TurmaliaWilla Wiatrowa przy ulicy Bursztynowej dwadzieścia siedem

Malownicze miasto położone na środkowym wybrzeżu jadeitów. Słynące z ogromnego Białego Pałacu królowej i nietypowej architektury. W owym mieście budowle malowane są na kolory bardzo jasne, zazwyczaj białe i niebieskie. Wszelki wzory zdobnicze tutaj kojarzyć się mają z przepięknym oceanem. Rzecz jasna znajduje się tutaj ogromny port handlowy.
Awatar użytkownika
Emma
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 79
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Syrena
Profesje: Włóczęga , Artysta
Kontakt:

Post autor: Emma »

Łypnęła na niego spode łba na tą złośliwą wstawkę, jednak ugryzła się w język, nie chcąc palnąć jakiejś głupoty. Jej wcześniejsze słowa padły naturalnie, bez zastanowienia się nad nimi. Miała w głowie obraz morza rozbijającego się o skały, gdzie próżno było szukać choćby skrawka piaszczystej plaży, stanowiącej jakie takie wejście do wody, nie licząc tych odcinków około portowych. Teraz jednak, gdy miała odpyskować, jakoś nie miała żadnych konkretnych argumentów, a nie chciała zrobić z siebie idiotki, bo może faktycznie palnęła głupstwo. Deszcz jednak uspokoił ją, oznaczało to bowiem, że nie będzie żadnych spacerowiczów, którzy mogliby być świadkiem jej upokorzenia, które zakładała z góry. Chociaż zgodziła się na tą całą wyprawę, bardzo się jej obawiała, jednak nie mogła się już wycofać – wóz czekał przed wejściem.

Gdy Kayle krzątał się po domu wydając polecenia, a ostatecznie zniknął na piętrze, syrena siedziała dalej przy stole, uparcie wbijając spojrzenie w jakiś punkt za oknem, gdyż czuła na sobie z kolei wzrok kilku osób ze służby. Było to o tyle niezręczne, że nie wiedziała nawet, jak się do nich zwracać, nie mówiąc już o jakiejkolwiek grzecznościowej rozmowie. Z kłopotu wybawiła ją Espera, jak zwał elfkę gospodarz, która przyniosła jej płaszcz. Nie podnosząc się z krzesła, dziewczyna zarzuciła go sobie na ramiona, poprawiając kaptur i zapinając klamrę pod szyją.

- Dziękuję – Moana starała się uśmiechnąć miło, na co kobieta odpowiedziała tym samym, patrząc na dziewczynę z lekkim współczuciem.

- Niech się panienka tak nie zamartwia, co ma być to będzie – stwierdziła, a dziewczyna mimo tego, że tekst brzmiał dość oklepanie, wyjątkowo wzięła go sobie do serca, podnosząc się nieco na duchu.

W tym czasie Kayle zdążył zejść przebrany na dół. Nie zdążyła się jednak nawet podnieść z krzesła, gdy mężczyzna doszedł do niej i porwał ją na ręce, wywołując tym samym jej zduszony okrzyk. Dziewczyna w pierwszym odruchu chciała wręcz mu przywalić, lecz opanowała się w ostatniej chwili. Wiedziała, że sama i tak by nie dotarła do wozu, musiałaby się na nim wesprzeć, a on po prostu ten proces przyspieszył. Chciał dobrze, był po prostu diabelsko bezczelny. Z pewnym oporem więc objęła go za szyję, starając się nie utrudniać mu transportu swojej skromnej osoby. Spojrzała na niego dopiero, gdy usadził ją w wozie, samemu siadając obok.

- Dżentelmen podałby kobiecie ramię – mruknęła, starając się zachować powagę, chociaż mimo wszystko była trochę rozbawiona całą sytuacją. Kulejąca panna młoda, przeszło jej przez myśl.

Wyjrzała na ulicę, obserwując rozpościerające się przed nią obrazy miasta z zainteresowaniem charakterystycznym dla osoby, widzącej dane miejsce po raz pierwszy. Brukowane drogi i biało – niebieskie budynki, zazwyczaj pewnie prezentowały się malowniczo, jednak teraz, skąpane w cieniu deszczowych chmur sprawiały raczej ponure wrażenie.
Kaylesec
Rasa:
Profesje:

Post autor: Kaylesec »

                - Dżentelmen na pewno. Na bank - odparł, uśmiechając się chytrze. Z zainteresowaniem obserwował, jak Moana przygląda się mijanym budynkom, sprawiając wrażenie, jakby było to dla niej coś całkowicie nowego. Kręcił na to głową, nie widząc nic interesującego w budynkach, które od ziemi zaczęły podchodzić wilgocią, a ładne białe ściany po prostu kryły zaułki przepełnione nędznikami i śmieciami. Być może przemawiało przez niego przejedzenie się tym miejscem, bo jeśli dobrze pamiętał, za pierwszym razem też widział tylko słoneczną część miasta. Rozumiał ją także, zważając na braki w jej pamięci ; znał to uczucie aż za dobrze. Przypomniało mu się, jak obudził się bez bladego pojęcia gdzie jest w zaułku Demary, gdzie napotkał Bere...
         Czując, że włosy jeżą mu się na karku, gwałtownie odwrócił się na siedzeniu, lustrując wzrokiem drogę za nimi. Jasne, mógł przyjąć, że to po prostu wiatr wywołał ten dreszcz ciała przyzwyczajonego do ciepła domu, jednak życie nauczyło go, że lepiej zachować się jak dzikus niż dać sobie wbić nóż w plecy. Dodatkowo, nie było żadnego wiatru.
         Szukał nie wiadomo czego, wartko przeczesując wzrokiem ulicę, widoczne dachy i niebo, jednak najmniejsza rzecz nie wzbudzała podejrzeń. Zmarszczył brwi, nie chcąc przyjąć do wiadomości swojej pomyłki i może tego, że się po prostu starzał?
                - Do cholery, mam dopiero dwadzieścia siedem lat... - mruknął pod nosem, zrezygnowany wracając do swojej poprzedniej pozycji. Zerknął na dziewczynę obok i uśmiechnął się uspokajająco, milcząc już do końca podróży.
         Na cel ich podróży wybrał jednak port, jako że był wyludniony; wszyscy zalegli w rozrzuconych po nabrzeżu karczmach. Cedrick podjechał do najniższego pomostu, służącego jako zejście dla najniższych łodzi. Galery i statki kupieckie miały osobne miejsca. Kayle wyszedł jako pierwszy, po czym wystawił ręce w stronę Moany.
                - Tu będzie ci chyba najwygodniej - powiedział, machnąwszy głową w stronę pomostu. - Do odważnych świat należy. Najwyżej wrócimy do domu i tam coś wymyślimy - dodał, po czym na chwilę odpłynął. Z jaką łatwością było mu nazwać to domem. Sama tego świadomość radowała serce.
Awatar użytkownika
Emma
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 79
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Syrena
Profesje: Włóczęga , Artysta
Kontakt:

Post autor: Emma »

Jechali w milczeniu, a dziewczyna nie przerywała go, nie mając właściwie nic do powiedzenia. To śmieszne, jak najzwyklejsze czynności stają się drogą przez mękę, gdy człowiek zapomina kim jest. Tym bardziej zwróciła uwagę na słowa wypowiedziane przez mężczyznę cicho, ale jednak na głos. Spojrzała na niego pytająco, lecz on jedynie uśmiechnął się lekko, więc nie zadawała pytań. Miała ich wystarczająco wiele we własnej głowie, czekających na odpowiedzi, których właściwie tylko ona mogła udzielić, ale teraz nie potrafiła. Wyprostowała się na siedzeniu, porzucając podziwianie widoków, i wyjrzała na zewnątrz dopiero, gdy powóz stanął w porcie. Poczekała aż Kayle wysiądzie i z ulgą skorzystała z oparcia, jakie dawały jej jego dłonie. Ponowne niesienie na rękach byłoby jeszcze bardziej krępujące niż ostatnio, zwłaszcza że mężczyzna miał dość charakterystyczny uśmieszek, i chociaż go wcale nie znała, nie zdziwiłaby się, gdyby niosąc ją na rękach na koniec pomostu ostatecznie wrzuciłby ją bezceremonialnie do wody. Nieco pokracznie wysiadła z powozu i korzystając z podparcia, jakie dawał jej mężczyzna, ruszyła z nim w kierunku wody. Chociaż na początku czuła się nieręcznie idąc boso, teraz, im bliżej wody byli, tym swobodniej się czuła i wręcz przyspieszyła kroku. Gdy dotarli do końca pomostu puściła ramię towarzysza i ostrożnie usiadła na brzegu desek, powoli wkładając nogi do wody. Przyniosło to ogromną ulgę dla jej pulsującej ciągle bólem kostki, lecz oprócz tego nie stało się nic. Dziewczyna zarumieniła się lekko, czując się jak głupek, gdy siedziała tak na pomoście w eleganckiej sukni, mocząc jej koniec razem z nogami w wodzie. Powinna coś zrobić? Powiedzieć? Istniało jakieś hasło na zamianę w syrenę? Losie, ależ to krępujące. No dobra. Coś trzeba zrobić. Myśl syrenko, myśl!

Odetchnęła w końcu głęboko, zamykając oczy, próbując się rozluźnić i nie myśleć o tym, że Kayle stoi nad nią i patrzy co się stanie. Nagle po prostu zsunęła się z pomostu do wody, znikając po chwili pod jej taflą. Nie machała nogami, bojąc się ruszać skręconą kostką, więc opadała powoli na dno, a jej płuca zaczęły domagać się powietrza, które ciągle wstrzymywała. W końcu otworzyła oczy i usta, a połknięta woda przeleciała przez jej skrzela, dostarczając organizmowi drogocenny tlen. Machnęła raz a dobrze ogonem, który nagle poczuła i wybiła się w górę, przerywając po chwili taflę wody i wynurzając się ponad nią. Odgarnęła z twarzy mokre włosy i wsparła się na przedramionach o deski pomostu, spoglądając z dołu na Kayle’a z szerokim uśmiechem. Miała na imię Emma. Tyle tylko wiedziała. Nie przypomniała sobie zupełnie nic, oprócz tej jednej rzeczy, która jednak sprawiła jej wiele radości. W końcu skoro ta jedna rzecz powróciła, to z czasem może i umysł rozpozna inne? Otworzyła usta, żeby pochwalić się mężczyźnie chociaż tym drobnym zwycięstwem, lecz zamarła w milczeniu, gdy jej wzrok spoczął na czymś za Kayle’m

- Cedrik! – krzyknęła, wskazując dłonią powóz.

Chłopiec, który czekał wcześniej na koźle, leżał teraz na bruku, twarzą ku ziemi. Emma podciągnęła się mocniej na rękach i rozejrzała się wokoło, jednak port był tak samo opustoszały, jak gdy tu przybyli, przynajmniej tak to wyglądało. Wątpiła jednak, by Cedrik siedząc potknął się nagle o powietrze i spadł na ziemię, nie alarmując przy tym stojącego na pomoście Kayle’a.
Kaylesec
Rasa:
Profesje:

Post autor: Kaylesec »

         Przyglądał się z niepokojem tafli wody, ledwo powstrzymując się od tupania nogą. Gdy syrena w końcu wynurzyła się z morza, odetchnął z ulgą, widząc chociaż jedną dobrą wiadomość. Pokiwał głową, gdy dziewczyna wskazała mu Cedricka. Stało się to niemal w tym samym momencie co jej zanurzenie, usłyszał brzęk kuszy i następujące po nim uderzenie ciała o bruk. Dobiegł do chłopaka w uderzenie serca, jednak już z daleka zrozumiał, że był martwy zanim upadł. Bełt o rozkładającym się grocie prawie wyrwał serce młodziaka razem ze wszystkimi żyłami. Kayle rozejrzał się wściekle po okolicy, i zauważył wlepione w siebie dziesiątki par oczu; kryjące się za zastawami, skrzyniami i budynkami. Wszyscy patrzyli. Nikt nie starał się nawet podejść.
        Zgrzytnął zębami, jednak cały swój gniew zwinął w kłębek i upchnął głęboko w sobie. Podszedł do brzegu i przyklęknął przy dziewczynie.
                - Musimy stąd iść, bardzo szybko - powiedział, wpatrując się w nią uważnie. - Cedrick nie żyje, nic z tym nie zrobimy. Nie wiem kto to był, ale sądząc po wyrwie w tłumie gapiów, chyba udawał się w stronę Wiatrowej. Mam nadzieję, że był to tylko kierunek, nie wiem co bym zrobił gdyby...
         Urwał, gdy gdzieś w oddali za nim rozległ się odgłos wybuchu. Obrócił się na pięcie, przyglądając się smudze dymu, ulatującej do nieba znad miejsca, gdzie jeszcze do niedawna był mur jego domu.
                - Nie...- wymruczał ledwo zrozumiale. - Nie nie nie...
Awatar użytkownika
Emma
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 79
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Syrena
Profesje: Włóczęga , Artysta
Kontakt:

Post autor: Emma »

Nieprzyzwyczajona do szybkiego reagowania zamarła na chwilę zszokowana, gdy jej umysł próbował ogarnąć, co się wokoło dzieje. Dopiero słowa Kayle’a ją poruszyły i spojrzała na niego wystraszona.

- Jak to nie żyje? – zapytała , otwierając szerzej oczy i powracając znów spojrzeniem do chłopaka. Niemożliwe, przecież dopiero co tutaj przyjechali.

Drgnęła, słysząc wybuch i spojrzała w kierunku, z którego dochodził odgłos, a skąd teraz piął się słup dymu, znacząc miejsce eksplozji. Wciąż wisiała oparta na ramionach o deski pomostu i była w takim amoku, że nawet jej ogon się nie poruszał. Słyszała ciche słowa mężczyzny i spojrzała na niego otwartymi szeroko oczami, w których ciągle można było zobaczyć niedowierzanie. Dopiero powtórnie pogoniona zamknęła rozchylone w zdziwieniu usta i wyskoczyła dość sprawnie na pomost, ciesząc się, że chociaż teraz przemiana ogona na parę szczupłych nóg przyszła jej dość naturalnie. Wcześniej nie zdawała sobie nawet sprawy, że nie ma sobie żadnej odzieży i dopiero teraz zwróciła na to uwagę, gdy niemal potknęła się o długą suknię. Zdecydowanie będzie musiała sobie sprawić jakieś bardziej praktyczne odzienie.

Poczuła delikatne muśnięcie na policzku, a za chwilę przed jej nogami wbił się kolejny bełt, gdyż teraz wiedziała, co wcześniej ją drasnęło. Spojrzała na koniec pomostu, gdzie stał ich powóz, ale kusznika dojrzała na dachu domu zaraz obok wozu. Nie wiedziała, czy mężczyzna ma jakiś plan na to, jak przenieść się w jakieś bezpieczne miejsce, ale ryzykowny bieg do ich wcześniejszego środka transportu nie wchodził w grę. Podjęła więc szybką decyzję, miała nadzieję, że dobrą.

- Nabierz powietrza – powiedziała tylko krótko i skoczyła do wody, ciągnąc za sobą mężczyznę. Już w locie przybrała ogon i nie puszczając dłoni Kayle’a zanurzyła się głębiej, gdzie nawet jeśli jakiś bełt trafiłby wodę, zostałby spowolniony i nie zrobił im krzywdy. Zerknęła przez ramię na mężczyznę, nie przestając bić ogonem.

- Jak zacznie ci brakować powietrza, ściśnij mnie za rękę – powiedziała pod wodą i nagle okazało się, że ma zupełnie inny głos. O wiele głębszy, dźwięczniejszy, przebijający się przez toń i bez problemu docierający do uszu człowieka. W końcu taki był zamysł natury, by nawet spod wody syreny potrafiły śpiewem wodzić marynarzy na ich zgubę.

Płynęła równolegle do brzegu, chcąc dotrzeć do następnego pomostu, gdzie mogliby się bezpiecznie wynurzyć. Kilka zbłąkanych bełtów nadal lądowało w wodzie, lecz widać było, że ktoś strzela zupełnie na ślepo, nie mogąc zlokalizować uciekinierów.
Kaylesec
Rasa:
Profesje:

Post autor: Kaylesec »

        Bul bul bul bul.
                - Bul Bul bul!!! - bul bul bul. Bulbul bulbul, bul bul bulbulbul. Bul bul bulbulbul, bul, bul bul bul." Bul bul bul, bul bul bul?", bul bul bul. Bul bul bul bulbulbul. Bul bul.
         Bul bul bul bul bul bul. Bul, bul bul bul. Bul bul, bul, bulbul, bul bul bul. Bul bul bul, bul bul bul, bul bul bul bul bul. Bul bul bul, bul bul bul!Bul, bul bul bul. Bul bul, bul, bulbul, bul bul bul. Bul bul bul, bul bul bul, bul bul bul bul bul. Bul bul bul, bul bul bul!Bul, bul bul bul. Bul bul, bulbul, bul bul bul. Bul bul bul, bul bul, bul bul bul bul bul. Bul bul bul, bul bul!Bul, bul bul bul. Bul bul, bul, bulbul, bul bul Bul bul bul, bul bul bul, bul bul bul bul bul. Bul bul bul, bul bul bul!Bul, bul bul bul. Bul bul, bul, bulbul, bul bul bul. Bul bul bul, bul bul bul, bul bul bul bul bul. Bul bul bul, bul bul bul!Bul, bul bul bul. Bul bul, bul, bulbul, bul bul bul. Bul bul bul, bul bul bul, bul bul bul bul. Bul bul, bul bul bul!Bul, bul bul bul.bul bul, bul bul bul, bul bul bul bul bul. Bul bul bul, bul bul bul!Bul, bul bul bul. Bul bul, bul, bulbul.
        bul bul bul. Bul bul bul, bul bul bul, bul bul bul bul bul. Bul bul bul, bul bul bul!Bul, bul bul bul. Bul bul, bul, bulbul, bul bul bul. Bul bul bul, bul bul bul, bul bul bul bul bul. Bul bul bul, bul bul bul!Bul, bul bul bul. Bul bul, bul, bulbul, bul bul bul. Bul bul bul, bul bul bul, bul bul bul bul bul. Bul bul bul, bul bul bul!Bul, bul bul bul. Bul bul, bul, bulbul, bul bul bul. Bul bul bul, bul bul bul, bul bul bul bul bul. Bul bul bul, bul bul . Bul bul, bul, bulbul, bul bul bul. Bul bul bul, bul bul buul bul. Bul bul bul, bul bul bul!Bul, bul bul bul. Bul bul, bul, bulbul, bul bul bul. Bul bul bul, bul bul bul, bul bul. Bul bul bul, bul bul bul!Bul, bul bul bul. Bul bul, bul, bulbul, bul bul bul. Bul bul bul, bul bul bul, bul bul bul bul. Bul bul bul, bul bul bul!Bul, bul bul bul. Bul bul, bul, bulbul, bul bul bul. Bul bul bul, bul bul bul, bul bul bul bul bul. Bul bul bul, bul bul bul!Bul, bul bul bul. Bul bul, bul, bulbul, bul bul bul. Bul bul bul, bul bul bul, bul bul bul bul bul. Bul bul bul, bul bul bul!Bul, bul bul bul. Bul bul, bul, bulbul, bul bul bul. Bul bul bul, bul bul bul, bul bul bul bul bul. Bul bul bul, bul bul bul!Bul, bul bul bul. Bul bul, bul, bulbul, bul bul bul. Bul bul bul, bul bul bul, bul bul bul bul bul. Bul bul bul, bul bul bul!
                - Bulbul bul! - bul bul bul. Po czym ścisnął mocniej jej rękę.
Awatar użytkownika
Emma
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 79
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Syrena
Profesje: Włóczęga , Artysta
Kontakt:

Post autor: Emma »

Biła silnie ogonem wodę, ciągnąc za sobą średnio współpracującego mężczyznę, chcąc jak najszybciej oddalić się od tamtego pomostu. Kayle nie okazał się zbyt pomocny, wyrzucając z siebie taką ilość bąbelków, co tonący statek. W innych okolicznościach mogłoby to być nawet imponujące, jednak akurat teraz walczyli o życie, więc okazanie podziwu nad tą niezwykłą umiejętnością musi przełożyć na inny raz. Na szczęście mężczyzna zdawał się mieć mimo to dość pojemne płuca i gdy poczuła jak ściska jej dłoń, byli już niemal przy drugim pomoście. Bełty nie lądowały już w wodzie, jednak syrena wolała nie ryzykować ujawnienia i przyspieszyła jeszcze bardziej, osiągając na tym krótkim odcinku prędkość niemal 30 węzłów i mając nadzieję, że jej towarzysz się nie podtopi. Już po chwili wynurzyli się pod drugim pomostem, a Emma wskazała Kaylowi belkę nad jego głową, której może się złapać, jeśli potrzebuje.

- Co to za ludzie? – zapytała od razu, odruchowo używając liczby mnogiej, chociaż dojrzała jedynie tego kusznika na dachu.

- Dlaczego zabili Cedrica? I dlaczego chcieli zabić nas? – strzelała w mężczyznę pytaniami, wciąż pozostając w niejakim szoku, ale z góry zakładając, że Tregath ma na nie odpowiedzi.

Przez moment przeszło jej przez myśl, że to ona może być sprawcą całego zamieszania. W końcu nic o sobie nie pamiętała i mogła przecież narobić sobie masę kłopotów, zachodząc za skórę różnym ludziom. Ba, nie wiedziała nawet czy jest dobrą czy złą osobą. Zaraz jednak odrzuciła ten scenariusz, gdyż w końcu znalazła się tutaj, w tym mieście, zupełnie przez przypadek, wypadając przez magiczny portal na stół w domu jakiegoś nieszczęśnika. Nawet gdyby faktycznie ciągnęły się za nią jakieś kłopoty, to na pewno nikt by jej tutaj tak szybko nie znalazł. To znaczy chyba na pewno.. raczej?
Kaylesec
Rasa:
Profesje:

Post autor: Kaylesec »

        Zaczynał już widzieć ciemność przed oczami gdy nagle wynurzyli się na powierzchnię, a Kaylesec rozpaczliwie nabrał powietrza do płuc. Spokojnie można założyć, że płuca były największym pojemnikiem w jego ciele, bo nawet nabieranie do nich tchu zabrało mu ponad dwie ciągłe sekundy. Napełnione świeżym tlenem błyskawicznie wynurzyły go ponad linię wody, a on czym prędzej złapał się najbliższej belki. Gdy już ochłonął, mimo, że jego serce wciąż pracowało jak po bardzo długim biegu, powoli zaczął szeregować w swojej głowie fakty.
                - Dzięki - wydusił w końcu, lustrując syrenę od stóp do... ogona. Jak można się było spodziewać, był różowy. Przymknął oczy, opierając czoło o przedramię. Pytania Moany były na miejscu, chociaż czuł, jakby każde wbijało mu się ostrym końcem w pierś. Nie miał teraz czasu na użalanie się, oboje nie mieli, musiał więc w obecnym stanie zapomnieć, że jego dotychczasowe życie legło w gruzach; dosłownie i w przenośni. Zaczął się zastanawiać, kim właściwie byli atakujący; założył, że człowiek, który ich zaatakował, należał do tej samej grupy co odpowiedzialni za wybuch w jego domu. Jak się jednak tam dostali? Strażnicy by przecież zwrócili uwagę na kogoś wspinającego się na mur. Poza tym, nie miał tam nic cennego, oszczędności trzymał w banku, a jedynie sam dom mógł stanowić coś wartego kradzieży. Ciężko by było jednak ukraść dom. Reasumując, nie był tam nic cennego, ani niezwykłego. Żadnego obrazu, klejnotów czy kogoś ważn...
        Otworzył oczy, dziko spoglądając na lewitująca w wodzie syrenę. Wszystko się tak nagle potoczyło, ponieważ pojawiła się ONA! Pewnie to jej szukali i to przez nią Cedrick, a najpewniej także Espera i reszta...
        Zacisnął zęby, dusząc w sobie rosnący gniew. Wyjrzał przez belki na port, szukając potencjalnego strzelca. Zamierzenie lub szczęśliwym trafem Moana zaprowadziła ich w odosobnioną część portu, gdzie ulica zakryta była budynkami. To bardzo ułatwiało ucieczkę.
         Zachrzmurzony minął dziewczynę bez słowa i podciągnął się na chodnik, starając otrzepać z wilgoci. Zdjął ciążący mu teraz płaszcz, wyrzucając go do wody. Z kolczą tuniką wolał się jednak nie rozstawać; mimo że mokra, wciąż stanowiła jakąś ochronę, z której nie zamierzał na razie zrezygnować. Nie wiedział co się dzieje, jednak pewne było to, że trzeba było stąd uciekać. Ale najpierw, potrzebował jeszcze jednej rzeczy.
        Żaden wojownik nie zostawi swojej broni.
                - Muszę wrócić do do...- urwał, nabierając rezonu dopiero po chwili.- do ruin domu i zabrać coś stamtąd. Bez tego nie mogę się nigdzie ruszyć. Wiesz cokolwiek o tych napastnikach? Wydaje się, że przyszli tą samą drogą co ty - dodał chłodno.
Awatar użytkownika
Emma
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 79
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Syrena
Profesje: Włóczęga , Artysta
Kontakt:

Post autor: Emma »

Przyglądała mu się, gdy łapczywie nabierał powietrza, dając mu chwilę na dojście do siebie. Nie umknęło więc jej spojrzenie, jakim nagle ją obrzucił, po czym minął ją bez słowa i podciągnął się na pomost znikając jej z oczu. Zamrugała szybko, zupełnie zbita z tropu, po czym podążyła za nim odruchowo, siadając na pomoście i przywdziewając na powrót nogi. Zamarudziła na brzegu chwilę dłużej, ze zdziwieniem obserwując swoją zdrową już zupełnie kostkę. Nie bolała przynajmniej, a dziewczyna jeszcze pokręciła nią dla pewności. Ale numer…

Gdy koło głowy przeleciał jej płaszcz Kayle’a, przywołała się do porządku i podniosła, drobnymi krokami dochodząc do mężczyzny i klnąc pod nosem na tę cholerną suknię. Mimo swojego drugiego i dłuższego zanurzenia nie przypomniało jej się nic nowego, co przyjęła z wyraźnym rozczarowaniem, dopiero teraz zdając sobie sprawę, jak bardzo pokładała nadzieję, w tym co mówił jej towarzysz. Spojrzała na niego ostrożnie, nie bardzo wiedząc jak się zachować. Czy powinna złożyć jakieś kondolencje czy coś? Wydawał się mocno poruszony, ale czego się spodziewać po mężczyźnie, który stracił swój dom i bliskich, nawet jeśli była to tylko służba?

- Dobrze, chodźmy – odparła ruszając za Tregathem i ze zdziwieniem słuchając jego słów.

- Nie wiem nic, skąd miałabym.. – urwała, spoglądając nagle na niego wystraszona, gdy dotarło do niej, skąd ten chłód w jego głosie. Chociaż poznali się raptem godzinę czy dwie temu, poczuła się dość mocno urażona tymi zarzutami, mimo że doskonale wiedziała, że nie ma prawa ich odbijać.

- Kaylesec, ja nie wiem kto to był, nie pamiętam, żeby ktoś mnie ścigał, czemu miałby.. – bełkotała nieco, usiłując dotrzymać mu kroku, mimo że dreptała boso, w długiej i niewygodnej sukni, czując się jak skończona idiotka.

Nie wiedziała jak ma mężczyźnie wytłumaczyć, że to nie jej wina, skoro nie mogła być tego pewna. Nie potrafiła znaleźć powodu, dla którego ktoś miałby posuwać się do zabójstwa, by ją dorwać i bała się wręcz, że nawrót pamięci jej go podsunie. Chociaż początkowo przekonana była o własnej niewinności, nie miała jak jej udowodnić. Milczała więc, zmierzając jednak z Kaylem w stronę ruin jego domu, nie mając pojęcia, co innego mogłaby ze sobą zrobić. Z niepokojem obserwowała wzbijający się ku niebu snop ciemnego dymu, a uliczka w której się znajdowali zaczęła powoli tonąć w pyle, który nie zdążył jeszcze opaść. Emma wciąż milczała, jednak teraz nie tylko z powodu wyrzutów sumienia, ale też dlatego, by wyłapać ewentualne wołanie o pomoc. Może ktoś jednak przeżył?
Kaylesec
Rasa:
Profesje:

Post autor: Kaylesec »

                - Żadne zaskoczenie, że nie pamiętasz - odparł cierpko, niemal wypluwając te słowa. Pożałował ich jednak w tym samym momencie, zwalniając krok na tyle, by mogła bez problemu do niego dołączyć i iść równo z nim. Dopiero gdy opadła z niego złość dostrzegł, że jego towarzyszka musi użerać się z długą i ciężką od wody suknią. Zaklął w myślach.
                - Nie powinienem tego mówić, przepraszam - powiedział po chwili. Mimo jego starań gniew znowu rozwinął mu język i tylko wzmocnił samolubstwo. Wolał się tym jednak obecnie nie dzielić. - Wiem że nie pamiętasz. Myślałem po prostu, że teraz sobie cokolwiek przypomniałaś. Miałem przynajmniej taką nadzieję, skoro kosztowało mnie to...- urwał, tym razem fizycznie gryząc się w język. - No, trudno, to tylko rzecz. Wolałbym jednak, by Esperze i reszcie nic się nie stało... Chcę powiedzieć - powiedział przystając nagle. - Że cokolwiek się dotąd stało, nie winię cię za to. To po prostu zbiór przypadków - zakończył, uśmiechając się lekko. Przemknęła mu przez głowę myśl, kogo chce przekonać- ją czy siebie?
                - W tym domu musiało być coś w stylu centralizatora portali - kontynuował, ponownie ruszając przed siebie. - Wątpię, byś planowała się tutaj pojawić, coś musiało więc zakłócić twoją podróż. To coś w konstrukcji budynku prawdopodobnie wyłapało twój teleport i ściągnęło cię w to miejsce, może nawet odpowiadało za twoją amnezję. Tego się już, cóż... raczej nie dowiemy.
         Przez resztę drogi zachował milczenie, przyglądając się mijanym uliczkom i fragmentom dachów, które zdążył zauważyć poruszając się praktycznie przy samych ścianach. Adrenalina wciąż buzowała w jego żyłach i nie zanosiło się, by szybko stamtąd zniknęła. Miało to jednak swoje plusy, jak wyostrzony wzrok i umiejętność postrzegania; czasami koncentrował wzrok na balkonach i skrzyniach w bocznych alejach, dostrzegając dopiero wyłaniającego się szczura lub kota, które uważnie się im przyglądały. Mogła to być też jego paranoja.
         Zmrużył oczy, gdy dostrzegł przed nimi znajome skrzyżowanie. Złapał dziewczynę za rękę i przyciągnął razem ze sobą za róg, wyglądając na usianą odłamkami kamieni drogę Bursztynową kątem twarzy. Z zaskoczeniem poczuł, że jej ręka jest gładka niczym rybia łuska, bez wątpliwością nią teraz nie będąc.
         Puścił jej dłoń, po czym wskazał palcami na swoje oczy, a następnie na drogę za nim. Nie wiedzieć kiedy nauczył się wojskowych znaków. Wyjrzał ponownie, przyglądając się szczegółowo otoczeniu. Dom, z którym zdążył się już zżyć, leżał teraz w pożałowania godnej ruinie pośrodku. Z niepokojem zauważył, że żaden z pobliskich budynków nie ucierpiał. Naturalnie powinien się z tego cieszyć, jednak przy zwykłej eksplozji to była rzecz wiadoma, że wszystko wokół niej też jakoś to odbierze. A wyglądało to jakby dom po prostu zawalił się do środka; jakby ktoś zamienił konstrukcję w powietrze, pozwalając ścianom rozpaść się w pył. Po zbyt długiej chwili oderwał spojrzenie od ruin, koncentrując się na grupce ludzi stojącej nieopodal. Wszyscy wyglądali niemal identycznie - ogolone na łyso głowy, ciemne materiałowe szaty, związane skórzanymi pasami w biodrach, i dziwne tatuaże na czołach i skroniach. "Kultyści", przemknęło mu przez głowę. Znowu naraził się jakiemuś kultowi. Cudownie. Teraz jednak poważniejszym problemem było to, co zauważył przerzucone przez ramię jednego z nich. Tej rękojeści nie pomyliłby z niczym innym.
        Odetchnął głębiej, chowając się ponownie za osłonę, zastanawiając się, co ma teraz zrobić. Było ich około dziewięciu, w otwartej walce nie ma szans. Co robić, co robić? Zdawał sobie sprawę, że musi się pospieszyć - nie miał żadnej gwarancji, że zostaną tu na dłużej. A szczerze - wolałby już skoczyć samobójczo w portal za tym mieczem niż zostawić go i potencjalnie zachować życie.
         Pozostawała jeszcze sprawa jego domowników, których nie dostrzegał w żadnej z kup gruzu. Uciekli? Schowali się? Zostali porwani przez tych cholernych sukinkotów w czerni? Będzie musiał się dowiedzieć.
                - Musisz stąd iść - szepnął do perłowowłosej, wtapiając swoje spojrzenie w jej oczy. - Muszę odzyskać miecz, który ma ten człowiek. Później to wyjaśnię...- "jeśli wyjdę z tego cało, dodał w myślach. -... ale muszę spróbować. A nie chciałbym żeby cię przypadkowo złapali. Bez urazy, ale nie wyglądasz na wojownika - dodał, lekko unosząc kąciki ust.
Awatar użytkownika
Emma
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 79
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Syrena
Profesje: Włóczęga , Artysta
Kontakt:

Post autor: Emma »

Szła szybko, lecz stawiając dość krótkie kroki niemal truchtała za kroczącym mężczyzną. Na kolejną zjadliwą uwagę jedynie zacisnęła mocniej usta, powstrzymując się od odpowiedzi. Poczucie winy walczyło u niej z gniewem za tak rażącą niesprawiedliwość. Doskonale jednak wiedziała, że nie może z całą pewnością stwierdzić, że to nie jej wina. Nie wiedziała. Nic nie wiedziała. Może rzeczywiście napastnicy przybyli tu za nią? Może to ją ścigali? A nawet jeśli nie ją, to może jej pojawienie się otworzyło jakieś przejście dla tych oprychów? Mimo tego, że słowa mężczyzny ją ubodły, nie spodziewała się przeprosin, więc słysząc je skinęła lekko głową z wdzięcznością. Gdy powiedział, że myślał, że udało jej się sobie coś przypomnieć otworzyła usta by potwierdzić, by powiedzieć, że wie jak ma na imię, jednak Kayle wciąż mówił, jakby to pomagało mu wyrzucać z siebie negatywne emocje. Nie przerywała więc, słuchając jedynie, chociaż w jej oczach nadal było widać ból i poczucie winy.

- Mam na imię Emma – powiedziała, gdy znów ruszyli przed siebie. – Niestety tylko tyle sobie przypomniałam.. – dodała szybko, po czym urwała nagle. Chciała jeszcze powiedzieć, że nawet jeśli to mało, to chyba lepszy rydz niż nic. W kontekście jednak tego, że wskutek ich małej wyprawy jeden chłopak stracił życie, a dom jej towarzysza wyleciał w powietrze.. wolała jednak nic już nie mówić.

Słuchała o portalu, centralizatorach, teleportacjach i teleportach, lecz zrozumiała tylko tyle, że coś w budynku sprawiło, że się tu znalazła i że pojawili się w nim również ci, którzy winni byli śmierci Cedricka i wysadzenia domu. Pogrążyła się w rozmyślaniach, korzystając z chwili milczenia, jakie między nimi zapadło, lecz za chwilę poczuła, jak nagle Kayle łapie ją za rękę i ciągnie pod ścianę. Domyśliła się, że zbliżają się do miejsca wybuchu, a mężczyzna zobaczył coś, co kazało mu się ukryć. Ktoś nadal tam był? Spojrzała na niego z lekko uniesioną w zdziwieniu brwią, gdy na migi pokazywał jej, że zerknie na drogę. To znaczy tak jej się wydawało, że to pokazał. Nie znała się na takich migowych poleceniach, ale nie była też skończoną idiotką, a to akurat nie było trudne to rozwikłania. Najchętniej też by tam wyjrzała, ale jej różowe włosy niestety szybko przyciągnęłyby uwagę. Pozostała więc na swoim miejscu, zaczynając się przyzwyczajać do swojego głównego zadania: „nie przeszkadzać”.

Na wieść o tym, że przy ruinach nie widać żadnych zwłok, kamień spadł z serca syreny, która zdążyła już obwinić się o śmierć wszystkich wokoło. Wpatrywała się teraz z uwagą w mężczyznę, który chciał wracać po jakiś miecz, na co powstrzymała się od komentarza. Uwagę, że ma tutaj grzecznie poczekać przyjęła ponownym zaciśnięciem ust w cienką kreskę. Z jednej strony powoli irytowało ją traktowanie jej, jak małe dziecko, które może sobie tylko zrobić krzywdę, z drugiej jednak strony… cholera no, miał rację. Wojownik z niej jak z koziej dupy trąba. Matko, skąd jej się bierze to słownictwo… Nagle jej wzrok przeniósł się na coś za ramieniem Kayle’a, a jej oczy otworzyły się szerzej w strachu, gdy zobaczyła mężczyznę ubranego na czarno z tatuażami na wygolonej czaszce, wyłaniającego się zza rogu.

- Hej! – obcy skrzywił się wyraźnie na ich widok i wyciągnął broń.

- Uważaj! – krzyknęła do swojego towarzysza w tym samym momencie. Odruchowo uniosła dłonie przed siebie, z których momentalnie trysnął silny strumień wody, uderzając ich niedoszłego napastnika w pierś i rzucając nim silnie w mur po drugiej stronie ulicy, najwyraźniej pozbawiając go jednocześnie przytomności. Emma spojrzała wielkimi oczami na swoje dłonie, a później przeniosła spłoszone spojrzenie na Tregatha.

- O cholera! – szepnęła.

W tym samym czasie usłyszeli krzyki pozostałych mężczyzn i tupot nóg. Chyba nie mogli już liczyć na efekt zaskoczenia…
Kaylesec
Rasa:
Profesje:

Post autor: Kaylesec »

                - Emma... Podoba mi się - odparł, jakby na nowo przyglądając się dziewczynie. Zaimponowało mu jej spojrzenie, gdy łagodnie zrównał ją z poziomem damy w opałach; zadziwiające, jak można patrzeć na kogoś z góry, będąc o głowę niższym. Nie uszło jego uwadze, że zamierzała coś do tego dodać. Najwyraźniej jednak doszła do tego samego wniosku co i on - czas na dłuższe pogawędki będzie później.
        Ledwo zdążył się obrócić, gdy syrena niespodziewanie wydobyła znikąd wodny bicz i sprowadziła łysego zbira do poziomu rynsztoku, skutecznie eliminując go z dalszej walki. Stał chwilę z rozdziawionymi ustami, jakby zupełnie nieświadomy nadciągającego niebezpieczeństwa i przenosił wzrok to na leżącego, to na Emmę. Po chwili wyszczerzył się jednak głupio, zdając sobie sprawę, że dziewczyna ukrywa o wiele więcej ciekawych sekretów, niż jest w stanie to ocenić po jej wyglądzie.
        Tak czy inaczej, myśl ta przywróciła go do świata rzeczywistego, szybko więc złapał - ponownie - dziewczynę za rękę i pociągnął ją w jedną z ciasnych uliczek, przedzierając się pomiędzy odpadkami, starając się też zagrodzić drogę za nimi przewracając kopniakami wieże z drewnianych skrzyń. Tym sposobem dotarli do prostopadłego rozwidlenia dróg na wiele innych, rozchodzących się na wszystkie strony. Oddzielone były od siebie cienkimi wapiennymi ściankami, co przypomniało Kayle'owi, gdzie się znajdują. Targ Rybny.
         Tupot stóp zbliżał się z każdą sekundą, jednak Tregath zdawał się już formować plan w swojej głowie. Rozejrzał się wokół i złapał za pierwszy zobaczony kawałek żelaza. Był to zwykły długi nóż do filetowania; ostry jak diabli, jednak nie oszukiwał się, że wystarczyłoby nim mocniej uderzyć o kamień lub stal żeby go złamać. Była to bardziej broń łotrzyka niż wojownika, ale lepsze to niż nic. Zerknął na Emmę, stojącą wciąż w miejscu w którym ją zostawił i odruchowo zlustrował ją wzrokiem. Pospiesznie zbliżył się do niej z nożem w ręku, przerzucając go ostrzem do tyłu... Po czym owinął koniec jej sukni wokół dłoni i jednych ruchem odciął fragment prawie przezroczystego materiału. Suknia syreny drastycznie zmniejszyła swoją długość, sięgając jej teraz ledwie za kolana, umożliwiało to jednak bieg bez potykania się co kilka sekund.
                - Wybacz, że nie zapytałem, jednak nie mamy teraz czasu na formalności - powiedział szybko, rzucając skrawek materiału centralnie na środku ryneczku, w widocznym miejscu. - Potrafiłabyś powtórzyć to, co zrobiłaś z tamtym mężczyzną? Jeśli dobrze to zagramy, możemy się zaczaić w tym miejscu, rozdzielić tamtą grupę i wybijać jednego po drugim w labiryncie tych uliczek.
         Urwał, gdy krzykliwe głosy stały się wyraźniejsze.
                - Szybko, zniknij z widoku! - syknął, po czym sam dał susa za jedną ze ścian. Warknął na siebie w myślach. "Łatwo mi powiedzieć! Zniknij z widoku, mając różowe włosy i suknię!"
Awatar użytkownika
Emma
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 79
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Syrena
Profesje: Włóczęga , Artysta
Kontakt:

Post autor: Emma »

Emma stała chwilę osłupiała, na zmianę przyglądając się własnym dłoniom i wpatrując w twarz Kayle’a, jakby tam mogła znaleźć odpowiedź na to, co się przed chwilą wydarzyło. Bo tego, że z jej ręki wyleci wodny bicz nie spodziewała się na pewno. Mężczyzna przed nią jednak, gdy już otrząsnął się z pierwszego szoku zdawał się być przyjemnie zaskoczony tą nowinką o jej osobie, a przynajmniej takie odniosła wrażenie. Sama natomiast była nadal zbyt skołowana, by w tej chwili analizować sytuację, więc gdy jej towarzysz złapał ją za rękę, ciągnąc za sobą, jak zwykle posłusznie pobiegła za nim. Chociaż dziękowała w duchu, że kostka została w jakiś cudowny sposób uleczona, po przemianie nóg na ogon i spowrotem, długa suknia wciąż ograniczała jej ruchy, a ciągła konieczność omijania przeszkód sprawiała, że Emma większość swojej uwagi skupiała na ucieczce, a nie na analizowaniu wcześniejszych wydarzeń. Na to będzie czas później.

Przez to też jednak nie zauważyła, że Tregath się zatrzymał i wpadła na niego, odbijając się od jego pleców.

- Wybacz – mruknęła odruchowo, lecz mężczyzna zostawił ją nagle i podszedł do jakiegoś straganu.

Dopiero teraz dziewczyna rozejrzała się, odkrywając z dziwnym zdumieniem, że są na targu rybnym. O ironio. Dłużej jednak nie dane się było poprzyglądać, gdyż Kayle wracał do niej z jakimś nożem w ręku. W pierwszej chwili pomyślała, że to broń na tamtych, jednak po tym jak zlustrował ją spojrzeniem cofnęła się o krok, nagle niepewna jego intencji. Mężczyzna jednak złapał bezceremonialnie jej suknię w jedną garść i zamaszystym ruchem skrócił ją, przycinając na wysokości kolana. Dziewczyna tylko drgnęła wystraszona podczas tego całego procederu, jednak na przeprosiny potrząsnęła głową przecząco. Miał rację, nie mogła uciekać tak skrępowana. Poza tym nie była w żaden sposób przywiązana do odzienia, więc jedynie zerknęła odruchowo na swoje nagie łydki i bose stopy. Chociaż różowe włosy trochę jej już wyschły, nadal wyglądała jakby dopiero co wyszła z wody i w sumie tak było.

Podążyła odruchowo wzrokiem za odrzuconym kawałkiem materiału, po czym spojrzała na Kayle’a już z wyraźną mobilizacją w oczach.

- Nie wiem, nie wiedziałam nawet, że coś takiego potrafię, ani co to było.. – zaczęła, ale w tej samej chwili oboje usłyszeli krzyki i zobaczyli postępujące zamieszanie, gdy odtrącani na boki ludzie wypadali z jednej uliczki. Odwróciła się w stronę mężczyzny, gdy kazał jej się schować, lecz już go nie widziała, sama zostając jak głupia na środku rynku. Wiedziała, że nie ma czasu, by uciekać do innej uliczki, więc schowała się po prostu za jednym ze stoisk, licząc na to, że otaczające ją kartony będą wystarczającą osłoną.

Kiedy jednak człowiek się ukrywa, naturalną koleją rzeczy jest, iż wówczas sam też nie widzi swoich przeciwników. Emma siedziała więc skulona, starając się oddychać jak najciszej i nasłuchiwała jedynie tupotu nóg wokoło. Chociaż nie mogła rozróżnić ile osób pojawiło się nagle na targu, słyszała jak się rozdzielają, by go przeczesać, a po zbuntowanych okrzykach otrącanych ludzi i przewracanych produktów orientowała się mniej więcej, gdzie znajdują się mężczyźni, którzy ich ścigali. Wokół niej jednak było dość spokojnie i chociaż syrena zdusiła już kilka impulsów, by wyjrzeć ze swojej kryjówki, teraz ostrożnie wychyliła głowę spod lady. W tym samym momencie jednak krzyknęła głośno z bólu, czując jak ktoś łapie ją brutalnie za włosy i wyciąga ze straganu, przeciągając po blacie.

- Kim jesteś? – usłyszała syknięcie koło własnego ucha, lecz nadal się nie odzywała, zarówno z jakiegoś głęboko zakorzenionego uporu, jak też dlatego, że zbyt zajęta była zaciskaniem zębów z bólu. Zaraz jednak znów krzyknęła, podniesiona ponownie za włosy.

- Puszczaj mnie! – krzyknęła i szarpnęła się, jednak niewiele to dało. Wciąż nie widziała mężczyzny, który ją trzyma, ale teraz z naprzeciwka nadchodził następy i ze zdumieniem odkryła, że wygląda dokładnie tak samo, jak ten znokautowany przez nią wcześniej. To znaczy też miał czarne szaty i ogoloną, wytatuowaną głowę. Zacisnęła usta, ciskając gromami z oczu, gdy zobaczyła jego pełne pogardy spojrzenie, przetaczające się po jej sylwetce i zatrzymujące na szyi.

- Przecież to jakaś durna ryba, widziałeś? – prychnął do mężczyzny, który ją trzymał, nie spuszczając jej z oczu, na co Emma syknęła gniewnie. – Jakaś różowa płotka załatwiła Marika, no po prostu świet… – mężczyzna jakby zakrztusił się w połowie słowa, co dziewczyna obserwowała zarówno z zaciekawieniem, jak i dziwną satysfakcją. Po chwili z jego ust zaczęła wypływać woda, a oczy wyszły z orbit, wyrażając absolutny szok i strach.

- Doler, co ci?

Nogi się lekko pod nią ugięły, gdy mężczyzna puścił nagle jej włosy, by dopaść do towarzysza, który najwyraźniej właśnie się topił. A Emma powoli zaczęła zdawać sobie sprawę, że ona mu to robi.
Kaylesec
Rasa:
Profesje:

Post autor: Kaylesec »

        Kaylesec cicho niczym cień skradał się pod ścianami, nasłuchując postępujących kroków. Niemal dusił się starając oddychać cicho, ale w tej chwili mógł głównie polegać na słuchu. Tak jak teraz, gdy wyliczył, że dwie osoby szły przed okienkiem ściany, a on przebił szyję drugiego, wychylając się znienacka i wciągnął truchło do siebie. Towarzysz kultysty odwrócił się, jednak zabójca zdążył w tym czasie wdrapać się na ścianę i spaść na jego kark, prawie łamiąc sztylet o kręg szyjny. Wytarł nóż o czarną szatę, po czym ruszył na dalsze łowy.
         Z niejakim niepokojem zauważył, z jaką łatwością przychodzi mu zabijanie. Powinien czuć gniew, obrzydzenie lub inną furię, a on zdawał się być spokojny, jakby jadł poranne śniadanie. Nie wiedział czy jest tak dobrym wojownikiem, czy tak złym człowiekiem.
        Zatknął nóż za pas i wskoczył na wapienną ściankę, lekko wychylając nad nią głowę. Przyjrzał się zbiegowisku w miejscu, gdzie zostawił dziewczynę i z niepokojem zauważył, że już ją złapali. Miał nadzieję, że rzucony przez niego materiał przyciągnie ich uwagę i da trochę czasu obojgu, jednak nie wszystko potoczyło się zgodnie z planem. Zastanawiał się właśnie nad jakimś planem gdy dostrzegł, że jeden z napastników, Doler, zaczyna się krztusić wylewającą z niego wodą. Domyślił się, że była to sprawka Emmy. Napiął już mięśnie, chcąc przeskoczyć murek, gdy nagle poczuł mocne szarpnięcie do tyłu, po czym zwalił się na ogolonego na łyso mężczyznę.
                - Allaku Memrat! - wykrzyknął nieznajomy.
                - Allaku mój tyłek - warknął Kaylesec, przebijając mu oko sztyletem. Prężnie wstał i przeskoczył ścianę.
         Wszyscy skupili się na scenie Dolera, więc przyspieszył kroku. Pierwszemu przebił klatkę piersiową sztyletem, popychając i przewracając go na drugiego. Na trzeciego skoczył tak, że robiąc piruet pociągnął nóż przyłożony do jego gardła i wygasił natychmiast jego życie. Widząc, że jest za daleko, w następnego rzucił nożem, mijając o jakiś centymetr jego serce. Wciąż biegnąc w stronę Emmy dostrzegł przed sobą kultystę, który trzymał jego miecz. Z zimną wściekłością skierował się ku niemu, wydając gardłowy głośny ryk. Tamten pociągnął za rękojeść, jednak zapieczętowana pochwa nie uwolniła ostrza. Można powiedzieć, że umarł z niewysłowionym zdumieniem na twarzy, gdy Kayle uderzył go pięścią w twarz i zmiażdżył gardło obcasem. porwał ostrze z jego rąk, docierając w końcu do różowowłosej. Zdzielił zakrytym ostrzem człowieka trzymającego jego towarzyszkę, po czym szybko pociągnął ją na nogi za ramię.
                - Wszystko z tobą dobrze? - zapytał półgębkiem, cały czas utrzymując kontakt wzrokowy z resztą towarzystwa. Znikąd pojawiały się w ich dłoniach maczety i siekierki, w miarę jak zbliżali się do ich dwójki. Kayle ugiął nogi, czekając aż podejdą wystarczająco blisko, po czym usunął pieczęć z miecza.
         W powietrzu rozległ się dźwięk podobny do gwizdu, jednak jakby zwielokrotniony kilkudziesięcioma głosami. Snop światła wybuchł na niebie i uderzył w rękę Tregatha, centralizując się na klindze o śnieżnobiałym ostrzu. Kayle skoczył do przodu, obracając się w piruecie. Nawet nie poczuł, gdy odbierał życie. Metal ostrzejszy niż cokolwiek znanemu ludzkiej rasie przebił się przez ciała i kości bez najmniejszego oporu, rozpychając z gwałtownością oceanu kawałki ciała w przeciwnych kierunkach.
                -Toherau Turama! - wykrzyczał z rozpaczą jeden z mężczyzn. Kaylesec znał ten język. Północne Światło. Z zaciekawieniem przyglądał się, jak grupka ocalałych rozbiega się we wszystkich kierunkach, a chwilę później dostał dreszczy, czując otwierany w pobliżu portal. Ze spokojem przyjrzał się Świtowi i temu, jak słoneczna energia poruszała się po powierzchni jego brzeszczotu. Dawno już nie miał okazji go używać. Zaczynał zapominać, jaka kryła się w nim moc.
         Czując, jak pożądanie potęgi wzrasta w jego sercu, szybko schował miecz do pochwy, ponownie pieczętując go swoim dotykiem. Odetchnął głębiej, odwracając się do Emmy.
                - Pewnie masz kilka pytań, co? - zapytał, uśmiechając się bardziej smutno niż szczęśliwie. Dopiero teraz poczuł, jaki jest wykończony; tunelowanie energii słonecznej należało do całkiem męczących czynności.
Awatar użytkownika
Emma
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 79
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Syrena
Profesje: Włóczęga , Artysta
Kontakt:

Post autor: Emma »

Emma zszokowana obserwowała dantejskie sceny, jakie rozgrywały się na środku targowiska. Większość postronnych obserwatorów zdążyła się już skryć, porzucając bez wahania swoje stoiska, bardziej martwiąc się w tej chwili o własne życie i zdrowie niż o te kilka produktów, których jeszcze nie zdążyli sprzedać. Ona wciąż śledziła spojrzeniem Kayle’a, który pojawiając się znikąd, zmierzał w jej kierunku, pozostawiając po sobie ślad martwych ciał. W końcu jednak dopadł do dziewczyny, podnosząc ją na nogi, a ona zdołała jedynie pokiwać twierdząco głową na zadane pytanie, jako że gardło miała ściśnięte z nerwów. Miała wrażenie, że napływ napastników nie ma końca, a ona nie miała do obrony nic, oprócz wody, która najwyraźniej okazjonalnie zdawała się ratować jej życie. Jej towarzysz natomiast wszedł już w posiadanie miecza, gotując się do kolejnego zwarcia. W tym samym jednak momencie nieprzyjemny dźwięk dotarł do jej uszu, jakby gwizd? Świszczenie? Z jej ust wydobył się zduszony okrzyk, gdy snop promieni zmaterializował się nagle na niebie, po czym uderzył w miecz Kayle’a, sprawiając wrażenie, jakby zatapiał się w klindze, ładując ją światłem. Odruchowo cofnęła się o krok, jednak nie było to konieczne, gdyż mężczyzna zaraz ruszył ponownie na napastników, władając mieczem tak sprawnie, jakby ten był raptem przedłużeniem jego ręki. Najwyraźniej nie ją jedną przestraszyła nagła moc rozwijająca się w otoczeniu i ewidentnie skupiająca się na broni Tregatha. Ci, którzy nie byli już martwi, uciekali w popłochu i już po chwili dziewczyna została sama ze swoim towarzyszem na opuszczonym targowisku. Mężczyzna schował miecz do pochwy i odwrócił się w jej stronę, a ona odruchowo cofnęła się o krok, po chwili przeklinając w duchu własną płochliwość. Gdyby chciał zrobić jej krzywdę miał do tego już wiele okazji. Milczała wciąż, gdy zadał jej pytanie, skołowana ostatnimi wydarzeniami.

- To twój miecz? – zapytała w końcu, siląc się na obojętny ton. Może i nie było to pytanie, którego się spodziewał, jednak tylko takie przyszło jej teraz do głowy. O ile widziała, że sztylet ukradł z jednego ze stoisk i posługiwał się nim nawet wprawnie, o tyle nawet ona potrafiła dostrzec swobodę, z jaką obchodził się z mieczem. Jakby przez lata nawykł do używania go i nie zauważał już nawet jego ciężaru.

Poczuła nagle wszechogarniające ją zmęczenie i nie zważając na nic, usiadła wprost na bruku, podwijając pod siebie bose nogi. Stopy bolały ją niemiłosiernie, w końcu biegła przez miasto bez żadnego obuwia, a okazało się, że jej skóra jest na tyle delikatna, że zdarte podczas biegu stopy zaczęły już krwawić. Obite żebra upomniały się o uwagę tępym, pulsującym bólem, a opatrzona jeszcze w domu mężczyzny rana na głowie znów zaczęła krwawić, naruszona prawdopodobnie w momencie, gdy Emma wyciągnięta została za włosy ze swojej kryjówki. Dziewczyna była przestraszona, zmęczona i w totalnym szoku, co chyba było jedyną rzeczą powstrzymującą ją od bezsilnego płaczu. To oraz upór nie pozwalający się rozkleić przed kimś obcym. Spojrzała znów na Kayle’a próbując skupić się na czymś innym niż własne obrażenia.

- To chyba jednak byli twoi znajomi. Nie wiedzieli kim ja jestem – mruknęła ze skrywaną ulgą w głosie. Mimo wszystko jednak poczuła się trochę lepiej, że to nie ona sprowadziła na głowę mężczyzny te wszystkie kłopoty.

- Twój miecz się świecił. A ja topiłam człowieka. W środku miasta.. – dodała beznamiętnym tonem, spoglądając na zwłoki wspomnianego mężczyzny. Wciąż widziała przed oczami jego bezbrzeżne zdumienie, gdy woda wylewała mu się z ust, prawdopodobnie wypełniając jednocześnie całe jego płuca. Zważywszy na to, jak jeszcze niedawno walnęła innego faceta strumieniem wody z rąk, miała całkiem solidne podstawy, by sądzić, że była winna również tej anomalii. Jednak jak to zrobiła, nadal nie wiedziała.
Kaylesec
Rasa:
Profesje:

Post autor: Kaylesec »

                - Tak. Cóż, teraz ponownie tak - odparł, kopniakiem wskazując na trupa obok siebie. - Poprzedni tymczasowy właściciel chyba nie zgłasza sprzeciwu. Prawda? - zapytał, przyklękając i podnosząc zmasakrowaną głowę kultysty. Głowa nie raczyła odpowiedzieć, a Kayle'owi przeszła już psychoza, puścił ją więc; czerep z mlasknięciem opadł z powrotem na kamienie. Tregath wyprostował się, jednak chwilę później poczuł, jak jego ciało zaczyna kołować wokół środka ciężkości. Chcąc mu ulżyć opadł na ziemię obok Emmy, zginając jedną nogę, a miecz położył z boku.
                - To chyba jednak byli twoi znajomi. Nie wiedzieli kim ja jestem – mruknęła. Kayle skinął jedynie głową. Wyczuł ulgę w jej głosie, uznał jednak, że nie ma potrzeby robić jej z tego powodów wyrzutów- sam nie mając średniego pojęcia o sobie też wolałby nie mieć na głowie kolejnych zmartwień. Co prawda, dalej nie wiedziała za bardzo kim jest, ani w zasadzie gdzie jest, ale były to szczegóły. W każdym bądź razie on na jej miejscu by się tym aż tak nie przejął.
                - To starożytny artefakt - powiedział po dłuższej chwili milczenia. - Nie mam pojęcia kto go stworzył ani z czego, ale życzę powodzenia w próbie złamania jego ostrza. Uwierz mi, sam próbowałem na kilkanaście sposobów - dodał z uśmiechem, po chwili jednak kąciki ust mu opadły gdy dotarło do niego, że te kilkanaście razy prawie się zabił.
                - Tak czy inaczej - kontynuował, otrząsając się z pierwszego wrażenia. - Bardzo przydatna rzecz. Te wszystkie światła i reszta iluminacji. A co ważniejsze, dzięki używaniu go mogę robić na przykład to - wystawił rękę przed siebie i pstryknął palcami. Koniuszki jego palców zaświeciły się żółtym słonecznym światełkiem. Teraz ledwo widocznym, jednak w podziemiach lub naprawdę ciemnej piwnicy mogło to ważyć o życiu lub śmierci.
                - Z każdym użyciem składuje się we mnie coraz większa energia słoneczna - schował palce, które po chwili przestały roztaczać wokół siebie blask. - Przyjemne uczucie, nie powiem. Ciepłe. I daje duże możliwości. Mając jej w sobie odpowiednio dużo, mógłbym zacząć cały świecić, a moje czyny byłyby tym bardziej potężne. Problem jest taki, że każdy kto się naładował na tyle, by świecić jak słońce, tak jak i ono spłonął. Krótko mówiąc, im częściej użyję jego mocy, tym szybciej umrę. - zerknął kątem oka na twarz Emmy. - Nieciekawa sytuacja, jak myślisz?
        Spojrzał przed siebie, przyglądając się kręgom trupów dookoła. Tyle śmierci, a on się tym w ogóle nie przejął. Może faktycznie zasługuje na spłonięcie?
                - Chyba powinniśmy stąd iść, nie sądzisz? - zasugerował, zauważając w końcu wpatrzone w nich oczy gapiów. - Z tego rynku, dzielnicy... Miasta chyba też. Nie sądzę, by ta sytuacja spodobała się miejscowej władzy.
Zablokowany

Wróć do „Turmalia”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości