Rubidia[Miasto i jego obrzeża] Los syreny.

Miasto słynące głównie z ogromnego portu handlu dalekomorskieg. To tutejsze stocznie bujdą statki handlowe dla całego wybrzeża. Miasto rybaków i hodowli wszelkiego rodzaju stworzeń morskich.
Awatar użytkownika
Siren
Błądzący na granicy światów
Posty: 23
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Syrena
Profesje: Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Siren »

Czuła jak woda opływa jej ciało, jak zimne fale pieszczą jej ogon. Jej łuska lśniła niesamowicie przy ostrych promieniach słońca. Jej kolor zmieniał się w zależności od kąta pod jakim padało światło. Była bordowa, czerwona, pomarańczowa, jak zachodzące słońce, szkarłatna, rubinowa, różowa niczym naturalne turmaliny, a gdzieniegdzie nawet lekko fioletowa, jak ametysty. Miała tysiące barw, które splatały się w jedną. Siren poruszyła niespokojnie ogonem, ochlapując przy tym siebie i swoich towarzyszy. Woda była dla niej najlepszym balsamem. Lekka bryza owiała jej twarz. Od razu poczuła się lepiej. Chłodne krople orzeźwiły ją i dodały sił. Nie było lepszego miejsca na świecie niż ocean. To był jej żywioł, jej świat. Oczywiście wiedziała, że takich jak ona nie jest aż tylu co dwunożnych, ale była dumna z tego kim jest.

Jako, że siedziała po części w wodzie, po części na plaży, była odwrócona tyłem do nagiego Farina. Niewiele więc widziała. Dopiero kiedy odezwała się Titi, Siren odwróciła się. Jednak nie była ani zdziwiona, ani zakłopotana. Zmierzyła wzrokiem tygrysa, a potem jak gdyby nigdy nic spojrzała mu na twarz. Nie za bardzo miała ochotę patrzeć na inne części jego ciała, bo i po co? Wśród syren było chyba inaczej niż wśród ludzi. Nikt nie przykrywał swoich płetw, a i na lądzie, jeśli oczywiście byli z dala od ludzi nie ubierali się specjalnie. Kobiety często nie przykrywały piersi, a nawet jeśli to niewielkimi muszlami, albo skrawkami tkanin. Sama Siren kiedy była w wodzie przykrywała tylko najwrażliwszą ich część. Nagi tors u trytona był czymś zupełnie naturalnym. Ludzkie, czy syrenie ciało, nie stanowiło dla Siren powodu do wstydu.

- Nic mi nie jest - odparła na pytanie myszołaczki.
- Już lepiej, dużo lepiej. Woda zawsze mi pomaga - uśmiechnęła się.
- Ja nic nie czuję - rozejrzała się wokół siebie, by dostrzec kogoś, kto miał ich obserwować.
- Nikogo też nie widziałam.
Nagle wszyscy zobaczyli coś w wodzie. Siren wytężyła wzrok by dostrzec cóż to jest. Oczom nie mogła uwierzyć, kiedy "coś" zbliżyło się do plaży. Pluszowo-szmaciany kot? Co? Jakim cudem?
- Co? Co to jest? - powiedziała zaskoczona.
Awatar użytkownika
Nefertiti
Szukający drogi
Posty: 31
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa:
Profesje: Złodziej , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Nefertiti »

- Całe szczęście, tak się wystraszyłam… - Nefertiti odpowiedziała naturiance również lekko się uśmiechając – Hmm może mi się tylko wydawało… - rozejrzała się jeszcze raz dla pewności.

Gdy usłyszała stwierdzenie Farina, jej błękitne oczy stały się jakieś takie większe i błyszczące, na twarzy mieszał się grymas radości i przerażenia. Nawet zbytnio nie zwróciła uwagi, że została ochlapana, ponieważ krople wody trafiły jedynie w nogi.

- Na Prasmoka… Tak wiele bym dała, by nic jej nie było. Mam nadzieję, że w końcu ją odnajdę – w jej głosie dało się słyszeć odradzającą się nadzieję. Tylko po co komu Eliza? W końcu okupu za nią nie dostaną, skoro rodzice nie żyją, a myszołaczka nie ma nic, przecież w innym przypadku nie kradłaby.

Zmiennokształtny był także zdania, iż przeniesienie jest konieczne. Tylko gdzie jest wystarczająco bezpieczne miejsce? Farin sam się przyznał, iż nie jest stąd, więc on także nie będzie wiedział, jedyna nadzieja w Siren.
Nagle mężczyzna zwrócił uwagę na coś na wodzie, Nef tak jak on, również spojrzała w tamtą stronę zaciekawiona ową rzeczą na wodzie. To coś wydawało jakieś dźwięki, fioletowowłosa czuła się nieźle zdezorientowana.

- Co się zacznie? – spytała zdziwiona dziewczyna, przyglądając się płynącym do brzegu spodniom.

Gdy Farin je wziął, myszołaczka ujrzała coś, czego w życiu by się nie spodziewała. Szmaciany kot! Żywy szmaciany kot! Dziewczyna zaniemówiła, a jej uszy więdły, słysząc te wszystkie bluźnierstwa ze strony tego małego, ożywionego czegoś. Nie bała się, ponieważ kot ten był jedynie zabawką, przynajmniej tyle dobrego. To, co się działo po chwili, wywołało uśmiech na twarzy Nefertiti, mały, szmaciany kotek obrażający wielkiego tygrysołaka, prawienie wybuchła śmiechem. Jednak nie zdołała się powstrzymać, gdy kot oznajmił, iż Farin to jego sługa.

- Ojejku… Nie wiem, kto cię ożywił, ale jesteś przezabawny! – zachwyciła się Nef, jej humor znacznie się poprawił, przez chwile nawet zapomniała o wcześniejszych problemach – Skąd on się właściwie wziął Farinie?

Nagle poczuła swędzenie na ramieniu, spojrzała na owo miejsce, już zdążył dobrać się do niej jakiś wredny komar. Westchnęła i podrapała kilka razy owo miejsce.

- A wracając… to… Siren, może ty wiesz gdzie moglibyśmy się przenieść, by było tam bezpiecznie?
Awatar użytkownika
Pani Losu
Splatający Przeznaczenie
Posty: 637
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Pani Losu »

- JA WIEM!!!
Wesoły okrzyk rozbrzmiał na moment przed tym jak tuż przed zaróżowioną buźką Nefrtiti z nikąd pojawił się pysk złotookiej, humanoidalnej istoty o fioletowej skórze i takiż, choć wyraźnie ciemniejszych, roztarganych włosach. Istocie wyraźnie brakowało tułowia - widać było ledwie jedną piątą jej ciała, reszta zaś niknęła, jakby ucięta w przestrzeni. W rzeczywistości jednak owa postać wystawała z dostosowującego się do jej szerokości i ruchów portalu stąd to dziwaczne zjawisko - myszka zaraz miała to lepiej zrozumieć.
Uśmiechnięta postać nic jednak póki co nie tłumaczyła, tylko wyciągnęła ręce i sprawnym ruchem chwyciła ramiona dziewczyny. Choć jej fioletowe ręce były chude i kościste, a ozdobione kępką włosów czteropalczaste dłonie dość drobne, z nadspodziewaną swobodą i siłą wciągnęła ją do swojej ulubionej, międzywymiarowej kryjówki, uważając przy tym, by nie zgubić jej mysich przyjaciół.
Nefertiti i fioletowy intruz w jednej chwili zniknęli syrence i zmiennokształtnemu z oczu, a krzyk myszołaczki ucichł wraz z zamknięciem wrót do obcej przestrzeni.
Na piasku pozostała jedynie pożółkła kartka zapisana specyficznym, różowym atramentem:
,,Zabrałam małą w bezpieczniejsze miejsce.
Teraz nie powinniście mieć już żadnych problemów... Chyba, że się sami w jakieś wpakujecie.
Ale wtedy to już nie będzie moja sprawa.
Dbajcie więc o siebie jak to tylko sługi szmacianego kota potrafią najlepiej!"



- Aj, aj, aj, nie krzycz tak! - Fioletowowłosa zatkała sobie uszy zanim udało jej się rzucić na myszołaczkę odpowiedni czar. W sumie całkiem niedawno używała go na pewnym alarańskim czarodzieju... ach, wspomnienia. Efektem zaklęcia tak jak i wtedy było pojawienie się na ustach 'ofiary' dwóch czarnych, krzyżujących się skośnie pasków, które całkowicie uniemożliwiały nie tylko mówienie, ale i wydanie jakiegokolwiek, nawet stłumionego dźwięku.
- No już, już, spokojnie... Nic ci nie zrobię. - Stworzenie machnęło zniecierpliwione ręką. Po raz pierwszy dziewczyna mogła się mu przyjrzeć w całości. Chuderlawy i niewielki z natury stworek (wysokością zbliżony do samej Nefrititi) nosił intensywnie żółtą bluzeczkę i ciemnozielony, krótki płaszcz, do tego zaś komicznie różową, krótką spódnicę. Wszystko więc wskazywało na to, że jest to kobieta. Wszystko z wyjątkiem chłopięcej figury. Ciekawszym jednak niż ona mogło być miejsce, w którym obie się unosiły - bo tak to najtrafniej można było określić.
Przestrzeń, z początku cała czerwonawo-różowa, poruszająca na swojej iluzorycznej powierzchni zielonymi, rozmytymi pasami powoli stawała się coraz bardziej i bardziej przezroczysta, aż w końcu do szeroko otwartych, błękitnych oczu zmiennokształtnej dotarł widziany z góry przestwór oceanu z majaczącą w oddali jasną linią brzegu.
- Niezły widok, nie? - Złotooka wyglądała na zadowoloną, tym bardziej, że nie spodziewała się odpowiedzi. Mogła więc spokojnie wmawiać sobie, że dziewczyna podziela jej entuzjazm.
- Nie martw się, nie zlecisz! - Zaśmiała się, rozwiewając rodzące się naturalnie obawy, które towarzyszyłyby chyba każdemu, kto lewitował wbrew własnej woli i to w dodatku na takiej wysokości...
- Swoją drogą słyszałam, że szukasz siostry? - Płynnie zmieniła temat i swobodnie usiadła sobie w powietrzu; najwidoczniej poruszanie się w wymiarze o wypaczonej grawitacji miała całkowicie opanowane. Gadulstwo z resztą też:
- Ciekawa historia, ale przyznam szczerze trochę taka strasznawa. Cóż... ja tam mam nadzieję, że ci się uda! - Uśmiechnęła się zarzucając na ramiona myszastej jej porzucony w czasie pogoni płaszczyk.
- Pomyślałam, że może ci się przydać. Nie rzucasz się w oczy co prawda tak jak ja, ale i nie możesz się tu schronić - Zatoczyła wokół rozpostartą dłonią - Więc trzymaj i już go nie zostawiaj. Jest niezły. Następnym razem jak go upuścisz to go sobie wezmę! - Żartobliwie zagroziła i przeciągnęła się, by rozprostować ramiona.
- Co do reszty... rozbrajający był ten kotek, nie? Ech, mogłabym mieć takiego... Ale ale, ja nie o tym chciałam... Najwidoczniej ktoś cię obserwował, więc uznałam, że lepiej będzie jak znikniesz mu z oczu w niewyjaśnionych okolicznościach. Wiem, że jestem genialna. - Odchyliła na bok głowę jakby chciała uniknąć potoku komplementów, których nikt nie wypowiedział. Zupełnie jej to jednak nie przeszkadzało.
- I wspaniałomyślna! - Dodała z samozadowoleniem i wyraźną dumą, że jak raz udało jej się pomyśleć o innych - W końcu nie chciałabyś chyba, aby tamtej uroczej dwójce stała się krzywda, prawda? No więc się nie stanie.
Stworzenie przerwało na chwilkę i zaczęło czegoś szukać po kieszeniach. Usiadło na chwilę na chwilę tyłem do poniekąd unieruchomionej myszki, pogmerało, poszurało i odwróciło się z powrotem trzymając w wyciągniętej ku niej ręce jakiś dziwny, puchaty materiał zamoczony w czerwonym płynie.
- Daj kolana, trzeba się nimi zająć. - zażądało, ale zamiast czekać samo odpowiednio się nachyliło i przetało poranione nogi dziewczyny. Siren co prawda już raz otarcia oczyściła, ale fioletowa postanowiła zrobić nieco więcej, żeby małej łatwiej się wędrowało gdy dalej będzie szukała zaginionej siostry; rany powoli zaczęły blednąć i kurczyć się, a po niedługim czasie zniknęły zupełnie.
- Ech, gdyby nie to, że robię to bo tak mi się podoba doliczyłabym ci to do rachunku - Ziewnęła i przeciągnęła się raz jeszcze.
- Hmm, nie wiem co jeszcze bym mogła... chyba nie ma co cię tu dłużej trzymać. Gdzieś cię wysadzę. Nie ruszaj się przez chwilę - po tych słowach chwyciła dziewczynę, by ta nie bała się, że spadnie, a widoki pod nimi zaczęły szybko się zmieniać, choć one same nie odczuwały żadnych skutków prędkości. Zupełnie jakby to świat się przemieszał, a one tkwiły w miejscu.
- O! To będzie gdzieś tutaj! - Zakomunikowała w końcu, gdy gwałtownie przybliżyły się do ziemi. - Tutaj wysiadasz. - Uśmiechnęła się i wypchnęła dziewczynę na zewnątrz, z powrotem do dobrze jej znanej, alarańskiej rzeczywistości. Zaraz potem sypnęła jej na głowę kilka miedzianych i srebrnych monet. Łącznie jakieś 70 ruenów.
- Masz na drogę, żebyś choć raz nie musiała jeść w biegu. - Zaśmiała się i jej głowa zniknęła na dobre. Jednak zaraz pojawiła się znowu, wraz z obiema rękami, którymi wykonała gest zdejmujący z ust niebieskookiej czarny krzyżyk.
- Uff, w ostatniej chwili sobie przypomniałam. - Jej nerwowy chichot zdradzał, że o mały włos nie pozostawiła myszki na stałe oniemiałej.
- Muszę na to uważać... no nic, trzymaj się. - Machnęła ręką na pożegnanie i zniknęła na dobre, pozostawiając małą bogatszą o trochę pieniędzy i bardzo nietypowe doświadczenia.

Nefertiti - ciąg dalszy
Zablokowany

Wróć do „Rubidia”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości