Ocean Jadeitów[Statek]Polowanie

Gdzie okiem sięgnąć turkusowa woda plącze się i zlewa z błękitnym niebem. Fale i wiatr szumią w tonie oceanu, na którego dnie znajdują się wręcz nieskończone pokłady jadeitu. Dom syren i trytonów, który skrywa skarby, zatopionych pirackich statków. Delfiny wyskakujące nad wodę. Ryby mieniące się wszystkimi kolorami tęczy. I księżyc, który każdego dnia odbija się w tafli jadeitowych luster.
Awatar użytkownika
Darshes
Senna Zjawa
Posty: 277
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Maie Lasu
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Darshes »

- F-fileciki..? Panierka!?
Któż, na Matkę Naturę, doprawił temu kundlowi kanapowemu skrzydła, dziób i pióra?! - chciał wrzasnąć maie, lecz szybko zdusił w sobie ten odruch. Potrzebował sprzymierzeńców i nie mógł sobie teraz pozwolić na zniechęcenie ich do siebie. Poza tym odpowiedź na jego niezadane pytanie była raczej oczywista - Matka Natura. Zgrzytnąwszy zębami, a następnie westchnąwszy ciężko, Darshes mógł tylko wewnętrznie ubolewać nad losem dziecka, którego matka jest równie kapryśna, co nieprzewidywalna. Cuda, które tworzyła, albo zapierały go o dech w piersi, albo przyprawiały o ból głowy. Ludzie i udomowione gryfy należały do tej drugiej kategorii.
Cóż, tak czy inaczej, nigdy już nie spojrzy na Dakina w ten sam sposób.
"Hmm... Więc teraz potrzebuje twojego pozwolenia?" ~ przesłał swojemu rozmówcy, zatrzymując się przed bramą dość wystawnej rezydencji, zza której z pomocą magii wyczuwał siły życiowe bestii i kilku jeszcze osób. ~ "Ciekaw jestem czy partnerzy twojego człowieka również muszą takie otrzymać..." Było to jak najbardziej pytanie czysto retoryczne, chociaż obraz sytuacji, jakie ono nasuwało, wydawał się dość zabawny.
Z nieco lepszym humorem, maie pchnął bramę i nie zważając przy tym na jej cichy zgrzyt, wszedł na teren posiadłości. Tam jednakże przystaną zaskoczony.

Otaczający go i rezydencje ogród nie wyglądał dziwnie. Cóż, właściwie to można by powiedzieć, że wyglądał na o wiele bardziej "ujarzmiony" niż te, które dotychczas widział. Z krzakami przyciętymi, grządkami odchwaszczonymi i z równo ułożonymi na nich kwiatami, był wręcz esencją elegancji w prawdziwie ludzkim wydaniu. Lecz mimo to, w powietrzu wisiało coś eterycznego - ledwie wyczuwalna namiastka magicznej energii, obok której maie najprawdopodobniej przeszedłby obojętnie, gdyby nie jego niezwykle czuły szósty zmysł.
Czyżby to było zaklęcie ochronne Iriadela? Nie, ślad był zdecydowanie zbyt słaby... A może to właśnie była ta niepokojąca smocza aura, o której wspominał gryf? Ale przecież on nie posiadał zdolności wyczuwania aur... W takim razie co? Magiczny przedmiot? Hmm, to nie byłoby całkiem niemożliwe, tylko że... Coś mu w tym wszystkim nie pasowało, choć wrażenie to było dość nieuchwytne.
Zirytowany, Dareshes zmierzwił brązową czuprynę. Bo chociaż mógł ocenić skalę zagrożenia dzięki magicznemu zmysłowi, to jednak brakowało mu umiejętności, by zrozumieć co właściwie wyczuwał. Jak na ironię, przybył tu właśnie dlatego, iż istniała możliwość iż znajdzie tu kogoś posiadającego takie zdolności...

- Ech, raz kozie śmierć... - westchnął maie cicho, przecierając przy tym twarz.
Nie chcąc używać dużych ilości magii, aby się nie zdemaskować przed istotami które mogły go wyczuć, naturianin zaczerpną jej odrobinę i wzmocnił swoje ciało, ot tak, na wszelki wypadek. Uznawszy że tyle musi na razie wystarczyć w razie ewentualnego zagrożenia, druid raźnym krokiem ruszył w stronę domku, z którego dobiegały go ludzkie głosy, a na dachu którego leżało olbrzymie skrzydlate cielsko. Odległość pokonał w kilku krokach, znacznie szybciej niż miał na to ochotę. Kiwając więc bestii potwierdzająco głową, przybrał najlepszy ze swoich ciekawskich wyrazów twarzy i otworzył drzwi, lustrując wnętrze pomieszczenia i jego lokatorów.
- Przeszkadzam? - zapytał niewinnie.
Awatar użytkownika
Paank
Zbłąkana Dusza
Posty: 8
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Rzemieślnik , Myśliwy
Kontakt:

Post autor: Paank »

        Konsternacja. To było dobre słowo określające stan Paank, gdy ogrodnik z takim entuzjazmem przywitał łowczynię. Gdyby miała kapelusz na głowie to z pewnością przechyliłby się on na bok pod wpływem jej gwałtownego ruchu utrzymującego ją w sztywnej pozycji, niemalże oficerskiej, gdy gospodarz ucałował ją w dłoń. Była myśliwym, kiedyś ciężko harowała w hurtowni - takich kobiet nie całowało się po dłoniach.
        - Bardzo mi miło – odparła cicho, nieco jeszcze zmieszana obcymi. Nie odpowiedziała jednak na propozycję gospodarza względem ziół, starała się znaleźć dla siebie bezpieczne miejsce, a poza tym nie do końca mówiła prawdę więc musiała znaleźć jakieś rozwiązanie w tym czasie. Burczenie w brzuchu na całe szczęście ją wytłumaczyło.
        Cartier grzecznie przytaknęła na informacje Shiru. A więc była tylko gościem, Paank chciała stwierdzić, że całkiem sympatycznym, ale świeża podróżniczka szybko wyłapała mierzące ją spojrzenie. Łowczyni uśmiechnęła się uprzejmie, ale nie za bardzo wiedziała co zrobić, poczuła się jak intruz. Nie przypadła do gustu tej młodej dziewczynie, a to oznaczała, że zwiększa się prawdopodobieństwo skończenia jako przystawka dla gryfa. Świetnie.
        - Och... - westchnęła łowczyni zerkając na ciepły posiłek. Jej oczy zrobiły się momentalnie okrągłe i wielkie, aż przełknęła ślinę widząc starannie przygotowaną rybę. Miała też nóż i widelec, pachniało pysznie, jak w restauracjach w centrum Kryształowego Królestwa. Można było się łatwo domyśleć, że nieczęsto tam bywała, a większość jej posiłków była przygotowana raczej pod naporem przymusu lub przy ognisku w towarzystwie innych leśników. Nigdy jej to nie przeszkadzało, nie uważała obiadu za ważną porę dnia, jadła kiedy zgłodniała i byleby nie chodzić z pustym żołądkiem, teraz pierwszy raz widziała na oczy posiłek z flądry.
        - Łoł... - szepnęła. - To naprawdę przepysznie wygląda, dziękuję – przyznała nie ukrywając radości. Nie nieokiełznanej i palącej, ale kryjącej się w migoczących szarością oczach.
        - Jest pan naprawdę miłym człowiekiem. Nie jestem właściwie do końca pewna czego szukam, ale mój przyjaciel próbował już ziół z tylu zakątków świata, że chyba na oślep próbuję znaleźć jakiekolwiek lekarstwo. Cały czas leży w łóżku i gorączkuje, ma takie dziwne wypieki na skórze... Przypominają pokrzywkę. Sadzili, że to alergia, potem, że ospa, sprowadziłam wielu lekarzy... Mówią, że na Jadeitowym Wybrzeżu odnaleźć można rajskie ogrody, sądziłam, że znajdę jakąś niespotykaną roślinę, która go uleczy – wyjaśniła sięgając po widelec i prawie nie kłamała.
        Fakt, jej przyjaciel był już zdrowy, ale... zawsze mógł ponownie zachorować. Do teraz nie odzyskał w pełni sił, mimo że prowadził własny interes, wywiązywał się z każdego kontraktu, to w pewnych momentach widać było słabość. Nie psychiczną, a fizyczną, gdy siadał i starał się poukładać myśli, a na jego twarzy rysował się ból. Paank na krótką chwilę zobojętniała, zostawiła szklarza w Kryształowym Królestwie i miała tylko nadzieję, że faktycznie jest zdrowy. Oby nie miał żadnego nawrotu choroby. To była pierwsza męcząca ją myśl od czasu opuszczenia domu. Okrutnie świszcząca z tyłu głowy.
        - Nigdy nie jadłam flądry – powiedziała próbując pierwszego kęsa, który dosłownie rozpłynął się w jej ustach. - Takiego dobrego posiłku to nie jadłam od kiedy... od dawna – uśmiechnęła się pobłażliwie łowczyni w podzięce gospodarzowi.
        - Jeżeli umie pan pomóc równie dobrze, jak pan gotuje, to jestem dobrej myśli – stwierdziła luźno i zaraz chrząknęła dostrzegając jak rozmowną osobą zrobiła się od wejścia do chatki ogrodnika.
        - Proszę wybaczcie panie moją ciekawość, ale obok stoi ogromna posiadłość, a pan ciśnie się w małej chatce. Ktoś tu jeszcze mieszka?
        Cartier z przyjemnością spożywała rybę, była tak przejęta zapełnianiem żołądka oraz towarzystwem Racimira, że wszelkie niuanse toczące się na zewnątrz jakąś nią nie poruszyły. Zwróciła głowę w stronę drzwi dopiero, gdy te otworzyły się a w progu ujawnił się młody mężczyzna. W tedy zrozumiała skąd to wyczuwalne skupisko energii. Patrzyła na nieznajomego bez słowa i zapominając na chwilę, że w ustach utrzymuje kęs ryby. Przełknęła go ostrożnie nie odrywając od niego oczu. Nie chciała wypowiadać się za ogrodnika, w końcu to nie była jej chatka.
        - Witam – powiedziała krótko nie mogąc oderwać spojrzenia od zielonych oczu, w których kryła się jakaś tajemnica, jakby las kołysał się w jego tęczówkach.
        Cartier obróciła głowę szukając jakiegoś wewnętrznego wsparcia, a była nim uśmiechnięta buzia Racimira, która jako jedyna nie chciała jej przegnać z tego terenu.
Awatar użytkownika
Shiru
Szukający Snów
Posty: 157
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Shiru »

Racimir nie okazał zdziwienia na widok niezapowiedzianego gościa, który nie miał nawet przyzwoitości się przywitać. Uśmiechnął się tylko pod wąsem, przysłaniając na chwilę powiekami źrenice, w których głębi zabłysło na chwilę światełko, które znalazło swoje odbicie w czterech parach paciorkowatych oczu pająka siedzącego w kącie izby na swojej pajęczynie, jak również w oczach wszystkich innych insektów znajdujących się na terenie posiadłości. Pozostało to jednak niezauważone, jak zawsze. Zaraz też uśmiech zniknął z jego twarzy, gdy zwrócił się się do maie.

- Czyżby nasz gość skończył w końcu myszkować po głównej rezydencji? - w pytaniu usłyszeć można było rozbawienie, maskujące nikłą nutkę szyderstwa. - Zdążyłeś akurat na kolację, naturianinie, jest dla ciebie miejsce obok tej wystraszonej myszki - stwierdził dobrodusznie, wskazując skinieniem głowy na krzesło obok ciągle znajdującej się w szoku Shiru. Czujnie obserwował maie, czekając na reakcję na odsłonięcie części jego sekretów, gotowy do natychmiastowej reakcji, gdyby zaskoczony nieznajomy odpowiedział atakiem. To był jego teren, musiał to uczynić jasnym wobec każdego, kto na niego wkroczył. Ponadto wykrycie druida nie było szczególnie trudnym wyzwaniem. "Taka beztroska... Dałbym głowę, że jest on w moim wieku, a nie posiada nawet najsłabszego zaklęcia maskującego aurę..." - staruszek potrząsnął głową nad brakiem podstawowego wyposażenia niezbędnego do przetrwania, zwłaszcza u osoby posiadającej przebłyski topazu w aurze - "Przecież to wzmoże czujność każdego, kto umie czytać aury..."

Na przykład Basila, który już na pokładzie statku zauważył niepokojące szczegóły aury Darshesa, zdołał już wypytać o niego Shiru i przekazać wszystkie informacje skrywającemu wiele tajemnic ogrodnikowi. Znając dokładnie cele druida, Racimir nie przeszkodził mu od razu po wykryciu niepokojącej aury na posesji, lecz czekał i obserwował. Od maie zależało, czy dojdzie do starcia, czy nie.

Shiru, tymczasem, zmagała się z rzeczywistością, która zaatakowała ją nagłym kopnięciem w brzuch i właśnie przymierzała się, by poprawić powalającym ciosem w kark. Nie mogąc przez chwilę złapać oddechu, poczuła, że przed chwilą zjedzona flądra usilnie pragnie wydostać się z jej żołądka, niekoniecznie tą stroną, którą powinna. Zamiast więc pójść w ślady łowczyni i chociaż wyszeptać powitanie, zgięła się pod stół dławiąc się bezgłośnie i czując, że oślepiają ją napływające do oczu łzy. "Jak... Jak mnie znalazł? Do czego chce zmusić? To dlatego Basil jeszcze nie wrócił, jego trup leży pewnie gdzieś w ciemnym zaułku..." Zdołała jej umknąć nienaturalna reakcja Racimira, gdyż trzęsąc się z przerażenia wysilała mózg w poszukiwaniu najlepszego sposobu ucieczki. "Dlaczego Dakin nie zareagował, nie ostrzegł?" W panice jej wzrok zaczęła przesłaniać mgła, a myśli powoli umykały z umysłu.
Awatar użytkownika
Paank
Zbłąkana Dusza
Posty: 8
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Rzemieślnik , Myśliwy
Kontakt:

Post autor: Paank »

        Wzrok Paank delikatnie wyostrzył się, gdy Racimir odezwał się do nowego gościa. Od razu zdradził kim jest zielonooki nieznajomy, a to dodatkowo wywołało stres u dziewczyny. W jednej chwili jej czoło zalał pot, bo to oznaczało, że pewnie już wykrył w niej niepokojące, smocze sygnały. A ona smokiem nie była! Aur też nie potrafiła wyczytać i nie wiedziała, czy Racimir uzna ją za smoka czy za jakieś smocze dziecię.
        Całe zamieszanie wzbogaciła właścicielka gryfa. Mieszkanka dalekiego królestwa pochyliła się nad Shiru delikatnie klepiąc ją po plecach i pytając co się stało, choć Paank od razu założyła, że niechciana ość dostała się do przełyku dziewczyny. Dodatkowego rabanu narobił Dakin, który zaniepokojony krztuszeniem się swej pani zerwał się z dachu i opadł na ziemię, i w tym samym momencie po okolicy rozniósł się silny impuls. Jakby magiczna, gwałtowna fala poruszyła całą okolicą i tym razem Cartier wiedziała, że źródłem tego nie jest nieznajomy stojący w drzwiach, który zresztą nagle zniknął.
        Paank na moment zostawiła Racimira z Shiru, która chyba, mam nadzieję, powoli łapała oddech. Cartier rozejrzała się po okolicy, bo impuls ten nie był tylko silny, ale też niósł ze sobą niebezpieczną wieść. Na moment przestała obawiać się gryfa skupiając całkowicie swoją uwagę na magicznych przepływach poruszających się po ogrodzie. Cartier nie zauważyła jednak by cokolwiek się zmieniło w otoczeniu więc poszukała wzrokiem naturianina, ale ten jakby rozpłynął się w powietrzu. Może na niego tak zareagowała Shiru?
        Paank wróciła się więc do chatki stając w przejściu.
        - Już go nie ma... - poinformowała krótko przenosząc wzrok na posłańca.
        - Skąd wiedziałeś, że to naturianin? - spytała wprost Racimira marszcząc delikatnie brwi. - I co mogą oznaczać te niepokojące fale magiczne w tym ogrodzie oraz posiadłości? I kim był ten mężczyzna? - zalała pytaniami dwójkę w chatce.
Awatar użytkownika
Shiru
Szukający Snów
Posty: 157
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Shiru »

- Droga pani, aczkolwiek jestem teraz już tylko skromnym ogrodnikiem spędzającym ostatnie lata swego życia w spokoju ciesząc się cudami natury, posiadam w swoim arsenale parę sztuczek z młodszych lat - gładko odparł Racimir, uprzejmym gestem zapraszając dziewczęta z powrotem do rozpoczętego posiłku. - Naszego niespodzianego gościa nie ma już z pewnością na terenie tej rezydencji, możemy więc w spokoju dokończyć tę jakże przepyszną kolację, dopóki nie wystygnie ona doszczętnie i nie straci smaku świeżości.

Shiru, która przeoczyła całe zamieszanie spędziwszy je pod stołem nie posiadając nawet odrobiny zmysłu magicznego, stała teraz obok staruszka czerwona na twarzy, ciągle jeszcze próbując uspokoić oddech i rzucając piorunujące spojrzenia na Dakina, który dopuścił do całej tej sytuacji nie odstraszając intruza lub choćby ostrzegając gospodarzy. Zawstydzona swoją gwałtowną reakcją na pojawienie się Darshesa szybko zajęła z powrotem swoje miejsce przy stole i w milczeniu wbiła wzrok w talerz z resztkami flądry, która teraz i tak nie przeszłaby jej przez gardło.

Racimir, który ciągle jeszcze czekał, by Paank również powróciła do swojego posiłku, kontynuował swoją wypowiedź.
- A o to, kim jest nasz tajemniczy nieznajomy, powinnaś spytać raczej naszą małą myszkę, która próbuje właśnie stać się niewidzialna - w jego głosie słychać było lekkie rozbawienie.

- Nie męcz zbytnio Shiru, to dobra dziewczyna - rozległ się kolejny męski głos, którego lekki bełkot wskazywał na to, że jego właściciel mógł spożyć pewną ilość alkoholu. Shiru natychmiast rozpromieniła się z wdzięcznością, gdyż oto przybyła jej odsiecz - Basil, o którego martwiła się od dłuższego czasu.
Awatar użytkownika
Paank
Zbłąkana Dusza
Posty: 8
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Rzemieślnik , Myśliwy
Kontakt:

Post autor: Paank »

        Paank po usłyszeniu prowizorycznej odpowiedzi dosiadła się do stolika by dokończyć posiłek. Jadła posłusznie i właściwie smakowała się w obiedzie najdłużej, jak tylko potrafiła, bo nie sądziła, że na podobne cudo zasłuży w najbliższym czasie. Była przyzwyczajona do skromnych posiłków, składających się głównie z wody i chleba, więc świeżo złowiona ryba była dla niej naprawdę rarytasem.
        Jeżeli nieznajomy zniknął, jak zapowiedział staruszek, to okolica nie była czysta od magii. Pozostał tu czyiś ślad i irytował ją niemiłosiernie, jak do wypicia słona woda na pokładzie statku.
        - Spędziłeś tu ostatnie lata, tak? - podpytała Racimira podjadając rybę. - Czy ktoś w ogóle tutaj... mieszka, czy tylko opiekujesz się tym miejscem? Wygląda jakby żywej duszy tu nie było. Prócz ciebie, ale o tobie już wiemy – uśmiechnęła się nieznacznie Cartier.
        - A skoro tu mieszkasz od kilku lat... to jesteśmy jedynymi przejezdnymi? - dodała, jakby bardziej od niechcenie, gdy walczyła z jedną z ości na talerzu, a swoją irytację wyraziła skrzywionymi ustami. Nie zdążyła jednak dopowiedzieć nic więcej, gdy do budynku wparował kolejny gości, który najwidoczniej przybył tutaj z Shiru i tym przerażającym ptaszyskiem na dachu.
        W odruchu chciała wstać od stołu i delikatnie się skłonić, lecz gdy tylko dojrzała rumieńce na twarzy nieznajomego mężczyzny – zrezygnowała. Nie była pewna, czy w ogóle będzie ją pamiętać gdy wytrzeźwieje. Jednak zastanowił ja inny fakt, tego zaprzyjaźnienia wszystkich wokół.
        - Ehm... to wy się wszyscy znacie? - zauważyła Paank odsuwając na bok niegrzeczności.
Awatar użytkownika
Pani Losu
Splatający Przeznaczenie
Posty: 637
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Pani Losu »

        Robiło się dziwnie… chwila… robiło?
        Było tak od początku!
        W zasadzie ten gryf stał się chyba najnormalniejszą częścią wieczoru. Sam ogród niestety wydawał się podejrzany - ogrodnik za bardzo wylewny, Shiru nie tak znowu przyjaźnie do obcej nastawiona… no, ale ryba była pycha!
        Niestety pojawienie się nowego gościa (na jak krótko by nie wpadł) popsuło nieco atmosferę. Nawet nie dlatego, że był niemiły. Ale czy Racimir nie zareagował na niego jakoś dziwnie? Co prawda zaraz się wytłumaczył, ale nadal - czy jak na zwykłego ogrodnika nie posiadał zbyt zaawansowanych umiejętności? I sama Shiru - jej reakcja była niemal równie gwałtowna jak zniknięcie naturianina? Każde z tych zdarzeń z osobna może nie byłoby tak niepokojące - ot bystry staruszek, jakieś znajomości… ale łącząc to wszystko razem i splatając wciąż widocznymi śladami magii otrzymywało się podejrzane towarzystwo.
        Które jednak starało się robić odmienne wrażenie.
        - Póki co dwór stoi opuszczony rozkoszna panienko. - Uśmiechnął się pod wąsem ogrodnik. - Nie ogłaszamy się z tym, więc przejezdni nie mają skąd się brać. Tylko z polecenia. Nie mieszkają też w samej rezydencji, a tutaj. Powiedziałbym, że dziwnym jest nie to, że nikogo innego tutaj nie ma, a że wy dwie na raz odwiedziłyście moje skromne progi. - Choć wspomniał o Shiru nie zaszczycił jej nawet spojrzeniem, ale zaczął kończyć posiłek. - No, wy dwie i on… - powiedział w równie spokojnym co wcześniej tonie, gdy w pokoju pojawił się Basil.
        Trudno za to było wytłumaczyć kto z kim się zna… wszystko powoli zaczynało się mącić. Nawet jeśli sprawa była tak naprawdę jasna i tylko zeznania całej trójki będącej w jakże różnych stanach ducha i umysłu nieco się kotłowały, to to było już nieco za wiele. Paank nie była może mistrzem podróży i rozpoznawania gdzie najbezpieczniej zostać, ale coś wyraźnie jej mówiło, że spanie tutaj - wśród obcej magii, trójki obcych ludzi i z gryfem nad głową - nie jest najlepszym pomysłem. I choć głupio było wychodzić, gdy tylko skończyło się posiłek (to jak obżeranie innych!) rozmowa nagle zeszła na plany dalszych podróży, gospody, sklepy zielarskie… i oto to! Plotka, że właściciel jednej z aptek jest nadal do złapania w pobliskiej karczmie… wiele nie trzeba było, by Paank wykorzystała sytuację, podniosła się i grzecznie pożegnawszy jak najspieszniej wyszła. Tego, że nie miała zamiaru kierować się do karczmy nie musiała chyba nikomu tłumaczyć.
Awatar użytkownika
Shiru
Szukający Snów
Posty: 157
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Shiru »

Nie trzeba było być niezwykle bystrym, by zauważyć szybko psującą się atmosferę. Na wpół zatopiona we własnym świecie Shiru milczeniem skomentowała kolejne wydarzenia. Z odrobiną zazdrości spojrzała za Carter, która szybko zdołała się wyplątać i udać w swoją stronę.

Kurierka również uciekła, choć już nie tak daleko, bo do grzędy Dakina, gdzie czując się bezpiecznie strzeżona przez gryfa spędziła noc.

Nie wiedziała, o czym jeszcze gawędził Basil z Racimirem po tym gdy odeszła na spoczynek, jednak rankiem jej towarzysz był w doskonałym nastroju, którego nie zdołał zniszczyć nawet kac po wczorajszej popijawie.
- Wiem, gdzie możemy zacząć poszukiwania - rzucił, podając jej naprędce przygotowane śniadanie.

Para szybko spakowała się i pożegnała z osobliwym ogrodnikiem, wyruszając, by szukać zaginionej nastolatki.

Ciąg dalszy: Shiru
Zablokowany

Wróć do „Ocean Jadeitów”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość