Kryształowe Królestwo[Wewnątrz miasta] Dobry dzień!

Elfie pałace zbudowane głęboko w ukrytych leśnych polanach. Wieże strażnicze wznoszące się ponad chmurami, gdzieś wśród ostrych skał - to wszystko możesz spotkać tutaj w Kryształowym Królestwie, gdzie zbiegają się szlaki elfich książąt, magów i smoków.
Awatar użytkownika
Cillian
Szukający Snów
Posty: 179
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa:
Profesje:

Post autor: Cillian »

Zauważyła... niech to!

Aratek podziwiał zmagania Jen z księżycowym jeziorkiem. Znowu zrobiło mu się nieco głupio z powodu własnych, wcześniejszych działań, ale przecież musi z nimi jakoś żyć. Przełamywał swoją nieśmiałość, jeszcze kilka godzin i z powodzeniem będzie można nazywać Czarodzieja szelmą. Niekontrolowanie zajrzał w umysł kobiety i natknął się na uczucie tęsknoty. Tęsknoty za wierzchowcem... chwilę porozmyślał nad Bryzą i tym, co potencjalnie samotna klaczka może w tym czasie robić. Później przypomniał sobie o Demencji. Z pewnością oboje o siebie zadbali, może nawet przebywają w tym momencie razem. Nic im się nie stanie.

- Cóż, z tego co zauważyłem, lubisz się dla mnie poświęcać - odwzajemnił uśmiech, wynurzając się nieco. Zaniepokoiło go jednak nagłe przybliżanie się Jen, wzrok wbił w taflę wody, by następnie przejechać po niej opuszkami palców i podgrzać temperaturę. Wcześniejsza nie sprzyjała pewnym... częściom ciała i sprawiała, że Illy nie czuł się w niej swobodnie. Teraz unosząca się delikatnie para stanowiła miłe urozmaicenie tego - jakby nie patrzeć - tajemniczego miejsca i zapewniała nieco prywatności. - Jen, ja jestem... - wyjąkał tracąc resztki odwagi na widok ciemnowłosej, która za nic w świecie nie chciała zachować należytej odległości między dwoma osobami znajdującymi się w takiej sytuacji. Kilka kroków w tył i ostatnią deską ratunku, jakiej mógł się chwycić, było wyjście z przerośniętej wanny. Nie, zaraz... przecież był nagi!
*Bryza* "I don't know half of you half as well as I should like, and I like less than half of you half as well as you deserve..."
Awatar użytkownika
Jen
Senna Zjawa
Posty: 296
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Jen »

Roześmiała się głośno.
- Może i lubię... Chociaż do masochistki jeszcze mi daleko - uniosła kąciki ust. Gdy woda zrobiła się zauważalnie cieplejsza, zanurzyła się w niej, aż nad powierzchnię wystawały jedynie jej oczy i nos. Długie włosy unosiły się wokół i już czuła ten ból, gdy będzie potem rozczesywać te kołtuny. Czekała teraz, aż Cill dokończy swoją myśl, ciekawa tego, co chciał powiedzieć. Tak naprawdę sama nie wiedziała, czego oczekuje. Zdecydowanie nie wielkich wyznań miłości o wielce podniosłym charakterze, przecież nigdy nie uważała się za romantyczkę. Ale trzeba przyznać, iż serce zaczęło jej szybciej bić, jakby również nie mogło wytrzymać ze zniecierpliwienia. Patrzyła prosto w te turkusowe oczy w milczeniu. W końcu jednak, niestety, nie dowiedziała się, o co chodziło Czarodziejowi. Uśmiechnęła się smutno, zawiedziona i nieco zapeszona swoim wyczekiwaniem i tym, że aż tak zależało jej na usłyszeniu dalszej części tego... wyznania. Miała tylko nadzieję, iż Cill tego nie zauważył.

Nagle zaburczało jej głośno w brzuchu. Na tyle donośnie, że aż się zarumieniła. Nie mogła sobie przypomnieć, kiedy ostatnio jadła coś więcej, niż zerwane z przypadkowego drzewa jabłko. Wynurzyła się z wody i, zanim się odwróciła, rzuciła do Czarodzieja:
- Cóż, lepiej się przebiorę i coś zrobię z tymi okropnymi kudłami - uśmiechnęła się szeroko. - I może potem pójdziemy coś zjeść? To znaczy, ja na pewno idę, zawsze wolałam zginąć od miecza niż z głodu.
– Szybko! Musisz pójść ze mną – rzuciła. – Grozi ci wielkie niebezpieczeństwo!
– Dlaczego?
– Bo cię zabiję, jeśli nie pójdziesz.
- Shut up.
- I didn't say anything.
- You're thinking. That's annoying.
Awatar użytkownika
Cillian
Szukający Snów
Posty: 179
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa:
Profesje:

Post autor: Cillian »

Nie, nie odpowiedziałby i tak. Żadne wyznania przez myśl mu nawet nie przeszły, chciał po prostu poinformować nową znajomą, że czuje się nie przez nią skrępowany. Był zbyt bystry, by nie zorientować się, że czeka na jakąś reakcję. Reakcję, której jej nie da. Mógłby ewentualnie zalać się rumieńcami, ale chyba pokonał ten etap i nie musi do niego więcej wracaj. Rzecz w tym, że nadal nie miał pojęcia co w takich sytuacjach ma zrobić...

Atmosferę rozluźniło burczenie w brzuchu Jen. Nie powstydziłby się takowego troll, Aratek uznał je jednak za dość urocze. Widząc, że wynurza się z wody odwrócił się do niej plecami i na wszelki wypadek niezdarnie podpłynął do sąsiedniego boku gigantycznej wanny.
- W takim razie, niedługo do ciebie dołączę. Czekaj na mnie na górze - odpowiedział. Odprowadził kobietę wzrokiem, przełamując strach, a potem spojrzał wysoko w górę i odetchnął z ulgą. W końcu mógł się zrelaksować, pobyć trochę sam. Nie żeby miał coś do towarzystwa Jen, ale od początku bał się, że popełni przy niej jakąś gafę lub wygłupi się w ten, czy inny sposób.

Wyszedł po nastu minutach wygrzany i wypoczęty. Przeszedł kilka kroków w stronę otaczającej miejsce ściany, w tym czasie zdążył się wysuszyć (magicznie, a jak!), a dotykając kamiennego muru wcisnął jakiś przełącznik i nieopodal otworzyło się przejście do nowego pomieszczenia. Ciekawe, ile ich tu jest...

W środku było jasno i ciepło, choć na próżno szukać Słońca, wydawało się, iż nieznanym sposobem świeci sobie z góry. Na środku znajdowało się drzewo ogołocone z wszelkich liści, które to leżały u jego stóp, wśród wrastających w ziemię korzeni. Czarodziej podniósł jeden z nich; mleczny kolor owych listków coś przypominał. Dotknąwszy klatki piersiowej, liść zamienił się w białą szatę, do złudzenia przypominającą tą, którą nosił wcześniej. Dało się jednak zauważyć akcenty w innych kolorach, oraz nieco innego kształtu zdobienia. Z uśmiechem wymalowanym na twarzy, Mag zamknął oczy i zniknął...

***

~ Jen, jesteś tu jeszcze? Klaśnij dwa razy w dłonie i pstryknij palcami, a potem weź głęboki oddech. Czekam na ciebie z czymś smakowitym... - wysłał białogłowej telepatyczny przekaz. To całe klaskanie i pstrykanie nie było dla zabawy - dzięki temu można było przenieść się w każde miejsce w tym "przybytku", jeśli tylko się o nim pomyśli. To bardzo praktyczny sposób na poruszanie się między pokojami, nikt przecież nie zaprzeczy!

Czarownik siedział przy suto zastawionym stole, lecz czekał na swojego gościa i jeszcze nic sobie nie nałożył - tak nakazywały dobre maniery. Miał tylko nadzieję, że nie wybierze drogi na pieszo. Nim dotrze do jadalni, zdąży się zgubić i umrzeć z głodu. To nie jest żart...
*Bryza* "I don't know half of you half as well as I should like, and I like less than half of you half as well as you deserve..."
Awatar użytkownika
Jen
Senna Zjawa
Posty: 296
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Jen »

Dobrnęła do brzegu wanny i wyszła z niej, po czym zabrała swoje rzeczy i zaczęła wspinać się po schodach. Po chwili miała wrażenie, jakby wchodziła na szczyt Gór Dasso - końca nie było widać. Miała nadzieję, że skoro przejście jest magiczne, to przynajmniej jak będzie wchodzić stanie się ze trzy razy krótsze, niestety jednak się przeliczyła. Dlatego też jakieś dwadzieścia stopni później postanowiła zignorować zalety takiej wspinaczki dla zdrowia i po prostu się teleportowała prosto do apartamentu czarodzieja. Nie wiedziała, jak wysuszyć swoje ubrania, więc rzuciła je gdzieś w kąt i w torbie leżącej na komodzie poszukała czegoś na zmianę. Co prawda coś tam było... Ale nadawało się bardziej na łażenie po lesie, gdzie i tak nikt jej nie widzi, niż na posiłek z Cillem, który zdecydowanie gustował w bogactwie i luksusie, co zresztą było widać na każdym kroku. Ze swoimi nieznacznymi umiejętnościami magicznymi raczej nie poradzi sobie w tworzeniu dobrej iluzji, a co dopiero mówić o wyczarowaniu nowego odzienia! Westchnęła ciężko, zastanawiając się, co zrobić. Nie może przecież pójść w mokrych czy zniszczonych ubraniach, kobieca duma jej tego zabrania. Z nadzieją zaczęła więc przeglądać szuflady w komodzie i... tak! Znalazła coś!
- Jak ja kocham magię! - uśmiechnęła się do siebie szeroko.

Zaraz jeszcze zauważyła leżący na łóżku ręcznik, wytarła się nim więc, a następnie postarała się jakoś rozplątać te kołtuny na głowie. Cudem jej się to udało, ale miała wrażenie, iż na grzebieniu została połowa kłaków z głowy. Popatrzyła na nie ze smutkiem, pożegnała minutą ciszy i w końcu się ubrała. Włosy ułożyła w luźny kok za pomocą ozdobnej spinki, a z twarzą nie robiła nic, nie chcąc popsuć efektu naturalności. Aze by pewnie powiedział, że na ten pysk nic nie pomoże - wyszczerzyła zęby do lustra, podziwiając efekt końcowy. I wtedy dotarł do niej przekaz telepatyczny Cilla. Początkowo myślała, że sobie żartuje, ale po głębszym namyśle uznała, iż w tym miejscu wszystko jest możliwe.

Zanim zrobiła to, co jej kazał, po raz ostatni zerknęła na swoje odbicie. Biała, zwiewna suknia zszyta ciaśniej w talii idealnie podkreślała to, co podkreślać powinna. I bardzo dobrze - pomyślała Jen, po czym klasnęła dwa razy w dłonie, pstryknęła palcami, wstrzymała oddech i machinalnie zamknęła oczy. Kiedy uniosła powieki okazało się, że znajduje się... znowu nad tą samą wanną. Rozejrzała się wokół zaskoczona, po czym tupnęła nogą zła głównie na siebie.
- Jak ja nie cierpię magii!

Jeszcze raz wykonała polecenie Cilla, mając nadzieję, iż tym razem niczego nie zepsuje. Tym razem jak otworzyła oczy, jej twarz rozjaśnił uśmiech. Popatrzyła najpierw na suto zastawiony stół (powstrzymując iście zwierzęcy odruch oblizania się), a dopiero potem na Czarodzieja. Dygnęła niby dobrze wychowana dama, po czym usiadła naprzeciwko niego, nie przestając się uśmiechać.
– Szybko! Musisz pójść ze mną – rzuciła. – Grozi ci wielkie niebezpieczeństwo!
– Dlaczego?
– Bo cię zabiję, jeśli nie pójdziesz.
- Shut up.
- I didn't say anything.
- You're thinking. That's annoying.
Awatar użytkownika
Cillian
Szukający Snów
Posty: 179
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa:
Profesje:

Post autor: Cillian »

Gdy pojawiła się Jen, Czarodziej podpierał się ręką o podbródek. Cofnął dłoń natychmiast, wstał i odwzajemnił szczery uśmiech. Zauważył, że się przebrała. Znalazła coś, co subtelnie podkreśliło jej urodę, a jednocześnie sprawiało wrażenie, że przy jednym stole zasiada nadobna księżna z parobkiem, który ukradł komuś odzienie. Trudno było oderwać wzrok od niewiasty, zaprawdę nie lada był to wysiłek dla naszego małego Cilliana.
- Do twarzy ci - skomplementował strój. - Skąd go wytrzasnęłaś? - zapytał zaciekawiony. Po chwili oboje usiedli do stołu, jednak żadne z nich nie rwało się jakoś do posiłku. Aratek znów tonął w oczach Czarnowłosej. Przez jakąś chwilę, może dwie...

- Czym chata bogata, tylko może nie jedz talerzy... i sztućców też raczej nie. Chyba, że lubisz szklany cukier, bo właśnie z tego słodkiego materiału są zrobione. Pewnie wolisz coś bardziej konkretnego. Do wyboru do koloru! - zapewnił, z zapałem chrupiąc łyżeczkę. Smakowała mu nadzwyczajnie, a nie była specjalnie przydatna, bo do picia podano wino. Niebieskiego koloru... dziwne. Na samą myśl, że Jen nigdy nie mogła pić niczego tak smacznego aż zachichotał w myślach.

Magik nałożył sobie na talerz kilka rodzajów mięs, nieco pieczonych ziemniaczków i jarzyn. Konsumował w milczeniu, w końcu tak nakazywała kultura, a przecież siedział w towarzystwie damy. Dla niego, posiłek zakończył się po dokładce i trwał niespełna dwadzieścia parę minut. Wytarłszy usta jedwabną chustką rozsiadł się wygodnie na krześle, zaplótł ręce za głową i spojrzał w sufit.
- Uznajmy to za malutką część wynagrodzenia, w porządku? Zamknij oczy na chwilę, proszę. - przemówił aksamitnym głosem, pełnym tajemniczości. Gdy powieki kobiety przykryły jej ślepia, Czarownik zdecydował się na rearanżację wnętrza. Można było poczuć na twarzy przyjemny powiew chłodnego, wieczornego wiatru. Podłoga zamieniła się w soczyście zieloną trawę, a góra w gwiaździste niebo. Nie dało się tego wytłumaczyć, jednak oboje znaleźli się na sporej polanie, w zasięgu wzroku byli otoczeni przez okrąg kwitnących krzewów, zaś kilka łokci od stołu i krzeseł (tak, o dziwo wciąż siedzieli przy stole!) znajdował się potężny dąb, w którego pnia ktoś fioletowy czworokąt, imitujący delikatne światło. - Spójrz teraz. Może to nie kolacja przy świecach, ale mi się podoba. - dopowiedział. Wszystko stało się w zawrotnym tempie...

***

- Ja już swoje pomysły wyczerpałem. Mogę cię pouczyć paru magicznych sztuczek lub... co ty tak naprawdę miałaś na myśli mówiąc o wynagrodzeniu, co? - zaakcentował przedostatnie słowo, ujmując je w powietrzny cudzysłów. Odezwał się dopiero po jakimś czasie, dając pannie czas na zaznajomienie się z nowym otoczeniem i przyswojeniem faktu, iż gdzie nie spojrzy, otacza ją magia. Mogłoby to się wydawać nieco przytłaczające...
*Bryza* "I don't know half of you half as well as I should like, and I like less than half of you half as well as you deserve..."
Awatar użytkownika
Jen
Senna Zjawa
Posty: 296
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Jen »

Na początku nawet mimo swego głodu nie mogła się zmusić do jedzenia, zbyt zaaferowana przyglądaniem się Cillianowi. Ktoś postronny pewnie odwróciłby wzrok ze zmieszaniem, gdyby zobaczył jak na siebie patrzą, ale nie przejmowała się tym. Tak naprawdę nie zwracała kompletnie uwagi na resztę świata. Liczyło się tu i teraz i to świetne towarzystwo.
- Znalazłam w szafie. Wywnioskowałam, że skoro to miejsce jest przesycone magią, to może i suknię wyczaruje - odpowiedziała na pytanie swego towarzysza, nawet nie ukrywając samozadowolenia.

Patrzyła zaskoczona, jak Cill je łyżeczkę, aż zachichotała. Zaiste, niecodzienny to widok. Zafascynowana podniosła ze stołu jakiś widelec i odgryzła jeden z ząbków. Już miała zamiar zjeść całego sztućca, lecz zmieniła zamiar i zostawiła go sobie na deser. Zamiast więc pożerać zastawę stołową nałożyła na talerz po trochu z każdego półmiska, chcąc spróbować najwięcej, ile tylko się da. Jadła chwilę dłużej niż czarodziej, do momentu gdy poczuła, że więcej jej się nie uda przełknąć. Wtedy wytarła usta chustką i zajęła się widelcem, a cukier rozpuszczał się cudownie na języku. Przez tą słodycz na chwilę zrobiło jej się niedobrze, szybko jednak przeszło.

Posłusznie zamknęła oczy na prośbę Cilla, a jego głos przyprawił ją o drżenie i spowodował, iż teraz czekała niecierpliwie. Po chwili poczuła... wiatr? Uniosła powieki nie mogąc się doczekać tego widoku. I aż otworzyła usta ze zdziwienia. Rozglądała się po polanie nie potrafiąc ogarnąć tego umysłem. Była zachwycona i tak pochłonięta przyglądaniem się nowej scenerii, że chwilę zajęło, nim na powrót spojrzała na czarodzieja, a i wtedy co chwila patrzyła to na dąb, to na niebo, to na rosnące gdzieniegdzie kwiaty. Kiedy minęło pierwsze zaskoczenie, uśmiechnęła się szeroko, a naraz zakręciło jej się w głowie. Czuła magię wszędzie wokół, mogła porównać ją do oceanu otaczającego wyspę z wszelkich stron, piękną, acz zdradziecką. Uderzającą do głowy jak najlepszy alkohol, przytłaczającą niby ciężkie brzemię. Jen potarła kąciki oczu, do których nagle napłynęły łzy i odetchnęła głęboko. Po chwili poczuła się trochę lepiej, w każdym razie była w stanie dalej być sobą.
- Wynagrodzenie... Tak... - powiedziała z uśmiechem, lecz nim odparła coś na pytanie Cilla, uniosła do ust kieliszek z rewelacyjnym, niebieskim winem. - Może najpierw pokaż mi te sztuczki, a ja zdecyduję, czy chcę się ich uczyć czy może będę wolała jakąś inną formę zadośćuczynienia.

Znowu zakręciło jej się w głowie...

Niebieskie wino - sok z gumijagód >D
– Szybko! Musisz pójść ze mną – rzuciła. – Grozi ci wielkie niebezpieczeństwo!
– Dlaczego?
– Bo cię zabiję, jeśli nie pójdziesz.
- Shut up.
- I didn't say anything.
- You're thinking. That's annoying.
Awatar użytkownika
Cillian
Szukający Snów
Posty: 179
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa:
Profesje:

Post autor: Cillian »

Mag tylko uśmiechnął się kącikami ust, widząc niepodważalne i szczere zainteresowanie Jen. Trunek musiał jej smakować, skoro piła właśnie którąś z rzędu kolejkę. Może dlatego źle się poczuła? Zawroty głowy to był właśnie ten moment, na który czekał gospodarz...

Jen mogła zobaczyć, jak otaczają ją gwiazdy. Teraz jednak znalazła się jakby bliżej nich, nawet pod stopami dało się je dostrzec. Wszystko prócz stołu i krzeseł zniknęło. Tam, gdzie znajdował się Arathain siedział niewybrednie przystrojony kościej, z piracką opaską na oczodole, niezliczoną ilością pierścieni umieszczonych na klekoczących paliczkach, opierając się ręką o resztki podbródka. Wyglądał niezwykle martwo, nawet jak na kościotrupa. Jego siedzisko rozpadło się tak nagle, jak tylko można mrugnąć okiem. Spadł z głuchym krzykiem w dół, prosto w... Czy to Alarania? Tak wysoko? Odległość od ziemi musiała być liczona co najmniej w kilometrach. Ale najgorsze miało zaraz nadejść. Czarnowłosa też miała właśnie stracić życie. I tak się stało. Drewno, któremu bezgranicznie zaufały jej pośladki oszukało ją i doszło do samoistnego skonsumowania mebla z oparciem. Zaiste, widok zatrzymywał oddech, a ewentualni widzowie już mogli truchleć.

Żadna śmierć nie nastąpiła. Jen będzie jeszcze miała okazję stawić się na własnym pogrzebie, ale w tej chwili miała chyba większe problemy, na przykład zrozumienie, co do cholery się dzieje w tym przeklętym, magicznym miejscu. Wisiała zamknięta w powietrznej, przezroczystej bańce mydlanej, odpornej na próby wydostania się z niej. Wisiała dość wysoko i nisko zarazem, gdyż mogła z łatwością zerknąć na to, co się dzieje pod nią. Biedną duszyczkę "przywiało" nad pole bitwy. I to jakie...

Po jednej stronie barykady stały niezliczone ilości trupów, nieumarłych wojowników spętanych pośmiertnie w służbie zła. Z drugiej strony przekleństwa w przeciwników słały istoty humanoidalne. Przypominały ludzi i elfów. W porównaniu do wroga była ich tylko garstka, co najwyżej półtora tysiąca zdolnych do walki, odważnych żołnierzy. Nastał czas próby, desperacki i samobójczy atak na mroczne siły, skazany na porażkę. Okolica wydawała się znajoma. Czyżby... czyżby Opuszczone Królestwo?

Wszystkich wyrżnięto w pień. Choć wiele nędznych szkarad zakończyło swe nieżycie po raz ostatni, każdy człowiek czy długouchy pożegnał się ze światem. Ich śmierć wyglądała przytłaczająco, gdy jeden po drugim padali pod toporami i zardzewiałymi mieczami znacznie liczniejszego najeźdźcy. Wtem pojawiła się dziwna postać. Młody, białowłosy i w takież kolory przybrany mężczyzna. Dzierżył kostur. Tak, to był Illy.

Salwa strzał wypuszczona w kierunku Czarodzieja była zgubna. Na chwilę przykryła niebo rzucając cień na samotnego, zagubionego wędrowca, by zapikować w jego stronę niczym klucz krwiożerczych ptaków. Aratek stuknął laską w ziemię, a jej czubek wypluł chmurę fioletowego ognia pędzącą na spotkanie z pociskami. Płomień zdezintegrował większość, ale to nie wystarczyło. Mnóstwo z nich dosięgnęło celu, wbijając się w ziemię nawet w promieniu kilkudziesięciu metrów od niego. Sam Czarownik zaliczył trzy trafienia w pierś i jedno w udo - oszałamiająco mało, acz były one mimo wszystko śmiertelne, dla zwykłego faceta z gminu...

Miast paść na kolana, wędrownik stał niczym skała. Strzały odpadły od ciała, a z ran posypał się ciurkiem piasek. W mig obrażenia zostały w nieznany sposób zaleczone i nie było po nich śladu. Nieumarli musieli wiedzieć, z kim mają do czynienia i że taki atak nie może go zneutralizować. Pułk liczący ponad setkę wojowników ruszył naprzód, wpierw ociężale i mozolnie, by rozpędzić się do nienaturalnych dla umarlaków prędkości. Cillian uśmiechnął się tylko i poprawiwszy kapelusz, ponownie stuknął podporą. Nastąpiło niewielkie trzęsienie, a w stronę nadbiegających napastników popędziły pod ziemią wijące się niczym węże korzenie, by wyskoczyć przed nimi i roztrzaskać co poniektórych, innych przyszpilając do ziemi, miażdżąc i niszcząc agresorów. Ale to nie wystarczyło. Jedna połowa borykała się z problemami typu "pogubiłem kończyny", ale druga wciąż była sprawna, gotowa do mordu. Zdawało się, że nic ich nie zatrzyma.

Zdechlaki i inteligencja? Nie, coś w tym połączeniu nie pasowało. Gdyby mogły czuć, z pewnością byłoby im głupio. Ogniste kule - niekwestionowanie zgubna broń, a w takiej ilości siała ogromne zniszczenie. Czarodzieja otoczyła dziwna, wielobarwna aura. Kilkoro tępaków przedarło się przez morze ognia, lecz na próżno. Niewidzialna siła zgniotła każdego. Wróg otrzymał znaczący cios...

Cóż to? Odwrót? Ale jak? Nieumarli odchodzą? Te pytania mogła sobie zadawać Czarnowłosa, gdy tylko bańka zbliżyła się nisko do podłoża i prysła. Znajomy chłopak odwrócił się do niej, dmuchając powietrzem w bezczelnie, nagannie wręcz zasłaniającą oczy grzywkę.
- Możemy nazwać to swego rodzaju... retrospekcją - orzekł podnosząc żelazny kij. Chodziło mu najwyraźniej o walkę. - To nie jest nawet procent tego, co potrafię wytworzyć przy pomocy magii. A w ofensywie nie znam osoby, która mogłaby się ze mną równać. Żywioły to uniwersalna szkoła, korzystanie z niej wydaje się łatwe, ale nie jest takie, gdy próbujesz osiągnąć coś znacznego przy jej pomocy. To co widziałaś, to stulecia praktyki - kontynuował. Nie pragnął jednak zanudzić Jen, co to, to nie! - Stwórco, zagalopowałem się. Sztuczki, tak? - zapytał retorycznie, energicznie gestykulując. Wkrótce na jego otwartej, prawej dłoni powstał płomień, który zmieniał swój kolor niczym kameleon. Białowłosy chuchnął, a płomyk rozdzielił się na kilkadziesiąt mniejszych, które kolejno odrywając się od siebie szybowały w górę. Przedstawienie dla dzieci? Możliwe... ale Aratkowi się podobało. - Można też trochę się pobawić - zakończył z głupim uśmieszkiem. Osoba do której się zwracał była chyba jednak zbyt oszołomiona, by z marszu cokolwiek odpowiedzieć...
*Bryza* "I don't know half of you half as well as I should like, and I like less than half of you half as well as you deserve..."
Awatar użytkownika
Jen
Senna Zjawa
Posty: 296
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Jen »

To wszystko jej się wydawało? Zawroty głowy doprowadziły do urojeń? Na początku, gdy zobaczyła kościotrupa, tak właśnie pomyślała. Poczuła to nieprzyjemne ukłucie zaskoczenia i dezorientacji, lecz miała nadzieję, że zaraz minie. Wtedy jednak zaczęła spadać. Żołądek podszedł jej do gardła i przez głowę przemknęła jej szybka, niemalże obojętna myśl, iż to już koniec, umrze. Nagle się zatrzymała i, nim zdołała pojąć ten fakt, już widziała rozgrywającą się przed jej oczyma bitwę.

Z przerażeniem patrzyła na hordy nieumarłych, nacierające na armie humanoidalnych istot żywych. Jednocześnie zalękniona i zafascynowana tym widokiem nie zwracała uwagi na miejsce, w którym się rozgrywał. Po prostu: bitwa jak bitwa, straszna w swych żniwach, nie pozwalająca na oderwanie odeń wzroku. Zanosiło się na koniec, gdy nagle zaszła jakaś zmiana. Ktoś się pojawił na polu walki. W pierwszej chwili nie rozpoznała tego, który z taką łatwością rozgromił wrogie oddziały. A może go poznała, tylko nieświadomie? W każdym razie przyglądała się, jak niszczy wrogów, jak bez problemów pozbywa się, śmiertelnych zdawałoby się, strzał. Jak doprowadza nieumarłych do odwrotu... To było niesamowite. Taka potęga, moc, kontrola...

Przytłoczona tym wszystkim nie zorientowała się, kiedy bańka się rozprysła, a ona sama upadła na kolana. Skołowana spojrzała na Cilla, gdy się do niej zbliżył i słuchała go, wciąż osłupiała, nie będąc w stanie wydusić z siebie żadnego słowa. Stulecia nauki, by osiągnąć taką moc... Niestety, jako człowiek nie miała tyle czasu, pewnie nawet nie uda jej się dożyć takiego wieku, w którym byłaby stara i niedołężna. Ale może to i lepiej, przynajmniej nie będzie musiała się martwić zmarszczkami. Z lękiem przemieszanym z niezwykłym zauroczeniem przypatrywała się "sztuczce" czarodzieja. Że też takie niewinne płomyki mogłyby w ciągu sekundy stać się niszczycielską siłą...

Chyba już skończył, lecz nadal nie była w stanie wydobyć z siebie żadnego artykułowanego dźwięku. Początkowe oszołomienie wywołane przerażeniem ustąpiło, a jego miejsce zaczęły zajmować chora ambicja i fascynacja tak potężną magią. Przypomniała sobie dzień, w którym poznała Cilla. Było to wtedy, gdy postanowiła zostać potężną czarownicą. Jednak nie chodziło jej teraz jedynie o magię żywiołów, w ciągu kilku sekund powzięła inne plany. I choć strasznie ją korciło, by zacząć od razu, wiedziała, iż nie może się spieszyć, że musi działać rozważnie... Czyli tak, jak jej zawsze najgorzej wychodziło.

Powoli się podniosła, zbliżyła do czarodzieja, po czym objęła go i mocno się doń przytuliła. Miała wrażenie, że powinna jej polecieć jakaś łezka, która pokazałaby tą niewinną, grzeczną część jej "ja", skutecznie skrywaną przed światem. Ale oczy nie chciały się pocić, dlatego po prostu wyszeptała, nie mogąc się zmusić do niczego głośniejszego.
- Dlaczego mi to pokazałeś? Wystarczyłyby przecież te kolorowe płomienie... Dlaczego więc?
– Szybko! Musisz pójść ze mną – rzuciła. – Grozi ci wielkie niebezpieczeństwo!
– Dlaczego?
– Bo cię zabiję, jeśli nie pójdziesz.
- Shut up.
- I didn't say anything.
- You're thinking. That's annoying.
Zablokowany

Wróć do „Kryształowe Królestwo”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości