Turmalia[ Centrum ] Rebelia w Turmalii

Malownicze miasto położone na środkowym wybrzeżu jadeitów. Słynące z ogromnego Białego Pałacu królowej i nietypowej architektury. W owym mieście budowle malowane są na kolory bardzo jasne, zazwyczaj białe i niebieskie. Wszelki wzory zdobnicze tutaj kojarzyć się mają z przepięknym oceanem. Rzecz jasna znajduje się tutaj ogromny port handlowy.
Awatar użytkownika
Jorge
Kroczący w Snach
Posty: 224
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Wojownik , Kapłan
Kontakt:

Post autor: Jorge »

        Carax rozbierając zwłoki starał się robić to jak najciszej, nie chciał wszak, by ktoś go nakrył w tej jednoznacznej sytuacji. Niespecjalnie przejmował się przy tym komfortem zmarłych, dlatego kilka razy uderzył dyndającą w groteskowy sposób głową któregoś z nich o bruk - od żywego za takie coś dostałby w twarz przy akompaniamencie dość niewybrednych obelg. Ale cóż: zmarli głosu nie mają.
        Skończywszy, Jorge przyjrzał się zdobytym elementom zbroi. Wcześniej nie łudził się, by cokolwiek na niego miało pasować, teraz tylko utwierdził się w tym przekonaniu - był wyższy od obu strażników, miał też zupełnie inną sylwetkę niż ten, który był mu bliższy wzrostem. Cóż, może chociaż Setian albo Lana coś sobie z tego wybiorą. Carax pozbierał całe żelastwo w taki sposób, aby zajmowało jak najmniej miejsca, po czym postanowił opuścić felerny podwórek. Nie miał pod ręką nic, co mogłoby posłużyć mu do ukrycia ciał, dlatego pozostało mu jedynie wepchnąć je jak najgłębiej między komórki w nadziei, że nikt nie będzie chciał tu węszyć. Gdy to zrobił, zabrał swój pakunek i wyszedł na ulicę. Nie beztrosko, o co można było go w sumie podejrzewać, a raczej ostrożnie: wiedział, że z takim tobołem zwróci na siebie uwagę. Odczekał więc, aż ulica trochę opustoszeje i dopiero wtedy wyszedł. Skręcił kawałek dalej, w mało uczęszczaną uliczkę. I tak dalej, i tak dalej, aż do samej karczmy. Gdyby nakreślić trasę szermierza na mapie, nie byłaby ona ani prosta, ani szybka, ani logiczna, jednak jeśli nie chciał rzucać się w oczy, nie mógł pozwolić sobie na taki komfort.
        W zaułku nie było Setiana, co niespecjalnie zdziwiło Caraxa - pewnie był zajęty innymi, ciekawszymi sprawami. Jorge nie zauważył też żadnych fantów, ale nie szukał ich specjalnie: wyszedł z założenia, że albo brunet jeszcze nic nie przyniósł, albo dobrze to ukrył. Każda z tych opcji miała swoje zalety, więc nie było co się nad nimi zastanawiać - ”czas wracać do roboty”. Szermierz wrzucił zdobyte do tej pory elementy do jednej z wolnych skrzyń i przystawił ją inną, tak wszelki wypadek, po czym opuścił uliczkę.
        Tym razem Carax dotarł do portu bez przeszkód. Jak przewidział, kręciło się tu naprawdę sporo strażników, aby jakoś zapanować nad przewijającymi się przez ulice ludźmi i towarami. Szermierz co chwilę słyszał dalsze bądź bliższe odgłosy walki, wszystko w akompaniamencie typowego dla tego typu miejsc gwaru wielu języków, akcentów i slangów. W takim tłumie prędzej czy później na pewno znajdzie kogoś swojej postury, wtedy wystarczy tylko wyłuskać taką osobę, aby obyć się bez świadków. Niestety, Jorge nie miał tego dnia tyle szczęścia, ile by sobie życzył: nim znalazł sobie ofiarę, to on został na taką upatrzony. Szermierz od razu zorientował się, że stał się obiektem zainteresowania jakiejś grupy nieludzi - wskazywali go sobie palcami i coś komentowali, po chwili zaś ruszyli w jego kierunku. Carax wolał uniknąć konfrontacji z nimi, nie miał jednak specjalnie dużego wyboru: ulica była prawie pusta, a tamci nie wyglądali na takich, którym do rozsądku przemówiłyby logiczne argumenty. Pozostało jedynie spróbować wmieszać się w tłum jednej z główniejszych ulic, trzeba było tylko do takowej dojść..
        Jorge skręcił gwałtownie w nadziei, że zgubi tamtych. Daremny trud - widać stanowił zbyt łatwy cel, aby z niego tak po prostu zrezygnowali. Poszli za nim, a Carax, nie chcąc dać się zaskoczyć, obrócił się gwałtownie, dobywając przy tym szabli. ”Trudno, zakaz rozlewu krwi dotyczył tylko strażników”, uznał, gdyż wiedział, że w walce na pięści nie ma najmniejszych szans, nie z taką grupą. ”Pięciu? To zdecydowanie przesada”.
        - Nie radzę - zastrzegł, unosząc uzbrojoną rękę. Nie przyjął pozycji, nie wiedząc, czego tak naprawdę może się po tamtej grupie spodziewać. Teraz, gdy byli blisko, mógł jedynie stwierdzić, że byli uzbrojeni lepiej, niż tamci, z którymi przyszło mu walczyć rano: tu co najmniej dwóch miało miecze.
        - A nas to nie obchodzi. - Usłyszał w odpowiedzi Jorge. Polemikę z nim podjął mężczyzna o nieokreślonej przynależności rasowej, w kurtce z kapturem i chustą zasłaniającą pół twarzy. - Łazisz sam w takim miejscu, w takim czasie, aż się prosisz o guza.
        - Jeśli to propozycja, to nie skorzystam - odparł szermierz, jak zawsze bezczelnie pewny siebie, chociaż wiedział, że sytuacja jest niewesoła.
        - Wybacz, stary, nie masz takiej możliwości.
        I to by było na tyle, jeśli chodzi o dyskusję: napastnicy jakby właśnie usłyszeli słowo-klucz i ruszyli do walki. Carax zaś nie pozostał im dłużny, również zaatakował, nie zastanawiając się już, czy przypadkiem ktoś ich tu nie zauważy.
Awatar użytkownika
Setian
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 110
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Setian »

Droga powrotna zajęła mu o wiele więcej czasu niż w drugą stronę, mimo iż za pierwszym razem stale uważał przy wychylaniu się zza rogów i starał się zapamiętać trasę. Wędrówka z za dużym na niego pancerzem okazała się istną męką. Wojownik nie wiedział jak ma uchwycić tą stertę żelastwa, by móc wygodnie się poruszać. Co chwila jakiś element się obsuwał, a on przystawał, by poprawić. Wiadomo – spadek jednego byłby jednoznaczny z posypaniem się całej konstrukcji i wywołaniem wielkiego hałasu. Gotlandczyk przed dotarciem do zaplecza karczmy zdążył z tuzin razy rozważyć wyrzucenie strażniczego stroju, jednak za każdym razem postanawiał jednak go ze sobą przytachać. W końcu nie po to go zabił, by teraz rezygnować z łupu. Nie to, by martwił się czymś w stylu zmarnowania życia. Po prostu był człowiekiem praktycznym i najczęściej jeśli czegoś nie musiał robić, to tego nie robił. Najczęściej, bo zabijanie było jednym z naprawdę nielicznych wyjątków.
Po dotarciu na miejsce rozejrzał się za ewentualnym miejscem ukrycia zbroi. Skrzynie zauważył od razu, przez co natychmiastowo odrzucił pomysł ukrycia w nich ekwipunku. Skoro przyszły mu jako pierwsze do głowy jeśli chodzi o ukrycie czegoś, to wiadomo, że innym jako pierwsze do głowy przyjdą w kwestii czegoś znalezienia. Rozejrzał się, myśląc intensywnie, aż prawie parsknął nie mającym w sobie ani nuty rozbawienia śmiechem. Zastanowił się gdzie zbroje ukryje – lub ukrył, o ile już był tutaj przed nim – Jorge, a werdykt był jednoznaczny. Melmaro prawie w stu procentach był pewien, że właśnie w skrzyniach. Dlaczego zatem on ma się głowić nad innym rozwiązaniem? Jeśli prawda okaże się inna, najwyżej poniesie karę za swój błąd. Wybrał jednak jedną z dalszych skrzyń, nie te położone najbliżej wyjścia na drogę. W środku okazały się być jakieś łachmany. Szatyn nie zastanawiając się długo wyjął je, ułożył zbroję na dnie skrzyni i przykrył ją z powrotem wrzuconymi szmatami.
Wojownik poprawił kaptur na głowie i skradając się, ruszył z powrotem w stronę portu. Tym razem poruszał się innymi ścieżkami, by w razie zauważenia nie zostać skojarzonym poprzez identyczne przejście daną trasą. Za cel również obrał sobie port, tym razem wchodząc na główną drogę, gdy był już na tyle daleko, by nie można go było skojarzyć z karczmą. Najpierw mężczyzna usłyszał daleko niosące się głosy ludzi, zwierząt i okrętów, dopiero później kolejny raz dzisiejszego dnia poczuł przybrzeżny zapach. Wychodząc znalazł się na otwartym tarasie, a ogrom ludzi sprawił, że przez chwilę zatrzymał się w miejscu, obrzucając wszystko wzrokiem. Bardzo szybko zauważył strażników, jednak tutaj poruszali się w grupach nawet do pięciu osób, w dodatku każda była na tyle blisko, by w razie zamieszania od razu zleciało się pół garnizonu. Setian pokręcił z rozczarowaniem głową. W takich lokacjach zdecydowanie nie było czego szukać, pozostawały boczne uliczki. Owszem, wciąż nie przyniósł zbroi drugiego z osobników, ale postanowił najpierw zdobyć jeszcze jedną, dwie, i na tym zakończyć polowanie.
Melmaro postanowił skręcić jednak w boczną uliczkę i liczyć na trochę szczęścia, kiedy jego uszy wychwyciły dobrze znany mu dźwięk – odgłos zderzania się żelaza. Odwracając się ku źródłu dźwięku zauważył, że dobiega z jednego z pobocznych – tak przynajmniej wnioskował, w końcu nie znał dróg – traktów, który przesłaniała wąska uliczka. Nie widząc żadnego potencjalnego celu postanowił po prostu zobaczyć co się dzieje. A nuż żołnierze zostali napadnięci i nie mają jak wezwać posiłków? Przyspieszył kroku, wciąż jednak tłamsząc odgłos kroków, by nikt go nie zauważył. Kiedy był już za rogiem, kącik jego ust drgnął w uśmiechu, a on sam wychylił się, by zarejestrować co tak dokładnie się dzieje.
W tej chwili wojownik spodziewał się wielu, naprawdę wielu możliwych wydarzeń, jednak nie tego co zobaczył, to jest szermierza otoczonego przez kilka innych osób. Zdziwiony mężczyzna zmarszczył brwi i oparł się o ścianę budynku, obserwując walkę. Mógłby pomóc, owszem, ale nie sam z siebie. „Ciekawe jak sobie poradzi ten zadufany w sobie szlachcic. Jeżeli uzna, że potrzebuje mojej pomocy, będzie musiał poprosić. Heh, poczekamy, zobaczymy…
Awatar użytkownika
Jorge
Kroczący w Snach
Posty: 224
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Wojownik , Kapłan
Kontakt:

Post autor: Jorge »

        Alejka była na tyle szeroka, aby cała piątka mogła podejść do szermierza ustawiona w półkole, pewnie zamierzali przy tym domknąć okrąg przy pierwszej lepszej okazji. Carax nie zamierzał dać się otoczyć, bo może i był szybki i zwinny, ale nie nieśmiertelny. Korzystając z ostatniej chwili spokoju przed starciem, rozpiął półpelerynę wolną ręką i mocno złapał za jej kołnierz - jeśli okrycie wierzchnie można nazwać bronią, to Jorge był mistrzem we władaniu nim. Nie była to nauka wyniesiona od Żurawi, oni nie zajmowali się tak niehonorowymi zagrywkami. Za to Westo, o, on znał kilka niecnych sztuczek. Nie wszystkimi się chwalił, pewnie bojąc się gniewu Nicolo, gdyby ten dowiedział się o niesportowym zachowaniu syna, ale wystarczyło zagajenie tematu. Później, gdy Jorge rozbijał się po świecie, sam doszedł do tego, co jeszcze można zrobić z peleryną, gdy sytuacja robi nieciekawa. Dziwić się, że tak lubił ją nosić?
        Walka nerwów się skończyła, chociaż nie wiadomo, kto przerwał narastające napięcie, przeciwnicy czy Carax. Prawie jednocześnie najbardziej skrajni z nich ruszyli, Jorge zaś szybko skoczył do tyłu i zaraz wrócił w głębokim wypadzie, obrócony nieznacznie w kierunku jednego z nich. Cięcie przez niego wykonane sprawiało wrażenie niezbyt subtelnego, łatwego do sparowania, co jednak okazało się zwodnicze. Szermierz szybkim ruchem ręki i mocnym skrętem nadgarstka zakręcił szablą, aby nagle znalazła się po drugiej stronie wyciągniętej w jego kierunku ręki, w dobrej pozycji, aby zadać cios w korpus, z czego Carax z chęcią skorzystał. Przeciwnik nie miał na sobie pancerza, ostrze weszło w niechronione ciało jak w masło. Jorge nie czekał, aby się przekonać, czy ciął dostatecznie głęboko, aby wnętrzności wypłynęły na bruk, nie było na to czasu. Wychodząc z cięcia od razu musiał przejść do bloku, niefortunnego, gdyż wymagał on od Caraxa dość mocnego skrętu tułowia. Nie zamierzał związać się z tym konkretnym przeciwnikiem, nie miał na to czasu - skierował jego ostrze w bok i odskoczył. ”Czterech”, odliczył w myślach, wracając do starcia. Nie mogli dopaść go wszyscy na raz, na to było tu za mało miejsca i całe szczęście. Szczęknęły ostrza, Jorge ze zdumieniem spostrzegł, ze jego nowy przeciwnik również dysponuje szablą, zupełnie innego typu, ale jednak, na dodatek potrafi się nią posługiwać. ”No to będzie bal”, przemknęło mu przez myśl. Kątem oka dostrzegł jednego z napastników po swojej drugiej stronie. Bez zastanowienia zakręcił ręką, w której nadal trzymał pelerynę, po czym szarpnął. Materiał okręcił się wokół uniesionej do ciosu broni. Oczywiście szermierzowi nie udało się jej wyrwać z rąk właściciela, udało mu się jednak wytrącić go z równowagi. Ryzykując, rzucił zniszczoną pelerynę w chwilowo wolnych oponentów, aby ci mieli przez moment inne zajęcie, i doskoczył do łapiącego równowagę mężczyzny. Szabla wbiła się w jego ciało prawie po samą rękojeść. W ostatnim panicznym zrywie jeszcze-nie-trup uderzył szermierza w szczękę. Jorge poczuł w ustach smak krwi, ale zęby miał całe. Cofnął się gwałtownie, wyrywając ostrze z ciała przeciwnika w mało subtelny sposób. Nim jeszcze denat upadł na bruk, szermierz pchnął go w kierunku jego kolegów. Kątem oka dostrzegł kogoś. ”No nie, co za wsza! Ile on tam już stoi?”
        - Dobrze się bawisz?! - zawołał do Setiana, nadal jednak skupiony na walce. Akurat trafił na napastnika z szablą i chociaż wcześniej Carax założył, że będzie to trochę trudniejsza przeprawa, skończyło się na pojedynczej wymianie ciosów. Jorge cofnął się przed pchnięciem i skrzyżował z oponentem ostrze, a gdy ten wyprostował już rękę, Żuraw wytrącił mu broń z dłoni zdecydowanym ruchem ręki. Tylko uczniak albo samouk mógł się tak dać zaskoczyć. Jorge zakończył potyczkę zdecydowanym cięciem, znowu ustawiając się tak, aby mieć pozostałych przeciwników przed sobą. Zostało dwóch, to już prawie tyle co nic. Carax przez moment ogniskował wzrok, badał sytuację - jeden miał pałkę, ten trzymał się dalej, stojący przed nim jegomość w kapturze był uzbrojony w miecz. Jorge nie stał w miejscu, cały czas nieznacznie się poruszał, aby przeciwnik nie wiedział, skąd nadejdzie cios. Jednak to nie szermierz pierwszy ruszył do ataku, zrobił to zamaskowany mężczyzna. I bardzo dobrze. Carax zakołysał się jeszcze chwilę na nogach, po czym zrobił płynny unik. Krok do przodu, mocny cios koszem szabli w nasadę czaszki. Coś chrupnęło. Uniesiona ręka momentalnie opadła, ostrze zagłębiło się w zgięcie szyi pałkarza, który nawet nie spodziewał się ciosu - w końcu stał z tyłu. Chyba chciał krzyknąć, zamiast tego wydał z siebie jednak obrzydliwe charknięcie. I było po wszystkim. Jorge oddychał głęboko, rozglądając się wśród pokonanych. Kogo trzeba było, dobił.
        - Od dawna tu jesteś? - zapytał Setiana. Kciukiem starł krew z rozciętej wargi, po czym oblizał opuszek. Rozejrzał się po pobojowisku, chyba nie do końca wierząc, że miał tyle szczęścia.
Awatar użytkownika
Setian
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 110
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Setian »

Setian stał w bezruchu, szczegółowo przypatrując się rozgrywanej walce. Nie uśmiechał się już, zbyt bardzo był skupiony na analizowaniu ruchów szermierza. Dlaczego akurat jego? Nie zwrócił większej uwagi na przeciwników, jeżeli będzie trzeba, zabiją ich we dwójkę, jednak Jorge był kimś kto przez najbliższy czas wciąż będzie z Gotlandczykiem, więc wypadało znać dokładnie jego styl walki. Pytanie tylko czy to co prezentował było jego naturalnym wachlarzem czy dobranym? Szatyn szybko jednak odrzucił ten drugi wariant ze względu na to, że szlachcic nie miał powodu by skrywać swoją prawdziwą technikę walki, tym bardziej że nie zauważył melmaro. Posłużenie się peleryną sprawiło, że wojownik parsknął. „Gra nieczysto, czyż tak zachowują się tutejsi szlachcice? Jednak jest dobry, rusza się z gracją, a każdy jego ruch jest zaplanowany, nie wynika z reakcji na działanie środowiska, to wielki atut. Dobrze, że nie jest moim wrogiem. Sądzę, że wręcz dałbym mu radę, jednak nie jestem taki pewien walki na oręż, wynik mógłby być różny. On pomaga sobie ubiorem, ja ciałem. Nie zaryzykowałbym jednak stwierdzenia, że mimo wszystko zwycięstwo byłoby po mojej stronie.
Wojownik z niemą aprobatą przyjmował każdy kolejny wyprowadzony przez szermierza cios, cios skuteczny rzecz jasna, budzący szacunek swą techniką i skutecznością oraz moment zabicia kolejnego rywala. Sam zrobiłby to w inny sposób, ale liczy się skutek.
- Oczywiście, świetne przedstawienie. – Usta szatyna wygięły się w złośliwym uśmiechu, jednak ten nie miał zamiaru się wtrącać tylko dlatego, że został w końcu zauważony.

- To ma być sprawiedliwe? Trzech na jednego? – Setian zmrużył oczy i spojrzał na szkolącego go melmaro. – To uczniowie, tak samo jak ja. Czemu mają być w jednej drużynie?
Przewodni jedynie uśmiechnął się odpowiedzi.
- Może i są równi tobie stopniem, ale nie umiejętnościami. Nie widzisz tego, Setianie? Myślałem, że mierzysz wysoko i nie boisz się stawiać czoła trudnościom. Oni muszą jeszcze nabyć doświadczenia, to będzie dla nich trening współpracy w obliczu jednego wroga. A dla ciebie? Poradzenie sobie w trudnej sytuacji, kiedy jesteś sam i nie możesz liczyć na pomoc. Pamiętaj, Setianie. Takie sytuacje hartują w nas ducha i instynkt samozwańczy, rozpalają pragnienie przetrwania, a jest to drugi najważniejszy czynnik w tych murach, zaraz po nierozerwalnych więziach braterstwa, nie zapominaj o tym. Więc jak będzie, walczysz czy rezygnujesz, po prostu się poddając niczym słabe jagnię?
Młody wojownik w odpowiedzi jedynie ścisnął wargi. Tak, działanie na jego dumę i ambicję to zdecydowanie skuteczny sposób.
- Walczę.


Szatyn obserwował dalsze zmagania szermierza, kontynuując swą analizę i wyciąganie wniosków. Z lekkim zdziwieniem przyjął fakt, że Jorge bez wahania dobił żyjące jeszcze osoby.
- Hm… Chyba od początku. – Melmaro uśmiechnął się patrząc na Jorge. – Czyżbym sprowadził cię na złą drogę? Co by powiedział twój dawny ja gdyby zobaczył jak bezdusznie dobijasz rannych? Jestem pod wrażeniem. Nie wiem czy cię to zaciekawi, ale mam ci coś do powiedzenia jeśli chodzi o twój fechtunek. Przede wszystkim walczysz nieczysto, nieładnie, ale zrozumiale. Człowiek zrobi wszystko byle tylko przetrwać. Jesteś dobrym wojownikiem, jednak nie doskonałym, takich nie ma, ja również mam wady. Nie będę cię chwalił, bo nic na tym nie zyskam, udzielę jednak drobnych rad. Wyobrażam sobie, że musiałeś odczuć moment nagłego skrętu ciała. Musisz myśleć i pamiętać, że kręgi są łatwe do uszkodzenia, a jakże potrzebne do walki. Następnym razem wystarczy, że wraz z tułowiem ruszysz nogą, niwelując tym nagłe przeciążenie. Sytuacja pozwalała na swobodne udźwignięcie tego właśnie kończyną. Ludzkie ciało jest ze sobą doskonale zgrane i elastyczne, pamiętaj o tym. Masz dobrą pracę rąk i odpowiedni zasięg, jednak za mało się ruszasz. Nie używaj tylko broni i peleryny, używaj mózgu i ciała. Nie dostałbyś w twarz, gdybyś rozegrał to inaczej. Nie atakuj tylko góry, celuj też w dół. Wielokrotnie miałeś okazję podcięcia rywali, a dzięki temu rozwalenia ich głów o bruk.
- Ale koniec końców. – Melmaro wzruszył ramionami i kolejny raz kącik jego ust drgnął w złośliwym uśmiechu. – Było całkiem znośnie.
Awatar użytkownika
Jorge
Kroczący w Snach
Posty: 224
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Wojownik , Kapłan
Kontakt:

Post autor: Jorge »

        Jorge oparł szablę na ramieniu, jakby była to zwykła pałka. Krew spływająca po ostrzu brudziła jego koszulę, jednak już o to nie dbał - plama była tylko jedną z wielu, dodatkiem do malowniczych rozbryzgów, jakie zdobiły jeszcze do niedawna biały jak śnieg materiał. A pomyśleć, że rano miał za złe Lanie ten odcisk dłoni na rękawie...
        - Zmieniły się okoliczności - przyznał wymijająco Carax, gdy Setian wytknął mu zachowanie sprzed kilku godzin. - Rano jeszcze zależało mi na zachowaniu twarzy, teraz… lepiej nie zostawiać świadków. W końcu za to, co robimy, możemy zadyndać.
        Jorge schował w końcu szablę i zaczął przechadzać się między zwłokami. Co chwilę zerkał na szatyna, który przedstawił dokładną analizę jego zachowań w walce - nie chciał, by wyszło, że go nie słucha, gdyż słuchał bardzo uważnie. Na jego wargach pojawił się nikły uśmiech, pozbawiony jednak dotychczasowego jadu, jakby nagle uznał, że rozmawia z sobie równym. Tak to mógł w każdym razie odczytać Setian, gdyż Carax nigdy nie uważał go za gorszego od siebie, przynajmniej w kwestii walki, a że zachowywał się zarozumiale… cóż, taki był jego urok.
        Szermierz schylił się, aby podnieść z ziemi to, co do niedawna było jego peleryną. Szata nadawała się do wyrzucenia, była podarta, podeptana i poplamiona krwią. Jorge niespecjalnie przejął się stratą, odpiął jednak zdobiące ją zapięcie - było nie dość, że wartościowe, to jeszcze ozdobione grawerką, która umożliwiałaby identyfikację właściciela, po co kusić los? Carax schował biżuterię do kieszeni spodni, materiał rzucając na jednego z trupów. Zabawne, akurat Setian poruszył temat nieczystego zagrania z peleryną. Jorge przestał chodzić wkoło i skupił się na wywodzie szatyna. Nie reagował i nie wtrącał się, stał nieruchomo i nawet nie uciekał nigdzie wzrokiem. Dłoń oparł na szabli, w zamyśleniu gładząc zdobienia rękojeści. ”Zna się na rzeczy i jest dobrym obserwatorem. A ten ton, te cyniczne uwagi i podsumowanie, któremu daleko było do słów zachwytu - czyżbym już tego kiedyś nie przerabiał? ”, zaśmiał się do swoich wspomnień Jorge, chociaż na jego twarzy nie było widać wesołości. Gdy tylko Setian skończył, szermierz westchnął cicho. Chyba musi podjąć temat.
        - Nie mam doświadczenia w walce z tak liczną grupą - wyjaśnił. - Odebrałem wyszkolenie pod kątem pojedynków, jeden na jeden, honorowych. Reszty, to jest walki z grupą, nieczystych zagrań, uczyłem się sam. Dlatego dzięki za komentarz, postaram się wprowadzić poprawki.
        Carax zamierzał coś jeszcze powiedzieć, ale przerwało mu głośne przekleństwo dobiegające zza pleców Setiana. Obaj na moment stracili czujność, nie opuścili w porę miejsca potyczki i teraz zostali niemile zaskoczeni. U wylotu uliczki stało trzech strażników i żaden z nich nie wyglądał na przypadkowego rekruta, raczej przypominali tych, którzy zaciągnęli się tylko po to, aby móc od czasu do czasu komuś bezkarnie przywalić. Mimo to żaden na razie nie podjął działań przeciwko Setianowi i Caraxowi, może zaskoczył ich widok tego dość nietypowego duetu w towarzystwie jeszcze ciepłych trupów.
Awatar użytkownika
Setian
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 110
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Setian »

Szatyn ze spokojem obserwował ruchy szermierza, to jak się wycierał oraz sięgał pelerynę. Z jego twarzy można było wyczytać jak zawsze pewność siebie, jednak melmaro wydało się, że tym razem jest jakaś inna, a przynajmniej inny jest uśmiech który się pojawił. „Czy mi się wydaje, czy się inaczej uśmiecha i zachowuje? Jak gdyby… Hm, jak gdyby nie chciał swym zachowaniem mnie urazić, a wręcz pokazać, że uważnie słucham jego słów. Czyżby postanowił traktować mnie jak równego sobie? Heh, zabawne, zaimponowały mu moje słowa? Mniejsza, jeśli naprawdę bardziej otworzył się na współpracę, to dobrze dla nas, gdyż jego umiejętności nie dają mi powodów do obaw, jeśli przyjdzie do konfrontacji, oczywiście nie mówiąc o walce z nim, a przy nim.
Gotlandczyk uśmiechnął się delikatnie na widok skupionego i słuchającego go uważnie Jorge’a, jednak kiedy ten powiedział, że nie ma doświadczenia w walce z większą grupą, szatyn po prostu się zdziwił.
- Nie masz doświadczenia jeśli chodzi o walki z większą grupą? – Zapytał przypatrując się mu uważnie. – Naprawdę? To co pokazałeś nie wyglądało na twój pierwszy raz. Nie chcę cię obrazić, ale nawet najlepszy wojownik walczący jedynie jeden na jednego, przegra z kimś szkolonym do walki będąc na straconej pozycji. Ja nie jednokrotnie walczyłem z kilkoma osobami naraz, ale, heh… Pewnie przyszło ci to na myśl. W każdym bądź razie esencją każdego wojownika jest umiejętność walki w każdej sytuacji, czy to z bronią, czy bez niej, czy honorowo, czy też nie. Nie wiem kto cię szkolił szermierki, ale dobrze się spisał, gdyż – mówiąc szczerze – szacuję twój poziom na coś podobnego do mojego, nie wiem jednak czy ciut słabszego czy też lepszego. Jeśli jednak naprawdę nie masz doświadczenia w walce innej niż ta przez ciebie wymieniona, bo – z całym szacunkiem, dobrze się spisałeś jako samouk, lecz to nie wystarczy – tymi swoimi nieczystymi zagrywkami świata nie podbijesz.
Melmaro skończył na chwilę mówić i przez chwilę milczał, zbierając swoje myśli.
- Mógłbym cię nauczyć kilku przydatnych rzeczy jeśli chodzi o walkę z grupą lub po prostu walkę wręcz. – Odezwał się nagle Setian, a jego wargi wygięły się w tym charakterystycznym dla niego uśmiechu. – Nie wiadomo co nas spotka, a jestem pewien, że to i owo przyda ci się na przyszłość.
Dlaczego Gotlandczyk zaproponował lekcje szermierzowi? Czy chciał udowodnić mu tym swoją wyższość jeśli chodzi o walkę? W żadnym wypadku. Jorge zaintrygował go, a wizja Setiana w roli nauczyciela była… Dość „zabawna”. Poza tym melmaro przypadł do gustu szlachcic, przynajmniej na tyle, by zastanowić się chociaż chwilę przed jego zabiciem, a szkoda byłoby by zginął we wspólnej walce. Po pierwsze dlatego, że wtedy szatyn zostałby sam i jego przeprawa stałaby się trudniejsza, a po drugie – gdyż szczycił się tym, że jako jedyny melmaro przewodni w historii klanu nie stracił na misjach ani jednego wojownika.
Czekanie na odpowiedź szermierza przerwał głos dobywający się zza pleców melmaro. Człowiek odwrócił się szybko i zaklął w myślach. Ta cała rozmowa odjęła mu jakże potrzebnej czujności, nie dużo, jednak tyle, by nie zauważyć zbliżających się ludzi. „Na srebrny księżyc, przeklęty szermierz, przez niego straciłem czujność!” Chyba tylko pierwszy szok spowodował, że strażnicy się na nich nie rzucili czy też – co było bardziej prawdopodobne – nie wezwali posiłków. Jednak z każdą kolejną sekundą szok mijał, a trzeba było działać naprawdę szybko.
- Dobrze, że jesteście, szybko! – Krzyknął Setian do strażników, żywiołową gestykulacją wskazując na trupy i Jorge’a. – Usłyszałem krzyki i zobaczyłem, że tamci rzucili się na tego pana, więc przybiegłem pomóc i razem daliśmy im radę. Każdy z nich ni jest człowiekiem, to pewnie pozostałości powstańców, a z wyglądu ten człowiek jest kimś zamożnym więc pewnie dlatego stał się celem ataku! Nie jestem pewien jak z ich stanem, ale możliwe że niektórzy żyją, dlatego zajmijcie się tym i to jak najszybciej!
Awatar użytkownika
Jorge
Kroczący w Snach
Posty: 224
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Wojownik , Kapłan
Kontakt:

Post autor: Jorge »

        Carax uśmiechnął się nieznacznie - zamierzenie czy nie, Setian powiedział mu kilka miłych słów, chociaż zarzucił mu przy tym kłamstwo czy niedopowiedzenie. Oczywiście, szermierz mógł się wytłumaczyć, wyjaśnić, że zdarzało mu się mieć przeciw sobie dwóch, trzech przeciwników, ale nigdy pięciu, zasłonić się wrodzonym talentem, którym lubił się przechwalać, chociaż nie miał pojęcia, po kim miałby go odziedziczyć. Przez moment zamierzał też podać imię swojego nauczyciela, ale ten pomysł z miejsca odrzucił - nie podał swojego nazwiska, dlaczego miałby więc mówić o Kostadinowie? Może później, w bardziej sprzyjających okolicznościach.
        Brwi Caraxa powędrowały w górę, a oczy otwarły się szeroko, wyrażając bezgraniczne zaskoczenie propozycją udzielenia kilku lekcji walki. Zdziwienie szermierz postarał się zamaskować śmiechem, chociaż Setian i tak z pewnością je zauważył. Jorge musiał przyznać, że propozycja jest logiczna i chętnie z niej skorzysta - byłby głupcem, gdyby tego nie zrobił, melmaro w końcu zna się na rzeczy, o czym szermierz był święcie przekonany, chociaż do tej pory nie miał specjalnie okazji podziwiać go w akcji. Gdy nadarza się taka okazja, należy brać co dają, a honor i dumę schować na moment do kieszeni.
        - Wybacz - zreflektował się szybko Carax. - Przyznam, nie spodziewałem się takiej propozycji, ale chętnie z niej skorzystam. Nie wiem tylko, jak mógłbym się odwdzięczyć…
        Jorge nie było dane skończyć, gdyż do rozmowy wtrącili się strażnicy. Szermierz zdawał sobie sprawę z tego, jaką scenę mają właśnie przed oczami i jak niewiele ich powstrzymuje przed podniesieniem alarmu. Z każdym kolejnym oddechem robiło się coraz bardziej nieciekawie, tamci zaczynali kojarzyć, trzeba było działać. O dziwo, za nawijanie makaronu na uszy zabrał się Setian - Carax nie spodziewał się tego po nim, zdawało mu się, że melmaro to osoba, która najpierw bije, później zadaje pytania i nie jest specjalnie skłonny do odgrywania scenek rodzajowych. A tu proszę, nawet nieźle mu wyszło - strażnicy łyknęli przynętę.
        - Co ty gadasz? - zapytał jeden z nich i chociaż starał się brzmieć sceptycznie, podszedł bliżej, a pozostali dwaj postąpili za nim.
        - Mówi jak było - wtrącił się szermierz, postępując krok w ich stronę. Ręce opuścił swobodnie, niech myślą, że nic im nie grozi. - Panowie, nie chciałem kłopotów, ale naprawdę, nie miałem wyboru, musiałem się bronić. Gdyby nie ten jegomość, byłoby ze mną naprawdę krucho…
        Strażnicy podeszli do stygnących zwłok, Carax jednak gestem wstrzymał jednego z nich, niby aby kontynuować tłumaczenia. Przelotnie spojrzał na Setiana - wiadomo, że tej trójki również musieli się pozbyć i było ku temu kilka powodów. Najbardziej oczywisty był taki, że mogliby zostać przez nich zamknięci i w niedalekiej przyszłości zawisnęliby za morderstwo. Nawet, gdyby zdołaliby się wywinąć z tej konkretnej jatki, mieli jeszcze wiele innych rzeczy na sumieniu, więc koniec byłby ten sam. Zresztą, czyż nie przyszli do portu po to, aby właśnie zapolować na strażników? Ci tutaj, na oko Caraxa, mogli im się przydać, byli postawni i wysocy. Trzeba było tylko wszystko załatwić szybko i po cichu. No i tym razem od razu zejść z oczu ciekawskim.
        - Proszę posłuchać… - Szermierz chciał zagadać strażnika, gdyż ten przyglądał mu się trochę zbyt czujnie. - To, co dzieje się w mieście, to prawdziwy koszmar, w życiu czegoś takiego nie widziałem, musicie mieć pełne ręce roboty. Ja naprawdę nie chciałem się w to mieszać, słowo honoru, ale osaczyli mnie, musiałem się ratować. Nikogo nie zabiłem, oni są ogłuszeni albo ranni, proszę zrozumieć…
        Carax kątem oka dostrzegł, jak pozostała dwójka strażników nachyla się nad pierwszymi z brzegu zwłokami, które leżały twarzą do ziemi, przez co nie było widać, w jak fatalnym są stanie. Jeszcze sekunda, a cała bajeczka uknuta razem z Setianem się zwyczajnie rypnie. W tej sytuacji udawanie głupiego nie miało już najmniejszego sensu. Jorge bez dalszego analizowania złapał strażnika za głowę i skręcił mu kark. Przy pozostałej dwójce pierwszy ruch należał do Setiana - on również mógł jeszcze wykorzystać element zaskoczenia.
Awatar użytkownika
Setian
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 110
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Setian »

Setian na odpowiedź szermierza – którą był wybuch śmiechu – pozostał niewzruszony, wciąż wpatrując się w rozmówcę. Gdyby nie początkowe zdziwienie, bez problemu zresztą wychwycone przez wojownika, szatyn mógłby pomyśleć, że śmiech jest oznaką pogardy dla melmaro i jego umiejętności, a tego nie mógłby pozostawić bez komentarza. Na szczęście jednak Jorge nie wybuchł śmiechem od razu, a chwilę po tym przestał i odezwał się już normalnym głosem.
- Co chcę w zamian? – Gotlandczyk przekrzywił delikatnie głowę na prawo, lustrując rozmówcę. – Powiadają, że dla nauczyciela najlepszym wynagrodzeniem jest obserwowanie postępu jego uczniów, to jak się rozwijają, kształcą i dorastają. Tobie chyba można zaliczyć już niektóre rzeczy, nieprawdaż? Nie ma konkretnej rzeczy której chcę i tym bardziej którą TY możesz ofiarować MNIE. Muszę się jeszcze zastanowić czy pokażę ci ogóły, czy może rzeczy zarezerwowane dla pojedynczych osób, rzeczy zakazane rzecz jasna. Zobaczę, zależy czy okażesz się tego warty. Na chwilę obecną po prostu nie chcę byś zginął walcząc obok mnie, gdyż ludzie przy mnie nie umierają, co najwyżej przeciw mnie.
Pojawienie się strażników w dość mocnym stopniu zakłóciło im chwilę obecną i zmusiło do szybkiego działania. Setian musiał improwizować, co już niejednokrotnie robił, jednak za każdym razem była jedna niepewna – czy improwizacja się powiedzie. Wszystko wskazywało na to, że tym razem tak się stanie. Żołnierze ich nie zaatakowali, w dodatku Jorge bardzo szybko dołączył do zabawy i zaczął mieszać im w głowach. „Wie co powiedzieć, dobiera słowa tak, by za ich pomocą osiągnąć pożądany skutek.” Przeszło przez myśl mężczyźnie, jednak w żadnym stopniu nie zdziwiło. Do tej pory prędzej założyłby, że umie jedynie pleść jęzorem, dopiero później zwróciłby uwagę na domniemane umiejętności walki.
Wojownik bez większego trudu zinterpretował znak dany mu przez szermierza. Tak, zdecydowanie nie mogli pozwolić żołdakom opuścić tego miejsca żywymi. Raz, że dla dwójki ludzi nie skończyłoby się to najpewniej dobrze, a dwa – czyż nie był to dar od losu, troje żołnierzy odzianych w jakże potrzebne im teraz zbroję? Oceniając na oko mężczyźni byli podobnej sylwetki co Setian, a może nawet Jorge.
- Idę, a tutaj słyszę jakieś krzyki i szczęk stali. – Odezwał się do dwójki która postanowiła sprawdzić ciała, zostawiając szlachcicowi ostatniego żołnierza. – No to zaglądam ciekawy, a tutaj widzę bitkę, kilku na jednego. Ja to jestem człowiek honorowy, wiedzą państwo, nie lubię przewagi. A jak mi tutaj jeszcze ten człowiek krzyczy, że tamci to cudzoziemcy, długousi, to jak mnie złość nie ogarnie… Bo wiecie, ja to nie lubię tych dziwadeł, nie robią nic porządnego, a jedynie rujnują spokojne żywota innych. No to zaraz dołączam się do bitki i sru jednego, sru drugiego, razem stanowiliśmy naprawdę dobry duet, żebyście tylko nas widzieli!
Żołnierze sprawiali wrażenie całkowicie obojętnych na słowa Setiana, zajętych własnym myśleniem i układaniem scenariusza rozegranych tutaj wydarzeń. Wiadomo było, że już za chwilę zbadają pierwsze ciało i odkryją, że daleko mu do przytomności. Mężczyzna nie wiedział czy już ma atakować, czy jeszcze czekać, ze względu na to, iż wciąż w grze pozostawał trzeci człowiek. Rzucił baczne spojrzenie szermierzowi akurat w momencie gdy ten skręcił żołdakowi kark. Precyzja z jaką zostało to wykonane zaowocowała pojawieniem się nikłego uśmiechu na twarzy szatyna. „Ciekawe ile karków skręcił w swoim życiu. Jeżeli pierwszy raz zapoznał się z tym wtedy kiedy mu to pokazałem, to naprawdę pojętny z niego uczeń.
Jednocześnie melmaro ruszył do działania, wiedząc, że musi zdążyć przed głośnym upadkiem truchła na ziemię. Swoją drogą szermierz mógłby spróbować je podtrzymać. Dwaj przedstawiciele straży akurat się pochylali, więc nie zwracali uwagi na Gotlandczyka, który błyskawicznie dobył miecza i rękojeścią uderzył pierwszego w kark, łamiąc mu kręgi. Szybko złapał za nogę drugiego osobnika i pociągnął do siebie, przez co ten runął na trupa. Nie dając mu okazji wydania głosu, uderzył go w potylicę, pozbawiając przytomności. Wojownik odwrócił nieświadomego żołdaka na plecy i ze spokojem skręcił mu kark.
- Ładne skręcenie. – Powiedział spokojnie wstając i zerkając na szermierza. – Lepiej zabierzmy im szybko zbroje i zabierajmy się stąd.
Awatar użytkownika
Jorge
Kroczący w Snach
Posty: 224
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Wojownik , Kapłan
Kontakt:

Post autor: Jorge »

        Jorge wyraźnie zainteresowały słowa o nauce zakazanych technikach dla elity. Ciekawiło go też, jak miał udowodnić swoją wartość, aby dostąpić tego zaszczytu - chodziło o umiejętności, charakter? No bo chyba nie o podstawy walki wręcz, gdyż tych Carax nie posiadał. Dobrze, może zdarza mu się kopnąć przeciwnika w niehonorowej walce albo sprzedać komuś cios w szczękę, ale nie ma w tym techniki, sam impuls. Zresztą, po co gdybać, Setian zrobi, co uzna za stosowne, a i tak będzie to więcej, niż szermierz spodziewałby się po nim jeszcze tego samego dnia rano.
        Carax jednym uchem słuchał, jak Setian trajkocze nad pochylającymi się nad zwłokami strażnikami. Zaprawdę, pięknie mu wychodziło, gdyby Jorge nie miał wcześniej okazji go poznać, nie przypuszczałby, że ten nadpobudliwy pijaczek potrafi wygłaszać płomienne przemówienia, czy w ogóle do czegokolwiek się nadaje. Strażnicy pewnie byli zaskoczeni jego nagłą przemianą, o ile zdążyli zauważyć, co ich zabiło. ”Jest szybki jak sam diabeł”, przemknęło Caraxowi przez myśl, gdy na jego oczach Setian załatwił obu żołdaków, nim ci zdążyli w jakikolwiek sposób zareagować. Przez moment szermierz był pewien, że poleje się krew, wszak melmaro w pierwszej chwili chwycił za miecz, jednak ten trzymał się założeń poczynionych na początku polowania.
        Wątpliwej jakości komplement na temat techniki zabijania Jorge przyjął, wykonując godny artysty ukłon. Gdy się wyprostował, skinął głową, zgadzając się z kolejnymi słowami Setiana - tym razem już naprawdę nie mogli dać się zaskoczyć. Bez słowa podszedł do szerokich drzwi - prowadzących chyba na jakąś klatkę schodową - i pociągnął za klamkę. Ani drgnęły.
        - Jak już mamy ich rozbierać, to lepiej nie na widoku - wyjaśnił Setianowi, podchodząc do kolejnych wrót. - Zresztą nie wiem jak ty, ale jeśli pancerz któregokolwiek będzie mi pasował, od razu się przebieram.
        Kolejne drzwi w końcu ustąpiły. Prowadziły one do jakiegoś na pierwszy rzut oka porzuconego magazynu - sporego pomieszczenia, w którym nie znajdowało się nic z wyjątkiem pojedynczych śmieci. Carax nie poczuł specyficznej mieszanki zapachów drewna, smoły i skór, którą przesiąkły ściany i klepisko.
        - Może być - orzekł, otwierając szerzej drzwi. Pierwszego z brzegu strażnika złapał pod ramiona i zwyczajnie wciągnął do środka - mógł go podnieść, ale czy miało to sens? Zwłoki nie krwawiły, nie leżały też w krwi, więc nie zostawiły śladów, a czy hałas powstały przy przeciąganiu mógł być większy, niż ten, którego narobił podczas walki? Strażnicy napatoczyli się już sporo po czasie, więc raczej była to kwestia przypadku, niż świadomego działania, tędy mało kto chodził.
        Pierwszego martwego strażnika Carax wciągnął trochę głębiej, aby nie blokować drzwi, po czym wrócił na zewnątrz, po kolejnego denata. Gdy wszyscy zainteresowani znajdowali się już w opuszczonym magazynie, Jorge przymknął drzwi, zostawiając jednak wąską szparę - przez małe, zakratowane okienka nie wpadało do środka zbyt wiele światła, a jednak wypadałoby widzieć, co się robi.
        - Jak ci w ogóle poszło do tej pory? - zagaił Setiana, przyglądając się krytycznie rozciągniętym na klepisku ciałom. - Znalazłeś coś godnego uwagi? Mnie, o dziwo, udało się znaleźć coś dla Lany. Mam w każdym razie taką nadzieję, nie wołałem go specjalnie, aby mierzył, ale poprzedni właściciel zbroi był sporo niższy ode mnie, powinno pasować. Miałem jeszcze jeden komplet, ale na mnie na pewno za mały, a im bardziej ci się przyglądam, tym bardziej dochodzę do wniosku, że na ciebie też. No ale: był w pakiecie, nie mogłem wybrzydzać.
        Jorge przyklęknął przy jednym ze strażników - wydawał mu się on najwyższy z całej trójki, może był wzrostu szermierza, a może trochę wyższy, to już niewielka różnica. Mówiąc, zaczął zdejmować z niego pancerz.
Awatar użytkownika
Setian
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 110
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Setian »

- Uważaj, bo ci się coś zmieni i będziesz garbaty. – Skomentował złośliwie Setian ukłon szermierza, po czym w spokoju poprawił miecz w pochwie. Nie mógł zaprzeczyć temu, iż zaczynał w jakimś tam stopniu odczuwać pewną sympatię do Jorge. Może nie zostaną przyjaciółmi, gdyż takowych nigdy nie miał, jednak po prostu podobało mu się to, że pomijając chwile w których szlachcic chciał zaimponować środowisku, naprawdę się starał jeśli chodziło o to co robi.
Szatyn w spokoju czekał aż Jorge znajdzie jakieś miejsce w którym będą mogli zrobić to co zamierzali, jednak kiedy już takowe się znalazło, melmaro nie mógł pozbyć się uczucia, że jest identyczne z tym, w którym zostawił swoich żołdaków. Może nie było wielkiego hałasu, jednak w obecnej sytuacji należało unikać nawet najmniejszego zbędnego dźwięku, dlatego tym razem Gotlandczyk zamierzał inaczej przenieść ciało – jedno, gdyż dwoma zajął się jego towarzysz. Na początku podniósł z ziemi górną część ciała zabitego, tak by móc go wygodnie chwycić i zręcznym ruchem umieścić na swoich plecach. Taki sposób ograniczał wydawanie dźwięku zbroi do absolutnego minimum, również ostrożne zdjęcie bagażu nie powodowało harmidru.
Kiedy Jorge zagaił o swoich postępach, Setian mimowolnie wygiął delikatnie wargi z aprobatą i ponurym rozbawieniem. „Widać wszystko poszło po jego myśli, czego nie można powiedzieć o mnie. Heh, to ja go poinstruowałem co i jak, ja jestem tutaj ekspertem w walce wręcz, jednak to właśnie mi musiał zdarzyć się niechciany wypadek. Zabawne… Kolejny duży plus dla niego.
- U mnie nie było tak dobrze. – Powiedział z wyraźnie wyczuwalnym niezadowoleniem. – Musiałem pobrudzić sobie ręce. Mam dwie zbroje, z czego jedną w zaułku, a jedną na ciele ukrytego w opustoszałym magazynie żołnierza. Powinienem tam trafić, jednak nie wydaje mi się, by któraś pasowała.
Setian dokładnie przyjrzał się pozostałej dwójce. Mimo swojego i tak zadowalającego wzrostu, chował się przy Jorge który był kilka centymetrów wyższy. Z zadowoleniem ocenił posturę jednego z żołnierzy, przypuszczając, że zbroja będzie na niego pasować. Szybko – jednak ciągle starając się być bezszelestnym – pozbawił żołdaka pancerza, po czym sam zaczął go przywdziewać. Kiedy był już w całości na szatynie, melmaro porobił kilka ważnych ruchów – by określić swoją sprawność w tym stroju -, a wyniki go zadowoliły.
- Widziałeś co mam na piersi, prawda? – Odezwał się Setian, mając na myśli tatuaż symbolizujący jego zniewolenie. – Jeżeli jest to… zwykły… tatuaż, czy wiesz gdzie można go usunąć? O ile to możliwe rzecz jasna.
Czekając na odpowiedź Gotlandczyk przechadzał się spokojnym krokiem, przyzwyczajając do żelastwa które było dla niego czymś zbędnym. Gotlandczycy wyznawali zasadę, że zbroje są po to, by nadrabiali nimi niewyszkoleni wojownicy, wszakże ci najbardziej rozwinięci potrzebują jedynie pełnej swobody ruchu.
Awatar użytkownika
Jorge
Kroczący w Snach
Posty: 224
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Wojownik , Kapłan
Kontakt:

Post autor: Jorge »

        Carax przymierzał do siebie kolejne zdejmowane części zbroi - na pierwszy rzut oka pasowały, mniej lub bardziej, ale czego innego mógł się spodziewać? Owszem, przywykł do rzeczy, które były robione dla niego na miarę, ale tym razem musiał zacisnąć zęby i jakoś przeboleć to, że na przykład ma spore luzy w pasie, a wszelkie elementy osłaniające kończyny są za krótkie. Strażnik był bardziej proporcjonalnie zbudowany, miał dłuższy tułów i krótsze nogi, jego korpus zaś miał kształt bardziej prostokąta, niż obróconego trójkąta. ”Jakoś to podociągam, w końcu nie wybieram się na balety”, uznał szermierz, odkładając na bok ostatni zdjęty z denata element zbroi.
        - Czyli ostatecznie poszło dobrze - uznał, gdy Setian przedstawił swoje postępy. Mówiąc, wyciągnął koszulę ze spodni i zaczął rozpinać jej guziki. - Mamy już wszystko, co jest nam potrzebne, nawet jeśli zostawiłeś jakieś ślady, powinniśmy stąd zniknąć, nim zdążą podnieść alarm.
        Carax zdjął z siebie koszulę, w locie łapiąc kopertę, która wypadła mu z rękawa - zupełnie o niej zapomniał. Bez zbędnych usprawiedliwień schował ją za pasek na plecach. Spodni nie zamierzał zdejmować, były zupełnie przeciętne i mógł je mieć pod zbroją, koszula jednak wymagała przeróbek - strażnik z wykrochmalonym kołnierzykiem i mankietami to raczej niecodzienny widok. Jorge bez żalu poodpruwał zbędne elementy, pomagając sobie nożem od martwego strażnika. To, co uzyskał, wyglądało już całkiem przekonująco. Carax założył na siebie przyciętą koszulę, a w jego głowie zaświtała absurdalna myśl, że Setian pewnie zdążył już mu się przyjrzeć i ocenić, z czym przyjdzie mu pracować.
        - Widziałem - przyznał w odpowiedzi na pytanie melmaro, nie przerywając przy tym ubierania się. - Gdyby mnie zależało na pozbyciu się czegoś takiego, poszedłbym do alchemika, ale to tylko moje przypuszczenia, nigdy się tym nie interesowałem.
        To był teoretycznie dobry moment, aby zapytać o genezę tatuażu i wyciągnąć z Setiana jakieś informacje na temat jego przeszłości, ale Jorge nie zdecydował się na ten krok - szatyn przy osobistych pytaniach jeżył się jak osaczony przez psy kot, a odpowiedzi udzielał w taki sposób, aby nic konkretnego nie powiedzieć, w tym układzie ciągnięcie go za język nie miało najmniejszego sensu. Carax w milczeniu dopiął ostatnie elementy zbroi i tak samo jak Setian, spróbował wykonać kilka ruchów, aby sprawdzić ograniczenia, jakie narzucała konstrukcja pancerza. Nie był specjalnie zadowolony, ale nie było też najgorzej - jeśli nie napotkają żadnych komplikacji, może nawet nie będzie musiał sięgać po broń… No tak, jeszcze ona została. Jorge z konsternacją przyjrzał się eleganckiej rękojeści szabli, która pasowała do jego aktualnego wyglądu jak kwiatek do kożucha. Nie znajdując na razie żadnego sensownego rozwiązania, machnął na to ręką.
        - Idziemy "na patrol" - zakomunikował żartobliwie, widząc, że Setian już jakiś czas po prostu spaceruje sobie po pomieszczeniu. Carax pierwszy opuścił magazyn i poczekał na zewnątrz. Miał już pomysł, jak dotrzeć do karczmy, aby droga była szybka, ale też w miarę bezpieczna, w końcu nie chcieli pokazywać się zbyt wielu osobom w strojach strażników, jeszcze ktoś by ich rozpoznał albo, co lepsze, poprosił o interwencję. "To by był dopiero bal".
        Ulice Turmalii były zadziwiająco puste i spokojne, jakby zamieszki nagle ustały. Chociaż, równie dobrze mogła to być cisza przed burzą, która rozpęta się wraz ze zmierzchem - w końcu ciemność przyciąga wszelakie męty. Niemniej Jorge i Setian mogli swobodnie wrócić do karczmy, nie mieszając się w sprawy lokalnej społeczności. Carax po drodze uznał, że nie będzie panicznie próbował zamaskować emblematy na swojej szabli, zmatowi ją tylko lekko, aby nie rzucała się w oczy jako błyszczące, zadbane cacko. Mimo wszystko czasami zdarzało mu się oprzeć dłoń na koszu w taki sposób, aby ciekawskie spojrzenia nie dostrzegły w nim niczego charakterystycznego.
        Pod karczmą Jorge zebrał z bruku kilka kamyków i rzucił nimi po kolei w okno swojego pokoju. Lana nie wyjrzał: albo nie usłyszał albo specjalnie nie chciał się pokazywać. Carax westchnął - mogli ustalić sobie jakiś znak czy coś.
        - Chyba trzeba po niego pójść - uznał, spoglądając na Setiana. - Pójdziesz? Ciebie karczmarz może nie kojarzyć.
Awatar użytkownika
Setian
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 110
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Setian »

Szatyn już od dłuższego czas był gotowy do drogi. Zbroja nie była może stworzona idealnie dla niego, ale pasowała na tyle, by szukanie lepszej było całkowicie zbędne. Nie zwracał większej uwagi na to jak szermierz się przebiera, a moment złapania koperty uchwycił kątem oka, jednak zaraz skupił się na czymś innym. Każdy miał swoje tajemnice, a jego akurat cudze obchodziły tyle co innych powinny obchodzić jego. Przeróbkę koszuli przyjął z niemą aprobatą, choć nie przypuszczał, że szlachcic z taką łatwością zniszczy kosztowny materiał. On sam nie zdejmował żadnego z elementów swego ubioru, były tak przeciętne, że z łatwością mógł je mieć pod zbroją. Zmienił jednakże położenie pochwy z mieczem, by wszystko pasowało w miarę jak najbardziej do wizerunku strażnika. Kaxua od zwykłego miecza różniła się tym, że posiadała w sobie zabójcze dla chociażby wampirów – o czym już zdążył się przekonać – srebro. Nadal szkoda mu było tego, że stracił drugi swój oręż, tj. gotlandzki sztylet, jednak nic na to nie mógł poradzić, przecież nie wróci do Maurii po to, by go poszukać, czyż nie?
Wspomnienie o alchemiku przez chwilę go zastanowiło, jednak później stwierdził, że przeżyje. Nie był pewien czy to co miał na piersi było zwykłym tatuażem – a znając Gotland to dosyć optymistyczna wizja -, a każda chwila zwłoki w tym mieście narażała ich na ryzyko niepowodzenia misji.
- Zatem chodźmy. – Melmaro wzruszył ramionami, po czym wyszedł za Jorge. Droga powrotna minęła im w miarę szybko, czyżby „we dwóch raźniej”? W trakcie drogi panowała względna cisza między nimi, jednak Setiana zastanawiała jedna kwestia i postanowił ją po prostu rozstrzygnąć.
- Powiedziałeś, że jeszcze kilka godzin temu zależało ci na utrzymaniu dobrego imienia. Czyżby teraz było inaczej? Dlaczego?
Kiedy znaleźli się już przy karczmie, powoli zapadał wieczór. Inicjatywę z kamieniami Setian przyjął sceptycznie, co zresztą potwierdził brak odzewu ze strony elfa.
Na słowa szermierza szatyn jedynie skinął głową i wszedł do środka. Może nie był tutaj zbyt długo, jednak od razu zauważył zmianę. W środku było tylko kilku ludzi, a całość prezentowała się znacznie bardziej… czysto. Karczmarz jedynie obrzucił go wzrokiem, a na widok zbroi wrócił po prostu do swojej czynności, którą było przecieranie lady. Brwi wojownika uniosły się niezauważalnie, wszakże nie widział sensu robienia tak gruntowych porządków w miejscu takim jak to. A już tym bardziej na noc, kiedy ludzie się schodzą. Ignorując obecnych – jak to na strażnika miejskiego który ma pomagać ludziom przystało – udał się po schodach na górę, do ich pokoju. Jednak zanim wszedł, coś go zastanowiło. Drzwi były nieznacznie uchylone, jednak na tyle, by można to było dostrzec. Gotlandczyk niepewny co może to oznaczać położył dłoń na rękojeści oręża i szybkim ruchem otworzył drzwi, wchodząc do środka. Ledwo obrzucił wszystko wzrokiem, a z jego ust dobyło się ciche przekleństwo. Pokój był pusty, Lana zniknął.
Schodząc, Setian podszedł do karczmarza, zwracając na siebie jego uwagę. Nie zamierzał pytać czy ten aby nie widział wychodzącej postaci posturą przypominającej długouchego. Lana go nie obchodził, wyszedł to wyszedł, niech robi co chce. Jednak znacznie bardziej zastanawiały go te porządki. Zapytał więc gospodarza co to znaczy, swoim tonem wskazując surowo na to, iż liczy na zadowalającą odpowiedź. Ten jedynie spojrzał na niego zdziwiony, lecz zaraz zaczął mówić.
- To pan nie wie? Mówi się, że żołnierze zabili ostatniego nie-człowieka w mieście i rebelia w końcu dobiegła końca. Władze miasta w porozumieniu ze strażą postanowiły to uczcić i dzisiejszej nocy zwolnić każdego pracującego z obowiązków oraz urządzić prawdziwą biesiadę. Oczywiście na jej miejsce wybrali moją karczmę, gdyż jest najlepsza. – Nie dało się nie wyczuć wielkiej dumy w głosie człowieka, dziwne aż, że wciąż nie pokrył się piórkami. – Ja jakiś czas zacznie schodzić się tutaj całe miasto, a picia będzie tyle, że już dawno to miasto nie miało większej fiesty. Oczywiście za wszystko płaci miasto, więc co ja będę żałował? Przybędzie nawet jeden z najlepszych bajarzy, cóż tutaj się będzie działo!
- Nie wiedziałem, gdyż dopiero co wróciłem z dwudniowej misji. – Odparł sucho Setian i wyszedł z karczmy, dołączając do szermierza.
- Lany nie ma. – Odezwał się w spokoju melmaro, patrząc na szlachcica. – Drzwi były uchylone, jednak w środku jest pusto.
Po czym szczegółowo opowiedział towarzyszowi to o czym się dowiedział u szermierza.
Awatar użytkownika
Jorge
Kroczący w Snach
Posty: 224
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Wojownik , Kapłan
Kontakt:

Post autor: Jorge »

        Cisza nie przeszkadzała Caraxowi - rozmawiając znowu za bardzo by się rozluźnili i znowu mogliby wpaść w jakieś bagno, a on już naprawdę chciał opuścić to miasto i więcej tu nie wracać. Pogadają sobie najwyżej później, gdy przekroczą bramy. Do tej pory nie ustalali, co zrobią, gdy już im się uda, jednak Jorge był pewien, że jeszcze kawałek będą musieli razem podróżować, przynajmniej do pierwszych rozstajów.
        Pytanie nawiązujące do rozmowy sprzed krótkiego epizodu ze strażnikami trochę zaskoczyło szermierza. Ściągnął brwi jakby był niezadowolony, jego oczy jednak wyrażały głębokie zamyślenie. ”Ależ pytanie. Oczywiście, Setian to nie baba i nie będzie nadinterpretował mojej odpowiedzi, ale może sobie o mnie różne rzeczy pomyśleć… Nie zależy mi też na odsłanianiu wszystkich kart na raz.”
        - Myślę jak to ując, żeby uniknąć dłużyzn - odezwał się w końcu, aby melmaro nie poczuł się zignorowany. - Może tak: do Turmalii przyjechałem na zaproszenie pewnego tutejszego arystokraty, którego nazwisko pozwolę sobie przemilczeć. Nie była to jednak towarzyska wizyta, a on wycofał się, gdy już rozpętało się to wszystko wkoło. Miałem nadzieję, że będzie miał w sobie tyle przyzwoitości, aby szepnąć słówko gdzie trzeba i jakoś ułatwić mi wyjechanie z miasta. Wtedy musiałbym również występować pod własnym nazwiskiem, a że pochodzę z arystokratycznej rodziny i jestem przedstawicielem szkoły szermierczej o dość dobrej opinii, wiedziałem, na ile będzie mnie to chroniło w razie, gdyby strażnicy chcieli mnie zamknąć. Gdybym kogoś tylko ranił, mógłbym zeznać, że to samoobrona, uwierzyliby mi i puścili wolno, zwłoki jednak zawsze mocno komplikują sprawę. No ale, w to wszystko zamieszałeś się ty, Lana, padły trupy… A człowiek, na którego pomoc liczyłem, okazał się być podszyty tchórzem jeszcze bardziej, niż z początku przypuszczałem. Tak więc gdy spotkaliśmy się ponownie w porcie, to, czy opuszczę to miasto, czy utknę w nim na nie wiadomo jak długo, zależało tylko i wyłącznie od powodzenia twojego planu, a nie od mojego nazwiska i koneksji, więc postanowiłem schować je głęboko do kieszeni i na moment po prostu postępować… praktycznie. Niech to, miało nie być dłużyzn, ale chyba nie wyszło.
        Carax uniósł brew, jakby mocno roztrząsał ostatnią kwestię, zaraz jednak przybrał normalny wyraz twarzy.
        - Poza tym, ty nie sprawiasz wrażenia osoby, której zaimponowałbym tytułem, nawet gdybym był królem całej Alaranii - zauważył. - Więc też nie miałem się czym przejmować. Chyba, że się mylę?

        Pod karczmą, gdy Setian poszedł po Lanę, Carax wszedł w uliczkę, gdzie poukrywane były ich zdobyte wcześniej zbroje. Niespecjalnie się chował, ale też nie został na widoku - usiadł gdzieś kawałek dalej na skrzynkach i swobodnie wyciągnął nogi. Głowę oparł o mur za sobą, a oczy przymknął, jakby zamierzał drzemać, cały czas jednak był czujny i ani myślał zasypiać w takim momencie. Gdy po jakimś czasie usłyszał kroki melmaro, otworzył oczy i wstał. Informację o nieobecności Lany przyjął z cieniem niepokoju na twarzy - pytanie, czy wyszedł sam, czy coś go do tego sprowokowało. Dalsza relacja Setiana sprawiła, że szermierz zaklął, po czym zaśmiał się cicho. Kwestii politycznych nie zamierzał komentować, to nie miało w tym momencie najmniejszego sensu, ale ich sytuacja już wymagała komentarza.
        - Pięknie - westchnął. - Wystarczyło siedzieć na tyłku do wieczora i nie wychylać się. To co teraz? Możemy opuścić miasto jakby nigdy nic, w zbrojach albo bez. Chociaż chyba lepiej bez, żeby nikt nas do chlania nie ciągnął albo co.
        Carax nie podejmował kwestii tego, czy nie powinni się teraz zwyczajnie rozdzielić i niech każdy idzie w swoją stronę: skoro mieli opuścić miasto, mogli to równie dobrze zrobić razem. Tym bardziej, że szermierz nadal po cichu liczył, że Setian pokaże mu jakieś sztuczki z walki wręcz.
Awatar użytkownika
Setian
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 110
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Setian »

- Obce tytuły nie są dla mnie powodem do okazywania specjalnie większego szacunku czy posiadania o kimś lepszego mniemania. – Odpowiedział jedynie Setian, i był to jego jedyny odzew na mowę wygłoszoną przez szermierza. Prawda była taka, że nie spodziewał się, iż Jorge tak rozlegle odpowie na pytanie szermierza. Zadał je, bo był po prostu ciekaw, jednak po otrzymaniu odpowiedzi przyjął ją i zapomniał, zostawiając to daleko za sobą.
- A nie wolisz tutaj zostać na jedną noc i rozkoszować się darmowym winem z górnej półki, obecnością barda, tańcami i chętnymi dziewkami? Czyż nie jest to aby twój żywot? – Skomentował złośliwie Gotlandczyk, przekrzywiając lekko głowę w prawo i wpatrując się uważnym wzrokiem w szermierza. Trwało to tylko chwilę, po czym człowiek zamknął na chwilę oczy i zastanowił się nad tym co dalej. Męczyła go już ta cała ucieczka, wiedział, że gdzie by nie poszedł to i tak Gotlandczycy ruszą za nim. „Już tyle czasu minęło od chwili opuszczenia klanu, a wciąż nie spotkałem żadnego melmaro. Czy przestali mnie szukać, a może nawet nie zaczęli? Nie… Czuję, że po mnie idą, jednak jedynie moje odpowiednie maskowanie się sprawiło, że wciąż mnie nie odnaleźli. Mimo wszystko czy nie stałem się tchórzem? Uciekam zamiast stanąć do otwartej konfrontacji, nawet jeśli miałaby zakończyć się moją śmiercią. Czyżby zależało mi na życiu? Bzdura… Do tej pory wartość miały dla mnie jedynie dwie rzeczy. Klan – i wszystko co z nim związane – oraz Rayuay…
Na wspomnienie swojej byłej miłości dłonie wojownika mimowolnie zacisnęły się w pięści, oczy zamknęły, a on sam zaczął oddychać mocniej, czując wypełniającą go powoli wściekłość i rządzę mordu.
Czymże jest moje życie? Niczym. Nie mam przyjaciół, nigdy nie miałem. Nikt się o mnie nie troszczył, a klan? Oszem, czułem się w nim inaczej, jednak dopiero po tym wszystkim w pełni zrozumiałem, że były to tylko pozory. Ten tatuaż… Symbol mojego zniewolenia. Dlaczego nie został usunięty? Czyż nie udowodniłem po stokroć swej wartości, stając się najmłodszym melmaro w historii, mając jako dowódca same uwieńczone sukcesem – a było ich kilkadziesiąt – misje, nie pozwalając, by innym spadł choćby włos z głowy? Wykorzystywali mnie, a ja teraz przed nimi uciekam? Nie, coś tutaj się nie zgadza… Już dosyć uciekania.
Szatyn otworzył oczy i odetchnął. Wreszcie poczuł w sercu choć miejscowy spokój, a świadomość, że już nie będzie uciekał, zaczeka w spokoju na swój klan i ostatecznie się na nim zemści, choćby kosztem swego życia… Napawała go radością. Tylko gdzie się osiedlić, gdzie zatrzymać? Wiedział, że nie wyszedł z formy ani trochę, jednak postanowił doszlifować swoje umiejętności tak bardzo jak tylko się da. Niekończące się treningi i stałe rośnięcie w siłę – ot, to prawdziwa droga samotnego wojownika. Tylko, czy aby na pewno samotnego? Wewnętrznie owszem, ale teraz przecież nie jest sam.
- Muszę się gdzieś zatrzymać. – Odezwał się do Jorge, swojemu tonowi nadając jednoznacznego znaczenia – to decydujący moment jeśli chodziło o ich kontakty. – Masz jakiś dom czy coś w tym stylu? Miejsce w którym żaden Alarańczyk nie będzie mi przeszkadzał, a ja będę mógł skupić się na treningu. Jeżeli nie, to opuszczeniu miasta się rozejdziemy, a ja coś sobie w spokoju znajdę. Jeśli jednak byłbyś chętny mnie przyjąć, pozwolę sobie ujawnić kilka kluczowych rzeczy które pozwolą ci wyrobić sobie zdanie na temat mojej osoby i tego z czym wiąże się przyjęcie mnie do swego otoczenia.
- Oczywiście chyba nie muszę mówić, że nie stałbyś jedynie jak kołek obserwując mój trening, a również wziął w nim udział, nieprawdaż?
Awatar użytkownika
Jorge
Kroczący w Snach
Posty: 224
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Wojownik , Kapłan
Kontakt:

Post autor: Jorge »

        Carax wysłuchał cynicznej propozycji Setiana i skwitował ją śmiechem.
        - Żywot? Nie. Ale ulubiony sposób na spędzanie wolnego czasu owszem - dodał od razu, wbrew pozorom bez uśmiechu, chociaż w jego głosie słychać było wesołość. Nawet jeśli to miał być przytyk, Jorge się tym nie przejął - był młody, przystojny i miał za co balować, dlaczego więc miałby z tego nie korzystać? Póki za dnia trzymał fason, w nocy mógł się trochę sponiewierać, tej wersji się trzymał, a był to i tak wynik kompromisu między jego wcześniejszą postawą, a tym, czego od niego oczekiwano.
        Jorge zauważył, że melmaro uciekł gdzieś daleko myślami, dlatego na chwilę zamilkł. Przyglądał mu się, gdy tak stał z zamkniętymi oczami, nieobecny i jakby zmęczony. A po chwili wściekły, chociaż wkoło nie wydarzyło się nic, co mogłoby doprowadzić go do tego stanu - szermierz był cicho, nikt ich nie zaczepiał, ba, nikt nawet nie przechodził w pobliżu. "Widać przypomniało mu się coś irytującego - jedni śmieją się do swoich wspomnień, a drudzy zgrzytają zębami, widać to ten drugi typ". Przynajmniej gniew opuścił go tak samo szybko, jak wcześniej nim zawładną. Po chwili jakby znowu zarejestrował obecność szermierza i bez żadnego wstępu złożył mu dość nietypową propozycję. Carax rozważał słowa Setiana jedynie przez krótką chwilę, spuszczając przy tym wzrok. Gdy znowu spojrzał na melmaro, kącik jego ust drgnął, ale nie musiała to wcale być namiastka uśmiechu, tak samo mógł wyglądać tik albo skrywana złość. Jego oczy miały jednak pogodny wyraz. ”Ciekawie to sobie wymyślił, propozycja jest całkiem uczciwa. Zabrzmiało to jednak, jakbym jego towarzystwo miało ściągnąć mi na głowę wszystkie dostępne alarańskie plagi. Jak mógłbym nie skorzystać z takiej oferty?”
        - Jesteś cudownie bezpośredni - oświadczył, zaplatając ręce na piersi. - Tak, mam dom, w Valladonie. Nie wiem, czy będzie to dla ciebie dobre miejsce do treningu, ale to powinieneś sam ocenić. A teraz chodź, pozwierzasz mi się przy kielichu.
        Carax zdawał sobie sprawę z tego, że spoufalanie się z Setianem może nie zakończyć się dla niego szczęśliwie, ale nie dbał o to. Mógł się od niego czegoś nauczyć, a jego towarzystwo też było całkiem interesujące, jedyne argumenty przeciw mogły dopiero paść w wyznaniach, o jakich była mowa, jednak Jorge już podjął decyzję. Zadowolony, gestem zaprosił melmaro do karczmy.
        W środku siedziało już kilka niewielkich grupek klientów - wieczór był jeszcze młody, nim obecni zdążą osuszyć pierwsze kufle, pomieszczenie będzie pękać w szwach. Teraz jednak istniała jeszcze okazja do rozmowy, bez widowni i bez przekrzykiwania się. Nawet obsługująca dziewczyna niespecjalnie zwróciła uwagę na dwóch nowych gości - gdy usiedli, postawiła przed nimi po kuflu piwa, mruknęła "dzisiaj strażnicy piją za darmo" i już sobie poszła, pewnie przygotowywać się psychicznie na bardzo ciężki wieczór.
        - No to opowiadaj, na co się właśnie zgodziłem - zagaił Carax, gdy już byli sami. Usiadł swobodnie, jakby faktycznie był strażnikiem po ciężkiej służbie. Napił się piwa, chociaż nie był to jego ulubiony rodzaj alkoholu, ale, jak to się mówi, darowanemu koniowi nie zagląda się w zęby.
Awatar użytkownika
Setian
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 110
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Setian »

Szermierz nie odrzucił jego propozycji od razu, co dało dużą szansę, iż się po prostu zgodzi. Propozycję zwierzenia się przy trunku wojownik przyjął swoim uśmiechem. „Ależ ta osóbka ma pomysły, myśli, że jej się będę zwierzał? Ja tak tego bym nie nazwał, po prostu powiem to co najpotrzebniejsze.
- W porządku, zatem chodźmy więc.
W karczmie wciąż panował mały ruch, jednak z łatwością dało się wyczuć powoli rosnące napięcie – prawdopodobnie ludzi z każdą godziną zacznie napływać coraz więcej, aż gospoda wypełni się po brzegi. Szatyn ze spokojem zlustrował otoczenie, upewniając się, że nie ma nikogo wartego uwagi, po czym przez chwilę skupił się na swoim „towarzyszu”, obserwując jak ten pociąga łyk z kufla. Sam melmaro nawet nie tknął swojego trunku, jeżeli miałby wypić cokolwiek mocniejszego, to jedynie jako toast za wyeliminowanie tropiącej go grupy. O ile rzecz jasna takie coś będzie miało miejsce.
- Zgodziłeś? – Mężczyzna przekrzywił odrobinę głowę, wpatrując się w Alarańczyka. – Zgodzić się możesz dopiero po tym co powiem, chyba że jesteś naprawdę nierozsądnym człowiekiem. Zresztą, na takiego właśnie wyglądasz.
- Więc od czego by tutaj zacząć? Nie zdradzę ci swej biografii, na to nawet nie licz. Z czym wiązałoby się wzięcie mnie do siebie oraz dlaczego w ogóle coś takiego zaproponowałem? Masz rację, nie jestem z Alaranii i przede wszystkim nie bywam tutaj z przyjemności. Uciekam, a raczej uciekałem, gdyż dzisiaj postanowiłem sobie, że na tym koniec. Ściga mnie mój klan, a jak pewnie się domyślasz, są to wojownicy tak elitarni, że Alarańscy żołdacy mogą przy nich budzić jedynie śmiech. W mojej krainie przywiązuje się dużą wagę do walki, istnieją różne hierarchie. Zwykły strażnik miejski teoretycznie jest równy tutejszym żołnierzom, ale tylko stanowiskiem, gdyż umiejętnościami znacznie przeważa. Najważniejsi strażnicy – przede wszystkim wyszkoleniem – noszą tytuły strażników królewskich. I są to najlepsi wojownicy. Oficjalnie, rzecz jasna. Ponad nimi znajdują się jedynie melmaro – by nim zostać, trzeba potrafić w pojedynkę dać radę przynajmniej dwóm królewskim. Nie będę ci opisywał co potrafią melmaro oraz gdzie mają siedziby, bo to jest mało ważne, choć zdaję sobie sprawę, że ciekawe. Może dowiesz się tego kiedy indziej. W każdym bądź razie ja jestem takim melmaro, a tak dokładniej melmaro przewodnim – czyli drugim najwyższym stopniem wojownikiem, który pełni rolę dowódcy mającego na misjach pod rozkazami innych, oraz szkolącego niepełnoprawnych. Pewne wydarzenia – które nie są ważne – doprowadziły do tego, że zabiłem jednego melmaro oraz czterech swoich uczniów. Oczywiście równa się to śmiercią w męczarniach, a na to nie miałem ochoty, więc czym prędzej opuściłem swój dom i wybrałem tę krainę. Dlaczego? Sam nie wiem, przypadek?
Klan ściga mnie i nie spocznie dopóki nie zginę, a na pewno do czasu kiedy się nie spotkam z grupą mnie tropiącą. Najpewniej już dawno by mnie znaleźli, ale potrafię się skutecznie maskować. Przynajmniej do teraz, gdyż pewne okoliczności sprawiły, że postanowiłem zaprzestać ucieczki w spokoju na nich zaczekać i ostatecznie wszystko rozstrzygnąć. Przyjmując mnie liczysz się z tym, że pewnego dnia nas odwiedzą, a tak właśnie będzie. Wtedy możesz zaprzeczyć, że nie wiedziałeś o tym kim jestem i uciec, nie zrobią ci krzywdy.
Szatyn wzruszył ramionami i wzrokiem omiótł wszystkich będących w karczmie.
- Nie wiem na jakim stopniu jest twoja moralność, ale nie jestem przyzwoitym człowiekiem. Nie zmienimy tego kim jesteśmy, a ja jestem prawdziwym potworem, który w swoim życiu zabił więcej ludzi niż potrafi zliczyć. Z chęcią dołożę do tego jeszcze te kilka żywotów, które mnie tropią, a przynajmniej spróbuję to zrobić.
Zablokowany

Wróć do „Turmalia”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 5 gości