Rubidia[Gospoda pod Man-o-Warem] Przybycie.

Miasto słynące głównie z ogromnego portu handlu dalekomorskieg. To tutejsze stocznie bujdą statki handlowe dla całego wybrzeża. Miasto rybaków i hodowli wszelkiego rodzaju stworzeń morskich.
Awatar użytkownika
Jafar
Szukający drogi
Posty: 47
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

[Gospoda pod Man-o-Warem] Przybycie.

Post autor: Jafar »

Szebeka nad którą roznosiły się okrzyki w nieznanym języku przycumowała do nabrzeża. Załoga składająca się z ludzi ubranych w kapcie, szlafroki i ręczniki na głowach wyglądała bardzo egzotycznie. Zaraz po rzuceniu cum i unieruchomieniu zwinnego statku rozpoczął się wyładunek rzadkich towarów. Po szerokim trapie na brzeg ludzie wynosili kosze pełne piór. bele delikatnego materiału, skrzynie i beczki wypełnione przyprawami, wonnościami i pięknie zdobionymi przedmiotami codziennego użytku. Gwar i radosny harmider przy pracy, która dało się zauważyć sprawiała załodze radość,w pewnym momencie po trapie, na pięknym, szlachetnym, czarnym koniu zjechał człowiek niewątpliwie tego samego pochodzenia co załoga szebeki. Wyróżniał się godną postawą i świetnym ubiorem. Najbliżsi członkowie obsady statku padli przed nim na twarze nie śmiąc podnieść głowy. Mężczyzna ruszył przed siebie główna ulicą miasta, podążał ciekawie rozglądając się po zabudowie i ludziach. Jako że ściągał na siebie uwagę gawiedzi, miejscowi odprowadzali go wzrokiem nierzadko z otwartymi ustami. Podkowy stukały o bruk, pobrzękiwały ozdoby u końskiej uprzęży a pióra w turbanie chwiały się w rytm końskich kroków. Wreszcie zatrzymał się przed zajazdem w centrum miasta. Z budynku wybiegł chłopiec aby pomóc mu zsiąść z konia i odprowadzić go do stajni. Człowiek zeskoczył sprawnie na ziemię i płynnym krokiem wszedł w podwoje otworzone mu przez odźwiernego. Wszedł do sali przepełnionej cicha muzyką i smakowitymi zapachami. Gospodarz usadził go w jednym z rogów gdzie stół stał na lekkim podniesieniu. Mężczyzna złożył zamówienie i położywszy sakiewkę na stole odliczył pięć złotych monet które natychmiast zniknęły w garści gospodarza. Już po chwili przed obcym dymiły półmiski wypełnione potrawami. Nieznajomy, wyjętymi z za pasa srebrnymi sztućcami, zaczął jeść powoli i z etykietą co rusz płucząc palce w misce wypełnionej wodą i sokiem z cytryny. Każdy jego ruch mówił że nie jest przeciętnym podróżnym, a zachowanie wskazywało na wysokie urodzenie.
Nie znasz drogi za zakrętem dopóki na niej nie staniesz.
Nie znasz duszy kobiety dopóki jej nie posmakujesz.
Nie znasz swego przeznaczenia, lecz postępuj tak by Allah widział twe ślady czyste... .
Awatar użytkownika
Villemo
Kroczący pośród cudzych Marzeń
Posty: 432
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Nemorianin
Profesje: Arystokrata , Mag
Kontakt:

Post autor: Villemo »

Karczma w której od tygodnia mieszkała Villemo miała jedną, ogromną zaletę. Na jej tyłach znajdowało się coś na kształt dziedzińca, z którego zrobiono ogród. Niewielu jednak gości mogło tam przebywać, Villemo jednak na to pozwolono i nie chodziło tu tylko o to, że miała pieniądze. Właściciele byli sympatycznymi ludźmi i rozumieli, że małe dzieci potrzebują świeżego powietrza...

Villemo siedziała na kocu rozłożonym na trawie pomiędzy grządkami. Ogród stanowiły głównie zioła i warzywa, niewiele było tu kwiatów, ale i tak było to miejsce niezwykle przyjemne. Słońce tego dnia świeciło mocno, na szczęście o tej porze budynek karczmy dawał cień. Drzwi do do karczmiennego zaplecza były otwarte, tuż za budynkiem stały drewniane beczki z wodą, studnia bowiem znajdowała się po drugiej stronie ogrodu. Villemo mogła obserwować jak służące co chwila wychodzą z budynku, po wodę, warzywa, czy zioła. Jedzenie było tu na prawdę dobre, nie dziwota skoro tyle rzeczy pochodziło z owego ogrodu. Od czasu do czasu pojawiała się też karczmarka i kucharz, oni jednak przychodzili tam odpocząć od gwaru i gorąca panującego we wnętrzu gospody.

Villemo nie skupiała się jednak na ludziach krzątających się z budynkiem, nie zachwycała się pogodą, ani ogrodem. Całą jej uwagę przykuwało coś zupełnie innego, a raczej ktoś inny... Mała dziewczynka z krótkimi czarnymi loczkami leżała na plecach, śmiejąc się radośnie do pochylonej nad nią pogodnej twarzy Villemo.

- Chyba nigdy nie byłam tak szczęśliwa, wiesz - mówiła, głaszcząc po brzuszku dziewczynkę - Ja wiem, Ty też się cieszysz - Raia zdążyła się już przyzwyczaić do obecności matki, do jej widoku, jej głosu, zapachu, do jej dotyku. Pierwsze dwa dni jednak nie były tak przyjemne. Choć w życiu dziewczynki minęły zaledwie 4 miesiące nie była w stanie rozpoznać kobiety, która zabrała ją z rąk opiekunki. Szybko jednak przyzwyczaiła się, do jej ponownej obecności.

Na szczęście dla wszystkich czas był zmienny, Villemo przeżyła bez Rai kilka lat, ona bez niej zaledwie parę miesięcy. Mimo to kobieta nie mogła się nadziwić, jak bardzo urosła jej dziewczynka. Miała jednak pewność, że kiedy dorośnie, nie będzie pamiętała nieobecności matki i czasu jaki spędziła tylko z piastunkami i... babką... której nigdy nie miała poznać...Villemo jeszcze nie wiedziała jakie moce odziedziczyła mała Raia, ale jej błyszczące, zielone oczy wskazywały na to, że będzie równie silna i potężna co jej rodzice...
Awatar użytkownika
Jafar
Szukający drogi
Posty: 47
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Jafar »

Siedział bez celu bawiąc się pustym kielichem. Kiedy karczmarz podszedł pytając czy aby nie uzupełnić wina w naczyniu, odegnał go niecierpliwym ruchem ręki. Przyglądał się ludziom zebranym w karczmie i zdawał sobie sprawę że kiedy odwraca wzrok zaczynają o nim mówić. Ten egzotyczny kraj, miasto i ludzie miało swój urok. Tyle że to on tu był obcy i dziwny. Zapewne wielu z biesiadników rozmawiało o jego skórze, odzieniu i manierach. Stuknął cicho podstawką kielicha stawiając go na stole. Gestem przyzwał karczmarza a kiedy przybiegł, zagaił do niego.
- No gospodarzu, chcę się tu zatrzymać na kilka dni. Mam nadzieję że znajdziesz jakiś pokój którego się przede mną nie powstydzisz. Książę nie powinien spać w jednym łoży z pluskwami. No i może choć w to wątpię masz tu jakieś spokojne miejsce w którym mógłbym oddać się spokojnym rozmyślaniom? -
Karczmarz uśmiechnął się szeroko.
- Ależ panie. To zaszczyt dla mojego zajazdu. Oczywiście że znajdziesz u nas gościnę na miarę twoich potrzeb a jak sądzę i miejsce które tobie po głowie chodzi także jest. Na tyłach mamy ogród. -
Książę drgnął na słowo "ogród" i z zainteresowaniem popatrzył na właściciela zajazdu.
- Ogród? Ach zatem pozwól mi go ujrzeć i ocenić czy aby zasługuje na swoje miano. - powstał i poszedł z karczmarzem na tyły budynku. Tam został wprowadzony w zupełnie nie pasujące miejsce do takiego przybytku. Zieleń, cisza i głosy kilku zabłąkanych ptaków. Na Jafara spłynęła błogość. Był zadowolony z tego co tu zastał. Podał karczmarzowi kilka sztuk złota po czym powolnym, dostojnym krokiem podziwiając kwiaty i zieleń ruszył powoli ścieżką wijąca się między kląbami.
Nie znasz drogi za zakrętem dopóki na niej nie staniesz.
Nie znasz duszy kobiety dopóki jej nie posmakujesz.
Nie znasz swego przeznaczenia, lecz postępuj tak by Allah widział twe ślady czyste... .
Awatar użytkownika
Villemo
Kroczący pośród cudzych Marzeń
Posty: 432
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Nemorianin
Profesje: Arystokrata , Mag
Kontakt:

Post autor: Villemo »

Raia śmiała się wesoło bawiąc się własnymi stópkami. Villemo z każdą kolejną chwilą życia tej małej istotki, była nią co raz bardziej zauroczona. Każda jej mina, śmiech i płacz były niepowtarzalne. Tyle cennych min i łez straciła przecież, w ciągu tych miesięcy rozłąki. Ostatni tydzień był jak balsam na wszystkie rany zadane w ciągu tego bolesnego czasu. Dla Villemo dziecko było największym skarbem, nic cenniejszego nie istniało, była przecież gotowa oddać za nią własne życie. Raia nie była dla Villemo wspomnieniem męża, domu i tego czasu jaki spędziła poza Alaranią. Była dla niej nowym życiem, w nowym świecie. Spaliła już wszystkie mosty, pozostawiła za sobą przeszłość związaną z Otchłanią. Nie znaczyło to, że przestały pojawiać się pytania co dalej, ale to, że cokolwiek by się nie działo, nie ma bariery nie do pokonania, że można znieść największe tortury i ból, jeżeli tylko istnieje warty tego wszystkiego cel.

Liście na jabłoni nieopodal zaszumiały cicho pod wpływem ciepłego wiatru. Villemo położyła się podpierając na łokciu. Raia położona teraz na brzuszku wsparta na kolanach i małych rączkach zaczęła raczkować w sobie tylko znaną stronę. Dla Villemo ogród zdawał się teraz najbezpieczniejszym miejscem na zmieni. Spokój cisza, obecność córki i świadomość, że nikt obcy nie może wtargnąć do ich małego świata dawały jej ukojenie. Tęskniła za rycerzem, bała się o niego, ale jakieś dziwne, wewnętrzne przeczucie mówiło jej, że już wkrótce się spotkają. Zamyśliła się na chwilę przyglądając egzotycznemu ptakowi, który akurat przysiadł na gałęzi jabłoni.

Raia z zaciekawieniem wędrowała po trawie. Jej małe oczka mrugały przyglądając się wszystkiemu co tylko stanęło na jej drodze. Nagle przed dziewczynką wyrósł nieznany dotąd słup, który koniecznie trzeba było obejrzeć z bliska...

Villemo z zamyślenia wyrwało dziwne uczucie. Odwróciła gwałtownie głowę i zobaczyła obcego mężczyznę i... Raię siedząca na jego bucie. Nie tyle zakłopotana, co zaniepokojona wstała gwałtownie i porwała dziecko na ręce. W tej chwili myślała tylko o tym, że nie ma przy sobie miecza. Ciągle miała w sobie pokłady ostrożności, ciągle każdy obcy zbliżający się do jej dziecka, czy to przypadkiem, czy celowo wzbudzał w niej agresję i niepokój. Każdy był potencjalnym wrogiem, każdy mógł chcieć zabrać jej córkę. Wspomnienia leżały gdzieś daleko, niestety nie te które nie pozwalały nikomu zbliżać się do Rai...

Villemo stała teraz twarzą w twarz z obcym mężczyzną, z intruzem, potencjalnym wrogiem... Raia natomiast nie przejmowała się tak bardzo obawami matki, swoją skrzywioną miną manifestując niezadowolenie, że zabrano ją od jej jakże interesującej kolumny. Chciała już zacząć płakać, ale cóż to... przed nią wyrastało coś jeszcze ciekawszego, coś takiego ładnego pełnego kolorów, przecież trzeba było do tego wyciągnąć rączki, może uda się dotknąć...
Awatar użytkownika
Jafar
Szukający drogi
Posty: 47
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Jafar »

Szedł powoli stawiając krok za krokiem w zamyśleniu, wsłuchany w świergot ptaków, układał wiersz w głowie. Stanął zamknął oczy i szukał natchnienia wciągając w nozdrza zapachy ogrodu kiedy poczuł dotyk małych dłoni na swojej nodze a po chwili lekki ciężar na zamszowym pantoflu. Otworzył oczy i ujrzał dziewczynkę. Zdumiał się i kiedy chciał się odezwać jakaś kobieta podbiegła do nich i porwała małą na ręce. Książę popatrzył na kobietę i uśmiechnął się przepraszająco, wyrwał jedno z kolorowych piór które zdobiły spinkę od płaszcza i podał w wyciągnięte raczki małej istotki. Mała jak to dziecko natychmiast chwyciła kolorową zabawkę ze śmiechem.
- Kiedy płynęliśmy do Rubidi z woli mego Ojca, Kalifa al'Quadaru, jednej nocy kapitan nie mógł ustalić kursu, gdyż nie był w stanie na niebie odnaleźć gwiazdy. Następnej nocy również jej nie było na nieboskłonie. A kolejnej dotarliśmy do portu. Teraz wiem że przez ciebie pani o mało nie poginęliśmy, bo ty trzymasz tę gwiazdę na rękach. - Jafar skłonił się lekko dotykając dłonią czoła, ust i serca.
- Jestem Jafar, Muhammad, Ali, Bin, Samuel, Oran al' Jahabi. Książę i następca tronu al'Quadaru. Chylę czoła Pani przed twą córką gdyż w oczach jej widzę moc bogów i aniołów. Nie chciałem zakłócać twego spokoju ani spokoju twej córki. - skłonił lekko głowę a czarne długie włosy na moment zakryły jego śniadą twarz. - Wybacz oddalę się w drugą stronę aby wam nie przeszkadzać. - dotknął twarzy dziecka, które się natychmiast uśmiechnęło i ruszył powoli deklamując nowo powstały w głowie wiersz na pochwałę gwiazd i nocnego nieba.
Nie znasz drogi za zakrętem dopóki na niej nie staniesz.
Nie znasz duszy kobiety dopóki jej nie posmakujesz.
Nie znasz swego przeznaczenia, lecz postępuj tak by Allah widział twe ślady czyste... .
Awatar użytkownika
Villemo
Kroczący pośród cudzych Marzeń
Posty: 432
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Nemorianin
Profesje: Arystokrata , Mag
Kontakt:

Post autor: Villemo »

Co z tego, że mama trzymała ją na rękach, to coś przed nią było takie ciekawe. Raia śmiała się wesoło do postaci stojącej przed nią, była taka kolorowa i nowa i dała jej coś takiego dziwnego, co łaskotało. Rzecz jasna trzeba było tego spróbować, dziewczynka, co było oczywiste próbowała włożyć do buzi podarowane piórko. Na szczęście czujne dłonie mamy odmówiły maleństwu tej przyjemności. Maleństwo zrobiło kwaśną minę i już miało zacząć płakać, żeby nie dźwięk który wydała z siebie ta kolorowa, obca postać. Raia jeszcze takiego nie słyszała, a wszystko co nowe zasługiwało, na uwagę. Trzeba było się temu przyjrzeć i znów spróbować dotknąć. Małe rączki wyciągały się w stronę nieznajomego, niestety mama przez cały czas nie pozwalała jej się zbliżyć do obiektu jej zainteresowania.

Villemo była przezorna, zbyt przezorna, nie chodziło o nią, a o Raie, każdy kto zbliżał się do dziewczynki był zły. To wszystko zaczynało przypominać stan fobii. Villemo mogła albo to przełamać, albo pogłębiać, pytanie brzmiało, czy potrafiła z tym skończyć. Nie rzekła ni słowa, do obcego mężczyzny, nie zbliżyła się, ani nie oddaliła ani o krok. Wysłuchała co ma do powiedzenia, ale jego słowa, choć w zwykłych okolicznościach uznane zostały by za urocze, wprawiły Villemo w jeszcze większy niepokój. W końcu głównie dotyczyły dziewczynki, a to był wystarczający powód do niepokoju.

Odprowadziła wzrokiem nowo poznanego. Jej oczy błyszczały teraz jak u przyczajonej pantery. Raia prychnęła jak mały kotek, wyrażając w ten sposób swoje niezadowolenie, z odejścia jej kolorowej istoty. Zaczęła wiercić się i popłakiwać. Dopiero teraz Villemo złagodniała. Usiadła na trawie i położyła córkę na plecach. Widząc twarz mamy z burzą czarnych loków wokół, Raia też stała się spokojniejsza. Teraz jej małe rączki chciały dotknąć mamy. Villemo pochyliła się nad córeczką, a dotyk maleńkich łapek sprawił, że prawie całkowicie zapominała o tym jak bardzo się o nią boi.
Awatar użytkownika
Jafar
Szukający drogi
Posty: 47
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Jafar »

Był zadowolony z wiersza. Mógł już o nim zapomnieć, gdyż spełnił swoje zadanie. Stanął i odwrócił się aby popatrzeć na nieznaną mu kobietę z dzieckiem. Leżeli ponownie w trawie i widać było wielką miłość matki do dziewczynki. Jednak coś zauważył jeszcze, oprócz tej ogromnej miłości było uczucie które przebijało ponad nią. Skupił swoją uwagę i dostrzegł coś co było brzemieniem tej kobiety. Troska i lęk o dziecko. Jego rycerska dusza nie mogła znieść bólu kobiety, chyba że to był ból zadawany podczas mocnej miłości w łożu. Zawrócił układając sobie w głowie plan. Stawiał kroki z gracją jak przystało na syna Kalifa, każdy ruch był wyćwiczony przez lata przebywania w pałacach jego ojca. Sunął jak do bitwy, których prowadził wiele w swoim państwie przeciw rozbójnikom i bandom bestii. Tym razem jego przeciwnikiem nie są rozwydrzeni, uzbrojeni po zęby rabusie, lecz stan w jakim znajduje się matka. Stanął blisko nich i uśmiechnął się. Uśmiech na twarzy młodego Księcia był oszałamiający, idealnie białe zęby wspaniale współgrały z śniadą twarzą.
- Wybacz Pani - zaczął tak aby jej nie zrazić do siebie. - jestem obcy w waszym pięknym kraju. Mogła byś pomóc mi go poznać? Myślę że kobieta która roztacza wokół siebie woń lotosu a jej postać oślepia niczym słońce, jest odpowiednią ku temu osobą. -
Kucnął koło Rai i pogłaskał delikatnie jej twarz a potem pozwolił małej chwycić swój ubrany w bogaty pierścień palec, który dziecko oglądało z zachwytem wybuchając co chwila śmiechem.
- Nie lękaj się pani. Nie uczynię nic co by mogło zakrawać na ujmę tobie czy twojej gwieździe. - z szat wydobył malutkiego mechanicznego ptaka o kolorowych piórach i postawił na trawie przed dziewczynką. Ptaszek podskakiwał, świergotał i dziobał niewidzialne ziarenka. Dziewczynka patrzyła na nowe zjawisko z otwartą buzią. Jafar delikatnie wydobył palec z rącząt maleństwa, uśmiechnął się widząc ile sprawił dziecku radości głupią zabawką. Podniósł wzrok na kobietę.
- Muszę dotrzeć do Nandan-Ther aby złożyć pokłon Królowi. - delikatnie ujął dłoń matki i pochylił głowę nie dotykając jej wargami.
- Czy mogła byś zacna pomóc mi w osiągnięciu tego celu. Jako obcy nawet nie mam pojęcia jak tam się kierować. -
Nie znasz drogi za zakrętem dopóki na niej nie staniesz.
Nie znasz duszy kobiety dopóki jej nie posmakujesz.
Nie znasz swego przeznaczenia, lecz postępuj tak by Allah widział twe ślady czyste... .
Awatar użytkownika
Villemo
Kroczący pośród cudzych Marzeń
Posty: 432
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Nemorianin
Profesje: Arystokrata , Mag
Kontakt:

Post autor: Villemo »

Villemo wcale nie była zadowolona z zaistniałej sytuacji. Nieznajomy powrócił, pytanie brzmiało, czy choć w małym stopniu powinna mu ufać. Kolejny raz zbliżył się do dziewczynki, co niepokoiło ją straszliwie. Raia rzecz jasna nie miała takich obaw, nieznajomy był szczytem jej maleńkich marzeń. Pełen niespodzianek, kolorów i nowych zaskakującej rzeczy, które można było dotknąć, zobaczyć, które skakały i były takie niesamowite. Zadowolona dziewczynka, nie tylko śmiała się, ale wręcz piszczała z radości widząc nowe kolory. Villemo, mimo wielkich obaw nie wzięła dziecka na ręce, żale jej było zabierać dziecku coś co wprawiała ją w taką radość. Nie znaczyło to jednak, że przestała być czujna. Jej szmaragdowe oczy znów stały się wąskie i uważnie przyglądały się nieznajomemu. Kiedy ujął jej dłoń miała ochotę wyrwać ją gwałtownie, coś jednak ją powstrzymało, najprawdopodobniej była to znajomość etykiety, czy jak kto woli tak zwane "dobre wychowanie".

- Zaiste, lękam się Panie, lecz nie o siebie, a o nią. Każdy kto zbliża się do mego dziecka, jest dla mnie potencjalnym wrogiem. I wybacz Panie, że to mówię, ale uwierz mi, mam powody, by nikomu nie ufać. Nie zapewnienia bowiem świadczą o człowieku, a jego czyny. Pierwsze zwykle spotkanie jest mylącym i żadne słowa nie zapewnią spokoju dla mojej matczyne duszy - rzekła spokojnie, bo cóż jej było czynić, do tej pory nieznajomy, nie zrobił nic, co mogłoby zaniepokoić zwykłego człowieka, tylko ona, nadnaturalnie czujna doszukiwała się we wszystkim podstępu. Może nie potrzebnie?

- Daleka stąd droga do Nandan - Theru - dodała - wiedzie przez, zwykle spokojne równiny, brak na nich jednak przybytków, które ugościłby księcia. Można też ruszyć traktem wzdłuż wybrzeża, które bywa bardzo niebezpieczne. Tak więc, jakże ja, kobieta, mogłabym pomóc, Tobie Panie w dotarciu do owego królestwa? Czyż król Arat nie powinien wysłać do Rubidi posłańca, po tak zacnego gościa? i czyż to nie on powinien pokazać Panu nasz kraj? - "nasz kraj" pomyślała Villemo, w końcu uwolniła się od Otchłani... teraz jej domem był inny świat... - Dziwnym jest zaiste, iż prosisz Panie o pomoc w poznaniu obcego kraju, nieznajomą kobietę z dzieckiem. Każde bowiem istota początek ma między dwojgiem, nie pomyślałeś, więc Panie, że mogę mieć obowiązki wobec swego męża? A jeśli nie jego, to choćby wobec córki?
Awatar użytkownika
Jafar
Szukający drogi
Posty: 47
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Jafar »

Uśmiechnął się podając dziecku upuszczonego prze nie ptaszka.
- Mówisz pani o swoim mężu tak jakby to była prawda. Wybacz lecz nie w moim kraju mąż dba o swoje żony, ile by ich nie miał, traktuje z szacunkiem gdyż tak nakazuje Najwyższy. W tobie widać lęk o dziecko. Który ojciec dopuścił by do takiej sytuacji? Czyż mąż swojej żony nie zadbał by aby ona nie odczuwała lęku o dziecko? To prawda że każda matka lęka się o przyszłość potomstwa, lecz twój lęk bije strachem a nawet grozą. Nie chcę zgłębiać powodów tego stanu. - ponownie nakręcił zabawkę i postawił tuz przed Raią, gdy ptaszek ożył dziewczynka zaśmiewała się i klaskała w rączęta. - Jak rzekłem pani, jestem obcy w tym kraju. A zwróciłem się do ciebie bo nie znam tu nikogo. A komuż może zaufać człowiek jak nie matce dziecka która sama jest w potrzebie? Układ jest prosty, jeżeli ty pani pomożesz mi, ja pomogę tobie, abyś znalazła spokojne i bezpieczne miejsce dla niej. - wskazał dłonią maleństwo próbujące pochwycić zabawkę piszcząc przy tym. - Puki tu jestem najbezpieczniejsi będziecie przy mnie. Podróż do Króla jest długa, więc i czasu dość aby obmyślić plan jak zabezpieczyć jej przyszłość. - Popatrzył na Villemo swoim ciemnym, głębokim i zniewalającym spojrzeniem. - Możesz ze spokojem ducha swojego przyjąć pani że nie jestem twoim wrogiem. Mam dwudziestu przybocznych i zapewniam cię że potrafią pilnować swojego księcia a i również tych nad którymi roztoczę swoja łaskę. -
Nie znasz drogi za zakrętem dopóki na niej nie staniesz.
Nie znasz duszy kobiety dopóki jej nie posmakujesz.
Nie znasz swego przeznaczenia, lecz postępuj tak by Allah widział twe ślady czyste... .
Awatar użytkownika
Villemo
Kroczący pośród cudzych Marzeń
Posty: 432
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Nemorianin
Profesje: Arystokrata , Mag
Kontakt:

Post autor: Villemo »

- Mój mąż zginął, chcąc ją ratować - rzekła krótko - Gdyby żył, nie byłoby mnie tu dzisiaj - A gdzie bym teraz była... pomyślała. Tak na prawdę nie miała pojęcia.
- Fakt, Panie, ufność kobiecie z dzieckiem nie jest niczym nadzwyczajnym. Ale czy kobieta z dzieckiem powinna ufać obcemu mężczyźnie? Który w dodatku, jak sam mówi, chce pójść z nią na układ? Przyszłość moja i jej jest wystarczająco spokojna. A dla niej i w tym ogrodzie jest bezpiecznie, dla mnie nie ma takiego miejsca, ani tu, ani nigdzie indziej. Tylko czas zapewni mi spokój. Nie potrzebujemy Twojej pomocy Panie, ani Twojej protekcji. Jeżeli miałabym się zgodzić na Twą propozycję książę, to nie z przymusu i chęci układu, a z własnej woli. Układy bowiem nigdy nie wychodzą na dobre jednej ze stron. Mówisz Panie o swych strażach, dlaczego więc oni nie mogą poprowadzić Cię przez nasz kraj? czyżby nikt z nich nie znał tych stron? I czyż może nie lepiej zapłacić przewodnikowi za wskazanie drogi do królestwa Nandan -Theru, niż proszenie o przewodnictwo nieznajomej kobiety, z jakże niewygodnym dla księcia bagażem jakim jest dziecko? Czyżby zależało Ci o książę na czymś innymi niż moje przewodnictwo?
Awatar użytkownika
Jafar
Szukający drogi
Posty: 47
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Jafar »

Słuchał jej słów i rozumiał że ma rację. Skłonił się przed Villemo kładąc dłoń na sercu i niezauważalnie uśmiechnął się.
- Rozumiem i szanuję twe słowa pani. Masz racje w tym co mówisz, lecz pewny jestem że mylisz się. Nie mam nic innego na myśli niż spokój i radość na twarzy tego dziecka. Jak mówiłem widzę w jej oczach moc aniołów. A niechlubnym by było nie chcieć udzielić pomocy potrzebującemu. Każdy twój ruch i każde twoje słowo jest pomalowane kolorem troski i lęku, który wyrasta ponad krzewy zwykłych trosk matki o dziecko. Niech Allah czuwa nad snem twego męża, zapewne był to wielki człowiek i ufam że oddał życie za sprawę. Nie chcę być ciężarem dla ciebie i rozumiem jak głęboko przeżywasz stratę męża. Wybacz moje natręctwo i nie wyczucie. - zdjął z palca jeden z pierścieni i nawlókł go na srebrny łańcuszek, klęknął przed Raią i założył tak powstały wisiorek na jej szyję. - To pierścień który rozpozna każdy sahib w al' Qadirze. Gdybyście potrzebowali pomocy pokażcie ten pierścień powołując się na Święte Imię Kalifa Rahana al-Jahabi mego Ojca. - Skłonił się ponownie z dłonią na sercu i cofnął z szacunkiem o trzy wymierzone kroki aby ruszyć ścieżką prowadzącą przez ogród.
Nie znasz drogi za zakrętem dopóki na niej nie staniesz.
Nie znasz duszy kobiety dopóki jej nie posmakujesz.
Nie znasz swego przeznaczenia, lecz postępuj tak by Allah widział twe ślady czyste... .
Awatar użytkownika
Ferrkon
Zbłąkana Dusza
Posty: 3
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ferrkon »

Drzwi karczmy otworzyły się, lecz tym razem nie wzbudziło to poruszenia wśród gości przybytku. Opatulona płaszczem postać w kapturze zbliżyła się do karczmarza i wystarczyło, by ten spojrzał na jego twarz, by wiedzieć co ten stały klient chce usłyszeć.
- Przybył do nas jakiś dziwak zza morza. Powiem Ci, że imponująca postać, ale być może będzie potrzebować przewodnika... Jakby co, jest na ogrodzie.
- Dzięki Jak - przybysz odezwał się niskim głosem - Słuchaj, jestem spłukany... Mógłbyś postawić mi obiad na kredyt? Zapłacę jak tylko załatwię następnego klienta.
Karczmarz westchnął i pokiwał głową świecąc tylko bardziej łysiną.
- Oczywiście. Poza tym sprawdź go, może mieć dużo pieniędzy. Nie oszczędzaj jego sakiewki. Może zwrócisz wszystkie długi.

Ferr uśmiechnął się do siebie, co nie działo się zbyt często. Od wielu dni musiał zmagać się z brakiem zapotrzebowania na swoje usługi... Zwykle ludzie potrzebowali przewodnika tylko na raz lub dwa, a ważne przesyłki woleli przekazywać zaufanym poddanym, a nie kurierom z ulicy... Tutaj przynajmniej nie musiał obawiać się rozpoznania. W Rubidii był zbyt duży przepływ ludzi, żeby agenci z północy mieli marnować czas na szukanie tutaj dezertera. Zresztą Ferr nie miał pojęcia, czemu mieliby marnować na to swój czas.

Gdy znalazł się w ogrodzie, rozwinął swój płaszcz i zdjął kaptur. Mimo wszystko to był przybysz zza morza a oni zwykle mieli dobre maniery. Nie miał zamiaru się spoufalać... Miał zamiar dobrze zarobić, a to nie było zwykłym wydarzeniem. Początkowo schował się dyskretnie za drzewem, chcąc przyjrzeć się osobie, dla której ma pracować, ale został zaskoczony... Dwie osoby. Co prawda nie było dla niego specjalnym wyzwaniem wybrać spośród tej dwójki cudzoziemca, ale zaintrygowali go oboje... Kobieta nie wyglądała zwyczajnie. Było w jej oczach coś... Jak nie z tej ziemi. Odchrząknął jednak i podszedł do obojga.
- Proszę wybaczyć - zaczął cicho skłaniając się lekko - Słyszałem, że potrzebuje pan przewodnika. Jestem Ferrkon Lerton, kurier, znam jednak te ziemie doskonale. Mógłbym jakoś panu służyć?
Awatar użytkownika
Jafar
Szukający drogi
Posty: 47
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Jafar »

Odwrócił twarz w stronę nieznajomego. Proste odzienie, znoszone buty, twarz ogorzała od słońca. Przez chwilę przyglądał się postaci mierząc i oceniając go jako ewentualnego przewodnika. Człowiek wyglądał na niezamożnego lecz obycie było znośne. Kciukiem ubranym w bogaty pierścień potarł rękojeść sejmitaru przytroczonego do barwnego pasa. Ponownie skłonił się kobiecie i zwrócił do przybyłego.
- Jestem Jafar, Muhammad, Ali, Bin, Samuel, Oran al'Jahabi. Książę i następca tronu al'Quadaru. Tak to prawda co rzekłeś poszukuję przewodnika o czym wspomniałem karczmarzowi. - obszedł powolnym wyważonym krokiem na około rozmówcę, taksując spojrzeniem każdy szczegół jego ubioru. - Potrzebuję kogoś kto doprowadzi mnie do Nandan -Theru przed oblicze króla. - stanął przed nim odchylając się lekko do tyłu założył ręce na plecach. - Droga nie koniecznie musi być bezpieczna, ale musi być szybka. Jeżeli jesteś w stanie podjąć się takiego zadania aby przeprowadzić mnie i moich dwudziestu przybocznych do miasta.... to podaj cenę, bo zaiste widzę że nie jesteś posłańcem Królewskim. -
Nie znasz drogi za zakrętem dopóki na niej nie staniesz.
Nie znasz duszy kobiety dopóki jej nie posmakujesz.
Nie znasz swego przeznaczenia, lecz postępuj tak by Allah widział twe ślady czyste... .
Awatar użytkownika
Villemo
Kroczący pośród cudzych Marzeń
Posty: 432
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Nemorianin
Profesje: Arystokrata , Mag
Kontakt:

Post autor: Villemo »

Villemo nie rzekła już ni słowa. Było one zdecydowanie zbędne. Pierścienia nie zamierzała przyjąć. Wstała, zdjęła z szyki dziewczynki wisiorek, wzięła mała na ręce i zaczęła iść w stronę odchodzącego nieznajomego. Wtem zjawił się jeszcze ktoś trzeci, co tylko jeszcze bardziej zaniepokoiło Villemo. Kiedy dotarła do obu mężczyzn, Jafar stał już z dłońmi założonymi na plecach. Kobieta bez słowa wsunęła mu w dłoń wisiorek, obeszła obu mężczyzn i zniknęła wraz z Raią gdzieś w karczmie...

Ciąg Dlaszy
Awatar użytkownika
Jafar
Szukający drogi
Posty: 47
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Jafar »

Podniósł dłoń do oczu spoglądając na pierścień. Podążył wzrokiem za Villemo. - Nie znasz człowieku serca kobiety tak jak wyroków Allaha. - Zdjął łańcuszek i założył klejnot z powrotem na palec. - Więc niech będzie 1100 ruenów. Zgoda człowieku. Bądź zatem w przystani za godzinę, z koniem i ze wszystkim co ci potrzeba. - książę popatrzył jeszcze raz na swojego przewodnika i sięgnął za pas, w jego dłoni błysnął złoty gryf, rzucił go w powietrze pstryknięciem kciuka. - Trzymaj zatem zaliczkę bo widzę że nie śmierdzisz groszem. Pamiętaj za godzinę. - uśmiechnął się sam do siebie na myśl o dosiądnięciu swego karego ogiera. Ruszył w stronę karczmy gdzie uregulował swój rachunek zapłacił również za dobę nie wykorzystaną w pokoju. Odprowadzony wzrokiem zebranych wszedł z karczmy. Szybko dotarł do szebeki gdzie jego ludzie już się rozładowali i teraz szykowali konie do drogi, kiedy się pokazał, padli na twarze a on łaskawie pozwolił im się zając swoimi zadaniami. Nim słońce minęło południe Jafar ubrany w lekką zbroję kolczą, hełm turbani i długi zielony płaszcz zakrywający szkarłat jego stroju, dosiadał swego konia. Czarna sierść zwierzęcia lśniła niczym czysty węgiel, a zwierzę niecierpliwie przebierało kopytami nie mogąc się doczekać biegu. Jego ludzie dosiadający pięknych smukłych koni, w kolorowych szatach prezentowali się okazale. Okrągłe tarcze zdobiły plecy, Groty włóczni groźnie sterczały ku chmurom, a kity u hełmów poruszały się przy najlżejszym podmuchu wiatru. Kiedy Ferrkon pojawił się wszyscy ludzie Jafara i on sam byli już gotowi do drogi.
Ostatnio edytowane przez Jafar 13 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Nie znasz drogi za zakrętem dopóki na niej nie staniesz.
Nie znasz duszy kobiety dopóki jej nie posmakujesz.
Nie znasz swego przeznaczenia, lecz postępuj tak by Allah widział twe ślady czyste... .
Awatar użytkownika
Ferrkon
Zbłąkana Dusza
Posty: 3
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ferrkon »

Złoty gryf... Rzadko kiedy miał w dłoniach te monety. Mały krążek noszący imię potężnej istoty spowodował na twarzy Lertona uśmiech, który dawno tam nie gościł. Żałował, że ten człek o strasznie długim nazwisku nie rozumie wagi takiego wydarzenia. Odprowadził wzrokiem kobietę, po czym skłonił się lekko księciu.
- Zatem do zobaczenia, wasza wysokość - gdy ten odszedł, Ferr podrzucił monetę i złapał ją w powietrzu. Oto rozwiązanie wszystkich jego kłopotów. Że też to wszystko wymagało tylko podróży przez równiny... Obrócił się na pięcie i wpadł do karczmy, po czym położył monetę na stole.
- Zwrot długów, obiady i pokój na miesiąc - uśmiechnął się do łysego karczmarza, który wytrzeszczył na niego oczy. Ferr nie czekał nawet na reakcje, ale szybkim krokiem ruszył do stajni. Tam, podszedł natychmiast bezbłędnie do Pustułki, swojej kasztanowej klaczy i poklepał ją po nosie - Zbliża się koniec naszych kłopotów maleńka, przynajmniej na jakiś czas. Chodź, zajmiemy się naszymi żołądkami, a później pojedziemy na kolejną wyprawę.

Do portu Ferrkon przybył zgodnie z obietnicą, nie spóźnił się nawet o minutę. Na swoim koniu, nie zmienił nawet stroju.
- Wasza wysokość - skłonił się lekko podjeżdżając do Jafara - Jestem gotów do drogi. Masz jakieś specjalne zalecenia dotyczące naszej wyprawy?
Zablokowany

Wróć do „Rubidia”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości