Po kilku chwilach byli już, na wychodzącym na piękny ogród, tarasie wykonanym - jak tu elfów - z jednolitego drewna. Było tu ładnie i przytulnie, a co ważniejsze nikt tu nie zaglądał. Po za służbą oczywiście, ale ta wiedziała kiedy należy trzymać się na uboczu. Przez chwilę Muray podziwiał widoki razem z Armintel, po czym zwrócił się w jej stronę.
- Opowiedziałem już o sobie, teraz chętnie dowiedziałbym się czegoś więcej o Pani - powiedział, zniżając głos do cichego, pobudzającego zmysły, szeptu.
Kryształowe Królestwo ⇒ [Rezyencja, taras] Upojna noc... prawie.
[Rezyencja, taras] Upojna noc... prawie.
Ostatnio edytowane przez William 13 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
- Armintel
- Przybysz z Krainy Rzeczywistości
- Posty: 96
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa:
- Profesje:
- Kontakt:
Odwróciła się do Hrabiego i patrząc w jego oczy uśmiechnęła się unosząc lekko lewą brew. Delikatnie oblizała wargę.
- Ależ Hrabio, nie wiele mogę opowiadać o sobie. Jestem córka tych co wrócili, niestety matka nie zyje a ojciec przepadł gdzieś bez wieści. -
Opuściła twarzyczkę na której pojawił się grymas smutku. Uniosła dłoń i zaczęła wzrokiem badać paznokcie, były wyidealizowane i harmonijnie współgrały z jej długimi palcami.
- W tej chwili podróżuję starając się odnaleźć wieści dotyczące mego taty lub chociaż jakąś informację, cokolwiek. -
Podniosła główkę a ich oczy się spotkały. W oczach Armintel zaigrały iskierki. Smutek powoli ustąpił a wargi delikatnie się rozchyliły.
- Ależ Hrabio, nie wiele mogę opowiadać o sobie. Jestem córka tych co wrócili, niestety matka nie zyje a ojciec przepadł gdzieś bez wieści. -
Opuściła twarzyczkę na której pojawił się grymas smutku. Uniosła dłoń i zaczęła wzrokiem badać paznokcie, były wyidealizowane i harmonijnie współgrały z jej długimi palcami.
- W tej chwili podróżuję starając się odnaleźć wieści dotyczące mego taty lub chociaż jakąś informację, cokolwiek. -
Podniosła główkę a ich oczy się spotkały. W oczach Armintel zaigrały iskierki. Smutek powoli ustąpił a wargi delikatnie się rozchyliły.
Kiedy upada drzewo nikt nie słyszy jego skargi, lecz zapewniam cie jego upadek jest wielki.... .
William uśmiechnął się i pochylił się by pocałować Armintel. Pocałunek był śmiały, zdecydowany, lecz jednocześnie delikatny. Muray'a zalała fala uczuć. Usta czarodziejki smakowały niczym najlepsze wino i były doskonale wręcz miękkie. Ciepło od nich bijące przyjemnie rozlało się po ciele hrabiego, a zapach jej słodkiej krwi przepełnionej mocą uderzył go w nozdrza. Przez chwilę Williamowi zakręciło się w głowie. "Jakże cudownie byłoby zatopić się w słodyczy tej krwi" - pomyślał, lecz szybko odegnał te myśli od siebie. Siłą woli zepchnął wgłąb siebie bestię czającą się w jego duszy i pozwolił pokiereszować sobą innemu zwierzęciu... temu bardziej ludzkiemu.
Jego dłoń zatopiła się w pięknych włosach Armintel. Przez chwilę przeczesywał je delikatnie, skupiając się na uczuciu jakie wywoływały. Potem jego dłoń powędrowała w dół po smukłych plecach, aż do tali. William przyciągnął kobietę bliżej, po czym szepnął uwodzicielsko:
- Ależ nie musisz o sobie opowiadać. Nad słowa przekładam czyny, a wzrokiem i dotykiem można dostrzec więcej niż słuchem.
Jego dłoń zatopiła się w pięknych włosach Armintel. Przez chwilę przeczesywał je delikatnie, skupiając się na uczuciu jakie wywoływały. Potem jego dłoń powędrowała w dół po smukłych plecach, aż do tali. William przyciągnął kobietę bliżej, po czym szepnął uwodzicielsko:
- Ależ nie musisz o sobie opowiadać. Nad słowa przekładam czyny, a wzrokiem i dotykiem można dostrzec więcej niż słuchem.
- Armintel
- Przybysz z Krainy Rzeczywistości
- Posty: 96
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa:
- Profesje:
- Kontakt:
- Alez Panie Hrabio. Służba... . -
Armintel oddala pocałunek wkładając w to cały swój kunszt flirtu. Oparłszy obie dłonie o pierś Williama, zamknąwszy oczy, zatopiła się cała w ekstazie tej chwili. "Jakaż szkoda" pomyślała "Że takie chwile jak ta nie mogą trwać wiecznie."
- Nie wiem czy to bezpieczne Panie Hrabio igrać z taką mocą. - uśmiechnęła się i musnęła usta Williama delikatnie wargami. Noc dla niej rozbrzmiała dźwiękami dzwoneczków, harf i fletni najdelikatniejsza i cicha muzyka.
Armintel oddala pocałunek wkładając w to cały swój kunszt flirtu. Oparłszy obie dłonie o pierś Williama, zamknąwszy oczy, zatopiła się cała w ekstazie tej chwili. "Jakaż szkoda" pomyślała "Że takie chwile jak ta nie mogą trwać wiecznie."
- Nie wiem czy to bezpieczne Panie Hrabio igrać z taką mocą. - uśmiechnęła się i musnęła usta Williama delikatnie wargami. Noc dla niej rozbrzmiała dźwiękami dzwoneczków, harf i fletni najdelikatniejsza i cicha muzyka.
Ostatnio edytowane przez Armintel 13 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Kiedy upada drzewo nikt nie słyszy jego skargi, lecz zapewniam cie jego upadek jest wielki.... .
"Igranie z mocą i losem, to coś co sprawia, że nie nudzę się przez te długie wieki życia które zostały mi "podarowane" - pomyślał wampir nie wypowiadając tego jednak na głos. Nie pierwszy raz flirtował już z kobietą obdarzoną magią, w żadnej jednak wcześniej nie wyczuwał takiej mocy. To prawda, iż igrał ze śmiercią, lecz nie przejmował się tym. Mógł umrzeć, jego życia i tak według wszelkich ludzkich miar powinien już dawno spoczywać w trumnie w zamkowych katakumbach, a jego miejsce powinni zajmować jego prawdziwi potomkowie, nie zaś jego kolejne wcielenia, które przybierał korzystając ze swej sztuki.
William pocałował kobietę kolejny raz i następny raz. Najpierw jego usta błądziły po jej, potem wycałował całą jej twarz, uszy i... szyję. Przez chwilę błądził na granicy zatracenia kontroli nad swymi odruchami. W nozdrzach czuł błogi zapach jej krwi, tak kuszący. Muray delikatnie odsunął suknię z jej ramienia i zaczął ją tam namiętnie całować. Jej skóra była niezwykle delikatna.
William pocałował kobietę kolejny raz i następny raz. Najpierw jego usta błądziły po jej, potem wycałował całą jej twarz, uszy i... szyję. Przez chwilę błądził na granicy zatracenia kontroli nad swymi odruchami. W nozdrzach czuł błogi zapach jej krwi, tak kuszący. Muray delikatnie odsunął suknię z jej ramienia i zaczął ją tam namiętnie całować. Jej skóra była niezwykle delikatna.
- Armintel
- Przybysz z Krainy Rzeczywistości
- Posty: 96
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa:
- Profesje:
- Kontakt:
Odsunęła delikatnie Hrabiego od siebie poprawiając suknię. Spojrzała mu w oczy po czym opuściwszy wzrok cichym głosem powiedziała.
- Proszę przestać Panie Hrabio. To prawda e jest to bardzo miłe... ale.... to nie ma żadnej przyszłości. A rozumiem że pańska duma i honor szlachcica nie pozwala na takie flirty. Proszę o wybaczenie. - skłoniła się podtrzymując oburącz fałdy sukni. Westchnąwszy ruszyła powoli w stronę wyjścia z tarasu. Kiedy stawiała z wdziękiem drobne kroki dyskretnie obejrzała się przez ramię na Williama. - Pójdę już. - powiedziała to zwalniając na chwilę.
- Proszę przestać Panie Hrabio. To prawda e jest to bardzo miłe... ale.... to nie ma żadnej przyszłości. A rozumiem że pańska duma i honor szlachcica nie pozwala na takie flirty. Proszę o wybaczenie. - skłoniła się podtrzymując oburącz fałdy sukni. Westchnąwszy ruszyła powoli w stronę wyjścia z tarasu. Kiedy stawiała z wdziękiem drobne kroki dyskretnie obejrzała się przez ramię na Williama. - Pójdę już. - powiedziała to zwalniając na chwilę.
Kiedy upada drzewo nikt nie słyszy jego skargi, lecz zapewniam cie jego upadek jest wielki.... .
William spoglądał jak zdobycz wymyka mu się z dłoni. Mógł oczywiście ją powstrzymać, lecz nie chciał robić tego siłą. Z drugiej strony Czarodziejka była kuszącym kąskiem. Postąpił krok w jej stronę i wtedy stało się TO... magiczna anomalia rzuciła nimi na kolana, a rzeczywistość dookoła wykrzywiła się. Korzystając z faktu, iż takie anomalie działały słabiej na umysły nieumarłych rzucił się do przodu i chwycił dziewczynę w objęcia. Cokolwiek miało by się wydarzyć, nie chciał by zostali rozdzieleni. Mogą potrzebować siebie nawzajem.
Świat zawył... a przynajmniej zrobiłby to gdyby miał taką możliwość. Fale czasu wybrzuszyły się i zmieniły swój bieg. Przez "chwilę" trwali w zawieszeniu, podczas gdy świat dookoła biegł swoim życiem. Kilka (a może k kilkadziesiąt) dni później, które dla nich trwały ledwie uderzenie serca bieg czasu wrócił do normy. Jednakże... to nie była typowa anomalia. Ta kończąc swój bieg zmieniła nie tylko czas w którym przebywali, lecz miejsce...
Ciąg Dalszy
Świat zawył... a przynajmniej zrobiłby to gdyby miał taką możliwość. Fale czasu wybrzuszyły się i zmieniły swój bieg. Przez "chwilę" trwali w zawieszeniu, podczas gdy świat dookoła biegł swoim życiem. Kilka (a może k kilkadziesiąt) dni później, które dla nich trwały ledwie uderzenie serca bieg czasu wrócił do normy. Jednakże... to nie była typowa anomalia. Ta kończąc swój bieg zmieniła nie tylko czas w którym przebywali, lecz miejsce...
Ciąg Dalszy
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości