Turmalia[Turmalia i okolice] Podróż bezślubna

Malownicze miasto położone na środkowym wybrzeżu jadeitów. Słynące z ogromnego Białego Pałacu królowej i nietypowej architektury. W owym mieście budowle malowane są na kolory bardzo jasne, zazwyczaj białe i niebieskie. Wszelki wzory zdobnicze tutaj kojarzyć się mają z przepięknym oceanem. Rzecz jasna znajduje się tutaj ogromny port handlowy.
Zablokowany
Awatar użytkownika
Isambre
Kroczący w Snach
Posty: 211
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smoczyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Isambre »

Tropiciel wydawał się być pewny swojej sytuacji. Smoczyca była związana i wystraszona, nie zdatna do walki i dodatkowo osłabiona przez rany na grzbiecie i skrzydłach. Kompletnie zdana na jego łaskę, a krzywy uśmiech mężczyzny zdradzał, że nie należał do delikatnych. Kiedy stanął jej na pysku, próbowała wierzgnąć, ale skrępowane łapy i głowa odmówiły posłuszeństwa i jedyne co mogła, to obserwować łowcę jak ten nachyla się ku niej z nożem.
- Spodoba ci się w Efne - mówił, próbując postawić ostrze prosto między jej łuskami. - Dostaniesz duży pokoik z ognioodpornych prętów, piękną, błyszczącą obrożę i nowe siodło dla twojego przyszłego właściciela. Posiłki raz dziennie, chyba, że będziesz się rzucać...
Tego typu obietnic złożył jeszcze kilka i już miał ją dosiąść, kiedy przeszkodziło mu przybycie Rivera. Oczy Isambre zabłysły, a wola walki z więzami powróciła. Nawet nie zwróciła uwagi na pudłującą kulę ognia, gdyż tropiciel zwolnił uścisk na łańcuchu, a ona wykorzystała to, by wyswobodzić ogon.

Niestety lądowania swojego kochanka już nie przegapiła i pisnęła z przejęciem, przegryzając pęta na tylnych łapach. Łowca odskoczył gdzieś w bok i próbował rozeznać się w sytuacji. Miał przed sobą dwa okazałe smoki i jednego człowieka, co nie wróżyło mu zwycięstwa. Jednak nie mógł sobie odpuścić takiej okazji do zarobienia grubych pieniędzy. Zwłaszcza, że prawdopodobnie został sam i nie musiał się z nikim dzielić.
- I tak was wszystkich wyłapię! - zawołał w stronę smoczycy i sięgnął po długie, ząbkowane ostrza przytroczone do pasa.

Isambre jednak przestała zwracać na niego uwagę, zbyt pochłonięta swoim partnerem. Dopiero gdy znalazła się obok niego, dostrzegła smugi krwi spływające mu po twarzy. W miejscu oka ziała paskudna rana o postrzępionych krawędziach.
- River, ty nie widzisz! - zawołała i targnęła jego pysk swoim. - Nie zostawię cię takiego.
Następnie poczuła jak coś wspina się po jej łapie i uczepia się kolców. Spojrzała na chwilę i ujrzała Chibiego, wciskającego się pod jej ranne skrzydło. Maluch trząsł się ze strachu i skamlał, chcąc by smoki zabrały go stąd. Wtedy przypomniało jej się, że musi o niego zadbać. Przeniosła wzrok na Akiego. Berserk stał nieopodal smoka, gotowy w każdej chwili mu pomóc, nawet będąc nieuzbrojonym.
- Zostaw nas w spokoju! - warknęła w stronę łowcy i zionęła ogniem, oddzielając ich od niego grubym pasem spalonej ziemi. Później przypadła do smoka i gestem nakazała mu powrót na polanę. Wiedziała, że jeśli mężczyzna pójdzie za nimi, zginie nic nie osiągając.

- Żałuję, że nie ma tu mojego ojca. On na pewno by coś poradził. Zawsze ma na wszystko odpowiedź i nie wierzę, że odmówi ci pomocy.
Awatar użytkownika
River
Zsyłający Sny
Posty: 315
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Wędrowiec , Rozbójnik , Najemnik
Kontakt:

Post autor: River »

        Na słowa Akiego, kąciki ust gada uniosły się ku górze nieznacznie ukazując szereg ostrych zębów w ponurym uśmiechu. "Mylisz się przyjacielu, ja nic nie widzę" poprawił towarzysza w swoich myślach i skupił całą swoją uwagę na najemniku. Korzystając z magii ziemi, kamienne łuski na ciele jaszczura zaczęły scalać z sobą, zakrywając ogniste przestrzenie pomiędzy i tworząc coś w rodzaju kamiennej zbroi. Zewnętrzna część skrzydeł także została wzmocniona i to właśnie nimi, przede wszystkim się bronił, jak dwiema naprawdę dużymi i giętkimi, a jednocześnie mocnymi tarczami. Nie mógł sobie pozwolić na otrzymanie większej ilości obrażeń.

        Zaraz jednak dotarł do niego głos ukochanej, która nie zamierzała go tak zostawić. Odtrącił od siebie jej pysk i zablokował kolejny atak błoniastą kończyną. Jej słowa poruszyły nim dogłębnie, a nawet zakuły go w serce. Nie chciał, aby ona widziała go w takim stanie, wystarczyło, że już i bez tego był kaleką, i wszyscy go lekceważyli. Posłał w stronę przeciwnika słup ognia, ale ten uskoczył na bok i gdyby nie odgłos chrzęszczącego piasku pod stopami mężczyzny, smok w ogóle nie wiedziałby gdzie najemnik się znajduje przez zmianę kierunku wiatru, przez który zapach łowcy do niego nie docierał.
        - Nic mi nie jest - warknął prostując się dumnie i kierując w stronę tropiciela, aby smoczyca nie mogła dostrzec paskudnej rany w miejscu, gdzie jeszcze dziś rano miał groźne oko koloru roztopionego złota, gotowego na wytworzenie z niego lśniących monet i nie tylko. - Wynoście się stąd! - Zamachnął się ogonem w stronę łowcy, aby zwiększyć dystans między sobą, a następnie popchnął Isambre w stronę Akiego, nie starając się być delikatnym.

        Czuł się żałośnie, jak podczas wypruwania sobie żył na plaży, starając się podnieść tarczę berserka, a zbieranina gapiów jedynie się naśmiewała z bezowocnych poczynań kaleki. Teraz nie zamierzał się poddać, w tej walce miał szanse, ponieważ jego obecny cel nie był zaczarowany w przeciwieństwie do rodowej pamiątki wyspiarza. W tej chwili jedynie słysząc, gdzie znajduje się napastnik, ruchy wulkanicznego gada były jeszcze trudniejsze do przewidzenia i mniej skoordynowane, co sprawiło, że mężczyzna unikając ataków pradawnego, nieświadomie, małymi kroczkami się cofał, zbliżając do krawędzi klifu. Nie spadł z niego jednak, gdyż gad padł na ziemię osłabiony, choć po części chciał także oszukać przeciwnika. Machnął ogonem chcąc mu podciąć nogi, żeby spadł na szczerzące przez ocean skalne kły, ale nie docenił łowcy, który przewidział to i przeskoczył szorującą po ziemi przeszkodę.

        River potrzebował pomocy. Nie liczył na partnerkę, wiedząc, że ona jest ostatnią istotą na świecie, która kogokolwiek by zabiła, albo doprowadziła do śmierci. Akiego nie chciał narażać, gdyż berserk mógłby spaść razem z bandziorem w te pieniące się i szumiące niewinnie odmęty. Tego co się jednak stało nigdy by się nie spodziewał. Poczuł jak coś wbiega mu na grzbiet i odbijając się od niego tylnymi łapkami prawdopodobnie uderzył całym ciałem w tropiciela. Ten, równie zaskoczony co łuskowaty, stracił równowagę i wymachując rękoma, aby ją odzyskać, albo przynajmniej się czegoś złapać, przechylił się do tyłu wróżąc niechybne spotkanie ze skałami u podnóży klifu, wystającymi z wody. River nie do końca rozumiał co się stało, a po usłyszeniu plusku, skrzywił się nieprzyjemnie z bólu, czując jak coś mu się wbija w ogon. Zawarczał i zamachnął się mocno w stronę towarzyszy, zatrzymując nagle tę część ciała, pozbywając się dzięki temu tego co przyczepiło mu się tam.

        Chibi przekoziołkował i zatrzymał się dopiero przy przednich łapach smoczycy, w które uderzył swoim grzbietem z cichym piśnięciem. Spojrzał z rozpaczą i gniewem na wulkanicznego przyjaciela, nie wiedząc czemu został tak przez niego potraktowany, skoro pomógł gadowi. Skulił się, a po chwili wdrapał się na czarnołuską i skrył pod jej skrzydłem. Postanowił już więcej nie pomagać byłemu towarzyszowi, a tym bardziej się do niego nie zbliżać.

        Jaszczur chwiejnie podniósł się z ziemi i skierował w stronę kompanów, cały czas trzymając w dłoni naszyjnik ze smoczych kłów, który zerwał z szyi liderowi łowców, nim pocałował ziemię, a jego dusza porwana została przez wiatr.
        - Dobrze, że go tu nie ma - burknął z niechęcią i rozdrażnieniem w głosie na słowa partnerki o jej ojcu. "Tylko by się ze mnie naśmiewał i udowadniał jakim to nieudacznikiem jestem." Nie mógł tego powiedzieć na głos, bo skończyłoby się to niechybną kłótnią. - Ja wiem, twój kochany papa jest najlepszy na świecie i nie ma rzeczy, z którą by sobie nie poradził. - Prychnął z gniewem. Chciał odreagować całą tą sytuację, a przede wszystkim swój brak wzroku.

        Szedł z nimi, aby po odprowadzeniu ich do jaskini, wzbić się w powietrze i pozostać przez moment samemu, wiedząc, że obecnie przestworza będą dla niego najbezpieczniejszym środowiskiem. Na razie jednak kuśtykał na trzech łapach za nimi, aby dotrzeć do kryjówki i nie walnąć się po drodze w jakieś drzewo. Kły swoich rodziców zamierzał zakopać później, chociaż tyle mógł dla nich zrobić w ramach przeprosin za to, że sprowadził do nich łowców i jeszcze uciekł, z ukrycia przyglądając się jak smocza para, która utknęła w pułapce jest pozbawiana życia, prze prawdopodobnie przodków tego, który do dzisiaj nosił ich zęby jako rodzinną pamiątkę.
Awatar użytkownika
Aki
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 120
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Aki »

Pozbawiony topora i tarczy Aki, wciąż mógł pomóc Riverowi, lecz obecna sytuacja zmuszała go do pozostania w tyle. Tropiciel wymachiwał łańcuchem jak batem, z tą różnicą, że zwykły skórzany pejcz nie rozbiłby mu głowy w drobny mak, wywalając mózg i oczy na zewnątrz czaszki. Sytuacja przybierała coraz bardziej niebezpieczny efekt. Związana przyjaciółka kuliła się na krawędzi klifu, a wiązania na skrzydłach uniemożliwiały jej lot w przypadku upadku. Podobnie zresztą złamania, które najwyraźniej jeszcze się nie zagoiły. Widząc jak łowca próbuje dosiąść smoczycy, wyspiarz poderwał z ziemi kilka kamieni i zaczął rzucać nimi w napastnika, z mniejszym i większym sukcesem trafień. Dopiero ostatni skutecznie sięgnął celu i zwrócił jego uwagę na wulkanicznego gada.

To dało jej szansę uwolnienia się, lecz walka przeniosła się na oślepionego smoka. Napastnik nie dawał za wygraną, mimo iż siły już dawno straciły równy poziom. Ciął i pchał mieczem na oślep, mając nadzieję, że przebije się przez łuski, ale nic to nie dało. Sprawnie unikając ogona, łowca chciał wskoczyć na gada, ale w tym momencie przeszkodził mu Chibi. Maluch rozpędził się jak puszczona strzała i odbił od grzbietu Rivera, cały impet oddając napastnikowi, który poleciał w tył i spadł z klifu wprost na ostre skały. Jego krzyk jeszcze na chwilę rozdarł powietrze, ale zaraz ucichł jakby ktoś spuścił grubą kurtynę.

Berserk stał przez jakiś czas zdumiony zachowaniem malca. Wydawałoby się, że los smoka był mu obojętny, ale jednak jego serduszko mówiło mu inaczej. Dopiero po chwili wyspiarz omiótł wzrokiem okolicę i nie pewnym krokiem podszedł do przyjaciela.
- To nie wygląda dobrze - powiedział z troską, przyglądając się ranie. - Masz poszarpaną powiekę i przebitą gałkę u podstawy. Nawet jeśli zmyjesz krew to nie sądzę, że widziałbyś więcej niż czarną ścianę i kilka białych kropek. Potrzebujesz fachowej pomocy i to szybko. Może jakiś czarodziej z miasta dałby radę bo inaczej zostaniesz kaleką. I to większym niż jesteś obecnie.

Nie wiedział czemu dodał to ostatnie. Nie chciał jednak dobijać smoka, a przemówić mu do rozumu. Zgrywanie mięśniaka się skończyło i River musiał to zrozumieć, jeśli nie chce stracić wzroku na zawsze. Widząc jak ten spoglądał na Isambre, Aki domyślił się, że jeśli obecny stan mu to uniemożliwia to gad wpadnie w chandrę i depresję.
Awatar użytkownika
Isambre
Kroczący w Snach
Posty: 211
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smoczyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Isambre »

Kiedy ją odepchnął, czarnołuska usiadła na trawie i za nic nie miała zamiaru się ruszyć. Spojrzała tylko na gada gniewnym wzrokiem i zakryła Chibiego skrzydłem, którym na dobrą sprawę mogła już przynajmniej zginać. Widok krwi i rany jaką nosił jej partner uderzył ją mentalnie, że aż zaniemówiła i znieruchomiała w miejscu, obserwując walkę. Łowca wydawał się doświadczony i nieugięty, ale miał przed sobą zdeterminowanego i upartego jak osioł jaszczura, kompletnie ślepego i rozjuszonego do granic możliwości. Takie połączenie nigdy nie wróży nic dobrego. I rzeczywiście, jaszczur zaczął wierzgać jak dziki, machał łapą i uderzał ogonem we wszystkie strony chcąc trafić i zrzucić z klifu zwinnego tropiciela. Ten jednak nie zamierzał odpuszczać i wymachiwał resztkami obroży, która przeznaczona była dla niej.

Nieoczekiwanie jednak na pomoc gadowi ruszył Chibi, wyrywając się dziewczynie i uderzając mężczyznę całym swoim malutkim ciałkiem. Krzyk spadającego zagłuszył szum morza, w którym zniknął, a stworek wrócił do niej brutalnie odepchnięty przez wulkanicznego smoka. Isambre spojrzała na Akiego, który był równie zdumiony co ona, i który niewiele mógł tu wskórać, choć widać było że chciał pomóc Riverowi.

- Ale ty jesteś uparty! - warknęła na partnera, gdy wszyscy znaleźli się już pod grotą, gdzie leżały ich rzeczy, a także tarcza berserka, zgniatająca coś co jeszcze niedawno było człowiekiem. Smoczyca nie miała zamiaru tym razem odpuścić i skoczyła na kochanka, przyszpilając go do ziemii. Wiedziała, że jak nim nie potrząśnie to nikt tego nie zrobi. - Ojciec może i jest grubiański, staroświecki i wrogo do ciebie nastawiony, ale to wciąż mój ojciec i jeśli twierdzę, że może ci pomóc to zaufaj mi. Wydłubali ci oko, ale to nie koniec świata. Może uda się je uratować. Dlatego schowaj swoją dumę w kieszeń i leć na Smoczą Przełęcz. My do ciebie dołączymy - zapewniła, rozkładając na próbę jedno skrzydło.
- Jutro powinnam dać radę nim machać, więc lecąc nisko będę tam za dwa może trzy dni, ale ty leć teraz. Chodź raz zadbaj o siebie.

Kiedy skończyła, ruszyła do groty, zgarniając po drodze swoją sakwę i przysiadając plecami do nich, zwijając się w łuskowaty kłębek.
Awatar użytkownika
River
Zsyłający Sny
Posty: 315
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Wędrowiec , Rozbójnik , Najemnik
Kontakt:

Post autor: River »

        Zmęczenie powoli zaczynało wygrywać nad determinacją i furią gada, co było spowodowane zanikaniem adrenaliny we krwi, a dodatkowo osłabiającym go, toksycznym pierwiastkiem ze sztyletu jednego z pokonanych i zapomnianych już łowców. Jednakże od bólu i braku sił o wiele gorszy był fakt, że już nigdy w życiu mógłby nie zobaczyć swojej ukochanej, nawet jeśli byłaby blisko niego. Na domiar złego zaczął się zastanawiać czy ojciec Isambre nie miał racji mówiąc, że River jest zerowym zagrożeniem dla kogokolwiek, a co za tym idzie jest za słaby, aby chronić smoczycy przed niebezpieczeństwami, nie mówiąc już o swoim skarbcu i przyszłym potomstwie. Jaszczur nie mógł nawet usprawiedliwić tego starością, gdyż w tym wieku jego rasa dopiero szukała swojej drugiej połówki, będąc zdolną do rozmnażania się.

        Westchnął ciężko, wypuszczając obłoki dymu z pyska, gdy już było po wszystkim i spróbował wstać, aby nie martwić towarzyszy. Zaniechał jednak tej czynności słysząc jak ktoś się do niego zbliża, a po zapachu morza, słońca i ludzkiego potu, wywnioskował, że to Aki. Podniósł pysk z ziemi jakby chciał na niego hardo spojrzeć z groźbą w oku, gdyby nie to, że obecnie był ślepy. Obnażył ostrzegawczo zęby i cicho zawarczał na niego zadzierając łeb do góry, albo odchylając go na boki, aby utrudnić berserkowi przyjrzenie się ranie.
        - Nic mi nie jest - mruknął z rozdrażnieniem, siląc się na spokojny i łagodny ton głosu. - Nigdzie się stąd nie ruszę, póki Isa nie wydobrzeje. A ty jeszcze raz nazwij mnie kaleką, to cię zaszlachtuję jak prosiaka, a ścierwo rzucę rybom na pożarcie. - Mówiąc to ostatnie, w ogóle się nie starał, aby zabrzmiało to przyjaźnie. Dodatkowo, kiedy prychnął na zakończenie dumnie i lekceważąco, dmuchnął w młodzieńca czarnym, duszącym dymem.

        Niedługo po tym wstał w końcu z ziemi, choć nie było to łatwe, i ruszył za nimi w stronę grotu. Nie był zadowolony przez to, że nie on szedł na czele grupy, ale tak przynajmniej uniknie upokorzenia, które niewątpliwie by go spotkało, gdyby podczas marszu wszedł w jakieś drzewo, prawdopodobne nawet, że nie jedno. Żałował, iż już więcej w życiu mógłby nie zobaczyć ani kształtów, ani barw, ale z drugiej strony dopiero teraz zwrócił uwagę na tysiące otaczających go dźwięków i zapachów. Od zmoczonej rosą trawy, po słoną woń oceanu i ryb. Od drobnych zwierząt buszujących gdzieś w swoich kryjówkach w nieznacznej odległości od całej kompanii, po odbijający się echem w głowie szum fal uderzających o skały i plażę. Dotarło do niego, że cały czas, skupiając się na tym co widział, był głuchy na wszystko inne dokoła co go nie dotyczyło. Nie zamierzał jednak przehandlować swojego wzroku na tą muzykę graną przez naturę, nie ważne jak interesująca i piękna by nie była.

        - Ałłł... Co do... ?! - Zawarczał kiedy nagle został powalony na ziemię, a ktoś go do niej przyciskał. Rozzłościło go, że tak łatwo dał się podejść i ściąć z nóg, ale się opamiętał w momencie, gdy miał już złapać napastnika wbijając głęboko w jego ciało zęby i strącić go z siebie. Nie musiał długo czekać, aby się dowiedzieć, kto miał czelność zrobić coś takiego oślepionemu jaszczurowi. Zadrżał słysząc gniewny ton ukochanej smoczycy, ale nawet w tak poważnej sytuacji nie zamierzał porzucić swojej dumy i ulegnąć komukolwiek, nawet jeśli tym kimś była jego zmartwiona partnerka.

        - Już mówiłem, ruszę się stąd dopiero jak wydobrzejesz. Nie zostawię cię tu samej, z tym człowiekiem. - Chciał się zmusić do groźnego tonu, ale jakoś nie umiał czując jak ona nad nim stoi. - Bez obrazy, Aki - dodał szybko, nie starając się nawet kierować pyska w jego stronę, domyślając się, że jedynie by się tym tylko wygłupił.
        - Poza tym jak niby miałbym tam dolecieć nic nie... Nie wiedząc, w którą stronę się kierować - odparł jej hardo. Nie czuł satysfakcji ze sprzeciwiania jej się, ale musiał wejść z nią w dyskusję, inaczej nie czułby się sobą. Nie chciał już dodawać, że przecież był wykończony po walce, a tym bardziej od drobinek rtęci w ranie.

        Nie wstał, kiedy z niego zeszła, nie mając na to siły, choć gdyby jeszcze coś im zagrażało, znalazłby w sobie resztki energii, dzięki którym mógłby walczyć dalej. W obecnej sytuacji nie było to jednak konieczne, dlatego wciąż leżał na grzbiecie przed jaskinią, ani myśląc by się ruszyć. Miał tylko nadzieję, że ukochana mu to wybaczy i nie będzie się długo wściekać.
Awatar użytkownika
Aki
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 120
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Aki »

Adrenalina powoli spadała i Aki również odczuł pierwsze odznaki zmęczenia. Do tej pory ignorował ból w żebrach, które stłukł mu River podczas bójki na statku oraz kilka jego sierpowych. Teraz jednak wszystko, łącznie z ciosami, które zadał mu łowca, uderzyło w niego ze zdwojoną mocną. Zakurzony i osłabiony wlókł się za smokami w drodze do groty, powłócząc nogami, które czując pod sobą miękki mech, same odmawiały posłuszeństwa. Niestety nie rozsądnie byłoby zatrzymywać się w środku lasu, w którym czaili się ich przeciwnicy, dlatego berserk z wielkim wysiłkiem doczołgał się w pobliże jaskini i tam padł twardo na plecy, uświadamiając sobie jak wygodna może być usiana trawą ziemia. Ręce i nogi rozrzucił szeroko, a oczy przymknął przed rażącym słońcem. Wyrównał także oddech i uspokoił nieco nerwy, by zaraz móc na trzeźwo ocenić sytuację.

Jego tarcza, rodzinny skarb, leżała nieopodal, zaplamiona krwią i zgniatająca resztki człowieka. Nie trudno było się domyśleć, że spadając, łowca nagród musiał się obrócić i znaleźć pod przedmiotem, który pędził na bliskie spotkanie z ziemią. Niedoszły smoczy jeździec był teraz czerwoną mazią z wystającymi kośćmi i resztami organów. "Swoją drogą jeden błąd i River też mógł tak skończyć", przeszło Akiemu przez głowę, kiedy otworzył oczy i przeniósł wzrok z tarczy na przyjaciela, przygniecionego do ziemi przez Isambre.

- Nie obrażam się - mruknął, unosząc dłoń, po czym ponownie padł na zieloną trawę i zawiesił wzrok na kilku wędrujących chmurach. Słowa Rivera o zaszlachtowaniu puścił mimo uszu, wiedząc, że ten gada teraz w zdenerwowaniu o własny los. Nie mógł niestety zignorować czarnej chmurki dymu, która zadrapała go w gardle i zmusiła do kaszlu, z którym wypluł odrobinę krwi na dowód, że oprócz żeber i twarzy, musiał od łowcy dostać raz czy dwa po brzuchu. Ból nie był silny, ale bardzo nieznośny i dokuczliwy, dlatego pragnienie snu musiało zaczekać, aż ciało wyspiarza zacznie ignorować ten stan i padnie nieprzytomne na kilka godzin. Ale do tego czasu miał co robić.

- Będą piękne sińce - powiedział z rozbawieniem bardziej do siebie, po czym pozbył się przepoconej i podartej koszuli, a następnie poszedł z tymi skrawkami po tarczę, którą oparł o piszczel i zaczął ją starannie wycierać z krwi.
Awatar użytkownika
Isambre
Kroczący w Snach
Posty: 211
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smoczyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Isambre »

- Jesteś gorszy niż stado rozwydrzonych bachorów, wiesz? - zapytała dość ostro nim zdecydowała się w końcu z niego zejść i zwinąć w kłębek w wejściu niewielkiej pieczary. Ochota na rozmowę z ukochanym minęła jej na tą chwilę bezpowrotnie i jedyne, na czym zależało teraz smoczycy to święty spokój, dlatego też postanowiła poszukać go w tymczasowym schronieniu, tuląc do siebie skórzaną sakwę z drobiazgami oraz roztrzęsionego stworka, który wciąż przeżywał ostatnie wydarzenia. Białe futerko Chibiego wystawało małymi kępkami zza jej skrzydła, pod którym się ulokował, chłonąc ciepło i poczucie bezpieczeństwa od łuskowatej opiekunki. Wiedział, że nawet jeśli River gotów był spalić całe miasto, to nigdy nie tknie Isy oraz wszystkiego, co jest blisko niej. Za bardzo mu zależało na jej miłości. I to z wzajemnością.

Mimo to nie zamierzała odpuszczać i puszczać bokiem wszystkich jego wybryków i ataków. Ktoś musiał przystopować ognisty temperament jaszczura i tak się złożyło, że padło na spokojną i kochającą przyrodę smoczycę, która nigdy muchy by nie skrzywdziła. Niestety tak jak River przy niej łagodniał, ona przy nim robiła się odważniejsza i o wiele śmielsza. W ogóle nie przypominała już dziewczyny znad jeziora, kiedy wręcz bała się podejść do jego ogniska lub tej cichej myszki z młodzieńczych lat, kiedy nie potrafiła postawić się ojcu. Te wszystkie zmiany uderzyły w nią, odkąd spotkali kochankę Jednookiego, a Isambre zalała wtedy zazdrość. Inne kobiety pewnie już dawno zawalczyłyby o swoje, ale nie czarnołuska, która będzie "przykuta" do wybranka przez resztę życia, niezależnie od przeszłości i reputacji, która mu towarzyszy.

Cała gama ostatnich wydarzeń położyła w końcu smoczycę spać. Zwinięta w kłębek, przycisnęła do siebie Chibiego i zamknęła oczy, wyrównując oddech. Jej mięśnie widocznie się rozluźniły, a jedno ze skrzydeł opadło niczym płachta na jej ciało, rozrywając materiał tymczasowego opatrunku. Isambre nawet nie poczuła jak sznur puszcza, deski osuwają się po jej grzbiecie, a płutno zrywa się do lotu przy silniejszych podmuchach wiatru. Wszyscy mogli teraz zauważyć czarne, zdrowe skrzydło z fioletowawą błoną i kilkoma nic nie znaczącymi zadrapaniami po upadku, których bruzdy wypełniały powoli świeże łuski. Drugie spoczywało złożone pod jej ciałem, lecz wyglądało identycznie. Kości zrosły się poprawnie i lada moment kobieta mogła próbować znów latać.

- Lepiej ci? - zapytała z troską po kilku godzinach relaksu, otrzepując łuski z resztek rosy. Mimo złości nie mogła być obojętna na stan swojego partnera i bolały ją jego rany. Głos miała jednak spokojny i wypoczęty, zdradzający, że najlepiej zostawić za sobą to, co już się zdarzyło. Następnie rozejrzała się po najbliższej okolicy. Chbi spał w jej torbie, zaciskając łapki na statuetce jelenia, a Aki zaległ na krawędzi tarczy ze skrawkiem odzienia w dłoni i zakrzepłą krwią za paznokciami. Jego rodowa pamiątka zdawała się lśnić, jakby wyszła dopiero z kuźni i nigdy w życiu nie zmiażdżyła sobą żadnego łowcy.
Awatar użytkownika
River
Zsyłający Sny
Posty: 315
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Wędrowiec , Rozbójnik , Najemnik
Kontakt:

Post autor: River »

        Odkąd udało im się zażegnać nieprzyjemną sytuację z łowcami wokół zrobiło się spokojnie i cicho, pomijając otaczającą ich muzykę przyrody. To właśnie ten spokój najbardziej teraz niepokoił gada. Niebezpieczeństwo mogło się jeszcze gdzieś ukrywać, obserwować ich, ale on nie potrafił tego dostrzec. Mimo że zagrożenie już minęło jego serce wciąż nerwowo trzepotało w piersi niczym przerażony ptak. River zatrzymywał się i "rozglądał" po usłyszeniu nawet najdrobniejszego dźwięku czy to wznoszącej się w przestworza sroki, czy łamanej pod ich stopami suchej gałązki. Przez to wszystko czuł się zagubiony i zdezorientowany, to nie było przyjemne.

        Ciężko mu się było uspokoić nawet, kiedy leżał na ziemi po tym jak Isambre z niego zeszła. Nic nie odpowiedział bo nic by to nie zmieniło, a gdyby chciał odeprzeć jej zarzuty, wyszedłby najzwyczajniej w świecie na kłamcę. Doskonale wiedział, że zachowuje się jak dziecko, a jego towarzysze mają rację ze wszystkim, nie tylko z tym, że powinien pomyśleć o swoim zdrowiu i jak najszybciej poszukać pomocy u jakiegoś uzdrowiciela czy medyka. Sam doskonale rozumiał, iż w tym wypadku jego duma jest po prostu głupotą i zaprowadzi go kiedyś do zguby, ale z drugiej strony nie chodziło tu nawet do końca o nią. Jaszczur musiał sobie uświadomić parę rzeczy, a przede wszystkim pozbierać się wewnętrznie po błędach i pamiątkach zarówno z przeszłości, jak i teraźniejszości. W końcu tym razem wisiało nad nim widmo tego, że mógłby się stać bezbronny i całkowicie nieszkodliwy, co rychło doprowadzi do jego śmierci jeśli znów zbagatelizuje swój stan.
        Czuł przyjemne ciepło promieni słonecznych na swoim brzuchu i podgardlu, a przez zamknięte oczy wyglądał jakby spał, co nie do końca było prawdą. Był pogrążony w głębokiej zadumie, niemal odciął się od rzeczywistego świata, wciąż trzymając w dłoni naszyjnik ze smoczych zębów zabrany łowcy zmiażdżonemu przez tarczę. Słyszał jednak jak coś dużego kładzie się w jaskini, najprawdopodobniej właśnie smoczyca, a niedaleko niego darty materiał. Nie wiedział o co z tym ostatnim chodziło, ale wszyscy chcieli odpocząć i się wyciszyć, dlatego nawet nie pytał, jedynie przez myśl mu przeszło, że może Aki chciał opatrzyć jakieś swoje rany własną koszulą.

        Gad wiercił się i co rusz zmieniał pozycję przewracając się z boku na bok, ale coś mu nie pozwalało w spokoju oddać się relaksowi i choć w małym stopniu zaleczeniu swoich obrażeń. Westchnął ciężko i się podniósł nie widząc sensu w bezproduktywnym spoczywaniu w jednym miejscu. Zadarł wysoko głowę i wolno zaczął nią kręcić na boki, aż do jego uszu nie dotarł najbardziej wyraźny szum fal, sygnalizujący gdzie jest ocean, po czym zwrócił się całym ciałem w tamtą stronę.
        - Wrócę - rzucił jedynie do Akiego i ruszył przed siebie tą samą drogą, którą tu przyszli po walce z najemnikami.

        Chciał być sam bo denerwowało go zmartwienie towarzyszy, a tym bardziej fakt, że teraz był dla nich wielkim ciężarem i problemem. Swoim zachowaniem wcale nie ułatwiał im życia, dlatego chciał, żeby jego przyjaciele mogli sobie od niego odpocząć przez moment. Idąc przed siebie wcale się nie śpieszył, szedł powoli uważając na każdy swój krok, aby nie wejść w drzewo, ale po jakimś czasie udało mu się dojść do klifu gdzie pozbyli się ostatniego napastnika i uratowali Isambre wraz z Chibim. Usiadł na krawędzi i unosząc wysoko głowę oraz prostując ciało dał się objąć przyjemnym podmuchom wiatru i zapachowi oceanu. Zacisnął w dłoni mocniej zębaty naszyjnik, który po chwili zapłonął żywym ogniem, a kiedy ją otworzył pozostały popiół wzleciał w stronę bezkresnych wód i zniknął na horyzoncie.
        - Przepraszam, że was wtedy zawiodłem i zostawiłem na pastwę śmierci - odezwał się w przestrzeń melancholijnym tonem. - Nie będę już taki jak dawniej. - Dodał tym razem stanowczym tonem, jakby składał jakąś przysięgę.
        Moment jeszcze posiedział, wyciszając się całkowicie i oddając wspomnieniom. Kiedy już ochłonął i jednocześnie też zregenerował nieco sił, wrócił do przyjaciół chwilę przed zbudzeniem się czarnołuskiej. Nie wątpił, że wciąż jest na niego wściekła i nie miał jej tego za złe, gdyż w pełni mu się należało, ale musiał ją poinformować o swojej decyzji. Wiedział, że nie będzie to łatwe, ale nie miał innego wyboru w końcu była jego partnerką. Westchnął ciężko słysząc jak smoczyca się do niego zbliża i dla dodania sobie odwagi chciał dotknąć kluczy na rzemieniu, wiszące na jego szyi, ale dopiero teraz zdał sobie sprawę, że przecież oddał je dziewczynie niedługo po tym jak znaleźli się na plaży po opuszczeniu płonącej łajby, na której doszło do bójki między nim i Akim oraz zdemaskowania smoków. Spuścił nieznacznie łeb ze smutkiem, ale sam przecież zerwał ten "naszyjnik" i rzucił je ukochanej, nawet jeśli jeden z kluczy był dowodem jej zaufania wobec gada i oddania mu, a jednocześnie służył do otworzenia jej rodzinnego skarbca. Nie śmiał jednak prosić o ich zwrot, a tym bardziej o pomoc w zawiązaniu rzemienia na jego szyi, dlatego postanowił udawać, że wciąż nie jest świadom ich braku.
        - Chciałem cię przerosić za wszystko i się pożegnać - odezwał się całkowicie pomijając jej pytanie, jakby w ogóle go nigdy nie było. W tym momencie stał przed nią z poważną miną, dumnie wyprostowany, choć zamknięte oczy (jedno zakrwawione) i brak kończyny psuły cały ten obraz majestatu i potęgi. - Wiem, że nic ci tu nie grozi, tym bardziej, że Aki zapewne dołoży wszelkich starań w trosce o twoje bezpieczeństwo i... Nie muszę się bać o Chibiego, bo jest w dobrych szponach. - Westchnął ponuro nieco spuszczając głowę, zbliżył się do niej niepewnie, jakby dopiero co się poznali i ją do siebie mocno przytulił. - Uważaj na siebie księżniczko, zobaczymy się w Smoczej Przełęczy jak wydobrzejesz - mruknął i nie czekając na nic wzbił się w powietrze kierując się na północ, słuchając swojej intuicji.

Ciąg dalszy: River, Isambre i Aki
Zablokowany

Wróć do „Turmalia”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości