TurmaliaPodróż po nowe życie.

Malownicze miasto położone na środkowym wybrzeżu jadeitów. Słynące z ogromnego Białego Pałacu królowej i nietypowej architektury. W owym mieście budowle malowane są na kolory bardzo jasne, zazwyczaj białe i niebieskie. Wszelki wzory zdobnicze tutaj kojarzyć się mają z przepięknym oceanem. Rzecz jasna znajduje się tutaj ogromny port handlowy.
Zablokowany
Awatar użytkownika
Darshes
Senna Zjawa
Posty: 277
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Maie Lasu
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Darshes »

Naiwnością była nadzieja, że niekontrolowana magia nie przyciągnie uwagi wścibskich oczu. Szczęściem jednak, należały one do osób, które nie tylko nie zrozumiały zmian, ale które również ślepe były na ich źródło. Płomień magii dogasał, zauważony jedynie przez Winkę. Ta jednak, stając się obiektem adoracji, nie zdążyła wypowiedzieć żadnego z kłębiących się w jej głowie pytań czy domysłów . Z zaciekawieniem i nutą rozbawienia Darshes przyglądał się dziewczynie, starającej wyplątać się z tego bagna.
Wciąż będąc na kolanach, wieśniacy składali na przemian dziękczynienia, to wznosili modły ku osobie bibliotekarki, niepomni na jej słowa i czyny. Wierzyli w to, w co chcieli uwierzyć. Ich prosty i naiwny styl życia sprawiał, że każdą drobnostkę traktowali jako cud, a każde sprzyjające okoliczności jako dar od przychylnych bóstw. Stawiało to ich również niemal na samym marginesie ludzkiego społeczeństwa. Nie licząc żebraków i niewolników, człowiek nie mógł już niżej upaść.
"Och, ci z miasta zapewne tak tego nie widzą." upomniał się w duchu, ruszając wreszcie z miejsca. Kroki miał stosunkowo ciche, choć jakiś niewidoczny, metalowy element ubioru pobrzękiwał wesoło wśród fałd tkanin. Zbliżając się od tyłu do wieśniaków, swój wzrok utkwił w Wince. Ciekawiło go, jak ona widzi podziały w ich społeczeństwie. Kto, według niej, gody był politowania, a kto pogardy. "Po ostatnich wydarzeniach, do tej ostatniej grupy zaliczy chyba druidów."
Myśl ta nieco go rozbawiła.
- Las czy wiejska droga, czasem mam wrażenie, że pakujesz się w tarapaty tylko po to, bym cię z nich wyciągał. - Stając za chłopstwem, uniósł rękę nad ich głowy i zatoczył nią niedbale niewielki łuk.
W powietrzu zalśniła zielonkawa smuga. Klęczący mężczyzna zakołysał się sennie, a kobieta przetarła leniwie oczy. Ich głosy umilkły nagle, a oczy stały się szkliste. Wytrwali oni jednak w obecnej pozycji. Maie zmarszczył brwi. Chyba wyszedł z wprawy. "Takie są efekty zaniechania praktyk" jakby powiedział jego mistrz. Chwyciwszy wiejską parę za czupryny, przesłał magię bezpośrednio do ich ciał, pozbawiając oboje przytomności.
Widząc spojrzenie Winki, skrzyżował ramiona na piersi.
- No co? Uznałem, że tak będzie szybciej. - mruknął, chcąc pominąć większość wyjaśnień. - Mamy ważniejsze sprawy. - Rozejrzawszy się naokoło, nagle uświadomił sobie, że nie widzi nigdzie w pobliżu strzelistej wieży. Bo przecież magowie mieszkają w wieżach, prawda? - To gdzie znajdziemy tego całego Zoglifa?
Miał nadzieje, że nie w centrum jakiegoś ruchliwego miasta, bądź w wieży zamku królewskiego. Sam nie wiedział co gorsze: napierający zewsząd tłum ludzi, czy grupka wystrojonych, zapatrzonych w czubek własnego nosa pawi.
        
Winka
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 125
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Urzędnik , Badacz , Mieszczanin
Kontakt:

Post autor: Winka »

Winka doskonale zdawała sobie sprawę że nie jest skrybą idealną. W swojej pracy starała się dążyć do perfekcji, jednak pewne cechy jej charakteru sprawiały że nie była w stanie ustrzegać się błędów. Największym nieszczęściem bibliotekarki było roztargnienie i brak podzielności uwagi. Kłopot Winki połgał nie tylko w tym że miała skłonności do uciekania w świat książek i tracenia kontaktu z rzeczywistością, ale przede wszystkim na tym iż za bardzo koncentrowała się na rzeczach błahych i problemach dotykających ją bezpośrednio, przez co nie potrafiła zauważyć wielkich rzeczy rozgrywających się w jej sąsiedztwie.
Na oczach skryby Darshes dokonywał rzeczy niezwykłych. Druid pokazał że potrafi zarówno stymulować wzrost organizmów, pobudzając lub gasząc zawartą w nich energię. Potrafił przyspieszać i zwalniać metabolizm roślin i zwierząt, dokonując przy tym wiele rzeczy które na pierwszy rzut oka wydawały się Wince sprzeczne z naturą. Jednak sama skryba zamiast skorzystać z okazji do przeprowadzenia szczegółowych obserwacji, analiz i wniosków, bardziej zajęta była tym czymś co przyssało się jej do pleców i nie chciało dać się stamtąd usunąć.
Gałązka, lub inna roślinka, która w niewiadomych okolicznościach dostała się za kołnierz tuniki Winki, cały czas uwierała bibliotekarkę w plecy, mimo nadludzkich wysiłków z strony bibliotekarki, akrobatycznych figur, podskoków i prób dosięgnięcia intruza rękoma.
- Oczywiście że wieża Zogrifa znajduje się w centralnej części miasta. – Mówiła Winka nie przestając prowadzić swojej wewnętrznej walki. – Jak inaczej zyskałby tak duży wpływ na wydarzenia w Turmalii? No do kroćset chyba nie dam rady…. Czy mógłbyś mi ulżyć i usunąć to coś? – Poddała się skryba, ustawiając się plecami do druida.
- Mam nadzieję ze zdążymy i że samo miasto wciąż stoi nietknięte. – Kontynuowała Winka – Szczerze mówiąc nie mam żadnego pomysłu na wytłumaczenia faktu dlaczego horda umarlaków miałaby pragnąć zagłady ludzkości? A myślę o tym od rana. Byłam przekonana że celem takich istot jest zachwianie równowagi jaka obowiązuje w przyrodzie i doprowadzenie wszystkiego do rozkładu… O rzesz…. - Bibliotekarka odwróciła głowę, chcąc spojrzeć prosto w oczy Darshesa. Nagle uświadomiła sobie iż być może słowo „równowaga” jest tu kluczem. Zachowanie balansu pomiędzy życiem a śmiercią. Zdaniem druida ludzie robili mnóstwo złych rzeczy mogących zakłócić kruche zależności w naturze, ale nieumarli…. Ich siła destrukcyjna była jeszcze większa. Z drugiej strony zaś byli druidzi czy jak to nazywał Darsches – Maie. Czyż nie tym się zajmował? Pilnowaniem równowagi i naturalnego porządku? To on stał na drodze tego co chciały uczynić bestie z garbarni, a w związku z tym to druid wydawał się oczywistym celem umarlaków. Być może właśnie dlatego stwory pojawiły się w warsztacie elfa, a teraz nie zmierzały do miasta lecz podążały tropem swojej ofiary. Tropem który nawet jeśli zdążyły gdzieś zagubić, to po niezwykle ekspresyjnym pokazie mocy jaki Darshes urządził na okolicznych polach, bez trudu przyprowadził je na cel.
Winka uświadomiła sobie to wszystko dokładnie w tym samym momencie w którym pierwsze z bestii zmaterializowały się wokół niej i druida. Okoliczne pola nagle pokryły tumany gęstego, brązowego pyłu, roślinność wokół zaczęła umierać, a z kłębów powoli wyłaniały się pierwsze z ghouli. Całość wyglądała dość niezwykle. Kurz wokół nich wirował niczym cyklon którego centralną część, oazę ciszy i spokoju, stanowił Darshes wraz z Winką.
Awatar użytkownika
Darshes
Senna Zjawa
Posty: 277
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Maie Lasu
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Darshes »

- Zobaczmy...
Rzeczywiście kilka namolnych gałązek wrosło we włosy bibliotekarki, zaplątując się pomiędzy rude kosmyki. Wyciągnięcie ich nie było łatwe, a już na pewno nie bezbolesne, Winka jednak wytrzymała niedelikatność maie z podziwu godną godnością. A już fakt, że w międzyczasie prowadziła monolog - dzieląc się swoimi przemyśleniami - zasługiwał na pochwałę, niezależnie od jego treści.
Darshes potrząsnął przecząco głową. Nie było sensu przypominać jej, że o ile nieumarli są abominacją, to mimo wszystko nie należą do stworzeń chaosu i z rzadka posiadają inteligencje dostatecznie wysoką, by samodzielnie określić ład czy porządek. To, że nieumarli to zazwyczaj puste, ożywione zwłoki, wypełnione najwyżej głodem i magią, zdawało się wymykać Wince. Cóż, przynajmniej była na dobrym tropie.
Poczuwszy szarpnięcie, Darshes spojrzał ponownie na Winkę, nieświadom, że wcześniej odwrócił wzrok. Ona również mu się przyglądała, a jej spojrzenie przeszywało go oskarżycielsko. Chwilę mu zajęło połączenie tematu jej monologu z obecną sytuacją, a uświadomienie sobie prawdopodobnego toku jej myśli napełniło go gorzkim rozbawieniem.
- Że niby ja..? - Resztę zdania zdusiła fala napływających mdłości, a skronie eksplodowały bólem.
Ciche dudnienie, rozlegające się gdzieś na tyłach umysłu druida, przybierało na sile z każdą mijającą chwilą. Powietrze uleciało z płuc, pozostawiając po sobie zimną pustkę, która zaczynała się gdzieś w trzewiach i sięgała każdego zakamarka w jego ciele. Myśl: "Co za idiota używa magii na taką skale?", pojawiła się równocześnie z inną: "Cholernie potężny nekromanta!"
Sycząc, kuląc się i stając złapać oddech, Darshes nie zauważył zatrzaskującej się nad nimi pułapki. Rycząca ściana wiatru, unosząca ze sobą piach, pył i kurz, zwróciła jego uwagę dopiero wtedy, gdy nudności ustały. I choć się wyprostował, zaczerpnąwszy głęboko tchu, nie dane mu było nacieszyć się świeżym powietrzem. Nozdrza momentalnie wypełnił mu odór zgniłego mięsa,a w ustach poczuł smak krwi. Jednocześnie tysiące słabo słyszalnych głosów, odezwało się chórem w umyśle maie, falami wznosząc się i opadając z szybkością pędzącego górskiego kota.
Nie trzeba było długo czekać na komitet powitalny. Pierwsze sylwetki wyłoniły się zza burej zasłony, niczym postacie z najgorszych ludzkich koszmarów. Poskręcane i nadjedzone, ghule wpatrywały się w nich pustymi oczodołami. Ich ruchom brakowało zgrabności - co mogło być efektem wielu brakujących mięśni i równie mnogiej ilości wystających kości -co oczywiście nie przeszkadzało armii umarłych zaciskać kręgu. "Pff, jak gdyby piaskowe tornado nie było dostateczną pułapką." Krok przed ożywieńcami postępowało spaczenie. Była to gęsta fala miazmatu, która emanując purpurowo-czarną poświatą, wysysała życie ze wszystkiego, co stanęło na jej drodze.
- Nie pozwól by cię dotknęła! - Wrzasnął do Winki przez ramię, odskakując przed wolno poruszającym się kłębem mrocznej mgły. Co prawda, według jego wiedzy, miazmat nie zabijał istot rozumnych od razu, jednak Darshes wolał nie wypróbowywać tej teorii. Przynajmniej nie na sobie.
Rozglądając się dookoła, spróbował ocenić ich sytuację. Byli w potrzasku, osaczeni, bez możliwości odwrotu. Jedyna droga na zewnątrz prowadziła ku górze, przebijając się wzdłuż oka cyklonu, lub pomiędzy wymiarami. Było ich czworo: troje ludzi i jeden maie, z czego dwójka całkowicie nieprzytomna. Ghule zbliżały się powoli, acz nieubłaganie. Nie wyczuwał od nich głodu, co jeszcze nie znaczyło, że nie mają zamiaru się nimi posilić.
Skupiwszy magię, uwolnił ją na zewnątrz, otaczając ich szmaragdowym polem siłowym. Było to oczywiście rozwiązanie tymczasowe
- Moja magia spowolni postęp miazmatu, ghuli jednak nie powstrzyma! - wrzasnął, by przekrzyczeć ryk wiatru. - Jak masz jakieś pomysły to się nie krępuj!
        
        
Winka
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 125
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Urzędnik , Badacz , Mieszczanin
Kontakt:

Post autor: Winka »

Winka z przekąsem pomyślała że jej ostatnie koszmary zwykły mieć w sobie nutkę ironii, co wcale nie czyniło je mniej strasznymi. Już sama w sobie sytuacja w której jest się otoczoną przez bandę gnijących bestii, była wystarczająco przerażająca i w zupełności mogła wystarczyć by serce skryby wyskoczyło z jej piersi. Jednak los uznał że dla bibliotekarki horda ghouli to za mało i aby ubarwić sytuację postanowił że jedyna osoba w której Winka mogła pokładać nadzieję na ocalenie, otwarcie przyznała iż czaka na to aż ona wymyśli coś co uchroni ich przed niebezpieczeństwem.
- Pomysł?! Ja?! No proszę ciebie. - Niedowierzała skryba. Jedyny pomysł który aktualnie przychodził jej do głowy to krzyczeć na całe gardło w nadziei aż ktoś ich usłyszy i przybędzie z pomocą. - Niby co mam zrobić? Dlaczego nie powiesz że potrafisz latać, zmienić sie w bestię, ściągnąć nam jako pomoc tłumy zwierząt albo wykorzystać silę roślin? Te pnącza mogłyby zrobić coś więcej niż tylko wiązać bibliotekarki. - Upominała się Winka, jednak widząc skupienie i determinację na twarzy Darshesa, zrozumiała ze druid nie żartuje i rzeczywiście daje z siebie tyle ile może.
A ona w takich sytuacjach była bezradna. Nie miała na swoja obronę nic poza ciężką książką i własnym umysłem. Jeśli to inteligencja Winki miała ich uratować to praktycznie byli zgubieni. Skryba nie potrafiła się skupić. Z nadzieją spojrzała na leżących na ziemi farmera wraz z żoną. Ci dwoje przynajmniej nie przeszkadzali. Kobieta miała przy sobie kosz z świeżo upraną bielizną. "Świetnie na pewno mi się to przyda" uznała bibliotekarka. Ekwipunek mężczyzny wlał nieco więcej otuchy w umysł skryby, ale dokładniejsza analiza szybko zweryfikowała te poglądy. Stara siekierka, pordzewiała i uszkodzona w tylu miejscach iż spokojnie mogła uchodzić za zombie wśród swoich pobratymców, a ponadto bat do powożenia końmi. Wyobraźnia Winki niemal natychmiast podsunęła dziewczynie widok jej samej chłostającej pejczem kolejne umarlaki. Przynajmniej Darshesowi było pisane umrzeć z uśmiechem na ustach.
Rolnik miał przy sobie coś jeszcze. Cos co z pozoru wyglądało najbardziej niewinnie, a co mimo wszystko było w stanie przykuć największą uwagę skryby. Olbrzymie cylindryczne naczynie do przechowywania i przenoszenia różnego rodzaju cieczy. Początkowo bibliotekarka uznała je za pojemnik na mleko, na tyle solidny by można się nim bronić, jednak gdy tylko podniosła zbiornik, w jej nozdrza uderzyła silna woń alkoholu zmieszanego z kwasem i siarką.
- Obrzydliwe! Jak możesz pić coś takiego! - Spojrzała z wyrzutem na nieprzytomnego mężczyznę. Winka wstrząsnęła sie z wstrętem. Prawdopodobnie miała właśnie w rękach swoją broń, a przynajmniej jej zalążek. Alchemikiem była dość słabym, ale braki talentu nadrabiała zamiłowaniem i ambicją a także sporą ilością fachowej literatury. Nie potrafiła zrobić nic więcej niż farbę, która zresztą zawsze wychodziła jej w jednym i tym samym kolorze, czyli niebieskim, jednak doskonale zdawała sobie sprawę jak zrobić coś co samo z siebie może wybuchnąć lub poparzyć niedoszłego wynalazcę. Miała też przy sobie wszystkie potrzebne rekwizyty.
Bibliotekarka pospiesznie otworzyła zawartość pojemnika. Zapach znajdującej sie w nim substancji niemal zwalił ją z nóg, co w obecnych warunkach przyjęła za dobry omen. Wrzuciwszy do środka cała posiadaną kredę oraz dolawszy do całości odpowiednie rozpuszczalniki, Winka zamknęła denko, zabezpieczyła je pejczem tak aby ciśnienie wewnątrz nie było w stanie samoistnie wyważyć pokrywy, po czym zaczęła rytmicznie potrząsać zbiornikiem chcąc wywołać pożądaną reakcję.
Początkowo nic się nie działo, jednak po chwili temperatura metalowego pojemnika zaczęła rosnąć. Nie chcąc poparzyć dłoni, skryba nałożyła na nie skarpety z kosza chłopki. Musiała sprawić aby mieszanina substancji podgrzała się do granic możliwości. Im wyższa temperatura tym wyższe powinno być ciśnienie samego roztworu. Ostatecznie uznając iż wszystko jest gotowe, Winka wykorzystując starą siekierkę, zrobiła w butli niewielki otwór, pozwalając strumieniowi żrącej substancji z impetem wydostać sie na zewnątrz. Teraz wystarczyło tylko kierować ową ciecz na kolejne ghoule patrząc jak kwas trawi fragmenty ich ciał.
Zadowolona z siebie Winka spojrzała w kierunku druida.
Zablokowany

Wróć do „Turmalia”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 8 gości