Strona 3 z 4

Re: [Karczma "Lew z Południa"] Czas na zmiany.

: Sob Gru 25, 2010 7:16 pm
autor: Tinweriel
Pokoik był niewielki i nie było w nim innego źródła światła niż okno, które w tej chwili wypełniała noc. Ciemność wcale jej nie przeszkadzała. Poczuła się nawet bezpieczniej i spokojniej. Raia spała, a dorośli nie powinni już niczego od niej chcieć. Byłoby dobrze, gdyby myśleli, że już położyła się spać. Zdjęła torbę przez głowę i położyła obok niewielkiego tapczanika. Usiadła na posłaniu i zdjęła buty. Podsunęła się do tyłu i usiadła z kolanami podciągniętymi pod brodę, opierając się plecami o ścianę. Nasłuchiwała. Najwyraźniej Arorm zamierzał złożyć Villemo jakąś relację.
Łóżko było pościelone, ale nie zdejmowała ubrania. Niby mężczyzna nie miał powodu by wtargnąć do jej sypialni, ale obnażanie się przy akompaniamencie jego głosu z drugiego pokoju wydawało jej się nieprzyzwoite. Czekała...
"Może rozmowa się przeciągnie i uda mi się usłyszeć coś interesującego? Coś co ukrywają przede mną. Być może pomyślą, że śpię..."
Szpara w niedomkniętych drzwiach rzucała linię światła, która przecinała jej twarz wzdłuż nosa. Wiedziała, że nie mogą jej dojrzeć, mimo, że ona widziała ten jeden pionowy skrawek pokoju.

Re: [Karczma "Lew z Południa"] Czas na zmiany.

: Sob Gru 25, 2010 11:00 pm
autor: Arorm
Zanim Pani Villemo zdążyła otworzyć przed nim drzwi Mysz wróciła już ze stajni. Arorm miał już zapytać się, czy wszystko poszło dobrze, gdy drzwi uchyliły się, a na korytarz wpadł powiew świeżości i ładnego zapachu, ładniejszego niż ten który się tu unosił. Przepuścił Tin przodem, w zasadzie, nie chciał wchodzić do środka.
- Proszę Pani, Pani Villemo, zakupiliśmy młodego i zdrowego rumaka. Powinien posłużyć przez kilka, a nawet kilkanaście dobrych lat. - Powiedział, wyraźnie zadowolony z zakupu. Nie było to wcale dziwne, gdyż dobił świetnego interesu. Nie zyskał na tym wiele, jednak miał tą satysfakcję.
- Chciałbym wiedzieć, o której godzinie dokładnie przewiduje Pani wyjazd? Musze się przygotować... Jestem lekko zmęczony i powinienem wpoić sobie do łowy tę godzinę. - wytłumaczył się. Czekał na odpowiedź, przyglądając się o wiele korzystniej wyglądającej w rozpuszczonych włosach niżeli w spiętych w kok, kobiecie. Była na prawdę bardzo niepospolitej urody...

Re: [Karczma "Lew z Południa"] Czas na zmiany.

: Sob Gru 25, 2010 11:14 pm
autor: Villemo
- Kiedy słońce wzejdzie nad horyzont - rzekła prosto, bez zbędnych wyjaśnień.
- Konia obejrzę jutro, ale ufam, że jest młody i zdrowy, tymczasem dobrej nocy - dodała, żegnając się.

Kiedy drzwi były już zamknięte i w apartamencie zostały same kobiety, Villemo przeszła przez salonik, zabierając z komody duży trójramienny świecznik i udała się do sypialni, lecz nie swojej a młodej Tinweriel. Raia spała cichutko, nawet głos Arorma jej nie zbudził, miała twardy sen i była zmęczona po całym dniu wrażeń. Villemo miała nadzieję, że dziewczynka dobrze się wyśpi, by mogła w miarę znieść jutrzejszą podróż. Kobieta stanęła przy drzwiach małej sypialni i zapukała cicho, nie czekała jednak na odpowiedź tylko weszła do środka, gdyż drzwi były uchylone.

- Przyniosłam Ci świecznik, mam nadzieję, że znalazłaś dobrego konia i kupiłaś sobie wygodne ubrania, śpij dobrze - rzekła stawiając świecie na komodzie przy drzwiach, po czym wyszła z pokoju, zamykając za sobą drzwi. Villemo przeszła cicho przez pokój, zgasiła świecę, stojące na stoliku przy łóżku, zdjęła szlafrok i położyła się spać, czekając na następny dzień.

Re: [Karczma "Lew z Południa"] Czas na zmiany.

: Sob Gru 25, 2010 11:36 pm
autor: Tinweriel
Drgnęła, kiedy Villemo zapukała i spuściła stopy z łóżka. Lekko się zmieszała, ale podziękowała za światło i ponownie życzyła pracodawczyni dobrej nocy. Odczekała, aż wszystkie odgłosy w mieszkaniu ucichną i dopiero sama wysunęła się z sukienki i w samej halce wślizgnęła się pod kołdrę. Położyła się na plecach i zamknęła oczy, ale w ogóle nie umiała się odprężyć.
Po chwili usiadła i zagarnęła włosy na jedno ramię. Zaplotła sobie warkocz, żeby się nie potargać podczas snu. Potem znów się położyła, tym razem na boku. Oczy miała otwarte i wpatrzone w drzwi. Myślami wracała do osoby najemnika. Właściwie wcale nie chciała o nim rozmyślać, ale im bardziej nie chciała, tym bardziej myślała. Czuła coraz większą irytację i niezadowolenie, że szybko nie dane jej będzie się od niego uwolnić. Odwróciła się na drugi bok. Zamknęła oczy i wsunęła dłoń pod poduszkę.
Dopiero gdy ogarnął ją sen, podświadomość odpowiedziała na jej obawy. We śnie mężczyzna zagonił ją w róg i napierał na nią, ale z pewnością nie miał złych zamiarów, a gdy poczuła wokół siebie jego ramię, po jej ciele rozlało się bardzo przyjemne gorąco. Zaraz potem obraz się rozmył... Kiedy obudziła się tuż przed świtem pamiętała tylko jedno. Przeklęty Arorm jest dla niej większym zagrożeniem niż się spodziewała.

Re: [Karczma "Lew z Południa"] Czas na zmiany.

: Nie Gru 26, 2010 12:15 am
autor: Arorm
Arorm skinieniem słowy dał znak, że zrozumiał.
- Dobrze. Przed świtem odbiorę konia ze stajni i dokonam oględzin. - oznajmił poważenie, po czym dodał - Dobranoc.
Wyszedł na ciemny korytarz. Z dołu dobiegało mnóstwo dźwięków i odgłosów świadczących, że klienci dobrze się bawią.
- Zapowiada się długa noc... - Szepnął sam do siebie.
W mgnieniu oka pokonał korytarzyk i wszedł do swojego pokoju. Było tutaj na prawdę pięknie, wszystko takie schludne i czyste... Arorm wcale nie był przyzwyczajony do takich luksusów, chociaż była to tylko lepszej klasy karczma.
Bardzo długo nie mógł zasnąć dręczony różnymi nieprzyjemnymi wyobrażeniami najbliższej misji. Bał się, że może, brzydko mówiąc 'nawalić' i przez to ktoś straci życie... Tak, wbrew pozorom, liczyło się dla niego życie dobrych ludzi.
Około północy zapadł w głęboki sen. Śnił o wielu przyjemnych rzeczach, ale zdarzały się i te mniej przyjemne, jak np. oglądanie sceny w której zostaje rozrywany na strzępy przez jakieś ohydne stworzenie.
Nagle obudził się. Domyślił się, że jego podświadomość wybudziła go ze snu i to już pora wstawać. Ku swojemu zdziwieniu nie był wcale zmęczony. Ruszył do stajni... Po kilkunastu minutach konik był już po oględzinach. Arorm nie zauważył żadnych niedociągnięć w pracy stajennych. Poszedł po swojego konia, przywiązał oba do palika przed karczmą i poszedł się spakować. Po chwili był już gotowy i czekał przed karczmą na kobiety. Miał nadzieję, że nie zaspały...

Re: [Karczma "Lew z Południa"] Czas na zmiany.

: Nie Gru 26, 2010 12:35 am
autor: Villemo
Shira stała już przygotowana, jej juki były już spakowane. Klacz miała boks na końcu rozległej stajni. Villemo wyprowadzała właśnie Shirę z boksu, była ubrana w długie, ciemne, wąskie spodnie, długie buty i białą tunikę, a jej włosy wszystkie zostały uczesane na gładko i związane w kucyk z tyłu głowy. Co niestety odsłaniało bliznę na jej twarzy. Obok kobiety, wyprowadzającej klacz szła Tinweriel, ubrana podobnie do swojej pracodawczyni, na tunikę miała jednak zarzucony skórzany bezrękawnik zawiązywany z przodu na rzemyki. Strój Villemo natomiast wieńczył skórzany pas nałożony na tunikę, przy którym w tej chwili przypięty był jej nieodłączny towarzysz - miecz. Kiedy wyszły ze stajni, przed nią czekał już na nie Arorm. Villemo przywitała się z nim oficjalnie, po czym wsiadał na konia, a Tinweriel podała jej Raię. Villemo miała utrudnione zadanie podczas jazdy konnej, jedną ręką cały czas musiała trzymać maleństwo a drugą sterować koniem. Shira jednak była bardzo posłuszna, a Villemo znała się na jeździe konnej. Raia tego dnia była bardziej niespokojna niż zwykle. Obudzono ją dużo wcześniej, Villemo musiała ją przecież nakarmić, a sama dziewczynka musiała przecież odpocząć po jedzeniu. Przez cały czas wierciła się niespokojnie na rękach Tinweriel, podana mamie wcale nie byłą spokojniejsza. Dopiero gdy Villemo zaczęła do niej mówić, nieco się uspokoiła.

Re: [Karczma "Lew z Południa"] Czas na zmiany.

: Nie Gru 26, 2010 1:00 am
autor: Tinweriel
Kiedy już ręce miała wolne podeszła do Imbira. Po umyciu prezentował się bardzo pięknie. Podprowadziła go bliżej i dosiadła podobnie jak Villemo. swojego rumaka. Wzrok miała spuszczony i zdawała się spokojna. Milczała. Co chwilę spoglądała na dziewczynkę. Podziwiała odwagę jej mamy. Sama bałaby się jechać trzymając takie małe dziecko. No ale Tinweriel bała się jeździć w ogóle.

Pomyślała, że praktycznie byłoby uszyć jakąś chustę w której maleństwo mogłoby podróżować jak w kołysce. Postanowiła, że zajmie się tym, gdy zatrzymają się na noc. | Imbir miał juki podobnej wielkości jak koń Villemo, ale były one w połowie puste. Poza zmianą odzieży, mysza wzięła swoje akcesoria medyczne, prowiant i kilka książek.

Obiecywała sobie, że na Arorma nawet nie spojrzy, ale nie wytrzymała już po dłuższej chwili. Coś ją do tego ciągnęło strasznie. Coś jak pytanie: "Czy rzeczywiście jest taki atrakcyjny? Może tylko we śnie był taki. Może to czysta fantazja" Fantazja zbledła przy rzeczywistości. Tinweriel musiała stanąć oko w oko ze świadomością, że jego męskość na nią oddziałuję. Ściągnęła wodze Imbirowi i obróciła go tak by stanął równolegle do klaczy Villemo.

Re: [Karczma "Lew z Południa"] Czas na zmiany.

: Nie Gru 26, 2010 1:11 am
autor: Arorm
Arorm nieco znudzony klepał po szyi Horacego. Koń nie był zbyt obładowany, gdyż mężczyzna nie posiadał jakiegoś dużego majątku. W pewnym momencie kątem oka dostrzegł nadchodzące kobiety. Dokładnie w tym samym momencie wschodzące słońce 'strzeliło' promieniami w jego oczy. Punktualna babka... - pomyślał, odwracając się z uśmiechem do kobiet.
- Witam Panie. - rzekł z czymś na podobieństwo wdzięku w głosie. Promienie słońca uwydatniały lekki zarost na jego twarzy. Nie ogolił się, nie miał czasu.
Wyczuł niepokój małej dziewczynki, jednak nie przejął się tym nazbyt. Jego pracą było zapewnienie bezpieczeństwa, nie niańczenie. Przynajmniej tak próbował się usprawiedliwiać i odwodzić od siebie myśl o zabawie z małą Raią.
Mężczyzna jednym, zręcznym podskokiem dostał się na konia. Poklepał ulubieńca po szyi i coś wyszeptał mu do ucha. Były to zwyczajne, pieszczotliwe słówka.
- Dzisiejszy dzień zapowiada się na prawdę ładnie. Myślę, że podróż będzie przyjemna. - oznajmił z pełnym przekonaniem co do swojej tezy.

Re: [Karczma "Lew z Południa"] Czas na zmiany.

: Nie Gru 26, 2010 2:08 am
autor: Villemo
Villemo ruszyła pierwsza. Powoli rzecz jasna, nie było mowy o galopie ani tu, w mieście, ani też podczas dalszej podróży. Karczma stała na uboczu, wokół budynku był spory teren, do centrum miasta było dość daleko, a Villemo nie zamierzała nadkładać drogi, wiedziała, że istnieje inny sposób opuszczenia miasta niż jego główna brama. Wyjechali więc jego wschodnią częścią, tyle Villemo wiedziała sama, trzeba jechać na wschód.

Ciąg Dalszy