Jadeitowe Wybrzeże[Niedaleko Leonii] Ucieczka

Bajkowe wybrzeże Oceanu Jadeitów. Jego nazwa wzięła się od koloru jakim promieniuje. Znajdziesz tu plaże ze złotym piaskiem, palmy i rajskie ogrody. Palące słońce rekompensuje cudowna morska bryza.
Awatar użytkownika
Woodren
Szukający drogi
Posty: 39
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

[Niedaleko Leonii] Ucieczka

Post autor: Woodren »

- "Nienawidzę cholernych równin. Nie dość, że można nas łatwo wytropić, to jeszcze nie ma się, gdzie ukryć.". -narzekał w myślach Woodren, ale szybko odgonił dołujące myśli. Już niemal im się udało, wystarczyło mieć nadzieję, że nikt nie wyśle pościgu za parą koniokradów. Młody wojownik spojrzał na Słońce, minęło już południe, a on i jego siostra nie jedli nic od świtu.
-"Lepiej jeśli się zatrzymamy. Omdlenia nie pomagają w unikaniu kary".
Nie przerywając galopu, chłopak rozejrzał się po okolicy. Jakieś dwadzieścia minut drogi od nich znajdował się niewielki las. Może i był mały, ale nic lepszego nie mieli.

Oparł się na szyi konia i zaczął się zastanawiać, gdzie udadzą się dalej. Ucieczka była tak spontaniczna, że nawet nie pomyśleli, gdzie pojadą. Nie wzięli żadnych map, toteż musieli wykorzystać swoją wiedzę na temat geografii. Woodrena nigdy nie interesowało rozłożenie miast, jego jedynym pomysłem była ucieczka do Rubidii i właśnie to zamierzał zaproponować towarzyszce.
- Już niedaleko młody - powiedział spokojnym głosem do Leona. Następnie odwrócił twarz w kierunku Merilah i wskazał ręką zagajnik.
- Tam się zatrzymamy - krzyknął, patrząc jak radzi sobie siostra.
Awatar użytkownika
Merilah
Szukający drogi
Posty: 31
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Merilah »

Miała dość. Jechali tak już przez dobre kilka albo nawet kilkanaście godzin, nie miała pojęcia ile dokładnie. Słońce zaczynało palić Merilah skórę i coraz mocniej doskwierał jej głód. Nawet ukochana lutnia ciążyła dużo bardziej, niż zwykle. Nie miała nawet siły poklepać po szyi swojej klaczy, aby dodać jej otuchy.
Wszystko przez tą durną ucieczkę z Leonii. I przez kradzież koni. Gdyby ich nie zabrali, nikomu nie przyszłoby na myśl gonić dwójki młodych ludzi. Z drugiej strony, musieliby przejść taką samą drogę pieszo, a ten pomysł już w ogóle Merilah się nie podobał.
Jej brat, Woodren, co jakiś oglądał się do tyłu, żeby sprawdzić, czy za nim nadąża. Chociaż starał się to ukryć, to widziała, że jest zmęczony prawie tak bardzo jak ona. Merilah zastanawiała się, czy jej brat wie, gdzie jadą lub gdzie chcą dojechać.
W końcu ich oczom ukazał się mały las. Miała nadzieję, że Woodren postanowi zatrzymać się tam na chwilę odpoczynku. Kiedy chłopak wskazał ręką na drzewa i krzyknął, że właśnie tam zrobią postój, odetchnęła z ulgą.
- Dasz radę Elia. Zobacz, już niedaleko. Zaraz się zatrzymamy - spokojnie mówiła do swojej klaczy.
Szybko dotarli do pierwszych drzew. Wjechali w głąb lasu, szukając dogodnego miejsca na odpoczynek. W końcu znaleźli małą polanę. Merilah zeszła z Elii i usiadła tuż obok niej, opierając się o drzewo i rozkoszując długo wyczekiwanym odpoczynkiem.
Awatar użytkownika
Woodren
Szukający drogi
Posty: 39
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Woodren »

Gdy tylko wjechali między drzewa, Woodren zeskoczył z konia i zbadał otaczający ich teren. Las był bardzo mały, podróż wszerz zajmowała nie więcej niż dwie minuty swobodnego marszu. Następnie przywiązał Leona do niskiego drzewa i spojrzał na drogę, którą jechali. Ze swojej pozycji mógł zobaczyć obszary sięgające godziny drogi konno.
- "Przynajmniej nas nie zaskoczą".
Wrócił do miejsca, w którym zostawił wierzchowca. Po drodze pociągnął porządny łyk z manierki wypełnionej wodą. Przejrzał juki i obliczył, na ile starczą mu zapasy.
-"Dwa, może trzy dni. Niedobrze".
Wyjął kawałek sera i odciął dwie pajdy z niemal twardego jak kamień bochenka. Oparł się o pień naprzeciwko Merilah i rozpoczął rozmowę.
- Musimy tu odpocząć, inaczej padniemy w trakcie dalszej jazdy. Weź sobie coś do jedzenia, ale żadnych ognisk, na razie musimy zachować ostrożność - powiedział spokojnym głosem - powinniśmy też ustalić, gdzie się kierujemy. Sugeruję Rubidię, jednak tu pojawia się problem. Nie znam się na mapach, ale sądzę, że podróż zajmie co najmniej tydzień. Moje jedzenie skończy się po trzech dniach. Moglibyśmy kupić prowiant od chłopów, ale nie mamy czym zapłacić, a nie chcę okradać najbiedniejszych. Masz jakieś pomysły?
Awatar użytkownika
Merilah
Szukający drogi
Posty: 31
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Merilah »

Kiedy tylko Merilah usiadła, zamknęła oczy, wsłuchując się w cichy szum liści i śpiew ptaków. Woodren poszedł zbadać las i zobaczyć, co znajduje się za nim, więc miała chwilę spokoju.
-"O tak. Mogłabym tu zostać na zawsze".
Po dłuższej chwili jej brat wrócił i usiadł przed nią, jedząc. Dopiero teraz przypomniała sobie o głodzie. Otworzyła oczy i wstała, żeby wziąć sobie kawałek chleba. Jednocześnie słuchała swojego towarzysza, oraz jego planów.
- Rubidia? Prawie jak nasza pierwsza wielka ucieczka - uśmiechnęła się do siebie.
Woodren zauważył również, że powoli kończy im się prowiant, a do miasta zostało im kilka dni drogi. No i byli bez żadnych pieniędzy. Merilah znów usiadła i zaczęła jeść. Nagle przypomniała sobie, co trzyma w swojej kieszeni. Wyjęła małą sakiewkę i rzuciła ją w stronę brata. Chłopak złapał ja w locie.
- Mało, ale na chleb wystarczy. Co się dziwisz? Zawsze mam przy sobie kilka monet.
Może i mieli pieniądze, ale za tą kwotę ani się porządnie nie najedzą, ani nie odpoczną w normalnym miejscu. Merilah zaczęła myśleć nad rozwiązaniem sytuacji. Woodren wspominał coś o tym, że mogą kupić jedzenie od chłopów. A tam gdzie chłopi, tam jest i wieś. Jeśli była wystarczająco duża, było spore prawdopodobieństwo, że będzie w niej gospoda. A w takim przybytku powinna się znaleźć robota dla barda. Gdyby do tego dopisało im jeszcze większe szczęście, mogliby spotkać kupca, który podróżowałby w ich kierunku i potrzebowałby ochrony na szlaku. A tym zająłby się jej brat.
- Mówiłeś coś o chłopach. Widziałeś wieś? - zapytała Merilah, po czym przedstawiła swój pomysł.
Awatar użytkownika
Woodren
Szukający drogi
Posty: 39
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Woodren »

Woodren usłyszał słowa Merilah i zaczął się zastanawiać.
-"Tak, to ma sens"- ucieszył się w myślach. Musieli jednak znaleźć gospodarstwo albo kupca.
-Nie, nie wiem gdzie jest farma, ale na północ od nas rozciągają się wielkie równiny, przynajmniej tak jest na mapach. Niewykorzystanie takiego terenu w celach rolniczych byłoby marnotrawstwem - zaczął się uśmiechać, gdy układał plany w głowie.
-"To nie ma prawa się nie udać" - dodał w myślach.
Otworzył sakiewkę i przeliczył pieniądze. Dwadzieścia kruków, nie było to wiele, ale wystarczyłoby na kilka prostych posiłków.
-A więc ustalone, odpoczniemy tutaj i wyruszamy na północ, ale nie prosto. Skręcimy lekko na wschód, tam powinna być rzeka - wyraźnie poprawił mu się humor - W końcu widać naszą szansę, damy radę Młoda.
Odpiął miecz i nóż, po czym rzucił je na ziemię, obok gryzących kawałki trawy koni.
-Rzucę okiem na okolicę.
Wypatrzył sobie jedne z drzew i zaczął się wspinać. Szybko pokonał piętra gałęzi i zatrzymał się na wysokości dwóch prętów. Przykucnął na konarze i zbadał tereny leżące dookoła. Wszystko wyglądało tak samo jak w czasie, gdy podróżowali. Minął kwadrans, gdy obserwator zauważył coś, co przykuło jego uwagę. Przyjrzał się bliżej i zaklął pod nosem. W oddali było widać sześciu jeźdźców.
-"A więc nie będzie, aż tak nudno jak myślałem".
Awatar użytkownika
Merilah
Szukający drogi
Posty: 31
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Merilah »

W końcu mieli jakiś sensowny plan, który powinien się udać. Merilah miała nadzieję, że szybko pokonają drogę do Rubidii. Podróż zaczynała jej coraz bardziej doskwierać. Marzyła o normalnym posiłku i kąpieli. I o ciepłym łóżku.
Woodren wstał i, chcąc zbadać okolicę, zaczął wspinać się na jedno z wyższych drzew. Merilah przez chwilę podążała za nim wzrokiem, jednak po chwili wyobraziła sobie siebie na takiej wysokości i szybko odwróciła wzrok. Jej brat przez dłuższy czas nie schodził, więc nie znajdując żadnego pożytecznego zajęcia, Merilah podeszła do swojej klaczy i nucąc piosenkę zaczęła lekko drapać ją za uchem. Elia tylko na chwilę odwróciła głowę i popatrzyła na swoją właścicielkę, dając jej pozwolenie na dalsze pieszczoty.
Kilkanaście minut później Merilah usłyszała schodzącego z drzewa brata. Odwróciła się w jego stronę. Miał poważną minę i kierował się w jej stronę.
-"Oho, coś się stało" - patrząc na brata pomyślała Merilah.
Chłopak szybko do niej podszedł i kazał wsiadać na konia. Już chciała zaprotestować, jednak Woodren ją uprzedził, wyjaśniając, co takiego zobaczył.
- Ścigają nas. Są niedaleko, dlatego wyruszamy natychmiast.
Dziewczyna wsiadła na swoją klacz i ruszyła za bratem. Kiedy tylko wyjechali za linię drzew, przystanął i zaczął się rozglądać. Merilah już chciała się go zapytać, dlaczego nie jadą dalej, jednak po chwili sama znała odpowiedź. Woodren szukał innej drogi.
Awatar użytkownika
Woodren
Szukający drogi
Posty: 39
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Woodren »

Woodren rozejrzał się, szukając ścieżki.
-"To na nic, musielibyśmy, zacierać za sobą ślady".
Młodzieniec zaczął się zastanawiać. Szanse ich przetrwania zależały od umiejętności członków pościgu. Szybko rozgonił złe myśli, sytuacja nie była najtragiczniejsza, jeźdźcy byli o ponad godzinę drogi od nich, ponadto musieli się zatrzymywać, aby sprawdzać poprawność szlaku.
Skręcił konia na wschód, licząc, że siostra od razu zareaguje na zmianę kierunku i oparł się o szyję wierzchowca.
-"Niedługo znajdziemy rzekę, oznacza to, że na pewno natrafimy na jakąś wioskę" - zaczął myśleć -"Jeżeli będziemy mieli wystarczająco dużo szczęścia, to będziemy mogli ich zmylić, a jeśli nie, to skorzystamy z możliwości napotkanej wsi".
Lewą ręką sprawdził czy zabrał wszystkie wartościowe rzeczy. Miecz, nóż i dwie manierki były w swoich stałych miejscach.
Woodren przeklinał rozległe równiny, świetny teren rolniczy, ale nie najlepszy wybór do ucieczki przed zbrojnymi. Młody mężczyzna wszedł w galop i całkowicie skupił się na jeździe.
Ostatnio edytowane przez Woodren 9 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Awatar użytkownika
Riordian
Szukający drogi
Posty: 34
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Wędrowiec , Uzdrowiciel
Kontakt:

Post autor: Riordian »

        Rzeka, faktycznie tutaj takowa rzeka była, nawet dość niedaleko, chociaż dwójka jeźdźców jeszcze kawałek drogi przed sobą mieli. No i Woodren wiele się nie mylił także w dalszej części swoich przemyśleń. Niewiele obok rzeki była położona niewielka wieś, kilkanaście niewielkich domków, trochę zaoranych pól, kilka zwierząt hodowlanych. Ot, typowa niewielka wieś, która z pewnością nie jest bardzo uboga.
        - Chłopcze, mówiłem Ci, że Twojemu tacie nic nie będzie. Musi poleżeć jeszcze ze dwa dni i będzie znowu w pełni sił. - Riordian uspokajał jakiegoś roztrzęsionego chłopaka, trzymając równocześnie jedną dłoń na jego ramieniu, a drugą trzymając mocno kostur wbity w ziemię. Uśmiechnął się do chłopaka i jeszcze zmierzwił mu fryzurę, po czym cofnął się, robiąc krok do tyłu.
        - Będę nad rzeką jakby się coś stało. - Jak to Riordian, ta i poprzednia wypowiedź były wypowiedziane szybko i jak zwykle trochę niewyraźnie, ale chłopaczyna chyba zrozumiał i pokiwał głową, faktycznie się trochę uspokoił po jego słowach. Riordian natomiast już szedł w kierunku rzeki, która była jakieś piętnaście minut drogi od miejsca w którym był. Wieś była naprawdę bardzo blisko usytuowana. "Po co idziesz nad rzekę?" W jego głowie pojawił się cudzy głos, należący do Crusty'ego oczywiście. Co prawda Riordian ma pierścień, blokujący dostęp do jego myśli, jednak telepatia działa inaczej i Crusty może się z nim porozumiewać.
        - Odpocząć, mam już dość siedzenia we wsi. Jutro ruszamy dalej. Już im się nie przydamy. - Wzruszył ramionami. To była prawda. Wszyscy już byli zdrowi, wszelkich chorób się pozbył. Po jakimś czasie Riordian razem ze swoim latającym chomikiem był nad rzeką, odszukał wzrokiem wielki kamień i zbliżył się do niego, po czym usiadł na nim, wbijając spojrzenie w nurt płynącej rzeki, równowaga... "Gdzie teraz?" Proste pytanie Crusty'ego, na twarzy Riordiana pojawił się delikatny uśmiech.
        - Nie wiem, przed siebie, jak zwykle. - Odparł i wzruszył ramionami, zamykając teraz oczy i wsłuchując się w odgłosy natury i płynącej rzeki. "Mamy towarzystwo."" Chomik przysiadł obok Riordiana na skale i przesłał mu w myślach obraz który widział. Riordian nawet nie otworzył oczy. Dwójka jeźdźców. Tylko kto to jest? No i dlaczego się tak spieszą? Dopiero teraz otworzył oczy i spojrzał w stronę ciągle zbliżających się jeźdźców, za nimi nie widział nikogo i zmierzali w jego kierunku. Hmm...
Awatar użytkownika
Merilah
Szukający drogi
Posty: 31
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Merilah »

Cały czas jechała tuż za swoim bratem. Postanowił skręcić na wschód, w głąb równin. Podczas drogi Merilah często oglądała się za siebie, ale ani razu nie ujrzała ścigających ich jeźdźców. Miała nadzieję, że ich zgubili.
Gdy wyruszyli było tuż po południu. Jechali przez kilka godzin, nie zatrzymując się. Czasami tylko zwalniali, aby dać odpocząć koniom, a szczególnie klaczy Merilah, która była słabsza niż bojowy koń Woodrena. Chłopak zapewniał ją, że niedaleko powinna być rzeka, jednak z każdą godziną coraz mniej mu wierzyła. Zaczęła się także zastanawiać, czy to możliwe, żeby ci tajemniczy jeźdźcy podążyli za nimi. Merilah nie znała się na geografii, ale wiedziała, że Rubidia, tak jak Leonia, znajdowała się nad oceanem. Logiczne było w tym wypadku podążać dalej wybrzeżem, na którym łatwiej byłoby się schować, a nie brnąć w równiny. Dlatego możliwe było, że skręcili oni w przeciwnym kierunku.
Tuż przed zachodem słońca Merilah była wyczerpana. Nie była przyzwyczajona do tak długiej jazdy. Gdyby nie to, że przytulała się do szyi swojej klaczy, już dawno spadłaby z siodła. Do tego narastał w niej coraz większy gniew na brata. Nie rozumiała decyzji ciągłej jazdy przez równiny. Na wybrzeżu było więcej lasów w których mogliby znaleźć schronienie. Po za tym na pewno znaleźliby jakąś rybacką osadę. Oprócz tego przecież nie mieli pojęcia, czy jeźdźcy ich gonili. W pewnym momencie była już tak zła, że postanowiła zaprotestować i zatrzymać konia.
W tej samej chwili jej oczom ukazała się rzeka. Usłyszała jak jej brat zaśmiał się ze szczęścia. Merilah odetchnęła z ulgą i lekko poklepała Elię, aby dodać klaczy otuchy. W końcu dojechali do małej plaży na brzegu. Dziewczyna zsiadła z konia, zdjęła z pleców lutnię i runęła na piasek. Leżała tak przez dłuższą chwilę, wsłuchując się w szum płynącej wody i w kroki swojego brata. Woodren po zaspokojeniu pragnienia odszedł parę kroków, żeby się rozejrzeć po okolicy.
Po chwili Merilah usłyszała obce kroki. Otworzyła oczy i oparła się na łokciach, aby zobaczyć, kto nadchodzi. W ich stronę kierował się mężczyzna, który trzymał coś w rodzaju długiego kija. Był za daleko, żeby określić jego wiek i zobaczyć, czy posiada jakąś inną broń. Merilah wstała, sięgnęła w stronę swojego pasa, aby sprawdzić, czy sztylet jest na swoim miejscu i zawołała do mężczyzny.
- Nie podchodź! Kim jesteś?
Awatar użytkownika
Riordian
Szukający drogi
Posty: 34
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Wędrowiec , Uzdrowiciel
Kontakt:

Post autor: Riordian »

        Wstał, przeciągając się i obrzucając ponownie spojrzeniem dwójkę nieznajomych. Mężczyzna i kobieta. Po ich aurze bezproblemowo rozpoznał w nich zwykłych ludzi. Zwykłych. Ale już stąd widział, że byli strudzeni podróżą. A słowa rzucone przez kobietę jakoś bardzo go nie zraziły. Przez chwilę zastanawiał się jak powinien odpowiedzieć na jej słowa. Nadal nie odpowiadał. Rzucił spojrzenie w stronę rzeki, po czym wrócił nim do młodej kobiety, która się odezwała wcześniej.
        - Jestem medykiem - Odkrzyknął w ich kierunku, jak gdyby nigdy nic ruszając powoli w ich kierunku, ignorując wcześniejsze jej słowa, które wyraźnie mówiły, żeby tego nie robił. Ale... czy ktokolwiek mógł się obawiać takiej osoby, jaką on był? Oczywiście według niego odpowiedź była tylko jedna. No i ona brzmiała "nie". No tak, mężczyzna ubrany w płaszcz podpierający się na kosturze zdecydowanie nie mógł sprawiać wrażenia kogoś wojowniczego. " Idiota." Usłyszał głos Crusty'ego w myślach, który zaczął lecieć za nim delikatnym slalomem, jak zawsze zresztą. Wzruszył tylko ramionami na słowa swojego przyjaciela. Tak, Riordian nazywał go w myślach przyjacielem, bo chociaż jego powłoka cielesna należała do zwierzęcia, które tak naprawdę nie istnieje, to mimo wszystko posiadał duszę człowieka. Dlatego też myślał o nim jako o człowieku, a to, że umieścił duszę w tym śmiesznym ciele to sam nie wiedział, jak Crusty się z tym czuł. On sam nie wiedział, jak sam by się czuł. Uwięziony? Być może.
        Zbliżył się na niewielką odległość paru metrów i uśmiechnął się delikatnie, lustrując kobietę wzrokiem.
        - Jesteście wykończeniu długą podróżą. - Zauważył, taka była też prawda i widział to po nich. Ale wiedział też dobrze, że w tej kwestii może im pomóc. Magia życia, która pozwalała mu wpływać w takich przypadkach nawet na mięśnie wycieńczonej osoby. A to pozwalało oczywiście rozluźnić te, napełnić całe ciało nowymi siłami i usunąć uczucie zmęczenia. Sam wiele razy z tego korzystał.
        - Mogę wam pomóc, jestem magiem. - Dodał trochę wyjaśniającym tonem, co miało na celu oczywiście rozwianie wszelkich ich wątpliwości. Oh, zdecydowanie mógł to zrobić, ba, nawet chciał. Taka to z niego miła osóbka.
Awatar użytkownika
Merilah
Szukający drogi
Posty: 31
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Merilah »

Mimo jej ostrzeżenia mężczyzna nadal podążał w ich stronę. Merilah odwróciła głowę. Miała nadzieję, że Woodren nie odszedł zbyt daleko. Gdyby doszło do walki, sama nie dałaby rady bronić się zbyt długo. Jednak jej brata nadal nie było, musiał pójść gdzieś dalej. Zakapturzony mężczyzna był coraz bliżej i raczej nie zamierzał zawrócić.
Przedstawiał się jako mag - medyk. Merilah nie wiedziała, czy można mu zaufać. Nie miała pojęcia o magii ani nigdy nie widziała, żeby ktokolwiek jej znany ją używał. Do tego magów znała wyłącznie z opowieści i bajek dla dzieci, gdzie bardzo często byli oni tymi złymi postaciami. Jednak im bardziej mężczyzna się zbliżał, tym sprawiał wrażenie mniej groźnego. Oprócz kostura nie posiadał żadnej innej broni. Nie był też zbytnio umięśniony. Na jego twarzy malował się spokój; uśmiechał się lekko, jakby chciał tym przekonać dziewczynę, że nie ma złych zamiarów. Ponadto leciało za nim jakieś dziwne małe stworzonko, które na pewno nie było ptakiem.
- "Muszę wyglądać okropnie, skoro z takiej odległości zobaczył, że jestem wykończona" - pomyślała Merilah. Jakby na potwierdzenie tego, zaczęły jej drżeć nogi. Była tak zmęczona kilkugodzinną jazdą, że ledwo stała. Powoli usiadła na leżącym obok kamieniu. Nie miała wyboru, musiała zaufać magowi. Ani ona, ani Woodren nie wiedzieli dokładnie, gdzie się znajdują. Nie mieli pojęcia, czy w pobliżu jest jakaś wieś, w której mogliby się zatrzymać ani jak daleko zostało im do Rubidii. Dlatego po prostu siedziała i czekała, aż mężczyzna do niej podejdzie.
Przez chwilę wpatrywała się w maga. Zauważyła, że kostur służy mu głownie do podpierania się, ponieważ kulał na jedną nogę. Jednak dużo bardziej ciekawił ją ów latający stworek. Na pewno nie był on ptakiem. Wyglądał raczej jak gryzoń ze skrzydełkami. Merilah pierwszy raz w swoim życiu widziała takie zwierzątko. Obiecała sobie, że jeśli nadarzy się taka okazja, bliżej się temu czemuś przyjrzy.
- "Gdzie on polazł?" - dziewczyna odwróciła głowę, szukając wzrokiem swojego brata. Nadal go nie było i zaczynała się denerwować. Dopiero gdy tajemniczy mag był już tuż przy niej, usłyszała kroki Woodrena. Kątem oka zobaczyła, jak idzie szybkim krokiem, zapewne zaniepokojony obecnością nieznajomego. Przekręciła głowę i patrząc prosto w oczy maga, który stał obok, powiedziała:
- Zanim zaczniesz czarować czy robić jakieś inne swoje sztuczki, chciałabym poznać twoje imię. Jestem Merilah - wyciągnęła w jego kierunku dłoń.
Awatar użytkownika
Woodren
Szukający drogi
Posty: 39
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Woodren »

Woodren zatrzymał się na niewielkim wzgórzu. Usiadł na pieńku i spojrzał na otaczający go teren. Równiny wciąż ciągnęły się, aż do linii horyzontu. Młodego wojownika ucieszył fakt, że nie widział pościgu.
-"Jeśli nie zaniechali dalszej gonitwy, są znacznie oddaleni" - pomyślał w myślach, po czym dodał - "Tak czy inaczej musimy być gotowi do dalszej ucieczki. W tym stanie niewiele zdziałamy. Musimy coś zjeść, potem będziemy spać na zmianę".
Goldswern spojrzał na niebo. Zbliżał się zachód Słońca.
-"Na pewno nie mają, aż tak dobrych tropicieli, żeby szukać nas w nocy. Poza tym oni też muszą odpoczywać".
Chłopak wyjął manierkę i napił się świeżej, rzecznej wody. Jednocześnie rozmyślał nad tym, co powinni zrobić dalej. Na południe od nich znajdowała się Leonia, miejsce do którego nie mieli powodów wracać. Jedynym sensownym kierunkiem była północ, dzięki temu będą mieli stały dostęp do rzeki i prędzej czy później natkną się na jakąś osadę. Powodem do zmartwień była żywność, ale w ostateczności mogliby polować.
Po skończeniu rozmyśleń Woodren wstał i skierował swe kroki do obozu. Jego jedynymi pragnieniami były: jedzenie i sen. Po dziesięciu minutach znalazł się niedaleko swojej siostry i koni. Zauważył, że Merilah rozmawia z jakimś mężczyzną. Wojownik podszedł do nich, był cały czas w stanie gotowości.
Awatar użytkownika
Riordian
Szukający drogi
Posty: 34
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Wędrowiec , Uzdrowiciel
Kontakt:

Post autor: Riordian »

        Riordian przede wszystkim miał naprawdę dobry wzrok, więc dostrzeżenie tego wcale nie było dla niego takie trudne. Zresztą, kiedy już był całkiem blisko dziewczyny to zauważył jak musiała powoli usiąść na kamieniu leżącym obok. Faktycznie, Riordian się zbliżył. Widział, jak dziewczyna rozgląda się po okolicy, doszukując się swojego towarzysza. Ten zaraz również się zbliżył. Mag obrzucił go spojrzeniem i jemu również posłał delikatny uśmiech.
        W następnej chwili popatrzył lekko zdziwiony na wyciągniętą w jego stronę dłoń. Przełknął ślinę i powolnym ruchem złapał jej dłoń i delikatnie uścisnął.
        - Jestem Riordian Encalsten, kapłan porządku i medyk. - Przedstawił się i cofnął w następnej chwili swoją rękę.
        Zarówno po mężczyźnie, jak i jego towarzyszce widział bardzo dobrze, że mu nie ufali, byli wyczerpani trudami podróży. A mężczyzna w dodatku był widocznie przygotowany na ewentualność obrony w postaci walki. "Ehh... Nie ufają Ci. Może to jacyś przestępcy, uciekli i teraz się boją, że ich złapią." Crusty po tych słowach wypowiedzianych w głowie czarodzieja, slalomem podleciał do Merilah i usadowił się obok niej na kamieniu, jak gdyby nigdy nic. Riordian natomiast tego nie skomentował.
        - Jesteście wykończeni, jeżeli pozwolicie mogę wam pomóc, od razu lepiej się poczujecie. - Zaoferował się. Oczywiście, że mógł to zrobić, ot tak, bez chęci wynagrodzenia mu tego. Mag już taki był, robił wszystko bezinteresownie, byle komuś pomóc. A taki problem, jaki miała ta dwójka to nic trudnego dla niego. Znał też okolicę, więc mógł im pomóc w tej kwestii.
        - Gdzie się udajecie? Może wam pomogę. Ale to następnego dnia, bo teraz oboje potrzebujecie snu. - Zaoferował się ponownie, dając im też do zrozumienia to, że jak powiedział - potrzebowali snu.
Awatar użytkownika
Merilah
Szukający drogi
Posty: 31
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Merilah »

Woodren podszedł bliżej. Już chciał zacząć coś mówić, jednak Merilah go uprzedziła.
- To jest Riordian. Jest medykiem. I magiem. Pojawił się chwilę po tym, kiedy odszedłeś na moment. No, i chce nam pomóc, ale to już przed chwilą sam słyszałeś.
Jej brat kiwnął głową i zaczął rozmawiać z Riordianem. Pytał się go o różne rzeczy, jednak Merilah w ogóle ich nie słuchała. Jej uwagę przykuło małe stworzonko, które chwilę wcześniej postanowiło podlecieć do niej i usiąść z boku na kamieniu. Tak jak myślała, był to gryzoń, chyba chomik. Wpatrywała się w zwierzątko zastanawiając się, gdzie magowi udało się takie coś znaleźć. Chomik również patrzył się na nią, lekko zadzierając głowę do góry. Merilah nie pytając się o zgodę maga, zaczęła powoli głaskać stworzonko pomiędzy uszami. Gryzoń przymrużył oczy. Dziewczyna uśmiechnęła się; chyba mu się to spodobało.
Siedziała tak przez dłuższą chwilę, dopóki nie zrobiło się jej niewygodnie. Zmieniła pozycję, siadając na piasku i opierając się plecami o kamień. Początkowo wpatrywała się w rzekę, jednak stawała się przez to jeszcze bardziej senna. A nie miała najmniejszego zamiaru zasypiać w takim miejscu. Rzuciła okiem w stronę Elii. Klacz stała kilka metrów dalej tuż obok konia Woodrena i powolnie skubała trawę.
Nagle Merilah usłyszała głos swojego brata.
- Co? - zapytała, zupełnie nie rozumiejąc tego, co do niej mówił.
Zamiast powtarzać, młody mężczyzna po prostu podał jej dłoń, pomagając wstać. Wskazał głową w kierunku stojącego nieopodal Riordiana i powiedział, że pójdą za nim. Merilah nie protestowała, ale po twarzy Woodrena widziała, że nadal nie ufał on magowi.
Awatar użytkownika
Woodren
Szukający drogi
Posty: 39
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Woodren »

Spojrzał na stojącego kilkanaście kroków dalej maga. Wymienili kilka ogólnikowych zdań, Woodren wciąż mu nie ufał. Spojrzał na siostrę i powiedział cicho:
- Powinniśmy być ostrożni, ale stanowczy. Pomoc czarodzieja jest zawsze dobra, szczególnie w naszej sytuacji, jednak musimy mieć pewność, że Riordian mówi prawdę. Jesteś bardziej elokwentna ode mnie, ja zacznę rozmowę, a ty będziesz ją kontynuowała - zamilkł i spojrzał na płynącą rzekę - Gdybyś zauważyła, że jest kłamcą, nie daj tego po sobie poznać. Pod żadnym pozorem nie możemy go do nas zrazić. Gdyby chciał usłyszeć naszą historię, powiedz mu to co uznasz za słuszne, ale raczej unikaj kryminalnej przeszłości. Trzeba też wyjaśnić mu w delikatny sposób, że jesteśmy ścigani - poprawił zapięcia rękawic - wystarczy tego zwlekania.
Dwójka Goldswernów podeszła do kapłana. Młody wojownik rozpoczął wymianę zdań.
- Mam nadzieję, że to zrozumiesz, ale musimy mieć pewność, że nie jesteś oszustem. Na tym świecie grasuje wielu bandytów, czy potrafisz udowodnić swoje dobre intencje?
Awatar użytkownika
Riordian
Szukający drogi
Posty: 34
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Wędrowiec , Uzdrowiciel
Kontakt:

Post autor: Riordian »

        Pokiwał tylko głową, kiedy Merilah przedstawiła go swojemu towarzyszowi. Zaraz później mężczyzna nawiązał z nim krótki dialog, ot jakieś tam pytania, jego odpowiedzi. Nic specjalnego. Niewiele później Riordian stanął kilkanaście kroków od nich, czekając aż Ci ustalą coś pomiędzy sobą.
        - Crusty. - Rzucił tylko do chomika, który w zwyczaju miał podsłuchiwać, Riordian starał się mu wiele razy wyperswadować, ale z marnym skutkiem. "Ale oni nie wiedzą, że nie jestem zwykłym zwierzakiem..." Mag zgromił go tylko spojrzeniem. "Dobra, dobra..." Jeszcze usłyszał w myślach jego westchnięcie, jednak chomik zamachał skrzydełkami i podniósł się, podlatując do Riordiana i usadawiając się na jego ramieniu. "Nie ufają Ci, chcą Twojej pomocy, ale nie wiedzą czy Ci wierzyć." Usłyszał znowu głos Crusty'ego w myślach i zgromił go spojrzeniem.
        - Wiem. - Rzucił tylko, tyle już sam się domyślił, było to po nich zresztą dość łatwe do zauważenia. Popatrzył na nich, no i w końcu zauważył, że zdecydowali się do niego podejść. Na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech.
        - Oczywiście, że rozumiem. Takie mamy czasy, że ludzie często oszukują. - Westchnął, takie były czasy, ale jemu się to oczywiście nie podobało, chciał tylko porządku.
        - Nie wiem nawet jak mógł bym to zrobić, ale mogę wam udowodnić, że naprawdę jestem medykiem. - Po tych słowach zrobił dwa powolne kroki w kierunku dziewczyny.
        - Nie bój się. - Powiedział miłym tonem, spoglądając jej w oczy i delikatnie się uśmiechając. Oparł się trochę na kosturze i powoli uniósł wolną dłoń do jej czoła. Spojrzał na Woodrena i wrócił spojrzeniem do Merilah. Kryształ, znajdujący się w górnej części kosturu rozbłysł delikatnym zielonym światłem. Riordian wypowiedział pod nosem niezrozumiale jakąś dziwną formułkę. Dziewczyna przez pierwszą sekundę na pewno poczuła się odrobinę słabiej, jednak już w następnej chwili powinna poczuć przyjemne ciepło i mrowienie rozchodzące się po całym ciele, przynosząc ulgę zmęczonym mięśniom. Cofnął dłoń. Miał nadzieję, że to wystarczy.
Zablokowany

Wróć do „Jadeitowe Wybrzeże”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości