RubidiaPrzybycie do Rubidii

Miasto słynące głównie z ogromnego portu handlu dalekomorskieg. To tutejsze stocznie bujdą statki handlowe dla całego wybrzeża. Miasto rybaków i hodowli wszelkiego rodzaju stworzeń morskich.
Awatar użytkownika
Antar
Szukający drogi
Posty: 47
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Pirat
Uwagi administracji: Użytkowniczka ma prawo posiadać w sumie 10 kont, z czego jeden slot, jest slotem dodatkowym, otrzymanym jako nagroda, za długie i sumienne wykonywanie pracy moderatora.
Kontakt:

Post autor: Antar »

Nestor był tak zajęty wpatrywaniem się w piękną kotołaczkę, iż nawet nie zwrócił uwagi na to iście dziecinne żarty. Czekał na kapitana, wykorzystując czas by przyjrzeć się jak najlepiej kocicy.
Kapitan będący jeszcze pod pokładem nie odpowiedział na słowa Krasuli, nie to nie i koniec rozmowy. Miał teraz na głowie nieproszonego gościa.

Alin, gdy wstał wystraszył się początkowych słów minotaurzycy, lecz po chwili słysząc jej śmiech, odetchnął. Nagle, gdy skończyła mówić podniosła go bez ostrzeżenia. Młody pirat aż krzyknął.

- AAAAAAA! PUŚĆ MNIE! – co chwile pochylał się, by uniknąć zderzenia z sufitem. Jego krzyk ustawał, co nie znaczy, że przerażenie też. Gdy Krasula zaczęła mówić o przeszłości, uczucie strachu ustąpiło zamyśleniu.
Jego mina była taka nijaka. Po chwili skrzywił się, chyba miał problem, by sobie przypomnieć. W pewnym momencie otworzył oczy szeroko.

- Byłem mały… nawet nie 10 lat na karku… Leżałem na piasku… czułem ból, chyba byłem ranny. Nawet nie zdołałem się ruszyć, widziałem mało co, mgła w oczach, jakaś sylwetka, granatowy płaszcz, to był Nestor, wyciągał nóż i chciał mnie dobić. Mówił, że będzie ze mnie jedzenie dla przynajmniej części załogi. Wiem, że wtedy Aquilonem miał problem z zaopatrzeniem. Powoli mgiełka zanikała i mogłem zobaczyć coraz to więcej szczegółów. Gdy pierwszy raz zobaczyłem Antara zląkłem się, ponieważ pierwszy raz widziałem tak bladą osobę. Powstrzymał czarodzieja, mówiąc, iż mogę się przydać. Kazano mi znaleźć pożywienie. Miałem szczęście, całkiem przypadkowo znalazłem skrzynie z jedzeniem! CUD! Potem zostałem zabrany na statek, zastępca mnie nie lubił. Kapitan zaś traktował jak pełnoprawnego pirata i członka jego załogi. Gdyby nie ten brak uczuć pewnie byłby mi jak ojciec.

Gdy wyszli na pokład, młody pirat patrzył na zmiennokształtną tak samo, jak większość, Nestor westchnął z ulgą, iż ogniki zostały odgonione. Krasula rozpoczęła rozmowę z Gwiazdozbiorem, pradawny aż rozdziawił usta, jakby chciał coś powiedzieć, ale zabrakło mu słów.

Antar oczywiście nie gniewał się, iż minotaurzyca wyszła na pokład, ale po co miałby to mówić głośno, nie lubił mówić. Zastępca z trudem powstrzymywał śmiech, jak usłyszał, iż „pani krowa” jak to powiedział Alin, uważa ze zmiennokształtna mogłaby być dziewczyną wampirata.

- Pasażerka na gapę – powiedział rozbawiony czarodziej.

Na to, co zrobiła Urzaklabina załoga się zdziwiła, najbardziej tym iż kapitan pozwolił na to. Czy też, że nie zareagował. Po chwili milczenia kotołaczki, przedstawiła się.

- Sicissa – powtórzył zastępca kapitana, jakby wymówienie jej imienia sprawiło mu przyjemność – Masz bardzo ładne imię.
Alin w tym czasie zeskoczył z ramienia Krasuli i podbiegł do gapowiczki. Przyjrzał jej się tym razem nie jak inni, tylko nieufnie i podejrzliwie.

- A z KIM się miałaś tam spotkać?! I po co, co ciekawsze?? HMM? – jego wzrok uciekł na chwilę w stronę kapitana, dzieciak chyba chciał się podlizać. Większość piratów kiwała głowami, iż to słuszne pytania, jednak po chwili powrócili do gapienia się na kobietę i jej atuty.

- Leonard, Nestor – zawołał Antar – Zabierzcie ją do specjalnej kajuty.
Mężczyźni szybko i sprytnie odwiązali ją od masztu, po czym związali ją samą, by nie mogła uciec. Biedna dziewczyna musiała ścierpieć to iż nieśli ją jak worek ziemniaków. Nie trwało to na szczęście długo. Weszli do mocno zaciemnionego pomieszczenia. Było tam jakieś krzesło ze specjalnymi pasami do unieruchomienia nóg i rąk. Tam też została posadzona i uwięziona ponownie, zmiennokształtna.
- Radzę ci się nie szarpać, inaczej wysuną się kolce – zaśmiał się złośliwie Leon i wyszedł.
- Wytrzymasz – powiedział czarodziej, gdy wyszedł tamten i posłał dziewczynie buziaka.

Co do kolców raczej nie kłamali, faktycznie były tu specjalne dziury, z których mogły one się wysunąć, jednak ciężko stwierdzić jak to dokładnie działało. Sicissa została chwilkę sama.

- Proszę, byś tam nie wchodziła – zwrócił się Antar do Urzaklabiny stanowczym tonem, po czym ruszył pod pokład.

Alin stanął obok Krasuli i gdy kapitan poszedł, dopiero odważył się znów odezwać.
- Umiesz czarować prawda? Nauczysz mnie?? – zapytał się na poważnie z dużą doza entuzjazmu.

Tymczasem w zaciemnionej kajucie otworzyły się drzwi i wszedł wampirat. Usiadł na normalnym krześle przed kotołaczką, między nimi stało jakieś biurko. Antar oparł na nim ręce. Milczał, czekając, aż ona zacznie mówić. Patrzył jej prosto w oczy, przez co dziewczyna mogła się poczuć dość nieswojo. Zwłaszcza że nie mogła wychwycić żadnej emocji u niego.

Czarodziej zaś stał przy sterze podejrzanie szeroko uśmiechnięty, co jakiś czas westchnął, widać było aż z daleka, iż się zakochał. Piraci spoglądali na niego i robili sobie z tego żarty, oczywiście tak by nie słyszał.

Pirat na bocianim gnieździe wstał nagle, wziął lunetę i przyjrzał się temu zdziwiony, przed statkiem malowała się bardzo gęsta mgła i płynęli prosto w nią. Mimo iż każdy, kto był na pokładzie, już pewnie to zobaczył, ale obserwator zaczął krzyczeć, najgłośniej jak umiałby uświadomić to tym, którzy jeszcze nie wiedzieli.

Było tu strasznie cicho, praktycznie zerowa widoczność, można by pokusić się o stwierdzenie, że atmosfera stała się iście upiorna. Alin stracił swój entuzjazm i aż przytulił się do Krasuli. Jakiś pirat chodził z kompasem i twierdził, że urządzenie zwariowało. Nieco starszy pirat biegał, na tyle ile mógł, po statku i krzyczał, że to duchy zmarłych na oceanie oraz iż Aquilonem zostanie przeklęty. Na razie nikt nie zwracał na to uwagi, dopóki nie ukazała się sylwetka obcego okrętu…
Awatar użytkownika
Urzaklabina
Szukający drogi
Posty: 44
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Minotaur
Profesje: Mędrzec , Mag , Alchemik
Kontakt:

Post autor: Urzaklabina »

        Urzaklabina swymi zmysłami starała się wychwycić i zapamiętać jak najwięcej szczegółów, gdy tylko pasażerka na gapę przemówiła po raz pierwszy. Zarówno słowa Sicisii, targane przez emocje, jak i choćby zbereźne zachowanie piratów było czymś, co chciała zachować w swym umyśle na wieki wieków.

        Zachwycające było to, jak byle obca osoba na statku wyłaniała oblicze żyjących tu ludzi. Większość piratów, jak to mężczyźni, tylko o piersiach, co nie było niczym odkrywczym. To jednak, jak bardzo Alin pragnie zostać piratem pod wodzą Antara było w pewnym sensie piękne. Tak młoda duszyczka, poruszona do działania przez tak chłodne serce, próbowała jak mogła pomóc albo pokazać, że potrafi pomóc. A skoro o sercach mowa, Krasuli nie umknęło także to, że zastępca kapitana, w przeciwieństwie do wampira, zdawał się eksplodować miłością na prawo i lewo, byleby obok zniewolonej kobiety, która to uczucie napędzała.

        Sytuacja dosyć szybko zmieniła się, aż ciężko było nadążyć. Najpierw wampir kazał przenieść kobietę w specjalne miejsce, jednocześnie mówiąc głośno i wyraźnie Krasuli, że ma nie przeszkadzać, zupełnie jakby czytał w jej wiecznie ciekawskich myślach. Jej odpowiedzą było tylko spokojne kiwnięcie głową, oznaczające zrozumienie, przynajmniej według niej.

„Mogłam się domyślić, że twe serce ostudzi me zamiary. Och Antarze, zdradź mi tajemnice swego lodowego oblicza…”

        Gdy już zaczynała fantazjować o wampirze, którego głos ciepło i czule zdradza jej wszystko, co zdradzone zostać mogło, na pokład zerwał ją Alin i jego iście dziecięce, aczkolwiek interesujące pytanie.

- Owszem, potrafię z pomocą energii magicznej naginać świat istniejący wokół mnie przy pomocy wyspecjalizowanych metod, wyuczonych przez starożytnych mędrców tysiące lat temu. Mówiąc po twojemu, owszem, potrafię czarować. Ciekawi mnie, skąd ci to przyszło do głowy? Przeczucie, czy też twój zmysł magiczny jest na tyle silny? Bo jeżeli to drugie, to nadajesz się na maga, mój chłopcze.

        W oczach Urzaklabiny zapłonęły iskry pasji, którą karmiła siebie i świat. Jeżeli tematem była magia, to ona zawsze rwała się pierwsza do mówienia. Zaczerpnęła powietrza, po czym starała się w zrozumiały dla chłopaka sposób powiedzieć co i jak.

- Jak już powiedziałam, umiem czarować. Jednak nie na zawołanie. Widzisz, są cztery gałęzie podstawowe magii, opisujące sposób rzucania tejże. Ja posługuje się najtrudniejszą kategorią - rytuałami. Ich przygotowanie zajmuje wiele czasu, cierpliwości oraz wiedzy o otaczającym nas świecie, zarówno materialnym, jak i magicznym. - Uśmiechała się do niego wesoło, a po chwili ciszy, rozczochrała włosy na jego głowie. - Jeśli chodzi o naukę…

        Coś rozproszyło jej uwagę. Mgła konkretnie, a także towarzyszący tej mgle statek, oraz panika piratów. Blask ogników zginął w powietrzu, gęstym niczym zupa sprzed tygodnia. Piraci panikowali na wszelkie możliwe sposoby, przynajmniej co niektórzy z nich. Alin szczególnie wyraził to uczucie, potocznie zwane strachem. Minotaurzyce rozbawiło prawdziwe oblicze części załogi. Wiedziała jednak, że sytuacja jest poważna, więc postawiła dodać trochę odwagi, jak tylko mogła.

- Hejże, piraci w większości mi obcy, więc to właśnie robicie? Czytałam wiele historii, jak i legend o piratach, i teraz nie widzę żadnego podobieństwa. Przybyło nieznane, szansa na walkę, na śmierć w imię kapitana, na wzbogacenie swego honoru i swej sakiewki! To, co wygląda strasznie, dla was powinno być codziennością. Pokażcie mi, że jesteście barbarzyńcami władającymi oceanem, co kobiety gwałcą, mężczyzn mordują, a złoto kochają, a nie pospolitą bandą przebywającą na statku!

        Jej słowa były przepełnione dumą, którą chciała wbić w umysły piratów. Rzadko wygłaszała takie mowy, jednak wiedziała, jak działa umysł typowego faceta, więc starała się wykorzystać to, jak i swoją wiedzę, by każdemu dodać sił i chęci do ewentualnej walki. Przemawiała do ich rozsądku i instynktów, a to wszystko tylko siłą swych słów.

- Każdy, kto teraz chwyci oręż i ryknie, by pokazać, że nie boi się byle złej pogody wokół obcego statku, że jest gotowy stać się wojownikiem legendarnego Aquilonema, dostanie w nagrodę łyk trunku, za który wielu było gotowych zabić, zaś najdzielniejszy z was, może liczyć na me usługi aż do następnego świtu, a wiedzcie, że jestem w stanie wiele dokonać. Więc, jak, zapewnicie poczciwej Krasuli pokaz odwagi i siły wilków morskich?

        Czekała w ciszy na odpowiedź, uśmiechając się w typowy dla siebie sposób. Była szczęśliwa, że mogła przynajmniej spróbować, a także przyjemnie było czekać na rezultat, bądź też jakąkolwiek reakcję.
Awatar użytkownika
Sicissa
Szukający drogi
Posty: 34
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Kotołak
Profesje:

Post autor: Sicissa »

- Dziękuję... - Uśmiechnęła się na komplement zastępcy kapitana. Miała nadzieję, że wyrobi sobie u niego jakieś przywileje.
- Jeśli w końcu mnie wypuszczą... A na to się nie zapowiada. - Puściła mimo uszu pytania młodzika, choć wiedziała, że są całkiem trafne. Nie on dowodził tym statkiem z tego co zrozumiała. Więc jak dla niej mógł się chędożyć z rekinami. Na szczęście dzieciak nie miał za bardzo pola do popisu, bo dziewczynę zaraz zanieśli do jakiejś specjalnej kajuty.
- No sypialnią pierwsza klasa bym tego nie nazwała... - Choć starała się udawać przestraszoną, rozglądała się uważnie po pomieszczeniu. Dla niej półmrok tu panujący nie był najmniejszym problemem. - Równie dobrze mogliby mnie przesłuchiwać w blasku dnia. Może na jakimś podrzędnym człowieku by to skutkowało, ale nie na mnie. Amatorzy...
Wbrew temu co powtarzała sobie w myślach nie była tak pewna siebie. Zostanie podziurawionym jakoś nie napawało optymizmem. Dziewczyna ostrożnie sprawdziła wiązania, te jednak nie dawały za specjalnie swobody ruchu, nie było więc szans na ucieczkę. Zarówno twórca tego cudownego siedziska jak i piraci, odwalili dobrą robotę. Zastanawiało ją jak działa "zabawa" z kolcami. Ostrzegali ją, żeby się za bardzo nie szarpała, więc to musiało aktywować pułapkę. Nie powinno jej się więc nic stać jeśli od czasu do czasu wykona ostrożny ruch. Z drugiej strony próba ucieczki w tej sytuacji również nie wchodziła w grę. Musiałaby pokonać całą drogę na pokład, a potem ukraść szalupę... Co dla osoby tak unikającej walki jak Sicissa było nieosiągalnym celem. Choć gdyby się ukryła... To również nie wchodziło w grę. Piraci wiedzieli o jej pobycie na statku, w przeciwieństwie do smokołaków. Na pewno natychmiast przeszukaliby łajbę od góry do dołu. A znali ją znacznie lepiej niż ona... Pozostało więc liczyć, że ten zaśliniony wiec-kapitan będzie jej kartą przetargową, która zwróci jej wolność.
Po chwili pojawił się bladolicy właściciel okrętu jak i całej jego załogi. Antar... Chyba tak nazywała go ta minotaurzyca... Mężczyzna usiadł naprzeciwko niej i patrzył. W milczeniu... Bardzo długim, bardzo krępującym milczeniu. Dziewczyna początkowo odwzajemniała spojrzenie, ale z czasem zaczęła się czuć coraz mniej pewnie. Zaczęła się niespokojnie wiercić i rozglądać po pomieszczeniu, choć wcześniej już to zrobiła. Zaraz jednak przypomniała sobie ostrzeżenia o kolach i znieruchomiała. Siedziała tak wpatrzona w blat biurka.
- No czego on ode mnie chce! Niech go szlag, przecież mu powiedziałam dość, żeby się odczepił. Powinien się zlitować, rozczulić i najlepiej zauroczyć jak ten jego przydupas... A ten nic. Normalnie zero reakcji. Woli facetów, czy jak... - Dla niej to milczenie przeciągało się wieczność, choć może minęło zaledwie kilka minut.
- Nie chciałam trafić na wasz okręt! Ja tylko uciekałam z tamtego drugiego! Proszę... Nic złego nie zrobiłam. Odstawcie mnie tylko na ląd... - Zabrzmiało to bardziej jak płaczliwe miauczenie kota, niż normalne słowa. Miała nadzieję, że Antar się zlituje. Zmięknie mu serce i ją wypuści... Jednak ten milczał i dalej wpatrywał się w nią, jakby nic nie powiedziała. Nie wydawało się żeby zasnął, a raczej wciąż czekał... Czyżby wyczuł, że dziewczyna nie jest z nim do końca szczera? Sicissa wzięła głębszy oddech. Jeśli mężczyzna potrafił wyczuć kłamstwo, chyba nie mogła dłużej przed nim ukrywać tego, co robiła u smokołaków. No przynajmniej większości...
- Nie miałam się tam z nikim spotkać... Raczej liczyłam, że nie spotkam nikogo. Dostałam zlecenie na pewną rzecz, którą miałam z tamtego okrętu zabrać. Ale ten odpłynął nim zdążyłam zlokalizować przedmiot zlecenia i uciec. Nie mając innego wyjścia ukryłam się pod pokładem. Później była bitwa, a ta ich łajba wyglądała jakby miała zaraz zatonąć, no to uciekłam na wasz okręt. O! Resztę wiesz, a więcej ci nie powiem! Tajemnica zawodowa! - Gdyby mogła splotłaby ręce na piersi z naburmuszoną miną. Ale nie mogła zmienić ułożenia ramion, zrobiła tylko tą drugą część.
Awatar użytkownika
Antar
Szukający drogi
Posty: 47
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Pirat
Uwagi administracji: Użytkowniczka ma prawo posiadać w sumie 10 kont, z czego jeden slot, jest slotem dodatkowym, otrzymanym jako nagroda, za długie i sumienne wykonywanie pracy moderatora.
Kontakt:

Post autor: Antar »

- Poczułem to, chyba faktycznie mam zmysł magiczny! Strasznie chciałbym się nauczyć władać magią. Szczególnie z dziedzin żywiołów! Jak kapitan! – uradował się Alin.

Gdy Urzaklabina zaczęła mówić, iż posługuję się rytuałami, zmartwiło to nieco młodego pirata. Czy zdołałaby go uczyć tego? A jeśli on nie będzie umiał się odnaleźć w tym rodzaju rzucania czarów? Mimo wszystko chciał się nauczyć.
Gdy przerażeni piraci usłyszeli słowa krasuli, zrobiło im się głupio i to bardzo. Niektórzy natychmiast się opamiętywali, bo myśl co zrobiłby im kapitan, gdyby to widział była naprawdę straszna, o ironio. Alin też wziął się w garść, jednak coś go martwiło. Następne słowa Krasuli sprawiły, iż ryknęli tak głośno z różnego rodzaju orężem w dłoniach, iż wyrwało to Nestora ze świata marzeń gdzie on i kotołaczka są razem i kto wie, co za rzeczy wyczyniają.

- Co się tu u licha dzieje?! – krzyknął zastępca zirytowany. Rozejrzał się i gdy spostrzegł, statek widmo wyłaniający się powoli przeklął pod nosem. Nie bał się, ale był wściekły.

Tymczasem pod pokładem, gdy kotołaczka powiedziała kapitanowi to, co chciał wiedzieć, uśmiechnął się, a przynajmniej delikatnie uniósł kąciki ust ku górze. Wciąż jednak milczał. Wstał i okrążył ją powoli, zastanawiając się nad czymś.
- Umówmy się tak. Uwolnię cię teraz, a ty nie odwalisz żadnej głupoty. Gdy będzie okazja, wysadzimy cię na ląd. W innym razie nie okażę litości i po prostu cię zamrożę – przerażające było, iż mówił to bez emocji jakby to była zwykła sprawa, nic nadzwyczajnego.
Wedle tego, co powiedział, uwolnił ją, wtem usłyszał krzyki załogi, rzucił ostrzegawcze spojrzenie zmiennokształtnej i wyszedł na górę zobaczyć co też się tam dzieje. Załoga niemal natychmiast stanęła na baczność przed kapitanem. Pradawny podszedł powoli do Antara.

- Wygląda na to, iż mamy statek widmo.

Sylwetka statku już stawała się coraz bardziej widoczna, tak samo potężna dziura w kadłubie jakby po walce. Mimo wszystko okręt się unosił. Na jego pokładzie przechadzały się duchy, wyglądały koszmarnie, dokładnie tak jak w chwili śmierci. Jeden nawet lewitował z nożem w oku. Na statku brakowało jedynie kapitana ducha. Tuż obok ogromnej dziury ukazującej poniekąd to, co znajduje się pod pokładem, była wymalowana nazwa – „Umbra”. Nestor westchnął cicho.

- Liczyłem, że to nie nastąpi…

Antar spojrzał na pradawnego bez emocji, dobrze wiedział, co się dzieje. Natomiast załoga patrzyła zaciekawiona. Zastępca i kapitan coś wiedzieli, piraci także chcieli być wtajemniczeni. Czarodziej nie miał zamiaru im się spowiadać.

- Nie ma sensu z tym walczyć, w tym wyjątkowym wypadku ja się tym zajmę. Sam. Siłą fizyczną nie pokona się ducha.

Obcy statek podpłyną bliżej, zatrzymał się tuż obok Aquilonem. Jego załoga stanęła czy też podleciała do burty i zaczęła wydawać bliżej nieokreślone dźwięki. Po pewnym czasie dało się usłyszeć, co mówią. Otóż wołali Nestora. Patrzył on na te zjawy wzrokiem jakby przepraszającym.

Alin, mimo iż zgrywał bohatera, bał się strasznie. Zjawy zaczęły pojawiać się na pokładzie statku Antara. Jeden duch był tuż obok młodego. Chłopak odwrócił się i krzyknął, zerwał się silny wiatr, który popchał do przodu Aquilonem. Załoga Umbry zniknęła, tak jakby ograniczał ich okręt, jakby nie mogli się od niego za bardzo oddalać.

- Ja to zrobiłem!? – wystraszył się najmłodszy pirat.

Kapitan użył swej mocy, by wywołać wiatr, choć przypadkowo, to Alin wymyślił sensowne rozwiązanie tego problemu z widmami. Chłopak starał się pomóc kapitanowi, choć nie wiedział do końca jak. W każdym razie uniknęli starcia z duchami. Jednakże nie wypłynęli z mgły. Wciąż mogło się tu coś czaić. Gdzieniegdzie z wody wystawały skały, chyba zbliżali się do celu podróży i niebawem zejdą na ląd.
W pewnym momencie część załogi pościągała czapki czy co tam mieli, zobaczyli rozbity statek, kilka ciał. Na maszcie wciąż miotała się piracka bandera. Natomiast ciała dopiero zaczynały gnić.

- Gdzieś tu mogą być wiry – stwierdził jakiś pirat.

W ten sposób załoga zaczęła rozmawiać, by zachować szczególną uwagę, zwłaszcza iż się ściemniało, niektórzy poszli spać i ci, co w nocy pracowali, jeśli można to tak nazwać, na statku się budzili. Antar przejął stery, Nestor natomiast był w jakimś dziwnym stanie. Stał przy burcie i wpatrywał się tępo w wodę. Nawet już nie interesowała go kotołaczka.

Wampir stojąc przy sterze, zerkał co jakiś czas na swego zastępcę. Jak zwykle bez emocji, możliwe, iż czekał, aż mu przejdzie. Załoga stacjonująca w nocy zajmowała się typowymi sprawami, jedni szorowali pokład, inni gadali, ten, który siedział na bocianim gnieździe, obserwował przez lunetę i co jakiś czas ostrzegał, gdy wypatrzył, jaką niebezpiecznie wyglądająca skałę.
Awatar użytkownika
Urzaklabina
Szukający drogi
Posty: 44
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Minotaur
Profesje: Mędrzec , Mag , Alchemik
Kontakt:

Post autor: Urzaklabina »

Krasula od momentu, gdy piratów dopadł bojowy nastrój, do chwili, gdy Antar przejął stery, stała, rozglądała się oraz zastanawiała, czego dokonać. Czuła jednak, że za mało wie, by coś zrobić.

„No jasne, zdobyć informacje! I kto wie, może będzie ciekawie przy okazji”

- Wybacz chłopczyku, babcia Krasula ma coś do załatwienia. - Poklepała Alina po głosie, patrząc w międzyczasie na Nestora. Musiała działać szybko, jeżeli chciała skutecznie wyciągnąć informacje.

Podeszła do czarodzieja, stojąc obok niego przez kilka chwil. Gdy była pewna, że ten niczego się nie spodziewa, chwyciła go za ucho, po czym zaczęła go ciągnąć za sobą, kierując się pod pokład.

- Wybacz mi, ale muuuuuuuuuuuuu… Ekhem, to jest, musimy o czymś porozmawiać, zanim moja ciekawość pożre mnie od środka. - Wypowiedziała to niezwykle radośnie, w międzyczasie starając się, by ucho, za które go trzymała, nie urwało się od reszty ciała. - Przepraszam, jeśli boli, ale widzę po tobie, że słowami byłoby znacznie ciężej przekonać cię do tego, Nestorze.

Z upartością godną bydła pastwiskowego, przeciągnęła mężczyznę aż do pomieszczenia, do którego zabroniono jej wchodzić. W środku wciąż była Sicissa i to jeszcze żywa, co oznaczało, iż jest szansa. Zamknęła drzwi, gdy tylko dostali się do środka, po czym oparła się o nie, by nikt nie próbował wyjść. Jej wyraz twarzy zaś przypominał ten, który ma babcia, gdy wnuki po wielu miesiącach nieobecności przyjdą na łyk herbaty.

- Cóż, pewnie zastanawiacie się, co się dzieje. A dzieje się to, że ja się zastanawiam, co się dzieje. Wybaczcie, ale to, co możecie mi powiedzieć, a czego jeszcze nie powiedzieliście, wprost przyprawia mnie o dreszcze z ciekawości! - Niemal piszczała, wypowiadając ostatnie słowa, niczym mała dziewczynka w stanie euforii. - Nestorze, mów mi śmiało, co wiesz o tym statku duchów. Widzę po twoich oczach, że kryje się za tym ciekawa historia. Sicisso, jeśli można, z tobą zaś chce się zapoznać i porozmawiać, o wszystkim i o niczym, dobrze?
Awatar użytkownika
Sicissa
Szukający drogi
Posty: 34
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Kotołak
Profesje:

Post autor: Sicissa »

Wolność! No... Prawie... Jeśli wolnością można określić chwilę, gdy ktoś Ci grozi zostaniem soplem lodu, gdyby coś mu się nie spodoba. Kotołaczka nie znała się niestety na magii na tyle, żeby ocenić prawdziwość słów białowłosego. Na całe szczęście, dla niej to nie problem. Na tym statku musiał być ktoś, kto byłby w stanie zaspokoić jej ciekawość. Nestor. Musiała go tylko znaleźć... Nim jednak wyszła z kajuty, postanowiła się po niej lepiej rozejrzeć. Skoro zostawili ją samą, miała kilka minut dla siebie. Dokładnie obejrzała oba krzesła oraz stół. Żadne nie posiadało ani pół ukrytego schowka, nic co zrekompensowałoby jej niewygody. Westchnęła zrezygnowana i skierowała się do drzwi. Nim jednak jej dłoń sięgnęła do klamki, usłyszała kroki. Ktoś, a raczej przynajmniej dwa ktosie, zbliżały się do kajuty. Przyłożyła ucho do drzwi, licząc, że podsłucha coś wartościowego... Jednak jedyne co usłyszała to odgłos naciskanej klamki. Ledwo zdołała odskoczyć, by nie oberwać otwieranymi drzwiami.
- Mówi się, że jeśli góra nie chce przyjść do smoka, smok przyleci do góry. Pani losu musi mnie naprawdę lubić, skoro jednak nie musiałam się do niego fatygować. - Nestor został prawie wrzucony do pomieszczenia. Nie będzie musiała go szukać, by zapytać o to i owo... Informacja o statku duchów zniszczyła radość z obecności mężczyzny.
- Jak to nieumarli? Czemu akurat duchy... Za dużo szczęścia na raz było już? Za dużo?! - Mimo wszystko postanowiła się tym teraz nie przejmować. Duchy nie mogą jej skrzywdzić. Nie mogą, prawda?

Drugi gość nie był już aż tak mile widziany. Choć w sumie... Delikatnie przechyliła głowę na prawe ramie. Nawet nie próbowała ukrywać, że ocenia naturiankę. Jej wzrok kilkakrotnie zatrzymywał się na jakimś co bardziej kuszącym miejscu. Kobieta może nie była boginią piękności, ale miała w sobie coś intrygującego. Wyprostowała głowę, w jej oczach błysnęło na chwilę pożądanie.
- W sumie czemu nie? - Miękko stawiając każdy krok podeszła do minotaurki. Ani przez chwilę nie odrywała spojrzenia od jej oczu. Zatrzymała się bardzo blisko jej lewego biodra, tak że obie mogły czuć ciepło drugiej dziewczyny. Prawą dłoń opadła o jej mostek, po czym dotykając futra naturianki samymi opuszkami nieśpiesznie przesunęła dłoń niżej. Oderwała ją, dopiero gdy środkowy palec sięgnął pępka kobiety.
- Może powinnam zostać chwilę dłużej na tym okręcie? Będziemy miały czas by porozmawiać i zapoznać się... Ze wszystkim i niczym. Dobrze? - Uśmiechnęła się do białofutrej niewinnie.
Awatar użytkownika
Antar
Szukający drogi
Posty: 47
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Pirat
Uwagi administracji: Użytkowniczka ma prawo posiadać w sumie 10 kont, z czego jeden slot, jest slotem dodatkowym, otrzymanym jako nagroda, za długie i sumienne wykonywanie pracy moderatora.
Kontakt:

Post autor: Antar »

Alin posmutniał nieco, gdy Krasula stwierdziła, iż musi gdzieś tam pójść. Pirat chciał zająć się swoimi sprawami w takim wypadku, jednakże postanowił iść za naturianką i sprawdzić co ciekawego chce zrobić. Gdy chłopak zobaczył, jak pół kobieta pół krowo ciągnie za ucho tak wysoką ranga osobistość na tym pokładzie, omal nie parsknął śmiechem na cały głos. Zasłonił ręką swoje usta i obserwował niezwykle uradowany takową sceną.

Nestora nieco wybudziło to szarpnięcie. Oburzył się wielce i rzucił Urzaklabinie zirytowane spojrzenie. To było nieprawdopodobne, jak śmiała zrobić coś takiego?! Gdy usłyszał, że jest ona po prostu ciekawa całej tej sytuacji, aż poczerwieniał ze złości, dodatkowo ta jej wesołość. Gdyby nie ten bolesny chwyt krasuli pewnie coś by jej zrobił, ale był w pewien sposób obezwładniony. Nim zdążył odpowiedzieć ona zaciągnęła go do miejsca gdzie znajdowała się ta cudowna kotołaczka, na jego twarzy mimo wnerwienia, niemal od razu zagościł uśmiech. Czarodziej wpatrywał się w zmiennokształtną jak w najprawdziwszy cud. Jednak także pragnął, by krowa dała mu spokój, więc uznał, iż opowie jej co i jak z tym statkiem.

- Umbra, niegdyś znany piracki okręt. Mój okręt. Byłem na nim kapitanem, wraz z moimi ludźmi plądrowaliśmy inne statki bez litości dla niewinnych osób. Nasze krwawe metody znała większość Alaranii i bała się Umbry. Każdy drżał na dźwięk tego słowa, niektórzy opowiadali już nawet legendy. Raz usłyszałem od jednego pirata, iż kapitan musi iść na dno wraz ze swoim statkiem, w przeciwnym razie dusze z owego okrętu nie zaznają spokoju i będą ścigać złego kapitana. Nigdy w to nie wierzyłem. Aż pewnego dnia, gdy trwała walka z innymi, morskimi rozbójnikami, Umbra został za mocno zniszczony, zaczął tonąć. Jak tchórz, uciekłem, zostawiając załogę samą sobie, udało mi się z małą pomocą magii dopłynąć wpław do wyspy. Jak sami widzicie to, co mówił mi, pewien kolega po fachu okazało się prawdą. A co jest w tym najgorsze? Że duchy z takiego statku widma będą zabijać wszystkich na swej drodze, póki nie uda im się pozbawić życia swego złego kapitana. Musiałem uciekać, na lądzie byłem bezpieczny, tam zostałem znaleziony przez podwładnych Antara, którzy zabrali mnie na pokład, szybko zostałem zastępcą i całkowicie zapomniałem o Umbrze…

Pradawny westchnął, powiedział chyba tyle ile chciała usłyszeć naturianka. Nagle spostrzegł, iż Sicissa patrzy na Krasule jakoś tak dziwnie, nie podobało mu się, zaczął czuć coś dziwnego. Nie umiał tego określić. Jednak flirtowanie kotołaczki z minotaurzycą mu w tym pomogło. Był niemiłosiernie zazdrosny. Zmiennokształtna tak bardzo mu się podobała i już rozmyślał, jakby to było ją całować, przytulać… Ale nie! Wszystko musiała zepsuć… krowa. Czarodziej znów się zaczerwienił ze złości i w furii wyszedł z pomieszczenia.

Tymczasem Antar obserwował malujący się przed nimi ląd, Wyspa Syren już tuż, tuż. Niebo rozświetlały miliardy lśniących gwiazd, wokół panowała cisza i spokój. Jedyne co to przerywało to niewielkie fale rozbijające się o statek. Biała tarcza księżyca odbijała się w oceanie, dzięki temu oświetleniu możliwe było podziwianie konturów wyspy. Ten cudowny krajobraz zmąciły głośne kroki Nestora.

- NIE MOGĘ NO! NIE MOGĘ! CZEMU MAM TAKIEGO PECHA!? – kopnął ze złością w maszt i odskoczył na jednej nodze, nieźle sobie przywalił. To tylko bardziej go zirytowało, przeklął sobie kilka razy pod nosem i podszedł do kapitana.
- Dobrze, że schodzimy na ląd… Może tam mi się poszczęści…

Wampirat spojrzał na swego zastępcę bez słowa i bez emocji, po chwili znów spoglądał przed siebie. Pradawny wyglądał na niepocieszonego. Choć zapewne domyślał się, iż zostanie potraktowany milczeniem.

Alin zaś również zakradł się do pomieszczenia z kobietami i z wielkim przejęciem obserwował poczynania kotołaczki wobec Krówki. W końcu niezbyt często widzi się takie istoty, podczas gdy jedna z nich flirtuje z drugą.

Nagle statkiem nieźle zatrzęsło, co skutkowało wywróceniem niemal każdego, gwałtowne skręty, zdaje się, iż było tu zbyt wiele skał i z prawie niemożliwe stało się, ich minięcie co można stwierdzić po tym, iż coś mocno szurnęło o okręt. Niektórzy biegali po pokładzie, pilnując, by zniszczenia nie okazały się zbyt wielkie, natomiast kapitan niewzruszony stał przy sterze. Nie zdradzał objaw strachu czy też niepokoju. Kierował w spokoju swym Aquilonem. Aż nagle zakrzyknął, by spuścić kotwicę, jego głos brzmiał bardzo donośnie, czysto. Piraci natychmiast rozpoczęli wykonywać zadanie.

- Wyspa Syren… trzeba przygotować szalupy… - stwierdził Nestor, jednak jeszcze nie wydał tego rozkazu. Jeszcze nie.
Awatar użytkownika
Urzaklabina
Szukający drogi
Posty: 44
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Minotaur
Profesje: Mędrzec , Mag , Alchemik
Kontakt:

Post autor: Urzaklabina »

        Urzaklabina, od pierwszych chwil pobytu w pomieszczeniu zauważyła wzrok Nestora, skierowany w kotołaczkę. Ten sam, który widziała na pokładzie, gdy zmiennokształtna wciąż była związana. Teraz miała całkowitą pewność, iż ze strony zastępcy rozbłyska uczucie.

„Kto by pomyślał, że człowiek morza zapragnie kota, zwierzęcia, które według wielu uważanych jest za istoty nienawidzące wody. Żart losu, czy próba przełamania barier międzyrasowych?”

        Uważnie słuchała wywodu mężczyzny, co jakiś czas wydając z siebie „Hmm…”, jako oznakę, iż zastanawia się nad jego słowami. Gdy skończył przemawiać, sama zaczęła mówić.

- To, o czym mówisz, przeczytałam kiedyś w jednej z ksiąg, napisanych przez dawnego pirata, który jednocześnie był osobą badającą procesy magiczne. To normalne, że dusze nie mogą zaznać spokoju w przypadku takiej śmierci. Kapitan jest zazwyczaj kimś niezwykle ważnym dla takiej osoby. Powstaje więź emocjonalna, która, gdy przerwana, może zadziałać jako...jako…

        Chciała mówić dalej, jednak stało się coś, co kompletnie zablokowało jej umysł. W końcu nie co dzień dane jest widzieć, jak idzie w twoją stronę niezwykle urocza kotołaczka, odziana w przylegające, a co za tym idzie, ukazujące kształty ciała odzienie. To nie wygląd jednak zatkał usta minotaurzycy, a spojrzenie Sicissy, w którym było coś zaskakującego, czego Urzaklabina się po prostu nie spodziewała czegoś takiego, co wyrażało jej zdezorientowane spojrzenie.

- Coś ci chodzi po głowie, moja świeżo poznana przyjaciółko...?

        Nie potrzebowała słownej odpowiedzi, albowiem chwilę później to ręka kotołaczki przemówiła w sposób iście jednoznaczny. Taki dotyk od dawna nie gościł na ciele Krasuli, rzadko kiedy bowiem udało się znaleźć kogoś, kto wytrzymałby z kobietą o twarzy krowy. Zmiennokształtnej jednak nie przeszkadzało to, a przynajmniej tak to wyglądało. Naturianka była z tego powodu niezwykle zachwycona, uśmiech zagościł na jej twarzy, a oczy schowały się za powiekami, by wszystkie inne zmysły mogły pozachwycać ciepłem i dotykiem zmiennokształtnej, a później - także jej głosem.

- Nawet nie przedstawiłam ci mojego imienia, a już proponujesz mi coś takiego? Twa szybkość działania jest niezwykle zachęcająca.

        Otworzyła swe oczy, po których widać było, iż pół krowa była wniebowzięta obecnym stanem rzeczy. Jednocześnie, Urzaklabina ujrzała niemal kipiącego ze złości Nestora, który ruszył w stronę drzwi. Odsunęła się na bok, by ten mógł w spokoju wyjść, co też uczynił, jednak zapominając o zamknięciu wejścia do pomieszczenia. Minotaurzyca ponownie zaczęła mówić w stronę kotołaczki, gdy pewność miała, że czarodziej nic więcej nie usłyszy.

- Chyba w ten sposób chciał dać nam do zrozumienia, iż nie lubi, gdy kobieta, która mu się podoba, zaczyna romansować z inną. Czasami ciężko mi zrozumieć, czemu co niektórzy nie potrafią być bardziej...skłonni do zaakceptowania pewnych sytuacji. Ja bym na jego miejscu przynajmniej spróbowała dołączyć, gdyż nie wiem jak ty, ale ja nie miałabym nic przeciwko.

        Przewróciła oczami w sposób mocno komediowy, próbując rozluźnić atmosferę po wybuchu gniewu już nie obecnego tu mężczyzny. Zaraz po tym spojrzała na kotołaczkę wzrokiem, który zdawał się nie patrzeć w teraźniejszość, a skupiał się na tym, co mogło się stać. A dużo tego było, gdyż wyobraźnia Urzaklabiny wymyślała to coraz nowe scenariusze ich dalszej znajomości. Oczami wodziła raz po oczach swej rozmówczyni, a innym razem po odzieniu tejże, które z każdą chwilą wydawało się jakby zbędne.

- Ci, którzy dopiero mnie poznali, mówią na mnie Krasula, lecz sądzę, iż za kilka chwil będziemy na tyle blisko, iż moje prawdziwe imię, Urzaklabina, będzie samoistnie uchodziło z twych ust. - Spojrzała w oczy Sicissi w ten sam sposób, w jaki kotołaczka tego dokonała kilka chwil temu, gdy przemawiała do naturianki. Dokonała tego, uznając to za dobry sposób na podroczenie się z kobietą. Podniosła swą dłoń, którą przyłożyła do policzka zmiennokształtnej. - Jak sądzisz, Sicisso, najpierw porozmawiamy, czy też raczej wolisz od razu zapoznać się? Nie koniecznie ze wszystkim, ale może starczy czasu, by chociaż ze mną się udało.

        Nagle, statek zadrżał i zatrząsł, a Krasula, chcąc czy nie, upadła na kotołaczkę, przygniatając ją swym cielskiem. O ile dla kotołaczki nie było to zbyt miękkie lądowanie, to jednak naturianka miała znacznie lepiej.

- Jest mi tak wygodnie, że aż mam wątpliwości, czy chce wstawać - gdy mówiła, w tle rozległ się dźwięk opuszczanej kotwicy. - A może jednak wstanę. Zdaje się, że będziemy musieli dołączyć do reszty i wspólnie opuścić pokład. Co ty na to?

        Ostatnie słowa wypowiedziała, po czym przeturlała się z biednej kotołaczki na podłogę. Nie wstawała, lecz zamyśliła się, po czym przemówiła po raz kolejny.

- Jeszcze nie tak dawno panikowałaś, a teraz czujesz się niezwykle pewnie. Czyżbyś udawała? Jeżeli tak, to pytanie, kiedy?
Awatar użytkownika
Sicissa
Szukający drogi
Posty: 34
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Kotołak
Profesje:

Post autor: Sicissa »

Nie spodziewała się, że naturianka tak żywo i chętnie zareaguje na jej propozycję. No ale czy nie tego chciała? Mogła się do woli cieszyć ciałem minotaurki, która sama również wydawała się mieć na to ochotę. Czyżby trafiła na czuły punkt? Czyżby innym aż tak przeszkadzała jej krowia natura, że jej nowa znajoma czuła się zaniedbana? Cóż... Jeśli tak, trzeba będzie to naprawić. Ktołaczka uśmiechnęła się do swoich myśli, już teraz planując, co zrobi, i które zachowanie ma wyglądać na spontaniczne, a które na celowe. Nie przeszkadzało jej nawet, że Nestor wyszedł wściekły jak setka diablów. Skoro jest aż tak zazdrosny, to tym łatwiej będzie go sobie owinąć wokół palca.
- Nie lubię, gdy faceci na zbyt dużo sobie pozwalają... Co innego piękne damy. W takiej sytuacji jestem skłonna troszkę przesunąć granicę... - Uśmiechnęła się prowokująco, ciekawa czy albinoska da się podpuścić.
- Urzaklabina... Podoba mi się. Mogę je mówić, krzyczeć, szeptać, póki sił starczy. Ale nie myśl sobie, że będę tu jedyną z saoistnymi odgłosami. - Można by odnieść wrażenie, że Sicissa wyglądała jak kot, który złapał mysz i zamierza się nią teraz bawić. Choć zabawa miała być zgoła inna. Nie odpowiedziała na pytanie Krówki, przynajmniej słownie, choć czyny mówiły same za siebie. Przesunęła się tak, by stanąć przed naturianką, a jednak wciąż bardzo blisko. Stanęła na palcach, jej usta zbliżyły się do warg Urzaklabiny. Czuła jej zapach, przypominał trochę łąkę pełną kwiatów... Zamknęła oczy, wyobrażając sobie, że właśnie w takim miejscu teraz są, a nie na pokładzie przeklętego statku.
Rzeczywistość jednak brutalnie postanowiła o sobie przypomnieć. Wstrząs zwalił kobiety z nóg. Dla Urzaklabiny było to zapewne całkiem miły upadek, to dla Sicissy zdecydowanie już nie. Najpierw przywaliła plecami o podłogę kajuty, a zaraz później została przygnieciona przez sto kilo wołowiny. Powietrze w jednej chwili uszło z mniejszej dziewczyny. Kotołaczka tylko skinęła głową na propozycję wstania i opuszczenia podłogi. Chwilę zajęło jej dojście do siebie, w końcu jednak ciało przestało boleć na tyle, że dała radę usiąść.
- Nie planowałam tu trafić i najchętniej bym wróciła na Alarański ląd. Ale... - Dziewczyna zastrzygła uszami, gdy za drzwiami skrzypnęła deska. Wstała najpierw sama, a później pomogła wstać naturiance. - Porozmawiamy o tym później. W intymniejszym miejscu. Nie znam tego statku, ściany mogą tu mieć uszy. Chodźmy lepiej zobaczyć, gdzie zacumowałyśmy. Może to jakiś port i mają tu jakąś gospodę z wygodnymi siennikami, hm?
Kotołaczka puściła oko na minotaurki i zniknęła za drzwiami.
Gdy dziewczyny pojawiły się na pokładzie, kilkoro marynarzy skierowało na nie spojrzenia, ale zaraz wrócili do przerwanej pracy. Oczom kotołaczki ukazała się ląd, który zdecydowanie nie mógł być Alarańki. Krystalicznie czysta woda, aż kusiła, by do niej wskoczyć i popływać. Kawałek dalej plaża o białym wręcz piasku łączyła się z zielenią ciągnącego się aż po horyzont lasu. No... Prawie. Część widnokręgu przysłaniała olbrzymia góra. Czarna jak noc i kopcąca ze szczytu niczym zaczopowany smok. Takich miejsc nie było na znanym jej kontynencie...
- Gdzie my jesteśmy... - w jej głosie dało się wyczuć szok. Co jak co, ale zdecydowanie nie chciała zostać tu na stałe. Czemu nie mogli po prostu wrócić do Rubidii albo jakiegoś innego miasta leżącego na granicy Oceanu Jadeitów...
- Wyspa Syren. - Odpowiedział jej jeden z mężczyzn, który akurat przechodził obok z naręczem lin. - I zaraz będziemy schodzić na ląd.

[ciąg dalszy: Antar, Urzaklabina, Sicissa]

http://granica-pbf.pl/viewtopic.php?f=45&p=61454#p61454
Zablokowany

Wróć do „Rubidia”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 6 gości