Turmalia[ Centrum ] Rebelia w Turmalii

Malownicze miasto położone na środkowym wybrzeżu jadeitów. Słynące z ogromnego Białego Pałacu królowej i nietypowej architektury. W owym mieście budowle malowane są na kolory bardzo jasne, zazwyczaj białe i niebieskie. Wszelki wzory zdobnicze tutaj kojarzyć się mają z przepięknym oceanem. Rzecz jasna znajduje się tutaj ogromny port handlowy.
Awatar użytkownika
Jorge
Kroczący w Snach
Posty: 224
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Wojownik , Kapłan
Kontakt:

Post autor: Jorge »

        Carax przymierzał do siebie kolejne zdejmowane części zbroi - na pierwszy rzut oka pasowały, mniej lub bardziej, ale czego innego mógł się spodziewać? Owszem, przywykł do rzeczy, które były robione dla niego na miarę, ale tym razem musiał zacisnąć zęby i jakoś przeboleć to, że na przykład ma spore luzy w pasie, a wszelkie elementy osłaniające kończyny są za krótkie. Strażnik był bardziej proporcjonalnie zbudowany, miał dłuższy tułów i krótsze nogi, jego korpus zaś miał kształt bardziej prostokąta, niż obróconego trójkąta. ”Jakoś to podociągam, w końcu nie wybieram się na balety”, uznał szermierz, odkładając na bok ostatni zdjęty z denata element zbroi.
        - Czyli ostatecznie poszło dobrze - uznał, gdy Setian przedstawił swoje postępy. Mówiąc, wyciągnął koszulę ze spodni i zaczął rozpinać jej guziki. - Mamy już wszystko, co jest nam potrzebne, nawet jeśli zostawiłeś jakieś ślady, powinniśmy stąd zniknąć, nim zdążą podnieść alarm.
        Carax zdjął z siebie koszulę, w locie łapiąc kopertę, która wypadła mu z rękawa - zupełnie o niej zapomniał. Bez zbędnych usprawiedliwień schował ją za pasek na plecach. Spodni nie zamierzał zdejmować, były zupełnie przeciętne i mógł je mieć pod zbroją, koszula jednak wymagała przeróbek - strażnik z wykrochmalonym kołnierzykiem i mankietami to raczej niecodzienny widok. Jorge bez żalu poodpruwał zbędne elementy, pomagając sobie nożem od martwego strażnika. To, co uzyskał, wyglądało już całkiem przekonująco. Carax założył na siebie przyciętą koszulę, a w jego głowie zaświtała absurdalna myśl, że Setian pewnie zdążył już mu się przyjrzeć i ocenić, z czym przyjdzie mu pracować.
        - Widziałem - przyznał w odpowiedzi na pytanie melmaro, nie przerywając przy tym ubierania się. - Gdyby mnie zależało na pozbyciu się czegoś takiego, poszedłbym do alchemika, ale to tylko moje przypuszczenia, nigdy się tym nie interesowałem.
        To był teoretycznie dobry moment, aby zapytać o genezę tatuażu i wyciągnąć z Setiana jakieś informacje na temat jego przeszłości, ale Jorge nie zdecydował się na ten krok - szatyn przy osobistych pytaniach jeżył się jak osaczony przez psy kot, a odpowiedzi udzielał w taki sposób, aby nic konkretnego nie powiedzieć, w tym układzie ciągnięcie go za język nie miało najmniejszego sensu. Carax w milczeniu dopiął ostatnie elementy zbroi i tak samo jak Setian, spróbował wykonać kilka ruchów, aby sprawdzić ograniczenia, jakie narzucała konstrukcja pancerza. Nie był specjalnie zadowolony, ale nie było też najgorzej - jeśli nie napotkają żadnych komplikacji, może nawet nie będzie musiał sięgać po broń… No tak, jeszcze ona została. Jorge z konsternacją przyjrzał się eleganckiej rękojeści szabli, która pasowała do jego aktualnego wyglądu jak kwiatek do kożucha. Nie znajdując na razie żadnego sensownego rozwiązania, machnął na to ręką.
        - Idziemy "na patrol" - zakomunikował żartobliwie, widząc, że Setian już jakiś czas po prostu spaceruje sobie po pomieszczeniu. Carax pierwszy opuścił magazyn i poczekał na zewnątrz. Miał już pomysł, jak dotrzeć do karczmy, aby droga była szybka, ale też w miarę bezpieczna, w końcu nie chcieli pokazywać się zbyt wielu osobom w strojach strażników, jeszcze ktoś by ich rozpoznał albo, co lepsze, poprosił o interwencję. "To by był dopiero bal".
        Ulice Turmalii były zadziwiająco puste i spokojne, jakby zamieszki nagle ustały. Chociaż, równie dobrze mogła to być cisza przed burzą, która rozpęta się wraz ze zmierzchem - w końcu ciemność przyciąga wszelakie męty. Niemniej Jorge i Setian mogli swobodnie wrócić do karczmy, nie mieszając się w sprawy lokalnej społeczności. Carax po drodze uznał, że nie będzie panicznie próbował zamaskować emblematy na swojej szabli, zmatowi ją tylko lekko, aby nie rzucała się w oczy jako błyszczące, zadbane cacko. Mimo wszystko czasami zdarzało mu się oprzeć dłoń na koszu w taki sposób, aby ciekawskie spojrzenia nie dostrzegły w nim niczego charakterystycznego.
        Pod karczmą Jorge zebrał z bruku kilka kamyków i rzucił nimi po kolei w okno swojego pokoju. Lana nie wyjrzał: albo nie usłyszał albo specjalnie nie chciał się pokazywać. Carax westchnął - mogli ustalić sobie jakiś znak czy coś.
        - Chyba trzeba po niego pójść - uznał, spoglądając na Setiana. - Pójdziesz? Ciebie karczmarz może nie kojarzyć.
Awatar użytkownika
Setian
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 110
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Setian »

Szatyn już od dłuższego czas był gotowy do drogi. Zbroja nie była może stworzona idealnie dla niego, ale pasowała na tyle, by szukanie lepszej było całkowicie zbędne. Nie zwracał większej uwagi na to jak szermierz się przebiera, a moment złapania koperty uchwycił kątem oka, jednak zaraz skupił się na czymś innym. Każdy miał swoje tajemnice, a jego akurat cudze obchodziły tyle co innych powinny obchodzić jego. Przeróbkę koszuli przyjął z niemą aprobatą, choć nie przypuszczał, że szlachcic z taką łatwością zniszczy kosztowny materiał. On sam nie zdejmował żadnego z elementów swego ubioru, były tak przeciętne, że z łatwością mógł je mieć pod zbroją. Zmienił jednakże położenie pochwy z mieczem, by wszystko pasowało w miarę jak najbardziej do wizerunku strażnika. Kaxua od zwykłego miecza różniła się tym, że posiadała w sobie zabójcze dla chociażby wampirów – o czym już zdążył się przekonać – srebro. Nadal szkoda mu było tego, że stracił drugi swój oręż, tj. gotlandzki sztylet, jednak nic na to nie mógł poradzić, przecież nie wróci do Maurii po to, by go poszukać, czyż nie?
Wspomnienie o alchemiku przez chwilę go zastanowiło, jednak później stwierdził, że przeżyje. Nie był pewien czy to co miał na piersi było zwykłym tatuażem – a znając Gotland to dosyć optymistyczna wizja -, a każda chwila zwłoki w tym mieście narażała ich na ryzyko niepowodzenia misji.
- Zatem chodźmy. – Melmaro wzruszył ramionami, po czym wyszedł za Jorge. Droga powrotna minęła im w miarę szybko, czyżby „we dwóch raźniej”? W trakcie drogi panowała względna cisza między nimi, jednak Setiana zastanawiała jedna kwestia i postanowił ją po prostu rozstrzygnąć.
- Powiedziałeś, że jeszcze kilka godzin temu zależało ci na utrzymaniu dobrego imienia. Czyżby teraz było inaczej? Dlaczego?
Kiedy znaleźli się już przy karczmie, powoli zapadał wieczór. Inicjatywę z kamieniami Setian przyjął sceptycznie, co zresztą potwierdził brak odzewu ze strony elfa.
Na słowa szermierza szatyn jedynie skinął głową i wszedł do środka. Może nie był tutaj zbyt długo, jednak od razu zauważył zmianę. W środku było tylko kilku ludzi, a całość prezentowała się znacznie bardziej… czysto. Karczmarz jedynie obrzucił go wzrokiem, a na widok zbroi wrócił po prostu do swojej czynności, którą było przecieranie lady. Brwi wojownika uniosły się niezauważalnie, wszakże nie widział sensu robienia tak gruntowych porządków w miejscu takim jak to. A już tym bardziej na noc, kiedy ludzie się schodzą. Ignorując obecnych – jak to na strażnika miejskiego który ma pomagać ludziom przystało – udał się po schodach na górę, do ich pokoju. Jednak zanim wszedł, coś go zastanowiło. Drzwi były nieznacznie uchylone, jednak na tyle, by można to było dostrzec. Gotlandczyk niepewny co może to oznaczać położył dłoń na rękojeści oręża i szybkim ruchem otworzył drzwi, wchodząc do środka. Ledwo obrzucił wszystko wzrokiem, a z jego ust dobyło się ciche przekleństwo. Pokój był pusty, Lana zniknął.
Schodząc, Setian podszedł do karczmarza, zwracając na siebie jego uwagę. Nie zamierzał pytać czy ten aby nie widział wychodzącej postaci posturą przypominającej długouchego. Lana go nie obchodził, wyszedł to wyszedł, niech robi co chce. Jednak znacznie bardziej zastanawiały go te porządki. Zapytał więc gospodarza co to znaczy, swoim tonem wskazując surowo na to, iż liczy na zadowalającą odpowiedź. Ten jedynie spojrzał na niego zdziwiony, lecz zaraz zaczął mówić.
- To pan nie wie? Mówi się, że żołnierze zabili ostatniego nie-człowieka w mieście i rebelia w końcu dobiegła końca. Władze miasta w porozumieniu ze strażą postanowiły to uczcić i dzisiejszej nocy zwolnić każdego pracującego z obowiązków oraz urządzić prawdziwą biesiadę. Oczywiście na jej miejsce wybrali moją karczmę, gdyż jest najlepsza. – Nie dało się nie wyczuć wielkiej dumy w głosie człowieka, dziwne aż, że wciąż nie pokrył się piórkami. – Ja jakiś czas zacznie schodzić się tutaj całe miasto, a picia będzie tyle, że już dawno to miasto nie miało większej fiesty. Oczywiście za wszystko płaci miasto, więc co ja będę żałował? Przybędzie nawet jeden z najlepszych bajarzy, cóż tutaj się będzie działo!
- Nie wiedziałem, gdyż dopiero co wróciłem z dwudniowej misji. – Odparł sucho Setian i wyszedł z karczmy, dołączając do szermierza.
- Lany nie ma. – Odezwał się w spokoju melmaro, patrząc na szlachcica. – Drzwi były uchylone, jednak w środku jest pusto.
Po czym szczegółowo opowiedział towarzyszowi to o czym się dowiedział u szermierza.
Awatar użytkownika
Jorge
Kroczący w Snach
Posty: 224
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Wojownik , Kapłan
Kontakt:

Post autor: Jorge »

        Cisza nie przeszkadzała Caraxowi - rozmawiając znowu za bardzo by się rozluźnili i znowu mogliby wpaść w jakieś bagno, a on już naprawdę chciał opuścić to miasto i więcej tu nie wracać. Pogadają sobie najwyżej później, gdy przekroczą bramy. Do tej pory nie ustalali, co zrobią, gdy już im się uda, jednak Jorge był pewien, że jeszcze kawałek będą musieli razem podróżować, przynajmniej do pierwszych rozstajów.
        Pytanie nawiązujące do rozmowy sprzed krótkiego epizodu ze strażnikami trochę zaskoczyło szermierza. Ściągnął brwi jakby był niezadowolony, jego oczy jednak wyrażały głębokie zamyślenie. ”Ależ pytanie. Oczywiście, Setian to nie baba i nie będzie nadinterpretował mojej odpowiedzi, ale może sobie o mnie różne rzeczy pomyśleć… Nie zależy mi też na odsłanianiu wszystkich kart na raz.”
        - Myślę jak to ując, żeby uniknąć dłużyzn - odezwał się w końcu, aby melmaro nie poczuł się zignorowany. - Może tak: do Turmalii przyjechałem na zaproszenie pewnego tutejszego arystokraty, którego nazwisko pozwolę sobie przemilczeć. Nie była to jednak towarzyska wizyta, a on wycofał się, gdy już rozpętało się to wszystko wkoło. Miałem nadzieję, że będzie miał w sobie tyle przyzwoitości, aby szepnąć słówko gdzie trzeba i jakoś ułatwić mi wyjechanie z miasta. Wtedy musiałbym również występować pod własnym nazwiskiem, a że pochodzę z arystokratycznej rodziny i jestem przedstawicielem szkoły szermierczej o dość dobrej opinii, wiedziałem, na ile będzie mnie to chroniło w razie, gdyby strażnicy chcieli mnie zamknąć. Gdybym kogoś tylko ranił, mógłbym zeznać, że to samoobrona, uwierzyliby mi i puścili wolno, zwłoki jednak zawsze mocno komplikują sprawę. No ale, w to wszystko zamieszałeś się ty, Lana, padły trupy… A człowiek, na którego pomoc liczyłem, okazał się być podszyty tchórzem jeszcze bardziej, niż z początku przypuszczałem. Tak więc gdy spotkaliśmy się ponownie w porcie, to, czy opuszczę to miasto, czy utknę w nim na nie wiadomo jak długo, zależało tylko i wyłącznie od powodzenia twojego planu, a nie od mojego nazwiska i koneksji, więc postanowiłem schować je głęboko do kieszeni i na moment po prostu postępować… praktycznie. Niech to, miało nie być dłużyzn, ale chyba nie wyszło.
        Carax uniósł brew, jakby mocno roztrząsał ostatnią kwestię, zaraz jednak przybrał normalny wyraz twarzy.
        - Poza tym, ty nie sprawiasz wrażenia osoby, której zaimponowałbym tytułem, nawet gdybym był królem całej Alaranii - zauważył. - Więc też nie miałem się czym przejmować. Chyba, że się mylę?

        Pod karczmą, gdy Setian poszedł po Lanę, Carax wszedł w uliczkę, gdzie poukrywane były ich zdobyte wcześniej zbroje. Niespecjalnie się chował, ale też nie został na widoku - usiadł gdzieś kawałek dalej na skrzynkach i swobodnie wyciągnął nogi. Głowę oparł o mur za sobą, a oczy przymknął, jakby zamierzał drzemać, cały czas jednak był czujny i ani myślał zasypiać w takim momencie. Gdy po jakimś czasie usłyszał kroki melmaro, otworzył oczy i wstał. Informację o nieobecności Lany przyjął z cieniem niepokoju na twarzy - pytanie, czy wyszedł sam, czy coś go do tego sprowokowało. Dalsza relacja Setiana sprawiła, że szermierz zaklął, po czym zaśmiał się cicho. Kwestii politycznych nie zamierzał komentować, to nie miało w tym momencie najmniejszego sensu, ale ich sytuacja już wymagała komentarza.
        - Pięknie - westchnął. - Wystarczyło siedzieć na tyłku do wieczora i nie wychylać się. To co teraz? Możemy opuścić miasto jakby nigdy nic, w zbrojach albo bez. Chociaż chyba lepiej bez, żeby nikt nas do chlania nie ciągnął albo co.
        Carax nie podejmował kwestii tego, czy nie powinni się teraz zwyczajnie rozdzielić i niech każdy idzie w swoją stronę: skoro mieli opuścić miasto, mogli to równie dobrze zrobić razem. Tym bardziej, że szermierz nadal po cichu liczył, że Setian pokaże mu jakieś sztuczki z walki wręcz.
Awatar użytkownika
Setian
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 110
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Setian »

- Obce tytuły nie są dla mnie powodem do okazywania specjalnie większego szacunku czy posiadania o kimś lepszego mniemania. – Odpowiedział jedynie Setian, i był to jego jedyny odzew na mowę wygłoszoną przez szermierza. Prawda była taka, że nie spodziewał się, iż Jorge tak rozlegle odpowie na pytanie szermierza. Zadał je, bo był po prostu ciekaw, jednak po otrzymaniu odpowiedzi przyjął ją i zapomniał, zostawiając to daleko za sobą.
- A nie wolisz tutaj zostać na jedną noc i rozkoszować się darmowym winem z górnej półki, obecnością barda, tańcami i chętnymi dziewkami? Czyż nie jest to aby twój żywot? – Skomentował złośliwie Gotlandczyk, przekrzywiając lekko głowę w prawo i wpatrując się uważnym wzrokiem w szermierza. Trwało to tylko chwilę, po czym człowiek zamknął na chwilę oczy i zastanowił się nad tym co dalej. Męczyła go już ta cała ucieczka, wiedział, że gdzie by nie poszedł to i tak Gotlandczycy ruszą za nim. „Już tyle czasu minęło od chwili opuszczenia klanu, a wciąż nie spotkałem żadnego melmaro. Czy przestali mnie szukać, a może nawet nie zaczęli? Nie… Czuję, że po mnie idą, jednak jedynie moje odpowiednie maskowanie się sprawiło, że wciąż mnie nie odnaleźli. Mimo wszystko czy nie stałem się tchórzem? Uciekam zamiast stanąć do otwartej konfrontacji, nawet jeśli miałaby zakończyć się moją śmiercią. Czyżby zależało mi na życiu? Bzdura… Do tej pory wartość miały dla mnie jedynie dwie rzeczy. Klan – i wszystko co z nim związane – oraz Rayuay…
Na wspomnienie swojej byłej miłości dłonie wojownika mimowolnie zacisnęły się w pięści, oczy zamknęły, a on sam zaczął oddychać mocniej, czując wypełniającą go powoli wściekłość i rządzę mordu.
Czymże jest moje życie? Niczym. Nie mam przyjaciół, nigdy nie miałem. Nikt się o mnie nie troszczył, a klan? Oszem, czułem się w nim inaczej, jednak dopiero po tym wszystkim w pełni zrozumiałem, że były to tylko pozory. Ten tatuaż… Symbol mojego zniewolenia. Dlaczego nie został usunięty? Czyż nie udowodniłem po stokroć swej wartości, stając się najmłodszym melmaro w historii, mając jako dowódca same uwieńczone sukcesem – a było ich kilkadziesiąt – misje, nie pozwalając, by innym spadł choćby włos z głowy? Wykorzystywali mnie, a ja teraz przed nimi uciekam? Nie, coś tutaj się nie zgadza… Już dosyć uciekania.
Szatyn otworzył oczy i odetchnął. Wreszcie poczuł w sercu choć miejscowy spokój, a świadomość, że już nie będzie uciekał, zaczeka w spokoju na swój klan i ostatecznie się na nim zemści, choćby kosztem swego życia… Napawała go radością. Tylko gdzie się osiedlić, gdzie zatrzymać? Wiedział, że nie wyszedł z formy ani trochę, jednak postanowił doszlifować swoje umiejętności tak bardzo jak tylko się da. Niekończące się treningi i stałe rośnięcie w siłę – ot, to prawdziwa droga samotnego wojownika. Tylko, czy aby na pewno samotnego? Wewnętrznie owszem, ale teraz przecież nie jest sam.
- Muszę się gdzieś zatrzymać. – Odezwał się do Jorge, swojemu tonowi nadając jednoznacznego znaczenia – to decydujący moment jeśli chodziło o ich kontakty. – Masz jakiś dom czy coś w tym stylu? Miejsce w którym żaden Alarańczyk nie będzie mi przeszkadzał, a ja będę mógł skupić się na treningu. Jeżeli nie, to opuszczeniu miasta się rozejdziemy, a ja coś sobie w spokoju znajdę. Jeśli jednak byłbyś chętny mnie przyjąć, pozwolę sobie ujawnić kilka kluczowych rzeczy które pozwolą ci wyrobić sobie zdanie na temat mojej osoby i tego z czym wiąże się przyjęcie mnie do swego otoczenia.
- Oczywiście chyba nie muszę mówić, że nie stałbyś jedynie jak kołek obserwując mój trening, a również wziął w nim udział, nieprawdaż?
Awatar użytkownika
Jorge
Kroczący w Snach
Posty: 224
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Wojownik , Kapłan
Kontakt:

Post autor: Jorge »

        Carax wysłuchał cynicznej propozycji Setiana i skwitował ją śmiechem.
        - Żywot? Nie. Ale ulubiony sposób na spędzanie wolnego czasu owszem - dodał od razu, wbrew pozorom bez uśmiechu, chociaż w jego głosie słychać było wesołość. Nawet jeśli to miał być przytyk, Jorge się tym nie przejął - był młody, przystojny i miał za co balować, dlaczego więc miałby z tego nie korzystać? Póki za dnia trzymał fason, w nocy mógł się trochę sponiewierać, tej wersji się trzymał, a był to i tak wynik kompromisu między jego wcześniejszą postawą, a tym, czego od niego oczekiwano.
        Jorge zauważył, że melmaro uciekł gdzieś daleko myślami, dlatego na chwilę zamilkł. Przyglądał mu się, gdy tak stał z zamkniętymi oczami, nieobecny i jakby zmęczony. A po chwili wściekły, chociaż wkoło nie wydarzyło się nic, co mogłoby doprowadzić go do tego stanu - szermierz był cicho, nikt ich nie zaczepiał, ba, nikt nawet nie przechodził w pobliżu. "Widać przypomniało mu się coś irytującego - jedni śmieją się do swoich wspomnień, a drudzy zgrzytają zębami, widać to ten drugi typ". Przynajmniej gniew opuścił go tak samo szybko, jak wcześniej nim zawładną. Po chwili jakby znowu zarejestrował obecność szermierza i bez żadnego wstępu złożył mu dość nietypową propozycję. Carax rozważał słowa Setiana jedynie przez krótką chwilę, spuszczając przy tym wzrok. Gdy znowu spojrzał na melmaro, kącik jego ust drgnął, ale nie musiała to wcale być namiastka uśmiechu, tak samo mógł wyglądać tik albo skrywana złość. Jego oczy miały jednak pogodny wyraz. ”Ciekawie to sobie wymyślił, propozycja jest całkiem uczciwa. Zabrzmiało to jednak, jakbym jego towarzystwo miało ściągnąć mi na głowę wszystkie dostępne alarańskie plagi. Jak mógłbym nie skorzystać z takiej oferty?”
        - Jesteś cudownie bezpośredni - oświadczył, zaplatając ręce na piersi. - Tak, mam dom, w Valladonie. Nie wiem, czy będzie to dla ciebie dobre miejsce do treningu, ale to powinieneś sam ocenić. A teraz chodź, pozwierzasz mi się przy kielichu.
        Carax zdawał sobie sprawę z tego, że spoufalanie się z Setianem może nie zakończyć się dla niego szczęśliwie, ale nie dbał o to. Mógł się od niego czegoś nauczyć, a jego towarzystwo też było całkiem interesujące, jedyne argumenty przeciw mogły dopiero paść w wyznaniach, o jakich była mowa, jednak Jorge już podjął decyzję. Zadowolony, gestem zaprosił melmaro do karczmy.
        W środku siedziało już kilka niewielkich grupek klientów - wieczór był jeszcze młody, nim obecni zdążą osuszyć pierwsze kufle, pomieszczenie będzie pękać w szwach. Teraz jednak istniała jeszcze okazja do rozmowy, bez widowni i bez przekrzykiwania się. Nawet obsługująca dziewczyna niespecjalnie zwróciła uwagę na dwóch nowych gości - gdy usiedli, postawiła przed nimi po kuflu piwa, mruknęła "dzisiaj strażnicy piją za darmo" i już sobie poszła, pewnie przygotowywać się psychicznie na bardzo ciężki wieczór.
        - No to opowiadaj, na co się właśnie zgodziłem - zagaił Carax, gdy już byli sami. Usiadł swobodnie, jakby faktycznie był strażnikiem po ciężkiej służbie. Napił się piwa, chociaż nie był to jego ulubiony rodzaj alkoholu, ale, jak to się mówi, darowanemu koniowi nie zagląda się w zęby.
Awatar użytkownika
Setian
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 110
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Setian »

Szermierz nie odrzucił jego propozycji od razu, co dało dużą szansę, iż się po prostu zgodzi. Propozycję zwierzenia się przy trunku wojownik przyjął swoim uśmiechem. „Ależ ta osóbka ma pomysły, myśli, że jej się będę zwierzał? Ja tak tego bym nie nazwał, po prostu powiem to co najpotrzebniejsze.
- W porządku, zatem chodźmy więc.
W karczmie wciąż panował mały ruch, jednak z łatwością dało się wyczuć powoli rosnące napięcie – prawdopodobnie ludzi z każdą godziną zacznie napływać coraz więcej, aż gospoda wypełni się po brzegi. Szatyn ze spokojem zlustrował otoczenie, upewniając się, że nie ma nikogo wartego uwagi, po czym przez chwilę skupił się na swoim „towarzyszu”, obserwując jak ten pociąga łyk z kufla. Sam melmaro nawet nie tknął swojego trunku, jeżeli miałby wypić cokolwiek mocniejszego, to jedynie jako toast za wyeliminowanie tropiącej go grupy. O ile rzecz jasna takie coś będzie miało miejsce.
- Zgodziłeś? – Mężczyzna przekrzywił odrobinę głowę, wpatrując się w Alarańczyka. – Zgodzić się możesz dopiero po tym co powiem, chyba że jesteś naprawdę nierozsądnym człowiekiem. Zresztą, na takiego właśnie wyglądasz.
- Więc od czego by tutaj zacząć? Nie zdradzę ci swej biografii, na to nawet nie licz. Z czym wiązałoby się wzięcie mnie do siebie oraz dlaczego w ogóle coś takiego zaproponowałem? Masz rację, nie jestem z Alaranii i przede wszystkim nie bywam tutaj z przyjemności. Uciekam, a raczej uciekałem, gdyż dzisiaj postanowiłem sobie, że na tym koniec. Ściga mnie mój klan, a jak pewnie się domyślasz, są to wojownicy tak elitarni, że Alarańscy żołdacy mogą przy nich budzić jedynie śmiech. W mojej krainie przywiązuje się dużą wagę do walki, istnieją różne hierarchie. Zwykły strażnik miejski teoretycznie jest równy tutejszym żołnierzom, ale tylko stanowiskiem, gdyż umiejętnościami znacznie przeważa. Najważniejsi strażnicy – przede wszystkim wyszkoleniem – noszą tytuły strażników królewskich. I są to najlepsi wojownicy. Oficjalnie, rzecz jasna. Ponad nimi znajdują się jedynie melmaro – by nim zostać, trzeba potrafić w pojedynkę dać radę przynajmniej dwóm królewskim. Nie będę ci opisywał co potrafią melmaro oraz gdzie mają siedziby, bo to jest mało ważne, choć zdaję sobie sprawę, że ciekawe. Może dowiesz się tego kiedy indziej. W każdym bądź razie ja jestem takim melmaro, a tak dokładniej melmaro przewodnim – czyli drugim najwyższym stopniem wojownikiem, który pełni rolę dowódcy mającego na misjach pod rozkazami innych, oraz szkolącego niepełnoprawnych. Pewne wydarzenia – które nie są ważne – doprowadziły do tego, że zabiłem jednego melmaro oraz czterech swoich uczniów. Oczywiście równa się to śmiercią w męczarniach, a na to nie miałem ochoty, więc czym prędzej opuściłem swój dom i wybrałem tę krainę. Dlaczego? Sam nie wiem, przypadek?
Klan ściga mnie i nie spocznie dopóki nie zginę, a na pewno do czasu kiedy się nie spotkam z grupą mnie tropiącą. Najpewniej już dawno by mnie znaleźli, ale potrafię się skutecznie maskować. Przynajmniej do teraz, gdyż pewne okoliczności sprawiły, że postanowiłem zaprzestać ucieczki w spokoju na nich zaczekać i ostatecznie wszystko rozstrzygnąć. Przyjmując mnie liczysz się z tym, że pewnego dnia nas odwiedzą, a tak właśnie będzie. Wtedy możesz zaprzeczyć, że nie wiedziałeś o tym kim jestem i uciec, nie zrobią ci krzywdy.
Szatyn wzruszył ramionami i wzrokiem omiótł wszystkich będących w karczmie.
- Nie wiem na jakim stopniu jest twoja moralność, ale nie jestem przyzwoitym człowiekiem. Nie zmienimy tego kim jesteśmy, a ja jestem prawdziwym potworem, który w swoim życiu zabił więcej ludzi niż potrafi zliczyć. Z chęcią dołożę do tego jeszcze te kilka żywotów, które mnie tropią, a przynajmniej spróbuję to zrobić.
Awatar użytkownika
Jorge
Kroczący w Snach
Posty: 224
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Wojownik , Kapłan
Kontakt:

Post autor: Jorge »

        Carax przekrzywił głowę tak samo jak Setian, a mało pochlebne słowa, które padły pod jego adresem, przyjął bez cienia emocji na twarzy. ”Zrzędzi jak mój ojciec. Gdybym był tak samo rozsądny, jak wszyscy mężczyźni z mojego rodu, w ogóle by mnie tu nie było. Siedziałbym w Efne z bolącym kręgosłupem, w towarzystwie żony równie nudnej i efemerycznej, co moja matka i upijał się do nieprzytomności, bo nie miałbym nic ciekawszego do roboty. Od tego właśnie przez te lata uciekałem, od bezbarwnych dni i nudnych nocy, które spędzałbym samotnie, mimo bycia żonatym. Naturalną koleją rzeczy jest to, że będę pakował się w kłopoty, aby jakoś przełamać rutynę.”
        - Chyba lepiej dla ciebie, bym właśnie taki był - zauważył. Znowu patrzył w ten wyzywający sposób, trwało to jednak dość krótko. Gdy Setian zaczął swoją opowieść, Jorge przesunął swój kufel na bok i przysunął się odrobinę, aby na pewno wszystko słyszeć. Z reguły skupiał wzrok na swoim rozmówcy, czasami jednak zdarzało mu się zerknąć gdzieś w bok, głównie wtedy, gdy zarejestrował jakiś nietypowy ruch, ktoś wszedł albo zaszurał głośno krzesłem. Wyglądał na odrobinę zawiedzionego, gdy padło zastrzeżenie o nieudzielaniu zbyt prywatnych informacji, ale nie skomentował tego ani nie wywracał oczami - może kiedyś się tego wszystkiego dowie. Nie wtrącał się w wypowiedź Setiana, czekając na odpowiedni czas do zadawania pytań. Gdy jednak ten nadszedł, szermierz długo milczał, podparł czoło dłonią i patrzył w blat. Chciałby wiedzieć, dlaczego Setian zabił tamte osoby, dla niego miało to spore znaczenie, ale przeczuwał, że i tak się tego nie dowie, a już na pewno nie teraz. ”Jakiś powód musiał istnieć, mogła to być zemsta, samoobrona, zazdrość, element walki politycznej - nie wiem o nim nic, co pozwalałoby na chociażby luźne spekulacje. Pytanie, jaki cień padłby na moje życie, gdybym wpuścił go do swojego domu - był zwykłym mordercą, potworem na jakiego pozował, czy może było jakieś drugie dno. Wbrew pozorom miałem trochę do stracenia, nie tylko z rzeczy materialnych, bo o to zawsze średnio dbałem. Nikt mi jednak nie zagwarantuje, że ci, którzy ścigają Setiana, w ogóle zapytają o moje powiązania z nim przed poderżnięciem mi gardła. Ech, Carax, dlaczego mimo wszystko perspektywa przyjęcia go pod swój dach tak bardzo cię kręci?” W końcu szermierz podniósł wzrok, nabrał głębokiego wdechu i zaczął mówić.
        - No tak - westchnął. - Nie przedstawiłeś siebie w najlepszym świetle, ale wierzę, że to z grubsza obiektywna opinia. Ja twojego postępowania nie będę oceniał, raz, że sam nie jestem wzorem cnót wszelakich, dwa, powiedziałeś mi tylko, co zrobiłeś, a nie dlaczego. Przedstawiłeś jednak wprost, jakie ryzyko ponoszę. Mogę zaryzykować, w końcu nie narażam nikogo oprócz siebie.
        Carax spojrzał na Setiana uważnie, upijając przy tym łyk ze swojego kufla - był ciekaw jego reakcji. "Pewnie spodziewał się, że łatwo pójdzie, w końcu ma o mnie dość niskie mniemanie", uznał po chwili zastanowienia. Myśl o tym, że jednak ktoś postronny może przez jego decyzje ucierpieć, zupełnie wyparł - nie było w jego otoczeniu osoby, na której życiu by mu specjalnie zależało, a nawet jeśli takowa by się znalazła, nie przypuszczał, aby prześladowcy Setiana bawili się w jakieś gierki, teraz, gdy ich "zwierzyna" zdecydowała się po prostu na nich poczekać.
        - Lanie powiedziałeś, że żaden Alarańczyk nie nauczy się szermierki z twojego kraju... - zauważył, zawieszając końcówkę zdania, jakby było to niedokończone pytanie. W kontekście wielokrotnie wspominanych wspólnych treningów wolał upewnić się, czy wtedy były to tylko przechwałki, czy szczera prawda.
Awatar użytkownika
Setian
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 110
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Setian »

Szatyn w spokoju poczekał na to aż szermierz przetworzy wszystko co od niego usłyszał, po czym wysłuchał odpowiedzi. Odpowiedzi, która tak naprawdę nie była niczym konkretnym, a przez to została bardzo szybko zbyta przez wojownika. Kiedy jednak Jorge napomknął o szermierce, Gotlandczyk spojrzał na niego uważniej i zmrużył oczy.
- Chcesz się nauczyć mojego fechtunku? – Zapytał przekrzywiając głowę w prawo, oczywiście cały czas rejestrując przy tym otoczenie. Miał podzielną uwagę, co było bardzo przydatne jeśli chodziło o chociażby takie sytuacje – rozmowa i jednoczesne nasłuchiwanie. – Czy zadałeś to pytanie z czystej ciekawości? Bo jeśli pragniesz ją opanować, to dlaczego? Twój styl walki jest na takim poziomie, że nie musisz szkolić się w nowym. Poza tym mój różni się całkowicie od twojego, przez co musiałbyś zaczynać całkowicie od zera, gdyż nie połączyłbyś tych dwóch sztuk, nie tym razem. A chyba lepiej zostać przy tym co wypracowałeś latami ciężkiej pracy, niż zaryzykować i rozpocząć trening czegoś, co może ci się nie udać? Owszem, powiedziałem Lanie, że nikt się nie nauczy i to prawda, przynajmniej w pewnym kontekście. Nikt bowiem nie nauczy cię tej sztuki, musiałbyś żyć w mym kraju i trafić do klanu, co jest praktycznie niemożliwe. A kogoś takiego jak elf nigdy by nie przyjęli.
W naszym królestwie ludzie inaczej są wychowywani niż tutaj, tam nawet prosty rolnik potrafi coś więcej niż machać ręką jak cepem w trakcie bójki. Jesteśmy państwem militarnym, urodzonym do walki. Nie wiem nawet, czy podołałbyś treningom fizycznie, oczywiście nie ujmując twej kondycji, jednak u nas standardy są inne. Ale to tylko próżne gadanie, jak już mówiłem, nikt kto zna naszą szermierkę, nie przekaże ci jej.
Setian celowo nic nie wspomniał o tym, że on sam mógłby - bądź też nie – przekazać mu te tajniki, gdyż nie uważał, by było to konieczne. Zresztą nie wątpił, że jeśli szermierz będzie bardzo oczekiwał odpowiedzi na jakieś pytanie, to po prostu zada je wprost.
Szatyn przeniósł wzrok z towarzysza na karczmę, co rusz obserwując wkraczanie kolejnych ludzi do gospody. O dziwo, mimo iż dzisiaj akurat tutaj trunek był za darmo, wielu mieszkańców już na wstępie ledwo stało na nogach. W pewnym momencie do środka wtoczyło się na pierwszy rzut oka koło dziesięciu pokaźnie wstawionych mężczyzn, z czego każdy z nich był mocnej budowy – innymi słowy, „szeroki w barach”. Gotlandczykowi wystarczył jeden rzut oka, by ocenić, iż jeżeli się nie pospieszą, to będą kłopoty. Ledwie grupa zauważyła siedzących przy jednym ze stołów niby-strażników, a już rozległy się głośne śmiechy, prowokujące słowa, wyzwiska oraz kpiące pokazywanie palcami.
W pewnej chwili mężczyźni ruszyli swymi „tanecznymi” krokami w ich kierunku, po drodze wpadając na każdego kto nie uciekł im z drogi – w takim wypadku kończyło się to dla niego bolesnymi popchnięciami w kierunku stołów.
Szatyn mruknął cicho, jak gdyby do siebie, po czym przeniósł z powrotem wzrok na szermierza.
- Jeżeli nadal nie chcesz problemów, to lepiej byśmy jak najszybciej stąd wyszli.
Awatar użytkownika
Jorge
Kroczący w Snach
Posty: 224
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Wojownik , Kapłan
Kontakt:

Post autor: Jorge »

        Carax zachowywał się bardzo swobodnie, gdyby ktoś patrzył na niego z boku, uznałby, że ten ma pełne prawo siedzieć tu w zbroi strażnika i pić zasłużone po ciężkiej służbie, darmowe piwo. Nie do końca jednak odpuścił sobie zachowanie czujności - co jakiś czas omiatał wzrokiem pomieszczenie, a już na pewno rejestrował każde otwarcie drzwi wejściowych, co nie było specjalnie trudne, w końcu za każdym razem słychać było dźwięk zawieszonego na framudze dzwonka.
        - Z ciekawości - rozwiał od razu wątpliwości Setiana. Sam nie był do końca przekonany, czy chciałby uczyć się nowej, zupełnie odmiennej szermierki, z początku wydawało mu się to dobrym pomysłem, z czasem jednak pojawiły się wątpliwości. Od małego był uczony klasycznej, alarańskiej szermierki, która pod sam koniec została wzbogacona o kilka charakterystycznych ruchów opracowanych przez Muero. Konsekwentnie pod tym kątem kształtował ciało i przyzwyczajenia, nie wiedział więc, czy podołałby nowemu wyzwaniu, a jak już by mu się udało, to czy nie zanieczyściłby swojego, do tej pory perfekcyjnego, stylu. Gdyby tego typu gafa zdarzyła mu się podczas pokazu albo oficjalnego pojedynku, miałby poważne kłopoty i pewnie nie skończyłoby się tylko na dywaniku u lady Arriette - ktoś, kto popełnia błędy, nie może nauczać, w końcu Żurawie słynęły z dokładności i sumienności. To były argumenty przeciw, które skutecznie zagłuszały entuzjazm towarzyszący zetknięciu się z czymś nowym, nieznanym i egzotycznym. "Pewnie i tak nie raz i nie dwa razy zdarzy mi się oglądać Setiana w akcji, przynajmniej zaspokoję swoją ciekawość", uznał ostatecznie.
        - Podejrzewam, że nawet gdybym chciał nauczyć się szermierki z twojego kraju, a ty zgodziłbyś się zostać moim nauczycielem, nie starczyłoby nam na to czasu - zauważył. - Nie wiem, jak to jest u was, ale mnie opanowanie fechtunku na poziomie, który by mnie zadowalał, zajęło pół życia, a i tak nadal sobie nie odpuszczam. Twoi rodacy nie dadzą nam tyle czasu, co? Cha, na pewno nie, skoro byłeś tam kimś, wysłali za tobą najzajadlejsze psy. Zresztą, czcze gadanie: wolę zostać przy tym, co mam, przynajmniej w kwestii szermierki.
        Jorge zasalutował Setianowi kuflem i napił się. Zerknął w stronę drzwi, gdy po raz kolejny usłyszał zawieszony na framudze dzwonek. Nie był specjalnie zdziwiony stanem, w jakim byli napływający do karczmy goście - pewnie przed wyjściem z domu uraczyli się jakimś mocnym alkoholem własnej produkcji, przekonani, że w karczmie dostaną tanie szczyny. Gdyby nie fakt, że dzisiaj wszyscy pili za darmo, przyczyną takiego stanu rzeczy mogłaby też być zwykła oszczędność - Carax z doświadczenia wiedział, jak drogie może być upicie się tylko alkoholem zakupionym w karczmie, gdy był młodszy również należał do tych, którzy przychodzili na spotkanie już wstępnie podpici. Niemniej nigdy nie był agresywny, a ta nowa grupa strażników właśnie na takich wyglądała - pijani i szukający zaczepki, czy też raczej kogoś do skucia gęby, w końcu oni byli bohaterami, nie mogli oberwać.
        W odpowiedzi na słowa Setiana, szermierz jedynie skinął głową i odstawił kufel na bok. Zachowywał się równie swobodnie, co do tej pory, nie patrzył w stronę nadchodzących pijaków, aby ich nie sprowokować. Niby przypadkiem kluczył między stołami tak, aby nie wejść w paradę szukającym zaczepki strażnikom i już wydawało mu się, że jakoś się wywiną. Niestety nie było tak różowo. Wystarczyła chwila, aby jeden z pijaków złapał szermierza za ramię.
        - A wy gdzie? - zapytał, a ton jego głosu sugerował, że każda odpowiedź będzie zła.
        - Po dziewczyny! - odpowiedział mu bez zastanowienia Carax. Był przy tym tak zadowolony, jakby wypił co najmniej cztery razy tyle, ile jego rozmówca i zupełnie nie zdawał sobie sprawy z tego, że właśnie drażni lwa. - Ma być wino, śpiew i kobiety, to nasz dzień! Wrócimy z koleżankami, wtedy dopiero będzie zabawa!
        Jorge w roli pełnego entuzjazmu i zupełnie nieświadomego zagrożenia pijaka sprawdzał się całkiem dobrze, cóż się dziwić, po prostu na trzeźwo odtwarzał to, jak zachowuje się po kielichu. Zamaszyście gestykulując, zdołał oswobodzić rękę i wycofywał się w stronę drzwi. Tymczasem pijany strażnik najpierw przetrawiał zdobyte informacje, aby po chwili stwierdzić, że chyba szermierz ma rację i jego misja jest na tyle istotna, że można go puścić. Jego koledzy nie wyglądali na specjalnie przekonanych, nadal złowieszczo łypali na Caraxa i Setiana, ale póki co nie ruszyli w ich stronę. "Łaskawe opary alkoholowe, nie rozwiewajcie się zbyt szybko i nie ułatwiajcie im podejmowania decyzji, już naprawdę nie mam ochoty walczyć tego dnia", prosił w duchu Jorge, cały czas wycofując się z uśmiechem przyklejonym do twarzy. Już praktycznie dotarli do drzwi.
Awatar użytkownika
Setian
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 110
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Setian »

Setian bez wahania ruszył za Jorgem, starając się nie zderzyć z nadciągającym zagrożeniem. Nie to, że się ich bał, gdyż był to absurd – choć nie zakładał, by zaraz wszystkich położył, przewaga liczebna była druzgocąca, a on był wojownikiem, lecz nie Bogiem. Na szczęście żaden z prawdopodobnych awanturników go nie dosięgnął, lecz jak widać to by było na tyle jeśli chodziło o dzień dzisiejszy. Jorge nie miał takiego szczęścia i szybko został zmuszony do wymyślenia na poczekaniu odpowiedzi która zadowoliłaby pytającego i pozwoliła ruszyć niby-strażnikom dalej. Odpowiedzi, która nie istniała, a bynajmniej tak sądził Setian, zdążając już zakląć w myślach i przygotować się na prawdopodobieństwo bójki której chcieli uniknąć. Kiedy szlachcic odpowiedział pijaczynie, melmaro zmrużył oczy, a na jego wargach pojawił się kpiący uśmiech. Jak bardzo by nie chciał, musiał przyznać, że to co zrobił Jorge było… genialne, po prostu. Najprawdopodobniej była to jedyna bezpieczna odpowiedź i to właśnie nią się posłużył. Sam Gotlandczyk mimo swego doświadczenia w życiu by na coś takiego nie wpadł i wszystko byłoby mniej przyjemne. „Sprytu odmówić mu nie można, znakomicie wybrnął z sytuacji. Chociaż… Może po prostu potrafi lepiej wczuć się w pijanego rozmówcę, ze względu na własne doświadczenie jeżeli chodzi o kieliszek?
Mimo wiecznej dyscypliny melmaro często znajdowali czas, by usiąść razem przy ognisku, rozkoszować się jadłem, pieśniami, muzyką i dobrym trunkiem. Powody zawsze się znalazły, a jedynym warunkiem było to, by co najmniej połowa klanowiczów była w gotowości, w razie ataku – który nie miał prawa nadejść, jednak czujności nigdy zbyt wiele – będąc w pełni gotowymi stanąć do walki. Setian nie znał Gotlandczyka który odmawiałby brania udziału w czymś takim, najczęściej wojownicy szaleli z radości, że w tak przyjemny sposób odpoczną po trudach codzienności. Jedynie on nigdy nie uczestniczył w tych klanowych zabawach, za każdym razem będąc pogrążonym w ciężkich treningach lub stającym w cieniu, gdzie był niewidoczny dla innych, i obserwujących swoich braci. Za każdym razem przysłuchiwał się ich wesołym pieśniom i opowiadaniom, tym jak niektórzy chwalili się pozostałym, że już niedługo spotkają się z rodziną, gdyż mają przepustki. A on? Nie potrafił się bawić, nie potrafił do nich dołączyć. Mimo więzi głoszonej przez tradycję klanu, nie mógł nie widzieć tego jak bardzo się od nich różnił, jak oni sami różnili się od niego. Nie miał rodziców, nigdy nie posiadał prawdziwego domu, nie zaznał czegoś takiego jak szczęście…
Szatyn potrząsnął głową, pozbywając się napływających do niego myśli. Mimo całego swojego jestestwa oraz dążenia do bycia tym kim jest, wciąż był tylko człowiekiem, kimś kogo łatwo zniszczyć. Uodpornił się w bardzo dużym stopniu, jednak żadna ludzka istota nie była niezniszczalna, nie ważne jak bardzo by tak uważała. Wojownik miał uczucia, nie był pozbawionych ich zwierzęciem. Miał, jednak skutecznie zagłuszał, pozostawiając jedynie nienawiść. To nią się karmił, z niej czerpał siłę, tonął w azylu, odcinając się od tego co było stałą jego życia – bólu, samotności, smutku, cierpienia. Nigdy nikomu by się do tego nie przyznał – nie zrobił tego nawet przed swoją byłą -, ale on czuł, posiadał uczucia których nie udawało mu się całkowicie wyplenić, dowody człowieczeństwa przebijające się od czasu do czasu i zalewające jego umysł.
Z niewiadomych przyczyn tak działo się i tym razem, gdyż mimo starania, nie potrafił przestać o tym myśleć, czując jak w jego ciało wlewają się kolejne porcje negatywnych uczuć. Chcąc jak najszybciej uciec z otoczenia tak wielu ludzi, ludzi pozornie szczęśliwych, melmaro przyspieszył kroku, jeszcze szybciej lawirując między stołami. Na szczęście i jemu i szlachcicowi udało się opuścić karczmę bez problemów.
Wojownik z ulgą powitał chłodne powietrze, unosząc głowę do góry i chłonąc je łapczywie, jednak wciąż nie mógł od siebie odpędzić tego czego najbardziej nienawidził – własnej słabości.
Potrzebował odsapnąć, odprężyć się. Nauczył się już, że najszybszym sposobem ponownego zapomnienia jest przemoc, wyżycie się na kimś, pobicie go lub zlikwidowanie. Jednak teraz nie mógł tego robić, nie wypadało, a świadectwo tego więziło go w klatce, uwięzi która powodowała w nim agresję i chęć wyrwania się.
Szybkimi krokami podszedł do ściany jednego z domostw i oparł się o nią plecami, zamykając oczy i oddychając głęboko.
- Nie podchodź. – Odezwał się kierując swe słowa do Jorge, zakładając, że jest w pobliżu. Nie chciał, by ktoś teraz był przy nim, potrzebował samotności, poczucia tego, że ktoś się go boi, że ktoś go nienawidzi, wyrzuca mu to jakim jest potworem. Tak, jedynie takie rzeczy poza skrzywdzeniem innego człowieka były w stanie przywrócić mu spokój myśli. Teraz jeszcze mimo wszystko postanowił sam pozbyć się wspomnień, chociażby poprzez próbę nakierowania myśli na inny tor.
Awatar użytkownika
Jorge
Kroczący w Snach
Posty: 224
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Wojownik , Kapłan
Kontakt:

Post autor: Jorge »

        Jorge zrobił jeszcze tyłem dwa kroki i już mógł położyć dłoń na klamce. Wychodząc zaśmiał się głośno, odrzucając do tyłu głowę - to dobrze pasowało do roli, jaką grał, a poza tym był w bardzo dobrym humorze, że udało im się opuścić karczmę bez zwracania na siebie uwagi i bez niepotrzebnej walki. Gdy jednak był już z Setianem sam na ulicy, odetchnął głęboko, a z jego twarzy zniknął głupawy uśmieszek, zastąpiony wyrazem ulgi. ”Na łuski Prasmoka, tam w środku faktycznie było tak gorąco, czy to ja się tak spociłem?”, przemknęło mu przez myśl, gdy chłodny powiem od morza wywołał u niego nagły dreszcz. Dawno nie miał tak pełnego wrażeń dnia. Oddychał głęboko, jak stojący obok melmaro. Gdy Carax na niego spojrzał, zdawało mu się, że w twarzy szatyna dostrzega dziwne emocje - strach, może gniew, tego nie był pewien, było za ciemno. Niemniej zaskoczyło go to - powinien być zadowolony, prawda? W końcu udało im się wymknąć bez wszczynania burdy i mogli spokojnie opuścić to przeklęte miasto. Rebelia dobiegła końca, nikt nie powinien ich zaczepiać, nikt nie powinien utrudniać przekroczenia bramy, to nie było coś, przez co ma się zły humor.
        - Do… - zaczął. Miał zamiar zapytać, czy Setian dobrze się czuje, ten jednak nie pozwolił mu dokończyć - gwałtownie odsunął się i oparł o jeden z budynków. Carax zrobił krok w jego stronę, zatrzymał się jednak w miejscu - skoro melmaro nie chciał, by podchodził, dostosował się do tej prośby. W jego głosie było słychać zdecydowanie i złość, nie wyglądał też przy tym na chorego, nie było więc sensu mu nadskakiwać. Jorge odsunął się dwa kroki w tył i usiadł pod ścianą, nie spuszczając mimo wszystko wzroku z Setiana. ”Dziwnie wygląda, powinienem go o to zapytać? Może lepiej nie. Gotów się jeszcze wściec, że traktuję go jak dziecko...”. Carax bez słowa siedział i czekał, póki co im się nie spieszyło. Gdy jakiś mijający ich mężczyzna dziwnie spojrzał na melmaro, później zaś na szermierza, ten tylko uśmiechnął się przepraszająco, wskazał na swojego towarzysza i wykonał gest dłonią przy szyi, który sugerował, że ten przeholował z alkoholem. Nieznajomego “wyjaśnienia” usatysfakcjonowały na tyle, aby dał im spokój i poszedł w swoim kierunku. ”Niesamowite, jak wiele ludzie są w stanie wybaczyć pijakowi - tylko tego dnia co najmniej trzy razy w ten sposób wywinęliśmy się od kłopotów”, przemknęło przez myśl szermierza.
        - Nie chcę wyjść na upierdliwego - zagaił, gdy Setian zaczął już trochę spokojnie oddychać, a rysy jego twarzy nieco złagodniały. - Ale chyba powinniśmy się ruszyć. W środku siedzi grupa pijanych strażników, którzy już raz chcieli nam przefasonować twarze, wolałbym już na nich nie wpaść.
        Dla podkreślenia swoich słów szermierz wstał z ziemi i otrzepał okurzony pancerz, szerokim gestem wskazał kierunek, w którym powinni się udać. Nie proponował rozmowy, mogli iść i milczeć, jeśli melmaro miał jeszcze potrzebę poukładania czegoś w głowie. Zachowywał się coraz dziwniej, co zaczynało lekko drażnić Caraxa, przekonywał jednak sam siebie, że to pewnie kwestia ciężkiego dnia, buzującej w żyłach adrenaliny. Może gdy już opuszczą Turmalię, będą mogli chwilę odpocząć, może wtedy Setian zacznie zachowywać się normalnie. "Nie", odpowiedział sobie zaraz Jorge "To nie będzie takie proste. W tym duecie to ja jestem tym beztroskim, mnie nikt nie chce wbić noża w plecy, nikt nie zmusił mnie do ucieczki. Nie wiem, ile jeszcze sekretów przede mną skrywa, jakie mroczne myśli kłębią się mu teraz w głowie. I chyba przyjdzie mi do tego po prostu przywyknąć".
Awatar użytkownika
Setian
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 110
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Setian »

Uspokój się, głupcze!” W świadomości Setiana rozbrzmiał donośny głos nietolerujący sprzeciwu, swym natężeniem powodujący brak możliwości skoncentrowania się na czymkolwiek innym. „Będziesz się teraz mazał, jak jakiś dzieciuch?” „Nie mażę się.” Odpowiedział agresywnie szatyn, zaciskając gniewnie dłonie, w wyniku czego usłyszał śmiech. „Barrrdzo dobrze, zdenerwuj się, gniewem przezwycięż tą słabość. Nie jesteś sam, obok masz Jorge który stoi i patrzy się na ciebie jak na dziwoląga, zaczyna wątpić w to, czy dawanie ci miejsca treningu jest dobrym pomysłem, może jesteś zwykłym słabeuszem, który nic mu nie pokaże? Niedługo nadejdzie ostateczne rozstrzygnięcie, oni nadchodzą, są już niedaleko, muszą być. Dopiero po tym możesz zniknąć i się w samotności rozkleić, ale tak się nie stanie, a wiesz dlaczego? Bo mordując swych braci zaznasz spokoju, to da ci radość, bo taki już jesteś. Jesteś mordercą, potworem, którego prawdziwe ja to zło, śmierć i zniszczenie. Tamta miłość była czymś co cię osłabiło, nie widzisz tego? Czy przed zakochaniem się tonąłeś w smutkach, czułeś ból? Na srebrny księżyc, nie! Nie czułeś, bo byłeś twardy, a teraz? Teraz jesteś żałosny. Uspokój się i ruszaj dalej, albo zostań tu i płacz, dzieciaku.
Nie jestem dzieciakiem!” Gdyby to co działo się w szatynie miało ujście na zewnątrz, teraz najpewniej rozległby się przepełniony furią ryk, który zburzyłby wszystkie mury miasta. Wojownik nie wiedział już, czy ten cały głos był jego własnym, tak usilnie starającym się go uspokoić, czy czyimś obcym, to nie miało teraz znaczenia. Ważne, że zabieg ten faktycznie przyniósł efekty i Setian mógł oddychać spokojniej, korzystając z coraz większej czystości umysłu. Chcąc wrócić w pełni do normalnego funkcjonowania, wojownik powiedział sobie, że kiedy tylko zdarzy się okazja, zabije kogoś i wszystko się ułoży.
- Mogliby wyjść, z chęcią bym ich przywitał – mruknął Setian, jednak nie był pewien czy szermierz to usłyszał. Najprawdopodobniej tak. – Masz rację, chodźmy już.
Gotlandczyk jeszcze jeden raz zaczerpnął powietrza, po czym podszedł do Jorge. Spodobało mu się to, że ten miał odwagę mu przerwać i przypomnieć o tym co mieli do zrobienia, wykazując się ostrożnością i rozwagą. To bardzo duży plus, za co melmaro postanowił go nagrodzić.
- Zanim ruszymy, powiem ci kilka rzeczy, które zajmą mało czasu, a się przydadzą. – Setian upewnił się, że stoją w na tyle oświetlonym miejscu, by wszystko było odpowiednio widoczne i uśmiechnął się kpiąco. – Nie wiem czy wiesz, ale nie zawsze uderzenia pięścią są najgroźniejsze, czasami lepiej posłużyć się otwartą dłonią. Jeżeli mam ci coś tłumaczyć, to przy pokazywaniu, dlatego musisz zaufać mi na tyle, by stać spokojnie.
Melmaro pokazał szermierzowi swoje dłonie, po czym zwinął je w tak zwaną łódkę, to jest trzymając palce razem wygiął je lekko do przodu. Delikatnie przyłożył je jednocześnie do uszu Jorge, w sposób taki, że ich otwory znalazły się przy środkowej przestrzeni.
- Nic nie poczułeś, gdyż po prostu przyłożyłem ci dłonie – zaczął objaśniać wojownik, jednocześnie formułując dłonie szlachcica w odpowiedni sposób i przykładając do swoich uszu, by ten wiedział jak dokładnie trzeba to zrobić. – W rzeczywistości jest to naprawdę solidne uderzenie, którego nie używaj jeśli nie walczysz na poważnie. Jak to działa? W uszach znajduje się coś, co pełni swego rodzaju rolę równowagi, dzięki czemu stoimy. Najważniejszym czynnikiem jest gwałtowne wtłoczenie powietrza do środka, przez co można kogoś pozbawić, a już na pewno uszkodzić, słuchu. Dobrze zrobione zaowocuje nawet i wstrząsem mózgu, a już na pewno obezwładni przeciwnika na tyle, byś mu spokojnie skręcił kark.
- Teraz następna rzecz, do jej stosowania potrzebny jest spokój podczas walki. Ogólnie, pamiętaj – kiedy twym orężem jest ciało, najważniejszy jest spokój i chłodne myślenie. Zresztą… To jest kluczowe podczas każdej walki. W każdym bądź razie jeżeli nie potrafisz zrobić skutecznego uniku – a nie wiem jak z tym stoisz, ja ci jeszcze o nich nie mówiłem – to warto nawet przyjąć taki cios na twarzy, byle dłonią dosięgnąć szyi delikwenta. I pamiętaj, nie rób tego co znaczna większość, a co jest podstawowym błędem.
Mówiąc to, szatyn chwycił wojownika za szyję i ścisnął, jednak delikatnie, a później jego dłonią pokazał gdzie uderzyć, by się oswobodzić z czegoś takiego, to jest w bok nadgarstka od strony kciuka.
- Jak widzisz, jest to bardzo nieefektywna metoda, którą stosują amatorzy. Tutaj nie obejmujesz całości. Dłoń składasz tak jak w przypadku ciosu w uszy, tyle, że teraz bardziej 0 tworzysz swego rodzaju szczypce, po czym wbijasz palce i kciuk w obie strony krtani. – Gotlandczyk tradycyjnie pokazał to na Jorge, kostki wyginając do tyłu, przez co jego dłoń faktycznie przypominała szczypce. – Przydatne są tutaj paznokcie. Ściskasz mocniej i automatycznie przeszkadzasz mu w oddychaniu, zaczyna się szamotać i panikować. Ściśnij naprawdę mocno, a długo nie pożyje.
Setian odsunął się o dwa kroki od towarzysza i spojrzał na niebo.
- A teraz jak już mówiłeś wcześniej, najwyższa pora byśmy wreszcie ruszali.
Awatar użytkownika
Jorge
Kroczący w Snach
Posty: 224
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Wojownik , Kapłan
Kontakt:

Post autor: Jorge »

        Carax nie dosłyszał nadziei, jaką wyraził Setian albo po prostu puścił ją mimo uszu, nie chcąc powodować napięć. Spokojnie opuścił rękę i nie ruszając się z miejsca patrzył na melmaro, gdy ten podszedł i zaproponował udzielenie kilku rad na przyszłość. ”Nie wiem, co jest gorsze, moje spojrzenie czy jego uśmiech, za jedno i drugie można dostać w zęby od bardziej nerwowej osoby”, przemknęło Caraxowi przez myśl, gdy na twarzy Setiana po raz kolejny pojawił się ten jego ironiczny grymas. Szermierz domyślił się, że melmaro zależało na dobrym oświetleniu, dlatego nie cofnął się, chociaż z początku miał taki zamiar - takie pokazy na środku ulicy mogły zostać źle zrozumiane przez postronne osoby. Na razie jednak nikt nie zmierzał do karczmy, mieli więc chwilę czasu.
        - Pozwoliłem ci zademonstrować na sobie skręcanie karku, wątpię, byś teraz miał mi pokazać coś gorszego - zauważył, gdy Setian poprosił go o zachowanie spokoju, później zaś stał i słuchał bez wtrącania się. W żaden sposób nie zareagował na wzmiankę o nieskuteczności ciosów pięścią - nie był zaskoczony tą nowiną, ale czekał na rozwinięcie kwestii. Jego dłonie drgnęły w odruchu, który kazał mu powtórzyć ułożenie rąk Setiana. Równie odruchowe było to, że zamknął oczy przy demonstracji pierwszego ciosu. Nie bał się, że oberwie, w końcu ruchy melmaro były spokojne i delikatne, wolał jednak nie prowokować. Zdawało mu się, że załapał ogólny zamysł pokazu, a to, jak Setian pokierował jego rękami dodatkowo go w tym utwierdziło. Zadowolony słuchał dalej. ”Spokój, tak, coś o tym wiem. Nerwy to zły doradca, sprawiają, że działa się zbyt impulsywnie, niedokładnie, chaotycznie. Tę lekcję już odebrałem”, przypomniał sobie. Teraz, po latach treningu, nauczył się mistrzowsko panować nad nerwami w perspektywie nadchodzącej walki, wcześniej jednak bywało różnie. Szybko wpadał w gniew, nie lubił, gdy ktoś był lepszy od niego, działał bardzo nerwowo i robił przez to bez liku błędów. To była pierwsza lekcja, którą odebrał od Kostadinowa, poprzedzona oczywiście nauczką odpowiednią do popełnionego grzechu pychy - nauczyciel boleśnie uświadomił go, co oznacza utrata panowania nad sobą w trakcie pojedynku. “Twój przeciwnik patrzy i wyciąga wnioski. Gdy jesteś nerwowy, uznaje, że się go boisz. Gdy zaś jesteś spokojny, to on zaczyna myśleć, że ma kłopoty. A gdy masz przed sobą większą grupę, spokój pozwoli ci uniknąć błędów, które oni mogliby wykorzystać, sprawi, że będziesz panował nad sytuacją i nie będziesz musiał myśleć nad swoimi ruchami, one wykonają się same” - tak wtedy powiedział.
        Jorge zamrugał dwukrotnie, wracając ze świata wspomnień do rzeczywistości. Nie stracił wątku i nie był zaskoczony, gdy Setian złapał go za szyję. Zapamiętał pokazany mu cios, który pozwalał na uwolnienie się z takiego chwytu, chociaż gdy się nad tym głębiej zastanowił, sam zrobiłby to inaczej, w mniej techniczny a bardziej nieczysty sposób. Cóż mógł rzec, był jednym z amatorów, o których wspominał Setian, radził sobie jak umiał. Z reguły starał się nie prowokować bójek, gdy nie miał broni pod ręką, a jeśli już do takiej doszło, zależało mu tylko na wyjściu cało z sytuacji, bez względu na koszta.
        Nim Setian zarządził koniec pokazu i ruszenie się z miejsca, Carax chciał jeszcze raz sobie wszystko powtórzyć, powstrzymał się jednak - do karczmy zaczęli schodzić się kolejny klienci, przed nimi lepiej się nie popisywać.
        - Chodźmy - przytaknął, ruszając się z miejsca. - Dzięki.

        Karczmarz nie kłamał, mówiąc, że tej nocy wszyscy strażnicy mają wychodne - Jorge i Setian po drodze do bram miasta nie minęli ani jednego patrolu. Owszem, grupy strażników się zdarzały, byli oni jednak rozluźnieni i radośni, na pewno nie na służbie. Carax pozdrawiał niektórych z nich, gdy uznawał, że wymaga tego sytuacja - wszak byli to teoretycznie jego towarzysze broni, nie mógł ich minąć bez słowa, zwłaszcza w tak radosną noc. Całe szczęście, nikt nie zapraszał ich do wspólnej zabawy, nie szukał też guza, każdy szedł w swoją stronę. Bramy zaś były niestrzeżone, zamknięto je na noc i pozostawiono bez ochrony. Carax już przeklął w myślach, ale na razie nie wypowiadał na głos tych najgorszych przypuszczeń. Całe szczęście, jego podejrzenia sprawdziły się tylko po części - gdy podeszli bliżej, okazało się, że na wszystkie spusty zamknięte są jedynie główne skrzydła bramy, pozostawiono zaś otwartą furtkę, przez którą w nocy wpuszczano zbłąkanych wędrowców. Jorge zaśmiał się pod nosem: takie postępowanie było jego zdaniem stanowczo zbyt beztroskie. Był pewien, że chociaż tutaj spotkają jakiś stróżów, ale najwyraźniej entuzjazm władz miasta był silniejszy, niż zdrowy rozsądek. I dobrze dla nich.
        - Najlepiej odejść dzisiaj jak najdalej, choćby oznaczało to całą noc bez snu, zgodzisz się ze mną? - zagaił Setiana, nim przekroczyli bramy.
Awatar użytkownika
Setian
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 110
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Setian »

Setiana odrobinę bawiło zachowanie Jorge podczas jego „wykładów” i pokazów. Szlachcic przypominał mu jego samego, kiedy był dzieckiem i słuchał nauczycieli w miastowej szkółce rycerskiej. Bez ruchu, z niepewnością, wahaniem, może nawet cząsteczką strachu? Starając się zapamiętać wszystko jak najdokładniej. Tym co najbardziej ich różniło, były najprawdopodobniej powody godzenia się. Szermierz wyglądał szatynowi na kogoś, kto pragnie poznać nowe sposoby walki z ciekawości, by potrafić więcej w razie potrzeby. Jednak przede wszystkim na pierwszy plan wychodziła ta jego niezdrowa ciekawość. A Gotlandczyk? On po prostu pożądał siły, szkolił się, by pewnego dnia stać się potężnym wojownikiem, który będzie mógł ukarać ludzi którzy go skrzywdzą. Zdecydowanie, gdyby instruktorzy wiedzieli czym kieruje się chłopak, co siedzi w jego wnętrzu, nigdy nie zaczęliby go szkolić, nigdy nie stworzyliby adepta na tyle doświadczonego, by został zauważony przez Gotland, nigdy nie doprowadziliby do powstania tak niebezpiecznego człowieka.
- Nie dziękuj dopóki nie zobaczysz, że coś pomogło. – Skwitował spokojnie melmaro i ruszył wraz z towarzyszem w stronę bram miasta. Wojownik nie brał na poważnie słów karczmarza, przynajmniej nie w całości, gdyż z jego słów wynikało jasno, że praktycznie wszyscy strażnicy porzucić mieli służbę i oddać się odpoczynkowi oraz zabawom. „Takim postępowaniem wystawiliby wszystkich mieszkańców na niebezpieczeństwo, przecież miasto byłoby otwarte dla każdego, zdobycie go zajęłoby kilka godzin, a melmaro jeszcze mniej… Nie wiem jakie stosunki ma Alarania z państwami ościennymi, ale u mnie byłoby to nie do pomyślenia, nie można ignorować względnego spokoju, wróg zawsze będzie, często jednak niewidoczny.
Lecz kiedy wojownik na własne oczy ujrzał praktycznie puste uliczki miasta, a jedynymi grupami strażników byli ludzie zmierzający w stronę karczmy, na jego wargach pojawił się pełen pogardy uśmiech, a on sam odezwał się do Jorge.
- Cóż za ślepi głupce. Świętując marne zwycięstwo nad rebelią i zapanowanie na swoim własnym podwórku, wystawiają wszystkich na niebezpieczeństwo z zewnątrz. Jeżeli nikt nie zaatakuje miasta, to Turmalia będzie miała naprawdę dużo szczęścia. Coś takiego jest wręcz niedopuszczalne. Pierwszy raz masz okazję oglądać coś takiego, czy w Alaranii podejmowanie decyzji narażających wszystkich na niebezpieczeństwo jest pełnoprawną normą?
Wojownik nie miał nic przeciwko temu, by to akurat Jorge za każdym razem pozdrawiał żołdaków lub wymieniał z nimi dwa, trzy zdania, a wręcz mu to odpowiadało. Szatyn wolał być tym mrukiem, cichym i nie zwracającym uwagi większej niż konieczna na resztę ludzi.
Dotarcie do samej granicy miasta, a tak dokładniej do bramy zajęło im stosunkowo niedużo czasu, a widok otwartych na oścież odrzwi w połączeniu z brakiem jakiejkolwiek straży sprawił, że Setian kolejny raz pogardliwie parsknął.
- Żałosne…
Jednak mimo całego absurdu postępowania władz, wojownicy powinni być im wdzięczni, gdyż dzięki ich głupocie droga na wolność otwarła się przed nimi na oścież, odejmując konieczność kombinowania i stres, że coś może pójść nie tak, a oni sami zostaną zdemaskowani.
- Tak, zostawmy już to miasto za sobą, tak samo jak to co się tutaj wydarzyło. – Szatyn najchętniej już teraz pozbyłby się założonej zbroi, jednak lepiej było oddalić się na odległość w jakimś stopniu gwarantującą bezpieczeństwo i dyskrecję, gdzieś gdzie bez wahania będą mogli z powrotem stać się sobą. Przechodząc przez mini-bramę, Gotlandczyk odwrócił się jeszcze i omiótł ostatni raz miasto wzrokiem. Jego obecność tutaj nie trwała długo, a mimo to zdążył już zabić kilkoro ludzi.
- Kiedy po raz pierwszy zabiłeś człowieka? – Zapytał melmaro, kiedy przekroczyli już upragnioną granicę i znaleźli się poza murami miasta. Swoją drogą był ciekawy odpowiedzi Jorge. Przypuszczał, że ten doskonale to pamięta, zresztą… Większość istot rozumnych i w pełni świadomych pamięta swoje pierwsze zabójstwo. Czy zrobiło to na nim wrażenie? Jakie emocje wyzwoliło? Strach? Radość? Dumę? Obrzydzenie? Gotlandczyk czekając na odpowiedź przykrzywił lekko głowę na chwilę, wracając zaraz do normalnej pozycji, gdyż ciągle szli, oddalając się coraz bardziej od Turmalii.
Awatar użytkownika
Jorge
Kroczący w Snach
Posty: 224
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Wojownik , Kapłan
Kontakt:

Post autor: Jorge »

        Carax zaśmiał się, słysząc pełną oburzenia uwagę Setiana.
        - Nie, to nie jest popularna praktyka - przyznał. - Mnie również to dziwi, gdy mówiłeś o zwolnieniu ze służby całej straży byłem pewien, że to skrót myślowy. Okazuje się, że jednak nie. Jak to się mówi? Gdy kota nie ma, myszy harcują? Jeśli faktycznie nikt nigdzie nie pełni warty, to rano mogą tu się dziać rzeczy gorsze, niż podczas tej krótkiej rebelii i nie mam tu na myśli zagrożenia z zewnątrz: na miejscu jest wystarczająco dużo ment, które teraz poczują się bezkarne…
        Jorge nie kontynuował pesymistycznego opisu miasta, który rysował się w jego wyobraźni. Zdawało mu się jednak, że wie, co tu się zacznie dziać po północy, gdy wszyscy strażnicy będą już mieli solidnie w czubie - kradzieże, włamania, morderstwa, no bo w końcu nikt nie patrzy, nikt nie karze. Ci, którzy powinni panować nad porządkiem, leżą upici w rynsztokach albo sami szukają zaczepki. A ta garstka trzeźwych, która może się ostanie, co będzie mogła zrobić? To będzie jak tamowanie chusteczką krwotoku z urwanej nogi, daremny trud. Ale to nie ich sprawa, oni już powinni być w tym czasie daleko stąd.
        Aż do bramy obaj szli w milczeniu, tylko Jorge czasami się odezwał, aby zamienić dwa słowa z mijającymi go ludźmi. Nie wiedział, co myśli o tym Setian, czy uważa, że za bardzo zwracają na siebie uwagę i nie pochwala tego, czy też po prostu na ten moment oddał mu inicjatywę. Uznał jednak, że gdyby coś było nie tak, z pewnością już by się o tym dowiedział, dalej więc grał swoją rolę, między kolejnymi kwestiami milknąc i nie próbując zagaić rozmowy.
        Gdy już szczęśliwie opuścili Turmalię, szermierz pozwolił sobie odetchnąć - mógł przysiąc, że powietrze poza jej murami jest zupełnie inne i dopiero teraz może spokojnie nabrać go w płuca. Chętnie zdjąłby z siebie przebranie i poczuł na skórze chłód nocy, ale na razie wolał nie dać się ponieść euforii - zrobi to, gdy nie będzie już widział murów Turmalii.
        - Co to za pytanie? - parsknął zaskoczony szermierz, gdy Setian zapytał o jego pierwsze zabójstwo, po chwili jednak widać było, że spoważniał i nad czymś chwilę myśli. - Miałem siedemnaście lat. Nie jestem z tego dumny, to była głupia śmierć, której można było uniknąć. Pewnie interesują cię szczegóły?
        Carax zamilkł na moment. Dobrze pamiętał tamten moment i emocje, jakie czuł, w trakcie jak i wtedy, gdy już było po wszystkim. Ba, przede wszystkim to, co działo się po tym, sam akt był jakimś niezdrowym w jego mniemaniu odruchem.
        - W tamtym czasie akurat walczyłem dwiema broniami, sztyletem i rapierem. Walka zapowiadała się w sumie niewinnie, pojedynek do pierwszej krwi. Z tym, że obaj byliśmy niezwykle wściekli. Zdawało mi się, że wygrałem, krew się polała, spuściłem gardę. Mój przeciwnik był jednak innego zdania, zupełnie mnie zaskoczył i zaatakował. Zareagowałem impulsywnie, zbiłem jego broń rapierem i zadałem cios sztyletem. Jeden skuteczny, nie podniósł się już po nim. Teraz pewnie walka zakończyłaby się inaczej, ale wtedy jeszcze wiele mi brakowało do aktualnego poziomu wyszkolenia, fizycznie i psychicznie. Z początku nie dotarło do mnie, co tak naprawdę zrobiłem, zaskoczyło mnie, jak łatwo jest komuś odebrać życie. Nigdy nie sprawiało mi to przyjemności i chociaż od tamtej pory wielokrotnie musiałem przelać krew, nigdy do tego tak do końca nie przywykłem… Nie mam pewnie co liczyć na podobne wyznanie z twojej strony?
        Carax nie zamierzał naciskać, ale chciałby usłyszeć, jak to było w przypadku Setiana - on już wcześniej postawił sprawę jasno, określił siebie jako potwora i mordercę, ale czy zawsze tak było? To kwestia wychowania czy nawyku? "Pewnie po trochu i tego i tego. Może gdybym był wychowywany jak on, w kraju o wojskowym charakterze, może wtedy łatwiej bym to przełknął. Gdybym więcej zabijał, też pewnie z czasem zacząłbym to traktować jako coś normalnego... Ale wolałbym, by tak się nie stało. Dobrze mi z moimi wyrzutami sumienia", przyznał sam przed sobą. Czekając na odpowiedź melmaro, odpiął drażniące go karwasze i rzucił je w krzaki przy drodze.
Awatar użytkownika
Setian
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 110
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Setian »

Gotlandczyk w ciszy i skupieniu słuchał tego co mówił Jorge, z ciekawością przysłuchując się barwie jego głosu oraz interpretując słowa, próbując tym samym zgadnąć co wtedy szermierz musiał czuć, a na końcu porównując z samym sobą.
- Nie możesz? – Szatyn uśmiechnął się niezauważalnie. – Ależ skąd, mości szlachcicu, z chęcią ci opowiem, skoro tak bardzo cię to ciekawi. Zresztą… Co „nie”? Pierwsze życie przepuściłeś między palcami w wieku siedemnastu lat, nieumyślnie, podczas pojedynku, po części na skutek braku całkowitej kontroli emocjonalnej? Jeżeli chcesz wiedzieć jak było ze mną, w porządku, mogę ci opowiedzieć. Ja pierwszy raz pozbawiłem człowieka życia w wieku piętnastu lat, a tak dokładniej w umówionym dniu mającym być moimi piętnastymi urodzinami. Do tamtej chwili walczyłem z ludźmi więcej razy niżbym potrafił zliczyć, niejednokrotnie doprowadzałem do stanu bardzo ciężkiego, jednak zawsze działo się to podczas walki, a ja… Hm… Chyba od małego nie mam w sobie litości dla wroga i umysłowej bariery, która nakazywałaby mi w danym momencie przerwać. Przestaję, kiedy uznam, że nadszedł tego czas. Jednak kiedy musiałem po raz pierwszy odebrać życie… Zawahałem się i… Wtedy się porobiło. – Szatyn uśmiechnął się na wspomnienie dawnych czasów, a tamtejsze wydarzenia stanęły mu przed oczami, jak gdyby było to wczoraj.
- W moim klanie jest taki zwyczaj, że każdy uczeń który będzie miał piętnaście lat, musi zabić pojmanego wroga klanu, jeńca. Zawsze odbywa się to w dzień urodzin, sprawdzając tym samym czy adept jest na odpowiednim poziomie utrzymującym normę, a jak nie – to ile mu brakuje. Mi się trafił pochwycony podczas walk tubylec z plemienia Warrqo, jeden z lepiej wyszkolonych, dlatego podczas tego wszystkiego pilnował mnie mój nauczyciel.

Szatyn ścisnął mocniej miecz w dłoni i spojrzał na swojego nauczyciela, ze względów bezpieczeństwa zajmującego miejsce po jego prawej. Zazwyczaj nic takiego nie miało miejsca, lecz domniemaną ofiarą Setiana był nad wyraz doświadczony buntownik, stąd nie można było ryzykować. Tubylec znajdował się na kolanach, jednak nie był niczym skuty, śmierć w łańcuchach traktowana była jako poniżająca, nie tylko dla samego zakutego, ale również dla egzekutora. A kto jak kto, ale melmaro byli dumni, ceniący sobie honor ponad wszystko.
- Zetnij mu głowę. – Oświadczył stanowczo melmaro przewodni, obrzucając swojego ucznia tym jego surowym spojrzeniem. – Zabij wroga klanu i pokaż, że jesteś gotowy do prawdziwego szkolenia.
- Tak, zabij mnie! – Tubylec spojrzał na chłopaka i wybuchnął śmiechem. Był to dojrzały, rosły mężczyzna, o kilkudniowym zaroście, długich, czarnych włosach i ognistym spojrzeniu. Nie pochylał głowy, cały czas był wyprostowany, z dumnie wypiętą piersią. – Zabij mnie, kiedy klęczę na kolanach i jestem bezbronny, mając opiekuna przy boku, pokaż jaki to jesteś męski, mały wojowniku.
Pogardliwy śmiech tubylca rozlegał się w całej sali, niezakłócany niczym trwał i trwał. Setian jeszcze mocniej ścisnął rękojeść i zmrużył oczy. Przy sobie miał nauczyciela, ale nie znaczyło to, że było ich tylko trzech. Na kamiennym balkonie pozycję zajmowało kilkunastu następnych Gotlandczyków – tych którzy nie otrzymali żadnych misji -, w tym najważniejsi przedstawiciele klanu.


- Stałem tam, ściskając jak najmocniej się dało miecz, będąc obiektem wielu spojrzeń, kimś od kogo wymagało się konkretnej rzeczy, jednak ja nie mogłem się skupić na niczym poza tubylcem, jego dumną postawą i pogardliwym śmiechem. Nie bał się śmierci, do samego końca był oddany swoim ideałom, gardzący przeciwnikami.

- Nie słuchaj tego plugastwa! – Rozkazał nauczyciel, przejawiając w głosie rosnące zniecierpliwienie. – Zabij go, już!
Szatyn przełknął ślinę, walcząc z całkowitym odrętwieniem. „Praktycznie każdy przechodzi próbę, każde z tych dzieciaków z którymi mam do czynienia daje radę, a ja? Jestem od nich lepszy w każdym względzie, obawiają się konfrontacji ze mną, lecz w piętnaste urodziny udowadniają swoją wartość. Mam być gorszy? Przecież nie obchodzi mnie ludzkie życie, dlaczego się waham?”
- Zabij! – Ryknął melmaro, a Setian odruchowo ruszył do przodu, unosząc w górę miecz i opuszczając go w kierunku szyi buntownika, jednak w połowie uderzenia serce zabiło mu mocniej, a w głowie rozległ się jego śmiech. Skonfundowany próbował postąpić krok do tyłu, zatrzymać rękę, jednak pęd robił swoje. Jedynym co się chłopakowi udało, było zmienienie trajektorii w ten sposób, by trafić tuż obok tubylca. Nagle ten korzystając z okazji złapał szatyna za rękę, pociągnął z całych sił, przez co dosłownie rzucił uczniem, pochwycił jego miecz i wstał, przyjmując pozycję i wpatrując się w melmaro przewodniego, który błyskawicznie dobył miecza.


- Nie potrafiłem tego zrobić. – Szatyn wzruszył ramionami. – Nie potrafiłem wyjaśnić przyczyn swej słabości. W chwili ataku się zawahałem i go oszczędziłem, przez co zostałem rozbrojony, a raczej śmiało można powiedzieć – dałem oręż do ręki niebezpiecznemu wrogowi klanu. Wywiązała się walka, mój nauczyciel i ja – mimo wszystko wciąż w znacznym stopniu ujmujący pozostałym dwóm doświadczeniem – oraz melmaro znajdujący się na balkonie, widzący moją klęskę, jednak nie zamierzający schodzić na dół, wierzący w mojego nauczyciela.
Ostatnie zdanie szatyn wypowiedział głosem sugerującym koniec opowieści, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że nie było w tym co powiedział momentu pozbawienia kogoś przez niego życia. Gotlandczyk po prostu postanowił, że to na tyle zdradzania samemu z siebie swojej przeszłości, a jeśli Jorge zechce poznać ciąg dalszy, to o niego najzwyczajniej w świecie poprosi.
Zablokowany

Wróć do „Turmalia”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości