Rubidia[Przy porcie] Rozterki

Miasto słynące głównie z ogromnego portu handlu dalekomorskieg. To tutejsze stocznie bujdą statki handlowe dla całego wybrzeża. Miasto rybaków i hodowli wszelkiego rodzaju stworzeń morskich.
Awatar użytkownika
Enitia
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 115
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Nimfa
Profesje: Rzemieślnik , Służący , Artysta
Kontakt:

[Przy porcie] Rozterki

Post autor: Enitia »

        Wczesny poranek. Wschód Słońca. Niebo jeszcze w kolorze pomarańczy, ani jednej chmurki. Zerkając na sklepienie Enitia wiedziała, że będzie to gorący dzień.
        Płynęła w Oceanie Jadeitów, całkiem spokojna, choć zarazem lekko rozczarowana. Mężczyzna, który jest dla niej drogi wyjeżdża. Znalazła się obok portu, chcąc go pożegnać i życzyć miłej podróży. Nie miała w zwyczaju płakać przy świadkach. Postanowiła popluskać się w chłodnej wodzie. W ten sposób zajmie myśli. Nie chciała myśleć o nim. Po tym jak zerwała zaręczyny ot tak po prostu wraca do siebie. Niewiarygodne! Enitia wzdrygnęła się, następnie, siląc się na uśmiech, połaskotała Nono - sympatycznego i oddanego delfina. Jej ulubionego, z którym potrafiła spędzać całe dnie. Chciała popłynąć ku Wyspie Syren, ale jakaś tajemnicza siła sprawiła, że została przy porcie. Zawróciła w połowie drogi i wyszła z kąpieli z wysoko uniesioną głową. Czuła, że Eryk patrzy na nią, mimo że ze wszystkich sił próbował to ukryć.
        Statek niedługo ruszał.
        Początkowo Enitia zamierzała do niego podejść, uściskać i powiedzieć, że rozmyśliła się co do zaręczyn. Ale w tym momencie u boku Eryka pojawiła się szczupła brunetka z jadowitym uśmiechem. I to właśnie ona uściskała go jako pierwsza. Enitia nie wiedziała, kim jest ta tajemnicza (i bardzo atrakcyjna) kobieta. Wiedziała jedno - dla żadnego mężczyzny nie będzie tą drugą. Naprężyła się jak struna i zajęła miejsce na skale.
        Po chwili z jej gardła poczęły wydobywać się kojące dźwięki. Były one tak piękne, że patrzyli na nią nie tylko mężczyźni, a kobiety. W tym ta przeklęta brunetka... Enitia zagryzła wargi w podstępnym uśmieszku, po czym morskie fale zaczęły tworzyć wir. Po pewnej chwili brunetka była oblana wodą od stóp aż po czubek głowy. Wir szybko się uspokoił. Nawet za szybko. Niektórzy (łącznie z Erykiem) nie wychwycili momentu utworzenia się niezbyt groźnego wiru. Brunetka zeszła biegiem z pokładu, znikając na wyspie między drzewami.
        Enitia uśmiechnęła się zwycięsko.
Ostatnio edytowane przez Enitia 11 lat temu, edytowano łącznie 3 razy.
Awatar użytkownika
Tirra
Szukający drogi
Posty: 42
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Człowiek - Bard
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tirra »

        Tirra siedziała na malutkim pomoście wciśniętym pomiędzy wielkie statki. Patrzyła przed siebie, na Ocean Jadeitów. Lubiła błękitny kolor, uwielbiała oglądać przesuwające się fale i odgłos bryzgającej wody - to ją inspirowało. Nuciła pod nosem cichutko jakąś piosenkę. Miała dzisiaj dobry humor, toteż utwór był melodyjny i miły dla ucha. Nagle coś mokrego przewróciło ją do tyłu. Leżała plackiem, cała mokra i zziębnięta, bowiem woda była zimna.
~ Co to było u licha?! Fala? - myślała. - Taka wielka fala, przy tak spokojnym i cichym morzu? To absurd!
Z zamyślenia wyrwał ją zgiełk, jaki utworzył się przed jednym ze statków, największym w porcie. Dziewczyna wstała, po czym spojrzała w tamtą stronę, chcąc zobaczyć, kto ośmiela się przerywać jej rozmyślania. Zobaczyła mężczyznę klęczącego przy leżącej kobiecie, która krztusiła się wodą. Była piękna, nawet ochlapana wodą i krzycząca wniebogłosy, podczas ataków kaszlu. Mężczyzna również był niczego sobie. Dziewczyna zastanawiała się, czy oboje nie są aby parą. Szybko otrząsnęła się i ponownie spojrzała na pomost. Tirra pomyślała, że to dziwne, bowiem tylko ta kobieta została ochlapana wodą. Na ubraniach mężczyzny, jak i ludzi stojących w pobliżu, nie było widać ani kropli wody. Dziewczyna stwierdziła, że czas zmienić lokum, bowiem tutaj działy się dziwne rzeczy. Nie dość, że została ochlapana przez wielką falę, to jeszcze straciła wenę, której poszukiwała, by ułożyć swoją kolejną piosnkę. Tirra wstała i cofnęła się. Zamierzała przeskoczyć na drugi pomost, który oddzielał mały kawałek głębokiego morza. Zawsze tak robiła i nigdy nie miała z tym problemów, ale tym razem było inaczej. Gdy chciała wykonać skok, straciła równowagę i wpadła do wody. Wpadła w panikę, przecież nie umiała pływać. Nie było już nadziei... Nikt jej nie usłyszy. Ostatnimi siłami zaczęła machać rękami do góry, ale robiła to tak niechlujnie, iż wydawało jej się, że jeszcze bardziej opada na dno, niż wcześniej. Tak miało się zakończyć jej życie... Umrze, przez swoją głupotę...
Ostatnio edytowane przez Tirra 11 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Awatar użytkownika
Enitia
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 115
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Nimfa
Profesje: Rzemieślnik , Służący , Artysta
Kontakt:

Post autor: Enitia »

        Rubidia była piękną krainą. Chociaż według Enitii jeszcze piękniejsza jest Wyspa Syren, gdzie mieszkańcy tętnią życiem jeszcze bardziej. A to wszystko zasługa tych wyjątkowych istot. Samym swym widokiem przyprawiają zwykłych ludzi (a nawet potężnych magów) o zachwyt. Chce się być blisko nich, czuje się tę energię, którą produkują. Enitia nie znała piękniejszych istot od syren. Ich rybie ogony odbijały od siebie tyle światła, że nie sposób było zatrzymać na nich wzroku dłużej, niż kilka sekund. Na Wyspie Syren było kolorowo, radośnie i magicznie. Na krajobraz składały się dzikie plaże, palmy kokosowe, chatki i oczywiście głęboka woda ze stworzeniami tak fikuśnymi i niezwykłymi, że Enitia w jednej chwili zapragnęła ponurkować sobie wzdłuż raf koralowych.
W Rubidii nie było syren, przynajmniej mało kiedy się w niej pojawiały. To miasto portowe, toteż najwięcej było tu zawsze żeglarzy, Nereid, elfów czy zwykłych ludzi o magicznych uzdolnieniach. W Rubidii można było wypocząć. Gwar i tłok był zwykle tylko z samego rana. W kolejnych porach dnia w owej krainie uspokajało się. Wszystko cichło. Ale momentami aż tutaj słychać było cudowne głosy syren.
        Niebo stopniowo zmieniało barwę na błękitną. Chociaż przez chwilę zdawać by się mogło, że będzie padał deszcz w wyniku zaklęcia Enitii, nic nie zapowiadało złej pogody. Po chwili nie było śladu po wschodzie słońca, który urzekał Nereidę. Niezwykłe, jak szybko zmienia się tutaj pogoda w wyniku niewielkiego zaklęcia, zadumała się Enitia.
        Nereid nie było wiele w okolicy. Kiedyś sporo tych morskich boginek szło spotkać na lądzie. Wylegiwały się przy porcie bądź na plaży. Nierzadko uwodziły żeglarzy swoim śpiewem, zaczepiały portowych robotników, chlapiąc ich wodą. Bawiły się z morskimi stworzeniami, chichotały lub gawędziły z podróżnymi przygotowującymi się do rejsu. Teraz jednak wolą spędzać swój czas pod wodą, wśród swoich. Możliwe, że znudziły się im poprzednie zabawy.
        Widząc, jak Eryk próbuje cucić swoją nową kochanicę, Enitię ścisnęło serce z zazdrości. Miała ochotę podbiec do niego, wymierzając mu siarczysty policzek, wykrzykując:
- Gdybym tylko chciała, mogłabym cię utopić, zamieniając w nędzną sardynkę! Zapomniałeś z kim masz do czynienia, niewierny łotrze.
Ale powstrzymała się. Zdawała sobie sprawę, że to przez nią Eryk zamierzał wyjechać. To ona zerwała zaręczyny. Miała jednak ku temu powód - podejrzewała narzeczonego o flirty z atrakcyjnymi kobietami. Intuicja podpowiadała, że się nie myliła... To niemożliwe, że Eryk tak szybko poznałby brunetkę, zapominając, że poświęciła mu okrągły rok swej egzystencji.
        Chciała wyć z rozpaczy, wyrywać włosy z bezsilności i bić pięściami o ziemię, jak podlotek. I cóż, że wszyscy spoglądaliby na nią z rosnącym zainteresowaniem? Po chwili każdy by wiedział, kim jest Eryk!
Nie, dość! Nie chciała się w ten sposób zniżać do poziomu wiejskiej dziewki. Nie!
        Gdy ujrzała uciekające w głąb gaju plecy brunetki, nie posiadała się ze szczęścia. Aczkolwiek w parę sekund straciła swój dobry nastrój. Co z tego, że jej tu już nie ma. Został Eryk, który właśnie na nią patrzy. Wie, że to ona spowodowała wypadek. Jego oczy są pełne wściekłości i wzburzenia.
Ostatnio edytowane przez Enitia 11 lat temu, edytowano łącznie 2 razy.
Awatar użytkownika
Laceron
Błądzący na granicy światów
Posty: 23
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Laceron »

Laceron podążał ulicami miasta. Właśnie wyszedł z karczmy, co prawda jedzenie w niej serwowane nie było zbyt dobre. Strasznie suche mięso nie przepadło mu do gustu.
- Kiedyś to się jadło... - powiedział w zamyśleniu sam do siebie.
Szedł dalej. Miał nadzieję, że uda mu się trafić na jakąś płynącą na północ łódkę, którą będzie mógł się stąd zabrać. Doszedł do portu i przysiadł sobie na twardym podłożu przy morzu. Musiał trochę odpocząć, bo w końcu najadł się posiłkiem.
Tak sobie siedział i obserwował.
Nagle do jego uszu doszła jakaś piękna muzyka. Rozglądał się i nie mógł się dowiedzieć, kto tak pięknie śpiewa, ale nie tracił nadziei. Wreszcie dostrzegł ruszające się usta w rytm muzyki pewnej kobiety.
"Ale ona cudna" - pomyślał prawie mechanicznie.
Wydawało się, że jej kręcone, ciemnobrązowe włosy także wiatr poruszał w takt tych wspaniałych, niewidzialnych nutek wypływających z jej ust. Przez dłuższą chwilę obserwował ją i wsłuchiwał się w brzmienie jej głosu, aż tu nagle "cisza". Spojrzał na niewiastę i dostrzegł, że przygląda się jakiejś scenie, której on sam wcześniej nie zauważył. Nie interesowało go co się tam dzieje, ale odruchowo spojrzał w tamtą stronę. Musiał wstać, bo z pozycji siedzącej widział tylko tłum wokoło. Jakiś mężczyzna nachylał się nad kobietą. Lacerona to nie obchodziło. Kobieta wstała i ruszyła w tamtym kierunku, więc elf także, chciał dowiedzieć przynajmniej jak ma na imię. Szedł za nią, odruchowo odwracając się za siebie, aż spostrzegł, że niewiasta zniknęła. Ruszył więc biegiem w to miejcie, gdzie po raz ostatni ją widział. Zobaczył pewną małą przepaść pomiędzy dwoma pomostami, woda była tam na pewno głęboka, jak wszędzie w tym porcie. Ale ani śladu dziewczyny.
Nagle zobaczył ręce wynurzające się z wody, zaraz niestety znów znikały. To musiała być ona. Ona się topiła! Zdezorientowany, rzucił swój długi łuk na ziemię i skoczył za nią do wody.
Udało się! Jakoś...
Wyciągnął ja z wody i ułożył na kamieniach. Z ulgą spostrzegł, że tłum nadal jest zajęty, nie chciał zwracać zbytnio na siebie uwagi.
Wpatrywała się w niego, on w nią. W jej oczach dostrzegł błysk podziękowania. Uśmiechnął się do niej...
Awatar użytkownika
Tirra
Szukający drogi
Posty: 42
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Człowiek - Bard
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tirra »

        Tirra nie wiedziała co się dzieje, kiedy czyjeś ręce zaczęły wciągać ją do góry. Zupełnie w ostatniej chwili wynurzyła się z wody, wtedy to otworzyła buzię i czerpała dużymi haustami otaczający ją tlen. Ktoś delikatnie ułożył ją na kamieniach. Nie widziała nic, bowiem w oczach miała pełno wody. Po paru chwilach doszła do siebie i oparła się na rękach. Pierwsze co zrobiła, to sprawdziła, czy nic nie stało się jej harfie i gitarze. Wyciągnęła je z plecaka (tak, były bardzo małe jak na instrumenty muzyczne, toteż mieściły się w zwyczajnym plecaku) i odetchnęła z ulgą. Instrumenty były trochę przemoczone, ale gdy wyschną, będą wydawały aksamitny i miły dla ucha dźwięk, jak wcześniej. Dopiero wtedy spojrzała na swojego wybawiciela. Gdyby tędy nie przechodził, z pewnością już by się utopiła. Zawdzięcza mu życie.
        Z wyglądu był inny niż inne osoby przypływające do Rubidii. Miał dziwne podłużne uszy i długie włosy. Tirra wiedziała kim jest. O elfach słyszała tylko z opowieści ojca i matki. Mówili jej, że są to przyjazne istoty. Dziewczyna wiedziała również, że na świecie jest kilka rodzajów elfów. Ten z pewnością musiał żyć w lesie. Miał na sobie zielony płaszcz, a obok niego na pomoście leżał łuk, zapewne do polowania. Tirra zastanawiała się, co leśny elf robił w takim miejscu. Nierzadko można tu spotkać istoty takiego pokroju. Czuła się zakłopotana tym, iż pierwszy raz widzi tę rasę na oczy. ~ Czy oni używają naszego języka? - rozmyślała, zapominając zupełnie o tym, iż leży cała przemoczona i przed chwilą prawie nie utonęła.
        W końcu wstała, spojrzała na swoje ubranie, westchnęła i dopiero odezwała się do nieznajomego:
- Dziękuję za ratunek. Gdyby nie ty, to już bym nie żyła. Muszę coś ze sobą zrobić, te ciuchy już do niczego się nie nadają. Na szczęście niedawno zarobiłam kilka sztuk złota w jednej z pobliskich karczm. Jeżeli czegoś potrzebujesz nie wahaj się poprosić. W ramach rekompensaty mogę zaproponować ci syty posiłek w gospodzie. - zakończyła. Była nieufna do obcych, dlatego też nie chciała się przedstawić, ani mówić nic o sobie. Nie zadała także nurtujących ją pytań nieznajomemu, na które bardzo chciałaby usłyszeć odpowiedź - Co on u licha tu robi?
~ Nieważne. - pomyślała. Musiała jak najszybciej zakończyć tą rozmowę i stąd iść. Najpierw oblana przez falę, potem prawie nie utonęła - za dużo wrażeń jak na jeden dzień.
Awatar użytkownika
Enitia
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 115
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Nimfa
Profesje: Rzemieślnik , Służący , Artysta
Kontakt:

Post autor: Enitia »

        Enitia zauważyła jakąś akcję między pomostami. Czym prędzej pobiegła tam, ale spóźniła się. Jakiś srebrnowłosy elf wydobywał właśnie piękność z wody. Enitia podeszła bliżej, zwracając się do niego poufale i bez ceremonii:
        - Następnym razem zdaj się na mnie w takich sprawach. To ja odpowiadam za bezpieczeństwo ludzi przebywających tutaj. Ocean jest naprawdę głęboki, nawet jak na elfa. To cud, że nie utopiliście się oboje - rzekła, marszcząc czoło. Elf był w jej mniemaniu nieodpowiedzialny. Chciał się tylko popisać przed ciemnowłosą. Enitii nie spodobało się to. - Dziękuj temu, co cię stworzył, że Ocean Jadeitów nie jest dziś niespokojny...
        Wzięła od Tirry instrumenty, mówiąc:
        - Chętnie je przechowam. Nic im się nie stanie, ale nie mogą być przemoczone, bo się zniszczą. - Uśmiechnęła się z empatią. - Nazywam się Enitia Detras i jestem Nereidą. Wiesz coś na temat Nereid? Zapraszam na miły spacer wzdłuż portu. Oprowadzę cię, co ty na to? - Nerwowy chichot. - A ty, drogi panie... elfie. Zostań tutaj i pilnuj żeglarzy. Jeśli zdarzy się jakiś wypadek, zawołaj mnie. Na pewno usłyszę, mam dobry słuch. - Podanie ręki. - Enitia.
        - A ta gospoda musi poczekać - ciągnęła jeszcze Enitia, zaniepokojona tym, że Tirra chce w tak hojny sposób podziękować całkiem obcemu mężczyźnie.
        W jednej chwili zapomniała o Eryku i jego nowej sympatii. Cieszyła się, że poznała tak zjawiskową istotę, jaką była Tirra. Mimo że Enitia wiedziała mało o Bardach, intuicja podpowiadała jej, że może zaufać Tirrze.
Awatar użytkownika
Tirra
Szukający drogi
Posty: 42
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Człowiek - Bard
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tirra »

        ~ Nereida, tak ? Czyżbym to przez nią została ochlapana tą falą? - pomyślała, przypatrując się nieznajomej. Tirra nigdy nie miała oddanych przyjaciół. Nikt nie traktował jej poważnie, myśląc, że w głowie dziewczyny jest miejsce tylko dla muzyki i niczego innego. Bardka nie narzekała, bo lubiła samotność. Teraz pierwszy raz poczuła jakieś ukłucie w sercu, gdy spotkała Elfa jak i Nereidę. Pomyślała, jak bardzo brak jej przyjaciół, którym mogłaby opowiedzieć o tym jak się żyje, gdy jest się bardem. Ta chwila mogła lada moment nadejść. Tirra przeanalizowała dokładnie słowa niejakiej Enitii, bo tak opiekunka żeglarzy miała na imię.
- Nazywam się Tirrathe. Dla przyjaciół Tirra. Dziękuję za przechowanie instrumentów, ale uważaj na nie, są bardzo delikatne! - powiedziała po czym zamilkła. Tyle słów cisnęło się jej na usta, ale nie wypowiedziała ich. Najpierw musiała lepiej poznać dwójkę nieznajomych, by im zaufać. Spojrzała po ich twarzach i stwierdziła, że nie mogą mieć złych zamiarów.
- Możemy się przejść po porcie. Nigdy dokładnie go nie oglądałam. Znalazłam ten pomost i od tamtej pory przychodzę tu codziennie, aby się wyciszyć. Nie widziałam cię tutaj nigdy wcześniej. - zwróciła się do Enitii.
Spojrzała na elfa, wydawał się być nieco zmieszany, nie wiedząc co powiedzieć, Tirra przełamała pierwsze lody, mówiąc:
- Jeszcze raz dziękuję za pomoc. Gdyby nie ty... W każdym bądź razie, zawdzięczam ci życie. Gdy wrócimy ze spaceru, może spotkamy się we trójkę w gospodzie?
Dziewczyna pomyślała, że to może być punkt kulminacyjny w jej życiu. Staje przed szansą zaprzyjaźnienia się z dwoma skrajnie różnymi osobami. Tirra ruszyła za Nereidą z bijącym szybko sercem...
Awatar użytkownika
Enitia
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 115
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Nimfa
Profesje: Rzemieślnik , Służący , Artysta
Kontakt:

Post autor: Enitia »

        - Tirro, obiecuję, że nic się nie stanie twoim instrumentom. Sama gram na flecie i wiem, że zamoczenie ich może skutkować tym, że już nigdy nie wydobędą z siebie dźwięków. Przy mnie będą bezpieczne. - Widząc powątpienie w oczach towarzyszki, Nereida wyciągnęła prędko ze swej torby flet, unosząc go do góry w ramach dowodowych. Gdy już dostrzegła, że Tirra w jakimś stopniu zaufała jej, zajęła się przyglądaniem pasażerów. Eryka nie było ani śladu.
        Enitia uśmiechnęła się, po czym spojrzała na ocean w trakcie, kiedy Tirra dziękowała elfowi. Woda połyskiwała kanonadą barw, od zieleni po głęboki, czysty błękit. Odchyliła głowę z namaszczeniem i przymknęła granatowe oczy.
        - My za niedługo wrócimy - powiedziała do Lacerona i uśmiechnęła się przyjaźnie. - Przy mnie nic nie grozi Tirrze. Tylko pamiętaj- nie zapuszczaj się głęboko. Jeśli będziesz chciał popływać, trzymaj się brzegu. Kto wie, co tutaj pływa w głębinach! Do zobaczenia. - Pomachała mu radośnie, udzielając stosownych rad.
        Port w istocie nie był tak wielki, jak się wydawało komuś, kto był tu po raz pierwszy. Było tu wszystko, czego potrzeba. Stocznia, sklepy rybne i te z inną żywnością, kajuty, piwiarnie... Enitia wzięła Tirrę pod ramię. Podeszły do wielkiego statku, którym miał niedługo odjechać Eryk.
        - Tym statkiem odpłynie zaraz mój narzeczony... Były narzeczony - dodała ze smutkiem w głosie. - Widzisz, to ja jestem odpowiedzialna za ten nagły przypływ. Chciałam ukarać kobietę, która podeszła do niego. Jestem pewna, że to jest je go nowa miłość.
        Atmosfera na statku była radosna. Zebrała się już spora grupa osób. Nieopodal stały kutry rybackie. Już teraz łowiono ryby, a następnie cięto je wzdłuż łusek ostrymi narzędzami.
        Z zamyślenia wyrwał Enitię czyiś donośny, męski głos:
        - Moje uszanowanie! Miłe panie czego tutaj szukają? - Mężczyzna zasalutował. Był ubrany w mundur starszego oficera statku. Miał granatową czapkę z czterema białymi belkami.
        Enitia poczuła się zbita z tropu. W rękach trzymała instrumenty Tirry, za nic w świecie nie mogła pozwolić, by coś się z nimi stało. Zbliżyła się do Bardki, szepcząc jej na ucho:
        - Nie martw się, ja się tym zajmę. - I zwróciła się do oficera:
- A my sobie właśnie zwiedzamy pokład. To chyba jeszcze jest dozwolone?
Nie chciała tracić czasu. Nie czekając na jego odpowiedź, kobiety zeszły ze statku. Enitia szła przodem. Musiała dostać się do miejsca, w którym przechowanie instrumentów będzie możliwe.
        - Zaraz będziemy na miejscu - stwierdziła kojąco. - Znam niezwykle sympatyczną kobietę. Z chęcią osuszy twoje cudeńka.
        Parę minut później były już na miejscu. Po głośnym "Dzień dobry" ekspedientki na widok Nereidy, Enitia podała instrumenty otyłej kobiecie w czepku i uśmiechnęła się do niej porozumiewawczo.
        - Iret, one mają być suche. - Mrugnęła, podchodząc do lady i wyciągając z szafeczek kilka słoiczków. - Iret, to Tirra, moja nowa znajoma. Jest Bardką i jej instrumenty muszą być w doskonałym stanie. Wpadła do wody, ale nic jej się nie stało.
- Się robi! - Iret wydawała się być rzeczywiście miłą kobietą, skoro bez żadnych zastrzeżeń zabrała się do pracy.
        Enitia zauważyła, że jej towarzyszka jest nieco speszona, więc uśmiechnęła się do niej ze zrozumieniem, w myślach przekazując komunikat, że nie ma się czego bać.
- Tirro, Iret teraz zajmie się twoimi instrumentami. Wypoleruje je tymi specyfikami. - Wskazała na słoiczki. - Za niecałą godzinę należy je odebrać.
Po czym wyszły swobodnym krokiem ze sklepu. Nereida widziała, że Tirra spogląda na nią wyczekująco, z napięciem.
- A teraz czas, bym ci coś o sobie opowiedziała. - Usiadła na drewnianej ławie, zakładając nogę na nogę. Poklepała dłonią miejsce obok niej. - Tu będziemy mieć spokój od tych natarczywych mężczyzn.
Awatar użytkownika
Tirra
Szukający drogi
Posty: 42
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Człowiek - Bard
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tirra »

        Tirra krążąc wokół portu, nigdy nie myślała, że może być taki wielki. Gdy dziewczyna pokazała jej swój flet, nie mogła ukryć zdumienia. ~ Czyżby zbieg okoliczności? Poznałam Nereidę, która także, tak jak ja, pasjonuje się muzyką i gra na flecie. Nie mogło być lepiej. - myślała idąc wśród wielkich statków. Przez całą wędrówkę, Tirra była dziwnie małomówna, często kiwała głową i odpowiadała krótkimi zdaniami. Gdy weszły do sklepu niejakiej Iret, dziewczyna powiedziała ciche: - Dzień dobry.
        Enitia zajęła się należycie jej instrumentami, za co Tirra było dozgonnie wdzięczna. Tak szybka reakcja, nie pozwoli zepsuć się instrumentom. Gdy Iret wzięła do ręki jej "skarby", bardka spytała:
- Ile płacę za osuszenie?
Nereida spojrzała na nią znacząco i nie odpowiadając na jej pytanie, wyprowadziła ją ze sklepu. Tirra myślała, że spotkała najbardziej przyjacielską osobę w jej życiu. Teraz poczuła, co traciła przez 21 lat jej życia. Enitia usiadła na drewnianej ławie niedaleko sklepu, z dala od zgiełku. Dziewczyna zrobiła to samo. Stwierdziła, że czas wreszcie na jakąś porządną rozmowę.
- Pierwszy raz widzę Nereidę w moim krótkim życiu. Pewnie wiedziesz ciekawe życie, nie to co moje. Ciągłe biesiady w gospodach i innych spelunach. Potem muszę odsypiać dwa dni, a głowa boli jeszcze z tydzień. Oj, ciężka to praca, ale to moje jedyne źródło utrzymania. Na szczęście na razie mam wolne. Pieniędzy mam wystarczająco dużo, aby trochę odpocząć. Siedząc wtedy na pomoście, myślałam właśnie nad swoim życiem. Myślałam, nad tym czego mi brak i stwierdziłam, że brak mi adrenaliny. Chciałabym przeżyć jakąś niesamowitą przygodę, a nie ciągle siedzieć w tej zapchanej mieścinie pełnej natarczywych mężczyzn. Nawet nie zdajesz sobie sprawy dla jakich ludzi gram w karczmach. Brzydzę się tym. No cóż, rozgadałam się za bardzo. A ty jaki masz cel w życiu?
Bardka stwierdziła, że powiedziała o wiele za dużo. Pierwszy raz od chwili gdy ją spotkała, rozluźniła się i słowa same zaczęły sypać się z jej ust.
Awatar użytkownika
Laceron
Błądzący na granicy światów
Posty: 23
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Laceron »

- Nie ma za co.- Odpowiedział kobiecie.- Nazywam się Laceron- nie wiedział co ma powiedzieć. Spoglądał tylko w jej niebieskie oczy.
Niewiasta zaczęła rozmarynowiec z drugą kobietą, która przedstawiła się jako Enitia. On nie słuchał za bardzo, bo go to zbytnio nie interesowało. Przyglądał się tylko im z zaciekawieniem.
Ocean się trochę uspokoił. Panny oświadczyły mu, że idą na spacer. Tirra, bo tak nazywała się ta, którą uratował, jeszcze raz mu podziękowała i zaproponowała posiłek w jednej z gospód. Nie chciał odmówić, wiec nic nie odpowiedział, tylko skłonił lekko głowę w geście podziękowania. Jakoś jedzenie w tym mieście nie podchodziło mu do gustu.
- A, wiec poszły - pomyślał. Jadnak miał nadzieję, że może niedługo znowu się spotkają.
Usiał na pomoście w rozmyśleniu i z przykrością stwierdził, ze statek - płynący najprawdopodobniej na północ - właśnie ruszył po uspokajającym się morzu.
- No cóż, chyba jeszcze trochę tutaj posiedzę - powiedział sam do siebie.
Tak naprawdę dopiero teraz mógł zobaczyć co się dzieje w porcie, jak on wygląda, ale nic szczególnego nie przypadło mu do gustu. Siedział tak i rozmyślał, głaszcząc swój długi luk, który uważał za jego najwierniejszego przyjaciela...
Awatar użytkownika
Enitia
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 115
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Nimfa
Profesje: Rzemieślnik , Służący , Artysta
Kontakt:

Post autor: Enitia »

        Statek właśnie odpływał. Enitia nie pokazywała, jak bardzo chciałaby być teraz przy Eryku. Pogodziła się z myślą, że go straciła. Mimo wszystko, bała się o niego. Odkąd usłyszała od swych sióstr o przerażającym ataku dwunastomackownicy na okręt Wiktoria, nie chciała słyszeć o żadnych rejsach. Nie zgodziłaby się więc popłynąć z Erykiem. Wolała mniejsze wehikuły- rybackie kutry. W nich czuła się bezpiecznie.
        Słuchała cierpliwie Tirry. Jej opowieść zaciekawiła ją. Jedną rękę umieściła na ławie, przy udzie, drugą zaś na kolanie, opierając prawy policzek na obojczyku. Wolała jej nie przerywać, chociaż aż rwała się do odpowiedzi. Co jakiś czas potakiwała, wydobywała z siebie różne monosylaby i uśmiechała się kącikami ust.
        - Czy moje życie jest ciekawe? Cóż, wbrew pozorom, nie zawsze. Bywa, że nie ma tu żywego ducha, zwykle po sztormach są zamykane wszystkie sklepy i otwierają je dopiero po tygodniu. Podwodna kraina też może się znudzić. To może opowiem ci co nieco o Nereidach - zamyśliła się. Była ciekawa, czy Tirra będzie chciała słuchać. Spuściła głowę na moment i odchrząknęła dyskretnie, przybliżając zaciśniętą pięść do ust. - Nereidy są nimfami wodnymi. Opiekujemy się żeglarzami, chroniąc od sztormów czy północnych, groźnych wiatrów, które przyczyniają się do zbaczania z kursu. Znam tu większość kapitanów, oficerów i majtków. Nie lubię, kiedy ludzie, elfy czy inne nieroztropne stworzenia zapuszczają się w głąb oceanu. To niebezpieczne, tym bardziej, że coraz częściej odnotowuje się przypadki ataków rekinów na inne istoty. Zajmuję się wyławianiem ludzi z obszarów oceanu, w których przebywać nie wolno. Pytasz, jaki jest mój cel w życiu. Chyba znalezienie miłości... - Rozmarzyła się. - Kogoś odpowiedzialnego, uczciwego i lojalnego. Najchętniej trytona. Żeglarza nie, bo musiałby praktykować dla mnie osiadły tryb życia, a to niemożliwe. - Spojrzała na Tirrę. - Muszę powiedzieć, że twoje życie wcale nie jest nudne. Kochasz muzykę tak, jak ja swoje morze. Łączą nas muzyczne uzdolnienia. Zdaję sobie sprawę, że nie mogę się z tobą równać... - Pochwaliła, rumieniąc się widocznie. - Zawrzyjmy taki pakt. Ty pokażesz mi, jak gra się na harfie a ja nauczę cię pływać! - Klasnęła w dłonie podekscytowana.
Awatar użytkownika
Tirra
Szukający drogi
Posty: 42
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Człowiek - Bard
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tirra »

         Dziewczyna wsłuchiwała się w każde wypowiedziane przez Nereidę słowo. Była zaciekawiona życiem opiekunki mórz i żeglarzy. Miała taki aksamitny głos. Tirra pomyślała, że gdyby troszkę potrenowała, mogłaby zarabiać na śpiewaniu w gospodach. Na pewno wielu ludzi przychodziłoby, by ją usłyszeć, ale też zobaczyć, bo była olśniewająco piękna, jak spokojny błękitny ocean. Gdy Enitia zaproponowała pakt, Tirra uśmiechnęła się. Zawsze chciała mieć młodszą siostrę, którą nauczyłaby grać zarówno na harfie jak i gitarze.
- Muszę cię jednak ostrzec, że gra na harfie wymaga dużego wysiłku. Trzeba codziennie ćwiczyć. Po kilku dniach będziesz czuła okropny ból w palcach. To nie będzie takie proste jakby ci się mogło wydawać. Co do pływania, to sama nie wiem. Panicznie boję się, nie tyle wody, co głębokości. Jak sobie wyobrażam, że pode mną jest mroczna i nieznana głębina, to aż mnie ciarki przechodzą. Kto wie czy nie czyhają tam rekiny? Ale tak, pływanie czasem się przydaje. To kiedy zaczynamy? - powiedziała radosnym i ciepłym głosem.
Zgodziła się na naukę pływania tylko dlatego, ażeby nie wyjść pierwszego dnia, na oczach nowej przyjaciółki, na jakąś niedorajdę. Chciała się zmienić, chciała być przydatna. Co będzie jeśli w przyszłości, wyruszy na jakąś wyprawę i stchórzy w ważnym momencie? Nauka pływania to jej pierwszy krok w drodze ku dojrzałości i spełnienia.
Awatar użytkownika
Pani Losu
Splatający Przeznaczenie
Posty: 637
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Pani Losu »

- Tata, tata! - dał się słyszeć dziecięcy krzyk od strony portu. - Taaata! - Okrzyk powtórzył się jeszcze kilka razy. Elf może nie zwróciłby na to uwagi, w końcu w porcie takie okrzyki pewnie nie są rzadkością, ale coś go tknęło i kazało popatrzeć w tamtą stronę. Ktoś darł się co sił w płucach, co więcej, krzycząca osóbka zbliżała się dzikim pędem właśnie do Lacerona, a jej bose, brudne jak nieszczęście stópki z tupotem przemierzyły pomost w zaledwie parę chwil.

Mały, rozczochrany, dość obdarty i umorusany blondynek - na oko miał pewnie z siedem, osiem lat - dopadł do elfa w takim tempie, jakby od tego zależało jego życie. Z impetem rzucił mu się na szyję i przytulił, przy okazji o mały włos nie wtrącając pięknego i zapewne kosztownego łuku Lacerona do morza.
- Tatku, wreszcie jesteś!

Cóż, Laceron widział dzieciaka po raz pierwszy w życiu i co do tego, że nie jest jego ojcem, nie miał raczej wątpliwości... A więc cóż to za nowa historia?
Awatar użytkownika
Enitia
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 115
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Nimfa
Profesje: Rzemieślnik , Służący , Artysta
Kontakt:

Post autor: Enitia »

        - Zadbam o twoje bezpieczeństwo, o rekiny nie masz się co bać. One pojawiają się tylko blisko dna, setki kilometrów od brzegu. Mają stałe miejsce, którego nie opuszczają. Zdarzy się jednak, że ktoś wypłynie zbyt daleko i wtedy rekiny zlatują się przy powierzchni, zwłaszcza, gdy wyczują krew.
        Spojrzała na Tirrę i poklepała ją pokrzepiająco po plecach. Czuła, że może zyskać przyjaciółkę i cieszył ją jej zapał. To było coś niesamowitego- mieć bratnią duszę, która rozumie cię w każdym calu. Serce Enitii zalało się przyjemnym ciepłem. Uśmiech nie schodził z jej rumieniących się z ekscytacji policzków.
        - Wspomniałaś, że grywasz w karczmach. Nie wiem, jak taka piękna dziewczyna może sobie pozwolić na taką zniewagę. Z twoją urodą powinnaś zajmować miejsce na dworze królewskim. Obiecaj mi, że nigdy tam nie pójdziesz - rzekła Nereida niemal z matczyną troską. - W kwestii grania na harfie, poradzę sobie. Wiele moich sióstr potrafi grać na tym instrumencie. Mi zawsze brakowało zapału, żeby się nauczyć grać na niej. Teraz mam okazję.
        Enitia wstała. Poczęła kontemplować z bliska Bardkę. Uznała, że jej uroda jest tak piękna, że żadne słowo nie było w stanie opisać, jak bardzo. W okamgnieniu potrafiła zniewolić. Martwiła się zarazem o Tirrę, na piękne kobiety czeka w dzisiejszym świecie wiele niebezpieczeństw.
        - Po kim właściwie odziedziczyłaś urodę? - zagadnęła tym razem całkiem śmiało z nutką prześmiewczej zazdrości w głosie. Jej ton był jednak tak swobodny, że nie szło Enitii niczego złego zarzucić. Obie kobiety rozmawiały ze sobą, jakby się znały od lat. Enitia była ciekawa, czego jeszcze dowie się o swojej nowej przyjaciółce. Nowej? Ha, to dziwne określenie. Nie codziennie poznaje się tak interesujące osoby.
Enitia nieco zamyślona usiadła ponownie obok Tirry i wyciągnęła ze swojej torby niewielki biały grzebień. Wzięła w dłonie parę jej loków, które wysunęły się z upiętej fryzury, nie potrafiąc wyjść z zaskoczenia.
- Masz przepiękne włosy. Mogłabym je tak rozczesywać całe dnie. Mienią się we wszystkich odcieniach brązu i czerni. Wiele ludzi widziałam, w tym Bardów, ale nigdy tak niezwykłych, jak ty, moja droga. Masz coś z Cyganki!
        Enitia przy Tirrze czuła się spokojna. Naraz zapomniała o swojej dawnej miłości, nie potrafiąc uwierzyć, że zyskała prawdopodobnie oddaną przyjaciółkę, dzięki której już niedługo będzie potrafiła grać na harfie. To było jej marzenie!
Awatar użytkownika
Ethelnalen
Kroczący w Snach
Posty: 249
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Anioł Światłości
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ethelnalen »

Aniołowi już dawno znudziło się przeklinanie w momencie, w którym ziemia w zatrważającym tempie się do niego zbliżała. Przerabiał to już tyle razy, że aż szkoda było strzępić sobie języka. Postarał się więc skupić głównie na tym, żeby odpowiednio manewrując zdrowym skrzydłem trochę spowolnić upadek. Wychodziło mu to całkiem dobrze, chociaż wolał sobie nie przypominać, że pewnie wygląda teraz jak pijana mucha spadająca na ziemię. Zawsze zadawał sobie to samo pytanie - czy to, że własnie spada ku ziemi z ponad przepisową prędkością to pech, czy raczej szczęście że w ogóle przeżywał takie dni. Co prawda jeszcze nie był taki do końca pewny, czy przeżyje.
Zamruczał pod nosem ze złością, kiedy został zmuszony, żeby wypuścić włócznię ku ziemi, ażeby nie nadziać się na nią przypadkiem podczas upadku. Nie zwalniał co prawda, ale przynajmniej nie przyspieszał. Widział już wyraźnie uliczki jakiegoś przybrzeżnego miasteczka i coraz bardziej zdawał sobie sprawę, że nie zdoła podciągnąć lotu na tyle, żeby wylądować w wodzie. Westchnął tylko ciężko i przestał manewrować, składając się do najodpowiedniejszej pozycji - znaczy, takiej, w której najmniej sobie połamie.
Tymczasem swobodnie spadająca ze świstem włócznia wbiła się po całe ostrze w ziemię niedaleko miejsca, w którym rozmawiały dwie kobiety. Przynajmniej nie zniszczyła niczyjej własności, tym razem. Zaledwie kilkanaście sekund potem z okolicy dało się słyszeć solidny trzask, jakby ktoś przewrócił wóz pełen metalowych naczyń czy czegoś podobnego. Gdyby ktoś nie patrzył w tamtą stronę, mógł czuć się zaskoczony tym nagłym hukiem, ponieważ Ethel spadał z minimalnymi odgłosami.

Anioł leżał rozpłaszczony na plecach w środku zrujnowanego domu. Na szczęście po chwili obserwacji zauważył, że posiadłość była zrujnowana zanim na nią spadł. Odetchnął z ulgą, gdyż przebicie się przez dwie warstwy desek złagodziło upadek na tyle, że nie połamał sobie niczego ważnego przy grzmotnięciu w twardy grunt.
Dopiero po paru minutach zdołał się podnieść. Musiał trafić w jakąś opuszczoną część portu, gdyż nie zauważył stada gapiów przed budynkiem. Skorzystał więc z chwilowej osłony, żeby obejrzeć zranione skrzydło.
- Przeklęci piekielni i ich bronie... - warknął pod nosem, widząc podłużną ranę. Musiało to być coś na styl bata, ale o wiele wytrwalszego i mocniejszego, gdyż zdołał złamać główną kość skrzydła, całkowicie eliminując je z użytkowania.
Widząc to anioł jednak nie zdołał się powstrzymać i zaklął szpetnie, zdejmując uszkodzony hełm z głowy. Z tymi radosnymi słowami na ustach dźwignął się i wyszedł na zewnątrz.
Widział gdzie upadła włócznia, więc czym prędzej się tam skierował. Nie była to żadna specjalna broń, ale był niezwykle przywiązany do swojego oręża. Nie było to daleko więc już po chwili wszedł w bardziej zaludnioną okolicę. A jeszcze moment później, dostrzegł włócznię wbitą w ziemię niedaleko tak mocno, że zwykły człowiek by jej nie wyciągnął, więc poszedł w tamtym kierunku. Ucieszyło go, że nikomu nie stała się krzywda, chociaż on sam musiał wyglądać tragicznie.
Jedno skrzydło było normalnie zwinięte na plecach, za to drugie, pokracznie wykrzywione ku dołowi, haczyło o ziemię. Do tego dochodziła poobijana zbroja, potargane długie włosy i smugi krwi na twarzy jak i innych częściach ciała - nie wiadomo czy jego, czy kogoś innego.
Awatar użytkownika
Maelona
Szukający drogi
Posty: 39
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Upiór
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Maelona »

Rubidia, miasto zachwycające swoją wielkością i portem, różnorodnością osobowości i wyglądów, wśród których łatwo się ukryć. Ale nawet wśród takiego zamieszania Maelona dostrzegła niezwykłą parę kobiet siedzących na drewnianej ławie i rozmawiające ze sobą jakby były niewidzianymi od lat przyjaciółkami. Poczuła ukucie zazdrości, bo obie były niezwykle piękne. Jedna z nich, dumna posiadaczka pięknych blond włosów i wielkich, granatowych oczu tłumaczyła coś swojej towarzyszce, uroczej brunetce o błękitnych tęczówkach. Maelona przyjrzała się sobie w wodzie. Odbicie falowało zgodnie z rytmem fal, ale osoba odbijająca się w tafli może nie była tak olśniewająca jak dwie kobiety za nią, ale z pewnością również za nią oglądają się mężczyźni. Zaplecione w dwa urocze warkoczyki włosy koloru złotego sięgały jej nieco poza ramiona, oczy tliły się jasną zielenią. Nos, ramiona i dekolt miała obsypane złocistymi piegami, które były wcale wdzięczne i pasowały do jej włosów i karnacji. Jadnak to nie one były najbardziej rzucającym się w oczy elementem w tej układance. Najbardziej zwracał uwagę uśmiech, uroczy, niewinny i radosny jak wiosna. Widząc ten uśmiech miało się ochotę ją uściskać lub walnąć za tą bezsensowną wesołość. A przynajmniej ona miała takie odczucia. To głównie dla tego porzuciła poprzednie ciało i opętała te. Ale dość już o urodzie, chyba wystarczy już zachwycania się nad nią. Maelona, skończywszy kompletować swoje wdzięki odwróciła się do pań i zwróciła się do nich z z iepłym uśmiechem.
- Znają może panie jakąś...- w tym momencie jej uwagę przykuła spadający, biały kształt. Przyjrzała się mu uważnie, zanim spadł na jakiś dach. Nie był to ptak, jak początkowo sądziła, lecz anioł, spadający anioł. Wlepiała wzrok to w dziurę na dachu, to we wbitą w ziemię włócznie, to w drzwi, w których pojawił się jej właściciel. Anioł wyglądał tragicznie. Dokładnie jakby właśnie spadł, przelatując przez dach, po krwawej walce.
- porządną karczmę - dokończyła ciszej, zbita z tropu, tracąc pogodny wyraz twarz na rzecz... No cóż, najlepszym określeniem będzie chyba zaszokowany.
Zablokowany

Wróć do „Rubidia”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości