Kryształowe Królestwo[Lochy]

Elfie pałace zbudowane głęboko w ukrytych leśnych polanach. Wieże strażnicze wznoszące się ponad chmurami, gdzieś wśród ostrych skał - to wszystko możesz spotkać tutaj w Kryształowym Królestwie, gdzie zbiegają się szlaki elfich książąt, magów i smoków.
Acila
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 89
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Kotołak
Profesje:
Kontakt:

[Lochy]

Post autor: Acila »

Acila zastanawiała się czy nie lepiej było zostać z śpiącym Keitą. Chociaż mag właśnie tracił noc, najlepszą jej zdaniem porę na wyprawy, to jednak w tej chwili wolałaby siedzieć bezpiecznie gdzieś w jego pobliżu. Zamiast tego siedziała w kącie więziennej izby razem z kulącą się z strachu trójką kompanów, przyglądając się z zaciekawieniem swoim oprawcą. Miała na sobie strój miejskiego strażnika. Ubiór niezbyt dopasowany, całość trochę za duża, kolczuga zdecydowanie za ciężka i krępująca ruchy, hełm który co chwila spadał jej na oczy, a do tego źle przypięty do pasa miecz, zwisający niemal do samej posadzki. Mimo wszelkich niedogodności lubiła ten strój, a pozostali strażnicy uważali że jeśli chce przebywać z nimi powinna go nosić. Zaglądała do miejskich lochów głownie po to by wyjadać resztki z więziennego wiktu oraz zamienić kilka słów z strażnikami. Z zasady nie lubiła żołnierzy, jednak ci tutaj stanowili ich najmarniejsze wcielenie przez co w dziwny sposób wszyscy pasowali Acili. Gruby miał nadwagę i ledwo co się ruszał. Złamas uszkodził sobie rękę, a po złym nastawieniu przez medyka w ogóle mógł zapomnieć o dobyciu miecza, natomiast Bachor był trądzikowatym nieletnim adeptem skazanym na wieczną służbę w więziennych lochach. Cała reszta także nie nadawała się do pokazu na defiladach. Nawet w rozmowach między sobą nie używali własnych imion a obraźliwe przydomki nadane im przez „prawdziwych strażników”. Zwykle czas warty upływał im spokojnie, dziś jednak sprawy wyglądały zgoła inaczej. W ramach kary za niesubordynację do grona strażników więziennych przydzielono dwóch najgorszych zbirów z kompanii, którzy to postanowili wyładować na całej czwórce swój gniew.
Na początku kazali im siąść w kącie i zjeść obrzydliwy więzienny posiłek, co w praktyce okazało się karą dla wszystkich poza kotołakiem. Acila jadła jak zawsze szczęśliwa że je, Bachor zaczął ryczeć przez co niemal się udusił, a Grubas wymiotował po dwóch kęsach ściągając na siebie dodatkowo uwagę oprawców.
- Zryj mi to tłusta świnio! A może ci jedzonko oszczać coby było lepiej przyprawione? – śmiał sie w głos Hort, który najwyraźniej był tu przywódcą, po czym wymierzył leżącemu na ziemi Grubemu solidnego kopniaka. Korzystając z okazji iż dwójka chwilowo skupiła się na nieszczęsnym grubasie, Acila zagarnęła do swojej miski porcję pozostałych strażników.
– Teraz ty Złamas. Wstawaj, smutno tu w cholerę. Zaśpiewaj coś wesołego. – Hort zabrał się za kolejną ofiarę. Biedny Złamas cały się trząsł, już fakt że stoi należało uznać za wyczyn, a otwarciu ust i wypowiedzeniu choćby słowa nie było mowy. – Śpiewaj Gnojku! – niecierpliwił się strażnik.
Acila zrozumiała ze nie może w żaden sposób pomóc swoim towarzyszą. Cała trojka stanowiła idealne wręcz ofiary zachęcając takich jak Hort do zadawania im cierpień. Sama mogła uchodzić za autorytet w sprawach bycia dręczoną, oni jednak musieli się wszystkiego nauczyć. Kiedy słuchać, kiedy być cicho, kiedy walczyć i jak skulić się przed ciosami. Chociaż do tej pory biedacy wszystko robili źle i jak tak dalej pójdzie dadzą się zabić.
- Ja mogę śpiewać! – zgłosiła się. Hort przewrócił Złamasana ziemię i ordynarnie usiadł na nim niczym na tronie.
- Hej Hort, może czas już by Bachor został mężczyzną? Lala mu w tym pomoże, albo lepiej Grubas ma większe cycki – wtrącił rozbawiony towarzysz Horta.
- Nie, to potem. Teraz niech Lala śpiewa, chce do uja posłuchać tej piosenki.
Kotołak rozpoczęła swój występ.
„Był sobie wilk, brzydki i cherlawy
Na jedno oko ślepy, do tego kulawy.
Węchu nie miał wcale, skradał się niedbale,
Nie umiał polować więc musiał głodować.”
- Dość! – wściekł się Hort. Jego kompan szarpną za włosy młodego przekonany iż nadszedł czas na jego występy. – Zostaw go! Właśnie sobie przypomniałem że mamy tu w lochach wilka, którego trzeba nauczyć szacunku do straży. - Przy okazji Lala - do dupy ta twoja piosenka. Ruszać się niedorajdy. Weźcie włócznię i pochodnie. Zobaczymy jak pali się futro.
Awatar użytkownika
Zortlay
Błądzący na granicy światów
Posty: 16
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Zortlay »

*Nie wiem ile minęło już czasu odkąd wrzucili mnie do tej izolatki, driada już dawno opuściła wytrzeźwiałkę a Kapitanowi nie spieszy się żeby mnie wypuścić , dobrze że jednak nic jej się nie stało, nie wiem czy w ogóle cokolwiek pamięta.
Przemyślenia przerwał mu huk otwieranych drzwi, z obojętnością spojrzał na to co się dzieję. W pomieszczeniu pojawiły się najpierw cztery postacie które przemieściły się na środek celi a później kolejne dwie które czekały przy drzwiach.
-Czego chcecie?
-Myyy chcceeemmy ciiięę nnnaaauuuccczyć szzzzacunku. Odpowiedział z przerażeniem najgrubszy ze strażników.
Wilkołak złapał się za głowę i spuścił ją w dół. Po chwili podniósł wzrok i powiedział z nutką demotywacji.
-Boże co ja tutaj jeszcze robię? Nasłali na mnie dwóch brudasów, grubasa, smarka, niepełnosprawnego i kobietę. Grupa interwencyjna pożal się boże. Najlepsi z najlepszych, elitarny oddział specjalny do zwalczania ciężkich sytuacji. Ci dwaj przy drzwiach to eksperci od mopa i szczotki a smark czyści kible. Ale w sytuacjach gdzie nie mają już sił pracować, wpada spasiony kucharz który wygląda tak jakby 3/4 tego co ugotuje sam zeżarł, a i jego mały niepełnosprawny asystent od krojenia chleba złamanym łokciem. A i żeby było im miło to kobieta która...
Zamknął się na chwile ponieważ skądś ją znał i ten zapach futra coś zaczęło mu świtać, nagle zapaliło się światełko w tunelu.
-Kobieto czego ty ode mnie jeszcze chcesz? Nie wystarczy Ci że przez Ciebie tutaj siedzę? Przyszłaś mnie jeszcze męczyć w mamrze?
Acila
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 89
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Kotołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Acila »

Acila była na siebie wściekła. Gdyby wcześniej wyczuła obecność wilka szczęściarza, jak nazywała Zorathego, w ogóle darowałaby sobie wizytę i darmowy posiłek w strażnicy, a tak utknęła w tej głupiej sytuacji. Juz dawno zdecydowała iż nadszedł czas by ratować się ucieczką, niestety podejmowane dyskretne próby zdjęcia z siebie zbroi i odzyskania swobody ruchów póki co nie dawały rezultatu. "Co za idiota wymyślił sprzączki z tyłu" - klęła w myślach. Była pewna że jeśli tylko pozbędzie sie kolczugi, dotrze na parter i do wyjścia szybciej niż ktokolwiek tu z obecnych byłby w stanie podciągnąć spodnie. A tak cały czas robiła za popychadło.
Obecność wilka także ją irytowała. jak na kogoś kto niedawno został pobity, do tego stoi zakuty w łańcuchy przed bandą chcącą kontynuować jego męki, wykazywał nadmierną pewność siebie. Nie zamierzała wdawać się z nim w dyskusje. Przyznanie się do tej znajomości raczej nie wyszłoby jej teraz na dobre. Przyglądała się uważnie łańcuchom skuwającym wilka. Okucia grube niczym jej ramiona, nie wyglądały na takie co zrywają się łatwo, z drugiej strony do końca nie była pewna jaką siłą dysponuje wilkołak.
Tymczasem Hort początkowo zdziwiony przemową Zorathego odzyskał w końcu pewność siebie.
- Ho, ho proszę, pies zaczął szczekać. Ruszać sie niedorajdy. Przynieście kusze - polecił pozostałym strażnikom, uznając że lepiej unikać bezpośredniego starcia z więźniem - zobaczymy jak skurwiel tańczy. Gruby, Złamas i Bachor posłusznie ruszyli ku zbrojowni. Acila chciała dołączyć do nich. Na dole będzie mogła spokojnie uwolnić sie z krepującej zbroi i czmychnąć z tego miejsca. Hort zatrzymał ją jednak przy wyjściu. Chwycił kotołąka za ramiona i przycisnął jej plecy do ściany.
- Ty nie. czekaj. - Powiedział pochylając sie nad dziewczyną, tak ze Acila poczuła bijący od niego smród - Posłuchaj. Tamci trzej są przegrani. Ofermy, które zawszę będą kopani w dupę przez los. Ty jesteś inna. Zostaw ich i dołącz do bandy Horta. Czas już przejść na stronę zwycięzców.
- Co ma Acila zrobić? - spytała z obawą dziewczyna.
- Na początek. Weź tę kusze i wbij bełt prosto w klatę tego gnojka - Hort wskazał na wilka podając jednocześnie Acili broń którą przyniósł Bachor. Acila zrozumiała że herszt w rzeczywistości nie pyta jej "czy chce" a wydaje proste polecenie. Wzięła posłusznie kusze do ręki i wycelował grot w kierunki wilkołaka. "Cóż wilku wygląda na to ze twój szczęśliwy dzień właśnie minął. Pewnie i tak by cię ubili a Acila oszczędzi ci tortur" - pomyślała.
Awatar użytkownika
Zortlay
Błądzący na granicy światów
Posty: 16
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Zortlay »

-Po stronie zwycięzców? Roześmiał się i ciągnął dalej, sam fakt że pojawiliście się tutaj sami bez konkretnego przygotowania sprawił że jesteście z góry przegrani. Zwrócił uwagę na to jak kicia trzyma kuszę, raczej nie używała nigdy takiej broni , z drżenia ręki wywnioskował że raczej wolałaby uniknąć tej całej sytuacji. Czuł bijącą od niej nutkę niepewności. Zwrócił się do Herszta.
-Ta kobieta ma większe cojones niż cała ta wasza straż razem wzięta. W obronie zaczął coś mamrotać ale Wilkołak nie słuchał go, wolał porozmawiać z kotem.
-No to teraz wpadłaś, znalazłaś się pomiędzy przysłowiowym młotem a kowadłem. Jeśli chcesz strzelić to najpierw napnij cięciwę i włóż bełt, a później wyceluj. Widzę że Ci profesjonaliści nawet tego nie potrafią zrobić. Oparł rękę o głowę i nadal ciągnął. Masz teraz dwa wyjścia, strzelasz do mnie i czekamy jak ta sprawa się rozwinie, opuścić broń i najzwyczajniej w życiu wyjść ze mną, a dalej możesz robić co chcesz. No chyba że masz jakiś pomysł na to jak to wszystko załatwić?
Acila
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 89
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Kotołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Acila »

"Ten baran myśli że to ja go uratuję" - zrozumiała Acila, z wrażanie niemal upuszczając kuszę. Cała przemowa wilkołaka odwołująca się do jej odwagi, bez wzglądu na to czy Zoathy rzeczywiście w nią wierzył, czy też tylko gadał tak by ją zachęcić, była bez celu. Jeśli liczył na jakiś przejaw bohaterstwa z strony dziewczyny, to niestety w tym przypadku pomylił kotołaka. Acila po pierwsze była tchórzem dbającym przede wszystkim o siebie, a po drugie podchodziła do życia bardzo praktycznie. Jeśli miała wybierać pomiędzy strażnikami trzymającymi kuszę, a obietnicami wilka mówiącego że weźmie ją za rękę i wyprowadzi stąd jak gdyby był to spacer po ogrodzie, to zdecydowała się na tą bardziej rzeczywistą część oferty. Rozumiała ze gdyby opowiedziała sie teraz po stronie wilka, Złamas, Bachor i Liutad troje z strażników mierzący do wilkołaka od razu skierowaliby broń w jej stronę.
- Wilk za dużo mówi - odpowiedziała, sugerując mu by zaczął działać, a jednocześnie złożyła się do strzału. W jednym tylko Zorathy miał rację. Acila słabo posługiwała się jakąkolwiek bronią, a o zasadzie działania kuszy nie miała żadnego pojęcia. W walce jak dotąd zawsze wystarczały jej pazury. Próbowała oddać strzał, lecz poza głuchym "pyk" nie stało się nic. Bełt nadal pozostał na miejscu, jedynie hełm w irytujący sposób po raz kolejny zsunął jej sie na oczy. Była przekonana że Hort się wścieknie, lecz hersztowi, mimo iż bardzo pragnął zabić wilka, zależało na tym by to Acila zadała śmiertelny cios, dlatego chwytając broń razem z dziewczyną zaczął cierpliwie tłumaczyć.
- Nie tak. Nie trzymaj rąk w ten sposób. Nie zwolnisz cięciwy jeśli zablokujesz palcami ten mechanizm. - powiedział. Tymczasem Liutad, drugi z strażników-oprawców wyraźnie miał mniej cierpliwości.
- Dość! Ta świnia nie będzie nas dłużej obrażał! - krzyknął i wystrzelił do wilka. Hort obrócił się gwałtownie w stronę kompana usiłując go powstrzymać, szarpiąc tym samym kusze którą trzymał razem z Acilą. Dokładnie w tym samym momencie dziewczyna zwolniła spust. Wystrzelona strzała trafiła w będącego teraz na linii strzału grubasa. Strażnik wrzasnął i upadł na ziemię. Był najgorszym z strzelców z całego towarzystwa, dlatego też zamiast broni trzymał zebrane od wszystkich pochodnie, które wraz z jego upadkiem wylądowały na posłaniu dla więźnia.
Słoma z pryczy od razu zajęła się ogniem a w celi wybuchł pożar.
- Uciekać- krzyknął Hort. Okrzyk herszta wyrwał Acilę z zadumy. Oniemiała swoim uczynkiem z przerażeniem wpatrywała sie w płomienie. Poprzez kłęby zbierającego sie dymu nie była już w stanie dostrzec czy Liutad zabił wilka. "Czas się ratować" - pomyślała wybiegając z celi.
Awatar użytkownika
Zortlay
Błądzący na granicy światów
Posty: 16
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Zortlay »

Przemiana w Wilkołaka trwała dosłownie sekundę, spiął wszystkie mięśnie i gwałtownie rzucił się do przodu, wyrywając przy tym obręcze trzymające łańcuchy. Spojrzał na długi kawał metalu zwisający z jego dłoni. ..Gdybym znalazł jakiś kawałek kamienia....". Ogień zaczął się gwałtownie rozprzestrzeniać. ..A p******* to". Podniósł dłoń do góry i najprościej w życiu odgryzł zbędny balast, po czym łańcuchy upadły z hukiem na ziemie. Chwycił za swoją szczękę, starając się wytłumić drżenie zębów. Ból był niesamowity, ale nie czas na skomlenie. Już miał wychodzić gdy usłyszał cichy jęk dochodzący z lewej części pokoju, spojrzał na grubego. ..To on jeszcze żyje?". Złapał strażnika pod ramię i wywlókł z pokoju, chwilę później zostawił go w bezpiecznym miejscu. A następnie ruszył w kierunku krzyków ..Łapać ją, nie dajcie jej uciec". *Coś mi się wydaje że nasz kocurek ma duży problem* pomyślał wilkołak.
Acila
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 89
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Kotołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Acila »

Zbiegli na parter. Kłęby dymu widoczne na schodach sugerowały iż pożar na górze rozprzestrzenia się. Acila miała wreszcie trochę czasu na pozbycie się zbroi. Hort stanął przy drzwiach wejściowych pilnując by jak na razie nikt nie opuścił strażnicy. Klnąc na czym świat stoi obwiniał wszystkich poza sobą o zaistniałą sytuację.
- Nie zamierzam wziąć na siebie odpowiedzialności za pożar ani za śmierć więźnia – kończył swoją tyradę, wyrywając kusze z rąk Liutada. Bachor zorientował się że wreszcie że pozostawili na górze Grubasa, skoczy po wiadro i nie czekając na instrukcję pozostałych ruszył po schodach w nadziei ugaszenia żywiołu i uratowania kompana. Był to pierwszy prawdziwie odważny czyn w jego życiu, pierwszy i za razem ostatni gdyż po chwili upadł przeszyty strzałą wystrzeloną przez Horta – Nie pozwolę też – krzyczał Hort – by jakiś idiota doniósł na mnie do kapitana! – dodał, po czym odrzucając kusze wziął miecz i wbił go w brzuch zszokowanego Złamasa. Gdy strażnik osunął się na kolana, Hort ciął ponownie, tym razem w kark, niemal odcinając głowę od tułowia. Acila zrozumiała że jest następna i musi się bronić. Zaatakowała Liutada nim ten zdążył wyciągnąć miecz. Wkładając w cios maksymalną siłę, przeorała pazurami twarz strażnika. Liutad wrzasnął z bólu ale nie stracił panowania nad sobą. Zablokował rękę dziewczyny by ta nie mogła ponowić ataku, po czym walnął ją pięścią w twarz. Uderzona Acila odtoczyła się w kąt pomieszczenia. Liutad dobył miecza i ponownie ruszył do ataku. Teraz gdy nie miała na sobie zbroi, kotołak była znacznie zwinniejsza. Mając przewagę szybkości nad strażnikiem, ominęła kolejne uderzenia miecza, po czym drapiąc nadgarstek napastnika wyrwała mu broń z ręki. Brak doświadczenia w bójkach sprawiał że dziewczyna popełniała kolejne błędy. Odrzuciła miecz i doskoczyła do strażnika, licząc w dalszym ciągu tylko na swoje pazury, straciła w ten sposób przewagę zwinności. Liutad mogąc wreszcie złapać Acilę, chwycił ją mocno za włosy, przewrócił na ziemię i z impetem próbował rozwalić jej czaszkę o posadzkę. Wprawdzie wciąż narażony był na liczne zadrapania jednak stopniowo uzyskiwał przewagę. Widząc ze Acila słabnie, Liutad w końcu puścił ja i zaczął szukać miecza. Twarz miał zakrwawioną, a pole widzenia ograniczone przez co Acila miła czas przeturlać się nim napastnik chwycił za broń i po omacku ciął w miejsce gdzie przed chwilą leżała. W tym momencie runęła część nagrzanego od pożaru stropu, przygniatając szykującego się do zadania ostatecznego ciosu strażnika. Acila skacząc po nadpalonych belkach dostała się na piętro, uciekając w ten sposób przed atakiem Horta, który widząc porażkę kompana sam wziął się do pracy. Dostawszy się na wyższy poziom, kotołak nie miała już sił na ucieczkę. Z trudem czołgała się po ziemi. Nad nią unosi się dym. W dole słyszała krzyki Horta. Zwabieni pożarem do strażnicy przybywali kolejni żołnierze. Czuła ciepłą ciecz spływającą jej po twarzy. Miała nadzieję iż to nie jej krew, jednak coraz większe problemy z zachowaniem świadomości nie wróżyły najlepiej. Gdyby dotarła do okna, w postaci kota miałaby szansę przecisnąć się przez kraty i uciec. „Tyle ze ja nie potrafię się zmienić” – pomyślała i zrezygnowana zamknęła oczy. Miała wrażenie że coś ciągnie ją za nogi, ale tak naprawdę było to jej już całkowicie obojętne.
Awatar użytkownika
Stayer
Szukający Snów
Posty: 194
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Łowca , Bard
Ranga: Łucznik
Kontakt:

Post autor: Stayer »

Sam dobrze nie wiedział co go zachęciło do podróży w tereny Kryształowego Królestwa. Może to, że tak na prawdę był tutaj tylko i wyłącznie parę razy? Jedyne miejsca w Alaranii - prócz pojedynczych wyjątków - jakie zwiedził to Menaos, Danae i Adrion, okoliczne lasy oraz trakty pomiędzy tymi miastami. No ale co mu było potrzebne więcej? Wyżywić się, sprzedać skóry, pracować. Zajęcie idealne dla myśliwego, czasem jakieś tropienie, gdy w obrzeżach miasta znikała trzoda hodowlana, zabijana przez jakieś ponoć "ogromne i mityczne potwory z piekła rodem" które i tak ostatecznie okazywały się w większości przypadków wilkami, czy zwierzyną na którą łucznik często polował. Poklepał swojego wierzchowca po pysku, a następnie ciągnąć za lejce zatrzymał się razem z nim w miejscu. Zeskoczył zwinnie z siodła, by następnie sięgnąć do juków przewieszonych przez swojego wiernego towarzysza w celu znalezienia czegoś do jedzenia. Wyciągnął jakiś kawałek suszonego mięsa i jabłko. Zryw uwielbiał jabłka... A! Niech ma! Na zdrowie! Podał mu praktycznie do samego pyska owoc a sam wgryzł się w swój posiłek. Po paru minutach wskoczył z powrotem na swojego wierzchowca by ruszyć w dalszą drogę. Wiele nie jechał, jako że po wspięciu się na niewielkie wzniesienie, ujrzał dym unoszący się ze strażnicy nieopodal "stolicy" Kryształowego Królestwa. Stayer, jak to on. Pomocna z niego osoba, w związku z czym popędził swojego wierzchowca by pognać w kierunku miejsca w którym rozgorzało się swoiste piekło. Zatrzymał Zrywa w niewielkiej odległości od budynku by nic się mu nie stało i ruszył w kierunku budowli, by tam komuś pomóc. Zostawił łuk, bo ten raczej na niewiele by mu się przydał w takiej sytuacji, jednak wziął ze sobą swoje dwa noże. W wejściu minął jakichś dwóch strażników którzy nawet nie zwrócili na niego uwagi i wbiegł do środka, zakrywając chociaż trochę usta i nos przed dymem. Słyszał wokoło tupot wielu osób, jednak jego uwagę przykuły odgłosy walki, albo raczej szarpaniny i uderzenia czegoś na prawdę ciężkiego o ziemię. Domyślił się, że musiały zawalić się kondygnacje budynku, więc czym prędzej ruszył w tamtą stronę. Jedyne co zauważył to przygniecionego stropem strażnika, albo raczej część jego nóg wystających spod stropu. Kątem oka dopatrzył się jeszcze ruchu. W tym samym czasie dopatrzył się tylko uciekającej sporej sylwetki mężczyzny, nie zwrócił na to jakiejś większej uwagi, zdecydował się ruszyć na pomoc temu komuś kto uciekł na wyższe piętro, tylko jak to zrobić? Zauważył nadpalone belki, które były blisko zawalenia, raz kozie śmierć. Zwinnie wskoczył na jedną, drugą by w końcu dostać się na piętro wyżej. Należy zauważyć, że mimo wszystko nie było to takie łatwe i miał na sobie ślady zadrapań, czy delikatnego oparzenia na ręce, na brudzie związanym z pyłem i tym podobnym wyników pożaru czynników. Co zauważył u góry? Jakąś niewielką osobę skuloną na ziemi, praktycznie nie dającą oznak życia, nie mógł jej po prostu podnieść, czy coś w tym stylu, bo wdrapała się pod jakieś coś. (:D) Pociągnął ją ostrożnie za nogi, by po chwili podnieść całą, mimo wszystko, Stayer nie był okazem siły, ale nie należał też do słabszych, czy chociaż tych przeciętnych, pod płaszczem kryły się całkiem dobrze rozwinięte mięśnie. Omijając tutaj szczegóły, łucznik zabrał poszkodowaną przed budynek, przed którym napotkał na "opór" w postaci kilku strażników, z obnażonymi mieczami. Zlustrował ich uważnym spojrzeniem i stanął tak, czekając na ich dalszą reakcję.
Acila
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 89
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Kotołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Acila »

Jej życie z całą pewnością nie było sielanką. Aclia liczyła ze przynajmniej śmierć będzie miała łagodniejszą, a tymczasem całe to umieranie wydawało się być jeszcze gorsze. Bolała ją całe ciało, miała wrażenie że jest ciągnięta po kamienistym bruku. Brak czucia w kończynach uniemożliwiał jej ocenę ilości złamań i zadrapań. Miała zawroty głowy, chciała wymiotować dusząc się własną krwią, ledwo co mogła uchylić powieki a gdy już się to udało od razu została oślepiona intensywnym światłem. Wokół czuła żar i duszący dym. Zmusiła się by spojrzeć w sufit. Marzyła by któryś z fragmentów zechciał się oderwać i uderzyć ją w głowę. Utrata przytomności byłaby dla dziewczyny błogosławieństwem, odejmując tym samym cały ból. Zamiast tego sklepienie zaczęło się przemieszczać. Olbrzymim wysiłkiem było dla niej zrozumienie iż tak naprawdę to ona się porusza, a dokładniej jest gdzieś wleczona. Nie miała sił się opierać. „W sumie dlaczego, może jak jeszcze kilka razy uderzę o posadzkę, zwalą mnie z schodów i przemaszerują po mnie całą armią uda się omdleć” pomyślała z goryczą.
Niespodziewany powiew świeżego powietrza wyrwał Acilę z pesymistycznych rozmyślań. Dotarło do niej że właśnie została wyniesiona z pożaru. Nie miała pojęcia komu mogło zależeć na ratowaniu jej lichej skóry, ale wybawca to wybawca, bierze się go jaki by nie był. Jak przez mgłę dojrzała uzbrojonych strażników wokół siebie. „Będę walczyć” – postanowiła w myślach, usiłując jednocześnie ustać na własnych nogach. Od razu zakręciło jej się w głowie, tak że na powrót musiała skorzystać z wsparcia Stayera. – „Jednak to moja krew” – pomyślała osuwając się na ziemię gdy rana z głowy znów zaczęła pulsować. Uśmiechnęła się z bezradności. Cóż jej bohater będzie musiał przez chwilę poradzić sobie sam. Postaraj się zwyciężyć a ja zrobię wszystko by w tym czasie nie umrzeć – chciała powiedzieć lecz nie była w stanie wydobyć siebie głosu.
Ignorując zagrożenia, skuliła się mając nadzieję zasnąć. Porządna drzemka to najlepsze co potrafiła wymyśleć na regenerację ran.
Awatar użytkownika
Stayer
Szukający Snów
Posty: 194
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Łowca , Bard
Ranga: Łucznik
Kontakt:

Post autor: Stayer »

Wybawca, Stayer po prostu był osobą o dobrym usposobieniu, i z natury starał się pomagać, chociaż też bez przesady. Jednak taka osoba jak kotołaczka była w tej sytuacji jak dla niego bezbronną osobą, to po prostu pomógł i tyle. Chociaż teraz w gruncie rzeczy obydwoje znaleźli się w niebezpieczeństwie. Ale czy Stayer będzie w stanie pokonać kilku, no dokładnie trzech uzbrojonych strażników zbliżających się w ich kierunku. Poczekał aż nowa towarzyszka sama położyła się na ziemi, nie rozumiał co robiła, ale przynajmniej jest w stanie ją i siebie obronić, a ona mu w tym nie przeszkodzi. Zlustrował ich spokojnym spojrzeniem i wyciągnął obydwa noże, na co żołnierze parsknęli śmiechem.
- Tym chcesz nas pokonać? Ha! Odpuść sobie chłopcze i zmiataj stąd! - Rzucił najbliższy z nich, zatrzymując się, to samo zrobili dwaj pozostali.
- Tyle wystarczy. - Krótko stwierdził Stayer robiąc pewny krok w ich kierunku. Reakcja była szybka, przed chwilą przemawiający przeciwnik bez jakiejś koncepcji ataku rzucił się na łucznika, chcąc zaatakować go mieczem prostym cięciem z góry. Dla "chłopca" nie było nic łatwiejszego niż zablokowanie tego ciosu swoimi nożami, podcięcie przeciwnika, tak by ten wylądował na ziemi upuszczając ze zdziwieniem miecz, by następnie stracić przytomność po szybkim i pewnym uderzeniu dłonią w skroń. Dwaj pozostali popatrzyli tylko po sobie i równocześnie zaatakowali, wściekle machając swoimi mieczami. Stayer sprytnie nie czekając aż Ci dwaj do niego dojdą, chociaż dzieliło ich zaledwie trzy, może cztery kroki, ruszył w ich stronę, jeszcze w górze odbijając klingi mieczy przeciwników i podstawiając jednemu nogę, by ten z rozpędu nie zdążył się zatrzymać i runął na podłogę. Jednak, ostatni z trójki strażników chwycił rękę łucznika, gdy ten tylko na chwilę spuścił go z wzroku i uderzył pięścią w bok głowy. Początkowo, Stayer oszołomiony pulsującym bólem nie wiedział co się stało, ani co się dzieje, uklękł na jedno kolano i mając mgłę przed oczyma, nie widział przeciwnika wymierzającego się do uderzenia mieczem które miało zakończyć żywot łucznika. Jednak w tej samej chwili strażnik obrócił na chwilę głowę w bok usłyszawszy tętent kopyt, by ujrzeć jak średniej wielkości koń dobiega do niego, staje na przednich kopytach i uderza z impetem w bok strażnika który zdążył się niezgrabnie ledwie zasłonić ręką i upaść na ziemię, by już nie powstać. Sam Stayer tylko podparł się jeszcze dłonią na ziemi, nadal czując pulsujący ból i potrząsając lekko głową. Zryw trącił pyskiem głowę łucznika, jakby dodając mu otuchy, po czym odziany w płaszcz mężczyzna powoli wstał. Krzywiac się z bólu stał jeszcze chwilę, odzyskując do końca świadomość, by zdać sobie sprawę, że stoi przed tą strażnicą jak gdyby nigdy nic, a przy nim leży trójka rozłożonych na ziemi strażników.
Awatar użytkownika
Zortlay
Błądzący na granicy światów
Posty: 16
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Zortlay »

Minęło parę minut od rozpoczęcia pożaru, ogien coraz szybciej się rozprzestrzeniał a do budynku wkraczało coraz więcej strażników, jedni nie zwracali uwagi na szlajającego się Wilkołaka byli bardziej zajęci pożarem, ale byli też tacy co widząc Zortlay-a rzucali się na miejscu do walki, nie wie ilu pokonał dwóch, trzech, czterech? Stracił już rachubę, rany, ból, zmęczenie i dym dawały o sobie znać, był coraz słabszy i przestawał normalnie funkcjonować, wiedział że nie może walczyć w nieskończoność, musiał po pierwsze znaleźć kotkę a po drugie odzyskać swoją zbroje, musiał to zrobić jak najszybciej. Przyspieszył kroku, złapał jednego z gaszących ogień strażników rzucił o ścianę, warknął i zapytał się gdzie jest kotka, człowiek podniósł trzęsącą się rękę i wskazał palcem w kierunku schodów, wilk podziękował i zostawił jegomościa w spokoju, po drodze spotkał uciekającego Horta. Zortlay się z nim nie patyczkował, przywitał znajomego uderzeniem z wypadu, jego but odcisnął się na zbroi człowieka po czym strażnik upadł i zaczął ciężko dyszeć.
-Gdzie ona jest!? Strażnik nie odpowiedział tylko wskazał palcem na okno, zmiennokształtny widział całe zdarzenie jak zakapturzony wynosi Acille ze straznicy i pokonuje trzech ludzi.
-Dobrze a moja zbroja? Tym razem Hort odpowiedział szeptem
-Magazyn rzeczy skonfiskowany. Wilk nie chciał marnować czasu i czym prędzej ruszył w kierunku wskazanej lokalizacji, wyważył drzwi. Wszedł do pomieszczenia w którym znajdowało się dużo różnorodnych rzeczy, od skonfiskowanego bimbru po różnego rodzaju ozdoby, nie miał jednak czasu na przebadanie wszystkiego, po chwili dostrzegł zbroję. Założył ją i ruszył do wyjścia jednak jego uwagę przykuła złota szkatułka zdobiona drogimi klejnotami, otworzył ją i dostrzegł rożnego rodzaju flakony, zioła, maści, może się przydać, pomyślał wilkołak wyskoczył przez okno i po zapachu odnalazł miejsce w którym znajdowała się kobieta kot.
-Nie wierzę, Robin Hood. Zaśmiał się Wilkołak ale po chwili spojrzał na ledwie żywą kotkę i mina mu zrzedła.
-Co z nią? Zapytał
Acila
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 89
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Kotołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Acila »

Ciało Acili domagało się snu. Umysł domagał się snu jeszcze bardziej. Instynkt natomiast kazał kotołakowi wstać i uciekać, a Acila już dawno przekonała się że czego jak czego ale instynktu nie należy ignorować. Zwykle gdy starała się postępować inaczej niż podpowiadała natura, wychodziła na tym źle. Chociażby ostatnio gdy czuła iż należy trzymać się z dala od wilkołaka, nie posłuchała i teraz ma same problemy. Wstała z wysiłkiem chcąc poszukać dla siebie lepszego miejsca na wypoczynek. Spojrzała na pobojowisko wokół siebie. Nadal miała problemy z koncentracją i widziała niewyraźnie. „Faktycznie nie najlepsze miejsce na drzemkę” – pomyślała. Zanim ucieknie chciała przyjrzeć się bliżej swemu wybawcy. Skoncentrowała się na osobie stojącej przed sobą. Pociągła twarz, odstające uszy, włosy w nieładzie, cztery nogi … „O do licha przecież to koń” – uświadomiła sobie Acila, próbując jednocześnie wyobrazić sobie jak koń mógł wyciągnąć ją z pożaru i pobić czterech strażników. Klęczący Stayer zaliczany był w tej chwili jako jeden z strażników. W każdym razie wybawca jaki by nie był, należało mu podziękować. Kotołak pokuśtykała w kierunku Zrywa, stanęła przed nim, skłoniła się z gracją na jaką pozwalało jej poobijane ciało i rozpoczęła przemowę.
- Szanowny panie, ja oto Acila pół kot panna chciałabym podziękować za ratunek – rozpoczęła starając się by wypowiadane zdania były jak najbardziej poprawne - Wdzięczna jestem niesłychanie że tak szlachetny yyy … rumak poświęcił swój drogocenny czas na wyciągnięcie mnie z opresji. Niestety zważywszy na okoliczności zmuszona jestem prosić o dodatkową pomoc i zabranie mnie stąd gdzieś w leśne ostępy. Byle z dala od siedzib ludzkich – kontynuowała, zdając sobie sprawę że będzie to jedna z dłuższych wypowiedzi w jej życiu – Wprawdzie nigdy nie dosiadałam takiego stworzenia jak pan, ale nie mogę przez to wykluczyć iż być może jestem urodzonym jeźdźcem i pójdzie mi świetnie. Dobrze? Nie bardzo rozumiem waszmościa język ale przyjmuję to spojrzenie jako zgodę. – zakończyła chwytając za końską grzywę i usiłując dosiąść Zrywa.
Awatar użytkownika
Stayer
Szukający Snów
Posty: 194
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Łowca , Bard
Ranga: Łucznik
Kontakt:

Post autor: Stayer »

Jeszcze przez krótszą chwilę tak dochodził do siebie. Usłyszał za sobą jakieś kroki i ujrzał... Sam dokładnie nie wiedział, czym jest ten osobnik, albo raczej kim. W życiu wilkołaka nie widział, co najwyżej słyszał o nich opowieści. No cóż, zlustrował go uważnym spojrzeniem. Doszedł do wniosku, że jednak, wbrew przekonaniom, wilkołak nie jest dziką bestią żądną krwi wszystkiego co żywe.
- Nie wiem - rzucił trochę niewyraźnie, pewnie dlatego, że mu się plątał język, ale mimo wszystko, dało się to zrozumieć. Podążył wzrokiem do kotołaczki, która właśnie wstała, uraczyła jego ukochanego Zrywa krótką przemową, na którą łucznik się mimowolnie uśmiechnął, prawie parskając śmiechem. Dochodził do siebie. Jednak kiedy kotołaczka zachciała dosiąść konia, Stayerowi zrzedła mina. Dobrze, że brakowało mu do tego zaledwie dwóch kroków i w mgnieniu oka znalazł się obok niej, by ją zatrzymać.
- Hej, hej! Spokojnie! Ten... Szlachetny rumak, który... Poświęcił swój... Drogocenny czas na wyciągnięcie cię z opresji - zaczął, zachowując powagę, chociaż w oczach było widać, że cała sytuacja jest dla niego trochę komiczna. Zryw parsknął, jakby wszystko rozumiejąc, i zrobił "krok" w bok, oddalając się o ten właśnie krok od kotołaczki i Stayera, który jedną ręką podpierał się na boku konia, przez co niemal nie stracił równowagi, i rzucił krótkie spojrzenie swojemu szlachetnemu rumakowi.
Zdając sobie sprawę, że kotołaczka jest trochę... Rozkojarzona, o ile to dobre słowo, i nie do końca wie co się dzieje, musiał szybko wytłumaczyć sytuację i jakoś pokierować.
- Em, ten rumak jest moim wierzchowcem - zmienił trochę podejście do sprawy. - Trochę mu pomogłem przy ratowaniu cię, teraz o ile pozwolisz, zresztą sama prosiłaś o wydostanie cię stąd, to mogę to uczynić. - Ogółem, śmieszna sytuacja, sam łucznik nie do końca wiedział, co ma powiedzieć, ale miał nadzieję, że dojdą do porozumienia. Podszedł do wierzchowca cały jeden krok i trochę niezgrabnie na niego wskoczył, wciąż czuł w głowie pulsujący ból, który teraz się trochę nasilił. Kiedy pewnie usiadł, wyciągnął rękę w stronę kotołaczki, no chyba powinien pomóc jej wsiąść, doszedł do wniosku, że nie waży wiele, więc ten ogromny rumak podoła wyzwaniu wzięcia ich obojga.
- Pomogę ci wsiąść, nie mamy dużo czasu/ - Z tym czasem to prawda, długo już tu siedzieli, lada moment pojawią się strażnicy, tym bardziej, że powoli kończyli gasić pożar.
- Jak widać, nic jej nie jest, nie licząc rany na głowie - rzucił do wilkołaka, ostatecznie zauważył ranę na jej głowie, z której wcześniej sączyła się krew, a teraz trochę się to uspokoiło. Nie wiedział, co ma mu więcej powiedzieć tak na prawdę, bo nie wiedział kim jest i dlaczego tu jest.
Acila
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 89
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Kotołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Acila »

"Oczywiście, że właściciel, zawsze musi być ktoś taki" - zrozumiała Acila. Spuściła głowę, mając nadzieję, że włosy, zadrapania, brud i krew chociaż w jakimś stopniu ukryją jej zakłopotanie. Miała ochotę zapaść się z wstydu pod ziemię. " Głupia jestem, najlepiej siedzieć już cicho" - zdecydowała, próbując jednocześnie znaleźć coś na swoją obronę. Niby skąd miała wiedzieć, przecież nic nie pamięta z tamtych wydarzeń i w ogóle mógłby to być koń, a ten mężczyzna wcale nie musi być tym, za kogo się podaje. Im dalej brnęła w swych rozważaniach, tym bardziej ona sama jawiła się sobie jako niewinna, a cała odpowiedzialność za nieporozumienie spadała na Stayera. Bo przecież nieznajomy równie dobrze mógł być podstępnym łotrem, który zamierza przywłaszczyć sobie jej genialny plan wykorzystania rumaka do ucieczki. W tym momencie dziewczyna spojrzała na mężczyznę dosiadającego konia. "No tak, nie tylko zamierza, ale właśnie to robi" - pomyślała. Czas wreszcie z tym skończyć. Postanowiła, że nie da się po raz kolejny wypchnąć z kolejki do szczęścia, a już na pewno nie pozwoli, by ktoś zajął w niej miejsce przed nią.
Zamiast skorzystać z wyciągniętej dłoni mężczyzny i spokojnie usadowić się za nim, Acila chwyciła za rękaw tuniki Stayera, drugą ręką mocno złapała grzywę Zrywa i wykorzystując najpierw stopę człowieka, a następnie bok konia i kolana mężczyzny, zaczęła wspinać się, by zając właściwe jej miejsce na wierzchowcu. Wytrwale ignorując wszelkie gesty, sugestie i podpowiedzi, łamiąc po drodze wszelkie prawidła sztuki dosiadania koni, Acila w końcu wspięła się na grzbiet rumaka. Siedziała tak na kolanach, trzymając się szyi Stayera. Potrzebowała chwili, by odzyskać równowagę, po czym przerzuciła nogę na drugi bok konia i z zadowoleniem stwierdziła, iż jest już na górze. Niestety dla siebie, usiadła przodem do jeźdźca, tak że głowa Zrywa znalazła się za jej plecami. Nie miała pomysłu, jak wybrnąć z kolejnej krępującej sytuacji. Pozostawało jej zachować nieustępliwą minę mówiącą: "tak chciałam i tak ma być".
Spoglądając zza ramienia Stayera, zauważyła wilkołaka. "Miło, że przeżył" pomyślała z początku, by po chwili uświadomić sobie, że przecież niedawno próbowała go zabić, odrzucając zawczasu jego ofertę pomocy. Wściekła bestia wpadła tu teraz, by szukać na niej zemsty.
- Lepiej uciekajmy nim nas pożre - powiedziała do Stayera. - A tak w ogóle to Acila nie chciała - dodała głośniej, by usłyszał ją wilk.
Awatar użytkownika
Zortlay
Błądzący na granicy światów
Posty: 16
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Zortlay »

*Zjeść, powiadasz?* - pomyślał wilk, niestety na niekorzyść innych, Zortlay miał doskonały słuch, wynikało to z tego, iż w tym momencie był krzyżówką psa i człowieka, a jak wiadomo, te zwierzęta mają wyczulone zmysły. *Najpierw mnie podrapała, później poszedłem za nią siedzieć, w następnej kolejności próbowała mnie zabić, a na samym końcu podpaliła strażnice i oczywiście cała wina spadnie na mnie. Muszę się chyba trochę odegrać.* Ruszył w kierunku kotki, wyciągnął dłonie dziewczyny, zaczął się bujać na boki i poruszać jak jakiś potwór rodem z bajek.
- Aaaa, zaraz cię pożrę, już mi nie uciekniesz, aaaaa, zemszczę się za to, że wsadziłaś mnie do wiezienia, aaaaa, również za to, że próbowałaś mnie później zabić, aaaaa. - Przy okazji zamrugał do Robin Hooda, miał nadzieję, że chłopak uzna, że to żart, raczej żadne stworzenie nie porusza się w tak komiczny sposób.
Ostatnio edytowane przez Quarraena 10 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Powód: Frankensteina nie ma w Alaranii; interpunkcja + zapis dialogów
Awatar użytkownika
Stayer
Szukający Snów
Posty: 194
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Łowca , Bard
Ranga: Łucznik
Kontakt:

Post autor: Stayer »

Z dziwnym wyrazem twarzy przyjął do wiadomości to, że kotołaczka nie skorzystała z jego wyciągniętej ręki. Prócz tego nie skorzystała z jego wskazówek, sugestii czy podpowiedzi. Gdy usiadła przed nim na kolanach poczekał jeszcze krótką chwilę bez słowa, do chwili kiedy ta przerzuciła nogę na drugi bok wierzchowca i... Usiadła przodem do Stayera, ten tylko uniósł wysoko brwi ciut zdziwiony, i z delikatnym roztargnieniem. Pokręcił głową i dosłyszał słowa kotołaczki. W jego mniemaniu nie był on negatywnie nastawionym, a wręcz przeciwnie - o dziwo - miał przyjazne nastawienie. Zmarszczył brwi spoglądając następnie na zmiennokształtnego. Uniósł jeszcze wyżej brwi gdy zobaczył co zaczął robić ten "aktor". Powędrował spojrzeniem wysoko do góry by po chwili wrócić nim do zbliżającego się w komiczny sposób wilkołaka.
- Nie czas na zabawy, reszta strażników zaraz zobaczy to pobojowisko i jakoś nie wydaje mi się, by byli bardzo szczęśliwi widząc trzech nieprzytomnych kompanów. - rzucił do niego oschle, spoglądając mu prosto w twarz. Następnie zwrócił się do kotołaczki z pytaniem :
- Dokąd Cię zabrać? - Zapytał zmieniając ton głosu na bardziej, ciepły? Przyjemny? No, może nie jest to odpowiednie słowo, ale w jakimś stopniu na pewno pasuje, trącił lekko wierzchowca butem w bok dając mu znak by ruszył powoli do przodu, nie ma się co śpieszyć, w końcu jego obecna towarzyszka jak się domyślił nie ma wielkiego doświadczenia w jeździe konnej, albo raczej, w ogóle nie ma takiego doświadczenia.
Zablokowany

Wróć do „Kryształowe Królestwo”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości