Serenaa[Ulice Serenaa] Wycieczka po mieście

Miasto kupców, szlachty i handlu. Położone w słonecznej części wybrzeża, stąd jego status Miasta Królewskiego. Znajduje się tu wiele dworów szlacheckich i oczywiście pałac króla.
Awatar użytkownika
Ita
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 115
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Nemorianka
Profesje:
Kontakt:

[Ulice Serenaa] Wycieczka po mieście

Post autor: Ita »

Demonica spod Hulaszczej Podwiązki udała się do sklepu, przede wszystkim zakupić jakiś prowiant dla towarzysza i może jeszcze coś z eliksirów, gdyby udało się znaleźć pracownię alchemiczną czy choćby sklepik z naparami. Kręciła się jednak powoli uliczkami, nie spiesząc się szczególnie. Lupus z pewnością jeszcze drzemał, a ona mimo wszystko nie była tak naprawdę typem przylepy i potrzebowała też odrobiny przestrzeni dla siebie. W tej zaś chwili przede wszystkim rozmyślała, rozglądając się ze spokojem po wciąż jeszcze dość wyludnionych uliczkach. Wreszcie dotarła do ulicy kupieckiej, co pomogło jej oczyścić myśli. Zaczęły teraz krążyć wokół sklepowych wystaw z konfliktem między tym co potrzebne, a tym co się podoba.
Zatrzymała się nareszcie pod sklepikiem krawca, oglądając wystawione za szybą stroje. Nie wszystkie trafiały idealnie w jej gust, mówiąc wprost były trochę za mało wyzywające. Stojąc wciąż w miejscu, zastanawiała się czy z jej miernymi możliwościami byłaby w stanie samodzielnie je przerobić. Raczej nie, a szkoda, bo nie miała już dość czasu na zmarnowanie w tym miasteczku, więc nie było po co nękać krawca. Westchnęła lekko, i ruszyła powoli przed siebie. Wciąż szukała jakiegoś sklepiku z zaopatrzeniem dla podróżnych.
Ostatnio edytowane przez Ita 13 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Lucan
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 119
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Mroczny Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lucan »

Przebudzeniu Nemorianki towarzyszył niesamowicie piękny śpiew ptaszków. Drobne wróbelki i skowronki gnieździły się na małej brzózce tuż przy zasłoniętym oknie wynajętego pokoju. Odpowiadając sobie w ptasim języku świergotały rozgorączkowane pojawieniem się dziwnej dwunożnej istoty wyglądającej zza płaskiej tafli szybki. Wojowniczka spędziła sporo czasu na układaniu włosów, w ogóle na zejściu z ciepłego łoża wygniecionego własnym, jak i Lucana cielskiem. Trzeba przyznać, że nocka udała im się. Zaczęli wpierw niewinnie, potem nagle wybuchnęli wspólnym romansem zakończonym miłym spaniem wśród poduszek, drewna i ciepłych pocałunków. Teraz, kiedy nastał nowy poranek z nowymi wyzwaniami i historiami na czele, trzeba będzie zaczynać radość od początku, od pierwotnego zera pierwszych zaspanych kroków, zakładania na siebie butów, czy ciasnego gorsetu pasującego bardziej do rozpustnej czarodziejki niż do skromnej wojowniczki o mrocznej przeszłości. Dystans Ity do dzisiejszej mody zasługiwał na pochwałę, lub nawet na nagrodę - chociażby na zdrowy, darmowy posiłek na parterze oberży. Gdy zeszła w dół i zaznajomiła się z atmosferą samotności, od razu zaatakował ją właściciel. Proponował kapustę, ziemniaczki, nawet nędzny kufel piwa na rozweselenie, a o czymś mocniejszym nie wspominając.
Słońce bowiem ledwo co weszło nad horyzont Alaranii. Dopiero powstało do powolnej wędrówki, tak jak sama Nemorianka. Kobieta niezbyt zwlekając z ceremonią powitania jasnego dzionka wyjrzała w końcu z gospody na świeże powietrze. W powietrzu dało się poczuć zapach minionej burzy, natomiast na chodniku mało głębokie kałuże pozostawione ostatniej nocy. W miejscu, gdzie Ita miło gościła się z Mrocznym Elfem, ktoś postawił drewniany znak. Mała tabliczka mówiła:
Tutaj sekciarze odprawili swój rozpustny rytuał. Nie dotykać, nie wąchać, niczego nie robić póki nie zjawią się kościelni.
Mimo krzywego sposobu pisania, podobnego do grzebania kurzym pazurem po ziemi, w informacji nie pojawił się żaden błąd. Ot, tylko marnie wyglądało.
Tuż obok niej, przy skrzyżowaniu pomniejszych uliczek, od dawien dawna stała mocna metalowa tablica wbita w mur ceglanego domu. Drobne znaczki wyryte na niej wraz z pismem technicznym mówiły tylko o poruszaniu się po Serenaa. Strzałki podpowiadały w którą stronę pójść.
Różany balkon Lady Amorru <--- Mostek dwunastu piechurów --->
Co najgorsza Ita o żadnych z dwóch miejsc nie słyszała. Nie miała kogo nawet spytać. Na ulicy ani jednej żywej duszy. Tylko ona i mały czarny kotek błądzący po dachu oberży.
Ale on raczej rozmawiać nie zamierza.
W nocy wszelkie doznania odkryć muszę... bo tylko nocą zmysły nie mamią ludzi.
Awatar użytkownika
Ita
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 115
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Nemorianka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ita »

Dostrzegłszy tabliczkę w jakże znajomym miejscu, odruchowo skierowała tam swoje kroki. Ciekawa była, co też za miejsce zaszczycili wczoraj swoją obecnością. Nie była to jednak tablica miejska, zawierała znacznie ciekawszą treść. W pierwszej chwili demonica obdarzyła drewnianą tabliczkę bardzo zdumionym uśmiechem, potem natomiast wybuchnęła szczerym napadem śmiechu. Ciekawa też była, co to niby za kościelni mają zamiar tutaj przybyć. Zdumiewające, jak zazdrośni potrafią być mieszkańcy materialnego planu. Po zastanowieniu doszła do wniosku, że ktoś z pewnością chce ich w ten sposób postraszyć. Wzruszyła więc ramionami i przeniosła spojrzenie na kolejną tabliczkę, z nadzieją znalezienia jeszcze ciekawszej lektury.
Tutaj jednak zastała wyłącznie rozpiskę kierunków. Trochę się rozczarowała, ale jeszcze dało się znieść. Zainteresowała się już nowymi miejscami. Balkon jakiejś kobitki kompletnie jej nie interesował, niech sobie tam mężczyźnie łażą i wzdychają do tej całej lejdi, kimkolwiek była. Za to mostek brzmiał na swój sposób intrygująco. Chętnie by się zapoznała z jego historią, jak na złość jednak nie było kogo zapytać. Miejscowi najwyraźniej mieli ważniejsze rzeczy do roboty wewnątrz swoich mieszkanek. No ale nadal miała drogowskaz. Ruszyła powoli w stronę, gdzie spodziewała się zastać ów tajemniczy mostek, z pozycji słońca starając się wyczytać, ile czasu ma jeszcze na zmarnowanie. Ale ranek był przyjemny, rześki po wczorajszej burzy i aż się prosił, by spędzić go na małej włóczędze. A Ita bardzo sobie ceniła wiedzę, niezależnie na jakie tematy.
Lucan
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 119
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Mroczny Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lucan »

Magowie mają to do siebie, że śpią ile wlezie; kiedy tylko mogą, oczywiście. Wystarczy, że znajdą się przy miękkiej poduszce z gęsich piór, by natychmiast zapomnieć o całym nędznym świecie pełnym wojen, klęsk i chorób. Gdzieś w podświadomości owego maga gubią się wszelkie rozterki, smutki czy niepowodzenia. Wszystko, co złe, ginie.
Do momentu w którym nie nadejdzie czas ponownego dumania nad magicznym losem Alaranii. Ludzie pokroju Lucana mogą spać cały dzień, owszem, ale potem, gdy wstaną, mogą nie spać przez tydzień. Tyle mają pracy! Tyle!
Co innego wojownicy, którzy harują tylko wtedy, kiedy ktoś ich potrzebuje. Miotanie szabelką bądź manewrowanie między batalionami nie wymaga tajemnicy ani krzty sekretu. Podziemne laboratoria, magiczne doświadczenia należące do Magów wymagają natomiast sporo czasu i odrobiny szczęścia. Te wszystkie struktury działania wraz z różnicami między nimi łatwo można odnaleźć między czasem wolnym spędzanym przez Nemoriankę, a Mrocznego Elfa. Lucan nadal leżał wkopany pod kołdrą, natomiast jego dama z "nie-potrzasku" spacerowała po pustych uliczkach Serenaa.
Gdzieniegdzie, z okiennic zadaszonych domostw, wojowniczka widziała mizerne głowy budzących się mieszkańców. Spotkała nawet dwa patrole straży miejskiej kroczące w schludnych srebrnych zbrojach przypominających bardziej konserwy niż zwykły pancerz. Dwójki wartownicze uśmiechały się do niej, kłaniały grzecznie. Robiły wszystko, by nie wpaść w niełaskę "sekciarskiej rozpustnicy". Chyba im się to udało, skoro żadnego trupa jak dotąd nie położyła.
Wraz ze zmianą nastroju na coraz bardziej pogodniejszy malała wielkość miasteczka. Gigantyczne manufaktury i gospody znikały wraz z domkami i wieżami, murami. Budynki stawały się coraz mniejsze, aż w końcu zaczęły przypominać małe kamienne chatki dla gigantów wśród krasnoludów, a nie zwykłe placówki. Wędrując między nimi Ita dostrzegła przed sobą lekkie wybrzuszenie gruntu. Okazało się, że był to Mostek Dwunastu Piechurów.
Cały podmurowany, stworzony z wielu twardych kamieni mierzył sobie jeden sznur długości, a pół wysokości. Kwadratowe odnóża konstrukcji znikały w płytkiej, acz czystej wodzie starego źródełka oddzielającego dwie części miasta. Po drugiej stronie mostu zaczynała się dzielnica gospodarcza; wieś, krótko mówiąc. Kamienny chodniczek stawał się polną, piaszczystą dróżką, a ładne płotki wstawione przy trawie ginęły wśród drzew, porostów i grzybów. Również przez chuliganów, którzy darmowym surowcom nie odmawiają współpracy.

Heroina stanęła przy początku Mostu. Teraz mogła zrobić naprawdę wszystko. Była sama, kompletnie. Za plecami miała resztę Serenaa, a przed oczyma - ucieczkę od niego. Mogłaby również rozejrzeć się trochę nad, jak i POD mostem. Wszystko leży w jej własnej woli i sposobie spędzania wolnego czasu.
W nocy wszelkie doznania odkryć muszę... bo tylko nocą zmysły nie mamią ludzi.
Awatar użytkownika
Ita
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 115
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Nemorianka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ita »

Dziewczyna przyjmowała powitalne skinienia głową z łaskawym uśmiechem, do głowy by jej nie przyszło, iż całe miasto ma ją obecnie za jakąś sekciarę. Zwłaszcza, że dość szczelnie zasłonięta była czerwonym płaszczem, powiewającym nieco na wietrze. Prawie już nawet zapomniała o dziwacznej tabliczce, w końcu od razu uznała to za idiotyczny dowcip. Zdążała więc przed siebie, rozkoszując się pięknem tutejszego świata. Niespodziewanie zaczęła myśleć o Otchłani, jej nijakim krajobrazie i wyniszczonej biologii. Chyba tylko demony były zdolne tam egzystować. Na myśl, że jej rodzima sfera była kiedyś podobna do świata po którym obecnie kroczyła, robiło jej się trochę nieswojo. Kompletnie, kompletnie nie potrafiła sobie tego wyobrazić.
Dostrzegłszy mostek, zatrzymała się na samym jego środku i rozejrzała. Wyglądało na to, że miejsce to wyznaczało jakby granicę przed właściwym miastem, a jakimiś obrzeżami. Po namyśle usiadła na jednej z krawędzi, upewniając się wcześniej że nikogo nie ma w pobliżu. Mostek nadawał się na swoisty punkt widokowy i już po chwili, zadowolona, opuściła nogi w dół z mostka. Przez jakiś czas patrzyła na czyste niebo, które jeszcze wczoraj tak otwarcie okazywało swój gniew, potem przeniosła spojrzenie w dół. Pochyliła się nieco, chcąc obejrzeć sobie, jak wygląda przestrzeń pod mostkiem. Czystość wody kusiła do kąpieli, demonica nie zdecydowała się jednak. Raz, że prawdopodobnie i tak okaże się lodowata, dwa, w każdej chwili ktoś mógł się pojawić w okolicy. No i nie wiedziała, jak okoliczni mieszkańcy podchodzą do zanieczyszczania tej rzeczki, woda wydała jej się niesamowicie czysta.
Westchnęła lekko, po czym zaczęła sobie pod nosem śpiewać piosenkę o stworzeniu Alaranii. Śpiewano jej ją kiedy była mała i pragnęła wiedzieć wszystko o tej niezwykłej krainie. Już wtedy wiedziała, że nie spędzi wieczności w Otchłani. Zawsze w końcu dostawała to, na co miała ochotę... No, prawie zawsze.
Lucan
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 119
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Mroczny Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lucan »

Słonko powolutku wychodziło zza małych białych kłębów porannych chmur. Przebudzenie wyglądało bardzo romantycznie i rozczulająco, prawie jak widok rozkosznego małego szczeniaczka niepotrafiącego przytulić się do właścicielki. Oj tak, ten ranek należał do bardzo pięknych. Każdy z artystów pędzla mógłby namalować ów cudowny widok i sprzedać dzieło za dużą sumę pieniędzy.
Ale wspomnienia i odczuwanie na żywo jest jak zawsze bezcenne.

Ita usiadła na krawędzi Mostu. Spod stóp rozciągał się widok na wysoki dół między dwoma krańcami płyt ziemi, a jeszcze głębiej płytka woda nadająca się nie tylko do spożycia, ale także wykorzystania w kąpieli. Małe podmiejskie źródełko - a raczej jego odnoga - słynęło z krystalicznej wody, nie zawsze ciepłej, ale zdrowej.
Rozmyślanie nad własną opinią wśród mieszkańców Serenaa w ogóle nie ma sensu. Zawsze znajdzie się ktoś, komu nie podoba się ubiór, sposób uprawiania miłości oraz miejsce wybrane na działania kochanków. Przecież sam wygląd Nemorianki zasługuje na soczyste plotkowanie i zwracanie uwagi. Pełna tatuaży, błyskotek i zabójczych ostrzy przypomina bardziej machinę wojenną, niż zmysłową kobietę o powściągliwym charakterze; co chyba nie ma znaczenia w oczach Lucana. Demonolog jak na razie przytulał mocno poduszkę i mało obchodziła go opinia głupiego ludu. Już dawno przyzwyczaił się do bardzo stronniczych, skrajnych komentarzy gawiedzi na swój, czy Ity temat.

Wojowniczka usłyszała za sobą ciche szmery. Ktoś po jej prawej stronie, za plecami, właśnie przechodził przez most.
Zatrzymał się. Właściwie to oni. Trzy pary dobrze okutych nóg. Będąc równolegle względem Nemorianki wysokie sylwetki mężczyzn ubrane w czarne zbroje i szaty uśmiechali się kącikami ust. Każdy z nich postawny, szeroki i mocarny; Elfy. Wyglądali bardzo podobnie, prawie jak bliźniacy. Różnił ich tylko kolor włosów, oczu i barwa głosu.
- Jesteś, Demonie. - Środkowy z nich, blondyn chowający się za długim habitem, szerzej wykrzywił uśmiech. - Długo cię szukaliśmy. Ach, trochę wyrosłaś, potworze.
Pozostali, kruczowłosi o płaskich twarzach i zielonych źrenicach, jedynie zarechotali cicho. Nie trzymali przy sobie broni, lecz ta akurat spoczywała przy biodrach, na plecach.. Lepiej nie zliczać, ile mieli przy sobie noży, sztyletów, mieczy i toporów.
W nocy wszelkie doznania odkryć muszę... bo tylko nocą zmysły nie mamią ludzi.
Awatar użytkownika
Ita
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 115
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Nemorianka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ita »

Zaiste, dzień był piękny. Demonica już nie pamiętała, kiedy ostatnio wszystko ją tak bardzo zachwycało. Teraz zaś miała straszliwą pokusę, żeby spędzić przynajmniej dwa pacierze przy tym mostku, wpatrując się w płynącą leniwie wodę.
Niestety, spokój nigdy nie trzymał się jej zbyt dobrze. Odgłosy okutych nóg nie wróżyły jej niczego dobrego. Obróciła się niepospiesznie udając, że zupełnie nie spodziewa się niczego złego. Elfy. Niby z powodu jednego z nich nie miała uprzedzeń do tej rasy, jednak tym razem zgrzytnęła z niezadowoleniem zębami. Prawdopodobnie ze względu na kościelne sukienki, jakie miał na sobie każdy z nich tuż pod czarnymi zbrojami. Pies ich lizał, przeklęci kościelni. Co oni tu w ogóle robili? Wszak chyba każdy wie, że dobry klecha to martwy klecha...
- Ja? Demon? - zdumiała się szczerze, choć zawdzięczała to przede wszystkim świetnym zdolnościom aktorskim. - Czarów nie czynię, noworodków nie zjadam, nie wyglądam też chyba jak jakaś poczwara co z piekielnych otchłani wylazła. Nie sądzicie, że trochę przesadzacie...?
Bez problemu weszła w rolę oburzonej panienki, której zarzucają jakieś grzeszne sprawki. W ogóle to nie mogła zrozumieć, jakim cudem ktoś jej chciał szukać. I skąd wiedzieli, że jest demonem? Przecież nie zrobiła niczego dziwnego... już prędzej powinni szukać Lucana, w końcu odprawił rytuał. Ta myśl wcale jednak nie poprawiła jej nastroju, przeciwnie, przestraszyła się, że druga grupa mogła właśnie stać nad śpiącym elfem.
Ostatnie słowa klechy sprawiły jednak, że musiała porzucić myślenie o kochanku. Spojrzała na blondyna totalnie bez zrozumienia. Pierwszy raz w życiu go widziała, tego była pewna. No, prawie pewna. W końcu wszyscy kościelni są do siebie tak strasznie podobni...
- Czy my się znamy? Bo nie sądzę... - mruknęła, potrząsając lekko ramionami. - Może usiądziecie? Wyglądacie na strudzonych, a chyba wasze poszukiwania nie do końca wam wychodzą. Odpocznijcie trochę, zanim ruszycie dalej, co?
Nadal wpatrywała się w nich ze spokojem i łagodnym uśmiechem, jednocześnie jednak była gotowa do błyskawicznej reakcji. Ciekawiło ją, co teraz uczynią. Wiedziała jednak, że jej się to nie spodoba. Nic w działaniach psów świątynnych jej się nie podobało. No, poza momentem, kiedy umierali. Ta trójka przed nią była zdecydowanie zbyt żywa, ciepła i niesztywna.
Lucan
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 119
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Mroczny Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lucan »

Trójka podejrzanych "kościelnych" stała w miejscu, tuż po przeciwnej stronie mostu. Mało rozmowni towarzysze środkowego z nich spoglądali tylko i wyłącznie na Itę. W głowie wojowniczki mogły rodzić się pytania, chociażby kim są ci owi nieznajomi, czego chcą i czy równie wielkie niebezpieczeństwo grozi Lucanowi. Mag ledwo co trzymał się na nogach, pewnie jeszcze śpi... jeśli nie wpadł w śmiertelną pułapkę zastawioną przez tajemnicze, mordercze trio.
- Masz rację. Nie znamy się ani też nie jest nam dane, byśmy zaraz wymieniali się sympatiami. Jedyne, co musisz wiedzieć, właśnie stoi przed tobą.
Pierwszy mężczyzna po prawej drgnął wydobywając zza pazuchy długi dwuręczny miecz. Klinga lśniła czerwoną aurą przypominającą barwą płaszcz Nemorianki bądź przelaną krew niewinnych ofiar. Miecz ten, trzymany w męskich dłoniach milczka, przypominał zębate ostrze piły. Ząbkowana część ostrza została wymierzona w kierunku wojowniczki.
- I proszę, nie ukrywaj przed nami tego, kim jesteś. Wiemy o tobie praktycznie wszystko.
Drugi towarzysz, odrobinę niższy od lidera, wyrzucił przed siebie obydwie ręce zgięte w łokciach. Na dłoniach unosiły się dwie okrągłe kule wyglądające jak fioletowe płomienie. Ita mogła wyczuć mroczną magię zniszczenia buchającą z pocisków.
- Przyszliśmy po ciebie. Należymy do Gildii Złotego Pająka, być może słyszałaś o niej, może nie. Nieważne. Zostaliśmy zatrudnieni, by cię sprzątnąć raz na zawsze.
Mężczyzna wsunął ręce pod materiał habitu. Wystarczyło jedno pociągnięcie, by zsunąć go z siebie prezentując mroczną, średnio opancerzoną zbroję pełną rzemyczków, korali i liści powpinanych w żelazne okucia. Na napierśniku zmyślny kowal z dalekiego wschodu umieścił symbol pająka. Złoty znak błyszczał równie hipnotyzująco, co magiczne kule.
- Z polecenia Ellika, oczywiście.
W nocy wszelkie doznania odkryć muszę... bo tylko nocą zmysły nie mamią ludzi.
Awatar użytkownika
Ita
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 115
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Nemorianka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ita »

Nie raz już tacy stawali na jej drodze. Natchnieni, z misją i kościelnymi symbolami na sukienkach, opcjonalnie kawałkach blachy. W oczach zaś widziała ogień, którego nie powstydziłby się największy szaleniec. Legalni i poważani przez lud mordercy. Za każdym razem pozbawiała ich głów z prawdziwą pasją, a potem długi czas jeszcze oprawiała ich pozbawione oddechu ciała. W końcu to nie tak, by oni jej planowali okazać jakąkolwiek litość.
Zerknęła niechętnie na miecz, który właśnie obnażył jeden z napastników. Te ząbki jej się nie podobały, słyszała kiedyś o podobnej broni. Jakoś tak skrycie liczyła, że nie będzie jej dane się z nią mierzyć, no ale los chyba nie planował w najbliższym czasie zostać jej sojusznikiem. Jednak to nic, to nic. Przecież własnymi rękami też mogła wiele wywalczyć.
- Naprawdę? - zapytała ironicznie, a na jej twarzy wykwitł uśmiech - I nie dostałam nigdy od was żadnego podarku na urodziny...? Jakież to nieuprzejme z waszej strony!
Nadal siedziała spokojnie na granicy mostu, nawet dyndała nogami w powietrzu. Kompletnie nie było widać, czy się denerwuje. Wyglądała raczej, jakby w rękawie trzymała potężnego asa, którego w każdej chwili mogła wykorzystać. Jej oczy powędrowały natomiast do maga, który teraz zaczynał swoje sztuczki. Uu, nieładnie. Pewnie nawet jej obroża nie wchłonie wszystkiego, będzie musiała się po czymś takim jakiś czas kurować.
- No pająk jak pająk, najwyraźniej nie jesteście klechami. To dobrze, bo klechów nie lubię. Ale zaraz sprzątać...
Urwała, słysząc imię jakie wypowiedzieli. Zareagowała błyskawicznie. Jednocześnie sięgnęła do rękojeści jednego z mieczy, symulując gotowość rzucenia się do natychmiastowej walki, drugą ręką zaś odbiła się od krawędzi mostu i zeskoczyła w dół, lądując zręcznie i z pluskiem w płytkim strumyku. Momentalnie cofnęła się tak, by stracili ją z zasięgu wzroku. Jedną rękę miała już wyekwipowaną w miecz, drugą ścisnęła niewielki, szarozielony kamyczek. I... znikła. Zarówno dla ich wzroku, jak i zmysłów magicznych. W ten sposób powoli wyszła na brzeg, żeby nie zdradzała ją woda opływająca wokół łydek, i przy zejściu z mostu zaczaiła się na zabójców.
A serce biło jej jak chyba jeszcze nigdy w życiu.
Lucan
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 119
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Mroczny Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lucan »

Trójka najemników patrzyła po sobie z niepewnymi uśmiechami zadowolenia. Mag trzymający kule wyprężył usta w solidnym, szerokim uśmiechu, właściciel piło-miecza o mało co nie zarechotał jak żaba. Para zabójców wyglądała na wesołą. W dobie mrocznych czasów Alaranii, kiedy nic nie jest pewne ani też trwałe, każdy najmniejszy żarcik ze strony ofiary traktowany jest jak napiwek za udane zlecenie. Jak moneta o dużej wartości znaleziona w kuble pełnym odpadków.
Dowódca małej grupki, środkowy Elf o gładkiej skórze i dziwnym tatuażu na prawym policzku - przedstawiającym imię "Gyltar" zapisane w runach - wcale nie zwracał uwagi na współpracowników. Skoncentrowany wyłącznie na patrzeniu w oczy Nemorianki nie zdradzał po sobie żadnej z burzliwych emocji.
Żadnego strachu, żadnego stresu ani wątpliwości. Surowość spojrzenia mogła kłuć jak ostry nóż. Rzekomy Gyltar, nie ruszając się w ogóle z miejsca, trzymał głowę naprężoną, jakby dumną. Spoglądał z góry na sylwetkę wojowniczki myśląc o niej równie dużo, co i brzydko. W ciągu przeżytych dwóch setek życia namnożył sobie wiele wspomnień o zabitych celach, lecz ani jeden nie dorównywał Demonicy-uciekinierce poddanej pod wolę potężnej istoty, Pradawnego.
- Nie jesteśmy organizacją fundującą zabawy urodzinowe, bura suczko. Lepiej miej do nas trochę szacunku, a może... MOŻE... oszczędzimy ci większości bólu przy zdychaniu.
Piło-miecz ponownie zaświecił mocniejszym, czerwonym blaskiem.
- A z kościołem mamy tyle wspólnego, co nic. Zresztą... po co ci to mówię. Lepiej od razu zacznij się modlić się do swego splugawionego bóstwa o łaskę w zaświatach.

Już miał wyciągnąć przed siebie ręce, już naprężał nogi by skoczyć do przodu w stronę Ity, gdy ta... wyparowała. Kobieta w jednej chwili zniknęła, usunęła się z oczu całej trójki zabójców. Mag zamienił dwie fioletowe kule na jedną dużą, szarą. Emanowała ona z obydwu otwartych rąk, jak do modlitwy błagalnej. Smugi energii nakreślały kolejne pasy na kamieniach mostu, natomiast milczący wojownik z dwuręcznym mieczu jedynie odwrócił się na pięcie by patrzeć za siebie.

Ita stanęła przy jednym z czterech nóg-podpór mostu. Wyszła na suchy brzeg, rozglądała się bacznie dookoła. Nagle, tuż za plecami, poczuła dotkliwy chłód połączony z aurą dobrze spreparowanego ostrza.
- Nie myśl sobie, że jesteśmy tylko bandą opryszków, którzy toporami tratują przeciwników. Jesteśmy wyjątkowi... My, bracia Irruns, słyniemy z ciekawych praktyk znajdywania ofiar.
Gyltar uśmiechnął się diabelsko. W dłoniach ściskał krótkie miecze bijące zimą i lodem. Delikatne smużki wiatru oplatały ostrza mieczy, natomiast oczy Elfa przypominały dwa rozpalone węgliki. Przyciągały... zawierały w sobie wiele z nikczemnej, ponurej magii. Ita doskonale to na sobie odczuła.
- Używasz ciekawych sposobów unikania ataku, pochwalam.
Cofnął się o parę kroków w tył.
- Ale my również. Teraz nie masz szans na ucieczkę. Widzimy cię... wszędzie.
W nocy wszelkie doznania odkryć muszę... bo tylko nocą zmysły nie mamią ludzi.
Awatar użytkownika
Ita
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 115
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Nemorianka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ita »

Może by się i pomodliła, ale nie bardzo miała do kogo. Nigdy, nigdy nie zwracała się do wyższych sił, nauczona przykrymi doświadczeniami. Lepiej nie zwracać na siebie uwagi tych większych, bo dopiero gotowi są narobić zamieszania. A wtedy to już nie pomoże samo ostrze czy dopracowany fortel. Doskonały przykład miała przed sobą - Ellik zniknął na wiele lat życia, a nadal prześladował ją w ten czy inny sposób. Prawdę więc mówili w Otchłani, aby uważnie dobierać sobie bogów, bo jeszcze gotowi są to zauważyć...
Kiedy znikła, była przekonana że nie będą w stanie jej wytropić. W końcu wzrokiem nie, magia też się jej nie ima.. Przynajmniej w takich sytuacjach przydawała się ta przeklęta przez chaos obroża. Ze spokojem obserwowała świetliste smugi energii wylewające się przez granice mostu, oczekując aż ktoś do niej zejdzie. No niech by tylko spróbował...
Coś poszło jednak nie tak i kompletnie nie wiedziała co. Znalazł ją. Obróciła się, by ujrzeć Gyltara za plecami, czy jak on się tam zwał. Jednocześnie z obrotem poszło cięcie, była przygotowana do natychmiastowego ataku. Druga ręka wyszarpnęła zaś kolejny miecz, Altarę. Ciągle nie zdejmowała z siebie niewidzialności, nie odzywała się też. Nie wiedziała, w jakim stopniu elf mówił prawdę. Nie zamierzała dać się zrobić na udawaną przewagę. Była zła, że wyszła w samym tylko płaszczu i lekkiej odzieży, ale peleryna przynajmniej zakrywała większość jej kształtów i o ile nie złapie frontalnego ataku, prawdopodobnie da radę ześliznąć z siebie ostrze.
Lucan
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 119
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Mroczny Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lucan »

Dwójka zabójców na moście stała nieruchoma w dobranych pozycjach. Wysoki jak tur Elf ściskał dwuręczne ostrze piło-miecza, jego kompan tuż obok kręcił w dłoni dziwną kulę zaznaczającą najbliższą okolicą smugami wydobywanej energii. Wysoko podniesiona ręka mogła przypominać latarnię. Sięgała nad głowę kompana-wojownika, traktowała delikatnym blaskiem oczy każdego, kto skupił się na tym obiekcie. W momencie zostania odkrytą Ita nie miała czasu na oglądanie podejrzanego ładunku trzymanego w dłoni maga. Zaskoczona mogła wdać się w konwersację z liderem drużyny lub od razu sięgnąć po broń.

Nemorianka wybrała drugą opcję. Zwinnie obróciła się o 180 stopni. Sięgnąwszy po jeden z trzech mieczy żwawo pociągnęła nim przed sobą. Broń uderzyła mocarnie w prawy miecz Gyltara. Mężczyzna uśmiechnął się zadziornie, ściskając w dłoniach obydwa narzędzia mordu. Bijące nadal aurą chłodu zestawiły się krzyżowo z własnością Ity. Mocno naparły, ścisk wytworzył parę drobnych iskierek ginących od razu w lodzie na ostrzach Elfa. Ten natychmiast odskoczył. Nogami zaparł się o wilgotną ziemię, ugiął kolana tak by być cały czas gotowym do kolejnego skoku. Zmrużył oczy, prawie je schował tuż za pomalowanymi na czarno powiekami.
- Możesz nadal być niewidzialna dla zwykłych oczu śmiertelnika... ale mnie nie oszukasz. Moi kompani są teraz bezużyteczni... do momentu w którym nie zdejmę z ciebie zasłony kamuflażu - odezwał się spokojnie, sunąc ostrzem po ostrzu, jakby krzesał ogień bądź obierał jakiś owoc lub warzywo.
Gyltar skupił się na moment. Tuż pod stopami najemnika zaczęły wyskakiwać ostre skalne ostrza grubości ludzkiej nogi. Szpikulce wysuwały się nierytmicznie dookoła niego, blokowały przejście do udanego ataku. Elf zaśmiał się pod nosem, mówiąc:
- I jeśli sądzisz, że ja ciebie nie widzę... to jesteś w błędzie. Z sekundy na sekundę twój obraz jest coraz wyraźniejszy... Mogę cię widzieć... hm..
Mówił jej to wszystko chyba tylko po to, aby przerwać zmowę milczenia. Rozkoszował się każdym wypowiadanym słówkiem, zmiękczał głosem końcówki czyniąc sobie to zajęcie przyjemnością przed dokonywaniem zabójstwa. Dopiero wtedy Ita dostrzegła w czarnych oczach mordercy coś bardzo... niewiarygodnego. Małe gwiazdeczki migoczące w nich przypominały jej Otchłań, Pustkę z której ledwo co uciekła... a właściwie została zabrana i zniewolona. Ten sam strach, ból i gorycz odczuwała za każdym razem gdy spojrzała w oczy Elfa. Mężczyzna miał coś z demona... Wojowniczka mogła do tej tezy nabierać coraz większej wiary.
Zwłaszcza, że oczy... mroczne cieniste oczy miały coś z niej samej.
W nocy wszelkie doznania odkryć muszę... bo tylko nocą zmysły nie mamią ludzi.
Awatar użytkownika
Ita
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 115
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Nemorianka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ita »

Przez chwilę rozważała, czy nie byłoby lepiej zająć się najpierw tamtymi i powyrzynać, póki nie są w stanie stawić jej czoła. Odrzuciła to jednak. Gyltar zdawał się dużo bardziej niebezpieczny, poza tym był przeciwnikiem na tu i teraz, prawdopodobnie nie zdołałaby przedrzeć się do tamtych, nie ciągnąc go za sobą. A należał raczej do takich osób, których nie lubiła mieć za plecami.
Po pierwszym starciu ona także odsunęła się nieco, przerzuciła miecze między rękami. Analizowała na szybko jego dotychczasowe zachowania i gesty, wyciągając sobie tylko znane wnioski. Uśmiechnęła się lekko, niemal niedostrzegalnie. Lubiła trudnych przeciwników. Naturalnie preferowała łatwe zwycięstwa, ale od czasu do czasu czuła potrzebę skrzyżowania ostrzy z kimś należącym do wyższej ligi. Nie była tchórzem, czasami wręcz jej odwaga zupełnie nie szła w parze z rozwagą. Z tego też powodu nie przejęła się specjalnie, natrafiając na takiego przeciwnika. Jedyne co ją irytowała, to jego magiczna przewaga. Chętnie założyłaby mu na szyję identyczną obrożę i dopiero by zobaczyli, kto jest lepszy.
Jego kolejne słowa sprawiły, że drgnęła. Nadal jednak mogła to być prowokacja. Wyrwała gwałtownie z włosów podłużną, ostrą szpilkę długości dłoni i cisnęła nią z wielką precyzją w twarz elfa. Upięte rano ciemne loki rozsypały się teraz po jej ramionach.
A potem dostrzegła jego oczy i zaklęła w duchu. To była niespodzianka, jakiej się nie spodziewała. Mimo wszystko, nadal mogła to wykorzystać. Stanęła prosto, unosząc dumnie głowę. Jej cała sylwetka promieniała majestatem i pewnością siebie.
- Stój - wymówiła powoli, ale z taką mocą, że wiele istot na samo brzmienie jej głosu padłoby na kolana. - Atakujesz nie tą osobę, którą powinieneś.
Niski, spokojny i pewny siebie głos, jednocześnie z naciskiem i wyższością. To był właśnie Głos. Niewiele istot w Otchłani poznało jego tajniki, ponieważ z jego pomocą można było kontrolować innych w bajecznie prosty sposób. Jednak Rasshe'eh poznała. Choć nie korzystała z niego od bardzo, naprawdę bardzo dawna.
- Porozmawiajmy - dodała wciąż językiem mocy, kierując to głęboko do umysłu Gyltara, aby wyryło mu się tam i nacisnęło gdzie trzeba. - Chcę informacji o Elliku. W zamian mogę pomóc tobie...
Lucan
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 119
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Mroczny Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lucan »

Pojedynek między dwoma mistrzami walki wrzał na płaszczyznach psychiki i fizyczności. Ciała walczących ze sobą istot krzyżowały się wzrokiem, lecz nie odstępowały ani na krok z utrzymywanego dystansu. Gyltar skupił całkowitą uwagę na Nemoriance stojącej tuż przy kamiennej nodze mostu. Łuna magicznych pręgów nadal łuskała światłem po okolicy, zaczepnie padając blaskiem na taflę czystego źródełka. Ginące promienie wieńczyły się mniej więcej w połowie odległości między Elfem, a kobietą. Obydwoje nie puszczali nerwów z wodzy. Najeżeni jak dwa dzikie walczące koty trzymali gardę równo, choć mężczyzna pokazywał po sobie pewnego rodzaju... uziemienie. Przypominał żywy posąg stojący od stuleci w tym samym niezmiennym miejscu. Ściskając rękojeści krótkich mieczy zmierzył ponownie Itę od stóp aż po głowę. Usta subtelnie wykrzywił w szerszym nieco uśmieszku. Zadowolił się drgnięciem, bo oznaczał on powodzenie w zmyślnej - prawdziwej - prowokacji. Zabójca westchnął cicho pod nosem widząc zbliżający się połyskujący przedmiot.

Kolejny wysuwany szpikulec zablokował atak z dystansu. Szpilka odbiła się od kamiennego bolca z dźwięcznym chrzęstem by od razu paść na ziemię. Zero straty, bo struktura przedmiotu pozostała nienaruszona.
W momencie zjednoczenia Głosu z umysłem Gyltara ten na chwilę zamknął oczy. Wtedy Ita poczuła na sobie okropne przerażające ciarki przebiegające po plecach. Jakaś niewidzialna siła złapała ją za dłonie, nie mogła nimi poruszyć. Obserwując je miała wrażenie jakby drobne cząsteczki szronu mroziły kolejno palce, nadgarstek, ramię aż do łokcia. Dziwny stan ciała Nemorianki ponownie zetknął się czołowo z demonicznym wzrokiem najemnika. Niestety, wtedy było już za późno by uciec przed ogłupiającą, oślepiającą ciemnością...

GDZIEŚ.
Gdzieś... w Pustce. Mroczny fiolet pływający w czarnej lawie okrywał cały stworzony świat umysłu wojownika. Uniwersum pozbawione ścian, sufitu, podłogi czy nawet materialności wisiało w nicości tak jak sam Elf. Krzyżując nogi w powietrzu lewitował dwa pręty nad ziemią. W dłoniach nie trzymał krótkich ostrzy, lecz dwie kule przypominające te z rąk małomównego maga. Na plecach natomiast, tuż za zbroją, Gyltar trzymał piło-miecz zapakowany w ozdobną skórzaną pakę. Znudzonym wzrokiem tępacko gapił się na Itę. Kobieta stała w miejscu które wcześniej było ziemią. Zawieszona w przestrzeni miała na sobie wszystko z czym wyszła z gospody.
- Długo musiałem czekać, zanim w końcu otworzysz własną furteczkę do jaźni...
Elf uniósł dumnie głos, wyprężając śmiało głowę wraz z torsem.
- Ellik wspominał o twoich niebagatelnych umiejętnościach. Nie sądził, bym miał sprowadzić walkę do poziomu Otchłani. Tutaj przynajmniej obydwoje możemy czuć się jak w domu...
Nagle oczy Gyltara zajaśniały na krwawy kolor, a jego zęby przez ułamek sekundy wyglądały jak siekacze morderczej bestii. Wtedy Ita dostrzegła, że tak naprawdę Elf nie wisiał na niczym... tylko na marmurowej głowie smoka przypominającej... Jego. Oprawcę. Posąg pyska pojawił się nie wiadomo kiedy. Nagle.
- No, ale jak już cię załatwię, gówniarzyco, przynajmniej będę miał o czym mu opowiadać. Facet strasznie się za tobą stęsknił. Ciągle przesiaduje w swojej pieczarze, wzdycha i zawodzi, bo nie widział twoich zmasakrowanych zwłok... Spróbuję spełnić jego marzenie.
W nocy wszelkie doznania odkryć muszę... bo tylko nocą zmysły nie mamią ludzi.
Awatar użytkownika
Ita
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 115
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Nemorianka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ita »

Irytował ją spokój przeciwnika. Jego pewność siebie, jego opanowanie. Wiedziała o czym to świadczy, jednak absolutnie nie była gotowa na zaakceptowanie tego. Zresztą, do tego wystarczyły zdolności aktorskie. Przegrywa ten, kto okaże mniejszą wolę. A Ita zdecydowanie nie cierpiała na jej brak. Dlatego też nie było mowy o poddaniu się jemu. Nigdy. Cokolwiek by się nie działo, na pewno by mu nie uległa. Nawet jeśli miał tak niesamowicie pociągające, erotyzujące oczy... Miała Lucana, to osadzało ją na miejscu.
- Zdechniesz... – powiedziała ze słodkim uśmiechem, kiedy udało mu się nie odnieść obrażeń od jej szpilki.
Szkoda tylko, że sztuczka z Głosem nie wyszła. Z pewnym zaskoczeniem zaobserwowała dziwną reakcję na własnym ciele. Albo był lepszy w manipulowaniu energią niż ona, albo też znalazł bramkę w jej barierach, przez którą zdołał się przebić. Tak czy siak, zupełnie jej to nie odpowiadało.
- Eeeech, co z ciebie za mężczyzna...? – zapytała jeszcze, ale już po chwili otoczyła ją ciemność.
Nie poddała jej się. Nie była tym typem, który łatwo uznaje dominację innej osoby. Jednak zanim zdołała cokolwiek osiągnąć, już całkowicie była w jego władzy. I choć nie zamierzała się temu poddać, nie była w stanie niczego zrobić.
Lucan...
To jedno imię zagrzmiało jej w głowie, kiedy powoli pochłaniała ją ciemność.
CZEMU WSZĘDZIE ELFY!? Przebiegło jej przez głowę, kiedy powoli ogarniała zmianę w rzeczywistości.
- Nie jestem taka, jak wydawało się Ellikowi! On był dość... nieobiektywny... – mruknęła z szerokim uśmiechem, po czym dostrzegła na czym stał Gyltar.
W pierwszej chwili targnęła się w tył, ale zaraz odzyskała równowagę. Minęło dostatecznie dużo lat, by ta gadzina nie wyznaczała trybu jej życia.
- Ooooch! – westchnęła, zdecydowanie daleka od niewinności. – To znaczy, że on ciągle za mną wzdycha? No patrz, a ja podła nie odwzajemniam jego uczuć... Nawet ty jesteś przystojniejszy, chociaż ja mam swojego elfa, więc no nieeee wiem...! - mruknęła, rozglądając się czujnie.
Lucan
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 119
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Mroczny Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lucan »

Posępna sylwetka Elfa nie ruszała się. Tkwiąc na szczycie kamiennego łba smoka prezentował się dumnie i okazale. Biła od niego powaga, siła i spokój. Demoniczne oczy Łowcy wciągały do środka całą otaczającą go rzeczywistość. Ita mogła dostrzec w nich swoje własne odbicie... mimo dzielącej ich odległości.
Gyltar trzymał prawą dłoń na ustach. Dwa runiczne miecze, do niedawna dzierżone w męskich dłoniach, teraz tkwiły wbite po koniec ostrza w kamiennych otworach-oczach posągu. Na rękojeściach Elf oparł okute butami stopy, lekko zgarbiony patrzył z góry na Demonicę z wyraźnym zażenowaniem i odrazą. Jego smętny głos nie zdradzał żadnej emocji prócz głębokiego dumania nad... nie wiadomo czym.

- Och, dajże spokój. Ellik nieobiektywny? Dziwne słowa padają z twoich obślizgłych kurwich ust... Co się jednak dziwię, trafiłaś do złotej klatki byle Demonologa. Współczuję. To gorsze niż niewola u poprzedniego pana... tamten przynajmniej ma honor. I jądra.
Gyltar wyciągnął rękę, sięgnął prawy miecz. Ceremonialnym ruchem wysunął ostrze ze smoczego oka, broń zalśniła na złoty kolor wymieszany z migoczącym srebrem. Zaklęte ostrze zważyło się w dłoni Elfa, drugie równie prędko znalazło miejsce na jego ręku. Wojownik ścisnął rękojeści tak mocno, że nawet burza siedmiu mórz nie zdołałaby ich wytrącić.
- Nie powiedziałbym, że tak do końca wzdycha... raczej... hm... - Elf na moment zapatrzył się na skrzyżowane miecze - Chce obejrzeć wykonanie egzekucji na tobie, mały dupczony parobku. Kto jak kto, ale Ellik ma do tego stanowcze prawo. Wystarczyło, aby opuścił siedlisko na trochę czasu, a już uciekasz z pierwszym lepszym bohaterem, herosem! W dodatku Mrocznym Elfem, tfu!

Gyltar zeskoczył z wizerunku bestii. Zginając kolana trafił bezdźwięcznie na niewidzialną płaszczyznę otaczającej parę nicości. Powoli prostując się, rzekł:
- Również uważam, że należysz do nie byle jakich dam. Być może, gdybym kiedyś wstąpił do burdelu, a ty żyłabyś w alternatywnym świecie właśnie tam, z pewnością zapłaciłbym dwa złamane grosze za twoje ha!... usługi.
Elf splunął na prawego buta, obydwa miecze wyciągnął równolegle przed siebie. Spod wilka spojrzał na wymierzony cel-Itę.
- Obiecałem szanownemu Ellikowi nie zabijać cię teraz... o zabawianiu się nic a nic nie wspominał - lubieżnie oblizał usta - Lepiej już zacznę oprawiać twoją buźkę. Bracia od dawna nie mieli nikogo w łóżku. Gildia Złotego Pająka dzieli się swymi łupami...

Irruns poruszył się nienaturalnie. Jego nogi zaczęły się wykrzywiać w obydwie strony, kolana pękały głośno z niemożliwie przerażającym dźwiękiem łamanych kości. Stawały wyrastały spod materiału ciemnej tuniki zabójcy. Ostre kolce w biało-szarym kolorze wysuwały się co raz wyżej i wyżej, sięgały ud mężczyzny. To samo stało się z łokciami, barkami i biodrami. Na policzkach łowcy pojawiły się małe kostne wypustki przypominające rogi. Ostrza mieczy obrosły dziwnymi zielonymi korzeniami.
- Nie tylko twój chłoptaś zna sztuczki demonów. Przygotuj się na upodlenie, psi śmieciu!
Jednym pełnym susem Gyltar rzucił się na Itę. Wyciągnął szeroko ramiona, z lewej i prawej strony wysunął zabójcze bronie. Walka zaczęła się.
W nocy wszelkie doznania odkryć muszę... bo tylko nocą zmysły nie mamią ludzi.
Zablokowany

Wróć do „Serenaa”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości