Rubidia[Południowy wschód od miasta] Spotkanie

Miasto słynące głównie z ogromnego portu handlu dalekomorskieg. To tutejsze stocznie bujdą statki handlowe dla całego wybrzeża. Miasto rybaków i hodowli wszelkiego rodzaju stworzeń morskich.
Awatar użytkownika
Lilla
Szukający drogi
Posty: 37
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Harpia
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lilla »

- Szczerze powiedziawszy, to nie znam zbyt wiele osób, które mnie lubią. Wprawdzie kiedyś było takowych więcej, lecz teraz już nie bardzo. - odparł Nue, lecz jego głos nie zdradzał wcale, czy się tym nie przejmował. Właściwie to piekielnemu wogóle nie zależało na tamtych "pozytywnych" znajomościach, które znikały z jego życia równie szybko co się pojawiały. Zdecydowanie bardziej wolałby mieć szczerego wroga niż kłamliwego sojusznika.
Kiedy Nue usłyszał słowa Darasmira, przystanął nagle w miejscu i spojrzał w stronę medalionu ze zdziwieniem. Znajome? Tak, to było możliwe. Jako smok Darasmir pewnie miał okazję spotkać się z różnorakimi obecnościami i aurami. Kiedy jednak powiedział te dziwne słowa: "takie jak ja", piekielny nagle zorientował się w pewnej rzeczy, której wcześniej nie dostrzegł. Mianowicie, smok postrzegał ich wybawiciela jako pradawnego, osobę należącą do jego rasy. Tymczasem on sam, czytając tamtą aurę, miał nieodparte wrażenie, że spotkał istotę pochodzenia demonicznego. Czy możliwe było, żeby aż tak bardzo się pomylił? Fakt, nie czytał aur od co najmniej tysiącleci nie licząc Rot, młodej czarodziejki, która zaoferowała mu swoją służbę. Ale czy naprawdę mógł zapomnieć coś tak oczywistego? Może to z powodu faktu iż zapach smoczej aury jest inny niż wszystkie, zupełnie odmienny od jakiegokolwiek innego. Była szansa że przypadkowo wywołał sobie to skojarzenie. Chyba że to sama obecność zmieniła swoją własną aurę aby ukryć swoją tożsamość. Pytanie tylko, czy przed nim, czy przed smokiem?
Piekielny miał w tej kwestii bardzo wiele do przemyślenia i to najlepiej w najbliższym czasie. Nie wiedział dokładnie, czym była ta obecność, lecz za pewnik musiał założyć, że wolała trzymać z Darasmirem. Możliwe że będzie musiał dać coś od siebie w zamian za ratunek, biorąc pod uwagę to, że ta istota najwyraźniej nie przepada za piekielnymi, lub po prostu nim samym. Nie podobała mu się zbytnio ta perspektywa. Nie przepadał za byciem czyimś dłużnikiem, a teraz prawdopodobnie zaciągnął już dług u drugiej osoby. Jeżeli będzie się to tak ciągnąć, to raczej nie skończy zbyt dobrze, nawet jeżeli udałoby mu się odzyskać ciało, co w ciągu ostatnich kilku chwil okazało się jednak wciąż być całkiem możliwe.

Rozmyślania Nue przerwał głos smoka. Już prawie zdążył zapomnieć, że zadał mu jakieś pytanie, toteż chwilę zajęło mu przypomnienie sobie, czego właściwie dotyczyło. Kiedy jednak już dotarło do niego że chodzi o powrót, mimowolnie lekko się uśmiechnął. Teraz, kiedy zdołał posilić się duszą syreny, nie powinien mieć większych problemów z samodzielnym wykonaniem zaklęcia.
- Dobrze więc, z twojej nie skorzystamy. - oświadczył po chwili Nue. - Ale uważam, że gdyby się tylko chciało, to na pewno byś coś z siebie jeszcze wykrzesał.
Miejsce, w którym się znajdowali, nie było splotem magicznych żył Prasmoka. Szczerze powiedziawszy, było to chyba najdalej położone miejsce od jakiegokolwiek splotu, jak to było możliwe. Nue wprawdzie się temu nie dziwił. W końcu przeznaczeniem tego miejsca było uwięzić go, nie wybrano by go więc gdyby można było na nim wygodnie korzystać z magii. Jednakże dusza, którą dopiero co się pożywił, była soczysta i wręcz przepełniona energią, a takie przynajmniej odnosił wrażenie. To co w tym momencie posiadał chyba powinno wystarczyć.
Nue spojrzał przez chwilę na Darasmira, lecz po chwili odwrócił wzrok, skupiając się na pustej przestrzeni przed nim. Nie miał zamiaru tworzyć portalu, było to odrobinę bardziej kosztowne energetycznie od zwyczajnego przeniesienia. Ten sposób rzucania zaklęcia jednak zawsze ułatwiał mu skupienie się na dokładniejszym ustaleniu jego działania. Rozprostował skrzydła, po czym z zadowoleniem stwierdził, że z prawej strony jest w stanie dotknąć kamienia. Natomiast w jednym ze swoich trzymał wciąż mały, odłupany fragment, który niegdyś przekazał Rot, w nadziei że to ona odszuka drugą część głazu. Niestety przeliczył się, a kamyk pozostał tu, na brzegu. Na szczęście Nue o nim nie zapomniał.
- Podejdź, muszę cię dotknąć żebyś też mógł się przenieść. Chyba że zamierzasz tu zostać? - zapytał Nue, sygnalizując wyraźnie Darasmirowi by trochę się doń przysunął. Dla pewności rozprostował lewe skrzydło, żeby było wiadomo jak blisko ma się znaleźć.
Kiedy już był pewien, że smok stoi wystarczająco blisko niego, rozpoczął w myślach inkantować zaklęcie, jednocześnie dość nieporadnie wykonując w powietrzu magiczne znaki kondensujące energię niezbędną do przejścia. Nue nigdy nie był zbyt dobry w magii przestrzeni. Taki typ podróżowania zwyczajnie mu nie leżał i choć potrafił dokładnie wyznaczyć cel podróży, to rzeczywiście wykonanie przeniesienia wymagało od niego niemalże całkowitego skupienia, mnóstwo energii, a ponadto sporo czasu do rzucenia. Potrafił jednak je wykonać i to było najważniejsze.
Wkrótce powietrze lekko nabuzowało się od energii magicznej. Tym razem nie objawiła się ona w postaci mgiełki, tak jak ostatnio. Stało się tak dlatego, iż Nue nie mógł za bardzo skorzystać z energii zmagazynowanej w otoczeniu, gdyż tej zwyczajnie tutaj nie było. Dało się jednak wyczuć, co piekielny zamierzał zrobić. I rzeczywiście, kiedy tylko Nue skończył inkantować w myślach zaklęcie, niemal natychmiast rozłożył szeroko skrzydła dotykając nimi zarówno Darasmira, jak i głazu. Jeszcze mocniej zacieśnił uścisk na kamyczku trzymanym w swoim szponie. W chwilę potem nastąpiło mocne szarpnięcie, które pociągnęło ich oboje w przestrzeń.

Lądowanie było niezbyt przyjemne. Kiedy kolejne szarpnięcie wyrzuciło ich na ziemię, Nue nie zdołał złapać równowagi i wywrócił się na ziemię. Nie zdążył nawet zorientować się, co się dzieje, kiedy wylądował twarzą w trawie. Z jakiegoś powodu, oprócz głowy bolało go skrzydło, które najwyraźniej nie najlepiej zniosło uderzenie. Kiedy jednak zaczął zbierać się z ziemi, przekonał się że nic sobie nie złamał. Wszystko funkcjonowało jak należy, tylko ból nie chciał go opuścić. Nue miał jednak nadzieję, że w najbliższym czasie zdoła się go pozbyć, w taki czy inny sposób.
Kiedy jednak rozejrzał się dookoła, humor niemal natychmiast mu się poprawił. Znaleźli się na polanie z jego kamieniem. Dokładnie tam, gdzie jego część spędziła uwięziona całe tysiąclecia. Darasmir pewnie pamiętał ją jako tą, na której przekonał się, kto tak naprawdę towarzyszył mu wewnątrz harpii. Teraz znów się tu znaleźli, jednakże w zgoła innym celu. Obydwa głazy również tu były, spoczywały zaledwie paręnaście stóp od siebie nawzajem. Nue wyczuwał również obecność trzeciego fragmentu, małego kamyczka, gdzieś w miejscu w którym stał.
- Tak! Nareszcie! - krzyknął Nue, co z głosem harpii zabrzmiało nieco mniej dumnie, niżby tego pragnął, jednakże teraz nie miało to żadnego znaczenia. Jego marzenie o wolności wreszcie mogło się ziścić!
Awatar użytkownika
Darasmir
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 130
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Darasmir »

Darasmir bardzo się ucieszył słysząc że nie będzie musiał znowu doświadczać tego nader nieprzyjemnego uczucia, które go nachodziło ilekroć ktoś ładował się z butami do jego umysłu i przejmował nad nim kontrolę. Zwykle robiło mu się po tym bardzo niedobrze, miał zawroty głowy, a to bardzo nie przystoi smokowi by chwiał się na łapał i rzygał po krzakach. Po ostatniej teleportacji udało się tego uniknąć głównie dlatego że Nue siedział w jego głowie krótko. Tak więc smok ucieszony odpowiedzią diabła, skinął łbem i podszedł do niego na odległość wyciągniętego skrzydła harpii.
Robiąc te parę kroków rozejrzał się wokół. Okolica była naprawdę piękna. Duże jezioro, wokół niecodziennie wyglądające rośliny. Bardzo spokojna okolica. Eeeee... to znaczy o ile nie licząc zmasakrowanych zwłok i tego że w jeziorze żyją mordercze syreny, a na niebie latają groźne harpie. Niemniej gdy by trochę... uporządkować okolicę, smok nie miałby problemu zostać tu na trochę dłużej. Klimat też wyglądał na bardzo przyjemny. Ciepło, lecz nie nieznośnie, gdyż znad oceanu wiała przyjemna bryza. Po niebie snuło się bardzo niewiele chmur. Rajska wyspa! Tylko że nie dla smoka. On chciał czegoś więcej w swoim życiu. Miał dość spędzania kolejnych lat na bezcelowym wałęsaniu się po świcie i tak na prawdę nie robiąc absolutnie nic, a nic. Bo co mu było z bycia lokalną sensacją gdy nieopatrznie pozwolił się dostrzec jakiemuś chłopowi odrabiającemu pańszczyznę na polu swojego pana? Co mu było po napadaniu karawan kupieckich, skoro i tak nigdy nie mógł znaleźć w nich nic wartościowego? Słyszał opowieści o smokach, te wszystkie legendy o potężnych, pradawnych istotach. Sam chciał taką istotą zostać. Jednak na razie conajwyżej zasłużył na opowieść o dzikiej bestii z lokalnego lasu. Nie tego pragnął.
Z rozmyślań gwałtem wyrwała go teleportacja. Powiedzieć że było to nieprzyjemne to za mało, jednak przynajmniej nikt nie ładował mu się do głowy. To było znacznie gorsze. Niemniej wadą był efekt końcowy. Bynajmniej nie chodziło o to gdzie się znaleźli. O nie, wyglądało na to że trafili idealnie. Problemem było to że po przeniesieniu, Darasmir z wielkim impetem poleciał w kierunku pobliskiego drzewa i wyrżnął o nie łbem. Nie było to nic groźnego, smoki są w końcu bardzo odporne na wszelkie wstrząsy, cięcia i uderzenia. ie zmieniło to jednak faktu że na moment go zamroczyło i czuł pulsujący ból w miejscu uderzenie. Potrzebował ładnych kilku sekund by zacząć się zbierać, wstawać na łapy, potrząsnąć łbem i stęknąć z bólu. Gdy jednak w końcu to zrobił i się rozejrzał uświadomił sobie co teraz ma się stać. Jeśli Nue dotrze do kamieni zdobędzie swą pełną moc. A Darasmir nie będzie w stanie go powstrzymać przed czymkolwiek co ten będzie chciał uczynić. I mimo gwałtownej teleportacji, wstrząsu mózgu i ogólnego wyczerpania, doszło do niego że musi trochę tu pozmieniać.
Gwałtownym, acz chwiejnym krokiem ruszył ku kamieniowi, który aż emanował tą samą energią, którą posiadał głaz, znajdujący się na dnie jeziora. Smok doskonale wiedział że znajduje się w nim reszta mocy Nue. Dlatego musiał wkroczyć. Owym gwałtownym krokiem wkroczył pomiędzy głazy, a opętane ciało harpii, tak by zablokować do nich dostęp. Ogonem owinął nowo odnaleziony głaz, a prawym skrzydłem zasłonił drugi, wyłowiony przez niego tak wielkim wysiłkiem. Już raz tyle stracił przez zaufanie i otwartość. Nie powtórzy tego błędu!
-Teraz porozmawiamy o uczciwości i dotrzymywaniu obietnic -rzekł Darasmir patrząc się nieprzyjaznym wzrokiem na harpię, dając diabłu do zrozumienia że nie życzy sobie by ktoś mu przerwał.
-Doskonale wiem jacy są piekielni. Nie urodziłem się wczoraj i mam z wami wręcz zbyt duże doświadczenie. Jak tylko widzicie korzyść idziecie po trupach do celu, nigdy też nie pamiętacie o obietnicach i przyjaciołach. Macie gdzieś że mięliście z kimś wspólne przeżycia, nie myślicie co inni czują -tu smok gwałtownie parsknął ewidentnie nagle czymś rozjuszony- Jesteście gotowi porzucić wszystko i wszystkich, skazać drugą istotę na cierpienie, tylko dlatego, że gdzieś widzicie swoją korzyść! Nie tym razem!
Ostatnie zdanie smok niemal wykrzyczał. Ewidentnie właśnie sam się bardzo nakręcił. Jeszcze raz zmierzył diabła wzrokiem, i po chwili, już nieco spokojniejszy rzekł:
-Dlatego nieco zmienimy naszą umowę -tu podniósł łapę by przerwać Nue na wypadek gdyby ten chciał zaprotestować- Nie martw się, JA cię nie oszukam. Dostaniesz to co chcesz. Ale najpierw upewnimy się że ty też dotrzymasz słowa. Przede wszystkim nie odzyskasz tych kamieni teraz. Tylko za kilkanaście godzin jak się wyśpię i odzyskam siły. Po drugie sporządzimy odwrócony cyrograf. To JA będę służyć tobie gdy będziemy... kończyć tą "przygodę", w zamian za ofiarę i pewną cenę. Ustalimy tam wszystko, co do joty. Moją zapłatę i to że uwolnisz Lillę bez szkody dla niej. I nawet nie myśl że możesz mnie teraz ZMUSIĆ siłą do ustąpienia. Jestem osłabiony ale ty także, wiem to doskonale. A smoka nie tak łatwo zabić.
Pradawny skończył mówić i czekając na odpowiedź Nue odwrócił się do głazu, złapał go i z wysiłkiem przesunął do odpowiednika, pilnując jednak by oba się ze sobą nie stykały i by między nimi istniał jakiś odstęp. Następnie położył je płasko na ziemi, po czym sam ułożył się na ziemi obok nich, przykrywając je skrzydłem, tak by nikt nie mógł się do nich dostać, położył łeb na ziemi, skierowany w stronę Nue i rzekł na koniec:
-Liczę że będziesz rozsądny. Czekałeś chyba na ten dzień bardzo długo. Możesz poczekać jeszcze kilka godzin. i nie próbuj się podkraść. Mam bardzo płytki sen.
Gdy tylko skończył mówić zmrużył oczy, mrugnął jeden raz swoimi przezroczystymi powiekami i zasnął głęboko jak kłoda, cały wycieńczony.
Awatar użytkownika
Lilla
Szukający drogi
Posty: 37
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Harpia
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lilla »

Nuego aż korciło, żeby natychmiast dopaść do obu kamieni. Tak długo czekał, tak długo marzył i planował. Nareszcie odzyska to, co tak dawno utracił przez tych po trzykroć przeklętych czarowników. Już dawno temu poprzysiągł sobie, że kiedy tylko zdoła odzyskać wolność to odszuka wszystkich tych, którzy jeszcze mogliby żyć w Alaranii i upewni się, że spotka ich coś będącego przynajmniej częściowo podobnego do jego losu. Nigdy im nie daruje czegoś takiego. Chciałby tego dokonać jak najszybciej, jak najwcześniej powrócić i zmusić ich do cierpienia. Jednak jego bardziej racjonalna część mówiła mu, że nie jest na to gotów, w każdym razie jeszcze nie teraz. I prawdopodobnie miała ona rację. Kiedy przeanalizował ilość pozostałej sobie energii magicznej, z niezadowoleniem stwierdził, że nie wie nawet czy wystarczy mu jej na odtworzenie własnego ciała po połączeniu kamieni. Nawet niedawno pochłonięta przez niego energia duszy niewiele zmieniła, gdyż znaczną większość już wykorzystał na przeniesienie. Czy będzie zmuszony, żeby znów prosić smoka o pomoc, żeby żebrać o energię? Miał nadzieję, że do tego nie dojdzie, wolałby zachować choć odrobinę swej godności. Może gdyby wypoczął, medytując by odzyskać energię, dałby radę sam to wszystko przeprowadzić. No, oczywiście pomijając potrzebę przesunięcia jednego z głazów na drugi, do czego na pewno wciąż smoka potrzebował.
Darasmir tymczasem, zaraz po lądowaniu, grzmotnął łbem w drzewo tak mocno, że aż zadudniło i lekko zatrzęsło ziemią. Zaraz potem jednak zdołał się pozbierać, potrząsając lekko głową. Nue zastanawiał się przez krótki chwilę, jakim sposobem po czymś takim nic mu się nie stało, przyjął jednak ten fakt za pozytywny i wrócił do swoich własnych rozmyślań. Smok natomiast przetoczył się przez polanę, usadawiając się pomiędzy obydwoma kamieniami, najwyraźniej właśnie stwierdzając, iż należą do niego. Jednego z nich ciasno owinął ogonem, drugi natomiast przykrył skrzydłem. Zupełnie tak, jakby sam kamień miał jakąkolwiek wartość, choć Nue dobrze wiedział, że tak nie jest. Nie zareagował jednak, przynajmniej dopóki smok nie rozpoczął swojej rozgniewanej farsy o uczciwości. Uśmiechnął się mimowolnie, zdając sobie sprawę dlaczego Darasmir uznał go za niegodnego jego zaufania. Gdyby Nue usłyszał coś takiego dawno temu, zapewne by się rozgniewał, jednakże te wszystkie lata nauczyły go rozwagi. Doskonale rozumiał sytuację smoka. Spotkał już kiedyś piekielnego, pewnie jednego ze średnich warstw który go oszukał i teraz nabrał uprzedzeń do wszystkich jego dawnych pobratymców. W sumie, to wcale mu się nie dziwił.
- Spokojnie smoku, nie musisz mnie od razu tak atakować. Nie jestem do końca piekielnym, jestem jednym z tych, od których ich rasa się wywodzi. Możliwe nawet że ostatnim z nich. W pewnym sensie czyni mnie to odrębną jednostką. - Zastrzegł sobie Nue, częściowo broniąc się przed atakiem słownym, a częściowo dlatego iż rzeczywiście tak uważał. Jego zdaniem tak naprawdę piekielnym nie był - zaliczali się do nich ci, którzy zesłani zostali podczas pogromu do piekielnego wymiaru, gdziekolwiek to nie było. On jako jedyny z tych wszystkich demonów ocalał na Alaranii, jednak ceną za to było uwięzienie go na niezliczone wręcz lata w tym samym kamieniu, w którym się wtedy uchronił. W pewnym sensie więc wciąż mógł sam siebie nazywać demonem, a to już zupełnie co innego.
Kiedy jednak Darasmir pozwolił sobie zasugerować drobną zmianę w ich dotychczasowej umowie, Nue widocznie się zdenerwował. Nie do końca tego się spodziewał, nie ukrywał jednak że był zaskoczony i co najmniej lekko zbulwersowany. Przed nagłą reakcją uchronił go jedynie powstrzymujący go gest smoka, który pozwolił sobie dokończyć swoją propozycję. Smok zapewniał go, że on nie zamierza oszukiwać i że dotrzyma swojej części układu. Wymagał jednak od niego, żeby zaczekał nim pozwoli mu dotrzeć do kamieni, dopóki sam nie zregeneruje swoich sił. Najwyraźniej uważał, że coś takiego mogło być niebezpieczne, mylił się jednak. Nue całą energię magiczną miał teraz zebraną przy sobie. Głazy zawierały jedynie jej resztki, niezbędne do przetrwania ciała. Nawet gdyby go tam dopuścił, Nue nie byłby w stanie jeszcze się uwolnić. Darasmir jednak musiał o tym nie wiedzieć, skoro zareagował w ten sposób. W sumie, paręnaście godzin to wcale nie był długi czas. Mógł tyle zaczekać, świat przecież się nie zawali. Zresztą, i tak jeszcze nie był gotów. Następnie smok oświadczył, że będzie od niego wymagał czegoś podobnego co on chciał wcześniej od niego, a ponadto jakiejś ofiary i nagrody. Wynikało z tego, że najprawdopodobniej będzie wymagał od niego wsparcia w charakterze bojowym lub podbojowym, choć nie miał co do tego całkowitej pewności. Tak długo jednak, jak Nue będzie mógł wchłaniać dusze pokonanych w boju, wyprawa taka, dokądkolwiek by ona nie była, byłaby mu nawet na rękę. Między innymi dlatego nawet nie protestował przeciwko takim warunkom. Jego zdaniem były one nawet uczciwe, choć gdyby tylko Darasmir tego chciał, zapewne byłby w stanie zarzucić tam jakiś haczyk.
- Brzmi rozsądnie Daraśku. - Mruknął Nue, uśmiechając się lekko. - I tak moje ciało już się zmęczyło więc nie robi mi to różnicy. Tyle że z całkowitym uwolnieniem harpii może istnieć pewien problem... Jestem w stanie to zrobić, ale nie wiem czy byś tego chciał. - powiedział Nue Kuru, po czym westchnął lekko. Ale czy naprawdę chciał mu to wyjaśniać już teraz? Smok wyglądał już na zmęczonego. Postanowił, że będzie mu o tym opowiadał dopiero, jeżeli się o to zapyta. Była to bowiem bardzo długa i dość skomplikowana historia. Co prawda, Darasmir część z niej już znał, lecz tego jej fragmentu chyba jeszcze mu nie wyjaśniał. Nue wzruszył jeszcze ramionami, czym przypadkiem wzbił się w górę na parę cali, zapominając że zamiast rąk miał skrzydła. - W każdym razie wrócimy do tego później. - Mruknął, a po krótkim zastanowieniu dodał jeszcze: - Dobranoc.
Nue machnął parę razy skrzydłami, aby wznieść się w górę, tym razem jednak celowo. Nie zamierzał przeszkadzać smokowi, więc mruknął niewyraźnie: "Niedługo wrócę", na wypadek gdyby Darasmir jeszcze go słuchał. Skierował się potem mniej więcej w stronę morza, tam skąd tutaj przyszli, starając się naśladować ruchy harpii w locie. Miał nadzieję na to, że znajdzie dobre miejsce do medytacji, takie które obfitowałoby w energię magiczną, w przeciwieństwie do tamtego w którym spoczął smok. Uznał, że najlepszym do tego celu miejscem będzie ogromne drzewo, w którym Darasmir zrobił sobie kryjówkę, to samo w którym jeszcze niedawno odpoczywali. Jako iż było tam wyraźnie zaznaczone skrzyżowanie magicznych żył prasmoka, było to doskonałe miejsce do rzucania zaklęć, czy regenerowania energii i na dodatek czuło się niemalże żadnych oporów podczas tych czynności. Właśnie dlatego chciał się znaleźć jak najbliżej tamtego miejsca.
Niestety, ciało harpii powoli zaczynało odmawiać mu posłuszeństwa. Nawet mimo faktu, że było bardzo dobrze przystosowane do lotu, co teraz nawet całkiem dobrze udawało mu się wykorzystywać, jego siły dość mocno już topniały. Nue starał się wykorzystywać prądy powietrzne, aby zaoszczędzić jeszcze trochę energii, jednak zorientował się że do końca drogi już nie podoła. Zanim jego ciało zupełnie już opadło z sił, zleciał powoli w dół i wylądował na jakiejś gałęzi, obejmując ją szponami. Z tego co było mu wiadomo, harpie były przystosowane do odpoczynku w takiej właśnie pozycji. Był więc w stanie zregenerować siły zarówno swoje, jak i ciała. Miejsce nie było z kolei wcale takie złe, gdyż czuł gdzieś niedaleko jedną z magicznych żył, możliwe że jedną z tych krzyżujących się przy drzewie Darasmira. Możliwe że później, kiedy już trochę odpocznie to przeniesie się tam, by skuteczniej zgromadzić energię. Z tą myślą, oddał się medytacji.
Gdy Nue już ocknął się ze swoistego snu na jawie, stwierdził nagle, że minęło trochę więcej czasu niżby tego chciał. Ile godzin dokładnie upłynęło - tego nie wiedział, lecz był pewien, że powoli zbliżał się już planowany czas przebudzenia smoka. Wątpił, by zdążył jeszcze na chwilę udać się do wielkiego drzewa by zaczerpnąć więcej mocy. Zresztą, po tak długiej medytacji zdołał zgromadzić trochę energii, niezbyt wiele co prawda, jednak miał nadzieję że będzie jej wystarczająco dużo do wykonania rytuału. Najwyżej po powrocie zaczeka jeszcze trochę czasu, aż w końcu będzie gotowy do uwolnienia się z więzienia. Z tą myślą zamachał skrzydłami, kierując się z powrotem w stronę swojej polany. Teraz, kiedy już niemalże cała energia została wyciągnięta z głazów, trudno mu było wyczuć kierunek, z czym nie miał ostatnim razem problemu. Teraz jednak znał zarówno drogę, jak i kierunek, był więc pewien że uda mu się trafić.
Niestety jednak tym razem jednak wiatr był mu przeciwny. Czuł jak potężne podmuchy uderzają w powierzchnię jego skrzydeł z naprzeciwka, dość mocno miotając nim w tył. Nue był pewien, że harpia, jako doświadczona lotniczka, bez większych problemów byłaby w stanie lecieć i pod wiatr, on jednak miał z tym niemały kłopot. Z trudem udawało mu się utrzymywać ponad wierzchołkami drzew, musiał więc lecieć nisko. Próbował wielu ustawień skrzydeł, a także kilku manewrów, wciąż jednak poruszał się w ślimaczym tempie. Ostatecznie udało mu się opracować najskuteczniejszą metodę, czyli latanie po skosie do rzeczywistego kierunku oraz nurkowanie w dół na prostych odcinkach. Wymagało to dużo więcej energii i wysiłku niż normalny lot, ale przynajmniej prędkość podróży znacząco wzrosła.
Nie wiedział ile czasu dokładnie upłynęło, kiedy w końcu zobaczył w oddali polanę, lecz miał nieodparte wrażenie że przelot powrotny zajął mu co najmniej dwa razy więcej czasu niż ten w drugą stronę. Biorąc pod uwagę jego dotychczasowe opóźnienia, obawiał się nieco że smoka już na tej polanie nie będzie. Był jednak, spoczywał wciąż w tej samej pozycji, smoczym zwyczajem skrywając cenne dla siebie przy ustalaniu zasad kamienie. Najwyraźniej wciąż spał. Nuemu jednak nie bardzo podobała się ta sytuacja. Darasmir co prawda obiecywał mu, że nie złamie danego słowa, jednak czy naprawdę powinien mu wierzyć? Chyba nie miał zbyt wielkiego wyboru. Mógł przystać na jego warunki, a jedyną alternatywą było podjąć z nim mentalną walkę. Nue mógłby takową wygrać i czasowo unieszkodliwić smoka, ale co dalej? Nie byłby w stanie zrobić nic więcej. Zaraz kiedy by go opuścił ten mógłby znów rzucić się na niego. Ile natomiast takich walk musiałoby nastąpić, zanim w końcu by go dopuścił do głazów, tego nie mógłby przewidzieć. Jednak nawet pomimo tych ponurych myśli starał się wyglądać optymistycznie, na wypadek gdyby Darasmir już zdążył się obudzić. Nue machnął skrzydłami jeszcze raz, łapiąc w nie trochę wiatru, a następnie już bez dalszych trudności wylądował, po czym obrócił się w stronę Darasmira.
Awatar użytkownika
Darasmir
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 130
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Darasmir »

Słowa nie-piekielnego, jak się właśnie okazało, bardzo skonfundowały Darasmira. Wydawało mu się że ktoś kto ma energię tak podobną, tyle że jeszcze ciemniejszą i straszniejszą (nie żeby Darasmir się czegokolwiek bał) musi oznaczać jego przynależność do rasy tych stworzeń. Czyżby Darasmir przez tak szybo rozwijające się wydarzenie i tyle rzeczy do przyswojenia i pojęcia wysnuł zły wniosek? Było nad wyraz prawdopodobne. Dalsze wyjaśnienia Nuego znacznie rozjaśniły tą sprawę. I bardzo zaniepokoiły Darasmira. W zasadzie okazywało się że miał tu do czynienia z czymś bardzo pierwotnym. Tak bardzo, że sama myśl do czego Nue może dążyć w swych działaniach po odzyskaniu mocy sprawiała że ciarki przechodziły smokowi po plecach. Starając się tego nie pokazywać skinął tylko nieznacznie łbem i poszedł spać.
Darasmir spał naprawdę długo. Nue zdecydowanie miał dość czasu by udać się na swoją drzemkę, zebrać siły i wrócić pomimo przeciwnym temu żywiołom. Może lepiej było wracać po ziemi? Tak czy inaczej dopiero powrót szatana go obudził. Minęło już sporo czasu od świtu i parę godzin od południa. Jednak jak można było się spodziewać, taki sen był wymagany po tak męczącym dniu. Pływanie naprawdę pozbawiało sił, a co dopiero nurkowanie podczas którego mało nie traci się życia, poprzedzone przez teleportacje i dwie podróże duszy poza ciało? Każdego by to zmęczyło.
Po przebudzeniu się smok uniósł łeb i ziewnął szeroko ukazując ostre zębiska, którym zdecydowanie przydałoby się czyszczenie. Patrząc na ich stan można byłoby się zastanawiać co jest groźniejsze z wydobywających się z tej paszczy rzeczy: Ogień czy odór? Darasmir następnie wstał i głęboko się przeciągnął podobnie jak to przeciągają się koty. Gdy już rozprostował kości i poczuł się obudzony, obrócił się do ciała harpii i rzekł z zaskakującym zapałem:
-Dobrze. Od razu zróbmy co mamy zrobić. Dziś wszystko się stanie, co ma się stać. Wszystko ustalimy. Wszystko zaplanujemy. Spełnimy nasze obietnice, a ja w końcu stanę się kimś godnym! Ty też wszystko dostaniesz! Ale teraz chodź ze mną! Coś ci muszę pokazać. Naprawdę nie pożałujesz. Chodź!
Po tych słowach niespodziewanie obrócił się bliżej nieokreślonym kierunku, rozpostarł skrzydła i wywołując niewielki huragan wzbił się w powietrze i poleciał, nawet się nie oglądając. W zasadzie to właśnie odsłonił te dwa głazy których tak wczoraj zapragnął strzec i pozostawił nadzoru, podczas gdy Nue wciąż był na ziemi. Po wypoczęciu ewidentnie stał się bardziej energiczny oraz roztrzepany. Jednak było coś jeszcze co go bardzo podekscytowało. Co chciał pokazać Nue? To się zaraz zapewne okaże. Okazało się że tym razem droga była krótka albo wydawała się taka gdyż prowadziła z wiatrem, więc lot był bardzo szybki i niemal nie wymagał wysiłku. Po wylądowaniu, okazało się że Nue już tu był, choć na krótko. Znaleźli się bowiem przed wielkim, wydrążonym drzewem w którym tymczasowo zamieszkiwał Darasmir. Ów właściciel bez słowa, szybkim krokiem wszedł do środka, gdy tylko obok wylądowała harpia, wierząc że Nue podąży za nim.
Po wejściu do groty, Darasmir od razu podszedł do sterty rzeczy leżącej na dużym kawałku materiału. Do tych rzeczy należały głównie różne świecidełka, głównie bezwartościowe kawałki błyszczącego metalu z niewiele wartymi kamieniami półszlachetnymi czy niewielka ilość monet. "Skarb" tego smoka nie był zbyt imponujący. W zasadzie ktoś by mógł nazwać go żałosnym. Zapewne w następnej sekundzie właściciel tego "skarbu" zgniótłby go na miazgę. Jednak to co wyciągnął smok, nie było jakimś świecidełkiem. Było to wielkie, oprawione w skórę tomiszcze naprawdę imponujących rozmiarów i grubości. Darasmir przytargał je w łapie uważając by nie zrujnować okładki pazurami i położył przed diabłem.
-Zobacz, tutaj zapisane są dzieje różnych królestw, miast i państw. Ciekawe ale co najważniejsze opisane jest tu jak to wszystko powstawało, co było do tego potrzebne i na czym teraz opiera! -rzekł aż machając ogonem z ekscytacji. Wyraźnie nie mógł się czekać aż ukarze coś diabłu, bo niemożliwe by to ta książka tak go ekscytowała -Otwórz proszę na stronie trzysta dwudziestej piątej.
Było to oczywiste że smok miałby problemy z przerzucaniem stron. Rzecz jasna był w stanie samemu to zrobić, jednak nie było to łatwe zadanie, a skoro miał przed sobą harpię, to mimo jej braku dłoni pójdzie jej znacznie szybciej. Mogła przecież użyć stóp, które nie tak dobre w tym celu jak dłonie, wciąż były lepszą alternatywą dla łap smoka, który i tak całe szczęście nie był jeszcze wyrośniętym osobnikiem.
-Zobacz, pokażę ci coś pięknego - rzekł, robiąc parę kroków, tak by stanąć obok Nue i móc razem patrzeć w księgę- Tu masz podsumowanie. Do istnienia państwa potrzeba władzy, terytorium i obywateli. Miałem wiele czasu by czytać tą księgę, księgi są rzadkie i to jedyna jaką mam. I kiedyś zacząłem się zastanawiać nad pewną rzeczą... Czemu ludzie toczą tyle wojen, czemu ciągle głodują, mordują się nawzajem i żyją w takim rozbiciu zamiast się zjednoczyć i stworzyć świat w którym będzie im się żyło dobrze? I zacząłem też myśleć czemu ludzcy władcy działają jedynie dla własnej korzyści, traktują obywateli jak śmieci i pozwalają im tak żyć?
Smok patrzył się teraz na Nue z bardzo wręcz niepokojącą pasją w ślepiach. Był cały rozdygotany od przejęcia które go ogarnęło. Kompletnie nie przypominał siebie z wczoraj. Wczoraj zachowywał się jak stereotypowy smoczy młodzik. Teraz ogarnęła go istna pasja. Kto by się spodziewał?
-I w pewnym momencie doszedłem do tego co oczywiste. To właśnie ta władza. Ludzie nie mogą rządzić ludźmi! Człowiek jest słaby, więc zawsze będzie dążyć do tego by zabezpieczyć swą pozycję by inni mu jej nie odebrali, dlatego dzieli poddanych, odbiera im dobra by samemu je zatrzymać. Tylko na tym cierpieniu może oprzeć swą władzę. Nieważne czy jest to monarchia, czy grupa uprzywilejowanych, którzy rządzą resztą. Działa to tak samo. Potrzeba im więc silnego przywódcy! A żaden człowiek nie jest na tyle potężny by nie musiał dzielić i upadlać poddanych by zachować władzę. Gdyby władcą jakiejś grupy, miasta, ...państwa, był, powiedzmy... smok, wówczas mógłby zapewnić im dobrobyt, być rzeczywiście sprawiedliwy, bo nie bałby się silnych poddanych, którzy nie walczą między sobą! To silne istoty są stworzone są do rządzenia! Słabi rządzący słabymi przynoszą tylko cierpienie, a wszyscy ludzie są słabi. To samo dotyczy krasnoludów, choć oni zdają się być w stanie istnieć razem w harmonii... Nie wiem czemu. To ich długowieczność? Doświadczenie? Albo po prostu potrafią uznać władzę, bez wzajemnego podrzynania gardeł? A elfy... Elfy to już wyższe istoty. Na tyle przynajmniej by wznieść się ponad własny interes, by zrozumieć że tylko razem mogą żyć szczęśliwie. Ale ludzie? Spójrz tylko na nich. Większość żyje w absolutnej nędzy, a znikoma grupka posiada wszystko. Więc widzisz gdzie jest nasza rola. Rządzić! -wyprawił przydługi jak na siebie monolog. Na szczęście jego ekscytacja nie przybrała już na sile. Po chwili jeszcze dodał:
-Ah, no i oczywiście oni też na tym skorzystają. Bo tak powinno być. Inny porządek rzeczy jest błędem.
Smok pochwycił księgę, zamknął ją i odniósł z powrotem na górę... złomu. Następnie powrócił do ciała harpii i ponownie przemówił, tym razem już spokojnie:
-Więc mam propozycję. Przy pomocy twojej odzyskanej mocy i mojej własnej moglibyśmy zaprowadzić choć w jednym regionie, nawet jeśli niewielkim, właściwy ład. Wiem że istota tak jak ty może być ponad to, jednak ja chcę spróbować to osiągnąć. Nawet wiem już gdzie.
Po tych słowach smok licząc na zgodę diabła poczekał na jego odpowiedź, lecz w pewnym momencie nagle drgnął, najwyraźniej przypominając sobie o czymś. Jakby zawstydzony obrócił łeb patrząc w ścianę, z dala od ciała w którym rezydował Nue i powiedział, teraz już o wiele mniej pewnie:
-Oh i mam jeszcze jedno... jedną prośbę... Mianowicie... Smoki s-są bardzo rzadkie. Trudno jest spotkać drugiego. C-czy mógłbyś pomóc mi znaleźć -głęboki wdech- samicę?
Tak jak komiczne wydawało się zażenowanie Darasmira, miało one głębokie ugruntowanie w jego smoczej dumie. Przyznanie się że trudno jest mu znaleźć partnerkę było dla niego znacznie trudniejsze niż wydobycie głazu z dnia głębokiego jeziora strzeżonego przez zgraję uzbrojonych, krwiożerczych syren. Zmiana w zachowaniu smoka była diametralna, a wręcz biegunowa. Istny rollercoaster emocji. Nawet jeśli Darasmirowi przyświecały wielkie idee to wciąż pokazywał że jest młodym smokiem, który czuje presję by udowodnić światu swą wartość.
Awatar użytkownika
Lilla
Szukający drogi
Posty: 37
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Harpia
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lilla »

- Darasmirze? - zawołał Nue głośno głosem Lilli, z niemalże przeświadczeniem iż wystarczy to do obudzenia smoka. I jak się okazało, nie pomylił się ani o jotę. Jego nowy towarzysz uniósł łeb, po czym ziewnął szeroko, demonstrując przy okazji swój całkiem pokaźny arsenał zębów. Z jakiegoś powodu kiedy Nue to oglądał, jemu też mocno zachciało się ziewać, więc również dał upust swojej potrzebie, zasłaniając usta lewym skrzydłem. Zaraz potem Darasmir zaczął się rozciągać, widocznie pragnąc rozruszać kości po tak długiej drzemce. Choć w sumie kto tam właściwie wie, ile dokładnie smoki zwykły spać w takich okolicznościach, może to akurat było normalne? W każdym razie ten osobnik przed nim zdawał się mieć zdecydowanie lepszy nastrój niż paręnaście godzin wstecz, jak i również ogólnie wyglądał trochę lepiej. Nue aż miał wrażenie, że Darasmir aż tryska entuzjazmem, choć zdecydowanie trudniej byłoby określić z jakiego powodu. Najlepszym jednak na to sposobem byłoby po prostu się go o to zapytać, czyż nie? Zanim jednak Nue zdołał otworzyć usta, smok zdążył już uraczyć go odpowiedzią na to właśnie pytanie.
Darasmir z wielką werwą w głosie oświadczył mu, że dziś jest "ten" dzień, bardzo wyraźnie to akcentując. Użył paru interesujących określeń, między innymi zdradzając, iż jeszcze tego dnia planuje ustalić wszystkie sprawy w całości. Jednocześnie powiedział to w taki sposób, jakby nadeszło jakieś święto czy coś w tym rodzaju, choć Nue mógłby się założyć że takowe nie istniało, a przynajmniej jeszcze nie. W każdym razie cała ta energia w jego głosie zdawała się aż promieniować. Smok zdecydowanie był tym wszystkim bardzo podekscytowany. Nue przypuszczał, że to najprawdopodobniej z powodu życzenia-układu jaki dzisiaj mieli ustalić. Darasmir nie omieszkał również przypomnieć mu o tym, iż on także dotrzyma swojej części wczorajszej umowy. Zaraz potem dopowiedział jednak, że zanim to nastąpi, będzie musiał mu coś pokazać. Nue westchnął cicho, odrobinę niezadowolony z ponownie przesuniętego terminu, jednakże nic nie powiedział. Rozumiał fakt, że niektórych rzeczy nie da się po prostu opowiedzieć i trzeba je przekazać w inny sposób, a już tym bardziej jeżeli chodziło o pragnienia.
Smok nie czekał jednak na odpowiedź, nawet pomimo niezbyt pewnego wyrazu twarzy harpii. Obrócił się trochę, a następnie rozłożył szeroko skrzydła i zamachał nimi tak, że Nue musiał zaprzeć się o ziemię i jednocześnie otulić szczelnie własnymi skrzydłami aby nie upaść. I tak siła wiatru w połączeniu z miniaturowym huraganem nieomal zwaliła go z nóg. Nue zakasłał lekko, a raczej pozwolił by jego ciało samo sprostało swoim potrzebom i dopiero wtedy spojrzał za Darasmirem. Smok przeleciał nad nim i wraz z wiatrem zaczął lecieć do przodu. Nue spoglądał jeszcze za nim przez chwilę. Odrobinę miał ochotę by już teraz zetknąć się ze swoimi głazami, jednak szybko się opanował. Wciąż potrzebował smoka. No a poza tym, dalej wiązała go umowa. On nie łamał raz danego słowa. Westchnął cicho, trącając nogą leżący na ziemi czarny kamyk, po czym rozłożył skrzydła, by zaraz potem wyskoczyć w powietrze i podążyć za smokiem.
Tym razem warunki pogodowe były bardzo sprzyjające. Wiatr dął mocno od tyłu, powodując że można było swobodnie oprzeć się po prostu na jego skrzydłach, pozwalając by niósł go do przodu, w stronę Darasmira. Wreszcie mógł odsapnąć trochę i pozwolić skrzydłom odpocząć, co wbrew pozorom nawet mu się udawało. Nue starał się jednak nie myśleć o tym, co będzie kiedy będą wracać. Jeżeli wiatr dalej będzie tak silny, może nawet będą zmuszeni by iść. Ciekawiło go, co smok zrobi w takiej sytuacji. Czy jego duma pozwoli mu drałować pod wiatr?
Ta sama droga tym razem wydała mu się wyjątkowo krótka. Możliwe, że to dlatego że już nie dręczyły go obawy, a może ponieważ tym razem nie odczuwał tego lotu już tak intensywnie jak ostatnio. W każdym razie, bardzo szybko jego zdaniem Darasmir przymierzył się do lądowania tuż przy wielkim drzewie. Nue leciał niedaleko za nim, toteż ledwie chwilę później znalazł się tuż obok niego. Czy to tutaj było to coś, co chciał mu zademonstrować? Nue nagle doznał lekkiego rozczarowania. Spodziewał się raczej czegoś więcej. Chociaż z drugiej strony... może powinien jeszcze zaczekać ze swoją opinią? W końcu, kto wie o co mogło mu właściwie chodzić. Czy mogło to mieć jakikolwiek związek ze smoczym czymś w jego naszyjniku? To byłoby bardzo interesujące. Chociaż z drugiej strony sam Darasmir mówił mu, że wcześniej nie miał pojęcia o tej istocie. Co więc takiego ważnego pragnął mu pokazać? Nue czuł potrzebę, żeby się tego dowiedzieć i małymi podskokami podążył za smokiem do środka drzewa.
Darasmir nie czekał na niego, od razu i bez żadnych wyjaśnień zaczął grzebać w niedużej stercie błyszczących przedmiotów. Sterta imponującą nie była, lecz Nue i tak nie widział takiego bogactwa od dawna. Pamiętał jeszcze, że w przeszłości na co dzień widywał takie i inne przedmioty, których głównym przeznaczeniem było jedynie cieszyć oczy. Tak bardzo wtedy do tego przywykł, że okropnie mu brakowało podobnych widoków. Nie powiedział jednak o tym Darasmirowi. Nie było wcale takiej potrzeby. Wolał po prostu zaczekać, aż tamten znajdzie to, czego szukał.
Kiedy w końcu udało mu się znaleźć ów przedmiot, smok wyciągnął go i pokazał demonowi. Najwyraźniej była to... książka, na dodatek z wyglądu dość obszerna. Jeśli wierzyć słowom Darasmira, najprawdopodobniej taka do nauki historii Alaranii. Nazwiska autora jednak Nue nie rozpoznał. Pewnie tamten urodził się dawno temu i zdążył już umrzeć. W ciągu tak długiego czasu uwięzienia, którego ilość nawet Nuemu trudno było określić, zapewne bezproblemowo by mu się to udało.
- Hmm... - wyraził swoje zainteresowanie. Z takiej lektury zapewne mógłby sporo dowiedzieć się o tym, co działo się tutaj kiedy go nie było. Byłaby to całkiem kusząca perspektywa, ale Nue miał jeszcze kilka innych rzeczy w planach, a coś takiego zapewne pochłonęłoby mu cały dzień. Smok jednak najwyraźniej miał co do tego jakiś plan, biorąc pod uwagę fakt, że postanowił zaciągnąć go aż tutaj, jedynie po to żeby pokazać mu jedną księgę. I rzeczywiście po chwili położył ją obok niego, po czym powiedział mu żeby otworzył na określonej stronie. Nue nie zadawał mu w związku z tym żadnych pytań. Wolał po prostu mieć to już za sobą. Zorientował się jednak, że z wykonaniem tego zadania mógłby mieć spory problem. Skrzydła nijak nie nadawały się do przewracania stron, a już tym bardziej w precyzyjny sposób. Mógł skorzystać z magii, żeby to zrobić, nie odebrałoby mu to wiele energii, ale jednak nie mógł sobie na to pozwolić. Potrzebował wszystkiego co tylko miał, każdej odrobiny jaką był w stanie zaoszczędzić. Z tą myślą przysunął się trochę bliżej księgi, po czym z użyciem skrzydeł próbował ją otworzyć. Jednakże tak jak przypuszczał, w ten sposób nie zdołał unieść więcej, aniżeli tylko okładkę i ostatecznie musiał posiłkować się szponami. Te również nie były do tego zbyt przystosowane, więc niespecjalnie sobie z tym radził, a już tym bardziej że jednocześnie był zmuszony do utrzymywania równowagi na jednej nodze. Jakimś sposobem jednak w końcu udało mu się dotrzeć do wyznaczonej przez smoka stronicy.
To, co na tej właśnie stronie znalazł, na pierwszy rzut oka wyglądało mu na jakiś dłuższy akapit, lecz kiedy przeczytał pierwsze linijki, zorientował się że jest to coś w rodzaju podsumowania jakiegoś większego i dłuższego wywodu. Nue spojrzał na chwilę na smoka, po części ciekawy co dalej ma mu do powiedzenia, a po części z przypuszczenia że będzie miał przeczytać to teraz na miejscu. Darasmir stanął jednak przy nim, również spoglądając na tekst zamieszczony w księdze. Zaraz potem swoim mrukliwym basem zaczął opowiadać mu o tym, jak czytał tę księgę. Z początku sprawiało to wrażenie, że będzie to coś w rodzaju nudnego wykładu, na co też Nue postanowił się przygotować, jednak kiedy tylko smok zaczął mówić o wyciągniętych z księgi wnioskach, jego głos przepełniła taka pasja, jakby głęboko wierzył w swoje słowa, tak jakby wiedział, że są prawdziwe. "Słabi powinni być przewodzeni przez silnych" - głosiła ogólna idea, którą chciał mu przedstawić. Demon zdał sobie jednak sprawę z tego, że tamtemu nie tylko całkiem dobrze szło mu to przemówienie, ale i nawet sam zgadzał się z jego opinią. Generalnie nawet nie było w tym żadnego błędu. Jego dawni towarzysze również tak uważali, przynajmniej w większości. To między innymi dlatego napadli na Alaranię, zajmując niemalże całą jej północną część. Gdyby tylko wtedy na tym poprzestali, kto wie jak potoczyłyby się dalsze losy świata... Ale wtedy pragnęli mieć wszystko i właśnie to ich zgubiło. Miło byłoby chociaż spróbować kontynuować tradycję...
Jak się okazało, smok okazał się o wiele bardziej przewidywalny niż możnaby było przypuszczać. Zaledwie chwilę potem postanowił przedstawić mu swą propozycję szerzenia właściwego porządku. Zaproponował połączyć swe siły aby chociaż w jednym miejscu zaprowadzić prawdziwy ład. Nue zdecydowanie spodobał się ten pomysł. Teraz wprawdzie nie miał już pod sobą żadnych oddziałów, na czele których mógłby gdziekolwiek się wedrzeć, a jego dawni kompani zapewne nawet nie będą go już pamiętać, toteż nie bardzo można było liczyć na ich pomoc. Pozostawał tylko on, żyjący na skraju wyczerpania starodawny demon, oraz młody i zapewne niezbyt doświadczony w boju smok. Mimo to, po odpowiednich przygotowaniach może daliby sobie radę... Choć z drugiej strony, to zależało z czym. Istniała możliwość, że Darasmir pragnął rzucić się z motyką na słońce, a w takim wypadku dalszy rozwój wypadków mógł nie być zbyt miły.
- Trzeba będzie na to sporo czasu i dobrego planu. Nie będzie to jednak proste zadanie. Jeżeli rzeczywiście planujesz to zrobić, to będziemy zdani tylko na siebie, a to mogłoby nie wystarczyć. Mam nadzieję że miejsce które wybrałeś, nie będzie zbyt dobrze ufortyfikowane... Nie sądzę jednak, żebyśmy zdołali zająć wiele więcej jak nic nie znaczące miasteczko. To naprawdę trzeba dobrze przemyśleć... - powiedział Nue lekko zdenerwowanym tonem, myślami coraz bardziej przybliżając się do wyobrażenia dwuosobowego szturmu na jakiś zamek. Jeżeli smok planował coś niemożliwego, najlepiej byłoby mu to wybić z głowy od razu, zanim jeszcze zdąży się do czegokolwiek w związku z tym zabrać.
Nagle demon zorientował się w dziwnej zmianie nastroju Darasmira. Tamten jakoś stracił całą swoją charyzmę jaką wykrzesał z siebie podczas poprzedniej przemowy. Drgnął znacząco, choć Nue nie bardzo orientował się co by to mogło właściwie znaczyć. Zauważył jednak, że Darasmir zdawał się wyglądać nieswojo. Zupełnie tak jak wtedy, kiedy zobaczył że syreny władały magią, tak jakby zdjął go strach przed czymś. Nue jednak nie był w stanie ani usłyszeć, ani też spostrzec żadnego zagrożenia, a już tym bardziej że smok nieustannie wpatrywał się w niego.
- O co chodzi? - spytał demon, rzeczywiście zaciekawiony jego nagłą zmianą w zachowaniu. Uznał że najlepiej będzie, jeżeli po prostu zapyta się go, co mu się stało. Po prostu wydawała mu się to jakby... poprawną rzeczą do zrobienia.
Kiedy w głęboki i twardy bas głosu smoka wkradła się nuta wstydu i zażenowania, Nue prawie od razu zorientował się o co mu chodziło. Darasmir, jeżeli chodziło o tę kwestię, był dosyć przewidywalny. Demon zgadywał, że smok chciałby mieć jakiegoś towarzysza, kogoś ze swojego gatunku. I wcale a wcale się nie mylił. Nie okazał po sobie jednak żadnych emocji. Nie, żeby jakoś szczególnie go to ruszyło, ale potrzeba by nagłą reakcją nie urazić smoka była na tyle silna, że postanowił trzymać swoje emocje na wodzy.
- Umawialiśmy się na jedną rzecz, a nie dwie. - ośmielił się zauważyć demon, wymownie wskazując w jego stronę skrzydłem. Odczekał jeszcze chwilę dla wywołania lepszego efektu, a dopiero potem kontynuował: - Jednakże sądzę, że tym razem możnaby lekko umowę nagiąć, przynajmniej w tej kwestii, o ile oczywiście nie oponujesz. Powiedzmy że zrobię to po znajomości, bez żadnych dodatkowych opłat. Ale niczego ci nie obiecuję, nie wiem czy zdołam kogokolwiek znaleźć.
- Czy to już wszystko, co mi chciałeś pokazać? - zapytał po chwili Nue, z nutą niecierpliwości w głosie. Zaczął szybko przeskakiwać z nogi na nogę, starając się mimo tego sprawiać wrażenie przyzwoitego zachowania. Rozłożył i złożył skrzydła, a następnie złożył je z powrotem: - Ponieważ odrobinkę spieszę się, żeby wreszcie odzyskać swoje ciało. Czy moglibyśmy już iść? - zapytał Nue.
Awatar użytkownika
Darasmir
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 130
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Darasmir »

Rozmowa we wnętrzu drzewa nie dotrzymała kroku oczekiwaniom Darasmira. Ba, była wręcz biegunowo od nich odległa. Reakcja diabła była znacznie mniej entuzjastyczna niż wyobrażał sobie ją smok. Zapewne miało to związek z jego nadmuchanymi oczekiwaniami o własnej wielkości i tego jak niesamowicie silny i potężny się stanie i jakie to będzie wspaniałe. Nie brał pod uwagę, że dla Nue takie coś może być dość… żałosne. Ktoś taki jak on z pewnością miał o wiele większe ambicje.
Z kolei jego słowa o planie i przygotowaniach kompletnie sprowadziły go z hukiem na ziemię prawdą było, że…
-Myślałem, że sami damy radę… -bąknął nieśmiało zdając sobie sprawę, że faktycznie atak w dwójkę na ufortyfikowany zamek pełniący rolę skarbca i leżące obok kupieckie miasteczko jest dość marnym pomysłem, który zakończył by się zgubą ich obojga. Wielki jaszczur pokręcił łbem w obie strony czując się nieco poniżony, zwłaszcza że poruszył dość prywatną dla niego kwestię. Teraz gdy o tym pomyślał i wiedząc, jak skończył się jego ostatni atak na ludzką siedzibę, podczas której został niemal śmiertelnie ranny przez wzmocniony magią strzał z balisty, musiał przyznać, że atak na UFORTYFIKOWANĄ WAROWNIĘ mógł być faktycznie głupim pomysłem. Ale w końcu wówczas zdobył ten cudowny naszyjnik… O tak, to było warte tego w dwójnasób… Tak, jego skarb towarzyszył mu codziennie, zawsze wisiał na jego szyi, a on był jego wiernym strażnikiem i dumnym posiadaczem. Nikt go nie tknie. Gad sięgnął przednią łapą do swojej szyi, na której zwisało to cudo. Położył klejnot zdobiący go na łapie i wpatrywał się w jego niesamowitą głębię… czasami mógł wpatrywać się w niego kilka dni pod rząd, podziwiając każdy jego szczegół.
Pogrążony w kontemplacji ledwo zauważył, że Nue pogania go do wyjścia i zajęcia się kamieniami. Teraz gdy umówili się na współpracę, mogli przejść do wypełniania wzajemnych zobowiązań. Smok skinął łbem, wyrywając się z myśli nad naszyjnikiem i wiszącym na nim oprawionym klejnocie.
-Tak, ruszajmy. Zabierzmy się w końcu za to co musiałem dla ciebie zdobyć. -odparł i ruszył do wyjścia.
Droga powrotna okazała się nie być tak ciężka jak się spodziewał. Wiatr ustał i teraz jedynie co jakiś czas podmuchy spowalniały jego lot lub spychały na bok. Oba stworzenia doleciały do kamieni po niezbyt długim czasie. Głazy leżały nienaruszone, a sącząca się z nich wstrętna energia skutecznie wypłoszyła wszystkie zwierzęta w okolicy. Nie śpiewał nawet jeden ptak.
Zablokowany

Wróć do „Rubidia”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 10 gości