Turmalia[Turmalia] Wizyta

Malownicze miasto położone na środkowym wybrzeżu jadeitów. Słynące z ogromnego Białego Pałacu królowej i nietypowej architektury. W owym mieście budowle malowane są na kolory bardzo jasne, zazwyczaj białe i niebieskie. Wszelki wzory zdobnicze tutaj kojarzyć się mają z przepięknym oceanem. Rzecz jasna znajduje się tutaj ogromny port handlowy.
Awatar użytkownika
Gelarum
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 80
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Smoczyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Gelarum »

Firnegal przez krótką chwilę przestał całkowicie myśleć. Jedyną rzeczą, jaka wtedy się dlań liczyła, to odpocząć, zregenerować siły i ciało. Nie wyszedł bowiem z tego absolutnie bez szwanku, gdyż jego grzbiet, mimo iż chroniony przez prawdopodobnie najtwardszy pancerz jaki może istnieć, pod tak dużym naporem został trochę pokiereszowany. Najgorzej jednak miały się jego skrzydła, które zostały mocno zgniecione, podziurawione i rozszarpane. Smok stwierdził jednak, że uszkodzenia na szczęście nie sięgnęły struktury kostnej, co zmieniłoby leczenie w prawdziwą męczarnię.
Firnegal kątem oka zauważył, jak dopiero co uratowany Erdalien powoli wstaje, po czym zaczyna iść w jego kierunku. Smok tak naprawdę mógł tylko domyślać się z jakiego powodu, lecz przypuszczał, że chodzi mu raczej o podziękowanie za ratunek. Tak naprawdę niespecjalnie mu zależało. Musiał dowiedzieć się dokładnie, co tamten zrobił, aby spetryfikować smoczycę. Chciał wiedzieć, czy potrafi w ogóle to odwrócić. Koniecznie też potrzebował informacji, co dalej. On bowiem nigdy specjalnie nie zgłębiał wiedzy o tego typu sprawach, a już w głowie mu się nie mieściło, jak coś takiego mogłoby opętać smoczycę.

- Nikt inny nie jest w niebezpieczeństwie, tylko sama Gelarum. - sprostował potężnym basem smok, wcale jednak jeszcze nie ruszając się z miejsca. Nic chyba nie irytowało go bardziej jak taka postawa. W końcu to wszystko było już mu wiadome, wcale nie był aż takim idiotą, zdolnym do niezrozumienia tej sytuacji. A sam fakt, że uważał go za kogoś, kto nie potrafił zapanować nad własną córką, był niezmiernie irytujący.
Wysłuchał wypowiedzi Erdaliena do końca, choć nie do końca wiedział, jak powinien zareagować. Gelarum chciała jego pomocy? Nie on? Zaraz, przecież to ani trochę nie trzymało się kupy. Ostatnim razem, kiedy ją widział, a raczej kiedy to ona widziała jego, jasno dawała mu do zrozumienia, że nie chce go więcej znać. Czyżby zmieniła zdanie? Czy też może po prostu powiedziała to w panice? I pozostawało jeszcze jedno pytanie, a mianowicie, czy wybaczyła mu jego błędy? Musiał się jej o to zapytać, kiedy tylko dojdzie do siebie.
- Em... Tyle że ja nie wiem, co dalej... Nigdy się czegoś podobnego nie uczyłem. - oświadczył smok z nutą wstydu w głosie. - Ale ty chyba przecież wiesz, prawda? Potrafiłbyś pozbyć się tego czegoś, gdybyś miał czas? Mogę ci dać dużo czasu i dostateczną ochronę. Tylko proszę, uwolnij moją córkę.

Firnegal podniósł się powoli na cztery łapy. Jakoś dawał sobie z tym radę i nawet nie bolało go już aż tak bardzo, żeby miał się skarżyć. Spojrzał w stronę Erdaliena, czując na sobie jego wzrok. To było dziwne uczucie, żeby polegać na kimś tak małym... Bez problemu zmieściłby go w paszczy, a tamten nawet nie musiałby się schylać. Gelarum była jednak sporo mniejsza od niego i nie trzeba się było szczególnie obawiać o grajka. Największym zagrożeniem dla niego mógłby być ognisty oddech, lecz na szczęście Firnegal wiedział, jak zniwelować jego dewastujące efekty. Nie było szans, żeby Gelarum mu coś zrobiła. Pytanie tylko, czy był zdolny pomóc cokolwiek w takiej sytuacji? Był na to tylko jeden sposób, aby się przekonać... A raczej nie zostało im już zbyt wiele czasu... Firnegal dostrzegł bowiem drgnięcie ogona smoczycy, co nie powinno się zdarzyć w takim stanie. Był prawie pewien, że już niedługo efekt petryfikacji zaniknie.

Chcąc zapobiec jakimś poważniejszym szkodom, Firnegal skupił się, po czym zaczął roztaczać dość silną, rozległą osłonę wokół smoczycy. Po chwili jednak doszedł do wniosku, że w zupełności wystarczyłoby osłonięcie samego Erdaliena, gdyż smok nie miał się czego obawiać z jej strony. Szybko przekierował energię w jego stronę, tworząc dookoła niego ochronny bąbel. Nie był pewien, czy to działanie na pewno było konieczne, lecz nie zamierzał w żaden sposób ryzykować bardziej, niż to konieczne.

Nagle zauważył, że Gelarum zaczęła się ruszać, najwyraźniej otrząsając się powoli z tego magicznego efektu. Firnegal, niewiele myśląc, doskoczył w stronę smoczycy, po czym chwycił ją mocno z pomocą obu łap, lekko przygniatając ją swoim ciężarem. Niestety, kiedy tego dokonywał, ziemia pod nimi lekko się zapadła, co prawdopodobnie oznaczało iż właśnie zawalił kolejny podziemny korytarz. Na szczęście, to na czym się znajdowali było dość wytrzymałe, żeby utrzymać ich na powierzchni.
Gelarum tymczasem, która dopiero teraz zdawała się orientować, co się dzieje, zaczęła warczeć, oraz szamotać się w jego uścisku. Parę razy zdołała kopnąć go w podbrzusze, zanim smok ustabilizował chwyt. Smoczyca ryczała wściekle, jednak nie była w stanie nic zrobić. Firnegala co prawda bolało że musi tak z nią postępować, jednak był pewien, iż kiedy ona dojdzie już do siebie, to na pewno podzieli jego zdanie. Znaczy, o ile dojdzie, gdyż nie miał żadnej pewności, czy Erdalien coś może tu zdziałać.
- No ruszże się! - warknął Firnegal, pospieszając swojego sojusznika. - Masz czas, ale wykorzystaj go może, secere scute!
Awatar użytkownika
Erdalien
Szukający drogi
Posty: 34
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Erdalien »

Odpowiedź smoka zszokowała Erdaliena. Nie miał pojęcia, że Gelarum jest córką Firnegala. Cały czas myślał, ze jest jakimś natrętem, który podąża za Gelarum mimo jego woli, a tu takie zaskoczenie. Prawie znieważył ojca swojej ukochanej. Czuł się z tym źle, a nawet bardzo źle. Miał nadzieję, że jakoś uda mu się to odkupić, by mógł mu normalnie spojrzeć w oczy. Nagle jednak jego zaskoczenie wzrosło. Firnegal nie miał pojęcia jak pomóc Gelarum. Erdalien nie wiedział co ma teraz myśleć. Gelarum pokładała w nim nadzieje, a te okazały się płonne. No ale, szansa na odkupienie przyszła niesamowicie szybko. Znał zaklęcie na wypędzenie ducha, lecz inkantacja na jego poziomie zaawansowania zajęłaby dobre piętnaście, a nawet i dwadzieścia minut. Było to spowodowane tym, że Erdalien musiał zebrać w sobie moc, by następnie przekierować to na ducha, a ta zbierała się bardzo powoli. Inną sprawą było przekierowanie. Musiał najpierw wysyłać ją powoli, by osłabić ducha, a następnie wypchnąć go jednym, zdecydowanym krzykiem inkantującym, by nie uszkodzić Gelarum.

-Jestem w stanie jej pomóc, lecz sama inkantacja zajmie mi około dwudziestu minut, więc bez unieruchomienia jej nie ma szans, zwłaszcza, że upiór bardzo szybko się zorientuje co tu się dzieje i zapewne postanowi walczyć, a ja stanę się jego głównym celem. - powiedział zdecydowanie Erdalien, patrząc na Gelarum - I nic nie może mi przy tym przerwać, bo powtórzyć to będę mógł dopiero jutro, więc musimy to zrobić raz, a porządnie. -milczał przez chwilę, a następnie spojrzał się w oczy smoka - Przed tym też będę musiał spowić wokół siebie ciemność, by móc przyjąć energię całym ciałem.

Uwagę Erdaliena zwrócił fakt, że Gelarum zaczęła poruszać swoim ogonem. To był znak, ze jego zaklęcie powoli przestaje działać, a upiór zaraz odzyska pełną świadomość i zapewne rzuci się na niego.

-Upiór zapewne zaraz mnie zaatakuje. Już czuje, do czego jestem zdolny, więc nie będzie lekko.

Kiedy Fingeral przeniósł na niego swoją tarczę, Erdalien wypowiedział szybko zaklęcia, a wtem wokół niego powstała ciemność. Jedyne co można było zobaczyć jego piętno, które zaczęło się jarzyć na czerwono, to był znak, ze zyskuje na sile, a jego moc magiczna wzrosła. Po rozpięciu płaszcza zrzucił go z siebie i wyciągnął swoje dłonie ku ziemi.
Ziemio, potężna, użycz swej siły,
bym ciało istoty oczyścił.
Pomiot plugawy, w jej sercu jest czystym,
i zabiją ją tutaj powoli.

Żywiole powietrza, potężny, wspaniały,
przybądź na me wezwanie.
Istota ta cierpi, splugawione jej serce,
Pomóż oczyścić jej duszę.

Wodo łagodna, wodo tyś rześka,
Życie nam przecie dajesz,
użycz swej mocy, użycz swej siły,
abym dał radę wygnać plugastwo.

Ogniu, tyś odwagi symbolem,
proszę nie po raz ostatni,
rozpal me serce, rozpal mą duszę,
bym też miał tyle odwagi.


Erdalien wyśpiewywał słowa zaklęcia, a w tym samym czasie, wokół niego zaczęły pojawiać się symbole odpowiadające poszczególnym żywiołom. Można było odczuć powiewy, przyjemnego i ciepłego wiatru. Każdy ze znaków mienił się co raz bardziej z każdym powtórzeniem, a jego moc znacząco wzrastała, lecz nie gromadziła się w nim, a wokół niego, tworząc swoistą barierę, która wydawać by się mogło, że zatrzyma wszystko. Przy dziesiątym powtórzeniu, moc stała się tak bardzo gęsta, że bardziej wprawni czarodzieje, mogli by z niej czerpać ogromne ilości.

Kiedy zakończył śpiewać, spojrzał się prosto w oczy Gelarum. Widział ogromny strach. Dobrze wiedział, że upiór, który ją opętał, dokładnie wie, że zaraz zostanie bardzo boleśnie wyrzucony z jej ciała i prawdopodobnie zniewolony, a może i zniszczony. Było widać delikatne ruchy łba Gelarum, które wskazywały na to, że ta nie chce utrzymywać kontaktu wzrokowego, lecz nie jest w stanie oderwać wzroku. Erdalien wyciągnął powoli dłoń w stronę Gelarum i zaczął wtłaczać powoli zebraną energię.

-An structus tudo, spiritum... - przerwał na chwilę - Etwas pedicad ad vilis! - wykrzyczał w jednym momencie.

W jednej chwili upiór został wyrzucony do ciała Gelarum, a w tym samym momencie ciemność wokół Erdaliena opadła, a on sam upadł na ziemię, zostawiając swoje ciało na pastwę promieni słonecznych, które zaczęły powoli parzyć jego ciało.
Awatar użytkownika
Gelarum
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 80
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Smoczyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Gelarum »

Z początku Firnegal starał się utrzymać uścisk na tyle lekko, żeby mieć całkowitą pewność, że Gelarum nic się nie stanie. Szybko jednak okazało się, że użyta przez niego siła nie wystarcza, zupełnie tak jakby smoczyca była silniejsza niż się spodziewał. Musiał jeszcze wzmocnić chwyt, żeby mieć pewność, że Gelarum nie zdoła się oswobodzić w trakcie przeprowadzania rytuału. Głośny ryk desperacji rozdarł powietrze, utwierdzając tylko Firnegala w przekonaniu, iż robi dobry uczynek. Jeżeli upiór czuł się przyciśnięty do ściany, a raczej w tym wypadku do ziemi, znaczyłoby to, że ich akcje były jak najbardziej uzasadnione.
Nagle jednak, czy to przez wzgląd na szał w jaki wpadła smoczyca, czy przez brak innych możliwości, Firnegal poczuł jak Gelarum nawet mimo jego zwiększonych wysiłków wierzgnęła, a następnie zaczęła wyrywać się w stronę Erdaliena, co dzięki elementowi zaskoczenia niemalże jej się udało. Smok musiał wykazać się refleksem by ponownie ją schwycić, zanim rzuci się na grajka. Zdołał jednak to osiągnąć, a następnie z ogromnym trudem musiał przytrzymywać smoczycę na miejscu. Teraz jednak zdawało mu się, że jest jeszcze nawet silniejsza, zupełnie jakby upiór dodawał jej energii i mocy. Smok musiał używać i prawie całego swojego ciężaru, aby utrzymać ją w miejscu, pomimo tego iż Gelarum była odeń wielokrotnie mniejsza.

W pewnym momencie z paszczy smoczycy wypłynął strumień ognia, kierując się prosto na Erdaliena. Firnegal jednak z ulgą zauważył, że płomienie nie były potężne, ani nawet szczególnie duże jak na smoczycę o jej rozmiarach. Najpewniej upiór nie miał żadnego doświadczenia w przejmowaniu kontroli nad smokami, gdyż ogień ledwie zdołał musnąć ochronną tarczę jaką Firnegal wcześniej zdołał roztoczyć nad mężczyzną. W tej kwestii nie trzeba się było niczego obawiać. W niczym nie można było tego porównać do płomiennego inferno jakie sam był w stanie wywołać.
"Przestań gadać i weź się do roboty!" - pomyślał smok, okropnie zirytowany iż Erdalien marnuje cenny czas na bezsensowne stwierdzanie niemalże oczywistych faktów. To było przecież jasne, że nie będzie łatwo. A rytuał dopiero miał się zacząć! Firnegal już zastanawiał się jak długo jeszcze zdoła utrzymać córkę w miejscu, zanim wyrwie mu się i rozszarpie grajka na kawałki.
Dość szybko okazało się, że Erdalien, mimo iż na pierwszy rzut oka na takiego wyglądał, nie należał do tych magów wyjątkowo praktycznych. Widać to było po samym sposobie przeprowadzania rytuału. Wyrobił sobie swój własny, wyjątkowy sposób czarowania, lecz niestety nie wyglądało na to, by robił to niskim kosztem energetycznym czy chociaż czasowym. Nie, Erdalien należał raczej do tego rodzaju magów, którzy machając ręką musieli stworzyć iluzję migoczących gwiazd, nawet jeżeli ich celem było zupełnie coś innego. Jedyną rzeczą, która jakoś usprawiedliwiała to całe efekciarstwo był fakt, że był to całkiem skomplikowany rytuał, który mógł tego wymagać. Niestety, Firnegal nie miał żadnej pewności czy było tak w rzeczywistości. Pozostawało mu mieć nadzieję, że to co robi przynajmniej ma szansę na powodzenie. Smok był w stanie wyczuć gromadzącą się wokół niego energię, ale nie wiedział ile z niej rzeczywiście zostanie wykorzystane do wyswobodzenia Gelarum. Było bowiem oczywiste, iż niemała z niej część już została wykorzystana, mimo iż finalny efekt wciąż nie był widoczny.

Po czasie, który ciągnął się i ciągnął bez końca, Firnegal dostrzegł wreszcie zmianę w głosie Erdaliena, tak jakby rytuał nareszcie zbliżał się ku końcowi. Nie pomylił się jednak, upiór w ciele Gelarum również zdołał to wyczuć, co wnioskował po jego nagłej utracie chęci do jakiegokolwiek oporu. Wkrótce Erdalien wykrzyczał ostatnie słowa całej inkantacji.
W tym momencie Firnegal poczuł, jak nagromadzona wcześniej przez tamtego energia zaczyna buzować, a potem nagle zwala się prosto w stronę Gelarum z pełną mocą. Smok na krótką chwilę przed tym odskoczył, w obawie by jego własna moc przypadkiem nie zakłóciła działania zaklęcia, lecz nie na tyle wcześnie, by upiór zdążył ruszyć w stronę grajka. Miał nadzieję, że taki dystans wystarczy, pomimo że gdyby wyciągnął łapę mógłby z łatwością uchwycić Gelarum.
Po smoczycy przez chwilę nie widać było żadnej reakcji. Zaraz jednak pod napływem mocy skuliła się, po czym zaczęła cała drżeć. Firnegal miał nadzieję, że nie odczuwa teraz bólu. Starał się sobie wmówić, że to upiór już ostatnimi siłami stara się utrzymać w jej ciele. Po chwili jednak nie wytrzymał tego widoku i zamknął ślepia.
Kiedy po jakimś czasie je otworzył, wszystko już się zakończyło. Gelarum leżała bezwładnie na ziemi w dziwacznej pozycji, zupełnie się nie poruszając jeżeli nie liczyć płytkich, krótkich oddechów. Żyła, i chyba nawet miała się dobrze. Firnegal jednak musiał mieć pewność, że udało im się wygonić z jej ciała upiora. Jak najszybciej zagłębił się w jej teraz uśpiony umysł, w poszukiwaniu śladów obcej obecności. Nie mógł pozwolić, by jakaś jego cząstka jeszcze się tu gdzieś ukrywała. Kiedy jednak po dłuższym poszukiwaniu czegokolwiek nie znalazł niczego, wycofał się ostrożnie, by nie przeszkadzać jej w odpoczynku, którego teraz pewnie bardzo potrzebowała.
Dopiero wtedy spojrzał na Erdaliena. On również chyba stracił przytomność, gdyż też leżał bezwładnie na trawie. Firnegal wcale się temu nie dziwił, wykorzystał chyba całe swoje zasoby energii, a przynajmniej tak to wyglądało. Może jednak powinien bardziej oszczędzać swoją energię, lecz dopiero teraz Firnegala uderzyło iż może powinien był go trochę wesprzeć w tej kwestii. Nagle jednak zorientował się, że coś z nim jest nie tak. Z początku wyglądało na zwykłe zaczerwienienie skóry, potem jednak zaczęło się robić gorzej. Pierwszym skojarzeniem, które przyszło mu na myśl, to takie jakby wystawić na słońce wampira. Erdalien jednak na pewno do wampirów się nie zaliczał, więc najpewniej było to efektem braku energii. Możliwe że potrzebował co najmniej minimum energii magicznej do życia. Firnegal nie bardzo orientował się, w jaki sposób można leczyć za pomocą magii, jednak był pewien, że potrafił utworzyć kanał energetyczny, którym dostarczyłby mu trochę energii, a przy okazji prawie na pewno go obudził. Nie zastanawiając się zbyt długo, z powodu możliwych poważniejszych obrażeń, uformował krótki lecz intensywny kanał, po czym posłał nim impuls prosto w ciało Erdaliena, przekazując mu część swojej energii. "Kiedy tylko tamten się obudzi, na pewno będzie wiedział jak sobie pomóc." - pomyślał smok.
Awatar użytkownika
Erdalien
Szukający drogi
Posty: 34
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Erdalien »

Jedynie co czuł w tym momencie to lekkość i zagubienie. Czuł, że wiruje pośród niekończącej się otchłani, która chłodziła jego rozgrzane ciało i koiła wszelakie niespokojne myśli, jednakże zsyłając do jego umysłu obrazy. Nieznane mu dotąd obrazy dziecka, a dokładniej dziewczynki. Na oko mogła mieć najwyżej dziesięć lub jedenaście lat, ale szary mundur, który współgrał z jej szarymi włosami sprawiał wrażenie, jakby miała mieć przynajmniej z dwadzieścia pięć. Małe i delikatne dłonie trzymające z ledwością sztandar z rozmazanym herbem. Dłonie na których można było dostrzec krew, brud i rany. Najbardziej niepokojąca z tego obrazu, była twarz dziewczynki, a dokładnie jej mimika. Usta wykrzywiały się w paskudnym uśmiechu, a w oczach widoczna była żądza mordu, a także obłąkanie. Obraz delikatnie zanikł.

Po jakimś czasie w spokoju pojawił się kolejny obraz tej samej postaci, jednakże tym razem stojącej na kupce spalonych ciał, a wokół niej szalejące płomienie spowodowane przez smoka. Dziewczynka wyciągał swoją malutką dłoń w stronę ogromnego smoka. Patrzyła na niego swoimi złotymi oczami, jednak tym razem nie było w nich niczego złego, a jedynie szczęście. Obraz znów zanikł.

„Co to ma znaczyć?” – pomyślał Erdalien próbując poskładać swoje myśli i obrazy pojawiające się w jego głowie. „O co tu chodzi, czemu to widzę?” – pomyślał kolejny raz, lecz ta myśl została szybko stłumiona przez otchłań.

Kolejne godziny mijały, a przynajmniej takie odnosił wrażenie, a razem z przemijającym czasem, pojawiały się obrazy przedstawiające dantejskie sceny z udziałem dziewczynki i smoka. Kolejne pytania pojawiały się w głowie Erdaliena, lecz im więcej ich było, tym zacieklej otchłań zamazywała je, jakby chroniąc go przed czymś. Przed czymś złym.

Nagle oczy Erdaliena ujrzały światło, światło, które z ogromną prędkością wchłonęło jego ciało, dając mu siły i uwalniając jego umysł z pułapki otchłani, odzyskując utracone obrazy i myśli. Upadły zacisnął pięści, czując energię skierowaną prosto w jego ciało i szarpnął ramionami, jakby chciał zerwać łańcuchy zatrzymujące go przed ucieczką. Jego oczom ukazał się mur, który oddzielił go od światła, jednakże on nie pozwolił, by ciemność znów nad nim zapanowała. Rozłożył skrzydła i wzniósł się w górę, przelatując nad murem, wprost do światła, które wzywało go, obiecywało bezpieczeństwo, moc, życie. Wleciał prosto w strefę blasku.

Otworzył oczy, a następnie odczuł ból, który obejmował większość jego ciała. Wstał szybko i wbiegł wprost za smoka, w miejsce, gdzie światło słoneczne nie sięgało jego ciała. Odsapnął i spojrzał prosto na smoka.

-To ty wysłałeś mi energię. – powiedział wprost – Dziękuję ci – dodał z uśmiechem.
Awatar użytkownika
Gelarum
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 80
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Smoczyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Gelarum »

Było to tak, jakby spać, jednak nie do końca. Gelarum nie mogła powiedzieć, gdzie właściwie się znajduje. Miejsce to było okrutnie dziwne, choć rzeczownik ten zdecydowanie był niemałą przesadą. Zdecydowanie trafniejszym określeniem byłaby przestrzeń. Zupełnie pusta, niezawierająca niczego i najwyraźniej nie posiadająca ani początku, ani końca. Jako iż nie było tam nawet światła, smoczyca nie miała żadnego punktu odniesienia w tej kwestii. Zastanawiała się, czy przypadkiem nie wykluczałoby to istnienia czasu, lecz starała się wierzyć, iż on wciąż tu istnieje. Starała się całą sobą zaprzeczyć, że umarła i utknęła w tej przestrzeni na wieczność. Spróbowała się ruszyć, ale... nie wiedziała nawet, czy jej się to udało. Całkowicie nie czuła swojego ciała. Możliwe że ono było tu, razem z nią, lecz nie była w stanie go poczuć. Jedyne co czuła tutaj, to chłód samotności i smutku. Przecież nie mogła tu być uwięziona, prawda?
Gelarum próbowała stworzyć w pobliżu siebie cokolwiek. Sięgnęła wgłąb siebie, by odnaleźć swoją moc i ukształtować ją w przedmiot, cokolwiek, co mogłaby poczuć. Najbardziej pragnęła utworzyć świecę, aby rozwiać ciemności panujące wszędzie wokół. Jednak kiedy próbowała ją przywołać, ta wymykała jej się z rąk niczym najbardziej upragnione wspomnienie, które za nic nie chciało powrócić. Nigdy jeszcze nie zdarzyło jej się coś takiego. Zawsze, kiedy to robiła, mogła coś ukształtować z pomocą magii. Teraz jednak nic się nie działo, zupełnie nic. Próbowała odgonić od siebie paniczną myśl, że jest poza czasem, tym razem jednak bezskutecznie. Wtedy właśnie zdała sobie sprawę, że nie oddycha już histerycznie, jak kiedyś gdy bywała w podobnych sytuacjach. Właściwie to nie oddychała już wogóle. Ten fakt przeraził ją jeszcze bardziej, nie pozwalając jej na jasne myślenie. Starała się mówić do siebie, licząc na to, że jej słowa jakoś ukoją jej nerwy, lecz zamiast do jej uszu, uciekały gdzieś w próżnię, nigdy już nie wracając. Nie wiedziała nawet, czy kiedykolwiek coś powiedziała.
Mogła jedynie myśleć. Nie wiedziała, jak długo trwała w stanie paniki, lecz to była jej pierwsza myśl kiedy zdołała się już trochę uspokoić. Z histerii pozostał jedynie niepokój, lecz uczucie to kłuło ją ostro, choć niestety nie mogła orzec gdzie dokładnie. Zastanawiała się, czy jest stąd jakiekolwiek wyjście. Usilnie starała się przymusić siłą woli do ruchu, jednak z powodu braku punktu odniesienia oraz jakiegokolwiek wrażenia ruchu musiała założyć, że utknęła.
Myślała więc o tym, co się stało. Pamiętała, jak upiór przytargał ją do dziwnych podziemi za pomocą niedopracowanego zaklęcia. To była kobieta. Gelarum wiedziała, że pragnęła zawładnąć jej ciałem i że skoro się tu znalazła, to najprawdopodobniej jej się to udało. Spróbowała przypomnieć sobie wszystkie takie przypadki, o jakich czytała. W jej pamięci było kilka, w których poszkodowany wracał do zdrowia gdy pozbyto się upiora, lecz w niektórych okazywało się, że zupełnie tracił rozum. Właściwie to nie było wiadomo dlaczego tak się działo. Gelarum, gdyby tylko mógł, najpewniej przeszedłby dreszcz. Mogła jedynie mieć nadzieję na to, że kiedyś wróci. Na to, że ktoś kiedyś przegoni zjawę z jej ciała.

Nawet jeżeli tak nie było, Gelarum zdawało się, że minął już bardzo długi czas. Możliwe jednak, że nie minęła nawet jedna chwila, nawet sekunda. Nie mogła tego wiedzieć. Właściwie wątpiła by ktokolwiek mógł. Nagle jednak zdało jej się, że słyszy słowa. Z początku poczuła ogromną radość. Może nareszcie ktoś się tu pojawił? Nie była w stanie znieść wszystkich palących ją pytań o tym miejscu. Pragnęła teraz towarzystwa kogokolwiek bardziej, niż czegokolwiek innego. Nie mogła znieść tej wiecznej samotności. Ale co jeżeli ten głos sobie wymyśliła? Nie potrafiła nawet określić, co powiedział. Jednakże głos powtórzył się. A potem, usłyszała go ponownie, tym razem bardzo wyraźnie. Wciąż jednak nie potrafiła go rozpoznać ani zrozumieć. Wkrótce jednak, po czasie który tutaj można by nazwać niedługim, nareszcie zobaczyła światło. Zaczynało się ono tam, gdzie miała wrażenie że jest przód i rozszerzało się na boki. Gelarum przyglądała się tej scenie ze zdumieniem, jednakże coś dalej nie pozwalało jej się poruszyć, tak jakby nie całkiem jeszcze się skończyło. Gdy jednak światło wreszcie otoczyło ją ze wszystkich stron, okazało się że była w błędzie. Nagle zgubiła poczucie, gdzie znajduje się dół, a gdzie góra. Właśnie wtedy zaczęła spadać, w każdą stronę jednocześnie. Wrażenie było okropnie dziwne i Gelarum nawet gdyby chciała, nie byłaby w stanie go opisać.

Wtedy zderzyła się z rzeczywistością. Możliwe że również z ziemią, choć co do tego nie miała całkowitej pewności. Całe jej ciało było zdrętwiałe i to do tego stopnia, że nie do końca wogóle była w stanie poczuć swoje kończyny. Natychmiast jednak, kiedy tylko poczuła że znów może się poruszać, otworzyła powieki. Pierwszym, co przyciągnęło jej uwagę było światło dzienne. Zastanawiało ją, jak długo nie było jej w świecie żywych i ile dni upłynęło bez jej wiedzy. Dopiero wtedy jej uwagę przyciągnęła dziwna perspektywa, z jakiej przyszło jej tę wielką jasność oglądać. Gdyby ktoś wyrzucił z jej ciała zjawę, wątpiła by zwaliła się tak po prostu na brzuch. Tak jej się przynajmniej wydawało, lecz trudno było zaprzeczać faktom. Potem dostrzegła jeszcze inne rzeczy, niż tylko słońce. Tuż obok niej siedział Firnegal, lecz nie jako człowiek. W słońcu jego łuski mieniły się pięknie kolorami ciemnego granatu. Widziała, że wpatrywał się w nią badawczo. Tuż obok niego, kryjąc się w jego cieniu stał Erdalien, którego sylwetka wyglądała tak samo majestatycznie, jak ostatniego wieczoru z jej pamięci. Jego skóra zdawała jej się być bardziej opalona, lecz to była pewnie gra świateł. Wcześniej słyszała jeszcze jak smok powiedział do grajka swoim głębokim i zdającym się trząść ziemią basem: "Drobiazg, to nic takiego", jakby wyświadczył mu jakąś przysługę. Dopiero wtedy dostrzegła ziejącą przed nią ogromną dziurę w ziemi, mogącą nawet być rozmiarów czarnego smoka. "Z jakiego powodu mogła ona powstać?" - zrodziło się nagle pytanie. Gelarum szczerze wątpiła, żeby po prostu się zapadł. Musiało dojść do walki i...
Dopiero wtedy jej otępiały wciąż umysł znalazł wyjaśnienia na jej wszystkie pytania. A raczej jedno wytłumaczenie, które odkryłaby równie dobrze po prostu ruszając się z miejsca.
- Roargh! - wydobyło się z jej gardzieli, gdy tylko zorientowała się, że zjawa, przejmując kontrolę nad jej ciałem, przemieniła ją. Nie był to jednak odgłos gniewu, lecz zaskoczenia oraz czystej paniki. Gelarum rzuciła się w swojej nowej postaci, jakby miało to nagle przywrócić jej życie do normalności. Wtedy odrętwienie uderzyło w nią z podwójną siłą, w każdym mięśniu powodując naprawdę nieprzyjemną kakofonię kłującego bólu. Smoczyca wierzgnęła ponownie, tym razem niemalże się przewracając. Z trudem jedynie zdołała utrzymać się na łapach. Zaraz potem starała się wydrapać pazurami dziurę we własnej piersi, tak jakby miało jej to pomóc w wydostaniu się, lecz bez większych rezultatów. Gelarum zaryczała z dzikiej frustracji.
"Myśl!" - nakazała samej sobie, mając nadzieję że w jakimś stopniu jej to pomoże w nowej sytuacji. Wciąż była jednak tak oszołomiona po przebudzeniu, że nie była w stanie sklecić w głowie sensownego zdania. Odczuwała gniew, ten zwykły, prymitywny gniew którym charakteryzuje się zraniony drapieżnik. Była wściekła na zjawę, że zdołała ją omotać, na siebie, bo jej na to pozwoliła, na smoki wogóle, oraz na wszystko pozostałe. Z trudem jedynie starała się opamiętywać, choć nie bardzo była pewna czy jej to wychodzi. Smoczyca padła na ziemię na brzuch, przykrywając łapami łeb, z obawy by nie skrzywdzić Erdaliena w przypływie furii.
"Być smokiem zawsze jest lepsze, niż nie istnieć wogóle." - w jej głowie w końcu pojawiła się sensowna myśl. Była pewna, że się nie myli, tamto więzienie było najgorszym miejscem, w jakim kiedykolwiek była. Wolałaby od niego sale tortur z rozgrzanymi do czerwoności nożami. Brak wszystkiego jest gorszy niż ból, nawet ten najpodlejszy. Starała się uchwycić tej myśli jak najmocniej, gdyż była to jedyna ucieczka od pompowania samej siebie gniewem. "Zawsze możesz się przemienić." - powiedział ponownie ten sam głos. Teraz jednak dostrzegła, że nie należy on do niej. Wiedziała, że nie mógłby to być Erdalien. Głos jednak się nie mylił. Rzeczywiście miała tę możliwość... I w dodatku dokonała już tego dwa razy. Pierwszy był bardzo dawno temu, kiedy była jeszcze młoda. Pamiętała że bardzo pragnęła być jak ludzie i... po prostu się stało. Drugi raz był niedawno, lecz wtedy nawet tego nie zauważyła, zanim się nie wydarzyło. Jej pamięć z tamtego dnia została mocno nadszarpnięta przez tę przemianę i teraz nie wiedziała już za bardzo, co się wtedy stało.
Gelarum starała się odtworzyć swoje uczucia i pragnienia z tamtych dni, dokładnie przypomnieć sobie jak to było i przeżyć to jeszcze raz. Miała nadzieję że pomoże jej to się znów przemienić. Nie musiała się wiele starać, żeby przypomnieć sobie swoją ogromną chęć bycia człowiekiem. Tamto życie o wiele bardziej jej odpowiadało niż smocze. Skupiła się całą sobą na tej myśli, uczepiła się jej i nie puszczała. Musiało się udać, musiała wrócić do ludzkiej postaci. Nie mogła przecież utknąć w takiej formie, prawda? Natychmiast jednak odgoniła od siebie wątpliwości. Udało się wtedy, teraz też musiało. Nieustannie powtarzała sobie w myślach swoje pragnienie i siłą woli próbowała zmusić swe ciało do przemiany. Czas jednak mijał, a do żadnej magicznej reakcji nie dochodziło. Gelarum tym mocniej więc starała się przemienić - na próżno jednak. Nic nie potrafiła z tym zrobić. Nie umiała, nie mogła się przemienić. Nie wiedziała dlaczego. Nie rozumiała z tego zupełnie nic. Dlaczego Firnegal przemieniał się z taką łatwością, podczas gdy ona po niemalże kwadransie usilnych prób nie potrafiła niczego osiągnąć? Dlaczego musiała być uwięziona w tej okropnej postaci?
- Ja... nje moke teko sdjąć! - wycharczała Gelarum, jedną łapą przeciągając po swojej obrośniętej łuskami piersi, jakby próbując zdjąć z siebie smoczą warstwę. Nawet to jednak nie pomogło jej niczego osiągnąć, na pancerzu nie pojawiło się nawet zadrapanie. Smoczyca, zdając sobie sprawę z bezcelowości tego wszystkiego położyła się na trawie i zaczęła płakać. Nie bardzo obchodziło ją to, że mężczyźni na nią patrzyli. Teraz wprawdzie już mało co ją obchodziło. Ona chciała tylko być znowu człowiekiem. Czy to naprawdę musiało być aż takie trudne?
Awatar użytkownika
Erdalien
Szukający drogi
Posty: 34
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Erdalien »

Erdalien wpatrywał się w Gelarum z zastanowieniem. Nie miał pojęcia co ona chciała zrobić po przebudzeniu. Wyglądało to jakby chciała zedrzeć z siebie łuski, bądź zrzucić płaszcz, który wydawał się więzić w postaci smoka, ale jednakże ona faktycznie była smokiem, co tylko bardziej dezorientowało Erdaliena. Spoglądał na nią, a przy tym starał się dojść do tego, co ona próbowała zrobić. Możliwe, że nie mogła wrócić do wcześniejszej postaci, ale czy to by spowodowało taki atak paniki? Może powodem był fakt, że znajdowali się dosyć blisko miasta. Nie mając pojęcia co zrobić, Erdalien zakaszlnął teatralnie, jakby chciał pozbyć się flegmy i zaczął przemawiać do smoczycy:

-Gelarum, co się dzieje? Jeśli nie możesz się przemienić to wysłuchaj mnie. - zakaszlnął, lecz tym razem faktycznie pozbywał się flegmy, która osiadła mu na gardle - Musisz się najpierw uspokoić, musisz zebrać się w sobie i odrzucić te wszystkie emocje, bo one na pewno nie pomogą ci się skupić.

Nadal wpatrywał się w Gelarum, lecz dostrzegł, że smoczyca nawet nie zwróciła uwagi na jego przemowę, co utwierdziło go w przekonaniu, że to co się teraz dzieje, jest dla niej bardzo złe i niekomfortowe. Wiedział, że kolejna przemowa nic nie zdziała, a płacz kobiety, która jeszcze niedawno się do niego tuliła, sprawiał, że sam popadał w bezradność z beznadziei tej sytuacji. Spojrzał się na swoje dłonie, a następnie przytulił ją, a przynajmniej postarał się to zrobić. Nie było to dla niego zbyt łatwe, bo w końcu on był maciupeńki w porównaniu do jej rozmiarów jako smoka, lecz miał nadzieję, że ten gest, choć niewielki pomoże jej się pozbierać i uspokoić.
Awatar użytkownika
Gelarum
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 80
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Smoczyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Gelarum »

Niektórzy twierdzą że łzy, w szczególności te należące do syren lub smoków, mają potężne magiczne właściwości. Według ich opowieści i teorii są w stanie spełniać najskrytsze pragnienia, a także są niezbędne do tworzenia niemalże wszechpotężnych eliksirów. Niektórzy nawet dają im wiarę, potakując w swojej niewiedzy. To wszystko jednak są tylko głupawe brednie, wymyślone przez podobnie inteligentnych ludzi. Gelarum kiedyś z ciekawości postanowiła zbadać tę kwestię i raz na zawsze obalić ten mit. I rzeczywiście, jej łza okazała się równie magiczna, co zwyczajna woda. Jedyną ciekawą rzeczą, jaką zdołała odkryć była śladowa ilość białawego osadu, który jednak również nie wykazywał magicznych właściwości.
Teraz jednak Gelarum próbowała o tym zapomnieć i próbowała nawet uwierzyć w tamtą bajkę. Wspomnienie jednak nieustannie do niej wracało, przypominając jej, że w żaden sposób jej ona nie uratuje. Smoczyca rozpłakała się jeszcze mocniej, kiedy jej nieporadna próba niepogrążenia się w rozpaczy spełzła na niczym. Już na zawsze pozostanie smokiem, nie było mowy o tym, by jeszcze kiedyś zdołała powrócić do swej dawnej postaci. Zwyczajnie nie była w stanie tego osiągnąć, choćby nie wiadomo jak mocno próbowała. Co z tego, że skupiała się nad tym całą sobą? Niezależnie od jej zaangażowania zupełnie nic się nie wydarzało. Gelarum czuła się tak, jakby magia odpowiedzialna za tego typu rzeczy miała ją gdzieś.
Smoczyca nagle, pomimo zasłoniętych łapami oczu, zorientowała się o czyjejś obecności tuż przy sobie. Bardziej jednak ją usłyszała niż odczuła, gdyż przez łuski nie zdołałaby poczuć chyba niczego, co było wielkości człowieka, a przynajmniej tak jej się wydawało. Zdążyła już poznać zapach tej osoby, miała na to dość czasu. Był on bardzo delikatny i przyjemny, co w odniesieniu do właściciela było niezwykle trafne, a na myśl przywodził jej trawę, morską bryzę i pióra. Wiedziała już kto to, jednak poczuła nagle ogromną ochotę żeby na niego spojrzeć. Powolnym i ostrożnym ruchem odsunęła obie łapy od swoich ślepi i uważając by przypadkiem nie uszkodzić Erdaliena położyła je obok siebie na ziemi. Zamrugała powoli chcąc pozbyć się łez z oczu, lecz z miernym skutkiem. Musiała ponownie unieść jedną z łap aby je przetrzeć, gdyż nagle poczuła ogromną potrzebę żeby ukryć dowody swojej słabości przed mężczyznami, co również okazało się być niezbyt łatwą czynnością do wykonania w smoczym ciele. Mimo faktu że sama nie potrafiła poradzić sobie ze swoim problemem, czuła że musi zamknąć go głęboko w sobie i ukrywać przed innymi. Wiedziała jednak, że raczej nie przyniesie jej to żadnych korzyści.
- El...dal...ie...nie - przesylabowała z trudem jego imię, usilnie starając się nie pomylić i niemalże udało jej się to zrobić dobrze. Gelarum jednak wręcz nie znosiła faktu, iż musiała do mówienia używać rozdwojonego języka. To sprawiało, że mimo głębokiego basu jaki uzyskiwał jej głos, zaczynała brzmieć dziecinnie, niepoważnie i głupio. Musiała jednak kontynuować, gdyż jakoś potrzebowała wyjaśnić dlaczego się nie przemienia. Nie mogła pozostawić tego tak bez żadnego słowa. Obróciła nieco łeb w jego stronę, żeby móc spotkać jego spojrzenie. Wyglądał na zmartwionego jej nieszczęściem, przytulał się do jej wielkiego, łuskowatego ciała jak tylko potrafił, najwyraźniej starając się ją pocieszyć. W sumie to częściowo nawet mu się to udało, gdyż zmotywowało ją to do lekkiego powstrzymania uczuć na wodzy.
- Ja nje potlafje... sssie zmjenić... Plu...bo...wa...łam i... nje mokę. - wypowiedziała smoczyca wciąż pochlipując po niedawnym płaczu i z największym trudem słuchając jak jej własna wymowa rani w uszy. Słychać było, że Gelarum wyraźnie wstydzi się kontynuować. Nie chciała, żeby ktokolwiek wiedział jak źle mówi. Miała nadzieję jednak, że Erdalien przynajmniej ją zrozumiał. Nie wiedziała, czy zdobyłaby się na próbę powtórzenia swoich słów. - Ssata...la...łam sssie ssskupić... Usss...po...ko...jić... Ale...ale njic mi sss teko nje wysssszło! - ostatnie słowa niemalże wykrzyczała, nie potrafiąc wypowiedzieć ich ze spokojem. Była okropnie zdesperowana i zrozpaczona swoją obecną sytuacją i te wszystkie uczucia wlała z całą mocą w swoją wypowiedź. Natychmiast jednak pożałowała tego wybuchu, obawiając się nagle że Erdalien mógłby to wziąć za jej gniew. Szybkim ruchem uniosła łapę z zamiarem uspokojenia grajka, lecz nagle przypomniała sobie o swoich rozmiarach i o tym, że wykonywanie nagłych ruchów może nie być najlepszym pomysłem. Spojrzała z przestrachem na chłopaka, jednak z ulgą stwierdziła, że najwyraźniej nic mu się nie stało. Zamarła w bezruchu, z na wpół uniesioną łapą i obróconym łbem, w nagłej obawie by przypadkiem go jakoś nie uszkodzić.
- Psssze...pla...ssszam... - wysyczała Gelarum ze skruchą, mając nadzieję że jakoś uda jej się wytłumaczyć tym jednym słowem swój nagły wybuch jak i ten głupi odruch, którym niemalże zwaliła Erdaliena z nóg. Miała nadzieję że jakoś jej to wybaczy, że zrozumie... że będzie w stanie wyobrazić sobie, jakie to jest dla niej okropne. Że będzie w stanie zrozumieć...

Kiedy wzrok Gelarum powędrował na lewo, ponownie spoczął na siedzącym wciąż w miejscu Firnegalu. Łeb miał obrócony w stronę miasta, bacznie przyglądając się obwarowaniom i murom, jednak kiedy jej wzrok na nim spoczął, obrócił się jeszcze trochę w przeciwną stronę, zupełnie tak jakby kątem oka przyglądał się jej i Erdalienowi. Najwyraźniej postanowił na razie się w to wszystko nie mieszać i pozostawić ją sam na sam z towarzyszem. Gelarum miała trochę wrażenie, że to jej wina, że to z jej powodu musiał działać tak ostrożnie. Na pewno wciąż pamiętał ich ostatnią kłótnię! Czy był na nią za to zły? Może smutny? Smoczyca nie bardzo orientowała się jak rozpoznać uczucia po smoczej mimice, między innymi dlatego że rzadko bywała w swojej większej postaci i raczej nie napotykała na swojej drodze podobnych sobie osób. Poza tym łuski dość dobrze ukrywały mięśnie pod sobą, przez co jeszcze bardziej utrudniały jej to zadanie. Niemniej jednak w żaden sposób nie odciągało jej to od myśli, że jest to jej wina.
Możliwe nawet że Firnegal miał rację, dając jej czas. Wiedziała, że on na pewno teraz w środku aż pali się, żeby z nią porozmawiać, żeby zapytać czy wszystko w porządku. Czekał jednak, pozwalając jej trochę ochłonąć po tych wydarzeniach, dając jej czas. Widocznie chciał jeszcze uszanować jej prywatność i czekając z rozmową aż to ona ją rozpocznie... Dla Gelarum był to prawdziwy gest, czym Firnegal ogromnie zyskał sobie w jej oczach. Nie znaczyło to jednak, że chciała z nim porozmawiać. W każdym razie jeszcze nie w tej chwili. Dalej jednak mimo wszystko była na niego rozgniewana, a wolałaby próbować unikać stresu w smoczej postaci, głównie dla bezpieczeństwa Erdaliena. Jej wzrok ześlizgnął się z ogromnej, wyprostowanej i granatowej sylwetki smoka i wylądował z powrotem na grajku, który wyglądał jakby jeszcze trawił wypowiedziane przez nią ledwie przed chwilą słowa. Gelarum mogła mieć tylko nadzieję, że ją zrozumie...
Awatar użytkownika
Erdalien
Szukający drogi
Posty: 34
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Erdalien »

Stał zastanawiając się, co spowodowało, że Gelarum utknęła w postaci smoka, swojej prawdziwej postaci. Oparł się delikatnie plecami o jej łapę i spojrzał się do góry, tak by uchwycić wzrokiem jej pysk i przesłał jej najbardziej promienny uśmiech, jaki mógł w tej chwili wydobyć, a był on iście promienny, jak słońce w pełni lata. Stał tak przez pewien moment, by po chwili wpaść na genialny pomysł, a mianowicie mały pokaz umiejętności atletycznych. Zaczął się na nią delikatnie wspinać, tak by Gelarum mogła bez problemu skupić na nim swoją uwagę. Kiedy już udało mu się wdrapać na jej łapę, spojrzał się na nią, po czym powiedział iście teatralnie.

-Słońce ty moje, może chcesz zobaczyć pokaz zdolności gimnastycznych mistrza Erdaliena? - powiedział, odruchowo unosząc swój płaszcz, narażając swoją skórę na poparzenia, lecz na jego twarzy nie pojawił się grymas bólu, ale spod jego kaptura buchnęła mała ilość pary, dając komiczny efekt.

Erdalien nie czekając długo rozłożył ręce, po czym wykonał salto w tył, lądując prosto w cieniu smoczycy. Ukłonił się, po czym zaczął biec prosto w stronę drzewa. Słońce znów musnęło jego skórę, lecz nim zdążyło cokolwiek mu zrobić, ten zdążył doskoczyć do cienia, po czym wbiegł na pień drzewa i wykonał trzy szybkie kroki w górę, by chwycić się najbardziej wysuniętej gałęzi, rozhuśtać się i wyskoczyć. W momencie lotu zamachnął swoimi skrzydłami, co raczej łamało zasady takich pokazów, lecz Erdalien sam nie miał umiejętności, by zabawiać Gelarum przez dłuższy czas, dlatego musiał wymyślić jeszcze coś, co mogłoby jej poprawić humor. Wzbił się w powietrze i pokazał jej, by uniosła łapę do swojego pyska, kiedy ta wykonała jego instrukcję wylądował delikatni i z gracją na jej łapię, chroniąc się przed słońcem, po czym złożył pocałunek na jej pysku i uśmiechnął się.
Awatar użytkownika
Gelarum
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 80
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Smoczyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Gelarum »

Gelarum nie mogła pozbyć się wszechogarniającego odczucia beznadzieji. Jak miała funkcjonować w taki sposób? Jak miała normalnie żyć? Przecież teraz całe jej obecne życie zwyczajnie się posypało. Jak teraz miałaby wrócić do Fargoth? Nawet jeżeli postanowiłaby stamtąd wyjechać już na stałe i nigdy nie wrócić, to jak niby miałaby sobie poradzić tutaj? Wprawdzie teraz byli przy niej Erdalien i Firnegal, ale i tak nie potrafiła sobie wyobrazić takiego życia. Miała wciąż nieodparte wrażenie, że jej grajek w końcu zorientuje się, że ona nie potrafi się znów przemienić, a wtedy ją po prostu opuści, pozostawiając ją tylko z Firnegalem. Przecież była po prostu potworem! Nawet jej do głowy nie przyszło, że Erdalien mógłby przy niej pozostać. Po prostu nie potrafiła sobie tego wyobrazić. Nawet ona sama wręcz nie znosiła swojej nowej postaci, jak więc komukolwiek innemu mogłoby się to podobać?
Gelarum nie była wcale pewna, czy grajek zrozumiał to co mu przed chwilą powiedziała. Nie była pewna, czy przyjął jej przeprosiny i czy wiedział właściwie o co jej wtedy chodziło. Zareagował jednak, tak więc Gelarum mogła przynajmniej mieć pewność, że ją usłyszał. Erdalien oparł się trochę plecami o jej łapę, po czym posłał w jej stronę iście przeuroczy uśmiech. Smoczyca przypuszczała, że może to znaczyć że się na nią nie gniewał...chyba. Wyglądało jednak na to, że przyjął jej przeprosiny.
Wtem zauważyła, że grajek zaczął wspinać się na jej lewą łapę. Było to okropnie dziwne uczucie, być na tyle dużym by ktoś mógł bez najmniejszych problemów się na ciebie wdrapywać. Najniezwyklejsze w tym jednak było to, że niemalże wogóle go nie czuła. Gelarum nie bardzo jednak pojmowała o co mu wtedy chodziło kiedy to robił, postanowiła się więc po prostu wpatrywać weń w ciszy i nie przeszkadzać. Kiedy w końcu Erdalien zdołał się na nią wspiąć, odwrócił się w stronę jej łba. Zaraz potem iście poetycko wręcz uniósł swą pelerynę, po czym oświadczył że będzie pokazywać swe zdolności gimnastyczne. Gelarum nie była do końca pewna, dlaczego zdecydował się to zrobić, ani dlaczego robił to teraz, była jednak ciekawa tego co chciał jej ukazać. Nie miała wprawdzie zielonego pojęcia, jak mogłoby to pomóc w jej sytuacji, ale zdawała sobie sprawę że w tej chwili jej umysł nie pracuje do końca tak jak powinien i możliwe że nie rejestrowała wszystkiego tak jak powinna. Może przez przypadek umknął jej jakiś istotny wątek? Szczerze powiedziawszy to nie miała pojęcia. Może tak naprawdę wcale nie chciał zaprezentować tutaj swoich zdolności, lecz zrobić coś innego? Całkiem możliwe było, że się przesłyszała.
Jak się jednak pokrótce okazało, jej uszy specjalnie jej nie pomyliły. Właściwie to miały całkowitą rację co do intencji Erdaliena. Ten bowiem po chwili zeskoczył z jej łapy, wykonując niezwykle zgrabne salto, po czym ponownie jej się ukłonił. Gelarum nie bardzo rozumiała ten gest. Nie sądziła wcale żeby powinien tak robić, w końcu było to właściwie symbolem uznania swojej niższości nad kimś innym. Wcale nie chciała, żeby Erdalien odbierał jej obecność w ten sposób. Wolałaby raczej żeby czuł się z nią na równi, tak jak powinno to wyglądać. Już miała mu to powiedzieć, nie chcąc żeby trwało to dłużej niż to było konieczne, lecz przypomniała sobie że grajek teraz chciał wykonać dla niej jakiś występ i to na tym teraz powinna się skupić, zamiast na rozmyślaniu nad taką sprawą.
Erdalien tymczasem zaczął szybkimi ruchami wspinać się na pobliskie drzewo. Gelarum musiała lekko wyciągnąć szyję i obrócić łeb żeby tylko mogła się temu przyjrzeć. Przez głowę przemknęła jej wtedy myśl że wcale nie podoba jej się posiadanie aż tak długiej szyi. Zdecydowanie wolałaby mieć krótszą, ludzką... Ponownie musiała jednak skupić swoją uwagę na Erdalienie, nie chcąc przegapić popisowego momentu występu. Grajek zawisł teraz na nisko położonej gałęzi i zaczął się bujać na rękach, osiągając za każdym razem pokonując coraz większy dystans aż w końcu wyrzucił się w powietrze.
Kiedy Erdalien wyskoczył, Gelarum zapatrzyła się w niego jak w zwierciadło. Nie oglądała zbyt często występów akrobatycznych i całkiem ją to zainteresowało, a poza tym za nic nie chciała zawieść go swoją reakcją. Zdawała sobie sprawę że robi to dla niej, a w takim wypadku chciała przecież pokazać mu że docenia jego wysiłek. Podziwiała jego krótki lot w powietrzu, starając się zapamiętać szczegóły tego momentu, aby móc je potem wspominać. Nagle jednak zauważyła z przestrachem, że Erdalien zmierzał ku ziemi nie do końca w sposób, jaki mógłby pozwolić mu wylądować na nogach. Gelarum niewiele myśląc pod wpływem nagłego impulsu drgnęła, po czym rzuciła się w jego stronę, z lewą łapą wyciągniętą do przodu, wierzchem w dół. Nie chciała pozwolić mu tak po prostu upaść. Sama jednak nie zdołała utrzymać równowagi i wywróciła się na ziemię do wtóru z ogromnie głośnym tąpnięciem. Syknęła instynktownie przez zęby, po czym otworzyła zamknięte nagle w panice ślepia.
Nie poczuła, jak Erdalien wylądował na jej łapie. Prawdę mówiąc, to niczego nie poczuła. Okazało się jednak że to wcale nie tak, że jej łuska odbiła zderzenie, lecz że grajek wcale nie próbował lądować. Jego wielkie, czarne i majestatyczne skrzydła uderzały powietrze, utrzymując go w górze. Gelarum dopiero teraz odetchnęła z ulgą, widząc że jej Erdalienowi nic się nie stało. W tamtej chwili naprawdę się o niego martwiła, a to wszystko dlatego że zupełnie zapomniała o jego skrzydłach. Mruknęła cicho, starając się uspokoić swoje skołatane emocje. Sądząc po jej oddechu, nie wychodziło jej to najlepiej. Dopiero po dłuższej chwili udało jej się znów nad sobą zapanować i podjąć dość niezdarną próbę podniesienia się z ziemi. Mniej więcej potrafiła sobie wyobrazić jak miałaby to zrobić, jednak wprowadzenie tego w czyn było już odrobinę trudniejsze. Dopiero po paru niezbyt udanych odepchnięciach udało jej się ponownie stanąć na czterech łapach, co nadal jednak nie wydawało się jej zbyt naturalną pozycją.
Dopiero wtedy spojrzała znów w stronę Erdaliena, który jakby zawisł w powietrzu dzięki miarowym ruchom wielkich, pierzastych skrzydeł. Nie wyglądał wcale na rozbawionego jej niezdarnością. Wyglądał tak, jakby nic takiego się nie stało, zupełnie jakby specjalnie nie zwrócił na to uwagi. Zamiast tego pokazał jej pewien gest rękami, jakiś znak. Gelarum, która wciąż jeszcze była oszołomiona ostatnimi wydarzeniami z początku nie miała pojęcia o co właściwie mogło mu chodzić. Przekrzywiła lekko łeb, spoglądając na niego z pytaniem w oczach. Nie bardzo rozumiała, dlaczego po prostu tego nie powiedział. Dopiero po chwili dotarła do niej prostota przekazywanej przez niego informacji. Smoczyca nie wahała się zbyt długo i uniosła prawą łapę do góry, nie zastanawiając się nawet dlaczego Erdalien mógłby chcieć ją o to poprosić. Wykonanie tego jednak okazało się to o tyle trudne, że nie do końca potrafiła utrzymać równowagę na jedynie trzech łapach. Jakimś dziwnym i niewyjaśnionym sposobem zdołała jednak nie upaść i w miarę swoich możliwości stanąć w miejscu bez ruchu. Minęła ledwie chwila, a grajek zbliżył się do niej, a następnie spowalniając nieco swoje ruchy wylądował na środku jej łapy. Gelarum ledwo poczuła jego ciężar, lecz nie do końca była pewna czy to on tyle waży, czy po prostu jest to kwestia jej obecnej postaci. On w każdym razie sprawiał wrażenie zadowolonego ze swojego wyczynu. Potem, zupełnie niespodziewanie i z nienacka, zobaczyła jak Erdalien, jej Erdalien, przesuwa się na brzeg jej łapy, wychyla się i stamtąd składa długi, przedługaśny pocałunek na jej pysku.
Gelarum była w kompletnym szoku. Zupełnie nie była na coś takiego przygotowana. Wprawdzie nie poczuła zupełnie nic, ale za to widziała jak Erdalien po prostu przylgnął do niej na długi czas, a poza tym usłyszała wtedy charakterystyczne cmoknięcie. Nie mogło więc być w żadnej mierze mowy o jakiejkolwiek pomyłce. Najgorsze jednak było dla niej to że zupełnie się tego nie spodziewała. Wogóle przez myśl jej nawet nie przeszło, że komukolwiek prócz Firnegala mogłaby się w tym stanie podobać. Zupełnie nie potrafiła tego zrozumieć. To, że Erdalien tak dobitnie pokazał jej, że wciąż widzi w niej kogoś, nie coś, sprawiło nagle że poczuła dziwaczną mieszankę uczuć. Zaskoczenie, zdziwienie, strach, wdzięczność, radość i wstyd z powodu własnej głupoty - wszystkie one uderzyły ją w jednym momencie, tak mocno że aż nie miała pojęcia jak miałaby na to zareagować. Minęła dłuższa chwila, a ona nadal nie miała pojęcia co zrobić, co powiedzieć. Miała zupełną pustkę w głowie. Ostatecznie wszystkie te uczucia zlały się w jedno, tak że nie potrafiła ich już nawet rozpoznać. W końcu zaczęła płakać, a pojedyncze łzy spływały jej po pysku. Nie ruszyła się jednak, tylko dalej spoczywała w tej pozycji, a na jej łapie stał anioł. Jej anioł.
Awatar użytkownika
Erdalien
Szukający drogi
Posty: 34
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Erdalien »

W momencie, gdy Erdalien starał się jakoś odciągnąć myśli Gelarum od jej trosk, niedaleko nich wędrowała niewielka postać. Kroczyła ona przez leśną ścieżkę, rozglądając się uważnie. W lewej dłoni dzierżyła długą, drewnianą laskę, która miała jeden sążeń długości, a także przewyższała postać przynajmniej o głowę. Na sobie miała dobrze wyglądający płaszcz, który był szaro-brązowej barwy, a także na plecach znajdował się zielony herb z sokołem wznoszącym się do lotu. Spod płaszcza można było dostrzec czarne trzewiki, bardzo charakterystyczne dla zwiadowców, czarne, skórzane spodnie i zieloną kurtkę z takim samym herbem. Na głowie znajdował się kaptur, a z pod niego wystawały długie włosy koloru jasnego blondu z zielonymi pasemkami. Postać krocząc wśród drzew w końcu natknęła się na iście intrygującą scenę. Upadły latający wokół smoka, kiedy tą dwójkę obserwuje drugi, o wiele większy smok. Ta przyjrzała mu się z zaintrygowaniem, po czym chwyciła w dłoń swój amulet, który zajaśniał delikatnie purpurową barwą i zadrżał. Był on w kształcie smutnej maski, którą często zakładają arlekini lub aktorzy w teatrach. Postać uśmiechnęła się do siebie, po czym przyjrzała się grzbietowi smoka, szukając wrażliwego punktu, lecz nic takiego nie dostrzegła. Nie w tym miejscu. Wiedziała, że musi znaleźć inny punkt, bardziej wrażliwy, miękką skórę, przez którą można by się na spokojnie przebić. Niestety w tej chwili nie było nawet takiej możliwości, a nagły atak ma zbyt niskie szanse na powodzenie, zwłaszcza, że odległość ich dzieląca to przynajmniej z cztery i pół sznura, a w tym czasie smok mógłby zdążyć zareagować i ją zwyczajnie zmieść. Potrzebny byłby inny sposób, a najlepiej podstęp. Chwyciła delikatnie małą kuszę przy swoim pasie, a ta zmieniła swoje rozmiary na niewielkie, tak, że wyglądała tylko na ozdobę. Ściągnęła swój kaptur, by odsłonić swoją dziewczęcą twarz, która była bardzo delikatna, a skóra na niej jasna. Wielkie, zielone oczy pasowały do niewielkiej, okrągłej głowy, a długie, falowane blond włosy zasłaniały część jej elfich uszów.

Erdalien otarł łzę Gelarum, która zmoczyła mu praktycznie cały rękaw, lecz ten nie zwrócił na to uwagi i delikatnie pogładził jej pysk, uśmiechając się do niej.

-Gelarum, moje serce, nie płacz. Jestem przy tobie. - powiedział delikatnym głosem. - Nie ważne, czy jesteś smoczycą, czy elfką, ważne, że nadal tu jesteś i nic Ci nie jest. Najważniejsze, że wszystko się dobrze skończyło. - dodał równie łagodnie. Pomachał lekko skrzydłami, delikatnie owiewając jej łapę powiewem ciepłego powietrza. Rozłożył swoje ręce i objął jej pysk, by okazać jej swoje uczucia względem niej i postarać się, by łzy z jej oczu zniknęły, które zaczęły go zalewać, jak jesienna ulewa, lecz tu była taka różnica, że łzy były ciepłe oraz przepełnione emocjami, co sprawiało, że nie przeszkadzały one Erdalienowi.

Z zarośli zza Frinegala wyszła urodziwa elfka, która przyglądała się z podziwem ogromnemu smokowi. Jej włosy lekko powiewały na wietrze i delikatnie błyszczały w promieniach słońca. Szła powoli, delikatnie poruszając swoimi biodrami i wypinając swoje piersi, tak, by były widoczne i się odznaczały. Po chwili udała kichnięcie, by zwrócić na siebie uwagę pozostałych, a zwłaszcza czarnołuskiego smoka, który był główny celem jej zainteresowania. Zdjęła płaszcz, a rękawy obwiązała wokół swoich bioder. Kiedy udało jej się ściągnąć na siebie uwagę, uśmiechnęła się, ukazując dołeczki w kącikach ust, po czym dygnęła.

-Przepraszam, że was niepokoję, ale dawno nie miałam do kogo gęby otworzyć. Jestem Estella. - powiedziała równie dziewczęcym głosem, co jej wyglądem.
Awatar użytkownika
Pani Losu
Splatający Przeznaczenie
Posty: 637
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Pani Losu »

        Wzruszające sceny pełne wyznań i uczuć powinno coś przerwać. Jest na to niepisana zasada i im mocniej trzymają się jej podejrzane elfki, tym lepiej. Ta, całkiem jak widać doświadczona wiedziała kiedy należy się pojawić i jak to zrobić, by ckliwość nie trwała zbyt długo. Inna sprawa, że skrzydlata parka wcale jej nie interesowała - jej celem był gigant stojący obok nich niczym posąg - niby czujny, a jednak nijak nie komentujący tego co się działo. Ale przybyszki nie mógł zignorować - więcej - by dać jeszcze chwilę smoczycy i jej aniołowi, zwrócił ku obcej łeb i przyjrzał się jej bystro. Ta uśmiechnęła się ponownie i pomachała mu.
        - Nie przeszkadzam? - Zapytała niewinnie, choć oczywistym było, że tak. Kto jednak przegoniłby istotkę tak słodką i przyjazną jak ona?
        Smoczyca mogła tylko spojrzeć z żalem i zazdrością na to dwunogie, idealne ciało i parę sterczących uszu. Blond włosy i wyraźnie wymawiane słowa nigdy tak jak teraz nie zdawały się irytujące. Ale Erdalien wciąż był przy niej. To się liczyło.
        ,,Nie” odpowiedziałaby nawet na jej pytanie, ale nie chciała już otwierać pyska.
        Poza tym nie miałaby czasu.

        Niespodziewanie elfka, nim w ogóle zaczęła wypełniać swój plan, spojrzała w górę, obok smoczego łba i otworzyła usta w nagłym szoku. Magiczna wyrwa o fioletowej barwie pojawiła się daleko nad ziemią, skupiając na sobie uwagę wszystkich zgromadzonych. Po chwili zaś druga i trzecia - rozciągnięta w chytry uśmieszek.
        - Jakże ciekawie, och bardzo! - Jazgotliwy, szorstki głos kobiecy poruszył magicznymi wargami - Ale będzie jeszcze lepiej! Co powiecie na małe rozdzielenie? Nie żebym pytała. Już wiem! Smoki zostaną ze smokami, a wy… Och, nie widzicie na kogo patrzę… ale to to wynika z kontekstu czyż nie? A więc wasza dwójka… może porozmawiacie? Albo jak wolicie. Ale na razie pomachajcie tym, których z różnych powodów pragniecie i cóż… chyba nie ma co wyjaśniać - bawcie się dobrze!
        Po tych słowach, symboliczna twarz zaśmiała się i zamieniła w cztery pociski, trafiając każdą z osób i przenosząc je parami…
        Gdzie?
Zablokowany

Wróć do „Turmalia”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości