Jadeitowe Wybrzeże[Jezioro Aghar] Powrót do domu.

Bajkowe wybrzeże Oceanu Jadeitów. Jego nazwa wzięła się od koloru jakim promieniuje. Znajdziesz tu plaże ze złotym piaskiem, palmy i rajskie ogrody. Palące słońce rekompensuje cudowna morska bryza.
Winka
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 125
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Urzędnik , Badacz , Mieszczanin
Kontakt:

Post autor: Winka »

- Biblioteka nie jest moją własnością- Winka usiłowała wyjaśnić towarzyszom sedno problemu. Wprawdzie sama skryba wielokrotnie miewała wrażenie że jest inaczej, jednak od czasu do czasu jej zwierzchnicy potrafili skutecznie uzmysłowić dziewczynie iż nie ma osób niezastąpionych. Swoje stanowisko Winka zawdzięczała głównie temu iż na posadę bibliotekarki nie było zbyt wielu chętnych. Wynagrodzenie było liche, obowiązków wiele, kontakt z światem ograniczony, a szansa na ewentualny awans praktycznie żadna. Wszystko to sprawiło iż skryba wrosła w architekturę czytelni tak samo jak elementy jej wyposażenia.
– To królewska instytucja nad którą ja tylko sprawuje piecze, a to z kolei oznacza konieczność utrzymanie pewnych standardów. Innymi słowy - nie powinno być tam żadnych drzew. Zwłaszcza takich zdradzających przejawy samoświadomości. Nie bardzo wiem o czym mogłabym z nim rozmawiać? Przecież nie poproszę rośliny aby poszła zapuścić korzenie gdzie indziej? Poza tym dlaczego miałabym przyczyniać się do istnienia czegoś czego nie chcę i co jest mi wyjątkowo nie na rękę?
Do Winki dopiero teraz dotarł sens dyskusji toczonej pomiędzy Angvenem a Nimlos. Niebezpieczeństwo? Trakt? Wioski? Przecież jezioro znajdowało się niemal przy samym mieście. Do celu powinna ich dzielić godzina drogi. No może góra dwie. Turmalia musiała być blisko. Przynajmniej tak było na każdej mapie jaką skryba miała okazję studiować. Dla bibliotekarki, która właśnie na własne oczy przekonała się iż jeden kilometr to w rzeczywistości strasznie duża odległość, nawet taka podróż mogła stanowić wyzwanie, ale wojownik i dziewczyna powinni bagatelizować zagrożenie zamiast roztrząsać jego szczegóły.
- Żartujecie sobie ze mnie, prawda? Nie będziemy iść… tak długo, a żadna zbójecka banda nie jest na tyle szalona by grasować w pobliżu miejskich murów? – Zgadywała Winka, wodząc wzrokiem po okolicy w nadziei ujrzenia zabudowań lub innej oznaki cywilizacji.
Awatar użytkownika
Nimlos
Szukający Snów
Posty: 194
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Nimlos »

Wysłuchała w ciszy argumentów wojownika. Były one sensowne, choć ciężkie do zaakceptowania. Sama obrałaby inną trasę. Jednak Winka... Westchnęła cicho na myśl o dziewczynie i skinęła głową
- Masz rację, nie ma co się narażać. Jednak na postój bym nie była taka chętna. Lepiej szybko odbębnić trasę i mieć to za sobą. Jak daleko jest z Aghar do Turmali, dzień drogi? Może dwa, więcej bym nie dała. Z resztą, nie przepadam za tymi pseudo karawanami, krętacze sami tam jeżdżą. I wątpię, że za darmo nas zaprowadzą do miasta, nawet jeśli mielibyśmy ich ochraniać.- odpowiedziała i szybko dodała na słowa Winki- Ech, to nie czasy pokoju, skrybo.
Traktat zaczął przechodzić w równą ścieżkę, Gracya szła równym tempem, lekko bujając Nimlos w siodle. W powietrzu czuć było niezbyt odległe morze, gdyż wiatr wiał tylko od zachodniej strony, w którą się poruszali. W głowie jasnowłosej roiło się mnóstwo myśli, a przede wszystkim ekscytacja z podróży, którą właśnie odbywali. Winka dała jej tak dużą nadzieję. I choć Nimlos nieczęsto się dawała ponieść tego typu emocjom. Teraz siedziała z nikłym uśmieszkiem na twarzy, w duchu wielce zadowolona.
- Winko, jak daleko jest do Leonii z Turmalii? Tak orientacyjnie. Może się tam wybiorę jak pozałatwiam wszystkie sprawy.. Byłoby miło poodwiedzać stare śmieci- zaśmiała się.
- W ogóle, macie jakieś plany? Co zrobicie potem, gdy już każdy znajdzie w mieście czego szukał?- zapytała i odwróciła się do Winki oczekując od niej pierwszej odpowiedzi. Chciała usłyszeć od niej coś innego niż o bibliotece więc od razu to zaznaczyła- Nie myślę o bibliotece, skrybo.- po czym się uśmiechnęła
Awatar użytkownika
Angven
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 113
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Łowca , Mag , Kapłan
Kontakt:

Post autor: Angven »

- No drzewo samo się nie ruszy. Trzeba by tu pomocy maga przestrzeni. Nie patrz na mnie, nigdy nawet nie tknąłem się telekinezy, nie wspominając już teleportacji. Co więcej nie znam nikogo, kto by to praktykował. Tu trzeba by maltretować kastę czarodziei, czy też kręgi magów. Oni prędzej będą wiedzieć gdzie szukać specjalisty. - Podsunął najmniej inwazyjny sposób "przemieszczenia" drzewa, tak by ani budynek, ani roślina nie ucierpieli. Kwestią którą zostawił dla siebie było potencjalne umiejscowienie drzewa. Z jednej strony można by pozwolić mu rosnąc spokojnie przy bibliotece, lecz łatwo mogłoby stać się zagrożeniem dla mieszkańców. W ogóle pozostawienie takiego drzewa samego sobie byłoby źródłem samych niebezpieczeństw. Jako twór ewidentnie magiczny, mogło by zostać łatwo spaczone i wykorzystane do złych celów. Ale kimże był Angven by martwić się o złe wykorzystanie drzewa? Przynajmniej miałby prace.
        Wrócił na ziemie, było jeszcze wiele kwestii do omówienia i nie chciał całkowicie zatracać się w myślach. Przytaknął tylko na warunki jakie wypowiedziała Nimlos.
- Winko, pamiętaj, że każdy poborca podatkowy, kupiec, czy po prostu podróżny zmierza do miasta. Zaiste polowanie na kury przy kurniku jest lisim zajęciem, ale czy na prosty rozum, nie wydaje ci się to łatwiejsze niż czyhanie na jednym z wielu traktów czy rozdroży? Co więcej, najgorsi nawet bandyci w potrzebie zapuszczają się na rynek. Ryzykują, to fakt. Ktoś może ich rozpoznać, wezwać straż i tyle, ale gdy głód przyciska to nie takie rzeczy się jest gotowym robić. - Rozwijał wypowiedź, a w jego pamięci przemykały chwile, gdy trzeba było pogryzać kradziony chleb. - Los bywa kapryśny. - Dodał już bardziej do siebie niż do dziewczyn.
        Pytanie o odległość z Turmalii do Leonii, mimowolnie szturchnęło mózg wojownika. Przypominał sobie, że w skali kontynentu nie jest to daleko. Wydawało mu się, że kiedyś sam tam zmierzał. Żegluga zajęła z 2-3 dni, jednak zawsze na morzu, to wiatr narzuca tępo podróży, a wtedy zaś pogoda była wyśmienita. Zachował jednak ten urywek wiedzy dla siebie i dał skrybie rozwinąć skrzydła.
- Co do mnie... - Zabrał głos Angven - szczerze mówiąc, nie mam planów. Trzeba będzie znaleźć jakieś zlecenie i tyle. Może, o ile Winka się zgodzi - tu posłał łagodny uśmiech w stronę skryby - obejrzę z bliska jej problematyczną roślinkę. Co dalej? Nie wiem, mam nadzieję jedynie, że bogowie będą łaskawi w swoich zamiarach.
Winka
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 125
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Urzędnik , Badacz , Mieszczanin
Kontakt:

Post autor: Winka »

Skryba długo wpatrywała się w Nimlos, usiłując rozumieć znaczenie wypowiedzianych przez nią słów. Dla Winki nie istniało coś takiego jak „poza biblioteką”. Pracy poświęcała cała swoja energię i czas, będąc jednocześnie przekonaną iż wszyscy ludzie postępują właśnie w ten sposób. Z drugiej strony nie chciała przynudzać swoich towarzyszy kolejną opowieścią na ten sam temat.
- Masz na myśli poza murami biblioteki? – Odgadła uradowana dziewczyna. - Faktycznie czasem podróżuję. Nie jestem kopistą by cały czas siedzieć w jednym miejscu. Niektóre doniesienia są tak nieprawdopodobne iż wymagają osobistej weryfikacji i zorganizowania epickiej wyprawy, w której musi uczestniczyć ktoś, kto będzie potrafił dane zjawisko odpowiednio pisać. Czasem są to krwiożercze syreny atakujące statki, czasem nigdy nie wysychające źródła, miejsca w których czas biegnie do tyłu, albo burze podczas których zamiast wody, na ludzi spadają gliniane dzbanki.
Do tego raz do roku wybieram się w prywatną podróż będącą swoistą ucieczka przed przeznaczeniem, które chciałoby ze mnie uczynić królową oceanów.
Propozycja Angvena zupełnie zbiła Winkę z tropu. Bibliotekarka była przekonana że wojownik jest do niej nastawiony niechętnie, pogardliwie, a nawet wrogo. Najlepszym tego dowodem były nieustanne próby zastraszenia dziewczyny. Skryba była wystarczająco przerażona nawet bez tych wszystkich opowieść mówiących o możliwym spotkaniu z zbójcami i innych trudnościach czekających na nich w czasie podróży.
Tymczasem oferta udzielenia jej pomocy w żaden sposób nie wpasowywała się w ten obraz. Być może to, w jaki sposób skryba przedstawiła swoją funkcję, sprawiło iż Angven zwietrzył okazję do łatwego zarobku.
Winka była przekonana iż prędzej wpuściłaby do biblioteki samego diabła, niż kogoś tak nierozważonego jak towarzyszący jej mężczyzna, jednak z drugiej strony, sprawę drzewa rosnącego w miejskiej instytucji, należało załatwić możliwie dyskretnie. A to z kolei oznaczało że skryba nie miała co liczyć na oficjalną pomoc. Gdziekolwiek by się nie zwróciła, wieści o tajemniczej roślinie rozniosłyby się po Turmalii niczym pożoga. W tej sytuacji zaangażowanie Angvena wydawało się najlepszą z możliwych opcji.
- Wątpię bym była w stanie zapłacić ci za tak wspaniałomyślny gest. Co najwyżej mogłabym zapewnić dach nad głową i jakąś strawę. Przynajmniej przez kilka dni. – Odpowiedziała Winka.
Awatar użytkownika
Nimlos
Szukający Snów
Posty: 194
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Nimlos »

- Nie Winko, miałam na myśli poza miastem. Przecież chyba wychodziłaś gdzieś poza mury. No chyba, że nie...- Chwilę się zamyśliła. To tak można? Przecież to niezdrowe być cały czas w jednym miejscu. Spojrzała przez ramię na bladą dziewczynę. Nimlos zaczęła się zastanawiać ile ma lat. Jedno mogła stwierdzić, że wyglądała na starszą od niej, niedużo, jednak na jej bladej cerze wszystko było wypisane. Przy niej Nim wydawała się opalona, aż za bardzo. Jej skóra mówiła jedno- bywam daleko od słońca bądź nie znoszę go oglądać. U Winki wydawało się być wszystko jasne, przynajmniej według tego co mówiła wcześniej dziewczyna.
- Jeśli chcesz opisać coś godnego uwagi, może powinnaś wychylić głowę nieco dalej w głąb kontynentu. Wiesz ile na północy jest niezbadanych terenów, które można odwiedzić, opisać? Hohoo, skrybo, tam byś się dorobiła chwały, jeśli można tak powiedzieć o pisarzach!
Ostatnie znane na mapach miasto to Rododendronia i jedna Twierdza Czarodziejów. Choć Nimlos nie miała okazji tam być to wydawały się to być ciekawe obiekty. A co jest dalej na północ? Właśnie! To byłby potencjalny cel skryby. Mogłaby nawet z nią tam jechać. Północ kojarzyła się Nimlos z deszczami. Jednak Alarania jest umiejscowiona w tak dziwnym miejscu na świecie, że klimaty nie mają ze sobą nic wspólnego. Coś leży niedaleko siebie, a klimaty mogą się diametralnie różnić.
- Byłabyś pisarzem-podróżnikiem! Wystarczyłoby trochę odwagi. Mogłabym z Tobą tam jechać. -Popatrzyła w dal a w jej oku tylko coś błysnęło- Nasza trójka kontra cały świat - Zaśmiała się po czym dodała- Wróć na ziemię, Tanya!
Po tych słowach zaburczało jej w brzuchu. Spojrzała na niego i westchnęła. Miała przy sobie wszystko, poza jedzeniem. Jakoś zawsze jej ciężko było zabrać ze sobą dużo suszonego mięsa i sucharów. Wolała jeść świeższe jedzenie lub nawet korzonki, jednak nadmiar soli w strawie podróżnych ją odrzucał. To był chyba jedyny smak, którego nie lubiła. Sól ograniczała na każdym kroku, nie dlatego, że to towar wysokiej ceny. Choć i w tym przypadku pomagało jej to zachować sporo pieniędzy. Marnym kosztem głodówki
-Macie może coś do zjedzenia?- Zapytała, patrząc wprost na Angvena, bowiem wiedziała, że wojownik już wcześniej chował w swoich tobołkach jedzenie
Awatar użytkownika
Angven
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 113
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Łowca , Mag , Kapłan
Kontakt:

Post autor: Angven »

        Na słowa Winki wojownik odpowiedział lekkim śmiechem. Nie takim zadziornym, czy szydzącym, a bardziej wynikającym z obustronnego nie zrozumienia.
- Nie, nie, nie, Winko. Na razie nie wiem czy nawet jestem w stanie coś z tym zrobić. Tak to jest jak wplącze się tematyka zawodowa w normalną pogawędką. - Zrobił pauzę i podrapał się po głowie. - Z czystej ciekawości chciałem zobaczyć świadome drzewo w sercu biblioteki. No ale nie zaprzeczę, jeśli znajdzie się sposób by rozwiązać tę sprawę, to myślę, że miejsce do odpoczynku i wgląd do map okolicy będzie wystarczającą zapłatą. Pieniędzy mi aktualnie nie trzeba, w końcu wydaje je tylko na podróże i oporządzenie.
        Wojownik zaczął kalkulować w myślach. Sumy za zlecenia, dotacje od zakonu - do biednych nie należał. Swoją drogą, trzeba przyznać, że Angven nie miał na co wydawać odłożonego zysku. Zawsze jego sakiewka albo znikała przy pomocy osób trzecich, albo w ferworze walki upadała gdzieś, albo cała zawartość stopniowo stawała się własnością karczmarza. No tak już bywa, wojownik umiał uważać na kły i pazury, ale pilnowanie majątku jakoś mu nie szło.
- Ano, trzeba wracać na ziemie. Epickie wyprawy piękne są tylko na papierze... albo w ustach barda. Jak chciałabyś odkrywać świat to zdałoby się mieć całą kompanie ekspedycyjną. Gdzieś tam każdy trakt się kończy, w oddali nie widać zabudowań, nawet nie wiadomo gdzie szukać pomocy. - Westchnął, kończąc pesymistyczny ciąg myślowy. Od razu jedyna nadeszła pozytywniejsza idea. - Z resztą, na samym kontynencie jest wiele miejsc wartych uwagi. Wiele pięknych krajobrazów jest zapomnianych jedynie przez swoją niedostępność. Lecz z dobrym przewodnikiem, jak najbardziej jest to w zasięgu ręki.
        Na pytanie o jedzenie, mężczyzna zatrzymał się, ukląkł i z lekkim sykiem zdjął tobołek z pleców. Ręce wciąż przypominały, że pół dnia temu zostały ładnie pocięte. Nie mniej otworzył i zaczął przebierać w zawartości. Wyjął pale flakoników z różnobarwnymi cieczami, następnie dwie księgi o ubrudzonych okładkach i pozłacanych tytułach, dalej wychynęła osełka, aż na końcu jabłko. Nagryzione jabłko. Nadgryzione jabłko, z przed paru dni. Nadgryziony brzeg zdążył się wysuszyć i zbrązowieć. Angven popatrzył na wiekowy owoc. Zastanawiał się dobrą chwilkę jak ono tam się znalazło. Niestety ale nie pamiętał, całkowicie wyleciało mu to z głowy. Siadł na kolanach i wyjął nożyk.
- Nie wiem czy na pewno można to uznać za jedzenie... - Mężczyzna przekroił jabłko na pół. Obejrzał. - ale wygląda, znośnie. - Następnie przeciął na ćwiartki trzymając kawałki w jednej dłoni, otarł nożyk o nogawkę i schował do buta. Następnie zaczął pakować wyjęte rzeczy. - Bierzcie śmiało, dla każdego po kawałku. - Zachęcił tylko wyciągając rękę z pociętym owocem. Gdy zaś bagaż był na nowo upakowany, wstał, wziął nadgryziony kawałek i podstawił klaczy. - A ten jest dla ciebie.
Winka
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 125
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Urzędnik , Badacz , Mieszczanin
Kontakt:

Post autor: Winka »

Rozmowa stawała się coraz bardziej niezręczna. Z uporem godnym większej sprawy, wojowniczka starała się zrobić z Winki podróżnika i odkrywce Alaranii. Oceniając świat przez pryzmat własnych doświadczeń i swojego charakteru, jasnowłosa nie była w stanie zrozumieć prostego faktu, mówiącego o tym, iż skryba zwyczajnie boi się opuszczać swoją bezpieczną przystań. Tymczasem bibliotekarka czuła się osaczona przez argumenty NImlos, a ewentualna odmowa przychodziła jej coraz ciężej.
Przynajmniej w jednej kwestii Wince ciężko było nie zgodzić się z opinią swojej nowej znajomej. Jako bibliotekarka miała dziesiątki okazji by wyruszyć w epicką podróż, a tylko własnym staraniom zawdzięczała to, iż wciąż udawało jej się pozostać na miejscu.
Gdy następczyni tronu i jej rodzeństwo, byli jeszcze dziećmi, rola skryby polegała na wyszukiwaniu im bajek, tajemnic i legend, mających rozbudzić ciekawość i wyobraźnię królewskich pociech. Problem z tym, że w raz z wiekiem Driana, Carin i Rivien, zechcieli sprawdzić ile z tych opowieści rzeczywiście jest prawdą. Raz w roku w Turmalii odbywało się wielkie czytanie powieści, po czym wybierano tą najciekawszą, a następnie szukano bohatera, który gotów był potwierdzić motyw przedstawiony w literaturze. Z kolei nagrodą dla skryby za przedstawienie najlepszej historii, był udział w planowanej wyprawie. Konkurs ten był zawodami w których Winka musiała brać udział, a jednocześnie bardzo się starała by go nie wygrać. Z drugiej strony bibliotekarka nie mogła ot tak przynudzać, ponieważ wówczas oznaczałoby to utratę pracy.
- Rozumiem że czasem dobrze jest udać się w podróż i odsapnąć od trudów codziennego życia – ostrożnie podjęła wątek Winka – ale nie wyobrażam sobie jak można z tego uczynić sens życia? Czy da się w ten sposób zarobić na utrzymanie? Poza tym, podróżując wprawdzie zobaczysz więcej, ale ile z tego tak naprawdę dane będzie ci poznać? Nawet najmniejsza wioska ma swoje problemy, dramaty, historie, ukryte ciekawostki i niezbadane tajemnice, których nie zauważysz spędzając w niej dwa dni w ciągu swojej wyprawy. A ponieważ żyjemy krótko, każdy z nas musi wybierać, czy woli pobieżnie ujrzeć cały świat, czy dokładnie zgłębić jego niewielką cząstkę. Ja chyba jestem z tych co to usilnie starają się znaleźć swoje miejsce w świecie. Wiesz, założenie rodziny i pozostawienie czegoś po sobie.
Bibliotekarka gestem podziękowała za owoc ofiarowany jej przez Angvena. Żołądek ściskał ją z głodu, czuła jednak, że tak niewielkim kęsem tylko pogorszy sprawę, pobudzając swój układ trawienny do pracy. Widząc że wojownik gotów jest poprzeć Nimlos, a co za tym idzie sama Winka, nim się obejrzy, zgodzi się wyruszyć z tą parą na podbój nieznanych krain, skryba usiłowała zmienić temat.
- A jak już jestem przy niezbadanych tajemnicach, to chyba wiem gdzie mogłabym zacząć wyjaśnienie sprawy mojej rośliny. Spróbuję po raz kolejny porozmawiać z tą, która dała mi nasiono. Tym razem bardziej stanowczo. – Postanowiła bibliotekarka, doskonale zdajać sobie sprawę że „pewność siebie” to cecha, która na liście je zalet niepodzielnie okupuje ostatnie miejsce.
Tymczasem oczom podróżujących ukazały się olbrzymie pola owocowych plantacji. Z jednej strony był to dla nich dobry znak, sugerujący bliskość miasta, a jednocześnie rozwiązujący chwilowe problemy związane z brakiem żywności, ale z drugiej strony patrząc, miejscowi farmerzy bardzo stanowczo pochodzili do kwestii własności, a z złodziejami zwykli rozliczać się sami, bez koniczności informowania władzy. Angven, Nimlos i Winka wcale nie potrzebowali spotkać zbójców, by ujrzeć wrogie sobie twarze.
Awatar użytkownika
Nimlos
Szukający Snów
Posty: 194
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Nimlos »

Gdy Angven podszedł do klaczy ta się zatrzymała, jakby mężczyzna zatorował jej drogę. Jej oko bacznie śledziło poczynania mężczyzny. Nimlos odruchowo pogłaskała zwierzę, chcąc je uspokoić, choć sama rozglądała się na prawo i lewo, podziwiając plantacje wybrzeża. Gdy tylko klacz wyniuchała owoc jej nozdrza zaczęły szybko pracować. Jakiś dziwny charkot wydobył się z jej gardła, po czym zwierze ujęło między wargi kawałek przysmaku.
Nimlos zaś przypominała sobie dziecięce czasy spędzone tu- na wybrzeżu. Choć Leonia była usytuowana jeszcze nieco na południe a tak klimat zawsze sprzyjał, to i tu wydawało się jej ciepło. Spędziła lata w górach, gdzie nie można było liczyć na upalne dni, a wręcz zawsze towarzyszyła jej wilgoć lasu i chłodny powiew ze strony gór Dasso.
Jadeitowe Wybrzeże wydawało się zatrzymać w czasie. Nimlos się zaciągnęła powietrzem nasiąkniętym bryzą.
- Widzisz Winko, ciężko jest znaleźć miejsce w świecie. Moim miejscem jest cały świat. Nigdzie nie zaznam spokoju, choć przyznam, że w pewne miejsca w Alaranii odwiedzałam kilkakrotnie, bowiem mają w sobie pewien urok.- Gdy kobieta wspomniała o "założyć rodzinę" Nimlos obróciła się w siodle, odrywając wzrok od pięknego krajobrazu, wlepiła go w skrybę.
- Hoo, Winko, czyżbyś miała męża, bądź kandydata?- uniosła brew do góry. Nie mogła sobie wyobrazić Winki w roli żony. Z resztą siebie również.
- Jeśli chcesz z tą KOBIETĄ rozmawiać bardziej stanowczo mogę pomóc. Z miłą chęcią- Zaśmiała się na myśl o swojej "mrocznej naturze"- mówiąc mocno w cudzysłowie. Jednak gdy ktoś widzi miecz u pasa, od razu inaczej z Tobą rozmawia.
- Angven, ty byś był lepszy w towarzystwie do "stanowczych rozmów" - Tu Nimlos próbowała nawiązać nić porozumienia pomiędzy towarzyszącą jej dwójką, bo od czasu nieszczęsnego incydentu w lesie nie mogą się dogadać. Świadomość przez co wojownik przechodził podczas ukąszenia tego dziwnego stwora, dała Tanyi wyrozumiałość do jego wcześniejszych czynów, pomimo ogólnej niechęci do magii.
Awatar użytkownika
Angven
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 113
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Łowca , Mag , Kapłan
Kontakt:

Post autor: Angven »

        Gdy klacz schwyciła ćwiarteczkę owocu z ręki wojownika, ten lekko się uśmiechnął. W zwierzętach było takie coś, co pocieszało Angvena w każdej niemal chwili. Można by powiedzieć, że nawet bardziej ceni ich istnienie niż ludzkie. Wracając do swojego dawnego miejsca w kolumnie podróżnej, zajął się pozostałą częścią jabłka.
        Jedząc miękki owoc obserwował sady. Mimowolnie drgnęło mu w umyśle, że był już tu. Co więcej, przypomniał sobie jak nadgryzione jabłko znalazło się w jego plecaku. Opuszczając już miasto, szedł nieopodal pewnego rolnika. Klemens (bo tak było mu na imię) wracał z targu, wioząc na osiołku kosze z towarem. W drodze, nawiązała się rozmowa o lokalnych krajobrazach, przyrodzie i ogólnie okolicy. Na rozstajach, w ramach przyjaznego gestu, Klemens poczęstował Angvena jabłkiem. Wojownik, ugryzł je od razu i skomplementował smak, a odchodząc schował je na później i zapomniał. Tak już bywa gdy trzyma się wszystko w jednym worku. Dobrze, że znalazł je nim zaczęło gnić w zapomnieniu. Nie to jednak było morałem tego wspomnienia, a niezwykła gościnność mieszkańców wybrzeża.
         Gdy słyszał coraz wyraźniejsze sugestie wspólnego zajęcia, zaczął to poważnie rozważać. Wojownikowi pasowała myśl o wspólnym rozwiązywaniu problemów. Nie chciał od razu zwać się awanturnikiem, ale miał zacięcie, był uparty i lubił ułatwiać życie sobie i innym. "Proste rozwiązania są najlepsze." - ta myśl przyświecała mu zawsze gdy szukał rozwiązań. Inna sprawa, że miał talent do kombinowania i spontanicznego plątania wszystkiego.
- Rozumiem, że już na tyle się zapuściłem, że wszystkie drzwi przede mną się zamknął. - Stwierdził lekko, chcąc zrobić z tego żart, ale jakoś ton nie do końca się spasował z zamysłem. Po chwili ciszy dodał. - No... w sumie to wiem jak torturować ludzi, więc mogę pomóc. - Diametralnie zmienił temat, drapiąc się po głowie. - Myślę, że nawet parę wzmianek z wykorzystaniem specjalistycznej nomenklatury rozwiąże język. - Gdy znów zapanowała cisza, poczuł się na obowiązku naprawienia sytuacji. - Spokojnie, nawet gdybym miał odpowiednie narzędzia, to nie chce wam raczej robić krzywdy. - Mimo to atmosfera jednak nie opadała. - Ładne te sady. - Powiedział całkiem nie zmienionym tonem.
Winka
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 125
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Urzędnik , Badacz , Mieszczanin
Kontakt:

Post autor: Winka »

- Nie chciałabym posuwać się do przemocy – natychmiast zaprotestowała Winka - To moja wieloletnia sąsiadka, a nie przypominam sobie niczego, czym mogłabym zajść jej za skórę. Dlatego wątpię by ofiarowała mi to nasiono w złych zamiarach. Być może to był przypadek, a Zaria rzeczywiście nie ma pojęcia o magicznych właściwościach tego czegoś, co sama uważa za kwiaty. Z drugiej strony mam po prostu nadzieję że powie mi skąd je wzięła. Byłby to już jakiś trop.
Niestety nie zdążyłam przejrzeć swoich ksiąg, by samej wpaść na informację mogące rozwiązać mój bieżący problem. Nim się dobrze zaprałam za poszukiwania, ten dziwny portal pojawił się znikąd a następne co pamiętam to woda. – Wspomnienie lodowatej kąpieli, uświadomiło bibliotekarkę o tym, że zawdzięcza nieznajomemu życie., a obrażanie się za cos, co nastąpiło po tym, zwłaszcza tak bezpodstawne, było niczym więcej jak przejawem niedojrzałości.
- Przepraszam. Nie miałam wcześniej okazji podziękować ci za to, że nie skończyłam jako pokarm dla ryb. – Wydukała z siebie skryba zwracając się do Angvena, a jednocześnie starając się ukryć zakłopotaną twarz przy pomocy rozpuszczonych włosów. – Zastanawiałam się tylko głośno czy skoro tyle podróżujecie po świecie, to być może gdzieś słyszeliście już o portalach wysysających ludzi z ich domostwa i magicznych drzewach rosnących tam gdzie popadnie.
Winka z zaciekawieniem przyglądała się sadom i otaczającym ich ogrodzeniu. Rząd wbitych w ziemię grubych pali, w którym do każdego z nich przymocowano po dwie długie żerdzie. Taki płot nie był w stanie zatrzymać potencjalnego złodziejaszka. Większość mniejszych zwierząt, uznawanych za potencjalne szkodniki, też pokonywała go bez przeszkód, chociaż akurat koń Nimlos musiałby się natrudzić, aby go przeskoczyć. Informacja ta wydawała się skrybie ważna, ponieważ droga przez sady była znacznie krótsza niż pójście na około.
- Którędy teraz? – Zapytała bibliotekarka spoglądając na ciągnące się stajniami ogrodzenie. Tego rodzaju płot miał służyć tylko jednemu, a mianowicie podkreśleniu własności prywatnej. Celem jego budowy było wyraźnie zasugerowanie intruzom, że nie maja do czynienia z dziką uprawą, a wtargnięcie na teren sadu może oznaczać poważne konsekwencję.
Poza samą drogą, Winka rozważała również zaspokojenie swojego głodu poprzez rosnące wokół jabłka. Nie pochwalała kradzieży. Fakt iż była wyczerpana i głodna, a hodowca miał miliony innych owoców, w oczach bibliotekarki w żaden sposób nie usprawiedliwiał takiego czynu. Ostatecznie skryba zdecydowała się wyciągnąć papier i zaczęła wypisywać na nim stosowne upoważnienie.
- Wystawię weksel. Myślę że nasz „gospodarz” nie będzie miał nic przeciwko jeśli skorzystamy z tych dobrodziejstw, a w zamian zostawimy mu na drzewie papier na podstawie którego otrzyma w mieście rekompensatę. – Zaproponowała.
Awatar użytkownika
Nimlos
Szukający Snów
Posty: 194
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Nimlos »

- Winko, kto mówił o przemocy? Nikt się do niecnych podstępków nie ma zamiaru zniżać. Przynajmniej nie ja- skomentowała szybko słowa skryby. Cały czas miała na myśli raczej umiejętne poprowadzenie rozmowy, niż jakieś pobicia. Zresztą Nimlos unikała konfrontacji na miecze. Stanowczo wolała bronić się z dystansu jeśli zaszła taka potrzeba. Łuk to była jej ulubiona broń- a w odpowiednich rękach stawała się kompanem zarówno do walki jak i polowań.
Tanya zsunęła się z siodła i podeszła do płotu. Próbowała poruszyć jednym z pali, który po lekkim popchnięciu... upadł na glebę.
- A... więc łatwo będzie się przedostać na drugą stronę.- powiedziała zmieszanym tonem, chcąc zabrzmieć zupełnie niewinnie, jakby wcale nie zniszczyła właśnie cudzej własności. Słysząc o wekslu od Winki odwróciła się na pięcie i dodała
- Jakbyś mogła, to dopisz jeszcze zniszczenia związane z płotem. I tak musimy konia przedostać na drugą stronę. Mam ze sobą pieniądze, więc mogę ci je wręczyć teraz. Zostawić je tu i teraz dla właściciela z góry byłoby nierozsądnie. Mogłyby wpaść w niepowołane ręce! Poza tym Tobie- tu chwilę przystanęła po czym dodała- ufam.
Ponownie zwróciła się w stronę płotu, lecz pchając kolejne części "palisady" nie szło tak łatwo. Jednak i ona się nie poddawała. Wizja zostawienia Gracyi w tyle nie wchodziła w grę. Już wolała się wrócić i iść inną trasą, niż zostawić swojego jedynego wiernego kompana w tyle.
Gdy udało się jej ruszyć kolejny z pali, zza drzew dało się usłyszeć ujadanie psów. Było ono dość oddalone od podróżujących, jednak wyraźnie było je słychać.
- Nie wróży mi to nic dobrego- po tych słowach wycofała się krok od płotu. Rozwścieczenie psów było coraz głośniejsze i ewidentnie zwierzęta zmierzały w ich kierunku. Nimlos odruchowo popatrzyła na Angvena a następnie na Winkę szukając w nich jakiegoś wsparcia. Sięgnęła do buta "poparzonej" nogi i wyciągnęła długi sztylet. Nagle gdzieś z oddali dało się usłyszeć gwizd nawoływania.
- Chyba jednak mamy towarzystwo...
Awatar użytkownika
Angven
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 113
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Łowca , Mag , Kapłan
Kontakt:

Post autor: Angven »

        Angven był równie zakłopotany przeprosinami co Winka. Pogodził się już z myślą, że spaprał ich relację i teraz może być tylko gorzej. Ta spóźniona wdzięczność była nad wyraz zaskakująca, a zarazem miła. Wojownik oniemiał i dobry moment wpatrywał się w skrybę. Nie wyczuł w tym ani grama fałszu. Rozumiał, że musiała to z siebie wyrzucić, ale nie chciała tego zbytnio eksponować. Mężczyzna uśmiechnął się życzliwie.
- Nie ma sprawy. Bywam szorstkim typem i jeszcze to wszystko co się stało... no nie było atmosfery na takie grzeczności. - Stwierdził i zarumienił się. Podświadomie opuścił głowę i podrapał się po potylicy. Idąc dalej kopnął lekko mały kamień, który poleciał po drodze, odbijając się kilkukrotnie. Szybko jednak wrócił do siebie, gdy podróżniczka przystąpiła do torowania sobie nowej drogi.
- Coś mi mówi, że prości ludzie mogą mieć inną cenę za naruszanie mienia. - Stwierdził gdy drugi palik upadł na ziemię.Teraz już nie było nawet o czym dyskutować. - No skoro tak, to ruszajmy nim ktoś nas zobaczy.
        Nim jednak wtargnęli do sadu rozległo się szczekanie i niczym trzy czarne strzały, miedzy drzewami, frunęły ku nim psy. Rottweilery szybko przebyły dystans i ustawiły się na granicy terytorium swego pana, powstrzymane otrzymaną tresurą. Stały tworząc ujadający mur i wyczekując tylko aż ktoś się na tyle zbliży by mogły zaatakować. Mimo nawoływania, kundle nie ustępowały, zataczając łuki dookoła wyłomu w płocie i warcząc bojowo. W konsekwencji, po chwili, między gałązkami dało się ujrzeć starszego sadownika, zmierzającego ku zamieszaniu. Za seniorem dreptało paru młodzików, którzy uznali to za dobra sposobność by na chwilę odejść od pracy.
        Angven chciał na początku, za przykładem Nimlos, chwycić za miecz, jednak gdy zobaczył, że psy nauczone są by nie przekraczać pewnych granic, opuścił dłoń sięgającą do rękojeści. Teraz większym zagrożeniem była niełaska ludzi niż zwierzęce kły. Było trzeba się uzbroić w innego rodzaju oręż.
- Jeśli chcemy im kłamać, to teraz jest najlepszy czas by uzgodnić wersję. - Szeptał szybko, by zostało to tylko miedzy nimi. - Powiedzmy, że twój koń się spłoszył i... pchnął mnie na ogrodzenie, o. - Czuł że to słaby plan, ale był zawsze lepszy niż otwarte przyznanie się do wtargnięcia na włości. Pozbierał myśli, by jak najlepiej przygotować się do roli awanturującego się poszkodowanego. potłuczony był, więc nikt mu nie zarzuci, że nie wyglądał wiarygodnie, a wręcz przeciwnie, wyglądał jakby wracał z wojny.
Winka
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 125
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Urzędnik , Badacz , Mieszczanin
Kontakt:

Post autor: Winka »

Wyczuwając zagrożenie, Winka odruchowo wykonała kilka kroków do tylu, chowając się za potężnymi barkami Angvena. Bibliotekarka toczyła wewnętrzną batalię pomiędzy własnym tchórzostwem, a wstydem i poczuciem obowiązku. Jakby nie patrzeć była przedstawicielką miejscowej władzy, nawet jeśli najniższego szczebla to i tak obligowało ją to do podjęcia jakichkolwiek działań w kwestii wyjaśnienia zaistniałej sytuacji.
Problem w tym, iż skryba nie miała żadnego pomysłu jak załagodzić powstałe nieporozumienie. Nic jej tutaj nie pasowało. Przecież to tylko kilka jabłek, z miliona innych które rosną w sadzie. Dla właściciela nie była to żadna strata. Podobnie zresztą jak nieznaczne uszkodzenie ogrodzenia które dało się naprawić przy pomocy garści gwoździ. Nie wspominając już o tym że gospodarz na wszystko otrzymał weksle, co pozwoliło mu na całym zdarzeniu raczej zarobić niż stać się jego ofiarą. Jednak tym co najbardziej szokowało Winkę, była szybkość reakcji z jaką się spotkali. Zupełnie niespodziewanie zabezpieczenia zwykłego sadu, okazały się znacznie lepsze niż ochrona niejednego skarbca.
W jaki sposób ogrodnik zdołał dotrzeć tu tak szybko z całą swoją świtą? Skryba nie była w stanie udzielić odpowiedzi na to pytanie, za to bez chwili wahania mogła stwierdzić, jakie jest nastawienie nieznajomego od ich trójki. Surowe oblicze mężczyzny mogło byś synonimem gniewu.
- Proszę proszę, kogo my tu mamy, banda złodziei i wandali. Lubicie dewastować ciężką pracę innych, co? Czas za to zapłacić. Bierzcie ich chłopcy! I trzymać psy! Chcę te ścierwa żywe. – Padły rozkazy.
- Stój! – Zawołała przerażona Winka. – Nie przyszliśmy tu nic niszczyć. Jesteśmy przedstawicielami Korony. Naszym zadaniem jest określenie wielkości tegorocznych plonów tak aby określić limity eksportu i zapotrzebowanie jakie złoży miasto. Wiąże się to też z pozwoleniami na handel. – Bibliotekarka spróbowała tej formy obrony, jednocześnie wyciągając spod tuniki medalion z Królewskimi insygniami. Cały czas zakładała ze ma przed sobą przykładnego obywatela, który na samą myśl o buncie, dostawałby dreszczy.
- I robicie to skradając się niczym banda oprychów?
- Nie chcieliśmy odrywać pana od pracy.
- Typowe. Olbrzymie szkodniki mutanty niszczą mi całe uprawy, a jedyne co robi nasz ukochany władca to przysyła tu bandę przygłupów, której zadaniem jest nałożyć na nas dodatkowy podatek. Nie będziemy tego dłużej tolerować. Chcecie się czemuś przysłużyć? To może najpierw policzycie jakiej armii trzeba aby uratować stąd chociaż jedno jabłko. – Wycedził przez zęby poirytowany ogrodnik, w czasie gdy jakie pomagierzy otoczyli przybyłych.
Awatar użytkownika
Nimlos
Szukający Snów
Posty: 194
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Nimlos »

Mężczyzna, który pojawił się zaraz za psami był starszy i od razu było po nim widać, jak ciężkie były minione dla niego lata. Twarz pokryta zmarszczkami a dłonie, które poprawiły kapelusz na głowie, pomarszczone i suche od pracy w przebytych deszczach i wietrze. Miał wygląd typowego rolnika, a jego twarz wyrażała zdenerwowanie i nieufność. Choć ta ostatnia emocja działała w dwie strony. Dla Nim każdy mógł być potencjalnym zagrożeniem, zarówno z bronią jak i bez. Gdy padły komendy ataku na nich, ani się obejrzeć a bransoleta na nadgarstku Tanyi rozbłysnęła niebieską poświatą po czym zgasła, gdy tylko Winka wykrzyczała "stój".
Wspólne kłamstwo? Właśnie Winka zapoczątkowała spirale kłamstw i kłamstewek. Lepiej, żeby żadne z nich nie wpadło wir oszustwa jakie powiedziała do rolnika, bądź może sadownika stojącego przed nimi.

Nim wolała się w tym momencie nie odzywać. Nie było najrozsądniejszym ani poprzeć Winkę, ani ją wkopać. Lepiej udawać, że jest się tylko strażnikiem wysłanym "z góry" by chronić urzędasa wysłanego z rozkazu korony. Zwykle takie osoby stały z tępym wyrazem twarzy, z rozdziawioną buzią, sapiąc głośno. Ale nie, nie ona. Kobietom na wybrzeżu rzadko pozwalano wojować. Najczęściej zostawały żonami marynarzy, niż wojowniczkami. Wyprostowała się a jej ręka spoczęła na rękojeści miecza. Nie miało być to nic złowrogiego, ot tak, wygodna pozycja.
Gdy tylko ich otoczyli Nimlos cała się spięła. Nie miała zamiaru dać się zaskoczyć od tyłu. Mężczyzna- właściciel sadu mógł należeć do osób nieobliczalnych, dlatego wolała zachować czujność
- Chcemy tylko przejść- rzuciła krótko i spojrzała dookoła siebie po pomagierach, dając do zrozumienia, że nie chce walczyć
Awatar użytkownika
Angven
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 113
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Łowca , Mag , Kapłan
Kontakt:

Post autor: Angven »

        Wojownik stał niewzruszony niczym skała. Początkowo szykował się do odstawiania szopki, lecz widząc, że skryba ma inny plan, czekał na rozwój wydarzeń. W bezczynności, zapatrzył się w ślepia psów, które tak się rzucały. Czuł się taki do nich podobny. Czuł w sobie setki uczuć, żądzy, mrocznych zachcianek cierpienia innych i jedynie swoją dyscypliną tłumił je wszystkie. Szczekał, lecz nie kąsał. Z tego potoku myśli wyrwała go dopiero wzmianka o "olbrzymich szkodnikach mutantach". Podniósł raptownie głowę, a na jego ustach zagościł opętany uśmiech.
- Twoje szkodniki nie żyją, więc lepiej zamknij już pysk. - Niemalże zakrzyknął wojownik, a ręka powędrowała na pas i rzucił przed stopy gospodarza wysuszony, poskręcany łeb jednej z bestii, których żywot zakończył. Psy zamilkły i cofnęły się. Sadownik aż zbladł z wrażenia, a w Angvenie wrzało. Ciężko było nazwać to co w nim się wzburzyło, ale poczuł przypływ sił... złych sił... podobny do tego gdy spożył eliksir z krwi monstrum. Tym razem był jednak bardziej świadomy siebie, acz bardziej agresywny. Podszedł do starszego mężczyzny. Chwycił go za ubranie na piersi i szarpnął do góry, tak, że ten ledwo dotykał nogami ziemi. - Tak traktujecie tu swoich dobroczyńców? Narażam swoje życie dla kilku twoich jabłek, a ty nie dość, że nie pomożesz, to jeszcze od zbójców wyzwiesz? Mogę zaraz dać ci powód być nazwał mnie i mordercą! - Krzyknął mu niemal w twarz. W umyśle zaś czuł chęć zabicia całej tej grupy wieśniaków. Wtem jednak przypomniał sobie, że nie jest tu sam. Odwrócił twarz w stronę towarzyszek i fala gniewu ustąpiła. Odstawił człowieka, odwrócił się, podniósł z ziemi ususzone trofeum i wrócił do Winki i Nimlos. - Po prostu daj nam przejść.
        Młodzianie wcześniej sparaliżowani strachem, teraz niemal bez zastanowienia zeszli z drogi. Może i umieli przyłożyć intruzowi, to nie chcieli ryzykować swojego życia. Starszy gdy już mógł nabrać tchu, spojrzał na wszystkich. Zamilkł, stwierdzając widocznie że nie ma odpowiedniego komentarza na tę sytuację. Po chwili jednak i on ustąpił nieznajomym.
        W umyśle wojownika, który dochodził do siebie, niczym wiertło wibrowała jedna tylko myśl. "Nie jestem i nigdy nie byłem dobrym człowiekiem." Stał z zaciśniętymi dłońmi.
Winka
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 125
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Urzędnik , Badacz , Mieszczanin
Kontakt:

Post autor: Winka »

        Spoglądając w kierunku rzuconego przez Angvena przedmiotu, Winka krzyknęła z strachu, instynktownie odskakując kilka kroków od wojownika, w poszukiwaniu schronienia za Nimlos i jej klaczą. Do tej pory skryba nie zauważyła ekwipunku w postaci ściętej głowy, dźwiganego przez jej towarzysza. Przerażonymi oczyma bibliotekarka wpatrywała się zarówno w gnijący łeb jak i we właściciela tegoż dziwacznego trofeum. Usiłowała zrozumieć jakim trzeba być osobnikiem aby nosić ze sobą truchło obrzydliwej bestii. W kwestii zbadania natury najemnika, bibliotekarka znów znalazła się kilka kroków w tyle. Ilekroć zdołała przełamać swoje obawy i pchana ciekawością, zbliżała się do Angvena, ten robił coś co wzbudzało u Winki odruch panicznej ucieczki, skazując ją na budowanie wzajemnych relacji niemal od początku.
        Na szczęście zachowanie skryby nie wzbudziło niczyich podejrzeń, jako że uwaga sadowników w całości skoncentrowana była na toczącym się po ziemi łbie. Mężczyźni długo konfundowali dany im widok, po czym jak na komendę ich oblicza pojaśniały, a w głosach słychać było radość i uznanie dla sprawcy.
        - Sława ci panie! Jesteśmy uratowani! Cudny to dzień w którym zesłano nam wybawcę. – Najstarszy z grupy uzbrojonych farmerów, donośnie ogłosił Angvena bohaterem całej społeczności, jako pierwszy wyciągając ku niemu szeroko otwarte ramiona.
        Niemal natychmiast zaczęły się poklepywania, przemowy podkreślające męstwo wojownika i dowody uznania jakim darzą go obecni. Młodsi z sadowników koniecznie chcieli wiedzieć w jaki sposób Angven dokonał tak niezwykłego czynu. Czy ubił wszystkie potwory? A może tylko powalił ich królową, sprawiając że reszta bestii poszła w rozsypkę. Podziękowaniom niebyło końca, a towarzyszyły im najróżniejsze propozycję tego w jaki sposób sadownicy mogliby zrewanżować się swojemu wybawcy. O Nimlos i Wince praktycznie zapomniano.
        - Panie, nie jesteśmy bogaci, jednek mimo to chcielibyśmy się odwdzięczyć za twoje czyny. Koniecznie musisz zawitać w nasze progi. Czaka cię uczta godna królów, a także tańce i wyrazy podziękowania od naszych kobiet.
        Winka przyglądała się całej scenie z wyrazem zniesmaczenia na twarzy. Wprawdzie musiała przyznać iż życie podróżnego najemnika ma tez swoje zalety, a gnijący łeb bestii uratował ich z dość nieprzyjemnej sytuacji, jednak wciąż nie mogła się pogodzić z faktem iż wojownik starał się zabrać coś takiego do Turmalii. Przecież to ścierowo to nic innego jak wylęgarnia wszelkiego rodzaju chorób i nieszczęścia. Poza tym jakoś nie potrafiła poukładać sobie w myślach, kiedy to Angven miałby dokonać tak bohaterskich czynów. Oczywiście daleka była od tego by posądzać mężczyznę o próbę oszustwa, jednak mimo to wolała się upewnić.
        - Wiedziałaś o tym czymś? – Spytała Nimlos, wskazując jednego z młodzików, który dźgał włócznią martwy łeb, z takim zacięciem jakby to od niego zależało czy potwór zostanie ostatecznie zgładzony. – Naprawdę im pomógł i został bohaterem?
        Bibliotekarka spróbowała przekrzyczeć podekscytowanych mężczyzny i spróbować dowiedzieć się od nich jak daleko położona jest od chaty farmera do Turmalii, jednak jej głos nie był w stanie przebić się przez chóralne śpiewy i okrzyki zwycięstwa.
        Pozostawało mieć nadzieję że rzekoma uczta nie będzie trwała zbyt długo oraz to, że jej i Nimlos również skapnie się trochę z chwały jaką przypisywano Angvenowi. Skryba czuła iż robi się głodna, dlatego nie miała nic przeciwko jakiemukolwiek posiłkowi.
Zablokowany

Wróć do „Jadeitowe Wybrzeże”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości