RubidiaPrzybycie do Rubidii

Miasto słynące głównie z ogromnego portu handlu dalekomorskieg. To tutejsze stocznie bujdą statki handlowe dla całego wybrzeża. Miasto rybaków i hodowli wszelkiego rodzaju stworzeń morskich.
Awatar użytkownika
Antar
Szukający drogi
Posty: 47
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Pirat
Uwagi administracji: Użytkowniczka ma prawo posiadać w sumie 10 kont, z czego jeden slot, jest slotem dodatkowym, otrzymanym jako nagroda, za długie i sumienne wykonywanie pracy moderatora.
Kontakt:

Przybycie do Rubidii

Post autor: Antar »

Słońce już dawno schowało się już za horyzontem. Spory statek o nazwie Aquilonem właśnie zakotwiczył w porcie Rubidii. Bandera oczywiście była opuszczona. Kapitan nie zdradził by się w tak głupi sposób że jest to piracki okręt. Księżyc w pełni świecił jasno, delikatny wiatr sprawiał że fale nie były zbyt duże. Załoga odpoczywała po sztormie. Białowłosy kapitan stał na pokładzie i spoglądał na ląd. Już tyle lat nie postawił na nim stopy. Zastanawiał się i oglądał otoczenie. W tej chwili zawrócił do kajuty i napisał coś piórem na kartce. Była to wiadomość do Nestora, niedawno mianowanego zastępcy Antara, by zajął się statkiem pod jego nieobecność.
Wampir stanął na przodzie kadłuba i wskoczył do wody. Nie miał zamiaru opuszczać łódki, mógł sam dopłynąć do brzegu. Po raz pierwszy od około stu lat stanął na stałym lądzie. Było to ciekawe doświadczenie. Co prawda pirata nie wypełniały zbyt silne emocję. Jednakże był nawet rad z tego zdarzenia. Przechadzał się wzdłuż plaży póki co bez celu. Myśli miał zaprzątnięte tym co dalej. Załoga oczekiwała od swego kapitana że opanują ocean i będą wzbudzać grozę. To takie typowe dla prostych ludzkich piratów. Antar nie miał tego na celu, właściwie było mu to obojętne.
W zamyśleniu przeszedł całkiem spory kawał, zauważył dwójkę rybaków rozmawiających o jakiejś starej legendzie czy czymś w tym rodzaju. Wprawdzie mógł przejść obojętnie ale dwa czynniki sprawiły że jednak zdecydował się podejść do tych ludzi. Doskwierał mu głód, dawno nie brał jeńców na swój statek więc głodował. Poza tym zaciekawiła go ta sprawa. Po cichu i niepostrzeżenie zbliżył się do rybaków. Ten pierwszy był starszy, jego ciało pokrywało wiele blizn, tęczówka lewego oka pokrywała biała mgiełka co oznaczało iż nie widziało. Ten drugi młody, możliwe że syn. Potwierdziło się to w słowach które wypowiedział.

- Ojcze, powiedz mi gdzie jest ukryty ten medalion i wyjaśnij co on dokładnie robi?
- Synu mój jedyny, jeśli bym ci powiedział ruszyłbyś tam niezwłocznie i zostawił mnie samego.
- Wróciłbym!
- Słuch zaginał o każdym kto tam się udał. Ahh, dlaczego musiałeś się o tym dowiedzieć?
- Ja bym powrócił i zdobył ten amulet…medalion, mówiłeś że każdy pragnie go mieć bo daje szczęście.
- Szczęście to pojęcie względne, on nie spełnia życzeń. On daje każdemu kto go choćby dotknie to czego pragnie podświadomie, przez całe życie. Zdajesz sobie sprawę jak groźny mógłby być w niepowołanych rękach?
- Nie rozumiem, ja pragnę by nasze życie się odmieniło by było le-
- Ludzie nie zawsze wiedzą czego pragną, albo nie dopuszczają tej wiedzy do siebie bo ich marzenia są zbyt niebezpieczne – ojciec przerwał wypowiedź synowi.
Wampir przysłuchiwał się temu, miał wrażenie że ten medalion o którym mowa robi coś więcej oraz że już wcześniej coś takiego słyszał.
- Idź już spać, późno.
- Dobrze – młodszy mężczyzna wstał i ruszył, jednak po chwili się odwrócił – a ty nie idziesz?
- Za chwilę dołączę, chce jeszcze chwile posłuchać morza.
Antar zastanowił się czy to odpowiedni moment by zaatakować czy chwilę poczekać. Staruszek wyciągnął z kieszeni mapę i chciał ją wrzucić do wody. Wampir natychmiast zareagował i mu ją wyrwał.
- Ja to wezmę – powiedział bez emocji ukazując lśniące kły, które przeraziły starca.

Przyglądał się mapie, wynikało z niej iż tajemniczy medalion jest gdzieś na wsypię syren. Niestety część mapy była oderwana. Pirat schował to do kieszeni i rozglądnął się za swoją ofiarą. Stary rybak już zdążył zawiadomić syna i teraz ten młody chciał walczyć z wampirem. Antar uniósł brew spoglądając na to jak głupi jest chłopak. Rzucił się na niego i rozpętała się walka. Ten człowiek był dość silny więc bronił się dłużej niż większość ofiar wampirata. W końcu poległ a jego krew zaspokoiła głód białowłosego.
Mógł już wracać na statek jednak brak stałego lądu przez tak długi czas jakoś na niego oddziałowywał więc szedł przed siebie by zapoznać się bardziej z tym miastem, póki na niebie nie było palącego słońca.
Awatar użytkownika
Urzaklabina
Szukający drogi
Posty: 44
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Minotaur
Profesje: Mędrzec , Mag , Alchemik
Kontakt:

Post autor: Urzaklabina »

        Kto by pomyślał, że spotkanie pewnego chłopa w wiosce, położonej kilkanaście kroków od murów miasta Demary sprawi, iż Urzaklabina wyruszy aż do Rubidii, w poszukiwaniu pewnego specyficznego składniku alchemicznego, który może zdobyć tylko tutaj. Chodzi tu konkretnie o serce małego smoka, który wciąż nie opuścił jajka. Samo odszukanie informacji o tym, gdzie znajduje się osoba na tyle szalona lub na tyle głupia, by zdobywać taki towar, było nie dość, że niebezpieczne, to w dodatku czasochłonne. Teraz jednak wiedziała mniej więcej, gdzie ów osoba mieszka. Wystarczyło jedynie szukać.

        Przez ostatnie dwa dni i dwie noce szła plażą, za dnia chowając się gdziekolwiek tylko mogła. To była trzecia noc z kolei, podczas której wędrowała w stronę nadbrzeżnego miasta. Teraz jednak miała je w zasięgu wzroku. Widziała nawet, jak pewien bliżej nie określony statek cumuje w porcie, zapewne mając na swym pokładzie załogę żądną zimnego piwa, gorących kobiet i wygodnych łóżek, dokładnie w tej kolejności.

        Krasula zatrzymała się w momencie, gdy pośród mroków nocy, oświetlanych jedynie przez księżyc w pełni oraz gwiazdy, jej oczy ujrzały zarys człowieka lub też kogoś, kto wygląda jak człowiek. Był ten ktoś dosyć wysoki, a jego długie włosy w kolorze srebro-podobnym już z daleka ciekawiły Krasule. Jego ubiór bez wątpienia nie należał do pierwszego lepszego chłopa, gdyż przez kilka chwil minotaurzyce oślepiało światło księżyca odbite od brożki, przypiętej do płaszcza nieznanego mężczyzny. Najwyraźniej był w niej osadzony klejnot lub cokolwiek innego, co błyszczy wyraziście i doskonale odbija światło wszelakie. Odczuła też magię bijącą od postaci, co oznaczało, iż albo się nią posługuje albo też miał do czynienia z magiem dosyć niedawno

        Coś jeszcze jednak zwróciło jej uwagę. W oddali, kilkadziesiąt kroków za szlachcicem, w miejscu, od którego oddalał się on, leżał ktoś. Nie widziała żadnego ruchu, a i jej zmysł magiczny nie mógł nic wyczuć, co oznaczało, iż to trup. W tym momencie, dwie rzeczy przyszły jej do głowy - pierwsza to pytanie, co się stało. Było niemal oczywiste, iż to jest związane z osobliwym jegomościem. Druga sprawa to fakt, iż zgłodniała, widząc okazję do posilenia się mięsem człowieka, elfa, czy też do kogokolwiek należy ciało leżące bezwładnie na plaży.

“I teraz mam dylemat. Wpierw zjeść i mieć nadzieje, że wampir nie ucieknie i że będzie można z nim porozmawiać, czy też porozmawiać z nim i mieć nadzieje, że zdążę zacząć jeść, nim ciało zacznie gnić…”

        Gdy tak myślała, podleciał do niej od strony lądu pojedynczy błędny ognik, zatrzymując się tuż obok niej. Gdy leciał w jej stronę lśnił żółtym blaskiem, lecz zmienił się ten kolor na niebieski, gdy znalazł się on obok minotaurzycy, zupełnie jakby ze szczęścia na widok morza.

- O. Rozumiem, że skończyłeś się posilać, Gwiazdozbiorze.

        Ognik mignął kolorem zielonym, co znaczyło tyle, co “tak”. Urzaklabina uśmiechnęła się, a w międzyczasie nadleciał kolejny ognik, a zaraz po nim następny. Po kilku chwilach, gdy zdawało się, że to już koniec, nadleciała cała reszta na raz, zbita w niemal jednolitą całość, sunącą przez powietrze. Wyglądało to jakby słońce zstąpiło na ziemie na życzenie naturianki. Rój ogników zatrzymał się kilkadziesiąt stóp nad Krasulą, po czym cały naraz zmienił kolor swego blasku z żółtego na niebieski, a trzy pojedyncze ogniki, które dotychczas były na wysokości kilku stóp, dołączyły do reszty swych braci i sióstr. Bez wątpienia, przynajmniej połowa miasta widziała już to przedziwne zjawisko. Nikt jednak nie szedł w tą stronę, póki co, zapewne ze strachu, iż to coś złego, do czego lepiej nie podchodzić.

- Zostań.

        Minotaurzyca przemówiła do Gwiazdozbioru, który posłusznie usłuchał, migając jeden raz zielonym blaskiem. Wtedy też naturianka ruszyła w stronę wampira, gdyż do tej pory ułożyła sobie w głowię co uczyni, by rozwiązać swój problem. Sposób w jaki szła był dosyć przeciętny. Nie wyrażał arystokratycznej szlachetności, ale też nie nosił na sobie znamion pijaczyny. Wiatr skierowany w stronę morza targał jej ubrania oraz futro, jednak nie chaotycznie, a raczej w dosyć umiarkowany sposób. Wzrok jej zaś bez ustanku przyglądał się Antarowi. Przyglądała się dokładnie zarówno bogato zdobionemu i wykonanemu z wysokiej jakości materiałów ubiorowi, jak i osobie w ów ubiór odzianą. Z każdym kolejnym krokiem widziała coraz więcej szczegółów, takich jak skóra, której biel przypomina tą, którą ona sama dzierżyła. Dane jej też było ujrzeć twarz, która niczym skuta wiecznym lodem, nie dawała rozpoznać tego, co zwie się emocjami, a także oczy o barwie fioletowej. Zauważyła też oręż u jego boku, od którego biła magia i który chętnie by przestudiowała.

        Po kilkunastu krokach była tuż obok niego. Patrzyła prosto w jego oczy od kilku chwil, nie zatrzymała się jednak. Szła dalej, lecz nie w ciszy, gdyż odezwała się do niego, tak jak odezwać się można do sąsiada, czy też dawnego znajomego.

- Witam cię, szlachetnie odziany mężu.

        W tym samym czasie gdy przemawiała do niego, pomyślała o całokształcie tego, jak wygląda mężczyzna. Pewnie by powiedziała to na głos, gdyby nie fakt, iż wiedziała, że to nie zawsze dobry pomysł by mówić to co się myśli, gdyż można urazić bądź znieważyć inną osobę.

“Piękny, zadbany, a jednocześnie czarujący. Bez wątpienia wiele dam widzi jego, gdy marzy o swym uosobieniu miłości. Ciekawe, kim jest? Może się skusi na pogawędkę ze mną, a może i nie tylko na to?”

        Uśmiechnęła się zalotnie w jego stronę, podczas ostatnich sekund mijania go, po czym szła dalej w kierunku leżącego ciała. Wciąż jednak jej umysł krążył wokół godnie ubranego meżczyzny. Zachichotała, gdy przeszła przez jej głowę myśl nieco zabawna, ale jakże prawdziwa.

“Dobrze, że złożyłam przysięgę, inaczej jedyne, co bym robiła, to jedzenie i zaciąganie innych do łóżka. Czyżbym zachowywała się po części niczym pokusa? Kto wie, ale cóż poradzić - od tego ciało jest, by zaspokajać jego zachcianki.”

        W końcu dotarła do leżącego ciała. Przyjrzała się martwemu delikwentowi, po czym oblizała swe wargi. Ciało było w miarę ciepłe, więc miała jeszcze trochę czasu. Wzięła trupa na ręce, po czym ruszyła z powrotem w stronę mężczyzny, który ją zauroczył. Z ciałem umarlaka w swych ramionach, stanęła obok Antara, patrząc ponownie w jego oczy. Przemówiła do niego wesoło, czule, nie chowając swych emocji oraz tego, że jej serce biło nieco szybciej na jego widok.

- Niezmiernie miło jest mi ujrzeć za sprawą ścieżek losu kogoś takiego, jak ty. Jeśli mogę, chce się spytać, kogo mam zaszczyt widzieć w tak spokojną noc?
Alinsa
Szukający Snów
Posty: 186
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Wampir (z leśnego elfa)
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Alinsa »

- Popłyniemy czym? – w pytaniu wampirzycy brzmiała nutka obawy.
- Barką.
- Barkasem – poprawił go żeglarz.
- Zgadza się, barkasem. Tutaj Rzeka Motyli jest bardzo szeroka. Sunie w dół aż do oceanu Jadeitów. Wysiądziemy w Rubidii. Nie będziemy musieli przeprawiać się pieszo.
- Zaoszczędzisz sił. Pomyślałem, że spodoba ci się ten pomysł. Nie będziesz musiała męczyć się w siodle.
- Podoba mi się. Bardzo dawno nie żeglowałam. To znaczy, kiedyś, jako dziecko. Czy to aby bezpieczne?
- Rzeka snuje się powoli. Myślę, że bardziej będziemy narzekać na nudę niż na niebezpieczeństwa.
- W takim razie zgoda. A czy mogę już załadować się na pokład?
- Oczywiście. Zbieraj manatki, bo zaraz odbijamy. Nie będziesz mu narzekać na warunki. Jest nawet kibel i łaźnia – dodał markotnym głosem.

Na pokładzie nie brakowało żadnych komfortów. Łaźni oraz mesy nie powstydziłaby nawet dobra gospoda.
Obie kajuty miały do tego osobny wychodek, przez który można było przyglądał się dnu rzeki, zastanawiając się, jakim czarem woda nie wpływa przezeń do środka barkasa. Dwa duże bulaje dawały dostatecznie dużo oświetlenia kajutom. Łóżka przytwierdzone do podłogi, zdawały się dosyć wygodne i podróż zapowiadała się naprawdę komfortowa.

Rzeka Motyli na odcinku odcinku do ujścia była szeroka i żeglowna. Rejsowało tym traktem dużo przeróżnych jednostek: od niewielkich łodzi rybackich po ciągnące się dziesiątkami, jeśli nie setkami stóp, tratwy flisackie, czy podobne do barkasy.
Jednostka pływająca, prywatnej spółki przewozowej, była – wierząc zapewnieniom jej właścicieli- największą tego typu. Niemal na całej szerokości pokładu, pobudowane zostało coś na kształt niskiego pawilonu o łagodnym, dwuspadowym dachu. W środku biegł jeden, wąski korytarz, od którego wiele wejść prowadziło to do kajut to do pomieszczeń gospodarczych.
Na końcu, znajdowały się lakierowane na wiśniowo drzwi na mostek kapitański. Pomieszczenie to było również izbą mieszkalną obu właścicieli spółki oraz, mesą. Na drzwiach, tkwiła tabliczka z surowego drewna z napisem: „Prywatna Spółka Przewozowa”, a pod spodem większymi literami: „Nie wchodzić”.
Dzień żeglugi minął im spokojnie. Alinsa doszła do siebie i dowiedział się, że nie tylko jej dokuczały efekty nadużycia trunków.
Gdy nadszedł świt, wróciła do swej kajut, aby schronić się przed słońcem.
Podróż na Wyspę Syren była jednym z priorytetowych celów wampirzycy. Alinsa zapragnęła skosztować posoki pół-rybich niewiast. Głód gnał ją pośpiesznie w stronę miasta Rubidia. Jednak do pokonania miała jeszcze przeprawę przez ocean.

Podróż nie była przyjemna. Wampirzyca miała spore dolegliwości podczas podróży. Choroba morska naprzykrzała jej się uciążliwie. Problem był tak uciążliwy, iż dziewczyna ubrała swój skrzydlaty gorset, spakowała się i opuściła statek. Pod osłoną nocy udało jej uciec i jednocześnie wymigać od zapłaty za podróż. Lot był uciążliwy, ale przynajmniej nie odczuwała objawów choroby morskiej.
Powietrzna podróż trwała dostatecznie długo, aby Alinsa straciła rachubę czasu. Jednak była uradowana, ponieważ ujrzała plażę i... pokarm. Mrok nocy nie zdołał ukryć dwóch sylwetek. Podróż morska odebrała dziewczynie apetyt, ale teraz wygłodzony żołądek upomniał się o swoje.
Wampirzyca nie miała zamiaru zdradzać swej pozycji. Gest ręki, połączony z formułką wyuczonych słów sprawił. Tyle wystarczyło, aby nieumarła stała się niewidzialną. Zakamuflowana wylądowała niemal bezszelestnie. Tuż obok pary.

Alinsa niemal nie poruszała się. Jedynie wpatrywała się w śnieżnobiałą minotaurzycę i równie bladego mężczyznę, który mógł okazać się wampirem. Czuła się bezpiecznie, ukryta pod kamuflażem zaklęcia. Jej dłoń zaciśnięta był na rękojeści miecza. Nieumarła nie wiedziała, czy atak będzie się jej opłacać. Nie miała przewagi liczebnej, ale zaskoczenie było po jej stronie. Wampirzyca czekała na przebieg rozmowy. Ze zniecierpliwieniem zaczęła rozglądać się po okolicy. Jej uwadze nie umknął trup. Rozsądek nakazywał jej opuścić to podejrzane miejsce, ale ciekawość okazała się silniejsza.

"Chyba znów wpakowałam się w kłopoty. Czy to zwykły zbieg okoliczności, że znalazłam się na miejscu zbrodni"
Ostatnio edytowane przez Alinsa 9 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Rayla
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 99
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Rayla »

Zapewne nikt z tutaj zebranych, mniej lub bardziej jawnych, nie spodziewał się tego, że kilka metrów dalej otworzy się portal z samego Piekła. Wyskoczyły z niego trzy diabły, które uciekały szybciej aniżeli mogliby być ścigani przez stado archaniołów. Wyraźnie widać po nich, że bardzo niedawno brali udział w jakiejś bójce. Mieli poszarpane pancerze, liczne rany oraz inne niecodzienne obrażenia zadane poprzez magię, głównie poparzenia. Nawet nie patrzyli na to, gdzie się znaleźli i kogo dało się tu spotkać, totalnie spanikowali, desperacko próbując radować swoje nędzne życia. Ciekawe tylko, komu było ich szkoda? Władcy Piekieł? Zapewne nawet o takich miernotach nie słyszał. Tego na górze? To on istnieje? Dla pokusy zarządcą Niebios był jakiś mocarny anioł a nie super potężny byt który może wszystko a nie robi nic, bo tak. Nie trwało to długo, bo chwilę potem dwóch z nich, którzy byli najbliżej "wyjścia" zostało przebitych czymś na kształt włóczni przypominających nieco piorun, o dość dziwnej, fioletowej barwie. Z klatek piersiowych chlusnęła masa krwi, a po chwili desperackiej walki o oddechy, tudzież nieudolne próby ostatnich słów, padli martwi.
- Już uciekasz? Przecież nawet nie doszliśmy do gry wstępnej. - Z portalu wyłoniła się... pokusa. Widok rzadki, bo z reguły przedstawicielki tej rasy oddawały się uciechom cielesnym oraz intrygom aniżeli otwartej walce. - Czyż nie mówiłeś, że wsadzisz mi po same gardło? Oto jestem - dodała, po czym zaśmiała się złowieszczo. Oczywiście nie było tu mowy o żadnym seksie oralnym, a mieczu, takim żelaznym, chociaż z diabłami nigdy nie wiadomo. Najpewniej wolałby wpierw tę sprośniejszą rzecz, a dopiero potem rzeź.

Rayla miała na sobie swój najulubieńszy strój, idealnie podkreślający jej cielesne walory. Bielizna z podwiązkami oraz stanik w tym samym, ciemnym kolorze z dodatkowymi zdobieniami, bardzo lekką i również bogato ozdobioną, jedwabną szatę czerwonej barwy. Całość uzupełniała biżuteria na szyi oraz rogach. Całość uzupełniały czarne kozaki oraz stalowe rękawice, oczywiście warte więcej niż multum żyć. W ręku dzierżyła swe Piekielne Ostrze, które emanowało wręcz krwistym kolorem.
Dopiero po chwili dołączyła do niej jej smocza miniaturka, dzierżąca w pyszczku woreczek z paroma rzeczami mogącymi być przydatnymi dla pokusy później, maską, kosztownościami i pierścieniem magicznym, tym od nastawienia ludzi i elfów względem jej osoby. Zaraz potem portal zamknął się, co dla diabłów było już o wiele za późno.

- T-t-to n-nie by-była m-m-moja.. p-p-pomy... - jąkał się, próbując przebłagać Raylę, raczej z wiadomym skutkiem. Ta nie znała litości, no chyba, że naprawdę jej się to opłaciłoby. Wiadomo, wpływy, prawdziwe bogactwo albo coś rzadkiego i egzotycznego do jej kolekcji... czasami jakiś obiekcik seksualny, bo od tego nie stroniła.
W tym czasie Izo podleciał do swojej pani, a ta przejęła pakunek z jego pyszczka.
- Będziesz tak miły i odeślesz go do krainy zapomnienia? - spytała, po czym pogładziła go po pyszczku. Chwilę później diabeł próbował ugasić zielony ogień, którym właśnie obdarzył go smoczek. Biedak desperacko turlał się po ziemi, płonąć żywcem, co nie trwało długo.

Dopiero teraz pokusa odwróciła się do reszty towarzystwa, z raczej neutralnym uśmieszkiem i sporą dozą osobistej satysfakcji. Przelew krwi zawsze poprawiał jej humor... nawet broń schowała!
Awatar użytkownika
Antar
Szukający drogi
Posty: 47
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Pirat
Uwagi administracji: Użytkowniczka ma prawo posiadać w sumie 10 kont, z czego jeden slot, jest slotem dodatkowym, otrzymanym jako nagroda, za długie i sumienne wykonywanie pracy moderatora.
Kontakt:

Post autor: Antar »

Antar gdy tak wędrował ujrzał minotaurzyce, nie widywał tych istot często, zwłaszcza płci pięknej. Mimo to nie zdziwił się jakoś specjalnie. Ciekawsze były te ogniki nad nią, wampir przyglądał im się dość bacznie. Z zamyślenia wyrwały go słowa naturianki. Przywitała się grzecznie.

-Witaj – odpowiedział krótko bez nawet odrobinki emocji.

Minotaurzyca minęła wampirata uśmiechając się w jakiś dziwny sposób i poszła w stronę ciała. Antarowi było obojętne co chce zrobić z tym kogo zabił mogła go ożywić nawet, doprawdy to nie było ani trochę ważne. Po chwili wróciła z trupem na rękach, nie zrobiło to wrażenia na wampirze.

- Nie wiem czy miło jest mnie ujrzeć, zaszczyt szczerze wątpliwy natomiast noc sprawia pozory spokojnej bowiem w ten sposób skrywa swą grozę, której pełno w około. Pytasz się o me imię? Otóż brzmi ono Antar. Skoro już ci je zdradziłem może ty uraczysz mnie ujawnieniem swojego?

Wampirowi zdawało się że wyczuł jeszcze jedno źródło magii, oprócz tego bijącego od naturianki był w pobliżu ktoś jeszcze, jednak zdaje się że ukryty. Dla bezpieczeństwa wampirat chwycił miecz gotowy w każdej chwili go użyć i zaatakować.

Nagle z innej strony otworzył się portal, wybiegli z niego piekielni, na koniec ukazała się pokusa z niewielkim smokiem. Urządziła rzeź na diabłach. Antar przyglądał się temu, jego kąciki ust delikatnie się uniosły co miało być uśmiechem. Przyglądał się walce i braku litości piekielnej. Po czym spojrzał na naturiankę i miejsce skąd wyczuwał magie.

- Zaiste ciekawe na kogo mi przyjdzie jeszcze trafić podczas pobytu na stałym lądzie. I jak wiele rzeczy nietypowych się zdarzy, powinien właściwie już iść jednakże poczekam chwilę, intryguje mnie nieco ten ukryty osobnik – pomyślał wampir.
Awatar użytkownika
Urzaklabina
Szukający drogi
Posty: 44
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Minotaur
Profesje: Mędrzec , Mag , Alchemik
Kontakt:

Post autor: Urzaklabina »

        Minotaurzyca wsłuchała się dokładnie w słowa tego, który określił siebie imieniem Antar. Słowa jego, jak i to, w jaki sposób były one wypowiadane, wzbudzały w Urzaklabinie jeszcze silniejszą ciekawość, hamowaną nieco przez fakt, iż chciała jak najszybciej zjeść trupa, leżącego w jej ramionach, póki jest świeży.

“Nie jest kimś...przeciętnym. Spodziewałam się oficjalnego przedstawienia, oraz wymówienia niemożliwie długiej nazwy swego rodu, a zamiast tego zaserwował mi jedynie jedną, wielką tajemnicę, którą aż chce się odkryć zza tej maski emocjonalnej, niby skutej lodem. Pytanie tylko, co właściwie skrywasz, nieznajomy?”

- Skoro tak uważasz, nie będę się spierać. Choć groza to pojęcie raczej względne, nie koniecznie oznacza dla mnie to samo, co dla ciebie. - Zauważyła, iż ręka Antara sięga do rękojeści oręża, jakby obawiając się ataku z jej strony. To było jednak zbyt nielogiczne. Naturianka wyczuła, tak samo jak wampir, nowo przybyłe źródło magii, o bliżej nieokreślonym położeniu. Jednak jej umysł zbyt skupiony był na mężczyźnie oraz na tym, że jest głodna, by zauważyć ten fakt świadomie. - Jeśli chodzi o moje imię, to mam nadzieje, że wystarczy ci fakt, iż możesz zwracać się do mnie Krasula.

        Kilka chwil po tym, stało się coś niecodziennego, krwawego i niesamowitego zarazem. Pojawił się portal, z portalu wybiegły demony, a za nimi pokusa, niosąca ze sobą ból, cierpienie, śmierć oraz swe kuszące ciało, ubrane tak, że równie dobrze mogłaby wystąpić bez odzienia, a różnicy by nie było widać. Już od pierwszych chwil jej bytu na plaży, Krasula wiedziała z jaką rasą ma doczynienia.

“Jeżeli to nie jest autentyczna, żywa pokusa, to nie wiem, co nią będzie. Ta uroda...Więc to miało na myśli wielu, mówiąc, że te kobiety z piekła potrafią zauroczyć wszystko na swej drodze. Trudno się nie zgodzić z tą myślą. Jest urocza, dojrzała, niczym czysta esencja kobiecości, opakowana w zadziorną formę, która zdaje się przywoływać do siebie w grzeszny sposób. Dziwne jednak jest to, że nie słyszałam, ani też nie czytałam nic o tym, by po drodze rozlewały krew innych istot, w szczególności tych pochodzących z piekła, w ilościach przemysłowych. Cóż, niedopowiedzenia, lub też wyjątki, się zdarzają.”

        Gdy skończyła rozważać nad tym, co wie o pokusach, a z czym ma do czynienia tutaj, przeniosła wzrok na diabły, czy też to, co z nich zostało. Dwoje z nich już dawno przestało dychać, a ich piekielna posoka była wszędzie dookoła. Trzeci zaś smażył się, wrzeszcząc i skwiercząc pod naporem zielonych płomieni z paszczy czegoś, co wyglądało na o wiele mniejszą wersję smoka. W tym momencie uświadomiła sobie, że to może być jedyna okazja, by bezproblemowo posmakować mięsa piekielnej istoty. Szkoda jedynie, że dwoje z nich straciło dużo krwi, a trzeci był spalany. Minotaurzyca preferowała jeść na surowo, więc odrzuciła z góry trzeciego. Nie lubiła też, gdy krew uszła z ciała, gdyż bez niej całość wydaje się bardziej sucha, ale ten fakt jakoś potrafi przeboleć w ostateczności. Dlatego też zrzuciła ze swych rąk trupa, którego niosła, gdyż mięso człowieka już wiele razy jadła, więc w obecnej sytuacji nie było powodów, by skusić się na martwego chłopaka.

        Na chwile jednak przestała myśleć o jedzeniu, gdyż zwróciła uwagę na Gwiazdozbiór. Rój liczący miliony błędnych ogników wciąż unosił się w powietrzu, utrzymując kształt ogromnej kuli świetlnej, unoszącej się w powietrzu. Błękitny blask wydzielany przez stworzonka był wystarczający, by oświetlić część miasta oraz większość plaży.

“Hmm. Coś czuje, że będę tutaj nieco zajęta. Ciekawość moja jest zbyt uporczywa, by odpuścić rozmowy z pokusą, bądź też Antarem. A Gwiazdozbiór na pewno zwróci uwagę przynajmniej kilku osób, a to tylko utrudni nasycenie mego głodu wiedzy. Poza tym, nie mogę zapomnieć o zdobyciu serca nienarodzonego smoka. Jakby to…”

- Gwiazdozbiorze! - Zwróciła na siebie uwagę roju błędnych ogników, używając do tego swego głosu. Miała pomysł, co zrobić, by załatwić oba swe problemy za jednym zamachem. - Szukaj martwego serca, w tamtym miejscu.

        Swą lewą dłonią wskazała na miasto, a ogniki, jakby po chwili namysłu, mignęły jednocześnie zielonym światłem. Następnie rozdzieliły się na kilka mniejszych, choć nadal licznych grup, które poleciały w stronę miasta. Każda grupa przybrała inny kolor, jakim świeciła, jakby po to, by nie pomieszać się ze sobą nawzajem. Zaczęły one przelatywać przez miasto, wlatując do domów jak i sklepów, a także panosząc się po ulicach, szukając swego celu. Spowodowały wystarczające zamieszanie, by wrzaski wystraszonych kobiet było słychać tutaj, choć nic złego nie robiły, poza straszeniem, bądź też irytowaniem ludzi swą zmasowaną inwazją.

        Urzaklabina tymczasem odwróciła się przodem do pokusy. Podeszła, jednak nie za blisko, by piekielna nie uznała tego za próbę ataku bądź też znieważenia. Próbowała skupić swój wzrok na jej twarzy, lecz był to bezowocny trud, gdyż ciężko jej było nie zachwycać się pięknem kobiety, która nie tak dawno była źródłem krwawej masakry. Uśmiechnęła się lekko, nie mając pewności, czy nie zostanie to przez jej rozmówczynie uznane za obrazę.

- Nigdy bym nie pomyślała, że ujrzę “Kuszącą do grzechu” z bliska. Witam cię, córko piekieł i gratuluję ci twej potęgi, której geneza, jak i cała reszta ciebie, mnie niezwykle interesuje.

        Po chwili wpatrywania się w pokusę, uśmiechnęła się szczerze, jakby nie mogąc się nacieszyć widokiem. W końcu jednak przeniosła swój wzrok w inne miejsce, na miniaturkę smoka konkretnie. Nie chciała pominąć go, jeśli chodzi o przywitanie się. Po chwili namysłu, przemówiła w smoczym dialekcie, który dla innych brzmiał właśnie niczym dźwięki, jaki wydają smoki, lecz oczywiście zniekształcone, gdyż ulatywały one z krowich ust. Krasula miała nadzieje, że miniaturka mimo wszystko ją zrozumie, gdyż lubiła na swój sposób te łuskowate istoty, choć wiele ich nie spotkała w swym życiu.

- Witaj, uskrzydlony. To zaszczyt widzieć smoka, nawet takiego, który rozmiarem różni się od swych braci i sióstr.

        Gdy skończyła przemawiać po smoczemu, podeszła do jednego z dwóch diabłów, który nie był pochłaniany przez ogień. Uklękła przy ciele, po czym przemówiła do pokusy.

- Piekielna kobieto, której imienia nie znam, czy ich ciała są ci potrzebne? - W trakcie mówienia do pokusy, zachwycała się zapachem krwi, jaki unosił się w powietrzu. Było to dla niej niczym najwspanialszy aromat, który aż zachęcał do skosztowania. - Pytam, gdyż chciałabym z nich skorzystać, a nie wiem, czy tobie to nie przeszkadza.

        Mowa minotaurzycy mogła dziwić, gdyż nie było zdziwienia, brakowało zszokowania, strachu, gniewu. Spokój zdawał się w nieskończonych pokładach emanować ze słów naturianki, która zdawała się uznawać całą sytuację za coś, co mieści się w granicach normy. Nawet jej stosunek wobec pokusy mógł być uznany za oznakę bezgranicznego szaleństwa bądź też głupoty. W końcu nikt nie odważyłby się przy zdrowych zmysłach mówić do kogoś takiego jak do kogoś, z kim pije się popołudniową herbatę.
Alinsa
Szukający Snów
Posty: 186
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Wampir (z leśnego elfa)
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Alinsa »

Wampirzyca uważnie przysłuchiwała się rozmowie. Najwyraźniej mężczyzna wyczuł jej czar, ponieważ położył swą dłoń na rękojeści. Jednak równie dobrze mógł on wyczuwać nadchodzący portal. Świadczyło to jedynie o silnym zmyśle magicznym krwiopijcy.
Z drugiej strony wampir sprawiał wrażenie zimnego... niemal wypranego z emocji. Ciężko było określić co zamierza zrobić. Tylko jedna rzecz wywoływała pewien dyskomfort... mianowicie ta profanacja zwłok. Minotaurzyca trzymała zmarłego i niewiadomym było, co zamierza zrobić. Alinsa czuła pewien sentyment do trupów. Można było to nawet określić solidarnością względem nieboszczyków. Natomiast zachowanie bladego mężczyzny uznała za nieodpowiednie. Nieumarły obojętnie patrzył, na kobietę, która najwyraźniej nie miała za grosz szacunku do zmarłych.

Nadejście między-wymiarowej bramy z piekła... było ostatnią rzeczą, o której wampirzyca mogła przypuszczać.
Dziewczyna odruchowo wyciągnęła swój oręż, a rzucona wcześniej iluzja skutecznie stłumiła dźwięk wydobywanej broni. "O kurna... diabeł". Przedstawienie było dość brutalne, gdyż piekło rządziło się swoimi prawami. Cóż robić? Przyglądać się bezmyślnie na rzeź? Nie można było tego nazwać potyczką. To było dobijanie leżącego. Wampirzyca zaczęła zastanawiać się... co zrobiłby w tym przypadku Paladyn Gregor - epicki bohater jej ulubionych książek dzieciństwa. Zapewne wygnałby pokusę jednym gestem dłoni do czeluści piekielnych. Następnie pokonując krwiopijce swym błogosławionym orężem. Niestety Alinsa nie posiadała takich mocy. Nie chciała się nawet ujawniać. Atmosfera nie była dość bezpieczna, wiec rozsądniej byłoby pozostać w cieniu. Błąd mógł ją kosztować "życia" gdyż otoczenie najwyraźniej było pozbawione skrupuły. Dziewczyna dostrzegła, iż wampir patrzy na nią. Musiał wyczuwać jej obecność za pomocą magii. Jej zaklęcia były zbyt słabe, aby całkowicie stłumić aurę artefaktów, które miała przy sobie.

Wzrok krwiopijczyni powędrował na pokusę. Nie w celu podziwiania kształtów, które wywoływały w wampirzycy zazdrość, ale w celu ocenienia piekielnej. Nie miała żadnej zbroi, więc skrytobójczy atak mógłby wykluczyć ją z walki. Problem stanowiłaby pozostała dwójka. Teraz, kiedy nawet schowała broń... sytuacja była idealna. Mimo okazji dziewczyna nie zamierzała walczyć. Spojrzała na piekielne ostrzę. Kryło się w nim coś złowrogiego. Na pierwszy rzut oka nie był to zwykły miecz. Alinsa musiała wysilić swą wole, aby oderwać wzrok od piekielnej piękności.

"Krowa bawiąca się zwłokami... Pokusa masakrująca piekielnych i nieumarły, który toleruje profanacje nieboszczyków... chyba pozostanę dziś bez kolacji."

Wszystko wyglądało na jakiś szabat czcicieli zła. Uwagę przyciągały również ogniki, które wykonywały polecenia minotaurzycy. Nieumarła pierwszy raz widziała stworzenia tego typu. Jednak największą ciekawość wzbudzała to niezdrowa obsesja dotycząca martwych ciał. Schowała swą broń do pochwy. Napięcie nie pozawalało bezczynnie stać i przyglądać się sytuacji. Z ust dziewczyny wydobył się szept, który przerwał zaklęcie. Ogniki odleciał w dal, więc plaża pociemniała gwałtownie. Natomiast z cienia wyłoniła się kobieca, uskrzydlona sylwetka. W świetle gwiazd i księżyca ukazała się wampirzyca. Następnie ukłoniła się lekko i kilkoma krokami przybliżyła się do reszty towarzystwa.

- Dość egzotyczne towarzystwo spotyka się w tak piękną i gwieździstą noc. Wybaczcie mą wcześniejszą anonimowość, aczkolwiek widok świeżych trupów podżega do zachowania bezpieczeństwa - oznajmiła spokojnym, dźwięcznym głosem.
Rayla
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 99
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Rayla »

"Dziwne towarzystwo." Skomentowała od razu w myślach, gdy spostrzegła dwójkę istot. Pierwszą z nich był bez wątpienia wampir, aura to potwierdzała. Prezentował się dokładnie tak jak można by się tego spodziewać, elegancik sztampowy do bólu. Podobnie jak praktycznie każdy z krwiopijców, nawet ładny, chociaż na szczególniejszą uwagę zasługują białego koloru włosy. Ubiór to oczywiście łaszki z wyższej półki, bo jakże mogłoby być inaczej? Zobaczyć takowego truposza w szmatach to dość rzadki widok. Z resztą tacy kończą z łbem na palu, przesądny plebs lub najechanie komuś na odcisk. Druga osoba, minotaurka jakoś piekielnej nie zainteresowała, ot chodząca krowa, jednak w tym wypadku umiejąca nieco czarować. W okolicy jednak i jeszcze ktoś się panoszył, albo coś, bez znaczenia. W zależności do tego co zechce zrobić, ogień miała już w gotowości, jeden niewłaściwy ruch i Piekło przenosi się na Ziemię.
Dodatkowe "światełka" wręcz olała, bodajże ognikami to się nazywało. Szczerze to kiedyś rozważała takowe w swoim pałacyku, ale ostatecznie zrezygnowała. Troszkę za bardzo gryzłyby się z ogólną fauną jej malutkiego raju. Niby nadal egzotyczne, ale czasem należy odpuścić... już wolałaby tamtą syrenkę. "Swoją drogą ciekawe jak musi bawić się nadziana na upadły bolec" Jakoś niespecjalnie żałowała braku swojej obecności na tamtym zadupiu, rozlew krwi zawsze cieszył najbardziej. Póki co uwagę zwróciła na naturiankę, która przemówiła.
- Uważaj na słowa wołowino albo następne stulecie spędzisz kusząc do grzechu diabły, nie mając przy tym nic do powiedzenia, a zakładam, że nie miałaś ku temu żadnej... - tutaj chrząknęła wymownie. - ... okazji. - Ona sama też nie, w obecnym łańcuchu pokarmowym mało co uznawała za drapieżnika. Piekielnej słowa krasuli zdecydowanie nie przypadły do gustu, ale czego mogła spodziewać się od krowy? Dobrego smaku co najwyżej. Jeśli ta niższa egzystencja uważała ją jedynie za kolejną przeciętną pokusę, grubo się pomyliła.
- Kontynuuj te dywagacje a nawet kości po tobie nie pozostaną.

Izo jedynie przechylił główkę, raczej nie wiedząc, co naturianka do niego powiedziała. Nie miał przecież "umysłu na poziomie przeciętnego smoka", był jedynie zwierzątkiem, jednak rozumniejszym niż większość. Nikt wcześniej nie zwracał się do niego w tej mowie, więc logiczne, że załapał calusieńkie nic. Za to rozumiał zwykły język, w bardzo dużej części.

- Wszystko jedno, trupy nie są mi użyteczne - rzuciła beznamiętnie i od niechcenia, zwracając swą uwagę na osóbkę pozostającą dotąd ukrytą.
"Teraz zrobiło się bardziej interesująco." Mówiąc szczerze, Rayla chętnie widziałaby ją obok siebie w łóżeczku, urodą odbiegała od normy. Miała też interesujący osprzęt magiczny, bardzo nietypowy, nawet jak na bardziej "ekstrawaganckie" wampiry.
- Jednak ukrywanie się również nie służy bezpieczeństwu - odparła, dokładnie lustrując walory krwiopijczyni. Ciężko oderwać od nich wzrok, zwłaszcza lubując się we własnej płci. - Pożary mają to do siebie, że lubią wybuchać w najmniej spodziewanym momencie - dodała po chwili, a gdzieś w mieście właśnie doszło do "przypadkowego" zapłonu, ot taka drobna ironia losu...
Awatar użytkownika
Antar
Szukający drogi
Posty: 47
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Pirat
Uwagi administracji: Użytkowniczka ma prawo posiadać w sumie 10 kont, z czego jeden slot, jest slotem dodatkowym, otrzymanym jako nagroda, za długie i sumienne wykonywanie pracy moderatora.
Kontakt:

Post autor: Antar »

Wampir w milczeniu wysłuchał odpowiedzi Krasuli odnośnie pojęcia grozy, zgadzał się z nią więc po co było coś jeszcze dopowiadać. Zwrócił uwagę na jak to minotaurzyca nazywała, Gwiazdozbiór, rozkazała mu szukać martwego serca. Gdyby Antar nie był prawie całkowicie pozbawiony uczuć i emocji pewnie bardzo by się zdziwił. Ogniki poleciały gdzieś dalej, przynajmniej nie będą przeszkadzać o ile w jakiś sposób mogą. Po chwili dało się słyszeć wrzaski i krzyki, czyli jednak te światełka mogą przeszkadzać a nawet siać chaos.
Krasula odezwała się pierwsza do piekielnej, wampirat uznał że póki kobieta nie zechce rozpocząć z nim rozmowy nie odezwie się niepotrzebnie. Poprzestał na wpatrywaniu się w pseudosmoka jak widać nie potrafiącego zrozumieć co mówi Krówka w jego języku. Potem jeszcze pytanie o ciała martwych mieszkańców Piekieł. Normalna osoba zdziwiłaby się może spytała jednak pirat uznał że to nie jego sprawa więc po prostu stał i obserwował, co prawda chciał już iść ale powstrzymał się jeszcze na trochę.

Może i dobrze się stało ponieważ dowiedział się kimże jest osoba która się ukrywała, uskrzydlona kobieta, która najpewniej była wampirzycą. Nie trzeba było długo czekać by się odezwała. Z pewnością nie było to spotkanie normalnych istot tylko jak to owa nieumarła określiła „egzotycznych”. Powód tego dlaczego się ukrywała był prosty i logiczny.

W tym momencie Antar przypomniał sobie o tym co zwędził staremu rybakowi, chciał się coś dowiedzieć o tym albo przynajmniej zanieść na statek gdzie wierna załoga porządnie przypilnowała by tej zdobyczy. Myśląc nad tym co uczynić rzucił okiem na stojącym w oddali Aquilonem, biło z niego nikłe światło.

- Dobrze. Czyli załoga stoi na warcie i wykonuje swoje obowiązki – pomyślał wampir.

Wyjął dyskretnie z kieszeni fragment mapy i przyjrzał się jej, Wyspa Syren. Tylko że w tym miejscu była porządnie ucięta, obgryziona, przerwana kto tam wie, w każdym razie nie było dokładnej lokalizacji skarbu. Dziewczyny były zajęte rozmową więc nie powinny zobaczyć jak w tym krótkim odstępie czasu przyglądał się skrawkowi materiału który właśnie schował.
Awatar użytkownika
Urzaklabina
Szukający drogi
Posty: 44
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Minotaur
Profesje: Mędrzec , Mag , Alchemik
Kontakt:

Post autor: Urzaklabina »

        Ze strony nadbrzeżnego miasta dochodziły wciąż hałasy oraz ludzkie i nie tylko ludzkie odgłosy, sprowokowane przez obecność Gwiazdozbioru, z którego pojedyncze błędne ogniki potrafiły wcisnąć się w każdą szczelinę domu, każdą skrytkę czy zakamarek, byleby odszukać “martwe serce”, jak to Urzaklabina im wytłumaczyła. Mieszkańcy miasta nie byli jednak z tego zadowoleni. Niektórzy próbowali walczyć, o ile tak to można nazwać, jak tylko mogli..

        Urzaklabina wysłuchała uważnie słów pokusy, skierowanych w jej stronę. Nie była oburzona, przerażona bądź też rozwścieczona treścią słów Rayli, choć bez wątpienia nie tej reakcji oczekiwała od piekielnej. Nie chciała podpaść jej, to nie był jej cel i na pewno nigdy nie był i nie będzie, dlatego też przed swymi następnymi słowami, przemyślała to.

“Agresja. Tak, spora ilość agresji. Pogarda, wymieszana ze złością. Nawiązała do moich słów, czyżby to było dla niej poniżające? W jaki sposób? Hmm. Nazwałam ją w sposób, w jaki od lat określa się pokusy. Czyżby nie była zachwycona swą własną istotą? Bądź też cierpi na megalomanie, to by wszystko wyjaśniało. Uważa się za...nad-pokusę? Albo istotę, dla której to słowo jest na tyle nie oddające rzeczywistości, że aż wstrętne. Idąc tym, jedyne co by jej być może nie wściekło to…”

- Wybacz, nie wiedziałam, iż moje powitanie nie będzie zbyt...odpowiednie. - Obróciła głowę w jej stronę, wciąż klęcząc przy zwłokach. Nie patrzyła prosto w oczy pokusy, gdyż czuła, iż to może się źle skończyć. I tak wiele ryzykowała tym, iż odzywała się ponownie - Jeżeli wszystko , co uprzednio powiedziałam, było nieodpowiednie, zdradź mi swoje imię, tytuł bądź cokolwiek innego, dzięki czemu będę mogła cię godnie powitać, bo to chciałam osiągnąć. Chciałam być wyłącznie miła. Nic więcej.

        Gdy tylko uzyskała zgodę, dosyć oschłą tak przy okazji mówiąc, na zrobienie ze zwłokami co tylko chciała, nie czekała dłużej. Ta dwójka nie ucieknie jej sprzed nosa, co innego świeżość ze zwłok. Nie była padlinożercą, więc postanowiła jeść, póki mogła. Głowa jej ponownie odwróciła się w stronę martwego diabła, a dłonie minotaurzycy chwyciły ramię trupa, unosząc je lekko. Po chwili rozległ się dosyć cichy dźwięk krowich zębów próbujących oderwać spory kawałek mięsa od całej reszty. Krasula wiedziała, że jest pewna granica przyzwoitości, dlatego też starała się to robić cicho, a co za tym idzie, powoli. Nie był to jednak szczyt kulturalnego jedzenia, o ile można o tym mówić w przypadku pożywiania się na mięsie innych istot, gdyż naturiance udało się ubrudzić całe usta, swoje ręce oraz część futra resztkami krwi, które nie wypłynęły z organizmu diabła poprzez rany.

        Po kilku chwilach szamotaniny z nie chcącymi za nic ustąpić mięśniami, udało się Urzaklabinie wyszarpać spory kawałek, wielkości głowy niemowlaka. Ledwo jednak zdołała tego dokonać, a z ukrycia doszła do grupy nowa osoba. Trzymając w zębach, niczym zwierzę, swój świeżo zdobyty posiłek, wstała i obróciła się, wycierając ręce z krwi o swoją skórzaną spódnicę, która szybko przejęła szkarłatny kolor po posoce diabła. Kawałek mięsa, nadal nieco krwisty, przeżuwała, uważając, by nie wypadł jej podczas tego z ust.

        Przyglądała się wampirce, która mogłaby bez problemu walczyć z pokusą o to, która jest piękniejsza. Tak, minotaurzyca nie miała wątpliwości, iż to kolejna istota, która została hojnie obdarzona przez los, aż grzechem byłoby nie podziwiać jej w pełni okazałości. Ubiór tylko podkreślał to, a i wyczuć i zauważyć się dało, iż jest ona w posiadaniu co najmniej jednej, rzeczy o silnej, jeśli nie potężnej właściwości magicznej. Dopiero, gdy gdzieś w mieście wybuchł ogień, a w powietrze uniósł się dym, Krasula przypomniała sobie o tym, iż należy się przywitać. Nie przerywając żucia swej kolacji, pomachała do wampirzycy ręką na przywitanie, niczym staremu przyjacielowi. Nie chciała mówić z pełnymi ustami, a i przerwa w posilaniu się jej nie pasowała, więc to było jedyne rozsądne rozwiązanie.
Alinsa
Szukający Snów
Posty: 186
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Wampir (z leśnego elfa)
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Alinsa »

Sytuacja wydawała jak najbardziej spokojna, nosferatu wampir grzebał sobie po kieszeniach... w towarzystwie, aż trzech kobiet. Chociaż ciężko byłoby zatwierdzić, czy krówka miała na to jakikolwiek wpływ. Niemniej mroczny gust arystokratycznego wampira pozostawał nieznany. Alinsa nie zwróciła na nawet uwagi na skrawek papieru, który został dyskretnie opróżniony z kieszeni jegomościa. Uwagę wampirzycy przyciągnęła rozmowa, która mogła szybko przerodzić się, w kłótnie.
Krwistoczerwone usta wygięły się w uśmiechu. Cięty język pokusy przyciągnął uwagę dziewczyny. Wampirzyca zbliżyła się do piekielnej, opuszczając towarzystwo lodowatego wampira. Od razu poczuła ciepło. Jednak nie rozgrzał jej brak obecności chłodnego mężczyzny, a raczej olśniewające ciało diablicy. Nieumarłej nie podobał się fakt, iż tak piękna istota obrażała dójkę. Tak, więc dziewczyna zapragnęła wyjaśnić pokusie, gdzie może sobie wepchnąć swoje groźby, ale również wyjaśnić w prostych słowach, kim byli jej matka oraz ojciec... I w jaki sposób matka potrafiła obsłużyć trzech klientów. Niestety poprzez masakrę sporządzoną na diabłach, wampirzyca ograniczyła się do jedynie kilku, oszczędnych słów. Nie ze strachu... z rozsądku.

- Stulecie kusząc do grzechu diabły, nie mając przy tym nic do powiedzenia? Mnie takimi słowami nie odstraszysz. Prędzej zyskasz mą motywacje do swobodnych wypowiedzi... - tu spojrzała zadziornie na pokusę.
- Mam rozumieć, że kroczysz po ziemi, aby rozdawać darmowe bilety do raju? Daruję sobie obelgi, ale skoro słowo się rzekło... mam nadzieję, że zafundujesz mi tą krótką rozrywkę. Umów należy dotrzymywać. - Przecież sto lat dla elfa, czy wampira to jedynie mrugnięcie powieki. Wampirzyca jeszcze raz spojrzała przelotnie na pokusę i zrobiła kolejny krok na przód.
- Proszę o wyrozumiałość wobec tej krówki. Z rozkoszą przyjmę jej piekielną katorgę - oznajmiła kłaniając się lekko.

Jednak po chwili zaczęła żałować, iż broniła minotaurzycy. Jej zachowanie przyprawiło Alinse o mdłości. Widok chodzącej krowy, pożerającej zwłoki był nietypowy. Dziewczyna pośpiesznie wykonała kilka kroków w tył, w obawie przed bryzgającą krwią. Pedantyczna wampirzyca nie zamierzała przecież ubrudzić sobie wdzianka. Przez chwilę przyglądała się, jak wielkie, tłuste krówsko pożerało padlinę. Jednak widok był nieciekawy i wzrok wampirzycy nie krył obrzydzenia. Żałowała jednak, iż ze sprzeczki nie wynikła żadna kłótnia. Miała nadzieję na igrzyska.

Alinsa zrobiła kolejny niespodziewany krok, a następnie jej dłoń oparła się na ramieniu pokusy.
- Czy ty nie masz serca? Przez twe wyzwiska... ona zamknęła się w sobie, a teraz z nerwów żre, niczym zwierzę. Wczuj się w jej sytuacje. Jak czułabyś się, mając ciężar tej krasuli? Skazałaś biedne, tłuściutkie krówsko na otyłość! - po tych słowach wampirzyca zaśmiała się szyderczym, złośliwym śmiechem.
Rayla
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 99
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Rayla »

Pokusa nie zwracała bacznej uwagi na to co robił wampir, czyli przyglądanie się jakiemuś kawałkowi papieru, prawdopodobnie fragmentu mapy. Żegluga to nie jej działka, znacznie bardziej lubiła podróż poprzez portale, szybsze i wygodniejsze, o ile ktoś potrafił je stawiać. W przeciwnym wypadku... kąpiel w lawie mogła być najmniejszym zmartwieniem. Zdarzały się wypadki, że różne istoty lądowały już na dnie oceanu, w innych wymiarach... a któregoś razu jakiś geniusz znalazł się w samym centrum sypialni pokusy. Jej służba miała naprawdę spore problemy z usunięciem krwi z pościeli... po biedaku niewiele zostało.
- Rayla - odparła krótko na pytanie krowy. - O tytuł pytaj Niebian, może mi jakieś nadali, a sporo niedobitków powinno mieć wystarczającą wenę twórczą. A ty to kto? - nie żeby ją to obchodziło za bardzo, ot potencjalny kotlecik. Za to miło jest jej wspominać te batalie z aniołami, krwawa, piękna i satysfakcjonująca robota. Nie ma to jak wyrywać "motylkom" skrzydełka, strasznie przy tym płaczą i krzyczą, o ile nie urwano im języka. Różne przypadki się zdarzają...
- W takim razie wiedz, że z miłą chęcią będę cię odwiedzała - odparła wampirzycy naprawdę uroczo. - Gdy będę już wracać ze swojego wieczornego spacerku, z najmilszą przyjemnością cię ze sobą zabiorę - dodała po chwili, uśmiechając się wręcz miło! Jak ironizować to po całości, zwłaszcza z taką śliczniutką i uroczą krwiopijczynią!
- Od kiedy seks to katorga? - spytała retorycznie, śmiejąc się. No co? Nie każdy facet zadowoli w łóżku, takich ze świecą szukać, a pokusy mogą robić to naprawdę długo. - Pod warunkiem chędożenia z kimś znającym się na rzeczy.
Rayla zdziwiła się nieco sposobie zastosowania zwłok, naprawdę... niecodzienny widok. Krowa pożerająca zwłoki, a to ciekawe, czyżby ewolucja?
- Ojej, jak mi przykro, ale przynajmniej rzeźnicy będą mieli ubaw - mieć tyle mięsa na sprzedaż... normalnie złoty dzień dla takowych!
Pozostała też kwestia pewnego małego geściku, bo skoro wampirzyca położyła jej rękę na ramieniu, to ta w ramach "rewanżu" na tali w bardzo bliskiej odległości od tyłeczka. W końcu taki milutki w dotyku, pomijając obecność chłodnej, żelaznej rękawicy...
- A więc wszyscy zebraliśmy się tutaj od tak bez powodu, zaprawdę interesujące - powiedziała do wszystkich i nikogo zarazem, ot komentarz.
Awatar użytkownika
Antar
Szukający drogi
Posty: 47
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Pirat
Uwagi administracji: Użytkowniczka ma prawo posiadać w sumie 10 kont, z czego jeden slot, jest slotem dodatkowym, otrzymanym jako nagroda, za długie i sumienne wykonywanie pracy moderatora.
Kontakt:

Post autor: Antar »

Każdy czymś się zajmował, Krasula jadła mięso piekielnych, niecodzienne ale znośne, przynajmniej dla tego wampira. Nieumarła i pokusa zajmowały się sobą natomiast Antar przyglądał się chwile. Nie miał zamiaru tutaj tak stać i już miał ochotę wyruszyć w głąb miasta gdy stało się coś ciekawego. Krzyki strachu, które wywoływały ogniki zmieniły się i przypominały bardziej gniewne wrzaski. Rozzłoszczony tłum pędził w stronę plaży a na jego czele stały owy staruszek, którego syn padł ofiarą wampirata. Niczym trudnym nie byłoby powstrzymanie ludzi, dla Antara. Jednak tej nocy nie miał tego w planie, skrzywił się lekko, niemal niewidocznie. Nienawidził gdy coś szło nie po jego myśli.

- Jak widać drogie panie zbliża się niezbyt pozytywnie nastawione towarzystwo, nie mam w palnie walki na tę chwilę więc jeśli zechcecie zapraszam na Aquilonem, mój statek – odezwał się wampir.

Po tych słowach ruszył w stronę swego okrętu. Powoli i spokojnie. Mieszkańcy Rubidii natomiast biegli co sił w nogach by pozbyć się mordercy. Kilkunastu młodszych śmiałków było już przy całym nietypowym towarzystwie. Podzielili się bo widząc pokuse, wampirzyce i jeszcze minotaurzyce w pobliżu Antara uznali że te istoty także zawiniły. Każdy posiadał jakąś broń i zapewne czuli się z tym bezpiecznie. Wampir wiedział co się działo za nim, mimo to brną naprzód a gdy tylko mężczyźni ruszyli na niego w ostatniej chwili odwrócił się i zamroził ich widowiskowo. Nie okazując żadnych uczuć, ani negatywnych, ani pozytywnych. Kilku widząc co się dzieje i że sytuacja nie jest prosta po prostu zaczęli zwiewać.

Tymczasem wierny zastępca Antara, Nestor obserwował sytuacje przez lunetę. Nie bez powodu był zaufanym człowiekiem wampira, dobrze wiedział czego jego kapitan by sobie życzył. Rozbudził więc załogę by przygotowali się i statek. Pod jego wodzą wszystko wychodziło bardzo sprawnie, niemal tak jak wtedy gdy to sam kapitan rozkazywał.

- Zmiana planów Nestorze? – spytał pirat powoli wspinający się na bocianie gniazdo.
- Tak – odpowiedział ciekawskiemu.
- Wszystko zgodnie z planem, jak zwykle niezawodny kapitan – pomyślał uśmiechając się ponieważ tak łatwo nabrał swojego towarzysza.
- Teraz czekamy! – krzyknął widząc iż wszystko i wszyscy gotowi.
Awatar użytkownika
Urzaklabina
Szukający drogi
Posty: 44
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Minotaur
Profesje: Mędrzec , Mag , Alchemik
Kontakt:

Post autor: Urzaklabina »

        Minotaurzyca była w w pewnym momencie podzielona umysłowo na dwie części. Pierwsza, największa, rozkoszowała się piekielnym mięsem. Obcy jej dotąd smak wypełniał jej usta, a ona poddawała się temu do tego stopnia, iż można by to uznać za swoistą medytację, która obracała się wokół tego, co odczuwała naturianka poprzez zmysł nie tylko smaku, ale także i zapachu i dotyku. W czasie, gdy delektowała się pikantną nutą, otuloną grubą warstwą jej ulubionego smaku surowego mięsa, w jej nozdrza niemal na siłę wpychał się rozkoszny zapach krwi, którą także mogła zasmakować z każdym gryzem, choć w dosyć małych ilościach. Faktura jej posiłku także zasługiwała na pochwałę, gdyż doprowadzała Krasulę do istnej euforii. Pozostała trójka mogła się o tym dowiedzieć, gdyż wydawała z siebie pomrukiwania z radości, niczym krowa, która myśli, że jest kotem, a co za tym idzie - próbuje mruczeć.

        Druga część jej myśli krążyła wokół dwóch kobiet, których piękno oraz okazałość było przewyższane jedynie przez poziom ich pociągu seksualnego do siebie nawzajem oraz to, jak bardzo były podłe bądź też egoistyczne. Już po kilku chwilach jasne było, iż jedyne co różni te dwie, to rasa, wygląd oraz to, czym zabijają tych, którzy im się nie podobają. Urzaklabina już przełykała ostatni kęs swego posiłku, gdy zaczęła dogłębniej rozmyślać nad tym wszystkim. Usłyszała, że pokusa zadaje jej pytanie, a potem także to , jak wampirzyca czepia się pokusy, niby “broniąc” minotaurzyce, ale jednak próbując skupić uwagę piekielnej na sobie. Co potem tylko potwierdziło coś , co miało być obelgą skierowaną przez krwiopijczynie w stronę naturianki, a czemu pokusa przytaknęła poprzez dopowiedzenie do tej sytuacji.Po dłuższym namyśle, krasula upewniła się, że już skończyła jeść, po czym przemówiła, odpowiadając po kolei obu kobietom.

- W takim razie, to zaszczyt poznać cie, Raylo. Przyznać muszę, iż nawet twoje przepełnione jadem słowa, które wypowiedziałaś, by zagrabić sobie zaufanie wampirzycy, nie zepsuły mi tej przyjemności poznania cie, choć wolałabym, by to spotkanie odbywało się w znacznie przyjemnej atmosferze. Na moje imię zaś nie zasłużyłaś, nie jesteś w potrzebie i raczej w niej nie będziesz, więc dary ci zbyteczne. Mów mi Krasula, jeśli chodzi o to, jak mogłabyś się do mnie zwracać.

        Wstała z piasku, po czym skierowała się w stronę bezkresu wody, do której miała tylko kilka kroków. Szybko zmyła ze swojego futra jak i ubrań krew, gdyż wiedziała, jak ciężko się jej pozbyć, gdy zaschnie na dobre. W międzyczasie, zaczęła mówić ponownie, tym razem kierując swe pierwsze słowa nie tylko do pokusy.

- Z jednej strony niezwykle boli mnie, że wolicie w taki sposób ze mną rozmawiać. Doprawdy, nie obrażajcie krów, nazywając mnie takową. Te szlachetne stworzenia są o niebo lepsze ode mnie. - Dopiero pod koniec odwróciła się do Alinsy oraz Rayli, przez co dopiero w tym momencie mogły ujrzeć twarz Urzaklabiny, na której malował się śmiech. Widać było, iż to, co przed chwilą powiedziała, miało być swego rodzaju żartem. Zaśmiała się nawet, lecz dosyć krótko, ponieważ po chwili przemówiła ponownie, nawiązując do ostatniej wypowiedzi pokusy - Nic nie dzieje się “bo tak”. W końcu każdym coś kieruje. Jeśli nie bóstwo, jeśli nie pieniądz lub też nawet fizyczne żądzę, to wciąż jest los, ten niezrozumiały, który przeplata nasze żywota, choćby i dla samego faktu. Choć przyznaje ci rację, jest to dosyć interesujące.

        Jej uwagę niemal natychmiast przykuło to , co wywlekło się z miasta i co szło w ich stronę z bojowymi nastrojami, wymieszanymi z gniewem. Na ich czele stał starzec, który najwyraźniej coś pokazywał na milczącego arystokratę, który - o dziwo - odezwał się w tej sytuacji.

- Cóż, w związku z tym, iż chyba chcą nas zabić, z chęcią przyjmę te ofertę. Chce jeszcze pożyć, nim odejdę z tego świata.

        Krasula była nieco zaskoczona, a i widać było, iż obawiała się nieco tłumu, ale szybkie spojrzenie na dwie romansujące ze sobą kobiety, od których emanowała siła, a także fakt, iż Antar zademonstrował dosyć silną magię na idących na niego ludziach, uspokajało naturiankę do pewnego stopnia. Z początku wyliczyła około sto sześćdziesiąt osób, uzbrojonych albo w dosyć niskiej jakości oręż bądź narzędzia rzemieślnicze. Widzieli oni przed sobą cztery zło-wyglądające istoty, więc podzielili się na tyle samo grup po czterdzieści osób. Antar zamroził dwadzieścia pięć, a dziesięć innych wystraszył na dobre. W tej sytuacji, nie potrafiąca walczyć naturianka uczyniła to , co uznała za logiczne - pobiegła, a raczej ruszyła żółwim tempem, by skryć się za ubranym bogato mężczyzną, co też się stało.

- Jeśli można, skorzystam z pana jak z wybawiciela dam w opresji, dobrze?

        W mieście tymczasem walczono z ogniem, który żerował na drewnie i łatwopalnych tkaninach, a także z ognikami, które były z pozoru niegroźne, choć swoją obecnością doprowadziły już do szaleństwa połowę miasta, jeśli nie więcej. Chaos, w najczystszej postaci - niby niegroźny, a działa na nerwy.
Alinsa
Szukający Snów
Posty: 186
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Wampir (z leśnego elfa)
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Alinsa »

- Katorga? Skądże znowu... Groziłaś bydlęciu brutalnym seksem, więc uznałam, iż jesteś nazbyt delikatna na tak ostre gierki - oznajmiła życzliwym tonem. Wampirzyca pisnęła lekko. Odczucie uścisku chłodnego żelaza na talii wiązało się z taką reakcją. Dziewczyna zapewne odpłaciłaby się czymś podobnym, lecz jej elfie ucho wychwyciło hałas tłumu, który ukazał się na na plaży.
- Dziękuję, iż zaakceptowałaś mą propozycję. Taka wypoczynkowa, między-wymiarowa podróż relaksacyjna nigdy nie zaszkodzi. Ap ropo rzeźników... chyba właśnie nadciągają - Palcem wskazała na sunący w ich stronę motłoch.
- Nie przybyłam tu bez celu. Zobaczyłam trupa na plaży, więc postanowiłam zbadać sytuacje - powiedziała do pokusy. Alinsa starała się nie zwracać uwagi na pół-krowę. Pożeranie trupów, wydawanie dziwnych odgłosów... te zachowanie odbiegało daleko od normy. Nieumarła postanowiła nie odzywać się i nie zadawać żadnych pytań. Przynajmniej na razie. Jednak, kiedy krowa zaczęła krytykować słowa pokusy i wytykać jej plucie jadem... ta postanowiła się odezwać.

- Krasulo, okaż pokusie więcej tolerancji, jeśli łaska. Twój ojciec, farmer jak widzę, musiał dostatecznie często pić i bawić się ze swą trzodą mleczną, byś miała powody zastanawiać się nad własnym pochodzeniem - odrobina chamstwa ze strony wampirzycy jeszcze nikomu nie zaszkodziła. Na alabastrowej twarzy nieumarłej zagościł złowrogi uśmiech.

Następnie przemówił wampir. Alinsa wysłuchała słów chłodnego jegomościa, a następnie zaśmiała się złośliwym tonem.
- Mam rozumieć, że taki z ciebie dżentelmen... Nie masz w planie walki, więc zostawiasz nas na pastwie wściekłych wieśniaków. Czyż nie? - zdania oznajmiała oburzonym tonem.
- No, dalej... uciekaj wampirze z "wyższych" sfer. Żałuję tylko, że inni arystokratyczni krwiopijcy nie mogą zauważyć cię w tym przemoczonym płaszczu - wypowiedziała owe słowa, nie kryła urazy w głosie. Oczywiście nie zamierzała całkowicie rezygnować z zaproszenia. Darmowy rejs statkiem zapowiadałby się ciekawie, gdyby nie choroba morska. Decydujące zdanie miała w tej sprawie pokusa. Przecież zobowiązała się słowem do przetransportowania wampirzycy do piekła. Wampirzyca musiała się trzymać blisko piekielnej, aby ta spełniła jej zachciankę. Myśląc racjonalnie... co robiłaby Alinsa na pokładzie? Jedynie rzygałaby za burtę i narzekałaby na jakość kwater. Niby znalazłoby się jakieś towarzystwo, aczkolwiek marynarze z zębami zniszczonymi przez szkorbut to nieodpowiednie grono dla wampirzycy.
- Wiedz, mój szarmancki wampirze, że w przeciwieństwie do ciebie, okażę chociaż odrobinę szacunku i przedstawię się. Jestem Alinsa Druslan - wypowiedziała swe nazwisko dumnym tonem, jakby była nie wiadomo jak ważną osobą.
Dziewczyna nie zamierzała walczyć. Starcia z wieśniakami nie należały do jej hobby. Łatwiej i wygodniej było dać nogę.

"Niech se walczą, lecz ja nie zamierzam. Chwila nieuwagi i jeszcze złamię sobie paznokieć..."

Ponownie rzuciła swoje zaklęcie niewidzialności. Dosłownie rozpłynęła się w powietrzu. Nie zważała na otoczenie, po prostu kroczyła za wampirem. Szła w stronę statku. Iluzja nie była idealna, gdyż niewidoczna wampirzyca zostawiała na piasku odciski swoich butów. W blasku księżyca i gwiazd, widać było powstające ślady.

- Gdzie w ogóle jest ten statek i gdzie zamierzasz płynąć? Jak wabi się ta trzoda mleczna? - odparł znajomy, kobiecy głos, który dobiegał z miejsca nowo-powstałych, piaskowych śladów. Jednak po chwili dziewczyna spostrzegła, że pozostawia odciski na plaży. Dlatego wzbiła się w powietrze, na skrzydłach. Z góry obserwowała walkę. Patrząc na batalię miała nadzieję, że będzie ciekawa. W przeciwnym wypadku... miała kuszę. Strzelając z góry do osób, które wygrywały starcie można byłoby wyrównać, a nawet odwrócić losy potyczki. Zawsze mogła poćwiczyć celność, aczkolwiek szkoda było jej bełtów. Te pociski miały to do siebie, że często ulegały uszkodzeniu, po wystrzale.

Natomiast o imię wołowinki zapytała ze względu na dość dziwne zachowanie. Wprawdzie z początku nie chciała, aby porównywać ją do krów. Natomiast sama kazała tytułować się krasulą. To było nienaturalne. Chociaż może w kulturze tych stworzeń imię zdradzało się jedynie osobą bliskim? Alinsa mało wiedziała o rasie minotaurów.
Rayla
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 99
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Rayla »

Słowa Krasuli naprawdę zabolały Raylę, słowo nietkniętej przez sześćset lat anielicy! No może nie licząc spotkania takowej z pewną pokusą... ot taki urok osobisty oraz odpowiedni afrodyzjak, których miała w zapasie... wystarczająco. W końcu piekielne kobiety powinny umieć sobie radzić i wspomóc się jakimś specyfikiem w razie "nagłej potrzeby", samo słowo "nie" wiele nie znaczy przy tym. Wracając jednak do tej krzywdzącej wypowiedzi chodzącej wołowinki, możliwe że zdatnej na kolację, pozostał tylko smutek i żal. Nieznajomość fizjologii succubic boli, w końcu nie mają gruczołów jadowych, kolców i innych tego typu rzeczy, żmij albo skorpionów nie przypominają, przynajmniej wizualnie bo charakter to inna sprawa... tylko Rayla nawet nie siliła się na jakąś wyszukaną obelgę, bo po co? Wolała "zachować siły" na dalsze intrygi w Piekle, władza i te sprawy, utrzymać się na górze jakoś trzeba, a armia nie zawsze wystarczy.
- Oho, czyżbym trafiła na jakąś królewską sztukę, że imię niegodne każdego? Daj adres to chętnie was najadę - odparła Naturiane z uśmiechem na twarzy, śmiejąc się przy tym lekko. Od małego plądrowania jeszcze nikt nie umarł. I żeby nie było, nie brała tego co powiedziała pod uwagę pod względem szlachetności jej krwi.
- Nie ma sprawy, w końcu masz z nami wiele wspólnego - odparła Wampirzycy.- Charakterek, skrzydła i nie tylko... - kończąc wypowiedź oblizała wymownie dolną wargę. Nie wspomniała też o magii, zwłaszcza tej zwanej "złą", ta informacja innym nie jest potrzebna.

Rayla uwielbiała walkę, zarówno dobrą jak i rzeź, a teraz miała okazję rozerwać się jeszcze bardziej. Najzwyczajniej plebs uznał, że będzie w stanie mierzyć się z obecną na plaży czwórką, cóż za niedoczekanie z ich strony!
- Będziesz tak milutki - powiedziała do Izo, podając mu do pyszczka worek z przedmiotami. Tylko by jej przeszkadzał, a naturalnie miała zamiar walczyć, a wymiana zdań między wampirami i ich krwią póki co ją nie obchodziła.

Poczekała aż hołota zbliży się nieco, po czym zapoznała ich z tym, co niebawem część z nich będzie mieć na co dzień, piekielną pożogę. Krzyki niekoniecznie tak bardzo winnych w świetle księżyca, w takich chwilach nawet ona może silić się na romantyzm, tylko kieliszka czerwonego wina brak... Nie celowała w nich, po prostu uderzyła na sporym obszarze, więc nie wszyscy płonęli żywcem, może nawet TYLKO stu? Skrzyżowała tylko ręce na klatce piersiowej, ale tak by nadal jej kobiece atrybuty były podkreślone i prychnęła pogardliwie. Dwójkę która biegła gdzieś z przodu i wyskoczyła z ognia wprost na nią, choć pewnie nie byli tego do końca świadomi, bo próbowali nie spłonąć... mieli pecha, stracili kończyny. Magia zła jest naprawdę fajna w użyciu, jeśli ma się nieco inwencji twórczej, można dzięki niej pięknie ćwiartować różne istoty, burzyć budynki, dosłownie zamienić człowieka w kupkę mięsa... Tym razem jednak ograniczyła się do obserwacji wykrwawiających się kadłubków, co nastąpiło bardzo szybko, bo szans nie mieli żadnych. Chyba Rubudia ma dzisiaj baaardzo zły dzień, a raczej wieczór...
Odwróciła się i udała za resztą towarzystwa, które najwyraźniej pogardziło tak dobrą zabawą, a szkoda. Nim jednak odległość między nimi została skrócona tak, by nie musieć krzyczeć, bawiła się po drodze "małą, magiczną kuleczką." Trwało to krótko, a mając możliwość normalnego prowadzenia dialogu, wyrzuciła ją za siebie. Fioletowe "coś" poleciało jednak dalej, aż na pobojowisko i zrobiło swoiste "boom." Zamiast spodziewanej eksplozji, z tworu wyłoniły się zaczarowane, fioletoweciernie, nadziewając na siebie wszystko i wszystkich w promieniu kilkunastu metrów. "Chyba mają już dość."

- Masz tam chociaż trzydzieści dział? - spytała wielkiego milczącego jak gdyby nigdy nic się nie stało.
Zablokowany

Wróć do „Rubidia”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości