TurmaliaPodróż po nowe życie.

Malownicze miasto położone na środkowym wybrzeżu jadeitów. Słynące z ogromnego Białego Pałacu królowej i nietypowej architektury. W owym mieście budowle malowane są na kolory bardzo jasne, zazwyczaj białe i niebieskie. Wszelki wzory zdobnicze tutaj kojarzyć się mają z przepięknym oceanem. Rzecz jasna znajduje się tutaj ogromny port handlowy.
Zablokowany
Bloodged
Błądzący na granicy światów
Posty: 15
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Podróż po nowe życie.

Post autor: Bloodged »

        Opuścił kolejne miasto, w którym zabawił ponad rok, w końcu nie przypadło mu ono do gustu. Pomagał jak zawsze w miejscowej garbarni. Robił to dla zarobku. Doszedł do wniosku, że praca w charakterze pracownika najemnego jednak mu nie odpowiada. Wiedział znacznie więcej na temat garbarstwa od miejscowych, ale wcale nie zamierzał dzielić się z nimi swoją wiedzą.
Postanowił pracować na własny rachunek, a więc dla samego siebie. Miał konkretne plany w swoim życiu i chciał je urzeczywistnić. Udało mu się zaoszczędzić niezłą sumkę ruenów. Zastanawiał się tylko nad miejscem do osiedlenia.

        Kiedy wjechał konno na Równinę Andurii, skierował się jeszcze bardziej na zachód. Od razu wiedział, że jego miejsce ostatecznie będzie tutaj. W Turmalii poznał kilku kupców, którzy byli zainteresowani regularnym skupem wyprawionych skór. Miał skontaktować się z nimi, jak tylko osiedli się i wybuduje własną garbarnię. Dzięki kilkunastoosobowej ekipie budowlanej szybko postawił drewniany dom na równinie, w połowie drogi pomiędzy Rubidią a Turmalią. Miejsce mu się spodobało, a prawo do ziemi nabył po przystępnej cenie. Zwierzyny wokół nie brakowało, w pobliżu płynęła rzeka Motyli, wypływająca z Gór Druidów, z której zamierzał skorzystać. Woda w rzece była krystaliczna i zdatna do picia.
Inżynier z Turmalii pomógł mu wybudować niewielki akwedukt dostarczający wodę z rzeki do domostwa. Przedsięwzięcie było drogie, ale opłacalne. Miał blisko do Turmalii i Rubidii. Na razie był w trakcie budowy garbarni, która wymagała więcej nakładów pracy i czasu. Ogólnie był zadowolony póki co z efektów swojej pracy.

        Po ciężkim dniu, jak zawsze wyszedł na ganek swojego domu, który pachniał świeżo ściętym modrzewiem. Zapalił fajkę i usiadł w bujanym fotelu... rozmyślał. "Modrzew jest drewnem najdroższym, ale też ma najwięcej zalet. Twardy, odporny na wilgoć, pękanie i paczenie się, pięknie pachnie, bo zawiera dużo substancji żywicznych. Dobrze, że jednak zdecydowałem się na ten rodzaj drewna. Jest lepszy od jodły czy sosny." Wstał i wszedł do środka. Dom był jednopiętrowy. Na dole kuchnia, łazienka, obszerny salon, obok duży pokój, mniejszy pokój do pracy, dodatkowy mały pokój gościnny, schowek na podręczne narzędzia oraz spiżarnia ze schowkiem na wyprawione skóry. Natomiast na piętrze było pięć izb: sypialnia, 3 duże, niezagospodarowane jeszcze pokoje i łazienka oraz jeden mały pokój gościnny obok schowek .
Zjadł kolację i wypił dwie szklanki piwa. Poszedł spać, z samego rana mieli przyjść robotnicy i dokończyć budowę garbarni.
Ostatnio edytowane przez Bloodged 9 lat temu, edytowano łącznie 2 razy.
Awatar użytkownika
Vanessa
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 61
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Zielarz , Alchemik , Badacz

Post autor: Vanessa »

        Postanowiła pojechać do Demary i zatrzymać się w najbliższej karczmie. "Zawsze łatwiej wśród gości spotkać kogoś, kto może akurat wybiera się na południe Alarani." Czy i tym razem dopisze jej szczęście?
Rozejrzała się powoli po sali i nagle wśród gości wypatrzyła starego jegomościa, który jak przypuszczała, na pewno jest czarodziejem. Był niski i bardzo chudy, nosił czarny płaszcz. Miał długie, siwe włosy do pasa i brodę. Budził w niej szacunek. Jak na swój wiek był przystojny. Chociaż wyglądał na mniej więcej 60 lat, to na pewno miał ich znacznie więcej. Powoli podeszła do jego stolika i usiadła. Zwróciła uwagę na stary, drewniany kostur oparty o poręcz krzesła.
"Mimo wszystko wolę się upewnić, czy jest czarodziejem, ale nie wiem jak zacząć z nim rozmowę... tym bardziej, że teraz jest zajęty. " Czarodziej rysował coś w swoim notatniku. Vanessa przez dłuższą chwilę obserwowała go i czekała na stosowną chwilę, aby zagadać do niego. Kiedy tylko skierował twarz w jej stronę, przywitała się i przedstawiła. Czarodziej pokiwał głową i popatrzył uważnie swoimi piwnymi oczami.
- Wiem... wiem dziecinko... też wybieram się na południe do Kryształowego Jeziora, więc jak chcesz, możesz zabrać się ze mną - powiedział cichym głosem.
"Umie czytać w myślach. Zawsze jest to dla mnie takie fascynujące." Nie śmiała nic więcej powiedzieć. Starała się o niczym nie myśleć, aby nie zdradzić swych myśli.
- Nie obawiaj się - zaśmiał się szczerze staruszek - Mam 250 lat i nie zamienię cię w żabę.
Sytuacja z jednej strony robiła się komiczna, ale z drugiej ukazywała jej bezradność. Starała się ze wszystkich sił myśleć, aby nie "myśleć". Nie znała się na magii i nie potrafiła zablokować dostępu do swojego umysłu. Czarodziej uśmiechnął się pod nosem. Wyjął ze swojej starej, sfatygowanej torby jakiś niewielki, czarny kamień, patrząc na niego "coś" wyrecytował i zwrócił się w stronę Vanessy.
- Niech to będzie mój prezent dla ciebie... weź go... proszę. Noś go zawsze przy sobie, a nikt nie wtargnie do twojego umysłu, jeżeli tego nie zechcesz.
Dziewczyna aż ze zdziwienia otworzyła usta. "Blokada umysłu" - zastanowiła się.
- To zaklęty kamień... jak mogę się odwdzięczyć... nie mam przy sobie ani grosza, jestem spłukana...
- Nie trzeba... to prezent - odrzekł czarodziej. A teraz ruszamy, młoda damo.
Wstał i otworzył portal.
- Czy ktoś chce udać się do Danae? - zapytał, wodząc wzrokiem po sali.
Ale wśród gości nie było chętnych. Vanessa weszła do portalu i w jednej chwili znalazła się w mieście. Podziękowała czarodziejowi, który po chwili zniknął. Włożyła rękę do sukni, aby upewnić się, czy w ukrytej kieszonce posiada zaklęty kamień. Wzięła go do ręki i przyglądała mu się uważnie.
"To chyba obsydian... zbyt cenny, aby nosić go w tym miejscu." Wyjęła z torby srebrny wisiorek z otwieranym pudełeczkiem i włożyła go do środka, zawieszając wisiorek na szyi. Teraz poczuła się znacznie pewniej i tylko żałowała, że czarodziej tak szybko znikł, bo chętnie jeszcze pozostałaby w jego towarzystwie, wypytując go o różne, ciekawe sprawy. Ale brak środków do życia, przypomniał jej, że musi wracać do domu i ostatnie 500 ruenów, po uprzednim targowaniu się, przeznaczyła na wynajęcie starej szkapy i wyjechała z miasta.
Awatar użytkownika
Darshes
Senna Zjawa
Posty: 277
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Maie Lasu
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Darshes »

Złote ślepia zabłysnęły w ciemności. Zapadał wieczór i elf chcąc nie chcąc udał się do środka na wieczorny posiłek, nieświadom pary oczu podążających krok w krok za nim. Bestia zachowała ciszę i bezruch obserwując swoja przyszła ofiarę w nadziei na nadarzającą się okazję do śmiercionośnego skoku. Nie był to jednak jedyny powód bezczynności zwierzęcia. W przeciwieństwie do jego rodzimych stron, odległe południe było niemiłosiernie gorące, a długie, srebrne futro nijak nie ułatwiało funkcjonowania w skwarnym klimacie Jadeitowego Wybrzeża.
Odwrócił wilczy pysk w tył, spoglądając na krajobraz, który rozciągał się za jego zadem. Pomiędzy spontanicznymi machnięciami ogona, krajobraz rysował się zielonkawą równiną, od czasu do czasu przetykaną niewielkimi zagajnikami czy skupiskiem traw i krzaków. Na horyzoncie oddalonym o setki mil, tam gdzie ziemia zwykła się stykać z nieboskłonem, widniały bezkresne, granatowe połacie, poprzetykane płonącymi nitkami zachodzącego słońca.
Darshes, bo tak na imię było wilkowi, pierwszy raz zobaczył taki ogrom wody i ostatni tydzień spędził wędrując wzdłuż nieskończonego brzegu bezkresnego błękitu. Pierwszym odkryciem, które zaskoczyło śnieżną bestię był smak wody. Słona, kompletnie niezdatna do picia. Kolejnym była jej agresywność. Oceaniczne fale rozbryzgiwały się o nadbrzeżne skały z siłą większą niż uderzenie huraganu, raz nawet porywając ze sobą zagłodzonego wilka. Po tym incydencie postanowił, że będzie unikał wchodzenia w głębsze partię tej bezkresnej otchłani. Nie należało prowokować potęgi żywiołów, a maie wiedział o tym znacznie lepiej niż ktokolwiek inny.

W końcu nadeszła noc i temperatura nieco opadła, dając Darshesowi nieco wytchnienia. Bezruch drapieżnika zachęcił cykady i inne tego typu grające robactwo do rozpoczęcia swojego nocnego koncertu. Wilczysko zamknęło powieki i ułożyło potężny psyk na łapskach rozkoszując się dziką muzyką. Kilka świetlików przeleciało tuż przed jego nosem, dając pokaz powietrznego tańca, pięknego i niedoścignionego pod żadnym względem. Delikatny wiatr, wiejący od strony morza wzburzył grzywę zwierzęcia i wywołał przyjemne uczucie mrowienia na rozgrzanej skórze. "Tak właśnie powinno się żyć" ~pomyślała wstając i przeciągając się z niemal kocią gracją.

Srebrne wilczysko wyszło z krzaków w pełni zadowolone. Jeszcze przez chwile jego postać jarzyła się barachitową poświatą, której zgodnym chórem odpowiadało mroczne światło wydobywające się z głębi obsydianowej broszy, zwieszonej na piersi niewielkim rzemykiem. W końcu magiczna emanacja zanikła, pozostawiając po sobie niezwykle słabe echa magii. Zaklęcie, które przed chwilą rzucił, pozwoliło mu zbadać wszystkie istoty żywe w zasięgu kilkudziesięciu sążni. Poza właścicielem drewnianego domku w najbliższej okolicy nie było żadnego organizmu dość rozumnego by przeszkodzić mu w podjęciu jakichkolwiek działań, sam zaś rezydent zdawał się być pogrążony w głębokim śnie.
Pierwsze kroki na drewnianym ganku spotkały się z ostrym skrzypnięciem desek. Czy właściciel usłyszał zwierzęcego włamywacza? Spojrzenie złotych oczu padło na okna, na drugim piętrze, gdzie według magicznego skanu znajdował się śpiący elf. Ciemno.. A więc istniała szansa, że jeszcze go nie obudził. Starając się zachować jak największą cisze i uważając na zdradliwe deski, maie ruszył w kierunku drzwi. Spodziewał się, że będą zaryglowane, mylił się jednak. Wystarczył nacisk wilczej łapy na klamkę, a dom nieznajomego stanął przed nim otworem. "Zapomniał zamknąć czy może czuł się na tyle bezpiecznie, że nawet się tym nie kłopotał...?"
Wilczy nos zaprowadził go bezbłędnie do obfitej spiżarni. Słoiki wypełnione marmoladą, skrzynie pełne ziemniaków, buraków i innych bulw, beczki śmierdzące chmielem i przede wszystkim mięso. Duży kawał baraniego udźca zwisający z sufitu. Wytarzany w ziołach i delikatnie podwędzony roztaczał nieziemski zapach, od którego ślinka napływała niczym fala na wzburzonym morzu.
- Smacznegooo! - zawył radośnie wilk, rzucając się na swoją zdobycz, strącając przy okazji parę słojów.
Bloodged
Błądzący na granicy światów
Posty: 15
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Bloodged »

        W końcu zadowolony położył się na łóżku. Piwo przyjemnie rozgrzało jego ciało, wprowadzając w dobry nastrój. Okna zostawił na noc lekko uchylone, aby wieczorem, chłodniejsze, czystsze powietrze, chłodziło zbyt nagrzany pokój za dnia. Przyjemny chłód i powiew lekkiego wietrzyku zapewnił mu komfort, którego tak oczekiwał po dniu ciężkiej pracy. Powoli przyzwyczaił się do nowego klimatu. Jednak upał w ciągu dnia wyraźnie dawał mu się we znaki. Ale coś za coś...
Grające cykady powoli usypiały go... zapadał w drzemkę. Ale sen jakoś nie przychodził. Duży natłok zajęć powodował, że był zbyt wyczerpany, aby od razu zasnąć. Zresztą, spał znacznie krócej niż kiedyś. Wystarczyło kilka godzin snu, aby obudził się rześki i wypoczęty.
"Przydałoby się w końcu, aby drzwi na noc były zaryglowane... muszę nad tym pomyśleć no i ogrodzenie posiadłości... Chyba zdecyduję się na palisady ze średnich pni drzew wyrównanych pionowo. Hm... te pnie muszę górą naostrzyć i wzmocnić konstrukcją... Ale i tak nie będą chronić przed ogniem. Jednak w tej sprawie muszę poradzić się robotników..."

        Nagle mocno skrzypiące deski na ganku, przerwały mu drzemkę, w której rozmyślał nad najbliższymi pracami w gospodarstwie."Któż to u licha może być." Jako mroczny elf bez problemu widział w ciemnościach. Cichutko uchylił drzwi, stanął, nasłuchując... Zobaczył jak zwierzę podobne do wilka rzuciło się w stronę spiżarni.
"Mam cię bratku". W swoich myślach zaśmiał się, nie wydając głosu, aby nie spłoszyć włamywacza. Jako wytrawny łowca liczył się z odwiedzinami tutejszej fauny i był przygotowany na taką ewentualność.
W spiżarni, wysoko nad udźcem była drewniana pułapka w kształcie dużej skrzynki. W momencie ataku zwierzęcia na rozmieszczone kawałki udźca czy mięsa, pułapka spadała z hukiem na złodzieja, uniemożliwiając mu jakikolwiek ruch i do sprawiając mu ból. Na dole posiadła specjalne ciężkie wzmocnienia, aby złapane zwierze czuło się ogłuszone, ale nie skaleczone, gdyż zależało mu, aby nie naruszyć skóry. Była to jedna z jego nowych metod ochrony zawartości przed "nieproszonymi gośćmi".
Już kilka zwierząt futerkowych udało mu sie w ten sposób złapać i po wyprawieniu dostał za nie dobrą cenę. Zawsze jedna skórka więcej przyda się w garbarni. Mimo wszystko wziął ze sobą kuszę i powoli zszedł po schodach. Jak tylko usłyszał huk spadającej skrzynki i cichy skowyt zwierzęcia, przyśpieszył i jego oczom ukazał się następujący widok...
Awatar użytkownika
Vanessa
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 61
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Zielarz , Alchemik , Badacz

Post autor: Vanessa »

        Wyruszyła z Danae. Usłyszała za sobą tętent konia. Mimo woli obejrzała się. Jakaś postać zbliżała się szybko w jej kierunku. Zobaczyła przed sobą starszą kobietę z torbami po bokach, ubraną w czarny płaszcz i włosami jak len. Widać było, że jest już zaawansowana w latach, ale oznaki pięknej urody jeszcze nie przeminęły.
- Jadę do Elfidranii, a ty? - zapytała uprzejmie kobieta.
- Ja do Turmalii - odpowiedziała rezolutnie Vanessa.
- Bo widzisz... lepiej mi się podróżuje w czyimś towarzystwie. Zawsze je miałam, dopóki żył mój mąż. Niestety... miesiąc temu umarł i zostałam sama. Był kupcem i teraz muszę jakoś zarabiać na życie... Kobieta mówiła to smutnym głosem.
- Nie chcę współczucia, ale boję się być sama - rzekła cicho.
Vanessa nie chciała uchodzić za ciekawską i zadawać pytania. Obawiała się, że któreś może być niezręczne, a przecież nie była osobą wścibską.
- Mam córkę, ale wyszła za mąż za mrocznego elfa i przeprowadziła się w jego rodzinne strony - kontynuowała.
- I nie odwiedza panią? - zainteresowała się Vanessa.
- W całym życiu odwiedziła mnie ze... dwa razy... no może trzy razy i to wszystko. Widać... nie tęskni.
Kobiety głos jeszcze bardziej posmutniał i dziewczyna wolała zmienić temat.

- Słyszałam o Elfidranii, ale jeszcze nigdy tam nie byłam - oznajmiła, uśmiechając się w jej stronę.
Jechały głównym szlakiem i w pewnym momencie kobieta zaproponowała jazdę na skróty przez równinę. Mijały czasami pokojowo nastawionych elfów i ludzi. Nawet niektórzy pozdrawiali je, machając do nich ręką. Pomału zbliżały się do miasta. Z daleka, w blasku słońca świeciły majestatycznie wieże, zapraszając podróżnych, oferując ład i spokój. Zaobserwowała, że głównymi mieszkańcami były elfy, driady i chochliki. Jeszcze przez chwilę porozmawiała z kobietą, życząc jej udanego wieczoru. Otrzymawszy wskazówki, jak dojechać w stronę Turmalii, ruszyła w drogę. Chciała jednak ominąć Turmalię, aby jak najszybciej znaleźć się w Rubidii.
        Zachęcona przykładem starszej pani, też postanowiła pojechać na skróty. Ale szkapa, na której jechała wyraźnie opadła z sił. Nie pomogły nawet częste postoje. Zbliżał się wieczór. Wjechała do puszczy. Teren był niezamieszkały i odludny. Kiedy znalazła się na jej skraju, dostrzegła z daleka jakąś posiadłość. Robiło się późno. Zeszła z konia, którego przywiązała do pobliskiego drzewa. Przyglądała się zabudowaniom i jakoś nie miała odwagi, aby zastukać do drzwi i prosić o gościnę. Wolała zachować ostrożność i być niezauważona, gdyż nie znała gospodarzy tego miejsca, a więc nie wiedziała czego tak naprawdę może się po nich spodziewać. Zwróciła uwagę na budynek, znacznie niższy od domu. Udała się tam, a ponieważ w środku było tylko kilka dużych skór, ułożyła się na nich wygodnie i zdrzemnęła się.
" Aby dotrwać do świtu" - pomyślała.
Awatar użytkownika
Darshes
Senna Zjawa
Posty: 277
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Maie Lasu
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Darshes »

        Niewiele osób zdaje sobie z tego sprawę, jednak zwierzęta też mają swoje przesądy. Jednym z nich jest na przykład to, że niebiosa obrócą się przeciwko nim i zwalą się na ich głowy z całą tą swoją wszechmocą. I takie też było odczucie wilka, gdy mroczny kształt opadł na niego z sufitu, niemal pozbawiając bestię przytomności.
W pierwszym momencie, gdy jego kły zatopiły się w aromatycznym kawałku mięcha, wydało mu się dziwne, że zamiast szybkim ruchem wyszarpnąć spory kawał, de facto pociągnął je za sobą. Jednak z głodu jego umysł pracował za wolno, a może była to wina tygodni spędzonych w wilczej postaci? Tak czy inaczej, złote oczy z otępieniem przyglądały się spadającej skrzynce... Zwalającej się prosto na jego pysk.

        Rozdzierający głowę ból uniemożliwiał mu poskładanie jakiejkolwiek spójnej myśli. Przed oczami panował mrok, gdzieniegdzie posplatany z jaśniejącymi przebłyskami, mieniącymi się we wszystkich znanych Darshesowi kolorach.
- Mój łeb... - zaskowyczał żałośnie maie.
Niemalże w odpowiedzi na niewypowiedzianą prośbę, fala barachitowej energii przepłynęła przez jego ciało, łagodząc ból i przywracając ostrość widzenia. Władanie Dziedziną Życia z pomocą intuicji bywało doprawdy koszmarem, a szkody jakie tak dziko uwolniona magia mogła wyrządzić, bywały trudne w odwróceniu. Jednak to intuicyjna regeneracja stanu fizycznego sprawiała, że moc ta warta była każdej ceny.
"Plus, nie muszę recytować idiotycznych linijek tekstu..." ~ pomyślał z zadowoleniem, rozglądając się po otoczeniu.
Nie było czego oglądać. Wokół panował mrok, którego nawet wilcze oczy nie mogły przebić. Dodatkowo, teraz gdy wróciła mu jasność myślenia, zdał sobie sprawę, że coś ciężkiego uciska mu końcówkę ogona. Zwróciwszy pysk w tamtą stronę, niemal walnął się w czoło, w tak bardzo charakterystycznym dla ludzi gestem. Po kiego diabła to zrobił? Przecież i tak nic tu nie widział.
A no właśnie... To TU nie dawało mu spokoju. Spiżarnia, w której jeszcze chwilę temu się znajdował, oczywiście była mroczna jednak nie aż tak smolista. Wrócił wspomnieniami na krótko przed tym, nim stracił kontakt z rzeczywistością. Coś na niego spadało... Coś co było na tyle duże i ciężkie, by niemal pozbawić go przytomności i przyprawić o sporego guza pomiędzy sterczącymi uszami. I to coś właśnie miażdżyło mu ogon, jednocześnie ograniczając jego ruchy do niezbędnego minimum. A mały to on przecież nie był!
Ogon pulsował tępym bólem.

        Nieskuteczne próby zrzucenia z siebie pudła przerwał cichy odgłos. Nie pasował do otaczających go martwych przedmiotów i tylko istota żywa mogła go wydać. Ktoś w pobliżu wciągnął powietrze, świadomie bądź nieświadomie zdradzając swoją obecność. Wilk niemal intuicyjnie zamarł w bezruchu, jakby w głupiej nadziei, że pozostanie niezauważonym. Pazury cicho skrobnęły o drewnianą posadzkę, a nozdrza zadrgały, próbując wychwycić zapach nowo przybyłego. Jedyne jednak co był wstanie wyczuć, to woń desek impregnowanych świeżą żywicą.
"No to się teraz wpakowałem..."
- Kim jesteś? - zawarczał, choć zwierzęcy umysł jeszcze nie przetworzył możliwość, że oprawca może nie zrozumieć wilczego języka.
Bloodged
Błądzący na granicy światów
Posty: 15
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Bloodged »

        Tak jak przypuszczał, w drewnianej pułapce szamotał się jakiś zwierz. Ucieszył się z nowej skóry, którą będzie musiał z samego rana wygarbować. Chciałby zdążyć zrobić to jeszcze przed nadejściem robotników. W tej chwili nie pozostało mu nic innego jak nałożyć na pułapkę, drugą, cięższą i większą skrzynię, aby zwierzę nie miało drogi ucieczki. Poza tym wylał na nie miksturę usypiającą, której opary wpływały uspokajająco i po chwili zwierzę powinno zasnąć. Choć sam zwierz wydał mu się jakiś dziwny, szczególnie jego warczenie... Ale nie chciał dłużej się nad tym zastanawiać. Poczuł, że jednak dopada go w końcu sen, toteż udał się na górę, zamykając drzwi.
Zanim na dobre zamknął oczy, jeszcze przez chwilę rozmyślał nad pułapkami. "To byłaby dobra rzecz. Wykopanie i zamaskowanie dołu nie jest trudne, a zwierzyny byłoby jeszcze więcej..." Zasnął.
        Jak zwykle obudził go ptasi jazgot zanim na dobre wstało słońce. Nie śpieszył się. Zszedł po schodach do kuchni. W pułapce siedział, jak przypuszczał wilk, który nie poruszył się.
Wyszedł na dwór, aby obmyć twarz i ręce w wodzie. Na śniadanie było jeszcze za wcześnie, wiec napił się czystej, krystalicznej wody z kubka.
Gospodarskim zwyczajem obszedł zabudowania. Skierował się do niewykończonego budynku, w którym miała być garbarnia. Otworzył drzwi i zobaczył dziewczynę o jasnych włosach, leżąca na skórach. Aż przetarł oczy ze zdziwienia.
"A to co takiego...". Podszedł bliżej, chcąc lepiej się przyjrzeć. Nachylił się nad nią, aby okryć ją dodatkową skórą, gdyż ranki tutaj należały do chłodnych, a dziewczyna - zauważył - była tylko w sukni z dekoltem i w narzuconym, niezapiętym płaszczu. Kiedy to uczynił, wyszedł na palcach, żeby jej nie obudzić.
Z daleka zauważył szkapę, która nerwowo kręciła się uwiązana do drzewa. I w jednej chwili wszystko zrozumiał. "Szukała noclegu... a było już późno, więc przenocowała w garbarni.
Awatar użytkownika
Vanessa
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 61
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Zielarz , Alchemik , Badacz

Post autor: Vanessa »

        Spała mocno. Nawet nie zauważyła, jak gospodarz wszedł do środka. Znowu miała sen o rodzinnym domu. Raptownie otworzyła oczy, zwróciła uwagę na zamykające się drzwi. "Ktoś tu był, a ja nawet nie wiem kto".
Zerwała się z posłania, poprawiła na sobie garderobę i włosy. Powoli ruszyła w kierunku drzwi, budynek nie był wykończony, więc dzienne, słabe światło wdzierało się od góry.
Uchyliła delikatnie drzwi i zobaczyła odwróconego tyłem wysokiego elfa o długich, ciemnych włosach, który rozglądał się wokół.
"Skoro był u mnie i nie zrobił mi krzywdy... to znaczy, że nie jest zły"- rozważała. Zresztą, przejeżdżając obok Elfidranii uświadomiła sobie, że elfy są pokojowo nastawione do innych.
Stanęła nieruchomo w drzwiach, czekając na dalszy przebieg wydarzeń. Chciała się niepostrzeżenie wymknąć i szybko dosiąść swojej szkapy, żeby jak najdalej odjechać. Smród ze skór dodatkowo potęgował napięcie. Zbyt kochała zwierzęta, aby znosić coś takiego. Było to dla niej nie do przyjęcia. Nie chciała nawet rozmawiać z elfem, aby podziękować mu za nocleg.
W swoim dziewczęcym sumieniu była oburzona, żeby tak bezkarnie mordować leśnych mieszkańców. Skradała się jak umiała najciszej. Przechodząc obok kuchni z niedomkniętym oknem, usłyszała przeraźliwy cichy skowyt... Zamarła w bezruchu. Zrozumiała, że jakieś zwierzę jest w potrzasku i wzywa pomocy.
Przecież "rozumie mowę" zwierząt i potrafi nawiązać z nimi kontakt. Zatrzymała się. Chwila zawahania... Postanowiła uratować zwierzę. Powoli uchyliła okna i wślizgnęła się do kuchni. Obok była spiżarnia, z której dochodził skowyt. Niewiele się namyślając, podniosła skrzynie i pułapkę, uwalniając pięknego, czarnego wilka.
Awatar użytkownika
Darshes
Senna Zjawa
Posty: 277
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Maie Lasu
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Darshes »

        Zamknięty w potrzasku, wilk z niepokojem przysłuchiwał się przedłużającej ciszy. Rozległo się tylko głuche stuknięcie, które całkowicie wyciszyło odgłosy z zewnątrz. Kimkolwiek była istota po drugiej stronie, w żadnym wypadku nie miała zamiaru wypuścić bestii z tego pudła.
- Wypuść mnie, albo... - zawarczał zdeterminowany i nerwowo zamrugał.
Słodki, a zarazem kojący zapach dotarł do jego nosa, kojąc skołatane nerwy zwierzęcia. Naszły go myśli, że może wcale nie tak źle byłoby przenocować w ciepłym pomieszczeniu, mimo iż mogła to być pułapka. Przecież to nie tak, że coś mu się stanie. Wychodził ze znacznie gorszych opresji.. Jak na przykład nekromanci w Maurii czy czarodzieje i upiorne wilki w Meot. Może się tym zająć rano... Paszcze wilka rozwarło potężne ziewnięcie. Ciało stało się ciężkie, a powieki samoistnie zaczęły ciążyć. Potężna, wilcza głowa spoczęła na śnieżnych łapach, a oddech stał się ciężki. "Tak.. prześpię się trochę..."
A jednak sen nie nadchodził. Niepomny na zmęczenie ciała, umysł ducha lasu nie chciał zasnąć. "Nie chciał" było złym określeniem. Darshes nie pamiętał by kiedykolwiek przespał noc. Jego rodzaj po prostu tego nie robił. Do wypoczynku mentalnego potrzebna mu była tylko regeneracja uszczuplającego się zapasu energii, a nie zatopienie się w sennej krainie na granicy marzeń i rzeczywistości. A więc trwał tylko w ciemnościach, wpatrując się beznamiętnie w pustkę, niepomny na upływ czasu.

        Ciężko było stwierdzić, jaką porę dnia teraz mieli, lecz w parę dzwonów po złapaniu w pułapkę, otępiałe zmysły ducha lasu zaczęły wracać do normalności. Wściekły na siebie, zdążył już, w niemal ludzki sposób, przeanalizować swoją obecną sytuację. "Nie dość, że dałem się złapać w pułapkę jak ostatni kretyn, to pozwoliłem się potraktować jakimiś usypiającymi zielskami!" ~ po zapachu poznał, że to najprawdopodobniej Diabelski Sen, niebezpieczna roślina żyjąca w głębokich kanionach, która najpierw usypia swoje ofiary słodkim pyłem, a następnie rozrywa na strzępy. A jednak, ktokolwiek za tym stał, przecenił moc eliksiru.
Nie pomny na swe zdolności, a raczej zatracony w swej zwierzęcej osobowości, Darshes ponownie podjął próby oswobodzenia się drewnianej klatki. Raz za razem uderzał swym potężnym cielskiem o deski, nie czyniąc im żadnej szkody. Jego wysiłki były daremne; ktoś zeszłego wieczoru musiał wzmocnić jego więzienie tak, by drapieżnik nie mógł uciec.
- Masz ci los... - zaskomlał cichutko, siadając na białym zadzie i bezradnie wpatrując się w ciemność. - Jeśli nie zdarzy się cud, prędzej zdechnę tu z głodu...
Był to kolejny aspekt, który zatracił w swym zdziczeniu. Ciało by umarło, on nie.

        Istota, która go uratowała, objawiła mu się niemal zbawcą. Nie było również wątpliwości, że była ona kobietą rasy ludzkiej, co oznacza, że kimś całkowicie nie związanym z właścicielem tego domu i prawdopodobnie osobą, która go zamknęła. Wysokie czoło, ciemne, lekko zaokrąglone brwi oraz pełne blasku oczy w kolorze szafirowo-niebieskim, z długimi rzęsami sprawiały, że twarz o wyrazistych ustach i lekko zarysowanych kościach policzkowe klasyfikowała się dość wysoko w standardach ludzkich i w miarę przeciętnie w elfickich. Chociaż z punktu widzenia maie nie była tak egzotycznie piękna jak u driad, coś w jej wyrazie sprawiało, że człowiek nie mógł oderwać od niej wzroku. Szerokie biodra i krągły biusty ukryte zostały pod suknią z ciemnego jedwabiu, odsłaniając jedynie kuszący dekolt. Wilczysko przekręciło głowę. "Ujdzie, jak na człowieka" - a zważając na jego podejście do rasy ludzkiej, był to spory komplement.
- Pani, uratowałaś mi życie. - powiedział po wilczemu, spuszczając głowę. Ukłon ten był trochę niezdarny, jako iż maie nigdy nie przebywał na dworach, a szacunek w leśnych społecznościach był wyrażany nieco inaczej niż w ludzkich. Nie był jednak wstanie wymyślić innego gestu, który zrozumiałby człowiek nieznający zwierzęcej mowy. - Pozwól mi tylko rozszarpać... "tego", który mnie tu zamknął, a postaram się spłacić ten dług z nawiązką.
Słowo "tego" miał ochotę zamienić ze znacznie gorszym, jednak spojrzenie tych zarówno ciekawskich jak i pełnych współczucia oczu sprawiły, że w ostatnim momencie ugryzł się w język. I tak zrobił to tylko dla własnego samopoczucia, wierząc że nie było szans by człowiek, nawet tak niezwykły jak ta dziewczyna, zdolny był do interpretacji wilczej mowy. Gotów był przecisnąć się obok wybawicielki, gdy ta niespodziewanie zareagowała na jego słowa.
Bloodged
Błądzący na granicy światów
Posty: 15
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Bloodged »

        Wiedział, że wyszła z garbarni. "Naiwna istotka... myślała, że jej nie zauważę". Miał niezły ubaw.
Od czasu, kiedy dojrzał dziewczynę, sytuacja wydała mu się niezwykle interesująca. I to jaką dziewczynę... właściwie piękną kobietę. "Przyznaj, że spodobała ci się, jak żadna inna - szeptał wewnętrzny głos.- Tylko nie wypuść jej ty gamoniu... to prawdziwy brylant tylko jeszcze nieoszlifowany ."
Wszedł z powrotem na górę i wziął kuszę. Schodząc, sprawdził, czy okno w kuchni jest niedomknięte. Upewnił się, czy dziewczyna da sobie radę, aby je uchylić. Zbliżył się do spiżarni celując kuszą w wilka, któremu błyszczały jasne ślepia. Chciał go nastraszyć i udało mu się. Wilk, przeczuwając śmiertelne niebezpieczeństwo, w jednej chwili jakby zamarł, a potem zaczął ciężko dyszeć i żałośnie skowyczeć . "Będziesz przynętą na tę piękność" - jak ją w myślach określał.
Wycofał się do bocznego pokoju, aby nie być na widoku. Czekał na rozwój wydarzeń. Stało się tak jak zaplanował.
        Dziewczyna przechodząc obok kuchni usłyszała cichy skowyt przerażonego zwierzęcia, który wyczuł obecność człowieka i chciał zwrócić na siebie uwagę. Elf cieszył się, że wszystko układa się po jego myśli. Czuł się podekscytowany. Każde polowanie wprawiało go w radosny nastrój. Ale to... odbiegało całkowicie od dotychczasowych. Celem wcale nie okazał się jakiś tam wilk, których tu na pęczki, ale piękna dziewczyna, której urodę docenił przed chwilą i którą chętnie widziałby na stałe u siebie. Znudził mu się zapach zwierzęcych skór. Jako mężczyzna zapragnął kobiety i to jakiej... Od razu dziewczyna wydała mu się nie tylko urodziwa, ale i niezwykła.
"Musi być z arystokratycznego domu, ale co ona tutaj... do jasnej cholery... robi sama." Postanowił to jak najszybciej wyjaśnić i dowiedzieć się całej prawdy.
        Vanessa zatrzymała się, powoli uchyliła okno i wsunęła się do środka. Szybko rozglądnęła się dookoła i weszła do otwartej spiżarni. Elf powoli szedł w jej kierunku z wycelowaną kuszą. "Będzie dobra okazja, aby okazać jej jaki to jestem wspaniałomyślny i może daruję tej bestii życie, robiąc to dla niej... "- knuł w swoich myślach. Widział jak zdjęła skrzynię i podniosła pułapkę uwalniając wilka. Zdążyła go jeszcze lekko pogłaskać. W tym memencie stanął naprzeciw nich. Wymierzył kuszę w wilka...
- Zabiję go - powiedział obojętnie.
Awatar użytkownika
Vanessa
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 61
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Zielarz , Alchemik , Badacz

Post autor: Vanessa »

        Kiedy uniosła pułapkę, spojrzała na wilka ze współczuciem. Patrzył na nią swoimi ślepiami, jakby chciał jej podziękować. Była taka dumna i zadowolona z siebie, że udało jej się uratować jego życie. Dotknęła go łagodnie, końcami palców, wyczuwając miękką sierść. Wilk spuścił głowę, jakby chciał jej szczególnie podziękować i wyrazić swój szacunek. To wszystko działo się tak szybko, że nawet nie zauważyła jak elf stanął w pobliżu z naciągniętą kuszą informując, że zaraz zabije wilka. Vanessa czuła, że to nie jest zwykły wilk. Aż tak nie znała się na leśnych zwierzętach, ale coś ją ciągnęło do niego i kazało jej go bronić. Jego słowa zmroziły ją.

"Jak to zabić?... nigdy na to nie pozwolę... muszę coś szybko wymyśleć, zanim będzie za późno". Wystąpiła krok do przodu zasłaniając swoim ciałem zwierzę. Wstała dumna i wyprostowana. W jednej chwili przemieniła się z zalęknionej dziewczyny w... boginię. Co najmniej niższa o głowę od elfa, sięgała mu do ramienia. Była wzburzona myślą o śmierci zwierzęcia.
- Jesteś tutaj gospodarzem - rzekła, patrząc prosto przed siebie.
- Daruj mi tego wilka na własność, a ja...zapłacę ci za jego skórę. Masz dużo różnych skór i na pewno będziesz miał ich więcej... Jest to moja prośba do ciebie... - mówiła to patrząc elfowi prosto w oczy. Serce waliło jej niemiłosiernie. Nie była do końca pewna reakcji elfa, ale miała nadzieję, że się zgodzi.
W końcu chciała zapłacić za niego. Tylko problem w tym, że była kompletnie bez grosza. Ale nad tym teraz nie zastanawiała się, ważniejsze było dla niej uratowanie życia wilkowi. Widziała, jak gospodarz zmarszczył brwi, widać, że zaskoczyła go jej propozycja. Odłożył kuszę i po chwili weszło kilku robotników, którzy zapytali się o zakres prac w dniu dzisiejszym.
Awatar użytkownika
Darshes
Senna Zjawa
Posty: 277
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Maie Lasu
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Darshes »

- Zabić mnie? - wilczysko zamrugało złotymi ślepiami z niedowierzaniem. ~ "Tą zabawką?"
Nie była to do końca prawda. Nawet tutaj maie wyczuwał poruszenie na granicy zmysłów, ilekroć jego wzrok lądował na kuszy, jednak nie ważne ile bełtów by wpakowano w jego ciało. Była to tylko zewnętrzna powłoka, a nikt jeszcze nie umarł od poszarpanego ubrania, co druid wiedział z osobistego doświadczenia. Nie wspominając o tym, że w prawdziwej formie... Wilk niemal rąbnął łbem o pozostawioną na boku skrzynkę, już wcześniej służącą za pułapkę. "Ale ze mnie dureń! Mogłem już dawno dać drapaka!" Te myśli sprawił, że poczuł się jak jeszcze prymitywniejsza istota niż elf mordujący barbarzyńsko zwierzęta.
A skoro mowa o elfach, jeden z nich właśnie stał na przeciwko nich, a Vanessa niemal wprost powiedziała, że chciał przerobić go na futro. Przerobić... Maie przyjrzał się uważnie mrocznemu, czułym nosem wciągając woń nieznajomego. Muskularna sylwetka nadawała mu wygląd typowy dla łowcy: nie tak potężny jak wojownicy, ale również nie tak chuderlawy jak łotrzyki. Ciało zdawało się promieniować sporym wigorem, a część tego promieniowania bez wątpienia była magiczna. Długie, bordowe włosy, zaczesane do tyłu, przywodziły na myśl bardziej kolor krwi niżeli słońca, zachodzącego nad wieczornym horyzontem. Krew, tej było szczególnie dużo w jego zapachu. Metaliczny, ciężki i duszący, słabo wyczuwalny dla istot o mniej rozwiniętym zmyśle powonienia. Przyprawiał o mdłości, a zarazem upajał, wprowadzając umysł w stan szaleństwa. Łowca ten z pewnością przelała wiele niewinnej krwi dla własnego profitu, a w odczuciu druida nie miało to znaczenia, jak rozumna była zabijana istota. Właściwie mniej by go to obchodziło, gdyby jego ofiarą padali ludzie, jednak wzmianka o skórach ze strony Vanessy utwierdzała go w przekonaniu, że ma do czynienia z oprawcą.

        Wspólną interakcje przerwało nadejście trzeciej grupy ludzi, niezwykle hałaśliwych na gust Darshesa. Mroczny i ludzka dziewczyna mieżyli się przez chwilę wzrokiem, po czym elf opuścił kuszę. Była to okazja do ataku, o jakiej maie mógł tylko marzyć. Jednak wiedziony jakimś wewnętrznym przeczuciem powstrzymał napięte mięśnie i nie oddał morderczego skoku.
Złote oczy spojrzały na elfa. Coś w jego spojrzeniu nie dawało duchowi lasu spokoju, a jego pełen zadowolenia uśmieszek, jaki wywołały słowa Vanessy, wydawał się jeszcze bardziej podejrzany. O co tu chodzi? Przecież przed chwilą chciał go zabić, czemu więc jest tak zadowolony, jakby wszystko poszło...
- ...zgodnie z planem. - zamruczał po cichu wilk.
"A więc byłem tylko przynętą!!" ~ myśl ta wyjątkowo nie spodobała się Darshesowi. Nie dość że dał się zamknąć w klatce, to jeszcze został użyty by zwabić bardziej "soczystszą" zwierzynę. Jego spojrzenie ponownie padło jego wybawicielkę. Był jej coś winien, a ta kobieta zrobiła na nim szczególnie dobre wrażenie. Jeśli uda mu się dopilnować, by mroczny trzymał swe łapska z daleka, będzie to o wiele bardziej satysfakcjonujące niż krwawa zemsta.

        Potężne wilczysko, z migoczącym obsydianem na piersi, otarło się łbem o nogę Vanessy, mrucząc przy tym cicho. Następnie jego złote oczy skrzyżowały spojrzenie z oczami Blooda i bestia wyszczerzyła białe kły w przerażającej parodii uśmiechu. Mina ta jasno mówiła, że drapieżnik nie ma zamiaru dopuścić kogokolwiek w pobliże dziewczyny.
- Zagrajmy elfie - warknął, pełen zadowolenia.
Bloodged
Błądzący na granicy światów
Posty: 15
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Bloodged »

        Trzech robotników weszło do izby, kompletnie nieświadomych tego, co się tutaj dzieje. Byli przyzwyczajeni do widoku gospodarza z kuszą. Ale ta piękna dziewczyna, wydała się im zjawiskowa. Bloodged odwrócił się w ich kierunku i rozpoczął z nimi rozmowę. Za jakiś czas wszyscy wyszli i udali się w kierunku garbarni. Elf tłumaczył im, pokazując niewykończony dach. Rychło zabrali się do pracy. On natomiast wrócił do domu, gdzie zastał dziewczynę, która wycierała szmatką futro wilkowi. Stanął przed nią, wykonując nieznaczny ruch głową.
- Zapomniałem się przedstawić... nazywam się Bloodged, dla przyjaciół Blood...
Dziewczyna natychmiast odwróciła się i dygnęła.
- Zwą mnie Vanessa...
- Chciałbym, abyś nie czuła się skrepowana moja osobą i robotnikami. Nie nocuj już w garbarni. Mam sporo miejsca w domu, wybierz sobie pokój, który najbardziej spodoba ci się i zamieszkaj w nim. Spiżarnia jest dobrze zaopatrzona, jedz, co chcesz.
Wilk - spojrzał w jego stronę - należy do ciebie i możesz go też częstować. Obok garbarni jest szopa i zrób mu tam legowisko... jakoś mu nie ufam. Nie chcę, aby nocował w moim domu. Przypuśćmy, że tez jest moim "gościem". Mówiąc to uśmiechnął się.
- Aha... byłoby dobrze, jakbyś zajęła się obiadem dla mnie i robotników. Potem porozmawiamy. To powiedział i wyszedł na podwórze.
Awatar użytkownika
Vanessa
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 61
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Zielarz , Alchemik , Badacz

Post autor: Vanessa »

        Właściwie to cieszyła się, że sprawy tak się potoczyły. W końcu wilk był bezpieczny, a na tym zależało jej najbardziej. Elf okazał się życzliwy. Rzeczywiście, nic nie stało na przeszkodzie, aby pozostała na dłużej. W końcu nie miała czym zapłacić za skórę wilka, to mogłaby odpracować u garbarza np. gotując obiady. Ale to była jej propozycja dla niego i dlatego musi z nim porozmawiać, aby ustalić szczegóły. Była zbyt uczciwa, aby go oszukać.
Wilk ciągle jej we wszystkim towarzyszył. Zadbała o niego dając mu pić i jeść, a spiżarnia była obficie zaopatrzona przede wszystkim w mięso. Ugotowanie obiadu nie stanowiło dla niej żadnego problemu, gdyż pomagając karczmarzowi w kuchni w Turmalii, nabrała wprawy. Na obiad podała pieczoną cebulę z kawałkami sera, chleba, ziemniaków, pieczone mięso w sosie żurawinowym. Ogólnie wszyscy byli zadowoleni.
Po obiedzie wybrała się z wilkiem na spacer, przy okazji nakarmiła konia. Powoli nadchodził wieczór. Robotnicy skończyli pracę i wyszli. Zgodnie z zaleceniem gospodarza, przygotowała legowisko dla wilka w szopie. Na dobranoc poklepała go po grzbiecie i nakazała czuwać nad bezpieczeństwem domowników. Następnie udała się do domu. Wybrała sobie pokój na parterze, w którym znajdowało się łóżko, rozkładając w nim śpiwór. Nie położyła się jeszcze spać, gdyż czekała ją rozmowa z gospodarzem w sprawie zapłaty za wilka.
Awatar użytkownika
Darshes
Senna Zjawa
Posty: 277
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Maie Lasu
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Darshes »

        Ten dzień Vanessa poświęciła tylko jemu i może gdyby był trochę lepszą istotą, to to jak ją oszukiwał w sprawie swojej tożsamości, przybiłoby go poczuciem winy. Porządność jednak już dawno odeszła w zapomnienie, na lesistym wzgórzu, pośród kamiennego kręgu. Tak więc, nie bacząc na uporczywe spojrzenia, rzucane przez Blooda, Darshes rozkoszował się towarzystwem ludzkiej kobiety. Nawet robotnicy, zarówno ludzie jak i elfy, nie byli wstanie zepsuć swymi podejrzliwymi spojrzeniami i złośliwymi uwagami tych paru radosnych godzin z jego życia. Od Vanessy emanowała pogodna, ciepła i życzliwa aura, jaką żaden mag nie mógł wyczuć, a którą każde zwierzę wychwytywało instynktownie. Ciężko mu było powiedzieć, co go tak ciągnęło do tej kobiety... Nie, nie darzył ją miłością, tak jak swego czasu Frigg, czy ognistym pożądaniem, które wzbudzała w nim Kelisha. A jednak wiązała go jakaś forma sympatii i niczym nie wytłumaczalne więzi, które nie miały prawa się zrodzić w ciągu tych paru godzin.

        Nadszedł wieczór. Zgodnie z życzeniem gospodarza, któremu najwidoczniej była wdzięczna, jasnowłosa zaprowadziła maie do szopy i ułożyła mu tam całkiem wygodne posłanie z siana i kawałka starego koca. Pełny żołądek i chwila pieszczot przed odejściem może i wystarczyłaby dla zwykłego zwierzaka, ale maie nim nie był. Nie ufał również gospodarzowi, co bynajmniej nie było jednostronnym uczuciem, wszak przecież wywalił go z domu...
- Jeśli się nie będą zachowywać, ktoś może stracić coś więcej, niżeli tylko kawał mięsa ze spiżarni. - mruknął wilk i polizał dziewczynę po ręce.
Wolnym krokiem udał się na posłanie i nosem podrzucił kawałek koca, głęboko się pod nim zakopując. Vanessa - nieświadoma nikłego śladu magicznego, przyczepionego do miejsca, gdzie duch lasu polizał ją w czułym geście - opuściła szopę, udając się w kierunku domostwa.

        Drapieżnik odczekał jeszcze parę minut, od czasu do czasu skanując pobliże swoją magią i za każdym razem, z ulgą odkrywał, że jego wybawicielka wciąż znajduje się w jego zasięgu. Problem jednak polegał na tym, że kobiecie zagrażały rzeczy znacznie nieprzyjemniejsze od śmierci, a nie będąc w pobliżu, Darshes nie mógł na to nic poradzić.
Wygrzebując się więc z koca, pomyślał ze smutkiem, że znowu nie dotrzyma jakiejś obietnicy. Nie pierwszyzna to i... Cóż, był samolubną istotą, jednak na tyle szczerą by nie ukrywać tego przed samym sobą. Życie nauczyło go również, że trzeba być zachłannym i cieszyć się tym, co udało się pochwycić w garść. Nawet jeśli byłoby to tylko chwilowe.
A może właśnie dla tego...

        Gdyby Bloodged bądź Vanessa spojrzeli na szopę, spośród desek z pewnością zauważyliby jarzące się, brachitowe światło. Jednak nawet najczulsze oczy nie były wstanie dojrzeć szarej myszki, chwilę później przemykającej pośród traw w kierunku domostwa. Zresztą, kto by połączył małego gryzonia z wielkim, polarnym wilkiem?
Tymczasem myszowaty zwinnie przemkną przez niewielki teren odgradzający szopę od domostwa i znanymi tylko myszom sposobami dostał się do budynku, wynajdując szparę dość dużą, by wcisnąć swój szary łebek. Zmysł magiczny bezbłędnie kierował go w stronę celu, tak wyraźnie oznaczonego jego własną mocą. Nie był jednak już tak nieostrożny, jak za pierwszym razem. Przemykał cicho, od cienia do cienie, unikając czekających na intruzów pułapek. Raz nawet wyśmiał stojącą na uboczu łapkę na myszy, choć trzeba było przyznać, że ser pachniał wyśmienicie.
Bloodged
Błądzący na granicy światów
Posty: 15
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Bloodged »

        Pożegnał się z robotnikami. Przechodząc przez podwórze, zwrócił uwagę na szopę, w której Vanessa przygotowała posłanie dla wilka. Zauważył, że weszła do domu. Starym zwyczajem obszedł gospodarstwo, wprowadzając konia do stodoły. Nie chciał, aby zwierzę zostało na noc przywiązane do drzewa, bez opieki.
Wszedł do domu. Zobaczył, że w małym pokoju dopala się świeca. "A więc tam jesteś, moja pani." Zbliżył się do drzwi. Były niedomknięte. Lekko zapukał.
- Proszę... czekam na rozmowę z tobą - odrzekła cicho dziewczyna.
- Chodź do salonu, dotrzymaj mi towarzystwa w czasie kolacji, jestem głodny, przynieść mi coś do zjedzenia.
Elf usiadł przy stole i czekał. Dziewczyna szybko przyniosła zrobioną kolację i zaparzone zioła do picia.
- Dziękuję ci za obiad i teraz za kolację - odrzekł rozluźniony elf zapraszając ją do stołu. Wstał i grzecznie oznajmił.
- Usiądź, proszę.
Następnie udał się do spiżarni i przyniósł butelkę czerwonego wina. Napełnił nim szklanki i poczęstował dziewczynę. Zatrzymał wzrok na niej. Wyczuwał w niej jakieś napięcie. Nerwowo poprawiła włosy. W świetle świec mógł jej się uważnie przyjrzeć. Była śliczna. "Prawdziwie arystokratyczna uroda... takich dziewczyn, a właściwie kobiet"-poprawił się w myślach, patrząc na jej kształtny biust - "Tutaj się nie spotyka".
Vanessa wyczuła jego przenikające spojrzenie i poczuła się lekko speszona. Elf westchnął ciężko i wypił kilka łyków wina. Zaczął mówić najpierw jakby do siebie, a potem do niej, która słuchała go z coraz większą uwagą. Opowiedział jej dużo o sobie i o tym, w jaki sposób stracił rodziców. W pewnym momencie dotknął jej ręki...
- Zostań... proszę, na jak długo zechcesz... Bardzo potrzebuję kogoś, z kim mógłbym porozmawiać.
Zablokowany

Wróć do „Turmalia”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości