Jadeitowe Wybrzeże[Jezioro Aghar] Powrót do domu.

Bajkowe wybrzeże Oceanu Jadeitów. Jego nazwa wzięła się od koloru jakim promieniuje. Znajdziesz tu plaże ze złotym piaskiem, palmy i rajskie ogrody. Palące słońce rekompensuje cudowna morska bryza.
Winka
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 125
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Urzędnik , Badacz , Mieszczanin
Kontakt:

Post autor: Winka »

Nadchodzące ciemności kładły się cieniem również na optymizmie i dobrym nastroju Winki. Skryba miała świadomość zmarnowanego czasu. Mimo że od bezpiecznej Turmalii dzieliło ją ledwie kilka godzin drogi, póki co nie pokonała ani odrobiny z tego dystansu. Winą za taki stan rzeczy obarczała rzecz jasna wojownika siedzącego przy ognisku. Przez jego arogancję i niekompetencję wciąż pozostawali w tym samym miejscu. Niestety chcąc czy nie chcąc, bibliotekarka była zdana na jego łaskę, a obozowisko rozbite na polanie, wydawało się obecnie najpewniejszym miejscem na nocleg.
- Nic nie znalazłam. – Krótko odpowiedziała Winka, siadając możliwie jak najbliżej ogniska w taki sposób by stos płonącego drzewa oddzielał ją od Angvena i Nimlos. Dziewczyna nie miała ochoty na dyskusję. Nie podobało jej się to co wojownik wyczyniał w sprawie rannej. Podejrzewała, że każdy inny na jego miejscu skorzystałby z pomocy medyków znajdujących się w mieście, zamiast próbować samemu odprawiać różne gusła. Najwyraźniej olbrzym uważał że zna się na wszystkim.
Osobiście Winka nie miałaby nic przeciwko podróżowaniu nocą, jeśli tylko owa podróż przybliżałaby ją do domu. Tymczasem jedynym zajęciem jakie bibliotekarka dla siebie znalazła było pilnowanie ogniska. Przynajmniej w ten sposób mogła jakoś pomóc zapracowanemu towarzyszowi. Na szczęście dla skryby, wojownik zdążył zorganizować spory zapas chrustu, więc jej jedyną rolą było dorzucanie kolejnych gałązek do paleniska i wpatrywanie się w latające nad nim komary.
Noc zapowiadała się spokojnie, a okolicę mącił tylko rechot żab i cykanie świerszczy. Winka otuliła się szczelnie płaszczem który otrzymała od dziewczyny, a który to wciąż znajdował się w jej posiadaniu. Wprawdzie teraz było jej ciepło, ale poranki w okolicach jeziora zwykle bywały chłodne. Zmęczona skryba walczyła z sennością. Jej powieki zdawały się być coraz cięższe, a przerwy w jakich pozwalała sobie przymknąć oczy wydłużały się z każdą kolejna taką próbą.
Bibliotekarka nie miała pojęcia kiedy pogrążyła się w śnie. Potrzebowała odpoczynku jednak tej nocy nie był jej on pisany. Gdy tylko umysł Winki zamknął się na wszelkie zewnętrzne bodźce, do świadomości skryby dotarło poczucie zagrożenia. Skryba zdała sobie sprawę z obecności tajemniczej bestii krążącej wokół obozowiska. Wprawdzie nie potrafiła opisać kształtów i cech fizycznych czyhającego stwora, którego sylwetkę otaczał głęboki mrok, jednak sama jaźń i wrogie zamiary tejże istoty, zdawały się niemal namacalne. Poza samą bestią Winka wyczuwała również barierę ochronną, która nie pozwalała stworzeniu wedrzeć się do obozowiska. W jakiś niewytłumaczalny dla siebie sposób, bibliotekarka była świadoma kolejnych prób podejmowanych przez stwora i jego rozdrażnienia, gdy ochronny krąg odcinał go od upragnionej zdobyczy.
Przerażona Winka zerwała się z posłania. Ostatnią rzeczą jaką zapamiętała z swojego snu, był widok zielonego drzewa rosnącego w jej bibliotece. Chciała ostrzec Angvena nawet jeśli będzie zmuszona przerwać odprawiany przez mężczyznę rytuał.
Skryba szybko doszła do wniosku, że dziwnym czynnikiem chroniącym ich przed tym czymś co czai się w zaroślach, jest światło ogniska. Natychmiast zdecydowała się dołożyć do niego więcej drzewa, jednak ku swojemu zdziwieniu zorientowała się, że sucha gałąź którą trzymała w rękach gdy zasypiała, teraz był kwitnącą pełną życia rośliną o intensywnym zapachu i bujnych liściach.
- Głupi żart. – Powiedziała w stronę mężczyzny, pokazując mu trzymany przez siebie okaz flory.
Awatar użytkownika
Angven
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 113
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Łowca , Mag , Kapłan
Kontakt:

Post autor: Angven »

- Rozumiem. - Smętnie odpowiedział dziewczynie. Taki stan rzeczy skutecznie zabił jego optymizm. Rozumiał, że Winka nie chce teraz z nim rozmawiać. Trochę z powodów, dla których dzieci nie przyznają się do win, czy porażek surowym ojcom. Dopiero teraz uznał, że chyba zbyt szorstko traktował skrybę. Posyłając parę spojrzeń szukających nici porozumienia, trafił na mur nie do przebicia i odpuścił. Czuł się przez to trochę nieswojo, ale mając zajęcie jakim była opieka nad chorą, nie miał czasu by rozważać bardziej gdzie zrobił błąd i jak bardzo powinien przepraszać. Tak czy inaczej noc zapowiadała się być długą, acz spokojną.
        Mijały godziny, a Angven mimowolnie przysypiał. Klejące się oczy kusiły chwilą wytchnienia z warty. W końcu uległ, głowa lekko spoczęła na piersi. Letarg jednak nie trwał długo. Majaki Nimlos wybiły wojownika ze snu i od razu zwróciły jego uwagę. Co więcej dostrzegłmieniący się amulet. Nie miał bladego pojęcia co to miałoby znaczyć, nie miał też sposobności teraz zapytań o to. Co istotne stan Nimlos się zmieniał. Ciężko było ocenić czy na lepszy, czy na gorsze, ale na pewno wciąż żyła. Przetarł zmęczone oczy, przeciągle ziewnął i wsłuchiwał się w słowa dziewczyny. Postanowił odwrócić jej uwagę, może to rozmyje figle jej umysłu.
- Nimlos, - Zwrócił się do dziewczyny i zadarł jej głowę, by wręcz musiała na niego spojrzeć. - Kogo widzisz? Kto ma odejść? Przecież tu nikogo nie ma. Spokojnie, wszystko będzie dobrze. - Znów lekko dodał sobie sztucznego optymizmu. Nie przyłożył się do tego tak jak wcześniej, spodziewał się, że postrzeganie dziewczyny jest silnie rozmyte, w końcu ma jakieś zwidy. Zrobił swoje, dał jej bodziec, że nie jest to prawdą, reszta zależała od jej silnej woli. Siedział wciąż obserwując dziewczynę. Z czasem jednak i mimo tego, zaczął ziewać i znowu poczuł senność.
        Czuwając w pół śnie, a w pół na jawie, Anvegn reagował na każdy dźwięk w okolicy gwałtowniejszym ruchem głowy. Każdy szelest gałęzi na nowo rozbudzał wojownika, niezależnie czy wywoływał je wiatr czy też coś innego. Kolejnym co zwróciło jego uwagę była Winka. Dziewczyna ocknęła się i widać że jej sen był dość emocjonującym dla niej. Tak czy inaczej zaczęła wracać na ziemię.
- Co proszę? - Zdziwił się i spojrzał na znalezisko skryby. Parsknął lekkim śmiechem i odparł miło. - Moja droga, nie znam się na czarach, które mogłyby to uczynić. Prędzej bym wysuszył do cna tę roślinkę. Poza tym, to nie w moim ręku spoczywa. - Aż prosiło się by dodać przy tej całej komiczności zdarzenia: "jesteś czarodziejką, Winka." Mimo takiej weny, ugryzł się w język. W końcu nie chciał iść na noże. Stwierdził w duchu, że może spróbuje być milszym, a co za tym idzie może by się wysilić na jakiś komplement? - Ten kwiat chyba nie jest taki zły. Idę o zakład, że włożony za ucho ładnie by ci się komponował z uroczą burzą twych ognistych włosów. - Po chwili namysłu, czy był to aby na pewno komplement, dodał: - a jeśli ci nie odpowiada, mogę go łatwo obrócić w proch.
Awatar użytkownika
Nimlos
Szukający Snów
Posty: 194
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Nimlos »

Tupot stóp Winki wyrwał Nim z wpatrywania się w dwójkę osób, będących wytworem jej wyobraźni. Była wręcz pewna, że są tu naprawdę, ale zapewnienia Angvena jakoś ją przekonały. Ani Searion, ani Aishele nie znikali. Trwali z grobowymi minami, jakby czekając na to co się wydarzy. W głowie Nimlos coś podpowiadało jej, że są oni tu tylko po to, żeby patrzeć jak umiera i upajać się tym widokiem.
Wszyscy dookoła spali, a Tanya trwała sama i obserwowała każde z osób na polanie po kolei. Od Winki przez wytwory swojej wyobraźni po Angvena. Ziewnęła. Gorączka chyba spadła, już nią tak nie telepało z zimna. Noga nadal wydawała się płonąć żywym ogniem, choć nieco w mniejszym stopniu niż na początku. Jasnowłosa spojrzała na ranę- nadal wydobywał się z niej rdzawy dym. Łatwiej byłoby ją odciąć... usłyszała szelest wiatru w krzakach. Zaskoczyła ją gwałtowna reakcja Angvena, być może podczas gorączki coś ją ominęło. Lecz mężczyzna znów się rozluźnił i zasnął z ręką na jej włosach. Winka również spała.
Zaczęła zazdrościć tej dwójce, że mogą w ogóle spać. Sama Nimlos była tak wyczerpana, że nie była w stanie ruszyć palcem u dłoni, mruganie schodziło jej bardzo długo, a nawet przełykanie śliny- nie wróć- rozgrzanego do czerwoności metalu zwanego śliną-było bolesne. Sen był dla niej bardzo wskazany, ale nie mogła sobie na to pozwolić. Wybór między pozostaniem świadomym a zaśnięciem, stawał się teraz wyborem płonąć czy tonąć.
Gwałtowny ruch Winki zaraz o przebudzeniu, przykuł wzrok Nimlos. Zza tańczących płomyków Tanya nie widziała tematu rozmowy Angvena i skryby. Po słowach mężczyzny domyśliła się, że chodzi o jakąś roślinę, najpewniej kwiat. Zarówno jedno jak i drugie było przekonane o swojej racji i przerzucało się winą, odnośnie czegoś o czym Nimlos nie miała pojęcia. To było takie dziecinne, że aż śmieszne. Przeniosła wzrok ze swoich towarzyszy na wytwory swojej wyobraźni. Searion zniknął, jednak Aishele zdawała się być jakby za taflą wody. Zbliżyła się do leżącej nieruchomo rannej. Tanya mogłaby rzec, że czuje woń rozkładających się wodorostów w jej włosach jak podczas ich pierwszego spotkania. Topielica wyciągnęła rękę ku Nim i dotknęła mokrymi palcami jej oczu. Zamknęła rannej dziewczynie oczy a Tanya od bardzo dawna zawitała w Krainie Snu. I znów tonęła przylewana kolejnymi partiami wody i wciskana przez Topielicę pod taflę wody.
Winka
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 125
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Urzędnik , Badacz , Mieszczanin
Kontakt:

Post autor: Winka »

Winka czuła że mężczyzna ją obraża. Całe to gadanie o magii nie było niczym innym jak próbą mydlenia jej oczu i sprawienia że nie domyśli się iż wojownik podłożył jej ów kwiatek w czasie gdy ona spała. Wystarczająco dużo czytała o czarach, by rozumieć że jest to proces kontrolowany przez osoby obdarzone mocą. Magia nie była czymś co się po prostu komuś zdarza. Zwłaszcza bez jego wiedzy i na złość rzekomemu czarodziejowi.
- Jasne. Magia. – Powiedziała z nutką irytacji w głosie. Ostatecznie uznała że jeśli wojownik chciał pogrywać sobie w ten sposób, to ona może mu pokazać że wcale nie jest w tym gorsza. – Jestem prawie pewna że stworzyłam go z myślą o niej, a liście tej rośliny neutralizują toksyny. Może pożujesz je trochę i obłożysz nimi ranę? Całe szczęście że nie przemieniłam całego chrustu bo nie mielibyśmy się czym ogrzać. – Odpowiedziała skryba, po czym nagle zamilkła uświadamiając sobie pewien przerażający fakt.
Odkąd pamiętała była uczulona na wszelkie kwiaty. O ile bibliotekarce nie szkodził kurz, to aromat roślin zwykle sprawiał że zaczynała kichać na potęgę, oczy jej łzawiły, a nos bolał od nadmiaru wydzieliny. Dziwnym zbiegiem okoliczności gatunek który akurat trzymała w dłoniach nie wywoływał u niej żadnych niepożądanych skutków. Winka uznała że najlepiej zrobi jeśli w ogóle przestanie komentować tego typu zjawiska.
Zamiast tego mogła zając się czymś bardziej pożytecznym. Na przykład posiedzieć przy chorej w czasie gdy wielkolud uzupełniłby ich zapasy drzewa, albo spróbować przekonać mężczyznę o konieczności natychmiastowego wyruszenia po pomoc do miasta. Skryba wstała z miejsca chcąc podejść bliżej nieznajomego i zaproponować swoją pomoc, tylko po to by ledwie po kilku krokach wpaść na stojącego przy ognisku wierzchowca Nimlos. W ciemności bibliotekarka w ogóle nie zauważyła zwierzęcia. Była przekonana że wcześniej pasł się gdzieś dalej.
Mimo że jeszcze przed chwilą przykazała sobie nie rozważać takich tematów, nie mogła powstrzymać się przed myślą że zwierzę stojące samotnie, byłoby łatwym celem dla tego czegoś, co poluje w ciemnościach. Innym niewytłumaczalnym dla Winki zjawiskiem był fakt iż dokładnie zdawała sobie sprawę gdzie biegnie owa bezpieczna granica wyznaczająca bezpieczny okręg. W każdym razie koń dziewczyny znajdował się teraz w jego wewnątrzu.
„Paranoja” – Pomyślała skryba. – „Wmawiam sobie coś i interpretuje fakty pod wydumaną teorię”. Po czym wymijając zwierzę, powiedziała do mężczyzny.
- W Turmalii jest wielu uzdolnionych medyków którzy mogliby jej pomóc. Jeśli wyruszymy teraz będziemy tam akurat o świcie. – Zaproponowała, chociaż jakaś jej części podpowiadała Wince by nie opuszczać polany do czasu nadejścia brzasku.
Awatar użytkownika
Angven
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 113
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Łowca , Mag , Kapłan
Kontakt:

Post autor: Angven »

- Ano magia. - Spontaniczne czarowanie może nie bywa częstym zjawiskiem, ale nie raz wojownik to już widział. Mimo braku wiedzy teoretycznej, talent magiczny żyje własnym życiem i ujawnia się mimo to. Co prawda, nie zawsze przebudzenie takiej mocy bywa miłe i majestatyczne. Jednak prawdziwy potencjał w tej dziedzinie nie może uniknąć uwagi. Z dalszych rozważań o naturze magii, wybiła Angvena kolejna wypowiedź skryby. - Ocho cho cho... Nie rozpędzajmy się tak. Stworzenie rośliny, a stworzenie cudownie uzdrawiającej rośliny, to różnica niczym próba stąpania po belce, a próba tańczenia na napiętej nitce.
        Wojownikowi trochę zaschło w gardle, więc upił solidny łyk ze swojej manierki i odkrył, że była to resztka wody jaka mu została. Westchnął. Powietrze przy ognisku było suche i w gruncie rzeczy drażniące, ale wycieczki w las w nocy, nawet w bajkach nie kończą się dobrze. A jeszcze to licho cały czas węszące w okolicy. Wojownika zaczęło zastanawiać czy może ich grupa znudziła się potworom, które ewidentnie bały się ognia.
- Nie ma mowy by opuścić to miejsce w nocy. Nawet o poranku ciężko będzie wrócić na trakt, a co gorsze, nie mamy zbytnich szans w walce z tymi potworami pod osłoną mroków. Wylazły pod wieczór i pewnie teraz wyruszyły na żer. Wstąpienie w las jest niczym proszenie się o nieszczęście. - Zakończył swoje czysto mądrościowe wywody i spojrzał na Winkę. Chwilę potem przeniósł wzrok na sylwetkę konia podróżniczki. - Jedynym wyjątkiem byłoby pojechać konno. Więc o ile umiesz powozić i jej wierzchowiec Ci zaufa, to śmiało możecie jechać, bo ja nie potrafię ni w ząb, a Nimlos... - umilkł i gestem wskazał na ranną. Za ręką powędrował zaś wzrok wojownika. - śpi. - Dopiero po momencie dotarło do Angvena, co nie pasowało mu w tym stwierdzeniu. Obiecał jej, że nie pozwoli jej zasnąć. Stało się to tak nagle, że nawet nie umiał określić momentu w którym jej rozkojarzony wzrok stał się senny, a oczy się zamknęły. Tak czy inaczej, miał szanse jeszcze dotrzymać słowa. - Nimlos... Nimlos, wstajemy - nie wiedział jak ją zbytnio obudzić, wiec po próbie wybudzenia niczym dziecka, przeszedł do skuteczniejszych metod. Ujął podróżniczkę za ramiona i potrząsnął z lekka. - Po-bud-ka... - Dodał przeciągłym głosem. Taka kompleksowa metoda musiała zadziałać.
Awatar użytkownika
Nimlos
Szukający Snów
Posty: 194
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Nimlos »

Kolejne bezsilne tonięcie. W śnie nie była nawet w stanie się bronić przed zaistniałą sytuacją. Wiedziała, gdzie znajduje się jej ciało i co się z nią dzieje na jawie. Jedno i drugie kłopotało myśl Nimlos. Woda, która ją teraz otaczała była lodowata. Tu, w Krainie Snów, nie czuła płonącej rany w nodze. Była zdrowa, lecz bezsilna wobec toni i siłą, która ciągnęła ją na dno i wobec dłoni, które ją tam spychały.
Śpiące ciało Nimlos trwało w całkowitym bezruchu. Nawet jej klatka piersiowa wydawała się nie ruszać, choć jej ruchy dla kogoś kto się przygląda, były nikłe. Wyglądała wręcz jak martwa. Skóra od mijającej gorączki przybrała lekko siny kolor. Pod oczami miała cienie, które podkreślały zamknięte powieki. Policzki się zapadły jakby pod wpływem grawitacji.
W Krainie Snów większość nie potrafi rozróżnić jawy od snu. Choć Nimlos początkowo też miała tę trudność, jednak tu, poza jej materialnym ciałem, dziewczyna nigdy nie nosiła swojej zaczarowanej biżuterii- Bransolety Odmienności. Po kilku razach widywania Aishele nad swoim ciałem, które za wszelką cenę próbuje się wydostać na powierzchnię, nauczyła się odróżniać te dwa stany. Tu czas płynie wolno. Każda minuta zdaje się trwać godzinami, a czas przestaje mieć znaczenie. Można się zestarzeć, a po przebudzeniu wrócić do młodego ciała. Do pragnącej się wybudzić Nimlos zaczęły docierać jakieś głosy z zewnątrz. Topielica przestała wpychać ją pod wodę i spojrzała w niebo. A tak przynajmniej się wydawało jasnowłosej. Ta siła, która wciągała ją za nogi ustąpiła, natomiast jakieś dłonie złapały ją za ramiona i wyciągnęły nad powierzchnie wody. Jednak samego przebicia przez taflę nie pamiętała, jakby ono wyznaczało granicę między jawą a snem.

Nieruchome ciało Nimlos po kilkukrotnym wstrząśnięciu przez Angvena ruszyło się. Młoda kobieta gwałtownie usiadła i zaczęła wykaszliwać z płuc wodę. Dla osób z zewnątrz musiało to być dziwnym zjawiskiem. Trwało to niezbyt długo, ale na tyle, że koń Nim zaczął rżeć wniebogłosy i tupać kopytami, widząc co się dzieje z jego właścicielką. Gdy jej płuca odzyskały dostęp do powietrza, dziewczyna rozpłakała się jak małe dziecko. Nawet nie zwróciła uwagi na to, że jej ukąszona noga przestała się dymić i cały ból zniknął. Jakby woda ze snu zgasiła pożar na jawie.
- Miałam.. Miałam nie spać! -płakała i mówiła sama do siebie. Nawet nie zwracała uwagi, że obecni tutaj patrzyli na nią jakby była wariatką, albo co najmniej pochodziła z innego wymiaru. Koń się uspokoił i trącił Nimlos w ramię. Dziewczyna schowała twarz w dłoniach i starała się uspokoić.
Winka
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 125
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Urzędnik , Badacz , Mieszczanin
Kontakt:

Post autor: Winka »

Winka z rozczarowaniem przyjęła informację że nie mają szans na opuszczenie obozowiska przed świtem. Co gorsza ze słów wojownika ciężko było wnioskować, że mężczyzna w ogóle ma ochotę na podróż w kierunku Turmalii. Zrezygnowana skryba na powrót rozłożyła się na posłaniu, tym razem zajmując miejsce nieco bliżej Angwena. Przynajmniej w kwestii argumentów dotyczących tego że lepiej pozostać przy ognisku, nie zamierzała się z nikim sprzeczać. Co prawda wbrew swoim wcześniejszym podejrzeniom, bibliotekarka powątpiewała co do teorii, że to ogień jest czynnikiem gwarantującym im bezpieczeństwo, jednak samego faktu istnienia ochronnej bariery była niemal pewna.
Większość zwierząt, w tym drapieżniki, boi się pożaru jako śmiertelnego czynnika przed którym nie ma ucieczki, natomiast doskonale potrafią odróżnić szalejący żywioł od niewielkiego ogniska, które z racji tego ze się nie przemieszcza, raczej przyciąga niż odstrasza ciekawskie osobniki. Natomiast gdyby przyjąć że bestia z otaczających ich ciemności ma więcej wspólnego z istotą piekielną niż tradycyjnym drapieżnikiem, to tym bardziej ogień powinna traktować jako swojego sojusznika.
- Jak myślisz co to za stworzenie? To które zraniło Nimlos? – Spytała Winka, domyślając się po słowach wojownika iż to właśnie jest imię rannej dziewczyny. Na papierze bibliotekarka znała dziesiątki sposobów walki z najróżniejszymi demonami. Gdyby tylko wiedziała z czym mają do czynienia, być może istniał by cień szansy aby mogła coś doradzić. Poza tym potrzebowała się przed kimś wygadać, a chwila obecna nie nastrajała raczej do wesołych i przyjacielskich tematów. Po części skryba żałowała, że nie może zasnąć i tym samym skrócić sobie oczekiwania na nadejście poranka, jednak tym razem stres wygrywał z zmęczeniem.
Niespodziewanie dla Winki, Nimlos przebudziła się, mamrocząc bezsensowne rzeczy. Bibliotekarka od razu zdiagnozowała stan dziewczyny jako paranoję, szaleństwo, desperację i obłęd spowodowany nieustannie dręczącymi ją koszmarami. Zauważyła także że Nimlos zaczęła się krztusić. Najpewniej z powodu podanego jej przez mężczyznę leku. Metody uzdrawiania stosowane przez wojownika ponownie zostały poddane krytycznej ocenie skryby. O ile w ogóle dało się mieć o nich jeszcze gorsze zdanie.
„Czy on wlał jej coś do ust gdy spała?” – Zastanawiała się Winka.
- Unikanie snu nie jest żadnym rozwiązaniem. - Podpowiedziała skryba – To tylko maskowanie objawów które nie leczone będą się nasilać. Powinnaś porozmawiać z jakimś Śniącym. Medycy tego rodzaju potrafią leczyć przypadłości takie jak twoja.
Bibliotekarka miała na końcu języka uwagę że kogoś takiego mogłaby polecić w Turmalii, ale wiedząc że w tej chwili i tak nigdzie stad nie ruszą, postanowiła zachować ten cenny argument do czasu aż wzejdzie słońce.
Awatar użytkownika
Angven
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 113
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Łowca , Mag , Kapłan
Kontakt:

Post autor: Angven »

- Sądzę że to jakaś abominacja. Konsekwencje zabawy na zwierzętach przez użytkownika magii. - W końcu Angven mógł rozwinąć skrzydła. Jak nie lubił opowiadać o swojej przeszłości co było typowym tematem na długie wieczory, tak zajęcie jakim się zajmuje oraz wiedza z jaką się to wiąże były jego poezją. - Pewnie nie jest świadomy, że jego eksperymenty miały takie skutki... albo też to monstrum było celem badań, lecz szczwana istota wyswobodziła się sama i teraz żyje tutaj. Tak czy inaczej jest przesycona negatywną energią, dlatego nawet lekarstwo na jej jad było takie... groźne. - Spuścił głowę, gdy skończył swój wywód. Jego słowa nie wnosiły żadnego pozytywnego aspektu w tę sprawę, a przyznał jedynie przed sobą, że mistrzem w robieniu odtrutek nie jest.
        Przebudzenie Nimlos trochę przeraziło wojownika. Przestraszony przeniósł się kawałek dalej i obserwował dokładnie dziewczynę. Też miewał długie, realistyczne koszmary, ale zawsze zostawały tylko w materii snów, a to co teraz widział było nienaturalne. Pluła wodą, niczym by się topiła, a nawet nie była w pobliżu wody. Jednak to wraz z paniką dziewczyny tłumaczyło, dlaczego tak unikała snu. Po pierwszej fali odruchowego nabrania dystansu i zdziwienia, teraz gdy zaczynał rozumieć co ma tu miejsce, czuł współczucie. Nieświadomie wojownik położył rękę na jej ramieniu, a co czulszy słuch mógł usłyszeć ciche "przepraszam", które wydobyło się z ust Angvena. Było mu źle, że koniec końców nie dotrzymał słowa i pozwolił jej zasnąć, a w konsekwencji skazał na ten zły sen. Jedna samotna łza pociekła po policzku mężczyzny. Nie popłynęła jednak za daleko, nim wojownik się otrząsnął i otarł szybko krople.
        Winka mówiła z sensem. Trzeba było coś z tym zrobić, a już na pewno nie zaszkodziłoby poradzić się specjalisty. Jednakże, skryba ewidentnie była mieszczanką. Ludzie z miast zawsze mają nawyk doradzać odwiedziny u profesjonalistów w każdym fachu. W podróży realia są trochę inne. Musisz polegać jedynie i wyłącznie na ludziach których spotkasz. Jak natrafisz na kucharza, to będziesz mieć na kolacje coś lepszego niż suchary, jak na złodziejaszka, to pożegnasz się z sakiewką. Już tak to jest. Chociaż, po chwili przemknęła Angvenowi pewna myśl. "W zasadzie, to czemu by nie odpocząć trochę od traktów? I tak znając życie odprowadzę panny do miasta, a i od razu doradzą gdzie się zatrzymać. Winka musi znać swoją okolice. Więc dlaczego by nie?"
- Zgadzam się z Winką. - Przemówił wojownik, gdy Nimlos się trochę otrząsnęła. - W wyborze między spaniem a byciem zmęczoną nie ma dobrego wyjścia. Można tak funkcjonować dzień czy dwa, ale nie dłużej. Powiedz, ile cię to już nęka? - Zapytał próbując nawiązać kontakt wzrokowy najpierw z Winką, a potem Nimlos. Natłoczenie niefortunnych, nadzwyczajnych zjawisk dziś było przytłaczające. Najpierw skryba spadająca z nieba do wody, dalej paskudztwa mieszkające w lesie, a teraz jedna z nich dosłownie zadławiła się snem. Na brak nudy narzekać nie mógł.
Awatar użytkownika
Nimlos
Szukający Snów
Posty: 194
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Nimlos »

Wzrok obecnych był wręcz namacalny dla Tanyi. Czuła jak otacza ją i przylega, osacza i to było dla niej niekomfortowe. Skryba całe zamieszanie w lesie, łącznie z jej tajemniczym pojawieniem się i atakiem zwierzęcia, traktowała jakby wszystko tu miało wyjaśnienie oparte na nauce. Na całą magię jaka ją otaczała wydawała się być ślepa i głucha- choć była ona namacalna w tym momencie.
-Może i nie jest rozwiązaniem, ale ta, przez którą się to stało, powiedziała, że to nie będzie takie proste do rozwiązania. I nigdy nie słyszałam o Śniących. Pewnie kolejni, pazerni na rueny naukowcy. Czy oni w ogóle mają pojęcia o czymkolwiek związanego z magią? Bo to -tu Nimlos wskazała na mokrą ziemię po wodzie jaką wykaszlała- Nie jest zwykła, ludzka przypadłość!- Wierciła załzawionymi oczyma Winkę. W jej zielono-niebieskich oczach odbijał się tańczący ogień. Jedyne co można było wyczytać z jej spojrzenia było "Nic nie wiesz".
Wzdrygnęła się gdy poczuła na swoim ramieniu czyjąś dłoń. Gwałtownie obróciła głowę i zobaczyła rękę Angvena sięgającą do jej barku. Nimlos ściągnęła brwi i poparzyła na niego z wyrzutem. Mimo iż słyszała przeprosiny, nadal było jej przykro, że nie dotrzymał słowa. Choć teraz przeszło jej przez myśl, że bycie we śnie i tonięcie pomogło w jakiś sposób na płonący ból po ukąszeniu węża.
-Ile mnie to męczy? - zastanowiła się odwracając wzrok od wszystkich i spuściła go. Zaczęła przeliczać ile czasu minęło odkąd w Szepczącym Lesie zasnęła na polanie a w lekkim śnie zaczął się koszmar, który trwa...- około półtora roku. - powiedziała po chwili. Zagryzła mocno szczękę a jej usta zamieniły się w wąski pasek. Właśnie teraz sobie zdała sprawę jak długo to trwa i ile już trwa jej męka. Kiedy sen stawał się męką często doprowadzała się do utraty przytomności żeby nie przeżywać tego znowu i znowu. Tej dwójce łatwo było mówić. Nie przeżyli tego choćby w połowie. Nawet wtedy, gdy skryba znalazła się w wodzie a Angven ją ratował. To się nawet nie umywało do tego co ona przeżywała.
Na wschodzie pierwsze promienie słońca przebiły się przez korytarze z pni drzew. Nimlos poczuła na plecach ciepło wczesnego słońca. Może ta dwójka miała racje, najwyższy czas coś z tym zrobić.
- Dobrze. Chodźmy do tych.. Śniących. -uśmiechnęła się nikło na myśl o tym, że jeśli to wypali, znów będzie mogła funkcjonować- normalnie! Tylko boję się, że nadzieja jednak okaże się matką głupich...
Winka
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 125
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Urzędnik , Badacz , Mieszczanin
Kontakt:

Post autor: Winka »

Winka spojrzała na mężczyzna z miną jakby nagle dostrzegła w nim kogoś zupełnie innego. Okazało się że wojownik zna się na różnych zjawiskach, nazwy których większość jemu podobnych, nie byłaby w stanie nawet wypowiedzieć. Skrybie przyszło na myśl że być może zbyt szybko wydaje swoje wyroki w kwestii oceniania nieznajomych, jednak po dłuższym namyśle bibliotekarka uznała, że winą za wszystko można obciążyć mężczyznę. Skoro dysponuje się tak pokaźną wiedzą to nie powinno wyglądać się jak dzikus.
Postawa Nimlos również okazała się zaskoczeniem. Dziewczyna zachowywała się jakby miała do nich pretensję za to że próbują pomóc. Być może przemawiało przez nią rozgoryczenie, wynikające z faktu że spróbowała już wszystkiego i nie otrzymała w zamian nic poza rozczarowaniem? Możliwe też, że jak spora ilość chorych, podróżniczka nie chciała poddać się terapii, do końca uważając że poradzi sobie z wszystkim sama.
Skryba odruchowo chciała się bronić gdy tylko Nimlos zarzuciła jej niewiedzę, ponieważ w osobistej hierarchii Winki, była to najcięższa obraza jaką można by ją obrzucić. W ostatecznym rozrachunku praca bibliotekarki polegała właśnie na tym by zawsze i wszędzie być doskonale poinformowanym, a ponad dwa tysiące przeczytanych pozycji miało w tym pomóc.
Zadaniem Winki było wyjaśnianie niezrozumiałych zjawisk, interpretowanie zmian i przewidywanie ich skutków. Wyrażała swoją opinię co do większości miejskich dekretów, zaznaczając przy nich czy dane rozporządzenie stosowane było w przeszłości i jakie pociągnęło za sobą konsekwencję. Oczekiwano od niej że będzie na bieżąco z wydarzeniami związanymi z polityką, medycyną, techniką czy najnowszymi odkryciami, a także że będzie raportować o tym wszystkim ludziom przy władzy, zbyt zajętym by samemu poszerzać swoje horyzonty. Po części praca Winki polegała na prorokowaniu tego co miało nadejść, a co na chwilę obecną sygnalizowane było tylko niewielkimi zmianami. Wszystko to sprowadzało się natomiast do faktu, że bibliotekarka odnotowywała, opisywała i katalogowała każdą zasłyszaną plotkę, opowieść, historię czy legendę. Bez względu jak głupia czy dziwna zdawała się treść zdobytej informacji, skryba nie przegapiała niczego.
„Tylko skoro jestem taka ważna to czemu nie ma tu jeszcze misji ratunkowej?” – Zastanawiała się bibliotekarka.
- Eee… nie wiem czy zauważyłaś ale uzdrawianie nie ogranicza się do nastawiania złamanych kości, zszywania ran i podawania leków przeciw gorączce. Na każde schorzenie znajduje się antidotum, a to twoje jakkolwiek niezwykłe, wcale nie jest najbardziej beznadziejnym przypadkiem na kontynencie. Poza tym co ci szkodzi spróbować. – Zaproponowała Winka. – Tylko że…., no bo…., a zresztą sama zobaczysz.
Oczywiście każda dobra informacja musiała mieć też swoją drugą stronę, co w tym przypadku sprowadzało się do stwierdzenia, że chociaż Winka mogła wygłosić cały referat o Śniących to w Turmalii nie dało się znaleźć nikogo takiego. No ale przynajmniej skryba wiedziała gdzie szukać. O ile rzecz jasna zawczasu zdoła odzyskać swoje domostwo.
Awatar użytkownika
Nimlos
Szukający Snów
Posty: 194
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Nimlos »

Kto by pomyślał, że Nimlos podzieli się z kimś tym problemem, a co najważniejsze, da się przekonać to ruszenia tyłka i podjęcia próby powstrzymania sennej choroby.
- Poczekajmy jeszcze godzinę i możemy ruszać do Turmalii. Mam nadzieje, dziewczyno, że ci Śniący mi pomogą. Na bogów, mam już serdecznie dość braku snu! - Tanya wstała z ziemi i otrzepała się z pyłu. Spojrzała na okrwawioną nogawkę swoich spodni. Nie boli... ale nadal boję się na nią spojrzeć pomyślała. Jednak stanie jedną nogą boso na mokrej, zimnej od porannej rosy trawie nie należało do przyjemnych. Jeden sztylet oddała Wince, jednak drugi nadal znajdował się w bucie. Wyjęła go i odcięła zakrwawiony strzępek spodni.
To co zobaczyła pod spodem nie należało do widoków przyjemnych, nawet dla niej. Skóra pomarszczona, jakby faktycznie została poparzona. W miejscu ugryzienia znajdowały się dwa, czarne jakby strupy. Tanya skrzywiła się na ten widok. Podwinęła nogawkę by sprawdzić, jak wysoko sięga poparzenie, które - jak wydawało się Nim- było podobne do rozgałęzionego pioruna.
- Wygląda do dupy- zaśmiała się sama ze siebie kręcąc kończyną raz w prawo raz w lewo - W krótkich sukienkach to nie pohasam
Spojrzała na Winkę i puściła jej oko.
- Tak właściwie, to jak ty masz na imię?- zapytała dziewczynę. Przebywają ze sobą już tyle czasu, ale wynikało z tego, że ani ona, ani Angven nie poznali imienia rudowłosej podróżniczki. Tanya spojrzała na dziewczynę, która nadal była otulona jej płaszczem i gdzieś nadal trzymała jej drugi sztylet. Można by rzec, że wyglądała jak prawdziwa poszukiwaczka przygód- tu- razem z Nimlos, Angvenem i jej klaczą.
Wojownik wstał i powiedział, że trzeba wykorzystać fakt, że zaczęło świtać i sprawdzić, czy zwierzę nadal się tu pałęta. Wziął grubą gałąź i zapalił jej koniec, i ruszył w las. Nimlos twierdziła, że owo zwierze boi się światła, czy też słońca dlatego nie protestowała i patrzyła jak uzbrojony w długi miecz Angven, znika za gęstymi zaroślami. Jeszcze przez chwilę było słychać jego ciężkie kroki, które z czasem stawały się coraz cichsze.
- To zostałyśmy same.- Rzuciła Nimlos, stawiając pierwszy krok na ranionej nodze. Powoli przeniosła ciężar ciała na nią, aż poczuła dziwne mrowienie w kończynie. Wstrętne uczucie...
Winka
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 125
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Urzędnik , Badacz , Mieszczanin
Kontakt:

Post autor: Winka »

- Winkeriana Nilly Eloyd, ale skracam je do Winki z racji konieczności częstego składania podpisów. Taka praca. – Odpowiedziała skryba zadowolona z tego, że dzięki Nimlos pomysł natychmiastowego powrotu do Turmali zyskał poparcie większości. Nie skomentowała wyglądu rany dziewczyny, na widok której niejedna niewiasta od razu by zemdlała. Bibliotekarka po prostu starała się unikać spoglądania w kierunku skaleczenia na nodze jasnowłosej. Dziękowała losowi że podróżniczka okazała się być zahartowana w znoszeniu bólu.
Niestety wojownik nie wyglądał na kogoś kto poddaje się łatwo. Jego zadaniem sprawę z bestią należało doprowadzić do końca. Teraz gdy światło dnia to im dawało przewagę, mężczyzna zdecydował że najwyższy czas pokazać monstrum kto tu rządzi. Winka nie była w stenie pojąc dlaczego zwyczajnie nie zostawią dziwnej istoty samej sobie i nie oddalą się w bezpieczne miejsce. Skrybę ciekawił również fakt czemu Nimlos i jej towarzysz posiadali tylko jednego konia. Zdaniem bibliotekarki ci dwoje musieli być parą, a przynajmniej podróżować wspólnie. Wystarczyło spojrzeć w jaki sposób „dzikus” opiekował się dziewczyną. Poza tym raczej mało prawdopodobne zdawało się to, że tyle osób zupełnie przypadkiem spotka się w tak odludnym miejscu.
Co gorsza o ile dwie osoby jakoś jeszcze mógłby zmieścić się na grzebiecie jednego wierzchowca, w przypadku trójki sztuka ta było raczej niemożliwa, a to z kolei oznaczało konieczność długiej pieszej wędrówki. Taki wysiłek kojarzył się Wince z niebywałym zmęczeniem, głodem, odciskami, niebezpieczeństwem związanym z zbójcami, drapieżnikami, wściekłą pogodą, możliwością zgubienia się w dziczy i jeszcze większą ilością odcisków i pęcherzy na stopach.
- Zawsze taki jest? – Spytała skryba, pakując swoje rzeczy do podróżnej torby, Przy okazji bibliotekarka zauważyła że wciąż ma przy sobie sztylet dziewczyny. Natychmiast zwróciła broń wciskając ją w dłonie właścicielki. Winka nie lubiła broni, a samo trzymanie jej przy sobie napawało dziewczynę odrazą. – Markotny, zamknięty w sobie i nade wszystko uparty?
Awatar użytkownika
Nimlos
Szukający Snów
Posty: 194
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Nimlos »

Usłyszawszy imię skryby, Tanya się uśmiechnęła. Już myślała, że tylko ona ma tak skomplikowane imię. Choć zwykle ludzie otrzymywali imiona od rodziny, a nie znali ich pochodzenia. Nimlos oznaczało Biały Śnieg, nadała jej je wiedźma znad jeziora Shan. Tanya otrzymała na cześć królowej Menaos, jakoż jest to kobieta hardego serca, niedająca sobą pomiatać. Świadczy o tym chociażby nieprzyjęcie nazwiska po swoim mężu, co wywołało niemałe zamieszanie w mieście i w całej Alaranii.
- Winkeriana. Piękne imię. Nie powinnaś go skracać. Nie wiem co oznacza dokładnie, jednak Riana oznacza królewski dar.- Nimlos pokiwała głową i myślała o wcześniejszych zdarzeniach. Kiedy w jej głowie ziała pustka i chaos, kiedy o niczym i o nikim nie pamiętała. Kiedy ktoś nazwał ją Nimlos, bo była naga pośrodku stepów, a wraz z nią przyszła śnieżyca. Czy cudem uszła z życiem? Raczej nie, gdyż ciało wilkołaka to gotująca się krew, która miesza się z jeszcze gorętszym instynktem łowcy.
Tanya zwróciła uwagę, że jej rozmówczyni bacznie przygląda się jej wierzchowcowi. Sama spojrzała na Gracyę i nagłe pytanie Winki odnośnie Angvena, zbiło ją z pantałyku.
-Nie wiem, dopiero co go poznałam. Z niedługiej obserwacji wiem jedno: jest silny, odważny, litościwy - Tu Tanya się zatrzymała i w nieco książkowy sposób, przyłożyła palec wskazujący do ust, co miałoby wskazywać na zastanawianie się- Ha! - dodała.- Ma delikatne dłonie. Choć to dziwne, bo jest szermierzem. Ale nie znam go. Każdy może kłamać. Nawet ja, albo ty, albo on. To już kwestia etyki.
Nimlos wzięła od Winki sztylet i podeszła do konia, chowając go do jednej z umocowanych przy siodle toreb. Zdjęła z siebie zimowy płaszcz i zarzuciła na konia, wyciągnęła z drugiej sakwy zwiewną bluzę w kolorze zieleni, skórzany gorset i zwykłe brązowe spodnie
- Każda kobieta musi mieć dobrą garderobę, choć z jedzeniem u mnie krucho- zaśmiała się i zaczęła się rozbierać w celu zmiany ciuchów. Zimne, rześkie powietrze smagnęło ciało Nimlos przez co dziewczyna aż się wzdrygnęła. Bryza już tu była wyczuwalna, choć do Jadeitowego Wybrzeża, a właściwie jego miast, był jeszcze kawał drogi.
Winka
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 125
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Urzędnik , Badacz , Mieszczanin
Kontakt:

Post autor: Winka »

Winka uśmiechnęła się krzywo słysząc wywody Nimlos na temat swojego imienia. Zdecydowanie nie chciała rozmawiać na ten temat. Bez względu na to z jak wielkim optymizmem, radością i nadzieją rodzice oczekiwali jej przyjścia na świat, obecnie córka kojarzyła się im jedynie z słabością i rozczarowaniem.
- Nie miałam pojęcia że ktokolwiek zabiera w podróż takie rzeczy. Większość przybywających do Turmalii to brudasy i niechluje, których miesiącami przepocona koszula niemal wtapia się w skórę, a rój much nad głową, podwaja populację tych owadów w mieście. Bo wiesz zamiast kolejnego zestawu bielizny wolą wziąć jeszcze jedną siekierkę, linę czy coś takiego. – Zauważyła skryba. Uwadze bibliotekarki nie unikało również to iż nowo poznana dziewczyna nie tylko dbała o siebie ale była też niezwykle piękna. Trudy podróży, a także męcząca ją choroba, w żaden sposób nie odbiły się na sylwetce Nimlos, a nawet podkreśliły kobiece kształty. Większość arystokratek swoją figurę osiągało dzięki głodówce, natomiast jasnowłosa uzyskała ten sam efekt hartując swoje mięśnie. Nimlos spokojnie mogłaby uchodzić za ozdobę niejednego pałacu.
Z wyjaśnień jakie dziewczyna udzieliła Wince, ta ostatnie zrozumiała iż najprawdopodobniej Nimlos i mężczyzna niedawno wyruszyli z Turmalii. Być może właśnie z tego powodu wynikała niechęć powrotu wojownika do miasta.
- Powinniśmy zgłosić w mieście istnienie tej kreatury grasującej po okolicznych lasach, Jestem pewna że władza coś z tym zrobi. W końcu to ich obowiązek. – Zasugerowała skryba, mając nadzieję że Nimlos poprze ją w kwestii odciągnięcia mężczyzny od wymierzania sprawiedliwości na własną rękę. – Oczywiście wasze zeznania byłyby tu bardzo pomocne. Jeśli nie chcecie wciągać się w wir administracyjnych zawiłości, to wystarczy jeśli ja je spiszę, a wy poświadczycie. – Dodała bibliotekarka. Po tym jak ostatnio zgłosiła grasującą pod miastem armię umarlaków, miała świadomość, że następne tego typu rewelacje nie przysporzą jej popularności.
- Daleko podróżujecie? Mam nadzieję że przeze mnie nie nadłożycie zbytnio drogi. No i że będę mogła w jakiś sposób się odwdzięczyć, na przykład znajdując kogoś kto rozwiąże twoje problemy z snem. – Tłumaczyła się Winka.
Awatar użytkownika
Nimlos
Szukający Snów
Posty: 194
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Nimlos »

Przywdziała na siebie spodnie, które mogły zakryć brzydką ranę, buty nadal się nadawały do użytku, więc od razu je wsunęła na nogi. Było to masywne i skórzane obuwie. Na pewno nie należało do tanich. Zwiewną bluzkę Nimlos zacisnęła gorsetem wiązanym z przodu. Zwinnie przeciągała sznurówki między oczkami, widać było, że jest w tym fachu ponadprzeciętnie dobra. Jakby robiła to od dziecka.
- Nie pochodzę z Turmalii. Nawet tam nigdy nie miałam okazji być. Wychowywałam się po trochu w Leoni, po trochu na południe od Danae, w letniej rezydencji. Nudne życie, wolałam podróżować. Ale oczywiście jako typowa kobieta muszę mieć pod ręką parę ciuchów- zaśmiała się głośno, zawiązując kokardkę na dole gorsetu.
- Zgłosimy, jeśli Angvenowi nie uda się go zabić. A właściwie spalić. Skoro to coś się regeneruje, to może to coś w rodzaju hydry. Paskudna sprawa. Mam nadzieje, że nie ma tego paskudztwa więcej.- pokręciła głową Nimlos. Uważała, że sprawę lepiej załatwić na miejscu, żeby później bestia nie uprzykrzała im wędrówki do Turmalii. Miasto jest daleko stąd a niebezpieczeństwa czają się na każdym kroku. Grupa ludzi na pewno przykuje uwagę. Chociaż jeśli będą podróżować Nim, Angven i Winka to mają w swoich szeregach dwóch zdolnych do walki i przewodnika, bez którego teraz ciężko się będzie poruszać. Skryba zna zapewne lokalne traktaty, szlaki handlowe, dzięki którym łatwo będzie się dostać do jednego z większych miast Jadeitowego Wybrzeża.
Pytanie które zadała Winka dotyczące celu podróży, zdało się być nieco niepoprawne dla Nimlos. Tyczyło się nie tylko jej, ale i Angvena.
- Ja chciałam się dostać do Leonii. A Angven nie wiem, przecież spotkaliśmy się przy jeziorze, jak cię ratował. Winko, byłaś kiedyś w Leonii? -zapytała Nimlos- Kocham to miasto. Jest tam ciepło, niezależnie od pory roku. Powietrze jest przesiąknięte zapachem morza a ludzie są uprzejmi i zdają się nigdzie nie śpieszyć. Niedaleko Portu Zachodniego mieliśmy dom. To były piękne chwile- rozmarzyła się Nimlos. Ale zaraz nikły uśmieszek starł się jej z twarzy i zaczęła się pakować. Stare ciuchy włożyła do torby. Wzięła pas, do którego przymocowany był krótki miecz i zapięła go sobie tuż nad biodrami, sztylety schowała w bucie. Podniosła koc, jaki okrywał jej konia i zabezpieczał zwierze, przed otarciami przez siodło. Tam zaś skryty był łuk i kołczan. Broń przewiesiła przez ramię a kołczan dopięła do paska. Wyjęła jedną strzałę, która różniła się od reszty. Dziewczyna ją powąchała z uśmiechem na twarzy i odłożyła na miejsce.
- No, to jestem gotowa do drogi!
Awatar użytkownika
Angven
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 113
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Łowca , Mag , Kapłan
Kontakt:

Post autor: Angven »

- Świta, pora rozpocząć łowy. - Stwierdził wojownik i zaczął się szykować do opuszczenia obozowiska, zabrał dobytek. Wziął żagiew, jako że ogień był wielką przewagą w tej walce i ruszył w gęstwinę. Nim jednak przekroczył ścianę zarośli, powiedział: - Jeśli mi się uda, to jeszcze tu wrócę. - Rzuciwszy tę uwagę, już więcej nie oglądał się za siebie.
        Noc przemijała. Gryzonie i inne drobne stworzonka wracały do swoich norek. Choć nie było analogi w rozmiarze, budowie, czy też zwyczajach, to tajemnicze monstrum musiało też zmierzać do leża. Fakt, że omijało ognisko na znaczny dystans, sugerował, że Słońce będzie skutecznie odstraszać stworzenie. Tak czy inaczej, teraz potrzebne było odszukanie legowiska potwora. W umyśle Angven szukał czegokolwiek co mu może w tym pomóc. Szybko wpadł na to, że energia życiowa tych istot jest mocno specyficzna. Dotarłszy na miejsce gdzie niby-zabił bestię, kucnął i zbadał ziemię. Mroczna posoka już dawno wsiąknęła i zostawiła plugawe piętno no krajobrazie. Nie był to materiał, który nadawał się do badań alchemicznych.
        Wojownik przystąpił do próby. Zamknął oczy i zaczął recytować inkantacje w plugawym języku. Zaklęcie dość skomplikowane, a bardzo użyteczne. Bo tak jak śmierć prześladuje wszystko co żyje, tak ujarzmiając jej moc można uzyskać wejrzenie samej śmierci. Angven otworzył oczy, które teraz były całe czarne i dawały wrażenie chłodnej pustki. Uśmiechnął się. Cały krajobraz zszarzał, z nielicznymi wyjątkami. Widział emanacje wszystkich zwierząt w okolicy i tak jak one malowały się w jego oczach na odcienie czerwieni, tak wielka plama pozostawiona przez monstrum lśniła fioletem. Teoria okazała się trafna. Energia tych potworów wyróżniała się na tle normalnej.
        Przeszedł się chwile i w końcu namierzył dwa pulsujące, fiołkowe punkty na horyzoncie. "Łowca staje się ofiarą..." Przemierzał gąszcz lasu, a jego krew gotowała się z ekscytacji. Całą swoją uwagę poświęcał obmyśleniu taktyki na te istoty. Miał przewagę w postaci światła dnia, lecz one miały przewagę liczebną. Mimo opanowania i zawodowego podejścia, Angven aż płoną do bitki. Może to w ramach odwetu, może to z czystego szału, ale czuł, że musi zabić te stworzenia. Droga miedzy drzewami przez to wszystko dłużyła mu się niemiłosiernie.
        W końcu opuścił puszczę i wbiegł na mały cmentarzyk. Dawno już zapomniany, zaczynał porastać pomniejszymi drzewami, które nieśmiało zajmowały miejsce miedzy kurhanami. Z tego miejsce kryjówka potwora była widoczna jak na dłoni. Wielka rozkopana nora przy jednym z grobów musiała prowadzić do samego miejsca pochówku i stanowić miejsce życia plugawych istot. Nie było z resztą w tym niczego dziwnego. Energia miejsca odstraszała inne stworzenia, a dla nich była źródłem rodzimej mocy, która je stworzyła. Wojownik spokojnie wszedł na brukowaną, pokrytą mchem alejkę. Położył tobołek przy jednym z nienaruszonych grobów i dobył miecza.
        Stanąwszy z trzy metry od zagłębienia, nie miał już wątpliwości, że wewnątrz leżą dwie istoty o tej specyficznej emanacji. Teraz było trzeba wywabić je ze środka. Angven przystąpił do tego co planował. Wbił miecz między kamienie i wyjął końcówkę spirytusu. Wziął go do ust, zbliżył się do dziury, przygotował pochodnię i rozpylił alkohol. W konsekwencji, niemal cyrkowe zionięcie ogniem wdarło się do nory. Odezwały się dwa piski, jeden cienki, słaby, drugi niższy i mocniejszy. Nie czekając na nic Angven odskoczył i chwycił za miecz. Dwa wężowe stwory o wielu łapach wyskoczyły z podziemi, dymiąc się lekko. Turlały się chwile po ziemi, widocznie próbując złagodzić porażenia. Mimo to nie przestawały się dymić. Szybko wojownik zrozumiał, że może to działanie światła. Tłumaczyło to dlaczego tak panicznie bały się każdego rodzaju światła. Większy osobnik pierwszy się opanował i dostrzegł napastnika. Ruszył, cały czas nacierając szponami długości sztyletów. Angven ujarzmił swoją ślepą żądze mordu i skupił się na odpieraniu ataku, który mógł w konsekwencji go zatruć. Cofał się, blokując celniejsze ciosy klingą. Miał przewagę terenu. Mógł walczyć cały czas w świetle dnia, gdy skóra potwora zaczynała się łuszczyc i pękać.
        By odwrócić trochę sytuacje w walce, wojownik zdecydował się na niecodzienny manewr. Wbił ostrze miecza w szyję bestii, a następnie opierając się na mieczu, przeskoczył na ogon potwora. Zdezorientowana istota drapała na oślep i wyła z cierpienia, niezdolna by chwycić śmiałka. On zaś z całych sił przekręcił ostrze, dogłębnie rozrywając kark monstrum. Wyjęcie miecza było czystą formalnością. Ciałem wzruszyły drgawki, a tkanka wciąż płonęła na świetle, wydając paskudny fetor. Angven pamiętając jak fascynującą cieczą była krew bestii, odciął szybko ogon potwora i posokę wyciekająca z rany zaczął zbierać do buteleczki po spirytusie.
        Dopiero gdy pełna, zakorkowana butelka zawędrowała do jego bagażu, uświadomił sobie jak głupio postąpił. Całkowicie zignorował istnienie drugiego osobnika. Na całe szczęście ten musiał uciec w cień, psychicznie niezdolny do walki w słońcu. Ta sytuacja, pasowała wojownikowi do zachowania matki i dziecka. Każda rodzicielka jest gotowa bronić młode własną piersią, by zapewnić mu przeżycie. Ta przypłaciła to życiem. Podszedł do zwłok i zaczął jedyną magiczną mantrę jaką znał: zaklęcie kremacji. Po dziesięciu minutach, ciało całkowicie obróciło się w popiół.
- No. Teraz starczy znaleźć malucha. - Szepnął pod nosem, zabierając tobołek i wypatrując fioletowej smugi w lesie. Otarł spocone czoło rękawem. Mimo że walka szybko się zakończyła, to nie była łatwa. Wymagała cierpliwości i dokładności, bo każde draśnięcie mogło skończyć się śmiertelnym zagrożeniem.
Zablokowany

Wróć do „Jadeitowe Wybrzeże”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości