Kryształowe Królestwo[Okolice Miasta] Poszukiwania Kryształów Pierwotnych II.

Elfie pałace zbudowane głęboko w ukrytych leśnych polanach. Wieże strażnicze wznoszące się ponad chmurami, gdzieś wśród ostrych skał - to wszystko możesz spotkać tutaj w Kryształowym Królestwie, gdzie zbiegają się szlaki elfich książąt, magów i smoków.
Szayel
Rasa:
Profesje:

Post autor: Szayel »

Westchnął, odrzucając włosy teatralnym gestem. Gdy usłyszał Akkarina, zaśmiał się tylko dźwięcznie pod nosem.
- Sądzę, że sobie poradzę, Akkarinie.
Spojrzał na mrocznego elfa, który siedział pod ścianą ze skrzyżowanymi nogami. Przypominał posąg. Nawet jego nozdrza się nie rozszerzały podczas brania wdechu. Podszedł do niego powolnym krokiem, zatrzymując przed elfem. Całkowicie go zasłaniał. Chociaż mężczyzna był od niego masywniejszy i silniejszy, siedząc w takiej pozie, wydawał się mniejszy. Kucnął przed nim.
- Jesteś słaby, elfie – powiedział do niego półszeptem, przejeżdżając palcem wskazującym po szarym policzku mężczyzny – Twój umysł jednak taki nie jest. Masz pewien potencjał, nie licz na wielką moc, ale zawsze… Zawsze możesz się czegoś nauczyć. – Złapał kosmyk jego włosów, pocierając delikatnie palcami. - Twoja rasa jest magicznie uzdolniona, a jeśli nie…
Uśmiechnął się, ukazując śnieżnobiałe zęby.
- Zawsze możesz mi się przysłużyć w inny sposób. Wiedz jednak, że złączyłeś się ze mną na… długi czas.
Dotknął napierśnika elfa, za którym wisiał amulet nasączony jego własną mocą. Nie dawał mu on kontroli nad mrocznym, nie, nic z tych rzeczy. Zasiał jednak w nim ziarno. Andarys będzie od tej pory dręczony wewnętrznym głosem. Głosem, który on kontrolował. Naturalnie elf może się opierać, może go ignorować, ale wyrzuty sumienia będą stawać się z każdą odmową coraz silniejsze. Silniejsze…
Wstał, patrząc na niego z góry.
- Mam zamiar utworzyć magiczną organizację. A ciebie – wskazał na niego smukłym palcem – nie, z ciebie – poprawił się – zamierzam utworzyć moją kartę zapasową.
Imponowało mu opanowanie elfa. Przez ten cały czas, nawet gdy go dotykał, wcale się nie poruszył. Nawet jego twarz nie drgnęła Natomiast w oczach… W oczach tliło się tyle emocji. Ciekawiła go jego reakcja. Jaka będzie. To niczym zabawa w botanika. Obserwowanie reakcji zwierząt. Drażnienie ich, uspakajanie, bawienie… i wyciąganie wniosków.
Awatar użytkownika
Quarraena
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 145
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Quarraena »

Pamiętała słowa Szayela, gdy spytała go o wygląd owego kryształu. "Przypomina krwistoczerwony sopel lodu." Wskazówka prawie żadna, gdyż jako skrytobójczyni powinna znać jego dokładne wymiary, kształt i inne, podobne bzdury. Najważniejsze jednak było to, że nie musiała zabijać właściciela owego klejnotu. Choć sądziła, że i tak kilku strażników się napatoczy, więc zamierzała zabrać ze sobą swój arsenał skrytobójcy - garotę, truciznę i sztylety. Wzięła także haki do wspinania się na mury.
Zaczekała, aż nadejdzie noc i pod jej osłoną opuściła kryjówkę, kierując się do pałacu barona. Przemykała uśpionymi uliczkami, stapiając się w jedno z cieniami domów. Jej kroków nie było słychać, nie zaszeleścił nawet jeden liść, nikt nie dostrzegł jej obecności. Uśmiechnęła się lekko, wyczuwając w rękawie znajome ostrze sztyletu. Miała ich przy sobie więcej. Przezorny zawsze ubezpieczony, pomyślała.
Jak wiedziała, pałac miał gorzej ubezpieczone tyły. Do otaczającego go ogrodu wślizgnęła się niezauważona, tuż pod nosami patrolujących posiadłość strażników. Korzystając ze swych gimnastycznych zdolności, wspięła się na mur. Gdy nadchodził jakiś żołnierz, chowała się szybko we wnęce. Wiedziała jednak, że ciemności są teraz jej sprzymierzeńcem, a strażnicy... Strażnicy rzadko patrzą w górę, spodziewając się niebezpieczeństwa jedynie z dołu. I z zewnątrz.
Używają haków, wspięła się na jedną z wież, włączonych do pałacowego kompleksu. Jedyne znajdujące się w niej okno było otwarte, dzięki czemu mogła dostać się do środka. Komnata, w której się znalazła, okazała się pusta. Chyba służyła za graciarnię, gdyż panował tu artystyczny nieład - wiele przedmiotów walało się po podłodze, zaś meble zaniedbane - niektóre były pokryte grubą warstewką kurzu. Nie zastanawiając się nad tym, przeszła do drewnianych drzwi i otworzyła je, z początku niezbyt szeroko, ot tak, żeby spojrzeć, czy nikt nie idzie, potem otworzyła je na oścież.
Przeszła kilka korytarzy, skręcając parę razy i nie zatrzymując się nigdzie. Czuła, że jakiś dziwny głos w jej głowie prosi, by się pospieszyła. Niebezpieczeństwo? Tego nie wiedziała, ale instynkt rzadko kiedy ją zawodził. Zadanie jednak wykonać musiała.
Usłyszała z tyłu kroki; nadchodzili strażnicy. Z przodu, na jej nieszczęście, również rozległo się echo dźwięki, jaki wydają uderzające o posadzkę obcasy. Zastanowiła się gorączkowo, co robić, wreszcie wpadła na pewien pomysł.
Oba oddziały strażników minęły się bez słowa, nie napotykając żadnego intruza. Nikt z oddziału nie pomyślał, by spojrzeć w górę; Quarraena bowiem siłą mięśni przylgnęła do sufitu, wszakże korytarz był tu naprawdę wąski. Uznała to za jedyne wyjście. Zabicie tylu osób nie wchodziło w grę, gdyż wtedy z pewnością zbiegłby się cały pałac. Zeskoczyła na ziemię, dziękując w duchu swojej wytrzymałości i szczęściu, i ruszyła dalej.
Wreszcie nogi zaniosły ją pod drzwi komnaty samego barona, komnaty, w której on sam ukrył osławiony klejnot. Nie podeszła jednak do samego wejścia, kryjąc się za zakrętem. Przed ciężkimi, okutymi żelazem drzwiami stało trzech strażników, rosłych, uzbrojonych mężczyzn. Jednak i na takich miała sposób, spodziewała się bowiem podobnych rzeczy.
Pierwszych dwóch zginęło od jej sztyletów, rzuconych idealnie w ich szyje, jedyne odsłonięte punkty ich zbroi - nie licząc twarzy oczywiście. Trzeciego pozbyła się z pomocą garoty i porzuciła bezwładne ciało. Zaciągnęła szybko wszystkie trzy trupy do najbliższej wnęki, dając sobie więcej czasu na wypadek przybycia kolejnego oddziału - nie zauważą tak szybko przybycia niepożądanej osoby.
Otworzyła szybko drzwi i weszła do pomieszczenia, przygotowując się na ewentualne pochłonięcie magii bądź rzucenie błysku faerie. Nie dostrzegała jednak wciąż większego niebezpieczeństwa, choć wyczuwała ciche drgnienie magii, prawdopodobnie płynącej od kryształu. Niegroźnej jednak. Czyżby baron był takim głupcem?, pomyślała z niedowierzaniem.
Pomieszczenie było puste, jeśli nie liczyć biegnących przez całą ścianę półek z książkami. Z pozoru wydawało się niemożliwością ukrycie tutaj jakiegokolwiek magicznego artefaktu, lecz elfka wiedziała, że to na pewno tutaj. O pomyłce nie mogło być mowy. Kierując się drgnieniem magii, zaczęła wywalać cenne woluminy na podłogę, podejrzewając, że to za nimi ukryto artefakt. Nie myliła się; jej czułe palce trafiły na wypukłość. Czyżby sejf?
Odnalazła dolną, nieco bardziej wysuniętą krawędź owego sejfu i podważyła ją za pomocą ostrza. Drzwiczki z westchnieniem ustąpiły. Elfka nie straciła czujności i dzięki temu natychmiast mogła pochłonąć niewielką ilość magii, którą ktoś zabezpieczył artefakt. Dopiero po wykonaniu tej czynności mogła się uważniej przyjrzeć celowi swojej misji. Miał kolor szkarłatu, jak powiedział jej Szayel, kształtem zaś faktycznie przypominał sopel lodu.
Quarraena uśmiechnęła się ponownie. Sięgnęła po przytroczoną do pasa szmatkę i delikatnie zawinęła w nią kryształ, woląc nie dotykać go własnymi rękami. Schowała go w sakwie, wstawiając na jego miejsce podróbkę, która była zwyczajnym kamieniem, lecz w sposób magiczny przybrała wygląd i barwę artefaktu. Znalazła to niedawno na czarnym rynku, lecz nie przydało jej się to dotychczas. Teraz zaś cieszyła się, że kupiła ten przedmiot.
Zamknęła sejf i umieściła na swoim miejscu powyrzucane książki, dziwiąc się, że jeszcze nie zbiegli się strażnicy. Musiała jednak przyznać, że działało to na jej korzyść, zaś komnatę chciała pozostawić w stanie niby nienaruszonym.
Opuściła wreszcie pomieszczenie, decydując się wrócić tam, skąd przybyła - tą samą drogą. Jednak gdy tylko wyległa na korytarz, poczuła, że już nie będzie tak łatwo.
Została wykryta.
Awatar użytkownika
Rennkar
Szukający drogi
Posty: 38
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Nemorianin
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Rennkar »

Świat umysłu zamarł na chwilę, jakby wstrzymując oddech. Rennkar wejrzał w głąb rozmówcy zbyt natarczywie, ten nagły zryw mógłby zostać poczytany za atak, bowiem dotykał głębszych, prywatnych elementów umysłu Akkarina. Jednakże nie towarzyszyła mu agresja i być może to uchroniło ich przed ewentualną eskalacją.
Najwyraźniej Rennkara bardzo zadowoliło to, co ujrzał. W momencie, w którym umysł drugiego Nemorianina w geście niemal automatycznej obronny począł się zamykać, on sam otworzył swój, rozpraszając wizję Otchłani. Zawiśli w absolutnej ciemności, tylko oni dwaj - zgięty w ukłonie Rennkar i Akkarin stojący naprzeciwko niego.
- Racz mi wybaczyć, musiałem się upewnić - powiedział w ramach przeprosin spokojnym, pewnym siebie głosem. Jednak słowa te były niczym nieistotna kropla w morzu komunikatów, który przemknął pomiędzy ich jaźniami.

Wizje. Uporządkowane, wyjaśnione i zindeksowane. Nauka Rennkara. Jego edukacja. Podejście rodziny do kataklizmu. Próba inicjacji, podczas której wyjaśniono mu role rasy w upadku. Ignorancja, arogancja i duma Nereferezich. Ucieczka.
Tutaj seria się kończy, w ułamku sekundy przedstawił całe swoje życie w Otchłani. Dał je do oceny współbratu, tak odmiennemu od wszystkich Nemorian, których do tej pory spotkał.

Całościowy wydźwięk komunikatu był niemal obojętny, referencyjny. Nie wyjaśniał, a zarysowywał sytuacje.
Dalej Rennkar wyjaśnił własne motywy. Uznanie dążenia do absolutnej wiedzy za jedyną możliwość niepowielenia dawnych błędów. Motywy, cały zasób skojarzeń, na podstawie których podjął decyzje. Szacunek, zawstydzenie - sam nigdy nie myślał o odbudowie. Nie rozważał jej jako opcji, zbyt skupiony na abstrakcie absolutu. Podziw dla tak wzniosłego celu. Chęć wspomożenia w owym dziele.

Tempo i ilość przesyłanych informacji mogła być przytłaczająca. Z niewiadomych względów jakoś połączenia była znacznie lepsza niż zazwyczaj miało to miejsce w takim dialogu dwóch jaźni. Coś splatało ich mocniej, Akkarin po uważnym prześledzeniu kontinuum owej płaszczyzny dostrzegł, iż w jej konstrukcje wkradła się przewrotna, prymitywna i nieoswojona moc demonicznej magii promieniująca od nieświadomego owego faktu Rennkara. Nie wpływało to jednak na sam przekaz, który bez wątpienia był całkowicie szczery, bez najmniejszego przekłamania. Tutaj, przy takim niemal lekkomyślnym otwarciu umysłu ze strony drugiego rozmówcy, starszy Nemorianin mógł to bezwzględnie zweryfikować.

Tymczasem w fizycznym świecie awatar osoby Rennkara podszedł do drugiego Nemorianina. Zamarł przed nim w naturalnym bezruchu.
- A ciebie jak zwą? - zapytał swoim melodyjnym tonem, samemu przyglądając się z zaciekawieniem poczynaniom Szayela, mimo że oczy awatara spoczywały na twarzy Akka.
Awatar użytkownika
Akkarin
Poszukujący Marzeń
Posty: 415
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Nemorianin
Profesje:

Post autor: Akkarin »

- Wybaczam ci, choć mogłeś wpierw zapytać o pozwolenie... - Odezwał się dopiero, gdy wizje... Tak, "wizje" to słowo chyba najbliższe temu co między nimi zaszło, ustały. - Rozumiesz teraz, po co mi Szayel. Wokół kogoś takiego jak on gromadzi się zawsze potężna magia, nie zaszkodzi więc zyskać na tym, by odbudować naszą ojczyznę...
Kolejne słowa wypowiedział już na głos, kłaniając się przy okazji Rennkarowi.
- Akkarin Derathé. Miło mi widzieć rodaka, musicie nam obaj wyjaśnić, jakim cudem się spotkaliście i uciekliście z więzienia.

Demon wytworzył również połączenie mentalne z Arkadem, oddzielne od tego, które łączyło go teraz z drugim nemorianinem.
- Co o nich sądzisz? - Miał na myśli pradawnego i nemorianina.
- Szayel zbytnio wierzy w swoją potęgę. Uważałbym, czy nas nie spróbuje oszukać lub wykorzystać. A co do Rennkara... To twój rodak, zawiąż z nim cichy sojusz na wypadek ataku ze strony pradawnego.
-Masz rację. - Zerwał połączenie, by znów odezwać się poza mentalnymi przekazami.

- Skoro jesteśmy w komplecie, nie licząc Hergana, co teraz, Szayelu? Szybka ucieczka z Kryształowego, znowu walka, czy coś innego? Mów czego należy się spodziewać...
Awatar użytkownika
Andarys
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 55
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Mroczny Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Andarys »

Gdzie te łapy.
- Możesz nazwać mnie głupcem, ale nigdy słabeuszem. - Andarys poruszył tylko wargami, ale nie można było powiedzieć, że nie zirytowała go nagła otwartość czarodzieja. Jego gesty utwierdziły elfa w przekonaniu, że to dosyć... ekscentryczna osoba. - Będę podążał za tobą tak długo, jak mam z tego korzyści - mruknął. Uniósł powieki i spojrzał magowi prosto w oczy. - I nie chcę niczego się uczyć. Wystarczy mi jedna moc, nad którą nie panuję.
Po wypowiedzeniu tych kilku zdań, elf umilkł ponownie. Nieszczególnie podobał mu się fakt podzielenia się tą informacją na temat swojej osoby, jednak ugryzł się w język trochę za późno. Cóż, przynajmniej jakoś uargumentował swoje stanowisko. Ni stąd, ni zowąd powietrze wypełniło głuche dudnienie. Mroczny znowu zamknął oczy, słuchając dźwięku deszczu uderzającego o ściany rozlatującego się domu. Na głowę Andarysa zaczęły skapywać krople wody przedostające się do środka przez dziurę w nieszczelnym dachu. Chwilowe oberwanie chmury, które powinno zaraz przejść.
Szayel wyglądał, jakby miał zamiar się odezwać, ale zanim otworzył usta, usłyszał pytanie Akkarina.
Szayel
Rasa:
Profesje:

Post autor: Szayel »

Słysząc pytanie Nemorianina, odwrócił leniwie głowę ku niemu, odpowiadając niby ze znudzeniem.
- Poczekamy, aż nasza skrytobójczyni powróci z kryształem, wtedy – uśmiechnął się, ponownie kierując wzrok na Andarysa – ożywimy twojego rodaka. Znaczy, ja go ożywię.
Mógł tylko podejrzewać, że między dwójką Nemorian właśnie w tym momencie następowała wymiana myśli. Cóż, to więcej niż prawdopodobne. Przebywał w Otchłani nie raz i znał te istoty dość dobrze. Nawet rozmawiając w dużej grupie. potrafili jednocześnie wymieniać się myślami ze swymi pobratymcami. Dość interesująca, a zarazem irytująca umiejętność.
Widząc jak krople deszczu kapią na mrocznego, uniósł dłoń, wytwarzając niewidzialną barierę w powstałej szczelinie, zatrzymując wodę na zewnątrz.
- O, więc jednak masz jakieś moce – powiedział, wydając udawany odgłos zaskoczenia, mając na twarzy demoniczny uśmiech. – Możesz mi wierzyć, że ze mną rozwiniesz swoje umiejętności. Staniesz się silny. – Wbił chłodne spojrzenie w oczy elfa, a jego głos przemienił się w hipnotyzujący syk, niczym u węża. – Wiem, że w głębi duszy tego pragniesz. Któż nie pragnie mocy? Mógłbyś odpłacić się tym, którzy cię skrzywdzili, wiesz, o kim mówię, prawda?
Przyglądał się twarzy mrocznego. Nie wyrażała żadnych emocji, nic, ale w jego oczach widać było emocje. Tak, wiele emocji. Niezdecydowanie, bunt, gniew, lecz i również… zainteresowanie. O tak. Najemnik próbował je tłumić, jednak w jego obecności nie potrafił.
Pogładził elfa po bujnej czuprynie jak małego pieska. Uwielbiał pokazywać swoją wyższość, aczkolwiek nie w celu poniżenia. Nie, poniżenie było jedynie impulsem. Robił to, gdyż gniew jest potężnym paliwem napędzającym śmiertelne dusze. Mroczny przełknie tę gorzką pigułkę, ale zapragnie mocy. Być może, aby się kiedyś zrewanżować za to poniżenie. I w ten sposób wpadnie w jego sidła. Tysiąc lat życia pośród śmiertelników nauczyło go jednego. Trzymaj swoich przyjaciół blisko, lecz wrogów jeszcze bliżej.
Pochylił się nad nim.
- Będziesz za mną podążał, Andarysie – mruknął zmysłowym półszeptem do jego ucha i uśmiechnął się, wracając do wyprostowanej pozycji. – Obaj to wiemy.
Odwrócił się, pojawiając w rozbłysku czarnych promieni na drugim końcu pomieszczenia. Skrzyżował nogi, unosząc się nieznacznie w powietrzu i zamykając oczy.
- A właśnie, Akkarinie – zwrócił się do Nemorianina, lewitując pogrążony w medytacji. – Co się stało z naszym Herganem?
Awatar użytkownika
Rennkar
Szukający drogi
Posty: 38
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Nemorianin
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Rennkar »

- Dookoła kogoś takiego? - zapytał mentalnie, wprawiając w ruch wizje. Znaleźli się we dwójkę przy zamrożonej scenie, dokładnie w momencie, w którym Szayel uśmiercał własnego ojca. Obraz był lekko zamazany, niestabilny, na krawędzi percepcji i zlewał się w czarną plamę za plecami Pradawnego ojcobójcy. Całość obrazu pochodziła z przebłysku wspomnień z rozmowy z Szayelem.
- On przedkłada siebie, swoje dążenia ponad wszystko. Nie jest istotą, która może zrobić coś w imię czyjegoś szczytnego ideału, jeśli nawet pomoże tobie w tym dziele, to będzie tylko realizował swój plan, znajdzie w tym ukrytą korzyść dla swojego ostatecznego dążenia. Co może koniec końców nie najlepiej wpłynąć na efekt, który sobie obecnie stawiasz za cel.
- Ale ty doskonale o tym wiesz, czyż nie? - Rennkar gestem wskazał na postać Akkarina zamarłą w wizji jednocześnie spoglądając na twarz tego, który przybył z nim. - A ja jak muszę wyglądać przez to w twoich oczach? Istota przyprowadzona przez niego, której obiecał wskrzeszenie. Która spiskuje za jego plecami. Zdrajca...? Taki, któremu nie można ufać? Ja to wygląda w twoich oczach, Akkarinie?

- To długa historia, najprawdopodobniej na kiedy indziej - odpowiedział głośno, uśmiechając się przepraszająco, co uwidocznił kaprys przeciągu, podwiewając lekko kaptur. Rennkar jednocześnie mentalnie przekazał największy skrót wydarzeń, prywatnie.

- Wskrzesić, Szayelu... No tak... Wskrzesić. - Odwrócił się w jego stronę, cofając o krok od Nemorianina. - Ta forma jest potężniejsza od żywej, transcendentalna niemal... Czy nie do tego sam dążysz? Odrzucenia fizycznej powłoki i sięgnięcia ku absolutowi wszechbytu? - spytał, a obok w powietrzu zaczął kształtować się kolejny Rennkar. I jeszcze jeden. Powietrze drżało od nagromadzonej i przepływającej przez nie energii. Zakrzywienia przestrzeni misternie utkane z siatki mocy były równie fizyczne i realne niczym prawdziwa istota. I tak oto naokoło Szayela stanęło trzech identycznych Nemorianinów, a sama istota Rennkara odrobinkę bardziej rozlala się po pokoju.

- Jak sądzisz, jak zareaguje? - zapytał Akkarina, rozwiewając wizję ojcobójstwa i zastępując ją pokojem, w którym aktualnie się znajdowali. Co właściwie było odrobinkę dezorientujące, jakby patrzyło się na jedno miejsce z dwóch bliskich perspektyw. Prawie identycznych, ale na swój sposób wyraźnie różnych.
Awatar użytkownika
Quarraena
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 145
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Quarraena »

Tak, została wykryta, choć nie miała pojęcia, jakim cudem. Widocznie sejf musiał zostać zabezpieczony czymś jeszcze. Zaklęła w myślach, nie przejmując się już teraz chowaniem we wnękach i innymi takimi bzdetami. To już nie miało znaczenia, i tak już mieszkańcy zamku wiedzieli o jej obecności. Słyszała pod sobą, nad sobą, przed sobą i za sobą odgłosy nawoływań straży i tupot butów. Mimo wszystko pomyślała o nich z pogardą - zamiast zaplanować coś i ją otoczyć, ci zdradzali swoim hałasem ich położenie, dzięki czemu z łatwością omijała miejsca, w których stali. Czuła, że adrenalina dodała jej sił, zaś serce zaczęło pompować krew zdecydowanie szybciej. Ona wciąż biegła, próbując się wydostać z pałacowego labiryntu. Była zła, że nie wróciła tą samą drogą, gdyż teraz nie miała pojęcia, w którą stronę się udać. Poruszała się więc na oślep, zdając się całkowicie na swoją intuicję i słysząc głosy coraz bardziej zbliżających się żołnierzy, którzy wreszcie poszli po rozum do głowy i postanowili ją okrążyć, zamykając tym samym w pułapce. Gorączkowo myślała, jak im uciec. Szukała jakiegoś okna, przez które mogłaby wyskoczyć, lecz na jej nieszczęście nic takiego po drodze się nie nadarzyło.
Jeden ze strażniczych oddziałów deptał jej już po piętach. Musiała się pospieszyć. Tym razem wejście na sufit nie wchodziło w grę, trzeba było szukać innego wyjścia.
Dostrzegła na przedzie dwóch mężczyzn odzianych w czerwoną liberię straży i zaraz za ich plecami upragnione okno. Na szczęście było otwarte. Rozpędziła się mocno, wyciągając w biegu dwa noże i rzucając nimi. Przeskoczyła mężczyzn dokładnie w chwili, gdy jej noże zagłębiały się w miękkiej skórze. Nagle poczuła, że czyjaś ręka zaciska się na jej nadgarstku, ściągając na ziemię. Było to młody dosyć dowódca żołnierzy. Przywołała na pomoc błysk faerie, oślepiając go w ten sposób, i wyszarpnęła rękę z mocnego uścisku. Po tym wszystkim wyskoczyła przez okno, które znajdowało się na niezbyt dużej wysokości. Dzięki temu nie musiała nawet hamować swojego pędu - zeskoczyła na trawę, przetaczając się, by wytracić impet uderzenia. Zerwała się natychmiast i przebiegła ogród, schowawszy się tylko raz w krzakach, by przeczekać przejście strażników. Sprawdziła, czy kryształ wciąż tkwi bezpiecznie w jej sakwie, po czym udała się w dalszą drogę, niknąc wśród cieni ogrodu.
Awatar użytkownika
Akkarin
Poszukujący Marzeń
Posty: 415
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Nemorianin
Profesje:

Post autor: Akkarin »

- Myślisz, że nie wiem, iż Szayelowi nie można ufać? Niech myśli, że my jesteśmy jego pionkami, co przy jego pysze nie będzie trudne. Koniec końców okaże się, kto posiada lepsze karty. Mogę w tej sprawie liczyć na ciebie, Rennkarze? On niech myśli, że to my pomagamy jemu i on zyskuje. Na koniec i tak to my będziemy trzymać jego w garści.

Widok pojawiających się kolejnych postaci Nemorian oraz słowa drugiego demona rozbawiły Akkarina. Jego uczucia wyraźnie odbiły się w ich mentalnym przekazie.
- Coś, do czego on dąży, ale boi się po to sięgnąć. Lecz podążać chce złą drogą. Nigdy nie osiągnie absolutu, odrzucając części istnienia, gdyż dopiero harmonia pomiędzy wszystkimi aspektami da mu to czego pragnie...

- Pytasz, Szayelu, co z Herganem... Twierdził, że zgłodniał i miał do nas dołączyć. Widać była to tylko wymówka, by od nas uciec. Zapewne przestraszył się. - Umilkł na chwilę, zastanawiając się jakby nad czymś. - Więc pozostaje nam tylko ta mroczna elfka? Skoro jesteśmy otoczeni barierami, zapewne może mieć problem ze znalezieniem nas. Rennkarze, mógłbyś je na pewien czas opuścić? Ja zajmę się podaniem jej naszego położenia.

Odszukanie umysłu skrytobójczyni nie było łatwe, gdyż poza wiedzą jak wygląda, nie bardzo potrafił ją rozpoznać. Przeglądał więc wyrywkowo umysły ludzi, szukając w ich myślach informacji o niej. Miał szczęście, dowódca jednego z oddziałów próbował ją schwytać, co ciekawe, mężczyzna zaraz obok wizerunku elfki zapamiętał rozbłysk światła. Czyżby magia? Nie, teraz nie miał czasu nad tym myśleć. Ruszył śladem jej umysłu. Wystarczyło ledwo kilka minut, by ją odszukać. Skrytobójczyni ujrzała w swoim umyśle trasę, jaką przebył Akkarin z rynku przed zrujnowaną karczmą, aż do zniszczonego domu.
- Tam nas znajdziesz.
Awatar użytkownika
Andarys
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 55
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Mroczny Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Andarys »

Jak śmie traktować go jak jakieś małe zwierzątko, które zaraz zamerda ogonkiem zadowolone uwagą pana? Nie, nie jest jego niewolnikiem. I nie będzie, chociaż ten swoimi dziwacznymi metodami próbował owinąć go sobie wokół palca.
W tej chwili do Andarysa docierało zbyt wiele sprzecznych bodźców i to głównie z wewnątrz. Z jednej strony był sfrustrowany tym wszystkim, czuł nienawiść do magii i ją praktykujących, a z drugiej... Z drugiej strony w jego umyśle pojawił się jakiś głos. Głos, który aprobował słuchanie Szayela i uczenie się od niego. Jak na razie bardzo cichy, ale jednak słyszalny, zdawał się być częścią sumienia elfa. Mimo to brzmiał dosyć obco, nienaturalnie. Andarys zignorował go, starając się opanować chaotyczne myśli i niepotrzebne emocje. Nagle poruszył się, oparł ciężko o ścianę i dotknął dłonią czoła. Wraz ze złością budził się ogień, który teraz stał się przeciwnikiem numer jeden. Kiedy do uszu elfa doszło ciche trzaskanie płomieni, zacisnął dłonie w pięści, tłumiąc to przekleństwo w sobie. Pozostałe osoby obecne w pomieszczeniu rozmawiały o czymś, a mroczny chwilowo odciął się od nich, zamykając we własnej świadomości. Zazwyczaj szybciej radził sobie z budzącym się ogniem, jednak w tej chwili był dość... zmieszany? W jego własnym umyśle zapanował jeden wielki bałagan. Andarys wziął głęboki wdech i skupił myśli na jednej rzeczy, starając się odgonić resztę. W ten sposób ogień został opanowany. Jeśli Szayel myśli, że elf zechce "rozwijać swoje umiejętności", to grubo się myli. Z tym już się nic nie da zrobić, trzeba tylko powstrzymywać.
Mimo wszystko obcy głos w głowie wciąż powtarzał "staniesz się silny".
Szayel
Rasa:
Profesje:

Post autor: Szayel »

Lewitując z zamkniętymi oczami i skrzyżowanymi nogami, uśmiechnął się, słysząc słowa Rennkara.
- Forma potężniejsza od żywej? – powtórzył i zaśmiał się cicho. – Byty eteryczne są potężne, ale tylko te, które dostąpiły zaszczytu wyniesienia ponad granice śmiertelności. Tak się składa, że ani ja, ani tym bardziej ty, tego jeszcze nie osiągnęliśmy.
Otworzył gwałtownie oczy, rzucając Nemorianinowi spojrzenie, w którym czaił się niebezpieczny błysk.
- Jeżeli cię nie wskrzeszę, znikniesz. Twój duch powróci do krainy śmierci. Nie zapominaj, że wciąż jesteś martwy i utrzymuje cię tylko moja magia - moja wola. Gdy cię ożywię, staniesz się prawdziwie wolny, a teraz? Teraz cały czas potrzebujesz źródła magii. Jeżeli chcesz tak istnieć, to po jakimś czasie pożresz własną magię i…
Pomieszczeniem wstrząsnęła fala mocy, która rozwiała trzy sylwetki Nemorianina niczym podmuch wiatru liście z drogi.
- Zginiesz … na zawsze – dodał na zakończenie, a słowa te zdawały się ciążyć w powietrzu jak złowrogie fatum. Wtem Akkarin udzielił mu odpowiedzi na zadanie pytanie odnośnie Hergana.
- Uciekł? – mruknął, ściągając brwi. To było dość… niespodziewane, acz nie całkowicie szokujące. Nieco szkodziło to planom założenia gildii, gdyż mimo wszystko tamten Pradawny miał sporą moc. Mógł być przydatny w pewnych kwestiach. Jednak nie było to nic, czego nie mogliby naprawić. Teraz najważniejsze było ożywienie Rennkara, a następnie odnalezienie księgi żądanej przez króla.
Amulet na jego szyi poruszył się i wyrwał do przodu, jednak w porę go zatrzymał. Wyczuł świadomość Ultralorixa, która na niego napierała.
- Czego chcesz? – spytał w myślach smoka, dzieląc z nim świadomość. – Przecież nie znajdę ci teraz stu ofiar.
- Nie o to mi chodzi – warknął smok swoim dudniącym głosem. – Nie ufaj tej dwójce Nemorian. Chcą cię oszukać!
Prychnął, zerkając kątem oka na Rennkara oraz Akkarina.
- Masz mnie za głupca? To oczywiste, że będą próbować mnie wykorzystać do własnych celów, tak jak i ja ich do moich. To są Nemorianie. Przebiegłe istoty, pamiętasz, co spotkało nas w Otchłani, czyż nie?
Smok zaryczał mu w myślach, kłapiąc zębiskami.
- Nie wspominaj o tym incydencie… W każdym razie bądź ostrożny.
- Zawsze jestem ostrożny, Ultralorixie. Znasz podstawową sztukę prowadzenia wojen?
- Uderz nim uderzą w ciebie?
Uśmiechnął się.
- To również, lecz istnieje jeszcze inna, mądrzejsza. Uśpij czujność swego wroga poprzez ignorancję. Jeżeli uwierzą, że jestem pyszny i arogancki, nie wezmą pod uwagę wielu… opcji.
Gad zaniósł się śmiechem, co przypominało bardziej gardłowy ryk.
- A nie jesteś?
Potarł amulet czule, przyglądając się srebrnemu pentagramowi, w centrum którego widniał wizerunek smoka.
- Aż tak się o mnie martwisz?
Smok prychnął gniewnie, a jego świadomość na nowo wniknęła do amuletu. Nim jednak to nastąpiło, rzucił na pożegnanie chłodno:
- Tylko głupiec by się o ciebie martwił.
Szayel puścił amulet, patrząc na mrocznego. Unosiła się wokół niego delikatna, nieznaczna, ledwo wyczuwalna, lecz jednak aura mocy. Dzięki swojej magii w amulecie elfa potrafił to wykryć.
- Przemyśl moją propozycję. Andarysie – rzekł do niego spokojnie. – Gdy będziemy na osobności… z chęcią ujawnię ci pewne misteria twego daru.
Jednocześnie przyglądał się Rennkarowi oraz Akkarinowi. Czy byliby gotowi go zdradzić? Ba, naturalnie. Przy Akkarinie nie miał wątpliwości. Nic go z tym Nemorianinem nie łączyło. No, prawie - jedynie wzajemna zależność mocy i potęgi oraz wiedzy. Jednak Rennkar… czy on również? Przecież wezwał go. Dał mu życie.
Odwrócił wzrok, zamykając ponownie oczy w medytacji.
- To się okaże – pomyślał, a na głos powiedział do Akkarina. – Jeżeli elfka ma kryształ, to przekaż mi za pomocą myśli jej położenie, a otworzę portal.
Awatar użytkownika
Rennkar
Szukający drogi
Posty: 38
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Nemorianin
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Rennkar »

Fala mocy, która w efekcie rozmyła awatary Rennkara, nie miała w sobie za wiele subtelności, choć też zbytnio jej nie potrzebowała ze względu na własną siłę. W każdym razie nie umywała się nawet do skomplikowanych, subtelnych, trójwymiarowych pól nałożonych na siebie efektów, które jednak z założenia pełniły tylko rolę reprezentacyjną - tak więc zostały zaprojektowane, aby pod wpływem zewnętrznej agresji złożyć się niczym domki z kart, przestając czerpać z zasobów energetycznych Nemorianina i uśpić czujność napastnika.
Rennkar nie odtworzył swojego obrazu w świecie fizycznym, sprawiając wrażenie przestraszonego, być może osłabionego. Niemal wygnanego.

Lecz w międzyumyśle uśmiechnął się tylko krzywo, gestem wskazując dumną sylwetkę Szayela.
- On chce wznieść się ponad to? - prychnął. - Kiedy nawet nie rozumie... Popatrz, jak wielką wagę przykłada do mojego fizycznego awatara... Choć z drugiej strony, może po prostu woli być ignorowany? Uważany za głupca, którym nie jest... Jego potęga jest znaczna. Czy doszedłby do niej bez dozy sprytu pozwalającej na takie właśnie manewry? - Zamyślił się, emitując te myśli tak, aby Akk mógł go usłyszeć.

Eteryczny Nemorianin rozmyślając o Szayelu, natrafił na pewną nieścisłość we własnym rozumowaniu. Coś nie pasowało mu w ciągłości własnych emocji. Co prawda zanim został sprowadzony przez glif, był niemal bezwolnym cieniem, jednak pamiętał swoje dawne ja. I coś, coś ulotnego się między teraz a wtedy zmieniło. Przez samo przyzwanie? Być może...
Glif! Kiedy tylko o nim pomyślał, wszystko wpadło na swoje miejsce. Teraz jak na dłoni miał w pamięci ten delikatny dodatkowy motyw w syrenim śpiewie. On go zmieniał, obudził w nim coś. Coś z demona, z przekleństwa dawnych lat. Ten element każdego Nemoriana. który bezpośrednio był odpowiedzialny za upadek Otchłani. To czego wyrzekł się w trakcie inicjacji.
Szayel władał tą magią. Rennkar wyczuwał ją też w drugim Nemorianinie. Ciekawe... Więc ona niekoniecznie musi wpływać na psyche? Czy robi to tak subtelnie, że nikt tego nie odczuwa?
Rennkar zapomniał z powrotem osłonić własnego umysłu, dlatego spora część tych jego myśli mogła być odczytana przez Akkarina.

W powietrzu rozległ się cichy szept dobiegający jakby zewsząd.
- Akkarinie, prześlij mi jej sygnaturę psychiczną, a dostosuję do nich bariery tak, aby ją przepuściły.
Awatar użytkownika
Akkarin
Poszukujący Marzeń
Posty: 415
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Nemorianin
Profesje:

Post autor: Akkarin »

Tak jak drugi nemorianin prosił, przesłał mu sygnaturę psychiczną mrocznej elfki. Wszystko, co o nim wiedział, co udało mu się wyciągnąć podczas tego krótkiego kontaktu.
- Nie wiem, czy magia wpływa na umysł, może ja posługuję się nią zbyt krótko. by poczuć jej wpływ. Jednak teraz, skoro ją opanowałem, nie wyrzeknę się tego. Jest to nasze dziedzictwo, choć zniszczyło Otchłań. Chcesz walczyć z wrogiem, którego nie znasz, Rennkarze? Ja nie zamierzam. Może jestem głupcem pod tym względem, ale zamierzam z tym żyć.

W prawdziwym świecie zwrócił się znów do Szayela.
- Elfka sama do nas dotrze. Zapewne nie byłaby zadowolona z portalu, który by ją przeniósł wbrew woli. Nie sądzisz? - W kąciku jego ust pojawił się na chwilę lekki uśmiech. Oznaczał on drwinę, rozbawienie, może miał być przyjazny? Czy też cokolwiek innego? - Ty zaś zapomniałeś zdaje się opowiedzieć, co wydarzyło się po tym, jak pojmali cię żołnierze. Zakładam, że musiało to być zaiste ciekawa historia. Zechcesz ją opowiedzieć, jak również w końcu wyjaśnić, co dalej planujesz?
Szayel
Rasa:
Profesje:

Post autor: Szayel »

Spojrzał na Akkarina intensywnie. Nie umknął mu lekki uśmieszek Nemorianina.
- Doprawdy? – powtórzył z udawanym zaskoczeniem – Chyba wolałaby portal, którym mogłaby uciec bezpiecznie niż umykać przed strażą.
Wzruszył ramionami.
- Jak uważasz, Akkarinie. Pamiętaj, że nie omieszkam się jej zapytać, a jeśli do nas nie wróci – zmarszczył brwi – to będzie twoja wina, Nemorianinie. Bez kryształu nie wskrzeszę twojego pobratymca – zaśmiał się pod nosem. - No, chyba że jako upiorną zjawę błądzącą się bez celu po tym świecie.
Zerknął na Rennkara.
- A mniemam, że tego nie chcesz, czyż nie?
Słysząc drugą część pytania, położył się w powietrzu, jakby miał pod sobą niewidzialne łóżko. Ziewnął sztucznie, zasłaniając teatralnie usta.
- Twój rodak ci tego nie powiedział, Hmm? Cóż, zaskakujące, ale dobrze, i tak nie mam co robić – odwrócił wzrok, wbijając go w mrocznego elfa siedzącego pod ścianą. Uśmiechnął się.
- Zostałem pojmany – zaczął, wystawiając jeden palec. – Później odbyłem rozmowę ze strażnikiem – odliczył drugi palec. – Z kolejnym strażnikiem, następnie z nadwornym magiem Kryształowego Królestwa. – Wymieniając każde wydarzenie, odliczał po jedynym palcu. Zatrzymał się, drapiąc zabawnie po głowie. – I co jeszcze? A, no tak. I z królem, samym królem!
Zeskoczył z niewidzialnego łóżka, na którym leżał, pocierając o dłonie jak po wykonaniu ciężkiej pracy.
- W mniejszym skrócie wydarzyło się to, że zawarłem z królem interesującą propozycję. Poza faktem, że zostałem hrabią – Gdy to mówił, w jego dłoni pojawił się zawinięty skrawek papieru, który szybko zniknął. – Utworzyłem, a raczej mamy zamiar utworzyć wraz z Rennkarem, magiczną organizację. Wiesz, o co chodzi. Gromadzenie wiedzy, uczenie młodych magów zaklęć, jakieś badawcze ekspedycje i tak dalej, i tak dalej. Co ja ci będę opowiadał.
Wykonał ukłon w stronę Rennkara.
- Mój towarzysz z pewnością z chęcią ci opowie o tym, jak wykorzystamy gildię do pomocy i odbudowy świata magii – zamilkł na chwilę, wpatrując się w oczy Akkarina porozumiewawczo. – I tu pojawiasz się ty, mój drogi Akkarinie.
Wskazał na niego smukłym palcem, uśmiechając się szeroko.
- Czy dołączysz do nas? Do naszej małej, lecz mającej wielkie ambicje grupki? Przed nami świetlana przyszłość, przyjacielu. – Zatoczył dłonią łuk. – Wyobraź sobie... W każdym większym mieście magiczna placówka naszej gildii, a w jej centrum... – Raz jeszcze wskazał Nemorianina. – Wy! Mistrzowie! Pełni wiedzy i mocy! Będziecie niczym bogowie w oczach studentów, uwierz mi.
Zbliżył się do Akkarina na niebezpiecznie bliską odległość, taką, że mógł dostrzec najmniejsze plamki w jego oczach.
- Moc, do odbudowy twojego domu – szepnął na ucho Nemorianina i natychmiast wykonał daleki krok do tyłu. – Nie wiem, czy trafiłem do twojego serca, ale pewnie każdy chciałby móc zobaczyć swój dom na nowo w swej glorii i chwale.
Stanął, przyglądając się uważnie sylwetce Nemorianina.
- Co powiesz na taką propozycję? Dołączysz do nas?
Awatar użytkownika
Pani Losu
Splatający Przeznaczenie
Posty: 637
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Pani Losu »

Obraz Rennkara zaczął się nagle chwiać i rozpływać. Po krótkiej chwili zupełnie zniknął wszystkim zgromadzonym w pomieszczeniu z oczu. Nikt już go nie wyczuwał, zaś kontakt między nim a Akkarinem również zniknął.
Nemorianin domyślił się, że to wina utrzymującej go magii, zatem od tej pory musi radzić sobie sam. Hergana nie ma, Rennkara też nie... Został tylko on, Szayel i siedzący pod ścianą najemnik. I oczywiście elfia skrytobójczyni, której trzeba otworzyć w końcu portal, co też uczynił, wnikając w jej umysł, by zorientować się, gdzie jest. A nie znajdowała się daleko, ścigana przez strażników, należało się więc spodziewać jej lada moment.
Akkarin zmrużył oczy, rozważając propozycję Szayela. Była w zasadzie bardzo ciekawa...
Awatar użytkownika
Quarraena
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 145
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Quarraena »

Elfka biegła, tak szybko, jak tylko potrafiła. Starała się przy tym kryć w cieniach, stogach siana i krzakach, by strażnicy nie mogli jej wypatrzeć. Wkrótce potem, jak zrozumiała, pogoń ustąpiła. Nie mogli jej nigdzie dostrzec. Uśmiechnęła się z triumfem, spoglądając na znajdujący się w sakwie kryształ. Jej serce wciąż biło mocno po szaleńczym biegu. Położyła dłoń na piersi, próbując je uspokoić.
Zobaczyła w swoim umyśle otrzymaną od Akkarina pozycję ich kryjówki. Przycupnęła akurat za ścianą jakiegoś domu, wychyliła się więc ostrożnie i sprawdziła, czy ogon nie powrócił. Pole widzenia było czyste, nie dostrzegła bowiem nikogo. Uznała, że spokojnie może opuścić to miejsce i udać się do bazy, podążając za wizją Nemorianina.
Przed nią nagle otworzył się portal. Przeszło jej przez myśl imię Akkarina, po czym wskoczyła w niego, choć wiedziała, że sporo ryzykuje. Bo co, jeśli to pułapka?
Wylądowała gwałtownie na zimnej podłodze rozwalającej się szopy. Ujrzała Szayela, Akkarina i Andarysa, którzy się w nią wpatrywali. Zaciekawiła się, gdzie jest kolejny mag, którego widziała w karczmie. Teraz jednak nie pora na to.
Odpięła od pasa sakwę z kryształem i podała Szayelowi, czując wciąż na sobie ich spojrzenia. Wzruszyła ramionami, wycofując się. Ona swoją misję wykonała.
Jej spojrzenie powędrowało na Andarysa. Uśmiechnęła się lekko, wpadając na pewien pomysł.
Zablokowany

Wróć do „Kryształowe Królestwo”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 7 gości