Rubidia[Statek] Taki miałam Kaprys

Miasto słynące głównie z ogromnego portu handlu dalekomorskieg. To tutejsze stocznie bujdą statki handlowe dla całego wybrzeża. Miasto rybaków i hodowli wszelkiego rodzaju stworzeń morskich.
Awatar użytkownika
Kelsier
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 77
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Kotołak
Profesje: Skrytobójca , Szpieg , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Kelsier »

Przyjął portret ojca Ijumary od Callisto, chociaż wcześniej już zdążył mu się nieco przyjrzeć, gdy ona miała go w swoich dłoniach. Kilka razy podnosił wzrok na Ijumarę, a po chwili opuszczał go z powrotem na narysowaną twarz jej ojca. Nikt nie powinien mieć wątpliwości, iż właśnie teraz kotołak porównywał ich ze sobą, chociaż już za pierwszym razem nie miał wątpliwości, że są ze sobą spokrewnieni. W szczegółach twarzy obydwu osób było widać podobieństwa i na pewno nie były one przypadkowe. Później oddał portret właścicielce statku, wtedy nie mógł być bardziej pewien, iż jest to jej ojciec. Właściwie, nawet w to nie wątpił, dlatego też to porównywanie, które zrobił wcześniej, teraz wydawało mu się trochę nie na miejscu. Szybko postanowił puścić to w niepamięć i nie przejmować się tym, bo zrobił to i nie mógł cofnąć czasu, żeby pomyśleć o tym, zanim zaczął porównywać młodą dziewczynę stojącą przed nim i mężczyznę na portrecie. Może wtedy spojrzałby tylko raz, a nie trzy lub cztery, albo od razu uznałby za oczywistą rzecz to, iż jest jego córką.

Następnie temat zszedł na ciemnoskórego mężczyznę, który pływa na tym statku i aktualnie pewnie nadal stoi przy sterze.
         – Nie był nieuprzejmy, przynajmniej, gdy rozmawiał ze mną – odparł po chwili, przypominając sobie naprawdę krótką pogawędkę, którą uciął sobie z Rossem. Postanowił nie wspominać, że pewną część tej rozmowy odebrał jako groźbę. Tak po prostu będzie lepiej. W dodatku podejrzewał, że gdyby to powiedział, Ijumara na pewno porozmawiałaby o tym z bosmanem, gdy tylko pojawiłaby się do tego okazja. Później mógłby być w gorszej sytuacji, bo Stranova szybko domyśliłby się, skąd Kapitan ma takie informacje.
         – Wspomniał tylko, że jesteś dobrze wychowaną młodą damą, z czym trudno jest się nie zgodzić. Poza tym powiedział też, że cała załoga jest jedną, wielką rodziną… temu także jest trudno zaprzeczyć – odpowiedział, mówiąc to takim tonem, że nie uważał tego za coś złego i za coś, co wymaga interwencji osoby, do której należy ten statek. Cóż, Kelsier naprawdę uważał, że tak jest i nawet nie przejął się groźbą, którą wyczuł w słowach bosmana. Nie to, że nie wziął jej pod uwagę… po prostu jakoś nie obawiał się gniewu załogi i starcia z nimi, do którego mogłoby dojść. Zresztą, zmiennokształtny nie chciał z nimi walczyć. Głównym powodem było to, że wszyscy ci ludzie znali się już długo, poza tym nie chciał pozbawiać członków załogi Kaprysu w tak głupi sposób, jak zabicie ich przez to, że przekroczył pewną granicę, o której wcześniej został poinformowany.

Zwierzęcy towarzysz Callisto był inteligentniejszy, niż wydawało mu się na początku. Kotołak właśnie był naocznym świadkiem tego, jak Thor otwiera sobie drzwi i wychodzi na pokład. Dość ciekawy widok, chociaż słyszał, że da się nauczyć psa, żeby robił podobne rzeczy. Ciekawe, czy Callisto go tego nauczyła, czy może był samoukiem. To drugie świadczyłoby tylko o tym, o czym kotołak pomyślał przed chwilą.
Ponownie zmienili temat, który tym razem dotyczył elfki i jej towarzysza. Kelsier sam chciał, w swoim czasie, o to zapytać, całkiem możliwe, że nawet niedługo, jednak Ijumara wyprzedziła go, więc postanowił wysłuchać odpowiedzi rudowłosej i to z nieukrywaną ciekawością.
         – Thor jest wilkiem, a nie psem, jednak nawet jak na wilka jest duży – wtrącił tylko, tym samym odpowiadając na jedno z pytań postawionych przez dziewczynę. Cóż, on zauważył to na pierwszy rzut oka, gdyż towarzysz Callisto w ogóle nie przypomniał psa – miał inne oczy i pysk, a budowa jego ciała była zdecydowanie mocniejsza, jeśli miałoby się porównać ją z przykładowym psem. Nawet, jeśli taki psiak byłby rozmiarów podobnych do wilka.
Nie odezwał się już więcej, w końcu pytania nie były zadanie jemu, a osobie, która na co dzień przebywa z Thorem i zna go najlepiej z trójki zgromadzonej w tym pomieszczeniu. Kotołak wypił resztę trunku ze swojej szklanki, który, swoją drogą, już powoli zaczynał na niego działać, a następnie spojrzał w stronę rudowłosej, aby wysłuchać, co też ma ona do powiedzenia.
Awatar użytkownika
Callisto
Czarny Kot
Posty: 399
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Wędrowiec
Ranga: [img]http://granica-pbf.pl/images/administrator.png[/img]
Kontakt:

Post autor: Callisto »

        Calli nadstawiła nieco ucha, gdy rozmowa zeszła na wspomnianego przez Kelsiera mężczyznę. Była niemal pewna, że wie o kogo chodzi, bo nie widziała wśród załogi innej osoby odpowiadającej temu opisowi. To z kolei oznaczało, że nie tylko na nią czarnoskóry marynarz łypał tak podejrzliwie, co z niewiadomych przyczyn przyjęła z zadowoleniem. Fakt, że Kocur załapał się na zawoalowaną pogadankę o trzymaniu się z dala od cnoty pani kapitan – z rozbawieniem.
        - Ode mnie nic. – Wzruszyła ramionami, o dziwo nie mijając się nawet z prawdą, i dopiła rum. Słysząc jednak niezwykłe rozbawienie Ijumary jej własnym dowcipem o mało nie zakrztusiła się alkoholem. Przełknęła szybko i parsknęła śmiechem, bardziej z reakcji słodkiej brunetki niż z jej słów. Oczy elfki popłynęły odruchowo za spojrzeniem dziewczyny na opuszczającego kajutę Thora.
        - Idzie się wy... – zacięła się, jakby ktoś jej zatkał usta i przymknęła jedno oko, szukając w odmętach upitego umysłu jakiegoś zgrabnego zamiennika. – Wywietrzyć się idzie – palnęła w końcu i zachichotała pod nosem, zupełnie nic nie robiąc sobie z tego, że gospodarz zamyka drzwi za basiorem. Przez myśl jej nie przeszło, że ona powinna to zrobić, ale za to polała im wszystkim znów.
        Słysząc ton Ijumary podniosła na nią spojrzenie, uśmiechając się filuternie. Na dalsze słowa pokiwała lekko głową, gdyż pytanie nie zaskoczyło jej specjalnie. Spotykała się z nim zawsze, ilekroć dłużej pozostawała w jednym miejscu i jej otoczenie miało okazję poznać najwierniejszego przyjaciela półelfki. Calli przymrużyła lekko oczy na pochwały pod adresem Thora co najmniej jakby dotyczyły jej osoby. Było to jednak nic w porównaniu z szopką, jaką odstawiałby basior, gdyby słyszał wszystkie spływające na niego komplementy. Przez chwilę zastanawiała się nawet czy go nie zawołać, ale w tym samym momencie klamka od drzwi okręciła się dość opornie w obie strony, po czym w końcu skrzydło stanęło otworem, a mokry jak ściera wilk wmaszerował do środka, zostawiając po sobie mokre ślady.
        - Thor, ty flejo! – ruda wypaliła na głos, a samiec spojrzał na nią zaskoczony, przenosząc po chwili spojrzenie na swoje łapy. Calli splotła ramiona na piersi, starając się przybrać maksymalnie poważną pozycję, mimo ciągłego chybotania się, już nie tylko od fal.

         - A co mam niby zrobić?
        - Wymyśl coś, bo tu ludzie kulturalni są, nie chcemy ich obrazić!
        - No tak… –
mruknął w końcu i przeszedł na dywan, skrupulatnie wycierając w niego mokre łapy, jedna po drugiej i zerkając w stronę swojej towarzyszki, w poszukiwaniu aprobaty.
         - Dobry piesek – zamruczała, a on tylko warknął.
         - Uważaj sobie, Kelpie.

        Powróciła myślami do toczącej się rozmowy i uniosła szklankę z rumem w stronę Kelsiera.
        - Otóż to mój drogi, Thor jest wilkiem – powtórzyła po nim, uśmiechając się do Kota i przenosząc spojrzenie w stronę Ijumary, która usiadła przy stole.
        - Ale rzeczywiście różni się od typowego przedstawiciela swojej rasy. Jest większy, silniejszy, mądrzejszy – wymieniała, szczerząc ząbki w uśmiechu, gdy widziała jak jej przyjaciel wypina dumnie szeroką pierś. Efekt psuł jednak zamiatający drewniane deski wielki ogon, którego basior nie mógł powstrzymać.
        – I o wiele dłużej żyje, ma już jakieś 20 lat, a w mojej ocenie wciąż ma ciało i umysł młodego samca. Ale odpłynęłam – machnęła niedbale ręką i zaczęła bawić się puklem włosów, co często jej się zdarzało, gdy coś opowiadała.
        - Poznaliśmy się, gdy byłam jeszcze dzieckiem. Mały złodziejaszek, próbował ukraść ryby z sieci, ale sam się w nią zaplątał, sierotka. Usłyszałam jego wołania, uwolniłam i się zaprzyjaźniliśmy. – Uśmiechnęła się do własnych myśli. – Gdy opuściłam dom po śmierci mojego brata, ruszył za mną i jakoś tak od tej pory jesteśmy nierozłączni. Hm, w sumie nie ma więcej do opowiadania. Ja pilnuję jego, a on mnie – zamruczała czule, zerkając na basiora. Ten podszedł do niej zaraz i oparł znów mokry łeb o jej udo. Żółte ślepia łypały na nią z dołu.

         - Nie rozklejaj się mała.
        - Kocham cię mój wilczusiu pyszczusiu.
        - Ja nie rozumiem, dlaczego ludzie to piją, to jak celowe sprowadzanie umysłu do poziomu pięciolatka.
        - Ach tak? Nie przypominam sobie, żebyś ty coś pił, gdy goniłeś za piłką w ostatniej wsi.
        - Mam ci przypomnieć, co ty tam robiłaś? No właśnie... cicho siedź szczeniaku.
        - Wredota.
        - Ja ciebie też.
Awatar użytkownika
Ijumara
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 65
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Żeglarz
Kontakt:

Post autor: Ijumara »

        Ijumara wydęła lekko usta, gdyż zdawało jej się, że pasażerowie nie mówili całej prawdy - Ross nie mógł być dla nich aż taki niegroźny. To znaczy: może dla Callisto jeszcze, gdyż nie stanowiła w jego oczach wielkiego zagrożenia, ale Kelsierowi na pewno coś powiedział niemiłego… ”Może po prostu nie złapał aluzji albo się nią nie przejął…”, pomyślała, zerkając na mężczyznę znad szklanki. Uśmiechnęła się nawet do niego, gdy wspomniał, że zgadza się ze zdaniem ciemnoskórego bosmana w kwestii jej wychowania. Gennaro byłby dumny. Chociaż… Zdanie własnego bosmana i jakiegoś szemranego zmiennokształtnego chyba niespecjalnie by go obchodziło. Gdyby Ijumarę pochwalił jakiś arystokrata, sprawa miałaby się zupełnie inaczej, tymczasem jednak Kelsier nie sprawiał wrażenia dobrze urodzonego. No trudno - były kapitan Kaprysa nie miał już w tym momencie za wiele do powiedzenia, a aktualny był bardzo zadowolony.

        - Nigdy w życiu nie widziałam wilka… - usprawiedliwiła się, gdy oboje ją poprawili w kwestii rasy Thora. To jednak jeszcze nie był koniec, bo nie dość, że nie widziała nigdy wilka, to jeszcze nie wiedziała, czy można je w ogóle oswoić. Wiedziała, że jest to możliwe w przypadku kilku rodzajów dzikich kotów - na przykład tygrysów czy lwów - bo widywała takie w podróży, z reguły gdy stanowiły jednocześnie towarzyszy i ochroniarzy bardzo wpływowych kupców. Thor był dla niej nowością, dlatego tym chętniej chciała o nim posłuchać, nim jednak Callisto na dobre zaczęła opowiadać historię swojego towarzysza, wilkor wrócił do kajuty, jakby przywołany słowami pani kapitan. Ijumara aż szeroko otworzyła usta - i oczywiście kulturalnie zasłoniła je dłońmi - gdy drzwi niby same się otworzyły i do środka wkroczył Thor.
        - On jest niesamowity - szepnęła, odejmując ręce od twarzy. To jednak jeszcze nie był koniec przeżyć, bo właśnie wilkor, po naganie swojej towarzyszki, poszedł kulturalnie uporać się z naniesioną do kajuty wodą.
        - On wyciera łapy o dywan… - zauważyła z niedowierzaniem. - On wyciera łapy o dywan! - powtórzyła po chwili, tym razem już łapiąc się za głowę na myśl jak rzeczony dywan będzie po tym wszystkim uświniony i śmierdzący. Biedny ten, komu przyjdzie go czyścić… Lecz mimo to pani kapitan nie skarciła Thora ani nie zwróciła uwagi Callisto, uznając, że to i tak lepsze niż jakby wilkor miał stanąć na środku kajuty i otrzepać się, jak to zwykły czynić psy. Alkohol również sprawił, że była mniej czuła na tego typu komplikacje i przyjmowała je z większym spokojem.
        - Ekhm… - mruknęła, patrząc na nadal ociekającego deszczem wilka, po czym odwróciła wzrok na jego towarzyszkę. - Może chcecie ręcznik? Chociaż trochę wysuszy sobie futro…
        Jeśli Calli wyraziła aprobatę, Iju przyniosła ze swojej kajuty coś do wytarcia Thora, w przeciwnym razie po prostu siedziała i słuchała jak urzeczona. Może ktoś mógłby zarzucić, że historia poznania się Thora i Callisto nie jest specjalnie fascynująca czy oryginalna, lecz panna Nigorie i tak chłonęła wszelkie tego typu opowieści jak gąbka, patrząc się na rozmówcę świecącymi z ekscytacji oczami.
        - O jakie to piękne… - oceniła na koniec, po czym głośno westchnęła, jakby właśnie opowiedziano jej baśń ze szczęśliwym zakończeniem. Właśnie Callisto sprawiła, że pani kapitan podjęła niemożliwą do cofnięcia decyzję, że będzie miała pieska.
        - Wybaczcie, ale muszę was opuścić, zmienić Rossa za sterem - wyjaśniła Ijumara, dopijając swoją szklaneczkę z rumem. - Jeśli macie ochotę, możecie siedzieć tutaj dalej, a jak nie, zaprowadzę was do waszych kajut.
        Droga do kabin dla pasażerów wiodła przez prywatną kajutę Ijumary. Nigorie nie zapaliła światła przechodząc przez nią, przez co z ciemności dało się dojrzeć jedynie zarysy łóżka i kilku mebli, które były chyba małymi komodami, wszystko zaś było zastawione szkatułkami i typowymi kobiecymi bibelotami. Na przyglądanie się nie było czasu, bo kabina kończyła się szybciej niż się na dobrą sprawę zaczynała - była niewiele większa od pozostałych kajut dla pasażerów… za to bardzo skrzętnie zagracona.
        - Dobrej nocy życzę. W razie gdybyście czegoś potrzebowali, wiecie już gdzie mnie znaleźć - wyjaśniła, wskazując najpierw kierunek, w którym znajdowała się rufa, a potem własną sypialnię. Gdy już za gośćmi zamknęły się drzwi, Ijumara wyszła na pokład.

        - Zmieniam cię - powiedziała w kierunku Rossa, gdy już była przy kole sterowym. Całe szczęście dzięki sztormowi nie było widać ani czuć, że jest lekko pijana, bo jej krok tylko lekko się chybotał, a wśród deszczu zatraciła się woń alkoholu.
        - W taką pogodę lepiej byś nie siedziała tu całą noc - zauważył bosman. - W Turmalii masz jakieś rozmowy z Kompanią to lepiej byś nie pociągała wtedy nosem.
        - Ross… - westchnęła dramatycznie Iju, jak to karcona nastoletnia dziewczyna, zaraz jednak dotarło do niej, że dzięki temu może uda jej się wcześniej pójść spać, a to była niezwykle kusząca perspektywa. - No niech ci będzie - zgodziła się niby niechętnie, kręcą stopą dołek w deskach pokładu.
        - Przyjdę po ciebie później, sam jeszcze chwilę posiedzę - zaproponował Stranova, a Ijumara już się z nim nie kłóciła, tylko poszła do swojej kajuty by chociaż na chwilę zmrużyć oko.
        Na miejscu z ulgą pozbyła się płaszcza, wysokich butów i sukienki, odkładając je na samotne krzesło, by tam mogły trochę przeschnąć. Z szafy wyjęła swoją piżamę, która dla wyjątkowo cnotliwych panien stanowiłaby ledwo bieliznę, a dla tych wyzwolonych normalne odzienie: były to bufiaste spodenki sięgające poniżej kolan, wykończone elegancką koronką, do których nosiła koszulkę przypominającą gorset bez fiszbin. Wszystko śnieżnobiałe i pięknie wykonane, jak na noc poślubną, a przy tym szalenie wygodne. Jeszcze wygodniej zrobiło się pani kapitan gdy rozpuściła włosy i dokładnie je wyszczotkowała, a na koniec zmyła makijaż. Gdyby miała luksus spania przez całą noc, pewnie jeszcze poczytałaby przed snem, jednak z racji tego, że miała zmienić swojego bosmana za sterem, od razu się położyła.
Awatar użytkownika
Kelsier
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 77
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Kotołak
Profesje: Skrytobójca , Szpieg , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Kelsier »

Kelsier nie odzywał się w czasie, w którym Callisto opowiadała o Thorze i o tym, jak się poznali. W trakcie słuchania zdarzyło mu się wypić trunek w szklance, jednak robił to w coraz większych odstępach czasu, czując, że alkohol zaczyna na niego działać. Nie chciał się upić, bo przez to jutrzejszy dzień mógłby nie być dla niego najlepszy. Dlatego też, gdy już opróżnił swą szklankę, miał zamiar odmawiać, jeśli jedna z dziewczyn chciałaby dolać mu alkoholu. Właściwie, nie miał okazji, żeby to zrobić, bo niedługo po tym, gdy Callisto skończyła mówić, Ijumara przeprosiła ich i powiedziała, że chce zmienić Rossa za sterem. Sam kotołak, powoli, robił się senny, więc nie miałby nic przeciwko temu, żeby udać się do kajuty i zwyczajnie pójść spać. Już teraz wiedział, że będzie miał problemy z uśpieniem organizmu. W końcu pierwszy raz zdarzy mu się spanie na statku. Było to dla niego nowe środowisko i nie był przyzwyczajony do spania w takim miejscu. Gdyby powiedział o tym załodze, na pewno nazwaliby go jakimś określeniem, które mają dla takich osób i może nawet kilka osób zaśmiałoby się, o ile odważyliby się to zrobić.
         – Właściwie, robię się już nieco senny, więc nie miałbym nic przeciwko udaniu się do swojej kajuty – przyznał po chwili, w tym samym czasie wstając z krzesła. Pamiętał drogą do niewielkiego pomieszczenia, które wcześniej wskazała mu pani kapitan, mówiąc też, że będzie to jego kajuta. Jednak nic o tym nie wspomniał, gdy padła propozycja, aby Ijumara odprowadziła ich do kajut.

         – Dobranoc – powiedział do obu dziewczyn i wszedł do pokoju, zamykając za sobą drzwi. Został sam, a pierwszą czynnością, którą wykonał, było otwarcie niedużego kufra i sprawdzenie, czy znajduje się w nim wszystko, co tu zostawił. Była to tylko para sztyletów i torba podróżna, jednak rzeczy te były dla niego naprawdę ważne, a zmiennokształtny nie chciałby, żeby ktoś je ukradł. Mógłby wyjść na osobę, która nie ufa załodze Ijumary… i właśnie taki był. Jednak wina bardziej leżała po stronie jego charakteru, w końcu był nieufny w stosunku do prawie każdego, kogo znał krótko, a nie tych ludzi. Gdyby był inny, na pewno nie przyszłoby mu do głowy, że załoga Kaprysu mogłaby okraść pasażera, którego na pokład wzięła kapitan ich statku. Oczywiście, w skrzyni znajdowały się rzeczy, które tam zostawił. Niczego nie brakowało, jednak to stwierdził dopiero po tym, gdy szybko przejrzał zawartość swej torby.
Zamknął skrzynię i usiadł na łóżku. Zdjął z siebie górną część ubrania i buty, pozostając jedynie w spodniach. Zawsze tak spał, jeśli miał możliwość spędzenia nocy w łóżku. Leżał, próbując zasnąć, co jakiś czas przewracając się z jednego boku na drugi, jednak stało się to, o czym myślał wcześniej… Miał problem z zaśnięciem. Przypomniał sobie swoje początki jako skrytobójcy. Przez jakiś czas problemy ze snem były u niego spowodowane po prostu tym, że zabijał. Po jakimś czasie przyzwyczaił się do widoków, które widzą oczy każdego zabójcy, a koszmary przestały go męczyć. Teraz problem z odpoczynkiem wiązał się zwyczajnie z nowym miejscem.
         – Eh… Będę próbował, aż mi się uda. Nie będę niepokoił Ijumary z tak błahego powodu… - mówił sam do siebie. Zdarzało mu się to czasem i już się do tego przyzwyczaił.
         – Za dnia zapytam ją o to, czy ma dla mnie jakieś porady na szybsze zasypianie na statku – dopowiedział, postanawiając przy okazji co zrobi jutro. Znowu przekręcił się na bok i zamknął oczy. Spróbował się wyciszyć, przez co jego myśli przestałyby skakać po różnych tematach i stałyby w miejscu, może nawet znikłyby, a jego umyśle pojawiłaby się pustka.

W końcu udało mu się zasnąć, chociaż sny nie dały mu zapomnieć o tym, gdzie się znajduje, zsyłając na niego wizję pływania w oceanie i ucieczki od potwora z mackami, o którym wcześniej czytał w jednej z ksiąg Ijumary.
Awatar użytkownika
Callisto
Czarny Kot
Posty: 399
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Wędrowiec
Ranga: [img]http://granica-pbf.pl/images/administrator.png[/img]
Kontakt:

Post autor: Callisto »

        Toczyła spojrzeniem wokoło, zastanawiając się czy to ona się buja, czy cała łajba. Ostatecznie uznała to za nieistotne, bo w sumie co za różnica. I tak trzeba było zwracać większą uwagę przy zachowywaniu równowagi. Przyniesionym przez Ijumarę ręcznikiem wycierała wilka, cierpliwie znoszącego te zabiegi, które trwały jednak o wiele dłużej ze względu na stan półelfki, która mimo wszystko nie zeszła ze stołu. Na wzmiankę o spaniu zrzuciła z siebie ostrożnie wilczy łeb, a Thor ziewnął przeciągle, ukazując obecnym wszystkie swoje kły w pełnej okazałości.
        - My też chętnie się położymy – stwierdziła Rashess z uśmiechem i ruszyła za dziewczyną, przezornie wspierając się po drodze na zadzie wilka idącego przed nią przez kajutę Nigorie, a później wąskim korytarzem. Pod nosem nuciła skoczną melodię - raczej nikomu nie znaną, ale bardzo uporczywie wpadającą w ucho - aż nie zatrzymali się przed kajutami. Kelsier szybko zdezerterował, a płomiennowłosa półelfka, korzystając z ciasnoty przejścia, zarzuciła pani kapitan ręce na szyję i ucałowała ją w kącik ust, nim zniknęła z wilkiem w przeznaczonej jej sypialni.
        - Dobranoc! – rzuciła już przez drzwi i stanęła zaraz za wejściem, razem z Thorem przyglądając się ich noclegowni. – Nie jest najgorzej – rzuciła, wzruszając ramionami, po czym spojrzała na wilka, przyłapując jego spojrzenie wbite w siebie i wyraźnie szydercze. – No, nie jest też najlepiej – dodała z westchnieniem i przeczesała włosy. Nic to! Nie ma co narzekać, tylko sobie miejsce zorganizować.
        Thor przyglądał się z powątpiewaniem, jak dziewczyna majstruje przy swojej koi, usiłując pokonać jej mechanizm ze swoim zamroczonym alkoholem umysłem. Wsadził łeb pod posłanie, obserwując jej poczynania.
        - To chyba nie ta śrubka...
        - Pysk w kubeł basiorze, wiem co robię. To jak pułapka, zaraz ją rozpracuję.
        - To jest łóżko, Kelpie.
        - Ale się składa, widziałam. Weź nie wtykaj tu nochala, bo ci go przytrzasnę.
        - Pchasz w złą stronę. Zobacz tu się zginaaahh!
        - No mówiłam! Wiedziałam, że dobrze robię, dawaj tego kinola biedaku.
- Cmoknęła parskającego z niezadowoleniem wilka w nos.

        Koja złożyła się do ściany, robiąc tym samym więcej miejsca na podłodze, gdzie Callisto i Thor planowali spać. Basior pokręcił się chwilę po pomieszczeniu, odruchowo usiłując wydeptać drewnianą podłogę i umościć sobie legowisko. Po chwili zajmował już większość jej powierzchni, układając pysk na łapach i obserwując jak jego towarzyszka pozbywa się kolejnych ubrań, próbując utrzymać równowagę na bujającym wciąż statku. Gdy ten przechylił się znów na jednej z fal, dziewczyna miała akurat spodnie zdjęte do kostek i żadnej możliwości, by zrównoważyć wychylenie.
        - Au! - pisnęła i wybuchnęła śmiechem, gdy całym bokiem ciała uderzyła w ścianę, zsuwając się po niej ze wciąż uwięzionymi przez spodnie nogami. Wilk parsknął tylko i wyciągnął łeb w jej stronę, ostrożnie łapiąc zębami za ciasną nogawkę i szarpnięciem uwolnił przyjaciółkę ze splątanego materiału. Już na siedząco skończyła się rozbierać i rzuciła rzeczy w kąt, na swoją broń, po czym położyła się na ziemi koło basiora, wtulając się w jego ciepły bok.
        - Kelpie...
        - Hm?
        - Naprawdę chcesz płynąć z nimi tak jak pokazuje ten papier?

        Callisto otworzyła przymknięte już oczy i przekręciła się nieco, by spojrzeć na basiora.
        - Chciałabym – przyznała ostrożnie, lecz oni i tak zawsze rozmawiali na dwóch płaszczyznach. To co sobie mówili, było jedynie precyzowaniem myśli kłębiących się w głowie, lecz gdy tylko któreś z nich chciało dowiedzieć się więcej, mogło swobodnie buszować po umyśle towarzysza. W wykonaniu Thora wyglądało to jakby niuchał nosem po jej myślach, co zawsze wywoływało u dziewczyny rozbawienie. Teraz jednak wiedziała doskonale, jak bardzo on chce zejść już na ląd, oraz że on widzi, jak bardzo ona chce tu zostać.
        - Porozmawiamy o tym jutro, jak będziesz już normalna – sapnął ciężko, rozdmuchując jej włosy.
        - Trzeźwa.
        - No mówię.


        Spała jak zabita. Kaca nigdy nie miewała, więc nawet duże ilości alkoholu spożyte wcześniejszego wieczoru nie mogły mieć na nią wpływu rano. Spodziewała się jednak, że kołysanie statku co najmniej utrudni zasypianie albo w ogóle nie pozwoli na sen. Ukołysana jednak przez cichnący z wolna sztorm spała jak dziecko, wtulona zachłannie w unoszący się miarowo bok wilka, który chrapał cicho, dodając ten dźwięk do sielankowej atmosfery lekkiego kołysania się statku. Obojga obudziło burczenie w brzuchu Thora, brzmiące mniej więcej tak, jakby ktoś przez korytarz ciągnął po deskach niezwykle ciężką skrzynię. Jeszcze zanim Callisto otworzyła oczy, na jej ustach pojawił się szeroki uśmiech, a im bardziej się rozbudzała, tym dalej wyciągała ręce, przeciągając się na deskach.
        - Jestem głodny – mruknął basior, podnosząc się powoli i również wyginając grzbiet, by rozprostować nieco ścierpnięte mięśnie i zesztywniałe kości. Odpowiedział mu chichot dziewczyny i chociaż początkowo łypnął na nią z urazą, jego spojrzenie złagodziło się zaraz, a z rozdziawionego pyska wyleciał wielki jęzor. - Upolujmy coś! – Podskoczył dwiema przednimi łapami niczym szczenię, po czym wielkim łbem zaczął popychać elfkę, by wstała, ubrała się i ustrzeliła mu jakieś ptaszysko na śniadanie.

        Gdy wyszli na pokład okazało się, że ledwie świta, a to oznaczało, że przespali raptem kilka godzin. Niebo różowiało pięknie nad spokojnym morzem i oboje podróżnych zatrzymało się na moment przy burcie, by podziwiać ten widok. Zaraz jednak Thor znów upomniał się o jedzenie, najpierw ciągnąc dziewczynę delikatnie za pasek, a później już mniej delikatnie sugerując, że jest tak głodny, że zjadłby marynarza razem z czapką. To ostatecznie odciągnęło Rashess od burty. Marynarzy wciąż było na pokładzie niewielu, a ci obecni z dystansu obserwowali poczynania nietypowego towarzystwa, nie śpiesząc się specjalnie do integracji z dziewczyną, gdy czuwał przy niej czarny wilkor.
        Nie niepokojona więc przez nikogo Callisto ściągnęła z pleców łuk i strzałę, stając w lekkim rozkroku na deskach i unosząc głowę i ramiona z bronią w górę. Nad nimi krążyły niczego nieświadome mewy, których rozmiary zaskakiwały nawet samego wilka, chociaż dla niego oznaczało to tylko większe śniadanie. Elfka zmierzyła je wszystkie czujnym spojrzeniem, zdając sobie sprawę, że gdy tylko pierwsza strzała trafi w cel, reszta ptaków zacznie uciekać w popłochu i będzie miała niewiele czasu na ustrzelenie pozostałych. Poza tym musiała tak wycelować, by zwierzyna spadła na deski pokładu, a nie za burtę, do czego też nie była przyzwyczajona. Syknęła krótko na Thora, który krążył niespokojnie wokół niej, coraz bardziej przypominając krwiożerczą bestię, gdy jego kły błyszczały w słońcu, a oczy utkwione były fanatycznie w krążących nad ich głowami ptakach.
        W końcu ciekawskie mewy zbliżyły się do masztu jeszcze bardziej i to był znak dla łuczniczki. Odetchnęła ze spokojem i z cichym świstem wypuściła pierwszą strzałę, po czym jeszcze kolejne trzy, nim pierwsza trafiła celu, oraz następne cztery już w uciekające w popłochu ptaki. W efekcie na pokład z hukiem spadały ciężkie ptaszyska, przebite długą strzałą, a Callisto zaklęła szpetnie pod nosem, widząc, że jedna wylądowała za burtą, tym samym pozbawiając dziewczynę jednego pocisku. Trudno.
        Założyła łuk na plecy i rozejrzała się za swoim łupem, który leżał rozrzucony po całym pokładzie. Dopiero chodząc od mewy do mewy zorientowała się, że przyglądano jej się przez cały ten czas, a po minach marynarzy stwierdziła, że chyba już nie będą tacy skorzy do rozmów. Nie rozumiała tego, czy naprawdę myśleli, że nosi broń dla ozdoby? Nieważne. Musiała się pospieszyć i powyciągać wszystkie strzały nim Thor pożre ptaki razem z drzewcem.
        - Masz dobre oko.
        Callisto odwróciła się szybko i uśmiechnęła na widok Lucana, który zmierzał w jej stronę z rękami w kieszeniach.
        - Dziękuję – odparła wdzięcznie i sparodiowała dworskie dygnięcie, rozbawiając nieco mężczyznę, który stanął obok niej. Oboje też przenieśli zaraz wzrok na basiora, który pożerał ptaka tak jak go znalazł, ze skrzydłami, dziobem i nogami, nie przejmując się niczym i tylko czasem z parsknięciem wypluwając jakieś pióro. Dzięki temu jednak nie brudził sobie tak pyska krwią, a tym samym nie straszył wszystkich wokoło. W każdym razie nie aż tak, jak by mógł. Rashess odwróciła głowę, widząc, że Thor coś dostrzegł za jej plecami. Na pokładzie pojawiła się skądś Ijumara, jak zwykle pięknie ubrana i umalowana. Wilk momentalnie złapał jedną z mew za skrzydło i w kilku susach dopadł biegiem do pani kapitan, najpierw kręcąc się wokół jej nóg, lecz tak by dziewczyny nie przewrócić, a później rzucając jej połamanego ptaka pod nogi. Usiadł też przed nią i zaczął zamiatać ogonem deski niczym rasowy piesek, a Callisto przewróciła oczami na ten widok.
        - Ale się popisuje – stwierdziła na głos, lecz z uśmiechem obserwowała, jak na ten podarek zareaguje Nigorie.
Awatar użytkownika
Ijumara
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 65
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Żeglarz
Kontakt:

Post autor: Ijumara »

        Ijumara szybko nauczyła się zasypiania na zawołanie - jeszcze przed tym jak została kapitanem statku zdarzało się, że miała niewiele czasu na wypoczynek przez liczne obowiązki, więc każda minuta snu była dla niej na wagę złota. Zwłaszcza jeśli chciała przy tym dobrze wyglądać, a to się dla niej zawsze niezwykle liczyło. Dlatego tego wieczoru, mimo emocjonującego dnia i wypitego alkoholu, zasnęła szybko i od razu bardzo głęboko. Dzięki temu gdy kilka godzin później usłyszała pukanie do drzwi swojej kajuty, natychmiast wstała. Nie była jednak na tyle przytomna, by zlokalizować źródło dźwięku, więc w pierwszym odruchu zerwała się z posłania i z powtarzanym nieustannie "już idę!" zwróciła się w stronę wyjścia na korytarz prowadzący do kajut gości. Dopiero gdy otworzyła drzwi i nikogo nie zauważyła po drugiej stronie zrozumiała, że pukanie dochodziło z drugiej strony, na dodatek teraz poparte wyraźnym: "Kapitanie, pobudka!".
        - Nie śpię! - zawołała do Rossa, nim zdołała się przedrzeć w stronę tamtych drzwi i mu otworzyć. Bosman jak zawsze gdy widział swoją szefową w bieliźnie, machinalnie odwrócił wzrok - niezmiernie ją to bawiło, bo przecież czasami w ciągu dnia jej kreacje odsłaniały więcej ciała niż teraz.
        - Daj mi jeszcze dwie minutki bym się ubrała i zaraz będę - zapewniła. I wbrew pozorom zamierzała dotrzymać wyznaczonego przez siebie terminu. Chociaż Ijumara uwielbiała się stroić, w takich sytuacjach umiała ustawić sobie odpowiednie priorytety i wiedziała, że makijaż jest jej zbędny i wcale nie musi dobierać bluzki do spódnicy i tak dalej. Założyła ciepłe i wygodne ubrania, które najlepiej sprawdzały się podczas burzowej nocy na pokładzie... I zawsze cieszyły oko Rossa, którego z reguły przerażał odważny sposób ubierania się panny Nigorie. Tym razem również bosman spojrzał na swoją jednoczesną przełożoną i podopieczną z wyrazem zadowolenia wymalowanym na twarzy.
        - To do zobaczenia rano - odezwała się pani kapitan udając, że nie widzi tego spojrzenia.
        - Do zobaczenia - zgodził się Stranova, oddalając się na zasłużony spoczynek. Ijumara zaś wyszła wprost w zimną i wilgotną noc. Od razu spostrzegła, że już praktycznie opuścili front burzowy, co przywitała ze sporą ulgą. Zaraz jednak zerknęła w niebo by upewnić się, czy Ross znowu nie wykazał się nadgorliwością i specjalnie nie przeciągnął swojej warty, by jej ułatwić zadanie. Wyglądało jednak na to, że zszedł pod pokład o odpowiedniej porze i po prostu mieli szczęście, że w międzyczasie poprawiła się pogoda. Zadowolona z tego faktu Ijumara dziarskim krokiem udała się w stronę rufy, by tam spędzić noc aż do nastania świtu. Wokół było cicho, a z każdą kolejną godziną morze robiło się coraz spokojniejsze - miłe okoliczności przyrody, zwłaszcza gdy jest się wyspanym i nie odczuwa się tak kojącego wpływu szumu morskich fal, nie trzeba wtedy walczyć z sennością wynikającą ze zbyt głębokiego relaksu. Dzięki temu kapitan stanęła za sterem w doskonałym nastroju, nucąc sobie nawet melodię, którą zasłyszała od Callisto. Jednak samo wspomnienie płomiennowłosej pasażerki sprawiło, że Nigorie się zamyśliła. Wieczorem była już troszkę pijana, dlatego dopiero teraz dotarło do niej w jaki sposób dziewczyna pożegnała się z nią przed snem… Iju odruchowo dotknęła kącika swoich ust i uśmiechnęła się sama do siebie.

        Noc minęła spokojnie, a ranek nastał lekko pochmurny, ale rześki i dla każdego, kto już trochę pływał po tym oceanie, stanowił zwiastun pięknego, pogodnego dnia. Póki co niebo na horyzoncie było pastolowo różowe, a wraz z wysokością płynnie przechodziło w błękit i głębsze odcienie niebieskiego. Pani kapitan nie miała okazji podziwiać tego widoku - została zmieniona za kołem sterowym jeszcze przed nastaniem świtu i zamiast podziwiać piękne widoki, których to w życiu widziała już na pęczki, poszła do swojej kajuty, by przygotować się na nowy dzień. Czy też raczej wystroić, bo to słowo lepiej współgrało z zaangażowaniem, z jakim Ijumara przeglądała tuziny swoich kreacji i niezliczone puzderka z dodatkami. Pamiętała doskonale, jak poprzedniego wieczoru zapowiedziała, że ubierze się w swoją nową sukienkę, którą przywiozła z zachodu, jednocześnie jednak bardzo chciała spiąć włosy szpilką od Callisto i jak najlepiej zaprezentować się przed swoimi pasażerami. Pogodzenie tych wszystkich warunków byłoby dla większości osób kłopotliwe, lecz nie dla młodej pani kapitan, która w doborze kreacji cechowała się większą odwagą, niż niejeden bohater powieści awanturniczych w starciu ze smokiem.
        Ijumara wyszła na pokład “Kaprysu” wystrojona jak rajski ptak. Bez dwóch zdań przyciągała wzrok, co zawdzięczała głównie niezwykle śmiałemu doborowi kolorów, który na niej wyglądał wyjątkowo dobrze. Nie zrezygnowała z sukni, o której opowiadała poprzedniego wieczoru, dlatego dominującą paletą barw były nasycone odcienie niebieskiego, zielonego i turkusowego, jak w czystych głębinach Oceanu Jadeitów. Kreacja - zgodnie z zapowiedzią - odsłaniała ramiona i spory fragment pleców, podtrzymywała ją zaś pętla obejmująca szyję, ozdobiona koralikami tak skrzętnie, że przypominała bardzo wyszukany naszyjnik. Lekki materiał sukni opływał sylwetkę pani kapitan i spływał aż do kostek w wielowarstwowej spódnicy, rozciętej tu i ówdzie prawie do samych bioder, by zapewnić swobodę ruchów. Wbrew pozorom jednak nie było co liczyć na to, że będzie się miało okazję podziwiać nogi pani kapitan, gdyż w tym właśnie miejscu ujawniło się jej awangardowe podejście do tematu mody. Iju, cały czas mając w pamięci, że dostała szpilkę z rubinem, chciała mieć na sobie coś czerwonego, dlatego nie dość, że przewiązała się czerwoną szarfą nad biodrami, to jeszcze pod niebieską suknię założyła czerwoną spódnicę, która widoczna była dopiero w momencie, gdy pani kapitan robiła krok i wierzchni materiał lekko się rozchylał. Przy tak odważnym zestawieniu barw ta pojedyncza szpilka spinająca kok panny Nigorie stanowiła naprawdę najmniej krzykliwy element jej ubioru. Fryzura sama w sobie sprawiała wrażenie całkiem misternej, gdyż ze spiętego szpilkami koka zostało wypuszczonych kilka luźnych pasm włosów, opadających na odsłonięte plecy dziewczyny. Do tego jeszcze kilka cienkich bransoletek, kolczyki, makijaż i już kapitan Kaprysu mogła wyjść i robić wrażenie.
        - Callisto! - zawołała Nigorie, gdy tylko dostrzegła swoją pasażerkę na pokładzie. Pomachała do niej i rozpromieniona uśmiechem zaczęłą iść w jej stronę, lecz nie dotarła na miejsce. Stanęła jak wryta, gdy zobaczyła biegnącego w jej stronę Thora - taka wielka bestia w cwale naprawdę robiła wrażenie. Gdy wilk zaczął kręcić się wokół pani kapitan, ta uniosła odruchowo ręce do góry i próbowała nadążyć za nim wzrokiem, co skutkowało tym, że kręciła się w kółko. Wkrótce zaczęła się śmiać, lecz nim zakręciło jej się w głowie, Thor przestał biegać wokół niej i w końcu się zatrzymał. Rzucił dziewczynie pod nogi swoją zdobycz i z wielkim zadowoleniem usiadł przed nią, domagając się uznania. I otrzymał je w naprawdę satysfakcjonującej ilości. Ijumara w pierwszej chwili była bardzo zaskoczona widokiem martwego ptaka, lecz wystarczyło spojrzeć kilka razy na zadowolony pysk wilkora by w mig pojąć, że to prezent. Nigorie była wniebowzięta, aż zasłoniła usta by nie piszczeć.
        - Thor, jesteś kochany! - zapewniła, po czym przytuliła się do wielkiego wilkora i zaczęła tarmosić jego futro na karku i łbie, a na koniec dała mu kilka buziaków w kufę i nawet w czoło po uprzednim wspięciu się na palce.
        - Taki mądry, grzeczny chłopiec - przemawiała do niego z czułością zarezerwowaną dla psa. Przez dłuższą chwilę nie istniało dla niej nic z wyjątkiem Thora i podarku od niego, była uradowana jakby dostała kolię z diamentami od księcia z bajki, a nie zdechłą mewę od wilka. Jej euforię przerwało dopiero wymowne chrząknięcie Rossa, który już od jakiegoś czasu czekał aż jego pani kapitan zejdzie na ziemię i zainteresuje się losami statku, gdy jednak spostrzegł, że to może potrwać, bezczelnie wymógł na niej zwrócenie na siebie uwagi.
        - Coś się stało? - upewniła się Ijumara, spoglądając na bosmana, ale ani na moment nie przerywając tarmoszenia Thora za futro.
        - Burza okazała się nam sprzyjać - oświadczył Stranova, starając się udawać niewzruszonego tym pokazem czułości wobec zwierzęcia. - Pchała nas nieustannie na wschód - jeszcze przed wieczorem możemy być w Turmalii.
        - To doskonałe wieści! - zapewniła natychmiast Nigorie. - Ale to znaczy, że tyle jest teraz do zrobienia, musimy się pospieszyć! Jak się czuje Lew, nadaje się do stanięcia za sterem?
        - Nie wydaje mi się… Chyba, że dosłownie na chwilę.
        - Nie, nie ma co ryzykować. W takim razie ty stań za sterem, ja wprowadzę później Kaprys do portu, a teraz bierzmy się do roboty. Tatiana!
        Pani kapitan zawołała swoją drugą zastępczynię i w końcu puściła Thora. W tym samym momencie Stranova schylił się, by podnieść z ziemi zdechłą mewę, lecz wilkor widząc tę bezczelność obnażył kły i zawarczał głucho. Ijumara w mgnieniu oka pojęła o co mu chodzi, gestem ponagliła czarnoskórego bosmana, by ten się oddalił, po czym sama podniosła z ziemi prezent bez cienia obrzydzenia - gest ten Thor przywitał już z zadowoleniem wymalowanym na pysku i raźno podreptał razem z dziewczyną do swojej rudowłosej towarzyszki. Nigorie przywitała się z nią całusem w policzek, rękę ze zdobyczą trzymając na bezpieczną odległość.
        - Jak minęła noc? - zapytała. - O... och, tych mew jest więcej? Wy we dwójkę je upolowaliście? - dopytywała z podziwem, wodząc wzrokiem od jednego martwego ptaka do drugiego. Na koniec spojrzała na Lucana, który nadal towarzyszył Calli. - Wieczorem zawijamy do portu, bierz się do roboty.
        - Tak jest, pani kapitan - odpowiedział natychmiast marynarz i w te pędy się ulotnił, gdyż Nigorie przemawiała do niego zupełnie innym tonem, niż słodkimi trelami zarezerwowanymi dla pasażerów.
        - Pani kapitan? - Tatiana zjawiła się przy Ijumarze i zaraz wysłuchała całej litanii poleceń, o dziwo wszystko zapamiętując i tylko kiwając od czasu do czasu głową. Dla szczura lądowego mogło to wyglądać jak rozmowa w obcym języku i niemożliwa wręcz do zrealizowania lista życzeń, lecz tak naprawdę kobiety omawiały standardową procedurę przygotowania tego typu statku do wejścia do portu, nie było więc powodu do obaw. Po tej krótkiej wymianie zdań Tatiana skłoniła się Callisto i odeszła do swoich obowiązków, pani kapitan zaś z uśmiechem zwróciła się do rudowłosej dziewczyny.
        - Słyszałaś już zapewne, że przed wieczorem będziemy w porcie? - upewniła się. - Będę miała dzisiaj urwanie głowy, ale jeszcze powinnam dać radę zjeść z wami śniadanie. Chodźmy więc. Widziałaś gdzieś Kelsiera? - zapytała, idąc już w stronę kajuty kapitańskiej. - A właśnie, to jest ta sukienka, o której ci wczoraj opowiadałam! Piękna, prawda? Dotknij, jaki delikatny jest ten materiał...
        Ijumara uniosła fragment spódnicy, by Callisto mogła go dotknąć, nie przystanęła przy tym ani nie zwolniła nawet na moment.
        - Tam wszystkie kobiety coś takiego noszą, a włosy owijają w kolorowe chusty, tak jakby turbany, tylko o wiele bardziej wymyślne. I jeszcze takie wielkie kolczyki, ale mnie to by chyba uszy odpadły, gdybym zapięła sobie coś tak dużego! - opowiadała z ekscytacją, wszystko pokazując odpowiednimi ruchami rąk.
Awatar użytkownika
Kelsier
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 77
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Kotołak
Profesje: Skrytobójca , Szpieg , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Kelsier »

Nie wiedział kiedy zasnął, a przez to nie mógł też określić tego, jak długo spał. W każdym razie, wydawało mu się, że stało się to dopiero wtedy, gdy morze zaczęło się uspokajać, a fale bardziej próbowały utulić do snu marynarzy, niczym ich matki, gdy byli niemowlakami. Wzburzona woda przestała wtedy straszyć tym, że może zniszczyć statek, a wpadnięcie do niej mogłoby równać się śmierci nawet dla kogoś tak doświadczonego jak załoga Kaprysu. Przeważnie miewał dwa lub trzy sny, czasem cztery, w ciągu jednej nocy i dość często zdarzało mu się, że je pamiętał. Oczywiście, utrzymywało się to maksymalnie dwie godziny po przebudzeniu. Później w jego pamięci tkwiły wyłącznie te sny, które, według niego, były naprawdę ciekawe i to pod różnymi względami. Tej nocy było inaczej, bo Kelsier wyraźnie pamiętał, że to, co widział w nocy, było tylko jednym obrazem, który wydawał się zapętlony w nieskończoność. Jakby ktoś manipulował jego snem przy pomocy magii umysłu i zablokował tam tylko ten jeden, w którym kotołak wpadał do wody i uciekał przed mackami potwora z książki, którą przeglądał wcześniej. Doskonale wiedział, że była to tylko opowieść i całkiem możliwe było to, że taka bestia istniała tylko na stronach księgi. Mimo to i tak mu się śniła, a to nie było przyjemne. Może wiercił się w nocy z powodu nieprzyjemnego snu, jednak nie budził się zlany potem lub przestraszony i niepewny tego, czy jest na statku, czy może w wodzie. Co prawda, w końcu się zbudził, jednak wyłącznie przez to, iż jego ciało uznało, że wypoczęło już wystarczająco i nie ma co marnować dnia.

Kelsier szybko się ogarnął i ubrał. Ostrza i torbę ponownie pozostawił w skrzyni w kajucie, jednak na pewno zabierze je ze sobą, gdy już dopłyną do portu. Będzie musiał spotkać się z pewną osobą, od której uzyska informacje. Informacje te na pewno dotarły już do Turmalii, więc człowiek, z którym będzie chciał porozmawiać, na pewno nie zdziwi się, gdy usłyszy jego pytanie lub pytania. Niby mógłby się tym nie przejmować, jednak musiał przyznać się do tego, że był ciekaw, jak rozwinęła się sytuacja w Rubidii po tym, jak zabił tam człowieka i był ścigany przez strażników. Pewnie przez jakiś czas będzie omijał to miasto, jednak wątpił w to, żeby wytropili go po tym, jak je opuścił. Cóż… jego wątpliwości zostaną rozwiane, gdy spotka się z Talią. Nigdy nie zdarzyło się tak, że ta dziewczyna nie miała dla niego odpowiedzi.
Spostrzegł, że stoi przy drzwiach i nawet trzyma na nich dłoń, jednak jeszcze ich nie otworzył. Chyba znowu się lekko zamyślił i odciął od otoczenia. Pogoda musiała wrócić do normy, bo statkiem już tak nie bujało. Kotołak uśmiechnął się lekko i wyszedł z kajuty.

Wyszedł ze środka, nie przykładając większej uwagi do tego, że ktoś może być na korytarzu. Niby słyszał jakąś rozmowę, jednak wydawało mu się, że jej źródło znajduje się gdzieś na drugim końcu korytarza. Dlatego też prawie wpadł na Ijumarę, która prowadziła rozmowę z Callisto i ubarwiała ją odpowiednimi gestami. Zatrzymał się w porę, jednak to sprawiło, że stał teraz naprawdę blisko pani kapitan.
         – Dzień dobry – powiedział, uśmiechając się lekko i spoglądając najpierw na nią, a później na towarzyszącą jej rudowłosą.
         – Taki widok na sam początek dnia i czł… kotołak od razu wie, że ten dzień będzie dobry – zauważył po chwili, nawet nie zastanawiając się nad tym, co powiedział. Przeważnie najpierw myślał, a później mówił, jednak teraz możliwe, że nie wybudził się do końca, bo proces myślowy nie zaszedł w jego głowie i nie przeanalizował słów, które już za chwilę miały paść z jego ust.
         – Znaczy… Przepraszam… Po prostu chciałem powiedzieć, że wyglądasz zjawiskowo – poprawił się szybko, a na jego twarzy pojawił się uśmiech, który można by było nazwać przepraszającym.
         – Chyba jeszcze nie do końca się obudziłem, bo nie myślę o tym, co chcę powiedzieć i od razu uwalniam te słowa – dopowiedział na koniec. Przypomniał sobie, że wcześniej słyszał rozmowę i najbardziej prawdopodobne było to, iż swym wejściem ją przerwał. W dodatku właśnie przyłapał się na tym, że gapi się na Ijumarę jak jakiś małolat, który niedawno odkrył swe zainteresowanie płcią przeciwną i właśnie zauważył taką dziewczyną, która naprawdę mu się podobała. Mrugnął szybko i odwrócił wzrok, żeby ten wrócił do normy. Zrobił też krok w tył, żeby nie stać tak blisko brunetki - nie chciał naruszać niczyjej przestrzeni osobistej.
         – Przepraszam też za to, że przerwałem waszą rozmowę – powiedział po chwili i zrobił to dość szczerym tonem głosu.
         – Idziecie zjeść śniadanie? - zapytał następnie. Pytanie to mogło sugerować, że noc przyniosła Kelsierowi nie tylko goniące go macki, lecz także uczucie głodu.
Awatar użytkownika
Callisto
Czarny Kot
Posty: 399
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Wędrowiec
Ranga: [img]http://granica-pbf.pl/images/administrator.png[/img]
Kontakt:

Post autor: Callisto »

        Callisto stała w lekkim rozkroku opierając ciężar ciała na jednej nodze, ze splecionymi na piersiach ramionami i wyraźnym rozbawieniem przyglądała się konfrontacji Ijumary z Thorem i zdechłą mewą.
        Nigorie najzwyczajniej w świecie cieszyła oko. Młoda, zgrabna i naturalnie piękna, dodatkowo jeszcze zmyślnie podkreślała swoją urodę, prawdopodobnie grając na nosie wszystkim mężczyznom, jakich spotykała. I kobietom. Rudowłosa półelfka nigdy nie przepadała za przesadnie wypaćkanymi makijażem i wystrojonymi w kolorowe szaty kobietami, jednak młodziutka pani kapitan robiła to z gustem i widać było, że przede wszystkim dla siebie. W jej wydaniu wielowarstwowe ubrania tylko pobudzały wyobraźnię, a misternie upięte włosy wołały o uwolnienie ich spod srebrnej szpili. Calli uśmiechnęła się, zadowolona z tego, jak bardzo udało jej się trafić w zmysł estetyczny dziewczyny, prezentując jej akurat tę ozdobę do włosów. Rubin błyszczał wesoło spomiędzy czarnych pukli, ale nie bardziej niż sama dziewczyna. Zielone, kocie oczy śledziły uśmiech i obroty Ijumary, gdy próbowała ona nadążyć za krążącym wokół niej Thorem. Basior był wniebowzięty taką ilością pieszczot i siedział grzecznie, gdy zbierał liczne buziaki w pysk, chociaż ogon chodził mu jak u szczeniaka. Callisto wydęła usta.

        - Ja upolowałam śniadanie, a ty zgarniasz czułości – mruknęła z udawanym niezadowoleniem, ale basior akurat wysłuchiwał kolejnych pochwał, więc odpowiedziało jej maślane spojrzenie.
        - Ona jest taka fajna Kelpie – westchnął i wywalił jęzor w zadowoleniu, przechylając też nieco łeb, nadstawiając się na pieszczoty.
        - No jest, jest – Calli uśmiechnęła się pod nosem, a Thor zaraz podłapał jej dobre samopoczucie.
        - Możemy ją sobie zatrzymać? – rzucił nagle, spoglądając na półelfkę, gdy Ijumara zajęta była rozmową z czarnoskórym mężczyzną.
        - Co? – dała się zaskoczyć, próbując rozdzielić myśli pomiędzy Thora i Lucana, który coś do niej właśnie mówił.
        - No zatrzymajmy ją. Ty ją lubisz, ja ją lubię, możemy ją zabrać ze sobą na ląd. Też będziesz mogła ją głaskać, widzę, że chcesz ją głaskać, to jest bardzo dobry pomysł.
        - Thor, nie możemy jej tak po prostu… wziąć.
        - Dlaczego nie?


        Callisto zrzedła nieco mina, gdy usiłowała wymyślić jakieś dobre argumenty, które przyjąłby samolubny rozum wilka, ale na szczęście on sam zgubił wątek, dostrzegając nadciągające zagrożenie dla jego upominku. Dumnie uniesiony do tej pory łeb obniżył się nagle na wysokość grzbietu, a okrwawione jeszcze od posiłku kły wyłoniły się spod górnej wargi, gdy basior obnażył je na Stranovę. Rashess zrobiła krok w ich stronę, czując nadciągające problemy, ale Nigorie zareagowała równie szybko, właściwie interpretując uczucia wielkiego wilka. Rudowłosa odetchnęła z lekką ulgą, widząc, że kryzys został zażegnany (Kelpie zobacz, jeszcze mądra jest!), a Ijumara zmierza w jej stronę z martwą mewą w wyciągniętej w bok ręce, oraz truchtającym i rozanielonym Thorem u boku. Wielki basior nie przypominał jednak udomowionego pieska biegnącego przy nodze, ale bardziej kłusującego konia, ze względu na swoje rozmiary. Z przyjemnością ucałowała dziewczynę w policzek.
        - Wyspaliśmy się – odpowiedziała wyjątkowo, jak na nią, dyplomatycznie i potoczyła wzrokiem za spojrzeniem dziewczyny po martwych mewach, wzruszając lekko ramionami. – Trochę ustrzeliłam, Thor był głodny, a pomyślałam, że może i nam przydadzą się na śniadanie – dodała z uśmiechem, urywając zaraz, gdy kolejna osoba z załogi zbliżyła się do Ijumary.
        Callisto była świadkiem tylko fragmentu ich rozmowy. Gwizdnęła krótko na wilka, oddalając się na moment, by wyzbierać martwe ptaki. Machnęła krótko Lucanowi na pożegnanie i zaczęła krążyć po pokładzie, zbierając strzały i chowając je do kołczanu na plecach. Thor w międzyczasie pożerał w całości kolejne ptaki, więc Rashess powróciła do pani kapitan tylko z czterema mewami, które z trudem utrzymywała za nogi w jednej ręce. Ciężkie jak diabli.

        - Ja poniosę!
        - Jasne, w żołądku chyba.


        Półelfka odpowiedziała Tatianie krótkim skinieniem głowy i ruszyła z Ijumarą w stronę kajut.
        - Nie będziemy przeszkadzać – zapewniła, szturchając lekko basiora łokciem, gdy wykrzykiwał w jej głowie „Ląd! Ląd!".
        - Nie widziałam, myślałam raczej, że ty będziesz wiedziała, gdzie jest – odparła bezczelnie i zerknęła na Nigorie figlarnie. Zaraz jednak jej spojrzenie popłynęło po sylwetce dziewczyny, gdy ta beztrosko zakasała w biegu kieckę, ukazując jednak nie szczupłe nogi, a kolejny materiał. Skubana…
        - Rzeczywiście, bardzo delikatny. – Posłusznie przesunęła szczupłymi palcami po błękitnej sukni, a później już tylko słuchała opowieści z delikatnym, ale szczerym uśmiechem na ustach. Obserwowała gesty pani kapitan nie tylko jako uzupełnienie historii, ale też dla własnego dobra, by nie oberwać zaraz w wąskim korytarzu. W przejściu mieściły się tylko one, więc Thor szedł naburmuszony z tyłu, że stracił tak szybko uwagę Nigorie.
        Obie zatrzymały się nagle jak wryte, gdy z kajuty wyłonił się Kelsier, który nie bardzo spoglądając na to, gdzie idzie, prawie wpadł na Ijumarę. Calli uśmiechnęła się tylko pod nosem, ale idący za dziewczynami wilkor podniósł łeb i łypał na mężczyznę podejrzliwie znad ramienia Nigorie.
        - Cześć – odpowiedziała wesoło i z rozbawieniem obserwowała postępujące zmieszanie Kota, który wpatrywał się w brunetkę jak zauroczony. Czyżby w końcu przejrzał na oczy i nieco aktywniej zainteresował się ich panią kapitan?

        - Nie lubię go – Thor wciąż wbijał żółte ślepia w białowłosego.
        - Na szczęście nie musisz.
        - To nie jest śmieszne Kelpie, on by chciał naszą Iju.
        - Już naszą?
        - Oczywiście. Co on się tak gapi dziwnie? Jakby go słońce przegrzało w łeb.
        - Podoba mu się, to się przygląda.
        - Nie lubię go. Mogę go zjeść?
        - Nie!
        - Dlaczego?
        - Nie możesz jeść każdego, kogo nie lubisz.
        - Bez sensu.


        Nie mogła powstrzymać rozbawienia, wyginając delikatnie usta w uśmiechu, gdy basior marudził jej w głowie i wymyślał wyjątkowo kreatywne, jak na zwierzę mimo wszystko, sposoby pozbycia się mężczyzny ze statku, w tym pożarcie, wyrzucenie go za burtę, pożarcie, zamknięcie w jakiejś odległej kajucie, pożarcie i przypadkowe postrzelenie. Jednocześnie pochylił na moment łeb, by szturchnąć Ijumarę mokrym nosem w nagie plecy, próbując zwrócić na siebie jej uwagę, ale wtedy dostał kuksańca w bok od Rashess.
        - Robisz się natrętny! – ofuknęła go krótko. - Dziewczyny nie lubią natrętów, opanuj się.

        - Tak, właśnie miałyśmy cię szukać – odpowiedziała, a na przeprosiny wzruszyła ramionami zanim Nigorie zdążyła odpowiedzieć. – Nie szkodzi, przynajmniej przydasz się na coś. – Wyszczerzyła ząbki w uśmiechu i wcisnęła mężczyźnie w ręce cztery martwe mewy. – Ciężkie są jak Thor, a ty wyglądasz na silnego. – Puściła do niego oko i pociągnęła za sobą Ijumarę, kierując się wonią jedzenia, płynącą korytarzem.

        W kajucie kapitańskiej czekał na nich już suto zastawiony stół, a jeden z marynarzy uwijał się jeszcze wokół niego, dokonując niezbędnych poprawek. Półmiski z jedzeniem były tak kolorowe, że dziewczyna nie wiedziała na czym najpierw zawiesić spojrzenie. Przepiórcze jaja, owoce, warzywa, sery, wędliny, dzbany ze świeżym sokiem… skąd oni to wszystko wzięli? Callisto i Thor w tym samym momencie przełknęli ślinę i popłynęli wzrokiem za marynarzem, ustawiającym właśnie na blacie kosz z pieczywem.
        - Moje mewy chyba są zbędne… - zaczęła, ale wilkor zaraz parsknął w jej głowie, średnio ostrożnie zabrał je kotołakowi i porzucając pyskiem w powietrze jedną za drugą, pożerał je w całości, kończąc nim jeszcze towarzystwo usiadło do stołu.
Awatar użytkownika
Ijumara
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 65
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Żeglarz
Kontakt:

Post autor: Ijumara »

        Ijumara nie wiedziała jak powiedzieć Callisto, że na “Kaprysie” mew się nie jada, zresztą tak samo jak na wielu innych tego typu statkach. Powód był bardzo prosty - mewy były takimi latającymi szczurami, które przenosiły wiele chorób, a ich mięso nie należało do najsmaczniejszych. Chyba tylko perspektywa wielotygodniowej głodówki zmusiłaby ich do posilania się tymi ptakami w momencie, gdy co kilka dni zawijali do portu i mogli uzupełniać zapasy. Na razie jednak pani kapitan zdecydowała się nie poruszać tego tematu - uznała, że przekaże ptaki jakiemuś marynarzowi i będzie miała dzięki temu karmę dla Thora, któremu najwyraźniej mewy bardzo smakowały, bo łykał je praktycznie w całości i to w zatrważających ilościach.
        - No wiesz co? - parsknęła Ijumara z lekkim zażenowaniem, trącając przy tym Callisto w ramię. Chciała się wytłumaczyć, że ona wcale nie jest AŻ taka zdesperowana by odwiedzać Kelsiera w kajucie, a poza tym pół nocy spędziła na pokładzie, lecz każde zdanie, które zdołała ułożyć w myślach, brzmiało źle albo niedobrze. Dlatego też pani kapitan szybko zmieniła temat na coś, w czym czuła się pewna: ubrania. Trajkotała prawie bez przerwy, by nie musieć wracać do tematu jej nieudanego zbliżenia z Kelsierem i wydawało jej się, że jakoś jej to wychodziło, gdyż Calli zdawał się być w miarę zainteresowana jej słowami. Iju jednak była teraz tak zaabsorbowana opowiadaniem o modzie w krajach położonych na zachodnim wybrzeżu, że nie usłyszała szczęku ustępującej klamki i nie zauważyła, że drzwi kawałeczek przed nią otwierają się, a na korytarz wychodzi obgadywany niedawno Kelsier. Nigorie ledwo zdołała się zatrzymać, by na niego nie wpaść. Stała na palcach, dziwnie wygięta do tyłu, patrząc na mężczyznę szeroko otwartymi oczami. Jej usta ułożone w kształt litery O, jasno świadczyły o tym jak bardzo zaskoczyło ją to spotkanie. Dopiero po chwili się opamiętała i rozluźniła, a głupkowaty grymas na jej twarzy zastąpił typowy uśmiech.
        - Dzień dobry - odpowiedziała Kelsierowi. Stanie tak blisko niego przyprawiało ją o szybsze bicie serca, nie miała jednak odwagi się odsunąć. Chyba nie chciała po raz kolejny wyjść na tchórza, bo może faktycznie poprzedniego dnia zbyt łatwo się poddała? Łatwo jednak oceniać tym, którzy mieli jakiekolwiek doświadczenie w kwestii relacji damsko-męskich, podczas gdy kapitan Nigorie była… Zaskakująco niewinną jak na swą profesję dziewczyną. Nowalijką, można by rzec. O proszę, wystarczyło tylko spojrzeć jak zareagowała na miłe słowa kotołaka - widać było, jak oczy zaczynają się jej świecić, a na uszminkowanych ustach pojawia się radosny uśmiech. Po porażce z dnia poprzedniego Ijumara postanowiła sobie, że nie będzie się już interesować Kelsierem, bo szkoda na niego zachodu po tym jak ją potraktował, lecz wystarczyło to jedno zdanie, by kotołak wrócił do gry. Pani kapitan aż odruchowo złapała jedno pasmo swoich włosów, zwisające z misternej fryzury, i zaczęła je poprawiać - jak zawsze, gdy emocjonowała się z powodu jakiegoś mężczyzny. I nic to, że białowłosy obiekt jej westchnień nagle zaczął się tłumaczyć z czegoś, z czego absolutnie nie powinien.
        - Nic się nie stało - zapewniła go natychmiast gorliwie pani kapitan, ujmując go za łokieć i patrząc na niego jak cielę na malowane wrota. - Gdy słyszy się takie miłe słowa z samego rana, człowiek od razu wie, że ten dzień będzie dobry - zapewniła parafrazując jego słowa, a wypowiedź zakończyła promiennym uśmiechem. Zaraz potem spuścił wzrok, a na jej policzkach pojawił się lekki rumieniec, gdyż zdawało jej się, że takie słowa były zbyt śmiałe i aż jej się zrobiło wstyd, że dała się tak ponieść. Jak to robił Gennaro, że potrafił komplementować kobiety bez cienia zażenowania, a wręcz z bezczelną pewnością siebie, która sprawiała, że nawet trochę żenujące w cudzych ustach komplementy w jego przypadku brzmiały doskonale?
        - Och, tak, właśnie chciałyśmy cię odszukać po drodze - zapewniła szybko Nigorie, gdy Kelsier zapytał o śniadanie. Zawtórowała jej Callisto. Pani kapitan dostrzegła przy tym na jej twarzy pewien cwaniacki uśmiech, co przypomniało jej rozmowę z dnia poprzedniego, gdy żaliła się ze swojej nieudanej próby uwodzenia. To wspomnienie trochę wytrąciło ją z równowagi i właśnie ten moment wykorzystała rudowłosa półelfka - Kelsier został wyznaczony na ochotnika do niesienia upolowanych przez nią mew, a Ijumarę Callisto zagarnęła dla siebie i pod ramię poszła z nią do kajuty kapitańskiej. Jak na kapitana panna Nigorie wykazała się w tym momencie wyjątkowo kiepską asertywnością.

        W normalnych warunkach Iju nie jadała aż tak wystawnie - szkoda było marnować jedzenie na robienie takich wystawek, a na dodatek to wszystko zajmowało czas, którym akurat na statku nie dało się specjalnie szastać. Skoro jednak na pokładzie gościło aż dwóch pasażerów, w tym jeden, którego Kompania kazała traktować z wszelkimi honorami, była też okazja do zjedzenia bardziej wyszukanego śniadania. Nigorie nie musiała nikogo w tej kwestii instruować - wystarczyło, że do uszu kuka dotarła wieść, iż w kajucie kapitańskiej będzie się stołowała więcej niż jedna osoba i on od razu wiedział, że może dać upust swojej inwencji twórczej. Tego dnia przeszedł wręcz samego siebie. Pani kapitan aż poczuła wilczy głód na widok egzotycznych owoców, miodu, pachnących małych bułeczek i sera, dostrzegła przy tym, że poza zadowoleniem jej gustów, wzięto również poprawkę na to, że na pokładzie jest mężczyzna i podano wędzone ryby oraz cienko krojone wędliny o intensywnym aromacie. Każdy mógł znaleźć na stole coś dla siebie… Oprócz Thora, gdyż on wyraźnie zdecydował się na skonsumowanie pozostałych mew, i to jeszcze przed tym, jak cała reszta zasiadła do posiłku. Nigorie odetchnęła z ulgą w myślach, że nie będzie musiała już zaprzątać sobie głowy tym co zrobić z martwymi ptakami.
        - Możesz iść. - Ijumara wyprosiła marynarza, który wyraźnie chciał zostać by usługiwać im w miarę możliwości przy stole, pani kapitan wolała jednak swobodniejszą atmosferę i samodzielne pełnienie roli gospodyni. Mężczyzna więc ulotnił się nie upewniając się nawet wcześniej, czy na pewno taka jest wola jego szefowej.
        - Częstujcie się - zachęciła Iju, gdy już zostali sami. Nim sama sięgnęła po jedzenie, nalała swoim gościom napoje. Wybór był spory, gdyż nie wszystko, co Callisto sklasyfikowała jako sok, rzeczywiście nim było. W dzbankach była również bardzo lekka sangria z różowego wina, napar z hibiskusa i czarna herbata ze słodką miętą.
        - W nocy mimo burzy mieliśmy bardzo pomyślny wiatr, który pchał nas na wschód - zwróciła się do Kelsiera, gdyż on jeszcze nie słyszał nowin. - Przez to już dzisiejszego wieczoru zawiniemy do portu. Nie będę wam mogła towarzyszyć w ciągu dnia, lecz za to wieczorem będę do waszej dyspozycji - zapewniła z uśmiechem. - Jeśli nie macie żadnych planów, na samym nabrzeżu jest taka karczma, Jadeitowa Łuska, mają tam świetną kuchnię i muzykę, sporo miejsca do tańczenia… Chodzą tam wszyscy kapitanowie z Kompanii - dodała, jakby miało to stanowić dla jej pasażerów jakąś dodatkową rekomendację. Gdy mówiła, nalała sobie do kieliszki sangrii, a na talerz nałożyła sobie owsiankę na wodzie, którą szczodrze polała miodem i posypała owocami.
        - Będziemy przed czasem, więc rozładują nas pewnie dopiero jutro - kontynuowała, gdy przełknęła pierwszy kęs śniadania. - A ja muszę jeszcze iść do urzędu celnego i siedziby Kompanii. Wiecie, biurokracja - wyjaśniła, a ton jej głosu jasno świadczył o tym, jak bardzo ona tego nie lubi. Nawet wywróciła do tego oczami. - Jeśli wszystko pójdzie dobrze, będziemy mogli wypływać wczesnym popołudniem, chociaż planowaliśmy opuścić port dopiero pod wieczór. No ale będziecie mieli chwilę czasu na załatwienie własnych spraw - dodała jakby się przed nimi usprawiedliwiała z tego pośpiechu.
Awatar użytkownika
Kelsier
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 77
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Kotołak
Profesje: Skrytobójca , Szpieg , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Kelsier »

Po reakcji Ijumary na słowa, które wypowiedział, stwierdził że może jednak nie miał za co przepraszać. Tym bardziej, że po chwili ona powiedziała mu zupełnie to samo. W dodatku komplement ten został przyjęty przez nią bardzo dobrze, co także mógł poprzeć jej reakcją i emocjami, które można było wyczytać na twarzy dziewczyny. Pozwolił się ująć za łokieć, a na kolejne słowa Ijumary odpowiedział uśmiechem. Wyraz twarzy kotołaka na pewno nie oznaczał, że w jakiś sposób przeszkadzają mu te słowa, bo sam potraktował to jako swego rodzaju komplement, a także zapewnienie co do tego, iż jego wcześniejsza ocena wyglądu brunetki była jak najbardziej trafna.
         – No to się znaleźliśmy, więc możemy iść na śniadanie – odparł, bez sprzeciwów przyjmując martwe mewy od Callisto. Przez chwilę zastanawiał się, czy może zapytać rudowłosą i historię z nimi związaną, nawet miał już swoje domysły, jednak ostatecznie zrezygnował z pytań i nieco bardziej skupił swoją uwagę na Iju.
         – Jestem naprawdę głodny, a jeśli będziecie miały szczęście, może uda wam się usłyszeć, jak mój brzuch jasno daje do zrozumienia, że on też tak twierdzi – dopowiedział i uśmiechnął się lekko. To, co powiedział, było prawdą. Wszystko. Nieczęsto dało się słyszeć burczenie brzucha kotołaka, nawet jeśli nie jadł nic od dłuższego czasu. Nie było tak, że nie czuł głody, bo czuł go, jak każda normalna istota, jednak jego brzuch rzadko wydawał jakieś odgłosy. Callisto złapała Ijumarę pod ramię i razem ruszyły w stronę kajuty kapitańskiej. Kelsier poszedł za nimi, przy okazji ważąc w ręku upolowane mewy i stwierdzając, że nie są one tak ciężkie, jak zapewniała go elfka. A może to on był tak silny, że ciała ptaków nie były dla niego żadnym ciężarem… Przypomniał sobie te wszystkie razy, gdy ludzie mówili mu, że powinien władać czymś cięższym, a nie nożami, a także to dziwne uczucie, które towarzyszyło mu za każdym razem, gdy to słyszał. Nie znali go, nie wiedzieli, przez co przeszedł i, do czego został zmuszony. Nie powinni oceniać go tak pochopnie. Akurat teraz było o tyle dobrze, że dziewczyny nie pytały go o to, skąd wybór takiej broni, jednak zmiennokształtny i tak miał już w zanadrzu gotową odpowiedź, jeśli takie pytanie rzeczywiście by padło.

Oczekiwanie na posiłek zostało im zrekompensowane, gdy do kajuty zostało dostarczone wszystko to, co przeznaczone było na dzisiejsze śniadanie. Zdecydowanie warto było czekać, gdyż całe jedzenie stojące na stole wyglądało bardzo dobrze. Pewnie tak samo smakowało, o czym zresztą Kelsier miał przekonać się już za chwilę. Było tam sporo owoców i kotołakowi nie przeszkadzało to, że część z nich widział pierwszy raz na oczy. Dostrzegł też bułki i ser, jednak jego uwagę przykuło wszelakie mięso. Już w tym momencie wiedział, że jedząc śniadanie, głównie skupi się na rybie i wędlinach. W końcu był mężczyzną i potrzebował porządnego śniadania, żeby móc zaspokoić głód, a także mieć pełno energii do momentu, w którym zje kolejny posiłek. Właściwie, kotołak nawet nie wiedział, kiedy mewy zniknęły z jego ręki i wylądowały w brzuchu Thora, jednak w ogóle na to nie narzekał. Przynajmniej teraz nie musiał ich ze sobą nosić i mógł zająć miejsce przy stole.
         – Z chęcią – odpowiedział, od razu nakładając sobie wędzoną rybę i wędlinę, wziął też kilka niewielkich bułeczek, które położył obok mięsa. Nie przepadał za jedzeniem wyłącznie mięsa i lubił mieć coś, co będzie do niego dodatkiem. Właśnie tym dzisiaj było dla niego pieczywo. Nie zaczął jeść od razu, mimo że miał na to naprawdę dużą ochotę. Najpierw raz jeszcze przyjrzał się zawartości stołu, jakby myśląc nad tym, czy na pewno nie chce nałożyć sobie jeszcze czegoś.
         – No to smacznego – powiedział, spoglądając na towarzyszki i zaczął jeść, przy okazji słuchając tego, o czym mówi Kapitan.
         – O, świetnie. Będę musiał spotkać się z jedną osobą w mieście i zapytać ją o kilka rzeczy – odparł ogólnikowo. Gdyby chciał, na pewno powiedziałby im o tym bardziej szczegółowo, jednak taka odpowiedź powinna zasugerować, iż pytania na ten temat zostaną przez niego zbyte lub nawiązanie do nich będzie tak samo ogólne, a w konsekwencji nie padną nowe informacje na temat tajemniczej osoby, z którą chce się spotkać i pytań, jakie chce jej zadać.
         – Czyżby to była propozycja? - zapytał, uśmiechając się zawadiacko. Przerwał też na chwilę jedzenie i specjalnie spojrzał na Ijumarę, gdy zadawał to pytanie. Niby umiał tańczyć, jednak naprawdę daleko było mu do osiągnięcia w tym mistrzostwa. Z drugiej strony, mistrz tańca ma daleką drogę do zostania profesjonalnym skrytobójcą, a kimś takim niewątpliwie jest Kelsier.
         – Czyli… najlepiej, żebyśmy już w południe byli na statku? Nie miałbym nic przeciwko temu, że wypłyniemy trochę wcześniej – powiedział, przełykając kolejny kęs mięsa. Najpierw zajął się rybą i właśnie kończył kawałek, który nałożył sobie wcześniej. Poza tym, przypomniał sobie mapę Callisto i znowu poczuł ciekawość związaną z tym, co jest na niej zaznaczone. W końcu właśnie tam mieli popłynąć. Był ciekaw, czy mapa jest prawdziwa i obszar zaznaczony na niej naprawdę jest wyspą.
Awatar użytkownika
Callisto
Czarny Kot
Posty: 399
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Wędrowiec
Ranga: [img]http://granica-pbf.pl/images/administrator.png[/img]
Kontakt:

Post autor: Callisto »

        Gdy wszyscy usiedli do stołu, Thor legł na ziemi jak długi, wyraźnie zadowolony ze swojego wydętego z przejedzenia brzucha, co potwierdził donośnym beknięciem. Calli nawet nie zwróciła na to uwagi, siedząc na krześle z podwiniętą na nim jedną nogą i sięgając przez stół po apetycznie wyglądająca bułeczkę. Wtopiła w nią zęby nim jeszcze rozbrzmiało Ijumarowe „smacznego”, więc tylko skinęła jej głową, uśmiechając się wdzięcznie i trzymając bułkę w buzi wyciągnęła swój kieliszek, gdy dzban z sangrią zawisł wyczekująco w ręce pani kapitan. Od razu wyczuła wino, ale gdy upiła kilka łyków spojrzała w swoje naczynie nieco rozczarowana.

        - Oni mieszają wino z sokiem – powiedziała do Thora, by wyrazić swoje zaskoczenie, ale nie robiąc sobie wstydu poprzez głośne oznajmienie swojej nieznajomości zwyczajów.
        - Tak się nie robi? – Basior strzelił w jej stronę jednym okiem, nawet nie podnosząc łba, a Calli przechyliła lekko głowę w zamyśleniu.
        - No biedni tak robią, jak nie mają za wiele wina, a chcą ugościć kogoś ważnego. Zauważyłam, że wtedy właśnie podają rozcieńczone wino. No i czasem w kiepskich karczmach, ale to oszustwo.
        - No to może oni wcale nie są tacy bogaci? –
podsunął wilk, podnosząc się w końcu nieco i opierając pysk na łapach. Półelfka spojrzała na niego, unosząc lekko brew, a później znacząco, lecz subtelnie wskazując na uginający się pod ciężarem jedzenia stół.
        - Nie wyglądają jakby im czegoś brakowało – mruknęła sięgając jeszcze po trzy różne rodzaje sera i jedząc je na zmianę rękami, w zupełnym zapomnieniu dla leżących nieopodal sztućców. Basior prawdopodobnie wzruszyłby ramionami gdyby mógł, by wyrazić jak bardzo nie interesują go zwyczaje żywieniowe ludzi z wody, dopóki on ma co jeść. Natura jednak nie obdarzyła go zdolnością do takich gestów, więc po prostu obalił się znów na bok z donośnym westchnieniem.

        Wszystkie trzy kawałki sera miały formę małych żółtych trójkącików, ale każdy z nich smakował tak odmiennie i… świeżo! Rudowłosa przyglądała im się z ciekawością, usiłując wyłapać różnice w wyglądzie, ale jak dla niej różniły się tylko smakiem i zapachem. Z wyraźnym zadowoleniem schrupała trzy kawałki sera, bułeczkę, pomarańczę, jakiś dziwny owoc, który po przekrojeniu pełen był małych, słodkich kuleczek i do tego jeszcze jedną bułkę z miodem. W ogóle nie wtrącała się do rozmowy, śledząc tylko Ijumarę i Kelsiera spojrzeniem, gdyż nieustannie miała usta zajęte jedzeniem i uznała to za ważniejsze od grzecznościowych pogadanek. Dopiero gdy zatkała się niemal po korek, oparła łokcie o stół i z wyrazem niepomiernego zdumienia spoglądała na wciąż pełen stół. Nie do przejedzenia! W ciszy oblizała palce z resztek miodu i wytarła dłonie o spodnie, wzdychając z zadowoleniem. Najedzona Callisto to grzeczna Callisto.
        - My pewnie przejdziemy się do lasu – dołączyła w końcu do dyskusji, jednocześnie kręcąc w zamyśleniu pukiel włosów na palcu. Nie pamiętała dokładnie czy w okolicy jest w ogóle jakiś większy las, ale po takiej podróży jej i Thorowi potrzebne jest jakiekolwiek drzewo i trawa. Muszą naładować się tą leśną energią, nim znów wrócą na statek. Chociaż pewnie właśnie tam odbędzie się ich trudna rozmowa o tym, czy w ogóle będą kontynuować podróż, a dokładniej – trudne przekonywanie wilka do jeszcze kilku dni na morzu. Natomiast do wizyty w karczmie dziewczyny nigdy nie trzeba było długo namawiać.
        - Oczywiście, że to propozycja – rzuciła ze śmiechem do Kelsiera, odpychając się kolanem od stołu i bujając na dwóch tylnych nogach krzesła, na co pozwalało spokojne znów morze.
        - Propozycja alkoholu i tańca! Takim się nigdy nie odmawia. – Wyszczerzyła kiełki w zadowoleniu już przewidując dla siebie bezsenną noc i trudny poranek.
        - Ciekawie będzie cię porwać z dala od obowiązków i trochę się rozerwać – rzuciła z kolei niewinnie w stronę Ijumary, uśmiechając się jednak łobuzersko. Plany miała jednakże nie tylko wobec uroczej brunetki, ale też pewne własne cele, które z dużym prawdopodobieństwem uda jej się osiągnąć w portowym mieście. W końcu w jakim innym miejscu tak doskonale rozkwita czarny rynek?
Awatar użytkownika
Ijumara
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 65
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Żeglarz
Kontakt:

Post autor: Ijumara »

        Prawdziwego psiarza poznaje się po tym, że cieszy go nawet to, gdy pies zachowuje się zupełnie niekulturalnie - czyli dokładnie tak jak było w przypadku Ijumary i bekającego Thora. Wydał jej się on całkiem zabawny, gdy tak leżał rozciągnięty na całą długość wcale nie małego dywanu, a na jego pysku malował się wyraz błogości. Pani kapitan wiedziała jednak, że gdyby podała mu ze stołu plaster szynki, on by na pewno nie odmówił tylko podniósłby się i capnął przysmak… pewnie razem z jej palcami, bo co to dla niego taki okrawek.
        - Z kimś? - podłapała natychmiast mętne słowa kotołaka. - Z kimś czyli z kobietą? - drążyła, jakby była troszeczkę zazdrosna. Nie obchodziło ją to, że Kelsier samym tonem próbował im zasugerować, by nie drążyły tematu, bo skoro się odezwał, musiał liczyć się z odpowiedzią. Jeśli to była jego tajemnica, mógł się w ogóle nie odzywać, a tak to na własne życzenie wystawił się na zaczepkę młodej pani kapitan.
        - Oczywiście, że propozycja - odpowiedziała natychmiast Nigorie na zaczepkę Kelsiera, jednak nie było w tym krzty uwodzicielskiego tonu. Po prostu proponowała obojgu rozrywkę, i jemu i rudowłosej. Sama zresztą uwielbiała przetańczyć całą noc, więc nawet bez nich poszłaby się zabawić. A co się wydarzy na parkiecie… To się okaże.
        - Callisto, wpadnij wieczorem do mojej kajuty, pożyczę ci jakąś sukienkę - zaproponowała w błogiej nieświadomości tego co o takich ubraniach myśli jej pasażerka. Pani kapitan zapomniała wspomnieć jeszcze o całej masie innych ubrań i dodatków, którymi dysponowała, bo wydawało jej się to oczywiste. Strojenie się było jedną z jej ulubionych rozrywek, a gdy mogła poprzebierać się z drugą dziewczyną, zabawa robiła się jeszcze lepsza, może nawet lepsza niż samo wyjście do karczmy.
        - No tak, mniej więcej oczywiście - zgodziła się jeszcze w odpowiedzi na pytanie Kelsiera, o której mają być z powrotem na pokładzie. - Ale nie musicie się martwić, że odpłynę bez was. Poczekam w razie czego ile będzie trzeba - zapewniła.

        Reszta śniadania upłynęła towarzystwu na przyjemnej i bardzo niezobowiązującej rozmowie oraz delektowaniu się wybornym jedzeniem, którego smak brał się głównie z tego, że składniki były jeszcze świeże. Niestety Callisto i Kelsier będą mieli okazję wkrótce przekonać się, że nawet najlepszy kuk nie wyczaruje czegoś z niczego i gdy zabraknie mu owoców i warzyw, które na morzu psuły się szczególnie szybko, jedzenie sporo straci na smaku i rozmaitości. Ale może jakoś się z tym pogodzą w imię przygody i skarbów, jakie na nich czekały na lodowej wyspie zamieszkałej przez pirackie widma...
        Ijumara dopiła swoją sangrię, zwilżając usta po tym, jak trajkotała bez sensu przez kilka poprzednich minut - opowiadała o wspaniałych futrach, jakie przewoziła do Trytonii i zaraz temat ten rozwinęła w całą listę sugestii w co powinni się zaopatrzyć na zbliżającą się wyprawę. Opowiadała o butach, płaszczach, rękawicach i jeszcze raz butach, nie wspominając przy tym ani słowem o rzeczach tak istotnych jak broń albo odpowiednie namioty na ewentualne eskapady. Wynikało to trochę z jej nieznajomości lądu - Ijumara nigdy nie miała okazji brać udziału w wyprawach uwzględniających spanie pod gołym niebem. Jeśli już opuszczała statek i ścisłe pobliże portu, sypiała w domach bogatych kupców, którzy ją gościli bądź zajazdach, gdzie z reguły docierała wynajętym powozem, bo przecież poważany kapitan z prestiżowej kompanii handlowej nie będzie nigdzie szedł na piechotę. A poza tym zaraz szybko wracała na statek, by uspokoić objawy swojej choroby lądowej. Doświadczenie jakim dysponowali Kelsier i Callisto mogło się więc okazać dla niej nieodzowne... Ale na razie Ijumara nie miała czasu nad tym myśleć. Zaraz gdy skończyła posiłek otarła usta serwetką i wstała.
        - Wybaczcie, że nie zabawię z wami dłużej, ale czeka mnie pracowity dzień - usprawiedliwiła się. - Nie przeszkadzajcie sobie w każdym razie, jedzcie spokojnie a jak skończycie po prostu wszystko zostawcie, ktoś przyjdzie to posprzątać. Gdybyście czegoś ode mnie potrzebowali pytajcie załogi, bo dziś będą i na pokładzie i w ładowni i w kajucie... Do zobaczenia i miłego dnia! - pożegnała się z nimi, po czym dziarskim krokiem udała się w stronę drzwi prowadzących na zewnątrz. Z progu obróciła się jeszcze do swoich pasażerów, posłała im całusa w powietrze i tyle ją było widać.
        Pół dnia po pokładzie niosły się pokrzykiwania wydającej polecenia Ijumary, przekazywane dalej przez odpowiednie ku temu osoby, a stukot jej obcasów dochodził praktycznie zewsząd. Wszystko ucichło chwilę po tym jak słońce osiągnęło najwyższy punkt na niebie, lecz wcale nie przez to, że był to koniec prac - po prostu wtedy kapitan Nigorie zeszła z kilkorgiem marynarzy pod pokład, by sprawdzić czy towar nie został uszkodzony gdy w nocy burza bujała Kaprysem i czy wszystko jest gotowe do wyładowania w porcie. Wkrótce na widnokręgu zaczął majaczyć zarys lądu i ciemniejsza plama, która powoli rosła i nabierała kształtu miasta.
        - Turmalia na horyzoncie! - zawołał z bocianiego gniazda jeden z marynarzy.

Ciąg dalszy: Callisto, Ijumara, Kelsier
Zablokowany

Wróć do „Rubidia”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość