Rubidia[Południowy wschód od miasta] Spotkanie

Miasto słynące głównie z ogromnego portu handlu dalekomorskieg. To tutejsze stocznie bujdą statki handlowe dla całego wybrzeża. Miasto rybaków i hodowli wszelkiego rodzaju stworzeń morskich.
Awatar użytkownika
Lilla
Szukający drogi
Posty: 37
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Harpia
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lilla »

Nue przez jakiś czas siedział cicho, przysłuchując się temu, jak smok zapewniał go, że podoła zadaniu. Nie zamierzał tego komentować. Zdawał sobie sprawę, że znaczna ilość smoków jest próżna i pewna siebie, a ten, którego napotkał, właśnie do takich się zaliczał. Nue zamierzał to wykorzystać, ale na pewno jeszcze nie teraz, kiedy był mu potrzebny.

- Sploty, to miejsca w których magiczne żyły przecinają się, tworząc obszary o bardzo wysokich potencjałach magicznych. W takich zwykle buduje się gildie magów, klasztory i tym podobne, gdyż jest to opłacalne. Jeżeli splot nie jest wykorzystywany przez ludzi, korzystają na nim rośliny, rosnąc do ogromnych rozmiarów. I tak, twoja dziupla to może być dobre miejsce, brawo smoku. - oświadczył Nue, lecz końcówkę zaakcentował tak, jakby rzeczywiście był z niego zadowolony. Trudno określić, czy to z powodu jego wiedzy, czy też jakiegoś innego, ale liczył się chyba sam fakt, prawda? W końcu, niecodziennie chwali cię starożytny demon.

- Zaraz, czy ty naprawdę nie wiesz... - Nue przerwał nagle swoją kwestię, kiedy to pozwolił smokowi kontynuować to co mówił. To co usłyszał, niespecjalnie go satysfakcjonowało. Ostatecznie skwitował to jedynie niezbyt zadowolonym mruknięciem, niezadowolony z tego, co usłyszał. Doprawdy, liczył na coś innego, coś bardziej związanego z magią przestrzeni. Niestety, w tej kwestii smok na nic nie mógł mu się przydać. Już teraz okazało się, że bez pomocy zleceniodawcy, smok tak naprawdę nic by nie zrobił... No chyba że jakimś cudem wynająłby statek i wrócił po paru miesiącach...

Kiedy wylądowali, harpia zleciała z grzbietu smoka, lądując na ziemi. Nue skinął tylko głową, potwierdzając, że zostanie. Kiedy Darasmir zniknął w dziupli, Nue stanął w miejscu, po czym rozłożył skrzydła
- Dea me isi reth vem. - zaczął nucić cicho parę krótkich wyrazów. Po krótkiej chwili powietrze zaczęło lekko gęstnieć wokół harpii, a następnie zaczęło przybierać lekko nienaturalny, niebieskawy kolor. Najwięcej tego skłębiło się wokół harpii, po której już po chwili widać było pierwsze oznaki zmęczenia. Proces postępował przez jakiś czas, do momentu aż całą okolicę zaczęła pokrywać niebieskawa mgła, będąca wysoko naznaczoną magiczną energią splotu.

Kiedy Darasmir wyszedł, trzymając w łapie jakiś amulet, Nue zaczął mu się bacznie przyglądać. Nie wiedział, czym dokładnie jest ów magiczny przedmiot, prawdopodobnie jednak mający mniej lat od niego, lecz czuł dużą moc w nim zaklętą. Niestety, coś kamuflowało rodzaj energii w nim zawarty. Może warto byłoby dowiedzieć się, co to jest... Nue uznał jednak, iż nie jest to dobry moment na eksperymenty. Nie teraz, kiedy pobudził źródło do działania.
- Schowaj to, nie będzie potrzebne. Chyba że wiesz, co to robi i jak z tego korzystać. Ale nie wiesz, prawda? W końcu, inaczej byś mi go nie pokazywał, prawda smoku? Zresztą, nieważne...

- Stań tutaj. - nakazał Nue, wskazując skrzydłem harpii w określone miejsce. Zaczekał chwilę, aż smok wykona jego polecenie, po czym kontynuował: - Teraz będzie trudniejsza część. Jestem w stanie się tym zająć, jednak potrzebuję do tego twojej pomocy. W tym stanie ledwo jestem w stanie pobudzić splot magiczny... Tak czy siak, teraz muszę skorzystać z twojej energii, którą skumulujesz w odpowiedni sposób. Innymi słowy, pokażę ci jak korzystać z twoich jeszcze nieodkrytych talentów. Ale jest jeden, jedyny warunek. Masz mnie wpuścić i pod żadnym pozorem się nie opierać, bo w innym wypadku zaboli. I to zaboli mocno, oraz zmusi mnie do większego wysiłku. Przeniesie nas to w mniej więcej odpowiednie miejsce, ale nic nie gwarantuję, dawno się nie teleportowałem. - powiedział Nue, z miejsca przedstawiając obecną sytuację, w dodatku ani trochę się z niczym nie kryjąc. I w sumie, po co miałby to robić? Nie miałoby to chyba większego sensu, smok wiedział przecież że jest mu potrzebny.
- To jak, mogę zaczynać? - Zapytała harpia, po daniu Darasmirowi chwili do namysłu.
Awatar użytkownika
Darasmir
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 130
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Darasmir »

Po szybkiej podróży i szybkiej wizycie w grocie ciemno umaszczony smok stanął przed piekielnym gotów wykonywać dalsze polecenia. zamiast tego usłyszał coś co bardzo mu się nie spodobało. Gad cały się nastroszył, uniósł wysoko łeb oburzony i uderzył ogonem mocno o ziemię w akcie niezadowolenia.
-Bynajmniej nie zamierzałem ci go dawać, nawet o tym nie myśl!
Słowa Nue bardzo go zezłościły. Czy on myślał że może nim rządzić? Żądać czego tylko chce, a smok mu to da? Bynajmniej!A zwłaszcza gdy chodziło o tak ważny przedmiot.
Po chwili złość zdążyła minąć, a smok się uspokoił i spojrzał się na diabła jak dawniej, jednak z jeszcze mniejszą ufnością niż do tej pory. Rozejrzał się dookoła i dopiero teraz zorientował się że otoczenie znacznie się zmieniło. Wszędzie wokół widać było dziwną niebieską mgłę i magia znajdująca się w tym miejscu wydawała się być jeszcze silniejsza. Przydreptał w miejscu nerwowo. Nie lubił magii, przynajmniej takiej której nie rozumiał i tej nie pochodzącej od niego. A ta tutaj wydawała się zaliczać do obu tych kategorii.
-Co robisz? -zapytał się go niepewnym głosem, nie wiedząc co działo się w tym momencie wokół niego. Zaczynał sobie sprawę że branie udziału w czymś większym może być dość niebezpieczne.
Niepewnie zrobił parę kroków we wskazane miejsce, gdy diabeł polecił mu to zrobić. Nie ufał mu, a to co po chwili usłyszał bynajmniej nie brzmiało ani zachęcająco ani nie budowało właśnie tego wątłego zaufania pomiędzy tą niezwykła dwójką.
-Nie jestem pewien czy to jest dobry pomysł -rzekł i zaczął bardzo powoli się cofać, z dala od Nue. Dopiero po chwili się na tym przyłapał, gdyż robił to samoistnie. Rozejrzał się dookoła, jakby czegoś szukając, a tak naprawdę myśląc nad alternatywami. nie znalazł ich.
-Dobrze ale musisz mi obiecać że nie zrobisz nic poz wykorzystaniem mojej magii do teleportacji.
Po tych słowach smok usiadł i spojrzał się wyczekująco na diabła chcąc by to co się ma stać przyszło szybko i by mieli to już za sobą.
Po chwili inne jestestwo weszło w ciało Darasmira, co spowodował bardzo ostrą reakcję z jego strony. Jakby odruchowo smok cały się spiął i przez pierwsze sekundy nie wpuszczał Neu. Potem stało się coś bardzo bardzo dziwnego. Dusza smoka nagle ustąpiła, a piekielny mógł swobodnie opanować jego ciało. Jednak nie mógł on wyczuć żadnego innego ducha w ciele, poza bytem kryjącym się w naszyjniku, który szybko ukrył się jeszcze głębiej wyczuwając zmianę w ciele noszącym biżuterię. Był jego jedynym właścicielem na tą chwilę. Po dwóch sekundach z kolei to harpia upadła na cztery kończyny i zaczęła panicznie się rozglądać wokół, dopiero po chwili przenosząc wzrok na ciało Darasmira. Jej oczy były intensywnie zielone, a źrenice pionowe. Następnie bardzo niezgrabnie podniosła się i podbiegła do smoka, padając bez świadomości na ziemię, a do ciała smoka z powrotem zawitało jestestwo Darasmira. Bardzo osłabione i wyraźnie przestraszone, do poziomu rozpaczy, jednak niezwykle kurczowo trzymające się ciała. Nawet Neu nie mógłby próbować wyciągnąć tej duszy na zewnątrz, bez kompletnego ataku, który by ją zniszczył.
-Zrób co masz zrobić i wynoś się -usłyszał Nue w myślach, jednak z pewnością nie była to jego myśl. Darasmir na nowo przejął takie czynności jak stanie czy oddychanie. Nue mógł działać, a Darasmir mimo szoku wydawał się w pełni sprawny.
Awatar użytkownika
Lilla
Szukający drogi
Posty: 37
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Harpia
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lilla »

- Oczywiście że to nie jest dobry pomysł. - oświadczył Nue lekko zdenerwowanym tonem, nieszczególnie zadowolony z opóźnienia. - Ale na chwilę obecną żadnego lepszego nie mam, więc to ci musi wystarczyć.
Z jakiegoś powodu, Darasmir wyglądał tak jakby się go bał, gdyż co kawałek cofał się odrobinę, a do tego rozglądał się w obie strony, tak jakby niepokoiła go sama magiczna mgła. Nue nie miał pojęcia, o co właściwie mu teraz chodzi. W gruncie rzeczy, to smok teraz był w lepszym położeniu od niego, nie licząc tego że najwyraźniej był niedoinformowany. Nie wiedział, że to właściwie Nue musiał wziąć na siebie większe ryzyko niż on sam. Ale w sumie, nie dało się po nim spodziewać niczego innego, w końcu takie smoki zwykle nie myślą o nikim poza nimi samymi.

Nue westchnął tylko, czując że dalsze mówienie, albo tłumaczenie czegokolwiek niczego już właściwie nie zmieni. Przymusił zamieszkiwane ciało do ruchu, po czym przesunął się bliżej smoka, wykorzystując dotyk jako kanał przepływowy. Skrzydła harpii ledwie musnęły łuski Darasmira, kiedy Nue dość ostrożne zagłębił się w innym ciele.
W tym momencie smok zaskakująco umiejętnie ustąpił mu miejsca, tak jakby robił to już nie pierwszy raz. Nue ze zdziwieniem stwierdził, że Darasmir ustąpił mu praktycznie całkowicie, znikając gdzieś. Nie wiedział, dlaczego udało mu się tak dobrze, lecz pozostawił rozmyślania, tak samo jak szukanie smoka na później. Postanowił najpierw przejść do rzeczy i odnaleźć energię magiczną tego ciała, aby zdołać ich przenieść.
W tym momencie wydarzyło się coś dziwnego. Nue nie zrozumiał tego w pierwszej chwili, ale nagle utracił całkowicie kontrolę w niepilnowanym teraz zbyt silnie ciele harpii. Nie wiedział, jaki byt mógłby tego dokonać, gdyż nie wyczuwał niczyjej obecności. Wykorzystał nowo opanowane ciało, aby spojrzeć na harpię z pomocą jego oczu. Zobaczył nagłą dzikość, coś czego zupełnie się nie spodziewał. Harpia przypadła wtedy ponownie do smoczego ciała, po czym upadła bezwładnie u jego łap. Jednocześnie Nue wyczuł znowu prawowitego lokatora, który właśnie pokazał się z powrotem i silnie ulokował, mimo wszystko pozostawiając mu dość miejsca.
- Jasne. - Mruknął Nue Kuru, którego zupełnie nie zdziwiło to co usłyszał ze strony smoka. Nie było niczym zaskakującym, że to czego właśnie doświadczył, mogło mu się nie spodobać. Swoją drogą to również i on czuł się dość nieswojo w tej powłoce. Niespecjalnie mu ona przypasowała.

- Mabe retereb neure wenler tere, da swopes tere kraso. - mógł usłyszeć smok, kiedy Nue zaczął inkantować zaklęcie. Mógł jednocześnie poczuć, jak harpia, ponownie stojąca na swoich szponach, intencjonalnie przyciska swoje ciało do jednej z łap smoka w celach transportowych.
Jednocześnie otaczająca ich mgła zaczęła rzednąć, powoli ale nieprzerwanie wsiąkając w smoka. Nie trwało długo, aż ostatni strzęp pary został przezeń wchłonięty. I dokładnie w tej chwili powietrze przeciął krótki rozbłysk, a następnie coś silnie pociągnęło zarówno harpię, jak i smoka, a po paru sekundach nie zostało już po nich śladu.

- Bliżej niż zakładałem... - mruknął Nue, po czym ostrożnie wycofał się z ciała smoka, uważając żeby nie wyrządzić mu poważnej szkody. Przesunął się potem z powrotem do harpii, dzięki czemu znów mógł we w miarę pożądany sposób się poruszać. Potem rozejrzał się po okolicy.
Znał dobrze to miejsce. Miał nawet wrażenie że zbyt dobrze. Byli paręnaście stóp od jeziora, podczas gdy dookoła niego rosły wysokie, egzotyczne drzewa i krzewy. Nawet stąd dawało się wyczuć obecność dzikich stworzeń w tej głuszy. Najbardziej jednak interesowało go jezioro... I to, co spoczywało pod jego powierzchnią...
Awatar użytkownika
Darasmir
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 130
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Darasmir »

Darasmir nienawidził gdy to się działo. Przeskakiwanie między ciałami było bardzo męczące. Wywoływało też inne skutki uboczne, takie jak otumanienie czy nudności. Jego połączenie z ciałem wydawało się bardzo łatwe do złamania. Jak gdyby więzy pomiędzy jego ciałem, a jego duszą były cienką nicią, dość silną by bez problemu w normalnej sytuacji utrzymać ją wewnątrz, jednak ingerencja magii sprawiała że te nici mogły zostać bardzo osłabione. Darasmir wiedział że smoki dysponują bardzo silną magią, lecz nie miał pojęcia jak jego magia mogła tu działać. Wydawała się dla niego raczej słabością niż siłą.
Po przeniesieniu wszystkie wspomniane wcześniej objawy nastąpiły wraz z ponownym przejęciem kontroli nad smoczym ciałem przez jego oryginalnego właściciela. I to ze zdwojoną mocą. Czy to skutek teleportacji, czy wyjątkowej natury Nue, Darasmir odszedł na bok zataczając się i nie zwracając uwagi na otoczenie. Następnie usiadł i patrząc w ziemię czekał aż mu przejdzie, jednocześnie walcząc by nie opróżnić żołądka.
Dopiero potem uniósł łeb i się rozejrzał. Patrząc na Nue zdawało się że ten jest zadowolony z efektu. Znajdowali się w bardzo spokojnej okolicy. Darasmir tak naprawdę nie miałby nic przeciwko by tu zamieszkać. Nie po to tu jednak przybyli. Smok ruszył za ciałem harpii i stanął obok niej na krawędzi jeziora. Nie do końca wiedząc gdzie jest teraz jego rola spojrzał się na nią niepewnie, po czym znów spojrzał się na taflę wody.
Wtedy w pewnym momencie coś go uderzyło. Coś sobie uświadomił.
- Hej! - wykrzyknął nagle zezłoszczony, co musiało zaskoczyć szatana- Ty po prostu chcesz mnie użyć jak NARZĘDZIE do teleportacji!
Nue tak naprawdę mógł sam sobie poradzić z wydobyciem kamienia w tym momencie. Smok nie był mu tak naprawdę do niczego potrzebny, poza szybkim przenoszeniem się z miejsca na miejsce poprzez chwilowe opętanie. Smok parsknął gniewnie, a jego duma została urażona tą realizacją.
- Naprawdę? Musiałeś używać SMOKA by móc przenieść się tutaj??!? Nie mogłeś sobie wybrać jakiegoś zwykłego maga-człowieka? To oni od tego są!
Smok bardzo obrażony patrzył się gniewnie na ciało harpii nie mogąc uwierzyć że dał się tak wrobić. Tyle razy już się przekonał że wszyscy chcą go wykorzystać... a teraz znowu na to pozwolił!
- Chyba że się mylę? I moje ciało nie jest tylko dogodnym transportem?
Mówiąc to wszystko smok nie zapomniał rzecz jasna o oczekującej go wielkiej nagrodzie. W zasadzie tylko dlatego nie rozważał teraz odlecenia stad. No i też tego że Nue mógłby próbować go powstrzymać, a to mogłoby się skończyć bardzo różnie.
Awatar użytkownika
Lilla
Szukający drogi
Posty: 37
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Harpia
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lilla »

Smok podążył za nim, kiedy ten wykonał parę niezgrabnych kroków w stronę wody. Nue jednak nie zbliżał się bardziej, wiedząc co może się stać jeżeli za bardzo zbliży się do półprzeźroczystej tafli. I niespecjalnie wcale chciał żeby tak się stało, całkiem już zdążył polubić to ciało, które jego zdaniem było po prostu całkiem wygodne. Oczywiście, było ono niczym w porównaniu z jego prawdziwą postacią, jednak harpia, to jedyne którym dysponował na tę chwilę. Dlatego też trzymał się cały czas o parę kroków od gładkiej i z pozoru nieszkodliwej toni.
- Narzędzie... w sumie prawie masz rację. - mruknął Nue, spoglądając na wodę, jednocześnie starając się dostrzec coś nietypowego. Nie wydawał się zbytnio skupiony na rozmowie. - Różnica jest taka, że sam zgodziłeś się pomóc, a narzędzia zwykle nie mają prawa głosu.
Kiedy jednak Darasmir zaczął nagle się na niego wściekać, rzucając argumentami typu: "zmarnowałeś mój czas". Na dodatek wytknął mu jeszcze, że użył akurat jego, nie jakiegoś człowieka. Pfff! Co za ignorant! Nue swego czasu zaprzągł do tego zadania czarodziejkę z urodzenia, całkiem dobrze wykształconą. Teraz jej szkielet moczył się pewnie na dnie tego jeziora.
- Mam wrażenie, że nie słuchałeś, kiedy mówiłem ci o moim drugim heroldzie. Wspominałem już, że wysłałem tu inną osobę, sam nawet postarałem się tu zjawić. A tą osobą był nie byle kto, bo całkiem zdolna czarownica. I jak widzisz i tak zwróciłem się z prośbą o pomoc do ciebie. Chyba się domyślasz dlaczego, prawda smoku?

W tym momencie z pomocą oczu harpii zdołał wypatrzeć mniej więcej na środku jeziora krótki błysk odbitego światła. Odbłysk był srebrno - błękitny, zupełnie tak jakby jego twórcą była przepływająca ryba. Nue jednak nie miał wątpliwości, co właśnie zobaczył. Widział je tu przecież wcześniej, kiedy był tu z czarodziejką. Gdyby nie one, już od chyba trzech lat byłby wolny, oraz nie musiał kontrolować opętanego ciała w odległości o pół kontynentu od siebie. Nue nienawidził syren. A te tutaj na dodatek miały broń, co czyniło je jeszcze gorszymi...
- Tak smoku, mylisz się. Musisz wydobyć dla mnie czarny głaz spod powierzchni. Będzie gdzieś tu, blisko brzegu albo na samym środku jeziora. Może i zrobiłbym to sam, ale moje ciało nie uniosłoby głazu prawie tak dużego jak ten, który widziałeś wcześniej, na kontynencie. A dla twojej informacji, ta podróż mimo wszystko nadwyrężyła moje siły. Choćbym i chciał to w żaden sposób się doń nie dostanę, z kilku powodów, a nie mam dość energii żeby rzucić już jakiekolwiek zaklęcie, choćby i z twoją pomocą.

Po tych słowach Nue odwrócił wzrok od jeziora, po czym zaczął przyglądać się lekko piaszczystemu brzegowi. Wciąż doskonale pamiętał wydarzenia z ostatniej wyprawy, więc sądził że może jeszcze uda mu się znaleźć to miejsce, gdzie pierwszy raz natknął się na ciało Lilli, choć właściwie to ono natknęło się na niego, a nie odwrotnie. Mniej więcej wiedział, gdzie to było. W pewnym momencie rzeczywiście dostrzegł to, czego szukał, całkiem niedaleko.
- A jeżeli tyle powodów ci nie wystarcza do działania, smoku, to ostrzegę cię jeszcze przed strażniczkami jeziora. Moim zdaniem powinieneś na nie uważać. Ja za chwilę tu wrócę. - oświadczył Nue, po czym zamachał parę razy skrzydłami, dość niezgrabnie wznosząc się do góry. Następnie z pomocą kolejnych machnięć poleciał w stronę wypatrzonego wcześniej niewielkiego, czarnego przedmiotu, który wypadł czarodziejce na parę chwil przed śmiercią.
Awatar użytkownika
Darasmir
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 130
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Darasmir »

Smok spojrzał się tylko na niego gniewnie, gdy diabeł wypomniał mu fakt iż wcześniej wspominał już o kimśtam W natłoku informacji i tempa wydarzeń Darasmir mógł mieć problemy z zapamiętaniem wszystkiego co się do niego mówi, zwłaszcza taką drobną i niejasną wzmiankę. Sam fakt że nie był pierwszym do którego zwrócił się diabeł był raczej budujący ego smoka. Zadanie musiało być trudne skoro byle kto mu nie sprostał.
-Skoro to trudne zadanie, to chyba musiałeś prosić MNIE o pomoc -rzekł smok wyraźnie uspokojony. Co do słowa "herold", którym był nazywany... nie do końca mu się ono podobało. Zdecydowanie nie chciał niczego zwiastować swoją obecnością i działaniami, robił to wyłącznie dla perspektywy osiągnięcia swoich pragnień.
Gdy usłyszał jakie zadanie go czeka, tylko skinął łbem. Musiał wydobyć głaz z dna jeziora, nie wydawało się to trudne. Był w końcu kilkanaście razy większy od człowieka i znacznie bardziej od niego masywny. Miał o wiele więcej siły, więc zadanie nie powinno być zbyt trudne. Co by nie mówić o smokach, że bywają zarówno szlachetne jak i dzikie, dostojne jak i nieokrzesane, to niemal wszystkie były niesamowicie potężne gdy mowa o aspekcie fizycznym, a Darasmir mimo swojego niepełnego jeszcze wzrostu nie wypadał z tej kategorii.
Gad podszedł do tafli jeziora, stając na samym jego skraju i wysunął łeb starając się spojrzeć wgłąb, by ocenić jak jest ono głębokie. wydawało się że bardzo. Niezbyt zniechęcało to jednak Granatowołuskiego. Smoki były bardzo dobrze przystosowane do pływania, także wgłąb, choć ich zaskakująco lekka budowa pozwalająca im latać sprawiała że miały problemy z zanurzaniem się. nic jednak uniemożliwiającego spędzenie kilkunastu minut pod powierzchnią.
W tym momencie Nue wspomniał coś o "strażniczkach". Nim Darasmir zdążył się zapytać o czym dokładnie mówi, ten odleciał, nie udzielając żadnych wyjaśnień. Skoro tak zbagatelizował sprawę, musiało to być coś błahego.
Odwrócił się ponownie w kierunku wody i zaczął do niej wchodzić. Powoli krok za krokiem zanurzał się, aż w końcu nad powierzchnię wystawał tylko jego łeb. Następnie zaczął powoli płynąc w kierunku środka jeziora,podkurczając łapy pod siebie i używając ogona jak wiosła, całkiem jak płynąc krokodyl. Woda w jeziorze była zaskakująco ciepła,a przez to że była czysta, także przejrzysta. Po pokonaniu krótkiego dystansu, Darasmir wziął głęboki oddech i zanurkował. Przez chwilę wszystko wydawało się w porządku, a smok zaczął myśleć że ci cali strażnicy musieli stchórzyć i czmychnęli na jego widok. I słusznie. Jednak gdy był już o długość swojego ogona pod powierzchnią, więc wciąż relatywnie płytko, dostrzegł ruch. Coś na skraju jego pola widzenia przemknęło tak szybko że nie zdążył nawet skupić na tym wzroku. Oczywiście pomyślał że mu się przewidziało i spokojnie płynął dalej. Jednak już po chwili przekonał się że jednak nie jest sam w tym jeziorze. Zdążył tylko zorientować że coś zbliża się do niego od boku i ułamek sekundy potem poczuł uderzenie czegoś ostrego w swój lewy bok, tuż za złożonym skrzydłem. Obejrzał się w tym kierunku i dostrzegł syrenę z włócznią w rękach patrzyła się zdziwiona na miejsce w które przed chwilą uderzyła. Łuski smoka zatrzymały cios z łatwością. Taka broń nie mogła zaszkodzić smokowi, musiałaby mieć magiczne właściwości lub być wyjątkowo ciężka, ostra, a cios wyprowadzony z nadludzką siłą. Zwykła włócznia nie stanowiła żadnego zagrożenia. Przez moment obie istoty spojrzały się na siebie, a chwile potem Darasmir starając się dorwać napastnika, obrócił się i rzucił się na syrenę. Ta jednak zniknęła tak szybko jak się pojawiła, więc spowolniony oporem wody gad nie miał szansy jej dosięgnąć.
Rozumiejąc że syrena nie była tu z pewnością sama, smok czym prędzej zanurkował głębiej, płynąc najszybciej jak umiał w kierunku dna. Nie żeby się bał ale bycie otoczonym przez wodnych Naturian w ich żywiole nie było zbyt miłą perspektywą. Już po chwili poczuł kolejne, podobne uderzenie, tym razem w swój grzbiet, kawałek od podstawy ogona, z dala od jego łba uzbrojonego w ostre kły. Ten atak podobnie nie przyniósł rezultatów. Dwie sekundy później kolejny atak uderzył w jego prawy bok, przebijając jedynie błonę skrzydła, które spoczywało złożone na tym właśnie boku. Nie było to ani bolesne ani dotkliwe, takie małe przerwanie błony nie było niczym niezwykłym ani nie utrudniało latania. Darasmir nawet nie próbował odpowiadać na te ataki, wiedząc że nie zdziała nic, a jedynie zmarnuje czas. Chciał się jak najszybciej stąd wynieść.
Syreny które zdążyły się już zorientować że ich ataki nie przynoszą skutku, zaprzestały ich na moment, pozwalając smokowi dopłynąć do samego dna, gdzie nie znalazł nic. Na razie. Wtem coś złapało Darasmira za jego tylną łapę. Nim zdążył zareagować, coś pochwyciło drugą, jego ogon i popchnęło jego w grzbiet ku dnu jeziora przyszpilając go. Nie zdążył obrócić łba, by dowiedzieć się, co się stało, gdy coś pochwyciło go za rogi i unieruchomiło jego łeb. Zdążył jednak dostrzec duży rybi ogon przed jego ślepiami. Zdecydowanie syreni. Jednak siła która pochwyciła jego głowę okazała się znacznie za słaba i smok po sprężeniu sił gwałtownie go uniósł i zamachał odrzucając nie jedną, a trzy syreny które go za niego trzymały. Obróciwszy łeb okazało się że nie był już pod atakiem kilku jednostkowych syren. Do dna przyszpiliło go półtora tuzin nadzwyczajnie silnych kobiet z rybim ogonem, a jeszcze kilka, lub nawet kilkanaście pływało nad nim. Większość uzbrojona była we włócznie, a kilka nawet w stalowe trójzęby. Jednak z pewnością nigdy nie miały one do czynienia ze smokiem. Nie doceniały jego siły. Pradawny po prostu uniósł swój ogon i zamachał nim mocno sprawiając że syreny zmuszone były go puścić. W tym momencie te trzymające jego łapy, zaskoczone pokazem siły, postanowiły czmychnąć. Udało się wszystkim, poza jedną. Nawet pod wodą uderzenie smoczego ogona było niesamowicie silne. syrena która nie zdołała odpłynąć poza jego zasięg oberwała nim prosto w brzuch. kawałek ogona który zahaczył o miednicę wywołał głuchy trzask, gdy kość pękła, a szpiczasty grot uderzył w jej brzuch rozrywając skórę i sprawiając że wnętrzności wydostały się na zewnątrz zabarwiając wodę wokół na czerwono. śmiertelnie ranna istota, próbowała odpłynąć ale jej ogon najwyraźniej nie był jej posłuszny przez złamaną miednicę. Po prostu opadła na dno wijąc się w agonii, a jej towarzyszki wściekłe podpłynęły bliżej zataczając kręgi wokół niego, roztropnie jednak nie wchodząc w jego zasięg. Zdały sobie sprawę że żadne metody jakie znały, ani użycie broni, ani podtapianie, nie działały. Były bezsilne. Nie znały magii, nie posiadały magicznej broni, nie były w stanie go zranić.
Tymczasem smok wyczuł bardzo silną i bardzo znajomą aurę. Zdecydowanie to czego szukał. Popłynął w kierunku w którym wyczuł swój cel, by po chwili go dostrzec spoczywającego na dnie jeziora. Był większy niż się zdawało, a po kilku intensywnych minutach jakie tu spędził zaczynało mu powoli brakować powietrza. Nie zamierzał się jednak poddawać. Podpłynął do głazu i chwycił go mocno przednimi łapami. Gdy tylko go dotknął, aż wzdrygnął się od trudnego do opisania, okropnego uczucia, jakie go przeszło. Stękając w duchu z wysiłku poderwał głaz i "położył" go na swojej klatce piersiowej dla oparcia i zaczął bardzo, bardzo powoli wypływać ku powierzchni. Cały czas szturchany przez syreny, które bezsilnie próbowały go zatrzymać, płynął ku powietrzu, a jego płuca zaczynały go powoli piec. W końcu po czasie wydającym się wiecznością dotarł na powierzchnię i wypływając zaczerpnął kilka bardzo głębokich wdechów, ciesząc się że znów może oddychać. Syreny zdawały się już sobie odpuścić.
W końcu dopłynął z głazem na brzeg, wytaczając go przed sobą na stały grunt. Ledwo mogąc złapać oddech, smok legł obok niego na boku próbując dojść do siebie. Przynajmniej wykonał swoje zadanie. Był lepszy od tego czegoś co wcześniej zawiodło jego "pracodawcę".
Awatar użytkownika
Lilla
Szukający drogi
Posty: 37
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Harpia
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lilla »

Nue nie obawiał się strażniczek. Nie miał ku temu większych powodów. Głównie dlatego, że wcale nie było tak łatwo dostrzec, że to on ma panowanie nad harpią. Z tego też powodu, gdyby tylko został dostrzeżony, zapewnie wzięty zostałby za jedną z tutejszych, nieszkodliwych (przynajmniej dla nich) latających półkobiet. Było to zdecydowanie wystarczająco, gdyż syreny nie miały zupełnie nic przeciwko harpiom. Gorzej byłoby dla niego, gdyby coś dzikiego z tutejszej puszczy próbowało na niego wyskoczyć, gdyż takie rzeczy czasem się zdarzały, a on nie był na taką ewentualność przyszykowany. Wtedy musiałby albo opętać ciało takiego drapieżcy, czym znacznie zmniejszyłby swoje wątłe już siły, albo przenieść się gościnnie do smoka, co z kolei byłoby bardzo mało wygodne, a już tym bardziej że ciało tej przerośniętej jaszczurki zdecydowanie mu nie odpowiadało. Nue przyspieszył trochę lot, na wypadek gdyby jego obecne ciało było zagrożone.

Zatoczył niezbyt zgrabny, chociaż już nawet nienajgorszy krąg, gdy znalazł się nad swoim celem. Potem ostrożnie rozejrzał się, mając nagłe wrażenie, że kiedy nie ma w pobliżu smoka, cisi łowcy spoglądają na niego łapczywie. Był dużo łatwiejszym celem niż zwyczajna harpia, dlatego chciał zachować ostrożność. Kiedy już upewnił się, że nic mu nie zagraża (mimo iż nieprzyjemne wrażenie nie znikło), zleciał szybko w dół, pochwycił nieduży przedmiot w szpony, po czym znowu wzleciał w powietrze. Od razu poczuł znajomą obecność, która wypełniła jego jestestwo. Mały fragment kamienia całkiem niedawno przepełniony został przezeń energią i całkiem sporo jej tam jeszcze było. Nue, już w locie powrotnym zaczął czerpać ze środka kamienia, regenerując swe siły.

Smok rzeczywiście wybrał się na dno jeziora w celu zdobycia głazu, tak jak Kuru wcześniej mu powiedział. To w sumie dobrze, ale Nue nie miał całkowitej pewności, jak długo da sobie radę. Nie wiedział jak dobrze poradzi sobie z zamieszkującymi te wody syrenami. A mówiąc krótko, gdyby zginął, demon miałby bardzo niskie szanse na przetrwanie tutaj, a właściwie to już praktycznie zerowe. Wpatrywał się więc w taflę jeziora, starając się dostrzec co dzieje się pod powierzchnią. Niestety nie widział zupełnie nic prócz odbicia, oraz raz na jakiś czas pojawiającym się bąblom powietrza, które najpewniej sygnalizowały gdzie teraz jest Darasmir. Nue widział, jak smok raz wynurzył się z wody gdzieś, żeby zaraz potem zanurkować z powrotem. Od tego momentu minęło już trochę czasu, a on wciąż się nie pokazywał. Albo miał problemy tam na dole, albo zdołał odnaleźć kamień i już starał się go wyciągnąć. Martwy jeszcze nie był, bo dalej oddychał. Poza tym, Nue nie wiedział już nic. Mógł tylko czekać, licząc na to, że tamten wkrótce się pojawi.

Na szczęście, skrzydła harpii okazały się całkiem wytrzymałe. Nue nie odczuwał bólu, mimo iż unosił się w powietrzu już całkiem długo. I wcale nie wydawało mu się, aby miało się to wkrótce zmienić.
Nagle zauważył, jak nad drzewami przeleciała inna harpia. Może i nawet nie zwróciłby na to szczególnej uwagi, gdyby nie to, że w chwilę potem zaczęły pojawiać się kolejne. Nie wyglądało to jednak tak, jakby chciały polować. W każdym razie nie na niego. Nue nie był pewien, czy to jego obecność w powietrzu nakłoniła je do dołączenia doń w nadziei na posiłek, czy też dlatego, że same coś wyczuły. On wiedział akurat, że harpie przeważnie żywią się mięsem, z czego ponad wszystko uwielbiają to ludzkie, ale sam niczego nie potrafił ani wyczuć, ani dostrzec. A to zwiastowało kłopoty.

Smok nareszcie wypłynął na powierzchnię. I, ku jego zaskoczeniu, rzeczywiście miał ze sobą kamień. Był on wielki i połyskliwy, które to wrażenie potęgowała jeszcze otaczająca go z każdej strony wilgoć jeziora. Nue nie mógł już się doczekać, żeby zaczerpnąć i z tego kamienia. Nawet stąd czuł jeszcze prawie nienaruszoną moc, która jeszcze kołatała się w kamieniu. W porównaniu z jego potęgą przed uwięzieniem, było to niczym, jednak teraz było to dość, by ziścić jego plan. Nue przyglądał się z powietrza jak smok wyciąga go z wody, a potem powoli wytacza na brzeg. Zaraz potem Darasmir padł obok swojej zdobyczy, dysząc ciężko i próbując odpocząć.

- Powiedz mi, kiedy będziesz czuł się na siłach, żeby wracać. Tym razem będzie ci łatwiej. Teraz odpocznij. Seanes serath detsuz. Spisałeś się. - oświadczył demon, przysiadając na kamieniu. Rzeczywiście był zadowolony ze smoka. Naprawdę okazał się być przydatny. A był nawet tańszy energetycznie niż ta cała czarodziejka.
Zaczął czerpać z kamienia energię. Nie brał jej wiele, wziął tylko tyle ile było mu konieczne do przeteleportowania ich z powrotem. Nadal zamierzał częściowo wykorzystać moc smoka, ale nie sądził, żeby stanowiło to problem. Więcej trudności mógł sprawić sam Darasmir, który nie najlepiej znosił takie podróże. Choć w tym momencie Nue wolał się nie przejmować tym za bardzo.

Wtem dziwne uczucie, które wcześniej odczuwał, nagle przerodziło się w pewność. Nue czuł, że ktoś ich obserwuje. Bynajmniej nie od strony jeziora, lecz od puszczy. Demon wiedział, że ktoś jest tam, ukryty pomiędzy drzewami. I nie sądził, by jego szósty zmysł mógł ostrzegać go przed czymś mało groźnym. To było coś potężnego, coś, czemu nie mógł stawić teraz czoła. Mógł mieć nadzieję, że smok zdoła sobie z tym poradzić. Z drugiej jednak strony, obawiał się, że ktoś przewidział, że kiedyś zdoła wydobyć drugą połowę kamienia i zabezpieczył się i przed taką ewentualnością.
- Smoku... - mruknął Nue, bacznie przyglądając się puszczy.
Awatar użytkownika
Darasmir
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 130
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Darasmir »

Smok bardzo długo nie robił nic poza leżeniem i cieszeniem się faktem że znów może oddychać. Ledwo dotarła do niego pochwała ze strony jego piekielnego "przyjaciela". Nie żeby go obchodziła ale jednak smok ucieszył się. Jego mokre łuski powoli schły i odbijały światło wczesnoporannego słońca, które wisiało bardzo nisko nad horyzontem. W końcu od ich spotkania i tak minęło już kilka godzin. Noc zdążyła minąć. Oznaczało to też to że Darasmir zaczynał powoli gorzej widzieć i znowu zachciało mu się spać. Ostatnio mało spał, a mimo tego że kilkanaście godzin snu co trzy-cztery dni całkowicie mu wystarczały, to po ostatnich ekscesach był już naprawdę znużony.
Do tego dochodził jeszcze jeden czynnik. Smoki są gadami, więc mają gadzią fizjologię. Są zimnokrwiste. Potrzebują ciepła w swoim otoczeniu by poprawnie funkcjonować. Smocza magia ma swoje cechy pasywne. Oznacza to że pozwala wykonywać czynności niemożliwe do wykonania bez niej jest niezależna od woli użytkownika. Jest wpisana w jego jestestwo. Dzięki niej i kilku ptasim cechom jak pneumatyczne kości, smoki mogą latać ale i też znacznie lepiej zachowują ciepło swojego organizmu niż inne gady. Jednak magia Darasmira była ostatnio nadużywana. Jeśli użytkownik magii nie do końca panuje nad nią, wówczas bardzo łatwo o nieefektywne jej stosowanie. Jeśli dodać to że właśnie spędził kilkanaście minut w chłodnym jeziorze, to efekt jest jasny.
Darasmir wychłodzony, zmęczony i znużony był bardzo osłabiony. Ślepia same mu się zamykały. Ostrzeżenie piekielnego usłyszał przytłumione jak przez grubą ścianę. Dotarło ono jednak do niego i zaniepokojony smok ruszył się starając się dźwignąć. Zrobił to mimo tego że piasek na brzegu był taki miękki i przyjemny... Po chwili stał już na łapach. Jego skrzydła wisiały smętnie, nie przyciśnięte do boków. Ściekały mu po nich, po ognie i łapach wąskie stróżki wody.
-T-tak, coś tam jest. Silnego -rzekł cicho, słabym głosem, tak że diabeł słabo go usłyszał. Smok spojrzał się na niego i rzekł:
-Z-zimno mi.
Smok się poskarżył, okazał słabość. No, naprawdę nietypowe. Po chwili jednak spojrzał się w kierunku nadchodzącej, nieznanej siły. Cokolwiek to było, prawdopodobnie nie było przyjaźnie nastawione. A było silne, być może tak bardzo jak on. Niezależnie od jego stanu, miał pewne metody niewymagające siły czy magii którymi mógł się posłużyć. No i był piekielnie trudny do zabicia, nawet jak na smoka.
Awatar użytkownika
Lilla
Szukający drogi
Posty: 37
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Harpia
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lilla »

- Anese nekete noreve... - mruknął Nue, mrużąc oczy i próbując dostrzec coś poprzez gęstwinę. Niestety oczy harpii nie były dostatecznie bystre, aby przebić się przez grube warstwy zieleni. Piekielny musiał wyczulić swój zmysł magiczny, który był poniekąd osłabiony od kiedy zajął ciało harpii, by dokładniej sprawdzić teren. Jednakże kiedy skupił się na tym by rozejrzeć się po skraju puszczy, nie mógł dostrzec niczego. Nie wiedział, czy to nie z powodu rozpraszającego go kamienia, który teraz zdawał mu się wręcz pulsować energią, czy raczej jakiegoś innego nieznanego mu czynnika. Czy to możliwe żeby niewidoczny obserwator ukrywał również swoją aurę? Nue wiedział, że to możliwe, lecz wykonanie tego wcale nie było aż takie proste. Z drugiej jednak strony... czarodzieje naprawdę dużo inicjatywy włożyli w to, by już na zawsze pozostał uwięziony. Mogli przecież utworzyć artefakt, albo artefakty, które ukryłyby strażników. Było naprawdę niedobrze...

Nue Kuru do tej pory niespecjalnie zwracał uwagę na smoka. Uważał, że po prostu odpoczywa po bardzo długim jak na jaszczura zanurzeniu. Zresztą zasłużenie, gdyż rzeczywiście spisał się z tym wszystkim. Gdyby jednak zrobił to szybciej, może brak powietrza nie wykończyłby go aż tak bardzo. Poza tym, istniała szansa że nie zostaliby odgrodzeni przez niewidocznych wciąż strażników jeziora.
Kiedy jednak Darasmir zaczął mówić, dotarło do niego, że coś jest nie w porządku. Jego głos, w porównaniu z tym silnym i dumnym, do którego zdążył już przywyknąć, zabrzmiał teraz słabo i mizernie. Nie wyglądało jednak na to, że po prostu się zmęczył. Smokowi rzeczywiście coś dolegało. Pokrótce nawet sam Darasmir przyznał się do tego, choć słychać było jak wiele dumy go to kosztowało. Nue jednak nie winił go za to. Nie, nie zamierzał również czynić mu uwag z tego powodu. Darasmir w jego oczach już jakiś czas temu przestał być jedynie narzędziem. Oznaczało to, że Nue w pewnym sensie zaczął się przejmować jego losem. Oczywiście w pewnym sensie, lecz dopóki miał taką możliwość to rozważyłby również jakie konsekwencje miałyby jego decyzje dla Darasmira.

- No proszę, nie spodziewałyśmy się, że pojawisz tu się jeszcze w tym stuleciu... Dalej próbujesz, demonie? - doszedł ich obu miękki i przyjemny kobiecy głos. Gdyby nie fakt, że spodziewał się niebezpieczeństwa, może nawet zabrzmiałby on przyjaźnie. Dobiegł on zaraz zza skraju puszczy, gdzieś z lewej strony. Jego źródła jednak dalej próżno było wypatrywać.
- Postarałeś się jak widzę... Prawdziwy smok... Jaka szkoda, ten akurat wygląda uroczo... - zawtórował jej drugi głos. Ten również był przyjemny dla ucha. W przeciwieństwie jednak do poprzedniego, ten rozbrzmiał parędziesiąt stóp dalej, tym razem z prawej strony. Oba jednak wydawały mu się znajome... Nue szybko zaczął przeglądać wspomnienia harpii, mając nadzieję na dowiedzenie się czegoś więcej.

Nim jednak zdążył cokolwiek odnaleźć w zamąconej głowie Lilli, w mniej więcej równych odległościach po obu ich stronach powietrze lekko zawirowało, po chwili rozwiewając iluzję. Nue z łatwością był w stanie dostrzec drobne cząstki, które rozpływały się w różnych kierunkach, szybkim tempem odsłaniając dla ich zmysłów dwie sylwetki.
Zostali otoczeni przez dwie kobiety o niezwykłym wyglądzie, które pewnym krokiem zmniejszały swój dystans do nich. Nue wiedział, że na ich widok serce niejednego mężczyzny zabiłoby mocniej. Gdyby nie wiedział, kim one są, zapewne uznałby je obydwie za pokusy, które zwykły przybierać podobne kształty. Wiedział jednak że to syreny. Widział je nie po raz pierwszy, ponownie jednak oczyma Lilli. Pamiętał dokładnie, bo wychowywały harpię po przybyciu czarodziejki, wtedy kiedy już lekko zadomowił się w tym ciele. Zdawał sobie sprawę, że obie znają się co najmniej dobrze na magii, lecz nie był pewien jak dokładnie. Nie było jednak wątpliwości, że były co najmniej dość doświadczone, żeby się go pozbyć. Wspomnienia Lilli jednak nie mogły zaoferować mu więcej informacji, harpia zbyt mało widziała.

- Wyjdź demonie i poddaj się! Nie jesteś w stanie zwyciężyć nas obu, nawet z tym smokiem! Poddaj się, a opętanym nie zrobimy nic złego! - zakrzyknęła jedna z syren. W tym samym momencie dostrzegł, jak zaczyna palcami formować znak w powietrzu. Ruchy były zgrabne i doświadczone, niewątpliwie wiedziała co robi. Zaklęcie, a raczej jego ogólny motyw było ofensywne, a z dotychczasowych poruszeń wnioskował, że syrena nie chce dawać mu dużych szans, tylko od razu uderzyć z pełną mocą. Było to chyba coś z gatunku tych świętych słów mających wypędzać piekielnych, tak mu się przynajmniej wydawało. Na szczęście diabeł znał odpowiednie przeciwzaklęcie, którym mógł powstrzymać jej atak, o ile to rzeczywiście było to o czym myślał. Musiałby zużyć na to trochę właśnie pozyskanej mocy, lecz dobrze było mieć choć nikłe poczucie bezpieczeństwa.
- Abenessete... - wyrwało mu się, kiedy zobaczył, że druga syrena również szykuje identyczne zaklęcie. To nie wyglądało dla niego dobrze. Dla Darasmira też w sumie nie, gdyż przebywał w jego obecności zbyt długo, by nie pozostawić na nim żadnych śladów swego bytowania. Nie był jednak w stanie pozwolić sobie teraz na więcej niż jedną osłonę, w dodatku chroniącą tylko z jednego kierunku, jeżeli chciał zachować dość mocy na powrót na kontynent. Drugi atak natomiast z pewnością byłby w stanie go dosięgnąć, do czasu aż nie wzmocniłby bariery. Niestety wtedy istniało spore ryzyko, że zabrakłoby już energii na zaklęcie teleportacji. Wciąż mieli do przebycia daleką drogę, a Nue nie chciał ryzykować, że wyrzuci ich na środku oceanu. Był jednak już tak blisko swego celu... Zbyt blisko, żeby był zdolny z niego zrezygnować.

Nue nie bardzo lubił uciekać. Wprawdzie wstydził się okropnie, że musiał to zrobić. Nie miał jednak innego wyboru, syreny z łatwością zdezintegrowałyby jego, a potem po trochę dłuższym czasie pokonałyby również i smoka. Gdyby ten tylko nie padał teraz na łapy, to demon nie wahałby się i natychmiast rozpoczął starcie. Mógł jednak liczyć tylko na siebie. Nue wykorzystał ciało harpii by przelecieć na łeb Darasmira. Demon wiedział, że smok nie lubi, kiedy się go odwiedza we własnym ciele, nie miał jednak innego wyjścia. Starając się zrobić to oszczędnie, przesunął się lekko w jego stronę, a kiedy miał już pewność, że Darasmir go słyszy, przekazał: "Złap kamień. Byle dyskretnie... Nie walczymy. Jeżeli nas nie zablokowali, to im uciekniemy."

- Tchórze! - krzyknął Nue głosem harpii. - Jesteście nędznymi psami, ot co! Spróbujcie walczyć ze mną bez magii! - zaczął je prowokować Nue. Demon liczył na to, że uda mu się w ten sposób zyskać choć odrobinę czasu dla siebie i smoka. Niestety, starsza z nich była dość inteligentna, żeby dostrzec w tych słowach jego desperację. Demon popełnił błąd. Bardzo duży, karygodny wręcz błąd. W efekcie jeden ze znaków zaczął powstać w powietrzu jeszcze szybciej, a następnie zajaśniał białym światłem. Nue wiedział, co zaraz się wydarzy. Niestety zdawał sobie sprawę, że nawet jeśli by teraz zaczął, to nie zdąży ich już przenieść przed atakiem.
- Alles desvereth! - krzyknął Nue, starając się jeszcze jakimś sposobem wykonać poprawny znak. Nie bardzo jednak wiedział, jak powinien skondensować swą moc będąc w tym ciele, dlatego kiedy w ich stronę błysnęła wiązka białawej energii, niedokończony znak zablokował tylko część z niej. Cała reszta uderzyła z dużą mocą w harpię, strącając jej ciało z grzbietu jaszczura.
Nue z trudem podniósł się z ziemi, pokasłując nieco. Ból odczuwał równie realnie, jakby był to jego własny. A miał wrażenie, że bolą go nawet pióra, o mięśniach nie wspominając. Czuł jak coś wzbiera się w jego żołądku. Prawdopodobnie harpia poczuła potrzebę by zwymiotować. Zdołał jednak powstrzymać swoje ciało przed nagłą potrzebą wypróżnienia. Nie mógł sobie na to pozwolić, w każdym razie dopóki jeszcze żył. Wystarczyłoby jeszcze jedno celne zaklęcie żeby się go pozbyć. Wiedział, że za jego plecami jedno jest już prawie przygotowane, zdolne by do reszty go wykończyć. Przed tym jednak już nie był w stanie się obronić, czy nawet próbować. Potrzebował mocy... Mocy z kamienia... Był tak blisko, zaledwie parę kroków... Z trudem zmusił swoje ptasie nogi do ruchu. Zaledwie parę kroków...
Awatar użytkownika
Darasmir
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 130
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Darasmir »

Och, było tak zimno... Zwykle mógłby po prosu rozpalić ogień i to by mu pomogło, jednak teraz nie miał takiej możliwości, zużył już swój ogień. Trochę zajmie nim będzie mógł znowu ziać. Co prawda wciąż pozostawało mu plucie kwasem ale to raczej nie pomoże mu się ogrzać.
Pojawienie się syren było dla niego czymś naprawdę niespodziewanym. Spodziewał się czego innego ale nie czegoś o ludzkim kształcie, w czym dało się wyczuć dużą moc. Darasmir wolałby milion razy bardziej walczyć z wielkim potworem niż z czymś co najwidoczniej było magiem. Nie pomogła tu nawet uwaga o jego uroczej aparycji.
Gdy zaczęły wygrażać jego wymuszonemu towarzyszowi zaczął się martwić. Ewidentnie nie było tu pola na żadne negocjacje. Nie było co się dziwić, Nue był dosłownie szatanem. Raczej nikt nie chciałby puścić go wolno. Mimo swojego stanu smok postanowił że nie odpuści. Nie ucieknie. Od lat szukał okazji by móc wybić się ponad marazm w który popadł, przerywany napadami na nędzne karawany handlowe, które niemal nigdy nie miały nic wartościowego, a nigdy prawdziwego złota, srebra czy klejnotów. Teraz gdy miał szansę, na pewno jej nie zmarnuje! Tylko... jak miał się bronić? Nie miał siły by użyć magii, ta z resztą nie była mu za bardzo posłuszna. Smocza magia bywała dzika i nieprzewidywalna, zupełnie jak same gady.
~pozwól miii...
Smok wyraźnie zbaraniał gdy usłyszał głos. Był słaby i ledwie słyszalny. Nie wiedział do kogo należał. Jego źródło zdawało się być tuż przy nim. Z pewnością nie był to Nue. Głos był kompletnie inny a przekaz mentalny, adresowany do niego.
~potrzebujesz mnie
Teraz gdy był bardziej czujny zorientował się skąd ów głos dochodzi. A dochodził z... jego naszyjnika. Tego z ciemnym klejnotem. Do tej pory smok traktował go jak swój największy skarb, coś mu niesamowicie bliskiego, jednak nie wiedział że artefakt jest... żywy? Smok przełknął ślinę. Za dużo działo się naraz. Jego zmęczony umysł nie potrafił tego wszystkiego przetworzyć.
Gdy harpia stanęła na jego łbie mało nie upadł na ziemię. Nie był dużym smokiem, przynajmniej jeszcze. Harpia na szczęscie była lekka, więc udało mu się utrzymać. Jednak chwilę później została zmieciona na ziemię. Gdy potężna magia uderzyła tuż przy łbie smoka, ten omal nie skulił się ze strachu. Nienawidził cudzej magii w swoim pobliżu, a zwłaszcza tej która miała mu zaszkodzić.
-Pomóż mi -niemal zaskomlał w myślach przerażony smok. Jeszcze nigdy nie czuł się bezbronny. Zawsze to on stawiał innych w sytuacji gdy nie mieli nadziei. Teraz on sam był bez szans, był bezradny.
~Dobrze... Po prostu nie stawiaj oporu...~ Wyraźniej teraz usłyszał już smok.
Nagle do jego umysłu wtargnęła wszechpotężna zdawałoby się świadomość. Kompletnie inna niż Nuego. Ale i dziwnie znajoma, podobna do jego samej. Nie wyrzuciła go poza ciało. Raczej silnie zepchnęła go na bok i przejęła kontrolę nad ciałem. Ciało smoka wstało z pozycji siedzącej i rozejrzało na boki wdychając głęboko powietrze. Było na nowo wypełnione energią. Ale nie po prostu zregenerowane. Było teraz pojemnikiem na siłę tak dużą, jaką nigdy jeszcze w sobie nie nosiło. Obecny kontroler zdawał się czuć bardzo swobodnie w nietypowym przecież smoczym ciele. Smok zrobił parę kroków stając pomiędzy Nue, a syrenami, jednak co dziwne jednocześnie blokując mu dostęp do głazu ogonem.
-Dość -Rzekł stanowczo smok niezwykle głośnym i niskim głosem którego aż dało się wyczuć moc. Syreny które do tej pory nie widziały tego smoka nie mogły wiedzieć że coś tu jest nie tak, że coś się zmieniło. Spojrzały po sobie, po czym ta stojąca naprzeciw smoka rzekła:
-Zejdź nam z drogi. Nawet nie wiesz komu służysz! Odejdź lub się poddaj, inaczej same będziemy musiały cię usu...
Głośny warkot smoka przerwał jej i nie pozwolił dokończyć zdania. Gdy warkot ustał Ciało Darasmira przemówiło:
-ŻADEN smok nikomu nie służy. To wy stawiacie opór woli pradawnej istoty. To wy zostaniecie usunięte.
Syreny nawet nie czekały. Obie uderzyły z dwóch różnych stron naraz potężnym zaklęciem którego natura miała ewidentnie zaszkodzić smokowi.
To co się następnie stało bardzo trudno było dostrzec, gdyż wszystko wydarzyło się bardzo szybko. Białe smugi zaklęć które mknęły ku ciału smoka zdawało się że uderzyły w cel. Jednak okazało się że zaklęcia przemknęły przez ciało smoka nie wyrządzając mu krzywdy. Chwilę później ciało rozpłynęło się w powietrzu by pojawić się kilka metrów obok. Tak naprawdę było ono iluzją, a niewidzialny smok po prostu odszedł parę kroków na bok. Magia pustki. Iluzja. Zaskoczone syreny nie zdążyły się zorientować gdy nagle ta która uderzyła w Nue wcześniej zaklęciem upadła na ziemią krzycząc ogłuszająco. Darasmir stał z wyciągniętą w jej stronę łapą, wyraźnie bardzo skupiony. Po chwili z cichym, lecz dobrze słyszalnym trzaskiem jej lewa noga... zniknęła, a z rany zaczął lać się strumień posoki. To także była magia pustki. Dezintegracja. Niezwykle trudna i potężna sztuka tej dziedziny magii, bardzo kosztowna. Nie jest łatwo wymazać coś z egzystencji, a zwłaszcza coś tak skomplikowanego i złożonego jak żywa tkanka.
~Nie trafiłem. Miałem usunąć jej serce. ~usłyszał o dziwo wyjaśnienie Darasmir, który w zakamarku swego ciała przyglądał się swoimi oczami całej scenie, jak potężna itota posługuje się jego ciałem i jego arkanami do walki w sposób który nie śniło mu się móc zastosować.
Druga syrena wyraźnie przestraszona ale przede wszystkim wściekła za to co zostało uczynione jej pobratymczyni rzuciła się w jego kierunku z krzykiem, z wyciągniętą ręką szykując zaklęcie które miało ją pomścić.
~Twoja kolej. Pokaż mi teraz co potrafisz, młody smoku ~usłyszał Darasmir i nagle poczuł że na nowo kontroluje swe ciało, wciąż zachowując moc daną przez istotę. Wiedział doskonale co chce zrobić. Ta moc była wspaniała. Chciał pokazać użytek z drugiego arkanu magii jaki potrafił przejawiać. Magia duszy. Duch Darasmira oderwał się z niezwykłą łatwością i swobodą od ciała, pozostawiając je w pełnej kontroli stworzenia z klejnotu. Nie czuł się podczas tego oderwania słaby jak zwykle bywało w bardzo nielicznych, kilku okazjach w całym swoim życiu gdy udało mu się do tego doprowadzić. Jego duch pomknął ku syrenie i błyskawicznie wniknął w jej ciało, nim ta zdążyła rzucić zaklęcie. Smok po krótkiej ubezwłasnowolnił jej ciało. Następnie zaczął powoli, lecz nieubłaganie wypychać ją spoza ciała, słysząc w myślach jej przerażony krzyk. Syrena walczyła bardzo dzielnie i stawiała zaskakująco mocny opór kurczowo trzymając się doczesnej powłoki. Była przerażona. Nie mogła wiedzieć do końca co się działo, wiedziała za to że coś odrywa ją od ciała, nad którym nie miała kontroli, a które jednocześnie powoli kroczyło ku ciału Darasmira. W końcu została wyrzucona na "zewnątrz". Nie była pradawną istotą. Nie była magiem duszy. A dla ducha niezbędny jest trening lub jego odpowiednia natura by mógł się utrzymać w doczesnym świecie bez ciała. Bez tego jej duch po prostu odszedł do innego wymiaru, do wymiaru astralnego. Do nieba, bądź piekła, zależy kto o tym mówi.
Teraz gdy Darasmir był w pełni kontroli nad jej ciałem ruszył niczym pijany, nieprzyzwyczajony do chodzenia na dwóch kończynach ku swemu ciału które uśmiechało się do niego w smoczy sposób szczerząc zębiska. Gdy podszedł, wyciągnął rękę syreny i położył na "swojej" łapie, wracając do swego ciała. Ułamek sekundy później, nim ciało bez duszy zdążyło upaść na ziemią, smoczy łeb opadł i odgryzł jednym ruchem szczęk jej łeb wraz z lewym obojczykiem.
~Masz potencjał młody smoku. Rozwijaj go, a zostaniesz potężnym pradawnym. Pamiętaj. Nie potrzebujesz nikogo by spełnić swą wolę. Potrzebujesz tylko swej siły. ~usłyszał Darasmir, a obca jaźń gwałtownie wycofała się z jego ciała i wróciła do naszyjnika, kamuflując się jak dawniej. Wraz nim zniknęły wszelkie siły jakie z nim przyszły. Gad niemal upadł na ziemię, na nowo będąc wycieńczonym. Jego serce zabiło gwałtownie, a przed oczami mu pociemniało. Zajęło mu parę sekund by się pozbierać. Gdy to zrobił podszedł chwiejnie do Nue i spojrzał się na niego z góry.
-Wszystko w porządku? -spytał martwiąc się stan ciała harpii, jak i o swojego "pracodawcę". Zależało mu na nich obu, choć kompletnie z różnych powodów. Wokół dawało się słyszeć słabnące wciąż krzyki konającej syreny z usuniętą nogą.
Awatar użytkownika
Lilla
Szukający drogi
Posty: 37
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Harpia
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lilla »

Nue wiedział już z całą pewnością że nie zdąży. Był kompletnie wystawiony z obydwu stron, niezdolny do obrony. Jego jedyną nadzieją był kamień i zgromadzona w nim moc, jednak nieważne jak bardzo próbował pospieszać opętane ciało, tych parę stóp zdawało się dlań ogromnym dystansem. Harpia nie była wytrzymałą istotą i uderzenie to bardzo ją zabolało. Nue jednak dalej przymuszał ją do wysiłku, wiedząc że jeżeli tam nie dotrze, to niechybnie zginie. Cała jego świadoma esencja była teraz skondensowana w harpii, więc jej śmierć oznaczałaby jego własną. Niestety jednak nie oznaczało to dlań, że będzie jakoś magicznie przeniesiony do innego wymiaru. Nie, to oznaczało jego ostateczne unicestwienie. Nue wręcz w panice starał się machać skrzydłami, jednak te nieustannie odmawiały mu posłuszeństwa, nie pozwalając mu się unieść. Na domiar złego miał wrażenie że z każdym nieporadnie wykonanym krokiem zapadał się w wilgotną glebę. Już nie mówiąc o tym, że cały czas czuł na sobie wrogie spojrzenia syren, gotowych za chwilę zmieść zarówno jego, jak i harpię z powierzchni ziemi.
Smok stojący tuż obok niego wyglądał na sparaliżowanego ze strachu. Nue jeszcze nie widział, żeby Darasmir aż tak się czegoś bał. To fakt, że syreny były magiczkami, jednakże myślał, że smok miał już kiedyś do czynienia z magią, szczególnie że sam widział jak posługiwał się ofensywnym zaklęciem kiedy jeszcze nie miał pełnej kontroli nad harpią. Nue przez chwilę miał nadzieję że teraz zdołałby powtórzyć swój poprzedni wyczyn, lecz zaraz potem zdał sobie sprawę, że gdyby tylko mógł, na pewno by z tym nie zwlekał. Prawdopodobnie był teraz równie wycieńczony co on sam i odczuwał ślepą panikę, nie wiedząc co powinien zrobić. Nue jednak również już nie wiedział - sytuacja wydawała się być beznadziejna i bez jakiegokolwiek wyjścia.
Jakimś cudem zdołał dotrzeć do kamienia jeszcze zanim któreś z zaklęć poszybowało w jego stronę. Nie wiedział, czy syreny próbują dać mu fałszywą nadzieję, czy po prostu jeszcze nie zdążyły, jednakże zamierzał wykorzystać tę okazję. Natychmiast przytulił się pożyczonym ciałem do chłodnej, gładkiej powierzchni i zaczął zeń czerpać. Nie zamierzał jednak zostawiać w głazie prawie żadnej energii. Potrzebował wszystkiego, co tylko mógł stamtąd wyciągnąć. Miał jednak niemiłe wrażenie, że musi coś zostawić, w innym wypadku może uszkodzić swoje własne ciało. Niestety nawet wszystko to, co zdołał stamtąd wyciągnąć w tak krótkim czasie, nie było ilością która pozwoliłaby mu na przeprowadzenie zwycięskiej walki z syrenami. Mógłby co najwyżej obronić się przed kolejnym atakiem i to wszystko.
Niespodziewanie jednak powietrze przeszył głośny rozkaz, który zdawał się na chwilę zmrozić całą sytuację, zatrzymując czas w miejscu. Głos należał do Darasmira i wręcz promieniował pewnością siebie. Nue natychmiast spostrzegł zmianę w jego zachowaniu, choć nie miał pojęcia, co nim powodowało. Może próbował kupić mu trochę czasu? Szkoda tylko, że on zdążył już zebrać całą pozostałą sobie energię. Może powinien spróbować ataku z zaskoczenia? Tak długo, jak syreny zajęte były smokiem istniała niewielka szansa na to, że uda mu się pozbyć jednej z nich... Ale wątpił by zdołał ukryć przyszykowany atak na dość długo. Nue odwrócił głowę i spojrzał na smoka, oczekując jakiejś informacji, planu, znaku lub czegokolwiek. W jego wyrazie pyska nie spostrzegł jednak nic, poza czystą pewnością siebie.
Dopiero wtedy to poczuł. Jego zmysł magiczny zdołał wychwycić czyjąś subtelną, zakrytą obecność. Im dłużej się w nią wsłuchiwał, tym bardziej zdawała mu się ona znajoma. Zupełnie tak jakby w powietrzu unosiła się aura starego i dawno zapomnianego przyjaciela. Aura miała dziwny, metaliczny podźwięk, jednak Nue był pewien, że gdzieś już się z nią spotkał. Możliwe że był to jakiś demon... Niestety nie mógł powiedzieć kim dokładnie jest. Wyraźnie jednak dało się stwierdzić, że ta osoba znajduje się teraz w ciele Darasmira. Nue nie miał pewności, czy syreny już go wyczuły, jednak nowy potencjalny sojusznik mógł niesamowicie wpłynąć na układ sił w tym starciu.
Jego intencje wyklarowały się, kiedy tylko głosem Darasmira przerwał wywód syreny, zaznaczając wyraźnie że nie zamierza się ich słuchać, jako iż jest istotą pradawną (Nue nie był do końca pewien, czy przypadkiem nie chodziło tu o samego smoka), oraz że nie będzie tolerować takiego zachowania. Obie kobiety, widząc aż taką zuchwałość nowego oponenta nie próbowały dalszych negocjacji. Natychmiast przystąpiły do ataku, wypuszczając w Darasmira dwa świetliste pociski. Mimo iż zdawało się, że obydwa trafiły w swój cel, nagle smok rozpłynął się i pojawił w innym miejscu. Była to całkiem zgrabna iluzja, która umożliwiła mu uniknięcie pierwszych ataków.
Pomiotowi piekielnemu nie bardzo się to spodobało. Choć Nue wiedział, że ataki nie były skierowane przeciwko niemu, to mimo wszystko jak najszybciej przesunął się za swój głaz, w nadziei że pomoże mu to uniknąć potencjalnych zbłąkanych zaklęć, przez przypadek zmierzających w jego kierunku. Bardzo chciał pomóc Darasmirowi i niespodziewanemu gościowi, lecz w swojej obecnej formie zapewne nie był w stanie w żaden sposób zaszkodzić syrenom. Mógł jedynie przyglądać się walce i liczyć na to, że zwyciężą smok i jego potężny sojusznik.
Kiedy jednak doszło do walki, okazało się że nie było potrzeby, żeby się martwić. Nue obawiał się, że dojdzie do długiej i niebezpiecznej wymiany zaklęć, w której smok i nawiedzająca go postać będą na straconej pozycji z powodu przewagi liczebnej syren, lecz tak się nie wydarzyło. Darasmir wyciągnął łapę do przodu w stronę jednej z nich, a po chwili w powietrzu dało się słyszeć głośny trzask i podążający zaraz za nim rozdzierający krzyk. Nue obrócił głowę harpii tak, żeby mieć lepszy widok. Jedna z kobiet leżała na ziemi, najwyraźniej niemalże sparaliżowana bólem, spowodowanym nagłym brakiem nogi i niepowstrzymanym krwotokiem. Minęło mnóstwo czasu, odkąd dane było mu oglądać tak widowiskową śmierć, lecz niezmiennie dalej widok ten sprawiał mu przyjemność. Kiedyś też potrafił coś podobnego. Bardzo żałował, że stracił aż tyle swojej mocy. Dużo czasu zajmie, zanim wszystko sobie przypomni.
Druga syrena z okrzykiem bojowym również rzuciła się na smoka, najwyraźniej w szale chcąc pomścić przyjaciółkę. Nagle jednak stanęła w miejscu, jakby zupełnie zapominając co chciała zrobić. Nue Kuru znał dobrze ten wyraz twarzy, wiedział co właśnie się wydarzyło. Wysilił swój zmysł magiczny, żeby dokładniej przyjrzeć się sytuacji. Ku swojemu zdziwieniu w ciele syreny poczuł... samego smoka, który efektownie coraz mocniej ją wypierał. To była dość trudna sztuka, wymagała sporo czasu do rzeczywistego nauczenia. Nue wątpił, żeby smok dokonał tego sam z siebie, lecz sam fakt, że potrafił, naprawdę mu zaimponował. Wkrótce poczuł, jak syrena osłabła całkowicie i zupełnie zniknęła, a Darasmir powoli powrócił do swojego ciała.
Kiedy już się to wydarzyło, Darasmir zachwiał się, niemalże upadając. Piekielny wiedział, jak bardzo jest teraz wycieńczony. Mimo to smok zdołał jakoś utrzymać się na nogach, po czym zaczął powoli i ostrożnie kroczyć w jego stronę. Nue wysunął się zza kamienia, po czym podszedł kawałek, teraz jednak już zdecydowanie pewniej gdyż efekty zaklęcia zaczęły powoli zanikać. Dalej nie był w stanie latać, lecz czuł się już zdecydowanie lepiej.
- Nic nam nie jest. - odparł piekielny, zaznaczając że harpii również nic szczególnego się nie stało. Wiedział, że smokowi również i na niej zależy, dlatego chciał upewnić go, że wszystko jest z nią w porządku. W końcu bez niego nigdy czegoś takiego by nie dokonał, nigdy by się nie uwolnił.
- Czemu nie chwaliłeś się że masz przyjaciela? - zapytał Nue, rzeczywiście ciekaw skąd smok uzyskał pomoc innej istoty demonicznego pochodzenia. - Przekaż mu moje podziękowania.
Nue Kuru spojrzał na konającą jeszcze syrenę, która prawie już się wykrwawiła. Jej dusza jeszcze była w jej ciele, lecz stała się słaba i krucha. Piekielny postanowił skorzystać z okazji. Zbliżył się do niej najszybciej jak to tylko było możliwe, licząc na to, że nie odejdzie zbyt szybko. Na swoje szczęście zdążył jednak, znajdując się tuż nad nią, już w momentach jej śmierci. Harpia kiedyś się z nią przyjaźniła. Na szczęście on nie miał żadnych skrupułów z tym związanych.
- Aet tweres neresete... Aet tweres reastene! - Wypowiedział inkantację w momencie, kiedy czuł jak jej dusza zaczyna odpływać w nicość. Robił to już wiele razy by pozyskać moc, najbardziej lubił dusze tych, którzy byli utalentowani magicznie. To właśnie one miały dlań największą wartość. Nie liczył się fakt, że dusza jego ofiary najprawdopodobniej kończyła swoją egzystencję. Nie udało mu się nigdy wyśledzić, dokąd ona się udawała. Najważniejszy był jednak potężny zastrzyk mocy, który niemal natychmiast przepełnił jego ciało. Nue westchnął, niemal radośnie wchłaniając do siebie napływającą energię. No cóż, przynajmniej syrena jeszcze na coś mogła się przydać.
Nue odwrócił się ponownie do swojego kompana. Spojrzał jeszcze raz na spoczywający na brzegu kamień, potem znowu na ciężko dyszącego Darasmira. Nie sądził, żeby spodobała mu się wizja rychłego powrotu. Wyglądał raczej jakby chciał sobie odpocząć. Z drugiej jednak strony, na niebie zaczynało powoli roić się od innych harpi, które najwyraźniej wyczuły unoszący się w powietrzu zapach krwi. Nue też go wyczuwał, jednak ciało które opanował nie odczuwało potrzeby, żeby pożywić się na trupach, jak to harpie miały w zwyczaju. Latające kobiety są niczym sępy - kołują nad czyjąś zdobyczą, licząc na to, że same zdołają się trochę pożywić. Same polowały tylko w ostateczności. Piekielnemu jednak niezbyt podobał się fakt iż mieliby odpoczywać w towarzystwie całego stada skrzeczących harpii.
- Gotowy do drogi, czy chcesz odpocząć? - zapytał nawet przyjaźnie Nue.
Awatar użytkownika
Darasmir
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 130
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Darasmir »

To co spotkało smoka było tak niesamowite, że jego wycieńczony umysł nie był w stanie przetworzyć wydarzeń z ostatnich minut. Dopiero teraz zaczął zdawać sobie sprawę, że stało się coś bardzo dziwnego. Stojąc obok diabła spojrzał się w dół na swój naszyjnik. Co w nim siedziało? Co to mogło być? Nie znał odpowiedzi ale powoli zaczął sobie przypominać co czuł gdy owa istota się ujawniła. Przeniósł wzrok z powrotem na swojego "pracodawcę".
-Nawet nie miałem pojęcia -rzekł rozkojarzony analizując w myślach wspomnienia sprzed chwili- Ale... nie sądzę by cię lubił.
Pradawny usiadł na ziemi i patrzył się w nietypowej dla niego ciszy i zamyśleniu na Nue który swą magią dobił konającą harpię. Zauważył też że nad ich głowami zbiera się masa podobnych stworzeń. Żadne jednak nie odważyło póki co zbliżyć się do smoka, trzymając się na bezpieczny dystans. Gdy diabeł wrócił, odezwał się do niego podobnie.
-To... coś... Było bardzo znajome. Bardzo... takie jak ja -tu zamilkł na chwilę wyraźnie intensywnie myśląc. W tym czasie diabeł zadał pytanie, które Darasmir ewidentnie zignorował. Dopiero po około połowie minuty - Było... smocze. Ale bardzo, bardzo stare.
Smok potrząsnął łbem by wyrwać się z dziwnych myśli które spowiły jego umysł.
-Dobrze, wracajmy. Ale nie używaj mojej energii. W zasadzie nie będziesz w stanie. Ja już jej nie mam.
Po tych słowach smok spojrzał się na diabła wyczekującym wzrokiem. Chciał to mieć za sobą. Wynieść się z tego miejsca i odpocząć. To co go spotkało, dziwnie nie dawało mu spokoju, pobudzało jego ciekawość, chciał dowiedzieć się o tym więcej. Ale przede wszystkim chciał coś zjeść i pójść spać.
Awatar użytkownika
Lilla
Szukający drogi
Posty: 37
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Harpia
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lilla »

- Szczerze powiedziawszy, to nie znam zbyt wiele osób, które mnie lubią. Wprawdzie kiedyś było takowych więcej, lecz teraz już nie bardzo. - odparł Nue, lecz jego głos nie zdradzał wcale, czy się tym nie przejmował. Właściwie to piekielnemu wogóle nie zależało na tamtych "pozytywnych" znajomościach, które znikały z jego życia równie szybko co się pojawiały. Zdecydowanie bardziej wolałby mieć szczerego wroga niż kłamliwego sojusznika.
Kiedy Nue usłyszał słowa Darasmira, przystanął nagle w miejscu i spojrzał w stronę medalionu ze zdziwieniem. Znajome? Tak, to było możliwe. Jako smok Darasmir pewnie miał okazję spotkać się z różnorakimi obecnościami i aurami. Kiedy jednak powiedział te dziwne słowa: "takie jak ja", piekielny nagle zorientował się w pewnej rzeczy, której wcześniej nie dostrzegł. Mianowicie, smok postrzegał ich wybawiciela jako pradawnego, osobę należącą do jego rasy. Tymczasem on sam, czytając tamtą aurę, miał nieodparte wrażenie, że spotkał istotę pochodzenia demonicznego. Czy możliwe było, żeby aż tak bardzo się pomylił? Fakt, nie czytał aur od co najmniej tysiącleci nie licząc Rot, młodej czarodziejki, która zaoferowała mu swoją służbę. Ale czy naprawdę mógł zapomnieć coś tak oczywistego? Może to z powodu faktu iż zapach smoczej aury jest inny niż wszystkie, zupełnie odmienny od jakiegokolwiek innego. Była szansa że przypadkowo wywołał sobie to skojarzenie. Chyba że to sama obecność zmieniła swoją własną aurę aby ukryć swoją tożsamość. Pytanie tylko, czy przed nim, czy przed smokiem?
Piekielny miał w tej kwestii bardzo wiele do przemyślenia i to najlepiej w najbliższym czasie. Nie wiedział dokładnie, czym była ta obecność, lecz za pewnik musiał założyć, że wolała trzymać z Darasmirem. Możliwe że będzie musiał dać coś od siebie w zamian za ratunek, biorąc pod uwagę to, że ta istota najwyraźniej nie przepada za piekielnymi, lub po prostu nim samym. Nie podobała mu się zbytnio ta perspektywa. Nie przepadał za byciem czyimś dłużnikiem, a teraz prawdopodobnie zaciągnął już dług u drugiej osoby. Jeżeli będzie się to tak ciągnąć, to raczej nie skończy zbyt dobrze, nawet jeżeli udałoby mu się odzyskać ciało, co w ciągu ostatnich kilku chwil okazało się jednak wciąż być całkiem możliwe.

Rozmyślania Nue przerwał głos smoka. Już prawie zdążył zapomnieć, że zadał mu jakieś pytanie, toteż chwilę zajęło mu przypomnienie sobie, czego właściwie dotyczyło. Kiedy jednak już dotarło do niego że chodzi o powrót, mimowolnie lekko się uśmiechnął. Teraz, kiedy zdołał posilić się duszą syreny, nie powinien mieć większych problemów z samodzielnym wykonaniem zaklęcia.
- Dobrze więc, z twojej nie skorzystamy. - oświadczył po chwili Nue. - Ale uważam, że gdyby się tylko chciało, to na pewno byś coś z siebie jeszcze wykrzesał.
Miejsce, w którym się znajdowali, nie było splotem magicznych żył Prasmoka. Szczerze powiedziawszy, było to chyba najdalej położone miejsce od jakiegokolwiek splotu, jak to było możliwe. Nue wprawdzie się temu nie dziwił. W końcu przeznaczeniem tego miejsca było uwięzić go, nie wybrano by go więc gdyby można było na nim wygodnie korzystać z magii. Jednakże dusza, którą dopiero co się pożywił, była soczysta i wręcz przepełniona energią, a takie przynajmniej odnosił wrażenie. To co w tym momencie posiadał chyba powinno wystarczyć.
Nue spojrzał przez chwilę na Darasmira, lecz po chwili odwrócił wzrok, skupiając się na pustej przestrzeni przed nim. Nie miał zamiaru tworzyć portalu, było to odrobinę bardziej kosztowne energetycznie od zwyczajnego przeniesienia. Ten sposób rzucania zaklęcia jednak zawsze ułatwiał mu skupienie się na dokładniejszym ustaleniu jego działania. Rozprostował skrzydła, po czym z zadowoleniem stwierdził, że z prawej strony jest w stanie dotknąć kamienia. Natomiast w jednym ze swoich trzymał wciąż mały, odłupany fragment, który niegdyś przekazał Rot, w nadziei że to ona odszuka drugą część głazu. Niestety przeliczył się, a kamyk pozostał tu, na brzegu. Na szczęście Nue o nim nie zapomniał.
- Podejdź, muszę cię dotknąć żebyś też mógł się przenieść. Chyba że zamierzasz tu zostać? - zapytał Nue, sygnalizując wyraźnie Darasmirowi by trochę się doń przysunął. Dla pewności rozprostował lewe skrzydło, żeby było wiadomo jak blisko ma się znaleźć.
Kiedy już był pewien, że smok stoi wystarczająco blisko niego, rozpoczął w myślach inkantować zaklęcie, jednocześnie dość nieporadnie wykonując w powietrzu magiczne znaki kondensujące energię niezbędną do przejścia. Nue nigdy nie był zbyt dobry w magii przestrzeni. Taki typ podróżowania zwyczajnie mu nie leżał i choć potrafił dokładnie wyznaczyć cel podróży, to rzeczywiście wykonanie przeniesienia wymagało od niego niemalże całkowitego skupienia, mnóstwo energii, a ponadto sporo czasu do rzucenia. Potrafił jednak je wykonać i to było najważniejsze.
Wkrótce powietrze lekko nabuzowało się od energii magicznej. Tym razem nie objawiła się ona w postaci mgiełki, tak jak ostatnio. Stało się tak dlatego, iż Nue nie mógł za bardzo skorzystać z energii zmagazynowanej w otoczeniu, gdyż tej zwyczajnie tutaj nie było. Dało się jednak wyczuć, co piekielny zamierzał zrobić. I rzeczywiście, kiedy tylko Nue skończył inkantować w myślach zaklęcie, niemal natychmiast rozłożył szeroko skrzydła dotykając nimi zarówno Darasmira, jak i głazu. Jeszcze mocniej zacieśnił uścisk na kamyczku trzymanym w swoim szponie. W chwilę potem nastąpiło mocne szarpnięcie, które pociągnęło ich oboje w przestrzeń.

Lądowanie było niezbyt przyjemne. Kiedy kolejne szarpnięcie wyrzuciło ich na ziemię, Nue nie zdołał złapać równowagi i wywrócił się na ziemię. Nie zdążył nawet zorientować się, co się dzieje, kiedy wylądował twarzą w trawie. Z jakiegoś powodu, oprócz głowy bolało go skrzydło, które najwyraźniej nie najlepiej zniosło uderzenie. Kiedy jednak zaczął zbierać się z ziemi, przekonał się że nic sobie nie złamał. Wszystko funkcjonowało jak należy, tylko ból nie chciał go opuścić. Nue miał jednak nadzieję, że w najbliższym czasie zdoła się go pozbyć, w taki czy inny sposób.
Kiedy jednak rozejrzał się dookoła, humor niemal natychmiast mu się poprawił. Znaleźli się na polanie z jego kamieniem. Dokładnie tam, gdzie jego część spędziła uwięziona całe tysiąclecia. Darasmir pewnie pamiętał ją jako tą, na której przekonał się, kto tak naprawdę towarzyszył mu wewnątrz harpii. Teraz znów się tu znaleźli, jednakże w zgoła innym celu. Obydwa głazy również tu były, spoczywały zaledwie paręnaście stóp od siebie nawzajem. Nue wyczuwał również obecność trzeciego fragmentu, małego kamyczka, gdzieś w miejscu w którym stał.
- Tak! Nareszcie! - krzyknął Nue, co z głosem harpii zabrzmiało nieco mniej dumnie, niżby tego pragnął, jednakże teraz nie miało to żadnego znaczenia. Jego marzenie o wolności wreszcie mogło się ziścić!
Awatar użytkownika
Darasmir
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 130
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Darasmir »

Darasmir bardzo się ucieszył słysząc że nie będzie musiał znowu doświadczać tego nader nieprzyjemnego uczucia, które go nachodziło ilekroć ktoś ładował się z butami do jego umysłu i przejmował nad nim kontrolę. Zwykle robiło mu się po tym bardzo niedobrze, miał zawroty głowy, a to bardzo nie przystoi smokowi by chwiał się na łapał i rzygał po krzakach. Po ostatniej teleportacji udało się tego uniknąć głównie dlatego że Nue siedział w jego głowie krótko. Tak więc smok ucieszony odpowiedzią diabła, skinął łbem i podszedł do niego na odległość wyciągniętego skrzydła harpii.
Robiąc te parę kroków rozejrzał się wokół. Okolica była naprawdę piękna. Duże jezioro, wokół niecodziennie wyglądające rośliny. Bardzo spokojna okolica. Eeeee... to znaczy o ile nie licząc zmasakrowanych zwłok i tego że w jeziorze żyją mordercze syreny, a na niebie latają groźne harpie. Niemniej gdy by trochę... uporządkować okolicę, smok nie miałby problemu zostać tu na trochę dłużej. Klimat też wyglądał na bardzo przyjemny. Ciepło, lecz nie nieznośnie, gdyż znad oceanu wiała przyjemna bryza. Po niebie snuło się bardzo niewiele chmur. Rajska wyspa! Tylko że nie dla smoka. On chciał czegoś więcej w swoim życiu. Miał dość spędzania kolejnych lat na bezcelowym wałęsaniu się po świcie i tak na prawdę nie robiąc absolutnie nic, a nic. Bo co mu było z bycia lokalną sensacją gdy nieopatrznie pozwolił się dostrzec jakiemuś chłopowi odrabiającemu pańszczyznę na polu swojego pana? Co mu było po napadaniu karawan kupieckich, skoro i tak nigdy nie mógł znaleźć w nich nic wartościowego? Słyszał opowieści o smokach, te wszystkie legendy o potężnych, pradawnych istotach. Sam chciał taką istotą zostać. Jednak na razie conajwyżej zasłużył na opowieść o dzikiej bestii z lokalnego lasu. Nie tego pragnął.
Z rozmyślań gwałtem wyrwała go teleportacja. Powiedzieć że było to nieprzyjemne to za mało, jednak przynajmniej nikt nie ładował mu się do głowy. To było znacznie gorsze. Niemniej wadą był efekt końcowy. Bynajmniej nie chodziło o to gdzie się znaleźli. O nie, wyglądało na to że trafili idealnie. Problemem było to że po przeniesieniu, Darasmir z wielkim impetem poleciał w kierunku pobliskiego drzewa i wyrżnął o nie łbem. Nie było to nic groźnego, smoki są w końcu bardzo odporne na wszelkie wstrząsy, cięcia i uderzenia. ie zmieniło to jednak faktu że na moment go zamroczyło i czuł pulsujący ból w miejscu uderzenie. Potrzebował ładnych kilku sekund by zacząć się zbierać, wstawać na łapy, potrząsnąć łbem i stęknąć z bólu. Gdy jednak w końcu to zrobił i się rozejrzał uświadomił sobie co teraz ma się stać. Jeśli Nue dotrze do kamieni zdobędzie swą pełną moc. A Darasmir nie będzie w stanie go powstrzymać przed czymkolwiek co ten będzie chciał uczynić. I mimo gwałtownej teleportacji, wstrząsu mózgu i ogólnego wyczerpania, doszło do niego że musi trochę tu pozmieniać.
Gwałtownym, acz chwiejnym krokiem ruszył ku kamieniowi, który aż emanował tą samą energią, którą posiadał głaz, znajdujący się na dnie jeziora. Smok doskonale wiedział że znajduje się w nim reszta mocy Nue. Dlatego musiał wkroczyć. Owym gwałtownym krokiem wkroczył pomiędzy głazy, a opętane ciało harpii, tak by zablokować do nich dostęp. Ogonem owinął nowo odnaleziony głaz, a prawym skrzydłem zasłonił drugi, wyłowiony przez niego tak wielkim wysiłkiem. Już raz tyle stracił przez zaufanie i otwartość. Nie powtórzy tego błędu!
-Teraz porozmawiamy o uczciwości i dotrzymywaniu obietnic -rzekł Darasmir patrząc się nieprzyjaznym wzrokiem na harpię, dając diabłu do zrozumienia że nie życzy sobie by ktoś mu przerwał.
-Doskonale wiem jacy są piekielni. Nie urodziłem się wczoraj i mam z wami wręcz zbyt duże doświadczenie. Jak tylko widzicie korzyść idziecie po trupach do celu, nigdy też nie pamiętacie o obietnicach i przyjaciołach. Macie gdzieś że mięliście z kimś wspólne przeżycia, nie myślicie co inni czują -tu smok gwałtownie parsknął ewidentnie nagle czymś rozjuszony- Jesteście gotowi porzucić wszystko i wszystkich, skazać drugą istotę na cierpienie, tylko dlatego, że gdzieś widzicie swoją korzyść! Nie tym razem!
Ostatnie zdanie smok niemal wykrzyczał. Ewidentnie właśnie sam się bardzo nakręcił. Jeszcze raz zmierzył diabła wzrokiem, i po chwili, już nieco spokojniejszy rzekł:
-Dlatego nieco zmienimy naszą umowę -tu podniósł łapę by przerwać Nue na wypadek gdyby ten chciał zaprotestować- Nie martw się, JA cię nie oszukam. Dostaniesz to co chcesz. Ale najpierw upewnimy się że ty też dotrzymasz słowa. Przede wszystkim nie odzyskasz tych kamieni teraz. Tylko za kilkanaście godzin jak się wyśpię i odzyskam siły. Po drugie sporządzimy odwrócony cyrograf. To JA będę służyć tobie gdy będziemy... kończyć tą "przygodę", w zamian za ofiarę i pewną cenę. Ustalimy tam wszystko, co do joty. Moją zapłatę i to że uwolnisz Lillę bez szkody dla niej. I nawet nie myśl że możesz mnie teraz ZMUSIĆ siłą do ustąpienia. Jestem osłabiony ale ty także, wiem to doskonale. A smoka nie tak łatwo zabić.
Pradawny skończył mówić i czekając na odpowiedź Nue odwrócił się do głazu, złapał go i z wysiłkiem przesunął do odpowiednika, pilnując jednak by oba się ze sobą nie stykały i by między nimi istniał jakiś odstęp. Następnie położył je płasko na ziemi, po czym sam ułożył się na ziemi obok nich, przykrywając je skrzydłem, tak by nikt nie mógł się do nich dostać, położył łeb na ziemi, skierowany w stronę Nue i rzekł na koniec:
-Liczę że będziesz rozsądny. Czekałeś chyba na ten dzień bardzo długo. Możesz poczekać jeszcze kilka godzin. i nie próbuj się podkraść. Mam bardzo płytki sen.
Gdy tylko skończył mówić zmrużył oczy, mrugnął jeden raz swoimi przezroczystymi powiekami i zasnął głęboko jak kłoda, cały wycieńczony.
Awatar użytkownika
Lilla
Szukający drogi
Posty: 37
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Harpia
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lilla »

Nuego aż korciło, żeby natychmiast dopaść do obu kamieni. Tak długo czekał, tak długo marzył i planował. Nareszcie odzyska to, co tak dawno utracił przez tych po trzykroć przeklętych czarowników. Już dawno temu poprzysiągł sobie, że kiedy tylko zdoła odzyskać wolność to odszuka wszystkich tych, którzy jeszcze mogliby żyć w Alaranii i upewni się, że spotka ich coś będącego przynajmniej częściowo podobnego do jego losu. Nigdy im nie daruje czegoś takiego. Chciałby tego dokonać jak najszybciej, jak najwcześniej powrócić i zmusić ich do cierpienia. Jednak jego bardziej racjonalna część mówiła mu, że nie jest na to gotów, w każdym razie jeszcze nie teraz. I prawdopodobnie miała ona rację. Kiedy przeanalizował ilość pozostałej sobie energii magicznej, z niezadowoleniem stwierdził, że nie wie nawet czy wystarczy mu jej na odtworzenie własnego ciała po połączeniu kamieni. Nawet niedawno pochłonięta przez niego energia duszy niewiele zmieniła, gdyż znaczną większość już wykorzystał na przeniesienie. Czy będzie zmuszony, żeby znów prosić smoka o pomoc, żeby żebrać o energię? Miał nadzieję, że do tego nie dojdzie, wolałby zachować choć odrobinę swej godności. Może gdyby wypoczął, medytując by odzyskać energię, dałby radę sam to wszystko przeprowadzić. No, oczywiście pomijając potrzebę przesunięcia jednego z głazów na drugi, do czego na pewno wciąż smoka potrzebował.
Darasmir tymczasem, zaraz po lądowaniu, grzmotnął łbem w drzewo tak mocno, że aż zadudniło i lekko zatrzęsło ziemią. Zaraz potem jednak zdołał się pozbierać, potrząsając lekko głową. Nue zastanawiał się przez krótki chwilę, jakim sposobem po czymś takim nic mu się nie stało, przyjął jednak ten fakt za pozytywny i wrócił do swoich własnych rozmyślań. Smok natomiast przetoczył się przez polanę, usadawiając się pomiędzy obydwoma kamieniami, najwyraźniej właśnie stwierdzając, iż należą do niego. Jednego z nich ciasno owinął ogonem, drugi natomiast przykrył skrzydłem. Zupełnie tak, jakby sam kamień miał jakąkolwiek wartość, choć Nue dobrze wiedział, że tak nie jest. Nie zareagował jednak, przynajmniej dopóki smok nie rozpoczął swojej rozgniewanej farsy o uczciwości. Uśmiechnął się mimowolnie, zdając sobie sprawę dlaczego Darasmir uznał go za niegodnego jego zaufania. Gdyby Nue usłyszał coś takiego dawno temu, zapewne by się rozgniewał, jednakże te wszystkie lata nauczyły go rozwagi. Doskonale rozumiał sytuację smoka. Spotkał już kiedyś piekielnego, pewnie jednego ze średnich warstw który go oszukał i teraz nabrał uprzedzeń do wszystkich jego dawnych pobratymców. W sumie, to wcale mu się nie dziwił.
- Spokojnie smoku, nie musisz mnie od razu tak atakować. Nie jestem do końca piekielnym, jestem jednym z tych, od których ich rasa się wywodzi. Możliwe nawet że ostatnim z nich. W pewnym sensie czyni mnie to odrębną jednostką. - Zastrzegł sobie Nue, częściowo broniąc się przed atakiem słownym, a częściowo dlatego iż rzeczywiście tak uważał. Jego zdaniem tak naprawdę piekielnym nie był - zaliczali się do nich ci, którzy zesłani zostali podczas pogromu do piekielnego wymiaru, gdziekolwiek to nie było. On jako jedyny z tych wszystkich demonów ocalał na Alaranii, jednak ceną za to było uwięzienie go na niezliczone wręcz lata w tym samym kamieniu, w którym się wtedy uchronił. W pewnym sensie więc wciąż mógł sam siebie nazywać demonem, a to już zupełnie co innego.
Kiedy jednak Darasmir pozwolił sobie zasugerować drobną zmianę w ich dotychczasowej umowie, Nue widocznie się zdenerwował. Nie do końca tego się spodziewał, nie ukrywał jednak że był zaskoczony i co najmniej lekko zbulwersowany. Przed nagłą reakcją uchronił go jedynie powstrzymujący go gest smoka, który pozwolił sobie dokończyć swoją propozycję. Smok zapewniał go, że on nie zamierza oszukiwać i że dotrzyma swojej części układu. Wymagał jednak od niego, żeby zaczekał nim pozwoli mu dotrzeć do kamieni, dopóki sam nie zregeneruje swoich sił. Najwyraźniej uważał, że coś takiego mogło być niebezpieczne, mylił się jednak. Nue całą energię magiczną miał teraz zebraną przy sobie. Głazy zawierały jedynie jej resztki, niezbędne do przetrwania ciała. Nawet gdyby go tam dopuścił, Nue nie byłby w stanie jeszcze się uwolnić. Darasmir jednak musiał o tym nie wiedzieć, skoro zareagował w ten sposób. W sumie, paręnaście godzin to wcale nie był długi czas. Mógł tyle zaczekać, świat przecież się nie zawali. Zresztą, i tak jeszcze nie był gotów. Następnie smok oświadczył, że będzie od niego wymagał czegoś podobnego co on chciał wcześniej od niego, a ponadto jakiejś ofiary i nagrody. Wynikało z tego, że najprawdopodobniej będzie wymagał od niego wsparcia w charakterze bojowym lub podbojowym, choć nie miał co do tego całkowitej pewności. Tak długo jednak, jak Nue będzie mógł wchłaniać dusze pokonanych w boju, wyprawa taka, dokądkolwiek by ona nie była, byłaby mu nawet na rękę. Między innymi dlatego nawet nie protestował przeciwko takim warunkom. Jego zdaniem były one nawet uczciwe, choć gdyby tylko Darasmir tego chciał, zapewne byłby w stanie zarzucić tam jakiś haczyk.
- Brzmi rozsądnie Daraśku. - Mruknął Nue, uśmiechając się lekko. - I tak moje ciało już się zmęczyło więc nie robi mi to różnicy. Tyle że z całkowitym uwolnieniem harpii może istnieć pewien problem... Jestem w stanie to zrobić, ale nie wiem czy byś tego chciał. - powiedział Nue Kuru, po czym westchnął lekko. Ale czy naprawdę chciał mu to wyjaśniać już teraz? Smok wyglądał już na zmęczonego. Postanowił, że będzie mu o tym opowiadał dopiero, jeżeli się o to zapyta. Była to bowiem bardzo długa i dość skomplikowana historia. Co prawda, Darasmir część z niej już znał, lecz tego jej fragmentu chyba jeszcze mu nie wyjaśniał. Nue wzruszył jeszcze ramionami, czym przypadkiem wzbił się w górę na parę cali, zapominając że zamiast rąk miał skrzydła. - W każdym razie wrócimy do tego później. - Mruknął, a po krótkim zastanowieniu dodał jeszcze: - Dobranoc.
Nue machnął parę razy skrzydłami, aby wznieść się w górę, tym razem jednak celowo. Nie zamierzał przeszkadzać smokowi, więc mruknął niewyraźnie: "Niedługo wrócę", na wypadek gdyby Darasmir jeszcze go słuchał. Skierował się potem mniej więcej w stronę morza, tam skąd tutaj przyszli, starając się naśladować ruchy harpii w locie. Miał nadzieję na to, że znajdzie dobre miejsce do medytacji, takie które obfitowałoby w energię magiczną, w przeciwieństwie do tamtego w którym spoczął smok. Uznał, że najlepszym do tego celu miejscem będzie ogromne drzewo, w którym Darasmir zrobił sobie kryjówkę, to samo w którym jeszcze niedawno odpoczywali. Jako iż było tam wyraźnie zaznaczone skrzyżowanie magicznych żył prasmoka, było to doskonałe miejsce do rzucania zaklęć, czy regenerowania energii i na dodatek czuło się niemalże żadnych oporów podczas tych czynności. Właśnie dlatego chciał się znaleźć jak najbliżej tamtego miejsca.
Niestety, ciało harpii powoli zaczynało odmawiać mu posłuszeństwa. Nawet mimo faktu, że było bardzo dobrze przystosowane do lotu, co teraz nawet całkiem dobrze udawało mu się wykorzystywać, jego siły dość mocno już topniały. Nue starał się wykorzystywać prądy powietrzne, aby zaoszczędzić jeszcze trochę energii, jednak zorientował się że do końca drogi już nie podoła. Zanim jego ciało zupełnie już opadło z sił, zleciał powoli w dół i wylądował na jakiejś gałęzi, obejmując ją szponami. Z tego co było mu wiadomo, harpie były przystosowane do odpoczynku w takiej właśnie pozycji. Był więc w stanie zregenerować siły zarówno swoje, jak i ciała. Miejsce nie było z kolei wcale takie złe, gdyż czuł gdzieś niedaleko jedną z magicznych żył, możliwe że jedną z tych krzyżujących się przy drzewie Darasmira. Możliwe że później, kiedy już trochę odpocznie to przeniesie się tam, by skuteczniej zgromadzić energię. Z tą myślą, oddał się medytacji.
Gdy Nue już ocknął się ze swoistego snu na jawie, stwierdził nagle, że minęło trochę więcej czasu niżby tego chciał. Ile godzin dokładnie upłynęło - tego nie wiedział, lecz był pewien, że powoli zbliżał się już planowany czas przebudzenia smoka. Wątpił, by zdążył jeszcze na chwilę udać się do wielkiego drzewa by zaczerpnąć więcej mocy. Zresztą, po tak długiej medytacji zdołał zgromadzić trochę energii, niezbyt wiele co prawda, jednak miał nadzieję że będzie jej wystarczająco dużo do wykonania rytuału. Najwyżej po powrocie zaczeka jeszcze trochę czasu, aż w końcu będzie gotowy do uwolnienia się z więzienia. Z tą myślą zamachał skrzydłami, kierując się z powrotem w stronę swojej polany. Teraz, kiedy już niemalże cała energia została wyciągnięta z głazów, trudno mu było wyczuć kierunek, z czym nie miał ostatnim razem problemu. Teraz jednak znał zarówno drogę, jak i kierunek, był więc pewien że uda mu się trafić.
Niestety jednak tym razem jednak wiatr był mu przeciwny. Czuł jak potężne podmuchy uderzają w powierzchnię jego skrzydeł z naprzeciwka, dość mocno miotając nim w tył. Nue był pewien, że harpia, jako doświadczona lotniczka, bez większych problemów byłaby w stanie lecieć i pod wiatr, on jednak miał z tym niemały kłopot. Z trudem udawało mu się utrzymywać ponad wierzchołkami drzew, musiał więc lecieć nisko. Próbował wielu ustawień skrzydeł, a także kilku manewrów, wciąż jednak poruszał się w ślimaczym tempie. Ostatecznie udało mu się opracować najskuteczniejszą metodę, czyli latanie po skosie do rzeczywistego kierunku oraz nurkowanie w dół na prostych odcinkach. Wymagało to dużo więcej energii i wysiłku niż normalny lot, ale przynajmniej prędkość podróży znacząco wzrosła.
Nie wiedział ile czasu dokładnie upłynęło, kiedy w końcu zobaczył w oddali polanę, lecz miał nieodparte wrażenie że przelot powrotny zajął mu co najmniej dwa razy więcej czasu niż ten w drugą stronę. Biorąc pod uwagę jego dotychczasowe opóźnienia, obawiał się nieco że smoka już na tej polanie nie będzie. Był jednak, spoczywał wciąż w tej samej pozycji, smoczym zwyczajem skrywając cenne dla siebie przy ustalaniu zasad kamienie. Najwyraźniej wciąż spał. Nuemu jednak nie bardzo podobała się ta sytuacja. Darasmir co prawda obiecywał mu, że nie złamie danego słowa, jednak czy naprawdę powinien mu wierzyć? Chyba nie miał zbyt wielkiego wyboru. Mógł przystać na jego warunki, a jedyną alternatywą było podjąć z nim mentalną walkę. Nue mógłby takową wygrać i czasowo unieszkodliwić smoka, ale co dalej? Nie byłby w stanie zrobić nic więcej. Zaraz kiedy by go opuścił ten mógłby znów rzucić się na niego. Ile natomiast takich walk musiałoby nastąpić, zanim w końcu by go dopuścił do głazów, tego nie mógłby przewidzieć. Jednak nawet pomimo tych ponurych myśli starał się wyglądać optymistycznie, na wypadek gdyby Darasmir już zdążył się obudzić. Nue machnął skrzydłami jeszcze raz, łapiąc w nie trochę wiatru, a następnie już bez dalszych trudności wylądował, po czym obrócił się w stronę Darasmira.
Awatar użytkownika
Darasmir
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 130
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Darasmir »

Słowa nie-piekielnego, jak się właśnie okazało, bardzo skonfundowały Darasmira. Wydawało mu się że ktoś kto ma energię tak podobną, tyle że jeszcze ciemniejszą i straszniejszą (nie żeby Darasmir się czegokolwiek bał) musi oznaczać jego przynależność do rasy tych stworzeń. Czyżby Darasmir przez tak szybo rozwijające się wydarzenie i tyle rzeczy do przyswojenia i pojęcia wysnuł zły wniosek? Było nad wyraz prawdopodobne. Dalsze wyjaśnienia Nuego znacznie rozjaśniły tą sprawę. I bardzo zaniepokoiły Darasmira. W zasadzie okazywało się że miał tu do czynienia z czymś bardzo pierwotnym. Tak bardzo, że sama myśl do czego Nue może dążyć w swych działaniach po odzyskaniu mocy sprawiała że ciarki przechodziły smokowi po plecach. Starając się tego nie pokazywać skinął tylko nieznacznie łbem i poszedł spać.
Darasmir spał naprawdę długo. Nue zdecydowanie miał dość czasu by udać się na swoją drzemkę, zebrać siły i wrócić pomimo przeciwnym temu żywiołom. Może lepiej było wracać po ziemi? Tak czy inaczej dopiero powrót szatana go obudził. Minęło już sporo czasu od świtu i parę godzin od południa. Jednak jak można było się spodziewać, taki sen był wymagany po tak męczącym dniu. Pływanie naprawdę pozbawiało sił, a co dopiero nurkowanie podczas którego mało nie traci się życia, poprzedzone przez teleportacje i dwie podróże duszy poza ciało? Każdego by to zmęczyło.
Po przebudzeniu się smok uniósł łeb i ziewnął szeroko ukazując ostre zębiska, którym zdecydowanie przydałoby się czyszczenie. Patrząc na ich stan można byłoby się zastanawiać co jest groźniejsze z wydobywających się z tej paszczy rzeczy: Ogień czy odór? Darasmir następnie wstał i głęboko się przeciągnął podobnie jak to przeciągają się koty. Gdy już rozprostował kości i poczuł się obudzony, obrócił się do ciała harpii i rzekł z zaskakującym zapałem:
-Dobrze. Od razu zróbmy co mamy zrobić. Dziś wszystko się stanie, co ma się stać. Wszystko ustalimy. Wszystko zaplanujemy. Spełnimy nasze obietnice, a ja w końcu stanę się kimś godnym! Ty też wszystko dostaniesz! Ale teraz chodź ze mną! Coś ci muszę pokazać. Naprawdę nie pożałujesz. Chodź!
Po tych słowach niespodziewanie obrócił się bliżej nieokreślonym kierunku, rozpostarł skrzydła i wywołując niewielki huragan wzbił się w powietrze i poleciał, nawet się nie oglądając. W zasadzie to właśnie odsłonił te dwa głazy których tak wczoraj zapragnął strzec i pozostawił nadzoru, podczas gdy Nue wciąż był na ziemi. Po wypoczęciu ewidentnie stał się bardziej energiczny oraz roztrzepany. Jednak było coś jeszcze co go bardzo podekscytowało. Co chciał pokazać Nue? To się zaraz zapewne okaże. Okazało się że tym razem droga była krótka albo wydawała się taka gdyż prowadziła z wiatrem, więc lot był bardzo szybki i niemal nie wymagał wysiłku. Po wylądowaniu, okazało się że Nue już tu był, choć na krótko. Znaleźli się bowiem przed wielkim, wydrążonym drzewem w którym tymczasowo zamieszkiwał Darasmir. Ów właściciel bez słowa, szybkim krokiem wszedł do środka, gdy tylko obok wylądowała harpia, wierząc że Nue podąży za nim.
Po wejściu do groty, Darasmir od razu podszedł do sterty rzeczy leżącej na dużym kawałku materiału. Do tych rzeczy należały głównie różne świecidełka, głównie bezwartościowe kawałki błyszczącego metalu z niewiele wartymi kamieniami półszlachetnymi czy niewielka ilość monet. "Skarb" tego smoka nie był zbyt imponujący. W zasadzie ktoś by mógł nazwać go żałosnym. Zapewne w następnej sekundzie właściciel tego "skarbu" zgniótłby go na miazgę. Jednak to co wyciągnął smok, nie było jakimś świecidełkiem. Było to wielkie, oprawione w skórę tomiszcze naprawdę imponujących rozmiarów i grubości. Darasmir przytargał je w łapie uważając by nie zrujnować okładki pazurami i położył przed diabłem.
-Zobacz, tutaj zapisane są dzieje różnych królestw, miast i państw. Ciekawe ale co najważniejsze opisane jest tu jak to wszystko powstawało, co było do tego potrzebne i na czym teraz opiera! -rzekł aż machając ogonem z ekscytacji. Wyraźnie nie mógł się czekać aż ukarze coś diabłu, bo niemożliwe by to ta książka tak go ekscytowała -Otwórz proszę na stronie trzysta dwudziestej piątej.
Było to oczywiste że smok miałby problemy z przerzucaniem stron. Rzecz jasna był w stanie samemu to zrobić, jednak nie było to łatwe zadanie, a skoro miał przed sobą harpię, to mimo jej braku dłoni pójdzie jej znacznie szybciej. Mogła przecież użyć stóp, które nie tak dobre w tym celu jak dłonie, wciąż były lepszą alternatywą dla łap smoka, który i tak całe szczęście nie był jeszcze wyrośniętym osobnikiem.
-Zobacz, pokażę ci coś pięknego - rzekł, robiąc parę kroków, tak by stanąć obok Nue i móc razem patrzeć w księgę- Tu masz podsumowanie. Do istnienia państwa potrzeba władzy, terytorium i obywateli. Miałem wiele czasu by czytać tą księgę, księgi są rzadkie i to jedyna jaką mam. I kiedyś zacząłem się zastanawiać nad pewną rzeczą... Czemu ludzie toczą tyle wojen, czemu ciągle głodują, mordują się nawzajem i żyją w takim rozbiciu zamiast się zjednoczyć i stworzyć świat w którym będzie im się żyło dobrze? I zacząłem też myśleć czemu ludzcy władcy działają jedynie dla własnej korzyści, traktują obywateli jak śmieci i pozwalają im tak żyć?
Smok patrzył się teraz na Nue z bardzo wręcz niepokojącą pasją w ślepiach. Był cały rozdygotany od przejęcia które go ogarnęło. Kompletnie nie przypominał siebie z wczoraj. Wczoraj zachowywał się jak stereotypowy smoczy młodzik. Teraz ogarnęła go istna pasja. Kto by się spodziewał?
-I w pewnym momencie doszedłem do tego co oczywiste. To właśnie ta władza. Ludzie nie mogą rządzić ludźmi! Człowiek jest słaby, więc zawsze będzie dążyć do tego by zabezpieczyć swą pozycję by inni mu jej nie odebrali, dlatego dzieli poddanych, odbiera im dobra by samemu je zatrzymać. Tylko na tym cierpieniu może oprzeć swą władzę. Nieważne czy jest to monarchia, czy grupa uprzywilejowanych, którzy rządzą resztą. Działa to tak samo. Potrzeba im więc silnego przywódcy! A żaden człowiek nie jest na tyle potężny by nie musiał dzielić i upadlać poddanych by zachować władzę. Gdyby władcą jakiejś grupy, miasta, ...państwa, był, powiedzmy... smok, wówczas mógłby zapewnić im dobrobyt, być rzeczywiście sprawiedliwy, bo nie bałby się silnych poddanych, którzy nie walczą między sobą! To silne istoty są stworzone są do rządzenia! Słabi rządzący słabymi przynoszą tylko cierpienie, a wszyscy ludzie są słabi. To samo dotyczy krasnoludów, choć oni zdają się być w stanie istnieć razem w harmonii... Nie wiem czemu. To ich długowieczność? Doświadczenie? Albo po prostu potrafią uznać władzę, bez wzajemnego podrzynania gardeł? A elfy... Elfy to już wyższe istoty. Na tyle przynajmniej by wznieść się ponad własny interes, by zrozumieć że tylko razem mogą żyć szczęśliwie. Ale ludzie? Spójrz tylko na nich. Większość żyje w absolutnej nędzy, a znikoma grupka posiada wszystko. Więc widzisz gdzie jest nasza rola. Rządzić! -wyprawił przydługi jak na siebie monolog. Na szczęście jego ekscytacja nie przybrała już na sile. Po chwili jeszcze dodał:
-Ah, no i oczywiście oni też na tym skorzystają. Bo tak powinno być. Inny porządek rzeczy jest błędem.
Smok pochwycił księgę, zamknął ją i odniósł z powrotem na górę... złomu. Następnie powrócił do ciała harpii i ponownie przemówił, tym razem już spokojnie:
-Więc mam propozycję. Przy pomocy twojej odzyskanej mocy i mojej własnej moglibyśmy zaprowadzić choć w jednym regionie, nawet jeśli niewielkim, właściwy ład. Wiem że istota tak jak ty może być ponad to, jednak ja chcę spróbować to osiągnąć. Nawet wiem już gdzie.
Po tych słowach smok licząc na zgodę diabła poczekał na jego odpowiedź, lecz w pewnym momencie nagle drgnął, najwyraźniej przypominając sobie o czymś. Jakby zawstydzony obrócił łeb patrząc w ścianę, z dala od ciała w którym rezydował Nue i powiedział, teraz już o wiele mniej pewnie:
-Oh i mam jeszcze jedno... jedną prośbę... Mianowicie... Smoki s-są bardzo rzadkie. Trudno jest spotkać drugiego. C-czy mógłbyś pomóc mi znaleźć -głęboki wdech- samicę?
Tak jak komiczne wydawało się zażenowanie Darasmira, miało one głębokie ugruntowanie w jego smoczej dumie. Przyznanie się że trudno jest mu znaleźć partnerkę było dla niego znacznie trudniejsze niż wydobycie głazu z dnia głębokiego jeziora strzeżonego przez zgraję uzbrojonych, krwiożerczych syren. Zmiana w zachowaniu smoka była diametralna, a wręcz biegunowa. Istny rollercoaster emocji. Nawet jeśli Darasmirowi przyświecały wielkie idee to wciąż pokazywał że jest młodym smokiem, który czuje presję by udowodnić światu swą wartość.
Zablokowany

Wróć do „Rubidia”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość