Rubidia[Statek] Taki miałam Kaprys

Miasto słynące głównie z ogromnego portu handlu dalekomorskieg. To tutejsze stocznie bujdą statki handlowe dla całego wybrzeża. Miasto rybaków i hodowli wszelkiego rodzaju stworzeń morskich.
Awatar użytkownika
Ijumara
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 65
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Żeglarz
Kontakt:

Post autor: Ijumara »

        Prawdziwego psiarza poznaje się po tym, że cieszy go nawet to, gdy pies zachowuje się zupełnie niekulturalnie - czyli dokładnie tak jak było w przypadku Ijumary i bekającego Thora. Wydał jej się on całkiem zabawny, gdy tak leżał rozciągnięty na całą długość wcale nie małego dywanu, a na jego pysku malował się wyraz błogości. Pani kapitan wiedziała jednak, że gdyby podała mu ze stołu plaster szynki, on by na pewno nie odmówił tylko podniósłby się i capnął przysmak… pewnie razem z jej palcami, bo co to dla niego taki okrawek.
        - Z kimś? - podłapała natychmiast mętne słowa kotołaka. - Z kimś czyli z kobietą? - drążyła, jakby była troszeczkę zazdrosna. Nie obchodziło ją to, że Kelsier samym tonem próbował im zasugerować, by nie drążyły tematu, bo skoro się odezwał, musiał liczyć się z odpowiedzią. Jeśli to była jego tajemnica, mógł się w ogóle nie odzywać, a tak to na własne życzenie wystawił się na zaczepkę młodej pani kapitan.
        - Oczywiście, że propozycja - odpowiedziała natychmiast Nigorie na zaczepkę Kelsiera, jednak nie było w tym krzty uwodzicielskiego tonu. Po prostu proponowała obojgu rozrywkę, i jemu i rudowłosej. Sama zresztą uwielbiała przetańczyć całą noc, więc nawet bez nich poszłaby się zabawić. A co się wydarzy na parkiecie… To się okaże.
        - Callisto, wpadnij wieczorem do mojej kajuty, pożyczę ci jakąś sukienkę - zaproponowała w błogiej nieświadomości tego co o takich ubraniach myśli jej pasażerka. Pani kapitan zapomniała wspomnieć jeszcze o całej masie innych ubrań i dodatków, którymi dysponowała, bo wydawało jej się to oczywiste. Strojenie się było jedną z jej ulubionych rozrywek, a gdy mogła poprzebierać się z drugą dziewczyną, zabawa robiła się jeszcze lepsza, może nawet lepsza niż samo wyjście do karczmy.
        - No tak, mniej więcej oczywiście - zgodziła się jeszcze w odpowiedzi na pytanie Kelsiera, o której mają być z powrotem na pokładzie. - Ale nie musicie się martwić, że odpłynę bez was. Poczekam w razie czego ile będzie trzeba - zapewniła.

        Reszta śniadania upłynęła towarzystwu na przyjemnej i bardzo niezobowiązującej rozmowie oraz delektowaniu się wybornym jedzeniem, którego smak brał się głównie z tego, że składniki były jeszcze świeże. Niestety Callisto i Kelsier będą mieli okazję wkrótce przekonać się, że nawet najlepszy kuk nie wyczaruje czegoś z niczego i gdy zabraknie mu owoców i warzyw, które na morzu psuły się szczególnie szybko, jedzenie sporo straci na smaku i rozmaitości. Ale może jakoś się z tym pogodzą w imię przygody i skarbów, jakie na nich czekały na lodowej wyspie zamieszkałej przez pirackie widma...
        Ijumara dopiła swoją sangrię, zwilżając usta po tym, jak trajkotała bez sensu przez kilka poprzednich minut - opowiadała o wspaniałych futrach, jakie przewoziła do Trytonii i zaraz temat ten rozwinęła w całą listę sugestii w co powinni się zaopatrzyć na zbliżającą się wyprawę. Opowiadała o butach, płaszczach, rękawicach i jeszcze raz butach, nie wspominając przy tym ani słowem o rzeczach tak istotnych jak broń albo odpowiednie namioty na ewentualne eskapady. Wynikało to trochę z jej nieznajomości lądu - Ijumara nigdy nie miała okazji brać udziału w wyprawach uwzględniających spanie pod gołym niebem. Jeśli już opuszczała statek i ścisłe pobliże portu, sypiała w domach bogatych kupców, którzy ją gościli bądź zajazdach, gdzie z reguły docierała wynajętym powozem, bo przecież poważany kapitan z prestiżowej kompanii handlowej nie będzie nigdzie szedł na piechotę. A poza tym zaraz szybko wracała na statek, by uspokoić objawy swojej choroby lądowej. Doświadczenie jakim dysponowali Kelsier i Callisto mogło się więc okazać dla niej nieodzowne... Ale na razie Ijumara nie miała czasu nad tym myśleć. Zaraz gdy skończyła posiłek otarła usta serwetką i wstała.
        - Wybaczcie, że nie zabawię z wami dłużej, ale czeka mnie pracowity dzień - usprawiedliwiła się. - Nie przeszkadzajcie sobie w każdym razie, jedzcie spokojnie a jak skończycie po prostu wszystko zostawcie, ktoś przyjdzie to posprzątać. Gdybyście czegoś ode mnie potrzebowali pytajcie załogi, bo dziś będą i na pokładzie i w ładowni i w kajucie... Do zobaczenia i miłego dnia! - pożegnała się z nimi, po czym dziarskim krokiem udała się w stronę drzwi prowadzących na zewnątrz. Z progu obróciła się jeszcze do swoich pasażerów, posłała im całusa w powietrze i tyle ją było widać.
        Pół dnia po pokładzie niosły się pokrzykiwania wydającej polecenia Ijumary, przekazywane dalej przez odpowiednie ku temu osoby, a stukot jej obcasów dochodził praktycznie zewsząd. Wszystko ucichło chwilę po tym jak słońce osiągnęło najwyższy punkt na niebie, lecz wcale nie przez to, że był to koniec prac - po prostu wtedy kapitan Nigorie zeszła z kilkorgiem marynarzy pod pokład, by sprawdzić czy towar nie został uszkodzony gdy w nocy burza bujała Kaprysem i czy wszystko jest gotowe do wyładowania w porcie. Wkrótce na widnokręgu zaczął majaczyć zarys lądu i ciemniejsza plama, która powoli rosła i nabierała kształtu miasta.
        - Turmalia na horyzoncie! - zawołał z bocianiego gniazda jeden z marynarzy.

Ciąg dalszy: Callisto, Ijumara, Kelsier
Zablokowany

Wróć do „Rubidia”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości