Kryształowe Królestwo[Okolice Miasta] Poszukiwania Kryształów Pierwotnych II.

Elfie pałace zbudowane głęboko w ukrytych leśnych polanach. Wieże strażnicze wznoszące się ponad chmurami, gdzieś wśród ostrych skał - to wszystko możesz spotkać tutaj w Kryształowym Królestwie, gdzie zbiegają się szlaki elfich książąt, magów i smoków.
Zablokowany
Awatar użytkownika
Quarraena
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 145
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Quarraena »

Elfka biegła, tak szybko, jak tylko potrafiła. Starała się przy tym kryć w cieniach, stogach siana i krzakach, by strażnicy nie mogli jej wypatrzeć. Wkrótce potem, jak zrozumiała, pogoń ustąpiła. Nie mogli jej nigdzie dostrzec. Uśmiechnęła się z triumfem, spoglądając na znajdujący się w sakwie kryształ. Jej serce wciąż biło mocno po szaleńczym biegu. Położyła dłoń na piersi, próbując je uspokoić.
Zobaczyła w swoim umyśle otrzymaną od Akkarina pozycję ich kryjówki. Przycupnęła akurat za ścianą jakiegoś domu, wychyliła się więc ostrożnie i sprawdziła, czy ogon nie powrócił. Pole widzenia było czyste, nie dostrzegła bowiem nikogo. Uznała, że spokojnie może opuścić to miejsce i udać się do bazy, podążając za wizją Nemorianina.
Przed nią nagle otworzył się portal. Przeszło jej przez myśl imię Akkarina, po czym wskoczyła w niego, choć wiedziała, że sporo ryzykuje. Bo co, jeśli to pułapka?
Wylądowała gwałtownie na zimnej podłodze rozwalającej się szopy. Ujrzała Szayela, Akkarina i Andarysa, którzy się w nią wpatrywali. Zaciekawiła się, gdzie jest kolejny mag, którego widziała w karczmie. Teraz jednak nie pora na to.
Odpięła od pasa sakwę z kryształem i podała Szayelowi, czując wciąż na sobie ich spojrzenia. Wzruszyła ramionami, wycofując się. Ona swoją misję wykonała.
Jej spojrzenie powędrowało na Andarysa. Uśmiechnęła się lekko, wpadając na pewien pomysł.
Awatar użytkownika
Rennkar
Szukający drogi
Posty: 38
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Nemorianin
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Rennkar »

Rennkar spadał w otchłań krwawego kryształu.
Kiedy tylko glif - niestabilny twór szaleństwa, geniuszu i mocy Szayela wyczuł ów artefakt wyrwał się ku niemu pędem tak wielkim, że gdyby tylko jego nosiciel spróbował się temu przeciwstawić niechybnie został by rozerwany na strzępy tracąc wraz z tym całość tego co zdołał odzyskać.
Czuł swoje ciało, czuł ciała tych wszystkich których żywota przeżył. Aż w końcu odczuł i to ciało które magicznie przybrał i z którym ostatecznie zaczął się identyfikować. Wszystkie te kształty mieszały się w koglu rwących nurtów mocy przepływającej dookoła rozmazanej smugi karmazynu. Spadał wieki, sekundy, milenia poprzez pionowy szyb będący w istocie kilkucentymetrowym kryształem.
W końcu opadł na jego dno. Wrażenie spadania urwało się w nierejestrowalnym ułamku czasu, forma stała się stabilna choć podatna na zmiany woli. Spękane dłonie zacisnęły się na kosturze który dotykał litego kryształu. Dookoła w medium udającym powietrze unosił się czerwony pył. Szepty, tysiące szeptów. Pył układał się w twarze, zlewające się ze sobą. Rozmyte. Połączone w jednym wszechogarniającym okrzyku trwogi, bólu, cierpienia. Ściągnięte w ich wyrazie.
Sam Rennkar czuł się świeży i rześki. Pełen energii która wręcz go rozpierała. Sceneria pozostawała niemal poza jego sferą zainteresowania. Coś, pewien element tego kim był buntował się przeciwko temu nienaturalnemu spokojowi. Jednakże był za cichy aby na cokolwiek wpłynąć. Cichł zagłuszany przez szepty, które powinny były dawać mu oparcie.

Gdy tylko Quarraena wpadła do środka, tuż po tym jak zdążyła się rozejrzeć odczuła szarpnięcie przy pasie. Kryształ wyskoczył z sakwy i wystrzelił w kierunku Szayela. Zatrzymał się na wyciągnięcie ręką od niego, na wysokości jego piersi. Zamarł w bezruchu wśród pełnej zaskoczenia ciszy. Po czym z jego wnętrza na podobieństwo rozkwitającego kwiatu wyłoniły się zwoje krwistoczerwonych run o niezwykłym stopniu skomplikowania. Były to fraktalne odwzorowania permutacji glifu niegdyś zdobiącego ścianę lochu Kryształowego Królestwa. Utworzyły one skomplikowaną powoli obracającą się sferę dookoła kryształu połączoną z nim siecią skomplikowanych przepływów widocznej tylko dla osób z niezwykle wyostrzonym zmysłem magicznym energii oraz mostem bardziej topornych run stanowiących jakby łodygę tego tworu. Osoby uzdolnione magicznie w zwykłym stopniu widziały ten twór jako kłębowisko magicznych zawirowań a nieuzdolnione w tym kierunku ledwie blade karmazynowe widmo. Wszyscy jednak odczuli promieniujące od obiektu fizyczne ciepło rozgrzewające ciała i rozjaśniające umysły. Obiekt promieniował nagromadzoną energią życiową.

Nawet sam Szayel w głębi siebie został zaskoczony takim obrotem spraw. Takie zawsze jest ryzyko tworzenia czegoś nad czym do końca się nie panuje ani czego w całości nie pojmuje. To był ewidentnie glif odpowiedzialny za przyzwanie Nemorianina lecz... Wiele się w nim zmieniło. Na dodatek w pewien sposób złączył swą moc z kryształem. Niewątpliwie teraz jego moc była łatwiej dostępna, tak jak wcześniej w niemal każdym podobnym tworze ukrywała się tuż za niemożliwą do pełnego obejścia barierą tak tutaj wybiła na zewnątrz. Każdy mógł ją odczuć, a on - Szayel czuł, że w jego gestii pozostaje jej kształtowanie. Na wyciągnięcie dłoni, energia tysięcy żywotów połączona w coś potężniejszego. Zaklęta...
Awatar użytkownika
Akkarin
Poszukujący Marzeń
Posty: 415
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Nemorianin
Profesje:

Post autor: Akkarin »

Wszystko działo się za szybko. Zniknięcie Rennkara, przywołanie skrytobójczyni, lewitujący czerwony kryształ. Choć z drugiej strony, ten ostatni był naprawdę fascynujący. Demon wpatrywał się w niego niczym zahipnotyzowany.
- Fascynujące... - To słowo zdawało się wyrwać z ust Akkarina bez udziału jego woli. Nemorianin nie kłamał, naprawdę podobał mu się ten kamień. Przyglądał się zawiłościom słów, otaczających go, ich połączeń z kryształem... Część wyrazów rozumiał, było jednak ich zbyt mało, by pojąć całość znaczenia. To zainteresowanie nie trwało jednak długo. W głowie demona zakiełkował niepokój. Co stało się z Rennkarem? Czy moc, kamienia, zachwiała jego istotą, aż tak, by stłumić ją? Akkarin rozesłał magiczne sondy w każdy zakamarek domu, szukając rodaka. Nie było go. Może zwyczajnie jego dusza odeszła? Nie, bariery stoją więc i drugi demon musi być w pobliżu. Więc gdzie? Wzrok Akkarina znów powędrował w stronę kryształu. Czyżby? Posłał myśli w stronę lewitującego kamienia, ciekaw czy może tam odszuka nemorianina?
Szayel
Rasa:
Profesje:

Post autor: Szayel »

Gdy pojawiła się elfka wszystko straciło na znaczeniu. Szayel wyczuł energię krwawego kryształu niczym najdoskonalszy zapach. Dostrzegł jego krwistą aurę już w torbie kobiety. Gdy tylko tak się stało, kryształ jakby odwzajemniając to pragnienie bliskości znalazł się tuż przednim. Zawisł przed jego dłonią posłusznie, lewitując w powietrzu rytmicznie, to unosząc się leciutko do góry, to nieznacznie opadając. Chociaż był wielkości ludzkiej dłoni, to sprawiał wrażenie majestatycznego. Wszyscy się w niego wpatrywali z wielkimi oczami. Zakrzywiał wokół siebie przestrzeń, roztaczając łunę iskrzącej czerwieni tak intensywnej, że miało się wrażenie, iż to krew.
- Dobrze się spisałaś, elfko – pochwalił skrytobójczynię nie spuszczając wzroku z kryształu.
Więc to jest efekt moich badań – pomyślał z dumą, obserwując najdrobniejszy szczegół krwawego sopla o niezwykle gładkiej powierzchni. Errandilas naprawdę go stworzył. Wykuty z esencji życia i magii tysiąca żywych stworzeń. Tysiąca dusz zamkniętych i cierpiących wieczne katusze w tych drobniutkich ściankach. Wystarczyło zamknąć oczy i posłać swoją myśl w głąb przedmiotu, aby usłyszeć rozdzierające jęki bólu i cierpienia. Kakofonia wrzasków. Niczym w samych piekłach. Biedne dusze błagające o litość. Dusze, których jedynym marzeniem było zaznanie błogiej śmierci. Lecz nie, ich los będzie jeszcze gorszy. Straszniejszy niż mogą sobie wyobrazić. Łamiąc wszelkie prawa życia i harmonii naturalnego stanu rzeczy, te dusze zostaną wykorzystane jako surowiec do odtworzenia życia. Życia Nemorianina. Przetopione jak metal, a następnie wykute w ognistej kuźni bólu. Na wieczność złączone w jeden byt, jedno życie.
Wyczuł, jak Rennkar przeniósł się do wnętrza kryształu. Już teraz jego dusza powoli się odradzała kosztem życia tysiąca innych istnień. Teraz wystarczyło tylko zapieczętować wieko. Podpisać pakt. Zamknąć drzwi.
Szayel spiął na moment brwi, pogłębiając się we własnych myślach. Poświęcić efekt tylu lat pracy dla jakiegoś Nemorianina? Czy to było opłacalne?
Przez moment zastanawiał się i z uśmiechem stwierdził, że tak. Opłacało się, ale pod jednym warunkiem. Tylko mając pewność, że w przyszłości Rennkar nie zwróci się przeciw niemu ożywi go. I już wiedział, jak to zrobić.
- Odsuńcie się – rzekł nagle do wszystkich – zaraz ujrzycie magię, która przez wielu głupców uchodzi za najmroczniejszą i nikczemną. Pokaz mocy, która spętała życie i kieruje nim.
Wszyscy cofnęli się pod ścianę, przypatrując mu z wielką uwagą. Położył kryształ w centrum pomieszczenia i wyjął rytualny sztylet o haczykowatym ostrzu, którego zadaniem było rozrywać ciało do samych kości. Klęknął i podwinął szeroki rękaw, przykładając sztylet do nadgarstka. Zacisnął zęby i z wbił ostrze prosto w żyłę. Trysnęła obficie krew, lecz na tym nie poprzestał. Pociągnął ostrze aż do samego zgięcia w łokciu, dysząc ciężko. Chociaż dzięki swej magicznej regeneracji nic mu nie groziło, to ból odczuwał jak najbardziej. A to bolało…bardzo.
Z taką raną, z której posoka lała się wręcz strumieniem, zaczął zataczać wokół kryształu koło. Idąc szeptał na przemian słowa w pradawnej, demonicznej i mrocznej mowie, nadając całości magicznej mocy. Gdy dookoła kryształu widniało już krwawe koło, stanął nad nim, obmywające go we własnej krwi. Następnie uniósł dłoń do góry i cała rana zabliźniła się natychmiastowo, nie pozostawiając po sobie ani śladu. Jego skóra na nowo była delikatna niczym płatek róży i śnieżnobiała niczym puch.
Cofnął się, przypatrując swemu dziełu.
- Dobrze – szepnął do siebie z zadowoleniem, wchodząc w krąg, a ten błysnął fioletowym światłem, wytwarzając naokoło barierę oddzielającą go od reszty – Teraz nadszedł czas, by cię ożywić.
Rozpostarł szeroko ramiona, a wnętrze bariery wypełnił mrok z towarzyszącym mu odległym szeptem, jakby głosem dochodzącym z zaświatów. Kryształ uniósł się do góry ociekając krwią i zawisł mu tuż przed twarzą. Uśmiechnął się, wyczuwając strach tysiąca dusz tworzących kryształ oraz żądzę ducha Nemoriania, który niby drapieżny pająk czekał za barierą świata martwych i żywych, by wskoczyć do swego nowego ciała.
- O, dusze zmarłych – zaczął inkantację w języku demonów, czarnej i pradawnej mowy - Karmię was skażonym chlebem, napajam was zatrutą wodą. Mroczna uczt się zaczyna. Przybywaj! Duszo marna, pyłu kruchy. Oto ponowne narodziny twej duszy. Sączące się myśli spaczenia. Odrażający władco szaleństwa. Mocą magii wzywam cię, oddaję ci ciała i dusze. Wypełźnij z ziemi. Wyłam się z piekieł. Wyważ śmierci wrota. Mym rozkazem nadaję ci życie!
Skierował dłoń prosto na kryształ, a mrok wypełniający wnętrze bariery uniósł się jak wąż unosi łeb podczas ataku. Powierzchnię kryształu pokryły runy, które zaczęły formować skomplikowane wzory. Błysnęło światło. Krwisty krąg przeistoczył się w pentagram z dwoma symbolami ustawionymi naprzeciw siebie – słońcem i księżycem. Trzymając potęgę zaklęcia Szayel dopowiedział ostatnie, wiążące słowa.
- Powstań do życia i bądź mi posłuszny!
Rozległ się ogłuszający huk wraz z nagłym wybuchem przerażających pisków, jęków i wrzasków. Czerń opadła z rykiem na kryształ, wnikając w niego, a ten powiększył się do ludzkich rozmiarów, stając kompletnie czarnym. Bariera zniknęła wydając cichy syk. Kryształ upadł na ziemię z jękiem, a jego powierzchnia zaczęła się wyganiać, jakby coś starało się z niego wydostać. Wszyscy przyglądali się temu z przerażeniem poza Szayelm, który stał z uśmiechem, mając w oczach niebezpieczny błysk. Zerwał się lodowaty wiatr, gdy przed nim wyrosła z ziemi brama z ludzkich kości. Pradawny z niegasnącym uśmiechem przyglądał się temu, zaś jego szata i włosy łopotały w rytm gwałtownych podmuchów. Z bramy wypłynął jakiś cień i z upragnionym jękiem wniknął w kryształ. Brama, a właściwie portal będący połączeniem świata zmarłych i żywych, zatrząsł się w posadach i we mgle rozpłynął się w powietrzu, nie pozostawiając po sobie żadnego śladu.
W powstałej ciszy rozległ się dźwięk. Jakby coś pękło. Na powierzchni kryształu pojawiła się szczelina, która z charakterystycznym dźwiękiem powiększała się, aż w końcu utworzyła otwór. Z niego wydostał się czarny dym, a wraz z nim wynurzyła się dłoń. Fizyczna. Złożona z ciała i kości. Następnie, wraz z kolejnym otworem, druga. Później głowa i cała sylwetka Nemorianina. Rennkar narodził się na nowo. Można powiedzieć, że kryształ był jego jajem, z którego się wykluł. Choć nie do końca jego. W głębi podświadomości Nemorianin czuł, że jakaś potężna siła związała go nierozerwalnym supłem z Szayelem. Czuł to w swojej duszy niczym wypalone piętno i wiedział, że choćby nie wiadomo jak próbował, to i tak będzie musiał z tym piętnem żyć.
Żyć…na nowo.
Szayel za pomocą magii rzucił jeszcze nieco oszołomionemu Nemorianinowi czarną szmatę lezącą w kącie pomieszczenia, by zakrył swą nagość. Nowe ciało Rennkara, w przeciwieństwie do poprzedniego, nie posiadało żadnych blizn. Nadal miał te same rysy twarzy, kształty, ale wszelkie niedoskonałości zostały usunięte. Szayel uważał, że tak będzie lepiej. Cóż to byłoby za ożywienie, gdyby jego ciało wciąż posiadało blizny swego poprzedniego wcielenia? Idealność. Niech Nemorianin go zasmakuje. Przynajmniej w cielesnym aspekcie.
- Witamy w świecie żywych, Rennkarze – rzekł do niego z uśmiechem, wbijając uważne spojrzenie w jego oczy – Pytałeś mnie w lochu o to, co chcę w zamian za twoje ożywienie – uniósł brew porozumiewawczo – Sądzę, że poznałeś odpowiedź. Czy ci się ona podoba, czy nie.


Edit ( z powodu straszliwego zastoju jestem zmuszony opuścić wątek. Nie będę całych wakacji poświęcał na jednego posta. Wiem, że fabularnie to krzywo wygląda, no ale cóż. Przykro mi, bo b.zależało mi na tym wątku : < )

Nagle Szayel westchnął ze znużeniem, odwracając głowę. Spiął brwi w zamyśleniu. Rennkar i tak w obecnym stanie nie mógł działać na jego niekorzyść, miał naturalnie wolną wolę, gdyż nie był ożywieńcem, ale pewien pierwiastek magii nekromancji i życia z kryształu stworzyły z niego…hybrydę? Bez znaczenia. Tak ,czy tak, nie może go zdradzić ani knuć przeciw niemu…chyba że znajdzie lekarstwo na swoją „przypadłość”. Pradawny i tak zmarnował w tym miejscu zbyt dużo czasu. Jeżeli się nie ruszy odnajdą go wysłannicy Rady Czarodziei lub członkowie rodu. A obecnie nie miał w ogóle ochoty na walkę z nimi. Nudzili go i byli niewarci wysiłków. Trzeba było odszukać księgę dla elfiego króla, by ten udostępnił mu bibliotekę. W obecnym stanie Rennkar nie przyda mu się. Wciąż musi przystosować się do swojego nowego ciała. Akkarin natomiast…nie ufał do końca Nemorianinowi. Za to pewnie dzielił jakąś słabą nutkę zrozumienia w stosunku do swego nowo-stworzonego pobratymca. Dla Szayela to było nawet lepiej. Nie będzie musiał fatygować się osobiście. Rennkar stanie się nieświadomie szpiegiem.
Zerknął na najemnika. On też się nie liczył.
Uśmiechnął się do wszystkich zgromadzonych, wykonując głęboki ukłon.
- Było niezmiernie miło z wami pracować – wykonał magiczny gest jedną dłonią, rzucając magiczne słowo: portal. Za plecami otworzyło się przejście prowadzące do jego wymiaru – Z pewnością kiedyś się jeszcze spotkamy.
To powiedziawszy zniknął z wyrwie, która następnie zamknęła się z cichym sykiem, rozmywając w nicości
Awatar użytkownika
Akkarin
Poszukujący Marzeń
Posty: 415
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Nemorianin
Profesje:

Post autor: Akkarin »

Demon pokręcił głową widząc jak szybko Szayel uciekł. Cóż, dla tego człowieka a raczej pradawnego, tutaj przybył. Z jego powodu znalazł się w tym miejscu. Teraz nie miał powodu by dłużej tu zostać. Ukłonił się najpierw mrocznym elfom, potem drugiemu nemoraininowi.
- Cóż, w takim razie ja również was opuszczę. Skoro Szayel postanowił... Odejść... - Miał ochotę powiedzieć "uciec", lecz powstrzymał się. - Ja również wyruszę dalej. Rennkarze, jeśli kiedykolwiek znów spotkasz naszego drogiego maga i pomoc mojej osoby będzie potrzebna, wiem, że nie będziesz miał problemu by odszukać mój umysł. A teraz żegnajcie. Arkad, znikamy. - Wierzchowiec podszedł do demona, a ten oparł dłoń o jego szyję. Jeszcze raz skinął głową zgromadzonym. Bez słowa obaj zniknęli. Lecz w przeciwieństwie do Szayela nie przez portal, w który trzeba było wejść, lecz obejmując magicznym przejściem siebie wraz z wierzchowcem.

[Ciąg dalszy. Akkarin]
Awatar użytkownika
Andarys
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 55
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Mroczny Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Andarys »

Elf poruszył się nagle, zamrugawszy oczami. Kiedy dotarło do niego, co się wydarzyło, wykrzywił twarz w nieprzyjemnym grymasie. Nie obchodził go ani demon, ani sam czarodziej. Obchodziły go obiecane pieniądze, które zniknęły wraz z Pradawnym. I tak dobrze, że dostał zaliczkę, przynajmniej nie sterczał tutaj bez powodu. Przez to wszystko nawet nie zauważył, kiedy zaczęło się robić widno. Wbrew pozorom często był już na nogach o tak wczesnej porze, bo nie potrzeba mu wiele snu. Jedna nieprzespana noc nie zrobi różnicy.
Spojrzał na Quarraenę, która jako jedyna została w tej ruderze. Już od dłuższego czasu czuł na sobie jej wzrok, co zbudziło w nim pewien... niepokój? Tak, to dobre słowo. Obecność skrytobójcy nigdy nie wróży nic dobrego.
- Pozostali odeszli, więc mnie również nic tutaj nie trzyma. Żegnaj - rzucił szybko, po czym od razu ruszył do drzwi, a raczej do tego, co z nich zostało. Kątem oka wyłowił pełne wyrzutu spojrzenie elfki. Jeszcze tylko tego by brakowało, żeby za nim poszła. Przecież przynależność obu do tej samej rasy nie oznacza zaraz, żeby mieli się od razu zaprzyjaźniać. Przyspieszył nieco i po przejściu kilku metrów znalazł się na zewnątrz. Jako pierwszy wyszedł normalnie, wyjściem.

[Ciąg dalszy: Andarys]
Ostatnio edytowane przez Andarys 11 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Awatar użytkownika
Quarraena
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 145
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Quarraena »

Wszyscy kolejno opuszczali ruderę, aż w końcu została sama. Nie, nie sama. Z Andarysem, któremu teraz się intensywnie przyglądała. Bardzo intensywnie. Czuła do niego coś w rodzaju... zafascynowania? I chęć bliższego poznania. Teraz nadarzała się okazja do zrealizowania planu, który już dawno zaczął się krystalizować w jej głowie. Nie mogła powstrzymać lekkiego uśmiechu.
Gdy usłyszała jego słowa, nieco zrzedła jej mina, lecz postanowiła wziąć się w garść. Przecież nie jest bachorem... Posłała za nim pełne wyrzutu spojrzenie, postanawiając chwilkę odczekać i wyruszyć za nim, korzystając ze swoich zdolności skrytobójczych. Miała nadzieję, że jej pomysły zjednania sobie mrocznego elfa wypalą choć w części... Nie mogła jednak przewidzieć jego reakcji, choć wiedziała, że łatwo nie będzie.
Jak postanowiła, tak zrobiła, i wkrótce w ślad za elfem opuściła tajną kryjówkę.

Ciąg dalszy: Quarraena
Zablokowany

Wróć do „Kryształowe Królestwo”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 5 gości