna postanowiła sobie odpuścić i uznać, że wszystko jest w porządku. Zwłaszcza, że River sam to podkreślił, przychodząc z foką w pysku i o wiele lepszym humorem, jakby pozbył się kowadła u nóg.

Z przejęciem wysłuchała jego relacji o jaskini, a następnie zbudziła Akiego i poszła za partnerem. Nie było tam zbyt dużo miejsca, ale wystarczyło na smoczycę, która zwinęła się w kłębek jak Chibi z zamiarem uśnięcia. Niestety kolejne myśli przerwały jej ten zamiar i dziewczyna zamiast spać, podeszła do ukochanego i nachylając się, ucałowała jego policzek.
- Przytulisz mnie? - zapytała dość łagodnie, wracając do groty i robiąc gadowi miejsce w jej wejściu, by chociaż w połowie mógł zasnąć pod dachem. Jednocześnie nie chciała spędzać tej nocy pokłócona i zła, a tym bardziej River z pewnością tego nie chciał. Zatem nic nie stało im na przeszkodzie, by mogli chociaż przez moment poudawać, że wszystko jest w porządku.
Awatar użytkownika
River
Zsyłający Sny
Posty: 315
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Wędrowiec , Rozbójnik , Najemnik
Kontakt:

Post autor: River »

        Wrócił do ich niewielkiego obozowiska pewny siebie, z hardym, acz spokojnym spojrzeniem bez cienia wcześniejszego przygnębienia. Wiedział na czym polegał jego błąd. Chciał się na siłę przypodobać Isambre, udawać kogoś kim w rzeczywistości nie był i nie potrafił być, przez co nawet najmniejsza awantura kończyła się wybuchem gniewu z jego strony, który podsycany był gromadzącą się w nim z tego powodu frustracją. Nie powinien całkowicie rezygnować ze swojego stylu bycia i przyzwyczajeń, a je stonować i dostosowywać do zaistniałej sytuacji. Wiedzieć kiedy może z czystym sumieniem zmiażdżyć komuś nos, aby twarz takowego delikwenta była idealnie płaska oraz równa, a kiedy zachować spokój i uświadomić takiemu klientowi, że z gadem lepiej nie zaczynać, albo zwyczajnie zignorować zaczepkę i odejść, aby nie mieć krwi na rękach... jednej ręce, a nie poddawać się bezmyślnie w bezlitosne szpony szału, który nie tylko ranił wszystkich wokół, ale także samego gada. Był z siebie zadowolony, że w końcu to pojął, żałował jedynie, iż nastąpiło to tak późno i poprzedzone zostało nieprzyjemną sytuacją.

        Spojrzał na kochankę z błyskiem łagodności w groźnym oku i położył przed szałasem fokę. Usiadł dumnie wyprostowany z wypiętą do przodu potężną piersią, zawijając ogon po prawej stronie swojego ciała. Wcale nie starał się ukrywać brakującego fragmentu ramienia i obrzydliwie wyglądającego, przypalonego skrzepu w tym miejscu. Zamyślił się przez moment, a jeden kącik jego pyska lekko się uniósł, nieznacznie odsłaniając kilka białych zębów rosnących na końcu paszczy. Przypomniał sobie jak ostatnim razem przypalił własną ranę, a towarzyszący mu wampirzy bracia potępili jego praktyki, bez namysłu zdarli strupa i zajęli się pamiątką po ostrzu łowców krwiopijców jak profesjonalni medycy. Nie wątpił w to, że gdyby obecnie z nim podróżowali, zapewne zrobiliby to samo co wtedy. Cieszył się, że to na szczęście się nie powtórzy, choć skrzyła mu w głowie, jak mała iskierka w ognisku, myśl ponownego spotkania i przeproszenia ich za swoje zachowanie.

        - Niedaleko stąd jest niewielkie wejście do jaskini. Jestem pewien, że na pewno się tam zmieścisz, Isambre. O Akim i Chibim nie wspominam, bo przecież są mniejsi od nas, dlatego tym bardziej nie będą mieli problemu. - Od razu ją poinformował o znalezionej kryjówce, lepszej niż ten żałosny szałas, na który obecnie patrzył z pogardą, choć był jego własnym dziełem. Wcale nie unikał jej wzroku, można by rzec, że nawet się wgapiał bezczelnie w jej oczy. Miał łagodny głos, w którym pobrzmiewała nuta władczego, nie znoszącego sprzeciwu tonu. Mówił z powagą, choć sprawa nie była na tyle ważna, aby tak ją traktować. - Ruszymy rano jak tylko... - mówił dalej, ale przerwał widząc jak smoczyca szturcha berserka, by go zbudzić.

        River chciał pozwolić partnerce i towarzyszowi na odpoczynek, zanim się przeniosą wgłąb kontynentu, ale widać jej na tym nie zależało, o co nie zamierzał się kłócić, przyjął to do swojej wiadomości w milczeniu. Podniósł na powrót fokę z ziemi, zerknął przez ramię czy wszyscy są gotowi i ruszył do miejsca, które miało im zapewnić schronienie na kilka dni. Przed odejściem zasypał piaskiem ognisko a ogonem zniszczył drzewny szałas, kiedy już w nim nikogo nie było. Szedł blisko dziewczyny, by w razie czego uchronić ją przed upadkiem, bądź przed podrażnieniem wrażliwego przez posiadane obrażenia ciała. Pilnował także sennego wyspiarza, gotowy i jego wspomóc w drodze, gdyby organizm odmówił mu dalszego marszu. W pewnym momencie zostawił ich z tyłu i zatrzymał się obok wejścia, przytrzymując ogonem zarośla, aby ukazać towarzyszącym czarną jamę. Pochylił przed wchodzącymi głowę w czymś w rodzaju szarmanckiego pokłonu. Na koniec zostawił w grocie martwe zwierzę, a następnie kiwnął smoczycy na dobranoc głową, odwrócił się i położył przed wejściem, strzegąc ich kryjówki swoim ciałem.

        Chciał czuwać całą noc, choć powieki mu się do siebie kleiły jak na złość. Otwieranie co chwila oka było bardziej męczące, niż to wszystko co przeżył obecnie kończącego się dnia, przez co westchnął z irytacją i postanowił się temu po prostu poddać. Gdyby im coś zagrażało od razu by zareagował, poza tym zmuszając się do tego, aby nie zasnąć mógłby narazić towarzyszy na jeszcze większe niebezpieczeństwo, niż gdyby spał. Przeciągnął się leżąc brzuchem na ziemi i rozdziawił szeroko swoje niosące śmierć szczęki ziewając z cichym, pełnym zmęczenia pomrukiem jakiegoś dużego, dzikiego kota. Przestał spinać mięśnie w skrzydłach, aby te były ciasno złożone po bokach jego umięśnionego, wulkanicznego cielska, a które swobodnie mogły teraz opaść na chłodną i wilgotną przez oceaniczne powietrze ziemię. Podłożył sobie lewą łapę pod brodę, wtulił się do niej policzkiem szukając wygodnego miejsca na swojej "poduszce" i zamknął oko, oddając się bez walki zmęczeniu.

        Czując pocałunek na boku swojego pyska, otworzył leniwie oko i podniósł się zaraz, aby usiąść przed budzącą go ukochaną. Po chwili, kiedy całkowicie oprzytomniał, spojrzał na nią z troską oraz stanowczością. Przypuszczał, że budzi go, aby bardziej ukarać Rivera, żeby ten całą noc nie zmrużył oka choć był wymęczony. Chciał postawić sprawę jasno, że potrzebuje snu, a jeśli nie, to niech smoczyca go dobije zamiast się nad nim znęcać. Zmarszczył lekko nos i otworzył paszczę, aby jej o tym powiedzieć, jednakże jej słowa szybciej przerwały ciszę, potęgowaną jedynie szumem niedalekiego oceanu i muzyką nocnego życia w tym niewielkim lasku. Zamknął szczęki, a jego spojrzenie złagodniało, wyraźnie się rozluźnił. Nie wahał się, od razu ją do siebie przytulił z miłością jak tylko to powiedziała, ale nie używał żadnej siły, niemalże nawet jej nie dotykał kiedy ją obejmował, ponieważ nie chciał dotknąć jej ran, a tym samym sprawić jej bólu.

        Polizał ją lekko po pysku kiedy odchodziła, oddając przez to pocałunek smoczycy, choć w innej formie i powędrował za nią. Spróbował wejść do środka, ale jedynie ukruszył krawędzi sklepienia groty swoimi rogami na łbie.
        - Będę tu cały czas, nie martw się i odpocznij - szepnął, choć bardziej przypominało to mruknięcie. Położył się w "progu" wsuwając nieznacznie głowę wgłąb jaskini, aby nie sprawić wybrance przykrości. Tak jak poprzednio pod brodą znajdowała się jego jedyna przednia łapa. Nie zamknął jednak od razu oka. Przypilnował, aby Isambre pierwsza usnęła, a dopiero po niej on uczynił to samo.

        Ranem kiedy jeszcze inni spali udał się na spacer, patrolując przy tym okolicę i zbierając zioła, którymi mógłby obtoczyć mięso, aby było smaczniejsze oraz posmarować rany dziewczyny. Po powrocie z tego zwiadu uszykował im śniadanie, uprzednio odpowiednio oporządzając fokę i rozpalając ognisko. Sam zjadł niewiele, mimo że dzięki aromatycznej roślinności posiłek wydawał mu się smaczny, ale po pierwsze: nie miał za bardzo apetytu, po drugie: to ona obecnie potrzebowała jak największych porcji, aby być w pełni sił. Przykrył swoim płaszczem Akiego, ponieważ Chibi i tak był grzany ze wszystkich stron przez smoczycę, a następnie poszedł na plażę popracować nad sobą fizycznie i psychicznie.

        Zdjął koszulę, aby jej nie zapocić i nie przegrzać własnego ciała i spojrzał na prawy bark, gdzie zwęglona rana wyglądała jeszcze gorzej, niż wtedy, kiedy odstawał z tego miejsca kikut. Westchnął ciężko i przygotował maść z kilku listków, które zebrał jeszcze w drodze nad ocean. Rozdarł swoją koszulę na dwie części. Jedną zawinął kilka razy i posmarował z jednej strony zmiażdżonymi kamieniem roślinami. Nabrał powietrza i nim je wypuścił oderwał spalony skrzep, z rany od razu zaczęła lecieć krew, ale gad szybko powlekł ją grubą warstwą reszty ziołowej miazgi. Położył zawiniętą połowę koszuli na tej, która miała posłużyć za bandaż i przyłożył je do rany, mocno dociskając. Oparł się tym bokiem o drzewo, aby ono mu przytrzymało opatrunek kiedy on jedną ręką i zębami owijał sobie górną część klatki piersiowej i lewe ramię, ostatecznie zawiązać wszystko na supeł, na prawym barku. Wykonał kilka ruchów ciałem jedyną ręką, aby sprawdzić czy wszystko dobrze się trzyma.

        Po tym skupił się na doskonaleniu swojego ciała ćwicząc swoją siłę na powalonych pniach, wytrzymałość i szybkość starając się odskoczyć od fal nim te zamoczyły mu buty. Kiedy rozbudzone słońce zawisło już nad linią oceanu, wpatrywał się w wodę i myślał o wszystkim i o niczym. Choć pod tym pięknym krajobrazem ukrywała się przerażająca, nieznana nikomu głębia ograniczona dnem nie wiadomo jak daleko od powierzchni tej wody, River jakoś nie mógł sobie odpuścić pokonania swojej słabości i zaczął się zastanawiać jak wyzbyć się lęku do wody. Kątem oka spostrzegł linę, którą były związane drzewa tworzące szałas. Odwiązał ją i poszedł na klif. Tam się rozebrał zostawiając na sobie jedynie bieliznę i oczywiście owiniętą ranę na ramieniu, jeden koniec sznura przywiązał do swojej kostki na stopie, a drugi do jednego ze skalnych kłów szczerzących się u dołu tego urwiska, a na który wskoczył, aby mieć łatwiejszy dostęp do wody. Zawahał się przez moment, ale kiedy tylko zamknął oko i wyobraził sobie, że znów jest na lekcji ojca, jego ciało samo spadło, aby zaraz zostać zachłannie pożarte przez fale.

        Gada ogarnęła panika kiedy tylko otworzył swoje ślepie i nie mógł nabrać powietrza, a on sam był targany prądami, które tworzyły przemieszczające się z ogromną siłą zmarszczki oceanu. Nie miał jednak problemu z wydostaniem się na powierzchnię, wystarczyło że zacznie się podciągać na linie i znów wespnie się na skalny ząb. Był zaniepokojony i cały czas kasłał wypluwając z płuc wodę. Nie wierzył w to co robi i nie chciał tego robić, jednakże wbrew samemu sobie skoczył ponownie. Nie było to przyjemne doświadczenie, chyba najgorsze w jego życiu, ale nie poprzestał swoich szaleńczych czynów na dwóch próbach. Nie zdawał sobie sprawy z tego, że fale niemal uniemożliwiają mu opanowanie sztuki pływania i samodzielne wypłynięcie, aby zaczerpnąć powietrza.
Awatar użytkownika
Aki
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 120
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Aki »

Wybudzony ze snu, tylko po to aby zmienić miękki mech na jaskinię, Aki prychnął z niezadowolenia, ale obolałe mięśnie zmusiły go do bycia cicho i podporządkowaniu się tej decyzji. Berserk nie miał sił ani ochoty zaczynać kłótni, a jedyne czego teraz pragnął to wyścielone puchatą kołdrą łoże, z którego nikt nawet nie będzie próbował go wyrzucić. Jego twarz ściągnęła się w grymas obojętności, po którym posłusznie poszedł za Riverem i Isambre, do niewielkiego zagłębienia w skale. Luksusów tutaj co prawda nie było, ale solidny kamień wydawał się lepszą ochroną przed deszczem niż kilka powiązanych ze sobą patyków. Nie namyślając się długo, chłopak znalazł sobie przytulny kącik między skalną półką, a otoczakiem i podkładając sobie ręce jako poduszki, po prostu zasnął. Jego tarcza leżała tuż obok, prezentując wszystkim malunek sowy na szkarłatnym tle, miejscami wciąż nosiła ślady malunków, które wykonał Chibi.

Śniąc o domu i rodzinie, berserk kilka razy uśmiechał się przez sen. Widział ojca na czele klanów, idącego na wojnę ze wszystkimi swoimi wrogami, a także swoich przyjaciół, którzy razem z nim pomagają Jarlowi ziścić ten plan. Młody wyspiarz widział także siostry, wszystkie szczęśliwe w swoich małżeństwach. Była tam też jego rodzinna wyspa, otoczona bezkresnym oceanem i spowita mleczną mgłą. Istny raj na ziemi dla kogoś, kto chce się uwolnić od zmartwień i trosk. Szybko jednak jego sen przerwały promienie słońca.

Ocierając oczy wierzchem dłoni, Aki popatrzył półprzytomnym wzrokiem na okolicę, jakby chciał się upewnić czy wszystko jest w porządku. Widział śpiącą Isambre, wtulonego w nią Chibiego i lekkie zagłębienie w piasku, niewątpliwie należące do Rivera. Tyle, że smoka nigdzie nie było. "I znowu coś się wydarzy", westchnął w myślach berserk, wychodząc przed jaskinię, by rozciągnąć mięśnie. Jemu też powoli brzydły samowolne działania gada, który najpierw robi, potem myśli, a konsekwencje przemilczy, by każdy się zezłościł, wygadał się, ochłonął i mu wybaczył. Wyspiarz jednak nie chciał mu prawić kolejnych morałów, nie był przecież jego ojcem, a zważywszy że smoki są długowieczne, River pewnie jest starszy niż niejedno, założone w Alaranii miasto. Mimo to wyspiarz postanowił go poszukać i sprawdzić czy zaraz on i Isambre nie zostaną w coś wciągnięci.

Po kilku minutach Aki dotarł do skalistego brzegu, najeżonego kamiennymi kłami, na których rozbijały się morskie fale. Widok aż zapierał dech w piersiach i gdyby sytuacja była odpowiednia, chłopak na pewno przysiadłby i pooglądał jak ocean niszczy Jadeitowe Wybrzeże. Niszczy, a zarazem buduje.

Na horyzoncie kołysały się maszty okrętów, zawijających do portów po udanych lub nieudanych ekspedycjach. Niestety Aki już na nie, nie patrzył, gdyż jego wzrok spoczął na dziwnym zjawisku: półnagi mężczyzna wskakiwał do wody, by następnie z niej uciec i znów wskoczyć. Wyspiarz przyglądał mu się z pewnej odległości zanim nie dostrzegł, że mężczyzna nie ma ręki. To był River.

- Przestań - powiedział do niego stanowczo, idealnie wpasowując się w moment, kiedy gad miał zamiar skoczyć. Aki nie przyszedł tutaj mu uwłaczać, czy się naśmiewać, a jedynie porozmawiać, skoro nadarzyła się okazja. Nie miał jednak zamiaru pierwszy ugiąć karku i przeprosić smoka, gdyż w ich burdzie to nie on zachował się jak ostatni palant.
- Tak nie nauczysz się pływać - dodał zamiast tego, wchodząc do wody po biodra. - Najpierw przyzwyczaj się do otoczenia. Połóż się i rozłóż szeroko ręce. Niech woda sama cię nosi, a ty tylko oddychaj. Dopiero później machaj rękami i nogami, nadając sobie pędu. Tym co teraz robisz tylko sobie szkodzisz.
Awatar użytkownika
Isambre
Kroczący w Snach
Posty: 211
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smoczyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Isambre »

Gdy ją obejmował, Isambre wtuliła mu pysk pod brodę i trwała tak przez chwilę, chłonąc ciepło, które pulsowało z jego wypełnionych ogniem żył. Potrzebowała tego bardziej, niż River mógłby przypuszczać, choć wiedziała, że takie zachowanie jeszcze nie tak dawno temu gad mógł uważać za wewnętrzną słabość charakteru. Ona nie była tak silna jak ukochany, miała zbyt łagodne podejście do wszystkiego, zawsze unikała kłopotów, szanowała życie i naturę, czego smoki, nawet te najstarsze i najmądrzejsze, nie robią. Dla nich ich własna rasa jest najlepsza i należy jej się wszystko, co najlepsze. Nawet kosztem innych. Na całe szczęście Isambre była inna i z tego powodu czuła się dumna, gdyż nie musi ukrywać jaka naprawdę jest. Nawet przed Riverem, który mimo wszystko starał się to zrobić, lecz odnosiło to niepożądane skutki. Trwając z nim w uścisku, smoczyca jeszcze kilka razy go ucałowała, a następnie zwinęła skrzydła i zasnęła razem z Chibim, po wcześniejszym zapewnieniu przez ukochanego, że będzie blisko niej.

Noc minęła dziewczynie dość spokojnie, acz pozbawiona była sennych wizji. Od momentu jak zamknęła powieki, do ich ponownego otwarcia, trwała w pustej przestrzeni, unosząc się między gwiazdami i próbując zebrać jakiekolwiek myśli. Niestety dzwoniąca w uszach cisza zdawała się być nie relaksująca, a denerwująca przez co Isambre nie mogła się skupić. Dlatego nie pozostało jej nic innego jak tylko unosić się w tej pustce, oczekując promieni słońca.

Wydarzenia z kilku poprzednich dni dość poważnie ją wymęczyły. Cały ten stres dopiero teraz zaczął z niej odpływać, jakby za sprawą czarów. Smoczyca mogła zostawić już za sobą wspomnienia z więzienia w mieście Efne, niefortunne spotkanie z ojcem, który w odpowiedniej chwili odpuścił sobie walkę z Riverem, a teraz jeszcze rzeź na statku, podczas potyczki między Akim, a jej ukochanym. Isambre chciała zostawić to w tyle i miała nadzieję, że berserk oraz smok zakopią topór wojenny i znów wszystko wróci do normy. A przynajmniej miała taką nadzieję.

Rankiem okazało się, że obudziła się jako ostatnia, a po Akim i Riverze zostały tylko ślady na piasku. Uważając na swoje rany, Isambre przeciągnęła się leniwie i kilka razy targnęła łbem, by się rozbudzić. Następnie dostrzegając martwą fokę, przypiekła ją i zjadła kawałek, zostawiając coś podróżującym z nią mężczyznom. Chibi spał dalej, w ogóle nie świadomy co się wokół niego dzieje, więc smoczyca postanowiła go nie budzić. Wyskrobała tylko na ścianie jaskini wiadomość dla niego, a raczej rysunkowe symbole, by przekazać mu, że idzie na spacer. Ruch na świeżym powietrzu powinien dobrze jej zrobić, zwłaszcza, że ciągłe leżenie nijak nie poprawi sytuacji z kręgosłupem.

Poruszając się slalomem między drzewami, kobieta cały czas rozglądała się na boki, chcąc określić swoje położenie. Wtedy nagle dotarło do niej, że skoro kapitan karaweli groził Akiemu wydaniem władzom Rubidii, to oni muszą być gdzieś pomiędzy rzeczonym miastem, a Turmalią, gdzie poznali berserka. Jakiś czas później Isambre postanowiła wrócić do jaskini, przed którą błąkał się wypoczęty stworek. Chibi od razu do niej podbiegł szczęśliwy i zaczął łasić się do jej stóp, wskazując jednocześnie na smocze ślady prowadzące w stronę oceanu. Dziewczyna przyjrzała im się bacznie i od razu rozpoznała w nich odciski łap Rivera wskazujące, że poszedł nad wodę dobrowolnie.

Wyczuwając, że coś może pójść nie tak, smoczyca wrzuciła zwierzaka na bark i poszła na plażę, na której już z daleka dostrzegła swoich towarzyszy. Nic jednak nie mówiła, ani nie podchodziła bliżej, jedynie usiadła na płaskim kamieniu z głową i bokiem zwróconymi w stronę słońca.
Awatar użytkownika
River
Zsyłający Sny
Posty: 315
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Wędrowiec , Rozbójnik , Najemnik
Kontakt:

Post autor: River »

        Nauka nie przynosiła zamierzonych efektów, choć przynajmniej nie bał się już wody. Pokonanie swojego lęku było jego początkowym zamiarem, który po spełnieniu przerodził się w pragnienie opanowania umiejętności pływania, dlatego cały czas wskakiwał do szumiącego oceanu i z powrotem wdrapywał się na stożkową skałę z rosnącą irytacją. Za każdym razem fale targały nim na lewo i prawo obijając o zanurzone trzony kamiennych kłów wystających ponad powierzchnię płynnego zwierciadła, w którym dumnie przeglądało się niebo. Nie mógł kontrolować kierunku swojego ruchu pod wodą, a tym bardziej nie mógł się przemieszczać samodzielnie, nie zamierzał się jednak poddawać.

        Już chyba po raz setny przyszykował się do ponownego skoku, nie zważając na ból w posiniaczonych plecach i obtartej przez linę kostki, w którą sznur powoli zaczynał się wrzynać. Nie skoczył jednak słysząc znajomy głos należący do berserka. Nie spodziewał się, że tak szybko się obudzi, ale River zaraz zrozumiał swoje błędne domysły spoglądając w stronę słońca. Gdyby nie to, nigdy nie uwierzyłby, że ćwiczy tak już prawie od godziny. Przez moment myślał, że towarzysz zacznie z niego kpić, ale był mile zaskoczony. Po tym przyszło mu do głowy, że może chce przeprosić, jednakże gad i w tej kwestii się pomylił. Nie została także rozpoczęta rozmowa na temat wczorajszej awantury, w takim razie smok w ogóle zamierzał o tym nie dyskutować i rzucić w niepamięć.
        - Ona mnie nosi już od dłuższego czasu - warknął z niezadowoleniem patrząc na niewinnie marszczący się i szumiący ocean jak na najgorszego wroga, który miał czelność odmówić jednookiemu kolejnej butelki miodu. Po chwili dał upust swojej złości i wypluł z ludzkich ust w stronę wody kulę ognia.

        Odwiązał linę od swojej nogi i postanowił skorzystać z rad wyspiarza, w końcu miał większe doświadczenie w tej dziedzinie, a mądry smok nigdy nie przepuszcza okazji na poszerzenie swojej wiedzy. Zabrał swoje spodnie i buty, zostawił je bliżej brzegu, po czym stanął w wodzie w pewnej odległości od Akiego, ale także zanurzony do pasa. Spojrzał na niego i uważnie się przyglądał, by po tym samemu spróbować. Z unoszeniem się na wodzie z początku były problemy przez brak równowagi, ale szybko zauważył, że kiedy nabierze dużo powietrza i je wstrzyma w płucach to będzie dryfował jak kłoda, choć twarzą w stronę dna. Z próbą płynięcia do przodu było najgorzej, bo brakowało mu jednej ręki i nie ważne jak bardzo się starał zawsze i tak zostawał w miejscu, albo ocean wyrzucał go na brzeg. W pewnym momencie w akcie desperacji nawet udawał, że przemieszcza się do przodu na przekór prądom odbijając się jedna nogą od dna, a drugą rozchlapując wodę, aby oszustwo było bardziej wiarygodne, co tylko zrobiło z niego błazna. Zrozumiał jednak o co w tym wszystkim chodzi.

        - To trudniejsze niż myślałem - przyznał bez wahania kiedy po zaproponowanej przerwie leżał na brzegu i odpoczywał. Był spokojny i wpatrywał się w niebo. Mokry bandaż zrobiony z połówki jego koszuli kleił się do ciała, sprawiając, że smok dziwnie się czuł, nie zamierzał jednak zdejmować opatrunku wiedząc, że rana mogła się jeszcze porządnie nie zasklepić, na co wskazywały blade plamy od przesiąkniętej krwi. Wybuchnął nagle śmiechem nie mogąc się opanować przez myśl, która przyszła mu właśnie do głowy. - Nigdy nie przypuszczałem, że będzie mnie uczył pływać jakiś facet. Kiedy jeszcze świat nie był taki nowoczesny myślałem, że pomoże mi w tym jedna z porwanych księżniczek, a w tych czasach - jakaś roznegliżowana kobieta oszałamiającej urody, a tu proszę ową ślicznością okazał się jakiś ledwo wyrośnięty z pieluch młokos płci męskiej. - Wyjaśnił mu powód swojego rozbawienia, ponownie niemal dusząc się tą wesołością wydobywającą się z własnego gardła. Nie było w jego głosie żadnej złośliwości, choć mógł lepiej dobrać słowa. Miał przyjazne nastawienie do towarzysza. - Dzięki, że mi z tym pomagasz - powiedział ze szczerą wdzięcznością, kiedy opanował konwulsje.

        Przeciągnął się leniwie grzejąc się na słońcu, uśmiechał się przy tym z przyjemnością kiedy ciepłe promienie pieściły jego skórę , zaraz jednak się skrzywił przez ból w plecach i usiadł. Zadowolenie jednak nie schodziło z jego twarzy, cieszył się życiem, które zamierzał rozpocząć na nowo.
        - Nic nie zyskujesz jeśli nie spróbujesz, albo po prostu raz kozie śmierć. - Mruknął ze złowieszczym grymasem i zmienił się w gada. Wzbił się w powietrze, poleciał nad ocean w pewnej odległości od brzegu i składając skrzydła, zapikował jak strzała głową w dół, nabierając wcześniej powietrza do płuc.

        Chibi wykorzystał okazję kiedy jego pan odleciał i szybko pobiegł się przywitać z berserkiem oraz zaprosić go do wspólnej zabawy w wodzie. Mimo tego co się stało maluch nie zamierzał rezygnować z przyjemności jaką dawało mu pływanie. Poza tym kiedyś zauważył, że jak ktoś chlapie się z innymi, to wszyscy są szczęśliwi. Zatrzymał się jednak i spojrzał na smoczycę. Nie chciał zostawiać jej samej na brzegu, dlatego ją też zaraz zaczął zaczepiać i nakłaniać do harców z nim i Akim.

        Ciało smoka było rozgrzane słońcem, a woda niestety zimna, przez co w jednej chwili gada sparaliżowała ta różnica temperatur i zaczął opadać na dno. Znów zaczął go ogarniać lęk, jednakże kiedy się przyzwyczaił i mógł się poruszać, w pierwszej kolejności skupił się na tym, aby cały czas ogrzewać swój organizm. Dopiero po tym, jak czuł, że mu ciepło złożył ciasno skrzydła na swoich bokach i odbił tylnymi łapami od dna, by następnie wcale nie korzystać ze swoich kończyn. Wprawił całe swoje ciało w ruch płynąc jak wąż, albo krokodyl używając ogona jako siły napędowej i steru. Wynurzył po jakimś czasie łeb, łapczywie chwytając powietrze i poruszając się swoim sposobem oraz oddając się falom, dopłynął do brzegu, gdzie otrzepał się z wody jak pies, a następnie ze szczelin między jego łuskami wystrzeliły płomienie osuszając go całkowicie. Był szczęśliwy jak dziecko, że udało mu się to opanować.

        Dopiero wtedy zauważył przyglądającą im się Isambre. Wrócił do ludzkiej postaci założył spodnie i buty i podszedł do niej, chcąc wrócić ze wszystkimi do jaskini i zrobić dla ukochanej maść na jej rany. Zwierzak nie pozwolił mu jednak zbliżyć się do partnerki i stanął między nimi warcząc na byłego przyjaciela. Nienawidził go całym swoim malutkim serduszkiem. Zbyt długo pozwalał sobie na złe traktowanie ze strony jaszczura. Choć wiedział, że nie ma szans w starciu ze swoim opiekunem, nie zamierzał pozwolić, aby ten dalej krzywdził innych.

        River doskonale widział gniew stworzonka, na które patrzył z wyższością, jak na jakiegoś irytującego robaka. Dostrzegał w zwierzaku samego siebie za młodu, przez co bardzo dobrze go rozumiał. Cała łagodność i radość nagle z gada odpłynęły. Wyglądał groźnie i niebezpiecznie, ale to były tylko pozory, które chciał stwarzać. Przykląkł przed smoczycą na jedno kolano tylko po to, aby podnieść futrzaka, choć ten się szarpał, piszcząc i warcząc ze złością jak zarzynane prosie. Przytulił Chibiego do siebie, nie zważając na jego wyrywanie się, drapanie, a nawet gryzienie, tak mocno, że twarz jednookiego wykrzywiała się niemiło w grymasie bólu. Nie puścił go jednak, dopóki maluch się nie uspokoił. Trochę to zajęło, a kiedy już zapanowała cisza, nie wiedział czy zwierzak przyjął przeprosiny, czy ogarnęło go zmęczenie, mimo wszystko dopiero po tym dał stworka z powrotem Isambre, który zaraz się do niej wtulił zagubiony i zdezorientowany, nie wiedząc co ma począć.
Awatar użytkownika
Aki
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 120
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Aki »

Obserwując poczynania gada, Aki nie mógł zrozumieć, jak ktoś taki przez tyle lat nie opanował sztuki pływania albo chociaż bezczynnego dryfowania po spokojnych wodach. On sam nauczył się tego dzięki surowym lekcjom ojca, który cumował okręt na mieliźnie, rzucał z dziobu kotwicę, a z burty wyrzucał syna, każąc mu do niej dopłynąć. Pierwszy szok zawsze był najtrudniejszy do pokonania, zdarzało się że szedł na dno i musiano go wyciągać, ale z czasem berserk przyzwyczaił się do tego i z każdym kolejnym razem robił wszystko, aby utrzymać się na powierzchni wody. Dopiero później dołączył do tego bezradne machanie nogami i rękami, aż w końcu pokonał całą długość langskipa i złapał się kotwicy, w chwili jej podnoszenia. Nie da się jednak powiedzieć, że nie nauczył się tym sposobem pływać.

Widząc, że smokowi idzie co raz lepiej, młody wyspiarz odrzucił tarczę na brzeg i sam położył się na wodzie, nie zważając na koszulę. Ta i tak nosiła plamy krwi i kurzu, więc przepranie dobrze jej zrobi. Poza tym słońce wysuszy berserka w mgnieniu oka. Prowadzony przez falę, Aki przybliżał i oddalał się od brzegu, wpatrzony w bezchmurne niebo, które razem z kołysaniem, powoli go usypiało. Słysząc jednak podziękowania ze strony Rivera, berserk zerknął na niego z ukosa i uśmiechnął się pod nosem.
- Nie ma sprawy - odpowiedział, uczepiając się wystającego kamienia. - Rozumiem, że miałeś lęk przed wodą. Nie ma się czego wstydzić. Ja kiedyś bałem się lasów. Wizja, że coś może na mnie wyskoczyć zza drzewa była okropna, ale przełamałem strach, idąc z ojcem na grzyby. Miałem wtedy dziewięć lat, co nie umywa się do twoich problemów, ale jak łatwo można wywnioskować - pokonanie swoich lęków jest dziecinnie proste.

Później wychodząc na plażę, chłopak został "napadnięty" przez Chibiego, biegającego wokół niego jak poparzony. Maluch najwyraźniej chciał się z nim bawić, ale obecność gada nie pozwalała mu się zbliżyć. Dopiero gdy smok odleciał, stworek podszedł do Akiego.
- No chodź tu - powiedział berserk, łapiąc zwierzaka pod pachy i wchodząc z nim do oceanu. Następnie zaczął nim podrzucać, co ten bardzo polubił i śmiał się radośnie, często uciekając z objęć berserka i wskakując wprost do zimnej wody, z której wyspiarz go wyciągał. Zabawa nie miała najwyraźniej żadnego celu, po za tym, że biały stworek lądował pod powierzchnią poruszaną falami, by później wypłynąć i znów się pod nią znaleźć.

Szybko jednak to się skończyło, gdy River zaczął zmierzać w stronę smoczycy. Zdezorientowany zachowaniem Chibiego, Aki poszedł za nim, a potem w milczeniu oglądał ten teatrzyk. Maluch nie zamierzał dopuścić gada do Isambre, warczał i skakał w miejscu, okazując wrogość, a gdy towarzysz go podniósł - nawet gryzł.
Nie wiedząc czy się wtrącić, czy odejść, wyspiarz po prostu usiadł plecami do słońca i wsparł brodę na pięściach, obserwując z uwagą całe zajście.
Awatar użytkownika
Isambre
Kroczący w Snach
Posty: 211
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smoczyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Isambre »

Isambre przyglądała się naukom pływania swojego partnera z dużym zainteresowaniem. Nigdy nie przypuszczała, że River sam z nieprzymuszonej woli wejdzie do wody. Wciąż miała w pamięci pobyt w Efne, kiedy udali się do parku. Stała tam mała fontanna, na której brzegu usiadła i dla zabawy ochlapała swojego ukochanego. Nie spodziewała się jednak, że partner tak zareaguje na wodę, że jej dotyk niemal go sparaliżuje. Obiecała mu wtedy, iż przestanie go chlapać, a mimo to zrobiła coś gorszego - zaciągnęła go na statek. W duchu wiedziała, że nie był to najlepszy pomysł, dodatkowo skończył się on bitką i małą rzezią, a na zakończenie także jej poobijanym ciałem. Tym bardziej smoczyca przypuszczała, że gad po prostu ucieknie w głąb lądu zamiast tego, co właśnie robił.

Widząc ze swojej pozycji także Akiego i bawiącego się z nim malca, dziewczyna uśmiechnęła się do siebie i podeszła bliżej, wyraźnie ciągnięta tam przez Chibiego. Cieszyła się, że stworek doszedł już do siebie i przestał się trząść ze strachu, który wypełniła teraz radość. Skakał i pływał w oceanie jak wtedy, gdy go poznała nad jeziorem. Malec śmiał się i wariował, podrzucany i upuszczany przez berserka lądował w wodzie i wyłaził z niej, wyraźnie szczęśliwy. Kilka razy wybiegał nawet na brzeg, starając się utrzymać w łapkach jak najwięcej wody i podbiegał z nią do smoczycy, aby polać nią jej łapy i ogon. Isambre kilka razy udawała, że ją to rusza, ale w końcu zwierzak zrozumiał, że towarzyszka się z nim droczy i ani na moment nie przerwał zabawy.

Zrobił to jednak gdy tylko na brzegu dołączył do nich River. Chibi, ciągle mając mu za złe wyrzucenie za burtę, odbiegł od Akiego i stanął gadowi na drodze do czarnołuskiej, warcząc jak mały piesek. Dziewczyna w pełni go rozumiała, ale zabolało ją zachowanie stworka. Miała nadzieję, że futrzak w końcu mu wybaczy lub chociaż zacznie go ignorować. Z dwojga złego wolała to drugie, gdyż miała wątpliwości czy malec nie odwróci się także od niej, widząc że smoczyca dalej traktuje jednookiego z miłością. Warczenie szybko zamieniło się w gryzienie i bicie łapkami, kiedy River podniósł białego zwierzaka, a następnie go przytulił. Chciał najwyraźniej przeprosić i Isambre widziała w tym szczere intencje. Niestety dla małego było to za mało.

Przyjmując zdenerwowanego zwierzaka pod skrzydła, wyciągnęła szyję i zbliżyła łeb do ukochanego, prychając na niego obłoczkiem pary.
- Przejdzie mu - powiedziała spokojnie, liżąc go po policzku. Nie chciała aby była między nimi jakaś waśń, przez którą dziewczyna miałaby spędzać kolejne noce bez smoka u boku. Powoli zaczynało jej go brakować.
- Wracamy? - spytała, uderzając ogonem o powierzchnię wody, rozbryzgując ją na wszystkie strony i ochlapując siedzącego na piasku berserka.
Awatar użytkownika
River
Zsyłający Sny
Posty: 315
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Wędrowiec , Rozbójnik , Najemnik
Kontakt:

Post autor: River »

        Kiedy Aki zwierzył się ze swojego dawnego lęku przed lasami, River spojrzał na niego zaskoczony z szeroko otwartym okiem. Nie mógł pojąć, co jest strasznego w lesie... No oprócz tego, że trudno latać i manewrować dużym cielskiem między drzewami, tym bardziej na trzech łapach. W puszczy można się skryć przed pościgiem, odpocząć, znaleźć pożywienie, wyładować swoją agresję. To było jednak z jego punktu widzenia. Czuł się bezpiecznie i nie rozumiał wyspiarza, ponieważ gad potrafił swoją nawet niewielką posturą przepłoszyć niejednego potwora, którego, nawet jeśli monstrum by zaatakowało, mógłby z łatwością pokonać. Aki niestety nie miał takiej możliwości, albo zyskałby ją dopiero po ciężkiej walce stoczonej z leśną bestią. River tego jednak nie zauważał i uśmiechnął się z wyższością otwierając usta, aby rzucić jakąś kąśliwą uwagą, jednakże się powstrzymał dochodząc do wniosku, że zachowałby się jak zwykły szczeniak.
        - Każdy się czegoś boi i masz rację, pokonywanie swoich lęków jest łatwiejsze niż się wydaje, tym bardziej jak ma się wsparcie ze strony przyjaciół - mruknął zmieniając szyderczy grymas w przyjazny uśmiech, po czym się zmienił i odleciał, aby wypróbować w praktyce nabytą umiejętność.

        Zaczepiający berserka zwierzak od razu pisnął z radością słysząc jego głos i zaraz łapki malucha oderwały się od ziemi. Nigdy się tak z nikim nie bawił, choć bywały momenty, w których smok podnosił go z ziemi, albo podrzucał, ale robił to zawsze po to, aby malca ukarać za - zdaniem jednookiego - złe zachowanie futrzaka. Chibi był prze szczęśliwy z powodu nowego sposobu zabawy, w którym to, kiedy wskakiwał ze śmiechem do wody z wyspiarza, zaraz był przez niego wyciągany i tak w kółko. Po tym przyszła pora na droczenie się ze smoczyca, którą to ochlapywał wodą, jaka zostawała mu w łapkach po dotarciu do rannej od kąpiącego się berserka.

        Wszystko prysło jak bańka mydlana, za sprawą powrotu Rivera znad oceanu. Maluch widział w nim obecnie jedynie wroga chcącego skrzywdzić przyjaciół zwierzaka, do czego biały stworek nie chciał dopuścić. Smok się jednak nie przejął szarpaniem i gryzieniem, które znosił ze stoickim spokojem tak samo szokującym futrzaka, jak i jeszcze bardziej go rozjuszającym. Chibi szybko się jednak zmęczył i odpuścił widząc, że nie ma to najmniejszego sensu. Zmęczony został oddany w objęcia smoczycy, do której się wtulił cicho skamląc ze smutkiem, gdyż nie wiedział co ma o tym wszystkim myśleć.

        Kiedy Isambre zbliżyła do jednookiego swój pysk, mężczyzna lekko się uśmiechnął kładąc na gadziej chrapie dłoń. Delikatnie pogładził ukochaną po jej łuskach, patrząc z miłością w oczy.
        - Wszystko będzie dobrze, nie martw się - objął jej mordkę i przytulił do siebie. Mogło się zdawać, że nie przejął się w ogóle, może nawet puścił mimo uszu jej zapewnienie, odpowiadając za to pocieszeniem JEJ z obietnicą polepszenia sytuacji.

        Cofnął się od partnerki kilka kroków i przyjął swoją gadzią postać, po czym zadziornie szczypnął jej policzek i nos swoimi kłami. Pomógł rannej podnieść się z ziemi i sam zawrócił w stronę Akiego. Oplótł się wokół niego ogonem, aby ostatecznie usadzić człowieka na swoim grzbiecie. Zerknął na niego przez ramię z obojętnością, choć w jego oku pojawił się ostrzegawczy błysk mówiący: "Tylko spróbuj pomyśleć o mnie jak o koniu, a pożałujesz".
        - Dobry pomysł z powrotem, nazbierałem ziół kiedy jeszcze spaliście, więc będę mógł zrobić maść, która przynajmniej zabezpieczy wasze rany przed zakażeniem - powiedział spokojnie i ruszył przed siebie idąc tuż obok smoczycy, gotowy ją w każdej chwili asekurować, gdyby miała się potknąć, albo zasłabnąć.

        Widząc ją w takim stanie, pękało mu serce i całkiem słusznie, w końcu to on był sprawcą całej tej nieprzyjemnej sytuacji, która doprowadziła do ucieczki kobiety ze statku i ran na jej ciele spowodowanych awaryjnym lądowaniem. Postanowił jednak nie wracać już do tego, tylko żyć teraźniejszością i myśleć o przyszłości... Wspólnej przyszłości z Isambre u swego boku. Może nawet dopuszczał do siebie myśl, o jednym, bądź dwóch młodych z krwi obu smoków, ale nie zamierzał się do tego przyznawać, przecież myślenie o dzieciach znajdowało się wyłącznie w kobiecej naturze i było wywoływane instynktem macierzyńskim, którego on nie mógł posiadać jako, że był samcem.

        W drodze nie przydarzyło im się nic nadzwyczajnego, a po powrocie do jaskini gad na powrót, wszedł w ludzką skórę i zajął się przyrządzaniem dla towarzyszy, maści ochronnej na rany. Miał w tym nie małą wprawę i doskonale sobie radził bez ręki, choć tu także udawał, że nie ma to żadnego znaczenia. Już i tak dostatecznie długo użalał się nad swoim bezrękim losem, czas w końcu dorosnąć, brać z życia pełnymi garściami, śmiać się śmierci prosto w twarz i z dziecinną łatwością przeskakiwać kłody rzucane pod nogi przez los. Miał przecież dla kogo żyć, kogoś kto odwzajemniał uczucie smoka, a oprócz tego miał jeszcze wiernego futrzaka, który nie opuścił go nawet po najgorszym traktowaniu ze strony jaszczura. Nie mógł też zapomnieć o męskim towarzyszu, z którym mógł wspólnie obić sobie mordy ćwicząc swoje umiejętności, albo spędzić czas w innym towarzystwie niż pupil i partnerka. Był zadowolony, że nie jest sam i ma towarzystwo, żeby nie powiedzieć, że jest szczęśliwy z tego powodu. Złościł się jedynie na siebie, że chciał to zepsuć zbyt dumny, by się z tego cieszyć i docenić.

        - Pomóż mi odwiązać opatrunek na jej grzbiecie - zwrócił się z tą prośbą do berserka, kiedy skończył już przygotowywać ziołową miazgę. Oczywiście zamierzał zacząć od smoczycy, nie ze względu na silniejszą relację między nimi i to, że była dla gada ważniejsza, ale przez to, iż jej rany były poważniejsze, a do tego była kobietą, a im należy się pierwszeństwo.
        - Ostrzegam jest zimne i... będzie piekło jak cholera, ale zapewniam, że czyści rany skuteczniej niż larwy much, a do tego chroni przed ponownym zabrudzeniem czy dostaniem się szkodliwych bakterii - rzekł niepewnie, nie chcąc jej sprawiać bólu, ale doskonale pamiętał słowa Aeris na ten temat, wiedział, że to pomoże, choć nie jest przyjemne i wiedział, że jest konieczne, żeby się nie rozchorować. W końcu nawet smokom mogą zaszkodzić zakażone rany. River wiedział coś na ten temat, ponieważ przez to stracił rękę i od tamtego momentu zaczął przypalać każdą szramę nieraz od razu po jej pojawieniu się na jego ciele. Dlatego też nie miał oka, choć gdyby nie potraktował tego obrażenia ogniem, mógłby je uratować, ale nie był lekarzem za to uczył się na błędach i paradoksalnie w obawie przed utratą wzroku, zamknął ranę przypaleniem jej pozbawiając się tym samym własnego ślepia.

        Nie chcąc niepotrzebnie przedłużać i czekać aż zielona mazia wyschnie, stając się kompletnie bezużyteczną, zaczął smarować zrobioną przez siebie maścią rany dziewczyny, zmuszając się do wykonania w całości swojego zadania, choć z ciężkim sercem.
Awatar użytkownika
Aki
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 120
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Aki »

Kiedy River nazwał go przyjacielem, berserk uśmiechnął się pod nosem, obserwując jak wielka jaszczurka zmaga się z białymi falami. Nigdy nie przypuszczał, że napotka na swojej drodze prawdziwego smoka, z którym w zaledwie kilka dni zdąży się napić, pobić i pośmiać ze swoich lęków. To było dla berserka zupełnie nowe doświadczenie, którego, mimo wszystko, nie mógł wrzucić do worka z nieudanymi życiowymi przygodami. River nie grzeszył spokojem, był dość bitny i nie spokojny, co w dużej mierze, jak zauważył Aki, podłoże miało w jego partnerce, która cały czas patrzyła na niego z miłością. Nawet wtedy na okręcie, gdy doszło między nimi do starcia, berserk widział, że Isambre bardziej zależy na smoku niż na fakcie, iż on może nie wyjść z tego cało. Nie miał jednak do niej żadnego żalu, gdyż gdyby zamienili się miejscami, chłopak postąpiłby identycznie. Nie mniej, co było minęło i skoro wszyscy zaczęli żyć teraźniejszością, wyspiarz również do nich dołączył, chcąc nie psuć sobie pobytu w Alaranii jeszcze bardziej.

Przerwaną zabawę z Chibim skomentował tylko cichym westchnięciem, po którym wyszedł na brzeg po swoją tarczę i usiadł na kamieniu, obserwując dalszą część teatrzyku. Rzucający się stworek w końcu odpuścił i znieruchomiał w ramionach smoczycy, wylegującej się na słońcu. Jej czarne łuski błyszczały w świetle dnia i rzucały długie refleksy, przez które Aki musiał zmrużyć oczy. Zaraz jednak wszystko się skończyło, a to, co jeszcze przed chwilą było Riverem rozpłynęło się w dymie, ukazując wulkaniczną, jednoręką gadzinę. Słysząc decyzję o powrocie, kovirski wojownik powstał i już miał do nich podbiec, kiedy wokół jego ciała oplótł się smoczy ogon.

Kilka sekund później siedział już na grzbiecie jaszczura, zaskoczony jego nagłym zachowaniem. Odczytał jednak wyraźny sygnał z jego karcącego spojrzenia i przytaknął porozumiewawczo, umieszczając stopy w niewielkim zagłębieniu pod skrzydłami, by nie przeszkadzać smokowi w marszu. Jednocześnie pilnował swojej magicznej tarczy, by ta przez przypadek nie spadła mu z pleców wprost na ogon lub kręgosłup gada. Ostatnie czego mu teraz było trzeba to stracenie słuchu przez ryki gada z powodu ciężaru równego stosie kamieni w postaci kawałka drewna, który może mu zmiażdżyć zdrową kończynę.

- Zachowaj mazidło dla Isambre - powiedział stanowczo berserk, przeglądając sińce na ramionach i torsie, gdzie miał złamane żebro. - Facet bez siniaków to nie facet. Po za tym to nic poważnego w porównaniu z jej obrażeniami, a nie jestem jeszcze tak stary aby przejmować się kilkoma stłuczeniami. To nie pierwsze i na pewno nie ostatnie jakie zdobią moje ciało.
- Przy okazji wisisz mi nowy toporek - dodał z rozbawieniem, przechodząc wyżej po szyi Rivera i trzymając się jednego z rogów, przełożył nogi na jedną stronę, by łatwiej zeskoczyć. - Tamten zatonął, a wciąż jesteśmy na terenach, na których moja obecność nie jest w pełni tolerowana. W ostateczności wolałbym móc się bronić.

Gdy to mówił całą czwórką z powrotem znaleźli się przy jaskini, gdzie smok z miejsca zabrał się za rany swojej ukochanej. Aki oczywiście natychmiast mu pomógł, ostrożnie odwiązując resztki żagla i pomagając mu nałożyć zielonkawą breję na otwarte rany. Dużym plusem było to, że krew zdążyła ładnie zakrzepnąć i zmienić się w ogromny strup, po którym w najlepszym przypadku nie zostanie żaden ślad.
Awatar użytkownika
Isambre
Kroczący w Snach
Posty: 211
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smoczyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Isambre »

Gdy River ją tulił, pozwoliła sobie na wydanie kilku pomruków błogiego zadowolenia w związku z dotykiem dłoni ukochanego na swoich łuskach. Znów pragnęła być jak najbliżej niego, by jej doglądał i nad nią czuwał, za co ona zasypywała go pocałunkami i rumieniła się w jego ulubiony sposób. Dziwiła się jak te kilkanaście dni od spotkania gada zmieniły jej życie o sto osiemdziesiąt stopni. Wcześniej Isambre bywała nieśmiała i skryta, a przy Riverze promieniała i robiła rzeczy, których nigdy by się nie podjęła. Smok napełniał ją szczęściem, którego tak długo szukała i za nic w świecie nie chciała go wypuścić.
- Nie martwię się - oznajmiła, odwzajemniając jego podskubywanie liźnięciem po policzku. - Po prostu chce być jak najbliżej swojego awanturnika.
Następnie kilka razy udała utratę równowagi, by mieć pretekst do otarcia się o bok Rivera, łasząc się w sposób niemal identyczny co Chibi do niej. Jednocześnie uważała, aby nie zahaczyć o siedzącego na jego grzbiecie berserka, któremu najwyraźniej taka podróż bardzo się spodobała.

Kompletnie zignorowała słowa Akiego na temat blizn i siniaków, przewracając nonszalancko oczami. Spodziewała się takiego komentarza z jego strony, skoro pochodził z rodu łupieżców to bój i jego skutki nie mogły być mu obce. Isambre podniosła jednak uszy na wzmiankę o maści i kiedy cała czwórka była już przy jaskini, z uwagą zaczęła patrzeć partnerowi na ręce, co też wykombinował. Między palcami przemieszczała mu się zielona papka z ziół, która miała jej pomóc na obrażenia. Smoczyca nie była jednak do końca pewna czy to konieczne. Ból w kręgosłupie minął, skrzydła powoli wracały do zdrowia, a opatrunek z podartego żagla przestał jej już w ogóle przeszkadzać. Dostrzegając jednak troskę w oczach Rivera, dziewczyna powstrzymała się od komentarzy i posłusznie usiadła na trawie, unosząc lekko grzbiet, by towarzysze mogli zdjąć z niej "bandaże".

- Niech ci będzie - westchnęła, przechylając łeb. - Ale nie sądzę, żeby było to konieczne. Łuski odrosną mi za kilka dni i po ranie nie będzie widać śladu. Pamiętaj, że my jesteśmy odporniejsi niż ludzie.
Nie zdążyła jednak zamknąć ust, kiedy dłoń gada z mazidłem dotknęła jej ran. Balsam był lodowaty, a ciepłe palce jej kochanka w niczym nie koiły zabiegu. Smoczyca wierzgnęła w miejscu i zaryczała, wtulając pysk między ramiona. Próbowała skupić się na czymkolwiek by nie myśleć o bólu, ale nie dała rady. Skóra piekła i swędziała, kobieta miała ochotę podrapać się przy użyciu drzew, ale wiedziała, że tak tylko sobie zaszkodzi, otwierając na nowo rany. Musiała to wytrzymać.

Chibi był jednak innego zdania i na ból, który spotkał czarnołuską odpowiedział głośnym warczeniem, skacząc wokół Rivera. Chciał go przegnać od niej, by zostawił ją w spokoju i nie robił jej krzywdy. Nie wiedział tylko, jak ma dokładnie postąpić. Nawet w ludzkiej postaci gad był od niego większy i silniejszy, mógł zgnieść malucha jednym palcem i byłby to jego koniec. Stworek jednak nie mógł tak tego zostawić. Zielona maź robiła smoczycy krzywdę i to na niej skupił swoje oczka. Doszedł do wniosku, że musi zabrać ją Riverowi i wyrzucić. Wspinając mu się po nogawkach i plecach cały czas bił go małymi piąstkami i warczał. Kiedy jednak dotarł na szczyt i zeskoczył na grzbiet przyjaciółki, okazało się, że jest już po wszystkim, a Aki i smok szykują się do ponownego obwiązania jej żaglem.

- Nic złego się nie dzieje - powiedziała spokojnie Isambre, biorąc Chibiego na ręce i przytulając. - Nie musisz tak mnie bronić, mój ty bohaterze. Pobolało i przestało.
Następnie odstawiła malca, który dalej zdezorientowany powoli oddalił się w pobliskie krzaki w poszukiwaniu jagód lub malin, którymi miał nadzieję napełnić sobie brzuszek. Gdy zniknął smoczyca stanęła na tylnych łapach, a przednimi naparła na Rivera, przewracając go i przyszpilając do ziemi. Górowała nad nim, choć wiedziała, że w innych okolicznościach byłoby na odwrót.
- To za ten ból - wyszeptała słodko, całując go w policzek i składając głowę na piersi. Chwilę posłuchała jak bije mu serce, by następnie wstać i zwinąć się w kłębek na środku polany, gdzie było najwięcej słońca.
Awatar użytkownika
River
Zsyłający Sny
Posty: 315
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Wędrowiec , Rozbójnik , Najemnik
Kontakt:

Post autor: River »

        - Dobrze powiedziane, Aki. Facet bez zadrapania to nie facet, ale żeby od razu tracić rękę, to już lekka przesada. - Zaśmiał się rozbawiony z własnego kalectwa, bo co innego miałby zrobić? Dalej użalać się nad sobą jak jakiś dzieciak, biadoląc o tym jaki świat jest zły i dlaczego się uwziął akurat na nim. Nie odzyskiwał takim zachowaniem utraconej kończyny, a jedynie martwił, bądź psuł humor innym w swoim otoczeniu, ewentualnie wszczynał niepotrzebne awantury. Nie wiedział czy to należało do tych zmian, o które niejednokrotnie prosiła jego wybranka, ale nie wątpił, że to będzie odpowiednie na początek. - I stary jesteś - wyszczerzył się podstępnie zerkając na berserka kątem oka. - Mężczyźni w twoim wieku za moich czasów już dawno mieli pozakładane rodziny i pomagali w opiece nad gromadką swoich dzieci. - Wyznał z tajemniczym uśmiechem i oblizał sobie lekko pysk, wspominając tamte czasy i scenkę, która właśnie stanęła mu przed oczami, a o której nie zamierzał mówić swoim towarzyszom.
        - O toporek się nie martw, jak wrócimy do karczmy dostaniesz ode mnie dwadzieścia złotych gryfów odszkodowania - odpowiedział mu poważnym, acz łagodnym tonem, zmieniając się w człowieka, gdy już dotarli do jaskini.

        Uśmiechnął się do smoczycy widząc jak ta z zaciekawieniem przypatruje się temu, jak gad przygotowuje dla niej maść. Widział jej nieprzekonany co do tego wyraz pyska, ale nic nie powiedział, a tym bardziej nie przerwał czynności.
        - Wiem, że regenerujemy się szybciej i jesteśmy wytrzymalsi. To nie przyśpieszy gojenia, ani nie złagodzi bólu, jedynie oczyści ranę i ochroni ją przed zabrudzeniem i bakteriami. - Odpowiedział, po czym przystąpił do smarowania jej grzbietu. Serce mu krwawiło słysząc odgłosy bólu wydawane przez ukochaną i żałował, że w ogóle wpadł na pomysł, aby odkazić rany partnerki, ale nie mógł się już z tego wycofać. Źle się przez to czuł, nawet w pewnym momencie zrobiło mu się słabo z rozpaczy, na szczęście szybko skończył.

        Zwierzakiem, chcącym go odgonić od dziewczyny, wcale się nie przejmował, a nawet pogłaskał go na koniec, kiedy już skończyli z Akim i właśnie mieli zamiar na nowo owinąć żaglem jej grzbiet. Gad miał żałosny i pełen wyrzutów wyraz twarzy. Cierpiał razem z nią, kiedy ją smarował, dlatego po prostu poddał się jej, dając się przewrócić na ziemię i przygnieść łapą. Odetchnął ciężko chcąc z siebie wyrzucić wszystkie negatywne emocje i wyciągnął w stronę pyska ukochanej swoją lewą dłoń, aby pogładzić ją delikatnie po czarnych łuskach. Patrzył na nią ze skruchą i miłością. Wiedział, że powalenie go było jedynie droczeniem się z jej strony, a nie jakąś karą. Lekko się uśmiechnął, aby nie martwić wybranki i trwał w ciszy, dając jej wsłuchać się w swój spokojny i równy oddech oraz bicie serca.

        Kiedy odeszła na polanę, on rzucając jedynie przelotne spojrzenie Akiemu, dając do zrozumienia, że chce zostać sam, powędrował wgłąb jaskini z niewielką ilością maści na kawałku kory, jakby w miseczce. Skrył się za jakimś głazem, pod którym usiadł i odwiązał bandaż z koszuli, który o mało nie przesiąkł krwią. Widział dobrze, że rana po odgryzionym kikucie już nie krwawi i powoli się goi. Nie chciał jednak pokazywać światu paskudnie wyglądającego miejsca po kończynie, w którym bez trudu można było dopatrzyć się jaśniejszych punktów sugerujących kości i oczywiście tkanki mięśniowej. Wziął kilka głębszych oddechów po czym powlókł ranę tym samym co Isambre mazidłem. River jednak zacisnął mocno zęby aby nie wydać z siebie najmniejszego dźwięku mogącego zaalarmować smoczycę, że coś jest nie tak. Nie miał pojęcia, że widziała jak ten odgryza sobie pozostałość po prawej ręce, by wyrównać to miejsce z bokiem swojego torsu. Miał obecnie tylko jeden problem. Nie miał czym się na nowo opatrzyć, ale po chwili to zrobił, odwracając fragment koszuli jedynie na inną stronę.

        - Jeśli nie macie nic przeciwko po wyzdrowieniu Isy wrócimy do miasta. Muszę zabrać z karczmy swoje rzeczy, a po tym możemy ruszyć w głąb kontynentu. Niestety będziemy musieli się z tobą rozstać Aki kiedy dojdziemy do Smoczej Przełęczy, ponieważ mamy zamiar odwiedzić jej rodziców. A wierz mi, nie chciałbyś poznać mojego teścia - Zaśmiał się, kiedy już był z nimi z powrotem i dziobał bez przekonania kawałek foczego mięsa, które właśnie sobie wziął do zjedzenia. Chibi myszkował cały czas w krzakach, na co wskazywało ciągłe szeleszczenie z nich dochodzące i niekiedy pojawienie się końcówki białego ogona.
Awatar użytkownika
Aki
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 120
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Aki »

Gdy było już po wszystkim, Aki rozłożył się na trawie, podkładając sobie ręce pod głowę. Dzień był nad wyraz udany, słońce ani nie piekło, ani nie było go za mało. Przeciskało się leniwie przez zadaszenie z liśćmi nad jego głową, nakrapiając mu twarz i tors. Smoczyca wylegiwała się nieopodal, w pełnym słońcu. Owinięta poszarpanym żaglem i kawałkami masztu wyglądała dość dziwnie, ale berserk wiedział, że bez tego nie wróciłaby szybko do zdrowia. Domyślał się tylko, jak umiejętność lotu musi być ważna dla smoków. Na pewno spędzają w powietrzu jedną trzecią swojego życia, po za zakładaniem skarbców lub napadaniem na wioski. Oczywiście o to ostatnie wyspiarz ich nie podejrzewał, z racji tego, że Turmalia nadal stała na swoim miejscu, ale w baśniach i legendach, które słyszał musi być sporo prawdy o tych ziejących ogniem jaszczurach.

- Mnie się nie śpieszy do zakładania rodziny - mruknął berserk na kąśliwą uwagę Rivera, po czym uśmiechnął się sam do siebie. - Choć muszę przyznać, że moja najstarsza siostra urodziła się, kiedy ojciec miał zaledwie szesnaście lat i nigdy nie uznał tego za błąd. Jak się nad tym zastanowić, ojciec nigdy nie przyznawał się do błędów osobą z poza rodzinnego kręgu. Zawsze zgrywał hardego, niczego się nie bał, a kłopoty rozwiązywał siłowo. Ale nie, niegdy, nawet w rozmowie w cztery oczy nie powiedział mi, że żałuje stworzenia rodziny w tak młodym wieku. Podobno to dzięki temu znalazł swoje wartości w życiu. Niestety ja nie jestem jeszcze taki skłonny do posiadania dzieci. Nie czuję się gotowy, to raz, a dwa nie mam nawet kobiety. W domu oczywiście czeka na mnie kilka córek jarlów z innych kalnów, ale małżeństwo z przymusu i bez przekonania to nie droga, którą chcę podążać.

Następnie Aki popatrzył za małym stworkiem. Chibi ze śmiechem na ustach wskoczył w karzaki malin, zbierając do pyszczka tyle ile był w stanie, po czym zmieniał miejsce i tak w kółko. Jego białe futerko migało między liśćmi, co chwila podskakując, gdy coś znalazł. Berserk zastanawiał się ile on ma energii. Co chwila albo biegał, skakał i turlał się w ramionach smoczycy albo spał i jadł, pomijając oczywiście jego ataki na Rivera. Wyglądało na to, że Chibi prędko mu nie odpuści, a nawet jeśli to już nie będzie między nimi tego samego szacunku, który Aki widział w karczmie.

- Jeżeli Isambre jest miła, to zakładam, że jej ojciec również - zaśmiał się po chwili w stronę smoka, lekko zdziwiony, gdyż nie widział żeby odchodził, a stał w zupłenie nowym miejscu. - Ale mogę się mylić, bez urazy. Jednak podróż wgłąb kontynentu to dobry pomysł. Tam nikt nie będzie znał tego tatuażu i faktów na temat mojej rodziny. Po za tym zawsze byłem ciekawy stałego lądu. Wyspy opływa woda ze wszystkich stron, co, kiedy patrzysz na to codziennie, robi się nudne. A tutaj przygoda na każdym kroku. Ledwo was poznałem, a już uniknąłem dwukrotnego aresztowania, napiłem się miodu, babrałem się po kolana w błocie oraz zaliczyłem bójkę z gadem. Jednakże rozumiem twoje obawy, ojcowie potrafią być sceptyczni. Dlatego, kiedy się ze wszystkim uwiniemy, możecie mnie zostawić w najbliższym mieście od Smoczej Przełęczy.
Awatar użytkownika
Isambre
Kroczący w Snach
Posty: 211
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smoczyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Isambre »

Przysłuchując się rozmowie Akiego i Rivera, Isambre nadal trwała w bezruchu, ogrzewana promieniami słońca. Odpoczynek należał się jej, jak psu buda, zwłaszcza, że po awaryjnym lądowaniu nie doszła jeszcze do pełnej sprawności. Z czasem jednak zaczęło brakować jej ruchu, smoczyca chodziła niespokojna w kółko, zerkając co jakiś czas to na Chibiego, to na swoich towarzyszy. Maluch najwyraźniej dobrze się bawił wśród zarośli, gdyż najedzony, zaczął ganiać pojedyncze motylki, próbując złapać je w swoje małe łapki. Owady były jednak dużo szybsze i cwańsze niż on i cały czas mu uciekały. Nie zniechęciło to jednak stworka, który śmiał się i skakał wśród latających żyjątek.

Widząc, jak jej ukochany odchodzi gdzieś na bok, Isambre chciała pójść za nim. Poczuła wewnętrzną potrzebę przytulenia się do smoka, nie zważając na bandaże i szyny na skrzydłach. Chciała, by River ją objął i ucałował, a później utulił do snu. Coś jednak sprawiło, że smoczyca nie spełniła swoich chęci, a jedynie gapiła się na powracającego z jaskini gada. Koszula na jego ręce była sztywna od zaschniętej krwi i ciasno owijała się wokół kikutu, który smok dodatkowo sobie przygryzł. Ciarki przeszły jej po plecach, kiedy przypomniała sobie ten widok: smoka odgryzającego sobie resztki kończyny. Była wtedy jeszcze na niego zła i postanowiła nic z tym nie robić. Przynajmniej chwilowo.

- Nie sądzę, żeby tata miał coś przeciwko Akiemu - powiedziała po chwili Isambre, siadając na trawie między nimi. - Wychował się na dalekiej północy, więc najszybciej dogadałby się z krasnoludem, ale ludzi jako tako trawi. Tylko z tobą ma problem - dodała, cmokając ukochanego w policzek. - On nie jest zły, tylko bardzo zdystansowany do świata. Podchodzi z rezerwą do wszystkiego i nikomu nie ufa. I nie musisz się go tak obawiać. Przecież będzie tam moja matka i go okiełzna. Po za tym jeszcze się zdążycie polubić lub przynajmniej nie po zabijać.

- A ja jestem zdrowa - poprawiła na koniec Isambre, wstając i udając się w stronę lasu na spacer. - Pokiereszowana, ale zdrowa i idę właśnie spróbować zakryć to wszystko suknią.
Awatar użytkownika
River
Zsyłający Sny
Posty: 315
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Wędrowiec , Rozbójnik , Najemnik
Kontakt:

Post autor: River »

        Chciał na spokojnie jeszcze chwilę podogryzać berserkowi i pokonwersować z nim po przyjacielsku o sprawach nieważnych, jednakże wbrew oczekiwaniem gada rozmowa zeszła na bardzo niebezpieczny temat o ojcach i zakładaniu rodziny. O pierwszym River chciał zapomnieć i nawet nie podejmować dyskusji obawiając się, że mógłby powiedzieć za dużo, albo pogrążając się we wspomnieniach, wściec się i stracić nad sobą kontrolę, a tego nie chciał. Drugą sprawę wolał przemilczeć dla własnego bezpieczeństwa. Wiedział, że Isambre marzy się stworzenie prawdziwej rodziny z ganiającymi bachorami, a on pragnął jedynie świętego spokoju i spędzenia czasu z ukochaną, co wykluczało się z tym pierwszym. Wciąż wątpił w to, że byłby dobrym ojcem, przez co zamierzał pojawienie się potomków odwlekać w czasie jak najdłużej, nie chciał jednak robić partnerce przykrości swoimi odczuciami, ponieważ czuł, że powinien ją uszczęśliwiać każdego dnia. Poza tym czym jest miłość bez poświęceń?

        - Kobieta jest jak śmiertelna choroba. Kiedy już cię dopadnie i się jej poddasz to już nie ma dla ciebie ratunku bracie, razem z nią umrzesz. - Zaśmiał się komentując tylko tą jedną kwestię. Podejrzewał, że zapewne smoczyca się obruszy i gad oberwie po głowie za swoją filozofię, ale nie mógł się powstrzymać przed powiedzeniem tego, a w język nie zamierzał się gryźć, bo po co sprawiać sobie ból i to jeszcze przez tak genialny dowcip.

        Wracając do nich poczuł na sobie spojrzenie wybranki swojego serca i się do niej czule uśmiechnął, nie zdając sobie sprawy z tego na czym ona dokładnie skupia swój wzrok i co obecnie zaprząta jej myśli. Dosiadł się do nich i podjął temat planów związanych z ich kolejnymi poczynaniami, po wydobrzeniu czarnołuskiej. Nie przerwał odpowiedzi żadnego ze swoich towarzyszy i wyszczerzył w niemiłym, podstępnym i złowrogim uśmiechu swoje zęby.

        - Ja ludzi też potrafię strawić - powiedział z rozbawieniem zerkając w stronę Akiego i ze smakiem oblizując sobie usta, uprzednio poczekał aż ten zwróci na niego uwagę. - No tak bo wielki zły smok odbiera mu córkę i przez to wszyscy są lepszymi przyjaciółmi tylko nie bydlak, który miał czelność uwieść i zawrócić w głowie jego małej, niewinnej i bezbronnej księżniczce. - Przewrócił arogancko okiem, ale wciąż nie zmienił grymasu, który jedynie lekko zbledł. - Jeśli będziesz chciał poznać więcej smoków, nie ma problemu, ale z góry zamawiam sobie tors - odparł z entuzjazmem połyskującym w oku i nachylił się do wyspiarza. - To tak na zaś, jakby kochany ojczulek miał jednak zamiar cię zjeść, wolę od razu zaklepać to co najlepsze, a wierz mi nie ma nic lepszego na świecie, niż soczyście spieczona skórka i chrupiące w zębach kosteczki od żeber. Cała magia polega na tym, że mięso nie wyschnie za szybko przez krew z serca i płuc, a do tego smaku dodają jeszcze bebechy. - Szepnął do niego wyszczerzając się szeroko, brakowało jeszcze tylko tego, żeby mu ślina zaczęła cieknąć z ust na samą myśl o takich delikatesach. Ostatecznie wybuchnął rozbawiony śmiechem, aby młodzian myślał, że żartuje, choć po części River mówił śmiertelnie poważnie, co potwierdziło jedynie burczenie w jego brzuchu.

        Poklepał berserka po ramieniu starając się opanować śmiech i spojrzał na Isambre przybierając poważny wyraz twarzy.
        - Zdrowa jesteś, lecz nie w pełni sił. Powinnaś odpoczywać, ale nie zmuszę cię do zostania w jednym miejscu. - Odezwał się do niej zastanawiając się czy dać jej chwilę samotności, czy może jednak z nią iść. Raz zostawił ją samą sobie i oboje skończyli w więzieniu. Skrzywił się z niesmakiem na to wspomnienie i skupił się na skutkach swojej wcześniejszej decyzji o pozostaniu. Wtedy prawie z sobą kopulowali po raz pierwszy jednak on to zniszczył przez to, że odmówił zachowując się jak dżentelmen. Zamyślił się na dłuższą chwilę, a po tym wyszczerzył się podstępnie w jej stronę. - Może ci pomóc? - zapytał z dziwnym błyskiem w oku.

        Chibi spojrzał podejrzliwie w stronę jaszczura i cicho zawarczał. Nie wiedział jednak co miałby zrobić, dlatego postanowił jedynie poczekać na obrót zdarzeń, a na razie jego uwaga padła na berserka, w którym obecnie widział nowy obiekt do zabawy.
Awatar użytkownika
Aki
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 120
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Aki »

Po wysłuchaniu smoka, młody wyspiarz zatarł ręce i podłożył je sobie pod głowę, obserwując płynące po niebie chmury.
- Bardzo śmieszne - powiedział w końcu, rzując długie źbło trawy. - Zmień lepiej dietę, bo ludzkie mięso kiedyś ci zaszkodzi. Sam nie wiem, jak można zjeść człowieka. To okrutne. Słyszałem o kanibalach, ale z tego co mi wiadomo są to pojedyńcze przypadki i zazwyczaj objawiają się u pustelników. Mogę założyć się o kufer złota, że następny smok, którego spotkam będzie przeciwnikiem jedzenia ludzi. Razem zamieszkujemy tę krainę, więc po co się nawzajem zjadać?

Następnie Aki zerknął w stronę Isambre, która najwyraźniej przyzwyczajona już była do humoru swojego partnera, gdyż siedziała z dość obojętnym wyrazem twarzy. Opatrunkami zdawała się wogóle już nie przejmować, jakby były dla niej częścią jej ciała.
- Do miasta możesz skoczyć już teraz - powiedział dość sucho, odrzucając na bok kilka szyszek. - Co to dla smoka? I tak nigdzie się stąd nie ruszymy, póki Isambre nie odsyska sił. Tutaj przynajmniej nikt na nas nie wpadnie i nie będzie próbował zabić lub co gorsza aresztować. Może i nie mam jeszcze tyle życiowego doświadczenia, ale potrafiłem zająć się kiedyś psem, zajmę się i smokiem. Ty leć, a ja zerknę na Chibiego i Isambre - dodał ciszej, bezpośrednio do Rivera, który przedstawił pomysł powrotu do miasta.

Rzecz w tym, że Aki nie miał powodów by tam wracać. Wszyscy jasno dawali mu do zrozumienia, że nie chcą berserków z Koviru za miejskimi murami. A wszystko przez reputację, budowaną przez pokolenia. Nie mniej rozumiał obawy smoka o swoje rzeczy. Sam był posiadaczem rodzinnej pamiątki, której jednak, w porównaniu ze skórzaną torbą, nie można od tak ukraść.

- Dałbyś jej od siebie odpocząć - dodał ze śmiechem na zakończenie, widząc jak smoczyca udaje się w stronę drzew. - Twoje towarzystwo każdemu może zbrzydnąć. Zająłbyś się raczej tą szramą na barku, bo chyba ropa ci się zbiera. - Aki wskazał na zawiązaną na kikucie koszulę, której materiał zaczął odbarwiać się na brązowo-żółty kolor. Jego głos nagle stał się poważniejszy, a z czasem jak smoczyca coraz bardziej się oddalała, Aki pozwalał sobie na większą bezpośredniość. - Nie chcę wnikać, ale obmyłeś to wodą, czy od razu przypiekłeś? Zakażenie ci nie groźne, ale do jutra zdrętwieje ci cały bark i szyja.
Awatar użytkownika
Isambre
Kroczący w Snach
Posty: 211
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smoczyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Isambre »

Na pierwszą uwagę Rivera, dotyczącą kobiet, Isambre uśmiechnęła się zadziornie i podchodząc do smoka, zacisnęła szczęki na jednym z jego licznych rogów, zmuszając jego łeb do minimalnego ukłonu, jaki wykonywało się na królewskich dworach. Nie było w jej zamyśle zrobienie mu krzywdy, jedynie zmuszenie go do pokory i głębokiej refleksji na temat swojego zachowania.
- Jednak w przeciwieństwie do mężczyzn, my jesteśmy w pełni samodzielne - skontrowała smoczyca, puszczając jego róg i cmokając w policzek. - To was trzeba niańczyć i pilnować, byście się nie pozabijali na każdym kroku. Zachowujecie się jak dzieci przez pierwsze dziewiędziesiąt dziewięć procent całego swojego życia i narzekacie na kobiety, które próbują nad wami zapanować, jak wy sami tego nie umiecie.

- I co ja ci mówiłam o jedzeniu ludzi? - spytała ostro, co zepsuła przez uśmiech, ukazując białe kły, a następnie trąciła ogonem bok smoka, zawadzając o ogniste żyły między łuskami. - Nie wolno. A twoja uwaga względem taty jest błędna. Już dawno przestał mnie uważać za bezbronną, teraz jestem po prostu jego córeczką i jeśli chcesz ze mną być, musisz to przetrwać - dodała z rozbawieniem, wiedząc, że River też żartuje na temat jej rodzica. Isambre chciała załagodzić do końca temat z rejsu i dlatego, podobnie jak on, zaczęła przeobrażać wszystko na żart.

Następnie odeszła od towarzyszy, puszczając mimo uszu uwagę ukochanego na temat jej stanu zdrowia.
- Jeśli chcesz - mruknęła zadowolona. - Ale jeśli masz się bezczelnie gapić i robić uwagi to lepiej żebyś został tu z Akim lub skoczył na szybko do miasta po swoją torbę i mój mieszek. Mój onyksowy jelonek tam został i chciałabym go odzyskać.
Zablokowany

Wróć do „Turmalia”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości