SerenaaBlaski i cienie.

Miasto kupców, szlachty i handlu. Położone w słonecznej części wybrzeża, stąd jego status Miasta Królewskiego. Znajduje się tu wiele dworów szlacheckich i oczywiście pałac króla.
Awatar użytkownika
Salazar
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 120
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Mroczny Elf
Profesje: Złodziej , Wędrowiec , Skrytobójca
Kontakt:

Post autor: Salazar »

Miał dobre powody, żeby pomagać tej kobiecie – gdyby śledztwo nie dotyczyło jego albo, gdyby rzeczywiście dotyczyło sprawy, w której brał udział, to pewnie nie zajmowałby się nim tak, jak teraz i po prostu opuściłby miasto na jakiś czas. Tylko, że sprawca morderstw nadal chodził sobie gdzieś na wolności i prawdopodobnie współpracował z sektą, na którą natknęli się w trakcie śledztwa. Uwagi sędziny nie obchodziły go, więc nawet nie przesunął swojej dłoni o pół palca w górę… w ogóle tego nie zrobił. Owszem, słyszał to, co mówiła kobieta, ale nie miał zamiaru wykonywać jej poleceń i spełniać jej próśb. Nie miał też zamiaru wplątywać się w coś, czego nie chciał robić – tutaj mogłoby to być spędzenie czasu w łóżku tej kobiety, i to razem z nią – dlatego też, gdy tylko poczuł, że skurcz rzeczywiście przechodzi, zaczął masować wolniej, aż w końcu prawie przestał to robić.
Poza tym, jeśli miałby być szczery z samym sobą, to Cassie podobała mu się bardziej niż Mirul i to mimo że dziewczyna ciągle miała problemy z bezpośrednim spoglądaniem w jego stronę, a gdy zdarzyło się, że ich spojrzenia zetknęły się… ta od razu odwracała wzrok.
Sprawne dłonie elfa w końcu nie dotykały już skóry sędziny, a on niedługo po tym wstał i stanął obok Escrim, dość jasno sugerując, że przyszedł tu razem z nią i to z taką samą sprawą, z którą ona postanowiła odwiedzić ten budynek i kobietę w nim mieszkającą. Zaskoczyła go nagła reakcja Mirul na symbol, który pokazała jej gwardzistka, ale to poczuł jedynie wewnątrz, bo na zewnątrz jego twarz cały czas przybierała zwyczajny dla niej wyraz.

         – Mamy kilka rzeczy oznaczonych prawdopodobnie inicjałami osób, które w jakiś sposób mogą albo mogły być powiązane z sektą, której symbol widnieje na płaszczu. Mogły zostać złożone w ofierze… albo mogą też same należeć do tej grupy – odezwał się mroczny. Następnie rozejrzał się po pokoju i podszedł do wolnego stolika, na którym będzie mógł położyć wszystkie te rzeczy, które wybrał wcześniej jako te mogące posłużyć im za dowody. Na blacie znalazła się para spinek ze szmaragdowymi inicjałami „C. E”, sakwa ze złotym symbolem w postaci ryby mającej na głowie stalowy hełm z podniesioną przyłbicą, a także sztylet mający na rękojeści ten sam symbol, co sakwa na sobie.
         – Może te inicjały będzie można dopasować do zaginionej osoby lub takiej, która nadal żyje, a symbol najpewniej należy do jakiejś rodziny szlacheckiej mieszkającej w mieście. Mogą być jakoś powiązani z sektą, jeśli nie wszyscy, to może osoba, do której należą te przedmioty – odparł po chwili. Mogliby przynieść wszystko to, co znaleźli w podziemnych tunelach, jednak w kwaterze Escrim wybrali tylko to, co było najcenniejsze.
         – Sekta ta też jest bezpośrednio powiązana z ostatnimi morderstwami, za które obwinia się złodzieja o imieniu Salazar. Uważamy, że osobnik ten nie miał z tym nic wspólnego, jednak najpierw potrzebujemy pewnych dowodów… a także wsparcia w prawidłowym rozwiązaniu śledztwa i ukarania prawdziwych winowajców – dopowiedział. Jego gesty, mowa ciała lub nawet emocje, które mogłyby przedostać się na jego twarz, nie zdradzały tego, że to on jest złodziejem podejrzanym o przestępstwa, o których wspomniał.
         – Możemy liczyć na Pani pomoc? - zapytał na koniec. Domyślał się już, dlaczego sędzina kazała przynieść akta prywatnych dochodzeń, jednak nie były to domysły, dzięki którym miał pewność, że prawdziwe powody są właśnie tymi, o których pomyślał. Może znajdą tam sprawy w jakiś sposób połączone z ich śledztwem, sektą lub przedmiotami, które przynieśli. W dodatku, jeśli sędzina zgodziłaby się poprzeć ich w tej sprawie i stanąć po ich stronie… zyskaliby dobrego sojusznika – przynajmniej do czasu rozwiązania „problemu”. Znaczy… wydawało mu się, że Escrim i Mirul są w dość dobrych stosunkach, co zresztą stwierdził po tym, jak zareagowała i odezwała się sędzina, gdy gwardzistka weszła do pokoju. A jeśli o niego chodziło, cóż, teraz myśli o nim, że jest członkiem gwardzistów lub strażników miejskich – może kiedyś dowie się, że było całkowicie inaczej, jednak do tego czasu może o nim zapomnieć, na co zresztą liczył sam Salazar.
A gdyby kiedyś stało się coś, co sprawiłoby, że zostałby złapany w tym mieście i doprowadzony do Mirul… wtedy albo udałoby mu się uciec, albo na własnej skórze przekonałby się o "specjalnym traktowaniu" przestępców w wykonaniu tej kobiety. Szczerze mówiąc, wolałby nie dopuścić do takiej sytuacji.
Escrim
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 147
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Strażnik , Urzędnik
Kontakt:

Post autor: Escrim »

        La Tranchte z ulgą powitała fakt iż sędzina Mirul postanowiła poważnie potraktować sprawę z jaką się tu zjawili. Co prawda w tym temacie nie podało jeszcze ani jedno słowo, jednak łatwo było wywnioskować charakter śledztwa, na podstawie reakcji ich gospodyni. Zmiana zachowania, stanowczy ton głosu, a nade wszystko fakt iż kobieta raczyła narzucić na siebie jakiś szlafrok, uwalniając gości od konieczności podziwiania swoich wdzięków, sugerował konkretne i rzeczowe zajęcie się tematem.
        - Domyślam się że nawet nie wiecie z czym się mierzycie. – Nieco pogardliwie zauważyła Mirul. – Wiec może po krótce wprowadzę was w temat, skąd kojarzę ów symbol, który swoją drogą nazywa się Oktogramem. Ilekroć natykam się z ową ośmiornicę w prowadzonych przez siebie sprawach, te ostatnie zawsze są umarzane. Świadkowie zmieniają zdania, wycofują się z zeznań albo nagle spowija ich zasłona niepamięci. Czasem giną. Jeszcze częściej giną dowody rzeczowe, a zdarza się również że śmierć sięga tych którzy potulnie czekają w celi na wydany wyrok. Strażnicy robią błędy, przypadek goni przypadek, a kolejne argumenty wyciekają ci z rąk. Zawsze jest coś co pójdzie nie tak. O naciskach i próbach zastraszenia nawet nie wspomną. Za długo jestem w tym interesie, żeby przejmować się takimi błahostkami. Zapewne zastanawiacie się skąd w ogóle tyle o nich wiem, jeśli wszystko wokół nich owiane jest taką aurą nieustannych nieszczęść? Otóż wyznawcy Oktogramu mają jedną wspólną cechę. Każdy z nich tytułuje na swoim ciele ten sam symbol. W różnym miejscu. Tu akurat pozostawiono im dowolność. Podeszwy, ramiona, pośladki, jak kto woli. A tak się składa że większość swoich gości mam okazję dokładnie sobie obejrzeć, zanim zacznę z nimi rozmowy.
        W czasie tego wstępu do pokoju wróciła Cassie niosąc z sobą opasłą teczkę, najprawdopodobniej stanowiącą owe prywatne archiwa. Dziewczyna nawet przechodząc przez pokój, starała się wybierać taką drogę, by w miarę możliwości cały czas stać tyłem do Salazara. Nawet jeśli w skutek tej zapobiegawczej czynności kreśliła po pomieszczeniu przedziwne łuki.
        - Cassie słonko, powiedz naszym gościom, co się stało z pierwszym którego przyłapaliśmy tu z ośmiorniczką na udzie. – Zachęciła Mirul.
        - Związany tak długo uderzał głowa o ścianę, aż w końcu rozbił sobie czaszkę. – Pośpiesznie wyjaśniła młoda gwardzistka, zamykając przy tym oczy i zaciskając pieści na samo wspomnienie opisywanych przez siebie wydarzeń. Niestety o ile dziewczyna jakoś dała sobie radę, pracująca na pełnych obrotach wyobraźnia skryby zrobiła swoje. Bibliotekarz zwymiotował na podłogę.
        - Do diaska! Co to ma być! Posprzątasz mi to i to już. – Wrzasnęła oburzona Mirul. – Myślałam że miejscowych śledczych lepi się z lepszej gliny. – Prychnęła kobieta, jednocześnie z uznaniem spoglądając w twarz elfa, na której nie drgnął ani jeden mięsień.
        - Na szczęście za drugim razem byłam już znacznie bardziej ostrożna, działając z odpowiednią finezją. Pozwólcie że pominę szczegóły. Nie chciałabym aby wasz towarzysz nabrudził tu więcej. A przy okazji. Escrim znam i prędzej sama przejdę na celibat, niż nasza kapitan posunie się do złamania prawa, jednak waszej dwójce w żaden sposób nie mogę zaufać. Wygląda na to ze zanim zaczniemy, każdy z was będzie musiał przekonać pozostałych, że jego skóra pozbawiona jest skazy w tym kształcie.
        Ostatnie zdanie Murul zakończyła wskazując na symbol Oktogramu umieszczony na płaszczu. La Tranchte zacisnęła zęby. Co prawda ona sama została wykluczona z grona podejrzanych, jednak jej sumienie domagało się odpowiedzi na pytanie, czy współpraca z złodziejem nie jest przypadkiem złamaniem wspomnianych przez sędzinę reguł. Poza tym czuła że powinna przerwać tą farsę, swoim słowem gwarantując uczciwość towarzyszy. Problem w tym iż Salazarowi pewnie nie zaufa nigdy, a młodego bibliotekarza znała raptem od kilku kwadransów, a w świetle niedawnej opowieści jako zapał do przyłączenia się do ich kompani nie prezentował się w najlepszym świetle.
        - Oczywiście zrozumiem jeśli krępujecie się starszej kobiety, więc Cassie może mnie tu zastąpić.
        - Kiedy ja nie chc… - próbowała protestować dziewczyna, jednak widząc stanowczość o oczach przełożonej, natychmiast wyprostowała się w pozycji „na baczność” – Tak jest!
Awatar użytkownika
Salazar
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 120
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Mroczny Elf
Profesje: Złodziej , Wędrowiec , Skrytobójca
Kontakt:

Post autor: Salazar »

Salazar po części zdawał sobie sprawę z tego, z czym się teraz mierzą – znaczy, mało wiedział o samej sekcie, ale wiedział inne rzeczy, które można było wywnioskować w trakcie śledztwa. Dlatego też nie do końca czuł się tak, jakby nie wiedział, z czym mierzą się on i Escrim. Mimo takiego zdania na ten temat, i tak wysłuchał tego, co ma do powiedzenia sędzina – zdawał sobie sprawę z tego, że są to dla nich nowe i przydatne informacje, których oczywiście powinni wysłuchać. To… było ciekawe, bo wyglądało na to, że sekta ta zawsze w jakiś sposób może wpłynąć na przebieg sprawy z nimi związanej i robi to tak, żeby wszystko to ułożyło się na ich korzyść. Cóż, tym razem może im to nie wyjść, bo on chciał doprowadzić to do końca i oczyścić się z tych kilku morderstw, których nie popełnił i – przy okazji – ujawnić też grupę, która tak naprawdę za tym stoi. Domyślał się też, że gwardzistka także chce, aby w tej sprawie ukarani zostali prawdziwi winowajcy, a nie ktoś, na kogo została zrzucona wina – nawet, jeśli osoba ta i tak ma sporo na sumieniu i jest naprawdę dobrym złodziejem.
Później Cassie opowiedziała im o tym, co stało się z członkiem sekty, którego kiedyś „gościła” tu Mirul. Cóż, nie było to nic dobrego, chociaż brzmiało zupełnie tak, jakby mężczyzna ten chciał się zabić wyłącznie po to, żeby nie zdradzić informacji na temat grupy, do której należał. Na pewno nie zrobiłby tego, gdyby był pewien, że te informacje zachowa dla siebie i to bez względu na to, jak będzie torturowany. Najgorsze w tym wszystkim chyba było to, że skryba najzwyczajniej w świecie zwymiotował na podłogę. Salazar nawet tego nie skomentował, bo spodziewał się, że nie dojdzie do takiej sytuacji, chociaż z drugiej strony skryba prawdopodobnie wcześniej nie miał do czynienia z takimi rzeczami, więc można jakoś wytłumaczyć jego reakcję.

Kolejne słowa sędziny sprawiły, że chciał, aby z jego ust wydobyło się zrezygnowane westchnienie, jednak powstrzymał się praktycznie na chwilę przed tym, jakby właśnie to się stało. Znaczy, nie przeszkadzało mu to, że ktoś chciał sprawdzić jego wiarygodność, bo znał też ku temu powody, jednak nie oznaczało to, że chciał rozbierać się przed kimś, kogo nawet nie zna i pozwalać na to, żeby osoba ta oglądała jego ciało.
         – Rozumiem. Nie podoba mi się to, ale rozumiem i zgodzę się na to, jeśli dzięki temu będziemy mogli uzyskać od Pani pomoc – powiedział mroczny elf, może nieco zbyt poważnym tonem głosu. Ciekawe, czy młody skryba również zgodzi się na coś takiego, czy może będzie sprawiał problemy i przez to Mirul nabierze podejrzeń – może nie do całej ich grupy, a jedynie do skryby. Dopiero później kobieta wyszła z pomysłem, że przy obserwacji może zastąpić ją Cassie. Cóż… to może sprawić, że pojawią się pewne problemy – chodzi o to, że dziewczyna nadal nie przekonała się do tego, żeby na niego patrzeć, więc łatwo wyobrazić sobie, jak będzie wyglądać oglądanie jego ciała w jej wykonaniu.
         – W pomieszczeniu zostaję tylko ja i Cassie, reszta niech wyjdzie – odezwał się złodziej. Zgodził się na rozebranie, jednak nie oznaczało to, że miał to robić przed każdym, dlatego też w pokoju wolał zostać wyłącznie z osobą, która ma potwierdzić to, że na jego ciele nie ma znaku ośmiornicy. Milcząc, poczekał na to, aż pozostali zrobią to, o co ich poprosił – aż dotarli do momentu, w którym w pomieszczeniu rzeczywiście stał tylko on i dziewczyna.

         – Ten jeden raz będziesz musiała podnieść wzrok i na mnie spojrzeć. Wolałbym, żeby coś takiego nie miało miejsca, ale myślę, że Pani Mirul nie przekonam wyłącznie słowami do tego, że nie należę do sekty – powiedział do niej i zaczął ściągać z siebie ubranie, a także uzbrojenie. Torba podróżna też wylądowała na podłodze. Skończyło się na tym, że Salazar pozostał jedynie w bieliźnie. Atletyczne i zadbane ciało mrocznego elfa było teraz doskonale widoczne dla Cassie, która niepewnie podniosła wzrok. Jej policzki od razu zarumieniły się… a może były takie już wcześniej, gdy zostali tu we dwoje? Właściwie, mało go to obchodziło i całą sytuację chciał mieć już za sobą – był też pewien, że ona także chciałaby, żeby to się skończyło. Starał się patrzeć akurat w takim kierunku, w którym wzrok jego i Cassie nie mogły się spotkać. Po jakimś czasie usłyszał kroki dziewczyny, a później poczuł jej wzrok na tylnej części głowy i szyi, plecach i jeszcze niżej. Do jego uszu znów dotarł odgłos jej kroków.
         – Mogę się ubrać? - zapytał, tym samym przerywając ciszę w pomieszczeniu.
         – T-tak – odpowiedziała mu krótko. Gdy spojrzał na nią, już w trakcie nakładania na siebie ubrań, jej wzrok znów skierowany był tak, żeby na niego nie patrzeć. Później dziewczyna podeszła do drzwi, a on poszedł za nią. Usłyszał tylko, jak Cassie mówi im, że jest czysty i nie należy do sekty, a później przepuściła go w drzwiach.
         – Twoja kolej – powiedział mroczny do młodego skryby, gdy już dołączył do pozostałych. Kusiło go trochę, żeby zapytać sędziny, jak czuje się z tym, że Cassie widziała go nago przed nią, mimo że to właśnie Mirul wykazuje nim jakieś zainteresowanie... ale ostatecznie postanowił, że tego nie zrobi.
Escrim
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 147
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Strażnik , Urzędnik
Kontakt:

Post autor: Escrim »

        Im dłużej trwał ten błazeński spektakl z udowadnianiem sobie własnej niewinności, tym bardziej rosło przekonania la Tranchte, iż jest ona jest tutaj jedyną osobą mającą poczucie straconego czasu. Sędzina Mirul bawiła się świetnie. Ich kosztem. Escrim wcale nie okazała by się zaskoczona, gdyby po wszystkim ich gospodyni oświadczyła że tak naprawdę nic dla nich nie ma, nie jest w stanie pomóc, ale ogólnie było jej bardzo przyjemnie. Z tego powodu kapitan zdecydowała się wziąć sprawy w swoje ręce, a ponieważ nie mogła przycisnąć do gadania samej Mirul, postanowiła że zrobi to z jej asystentką. Salazara natomiast postanowią użyć jako element zastraszenia. Wystarczy że przytrzyma twarz elfa bezpośrednio przed obliczem młodej gwardzistki, a ta powinna pęknąć od razu.
        Escrim uważnie przyjrzała się minie złodzieja, przez cały ten czas nie zdradzającej żadnych emocji. Zastanawiała się czy był on równie poirytowany co ona? A może świetnie się bawił. W każdym razie policzki towarzysząca mu Cassie zlewały się obecnie w jedno z jej rdzawymi lokami. Za to najbardziej niewyraźną minę miał towarzyszący im skryba. Chłopak czuł na sobie spojrzenia wszystkich i towarzyszącą im presję, a dodatkowo zdanie wypowiedziane przez elfa, sprawiło iż niemal ugięły się pod nim nogi.
        - Przecież to głupie. – Usiłował tłumaczyć się ostatni z podejrzanych - Pracuje w bibliotece. Praktycznie w ogóle się stamtąd nie ruszam więc niby jak miałbym wstąpić w szeregi…
        - Dość gadania. – Zbulwersowała się Mirul, wstając i niemal ciągnąc chłopaka za kołnierz, ostentacyjnie wyprowadzając skrybę do sąsiedniego pokoju - Przestań zachowywać się jak baba. Już i tak za dużo wam powiedziałam, wiec dla swojego dobra, lepiej abyś okazał się tego godzien.
        Wszystko wskazywało a to, że tym razem próba nie pójdzie tak sprawnie. Chłopak bronił się jak tylko mógł, rozpaczliwie wymachując rękoma i nogami. Wiele mu to jednak nie pompgło. Sędzina najwyraźniej miała doświadczenie w podobnych przesłuchaniach.
        - Wystarczy tego. – Zauważyła Escrim, podstawiając krzesło pod klamkę zamkniętych przed chwilą drzwi. - Jesteśmy tu blisko godzinę, a póki co twoja przełożona karmi nas jedynie bzdurami. Niech oni się tam zabawiają, a ty tymczasem powiedz nam wszystko co wiesz. Do kogo należą te przedmioty?
        - Nie mogę. – protestowała Cassie, niemal natychmiast zostając przyciśnięta do ściany przez kapitan.
        - Nie możesz, czy nie chcesz? – Spytała la Tranchte.
        - Nie chcę.. znaczy.. ona mi nie daruje jeśli cos powiem. Proszę. – Łkała dziewczyna.
        - Sierżancie, podejdźcie tu bliżej i powiedzcie mi jaki kolor oczu ma nasza panna?
        - Nie! Czekaj! Powiem wszystko. – Poddała się Cassie.
        - Świetnie. Zacznijmy od tego dlaczego tak się go boisz? – Kontynuowała przesłuchanie Escrim.
        - Bo … wiem kim jest.
        - Królewska straż nie powinna okazywać strachu. – Zauważyła kapitan. – Nikt ci o tym nie mówił? Nie chodzi o to żeby się nie bać, bo to naturalne i każdy ma prawo do słabości, ale należy panować nad emocjami. Wiec weźmiesz się teraz w garść, spojrzysz naszemu przyjacielowi prosto w ślepia i wytłumaczysz czym są te przedmioty.
        - Mirul mnie zwolni.
        - Czyli że ona wcale nie zamierzała nam pomóc? Ciekawe. – Domyśliła się Escrim. – Myślałam że jesteśmy po tej samej stronie. Co takiego ukrywa?
        - Jest po waszej stronie. Ale ma też swoje tajemnice. Czy jak ty to mówisz … słabości. – Odpowiedziała Cassie, z wszystkich sił starając się zachować pozory odwagi. – A te rzeczy nie pomogą wam w śledztwie. Carso tuszował nie takie sprawy. Na przykład spinki. Należały do pewnej arystokratki, która rzekomo pokłóciła się z rodziną, potajemnie zagarnęła część majątku i odpłynęła statkiem w nieznane. A przynajmniej Carso znalazł kilka osób które zeznały w tej sprawie, iż widziały jak lady wsiada na pokład. A sakiewka z rybą należy do kupieckiego rodu Tuccich. Ten który ją nosił stawiał opór przy aresztowaniu. Więc straż go zabiła. Znów wszystko zakończyło się na zeznaniach ludzi Carso.
        - Zdumiewające są te zbiegi okoliczności. Jak również szybkość z jaka nasz przyjaciel rozwiązuje kolejne sprawy. Ale skoro to takie proste to czego Mirul od nas chce? - Naciskała la Tranchte.
        - Nie wiem, naprawdę. – Broniła się gwardzistka, jednak wystarczyło zauważyć w jaki sposób dziewczyna spogląda na elfa, by natychmiast nabrać podejrzeń co do deklaracji Cassie.
Awatar użytkownika
Salazar
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 120
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Mroczny Elf
Profesje: Złodziej , Wędrowiec , Skrytobójca
Kontakt:

Post autor: Salazar »

Młody skryba nie zachowywał się tak, jak powinien i chyba nie zdawał sobie sprawy z tego, że tymi sprzeciwami i próbami wymigania się od sprawdzenia tylko sprawia, że staje się jeszcze bardziej podejrzany o współpracę z kultem. Powinien zachować się jak mężczyzna i zwyczajnie pozwolić na to, żeby jego ciało obejrzała osoba, która nie do końca im ufa. On sam właśnie tak się zachował, mimo że jego oglądała asystentka sędziny, a nie ona sama. Z drugiej strony, jego nie było trzeba zaciągać do osobnego pomieszczenia, bo sam został w nim sam na sam z Cassie.
Teraz to oni – czyli Salazar i Escrim – zostali z dziewczyną w korytarzu. Najwidoczniej gwardzistka powoli traciła cierpliwość, bo od razu zagadała do Cassie, wcześniej upewniając się, że Mirul i skryba nie przeszkodzą im w tej rozmowie. Mroczny elf bez słowa przysłuchiwał się temu, o czym rozmawiają dziewczyny. Poruszył się w ich stronę, nadal nic nie mówiąc… chociaż i tak zdążył zrobić jedynie krok, gdy asystentka Mirul zmieniła zdanie i zaczęła z nimi współpracować. Powoli zaczynało być dla niego dziwne to, jak działał na tę dziewczynę.
         – Mirul też wie, kim jestem? - zapytał. Jeżeli obie o tym wiedziały, to ukrywały to lepiej, niż mógł przypuszczać. Teraz z kolei ciekawiło go to, dlaczego nie wezwały jakichś posiłków czy coś, żeby go ująć… Z drugiej strony, pewnie on sam wzbudził ciekawość sędziny, gdy pojawił się tu w towarzystwie Escrim – jeżeli ona też wiedziała o tym, że bycie „sierżantem” jest tylko przykrywką i tak naprawdę jest złodziejem. Później, znów się nie odzywał, jednak pozostał w tej nieco bliższej odległości, na którą udało mu się zbliżyć, gdy został o to poproszony.
         – Każda informacja może nam pomóc – odezwał się chwilę, tuż przed tym, jak Cassie zaczęła mówić im o przedmiotach, które tu przynieśli. To, co im powiedziała… było ciekawe i może rzeczywiście mogło okazać się niezbyt pomocne w śledztwie, jednak wciąż były to jakieś nowe informacje na temat sekty i samego Carso, który niewątpliwie też należał do grupy stojącej za morderstwami. Poza tym, można było wywnioskować, że arystokratka, do której należały te spinki, mogła być złożona w ofierze przez sektę, a właściciel sakiewki… mógł być członkiem tej grupy, patrząc na to, że przy aresztowaniu stawiał taki opór, że został zabity. Najwidoczniej wolał śmierć niż więzienie, przesłuchanie i możliwość wydania straży czegoś, co niekoniecznie chciałby, żeby wiedzieli.
Musieli też wiedzieć, gdzie teraz znajdują się inne przejścia do podziemi i, jeśli akurat czyiś dom stoi na jednym z nich, to czy osoba ta zdaje sobie z tego sprawę i, czy należy do sekty lub współpracuje z nimi. To były dość ważne informacje, bo od osób takich mogli dowiedzieć się czegoś, co mogłoby im naprawdę pomóc. Teraz, jeżeli chodziło o przynależność do grupy, mieli tylko pewność co do Carso.

Możliwe, że Cassie chciała powiedzieć coś jeszcze, jednak dźwięk zwiastujący próbę otwarcia drzwi sprawił, że tego nie zrobiła. Ktoś pociągną za nie raz, drugi raz… Do uszu każdego z nich doszło stłumione „Co jest z tymi drzwiami?”, prawdopodobnie wypowiedziane przez skrybę.
         – Może się zacięły… Odsuńcie się od nich, spróbuję otworzyć je od tej strony – lepiej było powiedzieć coś takiego, niż całą prawdę i powiedzieć, że Escrim zablokowała je krzesłem. Zresztą, dzięki temu może będzie miała też trochę więcej czasu na to, żeby móc wyciągnąć coś jeszcze z asystentki sędziny. Salazar cicho podszedł do drzwi i ostrożnie zabrał stamtąd krzesło, odstawiając je tam, gdzie stało wcześniej. Naparł na drzwi raz, drugi i trzeci, trzymając klamkę i dociskając drzwi w stronę przeciwną niż ta, w którą napierał… W końcu otworzył je, uderzając w nie barkiem, udając przy tym, że zrobił to z użyciem siły. Przywitał go uśmiech Mirul, jednak Salazar i tak nie zwracał na niego uwagi.
         – Skryba jest czysty. A skoro obaj nie należycie do sekty, to mogę wam zaufać – odezwała się sędzina po chwili. Mroczny kiwnął tylko głową, a na usta aż cisnęło się wypowiedzenie „W końcu”, jednak zachował taką uwagę dla siebie i pomyślał też, że może teraz przejdą do konkretów.
Escrim
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 147
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Strażnik , Urzędnik
Kontakt:

Post autor: Escrim »

        „Problem w tym, że teraz to ja Ci nie ufam” – w myślach dodała Escrim, gdy sędzina uroczyście ogłosiła czas na szczera rozmowę. La Tranchte wierzyła w słowa Cassie, a zwłaszcza w wspomnienie młodszej gwardzistki o tym, iż Mirul ma swoje tajemnice, którymi na pewno nie zechce się podzielić. Co więcej owe sekrety dotyczyły właśnie ich sprawy. Być może z kochającej rozrywkę kobiety nie czyniło to od razy ich wroga, ale z całą pewnością nawet jako sojuszniczka, Mirul była wspólnikiem na którego trzeba uważać. Z kolei kapitan było to wyjątkowo nie w smak, jako iż zdawała sobie sprawę że już ma jednego takiego któremu nieustannie musi patrzeć na ręce. Jeszcze chwila a w przypływie paranoi zacznie podejrzewać zarówno skrybę jak i Cassie. A może nawet i siebie samą. Po namyśle Escrim zdecydowała, że spróbuje wyciągnąć młodą szermierz od sędziny, a gdy już nie będą pod presja czasu, dowie się do niej więcej. Przy okazji zobaczy ile dziewczyna jest warta.
        Tymczasem Mirul również zauważyła że coś jest nie tak. Rzekomo zablokowane drzwi brzmiały podejrzanie. Widok la Tranchte z dłońmi opartymi na ramionach drugiej gwardzistki i przyciskającej Cassie do ściany, tym bardziej wzbudzał jej czujność, a wszystko to zostało podkreślone konspiracyjną ciszą jaka zapanowała w pokoju, gdy tylko sędzina pojawiła się w środku.
        - Co tu się dzieje? – Spytała gospodyni.
        - Poznajemy się lepiej. – Bez cienia zawahania odpowiedziała Escrim, wzbogacając swoją wypowiedź o zalotny uśmiech.
        Mirul nie skomentowała. Najwyraźniej o ile sama chętnie oddawała się cielesnym uciechom, to nie specjalnie lubiła słuchać na temat dokonań innych, albo po prostu nie uwierzyła w tłumaczenie kapitan, a wymowne milczenie było w tym przypadku formą dezaprobaty. Escrim również nie odezwała się ani słowem. Postanowiła że sędzinie nie zaszkodzi jeśli zaczną ją gnębić jakieś wątpliwości.
        - Siadajcie. Powiem krótko. Te wasze świecidełka są niewiele warte. Oczywiście stanowią intrygującą zbieżność, jednak nie wystarczą do postawienie komukolwiek zarzutów. Fakt że Carso lub jakiś jego kompan wszedł w posiadanie przedmiotów osobistych, należących do zaginionych osób, łatwo można obalić. Kupiłem, znalazłem, dosłałem. Każde tłumaczenie brzmi tu racjonalnie. Poza tym, na przykład ja mam y siebie skrzynię gdzie leży kilka pejczy, co wcale nie czyni mnie miłośniczką jeździectwa. Tak samo jak garnki nie robią ze mnie znawczyni kuchni. Mam nadzieje ze rozumiecie o czym mówię?
        - Skoro nasza zdobycz jest bezużyteczna, to czemu wciąż nas pani gości? – Zastanawiała się Escrim.
        - Sama w sobie tak, ale sprawy wygrywa się rzucając na swoją szalę kolejne kamyczki, do chwili w której zdecydowanie przeważysz argumenty drugiej strony. – Wyjaśniła sędzina. – W tym przypadku potrzebujemy czegoś spektakularnego. Z przytupem. Na przykład ciała. Albo więźnia który wciąż czeka na swój los, uwięziony w wspomnianych przez was tunelach.
        - Nie podoba mi się perspektywa powrotu do nich. Tym bardziej że drugi raz pewnie nikogo nie zaskoczymy. – Wtrąciła gwardzistka.
        - Moim zdaniem nie będą spodziewali się tak rychłej kolejnej wizyty. – Zauważyła Mirul. – Tym bardziej że tym razem zapukamy do innych drzwi. Precyzyjniej rzecz biorąc do wszystkich drzwi które prowadzą na dół. Kwestia tylko tego ile zaufanych ludzi zdołasz zebrać i jak szybko to zrobisz.
        - Ale to prawdziwy labirynt. Nawet z tą mapą można się w nim pogubić, nie wspominając o odnalezieniu kogoś lub czegoś, skoro nie wiemy gdzie szukać.
        - A gdybyście mieli przewodnika? – Spytała sędzina.
        - Zna pani kogoś kto mógłby nas zaprowadzić?
        - Jasne. Wszyscy znamy. Nazywa się Carso. Jest nadętym wieprzem, bufonem, zarozumialcem, a przy tym tchórzem. Mocny w gębie gdy otacza go oddział podwładnych, ale wyciągnij go z garnizonu i przyłóż nóż do gardła, a od razu pęknie. – Zaproponowała Mirul.
        - Ja tak nie postępuje i on o tym wie. Nie przestraszy się mojej groźby. – Powiedziała Escrim, jednocześnie wymownie spoglądając na Salazara. Carso wykorzystał osobowość elfa do zatuszowania jednego z swoich występków. Z całą pewnością nie spodziewał się że Mistrz Złodziei kiedykolwiek się o tym dowie i będzie chciał coś z tym zrobić. W ogóle pewnie nie zakładał, że ktoś taki mógłby być w pobliżu. W każdym razie skoro wykreował fałszywego Salazara, to pewnie sporo wie o tym prawdziwym, a co za tym idzie bezpośrednie spotkanie może być dla niego niemiłym zaskoczeniem.
        - Czyli porywamy Carso i udajemy bandziorów obrażonych na innych hultai. W takim razie zacznę zbierać bandę złoczyńców gotowych przeprowadzić atak na siedzibę sekty. – Oświadczyła gwardzistka. Licząc od waszej dwójki. – Dodała wskazując na Cassie i skrybę.
Awatar użytkownika
Salazar
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 120
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Mroczny Elf
Profesje: Złodziej , Wędrowiec , Skrytobójca
Kontakt:

Post autor: Salazar »

W końcu mogli przejść dalej i zdobyć jakiejś informacje od sędziny, a przynajmniej mogli dowiedzieć się tyle, ile ona sama chciała im powiedzieć. Cóż, dobre i tyle, chociaż oczywiście lepiej byłoby, gdyby powiedziała im o wszystkim, co wiedziała na temat sprawy, którą teraz się zajmują. Salazar słuchał tego, co mam im do powiedzenia kobieta, jednak sam się nie odzywał – rozmowę z sędziną pozostawił Escrim. On zajął się zapamiętywaniem informacji, chociaż nie do końca były one tymi, które chcieliby usłyszeć. Musiał przyznać Mirul, gdy powiedziała, że kultyści mogą nie spodziewać się tego, że odwiedzą tunele tak szybko – co prawda, zrobił to wyłącznie w myślach, bo na zewnątrz nadal milczał i wyłącznie przysłuchiwał się rozmowie. Pomysł z przewodnikiem też nie był zły, chociaż równie dobrze mogli też udać się tam bez niego i pobłądzić trochę… mimo, że mieli przecież mapę tych tuneli. Gwardzistka prawidłowo nazwała je labiryntem. Poza tym… nie mieli przecież pewności, że podziemia są zgodne z mapą, którą wcześniej znalazł skryba – przecież kultyści mogli stworzyć nowe połączenia i pomieszczenia w czasie, który minął od dnia powstania mapy do… właściwie dzisiaj.
         – Spokojnie, Escrim. Ja zajmę się porwaniem Carso – odezwał się i nawet chciał położyć dłoń na jej ramieniu, jednak powstrzymał się przed tym. Może strażnik, który jest jego przykrywką, mógłby to zrobić, co wskazałoby, że sam Salazar próbuje nadać mu trochę inny charakter niż ma on sam, jednak… nie zrobił tego, bo on by tego nie zrobił. Cóż, nie było wielu sytuacji, w których musiał działać pod przykrywką, dlatego też teraz częściej przemawiał przez niego jego własny charakter, a nie próba kreacji innego, który związany byłby z konkretną przykrywką.
Wydawało mu się też, że rozmowa ta zakończyła się i mogli przystąpić do działania. To zresztą oznaczało też, że będą musieli na jakiś czas się rozdzielić i spotkać w konkretnym punkcie. Skoro mieli udawać bandytów, Salazar sam chciał spróbować zebrać kilku ludzi, chociaż nie wiedział, czy mu się to uda – część z nich była przekonana, że mroczny rzeczywiście zabił tamtą rodzinę i przez to jego reputacja spadła, a to sprawiło, że przestępcy nie do końca mu ufali.
         – Myślę, że będziemy potrzebowali tyle map tuneli, ile jest wejść do nich, skoro mamy wejść tam każdym z wejść. Skrybo, to zadanie dla ciebie – odezwał się Salazar, przy okazji wstając i nawet przygotowując się już do wyjścia. Chłopak odpowiedział mu kiwnięciem głowy, może rzeczywiście chciał skończyć z byciem tym, kim był teraz i zostać strażnikiem miejskim, a teraz chciał się wykazać i pomóc im, jak najlepiej będzie umiał.
         – Proponuję, żebyśmy ponownie spotkali się pod tym budynkiem – dodał, stojąc już przy drzwiach wyjściowych z pokoju. Kiwnął jeszcze głową na pożegnanie i wyszedł, jednak w korytarzu poczekał też na Escrim, bo chciał z nią pomówić o jednej sprawie.

Nie odezwał się, aż do momentu, w którym wyszli z domu, w którym mieszkała Mirul. Po prostu nie chciał, żeby słyszał go ktoś poza gwardzistką.
         – Może uda mi się zorganizować grupę zaufanych i prawdziwych przestępców… Ale nie wiem, czy uda mi się to zrobić, bo dzięki całej tej sprawie nawet ci „zaufani” mogą nie chcieć ze mną współpracować – zaczął mówić. Co prawda, na krótką chwilę przerwał, ale na pewno nie był to koniec tego, co chciał powiedzieć. Może po prostu zastanawiał się nad czymś.
         – Jeśli się to nie uda, to najwyżej w pojedynkę wejdę jednym z przejść… Albo we dwoje stworzymy jedną z grup, dodając do niej porwanego wcześniej Carso – dopowiedział, wzruszając lekko ramionami. To, że był złodziejem, nie oznaczało przecież, że słabo znał się na walce lub, co byłoby gorsze, nie wie, jak się obronić. On… żył już dość długo i nauczył się mistrzowsko posługiwać bronią, którą sam wybrał. Były to noże do rzucania, w dodatku nie takie zwykłe, gdyż nie dość, że były magiczne to jeszcze większe od zwyczajnych, a przez to łatwiej było mu walczyć nimi na bliskie odległości.
         – Poza tym… Moglibyśmy też wstąpić do ciebie? Skoro i tak mamy być grupą bandytów, to lepiej będę czuł się w swoich ubraniach – odezwał się znów i spojrzał na dziewczynę. Co prawda, mógłby załatwić sobie jakieś inne ubrania, jednak wolał mieć na sobie te, które miał już wcześniej… Chociaż pewnie po tej całej sprawie – albo nawet wcześniej – i tak będzie musiał kupić sobie nowy komplet. Najpewniej kolorystycznie będzie podobny lub nawet identyczny, jednak ten nowy komplet będzie wyglądał lepiej.
Escrim
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 147
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Strażnik , Urzędnik
Kontakt:

Post autor: Escrim »

        Escrim nie podobał się ten plan. W ogóle nie podobała jej się sugestia sędziny, dotycząca łamania prawa w „imieniu prawa”. Tym bardziej że ów pomysł narażał wszystkich poza samą Mirul, która najprawdopodobniej najbliższe godziny planowała spędzić w swoim wygodnym łóżku. Zapewne nie sama. Gwardzistka nie miała wątpliwości co do tego, że w razie niepowodzenia, kobieta się ich wyprze, jak również odnośnie samego faktu, iż Mirul bez mrugnięcia okiem jest w stanie zaakceptować możliwe straty w ludziach. Pod tym względem sędzina niewiele różniła się od innych zwierzchników z jakimi miała do czynienia kapitan. Ludzie kierujący akcją zza biurka, zdawali się żyć przekonaniem że odpowiedzialność za liczbę ofiar spada wyłącznie na bezpośredniego dowódcę. Oni mówili jedynie co należy zrobić, a decyzję „jak”, pozostawiano la Tranchte, w związku z czym łatwo można było przypisać sobie potencjalne zasługi, a jednocześnie jeszcze prościej dało się obciążyć kapitana za ewentualną porażkę. Biorąc zaś pod uwagę ze jej odział stanowić będą nieopierzone młokosy czyli Peu, Cassie i skryba, którego imienia Escrim nie zdążyła jeszcze spamiętać, wsparci nieokrzesanym kapralem Falginem, słynącym raczej z podbojów w tawernach niż na placu boju, owa klęska zdawała się być czymś nad wyraz realnym.
        - Nie jest tak łatwo porwać Carso. – zauważyła Escrim. – Ktoś kto swoim działaniami narobił sobie tylu wrogów, dobrze wie, że powinien starannie oglądać się za siebie. Nasz kapitan nigdy nie rozstaje się z ochroną. Nocuje w garnizonie, otoczony zaufanymi podkomendnymi. Dostać się tam niezauważonym będzie ciężko, a w sumie to i tak najłatwiejsza część twojego zadania. Nawet sobie nie wyobrażam jak zamierzasz wyjść stamtąd z Carso przewieszonym przez plecy? To jak różnica między wejściem od więzienia, a opuszczeniem lochów.
        La Tranchte dopiero po chwili przypomniała sobie że przecież przemawia do Mistrza Złodziei, dla którego być może nie istniała różnica pomiędzy zagarnięciem kosztowności z cudzego mieszkania, a wykradzeniem kapitana straży z jego kwatery.
        - Ile czasu potrzebujesz? – Krótko zakończyła Escrim. – Poza tym przyda się każda pomoc, więc jeśli możesz kogoś polecić, to nie będziemy wybrzydzać na jakiekolwiek plamy w życiorysie.
        Gwardzistka chętnie przystała na to by szczegóły planu ponownego sprawdzenia jaskiń, opracować w jej kwaterze. Kierowana intuicją nie chciała nimi dzielić się z Mirul. Od razu poleciła Cassie sprowadzić do siebie Peu i kaprala Falgina, a czas oczekiwania poświęciła na zapoznanie się z dokonaniami skryby, tak by na podstawie zdobytych informacji przygotować plan ataku na siedzibę sekty.
        - W porządku. Dawaj co ustaliłeś. – Zapytała chłopaka.
Były bibliotekarz od razu przeszedł do rzeczy rozstawiając na stole przygotowaną przez siebie mapę z naniesionymi zawczasu odręcznymi szkicami.
        - Do tuneli jest w sumie siedem wejść. – Oświadczył. – Położenia dwóch z nich nie udało mi się ustalić. Najprawdopodobniej zostały zasypane. To znaczy jedno wypada centralnie na ulicy, a drugie daleko poza miastem, w okolicznych wzgórzach.
        - Byłbyś w stanie zaprowadzić nas do tego ostatniego? – Upewniła się szermierz.
        - Myślę że tak. – Odpowiedział skryba. – Jeśli chodzi o następne wejścia to jedno już znacie, kolejne co pewnie cię zainteresuje, wypada w garnizonie straży miejskiej…
        - Pewnie jakieś osobiste z którego korzysta Carsko.
        - Ale jeszcze ciekawsze jest to iż jedna z odnóg korytarzy dochodzi do pałacu królewskiego. – Zauważył chłopak.
        - Te ostatnie możemy wykluczyć. Nie zaatakujemy strażnicy, a tym bardziej pałacu. – Zdecydowała Escrim.
        - Zostaje zatem stary magazyn na nadbrzeżu i świątynia w centrum miasta.
        - Cudownie. – Podsumowała La Tranchte. – Już widzę jak ustawiam mnichów w rządku i rozbieram każdego do rosołu.
Awatar użytkownika
Salazar
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 120
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Mroczny Elf
Profesje: Złodziej , Wędrowiec , Skrytobójca
Kontakt:

Post autor: Salazar »

Mroczny zdawał sobie sprawę z tego, że porwanie człowieka, w dodatku takiego, który ponoć zawsze ma przy sobie kogoś, kto może go ochraniać, różni się od obrabowania czyjegoś domu, zabierając stamtąd wartościowe przedmioty… lub takie, które ktoś zlecił mu wykraść. Akurat w tym drugim przypadku częściej chodziło o jakieś dokumenty lub przedmioty, które mogłyby – mniej lub bardziej – pogrążyć zleceniodawcę. Rzadziej zdarza mu się zająć cichym wyeliminowaniem kogoś, jednak nie oznacza to, że w ogóle się tym nie zajmował. Poza tym… znał się trochę na magii i to takiej, która pozwala mu się przenosić, a to jest naprawdę przydatne w profesji, którą sobie kiedyś wybrał. Tylko, że nie mówił o tym każdemu, z kim zdarzyło mu się współpracować, a samej magii starał się używać tak, żeby nikt tego nie zobaczył.
         – Mam swoje sposoby, dzięki którym powinno mi się to udać – odpowiedział w końcu. Jak na razie nie zamierzał mówić gwardzistce o tym, że może pojawić się tam, gdzie znajduje się teraz Carso, ogłuszyć go i zniknąć z nieprzytomnym mężczyzną, aby pojawić się w miejscu, z którego się przeniósł. Dziewczyna współpracowała z nim i chciała też rozwiązać sprawę, a także postawić przed sądem kogoś, kto naprawdę odpowiada za zbrodnie z nią związane… ale to nie oznaczało, że jej ufał. Może kiedyś zdarzy się tak, że będzie miała za zadanie wyśledzić go i pojmać, a wtedy każda informacja na jego temat może działać na jej korzyść. Dlatego też starał się zdradzać jej jak najmniej informacji o sobie i osobach, którym ufa.
         – Wrócę do karczmy i pogadam z Saiem. Nie wiem, czy osobiście będzie mógł nam pomóc, ale jestem pewien, że udałoby mu się zrekrutować kilka osób. Oczywiście, nie będą chcieli pomóc za darmo, jednak opłatą za ich… „usługi” zajmę się osobiście, o to nie musisz się martwić – wyjaśnił jej. Sai był ranny, jednak Salazar nie wiedział, w jakim stanie chłopak znajduje się teraz, a nie chciał zmuszać go do brania udziału w przeczesywaniu podziemi i ewentualnej walki z kultystami, w trakcie której jego rana mogłaby się otworzyć. Z drugiej strony, złodziej nie miał też zamiaru namawiać go do tego, żeby został i leczył ciało – po prostu decyzję tą pozostawi chłopakowi, a ten zrobi to, co będzie uważał za słuszne.
         – Muszę tylko wiedzieć, gdzie konkretnie znajduje się kwatera Carso. To mi ułatwi działanie i sama akcja zajmie mi też mniej czasu – odparł, przenosząc spojrzenie czerwonych oczu na Escrim. Wiedział, że ona mu pomoże i powie mu to, co chciałby wiedzieć. Poza tym, gdy dowie się, gdzie nocuje mężczyzna, będzie mógł też zakraść się pod budynek i będzie też wiedział, gdzie się przenieść, aby od razu znaleźć się w pomieszczeniu, w którym także przebywa Carso.
         – Poza tym… Jak dzielimy grupy? Znaczy, jeśli Sai zdecyduje się iść, może on przewodzić grupie, którą przyprowadzi i wtedy będę mógł iść z tobą. Jeśli postanowi zostać… Wtedy ja przejmę przywództwo w grupie, którą on zorganizuje. Wtedy też myślę, że lepiej będzie, jeśli zabierzesz Carso ze sobą – dodał, teraz także patrząc na gwardzistkę, tym razem chcąc poznać jej zdanie na ten temat. Jeśli będzie chciała, żeby oboje szli z Carso i to bez względu na to, czy Sai przyjdzie, czy może nie… to grupa z przestępczego półświatka sama też powinna sobie poradzić. Salazar wątpił w to, żeby byli to jacyś początkujący lub nowi przestępcy, dlatego też mógł pokusić się, żeby stwierdzić, że poradzą sobie oni z zadaniem, które by na nich czekało.

Gdy Escrim rozmawiała ze skrybą, on udał się do łazienki i przebrał tam w swoje ubranie, porzucając też strój strażnika. Nie zamykał też drzwi do końca, a przez to (i ponadprzeciętny, elfi słuch) bez problemu wyłapał rozmowę gwardzistki i chłopaka. Dobrze było wrócić do ubrań, do których już dawno się przyzwyczaił i, w których pracowało mu się najlepiej. Co prawda, wcześniej myślał o tym, żeby je zmienić, jednak typ ubrań pozostanie ten sam. Salazarowi przeszło przez myśl, że mógłby dać radę wkraść się do pałacu, znaleźć to zejście do podziemi i dostać się tam właśnie nim, jednak teraz nie było czasu na sprawdzanie tego, czy na pewno udałoby mu się to zrobić – miał coś, co chciał skończyć jak najszybciej, aby później od razu wynieść się z miasta.
         – Nie wiadomo, jak wielu ludzi uda nam się zebrać. Może okazać się, że nie podzielimy się tak, żeby na każde z wejść przypadała jedna grupa – odezwał się, wychodząc z łazienki. Nie wspomniał też nic na temat tego, które znajduje się na terenie królewskiego pałacu, bo je przecież wykluczyli.
         – W każdym razie, teraz spróbuję zebrać kilka osób, które chciałyby mi pomóc i zabrać Carso. Wrócę… niedługo – odparł i zwyczajnie wyszedł na zewnątrz, od razu kierując swe kroki do karczmy, w której powinien znaleźć młodego elfa. Już w środku wyjaśni mu cały plan i powie też, gdzie powinien zaprowadzić osoby, które zdecydują się dołączyć. On w tym czasie zajmie się porwaniem Carso. Nie chciał uwinąć się z tym wszystkim za szybko, bo wtedy mogłyby pojawić się pewne podejrzenia, czego po prostu nie chciał. Dlatego też zamierzał pieszo pokonać drogę do karczmy i spod karczmy w pobliże miejsca, w którym powinien znaleźć strażnika. Ewentualnie drogę powrotną z „ładunkiem” uprości sobie i przeniesie się w pobliże miejsca spotkania.
Escrim
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 147
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Strażnik , Urzędnik
Kontakt:

Post autor: Escrim »

        La Tranchte nawet nie starała się ukryć zniecierpliwienia i rosnącej irytacji wywołanej odczuwaną presją. Wszystko przez utkwione w nią spojrzenia Peu, Cassie i bibliotekarza, oczekujących iż ich kapitan lada chwila przedstawi plan działania. Tymczasem ona nie miała żadnego planu. Przechadzając się nerwowo po swoim gabinecie, na przemian to tworzyła, to obalała kolejne koncepcję tego, w jaki sposób mogłaby dobrać się do członków sekty. Chciała dopaść wszystkich, choć tak naprawdę nie wiedziała z iloma przeciwnikami przyjdzie jej się zmierzyć. Za to doskonale zdawała sobie sprawę z faktu iż jej własne siły prezentują się nad wyraz skromnie. Przynajmniej do czasu gdy elf nie wróci z oddziałem najemników. Escrim rozumiała, że w kilka osób nie będą w stanie obstawić wszystkich możliwych wyjść z tuneli, a co za tym idzie w każdym przypadku pozostawią drogę ucieczki ściganym przez siebie osobom. A do tego nie mogła dopuścić. Jednak przede wszystkim powinna powstrzymać się od jakichkolwiek działań, do chwili aż Mistrz Złodziei nie zdobędzie dowodu o którym wspominała Mirul. Bez niego cała akcja będzie tylko stratą czasu, jako że nikomu nie uda się wytoczyć żadnych oskarżeń. Zeznania Carso w tym przypadku się nie liczyły, ponieważ zamierzali uzyskać je siłą, a takie metody zakwestionuje każdy sędzia.
        - Co z kapralem? – Spytała Escrim.
        - Przyjdzie. – Zapewniła Cassie.- Mówił że zbierze swoich ludzi i … no i jeszcze to, że to nie jest jego warta, wiec nie może zagwarantować ilu ich będzie … jak by to powiedzieć, w odpowiedniej kondycji fizycznej.
        Kapitan straży nie przepadała za magią ale w tym przypadku nie pogardziłby jakimiś umiejętnościami telepatycznymi aby jakoś skoordynować tak skomplikowane działania. Niestety jedyny który takowe mógł mieć czyli Gavin, przepadł gdzieś bez wieści, a w związku z tym trzeba było wrócić do tradycyjnych metod.
        - W porządku, a teraz, wszyscy patrzeć tu na mapę. – Nie czekając na spóźnialskich Escrim zaczęła swoją przemowę. – Te zaznaczone punkty to ukryte wejścia do sieci tuneli i podziemnych pomieszczeń stanowiących bazę operacyjną sekty zwanej… psia kość, Cas jak ona się nazywała?
        - Jeśli chodzi kapitan o oktogram to tylko nazwa symbolu jakim się posługują. Nie całej sekty. – Wyjaśniła gwardzistka.
        - Nieważne, w każdym razie nie możemy ich ruszyć dopóki Salazar nie zdobędzie czegoś co …
        - Salazar? – Chórem zapytała cała drużyna, po części zaskoczona z kim tak naprawdę współpracują, a w większości zdziwiona faktem iż kapitan La Tranchte oficjalnie się do tej współpracy przyznała.
        Jakoś nikt w tej chwili nie chciał wziąć pod uwagę najbardziej oczywistej rzeczy, czyli przejęzyczenia dowódcy wynikającego z udzielającego się jej stresu.
        - Mówiłam że nieważne! – Oburzyła się Escrim. – Słuchać wtedy kiedy mówię że słuchać. I nie zadawać zbędnych pytań. Zatem zadaniem Salala… eee … wspomnianego przeze mnie elfa, będzie nie tylko przesłuchanie Carso, ale również zabezpieczenie jednego z wspomnianych wejść, tak aby zamknąć tą drogę …
        W tym momencie wykład kapitan został przerwany pojawieniem się w kwaterze kaprala Faldina. Mężczyzna wyglądał jakby właśnie wyrwano go z schadzki albo tez na taką się szykował. Zamiast munduru miał no sobie elegancko odszyte ubranie, z licznymi koronkami i zdobnymi haftami. Przyniósł też z sobą różę, choć La Tranchte zamiast kwiatów zdecydowanie wolałaby teraz ujrzeć tuzin szpad.
        - Oto jestem moja ty bogini przebiegłości. – Skłonił się dostojnie, wykonując przy tym zamaszysty gest swoim szerokim kapeluszem ozdobionym piórami. – Zgodnie z wezwaniem. Racz wybaczyć mi spóźnienie najszlachetniejsza gwiazdo, ale nie jest łatwo zdobyć różę w środku nocy, a na widok twojej jakże cudownej rdzawozłotej asystentki , zrozumiemy że powinienem przynieść z sobą dwie.
        - Jak to asystentki? – Zainteresował się Peu. – A co ze mną?
        - Moglibyście przestać się wygłupiać i skupić na tym co ważne? – Irytowała się Escrim. – Kapralu ilu masz z sobą ludzi.
        - Ludzi? No więc … wybacz mój ty wulkanie sprawiedliwości, jeśli tylko zechcesz oddam do twej dyspozycji cały garnizon, ale no … tego… pora jest późna i..
        - Ilu?
        - Jest ze mną Tibion i Gunderwal.
        - A reszta?
        - Nie jest tak łatwo wyciągnąć mężczyznę w środku nocy. Zwłaszcza gdy ten pogrążony jest w alkoholowym upojeniu, znajduje się w ramionach kochanki lub co gorsza pod czujnym okiem żony. – Rzeczowo wyjaśnił kapral.
        -Do sztycha! Trudno nie mamy więcej czasu. Wołaj ich i wracamy do omawiania planu. Tym razem radzę skupić się tylko na nim.
        - Cały czas to robię. - Zauważył skryba. - I Szczerze rzecz powiedziawszy, im dłużej myślę o czekających nas niebezpieczeństwach, tym bliżej mi do wniosku że praca w bibliotece wcale nie była taka zła.
Awatar użytkownika
Salazar
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 120
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Mroczny Elf
Profesje: Złodziej , Wędrowiec , Skrytobójca
Kontakt:

Post autor: Salazar »

Mroczny elf trzymał się swojego planu, dlatego też najpierw udał się do karczmy. Tam przywitał się z karczmarzem i od razu udał się do pokoju, w którym powinien przebywać Sai. Znalazł go tam i z nim też się przywitał, a później wprost zapytał o to, jak czuje się młody elf. Dopiero po tym wyjaśnił mu, o co chodzi i dlaczego do niego przyszedł.
         – Nie proszę cię o to, żebyś brał w tym udział, a o to, żebyś zebrał kilku zaufanych ludzi, którzy nie wierzą w to, że stoję za tymi morderstwami i chcą pomóc w udowodnieniu tego – odparł Salazar, opierając się plecami o ścianę w pobliżu drzwi. Ręce miał skrzyżowane na wysokości klatki piersiowej, co było dość częste, gdy stał właśnie w takiej pozycji.
         – Ale ja chcę wziąć w tym udział i pomóc. Dam radę, rana nie przeszkadza mi tak bardzo, żebym nie mógł tego zrobić – odpowiedział mu młody elf i usiadł na łóżku, jakby chciał w jakiś sposób potwierdzić swoje słowa. Złodziej przymknął na krótką chwilę oczy i kiwnął głową. Właściwie, nie musiał potwierdzać lub pozwalać mu na to, żeby to zrobił – nie był w końcu jego ojcem, starszym bratem lub kimś, kto się nim opiekował. Mimo wszystko i tak wykonał ten gest.
         – W takim razie powiem ci, gdzie masz z nimi przyjść. A ja… mam coś jeszcze do załatwienia – odparł i opisał mu drogę pod miejsca, w którym kwaterę miała Escrim. Wspomniał mu też, żeby powiedział jej, że przychodzi od niego i przyprowadził ze sobą zaufanych ludzi. Później pożegnał się i wyszedł – najpierw z pokoju, a później z karczmy. Teraz czekała go trudniejsza część planu. Musiał dostać się do kwatery Carso, ogłuszyć go i wynieść stamtąd, a później skierować się w miejsce, w którym wszyscy się zebrali.

Pokonał pieszo większość drogi spod karczmy pod kwatery strażników, chociaż dwa razy musiał schować się w cieniu przed patrolem przechodzącym w pobliżu. Jednak w końcu udało mu się dotrzeć w tamto miejsce. Nie miał zamiaru wchodzić na teren garnizonu, bo chciał, żeby była to szybka akcja – chciał wykorzystać magię, aby przenieść się do kwatery Carso, ogłuszyć go i uciec stamtąd w ten sam sposób, w który wszedł, czyli ponownie magicznie się przenosząc, chociaż tym razem będzie miał dodatkowy bagaż w postaci nieprzytomnego kapitana strażników.
Wciągnął nosem chłodne, nocne powietrze i zniknął.
Pojawił się w pokoju Carso, szybko rozejrzał się po nim, żeby upewnić się, że nie ma tu żadnych strażników i podszedł do łóżka, w którym spał strażnik. Poruszał się cicho, naprawdę cicho. Praktycznie bezszelestnie. Jeżeli w środku nie było nikogo, kto pilnowałby Carso, to oznaczało to, że na zewnątrz na pewno stoi przynajmniej dwóch strażników, którzy pewnie od razu wkroczyliby tu, gdyby usłyszeli coś podejrzanego lub, gdyby sam kapitan ich zawołał. Salazar nie chciał ryzykować tym, że mężczyzna obudzi się w trakcie, dlatego też szturchnął go w ramię, a gdy ten lekko otworzył oczy… od razu ogłuszył go mocnym uderzeniem w bok głowy. Teraz miał pewność, że Carso pozostanie w takim stanie przez jakiś czas i, że nie będzie wołał o pomoc. Mroczny podniósł nieprzytomnego i przerzucił go sobie przez ramię, a później znów zniknął.

Pojawił się w pobliżu miejsca, w którym był wcześniej. Stamtąd zamierzał już pieszo dostać się do miejsca, w którym miał spotkać się z Escrim i resztą. Teraz będzie musiał jeszcze bardziej uważać na strażników patrolujących ulice, a także na przypadkowych mieszkańców miasta, których mógłby spotkać w trakcie drogi powrotnej. Chociaż… tym drugim może powiedzieć, że niesie znajomego, który wypił zdecydowanie za dużo, a on odstawia go do domu. To było proste kłamstwo i przy okazji dość wiarygodne, patrząc na porę dnia.
Na szczęście, droga powrotna przebiegła raczej spokojnie, nawet udało mu się przejść tak, że nie widział żadnego patrolu. W dodatku poruszał się uliczkami, którymi zwykli mieszkańcy raczej nie chodzili po zapadnięciu zmroku. W końcu dotarł do celu, akurat w momencie, w którym z przeciwnej uliczki wyszedł Sai i sześć osób, które ze sobą przyprowadził. Czterej mężczyźni i dwie kobiety. Salazar zdziwił się nieco, bo nie spodziewał się, że wśród osób chcących mu pomóc znajdzie też przedstawicielki płci przeciwnej niż jego. Poza tym… nie wiedzieć dlaczego, ale jakoś bardziej spodziewał się, że nie uda mu się znaleźć nikogo albo będą to dwie lub trzy osoby. Razem z młodym mrocznym elfem była ich siódemka. Złodziej przywitał się z nimi skinieniem głowy i od razu wszedł do środka.
         – Kto zamawiał nieprzytomnego Carso? - odparł chwilę po przekroczeniu progu. Przyciągnął sobie też jakieś krzesło, na którym posadził mężczyznę. Później wyciągnął z torby kawałek materiału, którym zakneblował mu usta.
         – Ma ktoś linę? Trzeba mu związać ręce – odezwał się znów i przeleciał wzrokiem po każdej osobie w pomieszczeniu. W końcu dostał mocną linę od jednego z mężczyzn z grupy, którą przyprowadził Sai. Salazar podziękował skinieniem głowy i dość mocno związał ręce nieprzytomnego.
         – Dobra… To, jaka jest ostateczna wersja planu? - zapytał. Chciał też wykorzystać to, że i tak będzie trzeba go powtórzyć nowym członkom grupy. Dzięki temu on sam też mógł usłyszeć to wszystko raz jeszcze, dowiadując się też, gdzie ma iść, a także tego, która grupa zabiera ze sobą Carso.
Escrim
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 147
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Strażnik , Urzędnik
Kontakt:

Post autor: Escrim »

        Zapewne Salazar rzadko stykał się z sytuacją, w której jego pojawienie się na scenie, wywoływało uśmiechy rozbawienia, jednak wprowadzając Carso do kwatery kapitan La Tranchte, dokładnie w momencie gdy Escrim z przejęciem rysowała plan w jaki sposób zamierza pojmać zdradzieckiego oficera, siłą rzeczy wyglądało komicznie, chociaż samej gwardzistce owa scena nie podobała się ani trochę. Szermierz zrobiła wymowną przerwę, tak jakby oczekiwała na wyjaśnienia z strony elfa albo też bała się iż Mistrz Złodziei posunie się dalej i zacznie wprowadzać do sali kolejnych członków sekty, tylko po to by ostatecznie zakomunikować, iż sprawa jest zamknięta, a cała jej motywacyjna przemowa okazała się psu na budę. Poza tym być może bezwiednie, ale swoją brawurą Salazar naraził cały ich plan na poważne komplikacje. Problem polegał na tym, że licząc na współpracę z strony Carso, musieli go zastraszyć, a o ile ten ostatni miał powody by obawiać się Mistrza Złodziei, to świadomość iż znajduje się w rękach kapitan, która na pewno nie złamie prawa, mogła jedynie wzmocnić pewność siebie mężczyzny, a co za tym idzie, utwardzić opór Carso przed wyjaśnieniem jakichkolwiek sekretów.
        - Co ty wyprawiasz? – Przeraziła się Escrim. – Zabierz go stąd! Jeśli się ocknie i zobaczy w czyich jest rękach to stracimy cały element zaskoczenia! Nie wspominając już o tym, że przecież nie będziemy naradzać się przy nim!
        La Tranchte z spokojem zaczekała aż elf wykona to polecenie lub zrobi cokolwiek innego, co zagwarantuje iż Carso pozostanie w niezmienionym, zdezorientowanym stanie. Jej zadaniem poleżenie przez jakiś czas w zimnej, ciemnej i chodnej piwnicy, dobrze mu zrobi, zwłaszcza jak chodzi o podważenie pewności siebie. Poza tym gwardzistka nie miałaby nic przeciwko, gdyby zakłamany kapitan zyskał okazje wcielenia się w rolę swoich ofiar.
        - A zatem, podsumowując to co już wiemy, uprowadzeń dokonuje się znacznie wcześniej niż wskazywałby na to czas planowanych rytuałów, miedzy innymi dlatego, by męczyć psychicznie tych, którzy z przerażeniem oczekują na swój straszliwy los. – Kontynuowała szermierz.
        - Dlaczego to zawsze muszą być jakieś krwiożercze praktyki? – Głośno zastanawiał się Peu. – Czemuż nie moglibyśmy dla odmiany mierzyć się z sektą, której członkowie rytualnie oddają się wielogodzinnej sjeście, w proteście przeciwko wyzyskowi.
        - Nie mam pojęcia, może dlatego że nic tak nie wpływa na wyobraźnię, jak spersonifikowanie sobie swoich problemów. – Spróbowała wytłumaczyć Escrim. - Bez względu na to czy twoim celem jest walka z arogancją, chciwością, rozpustą czy z wszystkimi tymi rzeczami na raz, dużo łatwiej jest zamiast z samymi pojęciami, zmagać się z człowiekiem który uosabia znienawidzone cechy. Bo temu ostatniemu można przynajmniej dokopać.
        - Czyli szukamy więźnia, ale zakładamy że może tam takiego nie być. – Zauważyła Cassie. – Co wtedy?
        - Spróbujemy odnaleźć ciało. Zwłoki to też dobry dowód.
        - To chyba jeszcze mniej prawdopodobne niż znalezienie jeńca. – Nie dawał się przekonać Peu. - Zapewne zaraz po obrzędach wyrzucają takiego denata do oceanu.
        - Wątpię. – Wtrącił kapral. – Pozbywanie się nieboszczyka w ten sposób to kiepski pomysł. Woda jest zdradliwa i lubi oddać to co się do nie wrzuca, ciskając tym o brzeg. W wówczas powstaje masa nieprzyjemnych pytań. Na ich miejscu zjadałbym swoje ofiary. Wiadomo że nie ma lepszej kryjówki niż własne żołądki.
        -To ohydne. – Młoda gwardzistka skrzywionym grymasem twarzy zamanifestowała swoje zbrzydzenie.
        - Nie zmienia to faktu że owego ciała również możemy nie znaleźć. – Podsumował Faldin.
        - Nieważne. – Kontynuowała Escrim, - Liczy się to, że jeśli sprawimy iż Carso będzie bardziej bał się nas niż możliwej zemsty swoich dotychczasowych zleceniodawców, a możemy to osiągnąć wykorzystując reputację pewnej osoby, imienia której tu nie wspomnę, to on sam wskaże nam najlepszy dowód jaki możemy zdobyć przeciwko sekcie.
        - Podejrzewam że my nie zabraliśmy się tutaj dla zbiorowego zastraszania?
        - Nie. Wy wszyscy będziecie mi potrzebni w drugiej części planu, gdy już zaczniemy jeden po drugim aresztować naszych zakapturzonych przyjaciół. Jakieś pytania? – Zakończyła la Tranchte.
        Nieoczekiwanie jedyną która zgłosiła uwagi okazała się Cassie, swoje pytanie kierując zresztą nie do kapitan, a do elfa, z którym to w dalszym ciągu unikała kontaktu wzrokowego.
        - Jeśli pan pozwoli, chciałabym pomóc w rozmowie z Carso. Myślę że wiem jak ją przyspieszyć.
Awatar użytkownika
Salazar
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 120
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Mroczny Elf
Profesje: Złodziej , Wędrowiec , Skrytobójca
Kontakt:

Post autor: Salazar »

Mroczny elf przymknął na chwilę oczy. Może sprowadzenie tu Carso nie wydawało się zbyt dobrym pomysłem, jednak jakoś nie miał miejsca, w którym mógłby go „przechować” i, które także byłoby dość blisko kwatery Escrim, gdzie teraz się spotali i omawiali plan. Tylko, że nawet na to mógł coś poradzić, chociaż gwardzistka nie mogła tego wiedzieć. Jeszcze nie. Już wcześniej posadził Carso na krześle, upewnił się, że ten nie będzie próbował wezwać pomocy (zakneblował mu usta kawałkiem materiału), a także zablokował mu kawałkiem liny ręce w nadgarstkach, tuż za oparciem krzesła, a także przywiązał nogi do nóg krzesła.
         – Może zostać tutaj. W sensie… w tym budynku. Tylko muszę upewnić się, że nie będzie mógł mówić, nie będzie nic słyszał, a przed oczami będzie miał ciemność – powiedział to tak, że mogłoby wydawać się, że Salazar już zaraz dobędzie noży i oślepi nimi Carso, a później także ogłuszy go tymi ostrzami. Tylko, że elf wyciągnął z torby kolejny kawałek tkaniny i zasłonił nim oczy strażnika. Później – gdy upewnił się, że taka opaska zasłania oczy „więźniowi” i na pewno się nie zsunie – znów sięgnął do torby i wydobył z niej niewielkie i drewniane pudełeczko, w którym znajdowały się woskowe zatyczki do uszu. Wyciągną parę i zatkał nimi uszy Carso. Na sam koniec przesunął krzesło z nieprzytomnym mężczyzną pod ścianę, tak żeby siedział on plecami do nich i znajdował się także w najbardziej ciemnym rogu pomieszczenia.
         – Gotowe. Będę wiedział, kiedy się obudzi. Zresztą, nawet jeśli tak się stanie, to część jego zmysłów i tak jest zablokowana – odezwał się pewnym siebie głosem. Zrobił wszystko tak, jak należy i to powinno zadziałać, a jego słuch powinien pozwolić mu na to, żeby usłyszeć jakieś sygnały, które mogłyby podpowiedzieć mu, że Carso jest już przytomny. Później Salazar podszedł bliżej pozostałych i słuchał tego, co ma do powiedzenia Escrim i inni.

         – Ciała ofiar lub ich części mogą też zostawiać szczurom na pożarcie. Gdy razem z Escrim przemieszczaliśmy się tunelami, trafiliśmy też na szczury. Nawet jeśli te zwierzęta pojawiły się tam zwabione zapachem „jedzenia”, to mogły też się tam zadomowić, czując, że one znajdą tu pożywienie, a kultyści znaleźli sposób na pozbywanie się ciał – odparł, przypominając sobie wcześniejszą sytuację. Wtedy myśleli, że może znaleźli więźnia próbującego się wydostać, a był to wyłącznie szczur, chociaż później i tak zauważyli też trupa leżącego pod ścianą pomieszczenia, z którego wybiegł. Ciało na pewno nie było świeże i było też bardzo dobrze obgryzione przez szczury.
         – Jeśli ta cała sekta prowadzi jakąś sekretną księgę członków, to coś takiego też mogłoby nam się przydać. Można by wtedy było ich wyłapać – odezwał się, znów sobie coś przypomniał i to też z pierwszej wizyty w tunelach kultystów. Wtedy też chciał znaleźć coś takiego, jednak niestety nie udało im się, chociaż do przewidzenia było, że czegoś takiego nie trzymaliby w zwykłej skrzyni, którą dobry złodziej może otworzyć w ciągu chwili. Teraz zaczął nawet podejrzewać, że jeżeli taka księga w ogóle istnieje, to miejsca jej ukrycia raczej nie znają zwykli członkowie sekty. Na pewno znajdowałoby się ono gdzieś na terenie tuneli, jednak jego dokładna lokalizacja wyjawiana by była tylko ważniejszym kultystom. Carso mógł być właśnie kimś takim, dlatego musieli go jakoś zmusić do tego, żeby im pomógł.
         – Grupa Saia może wejść do podziemi jednym z przejść i odwrócić uwagę kultystów, gdy ja dostanę się tam innym i w tym czasie zajmę się szukaniem czegoś, co może nam pomóc. Więźnia, ciała, czy też tej księgi, zwoju albo czegoś jeszcze innego – zaproponował, spojrzał też na młodego elfa i grupę ludzi, których ze sobą przeprowadził. Przed chwilą powiedział im, że najpewniej czeka ich walka z tymi kultystami – nie sprzeciwiali się takiemu planowi, więc uznał, że zgadzają się na właśnie taką rolę. Salazar ufał ich umiejętnościom i domyślał się też, że kilku sekciarzy nie powinno stanowić dla nich problemu. Spojrzał też na Escrim, chcąc usłyszeć, co ona o tym sądzi. Grupa ta mogłaby nawet użyć tego przejścia, którym oni dostali się do tuneli za pierwszym razem – budynek tamten i tak był dość słabo strzeżony i możliwe, że w środku nadal nie było nikogo, jeżeli nie zorientowali się, że strażnicy wewnątrz nie żyją.

Spojrzał też na Cassie, która zaproponowała, że w rozmowie z Carso i przekonaniu go do tego, żeby im pomógł.
         – Jeśli przy tej rozmowie będziesz bardziej śmiała niż przy rozmowach ze mną, to możesz się przyłączyć – odparł. On sam na początku planował, że będzie zmuszał Carso do pomocy i zastraszał go już przy wejściu do tuneli albo nawet wtedy, gdy będą pod ziemią i będą szukali rzeczy… lub ludzi, którzy mogą pomóc im w rozwiązaniu sprawy. Miał już nawet rozplanowane to, co powie mężczyźnie, jednak nic nie stało na przeszkodzie, żeby rozpocząć to wcześniej i zobaczyć też, na co wpadła Cassie i w jaki sposób chce przyspieszyć rozmowę.
         – Tylko, że zrobimy to w drugim pomieszczeniu… Chyba, że chcesz mieć widownię – odezwał się i spojrzał na dziewczynę, która pokręciła tylko głowę i nadal na niego nie spoglądała. Mroczny wzruszył tylko ramionami i podszedł do nadal nieprzytomnego i przywiązanego do krzesła Carso. Złapał za oparcie i zaciągnął go do drugiego pomieszczenia. Zostawił go tam i poczekał, aż Cassie do niego dołączy, a później zamknął drzwi.
         – Obudzić go? - zapytał. Jeśli uzyskał odpowiedź twierdzącą, podszedł do nieprzytomnego mężczyzny i uderzył go pięścią w twarz, mówiąc przy tym „Pobudka, wstajemy”, a jeśli nie… to cóż, po prostu pozwolił działać dziewczynie, opierając się plecami o ścianę i przyglądając się temu, co miała zamiar zrobić.
Escrim
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 147
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Strażnik , Urzędnik
Kontakt:

Post autor: Escrim »

        Kierowana w równym stopniu ciekawością jak i poczuciem obowiązku, Escrim podniosła się z miejsca i udała do sąsiedniego pomieszczenia, by osobiście doglądać przesłuchania. Zgodnie z tym co powiedziała wcześniej, nie zamierzała brać w nim czynnego udziału, w obawie iż zostanie rozpoznana przez Carso, jednak z drugiej strony nie zamierzała pozostawiać wszystkiego w rękach Mistrza Złodziei. Wciąż nie ufała Salazarowi wystarczająco. La Tranchte postanowiła trzymać się z boku,tak by ewentualnie interweniować jeśli zajdzie taka potrzeba. Dla pewności naciągnęła kaptur na głowę, stajać tyłem do jeńca, na wypadek gdyby ten nagle zwrócił swój wzrok w jej stronę. Ona sama nie miała dokładnego planu jak rozegrać tą scenę, a sądząc po tym jak łatwo elf przystał na sugestię Cassie, Salazar również działał po omacku, co niechybnie zwiastowało wielką klapę.
        - Obawiam się że tej słabości nie wyzbędę się tak łatwo, ale to bez znaczenia, ponieważ nie zamierzam odzywać się przy nim ani słowem. - Młoda gwardzistka odpowiedziała na sugestię Mistrza Złodziei. - Sędzina zatrudniła mnie u siebie, ponieważ posiadam dar przejrzenia myśli osoby której słucham. Właśnie dlatego wiem … wiem kim pan jest i mogłam potwierdzić Mirul iż żadne z was nie należy do sekty. Ale nie jest to tak, że siłą wdzieram się do czyjeś głowy i wydobywam cudze tajemnice. Ta umiejętność pozwala mi jedynie dostrzec to o czym ktoś myśli tu i teraz. Dlatego sędzina prowadziła dochodzenia, a ja stałam z boku, po to by udzielić jej właściwych odpowiedzi, nawet jeśli w czasie przesłuchania, reakcją na zadawane pytania byłe jedynie cisza lub stek kłamstw. Dlatego myślę że jeśli Carso spróbuje coś przed wami zataić to będę to wiedziała.
        - Skoro czytasz w myślach to po co była ta cała cecha z rozbierankami? - Spytała la Tranchte.
        - Nie nazwałabym tego „czytaniem”, a co do reszty to… ona po prostu lubi się czasem zabawić kosztem swoich gości.
        - Bez znaczenia. Pachnie mi to magią, a ja nie lubię magi. - Stwierdziła Escrim. - Podobnie jak nie przepadam za ludźmi z niej korzystającymi. Nie ufam im i …
        - Przepraszam. Jeśli to pani przeszkadza, mogę jej nie używać. Poza tym myślałam że skoro kapitan kocha czarodzieja, to zaakceptuje również kogo takiego jak ja .... - Próbowała tłumaczyć się Cassie, tym samym potwierdzając przed kapitan iż rzeczywiście dysponuje wspomnianą przez siebie mocą, choć w żaden sposób nie pomogło jej to w zdobyciu sympatii nowej przełożonej. Rozgłaszanie wszem i wobec o związku Escrim i Gavina z całą pewnością nie mogło tu pomóc.
        - A co to ma do rzecz!? - Podniosła głos gwardzistka. - A może to ty jesteś z sekty i będziesz próbowała wmówić nam rewelacje rzekomo siedzące w głowie Carso?
        - Jeśli trzeba mogę poddać się próbie.
        - Chcesz się odegrać? - Ostatnie pytanie Escrim skierowała do Salazara. Opanowawszy nieco gniew, szermierz wróciła do koordynowania zaplanowanych działań. - W każdym razie niczego to nie zmienia. Trzymamy się planu. Zbudzisz go, zapytasz czym jest sekta, jakie ma plany, kto do niej należy, kim ma być kolejna ofiara i gdzie ją przetrzymują. W tym czasie Peu i ludzie kaprala odnajdą wejście do podziemi. To znajdujące się poza miastem. Będzie ono naszym punktem operacyjnym.
        - Może powinienem skoczyć po podręczny zestaw tortur, aby wywrzeć na naszym generale lepsze wrażenie? - Wtrącił Faldin.
        - Obędzie się. - Zauważyła kapitan. - Pociągniemy przesłuchanie do chwili gdy Cassie da znać iż zdobyła wszelkie potrzebne nam informację. Potem … znów możesz dać mu przez łeb.
Awatar użytkownika
Salazar
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 120
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Mroczny Elf
Profesje: Złodziej , Wędrowiec , Skrytobójca
Kontakt:

Post autor: Salazar »

Zainteresowało go to, co powiedziała mu Cassie. Teraz niby miało sens to, że wiedziała, kim tak naprawdę jest, jednak jej zdolności były ciekawe, bo wyglądało też na to, że nie miała problemów z przedostaniem się do jego myśli i pokonaniem bariery w jego umyśle. Zdawał sobie sprawę z istnienia czegoś takiego w jego głowie i wiedział też, jak to działa. Zdolności Cassie musiały mieć moc równą mistrzowskiemu poziomowi magii umysłu, aby przebić się przez barierę i wyczytać jego myśli, chociaż nawet wtedy dziewczyna powinna mieć nieduże problemy z przedostaniem się przez taką przeszkodę.
         – Umiejętność ta musi mieć dużą moc magiczną, bo udało ci się nią przebić coś, co blokuje moje myśli przed odczytaniem ich – odparł mroczny elf. Skoro ona nie ukrywała czegoś takiego, to on też nie miał zamiaru ukrywać bariery, może Cassie wyłapie też to niewypowiedziane pytanie i powie mu, jak udało jej się tego dokonać. Niby mógłby też wspomnieć, że włada magią przestrzeni, jednak wstrzymał się z tym, gdy tylko Escrim powiedziała, że nie lubi magii. Może lepiej, żeby gwardzistka nie wiedziała, że noże do rzucania i wytrychy nie są jedynym, czym umie się posługiwać. Jeśli dobrze pójdzie, a on będzie uważał, to przez całą ich współpracę dziewczyna się tego nie dowie – dzięki temu nie straci jej nici zaufania, którą może od niej dostał.
         – Nie trzeba, nie traćmy czasu na rzeczy, które nie przybliżą nas do zakończenia śledztwa – odezwał się, podchodząc bliżej nieprzytomnego Carso. Skoro Cassie zamierzała tylko sprawdzać umysł zakładnika, to najpewniej właśnie on będzie zadawał mu pytania.
         – To do roboty – odparł, bardziej do siebie niż do towarzyszących mu kobiet i podszedł jeszcze bliżej ich „gościa”. Zdjął materiał zasłaniający mu oczy i wyciągnął ten, który blokował mu usta.

Zamachnął się i uderzył go pięścią w twarz, co zresztą podziałało, bo mogli zobaczyć, jak Carso otwiera oczy i czuje ból na twarzy. Przez twarz złodzieja przemknął uśmieszek, zanim zaczął zadawać pytania.
         – Nic wam nie powiem, nie musicie nawet próbować – odezwał się związany mężczyzna, zanim jeszcze Salazar zdążył go o coś zapytać.
         – To się jeszcze okaże… Czym jest sekta, do której należysz i jakie są jej plany? - zadał pierwsze pytanie. Wiedział, że Carso pewnie cały czas będzie upierał się przy tym, że nic im nie powie, jednak nie oznaczało to, że nie pomyśli o odpowiedzi. Wtedy Cassie nie powinna mieć problemu z wyczytaniem takiej informacji z jego myśli.
         – Nie wyciągnięcie ze mnie niczego na ten temat – odpowiedział mu mężczyzna. Salazar zaczął nawet zastanawiać się, jak długo wytrzymałby z takim przekonaniem, gdyby zaczęli go torturować… jednak nie musieli tego robić, bo wystarczyło, że zadawał pytania, które kierowały myśli zakładnika na odpowiedź, której stara się nie udzielić.
         – Kogo macie zamiar złożyć w ofierze? Kto będzie waszą kolejną ofiarą? - zapytał znów, wcześniej milcząc chwilę, sprawiając wrażenie osoby zastanawiającej się nad tym, o co mógłby spróbować zapytać.
         – Nie powiem wam, nie pozwolę wam przeszkodzić w tym, co zaplanowaliśmy – odezwał się Carso. Mimo, że był ich więźniem, na jego twarzy było widać zwycięstwo, które wydawało mu się, że osiągnął, bo przecież to przesłuchanie nie było udane i szło bardziej po jego myśli, niż po ich.
         – Gdzie przetrzymujecie osobę, która ma być waszą ofiarą? - zadał przedostatnie pytanie. Miał jeszcze jedno, mimo że Escrim nic o tym nie wspomniała, to jego i tak to ciekawiło.
         – Tego też wam nie powiem – szybko odpowiedział mu mężczyzna. Może dopiero teraz dostrzegając, że nie denerwuje ich to, że odpowiadał im właśnie w sposób, w który przecież nie przekazywał im informacji.
         – Jesteś kimś ważnym w szeregach sekty? - wypowiedział ostatnie pytanie. To może im się mało przydać, ale zawsze warto było wiedzieć, kogo złapali i przetrzymywali.
         – Zwykły członek, tylko tyle – odpowiedział. Salazar przeczuwał, że mężczyzna kłamie, nawet jeśli odpowiedział im niby konkretnie, a nie znów, że nic im nie powie. Poczekał jeszcze chwilę, później sięgnął po knebel i opaskę na oczy, które teraz leżały na podłodze.
         – Koniec przesłuchania, możesz iść spać – odparł elf i znów uderzył Carso tak, żeby ten ponownie stracił przytomność.

Odwrócił się do Cassie i Escrim.
         – Proponowałbym, żeby jedna lub dwie osoby tu zostały i go pilnowały. Myślę, że kłamał nawet z tym, że jest zwykłym członkiem sekty i jego „znajomi” mogą chcieć go odbić za jakiś czas, co może się stać akurat wtedy, gdy będziemy w trakcie wykonywania planu… Chyba, że nadal chcesz, żebyśmy go zabierali ze sobą – powiedział na początek.
         – Wyczytałaś od niego wszystko to, o co pytałem? - to pytanie zadał Cassie i miał nadzieję, że odpowiedź będzie twierdząca, bo wtedy może rzeczywiście nie będzie trzeba zabierać Carso, chociaż będą też mieć dwóch ludzi mniej w tunelach sekty. Cóż, on to tylko zaproponował, a ostateczną decyzję zostawił Escrim… chociaż on wolałby nie zabierać zakładnika.
Escrim
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 147
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Strażnik , Urzędnik
Kontakt:

Post autor: Escrim »

        La Tranchte uważała się za osobę obytą z przesłuchaniami, jednak nigdy jeszcze nie miała okazji uczestniczyć w farsie jaką odgrywał Salazar wraz z Carso. Zaczęło się od dziwacznego wywodu elfa, odnośnie rzekomych mocy posiadanych przez współpracująca z nimi młodą gwardzistkę. Przemyśleń równie zbędnych, co nie mających sensu. Z powyższego rozumowania Escrim nie pojmowała ani słowa, traktując je niczym bełkot pijaka, za to Cassie najwyraźniej wykazywała się nieco większą biegłością w temacie, udzielając nań jeszcze bardziej niezrozumiałej odpowiedzi, w której starała się wytłumaczyć, iż to nie myśli Salazara wskazały jej odpowiedź jak chodzi o tożsamość Mistrza Złodziei. Kapitan postanowiła nie drążyć tematu sens którego najwyraźniej znany jest tylko bezpośrednio zainteresowanym stronom. Tym bardziej że wszystko to zahaczało o magię, a ona z magią nie chciała mieć nic do czynienia.
        Za to Salazarowi najwyraźniej nie tylko ona nie przeszkadzała, a co więcej nie była mu ona obca. La Tranchte nie wykluczała iż znajomość tajników zaklęć stanowiła kolejną przydatną umiejętność Mistrza Złodziei, za to z cała pewnością do jego zalet nie zaliczała się umiejętność prowadzenia przesłuchań i manipulowania oskarżonymi. W porwaniu z Mirul, elf wypadł blado. Była to dziwna rozmowa, w której to Carso kpił sobie z swojego prześladowcy, ani na moment nie czując strachu. Niestety Salazar zapomniał iż bez względu na umiejętności Cassie, to on powinien kierować myśli Carso na właściwe tory. Obserwując twarz dziewczyny, Escrim bez trudu domyśliła się że cały ich wysiłek da niewiele rezultatów.
        - Mogłeś go chociaż nastraszyć! - Zirytowała się kapitan gdy „przesłuchanie” dobiegło końca. - Klapa prawda?
        - Przykro mi. - Odpowiedziała Cassie. - Przez większość czasu Carso drwił sobie z ciebie, snując jednocześnie plany zemsty. Akurat to co zrobi gdy już się uwolni, odkryje tożsamość swojego oprawcy, pojmie go, a następnie zamieni się z tobą rolami, nasz kapitan wyobrażał sobie bardzo dosadnie. Ale chyba to nie jest temat którego chcielibyście słuchać. Sama zresztą też wolałabym jak najszybciej wyrzucić owe rozważania z pamięci.
        - Wiedziałam! Byleś zbyt delikatny. - Pomstowała Escrim. - Czyli że nie mamy nic konkretnego?
        - Prawie nic. W czasie tej krótkiej wymiany zdań, Carso zastanawiał się jeszcze jak to możliwe że został złapany? Nie chodziło mu bynajmniej o zabezpieczenia jakie posiada garnizon, chociaż łatwość ich złamania również stanowiła rozterki kapitana, jednak przede wszystkim intrygowało go to skąd elf wie o jego przynależności do sekty? A ścisłej mówiąc, w swoich rozważaniach Carso poszukiwał zdrajcy. Przypuszczam, że on nie jest zbyt lubiany wśród wspólników. W każdym razie udało mi przechwycić jedno nazwisko. Wygląda na to, że nie wszyscy członkowie sekty podchodzą do jej działania w sposób ideologiczny. Poza swoimi duchowymi przywódcami, wielu jest tu takich którzy maja na względzie jedynie realizacje własnych interesów. Nie wiem jak to zobrazować. Powiedzmy że tak. Członkowie sekty żyją w przekonaniu iż miasto trawi korupcja. Są gotowi rozprawić się z tymi których uważają za uosobienie tegoż zła, w związku z czym podejmują decyzje, iż należy poddać torturom osobę do cna przesiąkniętą daną wadą, Jednak decyzja personalna, odnośnie tego kto zostanie porwany i doprowadzony do krwawego rytuału, należy do Carso. A paradoksalnie nasz kapitan wykorzystuje swoja pozycję do rozprawiania się z własnymi przeciwnikami, jak również rozwiązuje problemy tych, którzy zapłacą mu stosownie do przedłożonej przysługi. Z tego powodu pani kapitan La Tranchte również jest na jego liście przyszłych ofiar. - Zakończyła Cassie. - Generalnie ponieważ Carso jawnie sprzeniewierza się ideologi organizacji, ma w sekcie wielu oponentów z bratem Orfem na czele.
        - Póki co mnie jeszcze nie dopadł, więc nie wiemy kto jest jego obecną ofiarą. - Skomentowała kapitan. - A co za tym idzie musimy kontynuować przesłuchanie.
        - Jeśli dobrze zgaduję, tym razem zapytaj go o imię dziewczyny. Tej którą uprowadził i oskarżył o złodziejstwo, tylko dlatego iż jawnie odtrąciła zaloty jednego z handlowych potentatów. Możesz tez spróbować dowiedzieć się na ile Carso wycenia urażoną dumę? - Zasugerowała gwardzistka. - Powinno dać mu to do myślenia nawet jeśli głośno się nie przyzna, i będzie złorzeczył że tylko marnujesz jego czas.
Zablokowany

Wróć do „Serenaa”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości