TurmaliaPodróż po nowe życie.

Malownicze miasto położone na środkowym wybrzeżu jadeitów. Słynące z ogromnego Białego Pałacu królowej i nietypowej architektury. W owym mieście budowle malowane są na kolory bardzo jasne, zazwyczaj białe i niebieskie. Wszelki wzory zdobnicze tutaj kojarzyć się mają z przepięknym oceanem. Rzecz jasna znajduje się tutaj ogromny port handlowy.
Awatar użytkownika
Darshes
Senna Zjawa
Posty: 277
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Maie Lasu
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Darshes »

- Zaraz, zaraz! Powoli! - Radzenie sobie z jednym człowiekiem naraz, było jak na Darshesa i tak już dość sporym wyzwaniem, a tu nagle trójka brzęczy mu nad uchem, jak stado uciążliwych much. No cóż, sam zadał pytanie i chociaż nie uzyskał odpowiedzi, jest sobie winien rozwinięcia dyskusji.
- Winka, jeśli myślisz o ciałach z garbarni, to nie liczyłbym na zbyt wiele. - Mruknął, przypominając sobie hordę, która ni z tego, ni z owego zaatakowała ich, wyłaniając się spod ziemi niczym najgorszy koszmar. - To były ghule.
Nigdy wcześniej co prawda żadnego ghula nie widział, jednak w tamtej chwili nie miał żadnej wątpliwości przeciwko czemu staje do walki. Zresztą... Bloodged był jedyna ofiarą, której mogli być pewni, a został on zaciągnięty żywcem pod ziemię. Ghule pożywiają się żywym jeszcze mięsem, jeśli więc nie zabrały go w celu konsumpcji, to maie nie miał pojęcia, po co był im potrzebny "świeży".
Cóż, to nie tak oczywiście, że był ekspertem w dziedzinie nekromancji, ale swoje widział i wie.
- Odpowiadając dalej na wasze pytania... - Mruknął po chwili ciszy. Właściwie to zatopił się w myślach tak bardzo, iż możliwe, że teraz przerwał im jakąś dysputę. - Nekromancja, mówiąc wprost, pozwala na kontrolowanie martwych obiektów, a także czerpanie korzyści z tego, co znajduje się poza zasłoną życia. - Wystawił przed siebie pięść i wyliczając, odginał kolejno palce. - Kontrolowanie przedmiotów nieożywionych i pozostałych po śmierci szczątków. Manipulacja energią negatywną, przejrzenie zasłony oraz kontakt z umarłymi duszami. Oczywiście dziedzina ta zajmuje się również zapewne wieloma innymi rzeczami, ale nie są one znane ludziom spoza fachu.
Wzruszywszy ramionami, przeszedł do kolejnego pytanie.
- Nie można zabić umarłego. Z samej swojej natury jest on martwy i dawno już przekroczył zasłonę oddzielającą oba światy. - Podrapawszy się po delikatnym zaroście, kontynuował: - Można jednak, w zależności od tego z czym mamy do czynienia, albo zniszczyć ciało, albo odegnać jego duszę. - Naglę przypomniała mu się brama Maurii, i niechętnie dodał: - Potężni magowie mogliby również spróbować przerwać kontrolę nekromanty nad zmarłymi, chociaż to akurat nie wydaje mi się zbyt uniwersalnym sposobem.
Nad rzeką zaczęło jaśnieć. Jeszcze godzina bądź półtorej do świtu, a wszyscy mieli za sobą ciężki dzień wypełniony wędrówka, walką i strachem. Z obecnego towarzystwa to druid był najprawdopodobniej najmniej wytrzymały, ale w przeciwieństwie do ludzi, maie mogli w szybki sposób zregenerować siły, porzucając zmęczoną fizycznie powłokę. Ludzki organizm natomiast ulegał osłabieniu, a umysł dekoncentracji. Jeśli Winka i gwardziści wkrótce choć na chwilę się nie prześpią, nie będzie z nich żadnego pożytku - czy to w walce, czy w dyskusji.
- Gwiazdy zaczynają znikać z firmamentu, a słońce niedługo opromieni tą krainę. - rzekł, kładąc dłoń na ramieniu Winki. - Wasze ciała potrzebują odpoczynku bardziej, niż wam się wydaję. Gdy wypoczniecie, będziemy mogli kontynuować tą rozmowę i określić nasze dalsze poczynania. Tymczasem obejmę pierwszą wartę.
Spojrzał kolejno każdemu z nich w oczy. - Mówię to jako druid i medyk: jeśli sami nie prześpicie się kilka godzin, uśpię was magicznie.
Winka
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 125
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Urzędnik , Badacz , Mieszczanin
Kontakt:

Post autor: Winka »

Zainteresowani wypowiedzią druida, Winka i para strażników na powrót rozsiadła się przy ognisku. Słowa Darshesa brzmiały złowieszczo, chociaż w chwili obecnej wydawały się czymś bardo odległym i nierzeczywistym. Czymś przypominającym raczej zwykłą historię opowiadaną wieczorami tylko po to by pobudzić ciekawość słuchaczy. Armia ghuli w pobliżu Turmalii przekraczała możliwości wyobraźni większości narażonych na niebezpieczeństwo mieszkańców miasta
W jednej sprawie na pewno musieli przyznać druidowi rację. Wszyscy byli zmęczeni i potrzebowali odpoczynku. Teraz gdy olbrzymie pokłady adrenaliny przestawały oddziaływać na ciało bibliotekarki, skryba zaczęła odczuwać senność. Siedząc z spuszczoną głową, Winka mętnym wzrokiem wpatrywała się w kreślone przez siebie znaki na piasku. Właściwie sama do końca nie była pewna co pisze. Samo rysowanie zwykle ją uspokajało. Nie mając sił na dalszą dyskusję, Winka nawet nie zareagowała na propozycję Colicka by jako dowód spróbować zdobyć ciało ghula.
- Kładźcie się. Będę miał na niego oko. - Zaproponował Gailanger cały czas podejrzliwie patrzący na Darshesa.
- Nie chcę spać. Ostatnim razem obudziłam się w objęciach olbrzymiego niedźwiedzia, w otoczeniu wilków, dzików czy też innej tajemniczej zwierzyny. Boję się ze jeśli zamknę oczy nie spodoba mi się to co ujrzę po ich ponownym otwarciu. - Stwierdziła bibliotekarka. Gdyby mogła wybierać Winka najchętniej przebudziła by się w własnej bibliotece w otoczeniu starych ksiąg, dogasających świec i niespożytej wczorajszej kolacji. Nie miałaby nic przeciw temu jeśli ostatnie wydarzenia miałyby się okazać dziwnym snem. - Czy jesteś w stanie zagwarantować mi że to twoją twarz ujrzę o świcie? - Spytała Darschesa?
Oczyma wyobraźni bibliotekarka widziała siebie stojącą przed władcami Turmalii i błagającą ich by przygotowali miasto na nadchodzącą katastrofę. Słyszała śmiech i pogardę z strony przysłuchującej się temu przemówieniu grupie miejscowych arystokratów. Płakała by jej uwierzyli, jednak nie uzyskała nic poza kpiną i oskarżeniami o pomówienia. Nagle ściany pałacu zrobiły się czarne, a z otwartego przejścia do sali wysypało się mrowie nieumarłych. Wśród przedstawicieli Dworu wybuchła panika. Mężczyźni i kobiety zaczęli wrzeszczeć, uciekając w wszystkich możliwych kierunkach. Tylko garstka z nich sięgnęła po broń usiłując stawić czoła napastnikom. Wkrótce sala tronowa wypełniła się szkarłatem krwi i dziesiątkami konających ciał.
Winka popychana przez strumień uciekających, znalazła się w pałacowych korytarzach. Początkowo otoczona była przez dziesiątki innych mieszkańców, jednak tłum wokół niej rzedł z każdą sekundą. Skryba była przekonana że gdzieś po drodze do zewnętrznej bramy ujrzała ciała Colicka i Gailangera. Cały czas miała świadomość że jest ścigana przez hordę nieumarłych. Ostatecznie bibliotekarce udało się dotrzeć do miasta tylko po to by ujrzeć pożogę i zniszczenie jaką ghule wyrządziły w całej Turmalii. Zewsząd otaczały ja nieprzyjazne stwory. Winka stwierdziła że jeśli ma już umrzeć to wolałaby zrobić to w swojej pracowni. Odpychając usiłujące ją pochwycić dłonie, skryba rozpaczliwie przebijała się w kierunku budynku biblioteki. Z olbrzymim trudem udało jej się dotrzeć do drzwi, dostać do środka i zaryglować za sobą wejście. Przekonana iż jest bezpieczna Winka zapaliła jedna z świec by rozświetlić panujące wewnątrz ciemności.
Nagle ujrzała przed sobą Darshesa, jego wilki, niedźwiedzie i jak jej się zdawało wszystkie znane sobie gatunki zwierząt które druid postanowi ukryć właśnie w jej bibliotece. Tego było dla niej już za dużo. Z wszystkich okropieństw jakie mogła sobie wyobrazić ów żart wydawał się najbardziej przerażający.
Obudziła się z krzykiem.
Awatar użytkownika
Darshes
Senna Zjawa
Posty: 277
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Maie Lasu
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Darshes »

Na pytanie Winik, Darshes odpowiedział wzruszeniem ramion. Jako osoba, która z dnia na dzień straciła wszystko, lepiej niż ktokolwiek inny wiedział, że niekoniecznie dożywa się ranka w chwilach, które wydają się być najmniej niebezpiecznie. Nie uszło też jego wrażliwym uszom uwaga Gailangera. Mężczyzna miał tupet i niejako podobało się to maie, choć powinien był lepiej zważać na słowa, zwłaszcza że z ich czwórki, to ludzie nie mieli się jak obronić.
Rozłożywszy śpiwory, jeden z mężczyzn zaprowadził zasypiającą na stojąco Winkę do posłania, a drugi zadbał o chrust i usadowił się naprzeciw ogniska, nie spuszczając bacznego spojrzenia z druida, co było na tyle ironiczne, że bardziej powinien się obawiać o atak zewnętrzny. Cóż, nigdy nie potrafił zrozumieć procesów myślowych ludzi...
Minuty mijały, a nad obozowiskiem zapadła cisza. Gwiazdy wciąż jeszcze migotały na nieboskłonie, ten jednak począł przybierać nieco jaśniejsze kolory. Senne oczy, wpatrywały się w twarz Darshesa z takim skupieniem, że wybijało to maie z koncentracji. Przywykł raczej do używania magii z cienia lub zza pleców sojusznika, a nie ukazywania jej jak kuglarz na wiosennym jarmarku. Zrozumiałe więc było, że w tej sytuacji skanowanie okolicy swą mocą nie tylko wyczerpywało go psychicznie, ale wkrótce też stało się nie możliwe.
- Mógłbyś przestać? - mruknął otwierając jedno z zielonkawych oczu. Chwila dekoncentracji sprawiła, że część magii wymsknęła się spod kontroli i wiedziona irytacją druida, oplotła Gailangera, układając go do snu. Zwalił się jak nieprzytomny i tylko szybka reakcja druida ocaliła mężczyznę przed wpadnięciem twarzą do ognia. Darshesowi nawet przemknęło przez myśl, żeby sprawdzić, jak wytrzymałe jest to przypadkowo rzucone zaklęcie i puścić mężczyznę. Zwalczenie tej szalonej myśli było trudne, jednak wygrawszy w końcu ze swoją naturą, odłożył żołdaka obok jego kompana i pozwolił im spokojnie spać. - Odpocznijcie, będziecie mi potrzebni jutro...
Przez resztę nocy i sporą część poranka nie zdarzyło się nic niezwykłego. Utkane nad obozem zaklęcie snu, działało perfekcyjnie i z pierwszymi promieniami słońca cała trójka wciąż jeszcze spała. Winka rzucała się na swoim posłaniu, zdając się mieć jakieś koszmary. Od czasu do czasu mamrotała coś, jednak z natłoku niewyraźnych słów maie niewiele zrozumiał. Chciał jej nawet nieco ulżyć, jednak wprowadzanie w głębszy sen niewiele dawało, a jego moc nie sięgała jej myśli. W końcu dał sobie z tym spokój.
Kiedy słońce już wzeszło za skalnej skarpy i rzuciło na ich obóz łagodne promienie, bibliotekarka poderwała się z krótkim wrzaskiem. Jelonek, którego maie sprowadził do obozu, zastrzygł uszami i z paniką rzucił się do ucieczki, ślizgając się po mokrych kamieniach. O mało co nie stratowany Darshes poniósł się zwinnie z ziemi i otrzepał pożyczone ubranie z drobnych kamyczków. Był lekko zdziwiony, że Winka wyrwała się z jego zaklęcia, tym niemniej martwił się, że jej sen wcale nie służył wypoczynkowi.
- Obudziłaś się. - Stwierdził, starając się nadać głosowi raczej pogodny ton, ale wyszło mu to niezbyt dobrze. - Złe sny?
Winka
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 125
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Urzędnik , Badacz , Mieszczanin
Kontakt:

Post autor: Winka »

Nawet tak kiepski sen jak ten który miała Winka, w warunkach skrajnego wyczerpania okazał się bezcenny. Skryba przynajmniej częściowo odzyskała siły i możliwość racjonalnej oceny sytuacji. Czuła tez głód i pragnienie, co przyjęła za dobry znak, mówiący iż jej ciało nie jest w szoku. Najbardziej zaś z wszystkiego Wince brakowało teraz dobrej książki w której mogłaby zatopić swe myśli. W pewien sposób była uzależniona od czytania i nieustannego procesu poszerzania swojej wiedzy, a kilkudniowy brak lektury źle wpływał na jej samopoczucie. Bibliotekarka z zaciekawieniem przyglądała się płynącemu strumieniowi, oblizując przy tym suche wargi i zastanawiając się czy woda w nim może być skażona. Być może jedna jedyna gałąź nie świadczyła o niczym, a jej straszliwie przydałoby się teraz kilka łyków.
Pozostali strażnicy również przebudzili się z snu. Gailanger rugał Colicka że ten nie przejął po nim warty, a młodszy z żołnierzy upierał się że nie pamięta nic z nocnych wydarzeń. Winka z zaciekawieniem przyglądała się Darshesowi. Jego rola w całej tej historii nadal pozostawała dla skryby tajemnicą. Druid zachowywał się dziwnie. Trudno było jednoznacznie określić jego intencję. Raz im pomagał by za chwilę życzyć porażki i zagłady całej rasy. Fakt że cały czas pozostawał wsród nich, sugerowałoby iż ma co do wszystkiego jakieś plany. Jednak póki co Winka nie była w stanie ich odgadnąć.
Podobnie zresztą nie potrafiła odpowiedzieć na większość nurtujących ją pytań. Nieustannie obwiniała siebie ze wie tak niewiele o nekromancji. Na chwilę obecną musieli posiłkować się wiedzą Darshesa, lub przynajmniej spróbować wyciągnąć z niego odpowiedzi na nurtujące ich pytania.
- Proszę przestańcie się chociaż na chwilę sprzeczać. Chciałabym nieco uporządkować nasza sytuację. - Zwróciła się do żołnierzy cały czas dręczona myślami o pobliskiej wodzie i jej zdatności do picia. Na szczęście Gailanger i Colick zdecydowali się jej posłuchać.- A zatem. Po pierwsze. Garbarnia jest, a raczej była, położona w pobliżu uczęszczanego traktu, co sprawiło że władze w Turmalii wiedzą o jej zniszczeniu. Fakt ten musiał zainteresować ważne osobistości w mieście, jako że podjęto decyzję o wysłaniu waszej ekspedycji, a to z kolei oznacza że jeśli wy dwaj powrócicie do swojego garnizonu donosząc o klęsce wyprawy, śmierci swoich kompanów i braku jakichkolwiek informacji po które was wysłano, to ...
- Kapitan przybije nas za jaja do miejskiej bramy. - Wtrącił Gailanger.
- Myślałam raczej o tym że nie pozostawi nierozwiązanej sprawy i zaangażuje w nią większe siły. Dlatego właśnie warto byście wrócili i spróbowali przekonać swoich zwierzchników do ponownego przyjrzenia się garbarni.
- A ty chcesz iść tam sama? - Niedowierzał Colick.
- Raczej nie. Zdaję sie na osąd naszego druida że nie zdobędziemy tam istotnego dowodu. Chociaż z drugiej strony te ghuole, ghoule cze jak im tam, strasznie mnie intrygują. Chciałabym wiedzieć skąd się wzięły, jak się przemieszczają, po co ktoś chciałby nimi kierować, dlaczego to co jest martwe musi się odżywiać, a jeśli juz musi to jakiej porcji mięsa potrzebuje do życia. W samej garbarni było tylko kilka osób, a liczebność bestii spokojnie sięgała dziesiątek albo i setki. Logika wskazywałaby że nie byłyby w stanie wyżywić sie swoimi ofiarami. A skoro tak, to muszą udać się gdzieś indziej kontynuować polowanie. Pytanie tylko gdzie? - Podsumowała Winka patrząc w stronę Darshesa, jedynego z zgromadzonych który mógł odpowiedzieć na tak postawione pytania. Skryba podjęła tez decyzję że woda w strumieniu musi być zdatna do picia, a przynajmniej ona sama była na tyle zdesperowana by przeprowadzić na sobie eksperyment potwierdzający tą teorię.
- Słyszałam o pewnym magu mieszkającym nieopodal Turmalii który mógłby nas wspomóc swoją wiedzą, powinien być zainteresowany sprawa nekromancji ,a co najważniejsze cieszy sie szacunkiem na dworze dzięki czemu miałby szansę zostać orędownikiem naszej sprawy. - Zaproponowała bibliotekarka. - Chyba ze ktoś z was ma lepszy pomysł.
Dwójka żołnierzy tylko wzruszyła ramionami.
Awatar użytkownika
Darshes
Senna Zjawa
Posty: 277
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Maie Lasu
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Darshes »

Magowie - słowo to napawało go zarówno nienawiścią, pogardą, jak i strachem. To właśnie jedna z tych tajemniczych postaci kilkanaście miesięcy temu zniszczyła wszystko czym był i co kochał. Mężczyzna, odziany w szkarłat z drogocennym wisiorem na piersi, już nie żył, wciąż jednak gdzieś w tym rozległym świecie żyli jego wspólnicy - ludzie ogarnięci tak chorobliwą rządzą, że nawet ludzkie życie wydawało im się śmieszną ceną. Władza, moc, wiedza - tyle nieszczęścia za cenę cywilizacji, a ludzie wciąż mówią "Zgoda!".
Głupia rasa.
Druid mlasnął zniesmaczony, przestępując z nogi na nogę. Z drugiej jednak strony być może uda mu się dostać w pobliże kogoś z rodu tej kanalii, Alistera. Jeśli szczęście mu dopisze, będzie to nawet ktoś z pnia, prawdziwa ofiara, a nie te płotki. Tak więc oferta była kusząca, a wypuszczenie z rąk takiej okazji wydawało się wręcz świętokradztwem wobec bogów, którzy równie łaskawie zesłali mu swe dary. "Być może spotkanie cię nie było wcale takie złe..." pomyślał, rzucając Wince przeciągłe spojrzenie.
- Tak, sądzę że to dobry pomysł. - odparł Darshes po chwili milczenia. Otrzepawszy się ze żwiru, kontynuował swoją wypowiedź: - Czarodziej rzeczywiście mógłby rzucić nieco światła na obecne wydarzenia, a i jego pomoc w kwestiach mistycznych byłaby nieoceniona. - Po czym dodał ciszej, bardziej do siebie niż innych: - Ja bym w każdym razie nie liczył na wiele...
Pozostawała jeszcze sprawa dwójki żołdaków. Gdyby to byli - dajmy na to - paladyni, ich pomoc byłaby nieoceniona. Ale dwójka niewyspanych, nerwowych i głupkowatych ludzi będzie tylko zawadą, a w najgorszym scenariuszu dołączyć może do armii wroga. Mógłby ich zabić na miejscu - jego magia działała tu znakomicie - a ciał pozbyć się w lesie, rzucając na pożarcie wygłodniałym bestiom. Winka by jednak zaprotestowała, a bez jej pomocy, samemu nigdy nie uda mu się odnaleźć siedziby maga.
Pozostawał więc tylko jeden wybór...
- Skoro miasto ma zostać zaatakowane, może rzeczywiście powinniście wrócić i powiadomić swoich. Macie też obowiązek bronić swoich szczeniąt, co wychodzi wam nad wyraz dobrze. - Słowa, całkowicie nieszczere, choć wypowiedziane były w stronę żołnierzy, skierowane były gównie do bibliotekarki. Oboje widzieli skute ludzkie szczenięta i ludzi, którzy ich wieźli. Sam fakt, że patrol straży zainteresował się nie nimi, a zniszczoną garbarnią, dobitnie pokazywał, gdzie leżą ludzkie priorytety.
- Jeśli podążycie w górę nurtu, natraficie na bród. - mówiąc to, wskazał rzekę. - Na obu brzegach powinniście znaleźć ślady wozu, który przejeżdżał tamtędy zeszłego ranka. Jeśli nimi podążycie, wcześniej czy później dotrzecie do jakiegoś traktu. Dałbym wam przewodnika, ale zachowywaliście się tak głośno o poranku, że biedaczek uciekł. - Zastanowił się przez chwilę i przyjrzał się obojgu już wyekwipowanych żołnierzy. Choć wyglądało to jak ocena stroju, wyćwiczone oczy Darshesa oceniały ich stan fizyczny. - Zresztą i tak byście za nim nie nadążyli.
Machnął niedbale ręką na dwójkę gwardzistów.
- To wszystko, możecie sobie iść. Wasza pomoc była doprawdy nieoceniona.
Winka
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 125
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Urzędnik , Badacz , Mieszczanin
Kontakt:

Post autor: Winka »

Strażnicy posłuchali rady Darschesa i za jego namową ruszyli w stronę Turmalii. Trudno było powiedzieć jaki wpływ na decyzję Gailangera i Colicka miały argumenty przytoczone przez druida, a w jakim stopniu zadziałała tu sama jego obecność. Osoba Darshesa działała na żołnierzy na tyle krępująco że ci zdecydowali się skorzystać z pierwszej możliwej okazji do rozstania. Tym bardziej że mogli wyjść z całej sytuacji z zachowaniem twarzy, nie licząc tego że pozostawiają bibliotekarkę na łasce dziwacznego druida.
Gdy tylko zostali sami, skryba zaczęła wiercić się nerwowo. Dopiero teraz naszły ją wątpliwości czy dobrze uczyniła doradzając strażnikom powrót do miasta. Wprawdzie już wcześniej przebywała sama w obecności Darshesa, ale kilka nowych okoliczności sprawiło że jego osoba nagle wydała się Wince obca, nieznana i tajemnicza jednocześnie. Dodatkowo niepokoił ją fakt że będzie musiała się przyznać iż tak naprawdę mówiąc o znajomości maga, opierała się tylko i wyłącznie na tym co zdołała wyczytać na jego temat w księgach. Zoglif, jako że tak się ów osobnik nazywał, był potężny, lub przynajmniej za takiego go uważano. Badał nekromancję co chyba znaczyło że w praktyce sam jej używa. Był tez powiązany z miejscową władza, której to doradzał w sprawach ewentualnej obrony w przypadku zagrożenia z strony istot magicznych. I to wszystko. Na tym kończyła się wiedza skryby. Bez druida Winka nawet nie byłaby w stanie trafić do siedziby Zoglifa.
Sprawa zagrożenia miasta z strony hordy nieumarłych zaczynała przerastać bibliotekarkę. W chwili obecnej dziewczyna miała jej serdecznie dość. Chciała chociaż przez chwilę zapomnieć o wszystkim i zająć się tym do czego rzeczywiście została powołana. Wprawdzie nie miała przy sobie żadnej lektury, ale za to posiadała idealne warunki do prowadzenia badan naukowych. Ściślej rzecz ujmując miała przed sobą doskonały obiekt który do takich badań mógł się nadawać. Wszelkie informacje o druidach na jakie kiedykolwiek trafiła w trakcie swoich studiów były szczątkowe, często sprzeczne z sobą i w żaden sposób nie przystające do rzeczywistości którą utożsamiał Darshes.
Winka niemal natychmiast zapaliła się do realizacji tego zadania. „Tylko na chwilę” – Wmawiała sobie – „A potem wracam do ratowania miasta i jego mieszkańców”. Przysuwając się do druida na tyle iż niemal ocierała się o jego ramię, spytała uprzejmie:
- Miałbyś coś przeciwko żebym robiła notatki? Znaczy się bo to takie fascynujące i jakby nie patrząc jest to część mojej pracy. Ludzkość tak niewiele wie o druidach co najpewniej jest źródłem wszystkich tych nieporozumień i dzielących nas różnic. Bo widzisz interesuje mnie na przykład skąd u ciebie ta zdolność do przemawiania do tłumów, skoro sam wolisz życie w odosobnieniu? Nie wyglądasz też jak wysoki staruszek, w kapturze, z długą biała brodą i stadem sarenek przy boku. Znaczy rozumiem że nikt nie rodzi się starcem, no ale broda …
Nagle uświadamiając sobie jak wielkie bzdury zaczęła paplać, Winka umilkła zakłopotana. Z jej miny, ust zaciśniętych w wąską linie i błysku podekscytowania w oczach, łatwo było wyczytać jak bardzo ciągnie ją temat zgłębienia tajemnic Darshesa. Pchana impulsem przysunęła się do druida jeszcze bliżej, zachowując odległość z której spokojnie mogła analizować każdy włos na jego brwiach.
- Oczywiście możemy wyruszyć już w stronę maga. Powinnam trafić tam gdy tylko ujrzę miejskie mury.
Awatar użytkownika
Darshes
Senna Zjawa
Posty: 277
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Maie Lasu
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Darshes »

Darshes przechylił nieco głowę.
- Rzeczywiście możemy...
- A może miałabyś ochotę na coś innego? - Nim dziewczyna zdążyła zareagować, maie liznął ją po czubku nosa. Odskoczyła z piskiem, a druid wybuchnął gromkim śmiechem. - Ruszajmy! - zakomenderował wesoło i nie pozostawiając bibliotekarce większego wyboru ruszył w stronę gęstwiny.

Dość szybko pozostawili za sobą żwirowaty brzeg Rzeki Motyli. Przedzierając się przez chaszcze i zarośla, Darshes od czasu do czasu wspomagał wędrówkę magią, pozbywając się co bardziej uporczywych przeszkód. Szli w milczeniu - Winka wciąż chyba była na niego nieco zła za to liźnięcie, więc maie postanowił jej to jakoś wynagrodzić. Odwrócił się do podążającej z tyłu dziewczyny, wykazując się niemałą zręcznością, zwłaszcza, że wciąż nie przerywali marszu.
Gałąź, blokująca drogę za plecami druida, uniosła się, przepuszczając wędrowców.
- Wspomniałaś o druidach, prawda? Dziwi mnie, że cię to interesuje. Większość z was sądzi chyba, że wie o nas dostatecznie dużo, a i to jest nadmiarem. Nazywają nas dendrofilami, kanibalami, a często również szaleńcami. Czasami zdaje mi się nawet, że traktują nas jak osobliwy rodzaj dzikich bestii - Zamilkł na chwilę. - Może nieco inteligentniejszych.
Korzeń, o który Darshes miał się właśnie potknąć, wpełzł w ziemie niczym wąż, zwalniając drogę. To samo zrobiły kolczaste pnącza jeżyn, zaś za plecami Winki, uniesiona gałąź opadła z powrotem na swoje miejsce. Nieskrępowany, radosny uśmiech rozjaśnił twarz o zielonych oczach. Prezencja wrogości zniknęła z puszczy - przynajmniej na razie.
- Mylisz się jednak, jeśli uważasz nas za samotników. Choć muszę jednak przyznać, że nasze społeczności są rzeczywiście niewielkie... - Jeżyny, zaraz po przejściu druida, wypłynęły spod najbliższych krzaków, chcąc na nowo zarosnąć uprzednio zdobyty teren. Było to o tyle dziwne, że magia Darshesa powinna otaczać także Winkę i to za nią wszystko miało wracać na swoje miejsce. Chowając smagłą dłoń za plecy, zacisnął ją w pięść, a pnącza uschły niemal natychmiast. Twarz mu nieco zbladła, gdy pisk umierającej rośliny na krótko rozbrzmiał w jego umyśle. - Gromadzimy się w coś, co sami nazywamy Kręgiem. Wielkość owego Kręgu waha się zwykle od dziesięciu do trzydziestu osób, wliczając w to oczywiście nowicjuszy. W jego ramach podejmujemy decyzję dotyczące środowiska, którym się opiekujemy, a także przekazujemy naszą wiedzę uczniom, a przynajmniej się staramy.
- Dziwi mnie jednak, iż twierdzisz, że posiadam jakieś zdolność przemawiania do tłumu. W zasadzie, w Kręgu zajmowałem się jedynie opieką nad urwisami i tym, by najcięższe baty spadały na mnie, nie na nich. - Pochylił się nieco, a na jego twarzy wykwitł szelmowski uśmiech. Głos drżał mu lekko z rozbawienia. - Znacznie częściej stawałem przed Radą Kręgu, niż zasiadałem w jej szeregach.
Prostując się, ponownie odwrócił się tyłem do bibliotekarki. Czując ciepłe promienie na twarzy, przymknął oczy i mrucząc cicho, cieszył się wczesnopopołudniowym słońcem. Liściaste korony drzew przepuszczały go akurat tyle, by ogrzać skórę, jednak nie dość, by w lesie zapanował upał.
- Oczywiście fakt ten dławił niemal całą Radę. "Dekady!" mówili niektórzy. "Miałeś całe dekady, a wciąż zachowujesz się jak rozwydrzony uczniak!" - Naśladując sposób wymowy jednego ze swych mentorów, magicznie zmusił ciało, by nadało głosowi niższą barwę. - Oczywiście, kto by się tam przejmował paplaniną starych pryków?
"Alistera Iriadela" imię rozbrzmiało w jego myślach, jak odpowiedź na zadane wcześniej pytanie. Sukinkot! Jego śmierć była zbyt krótka, za mało bolesna. Powinien był go rozszarpać - wypruć mu flaki i powiesić go na nich, wciąż utrzymując go magicznie przy życiu. Powinien był dyndać na tej swojej przeklętej wieży, wystawiony na pastwę kruków. Powinien był wrzeszczeć, podjadany żywcem, dopóki Inkwizycja nie pokwapiłaby się o ściągnąć go stamtąd.
        
Winka
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 125
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Urzędnik , Badacz , Mieszczanin
Kontakt:

Post autor: Winka »

Pogrążona w myślach Winka podążała za druidem któremu po raz kolejny przypadła rola przewodnika. Skryba usiłowała skupić się na tym co mówił Darshes, nie chcąc zajmować swojej głowy analizowaniem własnych uczuć wobec idącego przed nią mężczyzny. Nie potrafiła przyznać przed sobą czy bardziej boi się druida z jego zwierzęcą natura i temperamentem, czy też podziwia go za siłę, opanowanie i pewność siebie, czyli wszystkie te cechy których ona sama nie posiadała. Z uznaniem wysłuchiwała wypowiedzi druida, zapatrzona w posiadaną przez niego wiedzę, a jednocześnie miała ochotę tłuc go po głowie za wygadywanie bzdur i niedorzeczności. Nie wiedziała również czy powinna szukać w objęciach Darshesa bezpieczeństwa i schronienia przed czającymi się zewsząd niebezpieczeństwami, czy też powinna uciekać jak najdalej od mężczyzny, uznając go za największe z zagrożeń. A z wszystkich tych rzeczy jak najmniej chciała rozmyślać o tym co wydarzyło się przy ognisku.
Zamyślona Winka nawet nie zauważała błyskawicznych zmian zachodzących w otaczającej ją przyrodzie. Pocieszała się myślą iż wkrótce dotrą do cywilizacji, co powinno rozwiać większość z jej problemów.
Początkowo skryba usiłowała robić notatki i jakoś ułożyć sobie informacje jakimi raczył ją Darshes, jednak szybko większość notesu zapełniły zakreślenia i bazgroły. Winka kreśliła z takim zacięciem że wkrótce w jej notatniku powstały dziury głębokości kilku kartek. Druid dzielił się z bibliotekarką wiedzą którą sam uznał za ciekawą, zabawną i wartą wysłuchania, jednak w żaden sposób nie była to informacja która mogła pomóc w badaniach Winki.
- Posłuchaj, to zaiste bardzo interesujące. Wszystko to co mówisz. Jednak w ten sposób nie prowadzi się badań. Musimy przyjąć jakiś punkt zaczepienia będący tezą do wyjaśnienia kolejnych twierdzeń. A w twoim konkretnym przypadku takie pytanie brzmi czy druidzi są ludźmi? Ludźmi, którzy zdecydowali się poświęcić życie dla spraw przyrody, bytują w określony sposób i uczą się specyficznych umiejętności? A może łączy nas tylko fizyczne podobieństwo gdyż tak naprawdę należymy do zupełnie innych gatunków? Tak jak magowie, gdzie przepaść pomiędzy człowiekiem o czarodziejem, wydaje się być nieskończona. – Skryba zadała podstawowe, najbardziej nurtujące ją pytanie. Odpowiedź na nie pozwoliłoby Wince usystematyzować nie tylko jej naukowe tezy ale także dręczące ją wątpliwości natury osobistej.
Między innymi rozwiązało by to problem dlaczego niektórzy z nich potrafią obyć się bez jedzenia. Winka zdążyła pomyśleć jako to jest godna i słaba, nim z wycieńczenia osunęła się na ziemię.
Awatar użytkownika
Darshes
Senna Zjawa
Posty: 277
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Maie Lasu
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Darshes »

- Ej, zaraz! Moment! - Maie odwrócił się do Winki, nie wierząc własnym uszom. - Skąd pomysł, że jesteśmy osobnym gatunkiem? Większej bzdury...
Mniej więcej ten właśnie moment bibliotekarka wybrała na omdlenie. Burza rudych loków zatańczyła na wietrze, odbijając promienie leśnego światła, podczas gdy ciało osunęło się na ziemię. Było to poniekąd niesamowite zdarzenie, poniekąd dość niewiarygodne. Nie codziennie ma się okazję podróżować z osobą, która mdleje na twoich oczach - zwłaszcza, że jeszcze kilka godzin temu stawała oko w ok z monstrualnym pająkiem, gotowa do bitwy na śmierć i życie. Dopiero odgłos nieodległej kukułki wybił Darshesa z transu, jak gdyby zdejmując z niego nieistniejące zaklęcie.
- Wykitowała? - rzucił półżartem, klękając przy dziewczynie. Płomienne kosmyki opadły na twarz w ten sposób, że obecnie całkowicie przysłaniały oczy. Uniemożliwiało to stwierdzenie czegokolwiek, przynajmniej na podstawie samych oględzin. Ogarniając jedną ręką rudą falę z twarzy dziewczyny, drugą dotknął szyi, szukając pulsu. Wkrótce wypuścił nieświadomie wstrzymywane powietrze, gdy pod palcami wyczuł rytmiczne drganie. Powieki miała otwarte, lecz oczy błądziły bez konkretnego powodu i celu. - Nic ci nie będzie. - Dobrodusznie poklepał ją po policzku.
Ona leżała na ziemi, on zaś klęczał nieopodal niej. Choć materiał izolował ich skóry, nierówne leśne podłoże z pewnością do wygodnych nie należało i nijak nie mogło zastąpić prawdziwego łóżka. Ileż to już czasu minęło, nim druid po raz ostatni leżał w prawdziwej pościeli? "Po raz ostatni chyba w Maurii"
- Doszłabyś zapewne do siebie w swoim czasie, nie mamy jednak tego luksusu, by pozwolić ci wylegiwać się tutaj pół dnia. Spróbuję więc postawić cię na nogi tak szybko, jak to tylko możliwe... - Przepuściwszy przez jej ciało magiczną sondę, Darshes o mało nie ugryzł się w język. "Później będzie czas na złośliwe komentarze." stwierdził.
Uniósłszy rękę nad ciało Winki, pozwolił, by jego własna energia - odzyskana poprzedniej nocy - zaczęła między nimi krążyć, zasilając oba organizmy. Skondensowany strumień szmaragdowych cząsteczek sączył się nieprzerwanie spomiędzy palców druida, otulając ciało dziewczyny delikatną poświatą. Przesyłana zaś energia wnikała do jej wnętrz, przyspieszając zarówno procesy lecznicze, jak również napełniając organizm dodatkowymi zapasami siły życiowej. Wkrótce brązowe oczy rozjaśniły się, a spojrzenia stało się bardzie przytomne.
Przez chwilę jeszcze utrzymywał transfer, by napełnić rezerwy, po czym wycofał niespiesznie rękę.
- Tyle powinno wystarczyć, przynajmniej na jakiś czas. Ciało jednak szybko spali nadmiar, a twoje własne zapasy energii życiowej praktycznie już nie istnieją. - Podniósł się z klęczek i zaoferował, teraz już przytomnej Wince, pomocną dłoń. - Byłabyś łaskawa wyjaśnić mi, dlaczego twoje ciało zaczęło słabnąć, spalając jednocześnie same siebie?
Głos drżał mu z wściekłości, ale tylko lekko.
Winka
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 125
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Urzędnik , Badacz , Mieszczanin
Kontakt:

Post autor: Winka »

Winka powoli otworzyło oczy, odzyskując świadomość po upadku. To, iż po raz kolejny dane jej było ocknąć sie w objęciach druida, w żaden sposób nie zdziwiło bibliotekarki. Zastanawiała się ile to już razy Darshes ratował ją z opresji odkąd zdecydowała się wyruszyć w podróż? Co najmniej kilka, jeśli liczyć tylko te z których skryba zdawała sobie sprawę, a sytuacji w których Winka nawet nie była w stanie wyczuć zagrożenia z całą pewnością było dwa razy więcej.
Pytanie zadane przez druida zabrzmiało absurdalnie, jak zresztą większość z podejmowanych przez niego wypowiedzi. Normalny człowiek zainteresował by się kwestiami typu "czy nic jej się nie stało", alby "czy cokolwiek ją boli" ale Darshes nie należał do osób przeciętnych. Jego ciekawiło wypalanie energii i sprawy których będąca jeszcze w szoku bibliotekarka nie była w stanie zrozumieć.
- Ja, nie wiem ... to pewnie przez głód i zmęczenie. - Usiłowała wyjaśnić skryba - Nie pamiętam kiedy ostatni raz dane mi było coś zjeść i porządnie się wyspać. - Dodała niezbyt zgodnie z prawdą. Oczywiście ze doskonale pamiętała ten moment, lecz wydarzenia z garbarni starała się za wszelką cenę wypchnąć z swojej pamięci. Co ciekawe teraz zdawała się nie odczuwać żadnej z tych dolegliwości. Być może przeleżała w tym miejscu znacznie dłużej niż zdolna była przypuszczać.
Taka możliwość przeraziła bibliotekarkę. Natychmiast rozejrzała się wokół iebie odnajdując wzrokiem upuszczony przez nią notatnik. Wyrywając się z objęć driuda, Winka zerwała się z miejsca, sięgając po własne zapiski, z prędkością jakby od tej czynności zależało jej życie. Ledwo tylko dosięgła niewielkiej książeczki, przycisnęła ją do siebie i z wymuszonym uśmiechem schowała do podręcznej torby. Nerwowo wyczekiwała na reakcję druida. Miała nadzieję ze Darshes wcześniej nie zauważył notatnika a tym bardziej nie skorzystał z okazji by do niego zajrzeć. O ile jeszcze potrafiłaby zaakceptować sytuacje w której przyszłoby jej paradować przed druidem nago, to świadomość że mógłby on przeczytać jej sekretne przemyślenia, napawała dziewczynę autentycznym strachem. Notes Winki był niczym odbicie jej duszy. Zwykle starała sie by prowadzone przez nią zapisy były rzeczowe, konkretne i trzymające się tematu, jednak miała tez skłonność do notowania na marginesach własnych przemyśleń. Nie byłoby z nią dobrze gdyby Darshes zwrócił uwagę na zdania typu "głupi imbecyl" lub "podoba mi się". Na szczęście jej towarzysz nie kontynuował krepującego wątku.
- Jeśli chodzi o to co mówiłam wcześniej ... - postanowiła zmienić temat Skryba - to pytałam głownie dlatego że spotkałam się już z sugestiami o odmienności ludzi i druidów. Dlatego chciałabym przede wszystkim odrzucić te teorie które są niedorzeczne by skupić się na tych bliższych prawdy. - Pośpieszyła z wyjaśnieniem, nie wspominając ani słowem o tym że sama nie jest w stanie znaleźć trzech rzeczy łączących ją i Darshesa. Różnili się praktycznie we wszystkim. Wyznawanych zasadach, podejściem do egzystencji, miejsca człowieka w świecie, czy celach jakie ów człowiek powinien sobie stawiać. Tam gdzie Winka skręcała w lewo, Darshes szedł w prawo, gdy ona mówiła "nie możemy", druid twierdził że muszą. Wszystko robili inaczej a jednak potrafili współpracować i póki co znosić swoje towarzystwo.
- Marna jest ze mnie pomoc, prawda? Turmalia powinna znaleźć sobie lepszego bohatera - Oświadczyła skryba przyjmując pomocną dłoń druida. Gdy tylko wstała na nogi, otrzepała się z kurzu oraz ziemi po czym zakomunikowała że jest gotowa kontynuować ich wspólną podróż. Gotowa. Przynajmniej do najbliższego upadku.
Awatar użytkownika
Darshes
Senna Zjawa
Posty: 277
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Maie Lasu
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Darshes »

Jedzenie - Darshes miał ochotę podejść do najbliższego drzewa i przywalić w nie czołem z całej siły. Ciała fizyczne potrzebowały pokarmu. To z niego i ze snu brały energię do funkcjonowania. Samemu posilił się zeszłej nocy i założył, że Winka również tak uczyniła. Teraz jednak, gdy o tym pomyślał, zdał sobie sprawę, że od kolacji w garbarni żadne z nich nie włożyło nawet kęsa do ust. Bibliotekarka była jednak w pewnym sensie wytłumaczona - choć dziw że jeszcze nie rzuciła się na niego z zębami. Ludzie z miast bardzo rzadko potrafią zadbać sami o siebie, zwłaszcza w dziczy. Brakuje im samowystarczalności, a ich instynkt przetrwania albo zanika, albo jest na tyle przytłumiony, że przestaje dawać o sobie znać.
"A prosiła cię przecież, żebyś nauczył ją, jak przetrwać w dziczy." druid oparł czoło o chropowatą powierzchnię drzewa. Postanowił ograniczyć się do tego gestu, nie chcąc ściągać na siebie ciekawskich spojrzeń swojej towarzyszki.
- Jerzyna! - rozkazał cichym głosem, wysuwając równocześnie prawą rękę w bok. Pnącza, niczym węże zwabione muzyką, podpełzły do stóp druida i tu zaczęły się wić oraz wznosić, tworząc coś na kształt spiralnej kolumny. Pomiędzy liśćmi wykwitły owoce - choć najpierw zielone, szybko zaczęły przybierać czerwonawą barwę, by w końcu stać się dojrzałe i ciemnogranatowe.
- Jabłka... - Drzewo przed nim zadrgało, gdy rozchodząca się wewnątrz szmaragdowa energia, pobudziła jego komórki do mutacji. Wkrótce spomiędzy liści kasztanowca zaczęły spadać owoce... jabłka! Dorodne i czerwone, niemal deszczem bombardowały ich zza zasłony gałęzi. - Dość, dość, DOŚĆ! Wystarczy!
"Drzewo jeden, druid zero." pomyślał maie, rozcierając sobie wielkiego siniaka na ramieniu. Powinien był się spodziewać, że w ten czy inny sposób magia spróbuje wymknąć mu się spod kontroli. Cóż, przynajmniej mieli pożywienie, trochę więcej niż mogli przejeść, no ale cóż zrobić?
- Maliny... poziomki... jagody... - Wskazując na kolejne miejsca w lesie, zielenina zaczęła zabarwiać się czerwienią i granatem, a krzaki uginać pod ciężarem owoców. Niektóre z nich przekraczały nawet rozmiarami swoje naturalne odpowiedniki, choć olbrzymich różnic tu jednak nie było. - To tyle. Dodałbym grzyby, ale po prostu nie mamy czasu na ich przygotowanie, a wasz gatunek chyba nie jest wstanie spożywać ich na surowo. - Założył ręce na klatce piersiowej. - O mięsie zapomnij. Oporządzenie go zajęłoby nam cały dzień, a ja nie chcę tracić energii na łowienie zwierzyny.
- Dobra, bierz się za jedzenie. Obiecuję, że jeśli jeszcze raz zemdlejesz z głodu, wezmę cię w pysk i rzucę dzikim zwierzętom na pożarcie. - Na potwierdzenie tych słów, Darshes dokonał szybkiej przemiany i w postaci wilka - olbrzymiego z biało-srebrnym futrem - kłapnął kilka razy zębami. Cały efekt może i by lepiej wyglądały, gdyby nie zwisające ze zwierzęcia ubranie, podarowane zeszłego wieczoru przez gwardzistów. Szczególnie wysokie buty na tylnych łapach wyglądały komicznie.
- Ekhm. Wracając do druidów... - Wilczysko przysiadło, złotozielonymi oczami pilnie obserwując dziewczynę - Prędzej można nas uznać za zakon, niż za osobną rasę. Choć pochodzimy z różnych środowisk, wszyscy poświęcamy się idei równowagi. To ona jest dla nas najważniejsza. Problem jednak polega na tym, że każdy Krąg, a właściwie to każdy druid, idee równowagi rozumie deko inaczej. I tak na przykład jedni z nas udają się do wiosek lub niewielkich miasteczek w charakterze uzdrowicieli, inni zaś zabiją każdego człowieka, jakiego zobaczą we własnym lesie. - "No fajnie, teraz wyglądamy na bandę rąbniętych fanatyków." mimowolny, krzywy uśmiech wykwitł na wilczym pysku, prezentując całą gamę śnieżnobiałych kłów. - Jedni poświęcają się badaniom i próbom zrozumienia natury, inni zaś podróżują po świecie niszcząc wszelakie wynaturzenia. O tych ostatnich zwykle się jednak nie słyszy. Rzadko się ujawniają, a kiedy już to robią... No, powiedzmy że niewielu przeżywa takie spotkanie.
- Żeby było ciekawiej, poglądy druidów w dużej mierze zależą zarówno od Kręgu, jak i od rasy z której się wywodzą. Płeć ma tu niewielkie znaczenie, chyba że zaczniesz robić jakieś insynuacje na temat starców z długimi brodami.
        
        
Winka
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 125
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Urzędnik , Badacz , Mieszczanin
Kontakt:

Post autor: Winka »

Z niedowierzaniem wpatrywała się jak Darshes powołuje do życia kolejne owocowe drzewa i przyspiesza ich wzrost. Winka nigdy nie słyszała o magii tego rodzaju i o tym że można stworzyć żywe rzeczy od tak, z niczego. Nieprawdopodobnym wydawało jej się zwłaszcza to że sprawa dotyczy żywności. Przecież taki fakt podważał sens istnienia rolnictwa i gospodarki, a cały trud jaki nieustannie podejmowała ludzkość aby zdobyć pożywienie wydawał się być czymś błahym i śmiesznym. Pomyśleć że jeszcze przed chwilą druid uważał się za zwykłego śmiertelnika.
Skryba uświadomiła sobie iż podziwia wyczyny Darshesa z otwartymi ustami i zafascynowaniem jakby właśnie odkryła ogień. Bibliotekarka siłą woli zmusiła się by ruszyć z miejsca i zacząć zachowywać się profesjonalnie, stosownie do pełnionej funkcji. Zaczęła od zanotowania własnych obserwacji. „Panuje nad siłami natury i potrafi kontrolować tempo rozwoju roślin” – zapisała. Sam wniosek sprawiał że w głowie Winki pojawiło się jeszcze więcej pytań. Kim jest druid? W jaki sposób robi to co robi? Dlaczego nie wykorzystuje swoich umiejętności na szerszą skalę i po co przejmować się drzewami skoro w ciągu jednego dnia można sprawić ze wyrośnie nowy las?
Osobną kwestią nurtującą bibliotekarkę był fakt dlaczego sama skryba nie czuła obecnie głodu, skoro przed chwilą mdlała z osłabienia. Winka uznała że jest to spowodowane stresem i że właściwym byłoby pozbierać stosowne zapasy na przyszłość. Skupiła się na jabłkach jako owocach najlepiej nadających się do przechowywania. Jeden po drugim owoce lądowały w torbie bibliotekarki. Dziewczyna miała świadomość że takim pokarmem trudno będzie jej zaspokoić swoje potrzeby żywnościowe ale w chwili obecnej nie było innej alternatywy. Poza tym jabłka były twarde i słodkie czyli dokładnie takie jak lubiła. W tajemniczy sposób wygląd i smak owoców kojarzył się Wince z ich stwórcą. Rzecz jasna powyższa informację również uznała za wartą odnotowania.
Na koniec prowadzonych obserwacji skryba zdecydowała się również spróbować kilka malin. Odrobinę, która po chwili przerodziła się w prawdziwe obżarstwo, bibliotekarka tłumaczyła sobie iż być może jej zasłabnięcie było związane z brakiem cukru. Zaaferowana konsumpcją Winka puszczała mimo uszu uwagi i groźby wypowiadane przez druida. Na moment całkowicie pochłonęła ją obserwacja i opis tajemniczych owoców tak że zupełnie straciła poczucie miejsca i czasu.
- Wygląda jakby rosło tu od wieków – stwierdziła Winka przyglądając się dorodnej jabłonce. Chciała w ten sposób zwrócić uwagę Darshesa na nurtujące ją pytania. Dopiero wówczas odwróciła się w stronę druida lecz zamiast mężczyzny, w miejscu w którym powinien on teraz stać, dostrzegła pokraczna wilkopodobną istotę. Z okrzykiem przerażenia skryba cofnęła się instynktownie, wpadając w kolczasty krzak malin. Przez chwilę czuła ze brakuje jej powietrza. Rozpaczliwie próbując wydostać się z plątaniny ostrych pnączy coraz bardziej zagrzebywała się w otaczające ją zewsząd gałęzie. Nie mając możliwości ucieczki jedyną obroną skryby było ciskanie w głowę bestii zabranymi przed chwilą jabłkami.
Dopiero po jakimś czasie do przerażonej bibliotekarki dotarło że wilkołak przemawia do niej znajomym głosem.
- Jesteś potworem! – Rzuciła Winka głosem pełnym pretensji i oskarżeń, cały czas usiłując się przy tym wygrać batalię z oplatającym ją krzakiem. – Oszukałeś mnie! - Wściekła Winka najchętniej kazałaby Darshesowi wynosić się jak najdalej stąd. Problem polegał na tym że bez niego najprawdopodobniej nawet nie da rady wydostać się z pnączy. Jeśli miała w sobie zapas energii to ten ostatni szybko wyczerpała daremną walką. Naprawdę nie marzyła teraz o niczym innym jak zamknięcie się szczelnie za murami własnej biblioteki.
Awatar użytkownika
Darshes
Senna Zjawa
Posty: 277
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Maie Lasu
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Darshes »

Darshes się roześmiał, a nie był to wcale przyjemny śmiech. Raczej jak podmuch arktycznego wiatru, który niosąc ze sobą lodowe drobinki, szczypał w policzki i kłuł w oczy. Szkarłatne pociski, miotane przez przerażoną i nieco wściekłą bibliotekarkę, albo niegroźnie mijały swój cel, albo odbijały się od gęstego śnieżnego futra, nie czyniąc nikomu większej szkody.
- Oszukałem? - Przerwał na chwilę. Musiał poruszyć głową, by nie oberwać jabłkiem po pysku, jedynym słabiej chronionym miejscu. - Nie wydaje mi się bym to kiedykolwiek ukrywał. Nie można więc tu mówić o oszustwie. - W podzięce za słowa, kolejne jabłko pomknęło w jego stronę, uderzając w jedną z wilczych łap. Zakląwszy siarczyście, maie wydał z siebie coś pomiędzy zaskomleniem a okrzykiem. Kolejne jabłko wylądowało już w ludzkiej ręce, a przemiana nastąpiła tak szybko, że oko Winki nawet nie wyłapało przejścia.
Maie machnął wolną ręką w kierunku dziewczyny, równocześnie wgryzając się w jabłko. Szmaragdowy pocisk przeciął powietrze i uderzył z pełnym impetem w dziewczynę, a ta momentalnie znieruchomiała. Tylko same oczy, szeroko rozwarte ze strachu, błądziły z niedowierzaniem od swojego ciała, do rozkoszującego się jabłkiem druida.
- Unieruchomiłem twoje mięśnie, napinając je do granic możliwości. - Zrobił parę kroków, zatrzymując się przy dziewczynie. Gdy kucając, jego głowa zniżyła się do poziomu Winki, po raz kolejny ugryzł jabłko. - Nie odzyskasz władzy nad ciałem dopóki JA tak nie powiem. Radziłbym więc zważać na słowa.
- Hmmm... Od czego by tu zacząć? - Wyraził swoje myśli głośno, dogryzając ostatnie kęsy jabłka. Ogryzek, rzucony przez ramię, wylądował gdzieś pośród krzaków. - Może powinienem się należycie przedstawić, by twoja ignorancja nie sprawiła nam więcej kłopotów?
W oczach bibliotekarki zaczęło wykwitać uczucie, które, choć niezbyt pozytywne, naprawdę przypadło mu do gustu. Nie lubił ludzi słabych. Uciekający bądź trzęsący się ze strachu wzbudzali w nim tylko instynkt drapieżcy. Natomiast istoty, które stawiały mu czoło - z głupoty czy szalonej odwagi - zdobywały jego niechętny szacunek. To, czy Winka skończy dziś jako przekąska, w głównej mierze zależeć będzie od niej samej.
- Jestem Darshes z Ash Falath'neh. Przeżyłem osiemdziesiąt sześć wiosen i od blisko pięćdziesięciu należę do Księżycowego Kręgu. Jestem druidem. Dodam też, że pochodzę z rasy maie, dokładnie to maie lasu. - Przechylił głowę, zastanawiając się przez chwilę. Następnie machnął ręką, a dziewczyna odzyskała władzę nad swoim ciałem. - Wiesz oczywiście kim są maie, prawda?
Winka
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 125
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Urzędnik , Badacz , Mieszczanin
Kontakt:

Post autor: Winka »

Wmawiała sobie że musi zachować spokój. Szarpiąc się niczym ryba w sieci tylko pogarszała swoją sytuację, nie zyskując nic poza kolejnymi zadrapaniami wywołanymi przez kolczaste pnącza. Powinna podejść do sprawy metodycznie i z rozwagą, krok po kroku wysupłując się z otaczających ją krzaków. Niestety gadający wilk siedzący na skraju polany wcale nie ułatwiał Wince skupienia się na swoim zadaniu. Bibliotekarka szybko opadła z sił, a otaczające ją pnącza blokowały jakiekolwiek ruchy. Skryba wisiała bezradnie z głowa przy ziemi i podeszwami patrzącymi w niebo. Miała ochotę krzyczeć z złości.
Mimo wszystko zachowywała spokój. Nie był to pierwszy raz gdy w głupi sposób wpadała w najbardziej absurdalne tarapaty i zawsze udawało jej się wydostać z nich obronną ręką. Jeśli było coś co naprawdę napawało lękiem skrybę to informację przekazywane przez Darshesa.
- Maje z lasu? Nie ma czegoś takiego! – Stanowczo protestowała Winka. Druid mógłby zmienić się w najbardziej przerażające monstrum z piekielnych czeluści lub roztoczyć przed bibliotekarkę wizję szczególnie okrutnych tortur, jednak w rzeczywistości nic nie przerażało bibliotekarki tak bardzo jak fakt że ona mogłaby czegoś nie wiedzieć. Na tym polegał sens jej pracy aby znać się na wszystkim i w razie potrzeby wspierać swoją wiedzę władze której się służy.
Tymczasem o „maie” nie słyszała nigdy. Pozostawało tajemnicą dlaczego jej księgi nie wspominały o czymś takim? A może ona przeoczyła ten fragment lub co gorsza wyrzuciła go z pamięci? W dramatycznymi poszukiwaniu wiedzy, Winka przywołała w myślach wszystkie informacje na temat lasów, druidów, roślin i zwierząt. I nic. Spróbowała przypomnieć sobie wszelkie znane języki i dialekty, ale bez skutku. W żadnym z nich nie istniało słowo „maie”. Pomyślała również o opisywanych w księgach potworach, demonach i różnego rodzaju paskudnych stworzeniach, ale ta droga również nie doprowadziła jej do celu.
Winka uznawała za prawdziwe to o czym była w stanie przeczytać, a skoro w tym przypadku nikt informacji tych nie spisał, to oznaczało że druid kłamał. Zresztą wciąż miała w pamięci jego słowa sugerujące że nalezą do tej samej rasy. Alternatywną możliwością było to że mogła nigdy nie trafić na informacje o maie. Jej biblioteka w standardach świata nie zaliczała się nawet do średnich. Dość wspomnieć że wszystkie zbiory bibliotekarka była w stanie pomieścić w prywatnych kwaterach. Mieszkańcy Turmalii nigdy nie okazywali specjalnego parcia na wiedzę, a rządzący co rok odmawiali jej funduszy na rozbudowę miejskich zbiorów. Interesowało ich głównie to co bezpośrednio dotyczy miasta i jego funkcjonowania z naciskiem na hodowlę i handel. Winka wiele razy pisała prośby o możliwość udostepnienia jej zasobów bibliotek w większych miastach ale zawsze jej odmawiano. Marzyła by w przyszłości dostać się do wielkich Sal Wiedzy z Adrionu i zamknąć się na kilka tygodni z zgromadzonym tam księgozbiorem.
Tymczasem musiała się uporać z bieżącymi problemami. Czymkolwiek był Darsches, a skryba stawiała swoją miesięczną pensję że jest wilkołakiem, nie będzie miał nad nią władzy. Może i rządzi naturą a wszystkie rośliny są mu posłuszne ale ona sama zdawała się należeć do zupełnie innego świata. Uosabiała wszystko to co związane z miastem i cywilizacją.
- Będziesz tak siedział i przemawiał do moich butów, czy też zamierzasz wydostać mnie z tarapatów i porozmawiać ze mną po ludzku, spoglądając prosto w oczy? – Spytała wreszcie Winka, akcentując formę w jakiej spodziewałaby się ujrzeć Darshesa gdy tylko odzyska swobodę ruchów.
Awatar użytkownika
Darshes
Senna Zjawa
Posty: 277
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Maie Lasu
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Darshes »

- Hmm... - Zamruczał druid, przechylając nieco głowę. Powstając ze swoistą zwierzęcą gracją, już w formie ludzkiej, oparł się o najbliższe drzewo - to samo, które chwilę wcześniej zrodziło dorodne jabłka.
- Skoro nie ma czegoś takiego jak maie, to chyba nie będę ci wstanie pomóc. - Uśmiech na twarzy druida był zabójczy, piękny ale jakiś taki mało ludzki. W oczach natomiast nie było nic. Puste zwierciadła spoglądały na Winkę i tylko błysk złota w morzu zieleni ujawniał tlące się wewnątrz życie. - W końcu, według twoich słów, ja nie istnieję.
To jednak mówiąc, Darshes przyznał, sam przed sobą, że Winka pomyślnie zaliczyła test. Jego zwierzęce instynkty pozostały w uśpieniu i jak na razie, miast połknąć tę arogancką istotę, miał ochotę się jeszcze chwilkę z nią podrażnić. Potrzebował jednak tematu, czegoś co naprawdę zszarpie napięte nerwy Winki. "Co by tu takiego... A może..?"
- A więc doszliśmy do porozumienia, że jestem... No właśnie, czym? - Podrapał się po jednodniowym zaroście, zastanawiając się nad odpowiedzią. Spojrzeniem beznamiętnie śledził walkę Winki z naturą, która de facto nawet się nie broniła. "Ehhh, coś czuje, że nim gdziekolwiek dotrzemy, czekać nas będzie jeszcze jedna uzdrowicielska sesja." pomyślał, przyglądając się kolejnej serii skaleczeń, którą dziewczyna właśnie sobie fundowała. - Pozwolę sobie trochę pofantazjować, dobrze?
Udał, że zamyśla się na kolejną chwilę, po czym zaczął wyliczać, odginając kolejno palce:
- Zmiennokształtnym, wilko-niedźwiedzio-wiewiórołakiem. Trochę dziwna mieszanka, ale to w końcu tylko teoria.
Wzruszywszy ramionami, kontynuował:
- Mogę być też jakąś zjawą! Słyszałem, że potrafią się one wcielać w inne istoty. Cóż, tak przynajmniej robiła Inelitte, jeśli wierzyć Frigg...
- O, o, o! Mam coś jeszcze lepszego! - Rzucił podnieconym głosem, niemal klasnąwszy w dłonie. Ta zabawa zaczęła mu się coraz bardziej podobać. Miał nadzieje, że bibliotekarce wcześniej czy później puszczą nerwy i złapie haczyk. - Co powiesz na to: jestem... wytworem twojej wyobraźni! - Smukły palec wskazał na Winkę, jak gdyby to dziewczyna była jedyną winną tu osobą. Winną całej tej... niezwykłej sytuacji.
Darshes natomiast pozwolił sobie popuścić nieco wodze SWOJEJ wyobraźni, wyrzucając kolejny potok słów:
- W Turmalii czułaś się samotna i niedoceniana. Chciałaś być kimś ważniejszym. Dokonać czegoś wielkiego. Uroiłaś więc sobie całą tą intrygę - spisek, w którego centrum pojawiasz się ty. Ale czymże byłby spisek bez odrobiny przygody, horroru i romansu. Więc dodałaś sobie stadko wilków, pająków i truposzy. Podróż przez mroczną puszczę, łowców niewolników, a także walkę o życie w skalnej kotlinie z płomieniami w tle.
Pokiwał głową ze zrozumieniem. Psotne iskierki tańczyły w złotozielonych oczach.
- Tak, tak. A na deser zafundowałaś sobie najlepsze. Uwaga, uwaga! - grupę mężczyzn, gotowych na każde twoje skinienie rzucić się w płomienie. Nie muszę chyba dodawać, że z jednym, całkowicie nagim, już się całowałaś?
Teatralnie zlustrował sam siebie, po czym obrócił się wokół własnej osi, jak gdyby prezentując się przed dziewczyną.
- Nie powiem, masz interesujący gust. Ale cóż, w końcu to twoje fantazje. - Wzruszywszy ramionami, posłał jej swój najbardziej czarujący uśmiech. Jego ręka spoczęła na pierwszym z guzików koszuli, leniwie go odpinając. - To co? Mam się rozbierać czy może wyczarujesz nam wpierw łoże?
Winka
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 125
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Urzędnik , Badacz , Mieszczanin
Kontakt:

Post autor: Winka »

Winka szybko przekonała się że nie ma silniejszej magii niż słowa, a te wymawiane przez Darshesa sprawiły że początkowo sparaliżowana bibliotekarka, teraz zaczęła miotać się niczym wściekła.
- Co? Nie! Oczywiście ze nie! To bzdury. Wcale tak nie myślę. Jak w ogóle możesz rozpowiadać takie rzeczy! – Protestowała ile sił w płucach. Otaczające ją chaszcze przynajmniej na chwilę do czegoś się przydały, pozwalając zamaskować nieco zarumienioną twarz skryby. Owa barwa powstała w skutek wysiłku, poczucia gniewu i wstydu, a także licznych razów jakie zbierała Winka siłując się z zaroślami. W efekcie prowadzonej batalii. bibliotekarce udało się uwolnić nogę z przytrzymujących ją pnączy i z hukiem wylądować na ziemi.
- Poza tym wytwory wyobraźni nie zachowują się w ten sposób! – Oświadczyła skryba używając powyższego twierdzenia jako koronnego argumentu. Według niej zjawa nie może przyznawać się do bycia zjawą, gdyż z definicji jej przeznaczeniem jest udawanie rzeczywistości. Gdyby faktycznie była odpowiedzialna za zmyślenie tego wszystkiego, to jaki sens miałoby przypominanie sobie samej że tylko fantazjuje? Miała wiele ambicji ale z całą pewnością żadna z nich nawet nie usiadła obok chęci dokonania wielkich czynów i stania się sławną. A to że czasem zdarzyło się jej marzyć, nic jeszcze nie oznaczało.
- I nie pochlebiaj sobie. Przeczytałam w swoim życiu tyle romansów że z całą pewnością stać mnie na wymyślenie czegoś lepszego. – Dodała uszczypliwie. Miała zamiar wspomnieć coś jeszcze na temat włochatych dzikusów ale wolała nie drażnić tego czegoś czym istotnie był druid. Chwilowo była oswobodzona. Wprawdzie pnącza nie krępowały jej ruchów ale otaczały ją zewsząd w taki sposób że każda próba wydostania się na zewnątrz oznaczała kolejne przedzieranie się przez kolczaste zarośla.
Oczywiście że miała do czynienia z wilkołakiem. Żadne inne rozwiązanie nie przychodziło jej do głowy więc pozostało trzymać się kurczowo tego które jako jedyne wydaje się logiczne. Niestety ta sama logika jasno informowała Winkę o tym że powinna jak najszybciej oddalić się od takiego towarzysza. Wprawdzie świt dopiero co nastał więc miała w zanadrzu trochę czasu nim zwierzęce instynkty sprawią ze Darshes zacznie wariować, ale nie mogła go marnować. Musiała jakoś załagodzić bestię, pozbyć się go i wrócić do miasta nim puszczą jej nerwy i rozbeczy się na głos.
- Może przyjmijmy lepiej że całe te maje jednak istnieją. I nie są wilkołakami. I tylko ja jedna nie wiem nic o takowej rasie. Bo z całą pewnością nie ma o niej nic w mojej bibliotece, więc byłabym wdzięczna za wskazanie innego źródła potwierdzającego takie rewelacje. – Na spokojnie zaproponowała Winka. Mówiła cicho i bez przekonania, chociaż jednocześnie w głowie układała już zapisy jakie powinna poczynić na temat ewentualnego odkrycia. Z całą pewnością nie zabraknie w nich słów „arogancki” i „złośliwy”. - Chcesz mi powiedzieć o sobie coś więcej?
Zablokowany

Wróć do „Turmalia”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość