Rubidia[Południowy wschód od miasta] Spotkanie

Miasto słynące głównie z ogromnego portu handlu dalekomorskieg. To tutejsze stocznie bujdą statki handlowe dla całego wybrzeża. Miasto rybaków i hodowli wszelkiego rodzaju stworzeń morskich.
Awatar użytkownika
Darasmir
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 130
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Darasmir »

Pierwsze słowa istoty bardzo go rozochociły, by chwilę potem bardzo go urazić. Smoki miały przed czymkolwiek uciekać?!? Niemożliwe!!! Smok potrząsnął zdecydowanie łbem bardzo niezadowolony.
-Kłamiesz. Smoki nie uciekają! Ja bym nigdy nie uciekł! -odparł ze stuprocentową pewnością w głosie, święcie przekonany o tym co mówi, mimo że jego jedyne, dotychczasowe spotkanie z obcym smokiem było BARDZO ulotne. Z kolei słowa o zaszczycie rozmowy nieco go udobruchały i postanowił jednak się nie gniewać za poprzednie słowa. Spojrzał się na kamień bardzo zaciekawiony i nieco z wyższością po swoich ostatnich słowach.
Bardzo szybko to jednak się zmieniło gdy kamień się ewidentnie zezłościł. Smok poderwał się gwałtownie, tak bardzo aż podskoczył w górę. Słysząc gniew i emanującą od obiektu siłę, bardzo się... spiął. Bo przecież smoki się nie boją. Syknął głośno skonfundowany i stanął ukosem do niego jakby spodziewał się ataku. Dopiero gdy ten się uspokoił, to samo zrobił Darasmir. Rozluźnił mięśnie i stanął na wprost do niego. Żeby odzyskać trochę pewności siebie rzucił, lecz niezbyt głośno:
-Jesteś taki potężny, a od od tysięcy lat wciąż jesteś uwięziony.
Nie ufał piekielnemu ani odrobinę, przede wszystkim z racji czym on był. Wiedział że szansa że zostanie zdradzony jest wysoka, jednak na swój sposób ten pomiot piekieł wydawał się być jakiś inny. Wysłuchał go jednak uważnie, gdyż wizja bogactwa i posiadania własnego zamku czy groty wypełnionej kosztownościami bardzo go pociągała.
-Dobrze. Jeśli obiecujesz dotrzymać słowa i uwolnić Lilię, pomogę ci. Radzę Ci jednak dotrzymać słowa.
Tak bardzo jak pewnie siebie to mogło zabrzmieć, Darasmir bynajmniej nie wiedział co mógłby zrobić by zaszkodzić piekielnemu w przypadku zdrady, gdy ten zostanie uwolniony. Już teraz wydawał się być silny, a co dopiero wtedy?
Spojrzał się na harpię jakby zamyślony. Nie wiedział jak mocno jest zaczarowana. Nie znał się dobrze na magii, więc nie wiedział jak ten czar może działać, a jego magia nie zawsze się go słuchała. Nie wiedział co może zrobić. Westchnął i ugiął łapy, pozwalając się dosiąść.
-Wejdź i mnie poprowadź -rzekł do niej, nie będąc bynajmniej miłym. Ona nie była sobą, nie wiedziała co się dzieje, a on dobrze o tym wiedział. Był gotów polecieć w kierunku mu wskazanym, czekał tylko na polecenia z jej strony.
Awatar użytkownika
Lilla
Szukający drogi
Posty: 37
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Harpia
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lilla »

- No przecież oczywiście, że byś nie uciekł. Przecież jesteś smokiem, czego miałbyś się bać? Tak samo tamte, też by nie uciekły. Być może. - skwitował Nue, najwyraźniej czerpiąc nutę satysfakcji z obecnego toru rozmowy. Jego zdaniem, konwersacja ta była po prostu zabawna. Nareszcie jakaś inteligentna, interesująca rozrywka.

Nue prawie się roześmiał, widząc, jak bardzo zdołał nastraszyć jaszczura. Prawie. Może i by to zrobił, ale zdecydowanie nie był w nastroju. Jak zresztą zawsze. W każdym razie miło było sobie przypomnieć, jak wielki respekt był w stanie obudzić w innych, nawet w nieznajomych. Tak, zdecydowanie chciałby robić to częściej. Niestety, nie zawsze ma się to, czego by się chciało. Smok był mu jeszcze potrzebny, toteż dalsze straszenie go nie miało większego sensu. W końcu dostał już swoją lekcję, teraz na pewno nie odważy się na coś podobnego.
- Hmm... Masz rację. Albo nie, gdyż żaden z nas nie wie, ile dokładnie tu jestem. Ale mogę cię zapewnić, że życie w kawałkach kamienia rozrzuconych nie wiadomo gdzie, nie jest ani łatwe, ani przyjemne. Gdybym chciał, nawet teraz mógłbym wrócić do normalnej formy. Jedynym problemem jest to, że z tym momentem zakończyłbym żywot, będąc, no co tu dużo mówić, rozpołowiony. A nie mam zamiaru, żeby tyle lat czekania na nic się nie zdało. Myślę, że jesteś w stanie to zrozumieć.

Kiedy smok nareszcie zgodził się na jego propozycję, z kamienia wydobył się krótki, nieokreślony odgłos. Zasadniczo, to tego dźwięku nie można było porównać z niczym innym, było to niemożliwe. Można było jedynie domyślać się, co mógłby on oznaczać. Tak czy siak, zaraz po tym siedząca na kamieniu harpia zatrzęsła się cała, jakby dostała dreszczy, podczas gdy kamień jakby lekko wyblakł. Czerwone oczy zamknęły się, po czym zupełnie zniknęły na czarnej powierzchni. Tymczasem harpia zatrzęsła się ponownie, lecz kiedy przestała, zaczęła z powrotem wyglądać normalnie, nie licząc lekko zaczerwienionych oczu.
- Dziwne... - mruknęła naturianka głosem Nue Kuru. Wykonała kilka krótkich ruchów na różne sposoby, jakby coś sprawdzając, po czym spojrzała w stronę smoka. - Zamierzam ci pomóc, nie chciałbym, żebyś skończył tak jak moja ostatnia wysłanniczka. Ale ty też musisz się postarać.

Kiedy Nue, który odzywał się teraz tylko poprzez harpię, usłyszał, że smok rzeczywiście jest gotów mu się podporządkować, poczuł się zdecydowanie pewniej. Teraz przynajmniej miał szansę by nareszcie dokończyć to, co już dawno planował zrobić. Wszystko miał już dawno przemyślane i zaplanowane. Wystarczyło tylko zabrać się za wykonanie.
Harpia wzleciała w górę, prezentując sobą bardzo niepewny i niestabilny lot, po czym usiadła na smoku, tak jak jej na to pozwolono. Złapała się tak, żeby potencjalnie nie spaść, po czym ponownie zaczęła mówić:
- Wiesz gdzie są sploty w tej okolicy? Jakieś szczególnie magiczne miejsca? Potrzebny nam będzie splot, bez tego się łatwo nie uda. Znam jeden, ale jest dość daleko stąd. A i jeszcze jedno, z jakiej magii umiesz korzystać?
Awatar użytkownika
Darasmir
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 130
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Darasmir »

Dla Darasmira sytuacja była bardzo... dziwna. Jednocześnie wcale się nie bał ani trochę ale z drugiej strony miał przed sobą ogromną szansę na zdobycie tego co smoki lubią najbardziej: siły, władzy i bogactwa. Właśnie ta smocza chciwość sprawiała że nie poszedł sobie w cholerę i nie zostawił dziwnego gadającego kamienia samemu sobie, na pastwę losu. W zasadzie nie miał do czego wracać, bo dziura w drzewie czy dziura w skale nie była zachęcającą opcją. Mając to na względzie smok stał i czekał cierpliwie jednocześnie uważnie przypatrując co robi sam arcy-diabeł.
Wygądało na to że potrafił przenosić swoją duszę, swoją aurę i w ogóle całe swoje jestestwo pomiędzy ciałami i obiektami. Zastanawiające czemu nie zrobił tego wcześniej. Może nikt nie zbliżył się na tyle by mógł się przenieść. I czy smok byłby w stanie uciec gdyby Nue chciał go opętać? Ta kwestia bardzo go niepokoiła. Smok bardzo cenił swoje ciało ale swoją duszę jeszcze bardziej.
-Jestem smokiem, oczywiście że dam radę -mruknął niezadowolony że ktoś w ogóle śmie podważać jego kompetencje w wykonywaniu jakiegokolwiek zadanie, nieważne czym by one było.
Bardzo niechętnie stał nieruchomo i czekał aż ciało harpii na nim usiądzie, wydawało się to w jakiś sposób... wstrętne. Ona była opętana przez coś niesamowicie potężnego, a to coś właśnie zaczęło go dotykać, nawet jeśli ledwo to czuł przez swoje grube łuski. Gdy diabeł się wreszcie usadowił na jego grzbiecie, smok wzbił się w powietrze i zawisł nie ruchowmo czekając na jakieś wskazówki. Bo nie przyjmował poleceń! Tylko wskazówki, ewentualnie zalecenia.
-Um tak, tuż obok miejsca gdzie tutaj sypiam znajduje się punkt gdzie czuć silną magię. To jest splot? Tak? -zapytał się go bynajmniej nie zamierzając się przyznawać do jakiegokolwiek braku wiedzy. Nawet przed samym sobą. Zaczął lecieć do miejsca z którego przyszedł. Nie spieszył się, lubił latać w nocy, gdy powietrze było tak świeże.
-Jaką magią? -spytał się zaskoczony i mocno skonsternowany gdy padło pytanie o jego magiczne zdolności- Jaką magią...
Jego wiedza odnośnie magii nieco się stępiła przez lata życia w dziczy i jedynie smocza pamięć pozwalała przypomnieć sobie potrzebną do udzielenia odpowiedzi teorię.
-Umiem przenosić swoją duszę na bardzo krótko pomiędzy ciałami ale jest to bardzo męczące. Łatwiej jest mi chodzić poza ciałem. Umiem też wyciszyć świat dookoła do absolutnego braku dźwięku. Nie wiem co jeszcze umiem... Bo nie do końca nad tym panuję. Zwykle gdy jestem wściekły to wszystko się dzieje. Nie wiem jak.
Smok mówił to bardzo niechętnie. Nie lubił się tym dzielić i z resztą nigdy nie miał okazji.
W końcu gdy dotarli na miejsce smok jakimś sposobem wylądował między drzewami, przed swoją dziuplą i poczekał aż harpia zleci z jego grzbietu. Rzucił do niej krótkie "poczekaj" i wszedł do środka by wyłonić się po chwili z poprzednio wspomnianym, wielkim wisiorem na szyi. Ogłosił wtedy że mogą iść dalej.
Nue mógł wyczuć że mimo bardzo silnego kamuflażu w wisiorze coś jest. Coś potężnego, lecz trudno powiedzieć jak bardzo. Sama natura tego jestestwa była trudna do zrozumienia. Można by powiedzieć że była chłodna i nieprzystępna. Na co zachłanna? Tego nie dało się powiedzieć przez tą właśnie kamuflującą magię. Bardzo tajemnicze.
Awatar użytkownika
Lilla
Szukający drogi
Posty: 37
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Harpia
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lilla »

Nue przez jakiś czas siedział cicho, przysłuchując się temu, jak smok zapewniał go, że podoła zadaniu. Nie zamierzał tego komentować. Zdawał sobie sprawę, że znaczna ilość smoków jest próżna i pewna siebie, a ten, którego napotkał, właśnie do takich się zaliczał. Nue zamierzał to wykorzystać, ale na pewno jeszcze nie teraz, kiedy był mu potrzebny.

- Sploty, to miejsca w których magiczne żyły przecinają się, tworząc obszary o bardzo wysokich potencjałach magicznych. W takich zwykle buduje się gildie magów, klasztory i tym podobne, gdyż jest to opłacalne. Jeżeli splot nie jest wykorzystywany przez ludzi, korzystają na nim rośliny, rosnąc do ogromnych rozmiarów. I tak, twoja dziupla to może być dobre miejsce, brawo smoku. - oświadczył Nue, lecz końcówkę zaakcentował tak, jakby rzeczywiście był z niego zadowolony. Trudno określić, czy to z powodu jego wiedzy, czy też jakiegoś innego, ale liczył się chyba sam fakt, prawda? W końcu, niecodziennie chwali cię starożytny demon.

- Zaraz, czy ty naprawdę nie wiesz... - Nue przerwał nagle swoją kwestię, kiedy to pozwolił smokowi kontynuować to co mówił. To co usłyszał, niespecjalnie go satysfakcjonowało. Ostatecznie skwitował to jedynie niezbyt zadowolonym mruknięciem, niezadowolony z tego, co usłyszał. Doprawdy, liczył na coś innego, coś bardziej związanego z magią przestrzeni. Niestety, w tej kwestii smok na nic nie mógł mu się przydać. Już teraz okazało się, że bez pomocy zleceniodawcy, smok tak naprawdę nic by nie zrobił... No chyba że jakimś cudem wynająłby statek i wrócił po paru miesiącach...

Kiedy wylądowali, harpia zleciała z grzbietu smoka, lądując na ziemi. Nue skinął tylko głową, potwierdzając, że zostanie. Kiedy Darasmir zniknął w dziupli, Nue stanął w miejscu, po czym rozłożył skrzydła
- Dea me isi reth vem. - zaczął nucić cicho parę krótkich wyrazów. Po krótkiej chwili powietrze zaczęło lekko gęstnieć wokół harpii, a następnie zaczęło przybierać lekko nienaturalny, niebieskawy kolor. Najwięcej tego skłębiło się wokół harpii, po której już po chwili widać było pierwsze oznaki zmęczenia. Proces postępował przez jakiś czas, do momentu aż całą okolicę zaczęła pokrywać niebieskawa mgła, będąca wysoko naznaczoną magiczną energią splotu.

Kiedy Darasmir wyszedł, trzymając w łapie jakiś amulet, Nue zaczął mu się bacznie przyglądać. Nie wiedział, czym dokładnie jest ów magiczny przedmiot, prawdopodobnie jednak mający mniej lat od niego, lecz czuł dużą moc w nim zaklętą. Niestety, coś kamuflowało rodzaj energii w nim zawarty. Może warto byłoby dowiedzieć się, co to jest... Nue uznał jednak, iż nie jest to dobry moment na eksperymenty. Nie teraz, kiedy pobudził źródło do działania.
- Schowaj to, nie będzie potrzebne. Chyba że wiesz, co to robi i jak z tego korzystać. Ale nie wiesz, prawda? W końcu, inaczej byś mi go nie pokazywał, prawda smoku? Zresztą, nieważne...

- Stań tutaj. - nakazał Nue, wskazując skrzydłem harpii w określone miejsce. Zaczekał chwilę, aż smok wykona jego polecenie, po czym kontynuował: - Teraz będzie trudniejsza część. Jestem w stanie się tym zająć, jednak potrzebuję do tego twojej pomocy. W tym stanie ledwo jestem w stanie pobudzić splot magiczny... Tak czy siak, teraz muszę skorzystać z twojej energii, którą skumulujesz w odpowiedni sposób. Innymi słowy, pokażę ci jak korzystać z twoich jeszcze nieodkrytych talentów. Ale jest jeden, jedyny warunek. Masz mnie wpuścić i pod żadnym pozorem się nie opierać, bo w innym wypadku zaboli. I to zaboli mocno, oraz zmusi mnie do większego wysiłku. Przeniesie nas to w mniej więcej odpowiednie miejsce, ale nic nie gwarantuję, dawno się nie teleportowałem. - powiedział Nue, z miejsca przedstawiając obecną sytuację, w dodatku ani trochę się z niczym nie kryjąc. I w sumie, po co miałby to robić? Nie miałoby to chyba większego sensu, smok wiedział przecież że jest mu potrzebny.
- To jak, mogę zaczynać? - Zapytała harpia, po daniu Darasmirowi chwili do namysłu.
Awatar użytkownika
Darasmir
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 130
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Darasmir »

Po szybkiej podróży i szybkiej wizycie w grocie ciemno umaszczony smok stanął przed piekielnym gotów wykonywać dalsze polecenia. zamiast tego usłyszał coś co bardzo mu się nie spodobało. Gad cały się nastroszył, uniósł wysoko łeb oburzony i uderzył ogonem mocno o ziemię w akcie niezadowolenia.
-Bynajmniej nie zamierzałem ci go dawać, nawet o tym nie myśl!
Słowa Nue bardzo go zezłościły. Czy on myślał że może nim rządzić? Żądać czego tylko chce, a smok mu to da? Bynajmniej!A zwłaszcza gdy chodziło o tak ważny przedmiot.
Po chwili złość zdążyła minąć, a smok się uspokoił i spojrzał się na diabła jak dawniej, jednak z jeszcze mniejszą ufnością niż do tej pory. Rozejrzał się dookoła i dopiero teraz zorientował się że otoczenie znacznie się zmieniło. Wszędzie wokół widać było dziwną niebieską mgłę i magia znajdująca się w tym miejscu wydawała się być jeszcze silniejsza. Przydreptał w miejscu nerwowo. Nie lubił magii, przynajmniej takiej której nie rozumiał i tej nie pochodzącej od niego. A ta tutaj wydawała się zaliczać do obu tych kategorii.
-Co robisz? -zapytał się go niepewnym głosem, nie wiedząc co działo się w tym momencie wokół niego. Zaczynał sobie sprawę że branie udziału w czymś większym może być dość niebezpieczne.
Niepewnie zrobił parę kroków we wskazane miejsce, gdy diabeł polecił mu to zrobić. Nie ufał mu, a to co po chwili usłyszał bynajmniej nie brzmiało ani zachęcająco ani nie budowało właśnie tego wątłego zaufania pomiędzy tą niezwykła dwójką.
-Nie jestem pewien czy to jest dobry pomysł -rzekł i zaczął bardzo powoli się cofać, z dala od Nue. Dopiero po chwili się na tym przyłapał, gdyż robił to samoistnie. Rozejrzał się dookoła, jakby czegoś szukając, a tak naprawdę myśląc nad alternatywami. nie znalazł ich.
-Dobrze ale musisz mi obiecać że nie zrobisz nic poz wykorzystaniem mojej magii do teleportacji.
Po tych słowach smok usiadł i spojrzał się wyczekująco na diabła chcąc by to co się ma stać przyszło szybko i by mieli to już za sobą.
Po chwili inne jestestwo weszło w ciało Darasmira, co spowodował bardzo ostrą reakcję z jego strony. Jakby odruchowo smok cały się spiął i przez pierwsze sekundy nie wpuszczał Neu. Potem stało się coś bardzo bardzo dziwnego. Dusza smoka nagle ustąpiła, a piekielny mógł swobodnie opanować jego ciało. Jednak nie mógł on wyczuć żadnego innego ducha w ciele, poza bytem kryjącym się w naszyjniku, który szybko ukrył się jeszcze głębiej wyczuwając zmianę w ciele noszącym biżuterię. Był jego jedynym właścicielem na tą chwilę. Po dwóch sekundach z kolei to harpia upadła na cztery kończyny i zaczęła panicznie się rozglądać wokół, dopiero po chwili przenosząc wzrok na ciało Darasmira. Jej oczy były intensywnie zielone, a źrenice pionowe. Następnie bardzo niezgrabnie podniosła się i podbiegła do smoka, padając bez świadomości na ziemię, a do ciała smoka z powrotem zawitało jestestwo Darasmira. Bardzo osłabione i wyraźnie przestraszone, do poziomu rozpaczy, jednak niezwykle kurczowo trzymające się ciała. Nawet Neu nie mógłby próbować wyciągnąć tej duszy na zewnątrz, bez kompletnego ataku, który by ją zniszczył.
-Zrób co masz zrobić i wynoś się -usłyszał Nue w myślach, jednak z pewnością nie była to jego myśl. Darasmir na nowo przejął takie czynności jak stanie czy oddychanie. Nue mógł działać, a Darasmir mimo szoku wydawał się w pełni sprawny.
Awatar użytkownika
Lilla
Szukający drogi
Posty: 37
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Harpia
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lilla »

- Oczywiście że to nie jest dobry pomysł. - oświadczył Nue lekko zdenerwowanym tonem, nieszczególnie zadowolony z opóźnienia. - Ale na chwilę obecną żadnego lepszego nie mam, więc to ci musi wystarczyć.
Z jakiegoś powodu, Darasmir wyglądał tak jakby się go bał, gdyż co kawałek cofał się odrobinę, a do tego rozglądał się w obie strony, tak jakby niepokoiła go sama magiczna mgła. Nue nie miał pojęcia, o co właściwie mu teraz chodzi. W gruncie rzeczy, to smok teraz był w lepszym położeniu od niego, nie licząc tego że najwyraźniej był niedoinformowany. Nie wiedział, że to właściwie Nue musiał wziąć na siebie większe ryzyko niż on sam. Ale w sumie, nie dało się po nim spodziewać niczego innego, w końcu takie smoki zwykle nie myślą o nikim poza nimi samymi.

Nue westchnął tylko, czując że dalsze mówienie, albo tłumaczenie czegokolwiek niczego już właściwie nie zmieni. Przymusił zamieszkiwane ciało do ruchu, po czym przesunął się bliżej smoka, wykorzystując dotyk jako kanał przepływowy. Skrzydła harpii ledwie musnęły łuski Darasmira, kiedy Nue dość ostrożne zagłębił się w innym ciele.
W tym momencie smok zaskakująco umiejętnie ustąpił mu miejsca, tak jakby robił to już nie pierwszy raz. Nue ze zdziwieniem stwierdził, że Darasmir ustąpił mu praktycznie całkowicie, znikając gdzieś. Nie wiedział, dlaczego udało mu się tak dobrze, lecz pozostawił rozmyślania, tak samo jak szukanie smoka na później. Postanowił najpierw przejść do rzeczy i odnaleźć energię magiczną tego ciała, aby zdołać ich przenieść.
W tym momencie wydarzyło się coś dziwnego. Nue nie zrozumiał tego w pierwszej chwili, ale nagle utracił całkowicie kontrolę w niepilnowanym teraz zbyt silnie ciele harpii. Nie wiedział, jaki byt mógłby tego dokonać, gdyż nie wyczuwał niczyjej obecności. Wykorzystał nowo opanowane ciało, aby spojrzeć na harpię z pomocą jego oczu. Zobaczył nagłą dzikość, coś czego zupełnie się nie spodziewał. Harpia przypadła wtedy ponownie do smoczego ciała, po czym upadła bezwładnie u jego łap. Jednocześnie Nue wyczuł znowu prawowitego lokatora, który właśnie pokazał się z powrotem i silnie ulokował, mimo wszystko pozostawiając mu dość miejsca.
- Jasne. - Mruknął Nue Kuru, którego zupełnie nie zdziwiło to co usłyszał ze strony smoka. Nie było niczym zaskakującym, że to czego właśnie doświadczył, mogło mu się nie spodobać. Swoją drogą to również i on czuł się dość nieswojo w tej powłoce. Niespecjalnie mu ona przypasowała.

- Mabe retereb neure wenler tere, da swopes tere kraso. - mógł usłyszeć smok, kiedy Nue zaczął inkantować zaklęcie. Mógł jednocześnie poczuć, jak harpia, ponownie stojąca na swoich szponach, intencjonalnie przyciska swoje ciało do jednej z łap smoka w celach transportowych.
Jednocześnie otaczająca ich mgła zaczęła rzednąć, powoli ale nieprzerwanie wsiąkając w smoka. Nie trwało długo, aż ostatni strzęp pary został przezeń wchłonięty. I dokładnie w tej chwili powietrze przeciął krótki rozbłysk, a następnie coś silnie pociągnęło zarówno harpię, jak i smoka, a po paru sekundach nie zostało już po nich śladu.

- Bliżej niż zakładałem... - mruknął Nue, po czym ostrożnie wycofał się z ciała smoka, uważając żeby nie wyrządzić mu poważnej szkody. Przesunął się potem z powrotem do harpii, dzięki czemu znów mógł we w miarę pożądany sposób się poruszać. Potem rozejrzał się po okolicy.
Znał dobrze to miejsce. Miał nawet wrażenie że zbyt dobrze. Byli paręnaście stóp od jeziora, podczas gdy dookoła niego rosły wysokie, egzotyczne drzewa i krzewy. Nawet stąd dawało się wyczuć obecność dzikich stworzeń w tej głuszy. Najbardziej jednak interesowało go jezioro... I to, co spoczywało pod jego powierzchnią...
Awatar użytkownika
Darasmir
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 130
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Darasmir »

Darasmir nienawidził gdy to się działo. Przeskakiwanie między ciałami było bardzo męczące. Wywoływało też inne skutki uboczne, takie jak otumanienie czy nudności. Jego połączenie z ciałem wydawało się bardzo łatwe do złamania. Jak gdyby więzy pomiędzy jego ciałem, a jego duszą były cienką nicią, dość silną by bez problemu w normalnej sytuacji utrzymać ją wewnątrz, jednak ingerencja magii sprawiała że te nici mogły zostać bardzo osłabione. Darasmir wiedział że smoki dysponują bardzo silną magią, lecz nie miał pojęcia jak jego magia mogła tu działać. Wydawała się dla niego raczej słabością niż siłą.
Po przeniesieniu wszystkie wspomniane wcześniej objawy nastąpiły wraz z ponownym przejęciem kontroli nad smoczym ciałem przez jego oryginalnego właściciela. I to ze zdwojoną mocą. Czy to skutek teleportacji, czy wyjątkowej natury Nue, Darasmir odszedł na bok zataczając się i nie zwracając uwagi na otoczenie. Następnie usiadł i patrząc w ziemię czekał aż mu przejdzie, jednocześnie walcząc by nie opróżnić żołądka.
Dopiero potem uniósł łeb i się rozejrzał. Patrząc na Nue zdawało się że ten jest zadowolony z efektu. Znajdowali się w bardzo spokojnej okolicy. Darasmir tak naprawdę nie miałby nic przeciwko by tu zamieszkać. Nie po to tu jednak przybyli. Smok ruszył za ciałem harpii i stanął obok niej na krawędzi jeziora. Nie do końca wiedząc gdzie jest teraz jego rola spojrzał się na nią niepewnie, po czym znów spojrzał się na taflę wody.
Wtedy w pewnym momencie coś go uderzyło. Coś sobie uświadomił.
- Hej! - wykrzyknął nagle zezłoszczony, co musiało zaskoczyć szatana- Ty po prostu chcesz mnie użyć jak NARZĘDZIE do teleportacji!
Nue tak naprawdę mógł sam sobie poradzić z wydobyciem kamienia w tym momencie. Smok nie był mu tak naprawdę do niczego potrzebny, poza szybkim przenoszeniem się z miejsca na miejsce poprzez chwilowe opętanie. Smok parsknął gniewnie, a jego duma została urażona tą realizacją.
- Naprawdę? Musiałeś używać SMOKA by móc przenieść się tutaj??!? Nie mogłeś sobie wybrać jakiegoś zwykłego maga-człowieka? To oni od tego są!
Smok bardzo obrażony patrzył się gniewnie na ciało harpii nie mogąc uwierzyć że dał się tak wrobić. Tyle razy już się przekonał że wszyscy chcą go wykorzystać... a teraz znowu na to pozwolił!
- Chyba że się mylę? I moje ciało nie jest tylko dogodnym transportem?
Mówiąc to wszystko smok nie zapomniał rzecz jasna o oczekującej go wielkiej nagrodzie. W zasadzie tylko dlatego nie rozważał teraz odlecenia stad. No i też tego że Nue mógłby próbować go powstrzymać, a to mogłoby się skończyć bardzo różnie.
Awatar użytkownika
Lilla
Szukający drogi
Posty: 37
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Harpia
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lilla »

Smok podążył za nim, kiedy ten wykonał parę niezgrabnych kroków w stronę wody. Nue jednak nie zbliżał się bardziej, wiedząc co może się stać jeżeli za bardzo zbliży się do półprzeźroczystej tafli. I niespecjalnie wcale chciał żeby tak się stało, całkiem już zdążył polubić to ciało, które jego zdaniem było po prostu całkiem wygodne. Oczywiście, było ono niczym w porównaniu z jego prawdziwą postacią, jednak harpia, to jedyne którym dysponował na tę chwilę. Dlatego też trzymał się cały czas o parę kroków od gładkiej i z pozoru nieszkodliwej toni.
- Narzędzie... w sumie prawie masz rację. - mruknął Nue, spoglądając na wodę, jednocześnie starając się dostrzec coś nietypowego. Nie wydawał się zbytnio skupiony na rozmowie. - Różnica jest taka, że sam zgodziłeś się pomóc, a narzędzia zwykle nie mają prawa głosu.
Kiedy jednak Darasmir zaczął nagle się na niego wściekać, rzucając argumentami typu: "zmarnowałeś mój czas". Na dodatek wytknął mu jeszcze, że użył akurat jego, nie jakiegoś człowieka. Pfff! Co za ignorant! Nue swego czasu zaprzągł do tego zadania czarodziejkę z urodzenia, całkiem dobrze wykształconą. Teraz jej szkielet moczył się pewnie na dnie tego jeziora.
- Mam wrażenie, że nie słuchałeś, kiedy mówiłem ci o moim drugim heroldzie. Wspominałem już, że wysłałem tu inną osobę, sam nawet postarałem się tu zjawić. A tą osobą był nie byle kto, bo całkiem zdolna czarownica. I jak widzisz i tak zwróciłem się z prośbą o pomoc do ciebie. Chyba się domyślasz dlaczego, prawda smoku?

W tym momencie z pomocą oczu harpii zdołał wypatrzeć mniej więcej na środku jeziora krótki błysk odbitego światła. Odbłysk był srebrno - błękitny, zupełnie tak jakby jego twórcą była przepływająca ryba. Nue jednak nie miał wątpliwości, co właśnie zobaczył. Widział je tu przecież wcześniej, kiedy był tu z czarodziejką. Gdyby nie one, już od chyba trzech lat byłby wolny, oraz nie musiał kontrolować opętanego ciała w odległości o pół kontynentu od siebie. Nue nienawidził syren. A te tutaj na dodatek miały broń, co czyniło je jeszcze gorszymi...
- Tak smoku, mylisz się. Musisz wydobyć dla mnie czarny głaz spod powierzchni. Będzie gdzieś tu, blisko brzegu albo na samym środku jeziora. Może i zrobiłbym to sam, ale moje ciało nie uniosłoby głazu prawie tak dużego jak ten, który widziałeś wcześniej, na kontynencie. A dla twojej informacji, ta podróż mimo wszystko nadwyrężyła moje siły. Choćbym i chciał to w żaden sposób się doń nie dostanę, z kilku powodów, a nie mam dość energii żeby rzucić już jakiekolwiek zaklęcie, choćby i z twoją pomocą.

Po tych słowach Nue odwrócił wzrok od jeziora, po czym zaczął przyglądać się lekko piaszczystemu brzegowi. Wciąż doskonale pamiętał wydarzenia z ostatniej wyprawy, więc sądził że może jeszcze uda mu się znaleźć to miejsce, gdzie pierwszy raz natknął się na ciało Lilli, choć właściwie to ono natknęło się na niego, a nie odwrotnie. Mniej więcej wiedział, gdzie to było. W pewnym momencie rzeczywiście dostrzegł to, czego szukał, całkiem niedaleko.
- A jeżeli tyle powodów ci nie wystarcza do działania, smoku, to ostrzegę cię jeszcze przed strażniczkami jeziora. Moim zdaniem powinieneś na nie uważać. Ja za chwilę tu wrócę. - oświadczył Nue, po czym zamachał parę razy skrzydłami, dość niezgrabnie wznosząc się do góry. Następnie z pomocą kolejnych machnięć poleciał w stronę wypatrzonego wcześniej niewielkiego, czarnego przedmiotu, który wypadł czarodziejce na parę chwil przed śmiercią.
Awatar użytkownika
Darasmir
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 130
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Darasmir »

Smok spojrzał się tylko na niego gniewnie, gdy diabeł wypomniał mu fakt iż wcześniej wspominał już o kimśtam W natłoku informacji i tempa wydarzeń Darasmir mógł mieć problemy z zapamiętaniem wszystkiego co się do niego mówi, zwłaszcza taką drobną i niejasną wzmiankę. Sam fakt że nie był pierwszym do którego zwrócił się diabeł był raczej budujący ego smoka. Zadanie musiało być trudne skoro byle kto mu nie sprostał.
-Skoro to trudne zadanie, to chyba musiałeś prosić MNIE o pomoc -rzekł smok wyraźnie uspokojony. Co do słowa "herold", którym był nazywany... nie do końca mu się ono podobało. Zdecydowanie nie chciał niczego zwiastować swoją obecnością i działaniami, robił to wyłącznie dla perspektywy osiągnięcia swoich pragnień.
Gdy usłyszał jakie zadanie go czeka, tylko skinął łbem. Musiał wydobyć głaz z dna jeziora, nie wydawało się to trudne. Był w końcu kilkanaście razy większy od człowieka i znacznie bardziej od niego masywny. Miał o wiele więcej siły, więc zadanie nie powinno być zbyt trudne. Co by nie mówić o smokach, że bywają zarówno szlachetne jak i dzikie, dostojne jak i nieokrzesane, to niemal wszystkie były niesamowicie potężne gdy mowa o aspekcie fizycznym, a Darasmir mimo swojego niepełnego jeszcze wzrostu nie wypadał z tej kategorii.
Gad podszedł do tafli jeziora, stając na samym jego skraju i wysunął łeb starając się spojrzeć wgłąb, by ocenić jak jest ono głębokie. wydawało się że bardzo. Niezbyt zniechęcało to jednak Granatowołuskiego. Smoki były bardzo dobrze przystosowane do pływania, także wgłąb, choć ich zaskakująco lekka budowa pozwalająca im latać sprawiała że miały problemy z zanurzaniem się. nic jednak uniemożliwiającego spędzenie kilkunastu minut pod powierzchnią.
W tym momencie Nue wspomniał coś o "strażniczkach". Nim Darasmir zdążył się zapytać o czym dokładnie mówi, ten odleciał, nie udzielając żadnych wyjaśnień. Skoro tak zbagatelizował sprawę, musiało to być coś błahego.
Odwrócił się ponownie w kierunku wody i zaczął do niej wchodzić. Powoli krok za krokiem zanurzał się, aż w końcu nad powierzchnię wystawał tylko jego łeb. Następnie zaczął powoli płynąc w kierunku środka jeziora,podkurczając łapy pod siebie i używając ogona jak wiosła, całkiem jak płynąc krokodyl. Woda w jeziorze była zaskakująco ciepła,a przez to że była czysta, także przejrzysta. Po pokonaniu krótkiego dystansu, Darasmir wziął głęboki oddech i zanurkował. Przez chwilę wszystko wydawało się w porządku, a smok zaczął myśleć że ci cali strażnicy musieli stchórzyć i czmychnęli na jego widok. I słusznie. Jednak gdy był już o długość swojego ogona pod powierzchnią, więc wciąż relatywnie płytko, dostrzegł ruch. Coś na skraju jego pola widzenia przemknęło tak szybko że nie zdążył nawet skupić na tym wzroku. Oczywiście pomyślał że mu się przewidziało i spokojnie płynął dalej. Jednak już po chwili przekonał się że jednak nie jest sam w tym jeziorze. Zdążył tylko zorientować że coś zbliża się do niego od boku i ułamek sekundy potem poczuł uderzenie czegoś ostrego w swój lewy bok, tuż za złożonym skrzydłem. Obejrzał się w tym kierunku i dostrzegł syrenę z włócznią w rękach patrzyła się zdziwiona na miejsce w które przed chwilą uderzyła. Łuski smoka zatrzymały cios z łatwością. Taka broń nie mogła zaszkodzić smokowi, musiałaby mieć magiczne właściwości lub być wyjątkowo ciężka, ostra, a cios wyprowadzony z nadludzką siłą. Zwykła włócznia nie stanowiła żadnego zagrożenia. Przez moment obie istoty spojrzały się na siebie, a chwile potem Darasmir starając się dorwać napastnika, obrócił się i rzucił się na syrenę. Ta jednak zniknęła tak szybko jak się pojawiła, więc spowolniony oporem wody gad nie miał szansy jej dosięgnąć.
Rozumiejąc że syrena nie była tu z pewnością sama, smok czym prędzej zanurkował głębiej, płynąc najszybciej jak umiał w kierunku dna. Nie żeby się bał ale bycie otoczonym przez wodnych Naturian w ich żywiole nie było zbyt miłą perspektywą. Już po chwili poczuł kolejne, podobne uderzenie, tym razem w swój grzbiet, kawałek od podstawy ogona, z dala od jego łba uzbrojonego w ostre kły. Ten atak podobnie nie przyniósł rezultatów. Dwie sekundy później kolejny atak uderzył w jego prawy bok, przebijając jedynie błonę skrzydła, które spoczywało złożone na tym właśnie boku. Nie było to ani bolesne ani dotkliwe, takie małe przerwanie błony nie było niczym niezwykłym ani nie utrudniało latania. Darasmir nawet nie próbował odpowiadać na te ataki, wiedząc że nie zdziała nic, a jedynie zmarnuje czas. Chciał się jak najszybciej stąd wynieść.
Syreny które zdążyły się już zorientować że ich ataki nie przynoszą skutku, zaprzestały ich na moment, pozwalając smokowi dopłynąć do samego dna, gdzie nie znalazł nic. Na razie. Wtem coś złapało Darasmira za jego tylną łapę. Nim zdążył zareagować, coś pochwyciło drugą, jego ogon i popchnęło jego w grzbiet ku dnu jeziora przyszpilając go. Nie zdążył obrócić łba, by dowiedzieć się, co się stało, gdy coś pochwyciło go za rogi i unieruchomiło jego łeb. Zdążył jednak dostrzec duży rybi ogon przed jego ślepiami. Zdecydowanie syreni. Jednak siła która pochwyciła jego głowę okazała się znacznie za słaba i smok po sprężeniu sił gwałtownie go uniósł i zamachał odrzucając nie jedną, a trzy syreny które go za niego trzymały. Obróciwszy łeb okazało się że nie był już pod atakiem kilku jednostkowych syren. Do dna przyszpiliło go półtora tuzin nadzwyczajnie silnych kobiet z rybim ogonem, a jeszcze kilka, lub nawet kilkanaście pływało nad nim. Większość uzbrojona była we włócznie, a kilka nawet w stalowe trójzęby. Jednak z pewnością nigdy nie miały one do czynienia ze smokiem. Nie doceniały jego siły. Pradawny po prostu uniósł swój ogon i zamachał nim mocno sprawiając że syreny zmuszone były go puścić. W tym momencie te trzymające jego łapy, zaskoczone pokazem siły, postanowiły czmychnąć. Udało się wszystkim, poza jedną. Nawet pod wodą uderzenie smoczego ogona było niesamowicie silne. syrena która nie zdołała odpłynąć poza jego zasięg oberwała nim prosto w brzuch. kawałek ogona który zahaczył o miednicę wywołał głuchy trzask, gdy kość pękła, a szpiczasty grot uderzył w jej brzuch rozrywając skórę i sprawiając że wnętrzności wydostały się na zewnątrz zabarwiając wodę wokół na czerwono. śmiertelnie ranna istota, próbowała odpłynąć ale jej ogon najwyraźniej nie był jej posłuszny przez złamaną miednicę. Po prostu opadła na dno wijąc się w agonii, a jej towarzyszki wściekłe podpłynęły bliżej zataczając kręgi wokół niego, roztropnie jednak nie wchodząc w jego zasięg. Zdały sobie sprawę że żadne metody jakie znały, ani użycie broni, ani podtapianie, nie działały. Były bezsilne. Nie znały magii, nie posiadały magicznej broni, nie były w stanie go zranić.
Tymczasem smok wyczuł bardzo silną i bardzo znajomą aurę. Zdecydowanie to czego szukał. Popłynął w kierunku w którym wyczuł swój cel, by po chwili go dostrzec spoczywającego na dnie jeziora. Był większy niż się zdawało, a po kilku intensywnych minutach jakie tu spędził zaczynało mu powoli brakować powietrza. Nie zamierzał się jednak poddawać. Podpłynął do głazu i chwycił go mocno przednimi łapami. Gdy tylko go dotknął, aż wzdrygnął się od trudnego do opisania, okropnego uczucia, jakie go przeszło. Stękając w duchu z wysiłku poderwał głaz i "położył" go na swojej klatce piersiowej dla oparcia i zaczął bardzo, bardzo powoli wypływać ku powierzchni. Cały czas szturchany przez syreny, które bezsilnie próbowały go zatrzymać, płynął ku powietrzu, a jego płuca zaczynały go powoli piec. W końcu po czasie wydającym się wiecznością dotarł na powierzchnię i wypływając zaczerpnął kilka bardzo głębokich wdechów, ciesząc się że znów może oddychać. Syreny zdawały się już sobie odpuścić.
W końcu dopłynął z głazem na brzeg, wytaczając go przed sobą na stały grunt. Ledwo mogąc złapać oddech, smok legł obok niego na boku próbując dojść do siebie. Przynajmniej wykonał swoje zadanie. Był lepszy od tego czegoś co wcześniej zawiodło jego "pracodawcę".
Awatar użytkownika
Lilla
Szukający drogi
Posty: 37
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Harpia
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lilla »

Nue nie obawiał się strażniczek. Nie miał ku temu większych powodów. Głównie dlatego, że wcale nie było tak łatwo dostrzec, że to on ma panowanie nad harpią. Z tego też powodu, gdyby tylko został dostrzeżony, zapewnie wzięty zostałby za jedną z tutejszych, nieszkodliwych (przynajmniej dla nich) latających półkobiet. Było to zdecydowanie wystarczająco, gdyż syreny nie miały zupełnie nic przeciwko harpiom. Gorzej byłoby dla niego, gdyby coś dzikiego z tutejszej puszczy próbowało na niego wyskoczyć, gdyż takie rzeczy czasem się zdarzały, a on nie był na taką ewentualność przyszykowany. Wtedy musiałby albo opętać ciało takiego drapieżcy, czym znacznie zmniejszyłby swoje wątłe już siły, albo przenieść się gościnnie do smoka, co z kolei byłoby bardzo mało wygodne, a już tym bardziej że ciało tej przerośniętej jaszczurki zdecydowanie mu nie odpowiadało. Nue przyspieszył trochę lot, na wypadek gdyby jego obecne ciało było zagrożone.

Zatoczył niezbyt zgrabny, chociaż już nawet nienajgorszy krąg, gdy znalazł się nad swoim celem. Potem ostrożnie rozejrzał się, mając nagłe wrażenie, że kiedy nie ma w pobliżu smoka, cisi łowcy spoglądają na niego łapczywie. Był dużo łatwiejszym celem niż zwyczajna harpia, dlatego chciał zachować ostrożność. Kiedy już upewnił się, że nic mu nie zagraża (mimo iż nieprzyjemne wrażenie nie znikło), zleciał szybko w dół, pochwycił nieduży przedmiot w szpony, po czym znowu wzleciał w powietrze. Od razu poczuł znajomą obecność, która wypełniła jego jestestwo. Mały fragment kamienia całkiem niedawno przepełniony został przezeń energią i całkiem sporo jej tam jeszcze było. Nue, już w locie powrotnym zaczął czerpać ze środka kamienia, regenerując swe siły.

Smok rzeczywiście wybrał się na dno jeziora w celu zdobycia głazu, tak jak Kuru wcześniej mu powiedział. To w sumie dobrze, ale Nue nie miał całkowitej pewności, jak długo da sobie radę. Nie wiedział jak dobrze poradzi sobie z zamieszkującymi te wody syrenami. A mówiąc krótko, gdyby zginął, demon miałby bardzo niskie szanse na przetrwanie tutaj, a właściwie to już praktycznie zerowe. Wpatrywał się więc w taflę jeziora, starając się dostrzec co dzieje się pod powierzchnią. Niestety nie widział zupełnie nic prócz odbicia, oraz raz na jakiś czas pojawiającym się bąblom powietrza, które najpewniej sygnalizowały gdzie teraz jest Darasmir. Nue widział, jak smok raz wynurzył się z wody gdzieś, żeby zaraz potem zanurkować z powrotem. Od tego momentu minęło już trochę czasu, a on wciąż się nie pokazywał. Albo miał problemy tam na dole, albo zdołał odnaleźć kamień i już starał się go wyciągnąć. Martwy jeszcze nie był, bo dalej oddychał. Poza tym, Nue nie wiedział już nic. Mógł tylko czekać, licząc na to, że tamten wkrótce się pojawi.

Na szczęście, skrzydła harpii okazały się całkiem wytrzymałe. Nue nie odczuwał bólu, mimo iż unosił się w powietrzu już całkiem długo. I wcale nie wydawało mu się, aby miało się to wkrótce zmienić.
Nagle zauważył, jak nad drzewami przeleciała inna harpia. Może i nawet nie zwróciłby na to szczególnej uwagi, gdyby nie to, że w chwilę potem zaczęły pojawiać się kolejne. Nie wyglądało to jednak tak, jakby chciały polować. W każdym razie nie na niego. Nue nie był pewien, czy to jego obecność w powietrzu nakłoniła je do dołączenia doń w nadziei na posiłek, czy też dlatego, że same coś wyczuły. On wiedział akurat, że harpie przeważnie żywią się mięsem, z czego ponad wszystko uwielbiają to ludzkie, ale sam niczego nie potrafił ani wyczuć, ani dostrzec. A to zwiastowało kłopoty.

Smok nareszcie wypłynął na powierzchnię. I, ku jego zaskoczeniu, rzeczywiście miał ze sobą kamień. Był on wielki i połyskliwy, które to wrażenie potęgowała jeszcze otaczająca go z każdej strony wilgoć jeziora. Nue nie mógł już się doczekać, żeby zaczerpnąć i z tego kamienia. Nawet stąd czuł jeszcze prawie nienaruszoną moc, która jeszcze kołatała się w kamieniu. W porównaniu z jego potęgą przed uwięzieniem, było to niczym, jednak teraz było to dość, by ziścić jego plan. Nue przyglądał się z powietrza jak smok wyciąga go z wody, a potem powoli wytacza na brzeg. Zaraz potem Darasmir padł obok swojej zdobyczy, dysząc ciężko i próbując odpocząć.

- Powiedz mi, kiedy będziesz czuł się na siłach, żeby wracać. Tym razem będzie ci łatwiej. Teraz odpocznij. Seanes serath detsuz. Spisałeś się. - oświadczył demon, przysiadając na kamieniu. Rzeczywiście był zadowolony ze smoka. Naprawdę okazał się być przydatny. A był nawet tańszy energetycznie niż ta cała czarodziejka.
Zaczął czerpać z kamienia energię. Nie brał jej wiele, wziął tylko tyle ile było mu konieczne do przeteleportowania ich z powrotem. Nadal zamierzał częściowo wykorzystać moc smoka, ale nie sądził, żeby stanowiło to problem. Więcej trudności mógł sprawić sam Darasmir, który nie najlepiej znosił takie podróże. Choć w tym momencie Nue wolał się nie przejmować tym za bardzo.

Wtem dziwne uczucie, które wcześniej odczuwał, nagle przerodziło się w pewność. Nue czuł, że ktoś ich obserwuje. Bynajmniej nie od strony jeziora, lecz od puszczy. Demon wiedział, że ktoś jest tam, ukryty pomiędzy drzewami. I nie sądził, by jego szósty zmysł mógł ostrzegać go przed czymś mało groźnym. To było coś potężnego, coś, czemu nie mógł stawić teraz czoła. Mógł mieć nadzieję, że smok zdoła sobie z tym poradzić. Z drugiej jednak strony, obawiał się, że ktoś przewidział, że kiedyś zdoła wydobyć drugą połowę kamienia i zabezpieczył się i przed taką ewentualnością.
- Smoku... - mruknął Nue, bacznie przyglądając się puszczy.
Awatar użytkownika
Darasmir
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 130
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Darasmir »

Smok bardzo długo nie robił nic poza leżeniem i cieszeniem się faktem że znów może oddychać. Ledwo dotarła do niego pochwała ze strony jego piekielnego "przyjaciela". Nie żeby go obchodziła ale jednak smok ucieszył się. Jego mokre łuski powoli schły i odbijały światło wczesnoporannego słońca, które wisiało bardzo nisko nad horyzontem. W końcu od ich spotkania i tak minęło już kilka godzin. Noc zdążyła minąć. Oznaczało to też to że Darasmir zaczynał powoli gorzej widzieć i znowu zachciało mu się spać. Ostatnio mało spał, a mimo tego że kilkanaście godzin snu co trzy-cztery dni całkowicie mu wystarczały, to po ostatnich ekscesach był już naprawdę znużony.
Do tego dochodził jeszcze jeden czynnik. Smoki są gadami, więc mają gadzią fizjologię. Są zimnokrwiste. Potrzebują ciepła w swoim otoczeniu by poprawnie funkcjonować. Smocza magia ma swoje cechy pasywne. Oznacza to że pozwala wykonywać czynności niemożliwe do wykonania bez niej jest niezależna od woli użytkownika. Jest wpisana w jego jestestwo. Dzięki niej i kilku ptasim cechom jak pneumatyczne kości, smoki mogą latać ale i też znacznie lepiej zachowują ciepło swojego organizmu niż inne gady. Jednak magia Darasmira była ostatnio nadużywana. Jeśli użytkownik magii nie do końca panuje nad nią, wówczas bardzo łatwo o nieefektywne jej stosowanie. Jeśli dodać to że właśnie spędził kilkanaście minut w chłodnym jeziorze, to efekt jest jasny.
Darasmir wychłodzony, zmęczony i znużony był bardzo osłabiony. Ślepia same mu się zamykały. Ostrzeżenie piekielnego usłyszał przytłumione jak przez grubą ścianę. Dotarło ono jednak do niego i zaniepokojony smok ruszył się starając się dźwignąć. Zrobił to mimo tego że piasek na brzegu był taki miękki i przyjemny... Po chwili stał już na łapach. Jego skrzydła wisiały smętnie, nie przyciśnięte do boków. Ściekały mu po nich, po ognie i łapach wąskie stróżki wody.
-T-tak, coś tam jest. Silnego -rzekł cicho, słabym głosem, tak że diabeł słabo go usłyszał. Smok spojrzał się na niego i rzekł:
-Z-zimno mi.
Smok się poskarżył, okazał słabość. No, naprawdę nietypowe. Po chwili jednak spojrzał się w kierunku nadchodzącej, nieznanej siły. Cokolwiek to było, prawdopodobnie nie było przyjaźnie nastawione. A było silne, być może tak bardzo jak on. Niezależnie od jego stanu, miał pewne metody niewymagające siły czy magii którymi mógł się posłużyć. No i był piekielnie trudny do zabicia, nawet jak na smoka.
Awatar użytkownika
Lilla
Szukający drogi
Posty: 37
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Harpia
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lilla »

- Anese nekete noreve... - mruknął Nue, mrużąc oczy i próbując dostrzec coś poprzez gęstwinę. Niestety oczy harpii nie były dostatecznie bystre, aby przebić się przez grube warstwy zieleni. Piekielny musiał wyczulić swój zmysł magiczny, który był poniekąd osłabiony od kiedy zajął ciało harpii, by dokładniej sprawdzić teren. Jednakże kiedy skupił się na tym by rozejrzeć się po skraju puszczy, nie mógł dostrzec niczego. Nie wiedział, czy to nie z powodu rozpraszającego go kamienia, który teraz zdawał mu się wręcz pulsować energią, czy raczej jakiegoś innego nieznanego mu czynnika. Czy to możliwe żeby niewidoczny obserwator ukrywał również swoją aurę? Nue wiedział, że to możliwe, lecz wykonanie tego wcale nie było aż takie proste. Z drugiej jednak strony... czarodzieje naprawdę dużo inicjatywy włożyli w to, by już na zawsze pozostał uwięziony. Mogli przecież utworzyć artefakt, albo artefakty, które ukryłyby strażników. Było naprawdę niedobrze...

Nue Kuru do tej pory niespecjalnie zwracał uwagę na smoka. Uważał, że po prostu odpoczywa po bardzo długim jak na jaszczura zanurzeniu. Zresztą zasłużenie, gdyż rzeczywiście spisał się z tym wszystkim. Gdyby jednak zrobił to szybciej, może brak powietrza nie wykończyłby go aż tak bardzo. Poza tym, istniała szansa że nie zostaliby odgrodzeni przez niewidocznych wciąż strażników jeziora.
Kiedy jednak Darasmir zaczął mówić, dotarło do niego, że coś jest nie w porządku. Jego głos, w porównaniu z tym silnym i dumnym, do którego zdążył już przywyknąć, zabrzmiał teraz słabo i mizernie. Nie wyglądało jednak na to, że po prostu się zmęczył. Smokowi rzeczywiście coś dolegało. Pokrótce nawet sam Darasmir przyznał się do tego, choć słychać było jak wiele dumy go to kosztowało. Nue jednak nie winił go za to. Nie, nie zamierzał również czynić mu uwag z tego powodu. Darasmir w jego oczach już jakiś czas temu przestał być jedynie narzędziem. Oznaczało to, że Nue w pewnym sensie zaczął się przejmować jego losem. Oczywiście w pewnym sensie, lecz dopóki miał taką możliwość to rozważyłby również jakie konsekwencje miałyby jego decyzje dla Darasmira.

- No proszę, nie spodziewałyśmy się, że pojawisz tu się jeszcze w tym stuleciu... Dalej próbujesz, demonie? - doszedł ich obu miękki i przyjemny kobiecy głos. Gdyby nie fakt, że spodziewał się niebezpieczeństwa, może nawet zabrzmiałby on przyjaźnie. Dobiegł on zaraz zza skraju puszczy, gdzieś z lewej strony. Jego źródła jednak dalej próżno było wypatrywać.
- Postarałeś się jak widzę... Prawdziwy smok... Jaka szkoda, ten akurat wygląda uroczo... - zawtórował jej drugi głos. Ten również był przyjemny dla ucha. W przeciwieństwie jednak do poprzedniego, ten rozbrzmiał parędziesiąt stóp dalej, tym razem z prawej strony. Oba jednak wydawały mu się znajome... Nue szybko zaczął przeglądać wspomnienia harpii, mając nadzieję na dowiedzenie się czegoś więcej.

Nim jednak zdążył cokolwiek odnaleźć w zamąconej głowie Lilli, w mniej więcej równych odległościach po obu ich stronach powietrze lekko zawirowało, po chwili rozwiewając iluzję. Nue z łatwością był w stanie dostrzec drobne cząstki, które rozpływały się w różnych kierunkach, szybkim tempem odsłaniając dla ich zmysłów dwie sylwetki.
Zostali otoczeni przez dwie kobiety o niezwykłym wyglądzie, które pewnym krokiem zmniejszały swój dystans do nich. Nue wiedział, że na ich widok serce niejednego mężczyzny zabiłoby mocniej. Gdyby nie wiedział, kim one są, zapewne uznałby je obydwie za pokusy, które zwykły przybierać podobne kształty. Wiedział jednak że to syreny. Widział je nie po raz pierwszy, ponownie jednak oczyma Lilli. Pamiętał dokładnie, bo wychowywały harpię po przybyciu czarodziejki, wtedy kiedy już lekko zadomowił się w tym ciele. Zdawał sobie sprawę, że obie znają się co najmniej dobrze na magii, lecz nie był pewien jak dokładnie. Nie było jednak wątpliwości, że były co najmniej dość doświadczone, żeby się go pozbyć. Wspomnienia Lilli jednak nie mogły zaoferować mu więcej informacji, harpia zbyt mało widziała.

- Wyjdź demonie i poddaj się! Nie jesteś w stanie zwyciężyć nas obu, nawet z tym smokiem! Poddaj się, a opętanym nie zrobimy nic złego! - zakrzyknęła jedna z syren. W tym samym momencie dostrzegł, jak zaczyna palcami formować znak w powietrzu. Ruchy były zgrabne i doświadczone, niewątpliwie wiedziała co robi. Zaklęcie, a raczej jego ogólny motyw było ofensywne, a z dotychczasowych poruszeń wnioskował, że syrena nie chce dawać mu dużych szans, tylko od razu uderzyć z pełną mocą. Było to chyba coś z gatunku tych świętych słów mających wypędzać piekielnych, tak mu się przynajmniej wydawało. Na szczęście diabeł znał odpowiednie przeciwzaklęcie, którym mógł powstrzymać jej atak, o ile to rzeczywiście było to o czym myślał. Musiałby zużyć na to trochę właśnie pozyskanej mocy, lecz dobrze było mieć choć nikłe poczucie bezpieczeństwa.
- Abenessete... - wyrwało mu się, kiedy zobaczył, że druga syrena również szykuje identyczne zaklęcie. To nie wyglądało dla niego dobrze. Dla Darasmira też w sumie nie, gdyż przebywał w jego obecności zbyt długo, by nie pozostawić na nim żadnych śladów swego bytowania. Nie był jednak w stanie pozwolić sobie teraz na więcej niż jedną osłonę, w dodatku chroniącą tylko z jednego kierunku, jeżeli chciał zachować dość mocy na powrót na kontynent. Drugi atak natomiast z pewnością byłby w stanie go dosięgnąć, do czasu aż nie wzmocniłby bariery. Niestety wtedy istniało spore ryzyko, że zabrakłoby już energii na zaklęcie teleportacji. Wciąż mieli do przebycia daleką drogę, a Nue nie chciał ryzykować, że wyrzuci ich na środku oceanu. Był jednak już tak blisko swego celu... Zbyt blisko, żeby był zdolny z niego zrezygnować.

Nue nie bardzo lubił uciekać. Wprawdzie wstydził się okropnie, że musiał to zrobić. Nie miał jednak innego wyboru, syreny z łatwością zdezintegrowałyby jego, a potem po trochę dłuższym czasie pokonałyby również i smoka. Gdyby ten tylko nie padał teraz na łapy, to demon nie wahałby się i natychmiast rozpoczął starcie. Mógł jednak liczyć tylko na siebie. Nue wykorzystał ciało harpii by przelecieć na łeb Darasmira. Demon wiedział, że smok nie lubi, kiedy się go odwiedza we własnym ciele, nie miał jednak innego wyjścia. Starając się zrobić to oszczędnie, przesunął się lekko w jego stronę, a kiedy miał już pewność, że Darasmir go słyszy, przekazał: "Złap kamień. Byle dyskretnie... Nie walczymy. Jeżeli nas nie zablokowali, to im uciekniemy."

- Tchórze! - krzyknął Nue głosem harpii. - Jesteście nędznymi psami, ot co! Spróbujcie walczyć ze mną bez magii! - zaczął je prowokować Nue. Demon liczył na to, że uda mu się w ten sposób zyskać choć odrobinę czasu dla siebie i smoka. Niestety, starsza z nich była dość inteligentna, żeby dostrzec w tych słowach jego desperację. Demon popełnił błąd. Bardzo duży, karygodny wręcz błąd. W efekcie jeden ze znaków zaczął powstać w powietrzu jeszcze szybciej, a następnie zajaśniał białym światłem. Nue wiedział, co zaraz się wydarzy. Niestety zdawał sobie sprawę, że nawet jeśli by teraz zaczął, to nie zdąży ich już przenieść przed atakiem.
- Alles desvereth! - krzyknął Nue, starając się jeszcze jakimś sposobem wykonać poprawny znak. Nie bardzo jednak wiedział, jak powinien skondensować swą moc będąc w tym ciele, dlatego kiedy w ich stronę błysnęła wiązka białawej energii, niedokończony znak zablokował tylko część z niej. Cała reszta uderzyła z dużą mocą w harpię, strącając jej ciało z grzbietu jaszczura.
Nue z trudem podniósł się z ziemi, pokasłując nieco. Ból odczuwał równie realnie, jakby był to jego własny. A miał wrażenie, że bolą go nawet pióra, o mięśniach nie wspominając. Czuł jak coś wzbiera się w jego żołądku. Prawdopodobnie harpia poczuła potrzebę by zwymiotować. Zdołał jednak powstrzymać swoje ciało przed nagłą potrzebą wypróżnienia. Nie mógł sobie na to pozwolić, w każdym razie dopóki jeszcze żył. Wystarczyłoby jeszcze jedno celne zaklęcie żeby się go pozbyć. Wiedział, że za jego plecami jedno jest już prawie przygotowane, zdolne by do reszty go wykończyć. Przed tym jednak już nie był w stanie się obronić, czy nawet próbować. Potrzebował mocy... Mocy z kamienia... Był tak blisko, zaledwie parę kroków... Z trudem zmusił swoje ptasie nogi do ruchu. Zaledwie parę kroków...
Awatar użytkownika
Darasmir
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 130
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Darasmir »

Och, było tak zimno... Zwykle mógłby po prosu rozpalić ogień i to by mu pomogło, jednak teraz nie miał takiej możliwości, zużył już swój ogień. Trochę zajmie nim będzie mógł znowu ziać. Co prawda wciąż pozostawało mu plucie kwasem ale to raczej nie pomoże mu się ogrzać.
Pojawienie się syren było dla niego czymś naprawdę niespodziewanym. Spodziewał się czego innego ale nie czegoś o ludzkim kształcie, w czym dało się wyczuć dużą moc. Darasmir wolałby milion razy bardziej walczyć z wielkim potworem niż z czymś co najwidoczniej było magiem. Nie pomogła tu nawet uwaga o jego uroczej aparycji.
Gdy zaczęły wygrażać jego wymuszonemu towarzyszowi zaczął się martwić. Ewidentnie nie było tu pola na żadne negocjacje. Nie było co się dziwić, Nue był dosłownie szatanem. Raczej nikt nie chciałby puścić go wolno. Mimo swojego stanu smok postanowił że nie odpuści. Nie ucieknie. Od lat szukał okazji by móc wybić się ponad marazm w który popadł, przerywany napadami na nędzne karawany handlowe, które niemal nigdy nie miały nic wartościowego, a nigdy prawdziwego złota, srebra czy klejnotów. Teraz gdy miał szansę, na pewno jej nie zmarnuje! Tylko... jak miał się bronić? Nie miał siły by użyć magii, ta z resztą nie była mu za bardzo posłuszna. Smocza magia bywała dzika i nieprzewidywalna, zupełnie jak same gady.
~pozwól miii...
Smok wyraźnie zbaraniał gdy usłyszał głos. Był słaby i ledwie słyszalny. Nie wiedział do kogo należał. Jego źródło zdawało się być tuż przy nim. Z pewnością nie był to Nue. Głos był kompletnie inny a przekaz mentalny, adresowany do niego.
~potrzebujesz mnie
Teraz gdy był bardziej czujny zorientował się skąd ów głos dochodzi. A dochodził z... jego naszyjnika. Tego z ciemnym klejnotem. Do tej pory smok traktował go jak swój największy skarb, coś mu niesamowicie bliskiego, jednak nie wiedział że artefakt jest... żywy? Smok przełknął ślinę. Za dużo działo się naraz. Jego zmęczony umysł nie potrafił tego wszystkiego przetworzyć.
Gdy harpia stanęła na jego łbie mało nie upadł na ziemię. Nie był dużym smokiem, przynajmniej jeszcze. Harpia na szczęscie była lekka, więc udało mu się utrzymać. Jednak chwilę później została zmieciona na ziemię. Gdy potężna magia uderzyła tuż przy łbie smoka, ten omal nie skulił się ze strachu. Nienawidził cudzej magii w swoim pobliżu, a zwłaszcza tej która miała mu zaszkodzić.
-Pomóż mi -niemal zaskomlał w myślach przerażony smok. Jeszcze nigdy nie czuł się bezbronny. Zawsze to on stawiał innych w sytuacji gdy nie mieli nadziei. Teraz on sam był bez szans, był bezradny.
~Dobrze... Po prostu nie stawiaj oporu...~ Wyraźniej teraz usłyszał już smok.
Nagle do jego umysłu wtargnęła wszechpotężna zdawałoby się świadomość. Kompletnie inna niż Nuego. Ale i dziwnie znajoma, podobna do jego samej. Nie wyrzuciła go poza ciało. Raczej silnie zepchnęła go na bok i przejęła kontrolę nad ciałem. Ciało smoka wstało z pozycji siedzącej i rozejrzało na boki wdychając głęboko powietrze. Było na nowo wypełnione energią. Ale nie po prostu zregenerowane. Było teraz pojemnikiem na siłę tak dużą, jaką nigdy jeszcze w sobie nie nosiło. Obecny kontroler zdawał się czuć bardzo swobodnie w nietypowym przecież smoczym ciele. Smok zrobił parę kroków stając pomiędzy Nue, a syrenami, jednak co dziwne jednocześnie blokując mu dostęp do głazu ogonem.
-Dość -Rzekł stanowczo smok niezwykle głośnym i niskim głosem którego aż dało się wyczuć moc. Syreny które do tej pory nie widziały tego smoka nie mogły wiedzieć że coś tu jest nie tak, że coś się zmieniło. Spojrzały po sobie, po czym ta stojąca naprzeciw smoka rzekła:
-Zejdź nam z drogi. Nawet nie wiesz komu służysz! Odejdź lub się poddaj, inaczej same będziemy musiały cię usu...
Głośny warkot smoka przerwał jej i nie pozwolił dokończyć zdania. Gdy warkot ustał Ciało Darasmira przemówiło:
-ŻADEN smok nikomu nie służy. To wy stawiacie opór woli pradawnej istoty. To wy zostaniecie usunięte.
Syreny nawet nie czekały. Obie uderzyły z dwóch różnych stron naraz potężnym zaklęciem którego natura miała ewidentnie zaszkodzić smokowi.
To co się następnie stało bardzo trudno było dostrzec, gdyż wszystko wydarzyło się bardzo szybko. Białe smugi zaklęć które mknęły ku ciału smoka zdawało się że uderzyły w cel. Jednak okazało się że zaklęcia przemknęły przez ciało smoka nie wyrządzając mu krzywdy. Chwilę później ciało rozpłynęło się w powietrzu by pojawić się kilka metrów obok. Tak naprawdę było ono iluzją, a niewidzialny smok po prostu odszedł parę kroków na bok. Magia pustki. Iluzja. Zaskoczone syreny nie zdążyły się zorientować gdy nagle ta która uderzyła w Nue wcześniej zaklęciem upadła na ziemią krzycząc ogłuszająco. Darasmir stał z wyciągniętą w jej stronę łapą, wyraźnie bardzo skupiony. Po chwili z cichym, lecz dobrze słyszalnym trzaskiem jej lewa noga... zniknęła, a z rany zaczął lać się strumień posoki. To także była magia pustki. Dezintegracja. Niezwykle trudna i potężna sztuka tej dziedziny magii, bardzo kosztowna. Nie jest łatwo wymazać coś z egzystencji, a zwłaszcza coś tak skomplikowanego i złożonego jak żywa tkanka.
~Nie trafiłem. Miałem usunąć jej serce. ~usłyszał o dziwo wyjaśnienie Darasmir, który w zakamarku swego ciała przyglądał się swoimi oczami całej scenie, jak potężna itota posługuje się jego ciałem i jego arkanami do walki w sposób który nie śniło mu się móc zastosować.
Druga syrena wyraźnie przestraszona ale przede wszystkim wściekła za to co zostało uczynione jej pobratymczyni rzuciła się w jego kierunku z krzykiem, z wyciągniętą ręką szykując zaklęcie które miało ją pomścić.
~Twoja kolej. Pokaż mi teraz co potrafisz, młody smoku ~usłyszał Darasmir i nagle poczuł że na nowo kontroluje swe ciało, wciąż zachowując moc daną przez istotę. Wiedział doskonale co chce zrobić. Ta moc była wspaniała. Chciał pokazać użytek z drugiego arkanu magii jaki potrafił przejawiać. Magia duszy. Duch Darasmira oderwał się z niezwykłą łatwością i swobodą od ciała, pozostawiając je w pełnej kontroli stworzenia z klejnotu. Nie czuł się podczas tego oderwania słaby jak zwykle bywało w bardzo nielicznych, kilku okazjach w całym swoim życiu gdy udało mu się do tego doprowadzić. Jego duch pomknął ku syrenie i błyskawicznie wniknął w jej ciało, nim ta zdążyła rzucić zaklęcie. Smok po krótkiej ubezwłasnowolnił jej ciało. Następnie zaczął powoli, lecz nieubłaganie wypychać ją spoza ciała, słysząc w myślach jej przerażony krzyk. Syrena walczyła bardzo dzielnie i stawiała zaskakująco mocny opór kurczowo trzymając się doczesnej powłoki. Była przerażona. Nie mogła wiedzieć do końca co się działo, wiedziała za to że coś odrywa ją od ciała, nad którym nie miała kontroli, a które jednocześnie powoli kroczyło ku ciału Darasmira. W końcu została wyrzucona na "zewnątrz". Nie była pradawną istotą. Nie była magiem duszy. A dla ducha niezbędny jest trening lub jego odpowiednia natura by mógł się utrzymać w doczesnym świecie bez ciała. Bez tego jej duch po prostu odszedł do innego wymiaru, do wymiaru astralnego. Do nieba, bądź piekła, zależy kto o tym mówi.
Teraz gdy Darasmir był w pełni kontroli nad jej ciałem ruszył niczym pijany, nieprzyzwyczajony do chodzenia na dwóch kończynach ku swemu ciału które uśmiechało się do niego w smoczy sposób szczerząc zębiska. Gdy podszedł, wyciągnął rękę syreny i położył na "swojej" łapie, wracając do swego ciała. Ułamek sekundy później, nim ciało bez duszy zdążyło upaść na ziemią, smoczy łeb opadł i odgryzł jednym ruchem szczęk jej łeb wraz z lewym obojczykiem.
~Masz potencjał młody smoku. Rozwijaj go, a zostaniesz potężnym pradawnym. Pamiętaj. Nie potrzebujesz nikogo by spełnić swą wolę. Potrzebujesz tylko swej siły. ~usłyszał Darasmir, a obca jaźń gwałtownie wycofała się z jego ciała i wróciła do naszyjnika, kamuflując się jak dawniej. Wraz nim zniknęły wszelkie siły jakie z nim przyszły. Gad niemal upadł na ziemię, na nowo będąc wycieńczonym. Jego serce zabiło gwałtownie, a przed oczami mu pociemniało. Zajęło mu parę sekund by się pozbierać. Gdy to zrobił podszedł chwiejnie do Nue i spojrzał się na niego z góry.
-Wszystko w porządku? -spytał martwiąc się stan ciała harpii, jak i o swojego "pracodawcę". Zależało mu na nich obu, choć kompletnie z różnych powodów. Wokół dawało się słyszeć słabnące wciąż krzyki konającej syreny z usuniętą nogą.
Awatar użytkownika
Lilla
Szukający drogi
Posty: 37
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Harpia
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lilla »

Nue wiedział już z całą pewnością że nie zdąży. Był kompletnie wystawiony z obydwu stron, niezdolny do obrony. Jego jedyną nadzieją był kamień i zgromadzona w nim moc, jednak nieważne jak bardzo próbował pospieszać opętane ciało, tych parę stóp zdawało się dlań ogromnym dystansem. Harpia nie była wytrzymałą istotą i uderzenie to bardzo ją zabolało. Nue jednak dalej przymuszał ją do wysiłku, wiedząc że jeżeli tam nie dotrze, to niechybnie zginie. Cała jego świadoma esencja była teraz skondensowana w harpii, więc jej śmierć oznaczałaby jego własną. Niestety jednak nie oznaczało to dlań, że będzie jakoś magicznie przeniesiony do innego wymiaru. Nie, to oznaczało jego ostateczne unicestwienie. Nue wręcz w panice starał się machać skrzydłami, jednak te nieustannie odmawiały mu posłuszeństwa, nie pozwalając mu się unieść. Na domiar złego miał wrażenie że z każdym nieporadnie wykonanym krokiem zapadał się w wilgotną glebę. Już nie mówiąc o tym, że cały czas czuł na sobie wrogie spojrzenia syren, gotowych za chwilę zmieść zarówno jego, jak i harpię z powierzchni ziemi.
Smok stojący tuż obok niego wyglądał na sparaliżowanego ze strachu. Nue jeszcze nie widział, żeby Darasmir aż tak się czegoś bał. To fakt, że syreny były magiczkami, jednakże myślał, że smok miał już kiedyś do czynienia z magią, szczególnie że sam widział jak posługiwał się ofensywnym zaklęciem kiedy jeszcze nie miał pełnej kontroli nad harpią. Nue przez chwilę miał nadzieję że teraz zdołałby powtórzyć swój poprzedni wyczyn, lecz zaraz potem zdał sobie sprawę, że gdyby tylko mógł, na pewno by z tym nie zwlekał. Prawdopodobnie był teraz równie wycieńczony co on sam i odczuwał ślepą panikę, nie wiedząc co powinien zrobić. Nue jednak również już nie wiedział - sytuacja wydawała się być beznadziejna i bez jakiegokolwiek wyjścia.
Jakimś cudem zdołał dotrzeć do kamienia jeszcze zanim któreś z zaklęć poszybowało w jego stronę. Nie wiedział, czy syreny próbują dać mu fałszywą nadzieję, czy po prostu jeszcze nie zdążyły, jednakże zamierzał wykorzystać tę okazję. Natychmiast przytulił się pożyczonym ciałem do chłodnej, gładkiej powierzchni i zaczął zeń czerpać. Nie zamierzał jednak zostawiać w głazie prawie żadnej energii. Potrzebował wszystkiego, co tylko mógł stamtąd wyciągnąć. Miał jednak niemiłe wrażenie, że musi coś zostawić, w innym wypadku może uszkodzić swoje własne ciało. Niestety nawet wszystko to, co zdołał stamtąd wyciągnąć w tak krótkim czasie, nie było ilością która pozwoliłaby mu na przeprowadzenie zwycięskiej walki z syrenami. Mógłby co najwyżej obronić się przed kolejnym atakiem i to wszystko.
Niespodziewanie jednak powietrze przeszył głośny rozkaz, który zdawał się na chwilę zmrozić całą sytuację, zatrzymując czas w miejscu. Głos należał do Darasmira i wręcz promieniował pewnością siebie. Nue natychmiast spostrzegł zmianę w jego zachowaniu, choć nie miał pojęcia, co nim powodowało. Może próbował kupić mu trochę czasu? Szkoda tylko, że on zdążył już zebrać całą pozostałą sobie energię. Może powinien spróbować ataku z zaskoczenia? Tak długo, jak syreny zajęte były smokiem istniała niewielka szansa na to, że uda mu się pozbyć jednej z nich... Ale wątpił by zdołał ukryć przyszykowany atak na dość długo. Nue odwrócił głowę i spojrzał na smoka, oczekując jakiejś informacji, planu, znaku lub czegokolwiek. W jego wyrazie pyska nie spostrzegł jednak nic, poza czystą pewnością siebie.
Dopiero wtedy to poczuł. Jego zmysł magiczny zdołał wychwycić czyjąś subtelną, zakrytą obecność. Im dłużej się w nią wsłuchiwał, tym bardziej zdawała mu się ona znajoma. Zupełnie tak jakby w powietrzu unosiła się aura starego i dawno zapomnianego przyjaciela. Aura miała dziwny, metaliczny podźwięk, jednak Nue był pewien, że gdzieś już się z nią spotkał. Możliwe że był to jakiś demon... Niestety nie mógł powiedzieć kim dokładnie jest. Wyraźnie jednak dało się stwierdzić, że ta osoba znajduje się teraz w ciele Darasmira. Nue nie miał pewności, czy syreny już go wyczuły, jednak nowy potencjalny sojusznik mógł niesamowicie wpłynąć na układ sił w tym starciu.
Jego intencje wyklarowały się, kiedy tylko głosem Darasmira przerwał wywód syreny, zaznaczając wyraźnie że nie zamierza się ich słuchać, jako iż jest istotą pradawną (Nue nie był do końca pewien, czy przypadkiem nie chodziło tu o samego smoka), oraz że nie będzie tolerować takiego zachowania. Obie kobiety, widząc aż taką zuchwałość nowego oponenta nie próbowały dalszych negocjacji. Natychmiast przystąpiły do ataku, wypuszczając w Darasmira dwa świetliste pociski. Mimo iż zdawało się, że obydwa trafiły w swój cel, nagle smok rozpłynął się i pojawił w innym miejscu. Była to całkiem zgrabna iluzja, która umożliwiła mu uniknięcie pierwszych ataków.
Pomiotowi piekielnemu nie bardzo się to spodobało. Choć Nue wiedział, że ataki nie były skierowane przeciwko niemu, to mimo wszystko jak najszybciej przesunął się za swój głaz, w nadziei że pomoże mu to uniknąć potencjalnych zbłąkanych zaklęć, przez przypadek zmierzających w jego kierunku. Bardzo chciał pomóc Darasmirowi i niespodziewanemu gościowi, lecz w swojej obecnej formie zapewne nie był w stanie w żaden sposób zaszkodzić syrenom. Mógł jedynie przyglądać się walce i liczyć na to, że zwyciężą smok i jego potężny sojusznik.
Kiedy jednak doszło do walki, okazało się że nie było potrzeby, żeby się martwić. Nue obawiał się, że dojdzie do długiej i niebezpiecznej wymiany zaklęć, w której smok i nawiedzająca go postać będą na straconej pozycji z powodu przewagi liczebnej syren, lecz tak się nie wydarzyło. Darasmir wyciągnął łapę do przodu w stronę jednej z nich, a po chwili w powietrzu dało się słyszeć głośny trzask i podążający zaraz za nim rozdzierający krzyk. Nue obrócił głowę harpii tak, żeby mieć lepszy widok. Jedna z kobiet leżała na ziemi, najwyraźniej niemalże sparaliżowana bólem, spowodowanym nagłym brakiem nogi i niepowstrzymanym krwotokiem. Minęło mnóstwo czasu, odkąd dane było mu oglądać tak widowiskową śmierć, lecz niezmiennie dalej widok ten sprawiał mu przyjemność. Kiedyś też potrafił coś podobnego. Bardzo żałował, że stracił aż tyle swojej mocy. Dużo czasu zajmie, zanim wszystko sobie przypomni.
Druga syrena z okrzykiem bojowym również rzuciła się na smoka, najwyraźniej w szale chcąc pomścić przyjaciółkę. Nagle jednak stanęła w miejscu, jakby zupełnie zapominając co chciała zrobić. Nue Kuru znał dobrze ten wyraz twarzy, wiedział co właśnie się wydarzyło. Wysilił swój zmysł magiczny, żeby dokładniej przyjrzeć się sytuacji. Ku swojemu zdziwieniu w ciele syreny poczuł... samego smoka, który efektownie coraz mocniej ją wypierał. To była dość trudna sztuka, wymagała sporo czasu do rzeczywistego nauczenia. Nue wątpił, żeby smok dokonał tego sam z siebie, lecz sam fakt, że potrafił, naprawdę mu zaimponował. Wkrótce poczuł, jak syrena osłabła całkowicie i zupełnie zniknęła, a Darasmir powoli powrócił do swojego ciała.
Kiedy już się to wydarzyło, Darasmir zachwiał się, niemalże upadając. Piekielny wiedział, jak bardzo jest teraz wycieńczony. Mimo to smok zdołał jakoś utrzymać się na nogach, po czym zaczął powoli i ostrożnie kroczyć w jego stronę. Nue wysunął się zza kamienia, po czym podszedł kawałek, teraz jednak już zdecydowanie pewniej gdyż efekty zaklęcia zaczęły powoli zanikać. Dalej nie był w stanie latać, lecz czuł się już zdecydowanie lepiej.
- Nic nam nie jest. - odparł piekielny, zaznaczając że harpii również nic szczególnego się nie stało. Wiedział, że smokowi również i na niej zależy, dlatego chciał upewnić go, że wszystko jest z nią w porządku. W końcu bez niego nigdy czegoś takiego by nie dokonał, nigdy by się nie uwolnił.
- Czemu nie chwaliłeś się że masz przyjaciela? - zapytał Nue, rzeczywiście ciekaw skąd smok uzyskał pomoc innej istoty demonicznego pochodzenia. - Przekaż mu moje podziękowania.
Nue Kuru spojrzał na konającą jeszcze syrenę, która prawie już się wykrwawiła. Jej dusza jeszcze była w jej ciele, lecz stała się słaba i krucha. Piekielny postanowił skorzystać z okazji. Zbliżył się do niej najszybciej jak to tylko było możliwe, licząc na to, że nie odejdzie zbyt szybko. Na swoje szczęście zdążył jednak, znajdując się tuż nad nią, już w momentach jej śmierci. Harpia kiedyś się z nią przyjaźniła. Na szczęście on nie miał żadnych skrupułów z tym związanych.
- Aet tweres neresete... Aet tweres reastene! - Wypowiedział inkantację w momencie, kiedy czuł jak jej dusza zaczyna odpływać w nicość. Robił to już wiele razy by pozyskać moc, najbardziej lubił dusze tych, którzy byli utalentowani magicznie. To właśnie one miały dlań największą wartość. Nie liczył się fakt, że dusza jego ofiary najprawdopodobniej kończyła swoją egzystencję. Nie udało mu się nigdy wyśledzić, dokąd ona się udawała. Najważniejszy był jednak potężny zastrzyk mocy, który niemal natychmiast przepełnił jego ciało. Nue westchnął, niemal radośnie wchłaniając do siebie napływającą energię. No cóż, przynajmniej syrena jeszcze na coś mogła się przydać.
Nue odwrócił się ponownie do swojego kompana. Spojrzał jeszcze raz na spoczywający na brzegu kamień, potem znowu na ciężko dyszącego Darasmira. Nie sądził, żeby spodobała mu się wizja rychłego powrotu. Wyglądał raczej jakby chciał sobie odpocząć. Z drugiej jednak strony, na niebie zaczynało powoli roić się od innych harpi, które najwyraźniej wyczuły unoszący się w powietrzu zapach krwi. Nue też go wyczuwał, jednak ciało które opanował nie odczuwało potrzeby, żeby pożywić się na trupach, jak to harpie miały w zwyczaju. Latające kobiety są niczym sępy - kołują nad czyjąś zdobyczą, licząc na to, że same zdołają się trochę pożywić. Same polowały tylko w ostateczności. Piekielnemu jednak niezbyt podobał się fakt iż mieliby odpoczywać w towarzystwie całego stada skrzeczących harpii.
- Gotowy do drogi, czy chcesz odpocząć? - zapytał nawet przyjaźnie Nue.
Awatar użytkownika
Darasmir
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 130
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Darasmir »

To co spotkało smoka było tak niesamowite, że jego wycieńczony umysł nie był w stanie przetworzyć wydarzeń z ostatnich minut. Dopiero teraz zaczął zdawać sobie sprawę, że stało się coś bardzo dziwnego. Stojąc obok diabła spojrzał się w dół na swój naszyjnik. Co w nim siedziało? Co to mogło być? Nie znał odpowiedzi ale powoli zaczął sobie przypominać co czuł gdy owa istota się ujawniła. Przeniósł wzrok z powrotem na swojego "pracodawcę".
-Nawet nie miałem pojęcia -rzekł rozkojarzony analizując w myślach wspomnienia sprzed chwili- Ale... nie sądzę by cię lubił.
Pradawny usiadł na ziemi i patrzył się w nietypowej dla niego ciszy i zamyśleniu na Nue który swą magią dobił konającą harpię. Zauważył też że nad ich głowami zbiera się masa podobnych stworzeń. Żadne jednak nie odważyło póki co zbliżyć się do smoka, trzymając się na bezpieczny dystans. Gdy diabeł wrócił, odezwał się do niego podobnie.
-To... coś... Było bardzo znajome. Bardzo... takie jak ja -tu zamilkł na chwilę wyraźnie intensywnie myśląc. W tym czasie diabeł zadał pytanie, które Darasmir ewidentnie zignorował. Dopiero po około połowie minuty - Było... smocze. Ale bardzo, bardzo stare.
Smok potrząsnął łbem by wyrwać się z dziwnych myśli które spowiły jego umysł.
-Dobrze, wracajmy. Ale nie używaj mojej energii. W zasadzie nie będziesz w stanie. Ja już jej nie mam.
Po tych słowach smok spojrzał się na diabła wyczekującym wzrokiem. Chciał to mieć za sobą. Wynieść się z tego miejsca i odpocząć. To co go spotkało, dziwnie nie dawało mu spokoju, pobudzało jego ciekawość, chciał dowiedzieć się o tym więcej. Ale przede wszystkim chciał coś zjeść i pójść spać.
Awatar użytkownika
Lilla
Szukający drogi
Posty: 37
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Harpia
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lilla »

- Szczerze powiedziawszy, to nie znam zbyt wiele osób, które mnie lubią. Wprawdzie kiedyś było takowych więcej, lecz teraz już nie bardzo. - odparł Nue, lecz jego głos nie zdradzał wcale, czy się tym nie przejmował. Właściwie to piekielnemu wogóle nie zależało na tamtych "pozytywnych" znajomościach, które znikały z jego życia równie szybko co się pojawiały. Zdecydowanie bardziej wolałby mieć szczerego wroga niż kłamliwego sojusznika.
Kiedy Nue usłyszał słowa Darasmira, przystanął nagle w miejscu i spojrzał w stronę medalionu ze zdziwieniem. Znajome? Tak, to było możliwe. Jako smok Darasmir pewnie miał okazję spotkać się z różnorakimi obecnościami i aurami. Kiedy jednak powiedział te dziwne słowa: "takie jak ja", piekielny nagle zorientował się w pewnej rzeczy, której wcześniej nie dostrzegł. Mianowicie, smok postrzegał ich wybawiciela jako pradawnego, osobę należącą do jego rasy. Tymczasem on sam, czytając tamtą aurę, miał nieodparte wrażenie, że spotkał istotę pochodzenia demonicznego. Czy możliwe było, żeby aż tak bardzo się pomylił? Fakt, nie czytał aur od co najmniej tysiącleci nie licząc Rot, młodej czarodziejki, która zaoferowała mu swoją służbę. Ale czy naprawdę mógł zapomnieć coś tak oczywistego? Może to z powodu faktu iż zapach smoczej aury jest inny niż wszystkie, zupełnie odmienny od jakiegokolwiek innego. Była szansa że przypadkowo wywołał sobie to skojarzenie. Chyba że to sama obecność zmieniła swoją własną aurę aby ukryć swoją tożsamość. Pytanie tylko, czy przed nim, czy przed smokiem?
Piekielny miał w tej kwestii bardzo wiele do przemyślenia i to najlepiej w najbliższym czasie. Nie wiedział dokładnie, czym była ta obecność, lecz za pewnik musiał założyć, że wolała trzymać z Darasmirem. Możliwe że będzie musiał dać coś od siebie w zamian za ratunek, biorąc pod uwagę to, że ta istota najwyraźniej nie przepada za piekielnymi, lub po prostu nim samym. Nie podobała mu się zbytnio ta perspektywa. Nie przepadał za byciem czyimś dłużnikiem, a teraz prawdopodobnie zaciągnął już dług u drugiej osoby. Jeżeli będzie się to tak ciągnąć, to raczej nie skończy zbyt dobrze, nawet jeżeli udałoby mu się odzyskać ciało, co w ciągu ostatnich kilku chwil okazało się jednak wciąż być całkiem możliwe.

Rozmyślania Nue przerwał głos smoka. Już prawie zdążył zapomnieć, że zadał mu jakieś pytanie, toteż chwilę zajęło mu przypomnienie sobie, czego właściwie dotyczyło. Kiedy jednak już dotarło do niego że chodzi o powrót, mimowolnie lekko się uśmiechnął. Teraz, kiedy zdołał posilić się duszą syreny, nie powinien mieć większych problemów z samodzielnym wykonaniem zaklęcia.
- Dobrze więc, z twojej nie skorzystamy. - oświadczył po chwili Nue. - Ale uważam, że gdyby się tylko chciało, to na pewno byś coś z siebie jeszcze wykrzesał.
Miejsce, w którym się znajdowali, nie było splotem magicznych żył Prasmoka. Szczerze powiedziawszy, było to chyba najdalej położone miejsce od jakiegokolwiek splotu, jak to było możliwe. Nue wprawdzie się temu nie dziwił. W końcu przeznaczeniem tego miejsca było uwięzić go, nie wybrano by go więc gdyby można było na nim wygodnie korzystać z magii. Jednakże dusza, którą dopiero co się pożywił, była soczysta i wręcz przepełniona energią, a takie przynajmniej odnosił wrażenie. To co w tym momencie posiadał chyba powinno wystarczyć.
Nue spojrzał przez chwilę na Darasmira, lecz po chwili odwrócił wzrok, skupiając się na pustej przestrzeni przed nim. Nie miał zamiaru tworzyć portalu, było to odrobinę bardziej kosztowne energetycznie od zwyczajnego przeniesienia. Ten sposób rzucania zaklęcia jednak zawsze ułatwiał mu skupienie się na dokładniejszym ustaleniu jego działania. Rozprostował skrzydła, po czym z zadowoleniem stwierdził, że z prawej strony jest w stanie dotknąć kamienia. Natomiast w jednym ze swoich trzymał wciąż mały, odłupany fragment, który niegdyś przekazał Rot, w nadziei że to ona odszuka drugą część głazu. Niestety przeliczył się, a kamyk pozostał tu, na brzegu. Na szczęście Nue o nim nie zapomniał.
- Podejdź, muszę cię dotknąć żebyś też mógł się przenieść. Chyba że zamierzasz tu zostać? - zapytał Nue, sygnalizując wyraźnie Darasmirowi by trochę się doń przysunął. Dla pewności rozprostował lewe skrzydło, żeby było wiadomo jak blisko ma się znaleźć.
Kiedy już był pewien, że smok stoi wystarczająco blisko niego, rozpoczął w myślach inkantować zaklęcie, jednocześnie dość nieporadnie wykonując w powietrzu magiczne znaki kondensujące energię niezbędną do przejścia. Nue nigdy nie był zbyt dobry w magii przestrzeni. Taki typ podróżowania zwyczajnie mu nie leżał i choć potrafił dokładnie wyznaczyć cel podróży, to rzeczywiście wykonanie przeniesienia wymagało od niego niemalże całkowitego skupienia, mnóstwo energii, a ponadto sporo czasu do rzucenia. Potrafił jednak je wykonać i to było najważniejsze.
Wkrótce powietrze lekko nabuzowało się od energii magicznej. Tym razem nie objawiła się ona w postaci mgiełki, tak jak ostatnio. Stało się tak dlatego, iż Nue nie mógł za bardzo skorzystać z energii zmagazynowanej w otoczeniu, gdyż tej zwyczajnie tutaj nie było. Dało się jednak wyczuć, co piekielny zamierzał zrobić. I rzeczywiście, kiedy tylko Nue skończył inkantować w myślach zaklęcie, niemal natychmiast rozłożył szeroko skrzydła dotykając nimi zarówno Darasmira, jak i głazu. Jeszcze mocniej zacieśnił uścisk na kamyczku trzymanym w swoim szponie. W chwilę potem nastąpiło mocne szarpnięcie, które pociągnęło ich oboje w przestrzeń.

Lądowanie było niezbyt przyjemne. Kiedy kolejne szarpnięcie wyrzuciło ich na ziemię, Nue nie zdołał złapać równowagi i wywrócił się na ziemię. Nie zdążył nawet zorientować się, co się dzieje, kiedy wylądował twarzą w trawie. Z jakiegoś powodu, oprócz głowy bolało go skrzydło, które najwyraźniej nie najlepiej zniosło uderzenie. Kiedy jednak zaczął zbierać się z ziemi, przekonał się że nic sobie nie złamał. Wszystko funkcjonowało jak należy, tylko ból nie chciał go opuścić. Nue miał jednak nadzieję, że w najbliższym czasie zdoła się go pozbyć, w taki czy inny sposób.
Kiedy jednak rozejrzał się dookoła, humor niemal natychmiast mu się poprawił. Znaleźli się na polanie z jego kamieniem. Dokładnie tam, gdzie jego część spędziła uwięziona całe tysiąclecia. Darasmir pewnie pamiętał ją jako tą, na której przekonał się, kto tak naprawdę towarzyszył mu wewnątrz harpii. Teraz znów się tu znaleźli, jednakże w zgoła innym celu. Obydwa głazy również tu były, spoczywały zaledwie paręnaście stóp od siebie nawzajem. Nue wyczuwał również obecność trzeciego fragmentu, małego kamyczka, gdzieś w miejscu w którym stał.
- Tak! Nareszcie! - krzyknął Nue, co z głosem harpii zabrzmiało nieco mniej dumnie, niżby tego pragnął, jednakże teraz nie miało to żadnego znaczenia. Jego marzenie o wolności wreszcie mogło się ziścić!
Zablokowany

Wróć do „Rubidia”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości