Turmalia[Turmalia i okolice] Podróż bezślubna

Malownicze miasto położone na środkowym wybrzeżu jadeitów. Słynące z ogromnego Białego Pałacu królowej i nietypowej architektury. W owym mieście budowle malowane są na kolory bardzo jasne, zazwyczaj białe i niebieskie. Wszelki wzory zdobnicze tutaj kojarzyć się mają z przepięknym oceanem. Rzecz jasna znajduje się tutaj ogromny port handlowy.
Zablokowany
Awatar użytkownika
Isambre
Kroczący w Snach
Posty: 211
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smoczyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Isambre »

- Chyba czeka nas jeszcze rozmowa odnośnie bycia miłym dla ludzi - powiedziała Isambre, szczypiąc zaczepnie ucho Rivera, by następnie uśmiechnąć się do niego szczerze i odpowiedzieć na pocałunek swoim. Jego zachowanie względem innych było pełne rezerwy, a czasami smoczyca nie wiedziała czy on mówi na serio, czy rzeczywiście żartuje. Zdenerwowanie w oczach kelnerki mówiło samo za siebie. Nigdy też nie było wiadome, z kim ma się w pełni do czynienia i jak ktoś zareaguje na jego słowa. Zwłaszcza, że w karczmie, oprócz nich, zazwyczaj nie przesiadywały osoby o dobrych i godnych zaufania reputacjach.

- Ja osobiście nigdy nie zapadałam w długie sny. Nie chciałam by coś mnie ominęło, a i trochę świata zresztą zwiedziłam, czego nie zrobiłabym zamknięta w jaskini, śniąc o niebieskich migdałach. Smoczy sen jest wskazany dla kogoś kto chce się odciąć od świata i przeczekać jakiś niewygodny fragment. Moi rodzice zrobili to podczas wojny smoków. Najpierw się na niej poznali, a następnie uciekli i przeczekali w jaskini jakieś dwieście, trzysta lat, zanim zaczęli nowe życie. Sama chyba nie zamierzam nigdy tak zasypiać, bo to tyle znaczy co śmierć. Jeśli kogoś znasz i znikniesz możesz już go drugi raz nie spotkać, nie mieć okazji by porozmawiać. Wszyscy odchodzą, zostają tylko smoki - podsumowała smutno, drapiąc podbródek Chibiego, który nachylił się ku niej i domagał się pieszczot.

Zaraz potem jednak poweselała na myśl o wspólnym rejsie i skończywszy posiłek, pierwsza wyszła z karczmy, prowadząc mężczyzn do portu. Ten był dużo mniejszy niż w Rubidi, ale nie brakowało mu animuszu. Tragarze przepychali się jeden przez drugiego ze skrzyniami na barkach, a załoga krzątała się w tę i spowrotem, kończąc prace przez opuszczeniem miasta. Wycieczkową karawelę znaleźli bardzo szybko, była jedynym statkiem w okolicy, którego pokład świecił względnymi pustkami. Niewielki baner obok trapu informował, że prowadzą tanie rejsy po okolicznych wodach.

- Słyszysz, skarbie - mruknęła Isambre, wysłuchawszy opinii Akiwgo. - Płynie z nami znawca, więc nie musisz się niczego obawiać. Będzie dobrze.
- Tak - odpowiedziała kapitanowi, wręczając zapłatę. - Piszemy się na małą podróż.
- Znakomicie. Proszę wsiadać. Jesteście dziś pierwszymi i chyba jedynymi klientami, więc czeka was rejs w spokojnej atmosferze.
Awatar użytkownika
River
Zsyłający Sny
Posty: 315
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Wędrowiec , Rozbójnik , Najemnik
Kontakt:

Post autor: River »

- Nie wiem o co ci chodzi, jestem potulny jak baranek. - Uśmiechnął się do ukochanej niewinnie.

- Nie będę owijał w bawełnę, to tak jakbyś zamknął na moment, ale nic nie słyszysz, nic nie czujesz, widzisz jedynie ciemność. Kiedy się budzisz czujesz się jak zawsze kiedy z rana wstajesz wypoczęty, po przespanej spokojnie nocy, jednakże jesteś zdezorientowany. - Zaczął tłumaczyć towarzyszowi, choć zdawał sobie sprawę, że ten i tak mógłby nie zrozumieć. Mimo wszystko starał się nie opisywać tego w sposób rzeczywisty, a taki by nawet chłop ze wsi to zrozumiał. - Pamiętasz jak świat wyglądał przed twoim Snem i nagle kiedy wychodzisz z jaskini na zewnątrz uświadamiasz sobie, że to nie jest to co było. Czujesz gniew widząc jak niegdyś dziewicze tereny zniknęły z powierzchni ziemi ustępując miejsca ludzkim domostwom, małe kiedyś i nic nie znaczące wsie, przemieniły się w ogromne metropolie, ludzie zabijają wszystko co żyje na nowe sposoby i nowymi, zmyślnymi wynalazkami. - W jego głosie pobrzmiewała trwoga, przeplatana gniewem. Nigdy nie zdarzyło mu się o tym mówić, ponieważ nie miał komu, a nawet jeśli, to nie miał zamiaru o tym opowiadać. - Pierwsze miesiące nie są przyjemne, jesteś wściekły i przerażony jednocześnie, nie wiesz co z sobą począć, gdzie iść, jak się zachować. Bardzo długo podróżowałem uchodząc za niemego kalekę, żeby nie zdradzić się smoczym narzeczem, a elfim mogłem dogadać się jedynie z elfami, których rzadko spotykałem na szlaku, nie to co kiedyś. Kiedy w pełni nauczyłem się Wspólnego Języka, dopiero wtedy wchodziłem w dyskusje z innymi, z których wychodziłem mieczem i pożogą zostawioną za sobą, albo obezwładniony przez strażników. - To ostatnie powiedział z niepewnością, jakby się zastanawiał czy powinien wyjawiać, że zamknięcie w więzieniu w Efne, wraz z Isambre nie było jego pierwszym razem spędzonym w celi.

Wyszedł z nimi bez ociągania, jedyne co mu się podobało w całym tym pomyśle było to, że nie musiał się golić i mógł to odwlekać w czasie. Nie miał pojęcia czemu kobiety tak bardzo nie lubiły, jak mężczyzna miał zarost. Dzięki temu nie wyglądało się jak jakiś młokos, za to jak doświadczony i dorosły wojownik, za którego zawsze chciał uchodzić, a nie za jakiegoś kalekę, którego każdy mógł lekceważyć i nim pomiatać. W porcie jego dobry humor zniknął, tym bardziej kiedy ujrzał kiwającą się łajbę, którą mieli by płynąć. Chibi od razu pozieleniał zakrywając sobie jedną łapką pyszczek i zeskakując z ramienia chłopaka uciekł na stronę, gdzie opróżnił całkowicie swój żołądek. River także nie wyglądał najlepiej, ale przełknął z obawą ślinę i poszedł z towarzyszami do karaweli, kiedy zwierzak do nich dołączył.
- Poderżnę ci gardło, kiedy będziesz mnie reanimował jak wpadnę przez przypadek do wody. - Zagroził Akiemu poważnym tonem, ale w oku rozbłyskiwało mu złotem rozbawienie.
- Jeśli mógłbym prosić strzałę w głowę, byłbym wdzięczny. - Mruknął cicho pod nosem w odpowiedzi na pytanie kapitana. Nie podobało mu się, że będą jedynymi podróżnikami na tym diabelstwie i od razu zaczął podejrzewać jakieś spiski oraz zmowy berserka razem z łowcami. Westchnął ciężko i z ociąganiem wszedł na pokład. Futrzak i tym razem szybko od nich uciekł zawisając przysiadając przy jakimś wiadrze z przewieszoną ścierką, które zapewne służyły do mycia pokładu, ale przez to do czego używał tego teraz Chibi, gad wątpił by wiadro dalej było używane do tego samego co poprzednio.
River znów ciężko westchnął i znalazł sobie ustronne miejsce na pokładzie, z którego po tym jak usiadł nie widział oceanu, a jedynie bezkresny horyzont, co go nieco uspokajało, choć wraz z huśtaniem się statku i mu w brzuchu się wszystko przelewało. Zastanawiał się czy Chibi podzieliby się z nim swoim wiaderkiem. Niestety kiedy ruszyli, im byli dalej od brzegu tym lęk chłopaka był większy, a przez to wzrastało w nim rozdrażnienie, które przerodziło się w szukanie guza dla rozładowania napięcia i skupieniu się na czymś innym niż to, że stały ląd znajduje się kilka set metrów pod nim, pod wodą. Później miał już tylko ochotę się przemienić i uciec wysoko w przestworza by tylko nie być tak blisko niebezpiecznych głębin.
Awatar użytkownika
Aki
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 120
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Aki »

- Zamknąć na moment oczy, a później obudzić się w innym świecie. Tyle jestem w stanie zrozumieć, bo tego ak zachowuje się organizm wolałbym chyba nie wiedzieć. Już sama możliwość takiego letargu to za dużo. Idąc spać nawet nie wiesz co tracisz. Świat nie jest idealny, ale odcinając się od niego zniweczyłeś zajęcie swojego miejsca w nim. Pomijam to, że oboje jesteście długowieczni, więc masz jeszcze czas, ale tak jak mówisz, byłeś zdezorientowany, zły, więc ciężko było ci się odnaleźć. No ale mam nadzieję, że było warto.

Następnie Aki skłonił się kapitanowi i dziarskim krokiem wszedł na pokład, od razu zajmując dogodne miejsce na wielkiej skrzyni, ustawionej pod masztem. Przeciągnął się leniwie i oparł głowę o słup, jednocześnie splatając dłonie na piersi. Z tej pozycji mógł obserwować nie tylko horyzont, ale też spokojną wodę, uderzającą o burtę ich statku niskimi falami. Żagiel łopotał, napięty przez silny wiatr od strony lądu i okręt bez przeszkód posuwał się do przodu.

- Isambre będzie cię reanimować - skomentował Aki, rzucając Riverowi szyderczy uśmiech przez ramię. Widząc jednak jego stan, zastanowił się jak mu pomóc, by podróż minęła mu w najmniej uciążliwy sposób.

- Wiesz co, River? Spróbuj zamknąć oczy i rozluźnić ciało. Nie myśl o tym jak o rejsie, ale że stoisz na kładce, która stoi na piłce. Jak w cyrku. Kiwasz się na boki, ale pod sobą nie masz ziemii, a ocean. Poddaj się temu uczuciu, zrelaksuj. Na pewno ci przejdzie.

Ku lekkiemu zdziwieniu Akiego, załoga karaweli nie była zbyt duża. Liczyła co najwyżej połowę tego, co być powinno, a i tak większa jej część siedziała pod pokładem, skąd berserk słyszał gwarne rozmowy i hazardowe okrzyki. Dał jednak uspust swoim podejrzeniom, gdy tylko zerknął na pogodną i przyjazną twarz kapitana, po czym oddał się relaksowi. W końcu to był jego pierwszy rejs bez stojącego nad głową ojca, który krzyczał na niego gdy trzymał ster, albo wyrzucał młodego wyspiarza za burtę, by ten nauczył się pływać. Dlatego Aki miał zamiar w pełni korzystać z urlopu od wszelkich zmartwień związanych z domem.
Awatar użytkownika
Isambre
Kroczący w Snach
Posty: 211
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smoczyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Isambre »

Kiedy tylko wypłynęli na otwarte wody, Isambre nie mogła znaleść dla siebie dogodnego miejsca. Przechadzała się po pokładzie niczym duch, wychylała się za burty i patrzyła jak fale je obmywają. Co jakiś czas uraczyła jakiegoś marynarza spojrzeniem lub odpowiedziała mu półsłówkiem, cały czas będąc w zasięgu oka swojego partnera, bowiem wiedziała, że River nie chce jej tracić z oka. Za bardzo by się zamartwiał. Nie sądziła też, że jego lęk jest aż tak poważny. Jeszcze kilka dni temu River potrafił zabić za cokolwiek, a teraz siedział skulony w kącie, dygocząc z powodu otaczającego ich oceanu i kiwającej się łodzi.

- Może to mu pomoże - zastanowiła się chwilę, stojąc przy głównym maszcie, po czym podeszła do niego i ujeła jego twarz w ciepłe dłonie. - Skoro ocean sprawia, że jesteś niespokojny nie patrz na niego. Patrz tylko na mnie - wyszeptała, całując go czule i pociągając za ramię, by wstał i się z nią przeszedł. Miała nadzieję, że smok poczuje się znacznie lepiej, gdy będzie musiał zawiesić wzrok na czymś przyjemniejszym niż horyzont, a właściwie na kimś, na kim mu zależało.

- Widzisz? W cale nie jest tak źle - mruknęła, ciągnąc go w stronę dziobu. Po drodze obrzuciła jeszcze troskliwym spojrzeniem Chibiego, którego głowa i uszy znikały w wiadrze pełnym wody, a obecnie jego treści żołądkowych. Na jego przypadek Isambre nic nie mogła poradzić. Mogła pomóc im wyleczyć lęk, ale nie chorobę morską, która z czasem sama maluchowi przejdzie, gdy ten się przyzwyczai do kołysania.
Awatar użytkownika
River
Zsyłający Sny
Posty: 315
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Wędrowiec , Rozbójnik , Najemnik
Kontakt:

Post autor: River »

- Nie będę robił z siebie błazna. - Burknął niemiłym tonem. Wiedział, że wyspiarz chciał mu pomóc jakoś przetrwać tę katorgę i gad nie miał prawa go tak traktować, ale cała sytuacja nie była nazbyt przyjemna dla niego, a to powodowało jego irytację i rozdrażnienie. Westchnął po chwili jednak i spojrzał ze skruchą na berserka. - Wybacz - rzucił zachowując spokój i dostosował się do rady towarzysza.
Zamknął oko, nabrał powietrza do swoich płuc i spróbował się zrelaksować, zapomnieć o otaczającej go bezdennej otchłani wypełnionej wodą, do której jakby wpadł nie miałby szans na ratunek. Zadrżał na tę myśl czując na twarzy rześką bryzę, znaczącą wszystkich obecnych na zewnątrz. Od razu otworzył oczy i z niezadowoleniem wciąż siedział na swoim miejscu wpatrując się w bezkresny błękit nieba, nie oceanu. Był na siebie zły, że nie potrafi się cieszyć z rejsu razem z przyjaciółmi. Był wściekły, że psuł im całą zabawę. Żałował, że nie puścił ich na wody samych, kiedy od z Chibim bezpiecznie okupowali by ląd.

Wpatrywał się przez moment w niebo, rozmyślając, nawet nie o jakiejś ważnej i konkretnej myśli, a o całości i o wszystkim. Wszystko, aby nie skupiać się na tym, że jest pośrodku oceanu, daleko od lądu, który bądź, co bądź zdało się widać niewyraźny i zamazany parującą wodą, ale nie poprawiało mu to humoru. Znów westchnął zamykając oko, mając nadzieję, że może uda mu się zdrzemnąć, a kiedy się obudzi będą już w porcie. Jego genialny plan został jednak zniweczony, czyimś dotykiem, choć ciepłym wcale nie neutralizując jego poirytowania, przerwanym odpoczynkiem. Miał już się odezwać z rozdrażnieniem do upierdliwca, kiedy spostrzegł kto mu zakłócił spokój. Gniew na jego twarzy zmienił się na przygnębienie i rezygnację, po czym odwrócił od niej wzrok chcąc się wycofać z konwersacji, nie chciał jej psuć rejsu, dlatego wolał jej unikać i po prostu przeczekać podróż w jakimś spokojnym miejscu. Chciał jej powiedzieć, aby się nim nie przejmowała i rozkoszowała rejsem, ale nim zdążył coś powiedzieć, zakneblowała mu usta swoimi własnymi w czułym pocałunku. Zrobiło mu się przyjemnie i odwzajemnił jej go jednakże, mało go to uspokoiło.
- Wolę tu zostać, nie martw się o mnie - powiedział zmuszając się do czułego uśmiechu, nic to jednak nie dało i zaraz został przez nią podniesiony. Westchnął z niechęcią i irytacją, ale nie mógł na niej wyładować swojej frustracji, ponieważ nie chciał wznosić między nimi muru niezgody i kłótni, do tego nie chciał jej zranić psychicznie, jak i fizycznie. Skupił na niej całą swoją uwagę i spacerował z nią po pokładzie statu stąpając na drżących nogach. Tym razem faktycznie pomogło i przynajmniej już nie dygotał, wciąż jednak nie zbliżał się do burt, a kiedy zaczęła go prowadzić w stronę dzioba zatrzymał się gwałtownie i stał jak uparty wół, który w proteście nie zamierza iść dalej. Nic jednak nie mówił i udawał, że nie wie o co chodzi, a jednocześnie starał się odejść z nią na środek karaweli, a może nawet pod pokład, gdzie mógłby się wyżyć na wypoczywającej tam części załogi.

- Tak jak ty nie rozumiesz, jak można przespać pół swojego życia, tak ja nie rozumiem jak można przeprawiać się przez głębokie wody i to jeszcze na zlepionej i zbitej gwoźdźmi kupie desek. - Zwrócił się do Akiego po tym jak z ukochaną zrobili sobie spacer.
Awatar użytkownika
Aki
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 120
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Aki »

- Nie ma o czym mówić. - Aki machnął nie dbale ręką, po czym zeskoczył ze skrzyni, by poszukać sobie ciekawszego zajęcia. - Mogłaby ci jeszcze pomóc terapia szokowa, ale nie chcę ryzykować - dodał, uśmiechając się dość podle, a następnie oparł ręce o burtę statku, by podziwiać widoki. Od lewej mieli tylko bezkresne, rażące błękitem wody, widok tak nudny, że nawet marynarzom robiło się nie dobrze. Dlatego berserk skupił się na drugiej stronie medalu - poszarpanych klifach i setce małych wysepek, gęsto usianych przy lini brzegowej Jadeitowego Wybrzeża. Często widywał je z pokładu ojcowskiego langskipa, ale nigdy nie miał styczności na taką bliskość. Bez trudu mógł policzyć pojedyncze drzewa, a także rozmiary przesmyków, którymi zmieści się statek. Chciał jak nalepiej zapamiętać wszystko, co ujrzy, by mieć co później opowiadać rodakom.

Jednak z czasem i jego wzięło znudzenie, które w połączeniu z palącym słońcem wyciskało z berserka siły. By temu zapobiec, oznajomiony z pracą wyspiarz zaczął kręcić się wśród załogi, wyręczając ich w drobnych pracach, za co ci okazali mu wdzięczność i w przerwach wszyscy raczyli się rozmową o rozwoju marynistyki.

- Skoro i tak siedzisz, to przypilnuj mi jej - powiedział do Rivera po jakimś czasie, rzucając tarczę na deski pokładu i dosłownie wykopując pewnego marynarza z jego stanowiska na bocianim gnieździe. We dwóch nigdy by się tam nie pomieścili, więc gdy majtek zchodził, berserk już wspinał się po olinowaniu, by kilka minut później zająć miejsce na małej platformie.
Awatar użytkownika
Isambre
Kroczący w Snach
Posty: 211
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smoczyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Isambre »

Zostawiając Rivera samego w kącie statku, Isambre źle się z tym czuła i wszystkie jej myśli krążyły wokół smoka. Chciała mu jakoś pomóc przełamać lęk przed oceanem, ale niezbyt wiedziała jak postąpić. W końcu ona nigdy nie miała z tym problemu, a tym bardziej Aki, który nie dość, że tu przypłynął to jeszcze wdrapał się na maszt, jakby robił to już któryś raz z rzędu. Smoczyca martwiła się również o Chibiego, który nie opuszczał wiaderka nawet na krok, a jedynie co jakiś czas wystawiał główkę ponad jego ścianki, by znów ją tam schować. Ale mi się trafiło, pomyślała, siadając na burcie w okolicach dziobu, skąd miała wspaniały widok na poprzecinaną wysepkami zatoczkę. Isambre już zapomniała jak wyglądały klify, ostatnie lata spędziła na twardym lądzie, podróżując tropem Ulricha, a następnie jej los splótł się z wulkanicznym, jednookim smokiem, od którego już się nie uwolni, a od którego nie ma zamiaru uciekać.

- Tylko nie spadnij! - zawołała za berserkiem, gdy jego nogi zniknęły na drewnianym kole z niską balustradą, służącym odważnym marynarzom za punkt obserwacyjny. Doskonale jednak wiedziała, że Aki nic sobie nie zrobi.

- Chyba nie masz mi tego za złe, prawda? - zapytała Rivera, siadając w końcu obok niego, by dać chwilę odpocząć swoim nogom. Nie chciała by ukochany chował urazę, że smoczyca wyciągnęła go na otwarte wody. Pragnęła jakoś pomóc partnerowi w pokonaniu strachu lub chociać nakłonić go do innego spojrzenia na całą tę sprawę. Tak czy siak jej intencje były szczere i dobre. - Gdy znajdziemy się na lądzie jakoś ci to wynagrodzę, obiecuję - dodała, całując go w policzek i odprężając się jak wypadało na wakacjach.
Awatar użytkownika
River
Zsyłający Sny
Posty: 315
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Wędrowiec , Rozbójnik , Najemnik
Kontakt:

Post autor: River »

- Nie będę jej pilnował za kogo mnie masz? - Warknął z oburzeniem podnoszą się gwałtownie z miejsca, powstrzymując się, aby nie szarpnąć berserka za ubranie. - Nikt jej i tak nie podniesie, poza mną i tobą - dodał nie zamierzając nawet spojrzeć na zaklęty przedmiot. Wypuścił gwałtownie powietrze jednocześnie się uspokajając, przy czym z jego nosa wydobył się dym i zaraz usiadł z powrotem, ale gdzieś indziej by nie pilnować tarczy.
Nie zwrócił uwagi na to, że przez moment tej małej konfrontacji jego strach został całkowicie zastąpiony gniewem. River wyszukał spojrzeniem białego zwierzaka i przez moment patrzył na niego, jak ten wciąż nie odstępuje swojego cuchnącego już wiadra i nadal źle znosi tę wycieczkę krajoznawczą. Tak samo jak sobie, tak i jemu nie umiał pomóc, co jedynie potęgowało jego złość. Nie lubił kiedy coś złego działo się futrzakowi nie z jego ręki, ale nie współczuł mu. Wychodził z założenia, że maluch jest już dorosły i powinien panować nad własnym ciałem i odruchami, które obecnie nim władają. Smok choć na początku także doznał silnych mdłości opanował je jednak i dlatego, nie musiał teraz naśladować Chibiego z głową włożoną do wiaderka. Skupił się na nim myśląc o tym jak długą drogę razem przebyli i jak mu choć w małym stopniu pomóc. Wolał się zająć tym niż byciem na usługach Akiego i pilnowaniu mu tarczy, a tym bardziej nie chciał podziwiać jak jego towarzysze okolicy.
Na moment przeniósł wzrok na swoją partnerkę, widząc, że nie jest szczęśliwa stojąc samej przy burdzie i zapewne sama ze sobą dyskutować o wysepkach i klifach otaczających wybrzeże. Spuścił głowę przygnębiony i zacisnął pięść, cały jego dobry humor, choć obecnie przytłumiony obawami i lękiem, całkowicie wyparował, a smok wyzywał i katował samego siebie w myślach za swoje mazgajowate postępowanie. "Odrobina wody, jak facet może się bać odrobiny wody. Zerknij do lustra, zobacz czy aby na pewno wciąż nie masz mleka pod nosem. Jesteś żałosny." Nie pozwalało mu się to zrelaksować i uspokoić, jedynie dolewały oliwy do ognia. "Zamknij się, mówisz jak ojciec, którego tak bardzo nienawidzisz. Czy naprawdę chcesz być taki sam jak on?" Co chwila jego myśli biły się z sobą, a echo rozbrzmiewających głosów rozsadzało mu głowę, powodując nieprzyjemną migrenę.
Przez tę barierę wewnętrznego konfliktu nagle przebił się jakiś inny ton, łagodniejszy i przyjemniejszy dla ucha, powodujący w dziwny sposób spokój u chłopaka. Poczuł ruch obok siebie i zaraz podniósł głowę opieraną na ramieniu trzymanym na zgiętym i postawionym kolanie, i otworzył oko. Był zaskoczony tym, że miął zamknięte oko, bo nawet nie zorientował się kiedy to nastąpiło. Obok usiadła smoczyca widocznie się czymś przejmująca.
- Nie mam powodu, aby mieć ci cokolwiek za złe. - Uśmiechnął się lekko i objął ją przytulając do siebie. Znów uderzyły w niego wyrzuty sumienia, że swoim lękiem nie przynosi nic dobrego sobie, a tym bardziej innym, którzy nie mogą się przez niego dobrze bawić. - Nic nie trzeba wynagradzać daj spokój - mruknął jakby słabszym tonem. Odetchnął głęboko i odchylając głowę do tyłu, aby oprzeć się nią o skrzynię, pod którą siedział, zamknął oko.
Starał się zrelaksować podobnie jak partnerka, ale zapach wymiocin zwierzaka i odgłosy temu towarzyszące, skutecznie mu to uniemożliwiały. Widząc, że nic już na to nie poradzi wstał z miejsca, otrzepał swoje szanowne siedzenie z kurzu i podszedł do malca. Futrzak podniósł na niego osłabione chorobą spojrzenie, dysząc jakby był zmęczony z lekko zwisającym na boku różowym, szorstkim, typowo kocim językiem. Lekko się uśmiechnął widząc swojego przyjaciela, który przyszedł z nim posiedzieć, pocieszyć jakoś i wesprzeć. Niestety przeliczył się w swoich wnioskach i to bardzo dużo. Smok chwycił go za futro na karku i z obojętnym wyrazem twarzy wyrzucił go za burtę.
Chibi się tego nie spodziewał i ze zdziwieniem oraz rozpaczą wylądował w wodzie, przykryty po chwili falami. Nie wiedział czym sobie na to zasłużył, przecież nic złego nie zrobił, nawet nie pisnął, ani się nie ruszył. Myśli malca o powodach kierującymi smokiem wypełniały mu łepek, a w malutkim serduszku pojawił się dziwnie promieniujący ból, który niemal pozbawiał go możliwości zaczerpnięcia tchu. Wypłynął spod wody aby nabrać powietrza, ale znowu pochłonęły go fale. Nim jednak stracił pod wodą obraz statku, na którym jeszcze przez moment płynął, widział Rivera stojącego w bezpiecznej dla siebie odległości od burty i patrzył bez emocji w stronę raz po raz zakrywanego falami futrzaka. To zaś wywołało w zwierzaku uczucie, którego jeszcze nigdy wcześniej nie czuł. Owo uczucie przerażało go, ale z drugiej strony dawało mu swego rodzaju siłę i uspokajało. Znowu się wynurzył, ale tym razem jak spojrzał na jednookiego nie był przerażony, czuł do niego odrazę i nienawiść. Zanurkował pod następną falą nie dając jej się ponieść i przebierał sprawnie łapkami pod wodą płynąc niedaleko statku.
River stał i cały czas mu się przyglądał nie myśląc o niczym, nie starał się nawet pomóc ścigającemu karawelę pupilowi. Czuł ulgę, że pozbył się tego okropnego smrodu. A skupiony na obserwowaniu poczynań malca zapomniał o własnym lęku, choć wciąż nie zbliżył się do burty, wracającego już do portu statku.
Awatar użytkownika
Aki
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 120
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Aki »

Uspokajająco kołyszące karawelą fale z czasem uśpiły Akiego, który wyciągnięty na bocianim gnieździe niczym kot, poprostu zasnął z jednej strony ogrzewany słońcem, z drugiej muskany morską bryzą. Sny jednak do niego nie przyszły, berserk tułał się po ciemnej przestrzeni, rozmawiając sam ze sobą i okazjonalnie ocierając twarz z kropel wody, co miało swoje odzwierciedlenie w rzeczywistości. Nie poddał się jednak im całkowicie. Jedną ręką cały czas kurczowo trzymał się balustrady, by przypadkiem nie spaść, łamiąc sobie tym samym kark i przysparzaj towarzyszom niepotrzebnego stresu. Wsłuchany w śpiew nabrzeżnych mew, cały czas przelatywały mu wspomnienia z domu: kovirskie plaże, góry i niezliczone doliny wypełnione dachami domów mieszkańców wyspy. A nad nimi wszystkimi Ard Caraig, forteca z szarego kamienia, która zapewnia bezpieczeństwo każdemu, kto chce się w niej skryć. Azyl i jednocześnie dom panującego w Kovirze rodu.

Nagle jego spokój pękł jak bańka mydlana, a jej miejsce zstąpił smutny skowyt, próbujący przedrzeć się przez szumiące fale. Chcąc zlokalizować źródło, wyspiarz okręcił się w miejscu i kątem oka dostrzegł Rivera stojącego kilka kroków od burty oraz Chibiego, walczącego z morską pianą, tyle że za burtą. Czując poważny niepokój, berserk zerwał się na równe nogi i przesadzając balustradę skokiem, przebiegł po poziomej belce masztu, by następnie zeskoczyć z niej do oceanu. Nie zastanawiał się nad tym długo, w końcu malec mógł się utopić, a zawracająca karawela pędziła zbyt szybko jak dla jego małych łapek, nie ważne jak szybko by nimi przebierał. Ciało berserka przykryło się wodą przy minimalnym plusku i sekundę później, Aki pędził w stronę stworka.

Będąc już przy nim, próbował go jakoś uspokoić, bo choć z pływaniem nie radził sobie najgorzej to wciąż oddalał się od statku zamiast się przybliżyć.
- Mam cię - wysapał Aki, przenosząc malca na swój kark, gdzie ten złapał się jego uszu i wtulił w mokre włosy.
Zaraz potem poczuł na barku uderzenie jakiegoś materiału, którym okazała się rzucona przez marynarzy lina. Chwytając ją mocno obiema rękami, Aki skrócił swoją odległość od statku, lecz skok mocno nadwyrężył jego siły. Dlatego został on, wraz z Chibim, dosłownie wciągnięty na pokład przez dwóch drabów z załogi, mężczyzn dwa razy szerszych niż wyższych.

- Co za heroizm - skomentował kapitan jednostki, klaszcząc w dłonie i pomagając wyspiarzowi zająć miejsce na jednej z beczek, by ten odetchnął. Zaraz jednak cofnął się o krok, widząc przez nasiąknięty materiał koszuli wyraźny tatuaż na jego piersi i od razu go rozpoznał. - Pływam dwanaście lat, ale jeszcze nigdy nie widziałem, by grabieżca kogoś uratował. Zawsze gdy widzębten znak na banderach, kilka godzin później jakaś wioska idzie z dymem. Jestem zatem pod sporym wrażeniem. Niestety prawo w Turmalii jest proste: kto pomoże berserkowi z Koviru, zawiśnie. Twoi rodacy napsuli sporo krwi Gildii Kupieckiej z Rubidii, dla której zdarza mi się pracować. Kiedy zobaczyłem malunek na tarczy musiałem się upewnić z kim mam przyjemność i jak mniemam, pan Edward?

- Jego syn - poprawił Aki, próbując wstać, lecz tylko zatoczył się w miejscu i zwrócił na pokład około pół litra słonej wody, której opił się chcąc ratować białego stworka. - I co teraz? Zakujecie mnie i postwicie przed sądem, czy odrąbiecie głowę, a ciało rzucicie krabom na dnie?
- Cóż, z przyjemnością zrobiłbym to drugie, ale więcej wart jesteś żywy. Rubidia od kilkuset lat chce najechać Kovir, tylko że ich mapy są niedokładne. Dlatego ty ich naprowadzisz, napełniając moją kieszeń workiem złotych gryfów.
- To zbyt mała cena. - Aki machnął lekceważąco na niego ręką, po czym podszedł jakgdyby nigdy nic do Isambre, by przekazać w jej ręce Chibiego, a następnie rzucił srogie spojrzenie Riverowi. - Masz jaja głosząc pogróżki wszystkim dookoła, ale wyżywasz się na słabszych. Żałosne.
Awatar użytkownika
Isambre
Kroczący w Snach
Posty: 211
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smoczyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Isambre »

- Nie! - zawołała smoczyca, przylegając do burty i patrząc jak Chibi znika pod wodą. Strach o malucha kompletnie ją sparaliżował i dziewczyna nie wiedziała co począć. Stała tak wpatrzona przed siebie, zaciskając palce do białości kostek i przygryzając wargi. Przez myśl przeszła jej nawet komenda "skacz", ale sekundę później do wody wpadł ktoś jeszcze. Chwilę jej to zajęło, nim rozpoznała Akiego, który w kilku szybkich ruchach znalazł się przy Chibim. Niemal pisnęła, gdy widziała jak odległość między nimi się wydłuża, ale zaraz potem odetchnęła z ulgą, dostrzegając, że berserk daje z siebie wszystko i gdyby nie skok, miałby spore szanse ich dogonić.

Gdy wciągnięto ich na pokład, Isambre miała ogromną chęć przytulić ich oboje, choć mogło to zaskutkować w różny sposób. Zaraz jednak uniemożliwiła jej w tym konfrontacja między kapitanem, a wyspiarzem, dotycząca reputacji i prawa, które nakazywało likwidację jego rodaków ze względu na ich napady i rubieże. Isambre chciała stanąć w jego obronie, ale coś ją zatrzymywało. Patrzyła tylko od jednego mężczyzny do drugiego, okazjonalnie zerkając na partnera.

Była zszokowana jego działaniem. Nie mogła zrozumieć powodu dla którego to uczynił ani znaleźć słów, by opisać swoją złość. Chibi był dla niej ważny, chociaż nie znali się nawet miesiąca. Domyślać się mogła tylko jak wyglądało jego życie, a po tym co zdąrzyła zaobserwować wierzyła, że zachowanie Rivera wobec malca się zmieni. Nadzieje okazały się jednak zgubne.
- Nie wiem co chciałeś tym uzyskać! - warknęła na niego wściekle i nawet chciała go spoliczkować, ale postanowiła nie wszczynać tu większych kłótni. Zwłaszcza, że ich rejs się kończył z różnym skutkiem. - Myślałam, że chcesz się zmienić, a ty od tak wyrzucasz Chibiego jak zabawkę. Nie rozumiesz, że mógł już nie wypłynąć? Co ci strzeliło do głowy i nie mów, że miałeś dobre intencje.

- Dziękuję - wyszeptała jeszcze w stronę Akiego, gdy ten podał jej mokrego i trzęsącego się stworka, którego objęła i przytuliła do piersi, jak dziecko, za które zresztą cały czas go uważała.
- Jeśli mogę pomóc, to powiedz - dodała jeszcze ciszej, nim Aki odszedł na stronę. - Nie chcę abyś przez zrządzenie losu poszedł na szubienicę.
Awatar użytkownika
River
Zsyłający Sny
Posty: 315
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Wędrowiec , Rozbójnik , Najemnik
Kontakt:

Post autor: River »

Widok nierównej walki zwierzaka z oceanem nie wywołał w chłopaku żadnych emocji, zamiast cokolwiek zrobić by mu pomóc jedynie stał i na niego patrzył nieobecnym wzrokiem, jakby myślami był gdzieś indziej. Faktycznie tak było. River był duchem setki lat temu, kiedy był jeszcze małym smokiem, nie większym od zwykłego ogara myśliwskiego czy wilka i właśnie miał nauczyć się kolejnej umiejętności, która pewnie nie raz uratowałaby mu życie, albo po prostu była czynnością naturalną dla jego gatunku - miał się nauczyć pływać. Smoczydło uwielbiało wodę, bo często bawiło się na płyciźnie z matką, kiedy onyksowy, potężny smok odstraszał czy to ludzi, czy to inne smoki od ich skarbca, albo po prostu wyruszył na polowanie; dlatego maluch był niezwykle podekscytowany, że po opanowaniu tej umiejętności będzie mógł zobaczyć jak wyglądają dna leśnych akwenów. Wtedy jeszcze nie wiedział, że to co nastąpi zostawi po sobie ślad do końca jego życia w postaci lęku przed głębinami. Kiedy smok się topił jego opiekun jedynie krążył nad miejscem gdzie woda się marszczyła, a na jej powierzchnię wypływały bąbelki powietrza, nie zamierzał jednak w żaden sposób reagować. Miał dobre intencje, ale nie dopuścił do siebie myśli, że jego syn mógłby zaplątać się w glony.

Z zamyślenia wyrwał Rivera jakiś cień, który dostrzegł kątem oka. Oprzytomniał i tylko bez emocji spojrzał jak wyspiarz płynie na ratunek opadającemu z sił futrzakowi. Zamrugał, a jego zwężona źrenica się rozszerzyła, nieznacznie przypominając zwykłą, ludzką, choć bardziej w kształcie wyciągniętej elipsy, niż okręgu, a po chwili odwrócił się od burty chcąc usiąść na swoim miejscu pod skrzynią i się zdrzemnąć, aby przeczekać w ten sposób powrót do portu. Jego plan niestety nie wypalił bo drogę zaczęli mu zagradzać marynarze z liną, którą następnie rzucili berserkowi i Chibiemu.
Na pokładzie zwierzak cały czas dygotał i cicho skomlał z położonymi po sobie uszami, jednak kiedy napotkał spojrzenie swojego pana od razu się najeżył i marszcząc nosek zawarczał ze złością, a nawet nienawiścią w oczach. Nie mógł pojąć dlaczego River mu to zrobił, myślał, że podróżowanie ze smokiem zapewni mu bezpieczeństwo, dopiero teraz zrozumiał, że się grubo mylił i byłby bezpieczniejszy jakby żył na własną łapkę w lesie. Nie zamierzał już więcej zaufać gadowi, a tym bardziej mu wybaczyć.

Kiedy całe poruszenie minęło znużony jednooki chłopak w końcu znalazł dla siebie odpowiednią chwilę spokoju i gdyby nie Isambre, poszedłby i się zdrzemnął mając na wszystko wywalone.
- Już nie ma choroby morskiej. - Wzruszył obojętnie ramionami. - Umie pływać, więc nic by mu nie było. - Wyprostował się dumnie i patrzył na nią hardo, dając do zrozumienia, że to co zrobił pozostaje bez dyskusji i było kierowane dobrą intencją. Nie bał się konsekwencji, ani wiszącego w powietrzu konfliktu między nim i jego kochanką, ale nie zamierzał jej też prowokować, bo wtedy odebrałby sobie możliwość spokojnego dopłynięcia do portu.
Znów spróbował się wycofać, ale tym razem przeszkodził mu Aki, co poirytowało już gada. Nic by się nie stało, gdyby berserk nie odezwał się do niego z naganą. "Jesteś żałosny", "Nigdy nie będziesz prawdziwym smokiem, tylko jakąś nędzą imitacją, kpiną naszego wspaniałego gatunku", pobrzmiewały mu w głowie echa słów jego ojca, ale to które pojawiło się na końcu nie było jego głosem, choć ton był znajomy i równie burzący Riverowi krew w żyłach, co ten należący do jego rodziciela: "Nigdy nie jesteś jej wart", "Jesteś zerowym przeciwnikiem". Zareagował instynktownie, nawet nie zdając sobie z tego sprawy, że właśnie trzymał Akiego za gardło, kilka piędzi nad ziemią, tak że nie stanąłby na niej nawet jakby próbował oprzeć się na palcach stóp.
- Pamiętaj do kogo mówisz, młokosie - syknął z wrogością na niego zaciskając palce na jego szyi minimalnie zmniejszając mu ilość powietrza, którego mógł zaczerpnąć, widać jednak był że z trudem się powstrzymuje, aby nie zacząć go dusić.
- A ty nawet się nie próbuj wtrącać. - Warknął z gniewem na Isambre ze szczęściem tulącą do siebie drżącego z emocji i zimna zwierzaka.
Awatar użytkownika
Aki
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 120
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Aki »

- Poradzę sobie - zapewnił ją Aki, przenosząc podejrzliwy wzrok na kapitana i jego załogę, którzy jeszcze do nie dawna byli przyjaznymi ludźmi, zarabiającymi drobnymi rejsami po Jadeitowym Wybrzeżu. Teraz oczy świeciły im myślą o świetnym zarobku na jego skórze, sprzedając go Gildii Kupieckiej, ale żaden z nich jakoś nie kwapił się by go związać i zakneblować. Stali w pewnym oddaleniu, udając że podziwiają niebo i szepcząc między sobą. Aki znał takich ludzi - nie zrobią nic, aby nie ponieść strat, a wydadzą go zaraz po zacumowaniu, by zyskać pomoc miejscowych strażników.

Nagle jak grom z nieba, berserk znalazł się w mocnym uścisku Rivera, który podniósł go za gardło, co w cale nie było trudne,zważywszy że Aki nie należał do osób wysokich i chudych.
- Odbiło ci? - wysapał, próbując odgiąć palce gada i uwolnić się, ale ten trzymał zbyt mocno, a z każdą sekundą berserk miał coraz mniej powietrza. Szamocząc się i machając nogami, widział kątem oka strach na twarzy Isambre i zdezorientowane spojrzenia marynarzy, którym nie śpieszyło się do zareagowania na to wszysko.

- Pamiętam - dodał, mówiąc Riverowi w twarz, po czym wierzgnął do tyłu i zaciśniętą pięścią, resztą sił uderzył smoka w skroń, gdzie nie miał jak się bronić. Jego ucisk osłabł i Aki wykorzystał to by się uwolnić. Następnie odskoczył w bok i położył palce na biodze, ku zdziwieniu, że nie ma tam styliska jego topora.
Musiał mi wypaść podczas skoku pomyślał, robiąc krok w stronę Rivera z bokserską gardą. Wzrost, waga i obie ręce były tutaj atutem Akiego, który zachodził smoka z różnych stron, uderzając w brzuch lub w szczękę od tej strony, od której miał kikut, by ciężkoby mu było się bronić. Grał jednocześnie na czas, zmuszając Rivera do obrotów wokół własnej osi, aż Aki znalazł się tylko metr od swojej tarczy, którą pochwycił w prawą rękę i uderzył jej kantem w zgięcie kolana swojego oponenta, by go powalić.
Awatar użytkownika
Isambre
Kroczący w Snach
Posty: 211
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smoczyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Isambre »

Słysząc czysty gniew z ust swojego ukochanego, Isambre cofnęła się przerażona, uderzając plecami o maszt statku. Wtulony do niej Chibi jeszcze mocniej zacisnął łapki i nakrył oczy swoimi uszami, by odizolować się od wydarzeń, rozgrywających się zaledwie kilka metrów obok. Smoczyca pierwszy raz widziała Rivera w takim stanie i po raz pierwszy zaczęła się go bać. Strach zamienił jej nogi w żelazne obcęgi, które trzymały ją w jednym miejscu. Kompletnie nie wiedziała jak się zachować. River postąpił naprawdę podle, ale wszczynanie awantur nie leżało w jej naturze. Nie zależnie od powodów i intencji naraził stworka na niebezpieczeństwo i to z powodu jego choroby morskiej. A teraz miał zamiar wyżyć się na wyspiarzu za jego szczerą ocenę sytuacji. Isambre nie mogła pozwolić, by się pozabijali.

- Przestańcie! - zdąrzyła wykrzyknąć, lecz Aki już wyprowadzał cios, po którym River się zatoczył i wywiązała się walka. Wypiarz miał znaczną przewagę nad jej ukochanym, był niższy i szybszy, ciosy wyprowadzał pewnie, cały czas utrudniając gadowi manewry. Jednak smok nie użył swojej magii i Isambre wiedziała, że jeśli on jej użyje to siły znacznie się zmienią. Widziała już do czego jest zdolny jej ukochany.

- Zwariowaliście!? - dodała, podbiegając do partnera, gdy ten upadł po ciosie w kolano, ale widząc malującą się na jego twarzy rządzę mordu, poprostu spanikowała i zrywając z siebie iluzję, przekształciła się w czarną smoczycę i strzeliła skrzydłami, startując pionowo w górę. Nie miała najmniejszej ochoty tego oglądać, więc zabrała Chibiego ze statku i odleciała w stronę lądu ze łzami w oczach i ogromną pustką w głowie.

Nie uleciała jednak daleko. Targające nią emocje nie pozwoliły skupić się jej na niczym, nawet na utrzymaniu równowagi, więc przy pierwszym silniejszym prądzie, smoczycą targnęło groźnie i Isambre dosłownie spadła z nieba, w ostatniej chwili otulając siebie i stworka skrzydłami, by zamortyzować upadek. Ktoś z boku mógłby powiedzieć, że widział czarną smugę, rozpływającą się wśròd świerków. A chwilę później przeciągnięty ryk przeciął powietrze, zrywając do lotu wszystkie okoliczne ptaki.
Awatar użytkownika
River
Zsyłający Sny
Posty: 315
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Wędrowiec , Rozbójnik , Najemnik
Kontakt:

Post autor: River »

Nic nie odpowiedział na pytanie wyspiarza, cały czas trzymając go nad ziemią i coraz mocniej zaciskając palce na jego gardle. Puścił by go, gdyby nie jego ton. Nie podobało się gadowi to jak się do niego zwracał i to, że mówił do niego jak do zwykłego człowieka, bez szacunku i respektu należytego kalece, przede wszystkim przez jego rasę. Patrząc na niego złowrogo z dzikim błyskiem w oku będącym mieszaniną szaleństwa i furii, uśmiechnął się arogancko, a sam widok szamoczącego się w jego uścisku chłopaka sprawiał mu dziwnego rodzaju przyjemność jakiej już bardzo dawno nie czuł.

Po krótkiej chwili River zdawał się odzyskiwać nad sobą kontrolę, ale było to chwilowe wrażenie, ponieważ zaraz berserk wszczął walkę uderzając go w skroń. Gad warknął, krzywiąc się z bólem i zaskoczeniem. Nie rozumiał jak to się stało, ale nie było chwili aby się nad tym zastanowić, gdyż oponent uwolnił się z jego chwytu. Podniósł się na równe nogi i nie spuszczając z niego wzroku sięgnął i zacisnął dłoń na jednym z kluczy, które zwisały mu z szyi na kawałku rzemiennego sznurka, w tym samym czasie berserk chciał złapać za swój topór. Tak jak Akiemu nie udało się dobyć broni, której nie było, jak na początku zakładał, przy jego pasie, tak Jednooki nic nie wskórał swoim czynem. Owszem symbole na kluczu się zaświeciły zauważalnie, ale nic więcej się nie stało, ponieważ można było uniknąć tej walki. Warknął z niezadowoleniem i przyjął tę samą pozycję do walki co przeciwnik, zacisnął pięść i uniósł ją jakby w gardzie.

Nie zwracał uwagi na smoczycę, choć słyszał jej rozkaz, wypowiedziany niepewnym i przerażonym tonem, co psuło zapewne zamierzony przez nią efekt. Miał zamiar policzyć się z dziewczyną za niesubordynację i zignorowanie jego polecenia o niewtrącaniu się do tego konfliktu zaraz po pokonaniu wyspiarza. Był coraz bardziej wnerwiony. Nikt go nigdy nie słuchał, zawsze był ignorowany i lekceważony, skoro tak, to niech zobaczą na co go naprawdę stać i będzie to ich ostatnia wiedza jaką pojęli w swoim życiu. Na ten czas jednak nie wybiegał za bardzo w przyszłość i nie rozwodził się nad zemstą ani reprymendą wobec Isambre, nie mógł sobie pozwolić myśleć o czymś innym niż obecna bójka, inaczej by ją przegrał.

Bez używania magii, a tym bardziej przemienienia się wyspiarz był dla niego wyzwaniem, którego gad chciał się podjąć, aby udowodnić wszystkim, a przede wszystkim sobie, że w tej postaci jest równie niebezpieczny, co w swojej naturalnej. Przyjął na siebie pierwsze ataki i wytrzymał je bez żadnego kontrataku chcąc poznać styl walki młokosa, który zachowywał się jak pchła - wyprowadzał ataki i odskakiwał poza zasięg ciosu gada, do tego uderzał od strony jego największej słabości. Rozsierdzony kaleka zaparł się na lekko ugiętych nogach przyjmując kolejny cios od swojej prawej strony i lekko się pochylił by chwycić zębami rękę wyprowadzającego atak, a wolną ręką uderzyć go z całej siły w twarz, nie przykładając specjalnej uwagi do tego czy złamie oponentowi nos czy podbije mu jedynie oko. Oczywiście po zadanym ciosie puścił jego rękę, ale zostawił po sobie krwawiącą ranę jak po ugryzieniu psa, ale z ludzkimi przednimi zębami, dopiero te od lekko wydłużonych kłów, przypominały zwierzęce.

Uśmiechnął się groźnie z satysfakcją i oblizał jeden kącik ust z krwi berserka. To było kolejne cudowne uczucie, jakie w niego uderzyło na pokładzie tego statku - na nowo zapragnął pożywić się ludzkim mięsem. Rozejrzał się po marynarzach, doszukując się w nich łatwego posiłku, który mógłby spożyć w trakcie tego pojedynku, ale w tej chwili zachował się zbyt pewnie siebie i popełnił podstawowy błąd. Nigdy nie powinno się tracić z oczu swojego przeciwnika i zawsze należy być skupionym na walce. Stęknął gardłowo padając na jedno kolano i z żądzą krwi patrzył na chłopaka. I tym razem nie uraczył partnerki spojrzeniem, ale wiedział o jej obecności i odepchnął ją od siebie, nie zmuszając się nawet do uczynienia tego chociaż z odrobiną delikatności.

Podniósł się znajdując przy tym w niej oparcie i tym razem to on zamierzał pierwszy zaatakować. Przyjmując styl walki Akiego, nie miał szans choć był silniejszy i wytrzymalszy od niego, to ten zasypywałby go po prostu seriami uderzeń po których nim by gad nawet o nich pomyślał, berserk już znajdowałby się w bezpiecznej odległości. Dlatego musiał narzucić swój styl. Zamierzał chwycić chłopaka, nie dając mu przez to uciec i spłacić mu swój dług, za wcześniej przyjęte na siebie ataki, samemu w tym momencie wyprowadzając cios.
Isambre jednak nie dała mu tej możliwości, ponieważ zaraz się zmieniła i zwiała wraz z Chibim. W ogóle by się tym nie przejął i prawdę powiedziawszy walczył dalej wymieniając się z berserkiem ciosami, każdy w swoim stylu, ponieważ wiedział, że to tylko jej taktyka, aby postawić na swoim i wymusić u gada skruchę oraz uległość. Nie zamierzał się tym razem podporządkować, ale zaraz do jego uszu dotarł okropny ryk, który swoim przeciągłym tonem i niepokojącym wydźwiękiem, przebił na wskroś serce Rivera niewidzialnym ostrzem.

Gad zamarł odwracając się w tamtą stronę, a kiedy znów się odwrócił do przeciwnika, spostrzegając jego atak kątem oka, boleśnie otrzymał kolejny cios w twarz, przez który zarówno z nosa jak i z rozciętej wargi zaczęła spływać kalece krew. Podniósł się oszołomiony z pokładu, na który padł po tym ataku i wypluł juchę zbierającą mu się w ustach. Nie pozwolił sobie na kolejne zbliżenie się do niego berserka, ponieważ ciało Rivera zniknęła we wstęgach płomieni i obłokach dymu, z którego wyłonił się potężny jaszczurzy ogon o czarnych łuskach, z widocznymi jedynie między nimi dolinkami ognistej rzeki, niby żyły. Uderzył nim mocno swojego oponenta i wzbił się w powietrze. Nie odleciał jednak od razu do partnerki, zawisł na moment niebezpiecznie nad statkiem, w którego strzelił po chwili kulą ognia, która oprócz spowodowania zniszczeń i połamania masztu przez swoje uderzenie, rozbryznęła swoimi mniejszymi płomiennymi częściami szybko podpalając karawelę w różnych miejscach.
- To jeszcze nie koniec. - Zagroził wrogo Akiemu i poleciał w stronę miejsca, gdzie spadła jego towarzyszka.

Wylądował przy niej z gracją i bez żadnego trudu, osadzając na początku tylną część swojego cielska i powiódł badawczo po jej ciele.
- To nie było mądre posunięcie, przez ciebie cały nasz urlop szlag trafił - wysyczał z gniewem. Mimo wzmagających w nim troski i zmartwienia, złość nie mogła go opuścić, jedynie zelżała.

W trakcie jak gad się uspokajał, coraz bardziej docierało do niego co się stało, wyraźniej czuł ból w poobijanym przez berserka ciele i bardziej niepokoił się o ukochaną. Zakładał nawet taką możliwość, że mogłaby mu tego co zrobił, nie wybaczyć, jednakże nie miało to dla niego znaczenia w obecnej sytuacji.
Awatar użytkownika
Aki
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 120
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Aki »

Walka z Riverem nie należała do najłatwiejszych. Brak ręki i oka nadrabiał nadludzką siłą, którą mógłby się poszczycić nie jeden górski troll. Był znacznie odporniejszy na ciosy, niż się mogło wydawać, co nie znaczy, że Aki go nie ranił. Kilka razy boleśnie ugodził przeciwnika w twarz i żebra, skupiając się na wybiciu go z rytmu, jednocześnie zachowując swój własny. Ostatnie czego było berserkowi trzeba to nokaut z powodu własnego rozkojarzenia, gdzie zdecydowanie wygrywał.

Niespodziewanie w Rivera wstąpiły jakieś nowe siły i berserk nie do końca wiedział co się teraz stanie. Widział w jego oczach chęć mordu i chyba gdyby nie krzyki Isambre, Aki zmieniłby się w krwawą miazgę, bo przecież smok mógł w każdej chwili przybrać naturalny wygląd i roznieść całą łajbę w drobne drzazgi. Wyspiarz zawył, kiedy River dał upust złości i ugryzł go w ręke, po czym uderzył go w twarz, odrzucając tym samy jego głowę w tył. Walczących nikt nawet nie próbował rozdzielać, czy kiwać palcem. Wszyscy obserwowali to z rozbawieniem, nie interesując się motywami tej dwójki, ani sensem całego zajścia. Poprostu mieli przed oczami coś co wyrwało ich z rutyny prowadząc takie rejsy po okolicy.

Nagle pęd powietrza wszystkich przewrócił, marynarze rzucili się na ziemię lub przypadli do kufrów z rozbieganym wzrokiem. Aki też miał problem z utrzymaniem równowagi, ale gdy w końcu opanował nogi, ujrzał czarną smoczycę mknącą ku klifom z niewyobrażalnie wielką szybkością.
Na groźby Rivera, Aki nawet nie odpowiadał, wypluł tylko zbierającą się w ustach krew i zaciskając palce na tarczy był gotowy wznowić pojedynek. Niestety zamiast ciosu pięścią, smok poczęstował go ciosem ogona, po którym berserk usłyszał lekkie tąpnięcie w klatce piersiowej, dźwięk łamanego żebra i opadł na deski. Kątem oka dostrzegł tylko jak River odlatuje w stronę ukochanej, która najwyraźniej uciekła z powodu zajścia.

On sam również nie zamierzał tu zostać, zwłaszcza że kapitan trzymał z kupcami z Rubidii i otwarcie przyznał się do jego wydania odpowiednim władzom. Dlatego wykorzystując moment między odlotem smoka, a wbiegnięcie na pokład reszty marynarzy spod pokładu, Aki zarzucił tarczę na plecy i przesadził burtę statku długim skokiem, lądując bezpiecznie w oceanie i momentalnie znikając w falach.
Awatar użytkownika
Isambre
Kroczący w Snach
Posty: 211
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smoczyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Isambre »

Lądowanie, które zapewniło jej zszargane nerwy i stres nie należało do miękkich i przyjemnych. Wręcz było bolesne i druzgoczące, po którym kilka drzew zostało bezpowrotnie usuniętych z krajobrazu, a gładka powierzchnia mchu zmieniła się w brunatne bruzdy po łapach, usilnie szukających oparcia. Isambre poczuła jak na jej kręgosłup napiera grube drzewo, o które miała się rozbić, a które okazało się bardziej wytrzymałe niż wszystkie inne. Mięśnie smoczycy były napięte do granic możliwości, uniemożliwiając jej zmianę pozycji. Puściły dopiero po kilku minutach, sprawiając, że para błoniastych skrzydeł opadła po obu bokach, ukazując światu czarną bestię o ciele naszpikowanym srebrnymi kolcami, oraz zwinięty na jej brzuchu mały, biały kłębek futra, trzęsący się przez cały ten czas.
- Nic ci nie jest? - zapytała Isambre z troską, na co Chibi tylko wygrzebał główkę na zewnątrz, machnął nią na znak, że wszystko dobrze, a potem znów ją schował, skamląc ze strachu. Następnie smoczyca zaczęła oglądać własne ciało, ze zdumieniem stwierdzając, że po skrzydłach i plecach ciekną jej obfite, krwiste smugi.

- Oba zwichnięte - stwierdziła smutno, oblizując swoje rany i powstrzymując się od płaczu. Łuski na jej ciele uległy starciu, tworząc głębokie rany, które zmuszą ją do pozostania na ziemi przez najbliższe kilka dni.
- I z iluzji nici - dodała, próbując nałożyć na siebie płaszcz, ale jedyne co się wydobyło z jej drobnych palców to kilka słabych iskier, które gasnąc, otoczyły nadgarstki smoczycy siwym dymem.

Chwilę później do jej uszu dotarł trzepot skrzydeł, po którym sylwetka wulkanicznego, jednorękiego smoka wylądowała zaledwie dwa metry od niej. Isambre odruchowo zasłoniła sobą Chibiego, wyciągając szyję i ziejąc ogniem, by wyznaczyć na ziemi linię, której Riverowi nie wolno było przekroczyć. Następnie ponownie zwinęła się w kłębek, by dokończyć opatrywanie ran. Wciąż była zła na ukochanego i miała do tego pełne prawo. Jego zachowanie było nie do opisania, nie mieściło się w kanonie słów, jakimi Isambre dysponowała, a była dość inteligentna. Miała ochotę uciec, zaszyć się za jakimś wodospadem, względnie jaskini i przeczekać swoją niedyspozycję. Już miała powiedzieć Riverowi, by ją zostawił, lecz jego kolejne słowa rozjuszyły ją jeszcze bardziej.

- Bo może to moja wina?! - warknęła, owijając ogon wokół swoich nóg. - Niedobra smoczyca zaciągnęła smoka na otwarte morze w dobrych intencjach, a ten o mało nie zabił towarzysza. Wszystkiemu winna kobieta. Może teraz wyżyjesz się na mnie, co?! - powiedziała, zrywając się gwałtownie i przekręcając głowę na bok, by mu to umożliwić. - Śmiało! Wytrzymam!
Zablokowany

Wróć do „Turmalia”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości